• Nie Znaleziono Wyników

Bohaterowie mają prowadzić pisarza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Bohaterowie mają prowadzić pisarza"

Copied!
42
0
0

Pełen tekst

(1)

NUMER 20–03/2020

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

ISSN 2657–3164

www.opowiecie.info zawsze pewnie / zawsze konkretnie

MIESIĘCZNIK

Bohaterowie mają

prowadzić pisarza

TO FABUŁA

JEST PANEM I WŁADCĄ, A DO AUTORA NALEŻY JEDYNIE JEJ SPISANIE – MÓWI REMIGIUSZ MRÓZ, AUTOR BESTSELLEROWYCH POWIEŚCI, POCHODZĄCY Z OPOLA

> 3

(2)

REDAKTOR NACZELNY: Magdalena Fleszar naczelna@opowiecie.info tel. mob.731 236 263

OPOWIECIE.INFO – MAGAZYN WOJEWÓDZTWA OPOLSKIEGO ul. Namysłowska 40, 46-081 Dobrzeń Wielki

info@opowiecie.info; www.opowiecie.info tel. 77 400 79 32

REDAKTOR PROWADZĄCY: Anna Konopka KOREKTA: Krzysztof Szymczyk

WYDAWCA: Opowiecie.info Joanna Kołodziej, 46-081 Dobrzeń Wielki, ul. Sokołów 3; NIP 7541544353; REGON 38114051730

MARKETING: Aleksandra Tyszkiewicz tel. 530 494 974; marketing@opowiecie.info; Malwina Urban tel. 731 236 263 reklama@opowiecie.info ŁUKASZ KOŁODZIEJ

WŁAŚCICIEL

Szanowni Czytelnicy,

Mamy koronawirusa. Świat zamarł i czeka, aż znajdzie się panaceum. W Polsce nie funkcjonują teatry, kina, muzea, szkoły wszystkich szczebli, odwołano imprezy sportowe.

Sklepy z żywnością będą otwarte, zapewniają przedstawiciele rządu. Mamy miejsca w szpi- talach, odpowiednią ilość leków i środków odkażających. Jednak dotychczasowa przewidywal- ność dnia jutrzejszego została mocno zachwiana, a zachowania ludzkie są irracjonalne. Dlatego siądźmy w fotelu z „Opowiecie.info”, poczytajmy i przeczekajmy ten trudny czas. Tu czeka na Państwa optymistyczny wywiad z Remigiuszem Mrozem, autorem bestsellerowych krymi- nałów, artykuły o młodych ludziach, którzy się nie poddali chorobie, rady na temat tego, jak zdobyć zawód, i kolejna historia żony opozycjonisty. Całości dopełnią sprawdzone przepisy na świąteczny obiad Patryka Buchty i Malwiny Urban.

Zapraszam do lektury

Piszemy o Was i dla Was

Codziennie świeża porcja informacji w naszym portalu Opowiecie.info.

Znajdziecie tam wiadomości z całego regionu.

MASZ SPRAWĘ?

Napisz lub zadzwoń:

info@opowiecie.info 77 400 79 32

Zespół magazynu i portalu

www.opowiecie.info

Zdrowych i wesołych

Świąt Wielkiej Nocy

życzy redakcja

(3)

ROZMOWA

Z Remigiuszem Mrozem, znanym pisarzem, opolaninem, rozmawia Magdalena Fleszar

Czy przed napisaniem książki szkicuje Pan jej fabułę?

Przenigdy! Moim zda- niem niszczy to całą ma- gię kreacji i ograniczą wol- ność twórczą. Wydaje mi

się, że do pisania książki trzeba podejść jak do wy- jątkowej, długo wyczeki- wanej randki – owszem, teoretycznie możemy przyjść na nią z wcześniej wypisanym w punktach planem, ale trudno się spodziewać, żeby taki wieczór miał odpowied- ni urok. Sytuacja w trak- cie jest dynamiczna, a my musimy reagować na nią zupełnie naturalnie, a nie wedle zawczasu ustalo-

nego sposobu działania – zupełnie tak samo jest z książką. To bohaterowie mają prowadzić pisarza, a nie odwrotnie. To fabuła jest panem i władcą, a do autora należy jedynie jej spisanie. Najlepiej oczy- wiście tak, żeby miała ręce i nogi.

I nie gubi się Pan w wątkach?

Nie, bo kiedy pracu- ję nad daną powieścią, przebywam w jej świecie właściwie więcej czasu niż w tym rzeczywistym.

Żyję z bohaterami, odczu- wam emocje, które im to- warzyszą, i nieustannie głowię się nad tym, co ich spotka. Dzięki temu jestem zawsze na bieżą- co – zdarza mi się zapo- mnieć o terminie płatno- ści podatku, ale o tym, co dzieje się w książce? Nie ma mowy. Wszystko to wynika pewnie z tego, od czego zaczęliśmy – boha- terowie są u mnie samo- istni, zupełnie niezależni, a przez to realni. Dzięki temu łatwo nawiązać mi z nimi związek emocjonal- ny i traktować niemal jak realnych ludzi.

Jak wygląda Pana cykl dobowy tworzenia?

Wiem, że potrafi Pan pi- sać kilkanaście godzin dziennie, a co z przyja- ciółmi?

Przyjaciele też mają pra- cę (śmiech). Ale mówiąc całkiem poważnie, to fak- tycznie jest tak, że autor tworzy w świątek czy pią- tek, właściwie bez ustanku – żeby móc to robić, trze- ba być po części samotni- kiem i to lubić. Większość pisarzy szuka samotności i sposobów na bezkar- ne odcięcie się od świata, a niektórzy, jak Cormac McCarthy, właściwie z nie- go uciekają i zaszywają się w jakiejś głuszy. U mnie sprawdza się idealnie dom pod Opolem.

W jednym z wywia- dów powiedział Pan, że z przerwą pracuje do

23.00, a potem czyta.

A co w sytuacji, gdy nie uda się wypełnić dzien- nego limitu?

Zazwyczaj jestem zły na siebie i cały świat – bo wiadomo, że na coś lub kogoś dobrze jest zrzucić nieco winy. Towarzyszy mi wtedy dyskomfort, bo zazwyczaj wiem, co tego dnia chciałem powiedzieć, i pojawia się obawa, że ju- tro wszystko nie będzie już takie świeże i nie wyjdzie tak dobrze. To oczywiście zwykły pracoholizm – ale ostatnimi czasy staram się go nieco przytempero- wać.

Ilu nabywców znajdu- ją Pana książki w Polsce?

Pana twórczość jest zna- na także na zachodzie i wschodzie Europy. Na ile języków zostały przetłu- maczone Pana książki?

W ostatnim bada- niu Nielsena wyliczono sprzedaż na poziomie 1,3 miliona książek w 2019 roku i wydaje mi się, że to dość trafny szacunek.

Co do wydań zagranicz- nych, to policzyć jeszcze trudniej niż w Polsce, ale pewnie za jakiś czas moja agentka przygotu- je zestawienie. Dotych- czas ukazały się przekła- dy w Niemczech, Japonii, Czechach, na Węgrzech, w Serbii, Bułgarii… trochę się tego uzbierało, a wciąż dochodzą nowe kraje – niedawno sprzedałem pra- wa do Włoch, Rosji i Chin.

Powieści na razie wszę- dzie spotkały się z cie- płym przyjęciem, lądu- jąc na krajowych listach bestsellerów – oby udało się tę tendencję utrzymać!

I przede wszystkim cieszy mnie, że w Japonii czyta się teraz o Loży Szyderców i innych miejscach w Opo- lu, a w Niemczech właśnie wyszła „Nieodgadniona"

– tamtejsi czytelnicy będą więc mieli okazję poznać plac Daszyńskiego, wy- spę Bolko czy Kaiseki (śmiech).

Czytaj dalej na www.opowiecie.info

ŻYJĘ

Z BOHATERAMI

Remigiusz Mróz Fot. Zuza Krajewska / Warsaw Creatives

(4)

ŻE AKURAT MNIE

DOPADŁ

TEN NIEMIEC

TWARZE MIASTA

Alicja Stelmaszczyk z Opola za kilka miesięcy chce przejechać rowerem szlak św. Jakuba, łącznie 3200 kilometrów. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Alicja jest niewidoma. Jest też podwójnym mistrzem Polski w strzelaniu osób niewidzących i złotą medalistką w biegach na pięć kilometrów.

JOLANTA JASIŃSKA–MRUKOT

(5)

W

świecie dźwięków i dotyku 28-letnia Alicja żyje od ponad piętnastu lat. Wzrok traciła po- woli, w wyniku choroby Stargardta – zaniku siatkówek i plamki żółtej. I traciła stopniowo, co nie zna- czy, że mniej boleśnie.

– Akurat mnie musiał dopaść ten Niemiec – żartuje, mówiąc tak o berlińskim okuliście, który pierwszy opisał tę genetyczną chorobę. Po chwili poważnieje.

– Niewidomy w życiu ma kłodę za kłodą, więc jest róż- nie – zaczyna opowiadać. – Ale staram się postępować tak, jak Chyłka, jedna z książkowych bohaterek Remigiu- sza Mroza: „Jeśli masz przed sobą kłody, to zrób z nich schody”.

Właśnie jedną z tych kłód pokonuje.

– Wreszcie będę miała pracę! – mówi entuzjastycznie.

Sama ją wykreowała. – To będzie miejsce, w którym każdy przez jakiś czas będzie mógł się poczuć jak niewidomy – tłumaczy. – Chodzenie z białą laską to nie odruch bezwa- runkowy, więc trzeba się nauczyć nią manewrować.

Zainteresowanym pokaże pomoce i wprowadzi w świat niewidomych. – Mam nadzieję, że przyjadą szko- ły, przyjdą studenci, może emeryci. Po prostu zaintereso- wani – dodaje.

Alicja zaraz po studiach trafiła na praktykę do środo- wiskowego domu samopomocy w Kuniowie pod Klucz- borkiem.

– Dostałam tam pracę jako terapeuta, w pracowni ku- linarnej, gdzie pracowałam z osobami z upośledzeniem – wspomina. – Uczyłam ich, jak zrobić śniadanie, zaparzyć kawę czy upiec ciasto.

Z podopiecznymi nie miała problemów, bardziej oba- wiała się kadry. – Nie ogarniałam czegoś wzrokiem, więc prosiłam o pomoc, ale było bezproblemowo i spokojnie – podkreśla.

Po półtora roku miała już dość dojazdów, bo to co- dziennie godzina jazdy tam i z powrotem do Opola, a au- tobusy jeździły różnie. – Jak na przystanku wisiała kart- ka, że tego dnia nie jedzie, to jej nie widziałam – tłumaczy.

Potem była rekruterem w firmie korporacyjnej, takiej z przerwą na fundowany lunch i gadżetami firmowymi.

– Przychodziłam do pracy ze swoim laptopem, takim ze specjalnym programem czytającym i przetwarzającym na dźwięk – opowiada. – Ale firma mnie zwolniła. Zbiera- łam się po tym wydarzeniu dość długo, a sposób, w jaki to zrobiono, wpędził mnie w poczucie winy.

Alicja ma swój sposób na stres, z którym walczy zawsze na sportowo. – Pływanie, bieganie, pilates albo strzelnica,

jeżdżę też na rolkach i łyżwach – znów śmieje się Alicja. – Z rolkami to jest tak, że muszę mieć kogoś, kto biegnie przede mną i z tyłu trzyma kijki, których się trzymam. Jeździ też na rowerze.

Z MROKU W CIEMNOŚĆ

Kiedy zaczęła tracić wzrok, pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy, to taka, że na zawsze pożegna się z rowerem.

– Jadąc rowerem, czuję słońce i wiatr we włosach, czasem deszcz i zapachy różne, śpiew ptaków – zachwyca się. – Ro- wer daje tyle radości…

Alicja widziała do czwartego roku życia, ale potem coś się zaczęło dziać. Trzy lata później postawiono diagnozę: choro- ba Stargardta.

– Rosjanin w specjalistycznym ośrodku w Szklarskiej Po- rębie postawił taką diagnozę – mówi Alicja. – Jeszcze przez jakiś czas robili mi tam kosztowne okłady na oczy, ale w koń- cu powiedziano rodzicom, że szkoda ich pieniędzy, że to się nie zmieni…

Najgorsza była myśl: co będzie następnego dnia? Bo nikt nie potrafił powiedzieć, kiedy zupełnie przestanie widzieć – czy to stanie się za tydzień, rok, a może następnego dnia.

– Ostatkiem wzroku pisałam maturę z matematyki, jako osoba słabowidząca, czarnymi markerami na ogromnych kartkach – wspomina Alicja. – Potem już było bezwzrokowe działanie, czyli biała laska, słuch i dotyk.

Nadal rozróżnia dzień i noc, ale z jej życia zniknęły kolory.

Teraz mocno zwraca uwagę na barwę głosu. – Wiem, czy ktoś się zwraca do mnie czy do kogoś z boku – wyjaśnia. – Czy stoi przede mną bokiem czy twarzą w twarz. To po prostu czuć, to słychać. Ale na początku tak nie było, to się wyrabia z czasem pobytu po tej drugiej stronie, gdzie jest tylko słuch i dotyk.

Wtedy, kiedy najbardziej było jej żal, że na zawsze rozstanie się z rowerem, usłyszała o tandemach. – Chodzi o jazdę w du- ecie, osoby niewidzącej z pilotem – tłumaczy. – Ten, który mam teraz, jest z internetowej zbiórki charytatywnej „Tandem pod choinkę”. Szczerze mówiąc, przerosła nasze oczekiwania. Zebra- liśmy 7 tys. zł, więc starczyło na nowy rower i naprawę starego, który podarowaliśmy słabowidzącemu chłopcu spod Nysy.

– A potem objechaliśmy granice Opolszczyzny – dodaje. – To było 540 kilometrów w cztery dni. Jechaliśmy w śniegu, deszczu, ale nie poddaliśmy się. To było przeżycie! Euforii, radości i bólu czterech liter. I ogromnej satysfakcji.

Zakończyli w Brzegu na Zamku Piastów Śląskich, gdzie otworzyli szampana.

– Uwielbiam zabytki – wzdycha po chwili.

Jak to możliwe, przecież zabytki to obraz, niedostępny dla osoby niewidomej?

– W takich miejscach jak zamek, dziedziniec odbiera się inną aurę, oddają ją miejsca nasiąknięte wiekami czy inną kulturą – opowiada z napięciem.

Jeśli masz przed sobą kłody, to zrób z nich schody

Czytaj dalej na www.opowiecie.info

Zeskanuj kod

(6)

POSTAWA

Parakolarski maratończyk Michael Jonek to student Wydziału

Elektrotechniki, Automatyki i Informatyki Politechniki Opolskiej, który obronił pracę inżynierską z informatyki. – Opisałem

działanie stworzonej przeze mnie aplikacji dedykowanej osobom niepełnosprawnym uprawiającym kolarstwo szosowe ręczne. Dzięki niej łatwiej pracować nad kondycją i obliczać kilokalorie spalone podczas treningu – mówi świeżo upieczony inżynier.

ANNA KONOPKA

P

arakolarstwo to rodzaj aktyw- ności, jaką mogą uprawiać osoby z różnymi rodzajami niepełno- sprawności. Michael Jonek zmaga się z rzadką chorobą, jaką jest jamistość rdzenia kręgowego. Wiąże się to z pa- raliżem kończyn dolnych, dlatego od ponad dziesięciu lat porusza się na wózku. Mimo to od ponad trzech lat z powodzeniem trenuje kolarstwo.

W ukochanej przez siebie dyscypli- nie student politechniki odniósł już wiele sukcesów, m.in. w roku 2018

zajął czwarte miejsce, a w 2019 pią- te na mistrzostwach Polski dla osób niepełnosprawnych. Michael to rów- nież stały bywalec m.in. maratonów we Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu, biegów ulicznych takich jak maraton w Opolu, półmaraton „Bieg 1920”

w Radzyminie, „Bieg Fiata” w Bielsku- -Białej, a także imprezy kolarskiej Au- dax w Głuchołazach.

By połączyć przyjemne z pożytecz- nym, postanowił poświęcić swoją pra- cę inżynierską aplikacji analizującej wysiłek w dyscyplinie kolarstwa szo- sowego ręcznego.

– Główną funkcją aplikacji jest ob- liczanie kilokalorii podczas badanej aktywności. Dostosowana jest do kon- kretnej dyscypliny sportowej, jaką jest kolarstwo szosowe ręczne osób niepełnosprawnych. W obecnej wersji można korzystać z niej na komputerze – tłumaczy Michael Jonek.

Aplikacja zacznie działać, gdy poda- my do analizy konkretne dane, m.in.

tętno maksymalne, tętno spoczynko- we, długość wysiłku i jego intensyw- ność.

– Obrona została przeprowadzona w bardzo przyjaznej atmosferze – re- lacjonuje „Opowiecie.info” Michael Jonek. – Przewodniczący komisji po- witał wszystkich słowami „Witam na

najprzyjemniejszym, jak do tej pory, egzaminie”. W stu procentach spełniły się słowa promotora, które mówią, że obrony nie trzeba się obawiać – prze- konuje.

Dumnym promotorem obronionego dyplomu był dr Łukasz Dzierżanow- ski, który podkreśla, że w kontekście interesującej pracy i postawy Micha- ela Jonka warto sobie odpowiedzieć, czym właściwie jest niepełnospraw- ność.

– Dla niektórych studentów przej- ście na drugie piętro po schodach to wysiłek – żartuje dr Łukasz Dzierża- nowski. – Natomiast pan Jonek upra- wia kolarstwo szosowe ręczne i jest sportowcem, a właściwie wyczynow- cem. W uwarunkowaniach, które on ma, można powiedzieć, że jest w peł- ni sprawny, że posiada maksymalną sprawność, jaką może osiągnąć. To, że jeździ na wózku, powoduje, że może startować w zawodach dla osób z ja- kąś niepełnosprawnością – mówi dr Łukasz Dzierżanowski. – Bardzo waż- ne w tym wszystkim jest traktowanie osób z niepełnosprawnością w spo- sób normalny. Nie było żadnej różni- cy w traktowaniu pana Jonka i innych studentów.

Jak podkreśla promotor, aplikacja napisana przez jego studenta nie jest przeznaczona tylko dla osób niepełno- sprawnych. – To aplikacja dla wszyst- kich jeżdżących na hand bike’u. Ma poprawić profesjonalne uprawianie

MARATOŃCZYK PARAKOLARSTWA

Maraton we Wrocławiu we wrześniu 2019 roku Zdjęcie prywatne

Głuchołaski maraton kolarski Audax 2019 Zdjęcie prywatne

(7)

tej dyscypliny, czyli możliwość oszaco- wania wydatku fizycznego, określenie stref tętna i tak dalej. Rzecz w tym, że dostępne aplikacje są dedykowane ko- larzom na normalnych rowerach, a ko- larstwo ręczne wyczynowe jest dla osób niepełnosprawnych i takich wła- śnie aplikacji brakuje. Warto podkre- ślić, że ten student pracował tak samo jak każdy student – ocenia dr Łukasz Dzierżanowski.

NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ NIE JEST BARIERĄ

Michael Jonek rozpocznie teraz studia II stopnia na Politechnice Opolskiej. Świeżo upieczony inżynier

opolskiej politechniki przekonuje, że w uprawianiu sportu można znaleźć wiele wartości. – Pracujemy nad cia- łem, a chyba przede wszystkim nad charakterem – twierdzi Michael Jo- nek. – Tu w grę wchodzą systema- tyczność, cierpliwość, samozaparcie, pokora. One są wartościami, które bardzo umacniają człowieka. Spor- tu nie obchodzi, czy chodzimy nor- malnie czy poruszamy się na wózku, o kulach, czy jesteśmy mali czy duzi.

Jeżeli się zaangażujesz, włożysz w coś dużo pracy, podejmiesz wy- zwanie, to sport z pewnością odpłaci się pozytywnymi rezultatami – pod- sumowuje.

DR MAŁGORZATA WRÓBLEWSKA,

PEŁNOMOCNIK DS. OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH PRZY POLITECHNICE OPOLSKIEJ Nasi studenci mają wsparcie na gruncie organizacyjnym, edukacyjnym i psychologicznym. Jedyny warunek to ten, że oni muszą chcieć z tego wszystkiego skorzystać. Aktywna po- stawa jest dość rzadka, dlatego że na niższych poziomach edukacji ucznio- wie z niepełnosprawnościami nie do- stają żadnego wsparcia albo otrzymu- ją je niezbyt często. Przychodząc na studia, nie są nauczeni tego, z czego można korzystać. Mogą na przykład zdawać egzaminy dostosowane do swoich możliwości, ale dysponujemy też sprzętem, który uczelnia może wypożyczyć na czas studiowania. Po- litechnika Opolska zrealizuje również projekt wart 3,5 mln zł. Efektem będą zmiany dostosowane do potrzeb studentów niepełnosprawnych w zakresie architektury, dostępności cyfrowej, edukacyjnej, organizacyjnej i komunikacyjnej. Komplet informacji dla studentów niepełnosprawnych każdy znajdzie na stronie uczelni:

www.niepelnosprawni.po.opole.pl.

Maraton we Wrocławiu we wrześniu 2019 roku Zdjęcie prywatne

Mistrzostwa Polski 2018 Zdjęcie prywatne

OPINIA

(8)

SUPREME Z KURCZAKA

Składniki: pierś z kurczaka 4 szt., pieczarki 250 g, cebula 200 g, marchew 250 g, batat 1 szt., cytryna 1 szt., masło 60 g, sza- lotki 30 g, czosnek 4 ząbki, tymianek, czarny pieprz (w ziaren- kach), czarny pieprz zmielony, czosnek granulowany, miks sa- łat, sól, papryka czerwona wędzona, liść laurowy 4 szt., seler naciowy 1 łodyga, seler 60 g, natka pietruszki, zielona część pora, czerwone wino – 1 szklanka, miód 1 łyżka, wywar jasny z drobiu 0,3 l

Przygotowanie warzyw:

Pieczarki pokroić na 4 części, obraną marchewkę strużemy obieraczką do warzyw, cebulę kroimy w półksiężyce, czosnek kroimy w plasterki. Wszystkie wymienione składniki przesma- żyć na łyżce masła. Doprawić do smaku solą, pieprzem i czo- snkiem granulowanym.

Przygotowanie sosu z czerwonego wina:

Drobno pokroić szalotki, czosnek, por, pietruszkę i seler nacio- wy, zetrzeć na tarce na grubym oczku seler. Wszystkie składni- ki zeszklić na maśle, dodając tymianek, ziarenka czarnego pie- przu, listki laurowe. Odparować czerwone wino i dodać miód.

Do odparowanego wina dodać przesmażone jarzyny z ziołami i bulion drobiowy. Całość gotować przez 15–20 minut do od- powiedniej gęstości. Całość zblendować, wyciągając wcześniej liście laurowe. Do sosu dodać łyżeczkę masła i wymieszać do rozpuszczenia.

Przygotowanie kurczaka:

Na patelni z dodatkiem masła usmażyć na złoty kolor piersi z kurczaka przyprawione solą, pieprzem i czosnkiem granulo- wanym. Skropić czerwonym winem i wywarem z drobiu. Pa- telnię przykryć i gotować, aż kurczak stanie się aromatyczny i soczysty. Na koniec pokroić pierś na ukośne kawałki.

Przygotowanie frytek z batatu:

Obrany batat pokroić na słupki, włożyć do miski, skropić so- kiem z cytryny, doprawić solą, pieprzem, czosnkiem granulo- wanym i papryką wędzoną. Całość przełożyć na blachę wyło- żoną papierem do pieczenia. Piec w piekarniku rozgrzanym do 200°C przez 30–35 minut.

PIECZONA SZYNKA PRZYODZIANA W ANANAS

Składniki: szynka wieprzowa 1200 g, miód 2 łyżki, ananas świeży – ½ szt., piwo jasne 0,5 l, ziele angielskie 6 szt., liść laurowy 3 szt., pieprz czarny mielony, sól, tymianek, czosnek granulowany, papryka czerwona wędzona

Przygotowanie mięsa:

Szynkę naciąć w plastry w odstępie 1,5–2 cm. Całość przypra- wić solą, pieprzem, czosnkiem granulowanym oraz czerwoną papryką wędzoną. Ananasa pokroić na plastry i  włożyć go w nacięcia szynki.

Przygotowanie sosu do pieczenia:

Do piwa dodać miód i przyprawić całość solą, pieprzem, czosn- kiem oraz tymiankiem.

Sposób wykonania:

Szynkę włożyć do żaroodpornego naczynia, podlać przygoto- wanym sosem, przykryć górną częścią naczynia. Piec w piekar- niku nagrzanym do 200°C przez 3 godz.

Sposób podania:

Szynka idealnie nadaje się na obiad lub kolację w towarzystwie świeżych warzyw, surówek z kapusty, młodych ziemniaczków z wody bądź też z opiekanymi ziemniakami.

Świąteczny obiad

Autor: Malwina Urban / malwinsche

(9)

Patryk Buchta właściciel firmy cateringowej Pracownia Smaków z Jełowej

Doświadczenia nabierał w restauracjach w Polsce, Hiszpanii i Szwajcarii, również tych nominowanych do prestiżowej gwiazdki Michelin. Uczestnik wielu konkursów gastronomicznych na szczeblu wojewódzkim, ogólnopolskim, jak i międzynarodowym.

Organizator imprez, pokazów i szkoleń o tematyce kulinarnej.

Fot. Tomasz Chabior

Z natury do kuchni

MODZIKI OPOLSKIE

Tomasz Kowalczyk TKFOTO Od setek lat gołębie są częścią opolskiego krajobrazu.

Hodowla tych ptaków nie jest zbyt skomplikowana, a po- zyskiwane od nich mięso, mimo że nieco zapomniane, cechuje się wysoką wartością odżywczą i należy do najde- likatniejszych z mięs.

M

odziki, wpisane na „Listę produktów tradycyjnych”, są to tuszki 4–5-tygodniowych gołębi. W tym okre- sie mięso jest najdelikatniejsze, a co najważniejsze – nie zawiera żadnych sztucznych substancji. Przygotowa- ne z nich potrawy są dietetyczne, a możemy je przygotować w różnoraki sposób: sporządzić rosół, zamarynowane pier- si usmażyć bądź tuszkę upiec w całości. Do mięsa z gołębi idealnie sprawdzą się przyprawy takie jak: tymianek, roz- maryn, bazylia, oregano, liść laurowy. Warto również dodać świeżego czosnku.

PIECZONE MODZIKI FASZEROWANE KASZĄ, SEREM BLUE I ORZECHAMI WŁOSKIMI PODANE Z SOSEM ARONIOWYM Z CHILI, GRILLOWANYMI ZIEMNIACZKAMI I SAŁATKĄ Z FASOLKI SZPARAGOWEJ

> PIECZONE MODZIKI FASZEROWANE KASZĄ, SEREM BLUE I ORZECHAMI WŁOSKIMI

• 2 tuszki młodych gołębi

• 1 litr wody

• 3 łyżki soli

• tymianek, rozmaryn, bazylia, oregano

• 1 ząbek czosnku

• 100 g kaszy gryczanej

• 50 g orzechów włoskich

• 50 g sera blue

• sól, pieprz do smaku

• łyżka masła

ser blue, sprażone oraz pokruszone orzechy, następnie dopra- wiamy solą i pieprzem. Tuszkę nadziewamy przygotowanym farszem oraz spinamy wykałaczkami. Gołębie umieszczamy w rękawie do pieczenia razem z masłem. Pieczemy w tempe- raturze 150°C przez ok. 45 minut.

> SOS ARONIOWY Z CHILI

• 150 g przemrożonych owoców aronii

• 1 łyżka miodu

• szczypta chili w płatkach

• 100 ml wody

Do garnka wlewamy wodę i miód, który rozpuszczamy na małym ogniu. Dodajemy owoce aronii i ostrą paprykę. Dusimy ok. 10 minut, przecieramy przez sito, następnie sos redukuje- my do konsystencji syropu.

> GRILLOWANE ZIEMNIAKI

• 10 sztuk małych ziemniaków, sól

Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Patelnię grillową roz- grzewamy, następnie grillujemy z każdej strony. Przed poda- niem solimy.

> SAŁATKA Z FASOLKI SZPARAGOWEJ

• 500 g fasolki szparagowej

• 50 ml octu balsamicznego

• 1 ząbek czosnku

• 1 średnia cebula

• 2 łyżki cukru

• szczypta soli

• natka pietruszki

Cebulę kroimy w  drobną kostkę, czosnek przeciskamy przez praskę. Składniki umieszczamy w dużym słoiku razem z  octem balsamicznym, solą, cukrem oraz posiekaną natką pietruszki, wszystko mieszamy. Słój odstawiamy na 3 godzi- ny. Fasolkę gotujemy we wrzącej, osolonej wodzie. Łączymy z przygotowanym wcześniej sosem. Sałatkę odstawimy na 12 godzin w chłodne miejsce.

W  przegotowanej wodzie rozpuszczamy sól, dodajemy przyprawy oraz czosnek, a  następnie roztworem zalewamy tuszki gołębi na 24 godziny. Sporządzamy farsz. Do ugoto- wanej oraz schłodzonej kaszy dodajemy pokrojony w kostkę

MATERIAŁ INFORMACYJNY

(10)

FELIETON

Dotychczasowa bezpieczna przewidywalność tego, co wydarzy się w święta, już nam nie grozi. Ta przewidywalność, która pozwalała nam mieć pewność, że babcia, jak co roku po mszy rezurekcyjnej, przez dwa dni będzie przysypiać przy stole, dziadek będzie narzekał, że nie ma chętnego do gry w tysiąca, a cioteczka będzie

przynudzać.

JOLANTA

JASIŃSKA-MRUKOT

T

a wcześniejsza przewi- dywalność sprawiała, że na czas świąt wielu po- szukiwało poza domem i poza rodziną innych atrakcji. To też nam w tym roku nie grozi.

W tym roku katalog trosk dotychczas zupełnie nam obcych może się tak spo- tęgować do świąt, że lepiej niczego nie przewidywać.

Na przykład tego, czy liczba zachorowań we Włoszech zacznie się stabilizować na tyle, by móc mówić, że epi- demia wygasa.

Człowiek ma już wielką wiedzę i wielkie technolo- giczne możliwości, mimo to jego życiem nadal rządzi

przypadek. On sprawił, że największa chińska kolonia we Włoszech jest akurat pod Mediolanem. Kolonia wywodząca się z Wuhan.

Bo Chińczycy, jak zresz- tą większość emigrantów w historii, przenoszą się społecznościami. Pierwszy pociąga za sobą krewnych, potem sąsiadów, ci swo- ich krewnych i tak dalej. Ta społeczność odczuwa dużą więź z ojczyzną, więc ma- sowo poleciała do Wuhan, by tam świętować chiński Nowy Rok. Wracając, przy- wieźli ze sobą koronawiru- sa. Nie wiedząc o tym poszli normalnie, do pracy. Wielu do domów seniora, gdzie rodowici Włosi pracować nie chcą, bo to w ich mnie- maniu za ciężka robota. Ale nie dla emigrantów. Tam zainfekowali swoich wieko- wych podopiecznych i stąd też ta wysoka śmiertelność w tym kraju. Czy ktoś mógł to przewidzieć?

Nas, Opolan, też już mar- twi, co będzie, kiedy na święta przyjadą nasi emi- granci z Niemiec, ci dłu- goletni i sezonowi. Z Nie- miec, gdzie liczba chorych na koronawirusa idzie już w tysiące. Czy w ogóle będą chcieli przyjechać w tej sy- tuacji, a może – czy w ogóle będą mogli, jeśli wrócą kor- dony na granicach?

W związku z koronawi- rusem mamy więcej niewia- domych, więc bezpieczna przewidywalność zniknęła.

Doświadczamy, że nic już nie jest w świecie pewne.

W tym roku chętnie posłu-

chalibyśmy przynudzają- cej cioteczki, tylko czy ona dojedzie w te święta, jeśli podróż komunikacją pu- bliczną stała się ryzykowna dla zdrowia? Nie jest też pewne, czy babcia pójdzie na mszę rezurekcyjną, bo biskupi apelują, żeby star- si nie chodzili do kościoła, a msze oglądali w telewizji.

Zagralibyśmy teraz z dziad- kiem w tysiąca, tylko czy on, widząc powagę sytuacji, bę- dzie miał na to ochotę?

Warto to sobie uświado- mić i powtórzyć za Wisławą Szymborską, że „Nic dwa razy się nie zdarza”. Nawet te pozornie najbardziej po- dobne do siebie i nudne do bólu święta. Bo przecież komuś w rodzinie w ciągu roku przybyło dziecko, ktoś z rodziny lub znajomych się ożeniłalbo rozwiódł. Albo odszedł. Tylko nam to dotąd umykało. I warto o tym nie zapominać wtedy, kiedy ta groza z koronawirusem się skończy.

REKLAMA

Sklep Firmowy – Szczedrzyk

Pl. 1-go Maja 11, 46-042 Szczedrzyk Sklep Firmowy – Ozimek Juliusza Słowackiego 1, 46-040 Ozimek

Sklep Firmowy – Łubniany ul. Osowska 4, 46-024 Łubniany Sklep fi rmowy – Dobrzeń Wielki

ul. Namysłowska 8 46-081 Dobrzeń Wielki

Stoisko Mięsne – Kępa ( Lewiatan) Wróblińska 1, 46-022 Kępa

Co nas wyróżnia?

• świeże mięso z własnego uboju

• na rynku od kilkudziesięciu lat

• pracujemy na sprawdzonych, starych recepturach

• wędzenie w naturalnych wędzarniach - na drewnie

• fi rma wyróżniona certyfi katem Dziedzictwa Kulinarnego

Masarnia Golomb

Najwyższa jakość i tradycyjne metody wytwarzania produktów!

Wielkanoc w czasach wirusa

Fot. Pixabay

(11)

REGION

Pierwszy w regionie online market już jest.

Galiano oferuje ponad 6 tys. produktów 100 producentów, od pieczywa po artykuły chemiczno-toaletowe. 

– Ceny nie różnią się od tych w sklepach osiedlowych. Zapraszam do współpracy wszystkich lokalnych producentów – mówi Rafał Galla,

właściciel i twórca sklepu.

ANNA KONOPKA

Z

akupy w online marke- cie zrobi każdy, kto ma dostęp do internetu, a kupimy to, co w zwykłym markecie, m.in. pieczywo, mrożonki, artykuły spożyw- cze, chemię, produkty dla dzieci, zwierząt, żywność

„bio” i od lokalnych produ- centów.

– Naszym celem jest stworzenie sklepu, któ- rzy zrzeszy lokalnych

producentów, także tych najmniejszych. Jesteśmy otwarci na głosy klientów, na to, czego oni chcą w ta- kim sklepie – mówi Rafał Galla, właściciel i pomy-

słodawca online marketu Galiano.

Już teraz w online mar- kecie można kupić ponad 6 tys. produktów od około 100 producentów komer- cyjnych i lokalnych, m.in.

z Olesna, Prudnika, Wie- lunia i te marki Luniak. – Zależy nam szczególnie na małych lokalnych produ- centach. Chcemy ich wspie- rać, a naszą ofertę stale aktualizować i poszerzać – podkreśla Rafał Galla. – Ceny nie różnią się od tych w osiedlowych sklepach – zapewnia.

Ze sklepu Galiano Online Market z opcją dowozu do domu mogą korzystać wszy- scy mieszkańcy Opola i oko- lic, którzy zrobią zakupy za minimum 100 zł. Poniżej tej kwoty odbiór jest osobisty w siedzibie Dom Expo przy ul. Kępskiej 8 w Opolu.

Fot. Anna Konopka

Zakupy pod drzwi? Teraz to możliwe

Wiemy jak efektywnie rozliczyć podatek z Niemiec

www.intertax24.com/efektywne-rozliczenie-2020

Zeskanuj kod lub przejdź na stronę: telefon: +48 77 5432 303 e-mail: info@intertax24.com

REKLAMA

(12)

Stworzyli aplikację na medal

NAMYSŁÓW

„Powiat namysłowski – mobilny przewodnik” to aplikacja Starostwa Powiatowego w Namysłowie, która wygrała konkurs ogólnopolski Róża Regionów 2019 na najlepsze projekty promujące regiony, gminy i miasta w kategorii aplikacja mobilna.

ANNA KONOPKA

A

plikację stworzono w trzech językach:

polskim, angielskim i niemieckim. Można ją zain- stalować na dowolny smart- fon, pobierając z internetu.

– Zawiera opisy kilku- dziesięciu zabytków, które w ostatnim czasie poddano renowacji – mówi Konrad Gęsiarz, starosta Namysło- wa, który prestiżowe wy- różnienie odebrał podczas targów turystycznych Tour Salon w Poznaniu.

Renowacja odbyła się w ramach projektu „Ochro- na, promocja i rozwój dzie- dzictwa kulturowego na obszarze Stobrawskiej Stre- fy Rehabilitacji i Rekreacji – część północna”, wartego 4 mln zł, dofinansowanego z UE. Jego liderem był po- wiat namysłowski i dzie- więciu partnerów.

– Aplikacja jest uzupeł- nieniem projektu. Ma pro- mować to, co w powiecie namysłowskim udało się odnowić, wiele zabytków zyskało „drugie życie” – cie- szy się starosta Namysłowa.

Ten turystyczny prze- wodnik prezentuje opisy sześciu tras tematycznych, prowadzących użytkowni- ka po najciekawszych miej- scach w regionie. Wśród nich znalazł się m.in. Szlak Miłośników Przyrody i Szlak Drewnianych Kościołów. Do umieszczonych w aplikacji opisów obiektów dołączono zdjęcia i dane lokalizacyjne, ułatwiające ich odnalezienie na mapie. Niektóre z nich mają też tzw. panoramy sfe- ryczne, dzięki którym może- my zajrzeć np. do wnętrza zabytkowych kościołów.

Ułatwieniem są też nagrania lektorskie.

DĄBROWA

Jako jedyna w Polsce, gmina Dąbrowa została

nominowana do udziału w prestiżowym Europejskim Konkursie Odnowy Wsi, który organizuje Europejskie Stowarzyszenie Rozwoju Obszarów Wiejskich

i Odnowy Wsi ARGE.

ANNA KONOPKA

U

dział w europejskim konkursie to dla nas ogromne wyróżnienie i wyzwanie, ponieważ to my repre- zentujemy teraz region – cieszy się Katarzyna Go- łębiowska-Jarek, wójt gminy Dąbrowa.

Dlaczego gmina z Opolszczyzny ma szansę na bycie krajowym reprezentantem w prestiżowym europejskim konkursie?

Przypomnijmy, że Opolskie od ponad 20 lat ma bardzo dobrze rozwinięty Program Odnowy Wsi. Jego ideą jest zrzeszanie najbardziej aktywnych liderów odnowy wsi i promowanie najciekawszych inicjatyw na obszarach wiejskich.

– Z tego powodu nasze województwo już od dłuższego czasu należy do Europejskiego Stowarzyszenia Rozwoju Obszarów Wiejskich i Odnowy Wsi ARGE, które siedzibę ma w Austrii. Co dwa lata spośród wszystkich regionów członkowskich, m.in. gmin, regionów, landów, stowarzy- szenie wyłania laureatów – tłumaczy Ewa Kotula, kierow- nik referatu rozwoju wsi z Departamentu Rolnictwa i Roz- woju Wsi UMWO.

– I to właśnie my, jako województwo, typujemy gminę lub sołectwo do udziału w Europejskim Konkursie Od- nowy Wsi. – Doceniliśmy ilość inicjatyw organizowanych przez gminę i rozwiązywanie problemów w sposób zin- tegrowany i spójny z wolą mieszkańców. Na przykład to jedna z nielicznych gmin, w których jest żłobek.

Gminę Dąbrowa tworzy 13 wsi, w których mieszka ponad 8 tysię-

cy mieszkańców. Fot. UG Dąbrowa

Konrad Gęsiarz, starosta namysłowski Fot. Barbara Jarmuszewska

TU CHCE SIĘ

ŻYĆ

(13)

Do 50 tys. złotych dotacji lub do 150 tys. zł promesy - takie wsparcie na usługi

specjalistyczne mogą dostać mikro, małe i średnie firmy z województwa opolskiego.

ZAPRASZAMY

IZBA GOSPODARCZA "ŚLĄSK"

UL. WROCŁAWSKA 133, P.2.04;2.05 45-837 OPOLE

TEL. (+48) 77 453 84 84 M: INFO@IGSILESIA.PL WWW.IGSILESIA.PL

Na jakie konkretnie usługi? Np. na doradztwo prawne, finansowo-księgowe, wejście na rynki zagraniczne, promocję i inkubację

przedsiębiorczości, pozyskanie patentów, zakup płatnych baz danych, analiz, raportów.

REKLAMA REKLAMA

MATERIAŁ PARTNERA - GMINA TURAWA

Działania, które nie tylko pomagają chronić środowi- sko, ale również zwiększają domowy budżet. Oszczę- dzasz, bo inwestycje są współfinansowane.

Czyste Powietrze to kom- pleksowy program, którego celem jest zmniejszenie lub uniknięcie emisji pyłów i in- nych zanieczyszczeń wprowa- dzanych do atmosfery przez domy jednorodzinne. Pro- gram skupia się na wymianie starych pieców i kotłów na paliwo stałe oraz termomo- dernizacji budynków jednoro- dzinnych, by efektywnie za- rządzać energią.

Kto może skorzystać z dotacji i pożyczki udzie- lanych za pośrednictwem Wojewódzkiego Funduszu

Ochrony Środowiska i Go- spodarki Wodnej w Opolu (WFOŚiGW).

Osoby fizyczne, które są właścicielami domów jedno- rodzinnych lub wydzielonego w budynku jednorodzinnym lokalu mieszkalnego. Osoby, które mają już zgodę na roz- poczęcie budowy domu jed- norodzinnego.

Jeśli będzie kłopot? Gmina udziela konsultacji i doradza, jak wypełnić wniosek i ob- sługiwać portal beneficjenta WFOŚiGW w Opolu – Wnioski o dofinansowanie w ramach programu priorytetowego

„Czyste Powietrze”. Nie trze- ba zawozić wniosku do Opola.

Można go złożyć w siedzibie gminy, która sama skieruje je do rozpatrzenia.

Powiat opolski wspomaga wymianę kotła węglowego na kocioł gazowy, elektryczny, olejowy lub podłączenie się do sieci ciepłowniczej zakup i montaż pompy ciepła – o za- instalowanej mocy cieplnej do 40 kW.

KWOTY DOTACJI

• 3000 zł – w przypadku pod- łączenia lokalu mieszkalne- go do sieci ciepłowniczej

• 3000 zł – w przypadku za- kupu kotła o mocy do 30 kW

• 3500 zł – w przypadku za- kupu kotła o mocy powyżej 30 kW

• 3000 zł – w przypadku za- kupu pompy ciepła

Mieszkańcy gminy Tura- wa korzystają z dwóch źródeł dofinansowania. W ramach programu „Czyste Powie- trze” – z Wojewódzkiego Fun-

duszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Opo- lu oraz dotacji ze Starostwa Powiatowego. Do WFOŚiGW wpłynęło 48 wniosków. Fun- dusz przyznał mieszkańcom 485 498,30 zł, a 352 647,42 zł to kwota w trakcie weryfikacji.

Z dotacji Starostwa Powia- towego w Opolu skorzystało dwóch mieszkańców Zawady, którzy wymienili istniejący system ogrzewania na gaz.

Dotacja z powiatu to 6000 zł.

Mieszkańcy gminy Turawa dbają o czyste powietrze

(14)

W OKRESIE OD 1 MARCA AŻ DO JESIENNEGO ZAŁAMANIA POGODY (ZAZWYCZAJ DO 30 WRZEŚNIA) NA OBSZARACH LEŚNYCH PROWADZO- NY JEST MONITORING ZAGROŻENIA POŻAROWEGO.

W

 tym okresie lasu pilnie strzegą obserwatorzy z  dostrzegalni, czyli wież przeciwpożarowych, oraz penetrują go patrole pracowników Służby Leśnej. Ich działania koordynują centra łączności, czyli punkty alarmo- wo-dyspozycyjne w  nadleśnictwach, przekazujące na bieżąco informacje do Straży Pożarnych i  Policji. Całość spi- na w jeden organizm regionalny punkt alarmowo-dyspozycyjny w  Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w  Kato-

wicach, który w  odwodzie dysponuje samolotami gaśniczymi stacjonującymi w leśnych bazach lotniczych.

O  skuteczności ochrony przeciwpo- żarowej i efektywności działania służb ratowniczych decyduje szybkie wykrycie pożaru lasu, jego precyzyjna lokalizacja i  szybkie przekazanie informacji o  za- grożeniu. Podobnie jak w  operacjach wojskowych sukces wymaga szybkiego uderzenia z  powietrza. Dlatego na te- renie Nadleśnictwa Opole znajduje się Leśna Baza Lotnicza w  Polskiej Nowej Wsi. Stacjonują tu statki powietrzne wyczarterowane przez Lasy Państwo- we. Służą one do precyzyjnego loka- lizowania i  szybkiego wspomagania gaszenia pożarów na terenie całej Opol- szczyzny.

Na zdjęciu poniżej samolot gaśni- czy Dromader M-18, który jednora- zowo może dokonać zrzutu 1,8 tony wody. To bardzo dużo, czasem pozwa- la spowolnić pożar na 10–15 minut, do czasu przybycia strażaków. Ten do- datkowy kwadrans to niby niewiele, dla lasu to jednak czas bezcenny.

Lasy poddawane są coraz większej penetracji zarówno przez ludzi spra- gnionych różnych form aktywności, jak i amatorów wypoczynku na łonie natury.

Niestety niefrasobliwość i  nieświado- mość zagrożenia przez używanie otwar- tego ognia na terenach leśnych i  w  ich pobliżu jest najczęstszą przyczyną po- wstawania pożarów. Pożarów, które po- wodują ogromne straty w  ekosystemie leśnym.

JAK ZAPOBIEGAĆ

POŻAROM LASÓW

MATERIAŁ INFORMACYJNY

Zdjęcia: Nadleśnictwo Opole

Uwaga! Zauważyłeś ogień w lesie? Alarmuj! Zadzwoń na numer 112 lub 998

(15)

FELIETON

Z jednej strony kłamstwo za kłamstwem – z drugiej gafa za gafą… Kogo wybrać? Zastanawiamy się i jak przed każdymi wyborami w ostatnich latach, ogarnia nas chęć pozostania w domu, doczekania wyborów, w których wreszcie będzie można wybrać kogoś, kto na to zasługuje, a nie tylko tego, który gwarantuje mniejsze zło.

LESZEK MYCZKA

G

dybyż tak można było… Kampanie wyborcze powinny być zakazane. Wszystkie te plakaty, banery, ulotki, konwencje – jakież to mar- notrawstwo! Każdy kandy- dat powinien mieć prawo do wydania czterostroni- cowej książeczki, w której

przedstawia swój program, w nakładzie równym liczbie uprawnionych do głosowa- nia. Koniec, kropka.

– Reszta to kłamstwo, blichtr i pijar – zwykł ma- wiać mój sąsiad. Najgorsze, że wszyscy o tym wiemy, a i tak dajemy się nabierać.

Bo oczywistością jest, że je- żeli ktoś obiecuje nam jakieś pieniądze – to być może nam je da, ale z naszych kieszeni.

W prezydenckich to cho- ciaż wiadomo, że wygra ten, który zdobędzie najwięcej głosów. Ale w parlamen- tarnych? Opozycja dostała więcej – dużo więcej, a i tak wygrało PiS.

10 maja odbędzie się mecz PiS kontra reszta świata. Już dziś widać, że PiS nie będzie miało łatwo.

Druga tura jest niemal pew- na. Urzędujący zwykle tracą poparcie przed wyborami.

Nie ja podzieliłem pol-

skie społeczeństwo na dwa plemiona. Jedno jest karne i w całości oddane swojemu wodzowi. Drugie to zlepek partii, partyjek, stowarzy- szeń i grup koleżeńskich.

Dopóki te grupki będą ze sobą toczyć boje – nie mają szans.

„Każda, nawet najmniej- sza jatka z naszej strony wy- mierzona w każdego opozy- cyjnego kandydata to nic innego, jak ukłon właśnie w stronę pana Andrzejka – napisała na Fb publicystka Tamara Olszewska. – Tak więc milczę sobie, mimo że chwilami się we mnie aż gotuje, gdy któryś z kandy- datów zalicza ostrą wtopę.

I tak sobie pomilczę do 10 maja, a później, w II turze milcząc dalej, zagłosuję na każdego, kto będzie w kon- trze do Dudy”.

Osobiście podpisałem listy czterech kandydatów opozycyjnych. Usiłuję mi-

tygować harcujących fejs- bukowiczów, atakujących głównie Małgorzatę Kida- wę-Błońską. Przyznam, że z marnym skutkiem. Pew- nie dlatego, że to ona ma największe szanse na wej- ście do II tury.

Brak zrozumienia faktu, że droga jest tylko jedna, może się niestety źle skoń- czyć.

Rys. Ryszard Druch, Trenton NJ, USA (2)

Jak sobie pościelesz...

Przedwyborcze słanie

(16)

JOLANTA

JASIŃSKA-MRUKOT

S

tanisław Jałowiecki kiedyś zauważył, że na świecznikach byli dzia- łacze opozycji, ale bohater- kami tak naprawdę były ich żony, pilnujące domowych ognisk. – Bez nich nic by się nie udało – mówił Stanisław Jałowiecki.

13 GRUDNIA 1981 Jałowieccy mieszkali przy ul. Obrońców Stalin- gradu 15 w Opolu, tuż przy zjeździe z wiaduktu.

Małgorzata patrzyła przez okno, jak jechały gdzieś transportery opancerzone.

– Byłam wtedy sama z dwójką dzieci w domu, starszy miał osiem, a młod- szy niespełna dwa latka – wspomina. – Mąż dwa dni wcześniej pojechał do Gdańska, na posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ „So- lidarność”. Stanisław Jało- wiecki w drodze powrotnej do Opola dowiedział się od kolejarzy, że wprowadzo- no stan wojenny. Jeszcze przed Wrocławiem pociąg zwolnił, a kolejarze pomogli wyskoczyć Władysławowi Frasyniukowi, bo na dworcu już na niego czekali esbecy.

Jałowiecki dojeżdża do Opo- la. Nie wraca już do domu, ukrywa się.

Za to do ich mieszkania wpadli jacyś mundurowani z kałachami.

– Wszystko się tak szyb- ko toczyło, że nawet nie patrzyłam: wojsko czy mi- licja… – opowiada. – Męża szukali – dodaje po chwili.

Czy była przerażona?

– Nie. Młoda byłam, a optymizm pomagał – mówi. – Następnego dnia miałam już sygnał, że mąż jest w Opolu.

Małgorzata ubrana na czarno poszła na komen- dę. – Do komisarza woj- skowego – poprawia się.

– Powiedziałam mu, żeby mi znaleźli męża, bo nie wrócił z Gdańska. Kluczył, że internowany, a w końcu przyznał, że zupełnie nie wiedzą, gdzie jest. Byłam spokojna o męża, dopóki nie mieli dla niego pomysłu na drogę ewakuacyjną, że bę- dzie balkonami z dziewiąte- go piętra na ósme schodził.

Ale całe szczęście milicja nie przyszła.

TAJNA OBRONA MAGISTERKI Cały ten okres, kiedy Sta- nisław Jałowiecki się ukry- wał, Małgorzata ze swojego mieszkania widziała, jak pod ich domem stali tajniacy.

– Mnie też nie opuszczali, cały czas za mną łazili, li- cząc, że zaprowadzę ich do męża – wspomina.

Potrafiła ich jednak prze- chytrzyć, bo udawało jej się czasem spotykać z mężem gdzieś u przyjaciół.

W okresie stanu wojen- nego bezskutecznie szukała pracy. W czasach, kiedy nikt nawet nie wspominał o bez- robociu, żonie przewodni- czącego opolskiej „Solidar- ności” władza ludowa nie chciała pozwolić zarabiać na siebie i dzieci. – Szuka- łam pracy w szkole, w róż- nych przedsiębiorstwach.

Chciałam nawet zostać bu- fetową, ale powiedzieli mi, że nie mam odpowiedniego

wykształcenia. Irenka Kir- steinowa też mi próbowała pomóc, ale bezskutecznie.

W stanie wojennym mia- ła tajną obronę swojej pracy magisterskiej na elitarnym wówczas wydziale socjolo- gii Uniwersytetu Jagielloń- skiego. – Profesor Kwaśnie- wicz tak zrobił, żeby nikt nie wiedział, kiedy żona przewodniczącego regionu będzie się bronić – śmieje się pani Małgorzata.

PODCHODY Z ESBEKAMI Kiedy esbecy przychodzi- li do ich mieszkania robić rewizje, było spokojnie, bez większych ekscesów.

– Nie było żadnych złośli- wości z ich strony, bałaganu też nie robili – wspomina. – Czasem mieli jakieś uwagi, typu „O, powodzi się”, kiedy zobaczyli zawartość paczki, które dostawałam z opol- skiej kurii.

W paczce była mąka, cu- kier, ryż, może olej. Czasem zaplątało się coś lepszego.

Tyle że wszystko w koloro- wym opakowaniu, jakich wówczas w Polsce nie było.

Potem na mieście można było usłyszeć propagando- we ploty, że ci z opozycji za darmo tego nie robią, żeby wzniecić do nich społeczną niechęć.

Kiedy przychodzili na re- wizję, to rozbierali się z kur- tek i zdejmowali kabury z pistoletami.

– Za którymś razem młodszy synek, który led- wo zaczął mówić, poprosił jednego z nich o pistolet – opowiada. – A kiedy esbek zapytał go, po co mu broń, to odpalił, że „władzę ludo- wą będzie strzelał”.

O swoim zaangażowaniu w działalność opozycyjną mówi, że to było takie lekkie wsparcie. – Jakąś drukarnię przywiozłam, jakąś ryzę papieru. Ot, tyle – opowia- da. – Pierwsza gazetka była robiona na takim małym drukarzu.

Moje życie było jak rollercoaster

Małgorzata Jałowiecka, zdjęcie dyplomowe z 1982 roku.

Fot. Jolanta Jasińska-Mrukot

HISTORIA

Kontynuujemy cykl „Żony opozycjonistów”

o cichych bohaterkach tamtych dni. W tym wydaniu MAŁGORZATA JAŁOWIECKA, żona Stanisława Jałowieckiego, pierwszego przewodniczącego NSZZ

„Solidarność” Śląska Opolskiego, a później dziennikarza, wiceszefa Radia Wolna Europa w Monachium oraz marszałka województwa opolskiego w latach 1998–2002.

(17)

Gdzie zorganizowała drukarnię? W PRL-u każda maszyna do pisania była pod nadzorem, a zdoby- cie małej drukarni to był cud. – Pojechałam po nią do przyjaciół do Krakowa, gdzie studiowałam – tłu- maczy. Kiedy wysiadła z pociągu w Opolu, było już po godzinie milicyjnej.

Szła wiaduktem, uginając się pod ciężarem zapako- wanej solidnie drukarki.

Zatrzymała się „suka”, mi- licjanci poprosili o doku- menty. – Zapytali mnie tylko, czy żona byłego przewodniczącego – opo- wiada. Odpaliła, że aktu- alnego przewodniczące- go. W klapie miała wpięty znaczek zdelegalizowanej

„Solidarności”. – Zapyta- łam ich jeszcze, czy będą tak uprzejmi i podwiozą mnie do domu, bo mam ciężki bagaż – śmieje się.

Tak z drukarką bezpiecz- nie dotarła do domu.

KTO PODNOSI RĘKĘ NA WŁADZĘ LUDOWĄ…

Jałowieccy zostali aresz- towani 14 maja 1982 roku, w dniu urodzin Małgorzaty.

– Akurat dzieci zawio- złam do mamy w Tar- nowskich Górach, tam się spotkaliśmy z mężem – opo- wiada. I tam ich zatrzyma- no. Otoczył ich kordon mi- licji, a przed komisariatem w Tarnowskich Górach sta- nął szpaler milicjantów.

– Byliśmy z dwójką ma- łych dzieci, a oni wystawili tylu milicjantów – mówi pani Małgorzata. – Taka po- kazówka, żeby na władzę lu- dową nikt ręki nie podnosił.

Jak groźnych przestęp- ców osobnymi nyskami ich wieźli, w eskorcie innych samochodów na sygnale, do samego Opola.

Bywało, że kiedy małżeń- stwo opozycjonistów tra- fiało za kraty, dzieci zawo- żono do domu dziecka. Czy Małgorzata nie obawiała się, że stanie się podobnie?

– W ogóle nie miałam takich myśli. Poza tym dzieci były u mojej mamy, więc były bezpieczne.

Po przesłuchaniu na komendzie na Powolnego w Opolu następnego dnia esbecy wypuszczają Małgo- rzatę Jałowiecką do domu.

– Próbowali różnych spo- sobów, żeby nastawić mnie przeciwko mężowi – wspo- mina. – Mówili na przykład:

„Czy pani wie, że kiedy męża nie było w domu, to spoty- kał się z innymi kobietami?

No, bo pani wie, że mężczy- zna musi…”. Takie tam, oni zawsze tak próbowali mie- szać.

Stanisława Jałowiec- kiego na „dołku” trzymali miesiąc. – Tam było ciągle ciemno, więc mąż zepsuł sobie wzrok – dodaje. Bała się, że dostanie długi wy- rok, że dzieci zdąży sama wychować. – Mąż był aresz- towany, a nie internowany, więc to były zupełnie inne warunki – tłumaczy. – Na początku groźba była taka, że mąż spędzi kilkanaście lat w więzieniu. A jeszcze wciskali mu działalność wy- wiadowczą na rzecz innego państwa…

Został skazany przez Sąd Śląskiego Okręgu Woj- skowego we Wrocławiu, na sesji wyjazdowej w Opolu, na dziesięć miesięcy więzie- nia. Procesy odbywały się w opolskim klubie oficer- skim, czyli w kinie Kosmos.

W areszcie na Sądowej pierwszy raz zobaczyła męża skutego kajdankami.

– To nie było łatwe, trudno się patrzy na ukochaną oso- bę tak potraktowaną – przy- znaje Małgorzata.

Podczas krótkich widzeń w więzieniu przy Sądowej Małgorzata przekazuje mę- żowi regulamin więzienny z kodeksu karnego. – Zaraz na początku nie miał adwo- katów, więc musiałam mu przekazać, jakie prawa ma więzień – tłumaczy.

TO BYŁ

TRAUMATYCZNY CZAS Małgorzata Jałowiecka mówi, że mieli wtedy po- czucie przegranej. – Poczu- cie, że się nie udało, było głęboko depresyjne – przy- znaje. – Przyszedł taki czas

beznadziei, poczucia, że ten cały system się nigdy nie za- wali.

Ruch społeczny, jakim była NSZZ „Solidarność”, z 10-milionowego stopił się do garstki walczących.

– Niektórzy znajomi, powo- dowani strachem, już mnie nie poznawali na mieście – opowiada.

Małgorzata Jałowiecka podkreśla, że przetrwać pomagało jej finansowe wsparcie od „Solidarności”.

Nie zapominali też o niej rolnicy, a to przywieźli żywe kury dla dzieci na rosół, a to kaczki. – Sąsiadka hodowała kury, więc świeżutkie jajka dla dzieci przynosiła – opo- wiada. – Nie bałam się, że mi zabraknie pieniędzy na życie, a to przy dzieciach było bardzo ważne.

Po zawieszeniu stanu wojennego w styczniu 1983 roku Stanisław Jałowiecki opuszcza więzienie. Poszła po męża na Sądową, potem pieszo wracali do domu. – Cieszyłam się, że mąż wy- chodzi, ale nie byłam opty-

mistycznie nastawiona do tego, co będzie – przyznaje.

Nie sądziła jednak, że nadal będą robić im rewizje. – Mąż już się wtedy nie angażował, więc myśleliśmy, że będzie spokój, ale się okazało, że wciąż byliśmy zagrożeniem dla władzy ludowej – mówi.

A Małgorzata nadal często- wała esbeków herbatą. – Człowiek dobrze wychowa- ny ma takie odruchy, że jak ktoś przychodzi do twojego domu, to się go częstuje – śmieje się.

PASZPORT W JEDNĄ STRONĘ

Ale przyszedł taki dzień, po którym stwierdziła, iż kolejnej rewizji już nie znie- sie. To ona była motorem decyzji o wyjeździe z Polski.

Skontaktowała się kilkoma ambasadami, m.in. Austra- lii i Nowej Zelandii, potem była w ambasadzie Kanady.

– Wszędzie kazali czekać pół roku, tylko w ambasa- dzie USA powiedzieli, że do-

Na zdjęciu okładka z Seattle Pacific. – Byliśmy wzorcową imigranc- ką rodziną, szybko opanowaliśmy język. Pokazywali nas w mediach – mówi Małgorzata Jałowiecka. Zdjęcie prywatne

(Dokończenie na str. 18)

(18)

staniemy wizę – wspomina.

Był 1983 rok, kiedy wsia- dali do samolotu z paszpor- tem w jedną stronę.

– Nadaliśmy skrzynie przez urząd celny do Ame- ryki, tak na ślepo, bez ad- resu – opowiada. – Potem polecieliśmy do Frankfurtu, gdzie przez dwa tygodnie czekaliśmy, aż dostaniemy dalszy przydział. W kiesze- ni miałam 40 dolarów, bo tyle mogłam kupić w Polsce.

Miałam duszę na ramieniu, bo znów jakieś nieznane…

WYLĄDOWALI W SEATTLE.

– Inne sklepy, inny świat i wreszcie ludzie uśmiech- nięci – wspomina. – Szczęki nas bolały, bo nie byliśmy przyzwyczajeni do śmiania się.

W USA byli wzorcową rodziną imigrancką. Szybko nauczyli się mówić po an- gielsku, jeździli po Stanach i namawiali innych, żeby zostali sponsorami dla in-

nych imigrantów. Stali się popularni, pokazywano ich w lokalnych mediach.

Dwa lata byli w USA, potem wyjechali do Mo- nachium. – Mąż dostał tam ciekawą pracę, jako dziennikarz Radia Wolna Europa. Potem został wi- cedyrektorem RWE. W Mo- nachium znów byłam go- spodynią domową, bo nie dostałam zezwolenia na pracę. I nie byłam z tego zadowolona. Przez dzie- sięć lat mieliśmy doku- menty bezpaństwowców, zanim dostaliśmy obywa- telstwo amerykańskie.

W 1994 roku odzyskali polskie paszporty i wrócili do Polski. Kupili gospodar- stwo w górach, zaszyli się głęboko na wsi. – Nigdy nie żałowałam, że wróciłam, że mieszkam na wsi – podkre- śla. – Prowadzimy z mężem gospodarstwo agrotury- styczne.

Ich historia zakończyła się dobrze, ale z emigran-

tami bywało różnie. Ktoś się rozpił, ktoś absolutnie stoczył, komuś innemu mał- żeństwo się rozleciało.

– Nie narzekam, było cie- kawie – stwierdza Małgo- rzata. – Na bieżąco nic nie było proste, ale czas wszyst- ko wygładził. A moje życie to taki rollercoaster. Masę

sukcesów mieliśmy w życiu.

Małgorzata stworzyła Organizację Turystyki Wiej- skiej, stowarzyszenia agro- turystyczne w Polsce, po- tem federację. Trafiła nawet do zarządu europejskiej tu- rystyki wiejskiej. I to jeszcze przed 2004 rokiem, zanim Polska weszła do UE.

Stanisław Jałowiecki Zdjęcia prywatne

MATERIAŁ PARTNERA - GMINA MURÓW

MURÓW

W

ójt Murowa zainicjował spotkania z uczniami związane z edukacją najmłodszych w kwestii bezpieczeństwa.

Adrian Kliscz z Państwowej Straży Pożarnej w Opolu opowiedział uczniom, jak należy wzywać pomoc, co ro- bić, gdy wybuchnie pożar, jak zabezpieczyć się przed tzw.

cichym zabójcą, czyli czadem. Zaznaczył również, że nie należy bać się numeru alarmowego, ale nie wolno korzy- stać z niego dla żartu.

Dzieci poznały zasady korzystania z czujnika tlenku węgla. – Ważne, by przed jego zainstalowaniem zapo- znać się z instrukcją obsługi, w której znajdziecie zna- czenie wydawanych przez urządzenie dźwięków. Jest to niezwykle ważne, bo wtedy wiecie, kiedy wezwać pomoc – mówił Adrian Kliscz.

Uczniowie ze skupieniem wysłuchali wszystkich wskazówek i obiecali przekazać je rodzicom wraz z otrzy- manymi materiałami.

– Spotkanie miało na celu uświadomienie i odświe- żenie zasad, które uczniowie z pewnością już niejedno-

krotnie słyszeli w szkole, jak również zwrócenie uwagi rodziców na potencjalne zagrożenia. Zatrucia tlenkiem węgla czy pożary kominów występują w sezonie zimo- wym niestety bardzo często – przypominał wójt Michał Golenia.

Bezpieczeństwo ponad wszystko

Spotkanie z uczniami Fot. UG Murów

(19)

ROZMOWA

Z Rolandem Wrzeciono, dyrektorem podlegającego samorządowi województwa Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot

Które z branż w województwie są najbardziej innowacyjne?

Regionalna Strategia Innowacji Wo- jewództwa Opolskiego, jeden z naj- ważniejszych dla opolskiej gospodar- ki dokumentów, wskazuje tak zwane regionalne specjalizacje inteligentne Opolszczyzny. Najprościej rzecz ujmu- jąc, znalazły się wśród nich te branże, w których mamy największy potencjał i doświadczenie. Zgodnie z unijną poli- tyką, te właśnie dziedziny gospodarki mogą liczyć na większe wsparcie. Cho- dzi o obszary takie jak branża budow- lana wraz z przemysłem mineralnym i usługami budowlanymi, branża che- miczna, drzewno-papiernicza, w tym przemysł meblarski, branża maszyno- wa i elektromaszynowa, metalowa i me- talurgiczna, paliwowo-energetyczna, rolno-spożywcza, transport i logistyka, a także usługi medyczne i rehabilitacyj- ne oraz usługi turystyczne. Te właśnie sektory najczęściej korzystają z unij-

nych dotacji. Wskazałbym jednak jesz- cze co najmniej dwa obszary gospodar- ki, które w ostatnich latach w naszym regionie rozwijają się w dużym tempie.

Chodzi o branżę motoryzacyjną oraz sektor elektromobilności. To te dzie- dziny gospodarki, ultranowoczesne na całym świecie, które nieustannie inwe- stują w innowacje. A u nas w ostatnich latach pojawiło się wielu znaczących in- westorów, którzy je reprezentują. W ich fabrykach i zakładach w naszym regio- nie bez wątpienia realizowane są liczne nowinki techniczne.

Czy są branże, które zamierza wesprzeć OCRG? Jeśli tak, czy ten wybór wynika ze strategii woje- wództwa?

Tak jak wspomniałem – szczególnie wspierane z unijnej puli pieniędzy są branże, które zaliczają się do regional- nych specjalizacji inteligentnych. I tak pozostanie w kolejnych latach. Zwłasz- cza że w kolejnej unijnej perspektywie na lata 2021-2027 z pewnością będą pieniądze na innowacje. Na pewno wspierane w niej będą także wszelkie działania służące ochronie środowiska.

W tym zakresie także będzie można liczyć na unijną pomoc. A precyzyjnie kierunki, które będziemy wspierać, wskaże wypracowywana właśnie nowa Regionalna Strategia Innowacji Wo- jewództwa Opolskiego na lata 2021- 2027.

W regionie 98 procent firm to te małe, rodzinne, ich możliwości fi- nansowe są niewielkie. Jak OCRG ocenia ich potencjał rozwoju?

Faktycznie znaczna część firm w na- szym regionie to firmy rodzinne. Ale z pewnością nie można ich wrzucić do jednego worka. Firmy rodzinne to u nas nie tylko małe warsztaty czy punkty usługowe. Firmą rodzinną jest prze-

cież choćby Sindbad, potentat w branży przewozów osobowych; Gniotpol Tra- ilers – jeden z najprężniejszych w kraju producentów naczep i przyczep cięża- rowych, czy Narzędziownia Pszenica ze Strojca koło Praszki, firma z branży motoryzacyjnej, realizująca bardzo in- nowacyjne projekty, która wśród swo- ich klientów ma największe koncerny motoryzacyjne, na przykład Toyotę.

Jaki jest ich potencjał? Ogromny! Po- dobnie jak wielu innych, póki co być może jeszcze małych firm rodzinnych.

Kto wie, może za kilka lat z niewielkich zakładów powstaną duzi gracze. Ro- dzinną firmą jest też krapkowicka Na- gaba – producent obuwia. Jeszcze kilka miesięcy temu znana była głównie tym, którzy mieli okazję nosić ich produkty.

Dziś mówi o niej cały sportowy i nie tylko świat, bo stworzyła buty skokowe dla kadry naszych skoczków narciar- skich. Okazało się, że właśnie taka nie- wielka, ale pracująca na nowoczesnych materiałach firma, mająca świetnie wyszkolonych fachowców, jest bardziej elastyczna niż wielkie koncerny i marki.

Stąd jej sukces.

Jak bardzo opłaca się innowacyj- ność? Czy istnieją dane obrazujące zwrot pieniędzy z innowacyjności?

Minione dziesięciolecia rozwoju go- spodarczego z pewnością udowodniły setki razy, że właśnie to, co innowacyj- ne, przynosi wielkie zyski i wielki roz- wój. Nie tylko dla firmy, która nowinki wprowadza, ale też dla całej branży.

Ci, którzy z taką firmą kooperują, mu- szą wprowadzać nowe rozwiązania, by nadążyć za potrzebami innowacyjnego kontrahenta. A konkurencja musi go- nić albo wymyślać coś jeszcze bardziej nowatorskiego. A to przekłada się na kolejne patenty, nowinki i zaintereso- wanie konsumentów.

Dziękuję za rozmowę.

Innowacje przynoszą zyski i rozwój

Fot. OCRG

STRONY BIZNESU

(20)

Apple, Amazon, Disney i opolska Chemia Bomar – co łączy te wszystkie fir- my? Każda z nich zaczynała w garażu. Oto historia fir- my, która swą działalność rozpoczynała od produkcji wody destylowanej. Dziś jest jednym z największych producentów chemii samo- chodowej. Zasięgiem obej- muje nie tylko Polskę, ale również inne kraje.

O historii powstania oraz pro- wadzonej działalności opowiada Stanisław Marciniak, właściciel Chemia Bomar.

Jak to się zaczęło?

Firma powstała około 40 lat temu, w latach 80. Ojciec miesz- kał w domu jednorodzinnym i to właśnie w przydomowym gara- żu rozpoczął produkcję wody de- stylowanej. W latach 90. zaczął wytwarzać także opakowania.

Obecna działalność to nasze drugie podejście w tej branży. Je- steśmy firmą rodzinną. Pracuje tu moje rodzeństwo, a ojciec jest nieocenionym wsparciem.

Czym obecnie zajmuje się za- kład Chemia Bomar?

Obecnie wytwarzamy: płyny hamulcowe, do spryskiwaczy i chłodnic, odmrażacze do szyb, szampony samochodowe, płyny do mycia silników i narzędzi oraz niezmiennie od 40 lat – wodę demineralizowaną. Zakup ma- szyny do produkcji opakowań rozszerzył ofertę o pojemniki na płyny. Dbamy o środowisko, spory odsetek opakowań pocho- dzi w 100% z recyklingu. 10% to zużyte opony, natomiast pozo- stałe 90% pochodzi z odpadów poprodukcyjnych pojemników HDPE. W przyszłości chcemy produkować więcej rodzajów pojemników składających się z przetworzonych odpadów.

Kto jest odbiorcą produkowa- nych przez firmę pojemników?

Cały asortyment sprzeda- jemy do Niemiec. Mieliśmy możliwość podpisania innych kontraktów, ale przy obecnych możliwościach produkcyjnych nie jesteśmy w stanie obsłużyć większej liczby klientów. Nawet pojemniki, do których rozlewa- my nasze produkty, kupujemy w firmach zewnętrznych.

Gdzie trafiają gotowe produkty Państwa firmy?

Produkowana przez nas che- mia samochodowa jest sprze- dawana zarówno w Polsce, jak i w Europie. Współpracujemy z klientami ze Szwecji, Norwegii, Czech, Niemiec, Holandii, Litwy, Łotwy. W Polsce nasze pro- dukty trafiają do największych hurtowni motoryzacyjnych, ta- kich jak Opoltrans czy Inter Cars i niektórych marketów. Nie ogra- niczamy się wyłącznie do hurtu.

Każdy klient jest ważny, również ten, który przychodzi po jeden kanister płynu.

Ile osób zatrudniają Państwo w zakładzie?

Produkty cechują się dużą se- zonowością, stąd nie mamy sta- łej liczby pracowników. W ciągu roku jest to średnio 90 zatrudnio- nych. Obecnie pracuje u nas około 70 osób. Wliczając w to również kierowców ciężarówek. Dodatko- wo na terenie zakładu znajduje się stacja paliw, warsztat oraz stanowisko wymiany opon.

Rozumiem, że posiadają Pań- stwo własny transport i dostar- czają produkty do klientów.

Oczywiście, w zależności od potrzeb klienta jesteśmy w sta- nie dostarczyć nasz asortyment.

Rozwozimy głównie na terenie kraju, klienci zagraniczni zazwy- czaj odbierają od nas towar we własnym zakresie. Samochody

Potentat chemii samochodowej

Stanisław Marciniak, właściciel Chemia Bomar Fot. Justyna Okos

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podaj nazwę kategorii znaczeniowej rzeczowników pochodnych, do której należy rzeczownik czytelniczka i podkreśl jego formant, a następnie za pomocą tego samego formantu

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Jest pycha udziału w czymś wielkim, nawet, gdy się było tylko biernym statystą.. Oczywistą też jest pycha wywyższania się nad tych, którzy, wedle naszego dzisiejszego

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

Tak, rozszerzenie oferty TUW PZUW o produkt D&O jest elementem ekspansji towarzystwa na rynku podmiotów medycznych, zwłaszcza szpitali.. Ten pro- dukt okazał

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Zapotrzebowania, które były dla Lublina w latach gdzieś pięćdziesiątych-sześćdziesiątych, one zakładały, że Lublin będzie miał chyba w obecnej chwili około

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje