• Nie Znaleziono Wyników

A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A JsT°. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A JsT°. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM! PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie! r o c z n ie r b . 8, k w a r ta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W sz e c h św ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r ­ n ia c h w kraju i za g ra n icą .

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p r z y jm u je ze sp raw am i r e d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y

6

d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A JsT°. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

O R O Z T W O R A C H K O L O I D A L ­ N Y C H .

(Odczyt m iany na posiedzeniu Polskiego Towa­

rzy stw a imienia K opernika we Lw ow ie dnia 17 kw ietnia 1910 roku).

Ż y je m y w w iek u dw udziestym , k tó reg o fa n ta z y jn y obraz n a k re ś lił Bellami w swej niezw yk le zajm ującej powieści; żyjem y w w ie k u elektryczno ści, — s pa dk o b ie rcy i n a s tę p c y w ie k u pary.

Nie m iejsce z a sta n a w ia ć się n a d tem , czy owe fa n ta s ty c z n e obrazy Bellam ego ziszczą się kied y k o lw ie k ,—czy pokolenia przyszłe n a z w ą w iek nasz ok resem e le k ­ try c z n o ś ci, lub ok rese m p ro m ie n io tw ó r­

czości. J e d n o wszakże zdaje się być pe- wnem , że w iek nasz, w p o rów n an iu ze stu le c ia m i m inionem i, będzie wiekiem n ie z w y k le tw ó rcz y m , tw ó rcz y m n a wszel­

k ic h polach p ra c y n a uko w ej i k u l t u r a l ­ ne j,—w iek iem n ies ły c h a n ie w ojow niczym i zaborczym w s w y c h dążen iach do cał­

ko w iteg o pod bo ju przy ro d y , do z u p e łn e ­ go u ja r z m ie n ia jej sił i mocy. T y c h j e ­ go cech z n a m ien n y c h dowodzi ju ż obec­

nie n ie s ły c h a n ie szybki rozwój w s z y s t­

kich gałęzi wiedzy ścisłej i sto so w an ej,—

dowodzi potężny rozrost p ra c y k u ltu r a l­

nej.

Jeszcze nie minęło pierw sze dziesię­

ciolecie tego w ieku dwudziestego, a już p rzyszły k ro n ik a rz dziejów k u l t u r y ,—tej najogólniejszej h isto ry i rod zaju lu d z k ie ­ go,— będzie miał do zaznaczenia p o w s ta ­ nie całego sz ere g u now ych odłam ów p r a ­ cy ludzkiej, całego s z ere g u n o w ych g a ­ łęzi wiedzy i tec h n ik i.

J e d n e m u z ty ch n o w on aro dzon ych dzia­

łów wiedzy, ro z r a s ta ją c e m u się i potężnie­

jąc e m u z dniem k a ż d y m odłamowi c h e ­ mii, tra k t u ją c e m u o koloidach, a w ła ś c i­

wie s ta n a c h ko loidalnych, p r ag n ą łb y m poświęcić słów kilka.

Że j e d n a k czas, k tó ry m rozporządzam , j e s t ograniczony, więc z konieczności w yrzec się m uszę z a m iaru p r z e d s ta w ie ­ nia h isto ry i p o w s ta n ia i rozw oju tego ciekawego odłam u chemii, zrezy gno w ać muszę z chęci roztoczenia obrazu obec­

nego s ta n u n a u k i o koloidach, — i o g ra ­ niczyć się e le m en ta rn e m p rze d s ta w ie n ie m isto ty pojęcia koloidu, ilu s tru ją c owo po ­ jęcie szeregiem o dpow iednich pokazów

i doświadczeń.

(2)

386 W S Z E C H Ś W I A T JSfo 25 P o c z ą tk i ch em ii koloidów n ie są z b y t

świeżej d a ty , — p o d w a lin y tej n a u k i p o ­ łożył j u ż w la ta c h 1861 — 1864 ch em ik a n g ie lsk i Tom asz G ra h a m . U m y sł to był niezw y kły , rza d k o s p o ty k a n y ty p uc z o ­ nego, k tó ry , nie tro szcząc się o p a n u ją c e k i e r u n k i i p o g ląd y n a u k o w e , w łasn em i chodził drogam i. W czasach p ierw sz y c h św ie tn y c h try u m fó w D a lto n o w sk ie j teo ry i atomowrej, w c z asa c h fo rm o w a n ia się z r ę ­ bów chem ii o rg a n ic z n e j,— G ra h a m zw ró­

cił w z ro k swój n a z a n ie d b a n ą , ig n o r o w a ­ n ą dziedzinę z ja w is k fizyko-chem icznych.

W c z w a rty m d z ie s ią tk u u b ieg łe g o s t u ­ lecia p o czy na s tu d y o w a ć d y iu z y ę gazów, b y n a s tę p n ie p rze jść do b a d a n ia zjaw isk dy fu zy i cieczy i roztw o ró w . Oznaczając sz y b k o ść d y f u z y i r o z tw o ró w przez błony g a la r e to w a te , p rz e z p ę c h e rz i p a p ie r p e r ­ gam in o w y , z n a jd u je , że s u b s ta n c y e k r y ­ staliczne j a k sole, k w a s y i inne z w iązk i m ineraln e p r z e n ik a ją owe b ło n y bardzo s z yb k o ,—n a to m ia s t s u b s ta n c y e b e z p o s ta ­ ciowe, w ro d za ju k ro c h m a lu , b iałka, k le ­ j u i i n n y c h im p o d ob n yc h, albo c a łk iem

nie d y fu n d u ją , lub też d y f u n d u ją n ie ­ zm ie rn ie powoli. U o g ó ln iają c s p o s t r z e ­ żenia te, G r a h a m w y g ł a s z a pog ląd , że w s z y s tk ie r o d za je m a te ry j p rzy ro d z o n y c h m ożna podzielić n a dw a za sa d n icz o ró ­ żne ty p y , z je d n e j s t r o n y s u b s ta n c y e k r y s ta lic z n e , z d ru g ie j z aś s t r o n y s u b ­ s ta n c y e k leiste, od colla— kleju, n a z w a n e p rz e z e ń koloidalnem i. W o d n e ro z tw o r y ow y c h s u b s ta n c y j k o lo id a ln y c h m ia n u je on hydrozolam i; alko holow e— alkoholozo- lami; g lic e ry n o w e — glicerozolam i i t. d.

N a jc ie k a w s z ą osobliw ość t y c h ro ztw o ró w kolo id a ln y c h ,— czyli zolów — s ta n o w i ich w łaściw ość z a m ie n ia n ia się pod w p ły w e m n iew ie lk ic h ilości e le k tro litó w n a g a l a r e ­ t y — czyli żele. Tą d r o g ą z hydro zo ló w p o w s ta ją hyd ro żele, z alkoholozolów — alkoholożele i t. d.

W tej oto ko lb ie m a m y p rz e d so bą te ­ go r o d z a ju hydrozol: ro ztw ó r w o d n y z w y ­ kłego b ia łk a k u rze g o , k t ó r y za d o dan iem na sy co n e g o r o z tw o r u s ia r c z a n u a m ono­

w ego s t r ą c a się w po s ta c i g a la r e t o w a ­ t y c h k łaczków , p r z e d s t a w ia j ą c y c h h y d ro - żel białka.

Ta s p ra w a śc in a n ia się, czyli ko agula- cyi hydrozolów n a s tę p u je n ieporów nanie efektow niej w p r z y p a d k u koloidalnego ro z tw o ru siarczku a rsen aw eg o. Żółty, zu­

pełnie p rz e z ro cz y sty r o z tw ó r tego związ­

ku, ro ztw ó r przech od zący bez zm iany przez sączki z b ib u ły ,—w y tw a r z a za do­

daniem na jm niejszych ilości k w asów lub soli obfity osad k łaczk ow aty, dający się z łatw o śc ią odsączyć od bezb arw nego płynu.

K lasyczne b a d an ia G ra h a m a n a d kolo­

idam i, nad ich is to tą i zachow aniem się nie pobudziły w sp ółczesny ch do ż y w sz e ­ go z a in te re s o w a n ia się tem i n a d w y ia z cie k a w e m i su b s ta n c y a m i. Najczęściej z b y ­ wano owe b a d a n ia m ilczeniem , lub po- b ieżn em i w z m ia n k a m i,— sa m y c h zaś k o ­ loidów unikano j a k n a j s ta r a n n i e j, obaw ia­

j ą c się z e tk n ą ć z n iem i n a gru ncie do­

św iadczalny m . Obawiano się zaś d l a t e ­ go, że, w p rze c iw ie ń stw ie do k ry sta lo - idów, m anip u lo w a n ie z koloidam i j e s t niezm iernie tru d n e i uciążliwe, zwłaszcza t r u d n e m j e s t o trz y m y w a n ie ty c h s u b ­ s ta n c y j w s ta n ie w zg lędnej czystości i jednorodności.

Dopiero przed la ty mniej więcej d w u ­ dz ie stu poczęto się nieco żywiej in te r e ­ sow ać koloidami, a od ro k u 1902 — 1903 n a ową z a n ie d b a n ą n iw ę koloidów r z u ­ ciły się n a ra z całe legiony b a d aczó w śm ielszych, zwłaszcza z g e n e ra c y i n a j ­ młodszej.

W c iąg u o s ta tn ic h la t k i lk u n a s tu u k a ­ zało się przeszło p ó łto ra ty sią c a b a d a ń d ośw ia d cz a ln y c h n a d koloidami, ogłoszo­

no s z e re g z n a k o m ity c h opracow ań mo­

nograficznych t r a k t u j ą c y c h o chem ii k o ­ loidów 1), op raco w ań t a k oryg inaln ych ,

i) Oto ty tu ły w ażniejszy cli z nich: A. L otter- moser, U eber anorganische Kolloide, S tu ttg a rt 1901; R. Zsigmondy, Z ur E rkenntniss der K ollo­

ide, Jen a, 1905; A. Muller, Allgem eine Chemie der Kolloide, Lipsk, 1907; W olfgang Ostwald, G-rundriss der Kolloidchemie, Drezno, 1909; H.

E reundlich, Kapillarchem ie, eine D arstellung der

Chemie der Kolloide und verw an d ter Gebiete,

Lipsk, 1909; The Svedberg, D ie M ethoden zur

H erstellung kolloider L osungen anorganischer

Stoffe, Drezno, 1909; R. Liesegang, B eitrage zu

einer Kolloidchem ie des Lebens, D rezno, 1909.

(3)

M 25 W S Z E C H S W I A T 387 t a k śm ia ły c h w sw y c h uogólnieniach

i poglądach, że d a ją się one p rzyrów nać ty lk o do ś w ie tn y c h t r a k t a t ó w o substan- cy a ch prom ieniotw órczych. W reszcie za­

łożono aż dw a specyalne czasopisma, po ­ św ięcon e w yłącznie tylko badaniom nad koloidam i x).

Czemże w y tłu m a c zy ć to nag łe z a in te ­ resow an ie się sfer chemicznych, j a k r ó ­ wnież i tec h n icz n y c h , s u b s ta n c y a m i ko- loidalnem i?

P r z e d e w s z y s tk ie m tem , że dopiero w czasach o s ta tn ic h p ro b le m at koloidów dojrzał należycie; że dopiero niedawno zrozum iano istotę stanó w koloidalnych, s k u tk ie m czego poczęto świadom ie i ce­

lowo o pracow yw ać ogólne m eto d y o trz y ­ m y w a n ia dowolnych s u b sta nc y j w stanie koloidalnym; że wreszcie obalono zako­

rzenion e u p rzed zen ie o w y jątk o w o ści ty c h s ta n ó w oraz o n iezw ykłych t r u d n o ­ ściach e k s p e ry m e n ta ln e g o ich badania.

Chcąc p rze to głębiej w n ik n ą ć w z n a ­ czenie teo re ty c z n e i p r a k ty c z n e współ­

czesnych b a d a ń nad koloidami, m usim y p rze d e w sz y stk ie m zdać sobie sp ra w ę z tego, co w łaściw ie p r z e d s ta w ia ją ko ­ loidy, co rozum iem y pod n a z w ą kolo­

idów?

W tym celu c ofnijm y się m y ślą do n a je le m e n ta r n ie js z y c h pojęć chem icz­

nych.

W iadomo, że istn ie ją c ą r o zm a ito ść r o ­ dzajów m a te ry i w ypełniających p rzy ro d ę s p ro w a d z a m y p rz e d e w s z y s tk ie m do dwu ró ż n y c h ty p ó w — do m a te ry j je d n o r o d ­ n y c h oraz m a te ry j n ieje dn o rod n y c h pod w z g lę d em fizycznym.

J e d n a k ż e i niejednorodn o ść m ate ry j b y w a różnego rod zaju i stopnia. T ak np. nieje d n o ro d n o ść m a te ry i sk ład ającej zw y k ły g r a n i t j e s t widoczna dla k a żde­

N adto zapowiedziane: P. W eimarn, Kolloidwis- senschaft und S tru k tu r der M aterie; Bechhold, Die K olloide in Biologie und Medizin; W. H a r­

dy, Colloids; W . Ostwald, U ntersuchungen zur Theorie der Oberflaehen-upd Yolumenergien.

Są to „Z eitschrift fur Chemie und In d u ­ strie der Kolłoide" oraz „Kolloidchemische Bei- h e fte “, — oba redagow ane przez W olfganga O st­

walda.

go n a p ierw szy r z u t oka. T y m czasem niejednorodność m ieszanin y c u k ru z solą ku c h e n n ą, m ieszaniny dobrze roztartej w moździerzu, — w y s tę p u je dopiero po z b a d an iu m ikroskopow em .

Jeszcze w iększą rozm aitość przejść i s top nio w ań n iejednorodności fizycznej sp o ty k a m y wśród m ieszanin s u b s ta n c y j ciekłych. I tak , skłóćm y z wodą k ilk a c e n ty m e tró w sześciennych d w u s ia rc z k u w ęgla lub oliwy, zabarw ionej odrobiną jodu, — a o trz y m a m y zawiesinę m a k r o ­

skopow ą kropel d w u sia rc z k u węgla w w o ­ dzie, k tó re j niejednorodność fizyczną m o­

żemy obserw ow ać zdaleka. T eraz d od a j­

m y k ilk a kropel alkoholowego roztw o ru kalafonii do czystej wody i skłóćm y tę ostatnią. O trz y m a m y ciecz mleczną, n ie ­ przezroczystą, p rze d staw ia jąc ą rów nież zawiesinę, lecz zaw iesinę m ikroskopową, bowiem dopiero pod m ikroskopem roz­

różniam y w niej d ro b n iu tk ie kropelki ro ztw o ru kalafonii.

A dalej p r z y jr z y jm y się dokładniej w odnem u roztw orow i zw ykłego b iałk a kurzego. P rz e d s ta w ia się on zupełnie p rzezroczystym , conajw yżej słabo opali­

zującym . B a dając ro ztw ó r ten pod m i­

kroskopem , nie w y k r y w a m y w nim obec­

ności jak ic h k o lw ie k c z ą s te k obcych, — zdaje się on być przeto zupełnie j e d n o ­ rod nym pod w zględem fizycznym. T y m ­ czasem g d y b y ś m y go poddali ta k zwanej próbie optycznej Tyndalla, t. j. g d y b y ś ­ my przepuścili przezeń w ciem ności wiązkę zbieżnych pro m ien i św iatła, — to zauw ażylibyśm y, że owe promienie, p r z e ­ chodząc przez roztw ór, z naczą sw ą d r o ­ gę w postaci ja s n e j smugi. Innem i sło­

wy, n a drodze swej przez ro ztw ór b iałk a s p o ty k a ją obce c ząstk i zawieszone, od k tó ry c h odbijają się częściowo, a rozpra ­ szając się na w sz y s tk ie s tro n y , docho­

dzą i do oka naszego. Te niezm iernie małe c z ąstk i białka kurzego, n ie d o s trz e ­ galne z w y k ły m m ikroskopem , — m ożna j e d n a k obserw ow ać zapomocą t a k zw.

u ltra m ik ro sk o p u . A zatem i ro ztw ó r

białka, pomimo swej przezroczystości,

j e s t tak ż e n ieje dn orod n y fizycznie, p r z e d ­

s ta w ia rów nież zawiesinę subtelną, z a ­

wiesinę u ltra m ik ro sk o p o w ą. ^

(4)

388 W S Z E C H Ś W I A T j Y o 25 W re s z c ie p o d d a jm y an alo g icz n y m p r ó ­

bom o p ty c z n y m w o d n y r o z tw ó r j a k i e j ­ k o lw iek s u b s ta n c y i k r y s ta lic z n e j, d a jm y n a to soli k u c h e n n e j lu b też c u k r u t rz c i­

nowego. Nie b acząc n a to, że ro ztw ó r t e n p rz e d s ta w ia ró w n ież m ie sz an in ę dw u ró ż n y c h s u b s ta n c y j, w o d y i soli lub w o ­ dy i cu kru, — ani zap o m o c ą m ik ro s k o p u ani też u ltr a m i k r o s k o p u n ie b ę d ziem y w s ta n ie w y k r y ć w n im śladów n i e j e ­ dn orodności fizycznej. A c zkolw iek p r z e ­ to ch em icznie n ie je d n o ro d n y , p r z e d s t a ­ w ia się on pod w z g lę d e m fizycznym j a k o s u b s ta n c y a zupełnie j e d n o r o d n a — s u b ­ s ta n c y a o p ty c z n ie próżna.

Z a s ta n a w i a ją c się n a d tem , co p o w o ­ dowało ow ą r o zm a ito ść sto pn i n ie je d n o ­ rodności fizycznej r o z p a t r y w a n y c h m i e ­ s zan in c iek łych , do ch o d zim y m im owoli do w nio sku , że j e d y n i e t y lk o stopień ro z ­ d ro b n ie n ia, r o zp y le n ia , czyli s to p ie ń dys- p e rs y i s u b s ta n c y i zaw ieszonej. Gołem okiem m o żem y ro zró ż n ia ć z ia r n a i k r o ­ ple, k t ó r y c h ś r e d n ic a w y n o si p r z y n a j ­ m niej 0,01 mm. Z a tem w z a w ie s in a c h m a k ro s k o p o w y c h ś re d n ic a tw o r z ą c y c h j e k ro p e l nie może by ć m n ie js z a od 0,01 mm.

W z a w ie s in a c h m ik ro s k o p o w y c h , z w a ­ ny ch p o w szechnie s u s p e n s y a m i oraz e m u lsyam i, ś re d n ic a z ia rn i k ro pel j e s t w ię k s z a od 0,1 [*. W z a w ies in ac h u ltra - m ik ro s k o p o w y c h czyli p s e u d o ro z tw o ra c h , do k t ó r y c h z a lic z a ją się t a k z w. r o z tw o ­ r y koloidalne, ś re d n ic a zia rn i k ro p el j e s t z a w a r t a w s zczu p ły ch g r a n ic a c h od 0,1 ( a do 1,0 [ j - jj .. W re s z c ie w r o z tw o ra c h w łaściw y ch, m ie s z a n in a c h am ikroskopo- w y c h , w ie lk o ś ć z ia rn s u b s ta n c y j r o z p u ­ szczo ny ch o d po w ia d a w y m ia r o m c z ą s t e ­ czkow ym , t. j. leży w g ra n ic a c h od 1,0 [J.[x do 0,1

A z a te m od g r u b o z i a r n i s ty c h zaw iesin i em u lsy j do fizycznie j e d n o r o d n y c h r o z ­ tw o ró w w ła ś c iw y c h is tn ie je p rz e jś c ie ciągłe, n ie p rz e rw a n e . O gniwo zaś łączne ty c h d w u r o d z a jó w m ie s z a n in s t a n o ­ w ią ro z tw o r y koloidalne, p r z e d s t a w ia j ą c e u t w o r y d y s p e rs y jn e , n ie je d n o ro d n e .

T a k z a p a t r u j ą się n a isto tę koloidów, a w ła ściw ie r o z tw o ró w ko lo id a ln y c h , w sp ó łcześn i b ad acze. G ra h a m b y ł w ty m w zględzie o d m ie n n e g o zd an ia. P r z y p u s z ­

czał bowiem, że koloidy c h a r a k te r y z u ją się osobliwszą b udo w ą cząsteczkow ą, w y ­ różniającą j e zn am ienn ie od s u b sta n c y j k r y sta lic zn y c h . W p rzy pu szczen iu te m u tw ie rd z a ły go fak ty , że z pośród z n a ­ n y c h naów czas s u b s ta n c y j c hem icznych j e d n e w y s tę p o w a ły przew ażn ie ty lk o w postaci k ry sta lic z n e j,— in ne n a to m ia s t p raw ie w y łącznie w p osta c i koloidalnej.

S tą d też G ra h a m mówi o dw u różn ych ś w ia ta c h m a te r y i — o świecie k ry sta lo i- dów i o świecie koloidów.

Późniejsze w szakże b a d a n ia w ykazały, że n a w e t na jb a rd zie j ty p o w e koloidy, w ro d z a ju b iałk a jaj k u rzy c h , d a ją się o trz y m a ć w s ta n ie k r y s ta lic z n y m , — a z d rugie j s tr o n y w iększość s u b s t a n ­ cyj k r y s ta lic z n y c h można p rzepro w ad zić w s ta n roztw o rów koloidalnych. Koloidy przeto i k r y s ta lo id y nie m ogą tw orzy ć ró żny ch typ ów m ate ry i, lecz tylko różne je j postaci, odm ienne s ta n y , odręb ne fa­

zy,—podobnie j a k lód i p a r a p rz e d s ta w ia ­ j ą różne fazy wody.

Podział m a te r y i n a k r y s ta lo id y i na koloidy j e s t z a te m błędny: is tn ie ją t y l ­ ko s ta n y ko loidalne i s t a n y k ry sta lic z n e m a te ry i. ________

Je śli roztw o ry koloidalne p r z e d s ta w ia ją ty lko za w iesin y u ltra m ik ro s k o p o w e, u k ła ­ dy n ie je d n o ro d n e w s ta n ie daleko po su ­ n ięte g o r o zd ro b n ien ia ,— to, podobnie j a k zw ykle s u s p e n s y e i emulsye, z a sto so w a ­ niem ś ro d k ó w czysto m echaniczny ch w in ­ ny się dać rozdzielić n a sw e części s k ła ­ dowe, n a c z y s t y rozp u szczalnik oraz z a ­ w ieszoną w nim s u b s ta n c y ę koloidalną.

Z s u s p e n s y j i em ulsyj t a k m a k r o —j a k

m ik ro s k o p o w y c h m ożem y w ydzielić s u b ­

s ta n c y ę ro z p y lo n ą zapom ocą pro ste g o

sączenia przez z w y k łą bibułę. P rz e z ta k

rza d k ie sito, j a k i e p rz e d s ta w ia ją różne

g a tu n k i bibuły, koloidy w p ra w d z ie s w o ­

bodnie p rze n ik a ją , lecz, j a k to w y k a z a ł

Bechhold oraz in n i badacze, z o sta ją one

częściowo z a tr z y m y w a n e przez bło ny w y ­

tworzone z ż e la ty n y i kolodium. T ą d ro ­

gą t. zw. u ltra filtra c y i udało się Bech-

h oldow i oddzielić koloidy od krystalo i-

dów, oddzielić j e d n e k oloidy od d ru g ic h ,

w reszcie oznaczyć n a w e t ś re d n ią wiel­

(5)

K o 25 W S Z E C H S W I A T 389 kość cząstek, w y s tę p u ją c y c h w różnych

zaw iesinach koloidalnych. Zjaw isk a p rz e ­ to ultrafiltracyi sta n o w ią bezpośredni do­

wód oczy w isty niejednorodności ro ztw o ­ rów koloidalnych.

Do ty ch sa m y c h w yników prowadzi pośrednio rozw ażanie w pływ u stężenia roztw orów ko loidalnych n a cały szereg ich własności fizycznych. W iadomo k a ­ żdem u, że tylko s u b s ta n c y e chemicznie je d n o ro d n e , j a k np. c z y sta woda, c z y sty k w a s o ctow y lub czy sta rtęć, w y k a z u ją stałe, niezm ienne t e m p e r a t u r y k rze p n ię ­ cia, id en ty c z n e z ich te m p e ra tu ra m i t o ­ pnienia, j a k rów nież stałe t e m p e r a t u r y w rzenia. Je śli wszakże rozpuścim y w wo­

dzie j a k ą k o lw ie k s u b s ta n c y ę k r y s ta lic z ­ ną, to te m p e r a t u r a je j k rzepnięcia z o s ta ­ nie przez to obniżona, zaś t e m p e r a tu r a w rz e n ia podwyższona, przy czem wielkość z m ia n y obu ty c h te m p e r a t u r będzie w p ro s t prop orcyo naln a do ilości r o zp u sz­

czonego k ry sta lo id u . Jeżeli je d n a k do­

d a m y do w ody substancyi, k tó ra się w niej całkow icie nie rozpuszcza, np.

p iask u lub gliny, to obecność w wodzie takiej s u b s ta n c y i nie w yw rze żadnego w p ły w u ani n a jej te m p e ra tu rę k rze p n ię ­ cia, ani też na te m p e r a t u r ę wrzenia.

Otóż ro z tw o ry koloidalne z a ch o w u ją się w ta k i sposób j a k czyste ciecze,—wodne ro z tw o ry koloidów w y k a z u ją t e m p e r a t u ­ rę k rzep nięcia i w rzenia czystej wody, roztw o ry benzolowe — czystego benzolu.

A z atem u k ła d y te nie p rze d s ta w ia ją w ła ściw y c h roztw orów , czyli m ieszanin cząsteczko w ych , lecz tylko pseudoroztwo- ry, za w iesin y u ltram ikro sko p ow e. W p r a ­ wdzie dla w ielu w o d n y c h roztw o rów k o ­ lo id a ln y c h obserw ow an o nieco niższe t e m p e r a t u r y krzepnięcia, niźli dla czystej wody, je d n a k ż e owe obniżenia t e m p e r a ­ tu r y z a m a rz a n ia w o dy nie w z r a s ta ły pro- porcyo nalnie do stężenia roztw o ru , były przeto pow odow ane częściowem p r z e j­

ściem fazy koloidalnej w s ta n w łaści­

wego roztw oru.

S ta n ą w s z y na pu nkcie widzenia, że ko­

loidy p rz e d s ta w ia ją tylko pew ne szcze­

gólne s ta n y m ate ry i, m ianowicie s ta n y

daleko posu niętego jej rozdrobnienia, je>

d nem słowem u k ła d y d y s p e rs y jn e ,—n a ­ leży z powyższego założenia w ysnuć od­

powiednie ko n se k w e n c y e i sprawdzić, o ile one o dpow iadają rzeczywistości.

S p ró b u jm y uczynić to częściowo.

Jeśli koloidy p r z e d s ta w ia ją tylk o o sob­

liwsze s ta n y m ateryi, to w ta k im razie każdy rodzaj m a te ry i, z a te m k a ż d y p ie r ­ w iastek, j a k niem niej k a ż d y zw iązek chem iczny w inien się dać przeprow ad zić w s ta n koloidalny. Cel te n p ow in niśm y osiągnąć dw om a p rze c iw n e m i sobie sp o­

sobami, m ianow icie albo k o n d en sacyą układów jeszcze bardziej rozdrobnionych, lub też dalej idącem rozdrobnieniem , rozpyleniem u k ład ów grub ozia rn isty c h . ' W rzeczy samej w sz y s tk ie dotychczas

stosow ane sposoby o trz y m y w a n ia koloi­

dów d a ją się podzielić w e d łu g The Sved- b e rg a (1907), znak om itego szwedzkiego badacza ty ch u tw orów , n a m eto d y k o n ­ d en sacyjn e oraz m etod y d y sp e rsy jn e.

N ajdaw niej p r ak ty k o w a n e m i, a te m s a ­ m em najdokład niej o p racow anem i i zró- żnicow anem i są m etod y k on den sacyjn e.

Isto ta ich polega n a tem, że w ychodzi się z u k ła d ó w bardziej rozdrobnionych, ja k ie m i są ro z tw o ry ele k tro litó w oraz nieelektrolitów , zatem z u k ład ó w c z ą s te ­ czkowo - d y s p e rs y jn y c h lub jonowo - d y s ­ p e r s y j n y c h ,— i zapomocą odpow iednich reakcyj chem icznych w y w ołuje w owych u k ła d a c h częściow ą k o n d e n sac y ę ro z ­ puszczonych cząsteczek lub jonów na w iększe skupienia, na a g r e g a ty u l t r a ­ m ikroskopowe.

Tego rodzaju a g re g a c y a daje się w y ­ wołać w ro z tw o ra c h różnem i sposobami, przew ażnie j e d n a k posiłk u ją się w ty m celu re a k c y a m i odtlenian ia czyli re d u k - cyi, dalej re a k c y a m i u tleniania oraz r e ­ a k c y am i hydrolizy.

Reakcy e red u k c y i s to su ją się głównie celem o trz y m an ia koloidalnych roztw o­

rów m eta li sz la c hetny c h . Ich m ech anizm sprow a d za się do o d e b ra n ia jo n o m d a ­ nego m etalu ich ła d u n k u elek trycznego , sk u tk ie m czego e le k try c z n ie obojętne atom y owych m e ta li łączą się ze sobą na większe skupienia, n a a g r e g a t y u l­

tra m ikroskopow e. Sam zaś proces r e ­

(6)

390 W S Z E C H S W I A T M 25

d u k c j i d o k o n y w a się b ą d ź d z ia łan ie m w o d o ru e le m e n ta rn e g o , bądź też d z ia ła ­ niem s to s o w n y c h z w ią zk ó w o rg an ic zn y c h , np. d z ia łan ie m alkoholów, zw łaszcza wie- lo w a rto śc io w y ch , d z ia ła n ie m aldeh y dó w , w ęg low o d anó w , fenolów, o lejk ó w e t e r y ­ cznych, h y d r a z y n y i t. p. połączeń, p r z e ­ n osz ąc yc h ł a d u n e k jo n ó w m e ta lic z n y c h n a wodór w ody.

P ie rw sz e n ieś w ia d o m e z a sto s o w a n ia tej m e to d y r e d u k c y jn e j s ię g a j ą ju ż czasów alchem ii. M ianow icie t. zw. „ a u ru m po- t a b i l e “ alchem ik ów , o tr z y m y w a n e przez r e d u k c y ę w o d n y c h ro ztw o ró w złota z a ­ pom ocą olejków e te r y c z n y c h , p r z e d s t a ­ wiało w ła śn ie k o lo idaln y r o z tw ó r tego m eta lu , było przeto p ie r w s z y m sz tu c z n ie o trz y m a n y m koloidem. Nieco później, n a s c h y łk u o s ie m n a ste g o stulecia, p e w n a angielka, p. P u l h a m e (1794), ogłosiła n i e ­ zw ykle o r y g i n a l n e ' i w y c z e rp u ją c e stu- d y u m n a d z ja w is k a m i r e d u k c y i w o d n y c h ro ztw o ró w soli m e ta lic z n y c h , działan iem w o d o ru e le m e n ta rn e g o oraz e te r o w y c h roztw o rów fosforu J). W s tu d y u m tem , m ięd zy in n e m i c ie k a w e m i sp o s trz e ż e n ia ­ mi po daje ona spo so b y o trz y m y w a n ia k o lo id a ln y c h ro z tw o ró w złota, sre b ra , p la­

t y n y i r tę c i n a po w ie rz c h n i tk a n i n j e ­ d w a b n y c h , s k u t k i e m czego te o s ta tn ie p r z y j m u ją p ięk n e z a b arw ie n ia .

M etodą r e d u k c y i o t r z y m u ją się dzisiaj w s ta n ie roztw o rów k olo idalnych w s z y s t ­ kie m etale szla c h etn e . J a k ą zaś ro z m a ­ itość b a rw i odcieni m o żna o sią g n ą ć dla ro ztw o ró w ko loid alny ch tegoż sa m e g o m eta lu , tego n a jle p s z y m p r z y k ła d e m i ilu- s tr a c y ą n iechaj b ę d ą te oto r o z tw o ry złota koloidalnego, o trz y m a n e d z ia łan ie m re d u k c y j n e m fosforu, fo rm a lin y oraz h y ­ d ra z y n y . R o z tw o ry te w y k a z u ją całą skalę b a rw w id m a słonecznego, od n a j ­ ciem niejszej p u r p u ry , przez czerw ień co­

raz s ła b s z y c h odcieni, do złotaw ej żółto- ści, z ie lonk aw e go b łęk itu , a wreszcie co­

raz to ciem niejszego fioletu. N a jp rz e z ro -

M-rs Fulham e, E ssay on Combustion, w ith a Y iew to a !New A rt o f D ying and P ain tin g , 1794; V ersuch iiber die W iederherstellung der M etalie durch W asserstolłgas, Phosphor, Schwe- fel etc. U ebers. v. L en tin . G etynga, 1798.

czystszem i, bez śladów opałescencyi, są roztw o ry p u rp u ro w e , roztw o ry koloru ciem no-wiśniowego, o trz y m a n e przez r e ­ d u k c y ę chlo rk u złota zapomocą fosforu, czyli w zasadzie m eto d ą pani P u lh a m e . N a w e t zapomocą u ltr a m ik ro s k o p u w roz­

tw o ra c h ty c h nie widzim y oddzielnych c z ąstek złota. Ich n iejednorodność fizy­

czna o bjaw ia się zaledwie ty lko słabem r o zja śn ie n ie m pola w idzenia, s m u g ą ś w ia ­ tła rozproszonego, o znajm iającą, p odo b ­ nie j a k dro ga m leczna w y s tę p u ją c a na firm am encie niebie sk im , istn ien ie milio­

nów in d y w id u ó w oddzielnych, z k tó ry c h tylko nieliczne d a ją się rozróżnić zapo­

mocą u ltra m ik ro s k o p u , j a k ta m zapomo­

cą teleskopów na jsilniejszych.

M etoda red u k c y i soli złota ro ztw o ra m i fosforu e le m e n ta rn e g o nietylk o że po­

zw ala o trz y m a ć n a jb a rd z ie j jed n o ro d n e ro z tw o ry koloidalne tego m etalu, ale j e s t rów nież n a jp e w n ie js z ą i n ajd o god n iejszą w użyciu, j a k się o tem naocznie p r z e ­ konać możemy.

W tej oto zlewce ze szkła je n a js k ie g o p rzy g o to w a łem z aw czasu rozcieńczony roztw ó r chlorku złota (1 g A u w postaci.

NaA uClj n a -25 litró w wody) ’), zo b o ję t­

niony ro ztw o re m w ę g la n u potasow ego.

Je śli do teg o r o z tw o ru c h lo rk u złota b ę ­ dę d odaw ał kroplam i ro z tw o ru fosforu w eterze, to n ieb a w em w y s tą p i lekkie poczerw ienienie naszej cieczy, s k u tk i e m poczynającego się w ydzielać złota m e t a ­ licznego. Fosfor działa je d n a k ż e bardzo powoli odtleniająco, więc żeby osięgnąć purp u ro w e z a barw ien ie pom ienionego roz­

tw o ru , trz e b a b y s tr a c ić n a to k ilkan aście m in u t czasu. Mogę j e d n a k ów proces k o n d e n sac y i atom ów złota znacznie p r z y ­ ś p ie sz y ć przez dodanie o d c z y n n ik a sil­

niej i szybciej red u k u ją c e g o . W ty m celu dolew am k ilk a kro p el rozcieńczone­

go h a nd low e g o ro z tw o ru fo rm a lin y i oto ciecz ponsow ieje p raw ie n a ty c h m ia s to w o .

i) Ażeby dośw iadczenia te się udały, należy w ykonyw ać je w naczyniach ze szkła jenajskie­

go, przyczem u ży ta do doświadczeń woda w in­

na być świeżo przedestylow ana z zastosowaniem

chłodnicy srebrnej, a w braku tak iej—cynowej.

(7)

•Ne 25 WSZECHSWIAT 391 Niem niej e fektow nie p r ze b ieg a proces

r e d a k c y i ro ztw o ró w chlorku złota ro z ­ cieńczonym roztw orem chlorow odorku fe­

n y lo h y d ra z y n y . J a k widzimy, w m iarę powolnego dolew ania kroplam i coraz to w iększy ch ilości feny lo h y d raz y n y , — k o ­ loidalny ro ztw ó r złota p rzy jm u je coraz to inne zabarw ienie, — od różowego, po­

przez pu rp u ro w e, do fioletowawego, a w r e ­ szcie b ru d n o błękitnego.

Lecz p rzejdźm y do in n y ch m etod k o n ­ d e n sacy jn y ch .

M etody o ksy da cy jne pom iniem y m il­

czeniem, j a k o dające się stosow ać w p e ­ w n y c h tylko szczególnych p rzy p ad kach, z a tr z y m a m y się za to nieco dłużej nad m etodą hydrolizy.

Metoda t a polega n a rozkładow em d z ia ­ łaniu, ja k i e w y w ie ra w oda n a sole s ła ­ b y c h kwasów, albo też słab ych zasad.

Będąc s a m a niezm iernie s łab y m kw asem , a jedn o c z e śn ie i zasadą, s k u tk ie m p rz e ­ ważającej swej m asy, odbiera owym so­

lom ich silną zasadę, albo silny kw as.

S k u t k ie m tego z o sta ją wrydzielone w s t a ­ nie wolnym, niezdysocyow anym , pomie- nione słabe k w a s y lub zasady. Je śli p r z y te m są one tru d n o rozpuszczalne w wodzie, a n a d to w y k a z u ją ten d e n c y ę do polim eryzacyi, — to wolne ich c z ą ­ steczki, łącząc się ze sobą n a coraz to w iększe skupienia, w y s t ę p u ją ostatecznie w po staci roztw orów koloidalnych, lub osadów g a la r e to w a ty c h ,—z a te m również koloidalnych.

Tą d ro g ą ro zk ład u h y d ro lity c z n e g o soli o trz y m a n o między innem i ro ztw o ry k o ­ loidalne tlenkó w bizm utu, ołowiu, cyny, chrom u, glinu, żelaza, krzem u i in n ych . W tej oto flaszy m am y przed sobą k o ­ loidalny roztw ór tle n k u glinu p r zy g o to ­ w a n y drogą hydrolizy octan u glinowego.

J a k wiadomo, przew ażn a m as a s k o r u ­ py ziem skiej s kłada się z różn y ch wie- lokrzem ianów , glinok rzem ian ów oraz g li­

nianów . Że zaś k w a s k r ze m o w y j e s t n iezm iern ie słabym kw asem , a w odoro­

tle n e k g linow y rów nie słab ą z a sa d ą ,—

więc też sole obu t y c h związków b y w a ­ j ą przez wodę częściowo ro zk ład an e n a wolny k w a s k rze m o w y i n a w o do ro tle­

nek glinow y, wydzielające się bardzo czę­

sto w postaci koloidalnej, ju ż to zolów—

czyli roztworów, j u ż też żelów—czyli g a ­ laret. Te z ja w is k a h ydrolizy zachodzą be zustan nie w przyrodzie n a olbrzymią skalę, podczas w ietszenia skał, j a k ró ­ wnież w glebie, j e d n y m z p ro d u k tó w t e ­ go wietszenia.

Jan Zawidzki.

(D o k . n a s t.) .

J . L O E B .

Z N A C Z E N I E T R O P I Z M Ó W D L A P S Y C H O L O G I I ,

( C ią g d a ls z y ) .

IV.

Zw ierzęta o s iln y m heliotropizm ie do­

d a tnim oraz te, k tó re zupełnie n a ś w ia ­ tło nie re a g u ją , nie p rz e d s ta w ia ją dla ob se rw ato ra ż a dnych powikłań. N a to ­ m iast k ilk u zoologów, k tó ry m widocznie obce są praw a chem ii fizycznej, z na jdu ją tru d n o śc i w zrozum ieniu zja w isk p o ś re d ­ nich między tem i d w ie m a ostatecznością- mi. T ak np. j e d e n z badaczów u t r z y ­ m uje, że przeze m nie podane p ra w a r e ­ akcyj he liotropicznych są słuszne tylko w razie stoso w ania bardzo in te n s y w n e g o światła, w razie zaś niewielkiego n a tę ż e ­ nia zw ierzęta nie k ie r u ją się odrazu ku światłu, lecz dopiero po dość długiem wahaniu. Z p u n k t u w idzenia chem icz­

nego takie zachow anie się zw ierząt zu­

pełnie j e s t zrozumiałe. Gdy zwierzę do­

datnio helio tropiczn e j e s t z jed nej s tr o ­ ny oświetlone, r e a k c y a zachodzi w ty m tylko p rzypadku, g d y różnica w sz y b k o ­ ści przem ian fotochemicznych w obu sia tk ó w k a c h o sią g a wielkość określoną.

Je śli na tę ż e n ie św ia tła j e s t znaczne i czy nn a m as a s u b s ta n c y i fotochem icz­

nej również, po upływ ie części se k u n d y

różnica w procesach c h e m iczny ch po obu

stro n a c h ciała zm usza z w ierzę do zw ró ­

cenia głow y w określo ny sposób ku św ia ­

tłu. Zwierzę j e s t n iew olnikiem światła,

nie może wyzwolić się z pod je g o w p ły ­

(8)

392 W SZECHSW IAT JNló 25

wu; j e ś l i n a część s e k u n d y zboczy z o k r e ­ ślonego k ie r u n k u , to zaraz z n ów n a s t ę ­ puje t a k a ró żn ica w n a g ro m a d z e n iu p r o ­ d uk tów p r z e m ia n y w d w u sia tk ó w k a c h , że m u si się zwrócić k u p ro m ie n io m ś w ie ­ tlnym . W rez u lta c ie , zw ierzę p o su w a się po linii prostej k u źródłu św iatła. J e ś li j e d n a k n a tę ż e n ie ś w i a tł a j e s t m niejsze, lub też zw ierzę j e s t m niej czułe na ś w ia ­ tło, może się ono o d c h y la ć od św iatła.

R u c h y je g o k i e r u j ą się k u oświetlonej ścianie na c zy nia , lecz s ą n iepew ne, z a ­ m ia s t p ro sto lin ijn y c h — z y g z a k o w a te , lub też zupełn ie n iep ra w id ło w a. A z atem w heliotrop izm ie w obec silnego i słabego n a tę ż e n ia ś w ia tła z a ch o d z ą różnice ilo­

ściowe, n ie ja k o ś c io w e , i b łęd n em j e s t tw ierdzenie, że chodzi t u o w a ru n k i z a ­ sadnicze.

I jeszcze j e d n ę okoliczność n a le ż y z a ­ znaczyć. W id z ieliśm y wzm ożenie się h e ­ liotro p izm u pod w p ły w e m k w a s ó w i p r z y ­ puściliśm y, że dzieje się t a k w s k u t e k z w ię k sz e n ia m a s y s u b s ta n c y i fo to c h e m i­

cznej. Każde zwierzę w y t w a r z a ciągle k w a s y w s w y c h k o m ó rk a c h , zw łaszcza bezwTod nik w ę g lo w y i k w a s m leczny.

Ale je d n o c z e śn ie w y t w a r z a in n e s u b s t a n ­ cye, k ió re może d z ia łają w ręcz p r z e c iw ­ n ie i n iw e lu ją w rażliw ość n a światło.

W a h a n i a w s zy b kości p o w s ta w a n ia p r z e ­ c iw n y c h sobie ciał w a r u n k u ją w a h a n ia w h eliotropizm ie z w ie rz ą t. D a jm y na to, ilość c zynnej s u b s ta n c y i fo to ch em icz­

nej u ja k i e g o ś W id ło n o g a j e s t s to s u n k o ­ wo mała; c h w ilo w y p r z y r o s t w y tw o rz o ­ nego b e z w o d n ik a węglowego może o tyle s p otęg o w ać w ra ż liw o ść n a światło, że w p rz e c ią g u p e w n e g o cz asu zw ierzę po­

ru sz a się po linii pro stej k u św ia tłu . Po chwili p r o d u k c y a k w a s u s ła b n ie , i w raz z tem zw ierzę z m ie n ia k i e r u n e k na j a k i ­ kolw iek inny. P ro c e s y te m ogą się p o ­ w ta rz a ć n a p rz e m ia n k ilk a k r o tn ie . W n a ­ czyniu s z k la n e m W idłon o g i s k u p ia ją się na o św ietlonej ściance, g d y ż w e d łu g wszelkiego p r a w d o p o d o b ie ń s tw a r u c h y w i n n y c h k i e r u n k a c h znoszą się n a w z a ­ je m , do datnio heliotropiczn e r u c h y , w z b u ­ dzone przez b e z w o d n ik wręglow y, z d o b y ­ w a ją p rzew agę. Ale j a s n e m j e s t , że n a wolności t e s am e z w ie rz ę ta nie k i e r u j ą

się ku ś w ia tłu prostolinijnie. Badacz, k t ó r y nie m a do sta te cz n e g o p r z y g o to w a ­ nia, a b y zrozumieć pojedyńcze m o m e n ty w z a ch o w a n iu się zwierzęcia pod w zglę­

dem c h em icznym i fizyologicznym, nie j e s t w s ta n ie ocenić ich doniosłości i ucieka się do w yw odów psych olo g icz­

nych, nie w y ja ś n ia j e d n a k przez to isto ­ t y spraw y, je j podłoża chemicznego.

N iektórzy uczeni, o ile mi się zdaje, badali zw ierzęta, k tó ry c h heliotropizm znajdow ał się poza progiem po budliw o­

ści, a nie było dość w yszkolenia w m e ­ to d ac h chemii i fizyki, a b y u m ieć p o d ­ nieść tę wrażliwość do napięcia, umożli­

wiającego doświadczenia.

Ta sam a p r z y c z y n a —b a d a n ia n i e d o s ta ­ tecznie w rażliw ych n a św iatło objek- tów — tk w i w zarzucie, że zw ierzęta nie k ie r u ją się w p ro s t k u św ia tłu '), lecz m uszą w łaściw y k ie r u n e k wym acać, w y ­ badać g r u n t. Z arzut ten obala r o z s tr z y ­ g a ją c e doświadczenie: L a r w y B alanus p e rfo ra tu s r o z w ija ją się w ciemności.

Je śli ja jn ik , nape łn io n y daleko w roz­

w oju p o su n ię te m i larw a m i um ieścim y w ciem nem m ie jsc u n a sz k ie łk u zegar- ko w e m z wodą m orsk ą, l a r w y w y lę g a ją się zaraz; j e ś li w y s ta w im y j e n a światło, k ie r u ją się w p ro s t k u oświetlonej części szkiełka. A więc la rw y b y ły w y ra ź n ie dodatnio heliotropiczne, zan im u jrzały światło. G d y b y śm y w y b r a li do tegoż do­

św iadczenia z w ie rz ę ta m niej czułe od l a rw p ą k li (Balanus), n iedo św ia dc zo n y bad acz w yw nioskow ałby, że r e a k c y a he- łiotropiczna nie j e s t o p a rta n a p r z y m u ­ sowości, że zw ierzę w a h a się w k i e r u n ­ k u i zm ierza do św ia tła dopiero po p e ­ w n y c h próbach. Gdy b a d a m y h e lio tro ­ pizm s k r z y d l a ty c h m szyc w probówce, w idzim y, że p o w ta rz a ją c d ośw iadczenie bezpośrednio raz po raz, w z m a g a m y s z y b ­ kość ruchów . M ożnaby t u d op a try w a ć się s k u tk u „ćw iczenia“ zwierzęcia. W isto ­ cie rze c z y może tu w p ły w a ć czysto m e ­ chaniczny czynnik, np. zmniejszenie kle- istości nóżek, a najp ra w d o p o d o b n iej ja -

a) O ile je s t jedno źródło światła.

(9)

J\T° 25 WSZECHSWIAT 393 ko p r o d u k t działalności m ięśni tw o rzy

się bezw odnik w ęglow y lub k w as m le­

czny *).

V.

J u ż p rze d 20 la t y wskazałem , że w r a ­ żliwość na światło zm ienia się zależnie od s ta n u fizyologicznego danego zw ie­

rzęcia i w n o rm a ln y c h w a r u n k a c h prze­

j a w i a się najczęściej tylko w pewnej epo­

ce je g o życia. Np. m szyce w y k a z u ją t y l ­ ko w te d y w y b itn y heliotropizm, gd y s t a ­ j ą się s k rz y d la te i opuszczają liście. D a ­ leko w yraźn iejszy j e s t w pływ rea k c y j chem icznych, dokony w a jących się w zwie­

rzęciu, u gą sie n ic P o r th e s ia c h ry so rrh o ea.

Gąsienice w y k lu w a ją się z ja je c z e k je- sienią i z im u ją w g niazdku. W czesną w iosną w raz z n astąpieniem cieplejszych dni opuszczają gniazdo; m ożna je w cze­

śniej z g n iaz d a w yw abić, zimą u t r z y m u ­ j ą c s z tuczn ie odpowiednią te m p e ra tu rę . Otóż, n ig d y nie sp o tk a łe m w natu rz e zwie­

r z ą t o silniejszym heliotropizm ie d o d a t­

nim, niż gąsienice C h ryso rrho e a po p rz e ­ bu d z e n iu ze sn u zimowego. Z chwilą, g d y z a cz y n a ją jeść, wrażliw ość św ietln a zn ik a i nie w ra c a ju ż nigdy, n a w e t pod w p ły w e m głodzenia 2). S tą d w ynika, że proces od ży w ian ia bezpośrednio czy p o­

średnio działa h am ująco n a reakcye fo­

to chem iczne, k tó re p rz e d te m się u j a w ­ niały. U pszczół i m ró w ek su b s ta n c y e gruczołów p łciow ych zdają się wzbudzać heliotropizm dodatni. Robotnice m rów ek nie p rze ja w ia ją go wcale, u samic i s a m ­ ców zjaw ia się w czasie d ojrzew ania płciow ego i stopniow o w z rasta. W idocz­

nie w z r o s t te n j e s t zależny od z w ięk sza­

jąc e j się stopniowo ilości w y tw o ru g r u ­ czołów płciowych. W e d łu g Kelloga to samo zachodzi u pszczół. Znany j e s t z r e ­ sztą f a k t oddziały w ania n a różne narzą-

!) Zjaw isko „drabinki" podczas drażnienia mięśni W aller i inni przypisują również w pły­

wom kw asów . „Drabinka" ta, czyli w zrastająca wysokość drgań na krzyw ej za każdym nowym bodźcem, je s t analogiczna lub identyczna z na- szem zjawiskiem.

!) Loeb 1. c. str. 24. (Fakt ostatni był w ie­

lokrotnie przeoczony przez uczonych).

dy s p e cy a ln y ch s u b sta n c y j w ytw o rz o n y c h podczas dojrzew ania płciowego.

Bardzo często he liotropizm w y s tę p u je tylko w pew nych s ta d y a c h larw aln y ch, g dy w in n y ch la r w a j e s t obojętna łub n a w e t odjem nie heliotropiczna. Szcze­

gółowe opisanie tych k w e s ty j znaleść można w poprzednich moich rozpraw ach.

W ła śn ie ta zm ienność co do w rażliwo­

ści na światło, u w a r u n k o w a n a specyficz- nemi p rze m ia n a m i s u b s ta n c y i w o rg a n i­

zmie, j e s t niesły chanie doniosła dla bio­

logii. Heliotropizm j e s t konieczny do ż y ­ cia gąsien ic C h ryso rrh oea. Gdy ze snu zimowego budzi j e słońce wiosenne, są one dodatnio heliotropiczne. Ta to ce­

cha zm usza j e do je d n e g o tylko o k re ­ ślonego k ie ru n k u ruchu, mianowicie do pełzania w górę k u wierzchołkom drzew i gałęzi. Tu gąsien ice z n a jd u ją młode pączki. Heliotropizm pozwolił im zdobyć pożywienie. Gdyby stale p ozostaw ały heliotropicznemi, b y ły by n iez a dług o s k a ­ zane n a głód, gdyż m usia łyb y pozostać na wierzchołku. Ale po n a je d z e n iu się heliotropizm znika; n iespo k ojn a ru ch li­

wość, k tó ra c h a ra k te r y z u je wiele zwie­

rząt :), pobudza g ą sien ice do pełzania w dół, gdzie z n a jd u ją świeże liście; za­

pach ich lub też bodźce dotykow e znowu p o w strz y m u ją ru ch i w y w o łują w naszej m aszynie nowe z a p ęd y żarłoczności.

Heliotropizm d o d a tn i w okresie d ojrze­

w ania płciowego m ró w ek i pszczół r ó ­ wnież zasadnicze m a znaczenie w gospo­

darczym u s tr o ju ty c h istoty Zapłodnie­

nie n a s tę p u je podczas w zlotu weselnego.

Otóż w tej w łaśnie fazie obserw ow ałem sam ców i samice m row iska i p rz e k o n a ­ łem się, że heliotropizm stale w z ra sta do chwili wzlotu, k tó ry o dbyw a się w k ie ­ r u n k u promieni słonecznych. Zdawało mi się w prost, że wzlot w e s e ln y j e s t w y ­ nikiem silnie s p otę go w an e g o heliotropi- zmu dodatniego. To samo w rażen ie o d ­ niósł Kellog obse rw u ją c pszczoły. Pszczo­

ły gotow ały się właśnie do wzlotu w e ­

3) P rzyczyny fizyczno-chemiczne tej ruchli­

wości, uderzającej la w ielu owadów i skorupia­

ków, są dotychczas nieznane.

(10)

394 WSZECHSWIAT M 25 selnego przez o tw ó r s k r z y n k i, u ż y te j do

doświadczenia; n a g ie K ellog u s u n ą ł cie­

m n ą p o k r y w ę s k rz y n k i, tak , że św iatło w pad ało do niej w p r o s t zgóry. Czułość n a św iatło była u z w ie rz ą t ty c h t a k w ie l­

ka, że s k u p iły się w e d łu g k ie r u n k u p r o ­ m ieni n a g órnej p o w ie rz c h n i s k rz y n k i p u d ła i n ie by ły z upe łn ie w s ta n ie w y ­ ko n ać w zlotu w eselnego .

B a d a n ia podobne w y k a z u ją , że analiza zja w isk ży c io w y ch n i e k t ó r y c h zw ierząt pozw ala rozpoznać tro p iz m y , j a k o c z y n : n ik i t y c h zjaw isk . W iele p od o b n y c h b a ­ dań z n a jd u je m y u J e r z e g o Bohna, P a r- kera, R adia *) i w m oich rozp raw ach . To, co w ob ec n ie d o s ta te c z n e j a n a liz y w y d a je się być a k ta m i woli lub p rze ja w a m i i n ­ s ty n k t u , po szczeg ółow em r o z p a trz e n iu zaliczyć się daje do s z e r e g u tropizmów.

VI.

Pod w p ły w e m h y p o te z y doboru n a t u ­ raln eg o u s ta l ił się u w ie lu zoologów i psycho logó w pogląd, że w szy stk o, co zw ierzę czyni, j e s t dla nieg o p o trz e b n e.

T y m c za se m n a ś c isły ch p o d s ta w a c h o p a r ­ t a n a u k a o dziedziczności, k t ó r ą Mendel w r. 1900 wzniósł do poziom u n a u k i s y ­ s te m a ty c z n e j, z re d u k o w a ła te n b łę d n y p ogląd do j e g o w a rto ś c i w łaściw ej. P r a ­ w d ą j e s t je d y n ie , że g a tu n k i , k t ó r y c h tro p iz m y b y ły b y w sprzeczno ści z w y ­ m a g a n ia m i r o z m n a ż a n ia i z a c h o w a n ia g a ­ tu n k u , z konieczności m u s ia ły b y w y m ie ­ rać. O d w ro tn y pogląd, że k a ż d a r e a k c y a czy k a ż d y tropizm, j a k i e g a t u n e k p r z e ­ ja w ia , są m u użyteczne, albo p o trz e b n e j e s t rów nież błędne j a k p rze k o n a n ie , że k a ż d y k s z ta ł t s p o ty k a n y w d a n y m g a ­ t u n k u j e s t d lań k o r z y s tn y .

B ardzo p o u c z ają ce m i dla nas są p r z e ­ j a w y g a lw a n o tro p iz m u . J e ś li przez n a ­ czynie, n a pełn ion e wodą, p r z e p u s z c z a m y p r ą d g a lw a n ic z n y , m o że m y z a o b se rw o ­ wać, że wiele z w ie rz ą t k ie r u je się w s t r o ­ nę prąd u , przy c z e m j e d n e z w ie rz ę ta z w r a ­ c a ją się w k i e r u n k u p r ą d u dod atn ieg o ,

inne w k ie r u n k u p rąd u odjem nego. J e s t to zjaw isko ga lw a n otro p iz m u . W p ły w p rom ieni ś w ie tln y c h z a stę p u ją w galwa- n o tropizm ie linie czyli k rzy w e prądu.

W p u n k ta c h o rganizm u, gdzie p r ą d p r z e ­ n ik a do kom ó rek 1), n a s tę p u je skupienie jonów , będące p r zy c z y n ą reakcyj c h e ­ m icznych. P rz y p a d k i w yraźnego helio- tro p iz m u są częstsze, niż typow e p rzy ­ p a dk i galw anotropizm u. W y p ły w a to, m ojem zdaniem , je d y n ie z różnicy w od­

dzia ły w a n iu flzycznem ś w ia tła oraz p r ą ­ du galw anicznego. Św iatło działa na pow ierzchnię organizm u, p r ą d g a lw a n ic z ­ ny p rz e n ik a w sz ystk ie kom ó rk i i n e rw y zwierzęcia. A więc oddziaływ an ie n a skórę k o m p lik u je się i m odyfikuje przez działanie jed n o c z e sn e p rą d u n a drogi i ośrodki nerwowe. Z rozum iałem j e s t w obec t y c h w a ru n k ó w , że galw anotro- pizm naogół w yraźniej w y s tę p u je u zwie­

r z ą t o budowie prostej, np. u istot j e ­ dnokom órkow ych, niż u kręg ow ych.

G alw anotropizm j e s t w y tw o re m w y łą ­ cznie lab o ra to ry jn y m . Z w y ją tk ie m n ie ­ licznych okazów, k tó re d o s ta ły się do r ą k fizyologów, p r a c u j ą c y c h —i to od n ie ­ d a w n a — n a d ga lw anotropizm em , żadne zw ierzę nie m a sposobności w przyrodzie być pod działaniem p rą d u g a lw a n ic z n e ­ go. Jednakowroż j e s t t o r e a k c y a bardzo rozpow szechniona w śró d zw ierząt. T r u ­ dno o bardziej o czyw iste obalenie t w i e r ­ dzenia, że re a k c y e o rg an iz m u są o k re ­ ślone w yłącznie przez p o trz e b y czy cele, lub też zdobyte są d ro g ą doboru n a t u ­ ralnego.

Galw anotropizm i h eliotropizm są z ja ­ w isk a m i tej sam ej k a te g o ry i, w y łą c z y w ­ szy w sp o m n ia n ą ju ż cechę, że p rą d g a l ­ w aniczny p rz e n ik a w sz y s tk ie komórki, św iatło zaś działa tylko na powierzchni.

Różnica ta upada, jeśli m am y do c zy ­ n ien ia z istotam i jedn ok om órko w em i: mo­

żem y oczekiwać, że re a k c y e galw an otro- piczne oraz heliotropiczne dadzą a n a lo ­ giczne re z u lta ty , o ile w y b ie ra m y zwie­

rzę posia da jąc e obie postaci wrażliwości.

i) Badl. D er P hototropism us der Tiere. -1) Lub też gdzie w ędrów ka jonów w ew nątrz

Lipsk, 1903. komórki zostoje wstrzym ana.

(11)

M 25 WSZECHSWIAT 395 Isto tn ie dośw iadczenia odpowiedziały ty m

oczekiwaniom. B adania Holmesa i moje n a d heliotropizm em kolonii w odorostu Toczka (Volvox), j a k również b adania B a n c ro fta n a d ich g a lw anotropizm em w y ­ k a z u ją zgodnie, że m echanizm ty ch p rze­

j a w ó w j e s t je d n a k o w y , a stopień ich przym u sow o ści t a k samo wielki. Cla- parede podniósł zarzut, że reakcye gal- w anotrop iczn e są wyłącznie poniewolne, h eliotropiczne zaś leżą w in te resie zwie­

rzę c ia 1). P a k t y obalają te n zarzut. Gal- w a notro pizm nie może o d g ryw a ć roli w biologii dlatego, że w przyrodzie nie is tn ie ją pola galw aniczne; ty m c z ase m he- liotropizm, j a k widzieliśm y, może w' p e ­ w n y c h ra z a c h przynosić zwierzęciu k o ­ rzyści. Ale dla życia wielu zwierząt he- liotropizm j e s t zarówno najzupełniej bez znaczenia. P rz ed 20 l a t y wykazałem , że zw ierzęta, k tóre p rzez całe życie p o z b a ­ wione są św iatła, np. gąsienice Wierz- bowca, żyjące pod k o rą pni d rzew n y ch, w ysta w io n e na działanie św iatła, p rz e ja ­ w ia ją h eliotropizm dodatni. To samo sto s u je się do r a k a C um a Rathkii, żyją­

cego w m ule zatoki K ileńskiej. A zatem n ieu p ra w n io n e j e s t tw ierd zenie, że d ro ­ gow skazem he liotropizm u w p rz e c iw ie ń ­ stw ie do g alw a n o tro p iz m u są ko rzy ści biologiczne zwierzęcia. Musimy n au czy ć się w łaściw ie oceniać znaczenie doboru n a tu r a ln e g o i w y c ią g n ą ć k o n se k w e n c y e z teoryi Mendla; w ed ług tej ostatniej p rze jaw y życia zw ierzęcia nie są r e g u ­ low an e w yłącznie przez je g o korzyści, n a to m ia s t n a le ż y j e rozp a try w a ć, ja k o p e w n ą su m ę niezależnych cech dziedzicz­

nych.

VII.

N ie k tó rz y badacze usiłowali również dowieść, że zw ie rz ę ta o b jaw iają p e w n ą

„ skłonność do ś w ia tła " i r e g u lu ją swój h e liotro p izm samodzielnie w ten sposób, że w y b ie ra ją n a tę ż e n ie św iatła, n a jk o ­ rz y s tn ie js z e dla ich prosperow ania. Są-

Claparede. „Les tropismes devant la P sy ­ chologie". Journ. f. Psychologie und Neurolo­

gie, tom 13, str. 150, 1908.

dzę, że znowu działa u ty ch uczonych s u g e s ty a s k ra jn e g o doboru natu ralnego . Pośród wielu b a d a n y c h przeze mnie or­

ga nizm ów nie znalazłem ani jed nego , k t ó ry b y ,— wobec ścisłego uporządkow a­

nia w a ru n k ó w fizycznych dośw iadcze­

nia,— przejaw iał podobne przy sto so w an ie.

Przeciwnie, przekonałem się, że z chw i­

lą, g d y zostanie o sią g n ię ty próg pobudli­

wości, zw ierzęta o heliotropizm ie d o d a t­

nim w y k a z u ją reakcye do datnie wobec każdego na tę ż e n ia światła. T ak np.

mszyce s krzydlate, lub gąsienice Chry- sorrhoea, lub też W idłonogi o h e liotro­

pizmie, w z budzonym przez w p ływ k w a ­ sów, k ie r u ją się ku św iatłu bez względu na to, czy j e s t to światło słoneczne b ez­

pośrednie, czy odbite, czy też słabe św ia­

tło lam py. Heliotropiczne zw ie rz ę ta k ie ­ r u ją się k u źródłu św iatła, naw et w tedy, gdy w czasie drogi, m uszą z oświetlonej przestrzen i w kroczyć w cień. Reakcye chemiczne we w rażliw y ch na światło e le ­ m e n ta c h skó ry czy sia tk ó w k i p ow odują p rzy m u so w e r u c h y głow y (lub też p rz e d ­ niej w r u c h u części ciała) k u światłu;

a g d y raz k ie ru n e k zostaje osiągnięty, zwierzę p osu w a się dalej ju ż a u to m a ty ­ cznie x). „ W y b o ru ££ najodpow iedniejszego n a tę ż e n ia nie z aobserw ow ałem nigdy.

Źródłem przypuszczeń o w yborze n a j ­ odpowiedniejszego natężenia j e s t p r a w d o ­ podobnie fakt, że w pew nych w a ru n k a c h substa nc ye , w ytw orzo n e podczas rea k c y j fotochemicznych, h a m u ją h e liotropizm dodatni. J a s k r a w y m p r zy k ła d em tego f a k tu są świeżo w ylęgłe larw y Balanus p erforatus, które są dodatnio heliotropi­

czne. Gdy p o d d a m y j e działaniu łuko- wo-rtęciowej la m p y (Herausa), obfitują­

cej w p rom ienie u ltr a - fioletowe, larw y te z dodatnio heliotrop icznych s ta ją się szybko odjem nie heliotropicznemi. Do do­

i) Niejednokrotnie naw et bez potykania się;

u zwierząt o wrażliwości na św iatło następuje zawahanie się chwilowe podczas przejścia ze św iatła w cień, lecz natychm iast ruch ku św ia­

tłu wznaw ia się. Bliższe szczegóły można zna­

leść w książce mojej: „Vorlesungen ueber D y­

namik der Lebenserscheinungen“.

(12)

396 WSZECHSWIAT JM ® 25 ś w ia d c z e n ia trz e b a l a r w y u m ieścić w cien­

kiej w a r s tw ie w o d y m o rs k iej.

D ziałanie silnego św ia tła , mniej obfi­

t u ją c e g o w ultra-fioletow e p rom ienie niż l a m p a rtę c io w a , j e s t rów n ież w stanie zam ien ić p rz y p a d k o w o d o d a tn i h e lio tro ­ pizm zw ierzęcia w o d jem n y . T a k dzieje się np. z la r w ą P o ly g o rd iu s a . Błędne b y ły b y tu w n io sk i o p rz y s to s o w a n iu zw ierzęcia do o k reślo ne g o n a tę ż e n ia ś w ia ­ tła. Mojem z d a n ie m w t y m razie p rz e ­ m ia n a m a t e r y i b ą d ź m odyfikuje sam ę r e a k c y ę fo tochem iczną, bąd ź też w p ły w a n a ośrodki mózgowie w t a k i sposób, że p o d ra ż n ie n ie s ia tk ó w k i po w o d uje osła­

bienie n a p ię c ia m ię śn io w e g o za m iast j e ­ go sp otęg ow an ia.

W ie lu o m yłe k p o p e łn ia n y c h przez r ó ­ żnych b a d a cz ó w m o ż n a b y u n ik n ąć , g d y ­ by z a m ia s t u t r u d n i a ć s t a r a l i się u ła tw ia ć sobie, s tw a rz a ć j a k n a j p r o s t s z e fizyczne w a r u n k i dośw iadczeń. Np. p o słu g u ją się oni p r y z m a ta m i w y p e łn io n e m i tu sz e m dla w y w o ła n ia s topn iow e g o z m n ie jsz e n ia n a tę ż e n ia . W w y tw o r z o n y m w te n spo­

sób półcieniu, n a tę ż e n ie ś w ia tła z n a jd u je się c z ęstok ro ć poniżej p ro g u p o b u d liw o ­ ści lub p ra w ie n a j e g o g r a n ic y ; badacze p a d a ją ofiarą błędów.

Tłum . E . S.

(Dok. nast.).

M R Ó W K I N A W Y S P I E K U B I E .

W y s p a Kuba, j a k z r e s z tą i wiele i n ­ n y c h w ysp A n t y l s k i c h , obfituje w całe m nó stw o sz k o d liw y c h ow adów , k tó re straszliw ie nisz c z ą p la n ta c y e d rz e w po­

m ara ń cz o w y ch , c y tr y n o w y c h , k a w o w y c h i t. d. P o m ię d z y te m i o w a d a m i j e s t j e ­ den n a jg ro ź n ie jsz y d la t a m te j s z y c h m ie ­ szkańców , a m iano w icie „Solenopsis ge- m i n a t a " —m ała b r u n a t n a m ró w k a, z w a n a przez tuzie m c ó w „ H o rm ig a b r a v a “, co znaczy „w ojownicza m r ó w k a “.

P a w e ł S e rre opow iad a o t y c h m ró w ­ k ach, że ż y ją w k o loniach, liczących 5 000 do 15 000 osobników , a ich g n i a ­ zdo, um ieszczone u stóp d rze w a, n a g łę ­

bokości 15-tu stóp posiada 3 otw o ry n a z e w n ą trz . T u ta j m rów ka wojownicza r o ­ dzi się i p rac u je podczas całego swojego istnienia, k tó re z resztą nie przenosi j e ­ dnego roku, zbie ra zapasy, s k ładające się z ziarn zboża, m a r t w y c h owadów i w osku, o kopuje ro w a m i swoje m iesz­

kanie. W k a ż d em m ro w is k u z n a jd u jem y tu z in k rólow ych, z a ję ty c h skła d a n iem wielkiej liczby j a j e k w pobliżu kolonii, i robotnice, k tó re , pilnow ane przez żoł­

n ie rz y (można ich poznać po potęż n y c h szczękach), wychodzą każdego dnia n a p o sz u k iw an ie zdobyczy.

Ta zdobycz, n ie s te ty , nie zawsze składa się ty lk o z m ały c h z ia r n e k i owadów.

N iekied y ofiarą m ró w ek p a d a ją pączki, młode liście, k w ia ty i owoce.

- W p r z y p a d k u głodu m ró w k a a ta k u je korę drzew, ażeby d o sta ć się do żywicy, na k t ó r ą j e s t bardzo łakom a, spro w a dza ­ j ą c

av

te n sposób n iety lk o u t r a t ę soków drzew nych, ale i szybciej p o stęp u jące gaicie w s k u te k działania w ody deszczo­

wej, d osta ją ce j się do ran, zrobionych przez m ałą niszczycielkę. W łaściciele p lan ta cy j u ż y w a ją r o z m a ity c h środków , ażeby w alczyć z tą klęską: smoły, k t ó r a z re s z tą w y s y c h a z b y t szybko i szkodzi n ie k tó r y m rodzajo m drzew , c y a n k u po­

tasu, naftalinu , sub lim atu, k w a s u k a r b o ­ lowego, mydła, tra n u , sk ó ry królika, roz­

p o s ta rte j wokoło drzew a, włosem z w ró ­ conej k u ziemi, p rz e sz k a d za jąc e j m ró w ­ kom włazić n a pień. W Porto-Rico s m a ­ ru ją drzew a, albo z a p u sz c z ają do ow ych p o d ziem nych k o r y ta r z y m ieszaninę zło­

żoną z żywicy, oleju ln ianego, łoju i so­

ku tytoniow ego.

Na wyspie Kubie s p o ty k a m y również białą m rów kę — E u te rm e s Morio, rów nie żarłoczną, j a k poprzednia, tw o rzą c ą k o ­ lonie złożone z 10 000 do 50 000 ty się c y in dy w idu ów z 4-raa, albo 8 -ma królowe- mi n a czele. N akoniec p. S e rre opowia­

da niezm iernie ciekawe szczegóły o innej

m rów ce bardzo pow szechnej i może b a r ­

dziej jeszcze niszczycielskiej, aniżeli

w sz y s tk ie pozostałe rodzaje, żyjące na

wyspie; to j e s t A t t a in s u la ris , n a z w a n a

w k r a j u „Bibijagua". N ie sły c h a n ie ż a r ­

liwa ro b o tn ic a w y k o puje w ziem i n a g łę ­

(13)

j Y o 25 W SZECHSWIAT 397

bokości 5-ciu stóp długie i szerokie ko ­ ry ta rz e , zapomocą k tó ry c h k o m u n ik u ją się owalne, albo c y lin dry czne pokoiki o ś re d n ic y , dosięgającej n iekiedy 30 c en ­ ty m e tró w , o tw ierające się licznem i otwo­

r a m i n a zew nątrz. Każda kolonia p osia­

da królow ę i w ielką ilość ro botnic o roz­

m aitej budow ie ciała, co j e czyni zdatne- mi do s p ełniania funkcyj n a jró ż n o ro d ­ n ie js z y c h i bardzo zróżnicowanych.

Z n a js iln ie jsz y c h m rów ek j e s t u t w o ­ r zo ny oddział ż a n d arm e ry i, pełniącej s tr a ż w m row isku. Robotnice słabsze są p rzeznaczo ne do b u d o w a n ia drogi, s łu ż ą ­ cej do przen oszen ia ciężarów i łączącej z a ra z em w y jśc ia p odziem nych k o r y ta r z y z d rze w em p rzew ażnie pom arańczow em , albo kaw o w em , n a k tó re m m rów ki po­

s z u k u ją zdobyczy. P rz y b y w s z y do je g o stóp, w d r a p u ją się n a ty c h m ia s t n a pień, d o s ta ją się do liści, k tó re o d g ryzają za­

pom ocą silnie rozw iniętych szczęk. Nie­

kied y p r a c a j e s t podzielona: j e d n e ty lko o d g ry z a ją liście, a ' i n n e tn ą j e i r o z r y ­ w a ją n a d ro bne cząstki. N iezm iernie c ie k a w y j e s t w idok ty c h owadów, w r a ­ c a ją c y c h do domu i trz y m a ją c y c h w y s o ­ ko n a głowie pom iędzy szczękami k a w a ­ łek liścia. Stąd pochodzą nazw y „m rów ­ k a - c h o rą ż y ”, „m ró w k a pod p arasolem ".

Zdobycz b y w a suszona u w e jścia do m ro ­ w iska, jeż e li jest zb yt w ilgotna, a n a ­ stę p n ie zostaje s p u szc z a n a n a p ię tr a n iż­

sze, gdzie służy za podścielisko dla h o ­ d o w a n y c h przez m rów k i grzybów . W t y m celu A t t a u m ieszczają n a odpowiedniem podłożu t a k zw a n ą „ m a t k ę “ — rozsadni- ka, m ają ce g o w ejrzenie m ałego szarego grzy b k a , przeno szą go do sąsiedniej p i ­ w n ic z k i i p o k ry w a ją liśćmi ju ż p rze d tem drobno pociętem i, ażeby ułatw ić ich fer- m en ta cy ę . N ajm n ie jsz e m rów ki, sk azan e na zupełne zamknięcie, o piekują się h o ­ dowlą, nie spuszczając z oka r o sn ą c y c h grzy bów , p rze z n aczo nych n a w y k a rm ie - nie całej kolonii; one to rów nież z a jm u ją się j a j k a m i i larw am i, uczą młode poko­

lenie. P rz e w ie trz a n ie o db y w a się d ro g ą k o r y ta r z y , k tó ry c h w y jśc ia są albo o tw a r ­ te, albo z a sy p a n e ziemią zależnie od p o ­ trzebnej w po koikach wilgoci.

Każda królow a po u tra c ie sk rz y d e ł z a ­ k ład a n ow ą kolonię, jeżeli nie ginie w czasie pory deszczowej. A tta m ogą ogołocić z liści w p rz e c ią g u jed n e j nocy trzech, albo c z te re c h letn ie drzewo. T u ­ ziem cy s ta r a ją się je niszczyć, ro z s y p u ­ j ą c przed k o ry ta rz a m i p ro sz e k arszen iku , albo w le w a jąc wodę chlorową, lub roz­

tw ó r wodny kw. siark ow ego do ich p o d ­ z iem nych m ieszkań. N iek iedy w y w o łu ją eksplozye z d w u s ia rc z k u węgla, n a jle p ­ szym j e d n a k środk iem okazało się o k a ­ dzanie siarką.

Stef. R .

W Y D A R Z E N I A N I E B I E S K I E w dniu 19 m a j a r. b.

Podajemy w dosłownym przekładzie no ­ tatk ę naszę z J\° 4417 „ Astronomisehe Nach- r ic h t e n ££.

„26-go maja o godz. 1 0 | oz. śr. Warsz.

w Milanówku (pod Warszawą) mogłem prze­

śledzić warkocz kom ety Halleya, napozór prostoliniowy, aż do p

2

oraz tp Lwa, a naw et dalej jeszoze (przeszło 33°). Oś jego była odległa mniej więcej o l 2/3° k u północy od środka pomiędzy temi gwiazdami i w y d a­

wała się skierowaną ku e Lwa, której to gwiazdy jed n ak nie dosięgała. Biorąc po­

łożenie kom ety z efemerydy d-ra S m a rta („O bservatory“, kwiecień r. 1910), o trz y ­ mujemy z obserwacyi powyższej, że oś w a r­

kocza (w założeniu, że leży ona w płasz­

czyźnie drogi kom ety) czyni z przedłuże­

niem promienia wodzącego kom ety k ą t p rz e­

szło 11°, w odległości 0,18 od głowy. Od­

powiednio do tego Ziemia mogła przejść przez warkocz kom ety dopiero wieczorem (w E uropie Środkowej) d. 19-go maja (po- równ. n o ta tk ę moję w A str. Nachr. J\s 4413).

„Takie opóźnienie w przejście przez w a r ­ kocz względem przejścia kom ety przed t a r ­ czą słońca winno być uważane za normalne.

Jeżeli weźmiemy np. 'średnią ary tm e ty c zn ą z dwu dostrzeżeń kom ety Halleya, podanych na str. 143 i 375 dzieła B redichina-Jaeger- manna „Mechanische U n te r s u c h u n g e n iiber Gometenformen(!, to otrzym ujem y odchyle­

nie osi warkocza od przedłużonego prom ie­

nia wodzącego <p=7° dla v (anomalia p ra w ­

dziwa) = — 73°, oraz dla A (odległość p u n ­

k t u na osi od głowy kom ety) = 0,06. P o ­

dobnie 19-go maja było ■u=-)-7005 ponieważ

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nazwy niebezpiecznych komponentów wymienione na etykiecie Zawiera: dekan-1-ol, etoksylowany. Zwroty wskazujące rodzaj zagrożenia H226 Łatwopalna ciecz i pary. H318

Dotacja celowa na realizację zadania inwestycyjnego &#34;Cyfryzacja Sali kinowej Kina &#34;Mewa&#34; w Budzyniu. Dotacja celowa na realizację zadania inwestycyjnego

Powyższe informacje powstały w oparciu o aktualnie dostępne dane charakteryzujące produkt oraz doświadczenie i wiedzę posiadaną w tym zakresie przez producenta. Nie stanowią

Post wigilijny jest zwyczajem dość powszechnie przestrzeganym, mimo że w wielu wyznaniach chrześcijańskich nie jest nakazany.. Biskupi łacińscy zachęcają do zachowania tego

(można zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź) analiza istniejących audiodeskrypcji.. omówienie

– w świetle zatem prawdy formalnej w przypadku wydania wyroku zaocznego, zgodność z prawdziwym stanem rzeczy oznacza zgodność z materiałem znajdującym się w aktach sprawy,

Zasadniczo powiela ona rozwiązania wcześniejszej ustawy z 1 r., ale uwzględnia także rozwiązania ustawodawstwa krajowego (w tym jeden z typów pozwoleń wodnoprawnych,

W konsekwencji człowiek nie może (i nie powinien próbować) uwolnić się od swojej fizyczno- ści. Jest przede wszystkim bytem somatycznym, który zaspokoić musi konkret- ne