• Nie Znaleziono Wyników

Nowy Prąd. 1912, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowy Prąd. 1912, nr 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 2. Lwów, dnia 5. października 1912 r.

\ t :

msm

T ¥ i @ i i S I K « r

r s > s

U T / ® ł

1

Y, E kO H O M IG M Y , S R s Ł E < S H y

IAUK

9

W Y i U t e r a c k i .

Adres Redakcji i Administracji Lwów, ulica św. Teresy (obok fundacji Domsa) III piętro.

„JVfies?e^ęśIiwi“ konserwatyści.

Sądząc z pism zachowawczych, konserwaty stów naszych spotkało nieszczęście: żywioły d e m o ­ kratyczne naszego społeczeństwa bez ż a dnego p o ­ w o d u p oprostu z nienawiści atakują ich ciągle, zarzując im egoizm klasowy, upór, zacofanie; tym­

czasem są oni o g ro m n ie ustępliwi niczego dla sie*

bie nie pragną«M*iiyślą tylko o kraju, o narodzie, 0 przyszłości.

Skąd więc ta niesprawiedliwość ? Wszystkiemu winni są prezes i wiceprezes Koła Polskiego dr.

Leo i poseł Stapiński-: oni to nie umieją ocenić szlachetności i patrjotyzmu konserwatystów, oni to w ustępliwości w o b e c Rusinów idą zbyt daleko, zapominając o Polsce, oni wywołują niezadowolenie w całym kraju. <•». 1

Rozpatrzmy te skargi i biadania konserw aty­

stów naszych, którzy, p o niedawnych jeszcze kw a­

sach pomiędzy podolakami a stańczykami żyją o b e ­ cnie ze so b ą w przykładnej zgodzie.

Prawica narodow a z klubem środka sprzeciwia się jednom andatow ym okręgom, których dom agają się demokraci, ludowcy i Rusini.

O rg a n klubu środka „Gazeta N a ro d o w a 1* za­

mieściła kilka artykułów o katastrze narodow ym 1 o jednom andatow ych okręgach wyborczych.

Pan Aleksander Krzeczunowicz wystąpił z a p o ­ teozą wielomandatowych okręgów wyborczych, i wy­

powiedział się nietylko za dwu i trzy, lecz nawet i za czteromandatowymi okręgami wyborczymi.

Zdaniem jego, przedstawicielstwo interesów zyskuje coraz więctj zw olenników w Europie, prze­

ciwstawiając się pow szechnem u i rów nem u prawu głosowania, i dlatego właśnie w ielom andatow ość okręgów ; dająca m ożność mniejszości k onserw aty­

wnej przeforsowania swoich przedstawicieli w kurji IV., ma wyższość nad jednom andatow ym i okręgami wyborczymi. Pan Krzeczunowicz pow ołuje się na przykład Belgji, w której istnieje już system p r o - . porcjonalny, i na Francję gdzie g o . rr;;ją dopiero wprowadzić.

Argumentacja ta obliczona jest na bezgranicz­

ną naiwność czytelników i ujawnia zdumiewającą

słabość. -

Nie w c h o d zą tu w rozbiór zasadniczy z a g a d ­ nienia, czy przedstawicielstwo interesów jest istotnie najlepszą formą przedstawicielstwa, zaznaczam tylko, że przedstawia o n o pow ażne tiudności praktyczne, gdyż nie daje żadnych wskazań dotyczących iloś­

ciow ego ustosunkowania przedstawicielstw różnych grup zawodowych. Zresztą, przyjmując nawet w za­

sadzie przedstawicielstwo interesów za n ajo d p o w ie­

dniejsze, można zarazem dom agać się, aby te grupy społepźne, które stanowią większość w narodzie i w nim tworzyły ją także, co w konsekwencji p ro ­ wadziłoby do tych samych prawie wyników co czteroprzymiotnikowe pra w o głosowania.

Stańmy jednąk na chwilę na stanowisku za chowawczym dom agającym się, aby żywioły z a m o ­ żne i w ogóle cenzusow e miały liczniejsze znacznie przedstawicielstwo niż to w ypadałoby z ich licze­

bności.

O tóż w ychodząc z tego założenia, pan Krze­

czunowicz miałby w ów czas tylko rację, g dyby w sej­

mie naszym nie było wcale kurji. W rzeczywistości jednak wiryłiści, kurja wielkiej własności, izby han ­ dlowe i przem ysłow e i obecna kurja miejska s p e ł­

niają już tę rolę, i dają przedstawicielstwo owym różnorodnym mniejszościom uprzywilejowanym.

Pana Krzeczunowicza jednak wszystko to je­

szcze nie zadawala. Pragnie 011 prócz tego w kurji IV. przywilejów dla swojej klasy. Jest to pew nego rodzaju lichwiarstwo polityczne obrzydliwe i niena­

sycone, lichwiarstwo dom agające się, aby prawo zapewniało w y górow ane zyski klasie społecznej, za dość skrom ne usługi jakie oddaje ona ogółowi.

Pan Krzeczunowicz pow ołuje się na Belgję , zapominając O tym, że właśnie w tym kraju p r o p o r ­ cjonalność spaczona prz ez pluralność była już p o ­ w o d e m pow ażnych wstrząśnień socjalno politycz­

nych, i stać się może w przyszłości bliskiej, źródłem bard zo groźnych w y b u c h ó w rewolucyjnych. Zresztą Belgja jest małym krajem, w którym nawet wielo­

m andatow e okręgi w yborcze są mniejsze od n a ­ szych jednom andatow ych. Zapom inać też nie należy, że kraj ten ma wspaniałe środki komunikacyjne, jakich niema żaden inny.

Co zaś do Francji to tam proporcjonalność łączyć się będzie (po reformie wyborczej) z cztero-

(2)

przymiotnikowym prawem głosowania, nie przeciw ­ działając mu, lecz przeciwnie dopełniając je.

Zasada przedstawicielstwa proporcjonalnego jest słuszna, jeżeli prz ep ro w a d zo n a jest konsekw en­

tnie, to jest jeżeli uwidocznia rzeczywisty układ sił społecznych. Wówczas jednak w ystępow ać musi w czystej formie bez kurji i pluralności.

O p ró c z p. Krzeczunowicza, zabrał głos w spra­

wie reformy wyborczej w „Gazecie Narodowej"

inny niepodpisany członek klubu środka (prof.

Starzyński), występując zasadniczo przeciwko kata­

strowi n aro d o w em u w Galicji, Cała argumentacja zawarta we w spom nianym artykule sp ro w a d za się właściwie do dwu punktów p o d staw ow yc h: 1) że kataster n arodow y oddzielając ściśle grupy n a r o d o ­ w ościow e p o w o d u je rozdział między nimi, który p row adzić może do podziału instytucji krajowych na polskie i ruskie; 2) że, poniew aż obecnie jesz­

cze pew na część ludności ruskiej nie jest n a r o d o ­ w ościow o zdeklarowana i m oże przy pew nych o k o ­ licznościach głosow ać na Polaków, więc kataster naro d o w y byłby dla nas szkodliwy, gdyż włączałby ją zgóry do kadrów ruskich, uniemożliwiając osią­

gnięcie zapom ocą jej głosów m andatów polskich.

Poza tym, autor w spom nianych artykułów przyznaje, że kataster narodow y zmniejszyłby zna­

cznie tarcia przy wyborach, usuwając wiele p o w o ­ d ó w do nieporozum ień. Zarazem jednak twierdzi, że nie usunąłby antagonizmu polsko-ruskiego, jak nie usunął na M orawach antagonizmu czesko-niemie­

ckiego.

Całe pow yższe rozum ow anie jest bardzo po w ierzchow ne i oparte na złudzeniach.

Rusini dążą dziś już do uzyskania jaknajwię- kszej samodzielności w rozmaitych instytucjach.

W program ach swoich idą nawet dalej, domagając się podziału Galicji na polską i ruską.

W obec tego dziwnie wygląda argument a u ­ tora om aw ianego tu artykułu, że zaprow adzenie katastru n a ro d o w e g o prow adzić będzie do podziału instytucji krajowych.

Przedewszystkim podział taki nie jest wcale dla P olaków straszny. T ru dnoby też było wykazać, co za klęskę m ógłby nam zadać np. podział Rady szkolnej krajowej na polską i ruską ? Następnie ist­

nienie, albo nieistnienie katastru n a ro d o w e g o nie jest w stanie usunąć dążeń Rusinów do coraz w ię ­ kszej samodzielności.

Drugi argument przeciwko katastrowi n a r o d o ­ w em u nie jest bynajmniej silniejszy od pierw szego.

Przedewszystkim zauważyć należy, że jest on d o g o d n y dla stron obu, gdyż pozw ala rozmaitym mniejszościom narodow ościow ym zlewać się w wię ksze całości, tworzące okręgi wyborcze. Co zaś do żywiołów n a ro dow ościow o niezdecydowanych wśród Rusinów, które w wielomandatowych okręgach m o ­ głyby głosow ać na Polaków, to zapominać nie należy, że i wśród włościańskiej ludności polskiej w Galicji wschodniej są g ru p y n a ro d o w o śc io w o wątpliwe.

Zresztą, postępująca z ruskiej i polskiej strony praca kulturalno-narodowościowa i polityczna zmniej­

sza szybko liczebność ow ych żywiołów* n a r o d o w o ­ ściowo niezdeklarowanych. Opieranie w pły w ó w pol­

skich na podstawach tak chwiejnych nie pow inno w chodzić w zakres poważnej polityki.

Wielomandatowe okręgi w yborcze dla polskich interesów n arodow ych nie mają ż a d n eg o znaczenia, przeciwnie są nawet szkodliwe, g dyż zaostrzają walkę narodow ościow ą w Galicji W schodniej, która nic dodatniego dać nam nie może. Niezawodnie jednak są one korzystne dla konserwatystów, uła­

twiając im zdobycie mandatów w kurji IV, z krzy­

wdą żywiołów demokratycznych,

Autor om aw ianego tu artykułu rozpatruje zja­

wiska polityczne z jakiegoś b ez w z g lę d n e g o s t a n o ­ wiska. Ponieważ, zdaniem jego kataster n arodow y nie usuwa zupełnie antagonizmu polsko-ruskiego, więc nie ma znaczenia. O p e row anie w polityce p o ­ jęciami bezwzględnymi prowadzi i prow adzić musi z konieczności na manowce, g dyż właśnie w tej dziedzinie zjawisk więcej niż w każdej innej wszy­

stko jest względne.

Już sam ten fakt, że walka w yborcza przy katastrze narodow ym byłaby spokojniejsza niż o b e ­ cnie, że zmniejszałaby tarcia pom iędzy Polakami a Rusinami, co przyznaje a u ‘or artykułu, ma o g r o ­ mne znaczenie, którego lekceważyć nie można.

Autor twierdzi, że na Morawach w prow adzę nie katastru n a ro d o w e g o nie usunęło antagonizmu czesko-niemiekiego. O tóż twierdzenie to jest nie tylko gołosłowne, ale sprzeczne z faktami. Do w p r o ­ wadzenia tam katastru n aro d o w eg o , walka n a r o d o ­ w ościowa była o wiele ostrzejsza niż obecnie i ujawniała się w formach brutalnych. O be cn ie zaś p rzebieg jej jest łagodniejszy, a teren sporu węższy.

Że tak jak istotnie dość jest przejrzeć dzienniki z pierw szych lat wieku XX.

Tak więc wszystkie argumenty przytoezone przez „Gazetę N a rodow ą" na korzyść wielomandai towych okręgów w zborczych i przeciwko katastrow- n a ro d o w e m u — nie wytrzymują żadnej krytyki.

Konserwatyści opierają się przy w ielom anda­

towych okręgach wyborczych, licząc na to, że u m o ­ żliwiają ich zdobycie większej ilości p o słó w niżby dać im mogły okręgi jednom andatow e. Nie chcą się jednak przyznać, że kierują się tylko interesami klasowymi, i dlatego wysuwają argumenty niby na­

rodow e. Jest im obecnie bardzo dobrze, za d o b rz i dlatego nie chcą zmian.

Cokolwiekby można powiedzieć o przywilejach szlachty polskiej za czasów Rzeczypospolitej i o ucisku włościan, faktem jest jednak, że w ówczas przywileje jej miały stosunkow o przynajmniej p o ­ zory uzasadnienia, gdyż brała ona na siebie o b ro n ę kraju przed w rogam i zewnętrznymi, tworząc siłę zbrojną państwa. Natomiast o g ro m n e przywileje wielkiej własności ziemskiej w Galicji w d o b ie o b e ­ cnej nie mają ż a dnego uzasadnienia. Obszarnicy ga­

licyjscy nie p o n o sz ą żadnych specjalnych ofiar na rzecz kraju, korzystają natomiast z wielu przywile­

jów w reprezentacji krajowej, w administracji i w sprawach gospodarczych. Przywileje te odbijają się ujemnie na najżywotniejszych interesach najsłerszych warstw narodu, i nie m ogą być dłużej cierpiane.

Jaki jest cel sejmowej reformy wyborczej?

Zadaniem jej jest zapewnienie należytego w p ły ­ wu szerszym kołom społeczeństw a na p ra w o d a w ­ stwo i administrację kraju, przez zwiększenie liczby posłów miejskich i wiejskich, oraz pr^ez d o p u s z ­ czenie przedstawicieli ludności robotniczej.

Nie chodzi tu o to tylko, aby w sejmie zna­

leźli się ci, których dotychczas nie było, lecz o to przedewszystkim, aby wszystkie g rupy społeczne miały odpow iedni wpływ do roli jaką odgrywają w społeczeństwie.

Konserwatyści g o d z ą się na nieznaczne zwię­

kszenie liczby posłów miejskich, na minjaturową kurję p o w sze ch n ą z miast, na małe zwiększenie liczby posłów włościańskich, zarazem jednak pragną wzmocnić swoje stanowisko przez t. z. petryfikację, żądając jej właściwie dla kurji wielkiej własności ziemskiej. Politykę swoją motywują powoływaniem się na fakt, że sejm jedną tylko p osiada izbę, w przeciwstawieniu do parlamentu, i że dlatego należy w nim żywiołom zachowawczym zapew nić m ożność niedopuszczania do uchwał zbyt radykalnych.

(3)

Nie m ogą tu w chodzić w szczegółową kry­

tykę systemu dw uizbow ego, który nigdy i nigdzie nie m ógł pow strzym ać rewolucji, tam gdzie był dla niej grunt przygotow any, utrudniał zaś tylko ewolucję.

Z w rócę tylko uw agę na to, że g d yby nawet uznać za stosow ne żądanie konserwatystów, aby żywioły zachow aw cze w sejmie miały m ożność przeciwdziałania uchwałom zbyt radykalnym, to i w ówczas jeszcze petryfikacja powinnaby wyglądać zupełnie inaczej, niż to nasi konserwatyści pragną.

Istotnie izby wyższe nie składają się obecnie nigdy z samych tylko wielkich właścicieli ziemskich lecz także z wirylistów i innych grup.

Jeżeli więc petryfikacja w sejmie byłaby w z g lę ­ dnie uzasadnioną, to tylko w tej formie, aby korzy­

stali z niej nie sami tylko wielcy właściciele z iem ­ scy, lecz łącznie z nimi wiryliści i przedstawiciele izb handlow o przemysłowych. Innymi słowy, dla praw om ocności ważniejszych uchwał należałoby żą­

dać obecności w sejmie ilości posłów większej nieco od liczby ogólnej posłów bez wirytilistów, przedstawicieli kurji wielkiej własności i izb handlo- w o-przemysłowych.

Wynikałoby z tego, że nie sami tylko o b s z a r­

nicy, lecz tylko wiryliści, przedstawiciele wielkiej własności i izb handlowo-przemysłowych — w połą­

czeniu mogliby niedopuszczać do uchw ał zbyt „ra dykalnych“.

Właściwie i tak zorganizow ana petryfikacja nie byłaby słuszna : raz dla tego, że nie ma p o w o d u nadaw ać mniejszości prawa majoryzowania w ię ­ kszości i pow tóry z tego względu że nie ma ża­

dnej obawy, aby sejm nasz był zbyt radykalny.

Wszak nawet z w y b o ró w do rady państwa, o par­

tych na czteroprzymiotnikowym prawie wyborczym, wyszło bardzo dużo konserwatystów.

Ż adne jednak argumenty nie są wstanie sk ło ­ nić konserwatystów do ustępstw, są oni głusi i ślepi, i tylko p o d naporem zdołu, albo zgóry — sk a ­ pitulują.

U czą oni na to, że w chwili obecnej żadna siła fizyczna nie zmusi ich do ustępstw. Z apew ne w jesieni i zimie 1912 nic im nie zagraża b ez p o średnio. Z faktu tego jednak nie wynika, aby upór ich m ógł długo tam ow ać postępow y rozwój s p o ­ łeczeństwa. Konserwatyści przeceniają swoje siły i nie liczą się z tą okolicznością, że Austrja się de mokratyzuje, i że konieczności państwowe są prze­

ciwko nim. Kraj bez sejmu nie może się rozwijać.

Sejm zaś nie będzie funkcjonować należycie przy obstrukcji ruskiej, której nie złamie praw o U rbań­

skiego.

N a p ró żn o „Oazeta N arodow a" i „Słowo P o l­

skie", nawoływać będą do złamania obstrukcji r u ­ skiej środkami mechanicznymi. Zgóry przewidzieć można, że ani rząd centralny, ani żaden namiestnik ani marszałek nie p odejm ą się złamania jej środkami mechanicznymi.

Austrja potrzebuje Rusinów zarów no w poli­

tyce wewnętrznej, jak i w zewnętrznej, p om im o za­

pewnień ekscelencji Abrahamowicza w kuluarach sejmowych.

Społeczeństwo polskie straci w końcu cierpli­

wość. W Kole Polskiem demokraci i ludowcy sami tworzą większość Jeżeli rawet obecny blok się rozpadnie, to trudno będzie utworzyć nowy przeciwko ludow com i dem okratom polskim. W re­

szcie poza sejmem i Kołem jest społnczcństw o, Kon­

serwatyści lekceważą sobie sfery pozaparlamentarne, ponieważ w latach ostatnich panow ał pokój w kra­

ju, ponieważ, ani socjaliści, ani ludowcy nie p ro w a ­ dzili walki brutalnej. Zdaje się więc konserw a­

tystom, że m ogą bezkarnie nadal wyzyskiwać swoje uprzywilejowane stanowisko. O tóż pogląd taki jest płytki i błędny. Żywioły demokratyczne naszego społeczeństwa łudziły się, że bez ostrej walki z d o ­ będ ą minimalne reformy. Skoro jednak okaże się, że walka jest koniecznością — nie cofną się przed nią. Umiarkowane i m ądre rządy dr. Bobrzyńskie- go przyczyniły się nie mało do uspokojenia kraju.

Konserwatyści jednek chcą znow u aby w ybuchnęły w kraju zaburzenia, aby masy ludow e w miastach i na wsi stały się terenem gwałtownej agitacji.

Ostatecznie konserwatyści będą musieli ustą­

pić ze wstydem i upokorzeniem. Tak jak kardynał Puzyna na rozkaz zgóry głosował w izbie p anów za czteroprzymiotnikowym prawem wyborczym, tak też i nasi podolacy i stańczycy głosow ać będą m u ­ sieli już niedługo za demokratyczną reformą do sej­

mu, nie tak daleko idącą w praw dzie jak tamta, zawsze jednak znacznie demokratyczniejszą od tej, na jaką dziś się zgadznją O becnie konserwatyści mieli s p o s o b n o ś ć do poddania się w ym aganiom czasu z pięknym giestem, który wzbudziłby dla nich uznanie; niedługo zaś przyjdzie czas, k i e d y ż k w a ­ śną minąć p o d d a ć się bąd ą musieli konieczności i ustąpić, m a ją c 'z w r ó c o n e na siebie szydercze i p o ­ gardliwe spojrzenia całego społeczeństwa. Wówczas nic nie po m o że liberum veto krzykaczy i awanturni­

ków z klubu środka.

O dpow iedzialność za to wszystko spada na stańczyków, kórzy w zaślepieniu kastowym poddali się kierownictwu ciemnych podolaków .

ferm en ty na półwyspie J3ałkań- skim a interesy jftustrji.

O be cn a sytuacja na półwysp e Bałkańskim zdaje się zapow iadać zbliżającą się wojnę. Reformy ob ie­

cywane przez Turcję w Macedonji i Albanji okazały się fikcją, natomiast władze tureckie cywilne i w o j­

skowe dopuszczają się w tych krajach niesłychanych nadużyć i okrucieństw w o b e c ludności. W M ace­

donji jest co najmniej 800.000 Bułgarów marzących od daw na o połączeniu się ze swoją wolną ojczy­

zną, są też w znacznej liczbieti Serbowie, jest tro ­ chę i Greków. Turcja przez nadanie Macedonji au- tonomji szerokiej i sumiennie przestrzeganej mogłaby

— uniknąć burzy. Na to jednak zd o b y ć się nie może, g dyż skrajny nacjonalizm m łodoturków staje temu na przeszkodzie. To samo dotyczy i Albanji, w której w latach ostatnich zauważyć się daje silny prąd narodowy, znajdujący swój wyraz w dążeniach autonomicznych.

Dobrow olnie Turcja nie przedsiębierze tych rozległych reform w Macedonji i Albanji, m oże być do nich tylko zmuszona, jużto przez zg o d n ą akcję państw europejskich, jużto przez mieszkańców tych krajów b ez p o śred n io zainteresowanych, w sojuszu z Bułgarją, Serbją, C zarnogórzem i Grecją'

Państwa europejskie gdyby chciały, m ogłyby z łatwością zmusić Turcję do ustępstw Faktycznie jednak nie pragną one doprow adzenia stosunków politycznych na półwyspie Bałkańskim do norm al­

n ego stanu, gdyż każde z nich ma nadzieję, iż w przyszłości osiągnie znaczne korzyści z chaosu, jaki tam panuje. Turcja rozumie to doskonale, i dla­

tego nie spieszy się z reformami.

Pozostaje więc druga alternatywa, interwencja Bułgarji, Serbji, Grecji i Czarnogórza. Szanse p o ­ w odzenia tej interwencji nie są wcale małe.

(4)

Zdaniem fachowych pi arzy niemieckich, maksi­

mum sił zbrojnych Turcji, m ogących być skoncen­

trowanymi, w Turcji . europejskiej, nie przewyższa 560.000 żołnierzy i 960 armat polowych.

Siłom tym Turcji przeciwstawić m ogą małe państw a Bałkańskie, wedle ich danych urzędowych, następujące armie •- Bułgarja 350.000 żołnierzy i 940 armat, Serbja 180 000 wojska i 660 armat, Grecja 146 000 ludzi i 508 dział, wreszcie C zarnogóra 40.000 żołnierzy i 104 armaty.

Sceptycy kwestjonują p ra w d o p o d o b n ie słusznie pow yższe obliczenia dotyczące zarów no Turcji, jak i wrogich jej państew ek Bałkańskich, sądząc, że nie m oże ona wystawić więcej p o n a d 500.000 ludzi i że Bułgarja ma tylko 270.000, Serbja 120.000, Grecja 80.0i»0 i C zarnogórze 30.000 żołnierzy.

Tak więc wedle tych przypuszczeń siły Turcli i wrogich jej państewek rów now ażyłyby się

Rozpow szechnione jest przekonanie, że armja bułgarska jest doskonała i zupełnie nie ustępuje tu ­ reckiej; natomłast siły zbrojne Serbji budzą pew ne wątpliwości.

W razie starcia, Turcja miałaby jedną przew a­

gę, — jedność akcji wypływającą z jednolitego kie­

rownictwa. Z drugiej jednak strony .słabą jej stroną byłby nastrój wrogiej w o b e c niej ludności w Mace- donji i Albanji. Państwa europejskie wypowiedziały się przeciwko wojnie w obronie nietykalności Turcji.

Oświadczenia tego nie należy jednak brać zbyt poważnie, g dyż interwencja mocarstw w razie wojny nastręczałaby znaczne trudności, z p o w o d u ciągłej ich rywalizacji. Wątpić więc można, czy stanowisko wielkich państw europejskich samo przez się p o ­ wstrzymać może Bułgarię, Serbję, C zarn o g ó rę i G re ­ cję od wojny z Turcją ; tymbardziej, że o b ec n e jej położenie jest ciężkie, i że być m oże nie prędko znajdą się warunki analogiczne, ułatwiające jej p o ­ konanie.

W iadom o powszechnie, że marzeniem sfer kierujących polityką zagraniczną Austrji jest uzyska­

nie zdobyczy terytorjalnych na półw yspie Bałkań skim, aż do Salonik. Z tego też względu Austrja sprzeciwia się powiększeniu Bułgarji i Serbji, gdyż utrudniłoby o n o jej osiągnięcie p ow yższego c e l u ; stąd też pochodzi w stopniu znacznym antagonizm Austrji do Włoch, które za p o m o c ą szerokiej akcji ekonomiczno-kulturalnej uzyskały liczne punktu o par cia w Albanji i m ogłyby przeszkodzić urzeczywist nieniu się pow yższego dążenia monarchji H a b sb u r­

gów.

Czy istotnie posiadanie Salonik miałoby tak wiel­

kie znaczenie dla Austrji ? Czy opanow anie ich otw o­

rzyłoby wspaniałe perspektywy dla jej handlu i prze­

mysłu ? Można o tym wątpić, gdyż posiadanie Tryjestu daje już Austrji dostęp do morza, otwierając przez to tanią d ro g ę w odną dla zbytu jej produktów. P o ło ­ żenie Tryjestu jest jednak o tyle niedogodne, że w razie wojny, Włochy m ogłyby zamknąć drogę morską do Adrjatyku, a przez to odciąć Tryjest od morza Ś ródziem nego. P o d tym więc względem p o ­ siadanie Salonik miałoby nie małe znaczenie dla Austrji O panow anie zaś części Maćedonji, przez którą prowadzi d o nich droga, wzmocniłoby stano­

wisko Austrji na całym półw yspie i rozszerzyłoby jej w ewnętrzny rynek.

Również zagarnięcie części Albanji m ogłoby jej przynieść te korzyści, chociaż w stopniu miejszym.

Z tego jednak nie wypływa, aby osiągnięcie jednej z tych zdobyczy miało dla Austrji mieć z n a ­ czenie decydujące o dalszych jej losach; aby nie m ogła ona w innym kierunku szukać d ró g dla ro z­

szerzenia terenu swoich w pływ ów polityczno g o s p o ­ darczych.

Przeciwnie, śmiało twierdzić można, i e z d o ­ bycze na Rosji miałyby dla Austrji daleko większe znaczenie, i że łatwiej, z mniejszym natężeniem sił, m ogłaby je utrzymać.

Istotnie, zagarnięcie prz z nią Maćedonji nara ziłoby ją na ciągłe starcia z Bułgarją i Serbją, któ- reby czekały tylko na s p o so b n o śc i aby oderw ać od niej tę pro w in c ję ; a i ludność samej Maćedonji cią­

żyłaby ku tym państewkom. W zmożeniu się wpły­

w ów Austrji na półw yspie Bałkańskim sprzeciwia­

łyby się też i niektóre wielkie mocarstwa.

O p a n o w an ie znow u Albanji s p o w o d o w a ło b y szereg starć z Włochami.

Natomiast zupełnie inaczej przedstawiałaby się spraw a zajęcia Królestwa, albo ziem Ruskich, lub chociażby tylko ich części. Z dobycz taka zapewni­

łaby Austrji o g ro m n e znaczenie polityczne i byłaby łatwiejsza do utrzymania z p o w o d u sympatji ludności zaanektowanych prowincji. Być może, że zajęciu Królestwa w całości sprzeciwiłyby się Niemcy. Ale gdyby tak było istotnie, i gdyby Austrja zajęła część Ukrainy, to i w ów czas także pozycja jej byłaby sil­

na, gdyż posiadanie tych ziem trzymałoby w szachu Rosję, ponieważ ludność pozostałych przy caracie prowincji ukraińskich ciążyłaby ku Austrji,

Niestety jednak rutyna panuje także i w poli­

tyce. W Austrji przyzwyczajono się uważać Rosję za potęgę, przyzwyczajono się też do myśli o s z u ­ kaniu zdobyczy na półwyspie Bałkańskim.

Austrja nie chce także wzmocnienia się Serbji, w czym upatruje pew ne niebezpieczeństwo dla swo ich posiadłości południow o słowiańskich, i dlatego woli bronić istniejącego stanu rzeczy na półwyspie Bałkańskim.

Jest jeden czynnik ważny powstrzymujący Buł- garję od akcji przeciwko Turcji — Rumunja, którą trzyma się tej taktyki, że sprzeciwia się rozszerzeniu granic swojej sąsiadki, upatrując w tym n ieb ez p ie­

czeństwo dla siebie. Rumunja jest obecnie o wiele silniejsza od Bułgarji i Serbji. W razie przyłącze nia większej części M aćedonji do Bułgarji — sta­

łaby się ona państwem rów norzędnym prawie z Ru- munją i wówczas mogłaby zapragnąć zagarnięcia D o b ru d ż y należącej do Rumunji, w której jest dość dużo właścian Bułgarów.

Interwencja jednak Rumunji w walce Bułgarji, Serbji, Grecji i C zarnogórza z Turcją m ogłaby się spotkać z o p o re m niektórych państw eurjpejskich, choćby np. Rosji, dla której znow u wzmocnienie się Rumunji nie byłoby pożądane.

Tak więc, kwestja wojny czterech państw Bat- kańskich z Turcją jest bardzo skomplikowana, co wpływa oczywiście na brak stanowczej decyzji tych państw.

Liczyć sję jednak należy z tym faktem, że uczucia n a rodow e Bułgarów, S erbów i G reków są dziś bardzo rozbudzone, i że okoliczności składają się pomyślnie dla urzeczywistnienia ich aspiracji na­

rodowych.

Jakie stanowisko zajmie Austrja!

Trudno na pytanie to odpow iedżieć; ty m b a r­

dziej, że w sferach decydujących uwidacznia się p e ­ wien dualizm. Są w nich zwolennicy pokoju, pra­

gnący uniknąć wojny za p o m o c ą utrzymania istnie­

jącego stanu rzeczy. Są jednak także inni sądzący, nie bez słuszności, że o ile Austrja w o g ó le ma ja­

kieś interesy i plany na półwyspie Bałkańskim, to pow inna przystąpić do ich zrealizowania obecnie.

Austrja jest opiekunką Albańczyków katolików, co do pew n eg o stopnia upraw nia jej interwencję nawet zbrojną na ich korzyść. Opinję taką w y p o ­ wiedział „Reichpost“, będący wyrazem pew nych bardzo w pływ ow ych kół.

(5)

Interwencja Austrji spotkałaby się z o pore m Rosji, która jednak do wojny nie jest przygotow ana, i którą w za pędach m ógłby powstrzymać jeden choćby giest Niemiec.

Jakie pow inno być nasze polskie stanowisko w o b e c różnych możliwości na Bałkanach ?

W pew nych kołach naszego społeczeństwa p o ­ kutuje jeszcze stary pogląd, pow ołujący się na a u ­ torytet Marksa, że należałoby pragnąć utrzymania się przy władzy na półwyspie Bałkańskim potężnej Turcji, o w e g o naturalnego w roga Rosji

Pogląd powyższy obecnie niema oparcia w fa­

ktach.

Przedewszystkim Turcja ma tyle kłopotów własnych, że trudno liczyć na to, aby mogła zadać Rosji jakiś cios potężny. Carat pobity być może przez Austrję i Niemcy, lub przez Austrję i Rumu- nję. Turcja zresztą nie ma nic do zabrania Rosji.

Nie ma też p o w o d u do obaw, że w razie roz­

szerzenia się Bułgarji i Serbji w pływ rosyjski na półwyspie Bałkańskim w zmoże się. Przeciwnie, przy­

puszczać należy, że wzmożenie* się tych państw osłabi wpływ Rosji Wszak Bułgarja po przyłączeniu Rumelji wyzwoliła się od podlegania polityce ca­

ratu Z chwilą kiedyby powstała Wielka Bułgarja, kiedyby Serbja rozszerzyła swoje granice, wpływ Rosji zmiejszyłby się na Bałkanach.

Wreszcie liczyć się trzeba z tym faktem, że Turcja nie może utrzymać się w dawnych granicach, gdyż budzące się do sam odzielnego życia narody muszą się rozrastać jej kosztem. Jest to zjawisko zasadnicze, które musi być brane w rachubę przez politykę realną.

Jest jeden ważny wzgląd, dla którego powin niśmy pragnąć, aby Bułgarzy, Serbow ie i Grecy wzmogli Się kosztem Turcji. Uregulowanie bowiem w sp o só b , że tak powiem, naturalny spraw bałkań­

skich, przez oddanie poszczególnym narodom tego co im się należy — sp o w o d o w a ło b y ustalenie się tam stosunków, któreby nie sprzyjało różriym k o m ­ binacjom zaborczym państw sąsiednich.

Skonsolidowanie się B atgarji i Serbji, nada nie autonom ji Albariji, albo uzyskanie p rzez nią niepodległości w konsekwencjach swoich zwróci­

łoby z czasem ekspansję Austrji w stronę Rosji Austrja musiałaby, chcąc wzmocnić swój ustrój g o spodarczy i swą siłę polityczną — przeprow adzić w przyszłości w ojnę z Rosją, która skończyćby się musiała porażką caratu, zawsze dla nas pożądaną.

Ludwik Kulczycki.

Ludność miejska Ęalicji i jej uraczenie polityczne.

Miasta duże w życiu każdego społeczeństwa odgrywają bardzo ważną rolę, gdyż są siedliskami wysokiej kultury, która promieniuje naokoło, wywie­

rając w pływ dobroczynny. W miastach powstają demokratyczne ideje, które ożywiają masy i kierują nimi w walce o lepsze jutro. Konserwatyści jawni i skryci chętnie przeciwstawiają idejologji miejskiej — wiejską, wykazując, że jest ona jeżeli nie wyższa, to w każdym razie korzystniejsza dla mas włościań­

skich o tej, która powstaje w miastach.

Objektywna analiza faktów historycznych wyka­

zuje, że tak nie jest. W wiekach średnich, zwłaszcza na Zachodzie, gdzie były liczne i potężne g rody — chłopi-poddani często znajdowali schronienie w mu- rach miejskich przed uciskiom panów. A chociaż

5

bywały wypadki nieżyczliwego zachowania się miast w o b e c buntujących się włościan, to jednak naogół stosunki między nimi były nie tylko znośne, lecz często b ard z o przyjazne.

Ruch reformatorski i rewolucyjny, który d o ­ prowadził w końcu do upadku różnych form feuda- lizmu, i przyniósł także wielkie korzyści włościanom wyszedł z miast.

Włościanie sami bez miast nie mogliby się wyzwolić.

A i dziś jeszcze idejologja dem okratyczna z r o ­ dzona w miastach posiada o g ó ln o -n aro d o w e z n a­

czenie, i naogół odpow iada także interesom włościan.

Naturalnie i miasta korzystały nie raz z pom o cy wsi w walkach wolnościowych. Zapom inać jednak nie należy, że inicjatywa i kierownictwo tych walk wychodziły z miast. 1 nie mogło być inaczej. Tylko bowiem na tle dużej kultury powstawać mogły wiel­

kie ideje i przedsięwzięcia.

Oczywiście, wieś ma swoje własne interesy, których lekceważyć nie wolno, i które b ronione są najlepiej przez jej przedstawicieli; są to przeważnie interesy z a w odow e i lokalne.

Zasadnicze jednak interesy demokracji miejskiej i wiejskiej są naogół jednakow e. Przez demokrację rozumiem tu najszersze koła ludności robotniczej i włościańskiej.

Brak wielkich i potężnych p o d względem poli­

tycznym i g spodarczym miast był nieszczęściem Rzeczypospolitej, która dzięki jemu nie miała wła­

snego silnego stanu trzeciego, m o g ące g o łącznie z władzą monarchiczną przeobrazić ją z państwa średniow iecznego na nowożytne.

Z po śró d wszystkich części Polski tylko Kró­

lestwo osiągnęło taki stopień rozwoju g o s p o d a r ­ czego, że poszczycić się może miljonową stolicą (W arszawa z przedmieściami ma przeszło miljon ludności). To też struktura społeczeństw a polskiego w K ongresów ce jest znacznie wyższa niż w Galicji i w Księstwie Poznańskiem. G d y b y nie n ader ciężkie warunki polityczne — Królestwo Polskie staćby się mogło terenem wspaniałego rozwoju kultury polskiej i demokracji.

Galicja aż do końca ubiegłego stulecia była krajem wyłącznie prawie rolniczym, w którym miasta najgłówniejsze nawet były stosunkow o nie duże i posiadały ludność nieznaczną Okoliczność ta miała wpływ decydujący w stosunkach socjalno-politycznych n asz ego kraju, gdyż umożliwiała żywiołom konser- watywno szlacheckim zdobycie całkowitej władzy w kraju.

W ciągu ostatnich lat trzydziestu, ludność miej­

ska w Galicji zwiększyła się, chociaż nie tak znacznie jakby sobie tego m ożna było życzyć.

Świeżo ogło szo n a praca dr. Ignacego Wein- felda p. t. „Ludność miejska Galicji" daje nam n a ­ der cenny materjał statystyczny, z którym pragniemy zapoznać czytelników „ N o w eg o P r ą d u “.

W roku 1880 Lwów miał tylko 109.746 mieszkańców, a Kraków w tym samym czasie 66.095 W 1910 Lwów sam posiadał 206.113 a Kraków . . . . 151.886

Lwów z Zamarstynowem, Kle-, parow em i Zniesieniem p o ­

siadał w 1910 r. . . . 230.523 Kraków zaś z P o d g ó rze m . 174.208

Wzroot Krakowa z P o d g ó rze m szybszy jest niż Lwowa, uwzględniając nawet ludność Zamarsty- nowa, Kleparowa i Zniesienia.

30 miast podlegających ustawie z 1889 roku miało w 1880 r. ludności 342 918, w roku 1910 572.819; 139 miejscowości podległych ustawie z 1896 roku miało w 1880 r. ludności 504 076, w roku 1910

(6)

664.210. Ludność miejska w 1880 r. ogółem wy­

nosiła 1,022.835 w roku zaś 1910 — 1,595 028.

W 1880 stanowiła 17.1, a w 1910 — 19 8.

Najszybciej wzrastają miasta stołeczne Kraków i Lwów. N aogół miasta zachodnio-galicyjskie zwię­

kszają sw oją ludność prędzej od miast w schodnio- galicyjskich.

W Galicji Zachodniej cztery miasta liczące obec nie p o n a d 20.000 rozwijają się szybko. Tarnów miał w 1880 roku 24.627, w 1910 — 36.731; P od g ó rze w 1880 roku r. posiadało tylko 7.672, a w 1910 — 22.322; w Rzeszowie było w 1880 11.166, a w 1910 — 23.668; Nowy Sącz w 188 > miał 11.185, w 1910 — 25.004. W ciągu ostatnich lat 30-tu przyrost ludności w Tarnowie wynosi — 49,1 prc., w P o d g ó rz u 191 prc , w Rzeszowie 112,1 prc.

i w N ow ym Sączu 123,5 prc. L udność wszystkich miast zachodnio-galicyjskich w okresie ostatnich lat 30-tu zwiększyła się o 78,5 prc. a więc 4 razy szyb­

ciej, niż wieś tamtejsza.

Wzrost ludności największych miast Galicji W schodniej przedstawia się w s p o s ó b następujący:

W roku 1880 Jarosław miał ludności 12.422

, 1910 23.965

1880 Przemyśl 23.965

* 1910 . 54.078

1880 S am b o r 13.586

, 1910 20.257

1880 D rohobyc z 18.225

1910 34.665

1880 Stanisławów „ ,, 18.226 z Knih. wsią i kolonj. „ 22 446

1910 w 62.082

1880 Kołomyja 23.109

1910 42.676

1880 Tarnopol 25 819

1910 3 3 8 7 1

1880 Brod. i st. Br. „ 21.774

1910 M 20.309

Przyrost ludności wszystkich miast w Galicji W schodniej wynosi w ciągu lat 30 (od 1880 do 1910) 62,8 prc. i jest niespełna dwa razy szybszy od przyrostu wsi w schodnio galicyjskiej.

Dr. Weinfeld daje nam statystykę wyznaniową miast galicyjskich, którą możem y przyjąć bez więk­

szych omyłek za naro d o w o ścio w ą

W Galicji Zachodniej obchodzić nas będą głównie dw a wyznania, rzymsko-katolickie i izrae lickie. Greko katolików w miastach i miasteczkach zachodniej części naszego kraju było w 1910 tylko 5.298; stanowili oni tylko 1 prc. ludności tych miej­

scowości. W ciągu lat 30 ludność, grecko-katolicka w miastach i miasteczkach tej części kraju wzrosła tylko o 2.104 osób. W tym przyroście jednak bierze udział w znacznym stopniu wojsko.

Ewangielików jest rów nież bardzo mało w tych miejscowościach w Galicji Zachodniej, b o tylko 2.518 osób, czyli 0.5 prc. ogółu ich mieszkańców.

„Ludność rzymsko-katolicka, mówi autor, rośnie w badanym trzydziestuleciu szybciej (28,9 prc) ani­

żeli ludność izraelicka (26,3), gdy jednak — jak w iadom o — przyrost ten faktyczny jest mniejszy od naturalnego, przeto ściślej należy powiedzieć, że nao g ó ł ludność rzymsko-katolicka emigruje słabiej od izraelickiej".

Na 100 mieszkańców było rzymskich kato­

lików:

w Krakowie w 11 miastach w 56 miasteczkach w 1880 67,8 prc. 62,3 prc. 66,8 prc.

„ 1890 70,3 64,9 M 66,9

„ 1900 71 67 68

„ 1910 76,8 66,3 65,5

Widzimy więc, że procent rzymskich katolików w miastach i miasteczkach wzrasta naogół, zwłaszcza zaś w Krakowie. Jedynie w ciągu ostatnich 10-ciu lat w 11 miastach większych w Gal. Zach. procent ten spadł o 0,7, co jednak nie zmienia ogólnej ten d en ­ cji w ustosunkow aniu się ludności polskiej i ż y ­ dowskiej.

O b ra z ten stosunków ludnościowych ulegnie zmianie, jeżeli rozpatrzymy statystykę wyznaniową miast poszczególnych. Procent ludności rzymsko­

katolickiej w 12 miastach Galicji Zachodniej był n a ­ stępujący :

1880 1910

Wieliczka 89,2 83

W adow ice 91,4 81,5

Bochnia 76,4 79,8

Kraków 67,8 76,8

Jasło 73,9 75,7

Biała 73 72,1

P o d g ó rz e 66,9 70,9

Krosno 86,3 70,5

N o w y Sącz 46 64,9 Rzeszdtov 46,1 58,6

Tarnów 52,6 58,1

Gorlice 49,7 47,4

„W poszczególnych miastach, mówi autor, można stwierdzić, że w tych miastach, w których ludność najszybciej rosła, tam też ludność rzym sko­

katolicka rosła szybciej od izraelickiej. Tam nato­

miast gdzie rozwój ludnościowy miast był słabszy — tam też tem po przyrostu ludności rz y m s k o - k a to lickiej jest słabsze*. Wyjątek od tej zasady stanowią tylko Jasło i Krosno

L udność miasteczek Galicji Zachodniej em i­

gruje w liczbie dość znacznej. W procesie tym naogół ludność żydow ska bierze udział większy od

polskiej. ( , (

Ludność miast i miasteczek Galicji W schodniej dzieli się pod w zględem wyznaniowym na trzy grupy, które są też grupami narodowościowym i.

Na 100 mieszkańców było rzymskich - kato­

lików

we Lwowie w 19 miastach w 83 miasteczkach W 1880 r. 52,4 prc. 29 prc. 21 prc.

1910 „ 51,2 35,5 26,2

Widzimy więc i w Galicji W schodniej to samo zjawisko co i w Zachodniej — wzrost ludności rzymsko-katolickiej w miastach, kosztem ludności przeważnie żydowskiej. Wyjątek jednak stanowi Lwów, w którym przyrost ludności grecko katolickiej szybszy jest od przyrostu w yznaw ców rzym sko­

katolickiego kościoła W roku 1880 było we Lwowie 15,9 prc. grecko-katolików, a w 1910 — 19,1 prc.

Przechodząc do poszczególnych miast w G a­

licji W schodniej, należy podnieść, że większość absolutną ma obecnie wyznanie rzymsko ■ katolickie we* Lwowie (51,2 prc.j, Jarosławiu (51,3 prc.) i Sam borze (54,7 prc.), kiedy w 1880 miało ją tylko w e Lwowie i Samborze.

W zględną większość z pom iędzy trzech wyznań miało wyznanie rzymsko-katolickie w 1880 roku tylko w Przemyślu i Gródku, w roku 1910 ma je nadto w Sanoku, Trembowli i Brzeżanach. Naj mniejszy procent rzymskich katolików mają obecnie jak i w 1880 roku Śniatyn (20 prc.), Brody (18,9) i Jaw orów (13,2).

Przytoczymy tu dane dotyczące ludności-rzym- sko katolickiej 20 miast wschodnio-galicyjskich.

r. 1880 r. 1910 S am b o r 51,9 prc. 54,7 prc.

Jarosław 41,2 55,8

Lw ów 53,4 51,2

Sanok 40,5 47,9

6

(7)

Przemyśl 43,4 prc. 46,7 prc.

Trem bow la 32,2 ft 41,1 n

Btzeżany 34,4 W 40,2 n

G ródek 40,5 »ł 37,3 W

D rohobyc z 23,5 » 34,3

Stryj 23 M 33,8 W

Sokal 30,3 n 33,7 W

Kołomyja 25,8 n 32,2 W

Stanisławów 30 n 30,7 n

Stanisł. z Knih. 31,4 D 35,6 »

Złoczów 26,6 w 29,8 »

Buczacz 19 3 W 28,9

Tarnopol 23,9 n 28,5 w

Żółkiew 24,5 n 27,2 w

Śniatyn 18,1 » 20 w

Brody 15,6 n 18,9 »

ze star. Brodami 17,3 n 21,6 n

Jaw orów 11,1 w 13,2 D

d ność grecko-katolicka w ogrom nej swojej większości (91 prc.) mieszka na wsi, w miastach p rz ebyw a jej tylko 9 prc

Na 100 mieszkańców było grecko-katolików:

we Lwowie w 19 miastach w 83 miasteczkach w 1880 r. 15,9 prc. 23,9 prc. 29,9 prc.

n 1910 „ 19,1 „ 24,8 31,3 Zaznaczyliśmy już, że we Lwowie ludność grecko-katolicka wzrasta znacznie, w 1880 r. było jej 17,496, w roku 1910 — 39.314. Przyrost jej w sto­

licy kraju jest szybszy od przyrostu rzymskich ka­

tolików.

Sumaryczna liczba dla 19 miast Galicji W s c h o ­ dniej wskazuje słabsze zwiększanie się ludności grecko katolickiej w stosunku do rzymsko katolickiej Bezwzględną większość miała ludność giecko-kato- licka w 1910 tylko w Jaworowie (60,3) prc. W roku 1880 miała ją jeszcze w Śniatynie (51,9 prc.).

Udział procentow y ludności grecko katolickiej w miastach Galicji W schodniej w latach 1880 i 1910 przedstawia się jak następuje:

rok 1880 rok 1910

Jaw orów 62,7 60,3

Śniatyn 51,9 41,2

Trembowli 39 35,3

G ródek 30 32,3

Żółkiew 16,9 31.8

Złoczów 24,5 30,3

Tarnopol 23,3 30

Stryj 31,1 29,2

Sokal 31,9 27,7

Brzeżany 22 1 23,5

Jarosław 21,7 22,3

Przemyśl 21,4 22,2

Stanisławów 15 21,4

Stanisł. z Knih. 18 22,5

D rohobycz 25,7 21,2

Kołomyja 18.3 20,5

Lwów 15,9 19,1

Lw ów z Zamrst.

Klepar. i Znieś. 15 7 19,5

Sam bor 15,2 18,4

Buczacz 17,7 16,6

Sanok 17,6 13,9

Brody 7,2 11,3

Brody ze star.

Brodami 9,4 14,5

Greko-katolicy emigrują w znacznej ilości do miast następujących : Lwowa, Przemyśla, Jarosławia, Stanisławowa, Kołomyi, Stryja i Drohobycza. Tylko we Lwowie i Stanisławowie przyrost ludności gre ck o ­ katolickiej silniejszy jest od przyrostu rzymskich- katolików.

W miasteczkach w schodnio galicyjskich naogół ludność grecko-katolicka rośnie również wolniej zna­

cznie od ludności rzymsko katolickiej, a szybciej od izraelickiej. „Reasumując, mówi dr. Weinfeld, należy podnieść, że w ostatnim dziesięcioleciu wszystkie miasteczka Galicji W schodniej, p ołożone na zachód od linji przecinającej kraj z północy na południe, a przechodzącej przez Lwów, tracą ludność gre ck o ­ katolicką bard zo znacznie z v'yjątkiem Turki, Sko- lego i Rawy. Miasteczka p ołożone na w sch ó d od tej linji, nie tracą w tym lej stopniu ludności i owszem do 14 miasteczek położonych w powia tach przy gran cy wschodniej kraju, oraz w pow ia­

tach na południe od Lwowa położonych ludność ta nieznacznie emigruje". »

Na 100 mieszkańców było izraelitów w mia­

stach i miasteczkach Galicji Zachodniej

w Krakowie w 11 miastach w 56 miasteczkach

w 1880 30,7 34 32,2

„ 1910 21,3 31,2 30,6

Na zmniejszenie się ludności żydowskiej dec y ­ dujący wpływ ma emigracja, która w dziesięcioleciu o d 1891 do 1910 doszła do kulminacjnego punktu.

Po tym czasie zmniejszyła się znacznie, zwłaszcza w Galicji Zachodniej. N aogół procent żydów w mia­

stach i miasteczkach Galicji Zachodniej spada. W y ­ jątek stanowią tytko miasteczka zachodnich pow ia­

tów przemysłow ych (Chrzanów, Jaworzno, Szcza­

kowa, Oświęcim, Zator), oraz miasteczka P o d k a r­

pacia.

W Galicji Wschodniej jest znacznie więcej żydów niż w Zachodniej.

Na 100 mieszkańców było izraelitów:

w Krakowie w 19 miastach w 83 miasteczkach

w 1880 28,2 45,6 48,1

„ 1910 27,8 38,5 42

Przyrost ludności żydowskiej we Lwowie w o k re ­ sie czasu od 1880 do 1910 roku jest z reguły sil­

niejszy od przyrostu rzymskich katolików, a słabszy od przyrostu greko-katolików. Ma on tendencję do w zmagania się. W ostatnim dziesięcioleciu był najsil­

niejszy. Procent ż y d ó w we Lwowie nao g ó ł spada nieznacznie.

W iększość absolutną miastach w Galicji W sc h o ­ dniej mieli żydzi w 1910 r. tylko w Brodach i Buczą- czu, podczas gdy w 1880 mieli ją p o nadto jeszcze w Żółkwi, Stanisławowie, Kołomyi i D rohobyczu.

Tylko w czterech miastach Galicji W schodniej procent żydów w ostatnim dziesięcioleciu się p o d ­ niósł, mianowicie w Sokalu, Śniatynie, G ró d k u i Ja­

worowie. W pozostałych spadł.

Rozrost miast uwidoczniał się bardzo wybitnie w podatkach bezpośrednich przez nie płaconych.

Materjał odnoszący się do tego przedm iotu znajduje się w zeszycie III, tomu XXIII „W iadom o­

ści statystycznych o stosunkach krajowych, wydanych przez Krajowe Biuro Statystyczne. Zużytkowany on został i uzupełniony w broszurze p. Stefczyka p. t.

„Problem sejmowej reformy w yborczej".

Na ogólną sum ę 11,760 000 kor. bezpośrednich podatków państwowych płaconych przez mieszkań­

ców Galicji w 1860 roku, na wielką w łasność w ypa­

dało 25,6 prc., na miasta 14,4 p r c , na gminy wiej­

skie 60 prc.; w roku 1910 stosunek uległ dużej zmianie, większa własność płaciła tylko 12,7 p rc , miasta 44,9 prc., gminy wiejskie 42,9 prc., o g ó ln a suma p o d atk ó w wynysiła 34,345.761 kor. Widzimy więc, że miasta nasze opłacają największą część podatków . Z ogólnej sumy podatków miejskich Lwów z Krakowem płaci razem 70,4 prc. W 1860 roku Lwów opłacał 757 718 kor. podatków b e z p o ­ średnich, w roku 1910 płacił 7,705 537 kor.; Kraków opłacał w 1860 r. 387.482. a w 1910 r. 3,185.781 koron.

7

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sprawa wojny Rosji z Austrją nie jest wcale zagadnieniem akademickim. Antagonizm austrjacko- rosyjski zaostrza się ciągle, i kilkakrotnie już nie wiele brakowało

Sklep miał niewiele ponad metr szerokości, ludzie tłoczyli się gęsiego, żeby przyjrzeć się trupowi.. – Ta ni ma tu nic

Nałóż kremy w trzech kolorach do trzech różnych rękawów cukierniczych, a następnie wyciśnij na babeczki, tworząc

Więc jeżeli będziemy zaśmiecać, będziemy zabudowywać, będziemy zmniejszać te powierzchnie dolin, które zajmują rzeki, to tak naprawdę niedługo będziemy mogli

Chodziło mi tylko o zaznaczenie faktu, że są u nas ludzie, którzy celowo wykazują „nieżyczli- wość“ Wiednia względem nas, niedoceniając tego, co już

gły jęk syren fabrycznych historję biednej szwaczki mamroce ci zrzędząca za ścianą maszyna do szycia, skrzeczący głos papugi opowiada o smutnej doli opuszczonej

Jakkolwiek, na daleką nawet metę, nie można przewidywać aby zmieniły się podstawy na których opiera się związek Niemiec z Austrją; jednak może on, jak

O żadnej więc „zdradzie* posła Stapińskiego mowy być nie może. Zapominać też nie należy, że charakter każdego stronnictwa politycznego zależy od tych