RÓZGA
Rok 1 DWUTYGODNIK POLITYCZNO SATYRYCZNY Ns 2.
G W I A Z D K A R O B O T N I K A *
2 WARSZAWA, 24 GRUDNIA 1922 ROKU. C E H A 2 5 O M IK .
—; Nie martwcie się, popatrzcie tylko, Jakie wam przyniosłem podarunki na gwiazdkę)
2 R Ó Z G M 2
Serce Twoje przeszyła skrytobójcza kula, poświęcona kropidłem czarnego puszczyka, —
ten sam śmiertelny całun ciało Twe otula, co okrył wczoraj krwawe ciało robotnika.
Zginąłeś tak, ja k zginął biedny proletarjusz.
Przez miasto--pełne brudu—szły dwa karawany, kroczył przed Twymi zwłoki pop, przystrojon
w paljusz, i przyszli ci, na których plują krwią Twe rany.
Żubry, handlarze, trutnie, wszech-ohydy piewce pokazali ci rychło, ja k to walczą oni.
żeś śmiał sztandaru P o lsk i w ręce swe wziąć drzewce, spowito Cię w ten sztandar „Orła i Pogoni".
Jeśli Tobie mgłą śmierci przysłonili oczy, je ś li ciało krwawymi postrzępili rany,
to jakąż broń tam kują na nasz lud roboczy, to jakież mu gotują kule i kajdany?
Śmierć Twoja nas nauczy, Panie Prezydencie, ja kiej walki spodziewać ma się lud zgnębiony,
że musi stać upornie, mocno i zawzięcie, aż błyśnie w światłach ju trzn i sztandar nasz
czerwony.
SZCZĘ ŚLIW E J drogii ..
,,Chleb ludzi bodzie" — mówi przysłowie.
Maleńką ilustrację tego ludowego spostrzeżenia oglądamy ostatniemi czasy na ulicach Warszawy.
Mówimy „lu d zi", aczkolwiek na myśli mamy gatunek stworzeń, które tylko zewnętrznie do czło
wieka współczesnego są podobne: macherów z luen- decji, epdecji, chadecji i innych spekulantów, paska- rzy, duchowne osoby, bandytów, redaktorów, pisma
ków, trabantów i alfonsów — czcicieli i obrońców świętego kapitału.
Słownik nasz, niestety, nie zawiera stosownego wyrazu na określenie tych bestji, a słowo kanalja
nie polskiego jest pochodzenia i zbyt łagodne to wyrażenie.
Ludzi tych (tę kanalję) chleb najwyraźniej bo
dzie, bo jakżeż inaczej wytłumaczyć sobie ich naj
nowsze poczynania?
Czyż źle się im w Polsce dzieje?
Czyż surowa Temida, przy pomocy całego apa
ratu policyjnego, defenzywy, więzień i tym podob
nych mniej lub więcej chrześcijańskich środków nie czuwa nadal nad obroną ich dóbr przenajświętszych?
Czyż zuchwalców, którzy śmieli choćby tylko
wyrazić się nieprzychylnie o obecnem, przenajspra-
2 R Ó wiedliwszem urządzeniu społecznem, nie pakuje się nadal do więziennych lochów?..
Czy patrzy się komu na ręce, gdy zgarnia niemi do kieszeni „godziwe** zyski z przemysłu i handelku?
Czy ciężką jest ręka celników podatkowych dla tych, którzy mają i wolu
iosła i wszelką inną zło
todajną rzecz?
Czy krępuje się obywatelską wolność zdychania pod płotem z głodu?!
Nie, postokroć, nie!
Zaprawdę, bluźnią przeciwko Prawdzie ci ludzie (te kanalje), jeżeli głoszą, że źle się im w Polsce dzieje.
Albowiem powodzi się im znakomicie!
I nawet święty Tertuljan w swych najognistszych marzeniach nie wymyślił dla wiernych lepszego raju, niż ten, który osiągnęli panowie i władcy „Rzecz
pospolitej**.
Każda kropla krwi żołnierskiej, przelana na polu bitew, każda kropla znojnego potu, każdy strzęp skrwawiony płuc, który wypluwa robotnik fabryczny
G__ A 3
i robotnica zamienia się w rękach tych zgoła nie apokaliptycznych bestji na błyszczące grudki złota.
Ale oni, ci ludzie (te kanalje) chcą jeszcze więcej!
1 nie pomogą jeremjady państwowo-twórcze, patrjotyczne socjalistów z pod znaku zacnego nie
boszczyka Kilińskiego, nie pomogą sygnały ostrze
gawcze i rozpaczne rozdzieranie szat p.p. Jaworow
skich i Nowickich nad grobem zamordowanego pro- letarjusza.
Bo rozwydrzony lubieżnik odrzuci wskazówki i rady kochającego opiekuna, a w zaślepieniu prze- bije mu serce.
Te kanalje dążą do stworzenia jakiegoś wyra
finowanego nad-raju, nie zważając na nic.
Szczęśliwej drogi, panowie!
Idźcie tam, dokąd ciągnie was natura wasza i rzeczy porządek.
Pamiętajcie jednak, że z drogi tej — już się nie wraca.
1
Czego nie wolno, a co wolno pisać w Polsce?
K>edy inwalidzi wydali swą odezwę, domagającą się od społeczeństwa poprawy ich bytu, Komisarjat Rządu uważał za stosowne odezwę tę obłożyć aresztem.
Kiedy robotnicza młodzież związkowa wydaje swoje pismo, poświęcone ruchowi zawodowemu, władze konfiskują numer za numerem.
Ale kiedy „Dwugroszówka** w artykule swym
„Tragedja człowieka i narodu** tłómaczy szerokim masom, ż ! prezydent sam jest winien swej śmierci, gdyż to on właśnie wraz z żydami i lewicą sprowo
kował cały naród,
atym samym i p. Eligjusza, — to wszystko jest w porządku.
Kiedy jezuicki pisaka, ozdabiając zupełnie przej
rzystą treść kilku słowami faryzeuszowskiego obu
rzenia, dowodzi w tym artykule, że p. Eligjusz prze
żywał tragedję wespół z całym narodem polskim,
a wybór prezydenta tę tragedję spowodował, — i gdy następnie, zręcznie lawirując, stara się ostatecznie przekonać czytelnika, że p. Narutowicz zasłużył sobie na taką śmierć, a
d. Eligjusz jest tylko zbyt gorą
cym patrjotą, — to takiego artykułu cenzor z Ko- misarjatu Rządu nie raczy widocznie przeczytać.
Bo taki już jest wyższy porządek rzeczy, że w republice demokratycznej skręcający się z głodu inwalida nie może się upomnieć o swoje słuszne prawa, młodzieży robotniczej nie pozwala się wyda' wać pisma związkowego, — ale zbir z Dwugroszówk' może bezkarnie pochwalać mord, może okazywać sympatję zbrodni.
Panie profesorze Sygietyński, czy naprawdę zna pan tylko tę część kodeksu karnego, która mówi o „przestępstwach politycznych", a nic pan nie sły
szał o zbrodmach pospolitych?
4 R Ó ____ Z ___G ___ f l ' A* 2
Nowoczesne wyprawy krzyżowe.
Po zwycięstwie.
Olimpijski spokój.
Miejsce akcji: Plac Trzech Krzyży.
Rozwydrzony tłum atakuje gwałtownie posła lewicowego.
Poseł, chcąc ukoić wzburzone namiętności, wska
zuje tłumowi stojącą obok spokojnie policję i woła:
„Panowie i Panie! więcej spokoju, więcej spo
koju! — bierzcie przykład z policji!"
Jaka jest różnica między exgenerałem, posłem Hallerem a Niewiadomskim?
I. Niewiadomski złamał nogę w wypadku tram
wajowym a p. Haller — w wypadku samochodowym (w legjonach).
II. O Niewiadomskim rzekli endecy publicznie, że to warjat, a o Hallerze pocichu, między sobą, że idjota (publiczna tajemnica).
. Niewiadomski lubił słuchać, co mu „m ą
drzejsi" mówią, a H a lle r— rozkazywać to, co mu
^„mądrzejsi" podpowiadają.
ó z
Panowie Sędziowie!..
(Komunikat prasy chljenowej).
W chwili, kiedy naszemu koledze po piórze grozi nie
bezpieczeństwo skazującego wyroku, zmuszeni jesteśmy podać z jego życia te fakty, które wykażą jasno, jak na dłoni, że mamy tu do czynienia z zupełnie zidjociałym szaleńcem, z cał
kowicie zbzikowanym warjatem, najkompletniej obłąkanym manjakiem i spontanicznie opętanym półgłówkiem.
Oto garść szczegółów, zaczerpniętych przez naszego sprawozdawcę.
Zaraz po przyjściu na świat, maleńkiego Eligjusza spot
kała bolesna przygoda. Akuszer Dr. T., znany powszechnie ze swego rozstrzepania, usiadł na krześle, na którym na chwilę z ło żono noworodka, przyczem usiadł dziecku na samą głowę.
Każdy, kto wie, jakiej tuszy jest Dr. T., może sobie wyobra
zić, jak fatalny skutek musiało mieć owo zetknięcie się mięk
kiej główki dziecka z... tułowiem akuszera.
Mały Eligjusz rozpoczął żywot ze spłaszczoną główką i uszkodzonymi zwojami mózgowymi.
Nie będziemy wspominali o takich drobnych faktach, jak opuszczenie dziecka przez mamkę w piwnicy, pochwyce
nie Eligjusza przez żydów, którzy chcieli dokonać na nim mordu rytualnego, upadek cegły na głowę pięcioletniego chłopczyka z dwunastego piątra Cedegrenu (cegła uległa zu
pełnemu sproszkowaniu) i o strasznej przygodzie w rok póź
niej w zwierzyńcu, kiedy, rozdrażniona przez sześcioletniego Eligjusza, pantera wyrwała się z klatki i rozszarpałaby dziecko na strzępy, gdyby nie celny strzał pogromcy Doznał wówczas silnego wstrząsu nerwowego, który uczynił go kaleką psychicz
nym na całe życie.
W r. 1904 rzucił się na Eligjusza Niewiadomskiego wściekły pies i ugryzł go w najbardziej czułą część ciała, na któ rej do dnia dzisiejszego pozostały jeszcze Siady. Ślady te oglą
dał osobiście i zblizka nasz sprawozdawca. Jad wścieklizny rozlał się po żyłach nieszczęśliwca i uczynił z niego człowie
ka niepoczytalnego, nieobliczalnego, raptusa, furjata i szaleńca.
W r. ,1913-tym Niewiadomski wpada pod tramwaj elek
tryczny, który przejeżdża przez niego przedniemi kołami, poczem Niewiadomski leży pod ciężkim wozem przez cztery godziny do czasu przybycia pogotowia tramwajowego (wiemy przecie, jak się śpieszą wszelkie pogotowia), przeżywa męk*
stokroć straszniejsze od mąk Tantala i wydostaje się zpod tramwaju, jako zupełny, najdoskonalszy typ opętanego obłą
kańca.
W r. 1914 przeżywa oblężenie Kalisza, major Preusker znęca się nad nim osobiście, wymyślając najokropniejsze ka
tusze, w r. 1915 przejeżdża go aeroplan austrjacki (jedyny wy
padek w dziejach lotnictwa), w r. 1916 wylatuje w powietrze wraz z całą załogą pancernika szwajcarskiego, który się nat
knął na morzu Egejskim na mirtę niemiecką, — wreszcie wraca do kraju, gdzie w r. 1918-ym zostaje obity dotkliwie (i to po głowie!, przez bojówkę socjalistyczną, a w r. 1920 pochwy
cony przez bolszewików i skazany na śmierć przez rozstrze
lanie. Cudem uniknął śmierci, oswobodzony przez zwycięskie polskie oddziały pod dowództwem osobistym gen. Weyganda.
Jeśli Eligjusz Niewiadomski był artystą - malarzem, zaj
mował wysokie urzędy państwowe i pisywał do bratnich nam organów, czynił to wszystko w t. zw. lucida intervalla t. j.
w chwilach wolnych od obłąkania (patrz aktualne dzieło D ra Tworkowskiego „Geneza zamachów politycznych a rozstroje nerwowe").
Zasadniczo był człowiekiem zupełnie obłąkanym i dla
tego to on właśnie, a nie kto inny, dokonał tego, jak wszyscy twierdzą, ohydnego mordu.
Ale w imię objektywnej prawdy, w imię sprawiedliwo
ści, powołując się na najnowsze badania z dziedziny psychja- trji, wzywamy was, panowie sędziowie,nie sądźcie szaleńca, oddajcie go rodzinie, która się o niego zatroszczy i nie dopu
ści, by zabijał nadal prezydentów.
Kara albowiem jest słuszną ty lk o wtedy, gdy unie
możliwia dalsze przestępstwa, a przecie nasz nowy prezy
dent będzie już napewno prawicowcem i biedny Eligjusz bę
dzie mógł spokojnie pędzić żywot na łonie kochającej go szalenie rodziny.
Jawitz-Pannenkowa 17 Orudzień 1922r. Lewin Stroński.
Sadzewicz.
Wypadki tramwajowe a patrjotyzm.
(Studjum psycho-flzyczne).
W nadzwyczajnych dodatkach .Rzeczpospolitej", „Kurje- ra Warszawskiego" i t. p. organów zdrowej kanalji „narodo
wej*, wypuszczonych po zamachu na prezydenta Narutowicza, czytaliśmy, że zbrodzień Niewiadomski był notorycznym war
jatem, ponieważ w swoim czasie wyleciał z tramwaju.
Na drugi dzień te same pisma, podając wyjaśnienie oko
liczności, towarzyszących dokonanej zbrodni, przedstawiły rzecz w ten sposób, iż Niewiadomski to gorliwy, fanatyczny, troszeczkę zbolały patrjota.
Później jeszcze dowiedzieliśmy się, że zbrodniarz ten dawniej, za czasów rosyjskich, nie był gorliwym patrjotą, gdyż chętnie kumał się z carskimi posiepakami. Stąd już wyraźnie wynika, że patrjotą stał się dopiero po wypadku tramwajo
wym. Jednocześnie, jak zaznaczyły wspomniane pisma, zrobił się on nienormalnym, gdyż, wylatując z tramwaju, złamał sobie nogę.
Czyli, żeby zostać gorliwym patrjotą dwugroszowym, trzeba: 1) wylecieć z tramwaju, 2) złamać nogę, 3) zwarjować, 4) popełnić ohydną zbrodnię, a wtenczas dopiero .Gazeta Po
ranna 2 grosze* (Nr. 344) napisze o takim człowieku: ^„Czło
wiek z wysokę kulturą ducha, niezwiązany z żadną partją, niezależny myślowo, którego nie można uważać za czyjeś na
rzędzie, człowiek starszy, w wieku, kiedy prawie wykluczone są motywy chwilowego afektu, skoro zdecydował się na czyn taki — musiał działać pod wrażeniem głębokiej tragedji, jaką przeżywamy*.
(W ustępie tym nie dopatrujmy się, broń Boże, przy
znania się .Gazety Porannej" do sympatji z czynem Niewia
domskiego.
Przecież tak uroczyście potępiła ona ten zamachl).
Nowoczesna Odysseja.
Fatum straszliwe prześladuje niektórych ludzi, fatum stokroć gorsze, niźli owo, co długie lata gnę
biło Odyssa.
Bohater grecki, pokonawszy tysiące przeszkód, pobił szczęśliwie na śmierć miłośników Penelopy i spoczął w jej objęciach.
Jakże inaczej jest z pepesowcamil Długie lata poszukiwali swej Penelopy, a gdy znaleźli ją wresz
cie, dziewica ta po skromnym pocałunku, wybrała sobie innych kochanków.
O, biedna P. P. S!
6 R Ó Ż Q A Ne 2 g£< „OBLICZE KLASY PANUJĄCEJ**.
Dajemy tutaj Jeden z rysunków Jerzego Grosz’a, niezwykle oryginalnego niemieckiego ąrtysty, który zw rócił na siebie uwa
gę wszystkich, wydawszy zbiór rysunków pod ogólnym tytułem : .O blicze klasy panującej*.
Zbiór ten jest świetną satyrą na burżuazję: prostą, mocną, dyszącą hamowaną, lecz zaciętą, rewolucyjną nienawiścią.
Bajeczki wigilijne dla małych dzieci.
I.
Człowiek, który się chciał przestraszyć.
Ż y ł sobie taki człeczek, co, będąc z natury niezmiernie odważny, pragnął, by mu, jak to mówią, strach krew w żyłach zmroził.
Szukał .strachu** po calutkim świecie. ale znaleźć go nigdzie nie mógł
Walczył, jako porucznik, w intendenturze, ale się nic nie bał i nie został r zstrzelany
Punktualnie o dwunastej chodził na cmentarz dla bez
wyznaniowców (bo ten najgroźniejsz)!), ale go tam nic ńie przestraszyło i żaden zmarły mason, żyd lub komunista nosa mu nie urwał.
Przyjął posadę w administracji „Kurjera Porannego"
i pracował tuż przy wielkich szybach, ale nie przeląkł się ani trochę, chociaż szkło brzęczało, a kamienie warcząc przerzynały powietrze.
W „krwawy poniedziałek" znalazł się w krzyżowym ogniu pepesiaków i domorosłych faszystów, ale go to nie przeraziło i zachował olimpijski spokój, niczem p. Kamiński.
Ale pewnego dnia późnym wieczorem wrócił do domu i zastał na stole pismo „Wyzwolenia".
Rzeźkim krokiem podszedł do biurka i odważnie list odpieczętował.
Czytał: .Sz. Paniel Nosimy się z zamiarem wysunięcia Pańskiej kandydatury na Prezydenta Rzeczypospolitej..."
Zachwiał się i padł nieżywy.
Nazajutrz lekarze skonstatowali: „Anewryzm serca wskutek nagłego przestrachu".
II.
Naiwne dziecię.
„Czerwony kapturek" uwierzył niegdyś staremu w ilków /.
Nie martwcie się: i dzisiaj są jeszcze naiwne dziateczki.
Zosia, Jadzia, Irenka i Frania bawiły się w ogrodzie.
Zosia, córka paskarza en gross od nabiału i wyrobów gumowych, chwaliła się głośno:
„M ój papa opowiadał dzisiaj mamie, że ma w majątku całe trzy m iljardy".
.Phi, p h i" — wydęła pogardliwie wargi Jadzia, córka wytwornego węglarza — „m ój tatuś ma już przeszło pięć m iljardów."
Irenka, której ojciec, jako „społecznik", zajmuje sta
nowiska w różnych bankach ludowych, spółdzielczych, naro
dowych, ziemiańskich, piasto - włościańskich i innych, również nie pozostała w tyle: „M ó j tata ma też kilka polskich m iljar
dów, a ile funtów i dolarówl"
Zadowolone dziewczynki zwracają się do stojącej skrom
nie Frani, córeczki państwowego urzędnika XIV i */, kategorji.
„A ile m iljardów ma twój tatuś, Franiu?"
Frania zażenowana, mówi nieśmiało:
„Doprawdy nie mogę z pewnością powiedzieć.. jesteśmy tak bardzo biedni... nawet z tymi 30-tu procentami... myślę, myślę, że mój tatuś ma najwyżej... najwyżej... pół m iljard ar.
- . . w jtflĄ W U W W z - ■ .
Jeszcze jedna cenzura.
Jest nią cenzura polityczna gazety „R obotnik", która odrzuca nieprawomyślne pod względem treści ogłoszenia pism robotniczych. Dnia 14 grudnia r. b.
Studenckie Biuro Ogłoszeń „Rozgłos" (Warszawa, Al. Jerozolimskie 31) przesłało do „Robotnika** ogło
szenie „K ultury Robotniczej" treści następującej:
PRENUMERUJCIE
„KULTURĘ ROBOTNICZĄ"
Dwutygodnik poświęcony sprawom oświatowym, wychodzący pod redakcją
JANA HEMPLA.
PRZEDPŁATA OD 1 STYCZNIA 1923 ROKU WYNOSI:
W kraju: '/, rocznie 5.000 mk.
kwartalnie 2.750 . Zagranicą: '/, rocznie 7.500 mk.
kwartalnie 4.000 ,
Pieniądze należy nadsyłać na adres Spółdzielni Księgarskiej „KSIĄŻKA", Warszawa, Krucza 26.
„Cenzura polityczna" pisma odrzuciła to ogło szenie, jako nienadające się do „Robotnika".
Kultura robotnicza jest dla redaktorów „R o b o t
nika" nieprawomyślnością.
N M ____________________________ R ___ Ó ____ G f l _______ 7
Film mózgu p. Walentego.
Znany wynalazca amerykański w ym yślił aparat do na
kręcania na film wnętrzy mózgów ludzkich Przybywszy do Polski (o której dowiedział się od Hoowera, że jest wcale, wca
le... nie taka dzika i. od ciotki, działającej u Ymci, że warsza
wianie są owszem, owszem... dosyć mili), zamieszkał w, War
szawie i zabrał się do demonstrowania swego epokowego wy
nalazku. Obrał sobie w tym celu pana Walentego, właściciela mydlarni, który, jako gorący patrjota, trzeźwy polityk i gorliwy kupiec — a przytem posiadacz sarmackich vąsów i potężne
go brzuszka, miał wszelkie dane na reprezentanta szlachetne
go narodu polskiego.
Dnia 9 grudnia znalazł się p. Walenty w pracowni gen
ialnego amerykanina. Wynalazca umiejętnie rozłupał zacną czaszkę p. Walentego w tym miejscu, gdzie znajdują się wspo
mnienia i myśli z całego dnia, ustawił naprzeciwko aparat i... zaczął kręcić. Eksperyment ten powtarzał co wieczór w cią
gu tygodnia. Poniżej przytaczamy w skróceniu treść otrzyma
nego tą drogą filmu.
9.XH. Gwałtu, narodzie chrześćjański, ratuj się! Żydzi i Niemcy narzucili nam prezydenta, żydowski pachołek będzie rządził Polską. Telefon, prędko telefonl Trrr... czy Rozwój?.- Co teraz będzie, jak on długo będzie rządził? „Nie rozpaczaj
cie, kolego, prezydent wówczas będzie prawdziwym prezyden
tem, gdy przysięgnie. Jeszcze nie wszystko stracone".
Aleje Ujazdowskie. Tłum y panów „Walentych"
i białych czapek. Okrzyki: „Nie pozwolimy przysięgać, zabić gol Żydowski prezydent! Hańbi Polskę!" Pan Walenty cieszy się: już on stąd żywy nie wyjdzie. Wtem... przyjechali żydowscy ułani z żydowskiemi szablami, żydowski adjutant żydowskim zadem żydowskiego konia roztrącił barykadę z ławek i „ż y dowski" prezydent pojechał przysięgać. Klęska! Polska leci w przepaść. Nie pozwolimy mu rządzićl Polacy czuwajcie!
Niech żyje faszyzm/
16.XU. Pan Walenty w sklepie. Wpada zdyszany chło
pak: „prezydent zabity". Chwała Bogu. Polska uratowana- Walenty.leci do kuma Jana i rzuca mu się na szyję Górą nasza, zwyciężyliSmyl We wszystkich sklepikach radość i tryumf. Do
datek nadzwyczajny!" — Dawaj z Dwu groszy! To ci dopiero radość. — Co, co? Kumie, czytajcie, chybam ja oślepł. Każą się martwić. „Cały naród z oburzeniem..." „zbrodniczy za
mach..." Zwarjowali, albo ich żydzi przekupili. Chłopak, dawaj
„Pospolitą"... Co oni piszą?... „Zbrodniarz... nieodpowiedzial
ny... żałoba...". Zwarjowali wszyscy! Nic nie rozumiem. Cały tydzień kładli ludziom w głowy, że zginiemy przy tym prezy
dencie. Podjudzali, tłumaczyli, że nie wolno pozwolić na jego rządy, a teraz się martwią! Nawoływali do walki, do poświęceń, a na bohatera, co Polskę uratował, mówią, że zbrodniarz.
Co to wszystko znaczy? Ludzie, co to znaczy?
W tym miejscu amerykanin uśmiechnął się pobłażliwie:
„T o znaczy, — manewr polityczny".
W Y D A W N IC T W O
Biblioteka Imienia gen. Hallera poleca na święta aktualne książeczki:
1. Opęchowskl. Jak się należy zachować podczas ślubo- bowania prezydenta? (podręcznik ulicznej etykiety).
2. E. Niewiadomski. Estetyka zamachów w Grecji i w Polsce.
3. J. Lewin - Strońskl. Dlaczego Piłsudski był w Sztabie już o czwartej?! (sensacyjne rewelacje, odbitka z .Rzeczypospolitej*
4. Niewart - Nowaczyńskl. Praktyczna nauka faszyzmu w 25-ciu mordobiciach.
oraz
5. J. Haller. Moja rodzina (informator kieszonkowy, za
wierający dokładne dane, dotyczące sióstr, córek, babek etc. autora).
Biedna gęba.
Najnieszczęśliwszym stworem w Polsce jest bezwątpienia twarz p. A. Nowaczyńskiego. Byle chłystek używa sobie na niej, jak na bębnie!
Panowie Członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami! Zatroszcie się i o pana Nowaczyńskiego, bo to zgroza, co z tym człowiekiem ostatniemi czasy wyprawiają.
Nawet dorożkarski bydlak, katowany na ulicy przez swego sieczkodawcę, znajduje opiekę, a prze
cież tu rozchodzi się o sławnego literata (ściślej mó
wiąc — o jego gębę).
I taka twarz też jest stworzeniem bożem — nie można tak haniebnie poniewierać darem Stwórcy.
Cóż na to p. minister zdrowia i obyczajności?
OGŁOSZENIA.
Z p o w e d u o t r z y m a n i a o d R z g d u zaliczki na poczet renty inwalida nabędzie w śródmieściu 6-cio piętrową kamienicę. Oferty składać: Przytułek noclegowy na Śliz- klej, dla inwalidy.
■——■BW.iMBWmHmmSSMWmMMWWWWamWSWMmwo■HMWSM_ — SBW— U P R Z Y W IL E J O W A N Y
o b r o A o a p r a w n y r o b o t n i k ó w tamże
a s s k u r a o j a P a n ó w P r z e d s i ^ b i o r e ó w p r z e d n a g ł y m i s t r a j k a m i .
Adres: ul. Warecka 7, w Warszawie, „Robotnik".
F a b r y k a s ł o d y o z y „ R o z w a g a "
G r a n l o z n a 10 m . I I.
Poleca na święta dla nierozważnych żydów i uczciwych gojów nadzwyczaj słodkie karmelki „1 radycyjne mrzonki* oraz marce
pany „A la Nussbaum".
S p ó ł k a M y ś l i w s k a „ R o z w ó j " , Żórawia 2, poleca róż
nych systemów i kalibrów broń palną i białą dla manl"
festujących p o k o j o w o patrjotów.
D o w o d y s z l a c h e o t w a polskiego zgubiłem. Zwrócić za so
witą nagrodą Jojne Lewin-Stroński, redakcja .Rzeczypos
politej*.
t
R Ó Z G M 2
D W A Ś W I A T Y .
Faszysta i roboćiarz stanęli twarzą w twarz, ściśnięta pięść, zdecydowany ruch.
A za faszystą, co zań dzierży straż, pękaty burżuj kryje tłusty brzuch.
Ż ą d a jc ie i c z y ta jc ie „ R ó z g ę
RÓZGA
JEST JEDYNYM W POLSCE R A D YKALN YM CZASO PISM EM
PO LITYC ZN O -SATYR YC ZN YM .
rózga wychodzi .
JAKO DWUTYGODNIK, CO D R U G Ą N IE D Z IE L Ę .
N« I W R. 1923 UKAŻE SIĘ DN. 7 STYCZNIA.
PRENUMERATA KWARTALNA WYNOSI 1200 MK, P Ó ŁR O C Z N A 2200,
ROCZNA 4000 MK.
Dwa prądy, siły dwie, waży się świata los, do skoku pręży się wciąż faszystowski bies, a pani demokracja z rozpaczą szarpie włos, i do księżyca wyje socjal-ugody pies.
SPÓŁDZIELNIA KSIĘGARSKA
□
N
i*
Wt a a ,
2. 5’
M l
w O' 30 (S N
„KSIĄŻKA”
WARSZAWA, KRUCZA Na 26.
poleca na święta nowości wydawnicze.
Księgarnia ma na składzie:
Literaturę społeczną, zawodową, spółdzielczą oraz bele
trystykę w języku polskim i obcych.
Druki, księgi buchalteryjne dla stowarzyszeń spożywców.
Wszelkie czasopisma robotnicze 1 spółdzielcze.
gadaktor I wydawać Siymon Tenenbaum
Druk. Ksią£ka“ , lam ka 4b
Kierownik literacki: Karol Skarżyński.