Przegląd Filozoficzny ■— Nowa Seria R. 14:2005, Nr 4 (56), ISSN 1230-1493
Jean Paul Sartre
W obronie intelektualistów1
Co to takiego intelektualista?
Gdyby
zważać tylko nastawiane
imzarzuty,
trzebaby uznać, że intelektuali
ści są
wszystkiemu winni.
Jest zresztąrzecząuderzającą, że te
zarzuty sąprawie wszędzie takie same.(...)
Czymożna,mimo zawartych
wtychzarzutach
sprzecz ności,
znaleźć ichwspólny
mianownik?Tak.
Powiedzmy, żewszystkie one odsy
łajądo jednej obiekcji
zasadniczej:
intelektualistato ktoś,
ktowtrąca
siędo
rze czy,
którego
niedotyczą,i kto
rościsobie pretensje
dokontestowaniacałości otrzy
manych prawdizwiązanychz nimi zachowań w
imięjakiejś globalnej koncepcji
człowiekaispołeczeństwa - koncepcji
dziśniemożliwej,
więcabstrakcyjnej
ifał
szywej, ponieważ społeczeństwa
wzrostuokreślająsięprzez
niebywałezróżnico
wanie sposobów życia,
funkcji społecznych i konkretnych problemów. Otóż jest
prawdą, żeintelektualistą jestktoś,kto
wtrącasiędotego,
cogo nie dotyczy.Jestto
takbardzo
prawdą, że słowo„intelektualista
”z całym
jego negatywnym sen sem zostało u
nas spopularyzowanew czasie sprawy Dreyfusa. Wedle antydrey-
fusistówuniewinnienie lub skazanie kapitana Dreyfusa
dotyczyłotylko
sądówwojskowych, a ostatecznie
SztabuGłównego,podczas gdydreyfusiści,stwierdzającniewinność oskarżonego,
wykraczali
pozaswojekompetencje.Pierwotnie
więcogół intelektualistów jawi
sięjako
gruparozmaitych
ludzi, którzyzdobyli pewien roz
głos
dzięki
pracomzwiązanym z
wykorzystanieminteligencji
(wdziedzinie nauk ścisłych,
nauk stosowanych,w medycynie,
literaturzeitd.)
i którzynadużywają
tego rozgłosu,by
wyjśćpoza swoją
dziedzinę i krytykować społeczeństwooraz
istniejącąwładzę w imię całościowej
i dogmatycznej(mętnej lub wyraźnej,
mo ralizatorskiej lub
marksistowskiej)koncepcji
człowieka.' Fragment eseju Plaidoyer pour les intellectuels (W obronie intelektualistów), na który skła
dają się wykłady wygłoszone przez Sartre’a w Japonii (Tokio i Kioto) jesienią 1966 roku; prze
kład za: J.P. Sartre, Situations philosophiques, Gallimard, Paris 1990.
Jeżeli
chcecieprzykładutakiej pospolitej
koncepcjiintelektualisty, to powiem, że
nienazwie
się intelektualistami uczonych,którzy
pracują nadrozbiciem
ato
mu,aby udoskonalić
broń dlapotrzeb
wojnyatomowej: są
to naukowcy i tyle.Ale jeżeli
cisami naukowcy, przerażeni niszczycielską mocą pocisków,
które pozwalająwyprodukować, zbierają
się i podpisują manifest, aby ostrzecopinię
publicznąprzed użyciem bomby atomowej, stają
sięintelektualistami. Albowiem:
1)
wykraczająpoza
swojekompetencje:
produkowaniebomby tojedno, a
ocena jej użycia tocałkiem coś innego; 2) nadużywają swojej
sławylub
kompetencji, jakąsięim przypisuje,aby
zadaćgwałt opinii,maskująctym samym nieprzekra
czalną
przepaść,
jakadzieli
ichwiedzę naukową
odoceny politycznej,
którąnapodstawie
innych zasad formułują natemat konstruowanej przez siebie
broni;3)
nie potępiają użycia bomby dlatego,że
stwierdzili wniej jakieś wady
tech
niczne,lecz w
imięwysocewątpliwego systemu wartości, w którym najwyższą
normąjest
poszanowanieludzkiego
życia.Ile
sąwarte
te zasadniczepretensje?
Czy odpowiadająrzeczywistości? Nie
możemytego
rozstrzygnąć,niepróbując najpierw
się dowiedzieć, czymjestinte
lektualista. (...)
W
nowoczesnych społeczeństwach podział
pracypozwalaprzydzielićróżnymgrupom
rozmaitezadania,
których całość tworzypraxis.
Aw
kwestii,która nas
tuinteresuje,
pozwalastworzyć specjalistów od wiedzy
praktycznej. Innymisło
wy,
dzięki
tejszczególnej grupie
iw niej
odsłanianie,które
jestmomentem dzia
łania, zostajewyodrębnionei
ustanowionejako
dziedzinaw
sobie.Cele
sąokreś
laneprzez klasę
panującąi urzeczywistnianeprzez
klasypracujące, ale
badanie środkówzostajepowierzone grupie techników
należącychdotego,coCollin
Clarke nazwałtrzecimsektorem,
będącychnaukowcami, inżynierami,lekarzami, praw
nikami,
profesorami itd. Jakojednostki ci ludzie nieróżnią
sięod innych
ludzi, ponieważkażdy,niezależnieodtego,
co robi,odsłaniaizachowujebyt, który za
razem
przekracza
przez swójprojekt.
Jednakprzyznana specjalistom
wiedzy prak tycznej funkcja
społeczna polega na krytycznymbadaniu pola możliwości
i ichzadaniem
nie jestaniocena
celów,ani,
wwiększości przypadków(są
wyjątki, na przykładchirurg),
ichrealizacja. Ogół
tychtechnikówpraktycznejwiedzy
nietwo
rzy jeszcze intelektualistów, ale
tospośród
nich-
iznikąd poza
tym-
rekrutują sięci ostatni. (...)Rekrutują
sięoni
zawsze spośród technikówwiedzypraktycznej.Ale aby
ichzdefiniować,
trzeba wymienićobecne
cechytej kategorii społecznej.
1)
Technik wiedzy praktycznej
odpowiada nazapotrzebowanie
zgóry. Nie należy
jużna ogół
do klasypanującej,ale
to ona określago w
jegobycie, decy
dując o miejscach
pracy,stosownie
donatury
swojegoprzedsiębiorstwa (na
przy
kładzależnie
od fazyindustrializacji), stosownie
do potrzeb społecznych pojmo
wanych wedlejej szczególnych opcji ijej interesów(społeczeństwo
poczęści
wybieraliczbęswoich
zmarłych,zależnie od części wartości
dodatkowejprzezna
W obronie intelektualistów 29 czanej
na
rozwój medycyny).Miejsce pracy,
jako stanowisko,które można objąć,
ijako
rola, którąmożnaodegrać,
określaa priori
przyszłość człowieka abstrakcyjnego,ale oczekiwanego',
tylea
tylemiejsc pracydlalekarzy,
dlanauczy cieli itd.
narok 1975, co dlacałej kategoriimłodych ludzi
oznacza jednocześniestrukturację
polamożliwości,
rodzaj studiów,które
należypodjąć,
az
drugiejstrony- przeznaczenie.
Istotniezdarza się często, że
miejscepracy
czeka nanichjesz cze
przed ichnarodzinami jako
ich byt społeczny,będący wszak
niczym innym jakjednością funkcji, jakie będą musieli
wypełniaćdzień
podniu.
Wtensposób
klasa panująca
decydujeo liczbie
techników wiedzypraktycznej ze względu
nazysk, który
jestjej najwyższym
celem. Jednocześnie decyduje otym, jaką
część wartościdodatkowej przeznaczy
na ichpensje, mając
nauwadze
wzrostprzemy słowy,
koniunkturę,pojawiające
sięnowe
potrzeby (produkcjamasowa wymaga
naprzykład
znacznego rozwojureklamy,
stądstalerosnącaliczbatechników-psy- chologów,
statystyków,twórców
hasełreklamowych,artystów
mogącychje zre
alizować itd.,natomiaststosowaniehuman engineering zakłada
bezpośredni udziałpsychotechników
isocjologów). Dzisiaj
sprawajestjasna: przemysłchce
poło
żyć rękęnauniwersytecie,
abyzmusić
go doporzucenia
przestarzałego humani
zmu izastąpienia
goprzez
specjalistyczne dyscypliny,które będą mogły
dostar
czać przedsiębiorstwomspecjalistów
odtestów, od zarządzania
kadrami,od public
relations etc.2) Również
ideologiczne itechniczne wykształcenie
specjalistyod wiedzy praktycznej jest
określoneprzez
systemustanowionyodgórnie
(wykształceniepod
stawowe,
średnie,wyższe)
i zkonieczności
selektywny.Klasa panująca kieruje nauczaniem w
taki sposób,aby
dostarczyćspecjalistom: a) ideologii,
którąuzna- je za odpowiednią(na
poziomieszkolnictwa
podstawowego iśredniego; b)
wie
dzy iumiejętności praktycznych, które
uzdatniąichdo
wykonywaniapowierza nych
imfunkcji (na
poziomieszkolnictwawyższego).Naucza
ichona zatem a
prioridwóch ról: czyniz
nich jednocześniespecjali
stówod
badań
isłużących hegemonii, to znaczy
strażnikówtradycji.
Tadruga
rolaustanawia
ich- by użyć wyrażenia
Gramsciego- jako
„funkcjonariuszy nadbu
dowy”. Jakotacy otrzymują oni pewną władzę
związanąz
wykonywaniem pod
rzędnychfunkcji
w hegemoniispołecznej
iw
rządzie politycznym(badacze po
sługujący
się
testami sąpolicjantami, profesorowie selekcjoneramiitd.).Stają
sięoni
implicite odpowiedzialni zaprzekazywaniewartości (które w razie potrzeby
mogą trochę przekształcić, dostosowując
jedo wymogówaktualności),a
przyoka
zji
za zwalczanie, za pomocąswojej technicznej wiedzy, argumentów
iwartości
przywoływanychprzez
inneklasy. Na tym
poziomie sąoni agentami
ideologicz
nego
partykularyzmu,czasem jawnego (jak
wprzypadku
agresywnegonacjonali
zmumyślicieli nazistowskich), czasemniejawnego(jak
wprzypadku humanizmu
liberalnego,czyli fałszywej
uniwersalności). Wartoodnotować,że na
tym pozio
miepowierza
imsię
odpowiedzialność zacoś,
co ich nie dotyczy.Nikomu jed
naknie
przyjdzie na
myśl,aby nazywać
ichintelektualistami,a to
dlatego,że
po
pełniająoni nadużycie,
podając za prawanaukowe
to, cow rzeczywistości jest
tylkopanującąideologią. Wczasachkolonialnych psychiatrzyprowadzili takzwa
ne ścisłebadania,
aby udowodnić,
że niższość Afrykanów(na
przykład) wynikaz anatomii
ifizjologii
ichmózgów.Przyczyniali siętymsamym
dopodtrzymaniaburżuazyjnego humanizmu:
wszyscyludzie
są równiopróczkolonizowanych, któ
rzy
sąludźmi
tylkoz
pozoru. Inneprace w
takisam sposób dowodziły
niższościkobiet: ludzkość
składałasięz białych
mężczyzn-burżujów.3)
Relacje klasoweautomatycznieregulująselekcję
technikówwiedzy prak
tycznej. We
Francji w
tej kategoriispołecznej prawie
nie marobotników, ponie
waż syn robotnika
maogromnetrudności zukończeniem
studiówwyższych; znaj
duje
sięw niej więcej osób
pochodzenia chłopskiego,ponieważ ostatnie
migra cje
zewsi
zasiliływarstwę drobnych
urzędnikóww miastach. Ale
sątoprzede
wszystkimsynowie drobnej burżuazji. System
stypendialny (naukajestbezpłat
na,ale
trzebaz
czegośżyć)
pozwalawładzy
prowadzićtakąlub
innąpolitykę
re
krutacji zależnie odokoliczności.
Dodajmy,że nawet
dla dzieci z klasśrednich
pole możliwościjestściśle ograniczone przez
rodzinnedochody. Sześć
latmedy cyny
dlasyna to
często zbytwielkiciężar
dlabudżetu
niższychwarstw
klasśred
nich.
Tak więc w
życiutechnikawiedzy
praktycznejwszystkojest dokładnie okreś
lone. Pochodzi on na ogół ze średniej warstwy
klasśrednich, gdzie od
wczesne
godzieciństwa
wpajamu się
partykularnąideologięklasypanującej,a jego praca
takczyowak
umieszcza gow klasie
średniej. Znaczy to,że
na ogół nie ma onżadnego
kontaktuz
klasami pracującymi, ajednakjestwspółodpowiedzialny za
ich wyzyskprzez
patronat, ponieważ w każdym razie żyjez
wartości dodatko
wej. Wtymsensie jego byt
społeczny i jegolos przychodzą
doniego z zewnątrz:
jest
człowiekiem środków,człowiekiem-środkiem, człowiekiem klas
środka;ogólne
cele,do którychodnoszą
sięjego
działania,niesą/ego celami
Właśnie na
tympoziomiepojawia
sięintelektualista.
Wszystko bierze się
stąd, że
pracownik społeczny, zktórego
klasapanująca
uczyniłatechnika
wiedzypraktycznej, cierpi na
kilku poziomachz
powodutej
samej sprzeczności:1) Jest
on„humanistą” od wczesnego
dzieciństwa,to
znaczykazano
muwie rzyć, że
wszyscyludzie są równi.
Tymczasemkiedyrozważa
własnąsytuację,zdajesobie
sprawę,że
onsam
jestdowodemna
nierówność ludzkich możliwości. Wła
dzaspołeczna, jaką posiada,
płyniez
jegowiedzy sprzężonej z praktyką. Ale, bę
dąc
synem
komisarza,wysoko opłacanego
urzędnikalub przedstawiciela
wolnychzawodów, tę wiedzę w
znacznym stopniuodziedziczył',kultura była w jego
rodzi nie,
zanim sięurodził,
toteż urodzić sięw
tej rodzinie i urodzić się wkulturze wychodzi
najedno.
Ajeżeli
pochodziz
klas pracujących, mógł odnieść sukcestylko
dlatego,że
złożonyinigdy sprawiedliwy
systemselekcji wyeliminował więk
szą
część
jegokolegów.Wkażdymrazie jest posiadaczem nieuzasadnionego
przy
W obronie intelektualistów 31
wileju,
nawetjeśli,a
w pewnymsensie - zwłaszcza jeśli
błyskotliwie przeszedłwszystkie próby
iegzaminy.
Ten przywilej-
czyli monopol wiedzy- pozostaje w radykalnej
sprzecznościzhumanistycznymegalitaryzmem. Innymi słowy, po
winien
z niego zrezygnować. Ale
ponieważjest tym przywilejem,
możez
niegozrezygnować, tylko
unicestwiającsiebie, cokłóci
sięz instynktem życia,
tak głę
bokozakorzenionymw
większościludzi.
2) Filozof XVIII wieku miał szanse
byciaorganicznym intelektualistą swojej klasy. To
znaczy ideologia burżuazji- która podważała
przestarzałeformy
wła dzy
feudalnej- zdawała
sięrodzić
spontanicznie zogólnych
zasad badaniana
ukowego.
Była to iluzja
wynikającaz faktu,że
burżuazja,w
przeciwieństwie do arystokracji,która podkreślała
własnąpartykulamość, odwołując
siędo krwilub
rasy,domagałasię powszechności iuznawała samąsiebie za klasę uniwersalną.
Dzisiaj
ideologia
burżuazyjna,któraod
początkuprzenika
technikówwiedzy
praktycznej, dzięki procesowikształcenia
inauczania
„humanistycznych warto
ści”,
okazuje sięsprzeczna z inną konstytutywną
częściąich samych, z ichfunk
cją
badaczy,to
znaczyz
ichwiedzą
iz
ich metodami:to dzięki tym
ostatnimsą oni uniwersalni,
ponieważposzukują
uniwersalnegopoznania
i uniwersalnych praktyk.Ale jeżeli
stosująswoje metody do
badania klasypanującej
ijej ideolo
gii-
którajestrównież
ichideologią -
nie mogą przedsobą ukrywać, że jedna
i druga sąskryciepartykularne. W ten sposóbw samych swoich
badaniachod
krywają
alienację, ponieważ są środkamicelów,
które pozostają im obce i któ rych
niewolnoim
kwestionować. Tasprzeczność
nie płyniez
nich,lecz z
samej klasypanującej.(...) To ona
bowiemustanawia modelsprzecznościczekającej
na nichod dzieciństwa
iczyniącej
z nich ludzisprzecznych,
ponieważ partykularna ideologiaposłuszeństwa
wobecpaństwa, wobec
pewnejpolityki,
wobecklaspa
nujących
wchodzi
w nich wkonflikt
zduchem badacza -
wolnym i uniwersali- stycznym- który również
jestim
dany z zewnątrz,ale
później,kiedy sąjuż
pod
porządkowani.Fałszywa
uniwersalność od dzieciństwaprzesłania
im rzeczywi stość społeczną,
którapolega
nawyzyskiwaniuwiększości przez mniejszość;
pod mianemhumanizmu
zakrywa sięprzed nimi prawdziwe położenie
robotnikówi chłopów oraz walę
klas;przez
kłamliwy egalitaryzmzasłania
sięimperializm, kolonializm,
rasizm, który jest ideologią tych praktyk.Kiedy
podejmująoni wyższe
studia, większość, oddzieciństwa, jest
przepojona ideologiąniższości ko
biet;
wolność,zdobyta tylko przez
burżuazję,jest im przedstawiana jakoformal
na powszechność,
bo wszyscy
głosująitd.; hasła
pokoju,postępu, braterstwa z
trudem maskująselekcję,
która zkażdego z
nichczyni
„człowieka konkuren cyjnego”,
imperialistyczne wojny,amerykańską
agresjęw Wietnamie
itd.Ostat
nio
władzawpadła
na pomysł,aby nauczyć
ich ikazać powtarzać
gadaninęo„do brobycie
”, ukrywając,
że dwietrzecie
ludzkości żyjew stanie
chronicznegoniedożywienia. Jeśli chcąoni nadać pozór jedności
tymsprzecznymmyślom, ogra
niczają
tym samym swobodę
badaniaprzez
ideejawniefałszywe,
zarzucająswo-bodnę
myślenie naukowe
i technicznepod wpływem norm
niezwiązanychz ba
daniem,
a
zatemwyznaczajązewnętrznegranice duchowi
badawczemu,usiłując wierzyć
iwmawiającinnym, że
rodząsię onez niego. Krótko mówiąc,myślenienaukowe
itechnicznerozwijaswoją uniwersalność tylko
pod kontrolą', wtenspo
sób nauka podporządkowana partykularyzmowi,
chociaż
maw sobie jądro
uni wersalne, wolne
iścisłe,staje
się ideologią. (...)Technicy
wiedzysą więc
wytwarzaniprzez
klasępanującą
wrazz
rozdziera jącą
ichsprzecznością:
z jednejstrony, jako
płatni pracownicy ipodrzędnifunk
cjonariuszenadbudowy,
zależą bezpośrednio od przywódców
(organizmów „pry watnych
”lub
państwa) i mieszcząsię nieuchronniena
obszarzepartykułamości, jako
pewnagrupa
trzeciego sektora;z drugiej strony,
ponieważ ichspecjalnością pozostaje uniwersalność, ci specjaliściz
istoty kontestująpartykularyzmy, które
imwpojono
iktórychniemogą kontestować,
niekontestującsiebiesamych.Twier
dzą, że
niema„naukiburżuazyjnej
”,a
jednak ichnaukajest burżuazyjna ze
wzglę
du naswojegranice ioni o tym
wiedzą. Jest wszelakoprawdą,
żew
konkretnym momencie badańpracują
wstanie
wolności, co czynijeszczebardziej
gorzkim powrótdo ichrzeczywistej
sytuacji. (...)Odtegomomentu są
dwie
możliwości:A.
Technik wiedzy akceptujepanującą
ideologię albo się doniej
przystoso wuje
ize złą wiarą
oddaje uniwersalnośćwsłużbępartykularyzmu;stosuje
auto- cenzurę, stajesięapolityczny,
agnostycznyitp. Może
sięrównież zdarzyć,że
wła
dzazmusza
goprzez
naciski do rezygnacjiz
postawy kontestacyjnej: zrzeka się on swojejwładzy
kontestowania,coniemoże
siędokonać
bezwielkiego uszczerb
ku
dlajego funkcji
praktycznej. Wtakim razie
mówi sięz
satysfakcją,że
„to niejest intelektualista
”.B. Jeżelistwierdza partykularny
charakter
swojej ideologii i niejestw
stanie nią się zadowolić,jeżeli
uznaje,że
wautocenzurzeuwewnętrznił zasadę autory
tetu,
jeżeli, chcąc usunąć
swójniesmak
i swoje okaleczenie, jest zmuszony za
kwestionowaćideologię,
która go ukształtowała,jeżeli
niezgadza
się na byciepodrzędnym agentem hegemonii
iśrodkiem celów,
których nie znaalbo których niewolno mu
podważać,wówczasagent wiedzy praktycznej staje
siępotworem,to
znaczy intelektualistą, któryzajmuje się
tym, cogo
niedotyczy(na zewnątrz:
zasadami,
którerządzą jego życiem,
odwewnątrz: przeżywaniem
swojego miej
scaw społeczeństwie) i o którym
innimówią, że zajmuje
siętym,
cogo
niedotyczy.W
sumie
każdytechnik
wiedzyjest
potencjalnymintelektualistą,
ponieważjest
określonyprzezsprzeczność będącą
niczyminnym jakstałą walką w nim mię
dzy jego uniwersalistyczną techniką
a panującą ideologią. Ale jeżeli technik
staje^faktycznym
intelektualistą, niedziejesiętakw wyniku
prostej decyzji: zależyto od
jego osobistej historii,która mogła
pogłębićcharakteryzujące
go napięcie,a w
ostatniejinstancji
zespół czynników,dzięki
którymdochodzido transforma
cji, jestnaturyspołecznej.
(...)W obronie intelektualistów
33 Intelektualista
jestwięc człowiekiem,który uświadamia sobie opozycję, ist
niejącą
w nim samym iw
społeczeństwie,między
poszukiwaniem praktycznej prawdy(ze wszystkimi
normami,które
onozakłada)
i panującąideologią
(zjej systememtradycyjnych wartości).
Chociażtouświadomienie,
jeżelima byćrze
czywiste, musidokonać
sięw intelektualiście najpierw na poziomiejegoaktyw
ności
zawodowej
ijego funkcji,
tojednak
niejestono niczym innym jak odsło
nięciem fundamentalnych
sprzecznościspołeczeństwa,to
znaczykonfliktówkla
sowych, aw łonie samej klasy panującej organicznego
konfliktumiędzyprawdą, jakiej się onadomaga
dlasukcesu swoich
przedsięwzięć, amitami, wartościami
i tradycjami,które
podtrzymuje iktórymi chce
zarazić inneklasy,aby zapewnić sobie hegemonię.
Będąc
produktem rozdartych
społeczeństw,intelektualista świadczy o nich,
ponieważuwewnętrznił
ichrozdarcie. Jest
więcproduktemhistorycznym.
Wtym sensie żadnespołeczeństwo
nie może narzekaćna swoich intelektualistów,
nie oskarżającsamego
siebie,bo
matylkotakich, jakich
samo wytwarza.Funkcja intelektualisty
Zdefiniowaliśmy intelektualistę
w jego egzystencji.Pomówmy teraz o
jegofunkcji.
Czyw ogóle
pełnion
jakąśfunkcję?
Jest przecieżjasne, że nikt
nie dałmu mandatu na
jejsprawowanie.
Niezrobiła
tego klasapanująca,
bochce ona widzieć
wnimtylkotechnika wiedzy
idrobnego
funkcjonariuszanadbudowy.Kla
sy
upośledzone
takżeniemogą gopowołać, bo wywodzi
sięonze specjalisty
praw
dypraktycznej, a taki specjalista rodzi
sięz opcji
klasy panującej,to znaczy z
części wartości dodatkowej,jaką ta
ostatniaprzeznacza na jego wytworzenie.
Co
do klas
średnich-
do którychnależy - to
chociażcierpią one na
początkuz powodu
tychsamychsprzeczności,wsamychsobieurzeczywistniającrozdźwięk międzyburżuazjąiproletariatem, ichsprzeczności
niesąprzeżywanejako sprzecz
nośćmiędzymitem awiedzą, między
partykularyzmem iuniwersalizmem,toteż intelektualista
niemożeod nich uzyskać mandatu
pozwalającegoowe
sprzeczno
ściwyrazić.
Powiedzmy,
że charakteryzuje się on właśnie tym,że
nieotrzymał mandatu
odnikogo, ajego
status niezostał mu nadany
przez żadnąwładzę.
Intelektualista jako taki niepowstaje w wyniku
decyzji- jak
lekarze, profesorowie itd.,będący
agentamiwładzy - ale jest
monstrualnymproduktemmonstrualnychspołeczeństw.
Niktnie
domaga
sięjego
istnienia, niktgonieuznaje
(anipaństwo,
anielity
wła
dzy, anigrupy
nacisku, aniaparaty
klas wyzyskiwanych, ani masy);można być wrażliwym na
to, comówi, ale
niena jego
istnienie.Kiedy
człowiekotrzymuje
jakieśzalecenie dotyczące diety, mówi z
rodzajemdumy:
„Powiedziałmi to
mójlekarz
”,natomiast kiedy jakiś
argument intelektualisty znajdujeposłuch
izostajepodjęty przez tłumy, jego
wartość ukazuje sięsama
wsobie, bezzwiązku z oso
bą, która sformułowałago po
raz pierwszy.
Staje się argumentem anonimowym,wydaje
sięargumentemwszystkich. Intelektualista zostaje zniesiony
przezsposób, w jaki korzysta
sięz jego
wytworów.Nikt
zatem nie przyznajemu
najmniejszychnawet praw
i żadnegostatusu.
Albowiem
w rzeczy samej
jegoistnienie jest
czymśnie doprzyjęcia
i nieuznaje go nawet
samintelektualista,
który postrzega siebietylko jako niemożność bycia czystym
technikiem wiedzyw
naszychspołeczeństwach. Taka
definicja czyni z intelektualisty człowiekanajbardziej wyzutego,
pozbawionegowszelkich
przy
wilejów: niemoże
onnależeć
doelity, bo
wpunkcie wyjścia nie dysponuje żad-ną.
wiedzą,a zatem też
żadnąwładzą.
Nierości sobie pretensji
donauczania,cho
ciażczęsto wywodzi
sięspośród nauczycieli,
ponieważ napoczątku jest ignoran tem.
Jeżeli jestprofesoremlub
uczonym,wiepewnerzeczy,nawet
jeśli niepotra
fi ichwywieść
z
prawdziwychzasad, ale
jakointelektualista szuka. Brutalne
lub subtelneograniczenia uniwersalności przez
partykularyzmoraz prawdy przez mit, w którym zdaje
się onabyć zawieszona, czynią z niego
poszukiwacza. Najpierwbada
samegosiebie, aby
przekształcićwharmonijnącałość sprzecznybyt,
któryzostał mu narzucony. Ale
niemoże
tobyć
jegojedyny przedmiot, bomoże
on odkryćwłasny sekret
i rozwiązaćwłasną sprzeczność tylko
wtedy,gdy
badacałe społeczeństwo, którego jest wytworem,
jegoideologię,jego struktury,
jegoopcje,
jegopraxis, stosując ścisłe
metody,które służą mu jako
specjaliście odwiedzy
praktycznej: wolnośćbadania(ikontestacji), rygor postępowania
idowodów, po szukiwanie
prawdy (odsłanianie Bytu ijego
konfliktów), uniwersalnośćuzyska
nych
wyników.Jednak
teabstrakcyjne
cechynie wystarczajądo ustanowieniame tody
odpowiedniejdla
właściwego przedmiotu intelektualisty.Albowiem
specy ficzny
przedmiot jegobadania jest w istocie
podwójny,a
jego dwa aspektysą
względem siebieodwrotne
ikomplementarne: musion
uchwycić samegosiebie w
społeczeństwie,które go wytwarza,
to zaś możliwejesttylkowtedy, gdy stu
diuje globalne
społeczeństwo, które w
pewnymmomenciewytwarza intelektuali
stów. Stąd
ruchnieustannegoodwracania:
odsyłanieod siebiedo świataiodświata
dosiebie,
dzięki czemu nie sposóbpomylić
przedmiotu dociekań intelektualistyz
przedmiotemantropologii. Nie może on
bowiem rozważać całościspołecznej w
sposóbobiektywny, ponieważodnajduje ją
wsamym
sobie jakoswoją
zasadni
cząsprzeczność, ale
niemoże
równieżpoprzestaćnatylko
subiektywnym zakwe stionowaniu samego siebie,
ponieważnależydo
określonego społeczeństwa,któ re
gowytworzyło.Teuwagiprowadzą
nas do wniosku,że:1) Przedmiot jego dociekania
wymaga specjalnej
korektyabstrakcyjnej
meto
dy, o której
mówiliśmywyżej, trzeba bowiem, aby
wtym nieustannym
odwraca
niu
punktuwidzenia, jakiegowymaga
rozwiązanieprecyzyjnej sprzeczności, oba
momenty -
uwewnętrznionazewnętrzność, ponowne uzewnętrznienie
wewnętrz-ności - były ściśle ze sobą związane.
Ten związeksprzecznychterminów
jestni
czyminnym jak dialektyką.
Chodzio metodę, której intelektualista
niemożena
W obronie intelektualistów
35 uczać,
bokiedydostrzegaonswoją
nowąsytuacjęi chceznieść swoją
„trudnośćistnienia
”,
niezna
procedurydialektycznej: stopniowo narzuci mu ją jego przed
miot, ponieważ
jest toprzedmiot o
podwójnymobliczu, z których każde
odsyłado drugiego; ale
również ukresu swojego
badania intelektualista nie maścisłej wiedzy o narzucającej
sięmu
metodzie.2)
W każdymrazie
dwuznacznośćjego przedmiotuoddala
intelektualistęodabstrakcyjnej uniwersalności.
Wrzeczywistościbłąd „filozofów”polegałna
tym,że sądzili oni,
iżmogą
bezpośredniozastosować uniwersalną
(ianalityczną)me todę
dobadaniaspołeczeństwa, w którym żyli, gdy tymczasem właśnie
wnimżyli i ono ichhistoryczniewarunkowałow taki
sposób,że przesądy jego ideologii prze
nikały doich pozytywnego badania,
a nawet
dowoli
ichzwalczania. Powód
tego błędujest jasny:byli oni
intelektualistamiorganicznymi,
pracującymi dlatej
sa mej
klasy,która
ichwytworzyła, toteż ich uniwersalnośćbyłatylko
fałszywą uni
wersalnościąklasy
mieszczańskiejbiorącej sięzaklasę uniwersalną.
Dlategokiedy
szukali człowieka,odkrywalitylko
burżuja. Prawdziwe dociekanieintelektualne, jeżeli chce
wydobyćprawdę spod
zasłaniającychją mitów,
wymaga zapośredni-czenia dociekań przez szczególność
dociekającego. Musion
usytuować siebiew
uniwersum społecznym,abyuchwycićizniszczyć, w sobiei poza
sobą, grani ce
ideologiinarzucone wiedzy.
Dialektykauwewnętrznienia
iuzewnętrznienia może
działać na poziomiesytuacji, a myśl
intelektualisty musisię nieustannie
zwracaćwstronę
samejsiebie,
abyujmować
sięzawszejako szczególna
uniwer salność, to znaczy uniwersalność
sekretnieuszczegółowiona przez
przesądy kla
sowe wpajaneod dzieciństwa,chociażprzekonana, że jest od
nichwolna. Nie
wy
starczy(abyodwołać siętylko dojednego przykładu)
zwalczaćrasizm jako
ideolo
gię imperializmu za pomocąuniwersalnychargumentów wziętychz wiedzy
antro pologicznej:
te argumentymogą
przekonaćnapoziomieuniwersalności,ale
rasizmjest konkretną
postawążycia codziennego.
Wkonsekwencji można szczerze
głosićuniwersalny dyskurs antyrasistowski,
aw
głębokichpokładach siebie, związanychz
dzieciństwem, pozostawaćrasistą,tym samym
zaś zachowywać sięjak
rasista, nie widząctego, w
życiucodziennym. Intelektualista
niczego więc nie osiągnie, nawetjeśli
wykażeaberracyjny aspekt rasizmu, jeżeli
nie będzie stalepowracał
dosamego
siebie,aby
zniszczyćrasizm
wywodzącysię
z dzieciństwazapomocą rygorystycznej analizy
tego„niezrównanego
monstrum”,jakim jest
jego ja.Na tym
poziomie intelektualista, choćze
względuna swoją pracę jako
tech nika wiedzy, ze względu
naswoje zarobki
i swój poziomżycia, wciąż
pozostajewyselekcjonowanym
drobnomieszczaninem, i zatakiego się
uważa,musi
zwal
czać swojąklasę, która pod
wpływem klasy panującejz
koniecznościodtwarza
wnimburżuazyjnąideologię,
drobnomieszczańskiemyśli
iuczucia.Intelektuali
sta jest więc
technikiem
uniwersalności, którydostrzega, że w
jegowłasnej dzie
dzinieuniwersalnośćnie istnieje
w
gotowejpostaci, żenieustannie pozostaje czymś
dozrobienia. Jednym z
niebezpieczeństw, jakich intelektualistapowinienunikać,
jeżeli
chceposuwać
sięnaprzód w swoim przedsięwzięciu,jest pokusa pochop nego uznawania pewnych idei za
uniwersalne. Widziałemtakich,którzy,
pospiesz
niewznosząc
się napoziom
uniwersalności,potępiali
wczasie wojnyz Algierią algierskie zamachy
terrorystycznew
takisam
sposóbjak
francuskąrepresję. Jestto
idealnytyp
fałszywejburżuazyjnej uniwersalności. Należało zrozumieć, prze
ciwnie, że
powstaniewAlgierii,powstanie biedaków
bezarmii, osaczonychprzez policyjnyreżym,
niemogło
nie wybrać partyzanckich zasadzek i bomby. Toteżintelektualista,
wwalce z samym
sobą, musi widziećw
społeczeństwie walkępo
szczególnych grup, z
którychkażdamawłaściwesobie
interesy,oraz ich miejsce imożliwą
rolęw stawaniu
siętego,
couniwersalne.
Wprzeciwieństwie
do my ślenia
burżuazyjnegomusi zdawać sobie
sprawęz tego, że
człowiek nie istnieje.Ale tym samym, wiedząc, że
onsam
niejest jeszcze człowiekiem,powinien do
strzegać
- w sobie samym
ipozasobą -
człowiekajako
zadanie.Jak mówił
Pon- ge: człowiekjestprzyszłością człowieka. Przeciwkoburżuazyjnemuhumanizmo
wi świadomość intelektualisty
pokazujemu
zarazemjego szczególność iczłowieka jakoodległy cel codziennego
praktycznegodziałania. (...) To znaczy, że chce
onwytworzyć, na
ilejestto możliwe, w sobie samym oraz
winnych ludziach, praw
dziwą
jednośćosoby; chce,abykażdy
stałsiępanem celów, które
sąmu
dziśna
rzucane (stając
się tymsamym celami obcymi), chce zniesienia
alienacji i rze
czywistejwolności
myślenia,zniesieniana
zewnątrzzakazów społecznychzwią
zanych ze strukturą
klasową,a od
wewnątrz-
zahamowań iautocenzury. Tym,
coodrzuca,
jestmentalnośćklasowa. (...) Jeżeli cośkontestuje, to tylkoideologię (i jej
konsekwencjepraktyczne) w
tejmierze, w
jakiej ideologia,niezależnie
odtego, skąd pochodzi,
jestzakłamanymimętnym
substytutemświadomościklaso
wej.
Jego kontestacja
jest więc tylkonegatywnym momentem
praxis,której
niejest w
stanieprzedsięwziąćsam, któramożezostać skutecznie
podjętatylkoprzezogół
klasuciskanych iwykorzystywanych iktórejsensem pozytywnym - nawet
jeżeli widać gotylko
niewyraźnie-
jest nadejściew
odległejprzyszłości społe
czeństwa
ludzi
wolnych. (...)4)
Najbardziejbezpośrednim wrogiem intelektualisty jest ten, kogo
nazwę/ń/- szywym intelektualistą,a którego Nizan
nazywałpsem
stróżującym,który
służy klasiepanującej, broniącpartykularnej ideologii
zapomocąrzekomościsłych
ar
gumentów,toznaczytakich,któresą ukazywane jako
wytwórścisłychmetod.
Mająoni
tyle wspólnego z prawdziwymi intelektualistami, że, podobniejak tamci, są
pierwotnie technikami
wiedzypraktycznej.
Uproszczeniem byłobywyobrażaćso
bie, że
fałszywyintelektualistajest przede
wszystkimsprzedajny.
Powiedzmy, iżniektórzy podrzędni
funkcjonariuszenadbudowyczują, że
ichinteresy
są związa
nez interesami
klasypanującej -
cojest prawdą-
ichcą czuć
tylkoto, eliminu
jąc tym
samym przeciwieństwo,które jest
równieprawdziwe. Innymi
słowy, nie chcąbrać pod
uwagęalienacji ludzi,
którymi sąalbo którymi
mogliby być,lecz
jedyniewładzę
funkcjonariuszy(którymi
sątakże).
Przybierająwięc postawę in-W obronie intelektualistów 37
telektualisty
i takjak on
zaczynająpodważać ideologięklasy panującej,ale jest to
kontestacjazwodnicza
iprowadzonaw taki
sposób,aby
sięsamoistnie
wyczer
pać, pokazująctym samym,
żepanująca ideologia
opiera sięwszelkiejkontesta
cji.
Innymi
słowy, fałszywyintelektualista
niemówi nie, jak
prawdziwy;uprawia swoje
„nie, ale...” albo„wiem
dobrze, amimo to...”.
Teargumenty
mogązbijaćz tropu prawdziwego
intelektualistę, któryze
swejstrony
maaż
zbytwielką skłon
ność
-jakofunkcjonariusz-
doichwysuwania i
doprzeciwstawiania
ichpotwo
rowi,
którymjest, aby
gousunąć
narzecz
czystegotechnika. Jednak z koniecz
ności
musi je
odrzucać, ponieważ właśniejestjuż potworem, którego nie mogąone
przekonać.Oddala
więc argumenty„reformistyczne
”,a
postępując tak,staje
sięcoraz bardziej
radykalny. Wgruncie rzeczy radykalizm iprzedsięwzięcie in
telektualisty stanowią jedno, a „umiarkowane
”argumenty
reformistówtylko po
pychają intelektualistę
na tędrogę,
pokazującmu, że
trzeba kontestować same zasadyklasy
panującej-
albosłużyćjej, udając, że
się jąkontestuje.(...) Intelek
tualny radykalizm stale
sięzaostrza
podwpływemargumentów
ipostawyfałszy
wych intelektualistów:
w dialogu
międzyfałszywymi
iprawdziwymiargumenty reformistyczne
i ichrzeczywiste rezultaty
(status quo)nieuchronnie
prowadząprawdziwych intelektualistów
do stawania się rewolucjonistami,rozumieją
oni bowiem,że reformizm
jest dyskursempodwójnie użytecznym:
służyklasiepanu
jącej,
azarazem pozwala technikom
wiedzypraktycznej
zachować pozornydy
stans
wobecswoich
pracodawców,to
znaczywobec tej właśnie klasy.
Wszyscy ci,
którzy jużdzisiaj zajmują uniwersał
istycznypunktwidzenia, dzia łają
uspokajająco,utożsamiając
uniwersalnośćz
działaniem fałszywychintelek
tualistów.
Prawdziwy intelektualista - to
znaczyten, kto z
niepokojemodkrywa
wsobie potwora - niepokoi, twierdząc, że
ludzkauniwersalność
pozostajedozro
bienia.
(...) To przez wzgląd na postawę fałszywych intelektualistów uważa
się-jak mówiłem
wpoprzednim
wykładzie-
że intelektualiści sąmoralistamiiide alistami,
którzymoralnie
potępiająwojnę iw świecie pełnym
przemocymarzą o
nastaniuidealnego
pokoju-
który nie jestjednak nowym ludzkim
porządkiem, ustanowionymprzez
zakończenie wszelkichwojendzięki
zwycięstwuciemiężo nych, lecz
raczej ideąpokoju
zstępującąz
nieba. Prawdziwy intelektualista,bę
dąc
radykałem,
niejestjednak animoralistą,
ani idealistą. Wie,że
trwały pokójw
Wietnamiebędzie kosztował
wielełez
ikrwi,wie, że zacznie się
onod wyco
fania oddziałów
amerykańskich
iod ustania
bombardowań,a więc od
klęskiSta
nów Zjednoczonych.
Innymi
słowy,natura
jego sprzecznościzmusza intelektu
alistę do
angażowaniasię we wszystkie
konflikty naszych czasów,ponieważ wszystkie one -
konfliktyklasowe,
narodowelub rasowe -
sąszczególnymi
efek
tamiucisku klas upośledzonychprzez klasę panującą
iprzy okazji każdego
znichodkrywa on,
że sam jestuciskany,
istaje
po stronieuciskanych.
Powtórzmy jednak,
że postawaintelektualistyniejestpostawą naukowca. Po omackustosuje on
rygorystycznąmetodędo
nieznanychprzedmiotów,
które de-mistyfikuje, demistyfikując
jednocześniesamego siebie;
prowadzipraktycznąak
cję
odsłanianiaprawdy,
zwalczającideologie
iobnażając
przemoc, którąonema skują lub uzasadniają;
pracuje zmyślą o
tym,aby pewnego
dniastało się
możli we społeczeństwo uniwersalne, w
którym ludzie będąnaprawdę
wolni, równi izbratani, pewny, że
tegodnia, ale
niewcześniej, intelektualista
zniknie,a
ludzie będąmogli
zdobyć prawdziwąwiedzę iwolność, których
on siędomaga.Na ra
zie
szukainieustannie
sięmyli,
zanićprzewodnią mając
tylko swój dialektycznyrygor
i swój radykalizm.Intelektualista i masy
Intelektualista jest samotny,
ponieważniktniewyposażył
gow
mandat.Wsze
lako- i
natym
polegajedna z jego
sprzeczności-
nie może sięwyzwolić sam, lecz tylko wraz z innymi. Każdy
bowiem człowiek maswoje
własne cele, któresą mu nieustannie
kradzioneprzez
system,a
ponieważ alienacjarozciąga sięrów nież
naklasę panującą, nawet
jej członkowiepracujądlanieludzkich celów,któ
re
nie są ichwłasnymi
celami,to
znaczyprzede wszystkim
dlazysku.Dlatego intelektualista, rozumiejąc,
że jego własna sprzeczność jest szczególnym wyra
zem obiektywnych sprzeczności, solidaryzuje sięz
każdym człowiekiem, którywalczy
zasiebie
iza innychprzeciwkotym sprzecznościom.
Niemożna
sobie
jednakwyobrażać,że intelektualista wykona swoje zadanie, po prostu studiując ideologię,
którąmu
wpojono(na przykład
poddającją
zwy kłym metodom krytycznym).
W rzeczywistościjest
tojego ideologia,
przejawia sięona
jednocześniejako jego sposób życia (w tej mierze,w
jakiejjest on
rze czywiście członkiem klas
średnich) ijako jegoWeltanshauung,
toznaczy
jakopara filtrujących szkieł,które założył sobie
nanos
iprzez które
widziświat. Sprzecz
ność, która go rozdziera,
jest
najpierwprzeżywana jako cierpienie.
Aby na nią spojrzeć,musiałby
sięwstosunku
doniej zdystansować, ale
tegonie potrafizro
bić bezpomocy. W istocieten
historyczny aktor, całkowicie uwarunkowany przez okoliczności,
jestdokładnymprzeciwieństwem
świadomościpatrzącej z
wysoka.Gdyby chciał przenieśćsię
w przyszłość,
abysiebie poznać (tak
jakmożemy
po
znać społeczeństwa przeszłości), totalniechybiłby
celu, bo nie zna przyszłości, ajeżeli jakąś
jejczęść odgaduje,
robito na
podstawietkwiących w
nimprzesą
dów, a
więcna gruncie sprzeczności,
odktórej
chciał sięoderwać.
Gdybychciałumieścić
sięw sposóbidealny poza
społeczeństwem,aby
osądzićideologię klasy panującej,
wnajlepszym razie zabrałby ze sobą
własnąsprzeczność,a w
najgor szym razie
utożsamiłbysię z
wielkąburżuazją, która (wsensie
ekonomicznym)góruje
nadklasami
średnimi i pochyla sięnad nimi,tym samym
zaśzaakcepto
wałbybez
sprzeciwu
jejideologię.
Abyzrozumieć społeczeństwo,
wktórymżyje, intelektualistamazatem
tylkojednąmożliwość: musi
zająćpunktwidzenia naj
bardziejpokrzywdzonych.
W obronie intelektualistów 39
Nie
reprezentująoni uniwersalności,bo
ta nieistnieje nigdzie, ale ogromną
większość. Sąpartykułamiz
powoduucisku
iwyzysku, które czynią z
nichwy
twory
ichwłasnych
wytworów,kradnąc
im ichcele (dokładnie
taksamo jak tech
nikom wiedzy
praktycznej)
iprzekształcając
ichw
szczególneśrodki
produkcji;ich walkaprzeciwko tej
absurdalnej
partykularyzacjiprowadzi ichrównież
douj
mowania
tego,
co uniwersalne,ale
niedo uniwersalności burżuazji- kiedy
uwa
żasięonazaklasę
uniwersalną- lecz
dokonkretnej uniwersalnościpochodzenia negatywnego,zrodzonej z
likwidacji partykularyzmów i możliwej dziękispołe
czeństwu bezklasowemu. Jedyny realny
sposóbzdystansowania
sięwobec ideologii zadekretowanej z
góry- to stanąć po stronie tych,
którychsama egzystencja tej ideologii
przeczy.Proletariat
robotniczy iwiejski przez sam fakt swojego
istnie
niaodsłania
prawdę, że nasze społeczeństwa sąpartykularne iklasowe; istnienie dwóch miliardów
ludzi niedożywionychw
populacjiliczącej trzy
miliardy toko
lejna
fundamentalnaprawda o naszych aktualnych
społeczeństwach-
właśnieto,a
nie głupstwowymyślone przez
fałszywych intelektualistów(społeczeństwodo
brobytu).
Klasy wyzyskiwane - chociaż stopień
ich uświadomieniajestzmienny
ichociażmogą być głęboko
przeniknięteideologią burżuazyjną- charakteryzują
sięobiektywnąinteligencją.
Tainteligencja niejest żadnymdarem, lecz rodzi
sięz
ichpunktu widzenia
na społeczeństwo,jedynego radykalnego, niezależnie oduprawianej przez
niepolityki (która może być politykąrezygnacji,godności
lub reformizmu, ponieważ obiektywna inteligencjajest
zmąconaprzez wpływ
warto
ściwpajanychprzez klasę panującą).
Tenobiektywnypunkt
widzeniarodzi myśl
ludową, któraujmuje
społeczeństwo,wychodząc
odtego,
copodstawowe, to zna
czy od
najniższego poziomu,
którynajłatwiej ulega
radykalizacji, od poziomu,z
któregowidać klasy panujące
iklasy wchodzącez
nimiw
sojusz,w swego ro
dzaju
przekroju podłużnym,od dołu
dogóry,
nie jakoelity
kulturalne,ale
jakogrupy
olbrzymichposągów,
którychcokółcałym
swoim ciężaremprzygniata kla
sy,dzięki
którymodtwarza
się życie... Jest tomyśl radykalna
iprosta,
i gdyby intelektualistamógł ją
przejąć na własnekonto,
ujrzałby sięna
swoimprawdzi
wym miejscu, zobaczyłby
się oddołu do
góry,odkrywając, że
jestkimś,kto od
wraca
sięod swojej
klasy,a
jednak jestprzez
nią podwójnieuwarunkowany
(ponieważz
niej sięwywodzi
istanowi ona jego psychospołeczny
background i ponieważznowu
sięw nią wpisujejako technik wiedzy)
ikto
całym swoimcię
żarem przygniata
klasy
ludowe,ponieważ
jego pobory ihonoraria
sąściągane
z wartości dodatkowej, którą one
wytwarzają.Poznałby jasno dwuznaczność swojej
pozycji igdybydo tychpodstawowychprawd odniósł
rygorystycznemetody
dia- lektyki, przezklasy
ludowe poznałbyprawdę o
społeczeństwie burżuazyjnym, i porzucającpozostającew nim
resztkireformistycznych złudzeń, stałby sięrady
kalnym
rewolucjonistą, rozumiejąc,że
masyniemogą zrobić
nic innego niż zbu
rzyć idole, które
je przytłaczają. Odtejchwili jego
nowymzadaniembyłaby
wal
ka z nieustannym
odradzaniem sięw ludzieparaliżujących
goideologii.
Ale na tym
poziomie pojawiają się nowesprzeczności. (...) Jeżeli
uznajemy,że
intelektualista, nie będąc organicznym wytworem klasupośledzonych,
chcew
każdymrazie dołączyć do nich, aby
przyswoićsobie
ichobiektywnąinteligen
cję i
aby
swoimścisłym metodom
daćzasady
sformułowaneprzez myśl ludową, to musimyteż
przyznać,że
natychmiast isłusznie
spotyka sięon z
nieufnościątych,
do którychchce
sięprzyłączyć. Wrzeczywistości nieuniknione
jest to, że robotnicy widząw
nim członka klasśrednich, to
znaczyklas,
którez
definicji współpracująz burżuazją. Intelektualista
jestwięc
oddzielony barierą odludzi, których punkt
widzeniachcezająć,
bojest to
punktwidzeniauniwersalizacji. Jestto
zarzut, któryczęsto mu
się stawia, argument władzy, klaspanujących
iklas średnich,
wysuwanyprzez fałszywych intelektualistów, którzy
sąna
ichżołdzie:jak
wy, drobnomieszczanieod
dzieciństwa wychowaniw
kulturzeburżuazyjnej
i należący doklas średnich,
macieczelność sądzić, że reprezentujecie
obiektyw nego
ducha klaspracujących, zktórymi
nie maciekontaktu
i które wcalewasnie chcą?Istotnie, wydaje
się, żemamytu
do czynieniaz błędnym kołem:
abywal czyć z
partykularyzmempanującej
ideologii, należałobyzająć punkt
widzeniatych,
którychsamo istnienie przeczy
tej ideologii.Ale
aby zająć tenpunkt
widzenia, należałobynigdyniebyć
drobnomieszczaninem, ponieważnaszewychowanieza raziło
naswpunkcie
wyjściaiaż
doszpikukości. A
ponieważto właśnie sprzecz ność
międzypartykularną ideologią a
uniwersałizującąwiedzą czyni z
drobno-mieszczanina intelektualistę, należałoby
niebyćintelektualistą.
Intelektualiścisą
doskonale świadomi tej nowej
sprzeczności; częstorozbija ją
sięo
nią i nie idą dalej.Albo dlatego, że stają
się zbytpokorni
wobec klas wyzyskiwanych(stąd
stałapokusa,aby nazywać
sięlub
stawaćsię
proletariusza
mi), albo stająsiępodejrzliwiwobec siebie nawzajem
(każdyz
nich podejrzewa,że
idee drugiego sąskrycie uwarunkowaneprzez ideologię
burżuazyjną, ponie
ważsam
jestdrobnomieszczaninemwodzonym na
pokuszeniei w innych intelek
tualistach
widzi
odblasksiebie samego), albo,
zrozpaczeniz
powodunieufności,jakiej
są przedmiotem,robią
krokdo tyłu
i, niemogąc
stać sięna powrót zwykły
mi technikamiwiedzy,
stają fałszywymi intelektualistami.
Wstąpienie dopartii
masowej -
cojest kolejną pokusą -
nierozwiązuje pro
blemu. Nieufność
pozostaje; bezprzerwy odradzają
siędyskusjedotyczące zna
czenia intelektualistów
i teoretyków
wPartii. (...) Jeżeli więcdrobnomieszczań- scy
intelektualiściczują sięzmuszeni
podwpływemswoichwewnętrznychsprzecz ności działać na rzecz
klaspracujących, muszą
im służyćna
własne ryzyko.Będą
mogli być ich teoretykami,ale
nigdy ich organicznymiintelektualistami,
tak żewłaściwa
im sprzeczność, choć oświetlona i zrozumiana, utrzyma siędo końca:
jest
to
dowód,że, jak
mówiliśmy, niemogą oni
uzyskaćmandatu od nikogo.
Z języka francuskiego przełożyła Małgorzata Kowalska