• Nie Znaleziono Wyników

Poetyka Marksa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poetyka Marksa"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Miś

Poetyka Marksa

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 144-149

(2)

z m yślą, to sprzecznym z nią, a p o k ry w ający m się z tym , co się mówi. Oczywiście, u trzy m y w an ie ty ch sprzeczności na dłuższą m etę i do­ puszczanie do ich powszechności m usi się odbić u jem nie na zdrow iu psychicznym jednostki, i w rezu ltacie — św iadom ości gru py . Ż adna propaganda nie okaże się w takich w a ru n k a ch skuteczna.

O skuteczności pro p ag an d y decy du ją cztery w a ru n k i (wg G. A. M ille­ ra): 1) w m aw ia się odbiorcy to, czego on i tak pragnie; 2) podsuw a się odbiorcy szczegółowy ,,k a n a ł” dla już uform ułow an ych in te n c ji (na- kierunkow anie); 3) dodaje się składnik k o n tak tu osobistego (oduogól- nić!); 4) bierze się w szystkie istn iejące k an ały pod kontrolę i nie do­ puszcza do przekazyw ania k o n trarg u m en tó w . W m om encie sp e łn ia ­ nia w a ru n k u czw artego kończy się, zdaniem D ieckm anna, pole dzia­ łania i istnienia propagandy. W kraczam y (z pow rotem ) na pole w y ­ chow ania, czyli n ak ład an ia na stan zerow y s tru k tu r n o rm aty w n y ch . T ak a sy tu acja jest ab strak cją, do któ rej w rzeczyw istości społecznej nigdy nie dochodzi. T eoretycznie m ożliw e w yłączenie wrszystkich poza jed n y m dopuszczonym kan ałó w zn ajd u je sw oją przeciw w agę w w ysublim ow anej form ie przekazów trad y cy jn y ch , regen ero w an y ch dzięki świadom ości żyjących w każdym społeczeństw ie p rze d staw i­ cieli poprzedniego pokolenia. S tw ierd ził to już P laton. Dowodzi tego rów nież historia najnow sza: a n i socjalizm narodow y trzeciej rzeszy, ani faszyzm w łoski nie przekroczyły progu w yłączenia a lte rn a ty w ­ nych system ów św iatopoglądow ych m im o całkow itej izolacji (?), bo nie doczekały w ym arcia pierw szej g eneracji „narodow osocjali- sty czn ej” czy faszystow skiej. Poza ty m ch arak tery sty czn y dla w spół­ czesności splot polityki i gospodarki, w ym iana inform acji fu n k cjo n u ­ jąca spraw n ie ponad granicam i ideologicznym i, w yklucza h e rm e ty c z ­ ność g ru p poddaw anych m an ip u lacji propagandy. P ro pag and a w spół­ czesna m usi poprzestać na u m iejętn y m (zgrabnym geschickt) w y zyskiw aniu istn iejący ch w społeczeństw ie predyspozycji, o ich obrazie zaś decyduje całokształt stosunków , za k tóre odpow iada poli­ tyk. Niemoc języka jak o narzędzia prop agandy okazuje się więc zja­ w iskiem w tó rn y m , rez u lta tem niesam odzielności i podrzędności p ro ­ p ag andy wobec polityki, od k tó re j się języka w ogóle oddzielić nie da. Pole zbadania w zajem nych u w aru n k o w ań tych dwóch (działają- .cych) potęg stoi otw orem .

K r y s ty n a Pisarkowa

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y ^44

Poetyka Marksa

Istn ieje pew ien sposób k lasy fikacji tekstów , .często stosow any i uznan y praw ie za n a tu ra ln y ; książki, k tó re m am przed sobą, po dw ażają jego zasadność, zresztą niejako po drodze,

(3)

w cale nie staw iając sobie takiego celu. Gdyż prace, o k tó ry c h tu m ow a — p a rę książek napisanych przez członków tzw. poznańskiej szkoły m etodologicznej 1 — sk u p iają się na zagadnieniach filozoficz­ nych i m etodologicznych, a nie sem iotycznych. T utaj chciałbym jed n a k skoncentrow ać się na tych asp ek tach w ym ienionych prac, k tó re dotyczą nie ty le treściow ej zaw artości m yśli M arksa, ile poe­ tyki, w edle k tó re j jest ona sk onstruow ana.

K lasy fikacja, o k tó rą mi chodzi, m a za podstaw ę wolność in te rp re ­ tacji. Stosując to k ry te riu m do w szystkich tekstów , o trzym am y dw ie ich grupy: w jedn ej będą te, k tó re w olno in te rp re to w a ć, w drugiej takie, k tó re in te rp re ta c ji się nie poddają. P rzy k ład te k stu z g ru p y pierw szej: ,,Litwo! Ojczyzno m oja! ty jesteś jak zdrow ie” — i z d ru ­ giej: „Dwa razy dw a daje c z te ry ” . O drzućm y od razu sugestię, że pierw sze zdanie oprócz tego, że stw ierd za jak iś fakt, w yraża jeszcze coś ponadto i owo coś w łaśn ie staje się przedm io tem in te rp re ta c ji — podczas gdy zdanie d rugie tylk o stwderdza, toteż możliwość in te r ­ p re ta c ji tu nie istn ieje. Sugestia tak a je s t fałszyw a, gdyż ten drugi te k s t w yrażać m oże o w iele więcej niż pierw szy i tak rozum ianej in ­ te rp re ta c ji rów nież m ógłby być poddany. M ówiąc o in te rp re ta c ji, m am na m yśli operacje zm ierzające do pokazania, co te k s t in te rp re ­ to w an y stw ierdza; szukanie tego, co on w yraża, odbyw a się już poza tek stem .

Z te k sta m i pierw szego rod zaju m am y do czynienia w litera tu rz e . T w ierdzi się naw et, że im większa m ożliw ość in te rp re ta c ji, ty m w iększe dzieło. Taki H am let na p rzy k ład : jego sens bogaci się wrraz z każdym now ym odczytaniem — a w iadom o, ja k różne one były, n ieraz w ręcz przeciw staw ne. W praw dzie w p ro g ram ach literack ich p o jaw iają się żądania, aby nadaw ać dziełom jak iś jed e n sens — i może czasem a u to rzy w ierzą, że p rzy p o rząd k o w u ją sw ym utw orom jakieś jedn o określone znaczenie. Ale w y p ro w adzają ich z błędu czytelnicy — i żaden pisarz nie może mieć na serio p re te n sji o odczytanie jego dzieła niezgodnie z au to rsk im i in ten cjam i, jeśli pom inąć w ypadki jaw n ie ten d en cy jn eg o czytania. J e st to m ożliw e, gdyż sam a lite ra tu ra n ig d y nie je s t jednoznaczna — bo nigdy nie je st całkiem zam knięta, doprow adzona do końca, zawsze dom aga się w yjścia poza siebie, nigdy nie kończy tem atu , nie m ówi w szystkiego — słow em dom aga się in ­ te rp re ta c ji, d a je do m yślenia, pok azuje m iejsca, k tó re trzeba w y ­ pełnić.

Inaczej je st z tym i dru g im i tekstam i. Są one sam ow ystarczalne, na p rzy k ład cokolw iek pow iedziałoby się o ty m , iż dw a razy dw a daje 1 Mam tu na m yśli przede w szystkim następujące prace: J. Kmita: Z meto­

dologicznych proble m ów interpretacji humanistycznej. Warszawa 1971 PWN;

L. Nowak: U podstaw m arksow skiej metodologii nauk. Warszawa 1971 PWN; idem: Anatomia k r y t y k i marksizmu. W arszawa 1973 KiW; Elementy m arksis­

to w s k ie j metodologii human istyki. Red. J. Kmita. Poznań 1973 Wyd. Poznań­

skie.

2 4 5 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

(4)

cztery, zawsze będzie to czymś spoza tek stu , czymś zbędnym w łaści­ w ie dla jego zrozum ienia. Zdanie to m ów i o m nożeniu dw óch przez dw a w szystko, w yczerp u je ten tem at, opisuje swój przedm iot bez reszty — i nie m ówi nic ponadto. Tego rodzaju tek sty sp o ty k am y w nau k ach ścisłych. D latego chyba o teo riach naukow ych m ów i się, że są „suche” , „ m a rtw e ”, gdyż nie m ogą obrastać ja k ta m te te k sty w in te rp re ta c je , na sposób m ałego nasionka, z którego w y ra sta w sp a­ n iałe drzew o.

Tak więc powiedzieć by można, że jed n e tek sty przynależą do sztuki (i te m ożna interp reto w ać), inne do nau ki (i te in te rp re to w a ć się nie dają). A ja k jest z filozofią? Na pierw szy rz u t oka dzieła filozoficzne należą do tego pierw szego ro d zaju tekstów . Żaden u tw ó r litera c k i nie w y w ołał ty lu in te rp re ta c ji, co pierw sza lepsza książka filozo­ ficzna. I im w yb itn iejsze dzieło filozoficzne, tym tych in te rp re ta c ji więcej i w iększy jest ich ro zrzut — zdarza się, że n astępcy jednego filozofa dzielą się na dwa przeciw staw ne, walczące z sobą obozy. N iektórzy filozofow ie rez y g n u ją zresztą z u stalan ia defin ity w n ej wiedzy, tra k tu ją c filozofię jako jed en ze sposobów ek sp resji. „W sa­ m ej jej s tru k tu rz e w inno tkw ić to — pisze K. Ja sp e rs — że w p rze ­ ciw ieństw ie do n au k filozofia w e w szystkich swoich postaciach po­ w inna się obchodzić bez jedn om y śln ej zgody. Z chwilą, gdy jak ieś poznanie narzuca się każdem u z racji apodyktycznych, staje się ono n a ty c h m ia st naukow e, p rze staje być filozofią” 2.

J e d n a k większość filozofów sądziła, że ich rozw iązania, ich koncepcje zapoczątkow ują filozofię nową, niepodw ażalną i nareszcie p raw d zi­ wą. Na dw a sposoby sta ra n o się osiągnąć ową niepodw ażalność. P ierw szy je st poza- czy ponadnau kow y i polega na n ad aw an iu tw ierdzeniom filozoficznym oczywistości zniew alającej um ysł do ich uznania. Oczywistość ta polegać m iała albo na w ew nętrznej in tu icji dotyczącej stan u naszej w łasn ej świadomości, albo na znajom ości term in ó w uży tych w tw ierdzeniu, albo też na prostocie tego, co się tw ierdzi. D rugi sposób sprow adza się do n adan ia filozofii w alorów 1 nauki, in te rsu b ie k ty w n ie kom unikow alnej i spraw dzalnej. I jedno, 1 d rug ie ujęcie filozofii w yklucza możliwość in te rp re ta c ji sk ła d a ją ­ cych się n a nią tekstów . Tezy pierw szych filozofów rozum ie się n a ­ ty ch m ia st jako oczywiste, nie p o trzeb u ją one żadnego objaśnienia; tezy d ru g ich poró w nu je się z rzeczyw istością i spraw dza ich p ra w ­ dziwość: p rz y ją ć je albo odrzucić — to w szystko, co m ożna z nim i zrobić. T aki sąd skło n n i 'bylibyśm y p rzy jąć — oznaczałoby to jed n a k ulec tra d y c ji, k tó rą 'burzą p race poznańskich filozofów.

Oto bow iem te k s ty M arksa chcielibyśm y w łączyć do koncepcji filo­ zoficznych tego drugiego rodzaju. Oczywiście, są w śród tez filozofii m arksow sk iej pew ne zdania, k tó re dom agają się rozw inięcia, eksp li- kacji. A le są też takie, że nie może być m ow y o ich niezrozum ieniu. C zytam y na p rzy k ła d w pierw szym tom ie Kapitału: „Im większe 2 K. Jaspers: Philosophie. T. 1. Berlin 1932, s. 3.

(5)

jest bogactw o społeczne, im w iększy jest fu n k cjo n u jący kapitał, za­ k res i rozm ach jego w zrostu, im w iększa jest ab solutn a liczba p ro ­ le ta ria tu i siła p ro d u k cy jn a jego p racy — ty m w iększa jest re z e r­ wowa a rm ia przem ysłow a. (...) im w iększa jest łazarzow a w arstw a klasy robotniczej i rezerw ow a a rm ia przem ysłow a, ty m w iększy je st p au p ery zm oficjalny. Je st to absolutne, ogólne p raw o ak u m u lacji k a p ita listy c z n e j” 3. P raw o to nazyw a się także praw em bezw zględnej pauperyzacji. M ożna je dw ojako traktow ać. Albo u znaje się, że M arks w7 ty m m iejscu się pom ylił, gdyż łatw o je st stw ierdzić, że p ro le taria t w k ra ja c h k ap italisty czny ch żyje obecnie w lepszych w a­ ru n k ach niż kilkadziesiąt lat tem u, albo też u siłuje się w ykazać, że a u to r Kapitału m iał jed n ak rację, gdyż n aw et w najbogatszych k r a ­ jach k ap italisty czn y ch istn ieje bardzo duży m arg ines nędzy, czy też obok bogatych społeczeństw w y stę p u ją także nędzarsk ie społecz­ ności, w ciągnięte w orbitę gospodarki k ap italisty cznej itd.

Jeśli zajm iem y pierw sze stanow isko, nie m usim y odrzucać całej filo­ zofii M arksa, ale ro zp atry w an ą tezę uznam y za pom yłkę. Pozostając przy d rug im stanow iśku, będziem y m ieli w ielkie trud no ści z jego obroną. P o p atrzm y jed n a k na przebieg rozum ow ania zarów no w je d ­ nym , jak i w d ru g im w yp ad k u . Oto p rzy jm u je się tu ta j pew ną kon ­ cepcję nauki, w ed le któ rej p raw a naukow e opisują rzeczyw istość i jako takie m ogą być spraw dzane, potw ierdzane czy odrzucane w drodze ich bezpośredniej k o n fro n ta cji z rzeczyw istym , obserw o- w alnym św iatem . Tego ty p u poglądy w ygłaszane b yły szczególnie często na te re n ie pozytyw izm u. Tym czasem M arks św iadom ie p rz y j­ m ow ał an ty p o zyty w isty czn ą koncepcję n a u k i (co w y pływ ało z ogól­ n ych tw ierd z eń jego filozofii) i w swej p racy badaw czej ściśle się jej tr z y m a ł4. D la M arksa „w szelka n au k a okazałaby się zbyteczna, g dyby form a p rzejaw ian ia się rzeczy i ich istota by ły w p ro st id en ­ ty cz n e ” 5. A lbow iem zadaniem n auk i nie je st klasy fik acja danych obserw acyjnych, ale w y jaśn ian ie zjaw isk. Uczeni re a liz u ją to za­ danie poprzez form ułow anie tzw. p raw idealizacyjnych i k o n stru ­ ow anie idealizacyjn y ch teorii. Tak więc na p rzy k ła d odpow iadając na py tan ie, dlaczego ceny u sta la ją się na takim to a ta k im poziomie, w sk azujem y na czynnik głów ny — m ianow icie w arto ść to w aru — m ają cy w p ły w na rozw ażaną wielkość, n astęp n ie zaś u stalam y , ja k w pływ ten m odyfikow any jest przez czynniki uboczne. P ostępow a­ nie tak ie nazyw an e je s t w p racach poznańskich m etodologów proce­ sem idealizacji (abstrakcji) i stopniow ej k o n k rety zacji. P o p atrzm y teraz, ja k przebiegał on w p rzy p a d k u form ułow ania p raw a bez­ w zględnej pau p eryzacji.

j ^ 7 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

:t K. Marks: Kapitał. W: K. Marks, F. Engels: Dzieła. T. 23. W arszawa 1968 KiW, s. 769.

4 Por. Nowak: U podstaw..., s. 71—79; Elementy..., s. 277—302. 5 K. Marks: Kapitał. T. 3, cz. 2. Warszawa 1959 KiW, s. 397—398.

(6)

M arks, zanim sform ułow ał to praw o, p rz y ją ł szereg założeń idealiza- cyjnych, chcąc zbadać określoną praw idłow ość w czystej postaci, bez uw zg lęd niania czynników ubocznych. Tak w ięc p rzy ją ł m iędzy in n y ­ m i, że rozw aża gospodarkę zam kniętą, że społeczeństw o składa się w yłącznie z klasy k ap italistó w i k lasy pro letariu szy , że robotnicy n ie p ro w ad zą w alki klasow ej z k a p ita lista m i itd. To założywszy, M arks do p iero w te d y sform ułow ał sw oje praw o, jak w idać będąc św iadom ym jego id ealizacy jneg o C harakteru. P raw o to nie je s t bo­ w iem zdaniem fak tu a ln y m , opisującym o bserw acyjn ie d an ą rzeczy­ wistość, ale w łaśnie zdaniem id ealizacyjnym , określającym istotę pew nego zjaw iska. Toteż — w edług L. N ow aka — p raw o bezw zględ­ nej p a u p e ry z a cji należałoby zapisać n astępująco: „jeżeli system gos­ podarczy je s t gospodarką zam kniętą i jeżeli istn ieją w nim dwie ty lk o klasy: k ap italistó w przem ysłow ych i robotników , a p rzy tym ro b o tnicy nie prow adzą zorganizow anej w alk i ekonom icznej z k a ­ p ita lista m i etc., to ze w zro stem globalnej m asy k apitałów zaangażo­ w an y ch w ty m system ie n a stęp u je spadek płac rea ln y ch klasy ro ­ b o tn iczej” 6.

Oczywiście, p raw o to dom aga się k on kretyzacji, czyli uw zględnienia czynników m o dyfikujących działanie czyn nik a głównego. Na p rzy ­ k ład w alk i klasow ej, gdyż przecież robo tnicy „za pom ocą związków zaw odow ych itd. p ró b u ją zorganizow ać planow e w spółdziałanie za­ tru d n io n y c h i n iezatru dn io ny ch, ażeby unicestw ić lub osłabić r u jn u ­ jąc y w p ły w owego n a tu ra ln e g o p raw a pro d u k cji kapitalisty czn ej na los ich k la s y ” 7. M arks w ie przecież, że: „P raw o to, na rów ni z in n y ­ m i p raw am i, w u rzeczyw istn ien iu sw ym zm odyfikow ane zostaje p rzez różnorodne okoliczności, k tó ry c h w ty m m iejscu analizow ać nie b ędziem y” 8. Oto ja k L. N ow ak podsum ow uje sw oje rozw ażania: „ J e s t (...) rzeczą zupełnie pew ną, iż nie m ożna w ysuw ać przeciw ko m arksow skiem u p raw u p au p ery zacji za rz u tu niezgodności z em pi­ ry czn ą rzeczyw istością, a w ięc zarzu tu, jak i spotyka się w każdej bez m ała k ry ty c e teo rii a u to ra Kapitału. Ma on bow iem z m etodolo­ gicznego p u n k tu w idzenia ty le sensu, co obalenie zasady bezw ład­ ności (jeżeli na ciało nie działa żadna siła, to pozostaje ono w spo­ czynku lub porusza się ru chem prostoliniow ym jed n o stajn y m ) na tej podstaw ie, że by w ają ciała re a ln e (a więc poddane działaniu różnych sił), k tó re an i nie z n a jd u ją się w spoczynku, a n i nie p o ru szają się jed n o sta jn ie i prostoliniow o, lecz np. k ręcą się w kółko {...)” 9. J a k ie w y n ik a ją z tego w nioski dla naszych rozw ażań o in te rp re ta c ji tekstów ? Oto okazało się, że pozytyw istyczne reg u ły odczytyw ania tek stó w M arksa m uszą zostać odrzucone, że ich stosow anie prow adzi do zafałszow ania m yśli a u to ra Kapitału. P o jaw iła się konieczność 6 Nowak: Anatomia..., s. 52.

7 Marks: Kapitał. T. 1, s. 764. 8 Ibidem, s. 769.

9 Nowak: Anatojnia..., s/5 4 .

(7)

nowej in te rp re ta c ji, czyli konieczność odszukania ad ek w atn y ch spo­ sobów odnoszenia tez filozofii m ark sistow skiej do rzeczyw istości. Gdyż ty m w łaśnie jest in te rp re ta c ja — n a d a w a n ie m znaczenia, do tego dąży in te rp re ta to r — do odszukania w łaściw ego sensu in te rp re ­ tow anego tekstu . A 'tego do m ag ają się w szelkie te k s ty — w iersz ta k samo, ja k n o tatk a prasow a; czyjeś „dzień d o b ry ” , ja k i dzieło z eko­ nom ii politycznej. Tylko, że co do pew n ych tek stó w reg u ły in te r ­ p re ta c ji są znane i n ie trzeba specjalnego w ysiłku, żeby je o d n a j­ dyw ać: znana je st p o ety k a n o ta te k prasow ych, pow itan ia p o ranneg o czy tw ierdzenia „ 2 X 2 = 4” . K iedy jed n a k p ojaw ia się tek st zbudo­ w an y inaczej, o poetyce odm iennej od znanych już sposobów w y ra ­ żania się, w tedy m usim y podjąć sp ecjalny tru d rozum ienia, in te r ­ pretacji. T ak w łaśnie było z Kapitałem.

Tak w ięc należy zrezygnow ać z k lasy fik acji, k tó ra dzieli te k sty na takie, k tó re in te rp re to w a ć m ożna i trzeba — oraz takie, k tó re in te r ­ p re ta c ji się nie poddają. J a k w idzieliśm y, w szelkie te k sty m uszą zostać zin terp reto w an e, żeby m ogły w ogóle zaistnieć jak o tek sty . Je d y n a m ożliw a k lasy fikacja tek stó w przeprow adzona z użyciem k ry te riu m in te rp re ta c ji polegałaby na tym , że oddzieliłoby się tek sty , k tó ry ch reg u ły in te rp re ta c ji są już znane, od takich, k tó ry ch sposoby in te rp re to w a n ia należałoby dopiero odnaleźć. Je śli chodzi o pism a M arksa, badania p rzed sięb rane w poznańskiej szkole m etodologicz­ nej w y d a ją się być dobrym p u n k tem w yjścia do takich poszukiw ań.

A n drzej Miś

„Sanatorium pod Klepsydrą” —

proza Schulza i wizja Hasa

E kranizacja u tw o ru literackiego, zwłaszcza w y ­ bitnego, jest przedsięw zięciem arty sty czn ie niebezpiecznym . R eżyser s ta je wobec a lte rn a ty w y ekran izacji „tw ó rczej” bądź „odtw órczej” , p rzy czym w y b ór k tó re jś rów noznaczny jest z przy jęciem tak iej, a nie innej koncepcji sam ego film u. E k ranizacja odtw órcza daje bo­ w iem ujęcie naśladow nicze, m im etyczne, zak ład ające daleko idącą w ierność w zględem literackiego oryginału, a jednocześnie ogranicza reży sera do roli „film ow ego ilu s tra to ra ” . N ato m iast ekranizacja sa­ m odzielna, w pełn i tw órcza, daje w idow isko niezależne, k reacy jn e, o p arte na w y b ran y ch m otyw ach danego u tw o ru literackiego.

E k ran izacją drugiego ty p u je st w łaśnie S an ato riu m pod K lep sydrą 1, 1 Sanatorium Pod Klepsydrą. Film produkcji polskiej. Scenariusz (na podsta­ w ie prozy Brunona* Schulza) i reżyseria: W ojciech J. Has. Zdjęcia: Witold Sobociński. Muzyka: Jerzy Maksymiuk. Scenografia: Jerzy Skarżyński i Andrzej Płocki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny zarys przedmiotu Widok kompletny -odzwierciedla całą powierzchnię przedmiotu... Widoki –rzuty odzwierciedlające zewnętrzny

nia się tlenu; opierając się na własnych bada­.. niach jak i innych bodaczów, szczególniej też Fu- dakow skiego (Berichte T. 597) udawadniam, że

ła uniemożliwić realizacje polskiego wniosku, poczuwam sie do obowiązku oświadczenia już dziś w 'mieniu rządu polskiego, że do czasu wprowadzenia w życie

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

W orzecznictwie sądowym nierzadko podkreślane jest podobieństwo majątkowych praw autorskich i prawa własności: „defi nicja majątkowego prawa autorskiego określa

Więcej kompetencji przenieść z urzędów na NGOsy, decyzje oddać w ręce wspólnych rad/komisji z udziałem NGOsów i urzędników.. Jawność kryteriów i wystawianych ocen wniosków

blachodachówka na rąbek stojący firmy Ruukki płyta poszycia dachu- Steico Uniwersal 35mm kontrłaty 22x45, łaty 45x36. Rynny metalowe 125mm ,powlekane

Pasieki oprócz tego, że przynoszą miód, mają też przyczynić się do ratowania gatunku zagrożonego zmieniającym się klimatem, chemizacją rolnictwa oraz