Stanisław Janczewski
"Wędrówki po ścieżkach
wspomnień", Mieczysław Jarosz,
Warszawa 1963 : [recenzja]
Palestra 7/10(70), 61-63
N r 10 (70) Recenzje 61 torium „B” (spraw y załatw iane .bezpłatnie). Trzeba jeszcze w ysłuchać z grzeczną m iną słów podzięki i na dzisiaj spokój, /gdyż reszta klientów umówiona jest z moi m i kolegami.
Ale też ju ż je st i godz. 14.30.
Oczywiście nie zanotowałem , że w trak cie rozmów z k lientam i coraz ktoś wpada do zespołu z zapytaniem o któregoś z kolegów, o kasę sądową, o adres tłum acza przysięgłego, o to, czy je s t (ten czy ów adw okat z sąsiedniego m iasteczka lu b z Ol sztyna. K ilka razy dziennie przychodzą panienki z sekretariatów sądowych telefo nować, gdyż sąd m a tylko jeden telefon pilnow any przez naczelnego sekretarza, telefon zaś zespołu jest w naszym gabineciku, z którego każdy z nas wychodzi, gdy k tó ra z panienek chce telefonować. Skorzystanie z naszego telefonu nic oczywiście nie kosztuje.
Zbieram powoli swoje szpargały, pakujję do teczki i w racam y z kolegą do domu. W leczemy się ja k dziady, bo .to i upał, i zmęczenie po 7 godzinach harów ki. Gdy wchodzę na schody domu, w kiiórym m ieszkam, a dirzwi zew nętrzne są już otw arte, słyszę głos żony: „Dlaczego znowu tak ,późno na obiad?”
Ale to już csłkiem inna historia,
n E C E H I Z J E
Mieczysław J a r o s z : W ędrów ki po
ścieżkach w spom nień, C zytelnik, W ar szawa 1963 r.
Niedawny jubilat, którego 50-lecie p racy w zawodzie praw niczym obcho dziła uroczyście adw okatura polska ’, w ydal obecnie sw e wspom nienia w po staci obszernej, gdyż aż 264 strony li czącej książki.
Fragm enty tych w spom nień znane są czytelnikom „P alestry ”, w której były drukow ane. Dotyczyły one nie ty le samego autora, ile nakreślonych przez niego — z wielkim znawstwem charaikterów ludzkich — sylw etek w y bitnych adwokaltów w arszaw skich w Okresie m iędzywojaninym2 oraz sze reg u procesów, w których autor w y
stępow ał w ro li obrońcy, i wreszcie bardziej .charakterystycznych postaci sędziów w arszaw skich — rów nież z okresu międzywojennego 3.
F ragm enty te nie dają, rzecz prosta, w yobrażenia o całości w ydanej obecnie książki, tym bardzdeij więc nie charak- taryzmją dostatecznie autora, który — jeśli sięgać początków jego działalnoś ci — nie zawsze i nie tylko był a d wokatem.
Tymczasem jeśli (pominąć n a tu raln e zainteresow anie kaiżdego czytelnika, a zwłaszcza praw nika, należącymi jiuż do historii postaciam i sędziów i adw oka tów w arszaw skich z okresu międzywo jennego oraz jeśli pominąć ,jpitavalow - ską” część książki, to niew ątpliw ie n a j bardziej i — powiedzmy szczerze — i „50 la t p ra cy zaw odow ej ad w o k ata M ieczysław a J a ro s z a ” — R ed ak cja. „ P a le s tra ” , n r 6/1962, s tr. 90.
a M. J a r o s z : S y lw etk i w y b itn y c h obrońców w arszaw sk ich w ok resie m ięd zy w o jen n y m . ,,P a le s tra ” n r 3/1957, s tr. 58 i n r 1/1958, s tr. 15.
3 M. J a r o s z : T rzy po trz y — W spom nienia, „ P a le s tra ” n r 10—11/1958, str. 42 i n r 12/1958, s t r . i?.
62 Stanisław Janczew ski N r 10 (70>
niezwykle interesującą p artią książki jest w yłaniająca się ze wspomnień — w n ie zamierzony zgoła sposób — syl w etka samego autora.
Urodzony w m ałym m iasteczku gali cyjskim „w rozw idleniu Wisły i Sanu” (nazwy m iasteczka autor nie podaje), a u to r rozpoczyna naukę szkolną n a j p ierw w szkole m ałom iasteczkowej, a po spaleniu się budynku szkolnego k ontynuuje naukę w pryw atnej szkole żydowskiej (stąd znajomość żargonu przez autora), a to wobec b rak u w m ia steczku szkoły polskieij. Po dwóch la tach n au k i w żydowskiej szkole, autor przenosi się do niższego gim nazjum w Rzeszowie, a stam tąd do gim nazjum w Tarnow ie. Tu w kilka zaledwie m ie
sięcy po przyjeździe autor zostaje
w ciągnięty do tajn ej organizacji m ło dzieżowej, pozostającej pad w pływ am i N arodow ej Dem okracji, ale w krótce przechodzi do organizacji „Prom ieni stych”, będącej pod wpłyiwem p artii socjalistycznej. Obie te organizacje m iały n a celu pracę sam okształcenio wą, w ówczesnych jednak w arunkach rozdarcia narodu pomiędzy trzech za borców działalność kółek sam okształ ceniowych m usiała z n atu ry rzeczy w ykraczać poza sam tylko cel sam o kształcenia i zahaczać o urabianie w członkach kółek uśw iadom ienia {»li tycznego i społecznego.
W te j pracy sam okształceniowej m u siał auitor w skazyw ać nieipoślednie zdolności i talen t organizacyjny, skoro w roku 1903 starsi koledzy, opuszcza jący T arnów po uzyskaniu m atury,
pow ierzają m u kierow nictw o o rgani zacji obejm ującej „kółka” nie tylko w gimnazjum, ale i w innych szkołach średnich w Tarnowie. I tu następuje m om ent, w którym „młokos w mu n d u rk u gim nazjalnym ” — jak nazywa siebie autor — rozipoczyna działalność społeczną we właściwym tego słowa znaczeniu. N aw iązuje bowiem k ontakt z miejscową organizacją związków za wodowych, wygłasza pierw sze w srwym
życiu odczyity dla związkowców i bie rze żywy udział w dyskusji na ze braniach związkowych.
Po tej pierw szej „szkole w ychow a nia politycznego” nie dziwi już n as fakt, że gdy w ro k u 1905 zorganizowa no pod przewodnictwem Daszyńskiego w K rakow ie w ielki wiec w celu po parcia akcji zm ierzającej do zmiany p raw a wyborczego do parlam entu, au tor — student I roku p ra w a — prosi o udzielenie m u głosu i w im ieniu
młodzieży akadem ickiej zapowiada
przyłączenie się jej do zapowiedziane go jednodniowego s tra jk u oraz w strzy manie się w tym dniu od słuchania wykładów.
Przem ówienie to i szereg następnych wystąpień publicznych otw orzyły auto rowi drogę do dziennikarstw a. A utor zostaje współpracow nikiem krak o w skiego „Naprzodu”, a w rok później wyjeżdża na Śląsk Cieszyński, aby we spół ze starym działaczem śląsk:m Re- gerem redagować „Robotnika Śląskie go” oraz „G órnika”, p sma bę.tąeego cenralnym organem Unii Górników — zawodowego zw iązku górn:ków.
Następnie gdy redakcję „G órnika” przeniesiono do M oraw skiej Ostrawy* autor obejm uje redakcję tygodnika po litycznego ,pn. „Nowiny O straw skie”. P raca redakcyjna postaw iła autora w centrum zagadnień związanych z dzia łalnością związków zawodowych górni ków n a Śląsku Cieszyńskim, toteż gdy w rek u 1908 zostaje zwołany Międzyna rodowy Kongres Górników w Salzbur gu, autor bierze w nim udział z ram ie nia górników śląskich. Owocem tej działalności dziennikarskiej jest napi sana przez autora książka pt. „Śląsk Cieszyński”
W tych w arunkach zrozumiałe się staje, że gdy autor po kilku latach p ra cy na Śląsku Cieczyńskim przypom niał sobie nareszcie, że trzeba kończyć situ- dia rozpoczęte na W ydziale Praw a, jest już nie tylko wyrobionym dzien^
Nr 10 (70) Recenzje 63
nikarzem , ale dojrzałym działaczem społecznym i politycznym.
Ukończenie jednak studiów p raw n i czych skierow ało .działalność autora na inne tory. Jak o bowiem tzw. koncy- pient adw okacki rozpoczął on pracą w kancelariach adwokackich. Następnie wybuch I w ojny św iatow ej i ,trzy.letni udział w Legionach n a dobre oderiwały go od itaśk świetnie rozpoczętej działal ności społecznej i politycznej. Ale i po wojnie, będąc już n a stanow isku pro k u rato ra iw W arszawie, autor ra z jesz cze pow raca do Cieszyna, aby jaiko członeik Polskiego K om itetu Plebiscy towego walczyć o pozyskanie dla Pol ski Śląska Cieszyńskiego. Niestety, (to był już cstaitni znany nam a k t d ziałal ności autora ja k o działacza społeczne go, zaangażowanogo czynnie w walce o wolność narodu, o sprawiedliwość społeczną i praw a robotników , silnie przy tym związanego z elem entam i le wicowymi.
Po czteroletnim pozostaw aniu na sta now isku prokuratora autor przeniósł się d o adw okatury, aby tu zabłysnąć pełnią swego talentu jako obrońca.
Toteż mimo że następne rozdziały ze względu n a sw oją itreść o p a rtą na m a teriale zdobywanym w ciągu długolet niej prakfyki obrończej budzą w nas zrozum iałe zainteresow anie, z żalem rozstajem y się z pierw szym i rozdziała
mi książki, pełnym i tak mocnych
wspomnień z tego pierwszego okresu życia autora. Zadziw iająca, w spaniała pamięć .pozwala m u nie tylko n a swo bodne odtw orzenie w ydarzeń, lecz i na staw ianie przed oczyma sylw etek osób, z którym i się stykał, niekiedy zaś n a w et na przytaczanie ich wypowiedzi. Rodzaj zaś pracy w ykonyw anej przez
autora w okresie przedw ojennym
oraz jego działalność społeczna były tego rodzaju, żo daw ały m u możność stykania się z ludźmi należącymi do różnych zawodów i grup ludności, czę sto również z ludźm i o nazwiskach znanych całej Polsce.
Działalność obrończa dała autorow i okazję do poznania całej plejady obroń- cć.w karnych o głośnych nazw iskach, jak Eugeniusz Sm iarowski, H enryk E t- tinger, Leon Berenson, Teodor Duracz, Nowodworscy Jan i Leon, Wacław Szu m ański, Stanisław Szurlej, M arian Nie dzielski, Franciszek Pasehalski i wielu, wieliu innych. Stykając się z nimi n ie m al codziennie n a terenie sądu, stając z nimi w różnych spraw ach, niekiedy w roli przeciw nika procesowego, obser w ując sposób ich bycia, krąg zaintere sowań i siposób obrony, autor zdoby w ał m ateriał, który obocnie posłużył m u do nakreślenia syjw etek tych obrońców. Uchwycone przez autora r y sy charakterystyczne /poszczególnych obrońców spraw iają, że czytelnik m a przed sobą bynajm niej nie papierow e, lecz tchnące życiem postacie. Cała ta „czołówka” obrońców o znanych naz wiskach stanow iła zw artą grupę adwo katów, walczących z przomocą i bez praw iem , stających w obronie p raw a i godności obywateli, torujących drogę rzetelnej spraw iedliwości i w tej w alce „niezm ordow anych” — ja k pisze autor.
Wiele .miejsca w swej pracy poświę ca a u to r procesom z tego okresu, szcze gólnie tym, w których staw ał jako obrońca. Z procesów tych na piorwsze miejsce w ybija się proces w ięźniów brzeskich, w których autor występow ał jako obrońca Józefa Putka.
N apisaną żywym, barw nym językiem książkę mec. Jarosza czyta się z nie słabnącym zainteresowaniem . Mimo po kaźnej objętości nie w yczerpuje ona n a pewno wszystkiego, o czym autor mógłby nam opowiedzieć, sięgając do w ielkich zasobów swojej pamięci. I w tym jednak zakresie, w jakim a u to r podaje nam swe wspomnienia, stanowi ona sui generis dokum ent, stanowiący cenny przyczynek do historii owych czasów: rodzenia się w m ękach Polski niepodległej.