Adam Lipszyc
Zacieranie śladów : polityka i
teologia prostactwa z brechtowskich
pismach Waltera Benjamina
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (123), 35-44
2010
Adam LIPSZYC
Zacieranie śladów. Polityka i teologia prostactwa
w brechtowskich pismach W altera Benjamina
P rzyjaźń W altera B enjam ina z B ertoltem B rechtem nie b u d ziła en tu zjazm u w śród pozostałych znajom ych autora Pasaży. W iększość z n ic h uw ażała ją za szkod liwą zarów no dla osoby, jak i dla dzieła B enjam ina. Jego n ajb liż si pow iernicy - G ershom Scholem i T h eodor W iesen g ru n d A dorno - a także in n i przyjaciele filo zofa, k ła d li nacisk na asym etryczny, w edle n iek tó ry ch w ręcz sadom asochistyczny ch a ra k te r tego zw iązku - z B rechtem jako postacią d o m in u jąc ą1. S cholem w idział w Brechcie jednego z tych, którzy ponoszą odpow iedzialność za przejście B enja m in a na pozycje m arksistow sko-m aterialistyczne, obce jego w łaściw em u, k ab a li stycznem u geniuszow i, a więc i za to, że nie udało się przeciągnąć przyjaciela na stronę kulturow ego syjonizm u i w ykorzystać jego ta le n tu w dziele duchow ej od nowy św iata żydow skiego2. A dorno, sk ą d in ąd sym patyzujący z sekularyzacyjnym i skłonnościam i, jakie doszły do głosu w późniejszym okresie tw órczości B enjam i na, sądził, że p o d wpływem B rechta B enjam in staje się n ie tyle m arksistą, ile m a rk sistą w ulgarnym , k tó ry - m iast w esprzeć i wzbogacić m ark sizm swoim m etafizycz nym geniuszem - w ym ienia dogm aty teologiczne na dogm aty m a teria listy czn e3.
N a ten tem at zob. E. W izisla B e n ja m in i B recht: znacząca konstelacja, przeł. K. R apacki „L iteratura na Ś w ie c ie ” 2006 nr 5-6, zw łaszcza s. 359-381. S u g estię dotyczącą m a so ch isty czn eg o zab arw ien ia stosun k u B en jam in a do B rechta w y su n ą ł w liśc ie S ieg frid K racauer (zob. tam że, s. 374).
Zob. G. S ch olem Walter B en ja m in , w: tegoż Ż y d z i i N iem cy, przel. M . Zaw anow ska, A. L ip szyc, P ogran icze, S ejn y 2006, s. 221.
Zob. list T h eod ora A d orn o d o W altera B enjam ina z 20 maja 1935 r., w: W. B enjam in
Pasaże, p rzeł. I. K ania, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków 2005, s. 1019-1022. 2
3
3
3
6
Jedyną osobą spośród przyjaciół B enjam ina, która ch ę tn ie i życzliwie pisała o tej relacji - jako o przy jaźn i najw ażniejszego niem ieckiego poety i najw ażniejszego niem ieckiego krytyka tam ty ch czasów - była H a n n a h A rendt. W swoich analizach tego zw iązku nie potrafiła jed n ak pow iedzieć na te n te m at nic szczególnie cieka wego, p odkreślając tylko, że B enjam ina pociągała w B rechcie jego poetyckość, sam bow iem m yślał na poetycką m odłę4.
B iograficzny w ym iar tej relacji nie będzie m n ie tu ta j szczególnie zajm ow ał, chciałbym n ato m iast przyjrzeć się czem uś, co m ożna określić m ia n em „brechtow - skich p ism ” B enjam ina. N ależy zaznaczyć, że posługując się tą kategorią, m am na m yśli nie tylko prace B enjam ina pośw ięcone Brechtow i, lecz także i te, w których dzieło B rechta stanow i isto tn ą inspirację. Z daję sobie spraw ę z nieprecyzyjnego c h a ra k te ru ta k zarysow anego k ry te riu m id entyfikacji, zwłaszcza że odniesienia do tw órcy te a tru epickiego pojaw iają się także w tych pracach B enjam ina, których do tej gru p y nie byłbym skłonny zaliczyć. W yodrębnienie tych tekstów tłum aczy się pew ną w spólną logiką, któ rą au to r Pasaży w n ic h testu je, a któ ra nieobecna jest w innych jego pracach. Logikę tę wypracowywał B enjam in z znacznej m ierze w łaśnie w k o n fro n tacji z dziełem B rechta, co w żadnym razie nie oznacza, że jest ona w prost od B rechta zapożyczona ani że B recht aprobow ał w szystkie rozw iąza nia, jakie B enjam in prezentow ał w swoich „brechtow skich” p ism ac h 5.
Pism a te isto tn ie stanow ią k łopotliw ą część B enjam inow skiego dzieła. Pod w zględem politycznym są to te w łaśnie prace, w których B enjam in zdaje się w spo sób najb ard ziej b ezp o śred n i zgłaszać akces do m ało w yrafinow anej, czasem zaś po p ro stu dość prym ityw nej i naznaczonej zaślepieniem w ersji kom unistycznej w ia ry. Co w ażniejsze, ta polityczna ślepota zdaje się tu czasem iść w parze z atrofią teoretycznego i percepcyjnego w yrafinow ania, która dziw nie k o n trastu je z arcy- subtelnym i prac am i pośw ięconym i - by w ym ienić teksty najlepsze - dram atow i barokow em u, G oethem u, K rausow i czy Kafce. M ówiąc w prost, brechtow skie pism a
4 Zob. H. A ren d t Walter B enjam in. 1892-1940, przeł. A. K opacki, sło w o /o b ra z terytoria, G d ań sk 2007, s. 23.
5 N a jw a żn iejsze prace B enjam ina p o św ięco n e B rechtow i to: K om entarze do wierszy
B rech ta , przeł. A. K opacki, „Literatura na Ś w ie c ie ” 2006 nr 5-6, s. 245-283, Was ist das epische Theater? (dw ie w ersje), w: W. B enjam in Gesammelte Schriften, t. 2,
S u hrkam p Verlag, F rankfurt am M ain 1977, s. 519-539 oraz B rechts
„D reigroschenroman”, w: teg o ż Gesammelte Schriften, t. 3, S u hrkam p Verlag, F rankfurt
am M ain 1972, s. 440-449. D o n a jisto tn iejszy ch tekstów , dla których pism a Brechta w ydają się stan ow ić zn aczącą in sp ira cję, za liczy łb y m prace D er A u to r als P roduzent, w: Gesammelte S ch riften , t. 2, s. 683-701 i E rfahrung und A r m u t, tam że, s. 213-219. Sądzę też, że B recht stan ow i w ażny, ch o ć ukryty p u n k t o d n ie sie n ia w rozpraw ie
D as K u n stw e rk im Z eita lter seiner technischen R eproduzierbarkeit, w: Gesammelte S ch riften , t. 1, S u hrkam p Verlag, F rankfurt am M a in 1974, s. 431-508. Jeśli ch o d zi
o d y sta n s B rechta w ob ec pism B enjam ina, które ok reślam tu m ianem b rech tow sk ich , por. np. W. B en jam in R o zm o w y z B rechtem , przeł. A. K opacki, „L iteratura na Ś w ie c ie ” 2006 nr 5 /6 , s. 305.
Lipszyc
Zacieranie śladówB enjam ina byw ają płaskie, w iernopoddańcze, byw ają też zw yczajnie głupie. Z ara zem nie ulega w ątpliw ości, że istn ieje pojęciow a i myślowa ciągłość m iędzy nim i a pozostałym i te k sta m i filozofa. Pisząc o swojej znajom ości z B rechtem , B enja m in tłum aczył, że celowo dąży do tego, by jego osobiste relacje u k ład ały się w swo istą sieć rozp iętą m iędzy sk rajn o ściam i6. N ie jest pew ne, czy to ujęcie nie m a c h a ra k te ru racjonalizacji, gdy chodzi o w ym iar osobisty, w ydaje się jednak, że stosuje się nie najgorzej do dzieła B enjam ina. Rzeczywiście, w szystko w skazuje na to, że eksperym entow ał z różnym i, czasem sk rajn ie o d dalonym i od siebie sposobam i m yślenia, a także ze skrajnie o dm iennym i au to ram i, z k tórym i - jako filozof-kry- tyk - w chodził w k o n ta k t czy dialog. We w szystkich tych różnorodnych ekspery m e n tac h wykryć m ożna wszakże pew ien stały rdzeń filozoficznego przedsięw zię cia, któ re wciąż szuka dla siebie języka i najlepszych rozw iązań. C hociaż pism a brechtow skie w yznaczają jeden ze skrajnych p unktów tego eksperym entalnego pola, z pew nością jed n ak do niego przynależą. Jako m om ent skrajny w łaśnie, pozw alają odsłonić to i owo z an a to m ii i m echanizm ów rządzących całym dziełem B enjam i na. To wszakże nie rozstrzyga jeszcze o ich im m an en tn ej w artości.
W jakim sensie prace te m ają ch a rak te r skrajny? Cóż, gwoli w stępnego p rzy b liżenia się do odpow iedzi na to p ytanie zw róćm y jedynie uwagę, że są to nie tylko najb ard ziej jednoznaczne politycznie i jednoznacznie polityczne, lecz także n a j b ardziej świeckie spośród tekstów B enjam ina. Ktoś, kto by się z n im i zetknął, nie znając innych prac autora Przyczynku do krytyki przemocy, nie pom yślałby raczej, że B enjam in darzył jakąkolw iek sym patią świat teologii. Rów nocześnie jednak m ożna pokazać, że te całkow icie świeckie, głęboko upolitycznione teksty w yzna czają p u n k t skrajny w ram ach pew nego z g ru n tu teologicznego przedsięw zięcia. U jm ując rzecz najkrócej i najogólniej: B enjam in był ap okaliptycznym m esjani- stą, prześw iadczonym o up ad ły m i opresyjnym ch arak terze im m an en tn ej rzeczy w istości, m e sja n istą poszukującym rozm aity ch m odeli d ziała n ia m esjańskiego, d rap ieżn y ch aktów ro zdarcia im m an en tn eg o św iata, w yprow adzających k u rze czywistości zbaw ienia. Jego postępujące próby zsekularyzow ania swojej m yśli i wej ścia w k o n ta k t z m e to d am i i k a te g o ria m i m a te ria liz m u d ia lektycznego m ożna postrzegać nie tylko jako chęć skom unikow ania się ze w spółczesnością, odnalezie nia b ardziej w spółczesnych n arz ęd zi opisu rzeczyw istości i należytej perspektyw y politycznej, lecz także jako konsekw encję w łasnych prześw iadczeń teologicznych: stopniow o radykalizow ane przek o n an ie o up ad ły m ch arak terze świata i d rap ie ż nym ch arak terze działan ia m esjańskiego każe zw ątpić w sam ą teologiczną ram ę pojęciow ą i uznać ją za nazbyt bezpieczną, a przez to zw odniczą - gdy chodzi za rów no o opis upadłego św iata, jak i d ziała ń m esjańskich. Jeśli każdy ap o k a lip tyczny m esjanista wywraca na nice m a terię swojej trad y c ji relig ijn ej, poniew aż jej kategorie przynależą w jego p rze k o n an iu do upadłego św iata, w n a tu ra ln y sposób
Por. list do G retel K arplus z 31 m aja 1935 r., w: W. B enjam in Gesammelte B riefe, S u hrkam p V erlag, F rankfurt am M ain 1995-2000, t, 4, s. 440, cyt za: E. W izisla
3
8
zbliża się do całkow itego odrzucenia teologii - w im ię teologii w łaśnie. W tej um o tywow anej teologicznie likw idacji teologii B en jam in n ajdalej zaszedł w swoich p ism ach brechtow skich. Z asadnicze p ytanie b rz m i jednak, czy sięgając tej skraj ności, nie spraw ił p rzypadkiem , że jego pro jek t obrócił się dialektycznie w swoje przeciw ieństw o: czy krytyczny m esjanizm n ie przeobraził się tu ta j w k u lt k o m u nistycznej im m anencji. Sprawa nie jest wcale jednoznaczna, m u sim y zatem w resz cie zobaczyć, jak przedstaw ia się w szczegółach.
Sporą część istotnych motywów brechtow skich pism B enjam ina odnaleźć m ożna w kró tk im tekście zatytułow anym Erfahrung und A rm ut (Doświadczenie i nędza). Esej te n rozpoczyna się an alizą erozji dośw iadczenia we w spółczesnym , stechnicyzo w anym świecie i skorelow anego z n ią rozsypania się n arracyjnej spójności naszej wiedzy, a także zdolności opow iadania po p rostu. Jak pisze B enjam in:
Jedno jest pew ne, d o św ia d cze n ie straciło na w artości, a stało się to za czasów p o k o len ia , które w latach 1914-1918 zak osztow ało jed nych z najbardziej n iesły ch a n y ch d ośw iad czeń w d ziejach człow iek a. Być m oże nie jest to aż tak o so b liw e, jak się w ydaje. C zy już w ó w cza s n ie m ożn a było stw ierd zić, że z pola b itw y lu d zie p ow rócili pogrążen i w n iem ocie? N ie tyle b ogatsi, ile u b ożsi w d o św ia d cze n ie , które m ożna by k om u ś p rzek azać.7
W arto zauważyć, że ów passus o zan ik u dośw iadczenia co do słowa zgadza się z fragm entem pracy B enjam ina o M ikołaju Leskowie, zatytułow anej Der Erzähler (tytuł m ożna oddać różnym i pojęciam i - narrator, opowiadacz, gaw ędziarz)8. O ile jednak te n o statni esej m ożna odczytywać w d u ch u całkowicie konserw atyw nym jako nostalgiczną m edytację n ad zanikiem sztuki opow iadania i u padkiem doświad czenia, o tyle w Doświadczeniu i nędzy w geście charakterystycznym dla tego, co okreś lam tu m ian em pism brechtow skich, B enjam in raptow nie przechodzi do pochwały „nowej n ędzy” i „nowego b arbarzyństw a”. Jako gest praw dziw ie em ancypacyjny w skazuje niszczycielską aktywność afirm ującą i przyspieszającą rozkład narracyj nej spoistości dośw iadczenia, której sztuczne podtrzym yw anie m a dlań najw yraź niej c h a rak te r reakcyjny i - jak pow iedzieliby zapew ne jego koledzy z In sty tu tu Badań Społecznych - ideologiczny. Nowe barbarzyństw o, utożsam iane tu z kom u nizm em B rechta9, jest drapieżne i oczyszczające, n iesentym entalne i antyorganicz- ne, jest kartezjańskim , konstruktyw istycznym dążeniem do nowego p o czątk u 10.
To barbarzyństw o - w recenzji z Powieści za trzy grosze B enjam in m ówi za Brech tem o sztuce m yślenia prostack ieg o 11 - urzeczyw istnia się zarów no w sferze arty stycznej, jak i w sferze społecznej, a zwrócone jest rów nolegle przeciw dwóm zja w iskom : aurze i śladom . Pierw sza kw estia jest dobrze znana, B enjam in rozw ija ją
7 Zob. W. B enjam in E rfa h ru n g u n d A rm u t, s. 214.
8 Zob. W. B enjam in D er E rzä h le r, w: teg o ż Gesammelte S ch riften , t. 2, s. 439.
9 Zob. W. B enjam in E rfa h ru n g u n d A rm u t, s. 216.
10 Zob. tam że, s. 215.
Lipszyc
Zacieranie śladówbow iem w swoim najgłośniejszym , choć raczej nie najm ądrzejszym eseju, pośw ię conym d ziełu sz tu k i w dobie re p ro d u k c ji technicznej: w czasach m echanicznej reprodukow alności dzieło zatraca swoją jednorazowość i aurę, pozostałość po swoim udziale w sferze relig ijn ej, owo zakorzenione w praktyce kultow ej halo dystansu, utrzym ującego się bez w zględu na p rze strzen n ą bliskość m iędzy odbiorcą a dzie łem . M niej znana jest zapew ne kw estia dotycząca zjaw iska śladu. Pojęcia aury i śladu m ają ch a ra k te r opozycyjny, a zarazem kom plem entarny. O ile m ianow icie aura jest aureolą dystansu otaczającą rzecz bliską, o tyle ślad jest poczuciem b li skości rzeczy odd alo n ej. O ba zjaw iska p rzy n a leż ą je d n a k do daw nego św iata, w szczególności św iata m ieszczańskiego, do rzeczyw istości, gdzie m ożliw e było do św iadczenie przekazyw ane w spójnej narracji. Pojęciem śladu B enjam in p o słu g u je się zwłaszcza w analizach burżuazyjnego, p rzytulnego w nętrza m ieszkalnego, gdzie niekw estionow any w łaściciel pozostaw ia ślady swojego życia i zam ieszkiw a nia, które pozostają, bliskie i nam acalne, naw et gdy gospodarz jest d ale k o 12.
I w łaśnie w kontekście tych analiz B enjam in - zarówno w Doświadczeniu i nędzy, jak i w szeregu innych tekstów 13 - przytacza jeden ze swoich ulubionych fragm en tów z Brechta, zaczerpnięty z Czytanek dla mieszkańców wielkich miast. C hodzi m ia nowicie o wezwanie: „Zatrzyj ślady!” . W tym haśle w znacznej m ierze podsum ow u je się artystyczno-społeczne działanie na rzecz kom unistycznej utopii, jaka roi się B enjam inow i w jego brechtow skich pism ach. To działanie likw idujące zarówno aurę rzeczy, jak i ślady, które m oglibyśm y na n ich pozostaw iać, to działanie na rzecz anty- organicznego, konstruktyw istycznego, chłodnego świata, kolektywistycznego ładu bez własności prywatnej, a więc i bez przytulnej wewnętrzności burżuazyjnego m iesz kania. Zarówno zanik aury, jak i zatarcie śladów streszcza się w fantazji szklanych domów: przejrzyste szkło nie posiada aury, szklane dom y nie tworzą też prywatnej wewnętrzności, w której m ożna by pozostawiać ślady. Ów szklany świat jest też z pew nością św iatem nieludzkim , lecz ta nieludzkość w ystępuje przeciw ideologicznem u hum anizm ow i m ieszczańskiej przytulności w im ię jakiegoś bardziej realnego h u m anizm u. Jeśli w epoce rozw iniętego kapitalizm u indyw idualność i tak stała się już fikcją, jeśli aura dzieła sztuki jest sztucznie podtrzym yw ana jako form a ideologicz na w kulcie hollyw oodzkich gwiazd i faszystowskiej estetyzacji polityki, jeśli pry w atność naszych śladów stopniowo przeradza się w ideologiczne złudzenie, po d m iotem prawdziwego h u m a n izm u staje się kolektywistyczny, nielu d zk i kom unizm , w świecie sztuki zaś - skrajnie upolitycznione, proletariackie kino i te a tr epicki Brechta. Zatrzyj ślady, m ówi B enjam in, analizując jeden z w ierszy autora Opery za
trzy grosze, to lepsze, niż gdyby zatarto je p rzed to b ą 14.
Rzeczywiście, te a tr epicki lokuje się dla B enjam ina w kontekście takiego w łaś nie artystyczno-społecznego przedsięw zięcia. N iearystotelesow ski te a tr B rechta
12 Zob. W. B en jam in P asaże, s. 40 oraz 241-258.
13 Zob. W. B enjam in E rfahrung und A rm u t, s. 217, K om entarze do wierszy B rechta, s. 266-267.
4
0
zrywa z iluzją, w czuciem i k ontem platyw ną postaw ą w idza, z tragiczną w zniosło ścią b o h atera, stawia na szok, m ontaż i p rzerw anie biegu akcji, rozbijające aurę zatrzym anie, któ re doprow adza do p rez en ta cji stosunków społecznych15. W edle B enjam ina, istotą te a tru epickiego jest likw idacja auratyw nego, w zniosłego dy stan su m iędzy p u blicznością a grającym i i p rzeobrażenie sceny w p o d iu m służące dydaktyczno-politycznej prelekcji:
To, o co ch o d zi w teatrze e p ick im , łatw iej zd efin io w a ć, w ych od ząc od p ojęcia scen y niż od p ojęcia n ow ego teatru. Teatr ep ick i zdaje spraw ę z pew nej o k o lic z n o śc i, której nie p o św ięc o n o d otąd d ostateczn ej uw agi. O k o lic z n o ść tę m ożn a o k reślić jako lik w id ację owej p rzestrzen i, w której u lok ow an e b y ły n ieg d y ś chór lub orkiestra. Ta o tch ła ń , która o d d ziela grających od p u b lic zn o ści n iczym m artw ych od żyw ych , o tch ła ń , której m ilc z e n ie p od czas sp ek tak lu teatraln ego w zm aga w zn io sło ść, a której m uzyka p od czas opery w zm aga rausz, ta o tch ła ń , która pośród w szy stk ich e le m e n tó w sc en y najw yraźniej nosi n i e z a t a r t e ś l a d y j e j s a k r a l n e g o p o c h o d z e n i a , stop n iow o traci ła zn a czen ie. S cen a nadal lokuje się na p o d w y ższen iu . N ie w zn o si się już jed nak z n ie zm ierzo n y ch głębin: stała się p od iu m . Sztuka dyd ak tyczn a i teatr ep ick i to próba urzą d zen ia się na tym p o d iu m .16
Jak się zdaje, te n dydaktyczno-polityczny w ym iar te a tru B rechta jest dla Ben jam ina koniecznym d o p ełn ien iem czy też w aru n k ie m sensow ności jego antyaura- tywnego aspektu. K ultyw ow anie kontem platyw nego i auratyw nego w ym iaru sz tu ki, ta k jak utrzym yw anie pozoru, że indyw idualność pozostaw ia dziś jeszcze ślady, n ie jest politycznie n eu tra ln e , lecz stanow i działan ie zakłam ane, reakcyjne, id e ologiczne, d ziałanie, które swoje spełn ien ie zn ajd u je w faszystowskiej estetyzacji polityki. U politycznienie sztuki, k tó rem u , w edle tyleż sław nej, co m im ow olnie pobrzm iew ającej grozą frazy B enjam ina, odpow iada k o m u n iz m 17, p rzen iesien ie sztuki z dom eny p rak ty k i religijnej czy p ostkultow ej w sferę p rak ty k i politycznej, jawi się zatem jako jedyna m ożliw a odpow iedź. K rótko m ówiąc, sztuka w roga au rze i śladom m u si być polityczna i dydaktyczna.
W iąże się to rów nież i z tą okolicznością, że te a tr epicki jest dla B enjam ina te atrem gestów, a dokładniej gestów cytow anych18. N ajw iększym d okonaniem tego te a tru jest, m ów i B enjam in, uczynienie gestów p o d atn y m i na cytow anie, w ykony w anie gestów tak, jakby pisane były rozstrzelonym d rukiem . Z asadniczą cechą c y tatu jest dla filozofa zerw anie, w yrw anie słowa, zdania czy frazy z k ontekstu, z n arracyjnej spoistości, która zapew nia słowu znaczeniow ą aurę. Cytow anie ge stu jest odpow iednikiem takiej wyzwolicielskiej d estru k c ji w dom enie te atralnej:
15 Zob. W. B enjam in Was ist das epische Theater? (dw ie w ersje) oraz B. B rech t Schriften, A ufbau-V erlag, B erlin 1973, s. 285-324.
16 Zob. W. B enjam in Was ist das epische Theater (dw ie w ersje), s. 539, p o d k reślen ie m oje - A .L.
17 Zob. W. B en jam in D as K u n stw e rk im Z eita lter seiner technischen R eproduzierbarkeit, s. 508.
Lipszyc
Zacieranie śladówgest, który już zawsze przedstaw ia się jako cytowany, nie wytw arza wokół siebie artystycznej iluzji, przeryw a narrac ję i dzięki efektow i obcości m oże nieść ła d u nek politycznego pouczenia. Jako p isan y „rozstrzelonym d ru k ie m ” poluzow uje zw iązki sensu, w pada w słowo zbyt gładko toczącej się m owie opowieści, ko n ser w atyw ną narrac ję przeobraża w konstruktyw istyczny m ontaż, realizu jąc tym sa m ym - w osobliwie upolitycznionym , k o m unistycznym i dydaktycznym k o n te k ście - H olderlinow ską koncepcję cezury i H ölderlinow ski ideał trzeźw ości, k tóry przyśw iecał B enjam inow i od jego najw cześniejszych studiów n a d niem ieck im ro m a n ty zm em 19.
Ta ostatnia kw estia każe w reszcie - precyzyjniej niż to uczyniliśm y n a począt k u - postaw ić pytanie o m iejsce p ism brechtow skich w całości dzieła B enjam ina oraz ich faktyczną w artość. U podobanie do zerw ań, przerw , cezur i pęknięć jest stałym m otyw em tw órczości B enjam ina. Pozostaje ono em ocjonalnym nerw em w szystkich m odeli artystyczno-społecznego działan ia, jakie au to r Pasaży w ypra cow uje w swoich rozproszonych pism ach. Schem at jest z reguły te n sam: B enja m in poszukuje stru k tu ry d ziałania, które w akcie trzeźw ego, krytycznego p ęk n ię cia, w akcie dek o n stru k cji, w yprow adza nas z pewnej im m an en tn ej, dom kniętej stru k tu ry znaczeń - w języku B enjam ina określanej m ia n em m itu 20. Co więcej, jak już w spom inałem , tego ro d za ju krytyczne m odele w pisują się tyleż w kontekst oświeceniowy, co i w teologiczny k o n te k st m esjań sk i - są to zarów no działan ia em ancypacyjne, jak i działania m esjańskie, d ziałania na rzecz zbaw ienia.
Żeby nie być gołosłownym: tego rodzaju m odel oferuje choćby krytyczna dzia łalność K arla K rausa. W ujęciu B enjam ina n ad red ak to r Pochodni praktykow ał me- sjańsko-em ancypacyjną działalność, rozbijającą m ityczną gadaninę języka dzienni karskiego, posługując się przy tym m ocą karzącego cytatu, który przyzywa słowo po im ien iu i wyrywa je z upadłego kontek stu 21. Ten w łaśnie przykład pozwala jednak wychwycić istotną, różnicującą cechę m odelu wypracowywanego w p ism ach b rec h towskich. Istnieje m ianow icie zasadnicza różnica m iędzy dialektycznym przeobra żeniem m itycznych stru k tu r znaczeniowych w akcie bardzo nawet drapieżnego i „nie ludzkiego” działania m esjańskiego - to zaś dzieje się w m odelu przypisyw anym K rausow i - a bezw zględną likw idacją owych struktur, w ym azaniem śladów i aury - to zaś zdaje się dziać w pism ach brechtow skich. Jeśli w m odelu krausow skim w ak tach ocalająco-niszczącej dialektyki w yłuskuje się z m itu to, co najw ażniejsze - coś, co B enjam in nazywa im ieniem , iskrą czystego języka - to w m odelu z pism
brech-19 Zob. W. B enjam in Z w e i Gedichte von Friedrich H ölderlin, w: Gesammelte Schriften, t. 2, s. 125 oraz tegoż D er B e g riff der K u n stk ritik in der deutschen R o m a n tik , w: Gesammelte S ch riften , t. 1, s. 103-107.
20 Jeśli c h o d zi o najw ażn iejsze tek sty B enjam ina d otyczące pojęcia m itu zob. tegoż
Los i charakter, p rzeł. A. Serafin oraz P rzy czyn e k do krytyki p rzem ocy, przeł.
A. L ip szy c „K ronos” 2009 nr 4, s. 43-47 i 26-41, a także Goethes
„W ahlverw andtschaften”, w: G esammelte Schriften, t. 1, s. 125-201.
42
tow skich do krytyki i zbaw ienia zm ierza się, jak się zdaje, drogą prostej, liniowej, niedialektycznej likw idacji, prostego zacierania śladów.
M ożna więc zrozum ieć, dlaczego pism om B enjam ina pow stałym pod wpływem B rechta T heodor A dorno zarzucał niedostatek dialektyki. W tym d uchu m ożna by argum entow ać, że hasło zacierania śladów, nowego barbarzyństw a i pełnego upoli tyczniania sztuki, w której zam iast wytwarzać iluzję organizuje się proletariackie g ru p k i sam okształcenia pod dyktando partyjnej ideologii - hasło „m yśli prostac k iej” - wiedzie nie tyle k u praw dziw em u, krytycznem u wyzwoleniu, ile ku w ym aza n iu m yśli i człowieczeństwa, k u b ru taln em u , to ta litarn em u św iatu ze szkła, w k tó rym w im ię radykalnego zerwania z iluzją rezygnujem y z m yślenia, wylewamy dziec ko z kąpielą i lądujem y aż nazbyt blisko pozytywistycznej akceptacji tego, co jest, obcej zarówno socjalizm owi, jak i m esjanizm ow i22. Polityka i teologia prostactw a, jaka wyłania się z brechtow skich pism B enjam ina, prezen tu je się jako przejaw praw dziwie krytycznej odwagi m yślenia, które - w w ym iarze politycznym - chce wym a zać ideologiczne iluzje, w w ym iarze teologicznym zaś - wymazać pozytywną teolo gię i perspektyw ę teologiczną jako taką i to w łaśnie w im ię Królestwa. W rzeczywi stości jednak - jak sugerow ałem już na początku - m oże być tak, że ta radykalizacja Benjam inow skiego przedsięw zięcia wywraca je na nice, że wymazawszy ślady myśl staje już tylko oko w oko ze szklaną rzeczywistością, a idea prostactw a okazuje się tylko teoretyczną ekspresją nienaw iści krytycznego in telek tu alisty do samego sie bie, a może wręcz b analnym objawem m asochistycznej pozycji B enjam ina w relacji z B rechtem i k u ltu bru taln ej siły. W ym azując m ityczne konteksty, nie tyle w ykra czam y k u rzeczywistości im ienia, ile całkowicie pozbaw iam y się języka i skazujem y na przedludzką niem otę, nie tyle w stępujem y na wyższy, m esjański poziom realne go h um anizm u, ile w ym azujem y to, co stanowi o naszym człowieczeństwie. Zacie rając ślady, skazujem y się na życie w szklanym świecie totalnej kontroli, który jest dem oniczną p arodią ideałów socjalizm u, pojętego jako praw om ocny dziedzic em an cypacyjnej tradycji oświeceniowej. Prozaiczna trzeźwość może być ideałem socjali- styczno-m esjańskiej myśli, gdy m a charakter krytycznego przekroczenia, biorącego za p u n k t wyjścia im m an en tn ą dialektykę zastanej, opresyjnej rzeczywistości. N ie m oże n im być, gdy nabiera cech regresywnej tępoty.
Czy jed n ak nie m ożna się jakoś przeciw staw ić tej argum entacji? Cóż, przede w szystkim należy zauw ażyć, że istn ieją dobre - zarówno polityczne, jak i teo lo giczne - racje, dla których B enjam in skłonny był eksperym entow ać z ta k skrajny m i fo rm am i m esjań sk ich d ziała ń krytycznych. U jm ując rzecz w kategoriach te o logicznych: jeśli w raz z B en jam in em w ierzym y w u p ad ły ch a rak te r św iata i k o nieczność apokaliptycznego skoku k u rzeczyw istości zbaw ienia, m oże się okazać, że chcem y zerwać już w szelką więź - naw et więź n ajbardziej zaw rotnej dialektyki - łączącej te n i ta m te n świat, że chcem y n apraw dę postaw ić na radykalne zerw a n ie - na likw idację, w ym azanie, zatarcie śladów. B enjam in m oże być nierozw ażny
22 Zob. Th.W . A d orn o D ziecko z kąpielą, w: tegoż M in im a m oralia, przeł. M . L u k a sie w icz, W yd aw n ictw o L iterack ie, K raków 1999, s. 44-46.
Lipszyc
Zacieranie śladówi niedialektyczny, gdy w am oku akceptuje nowe zjaw iska w teatrze i sztuce film o wej, ale być m oże to on jest zarówno praw dziw e m esjański, jak i praw dziw ie socja listyczny - a w każdym razie lepiej skom unikow any ze w spółczesnością - niż ase k u ran c k i, a chw ilam i osobliwie konserw atyw ny A dorno. To jed n ak n ie oznacza, że eksperym enty B enjam ina nie kończą się k lap ą - i tu ta j jed n ak spraw a nie m usi być aż ta k jednoznaczna. H asło za cierania śladów, idea liniow ej, niedialektycznej likw idacji aury, naiw na wizja p ro le ta ria tu włączonego na praw ach w spółtw órcy w dydaktyczno-polityczny proces, który zastępuje iluzjonistyczny ry tu ał sztuki, zdum iew ające p eany na cześć szklanych domów, nowego barbarzyństw a i p ro stac kiego m yślenia - w szystko to w ydaje m i się raczej n ie do obrony. A jed n ak w Ben- jam inow skim opisie B rechtow skiego te a tru chodzi przecież o coś więcej niż tylko o przem ianę sceny w p o d iu m politycznej prelekcji, naw et jeśli sam B enjam in w ska zuje te n m om ent jako decydujący. N aw et jeśli czasem m ożna by odnieść w rażenie, że B enjam inow skiem u ideałow i kom unistycznej sztuki upolitycznionej, która prze ciwstaw ia się faszystow skiej estetyzacji polityki, n ajlepiej odpow iadałby p ro stac ki socrealizm , to trzeba p am iętać, że au to r Pasaży zdecydow anie odrzuca „odbi ciow ą” estetykę rea lizm u i nowej rzeczow ości23. Jego ideałem jest bąd ź co bądź arcyprosty, a zarazem arcyform alny i w yrafinow any te a tr epicki, który dokonuje p rez en ta cji przez wyobcowanie, m ocą zerw ania ciągłości fabuły i cytow ania gestu wyizolowanego ze stru m ie n ia p rak ty k i społecznej. Choć w aru n k ie m tego działa nia teatraln eg o jest zan ik iluzji, jego istotą nie jest an i polityczna pogadanka, ani realistyczne odzw ierciedlenie, lecz m om ent szoku uzyskanego dzięki zdum iew a jącem u, krytycznem u m ontażow i cytow anych gestów. M ożna się w zw iązku z tym zastanaw iać, czy - m im o że B enjam in snuje w szystkie swoje fantazje na jednym o ddechu - nie m a po p ro stu zasadniczej sprzeczności m iędzy opow ieściam i o li kw idacji dystansu m iędzy sceną i w idow nią a u w ypukleniem m o m e n tu szoku jako istoty te a tru epickiego. Czy m om ent szoku nie m u si w iązać się z tego ro d za ju dy stansem - choć, być m oże, pojętym inaczej niż w w yw iedzionej z religijnego k u ltu sztuce w zniosłości? Byłaby to wszakże sprzeczność zbaw ienna, któ ra pozw alałaby na ocalającą krytykę całego tego przedsięw zięcia i wydobycie bardziej pozytywnego znaczenia owego prostactw a. Przy ta k im odczytaniu prostactw o oznaczałoby już nie tyle pospolite cham stw o na m odłę Jakuba F ran k a, osiem nastow iecznego p re te n d en ta do m esjańskiego tro n u , teoretyka i prak ty k a teologii p ro stactw a24, cham
-23 Zob. W. B enjam in D er A u to r als P ro d u ze n t, s. 689-695.
24 Zob. Księga S łó w Pańskich. E zoteryczne w y k ła d y J a k u b a F ra n ka , red. J. D októr, W ydaw nictw o N au k ow e Sem per, W arszawa 1997. „Prostak” jest term in em tech n iczn y m teo lo g ii F ranka, który c h ę tn ie o d n o si ten e p ite t do w łasnej osoby: tylko m esjasz-p rostak m oże uporać się z zad a n iem , k tórem u n ie p o d o ła li uczen i w P iśm ie. P rzesy co n y gw ałtem p o śp iech , z jakim a n tyn om ista Frank zm ierza do lik w id acji tradycyjnych struktur relig ijn y c h , w ydaje się śc iśle sp ok rew n ion y z ową m esjań sk ą furią z n isz c z e n ia , w yrażającą się w B en jam in ow sk o-B rech tow sk im haśle zacieran ia śladów. O ba g esty są ty leż groźn e i b ru taln e, co i zro zu m ia le jako jeden
4
4
stwo, p rze d którym k a p itu lu je dialektyczny ro zu m i w yrafinow ana sztuka, ile ra czej artystyczną odwagę, która - przeryw ając sw obodny bieg akcji i cytując gesty - doprow adza do traum atycznego błysku rozpoznania, rzeczyw iście prostacko roz dzierającego nazbyt czasem spoistą i cwaną m aterię dialektycznego rozum u. Kto wie zatem , m oże dałoby się pow iedzieć, że w świecie brechtow skich p ism B enja m ina, którym przyśw iecają autorytarne ideały szklanego świata, wywracające em an cypacyjny p o tencjał socjalizm u na nice, to lite ra tu ra zachow uje i c h ro n i praw d zi wy socjalizm .
Abstract
Adam LIPSZYC
In s titu te o f P hilosophy and Sociology, Polish Academ y o f Sciences (W arszaw a)
Effacing the Traces. Politics and Theology o f Commonness in W alter Benjamin’s Brechtian W ritings
W alter Benjamin's Brechtian writings - i.e. those devoted to Brecht and the ones written under his influence - form an embarrassing part o f Benjamin's oeuvre. Gershom Scholem and T h e o d o r Adorno considered them to be largely the result o f Benjamin's intellectual and political confusion. Although this diagnosis is right in many ways, these writings form an integral part o f this w ork; they em body a certain extrem e variation on the themes Benjamin was preoccupied with. I suggest an analysis o fth e most relevant dimensions o f these writings, focusing on the notions o f trace, citation, barbarity and commonness. I pay special attention to the way in which these most secular o f Benjamin's writings relate to his messianism, endeavouring to show this secularity as a paradoxical consequence o f certain aspects o f messianic theology.