• Nie Znaleziono Wyników

"Klub piśmienniczy" Tymona Zaborowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Klub piśmienniczy" Tymona Zaborowskiego"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Wasylewski

"Klub piśmienniczy" Tymona

Zaborowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 7/1/4, 154-169

(2)

15 4 N otatki.

„J{lub piśmiennicza“ Зшпопа Eaborowskiego.

Szkoła krzemieniecka stała już w pełni rozwoju, gdy w roku

1810 wstąpiło dwóch Wołyniaków w szeregi jej uczniów\ Byli to

Tymon Zaborowski i Karol Sienkiewicz. Nauki początkowe pobierał

każdy z nich gdzieindziej : Zaborowski we Lw ow ie, Sienkiewicz

u Bazylianów w Humaniu i w Winnicy; do Krzemieńca .przybyli

obaj dla dokończenia nauk na tz. „trzy dwuletnie kursa“. Duże ich

zdolności zabłysły odrazu : Zaborowskim, choć liczył dopiero lat 13,

był Czacki już w r. 1812 zachwycony i donosił o tem rodzicom,

Sienkiewicz natomiast zwrócił uwagę Felińskiego i Kropińskiego

swym talentem poetyckim. Wśród ich najbliższych przyjaciół znaleźli

się wkrótce Józef Korzeniowski, który już od roku 1809 uczył się

w Krzemieńcu, Teodozy Sierociński, Jerzy Zakrzewski, Adolf Dobro­

wolski i kilku innych. A nie było w tem gronie nikogo, ktoby nie

miał namiętnych ambicyi literackich, „nieszczęsna chęć pisania“ ,

z którą nie mógł sobie dać rady Korzeniowski, ogarnęła wszystkich,

tem bardziej, że poczciww ks. Alojzy Osiński, profesor literatury

i wymowy, nie szczędził rad i wskazówek swoim wychowankom.

Pierwsze wawrzyny zdobywa Sienkiewicz, drobne jego wiersze (naj­

wcześniejszy nosi datę: 1811), odczytywane z zachwytem przez ko­

legów, przedostały się wkrótce po za mury liceum. Powodzenie

Sienkiewicza zachęciło, zdaje się, Zaborowskiego, który niedługo też

pisać zacznie i przewyższy wszystkich płodnością i rozległością po­

mysłów, bo marzyć będzie odrazu o poemacie bohaterskim („Zdo­

bycie Kijowa“ ; 1815). Najdłużej „piłował wyrażenia z bólem się

rodzące“ Korzeniowski, aż wTeszcie, stworzywszy „Odę na rok 1815“ ,

stanął obok swych przyjaciół w rzędzie „najpierwszych Krzemieńca

poetów“. Nie mógł się zatem ks. Osiński uskarżać na brak ruchu

literackiego w gimnazyum. Tymczasem jednak niestało teg o, który

najlepiej entuzyazm dusz młodzieńczych odczuwał i nie szczędził

żywej zachęty i poparcia, brakło czcigodnej postaci Wizytatora :

Tadeusz Czacki umarł w r. 1813. Młodzież musiała żywo odczuć

stratę orędownika swych literackich dążności. Między innemi, dzięki

poparciu Czackiego powstało w r. 1809 T o w a r z y s t w o k s z t a ł ­

c ą c y c h s i ę w p o r z ą d n e m m ó w i e n i u i p i s a n i u . Lakonicz­

nie brzmią relacye pamiętnikarzy o tym pierwszym związku mło­

dzieży wołyńskiej ; wiadomo tyle , że miał ustawy zatwierdzone aż

przez ministra Zawadowskiego, źe imiona członków wraz z ich po-

czątkowemi pracami spisywano w osobnej księdze1). Zdaje się , że

jednym z pierwszych członków był Antoni Malczewski.

Zaborowski i Sienkiewicz przybywszy do Krzemieńca zastali

towarzystwO w pełni rozwoju; „pierwszoletni uczniowie pierwszego

kursu“ za młodzi byli jednak , by dostąpić zaszczytu należenia do

(3)

związku, z zazdrością tylko patrzyli na okres „chwały“ w jego dzie­

jach. Tak przynajmniej wnosić trzeba ze słów Tym ona, które je ­

szcze niżej usłyszymy. Ze śmiercią Czackiego towarzystwo zaczęło

chylić się ku upadkow i, wreszcie przestało istnieć zupełnie. I nie

apatya młodzieży była tego przyczyną. Stworzyć towarzystwo lite­

rackie — było przecież marzeniem grona kolegów Zaborowskiego

i Sienkiewicza1). Po śmierci Czackiego władze szkolne patrzyły zdaje

się niechętnie na istnienie takich związków wśród młodzieży, bo

sam Zaborowski skarżyć się będzie na „upór zabraniających więcej

niż niewinnych bo użytecznych zabaw“. A zresztą i duch czasu

i polot myśli młodzieńczej zakochanej w „samotności i westchnie­

niach nieznanych nikomu“ sp ra w ił, że stroniono od urzędowego

charakteru, jaki miało T o w a r z y s t w o k s z t a ł c ą c y c h si ę. Im

uśmiechał się związek tajny, i taki też stworzyli.

Wkrótce po upadku T o w a r z y s t w a Karol Sienkiewicz, Ty­

mon Zaborowski, Józef Korzeniowski, Teodozy Sierociński2), Jerzy

Zakrzewski i dwaj inni znani tylko z imienia : Marceli i Cypryan

zawiązali między sobą K l u b p i ś m i e n n i c z y . Dzięki Zaborow­

skiemu , który w osobnej księdze spisał razem swe utwory i listy

swoje i przyjaciół z tego czasu, możemy dziś zasięgnąć nieco wia­

domości o tem młodocianem towarzystwie literackiem. Rękopis Bi­

blioteki Z. N. I. Ossolińskich nr. 4716 jest to księga in folio o 59

nadbutwiałych kartach zapisanych ręką Zaborowskiego. Mieszczą się

tu utwory Tymona od r. 1815 począwszy, jest część koresponden­

cyi z Sienkiewiczem, J. Januszowskim, A. Dobrowolskim, treści żar­

tobliwej , która pozwala wglądnąć w życie twórców K l u b u p i ś ­

m i e n n i c z e g o . Założono Klub piśmienniczy z końcem roku 1815.

Sienkiewicz otworzył pierwsze zebranie „pięknem przemówieniem,

w którem przebijała się dojrzałość myśli i wyrażeń“ 3). Gzem był

„Klub piśmienniczy“, jakie miał cele i organizacyę — opowie bar­

wnie Zaborowski w swym poemacie· Pozatem widać z korespon­

dencyi przyjaciół, że czytano na posiedzeniach arcydzieła klasyczne,

zachwycano się „Jerozolimą wyzwoloną“ — ukochanie Tassa odzna­

czać będzie zawsze Sienkiewicza i Zaborowskiego — obowiązującą

była też lektura „Pamiętnika Warszawskiego“. W liście do Sienkie­

wicza z 20 marca 1816 tak zdaje Zaborowski sprawę z posiedze­

nia „Klubu“ :

D otąd pracow ali razem w „Tow arzystw ie dobroczynności gim n. w ołyńskiego“ załoźonem przez F. Kaszowskiego. Sienkiewdcz był prezesem, a jeg o przyjaciel „jeneralnym kasyerem “ . Por. D r. Fr. Krćek. P oprzedniczka krzem ieniecka akadem ickich „B ratnich pomocy“ . Muzeum 1896, s tr. 857 — 9.

2) T.

Sierociński (*1789 -j-1857) g ram a ty k i pedagog. W K rze­ mieńcu przebyw ał od r. 1809— 1816.

3) W . B u d zy ń sk i. W iadom ość o życiu i pism ach K. Sienkiew i­ cza („ P ism a “ K. Sienkiew icza. P race literackie, str. XV).

(4)

15 6 Notatki.

„Długą drogą Pamiętnik Warszawski przyszedł nakoniec —

czytaliśmy zebrani razem w klubowych podwojach, Osińskiego Aloj­

zego O c i e r p i e n i a c h S t a r o s t y i twoję Ifigeniją, tę scenę drugą

pierwszego aktu, tę scenę w której jest:

O swojem że A chilles przeznaczeniu nie wie N a co sobie pochlebiać? W szak to wiesz dokładnie G dy nie padniesz pod T roją — T roja nie upadnie —

. . . Obchodziliśmy razem uroczyście choć skromnie jutrzenkę

dnia pierwszego wieku Litteratury polskiej. Była h e rb a ta , mleko,

cytryny, naczynie walcowate(!)“.

Najważniejszym jednak wypadkiem w dziejach „Klubu“ było

przedsięwzięcie w oczach jego członków niemal tytaniczne: posta­

nowiono wspólnie przetłómaezyć głośny romans C h a t e a u b r i a n d a :

„René“, który obiegł juź wtedy całą literaturę Zachodu. Czytywano

utwór Chateaubrianda i u n a s , a obrotny księgarz warszawski

Glücksberg, mający filię w Krzemieńcu, dostarczyć go musiał za­

pewne i wychowankom liceum. Lektura romansu ogromne zrobiła

wrażenie na członkach „Klubu“. Szczególnie przejął się tem

Zaborowski, zachwycony „wielkimi myślami, wielkimi porównaniami,

od których nic czulszego, nic większego“. On też rzuca myśl prze­

kładu dzieła: dokona tego „Klub“, a trud niewielki, bo na każdego

z siedmiu członków przypadnie zaledwie po 12 stronic. Projekt Ty­

mona przyjęty z entuzyazmem — „Klub“ widzi już „wawrzyny

chwały“ , które mu spolszczenie „Renego“ przyniesie. Pracę podjęto

ochoczo i w lutym 1816 romans Chateaubrianda był już w polskiej

szacie. Przepisany na czysto przez Zaborowskiego rękopis z tytu­

łem : „ R e n e A u g u s t a C h a t e a u b r i a n d a p r z e ł o ż o n y

p r z e z K l u b p i ś m i e n n i c z y k r z e m i e n i e c k i “ czekał na druk.

Oto wyjątki z listów Zaborowskiego , ilustrujące jego zabiegi w tej

sprawie :

„Członek Timon przez czas niebytności członka K a r o la , po­ mimo, źe zupełnych klubów nie było, nie zapom niał o ty ch obowią­ zkach, k tó ry ch pełnienia się p o d ją ł, a które o siódmą część się po­ w ięk szy ły , przez odjazd członka K arola. Nie skończył jed n ak prze­ p isy w an ia René, dla nagłego przyjazdu Adolfa D obrow olskiego; dla tej sam ej przyczyny nie posłano tłum aczenia René do W ilna. Czło­ nek Tim on zasm ucając członka K arola , donosząc mu o tem , niew y­ m owną czuje radość, źe może go pocieszyć zaraz doniesieniem o in ­ nym k lu b u zamiarze , o zam iarze n iety lk o przedsięw ziętym , ale już u skutecznionym . K lub zw ażyw szy niepew ne s k u tk i posłania Rom ansu do W iln a z łatw ością cenzury lw ow skiej, zw ażyw szy na wadze, k tó ­ rej podpora była w K rzem ieńcu , a ram iona ciąg n ęły się do W ilna i Lwowa, g d y W ilno, lubo na dłuższem ram ieniu, jed n ak nie mogło przew ażyć , a g d y się szale długo przew ażały, D obrow olski porw ał

(5)

René, rz u cił w szalę Lwowa i zakończył w ahania. Oddaliśm y więc romans Dobrow olskiem u“ .

To było 2 marca, w dwa miesiące później zaś dzielił się Ty­

mon radosną nowiną z przyjacielem, donosząc, źe wszystko jest na

najlepszej drodze i druk ich dzieła już sie we Lwowie rozpoczął:

„Rom ans drukuje się w 150 egzem plarzach in 12mo, 50 egzem­ plarzy na pięknym H ollenderskim papierze, a reszta na podlejszym . W szystko będzie nas kosztowało 16;f£“ (list z 24 k w ietnia 1816).

Na tem się korespondencya w sprawie Chateaubrianda urywa.

Jakie były dalsze koleje druku romansu — niewiadomo. Prawdopo­

dobnie druk przerwano , a członkowie nie ucieszyli się widokiem

swej pracy, wydanej „na pięknym Hollenderskim papierze“. Biblio­

grafia nie zna dziś takiego przekładu, a trudno przypuścić,

aby ze 150 egzemplarzy ani jeden się nie dochował1). Nie doczekał

zatem K l u b p i ś m i e n n i c z y przepowiadanych przez Sienkiewicza

„szczęśliwych czasów“ :

K iedy w szędzie c zy tan y i w ielbiony wszędzie Rom ans za doskonały uw ażanym będzie.

Wreszcie epilog dziejów Chateaubrianda w Krzemieńcu: Już

w czasie pracy nad tłómaczeniem powziął Zaborowski myśl osnucia

na tle „Klubu piśm.“ utworu poetyckiego. „Zajął się cały — jak

sam powiada — tym przedmiotem, zgadzającym się z jego duszą,

pełną uniesień i czującą potrzebę ich wyzionienia“. Gorączkowa

praca około przekładu René’go dała powód bezpośredni: poemat

Zaborowskiego miał wyrazić wszystkie, cudnie naiwne rojenia i na­

dzieje związane z wydrukowaniem pierwszej wspólnej pracy, której

tak wielkie znaczenie przypisywali. I tak przyszło do stworzenia

żartobliwego eposu pt. „Klub piśmienniczy“, który zaczął pisać Za­

borowski zaraz po wysłaniu przekładu Chateaubrianda do Lwowa.

Pisanie poszło bardzo szybko: 2 marca 1816 donosi Sienkiewiczowi

że pieśni wszystkich będzie ośm, sześć ma już gotowych, 20 marca

zaś pisze: „Skończyłem poemat mój w ośmiu pieśniach do dwóch

tysięcy wierszy zawierający — teraz go poprawiam“ , a gdy Sien­

kiewicz zaciekawiony nalegał prawdopodobnie, by mu go przysłał,

*) Dopiero w rok później, w m aju 1817 r. w yszedł w K rako­ wie polski przekład „ A ta li“ . Tłómaczem b y ł Paw eł Czaykowski, pro­ fesor lite ra tu ry polskiej na U niw ersytecie Jag iello ń sk im („A tala czyli m iłość dw oyga dzikich na P u sty n i. P rzełożona z francuskiego z D zieł F . A. C hateaubrianda“ . W K rakow ie, w d ru k a rn i G röblow skiej Jo z . M ateckiego. 8° s tr. 173).

(6)

158 N otatki.

odpowiada 24 kwietnia: „Poematu mego teraz Ci posłać nie mogę,

w tej chwili właśnie jest u introligatora“. Wreszcie przesyła mu

dokładne streszczenie swego utworu. W notatniku swym przepisał

poeta na czysto tylko pieśń pierwszą z objaśnieniami; siedm na­

stępnych znamy tylko ze streszczenia, które sam Zaborowski podał

w liście do Sienkiewicza *). To, co jest starczy zupełnie za całość

i daje pełną charakterystykę nieznanego dotąd poematu autora

„Anieli“. Ma dla nas „Klub piśmienniczy“ przedewszystkiem w ar­

tość jako barwny obrazek z życia kwiatu młodzieży wołyńskiej,

„najpierwszych poetów Krzemieńca“. Kto zechce go z innej strony

oceniać, musi pamiętać, źe śpiewak tego „eposu“ kończył wówczas

lat s z e s n a ś c i e ; wtedy zrozumie lepiej tę rozbrajającą naiwność

m łodzieńczą, która przenika cały utwrór i stanowi główny urok

„facecyi studenckiej“, inaczej wtedy oceni potoczystość i śmiałość

wysłowienia z mnóstwem zabawek stylowych i epickich porównań,

przepisanych z Homera, Tassa czy Krasickiego.

Na jedną jeszcze rzecz trzeba tu zwrócić uwagę. Znamiennem

j e s t , źe dzieło Chateaubriand’a znalazło tak gorących wielbicieli

w gronie młodzieży, która nie straciła jeszcze wiary w autorytety

pseudoklasyczne , a przecież zdołała odszukać w romansie pierwia­

stki nowe, ożywcze, literaturze polskiej nieznane. W yraża to nawet

wt

poemacie „członek Karol“ (Sienkiewicz), gdy mówi:

że ta k ą zdziw ieni odm ianą

W szyscy na nas w Krzem ieńcu k ry ty c y pow staną.

Ten sam „członek Karol“ już w r. 1812 pisze wiersz p. t.

„Mikołaj i Małgorzata“ i tytułuje go dumnie b a l l a d ą . Niemniej

charakterystyczne są słowa Zaborowskiego, radzącego przyjacielowi,

by nie ustawał w pracy poetyckiej, „mającej przyspieszyć i dla na­

szego kraju początek tego wieku literackiej chwały, którego zorza

kilkakrotnie już gasła“. (List do Sienk. z 24 kwietnia 1816). Przy­

puszczać tedy m ożna, że ci młodzi Krzemieńczanie odczuwali, źe

żyją na schyłku, na przełomie dwóch epok. Dokładnie jednak zdać

sobie z tego sprawy nie potrafili. Wrażenia swe z lektury dzieła

i) Cały poemat b y ł kiedyś w posiadaniu K arola Sienkiewicza. W liście jego do A. Bielow skiego z 8 m aja 1858 czytam y: „Jeż eli Ja b ło ń sk i ma jeszcze dawne książki i broszury polskie, niech p rzy ­ szłe mi ich regestr, ta k ja k już nieraz mi p rz y sy ła ł. Ż ądał on rę- kopismów Zaborowskiego. Mam ja poemat jego : „K lub piśm ienniczy“ . A le to raczej facecya studencka. W ątp ię , czy w arta d ru k u “ . (Rkp. Ossol. n r. 2432. Cz. IV . k. 11). Zwrócił na to moją uwagę p. D r. B r. Czarnik. Nie je s t wykluczone, że Sienkiew icz m iał na m yśli te n sam rękopis, na którym się opieram, pochodzi on bowiem ze zbiorów k sięg arza lwowskiego K ajetan a Jab ło ń sk ieg o .

(7)

przepojonego duchem romantycznym wyrazić umieli tylko — w poe­

macie pseudoklasycznym ! Zjawisko nieodosobnione. Nieraz już bo­

wiem, i przedtem i potem dochodziły do nas wieści o nowych prą­

dach, wieści ginące bez echa i posłuchu. Gmach pseudoklasycyzmu

stał niewzruszony. I dużo czasu upłynęło , nim chwiać się począł

w swoich posadach.

Tłómaczenie Chateaubrianda i poemat Zaborowskiego były

pierwszym większym i ostatnim zarazem występem K l u b u . Tuż

po ostatnich wiadomościach o „Atali“ wpisał Zaborowski do swej

księgi list do Dobrowolskiego , pisany na wyjezdnem z Krzemieńca

w lipcu 1816 r. I on i Sienkiewicz ukończyli już trzeci kurs dwu­

letni i żegnani z żalem opuszczali Krzemieniec. Otaczała ich wtedy

aureola wielkich ludzi i sława poetycka : Z czcią będą później

ówcześni koledzy mówić o Tym onie, jak o przedwcześnie zga­

słym geniuszu , a wiersze Sienkiewicza (n. p. „Marzenie w ogro­

dzie krzemienieckim“) powtórzy z rozrzewnieniem każdy Krze-

mieńczanin po latach kilkudziesięciu z pam ięci. .. Zaborowski udał

się do Warszawy, Sienkiewicz zaś wyjeżdżał z młodymi Zamoj­

skimi w dwuletnią podróż do Szwajcaryi i Włoch. Sierociński także

w r. 1816 żegnał się z Krzemieńcem; tylko Korzeniowski pozostał

w liceum aż do r. 1819 i po jedynastu latach studyów dopiero zo­

stał w Warszawie nauczycielem Z. Krasińskiego. Dwaj ostatni po­

wrócili jednak wkrótce do Aten wołyńskich na katedry profesorskie.

Aż do kasaty liceum był Korzeniowski profesorem literatury pol­

skiej, a Sierociński filologii klasycznej

Z wyjazdem trzech najgorliwszych członków K l u b p i ś m i e n ­

n i c z y przestał istnieć. Założono wprawdzie później, w roku 1818

nowe, t r z e c i e z kolei, towarzystwo literackie uczniów, ale miało

ono charakter ściśle urzędowy i utrzymywało się w ramach dyscy­

pliny szkolnej, pod opieką profesorów, którzy byli zarazem cenzo­

rami, baczącymi, by na posiedzeniach nie poruszano „tematów prze­

ciwnych religii. obyczajności, rządowi“ 1). Szkołę krzemieniecką brała

powoli w swe szpony reakcya — od strony Wilna wiać poczynały

inne prądy. Czasy K l u b u p i ś m i e n n i c z e g o minęły bezpowro­

tnie. W cyrkularzu rektora Malewskiego, rozesłanym 14 maja 1821

wszystkim szkołom wileńskiego okręgu opiewał § 5: „Nakazuje się

władzy szkolnej najostrzej śledzić zatem , by między uczniami nie

odbywały się jakie schadzki, by nie wiązała się młodzież w towa­

W ed łu g W ł a d i m i r s к i e g o - В u d a n o w a , h isto ry k a u n i­ w ersy tetu kijow skiego , k tó ry czerpał z archiw um Czackiego (c y ta t w „A tenach w o ły ń sk ich “ M ichała Rollego s tr. 3 1 9 — 320) założycie­ lem b y ł ks. k u ra to r C zarto ry sk i. N ależenie do tow arzystw a było n a ­ grodą za postępy w naukach. U c z e ń , obdarzony złotym medalem, zostaw ał prezesem. Członkami byli m iędzy innym i : M aurycy Gosła- w ski, J . K . O rdyniec, F r. K ow alski i inni.

(8)

1 6 0 N otatki.

rzystwa, które mogłyby wywołać w następstwie pewne niepokoje“ 1).

W roku 1824 powitano w murach Zakładu Nowosilcowa, któremu

uśmiechała się myśl wyśledzenia związku Krzemieńczan z Fila­

retami...

Wróćmy jednak do utworu Zaborowskiego. Jak wspomniałem,

pieśń pierwszą przepisał poeta na czysto i tę podaję niżej w cało­

ści , zmodernizowawszy jedynie pisownię. Wydrukowana następnie

część listu Zaborowskiego do Sienkiewicza jest doskonałem uzupeł­

nieniem tego fragmentu : sam bowiem autor dał treść i wyjątki dwu

następnych pieśni i ustęp z pieśni czwartej.

Stanisław Wasylewski.

*) M. Rolle. A teny w o ły ń sk ie , s tr. 807. — Szczegóły podane przez Zaborowskiego (szczególnie w przypisach do poem atu) pro stu ją dotychczasow e, niedokładne wiadomości o zw iązkach m łodzieży w Krzem ieńcu. Sądzono b o w iem , źe było tylko jedno tow arzystw o literac k ie wśród uczniów i istn iało od r. 1809— 1824 jako „Towa­ rzy stw o kształcących się w porządnem mówieniu i p isa n iu “ . Ja k o człon­ ków wymieniano M alczewskiego , Sienkiew icza , Z aborow skiego obok G o sław sk ieg o , S t. W itw ic k ie g o , O rdyńca. Czasopismo „Ćw iczenia naukow e“ wydaw ane przez Zaborow skiego w 3 la ta po w yjeździe z Krzem ieńca uw ażają też n iektórzy za organ „Tow. k ształcący ch s ię “ . Do tego jednego zw iązku stosowano też w szy stk ie relacye w pam iętnikach współczesnych, różniące się w szczegółach, a naw et sprzeczne. W istocie sprzeczności niema. W iadom ości bowiem podane przez A n t o n i e g o A n d r z e j o w s k i e g o („R am oty starego De- tiu k a o W o ły n iu “, W ilno 1861 , t. IV . s tr. 106) odnoszą się do w łaściw ego „T ow arzystw a k ształcący ch s ię “ założonego w r. 1809, a to co pisze F r a n c i s z e k K o w a l s k i („W spom nienia“. K ijów 1859, t. I. str. 166) dotyczy to w arzy stw a, zaw iązanego w r. 1818, 0 naszym „ K l u b i e p i ś m i e n n i c z y m “ natom iast wspom nieli W . B u d z y ń s k i i K. G o d e b s k i obaj błędnie. P ierw szy („W iad o ­ m ość“ etc. s tr. X V ) tw ie rd z i, że „ K lu b " pow stał w r. 1813, a na­ leżeli doń , prócz założyciela Sienkiew icza , M alczewski , Zaborow ski 1 S ierociński; d ru g i zaś („K arol Sienkiew icz“ . B iblioteka O ssoliń­ skich. Poczet nowy. T. 12, str. 6 5 — 6) pisze, że „Sienkiewicz, zaledwie szkolne ław ki opuścił (a więc w roku 1816), założył w K rzem ieńcu T o w a r z y s t w o ć w i c z e ń n a u k o w y c h , u staw y dla niego n a­ p isał i posiedzenia zag ajał. K ażdy z członków pisał, na co się zdo­ był, ale p isał. W szyscy czytali rozbierali, m y śleli!“

O p o e m a c i e „K lu b piśm ienniczy“ podali, je d y n ą w całej li­ te ratu rz e krytycznej o Zaborowskim , wzm iankę J . S abiński i F . Ła- szow ski w nekrologu poety („R ozm aitości“ . Lwów 1828 nr. 20. s tr. 161). „M iędzy innemi poemat w k ilk u pieśniach, p o d ty tu łe m : „K lu b p i ś m i e n n i c z y “ zapow iadał w Tym onie Zaborow skim niepospoli­ tego wieszcza i szacownego w języ k u ojczystym p isa rz a “.

(9)

Klub piśmienniczy.

P ieśń pierwsza.

K lu b').

W y, którym stra ż P a rn a su pow ierzył Apolin,

Ze szczytu gó r Krzem ieńca zstąp cie w g łą b ty ch dolin, Gdzie, p ała jąc y żądzą laurow ych gałązek,

Z ebrał się piśm ienniczy siedm iu członków zw iązek1). Śpiewajcie, Muzy, klu b u wiekopomną sławę,

J a k , przem ógłszy stało ścią losy niełaskaw e, Romans C h ateau b rian d a 2) przełożył nareszcie; My was na dół znosimy, w y nas w górę w znieście.

Muza.

T ak pochlebnych mi w ezw ań w pamięci nie zgubię, B ądź ty lk o zawsze zgodny w sw ych zam iarach, klubie — Członkowie, zw iązków żad n ą nie zryw ajcie k łótnią,

Bądźcie siedm ią strunam i, a ja będę lu tn ią ;

Lecz niech dźw ięki s tru n siedm iu nie będą zaw odne: K ażdej niech będzie inny, ale w szy stk ich zgodne.

Czy w klubach w dzień zbieranych, czy zbieranych nocnie, J a tylko w asze dźw ięki pow tórzę i wzmocnię.

Z ebraw szy daw ne pism a, napisaw szy nowe, G dy dzieła tego w iększą skończycie połowę,

N iechaj z was każdy śmiało nie w aha się przysiądz, Ze choć w as los rozdzieli, wy się nie rozdzielcie. T ak to N il, m il swym biegiem przem ierzyw szy ty siąc, D latego się na siedem k o ry t dzieli w Delcie,

A b y połączył w morzu swe k o ry ta szersze, T ak i wy łączcie wasze i dusze i wiersze.*)

J u ż K rzem ieniec3) okryw ać zaczął cień ponury, J u ż duże sobie zdaleka zag rażały góry :

Zamkowa, W ołowica, dwa Krzem ieńca końce, Ta m iała noc za sobą, tam ta m iała słońce, I ju ż słońce zachodząc oświecało obie, Pół niebios je chowało, pół było w żałobie,

Gdy jeden z członków, T im on4), w yznaczony losem, T ak na k lu b członków w zyw ał sw ym donośnym głosem :

„W as, k tó rzy w morzu boskich pływ ając omamień, „T u w ęgielny K am eny polskiej k ładąc kam ień, „Pracujecie i wierszów lejecie tysiące,

*) Tę sam ą m yśl w ypow iedział Zaborow ski w liście do Adolfa Dobrowolskiego z dnia 23 listopada 1815.

(10)

162

N otatki.

„ K rzew iąc k w iaty nadziei n a ojczystej łące, „Na wieczór, pełen uciech poetycznych, prosim, „ J a k tylko zegar sm utnych w yda w estchnień osiem “ .

T ak członek Timon w swoim spraw ia się urzędzie, A głos jego donośny rozchodzi się w szędzie,

Jako, g d y płynącego D unaju w spaniale W szeregach się pieniste w y ścig ają fale, G dy je z zachodu pędzić zacznie b y s try w iater, Albo jako pod T roją, g d y Greków bohater, Achil, Trojanów szyki w yw raca lub miesza,

Przelękła przed nim zew sząd rozpierzcha się rzesza, T ak członkowie, niezw łocznym nagleni rozkazem , P rzed drzw iam i klubow em i6) zebrali się razem.

W tem ośm razy zajęczał na zegarze dzwonek, Za każdym jękiem w pokój jeden w skoczył członek, A dźw ięk ósmy, którego odgłos sm utny ginie, P ierw szą godzinę w ósmej ogłosił godzinie.

W szyscy razem członkow ie w jednem siedli kole, P a trzali z ciekaw ością: ja k n a bliskim stole M arceli6), w G anim eda przyodziany s z a tę 7), H ojnie w szystkim klubow ą rozlew ał h e rb a tę .8) Chłopiec mu m ały zręcznie dopom agał w pracy, Potrzebne m ateryały leżały na tacy,

Cukier, przy cukrze ukrop, co go zm ieniał na nic, Im bryki, liczbie członków rów na liczba szklanic, Mleko w im bryczku było p rz y leżących b u łk ach ,

Dalej k siążk i w nieładzie leżały n a półkach. Członkowie na ten n ieład p a trzali z pociechą,

Gdyż nieład w rzeczach, w m yślach porządku je s t c e c h ą .9) Stół oddalony w kącie, o ścianę oparty,

Z daw ał się giąć, d źw igając nieśm iertelne k a rty . K sięg a dzieł krzem ienieckich leży rozłożona.

W tem członek K aro l w staje z pośrzód członków g r o n a 10), A jako, dobroczyńca rozległej n a tu ry ,

Słońce, kiedy z pod czarnej w ysunie się chm ury, Prom ieniam i na czystym ja śn ie ją c błękicie, W raca duszy wesołość a żywiołom życie, T ak i on pośrzód członków pow staje wesoło, Ś w it chw ały zw iastujące rozjaśniając czoło : „W y ! rzekł w zapale: pierw si K rzem ieńca poeci! „ Ju ż dwa dni przem inęło, ju ż dzień m ija trzeci,

„My bez żadnych za tru d n ie ń , w śrzód zabaw ta k w ie lu 11), „Mamy bez pracy cele, a prace bez celu.

„Takież to będą, klubie, tw oich s ta ra ń s k u tk i? „Członkowie ! w szyscy, rom ans w ytłum aczm y k ró tk i „Romans C hateaubrianda, w yroczni Sekw any,

(11)

„ Amelja i Rene wam w szy stk im je s t znany ; „ Je śli się klub do moich zam iarów nie skłania, „S kłonią go w ielkie m yśli, w ielkie porównania, „Od któ ry ch nic czulszego, nic w iększego nad nie, „ K ilk a k a rte k na członka każdego przypadnie; „Oto leży na stole, możecie obaczyć.

„A by być tłum aczonym , trz eb a w przód tłum aczyć“ . 12) To w y rz e k ł; członek J ó z e f 13), p ierw szy rozczulony, P ierw szy do jego słusznej p rz y ch y la się strony, Jerzy , chociaż się w aha, jed n a k że się sk ła n ia 14), Timon, poetyckiego pełen pomieszania,

W ielkością ty ch zam iarów przenikniony cały, I myślom i stylow i oddaw ał pochw ały.

W tem członek Teodozy, porw aw szy tę k się g ę 15), Podniósł w górę i ta k ą w ykonał p rzy sięg ę : „Przyrzekam , tobie Pebie i tobie M iner wo, „Ze się p óty me ręce od niej nie oderwą, „Póki nie w ytłum aczę przynajm niej połow y“. To w yrzekł i ju ż praw ie tłum aczyć gotow y. Jeden C y p ry a n 16), drzem iąc, przem aw ia przeciwnie, Lecz g d y tylko co powie, albo mówiąc ziewnie, Oburzeni na niego członkowie pow stają :

Chroniąc się nieszczęśliw y przed n a trę tn ą zgrają, N iby piętno zuchw alstw a otrzym uje siniec, Cofa się. Ja k o w lasach ścig an y odyniec,

Je ś li go mieczem ostrym strzelec szy b k i wytnie, Uchodzi, w gniew ie srogim rzucając się zbytnie, G dy m yśliw i ranionej ścig ają zdobyczy,

Zw raca się, k ły zapienia i okropnie ryczy, T ak C ypryan, w boleści tu lą c się do słupa, W gniew ie zębami z g rz y ta i nogam i tu p a.

W reszcie zupełnie cała przew aża się szala: Cały klub tłum aczenie rom ansu uchw ala. W krótce n a stole szklanic rozłożono siedem, Członek Marceli, zw any w k lu b ie Ganimedem, Nad dźw igającym szklanki sta n ąw sz y stolikiem , N alał szk lan k i herbatą, podolewał mlekiem, Porw ali je członkowie i zasiedli w koło, Rozmowami różnemi baw iąc się wesoło. Nieznajoma nikom u tego klu b u skrytość, Różność zdań i dowcipów członków rozm aitość O żywiały rozmowy. — T akto ziemię skrzepłą Ożywia elektryczność, m agnetyzm i ciepło.

Gdy w klubow ych podwojach, pośrzód nocnych cieni, Członkowie i h e rb a tą i snem upojeni

(12)

16 4 N otatki.

J a k się makówki chylą, obciążone rosą,

L ub ja k przed w iatrem , albo przed zamachem kosy, Tłum am i przelęknione zg in ają się kłosy,

L ub obciążone ziarnem do ziemi się chylą, T ak członkowie, o m iła ale k ró tk a chwilo ! Upojeni h erb a tą i snem i nadzieją,

Z aspani praw ie w szyscy na nogach się chw ieją. W tem członek K arol w staje i ta k się odzywa : „Nim się rozłączym, ścieśńm y łączące ogniwa, „K iedy ta k w przedsięw zięciu sta li już jesteście, „Nim zaczniemy tłum aczyć, w szy stk ie wam nareszcie „Tego zam iaru tru d y i korzyść w yjaw ię.

„Niejedni, w szystko próżnej poświęcając sław ie, „N ią omamieni, na n ią tylko uw ażają,

„Liczą same korzyści a trudności ta ją .

„Niech cię, klubie, ten płochy, nie omamia zwyczaj, „Nim w yliczysz korzyści, trudności w yliczaj,

„Albo słuchaj mię tylko, ja ci sam wyliczę „ I trudności zam iaru, i chw ały gorycze : „ J a k ta k ą niepojętą zdziw ieni odmianą,

„W szyscy na nas w K rzem ieńcu k ry ty c y pow staną, „N a tłum aczeniu w nocy musim traw ić chwile, „Zew sząd na nas m iotane k ry ty k ó w paszkw ile; „Te są trudności k lubu. Lecz teraz, ponieważ „Przew ażyłeś trudności, chw ałę z niemi przeważ, „Zwróć uw agę na korzyść, ta k dla nas zaszczytną, „Spojrzyj na te w aw rzyny, które nam zakw itną, „P atrzaj ju ż na jęczące nad romansem prasy, „M yślą się w te szczęśliwe przenieś, klubie, czasy, „K iedy, wszędzie c zy tan y i wielbiony wszędzie,

„Romans za doskonały uw ażanym będzie — „Ty, co nam je steś w szystkiem i nadzieją całą,

„Jak ich źe przy k ry ch tru d ó w nie osładzasz — ch w a ło !“ J u ż żądzą tłum aczenia rom ansu goreją,

K siężyc b y ł ju ż odpraw ił połowę swej jazdy I przesuw ał się m iędzy iskrzącem i gw iazdy, G dy członkowie, u leg łszy snu przemożnej sile, R ozłączyli się z sobą, na n ied łu g ie chwile W ybiegów różnych w b y stry m szukając dowcipie. Jak o gd y się w pow ietrza przestrzeniach w ysypie,

W esołych, snu pragnących, ptaków liczna trzoda, Albo kiedy na dworze ja śn ieje pogoda,

Pszczół pracow itych huczne ro zsy p ią się roje, T ak klub znużony swoje opuszcza podwoje.

W szystko spało; ju ż szkolnych nie słyszano dzwonków, Zimno ścisnęło mrozem zim nym zm arzłą ziemię

(13)

A jedno piśm ienni к ów nie czuło go plemię, Jak o b y ciepło ziemi przeszło w członki członków.

P r z y p isy .

*) Z w iązek siedm iu K rzem ieńczanów b y ł tego poematu powo­ dem. Im iona ich tylko w yrażę. D ać ich poznać św iatu nie mam po­ trzeb y , gdyż sami w krótce zapewne poznać się dadzą. Od u stan o ­ w ienia głów nej szkoły w Krzem ieńcu przez T adeusza Czackiego, było zawsze Tow arzystw o uczniów tru d n iący ch się sztukam i wyzwo- lonemi ; mieli swego P rezesa i swoje U staw y ; posiedzenia ich b y ły publiczne. Po zgonie Czackiego jeszcze czas niejaki utrzym yw ał się ten zw iązek; słab iał coraz więcej, nakoniec upadł zupełnie. Byłem św iadkiem upadku, nie byw szy uczestnikiem chw ały. Należałem po­ tem do ty ch , co gorliw ą chęcią nabyw ania wiadomości różnych i w praw y w pisaniu , zaw sty d zali upór, zabraniających więcej niż niew innych, bo użytecznych zabaw . Siedmiu nas było; jedniśm y byli tylko, co za tru d n ien ia przyjem ne sztu k pięknych w ustroniu osła­ dzali samotnością, dodając sam otności wdzięków. Chcąc zachować mi­ ły ch ig rz y sk uczonych pam iątkę, postanow iłem je zmyśleniem uwese- lié a w ierszam i ozdobić.

2) A m e l j a i R e n e rom ans C hateaubrianda w dziele jego,

Génie du Christianisme niew yczerpanych źrzódeł wymowy dowodzi.

M iłość w ystępna sio stry ku b ra tu p o w z ię ta , je s t celem romansu. W ielk ie m yśli m o ra ln e , dziwne porównania napełniają to dzieło szczególnym rodzajem w ie lk o śc i, zw yczajną autorowi w ym ow ą, nad­ zw yczajne wznieca podziw ienie. Ten rom ans zaw iera stronnic 80, przełożyliśm y go , rozebraw szy na siebie po 12 stronnic. T a jedna ty lk o okoliczność je s t w poemacie praw dziw ą ; w szystkie inne zmyślone.

3) Krzem ieniec leży w dole m iędzy góram i. Góra zamkowa leży na wschód, W ołowica na zachód, słońce praw ie zawsze z pod jednej się wzposi, pod d ru g ą zapada.

4) To ja .

5) Stancy a członka K arola b y ła miejscem zgrom adzenia się członków.

6) Członek M arceli b y ł na ów czas uczniem pierw szoletnim k u rsu d ru g ie g o ; w je d n jm zemną pokoju s ta ł u J . K. Osińskiego Alojzego.

7) W esołą m yślą u w ie d z e n i, napisaliśm y sobie b y li U sta w y ; nazw aliśm y członka zw oływ ującego M erkuryuszem , członka sp isu ją­ cego wiersze Febem , członka nalew ającego herbatę Ganimedem. To o statn ie przezwisko zatrzym ałem tylko w poemacie. In n e do mego układ u stosownemi nie były.

8) Było u nas zw yczajem , aby członkowie koleją herbatę da­ w a li; przepisy w tej m ierze b y ły ustanow ione.

(14)

166f

N otatki.

10) Członek K a r o l, ten sam, w którego pom ieszkaniu zgrom a­ dzali się członkowie. Zamilczę o nim w tem miejscu, nie chcąc ta le n ­ tów jego, niestosow ną pochw ałą uwielbiając, upowszechniać.

11) Kończył się w łaśnie wówczas karnaw ał.

12) K rasicki powiedział : „K to nie naśladuje, nie będzie n a śla ­ dow anym “.

13) Członek Jó zef b y ł wówczas uczniem pierw szoletnim k u rsu drugiego.

14) Członek Je rz y b y ł podobnie k u rsu d rugiego uczniem pier- w szoletnim ; m ieszkał obok członka Józefa.

1б) Członek Teodozy m ieszkał m iędzy pom ieszkaniem K arola i mojem. Skończył juz b y ł szkoły, lecz przy w iązan ie do sz tu k p ię k ­ nych i nauk głębokich przyw ołało go znowu do Krzem ieńca.

16) Członek Cypryan b y ł uczniem k u rsu trzeciego — M ieszkał opodal od nas pod W ołowicą.

Ustęp z listu T. Zaborowskiego do K. Sienkiewicza

z 2 marca 1816.

„P ieśń d ru g ą zaczyna poeta opisaniem wschodu słońca i obu­ dzenia się członka Timona. J a k tenże, pełen w ielkich m yśli C hateau­ b rianda, wpada do członka Karola, a śpiącego go zastaw szy, oburza się. Gdy członek Karol ozięble mu odpowiada, on na to :

„Takież to są sz u sty „Tłumacza M etrom any i kochanka J u s t y ? 1)

„Tyźeśto śm iał pow iedzieć? słówko jeszcze wymów „A ty le w ielkich m yśli, ty le rzadkich rymów „Zniknie, m ieniąc się w suche p a rag rafy prozy. „O studzą wkrótce zapał poetycki mrozy,

„Odwyknie od uniesień twe serce leniwe

„A w aw rzyny tw ych koron zm ienią się w pokrzyw ę. „Te zaw ady nikczemne w tw ym um yśle połam ; „Idę i w szystkich członków na klub dzienny zwołam. „Feb na klubie być musi, a lubo zwyczajnie,

„K iedy aź siedem ra z y jęk n ie dzwonek szkolny, „Konie słońca w niebieskie zaprowadza stajn ie „ I dopiero do u słu g naszych będzie wolny, „Z bierajm y się, dnia tego nie czekając końca,

„Zbierzm y się — czyż Feb dla nas nie opuści słońca41. To w yrzekł, w yszedł i członków na klub zw oływ ał.

*) Sienkiewicz przetłóm aczył w tedy komedyę P irro n a : „M etro- m aniau i n apisał wiersz : „Do J u s ty n y “. Por. P ism a K . Sienkiew i­ cza. Prace literackie. P a ry ż , 1684, str. 271 i 281.

(15)

T u poeta zw raca uw agę na K upidyna, oburzającego się na to, źe członkowie więcej Appolinowi, niż jem u słu żą ; spojrzał na K rze­ mieniec K u p id y n . U jrz a ł śpiącego już członka Teodozego, p rzybiera m iłość postać A m arylki i sta je mu przed oczy. Członek, obudziw szy się, w yw iera swe żale. W tem w ysłany od klubu członek Karol, obw i­ niony szubą, spieszy do izby członka Teodozego.

W chodzi, lecz w chodzącego członek Te nie słyszy Szuba i noc go k ryje, lin ia ł tow arzyszy,

Nie udając nakoniec litości pozornej,

S ta n ą ł przed nim , ja k n ie g d y ś przed H enrykiem Mornej. Po k ilk u przem ow ach w zajem nych w yciąga go w koszuli, okryw a go i w ychodzą do klubow ych podwojów. Ju ż się członkowie b y li rozeszli. Członek K arol usnął, położyw szy się. Członek Teodozy pow racał do siebie , znalazł bram ę zam kniętą — s ta n ą ł sm utny — i zw rócił oczy na uśpione m iasto. T u poeta pozwolił sobie do nocy zw rot uczynić :

Nocy ! ileż się w twojem łonie uciech mieści ! T y jed n a możesz człeka uśm ierzyć boleści.

G dy cień twój duszę je g o w przepaść m arzeń w trąca, N iknie mu przestrzeń , ziemię od niebios dzieląca, Same św iatła niebieskie w idzą ty lk o oczy,

Człow iek z niemi, a dusza z Bogiem się jednoczy. Ale często śm iertelny darem nie cię wzywa, Często sen niepotrzebnie członki mu przejm uje, G dy czuje tw e rozkosze, to ich nie używ a A kiedy ich używ a, w tenczas ich nie czuje.

Członek Teodozy, czujący potrzebę snu, nie mogący go używać, w raca do śpiącego członka K arola.

A p rzy członku się kładąc, w estchnąw szy boleśnie, C złonki pogrążył w szubie, a boleści we śnie. Poeta do śpiących się odzywa :

Spoczywajcie i jeden i d ru g i dow cipie ! Niech wam Morfeusz hojnie swoje m aki sypie, Podczas g d y w y spoczniecie, spoczną piersi moje, A lu tn ię rozstrojoną n a nowo n astro ję.

„ P i e ś ń t r z e c i ą zaczyna Poeta od obudzenia się dwóch człon­ ków, od opisania Krzem ieńca, w itającego słońce wschodzące ; dw aj członkowie, siedząc na dworze, p a trz ą na m iasto. Z eg ar bije godzinę. P oeta zwraca się do człowieka ; nie każe mu się wynosić z tego, że l o t c z a s u u m i a r k o w a ł , k r o k i s ł o ń c a z m i e r z y ł ; przypo­

(16)

168 N otatki.

m ina mu jego nikczem ność. Członek Karol, ockniony z m a rz e ń , po­ sy ła członka Teodozego , ab y w szy stk ich członków zwołał. Schodzą się członkowie. Członek K arol uw iadam ia ich o swoich zam iarach. Chce, aby przed tłum aczeniem R ena , M a l w i n y rom ansu nowego do­ sta ć *), aby swe siły m ierzyć ; przeczytaw szy go, ta k mówi dalej :

„A le nim się w tym nowym puścim y zawodzie,

„W p rzó d trze b a nam dać w yrok o najnow szym płodzie : „O rom ansie najnow szym co w yszedł z pod p rasy „ I zuchw ały na polskie w zbija się P a rn a sy — „S ą i u nas w K rzem ieńcu dw a tom y M alwiny, „ Je d e n je s t u A rm idy — d ru g i u A lcyny. „C złonku Te, t y znasz w ejścia do A lcyny domu, „ T y możesz nam d rugiego postarać się tomu

„Nie odmówisz ty c h u słu g , a członek Cy zdradnie — „Tom najpierw szy z pałacu A rm idy w ykradnie...

K lu b p o k la sk u je; po w ypiciu h erb aty , rozchodzą się członko­ wie. Członek Teodozy m yśli o zam iarze w y kradnięcia M alw iny tomu drugiego z p ałacu A lcyny. Idzie w nocy, sta je przed pałacem.

„N ie w idząc świec n a pierw szem kam ienicy p iętrze — C ofnął się — w stą p ił, — cofnął i w s tą p ił w jej w nętrze. „C złonek Teodozy wchodzi w kam ienicę — szuka wschodów — wchodzi n a nie, trzym a się poręczy — przebiega k rę te w schody — a b lisk i szczy tu

Ja k o w ilki, p o strzeg łszy pośrzód śniegów ścierwo, D rapieżne — k ły nasrożą — z rą k m yśliw ych w yrw ą, M iędzy siebie zdobyte rozdzierając mięso,

N ag le to się z radości, to z bojaźni trz ę są , T a k się członek nadzieją cieszy nieroztropnie I s ta łą s tą p a ł stopą na o statn ie stopnie.

Po d łu g ic h trudnościach, zrzuciw szy b u ty , aby nie sk rzy p iały , w ciska się w pokój, czołga się po posadzce, w ciemnościach nam acał na krzesełku, przy łóżku, leżący tom d ro g i M alw iny — poryw a ją , chowa. W tem lokaj ze św iecą wchodzi do pokoju — Członek Teo­ dozy z M alw iną chowa się pod łóżko — L okaj sądząc, że pies się schronił, szuka k ija i kładzie świecę na krzesełk u — Członek w ysu­ w ając się z pod łóżka w yw raca krzesło ze św iecą, k tó ra g aśn ie — ucieka w przyjaznym cieniu, w pada na drzw i, odm yka je z trzaskiem

Lecz przebóg ! o nieszczęsny ! o okropne tra fy , T ak , praw da, drzw i to były, ale d rzw i od szafy.

*) „M alwina, czyli dom yślność serca“ (1816). ks. M. z Czarto­ ry sk ich W irtem berskiej.

(17)

W ciska się w n ią członek — L okaj, co go śc ig a ł zbliska, za­ m yka z nim szafę — klucz wyjmuje, k tó ry pada pod sto lik bliski. Poeta kończy pieśń zw racając się do członka zam kniętego :

Spędź, członku, ta k zam knięty tej nocy ostatk i, J a k B ajazet wśrzód srogiej T am erlana k latk i, J a cię w tem położeniu na chw ilę porzucę, A innym członkom pieśni weselsze zanucę, Lecz nie zapomnę ciebie zam kniętego w szafie, I z niej cię wydobędę, jeśli do niej trafię.

Oto je s t tre ść trzech pieśni, treści trze ch dru g ich nie mam czasu napisać, z pieśni czw artej jeden ty lk o umieszczę w y jątek : G dy czło­ nek C ypryan, chcąc w ydobyć M alwinę z domu A rm idy, przybiera na siebie postać in tro lig a to ra , sądząc, źe mu j ą da A rm ida do opraw y. Członkowie go u bierają stosow nie do tego zam iaru — a członek K a­ rol pisze zaśw iadczenie.

Członek Ma d łu g ą n a g rz b ie t kładzie mu kapotę, Członek K a na papierze celniejszą robotę,

Te In tro lig a to ra szanowne zalety Spisuje i ozdabia dowcipem poety: J a k ozdobił opraw ą p a m iętn ik i sław ne, O praw ił ty g o d n ik i, n ig d y nieopraw ne, J a k u k ry ł Eneidę w irgilow ską w skórce I ja k sztucznie w yrazów ty lu now ych twórcę, P rz y b y lsk ie g o 1), opraw ił, form at dając szerszy, W oprawę jeszcze tw a rd sz ą od au to ra w ierszy, Ja k , opraw iw szy zręcznie M alw inę ta k rzadką, K ilka k a rte k z początku p rz y k leił z okładką,

„Czemuż, rz e k ł członek Ma, połowy nie zlepił. „W yrzecz się, rzekł członek Ti, ta k miłej nadziei „ Ja k ż e m ógł tam co skleić, gdzie się nic nie klei. Członek K a , kończąc d o d ał: „nie zawodził, nie p iłu.

1) Jacek P rz y b y lsk i (*1756 f l 8 1 9 ) poeta i tłómacz klasyków, sły n n y ze sw ych dziw actw językow ych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ograniczył się do poręczenia jedynie za zapłatę należnego od niego czynszu najmu za okres dwóch lat.. Pisemne oświadczenie zawierające to poręczenie

Zatem długość słowa xzv jest postaci 8n gdzie n < N i słowo to składa się z czterech zrównoważonych segmentów długości 2n < 2N.. Czyli początkowy albo końcowy

Auch die bis heute im Bereich der deutschsprachigen Pressegeschichte umfassendste Biblio- graphie von Joachim Kirchner erweist sich in dieser Hinsicht als lückenhaft, wenn sie etwa

As mentioned earlier, the second-order forces are func- tions of the slow-drift surge, sway and yaw response, due to the phase change of the incident wave and the change

26 Do takich protagonistów należy na przykład doktor Edward Lewis Weyland z Gobelinu z wampirem (The Vampire Tapestry, 1980) Suzy McKee Charnas (zob. Ruszkowski, Rebis, Poznań

Zwłaszcza do tej o kilkugodzinnej przepustce z prawie-piekia, o spotkaniu (tylko troszkę w pijanym widzie) z jasną dziewczyną, uczennicą techni- kum krawieckiego, która była

Nasze miasteczko jeszcze raz stało się miejscem chwilowego wypoczynku, marszu do przodu i cofania się wojsk.. Kilku naszych Żydów od razu zrobiło się komunistami i jak tylko

Dumy podolskie ukazały się drukiem w roku 1830, ale napisane były wcześniej, a Chrzanowska ogłoszona została już w roku 1827. Według Danile- wiczowej „duma pojęta jest tu