-wsŁ2scs^Łcy
3 6 (1474). Warszawa, dnia 4 września 1910 r. T om X X I X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.
P R EN UM ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".
W W arszaw ie: roczn ie rb. 8, kwartalnie rb. 2.
Z p rzesyłką pocztow ą roczn ie rb. 10, p ó łr. rb. 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W R edakcyi „W szechśw iata" i w e w szystkich księgar
niach w kraju i za granicą.
R edaktor „W szechśw iata'4 przyjm uje ze sprawami redakcyjnem i cod zien n ie od g o d zin y 6 do 8 w ieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A Jsfe. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .
JA C Q U E S L O E B .
A U T O K A T A L I T Y C Z N Y C H A R A K T E R S Y N T E Z Y N U K L E IN Y ,
J A K O P O D S T A W A C IĄ G Ł O ŚC I I D Z IE D Z IC Z N O Ś C I i).
Ż Y C IA
Plemnik wywiera dwa rodzaje wpływu na jajko: popierwsze pobudza je do roz
woju i podrugie przenosi cechy dzie
dziczne ojca. Dotychczas 2) zajmowaliś
my się głównie działaniem plemnika po- budzającem do rozwoju, zostawiając jego funkcyę przenoszenia cech dziedzicznych na uboczu. Zwróćmy się teraz do niej.
Wiadomo je s t czytelnikowi, że zagad
nienie dziedziczności zostało rozwiązane przez Mendla. Mieszańce są organizma-
J) J e s t to X X V I I I ro zd zia ł dzieła: „ D ie che- m isch e E n tw ic k lu n g s e r r e g u n g d es tie r isc h e n E ie s “. B erlin , 1909. (P rzyp . tłu m .).
!) T. j . w rozd ziałach p op rzed n ich . C z y te l
n ic y W s z e c h ś w ia ta z p o g lą d a m i L oeba za p o znali się z j e g o o d c z y tu u m ie sz c z o n e g o
w JNaJMś 17i nast. W sz e c h ś w ia ta z 1908 r.
(P rzy p . tłu m .).
mi powstałemi z połączenia dwu różnych komórek płciowych; każdy je d n ak taki mieszaniec produkuje dwa rodzaje ele
mentów płciowych w równej liczbie; j e dna połowa posiada czyste cechy g a tu n ku ojcowskiego, druga czyste cechy m at
ki. Substancye więc, w arunkujące dzie
dziczność, pozostają w mieszańcu czyste- mi, nie mieszają się z sobą; komórki, z których pow stają komórki płciowe, za
wierają obie substancye dziedziczne nie- zmieszane i podczas ostatniego podziału tych komórek następuje podział substan- cyj dziedzicznych w taki sposób, że j e dna połowa komórek potomnych otrzy
muje substancye ojca, d ru g a—matki. Co warunkuje jed n ak ciągłość tych substan- cyj dziedzicznych?
Kwestya mechanizmu, w arunkującego ciągłość tych substancyj, je st identyczna z kw estyą „zagadki życia“, gdyż elem en
tem mistycznym w zjawiskach życiowych je st właśnie ciągłość organizmów. Mnie jed nak się zdaje, że mechanizm ten mo
żna sprowadzić do zasady autokatalizy, że mianowicie jądro j e s t fermentem dla swej własnej syntezy. P ostaram się przed
stawić w paru słowach znaczenie tego
faktu dla w yjaśnienia ciągłości życia lub
W SZECHSW IAT
JV° 36gatunków. Jądro, ja k to pierwszy w y kazał Boveri. musi być podścieli sldem cech dziedzicznych x). Twierdzenie to nie znajduje się bynajmniej w sprzecz
ności z faktem, że rozwój em bryona na samym początku ma cechy czysto m at
czyne; dzieje się to z powodu, że rozwój ten polega w gruncie rzeczy tylko na zróżnicowaniu chemicznem materyałów ja jk a . Plem nik składa się prawie w y łącznie z jądra, a przecież udział ojca w przenoszeniu cech dziedzicznych je s t równy udziałowi m atki (pominąwszy płeć);
ją d ro więc musi być najważniejszym czynnikiem, w aru nk u jący m dziedziczność.
A utom atyczne odtwarzanie ją d r a podczas rozwoju je s t więc zasadniczym proble
m atem biologii, który chemia ma do roz
wiązania. Ten au tom atyczny ch a ra k te r tw orzenia j ą d r a można wyjaśnić, podług mego zdania, przyjąwszy, że ją d ro je s t ferm entem lub katalizatorem dla swej własnej syntezy. Dowód, stwierdzający to założenie, widzę w faktach n astęp u jących.
Sachs pierwszy, j a k wiadomo, w y k a
zał, że wielkość komórek różnych tk a n ek zwierzęcia je s t u w aru n k o w a n a przez dzie
dziczność i, że osobniki jednego gatunku, różniące się między sobą wzrostem, z a w dzięczają tę różnicę niejednakow ej ilo
ści komórek składających ich ciała, a nie różnej ty ch komórek wielkości.
T ak t ten, stw ierdzony przez pomiary w y
konane przez A m elunga i Boverego, przez doświadczenia M organa i Driescha, nie może ulegać obecnie najmniejszej w ą t
pliwości 2).
Za drugie podstawowe twierdzenie m u simy uważać wykazanie przez Boyerego faktu, że ją d r a w szystkich komórek em-
!) K w e s t y ę , c z y w y łą c z n ie ją d ro p rzen o si c e c h y d z ie d z ic z n e , r o z p a tr z y ł s z c z e g ó ło w o i d ał o d p o w ie d ź p rzeczą cą prof. E m il G o d lew sk i ju n . w sw e j pięk n ej rozp raw ie: „ D a s V ererb u n gsp ro- b lem im L ic h te der E n tw ic k lu n g s m e c h a n ik be- tra ch tet" . L ip sk , 1909. (P r z y p . tłu m .).
2) L ite r a tu r a t e g o p rzed n .io tu zn a jd u je się w m em d ziele: „ Y o r le su n g e n iibpr d ie D y n a m ik der L e b e n s e r s c h e in u n g e n “. L ip sk , 1906, S tr. 98 i d a lsze.
bryona zawsze mają jednakow ą wielkość, równą mianowicie sumie męskiego i żeń
skiego przedjądrza (pronucłeus). Może to być tylko wtedy zrozumiałe, jeżeli w okre
sie między dwoma podziałami odbywa się wzrost nowoutworzonych ją d e r po
tomnych o drugie tyle swej masy pier
wotnej. W ym aga to syntezy nukleiny, przyczem substancya jądrow a tworzy się z substancyj cytoplazmatycznych bez względu na to, czy cytoplazma ta była od samego początku zaw arta w jajku, czy też została utworzona z pokarmu;
oczywiście pod nazwą cytoplazmy rozu
miem mieszaninę rozmaitych s u b stan cyj — proteinów, tłuszczów, węglowoda
nów i soli z odpowiedniemi katalizato
rami.
Odkrycie Boverego daje nam klucz do zrozumienia praw a Sachsa tak, ja k je Sachs sformułował, że mianowicie musi istnieć pewien określony stosunek mię
dzy wielkością (lub masą) jądra, a „'opa
nowaną" przez nie protoplazmą ’)• J e*
żeli protoplazma komórki wzrośnie ponad ten stosunek w skutek przyjm owania po
karm u, to przez to już otrzym amy w a
runki potrzebne do podziału komórki.
Driesch je s t zdania, że w brózdkującem ja jk u zwierzęcem podziały komórki w te dy dopiero ustają, gdy ten stosunek mię
dzy wielkością ją d ra a protoplazmy zo
stanie przywrócony. Interesujące szcze
góły odkryć Sachsa, Boverego i Driescha przytoczyłem na innem miejscu, dokąd też czytelnika odsyłam 3).
Gdy w biologii uda się w ykryć tak proste stosunki liczbowe, ja k te, które widzimy w prawie Sachsa, można być w ted y zupełnie pewnym, że przez to zdo
byliśmy mocną podstawę dla chemizmu odpowiednich zjawisk życiowych.
Pakt, że ja jk o dotąd brózdkuje, dopóki nie osiągnie pewnego określonego sto
su n ku między liczbą (i masą) ją d e r a m a
są cytoplazmy, przypomina fakty p rz y
x) R. H e r t w ig w p r o w a d z ił w y r a ż e n ie „sto
su n ek ją d ro p !a zm y “ (K ern p lasm arelation ).
2) W y ż e j w sk a z a n y a rty k u ł w e W szech -
ś w ie c ie . (P rzy p , tłum .),
JSB 36 W SZECHSW IAT 58ii
wrócenia równowagi chemicznej w reak- cyach odwracalnych. W podobnych w y padkach reakcya wtedy się kończy, gdy zostanie osiągnięty pewien określony sto
sunek między początkowemi a końcowe- mi produktami. Jeżeli założenie to je s t siuszne, to prawo Sachsa będzie tylko wyrażeniem faktu, że synteza nukleiny wtedy ustaje, gdy zostanie osiągnięty p e wien określony stosunek między sub- stancyami chromatynowemi ją d r a (histon lub protamin kw asu nukleinowego) a m a są substancyi, z której się tworzy chro- matyna J).
Że chemiczne ujęcie zjawiska brózdko- wania je s t w rzeczywistości uprawnione, wynika to z doświadczeń nad współczyn
nikiem tem p eratu ry rozwoju embryonal- nego. Pierwsze w tym kierunku do
świadczenia zawdzięczamy O. Hertwigo- wi 2), pracującemu nad jajami żaby, i K.
Peterowi—nad jajami jeżowca.
Dla współczynnika szybkości rozwoju Peter otrzymał następujące wartości: pod
wyższenie tem p eratu ry o 10° przyśpiesza rozwój u Sphaerechinus 2,15 raza, u Echi- nus 2.13 i u Rana 2,86 raza 3). Ponieważ jed n ak doświadczenia Petera ograniczyły się tylko do wysokich tem peratur (mię
dzy 21° a 16°), ponieważ dalej tempera
tura nie była zwykle stała i w końcu granice między stadyam i rozwoju nie były dostatecznie ściśle oznaczone, pożą
dane było określenie poraź drugi współ
czynnika te m p eratu ry dla Strongylocen- trotus w warunkach pomyślniejszych 4).
Wybrałem dla porównania okres czasu od zapłodnienia do wystąpienia pierwszej brózdy; dalej okres między tą chwilą a początkiem drugiej brózdy; dla niektó
rych tem peratur brałem również pod
') W y żej c y to w a n a rozpraw a. S tr. 101.
2) O. H e r tw ig . U e b e r den E in flu ss der T em peratur a u f die E n tw ic k lu n g v o n R ana fu sca und e seu len ta . A rch. f. m ikroskop. A n a t 51. 1898.
3) P e te r . D e r Grad der B e sc h le u n ig u n g tie - risch er E n tw ic k lu n g durch erh o ch te T em peratur.
A rch. f. E n tw ic k lu n g s m e c h a n ik 20. 130. 1905.
4) L oeb . TJeher den T em p era tu rk o effizien ten liir die L eb en sd au er k a ltb lu tig er Tiere und iiber die U rsach e d es natiirlich en T odes. P flu g e r s A r- eh iv 124. 411. 1908.
uwagę okresy między wystąpieniem trze
ciej a czwartej, oraz czwartej a piątej brózdy. Materyał, którym rozporządza
łem, był widocznie odpowiedniejszy, ani
żeli w doświadczeniach Petera, gdyż wszystkie ja ja w mych doświadczeniach były zapłodnione zaraz po dodaniu n a sienia, t. zn. w ciągu mniej więcej 1 mi
nuty. Wszystkie ja ja jednocześnie, t. j.
wahania nie przekraczały l minuty, prze
chodziły w stadyum dwu komórek, tak, że okres czasu, ubiegłego między zapłod
nieniem a wystąpieniem pierwszej bró
zdy, pozwolił n a bardzo dokładne obli
czenie współczynnika tem peratury dla szybkości rozwoju. Określając punkt, w którym jaja zaczynają przechodzić w stadyum czterech komórek, należy zważać, że ja ja zapłodnione przez dwa plemniki znacznie wcześniej podzielą się na 4 komórki. Podczas brózdkowań p ó źniejszych znika coraz bardziej równo- czesność w występowaniu brózd u jaj jednocześnie zapłodnionych, przypusz
czam, w skutek w strzym ania rozwoju nie
których jaj przez brak tlenu. Zwykle bywały przeprowadzane jednocześnie dwa doświadczenia na jajach tej samej s am i
cy w tem peraturach różniących się do
kładnie o 10°. Tem peratura podczas do
świadczenia była zawsze dokładnie stała.
Jaja bezpośrednio po zapłodnieniu były wkładane do wody morskiej, ogrzanej do tem peratury pożądanej. Przez częste w yj
mowanie i badanie mikroskopowe próbek można było z absolutną dokładnością oznaczyć chwilę, w której pierwsze ja ja zaczynały brózdkować. Gdy tylko pier
wsza brózda została zauważona — w y stę
powały brózdy u wszystkich jaj. Pod
czas brózdkowań późniejszych, w sk u tek braku tlenu, nie było to ju ż tak ścisłe.
P r z e c ią g czasu m ię d z y T em peratura za p ło d n ien iem a ]
szą brózdy
3°C 532 minuty
4 \ 469
n5 \ 352 »
6° 275 n
7° » . 291
8 ° „ 210
r>9 \ 159
1)564 WSZECHSW IAT JMa 36
io°C 143 m inuty
12°,, 131
r14° 121
ji15°,, 100
ł )17,4°,, 87
n19°
„78
n20°,, 75
n21% 78
V22° „ 75
nZanim z ty ch wynikówr obliczymy współczynnik te m p e ra tu ry dla 10°, nale- ży zwrócić uwagę, że w tem peraturze 23° u tej formy brózdkowanie ju ż wcale nie zachodzi i że z podwyższeniem te m p e r a tu r y ponad 20° nie zwiększa się już szybkość rozwoju.
W sp ó łc z y n n ik R ó ż n ic a tem p era tu r tem p era tu ry
dla 10°
3° —13° 3,91
rf* 0 1 O 3,88
5°— 15° 3,52
7°—17° 3,27
9°— 19° 2,04
10°—20° 1,90
12°—22° 1,74
Widocznie współczynnik te m p eratu ry w te m p eratu rach najniższych je s t n a j
wyższy i obniża się z ich podwyższeniem.
Jeżeli z tych liczb obliczymy średni współczynnik te m p e ra tu ry dla szybkości rozwoju, to otrzym am y wartość 2,86, w artość identyczną z obliczoną przez Pe
te ra z liczb o trzy m an y ch przez O. Hert- w iga dla szybkości rozwoju żaby. W spół
czynnik te m p e ra tu ry P e te ra dla jeżowrca wynosił 2,15 albo też 2,13—był więc za- nizki, gdyż obserwacye P e te ra dotyczyły tylko wyższych tem p eratu r, dla których współczynnik ten j e s t względnie nizki.
Dochodzimy więc do zadziwiającego re
zultatu, że w spółczynnik te m p e ra tu ry je s t absolutnie identyczny dla szybkości roz
woju żaby i kalifornijskiego jeżowca S tron g y lo cen tro tu s pu rp u ratu s. Ponieważ j e s t rzeczą prawdopodobną, że to samo można powiedzieć i o jeżowcach w Nea
polu, jeżeli tylko rozciągniem y badania na dostatecznie w ielką skalę tem pera
t u r — otrzym ujem y wrażenie, że liczba 2,8 w yraża średni współczynnik te m p era
tu ry dla szybkości rozwoju wszystkich zwierząt.
Podajemy obecnie tabelkę okresów czasu, jakiego w ymaga jajko w rozmai
tych tem peraturach, aby przejść ze s ta dyum dwu do stadyum czterech komó
rek.
O kres czasu od p ocząt- T em peratura ku p ierw szej do p o c z ą t
k u d ru giej b rózd y
5°
180 minut
6° 163 r»
7° 150 »
8° 134
n9° 118
n10° 92
12° 81
»14° 66
r>15° 54 >7
17,4° 57
n19° 49 w
20° ■ 48 w
21° 51 »
22° 60
VOd 20° zacząwszy znów w ystępuje zwiększanie się długości okresu brózdko- wania. Przypadkowe nieprawidłowości, ja k np. 57 minut w 17,4° wskazują w d a
nym przypadku indywidualne różnice lub też szkodliwe działanie braku tlenu.
W następującej tabelce podajemy w ar
tości dla współczynników tem p eratury .
R ó żn ica tem p eratu r
5°—15"
7°— 17°
9°—19°
10°—20°
W sp ó łc z y n n ik te m p e ra tu ry dla 10°
> 3,33 2,63 2,40 1,91.
Średnia wrartość współczynnika tem p eratu ry je s t tu cokolwiek mniejsza od znalezionej poprzednio, wynosi mianowi
cie 2,56 zamiast 2,86. Objaśnia się to tem, że dla drugiego okresu czasu, po
trzebnego do brózdkowania, nie oznaczy
liśmy współczynnika dla 3°— 13° i 4°— 14°.
Gdybyśmy to zrobili, współczynnik t e m peratury i w drugim przypadku byłby wyższy. Dlatego też możemy wartość 2,86 uznać za właściwy średni współ
czynnik temperatury.
Wartość ta j e s t ch arakterystyczna dla
reakcyj chemicznych. Reakcyami che-
.N® 36 WSZECHSWIAT 565
micznemi, zachodzącemi w danym przy
padku, są bezwątpienia syntezy nuklei
ny. Widzieliśmy w drugim wykładzie x), o ja k złożone zjawiska tu chodzi. W do
d atku zachodzą tu nietylko chemiczne reakcye, lecz, ja k we wszystkich zja
wiskach życiowych, są tu związane w za
jemnie spraw y czysto chemiczne i fizycz
ne; ta k np. z syntezą nukleiny łączy się podział ją d ra i brózdkowanie komórki, będące wyrazem sił fizycznych, u w a ru n kowanych przez zmiany chemiczne.
Przełożył W. R.
(D ok . nasfc.)
Z B A D A Ń N A D P S Y C H O L O G I Ą Z W I E R Z Ę C Ą .
T h e an im al b e h a v io u r series. Y o l u m e I. R. M. Y e r k e s . T h e D a n c in g Mou se.
V o lu m e II. M argaret F l o y W ash bu rn . T h e animal mind; a t e x t b ook of com p a ra tiv e p sy c h o lo g y .
W latach ostatnich daje się zauważyć wzmożony ruch na polu psychologii zwie
rzęcej, czyli „zachowania się“ zwierząt, ja k mówić się zwykło w Ameryce, która ruchowi temu przoduje. Początek bada
niom takim dały badania niemieckie:
Loeba (który ruch ten przeszczepił z wiel- kiem powodzeniem na ziemię am ery k ań ską), Bethego i t. d. Szkoła niemiecka w swych chęciach „uproszczenia" czyli
„naukowego" postawienia zjawisk poszła zbyt daleko. Z obserwacyj i doświad
czeń czasem bardzo dowcipnych w ypro
wadzono wnioski nieoględne*, zaprzecza
jąc bezwzględnie istnieniu u zwierząt niższych zjawisk psychicznych i sprow a
dzając organizmy do rzędu prostych me
chanizmów odruchowych. Przeoczono przytem, że stosując do człowieka po
dobne metody i sposoby rozumowania doszlibyśmy do wyników identycznych,
J) O d syłam c z y te ln ik a do w sp o m n ia n eg o o d c z y tu L oeb a w N
2N
217 i nast. W sz e c h ś w ia ta
z 1908 r. (P rzyp . tłum .).
czyli do negacyi życia naszego w ew nętrz
nego. Spór o te wnioski był i pozostał jałowy, ja k bywa zresztą zawsze wtedy, gdy chodzi o wykazanie słuszności lub niesłuszności zasad ogólnych, dla których znane fakty nie są podstawą konieczną i dostateczną. A właśnie faktów tych dokładnie zbadanych było bardzo mało, to je s t niewiele dotychczas mamy zw ie
rząt dokładnie zbadanych sine ira et s tu dio pod względem ich zachowania się.
W łaśnie wymienione w tytule dzieło Yer- kesa służyć może za wzór badań tego rodzaju; po przeczytaniu badań ta k ści
słych musimy zgodzić się n a to, ja k t r u dno jest nam wnioskować i rozumować wogóle o życiu zwierząt. Wiemy wszy
scy ja k wielką rolę grają w życiu na- szem czucia zmysłowe i skłonni je steśm y przypuszczać, że przynajmniej ssące sły
szą i widzą mniej więcej ja k my. O gar
nia nas przeto zdziwienie, gdy dowiadu
jemy się z rozprawy Watsona, że szczur biały pozbawiony wzroku, słuchu, sm a
ku, powonienia i czuć skórnych może się nauczyć oryentowania się w labiryncie, i przytem n auka odbywa się równie p ręd ko ja k u szczurów normalnych. A więc w życiu tych zwierząt czucia ruchu g r a ją rolę najważniejszą, usuw ając na drugi
plan inne zmysły. To też wszelkie b a dania nad zachowaniem się zwierząt m u szą być poprzedzone przez studya nad ich postrzeganiem zmysłowem. Pod tym względem w dziele p. Y erkesa zn ajd u je
my ustępy wprost klasyczne.
W badaniach zmysłu wzroku trzeba ustawicznie rozróżniać zdolność pozna
wania barw od postrzegania różnic n a tężenia światła. Dla zbadania tych kwe- styj p. Yerkes posługiwał się labiryntem o dwu korytarzach, w których można było wywoływać dowolnie wyładowania elektryczne. Mysz musiała wybierać mię
dzy temi korytarzami, z których je d e n prowadził j ą do jadła, a w drugim otrzy
mywała uderzenia elektryczne. Mysz uczy
ła się bardzo łatwo odróżniać wejście prawe od lewego; naw et jeżeli w pewnym prawidłowym porządku zmieniano prze
znaczenie korytarzy, to mysz uczyła się
r y tm u tych zmian. Jeżeli zmiany są
566 W SZECHSWIAT
.Ni! 36nieprawidłowe, to mysz musi szukać in
nych sposobów oryentacyi, które pole
gały na otoczeniu drzwi papierem barw nym. Przed wejściem do korytarza mysz w aha się, czasem kilkanaście razy prze
biega od jednego w ejścia do drugiego przyglądając się papierom. Z doświad
czeń tych wynika, że mysz może rozróż
niać natężenia światła, co w praktyce sprowadza się do poznawania kartonów czarnych, białych, oraz różnych odcieni szarych. Modyfikując jasność kartonów, można było n aw et oznaczyć minimum dostrzeganej różnicy. Zdaniem Yerkesa, ma tu taj zastosowanie prawo Webera.
Zdolność rozróżniania barw je s t u my
szy japońskiej bardzo słaba; nie może ona odróżnić barw y zielonej od niebies
kiej, fioletowej od czerwonej, prawdopo
dobnie je d n a k może odróżnić barwę czer
woną od środkowych części widma. Zre
sztą je s t to k w e s ty a nadzwyczaj tru d n a do zdecydowania ostatecznego—a cieka
wa z wielu bardzo względów. Wspomnę choćby, że teorye mimetyzmu, doboru płciowego i t. d. oparte są na tem zało
żeniu, że zwierzęta rozróżniają barw y tak, ja k ludzie. Jeszcze jeden dowód, że teorye te są czysto gabinetow ą spe- kulacyą. Jeszcze ciekawszy wynik badań Y erkesa polega na tem, że mysz ja p o ń ska absolutnie nie j e s t zdolna rozróż
niać kaw ałków papieru różnej wielkości i kształtu. Zdaje się, że wogóle w w a
runkach normalnych myszy te wcale się nie k ie ru ją wrażeniami wzrokowemi. My
szy dojrzałe są głuche zupełnie, ale w w ieku około trzech tygodni w ciągu kilku dni słyszą dobrze. Wreszcie w dzie
le p. Y erkesa zn ajd u jem y wiele szczegó
łów dotyczących cech morfologicznych i etologicznych m yszy japońskiej, krzy
żowania, hodowli młodych i t. d.
D ruga k siążka w seryi wymienionej we wstępie daje bardzo cenny przegląd o bjek ty w n y badań dotyczących p sycho
logii zwierząt. Dla każdego, kto pragnie zapoznać się z temi spraw am i, stanowić ona będzie n ab y tek nieoceniony, gdyż prócz obfitej i ciekawej treści posiada jeszcze _ wykaz bibliograficzny 476 dzieł
i rozpraw starannie wybranych z po
między najlepszych.
J. S.
O D Ż Y W I A N I E Z A R O D K Ó W P R Z E Z M A T K I U Z W I E R Z Ą T K R Ę G O
W Y C H Ż Y W O R O D N Y C H .
(D o k o ń c z e n ie ).
Ważne znaczenie ma nabłonek wyście
łający światło macicy ja k również nabło
nek gruczołów. W szystkie komórki ja k jednego tak i drugiego nabłonka są czyn
ne jako komórki gruczołowe. W w arun kach normalnych wszystkie te komórki są opatrzone migawkami. Z chwilą zaś rozpoczęcia się ciąży migawki znikają, a komórki przemieniają się na typowe komórki wydzielnicze. Wydzieliną je st tu jak aś, bliżej nieznana, masa drobno
ziarnista i śluzowata. Masa ta w świe
tle macicy zlewa się w płyn jednorodny, k tó ry wraz z płynem surowiczym, z na- I czyń pochodzącym, tworzy t. zw. „mleko maciczne“. Prócz substancyj płynnych i tłuszczu, o których mówiliśmy już, w skład mleka macicznego wchodzą jesz
cze pewne części stałe. Przez cały czas ciąży wwędrowują tu w znacznej bardzo ilości leukocyty. Jed n e z tych leukocy
tów ulegają bardzo szybko rozpadowi,—
większa je d n ak część utrzym uje się dłu
żej przy życiu, wykazując w sobie często drobne kropelki tłuszczu. J e s t to pierw
szy rodzaj stałych składników płynu m a
cicznego. Drugi zaś rodzaj pochodzi z nabłonka gruczołów macicy, a u nie
których też zwierząt z tk an ki łącznej błony śluzowej. Ciekawy je s t bardzo spo
sób, w ja k i części te dostają się do pły
nu macicznego. W obrębie cewek g ru czołowych następują mianowicie wpulde- nia pewnych części nabłonka do światła.
Części te wpuklone nabłonka odrywają się od reszty i wreszcie, leżąc już w cew
ce gruczołowej, ulegają rozpadowi. Re
sztki tych komórek wraz z wydzieliną
gruczołów dostają się w dalszym ciągu
JSfo 36
WSZECHSWIAT 567 do światła macicy, gdzie wchodzą w skład
„mleka macicznego1'. Kolster zauważył, że proces odrywania się nabłonka g ru czołowego odbywać się może w dwojaki sposób. Czasami ślepy koniec cewek w pukla się do środka i wtedy otrzymuje się na przekrojach obraz dwu pierścieni spółśrodkowo ułożonych. Wpuklona część nabłonka ulega zwolna rozpadowi, a ich resztki dają się później wykazać w u j
ściach gruczołów jako grudki chromaty- nowe, zanurzone w bezkształtnej masie.
Kolster mówi, że badając te procesy od
nosimy wrażenie, że silnie rosnące g r u czoły nie mają się gdzie pomieścić, w sk u tek czego właśnie powstają wspomniane wpuklenia. Inaczej odbywa się o d ry w a nie nabłonka w wyżej położonych czę
ściach cewek. Tu n astępuje wzdłużne pofałdowanie nabłonka, przyczem fałd ta ki, bardziej wpuklony, odrywa się od re
szty nabłonka i ulega wreszcie rozpado
wi. Kolster stwierdził, że u klaczy wpu- klanie się takie odbywa się z udziałem tkanki łącznej, otaczającej nabłonek, k tó rego część również dostaje się do cewki gruczołowej i ulega tam degeneracyi.
U wszystkich pozostałych zwierząt, t k a n ka łączna udziału w tem wcale nie ma, a fałdowanie się nabłonka je s t wyłącznie wynikiem silnego bujania komórek sa
mego nabłonka. Proces odrywania się nabłonka pod koniec ciąży zazwyczaj ustaje. N atomiast wzmaga się wtedy bardzo czynność sekretoryczna nabłonka pozostałego. W późniejszych okresach ciąży w świetle gruczołów macicy znaj
dują się też w większej ilości ciałka czer
wone krwi. W ten więc jeszcze sposób — twierdzi Kolster—je s t zarodkom d o s ta r
czane żelazo, a zachodzi to właśnie w te dy, kiedy transportow anie żelaza przez komórki pigmentowane ustaje.
Oprócz tych wszystkich składników pożywienia Bonnet stwierdził, wyłącznie je d n ak tylko dla owcy, że zarodek po
biera jeszcze pewnego rodzaju kryształki, t. zw. kryształki maciczne. Utwory te są produkowane przez ścianę macicy i w dalszym ciągu pobierane przez zaro
dek. Bliższy jednak skład i własności ty c h kryształków nie są znane.
W ten sposób wyczerpaliśmy już wszy
stkie składniki pokarmu, dostarczanego zarodkom przez macicę,—dla łatwiejsze
go zaś przeglądu wymienimy je jeszcze raz wszystkie po kolei, a więc: 1) płyn surowiczy z naczyń krwionośnych i lim- fatycznych, 2) wydzielina komórek n a błonkowych, 3) leukocyty, 4) czerwone ciałka krwi, 5) tłuszcz, 6) żelazo, 7) zde- generowany nabłonek gruczołów i (u nie
których tylko) jeszcze: 8) zdegenerowana tkanka łączna i 9) kryształki maciczne.
Wszystkie te składniki, ja k wykazały badania, zostają pobrane przez komórki choryonu. Cała powierzchnia choryonu u zwierząt, o których mowa, posiada zdolność resorpcyi. Zdolność ta je d n ak najwybitniej występuje w obrębie kosm- ków i wogóle placentomów. Z chwilą też, kiedy się te utw ory wykształcają, proces pobierania pokarmów w nich wła
śnie głównie się koncentruje. Kolster zauważył np., że, z chwilą zupełnego w y
kształcenia się łożyska u krowy albo owcy, czynność sekretoryczna powierz
chownego nabłonka poza karunkulam i słabnie i ogranicza się do minimum. To samo, a nawet w wyższym jeszcze sto
pniu dotyczę oddawania kuleczek tłusz
czu. Kiedy w pierwszych okresach cią
ży w nabłonku powierzchownym wszę
dzie można wykazać tłuszcz, to w okre
sach późniejszych, kiedy już zupełnie rozwinęły się karunkule, nigdzie poza niemi tłuszczu nie było. W nabłonku zaś, wyściełającym zagłębienia w obrę
bie karunkuli występuje znaczna ilość tłuszczu. Tłuszcz ten tutaj je s t równie ja k w nabłonku powierzchownym pro
duktem fizyologicznej czynności komó
rek, a nie wynikiem degeneracyi tłusz
czowej nabłonka.
W dalszym ciągu—wiemy już, że pod
czas ciąży całe masy leukocytów opusz
czają tkankę matki, wwędrowując po
między ścianę macicy a nabłonek cho
ryonu. Jedna część tych leukocytów, po przejściu przez nabłonek matki rozpada się bardzo szybko, inne zaś pozostają przez dłuższy czas przy życiu i zacho
wują się nawet czynnie. Te ostatnie
leukocyty posiadają duże, bogate w chro-
568
WSZECHSWIAT
JMó 36m a ty n ę jądro, otoczono bardzo nieznacz
ną tylko ilością protoplazmy. Otóż, zaraz po przewędrowaniu przez nabłonek ka- runkuli, plazma tych leukocytów, pobie
rając wydzielinę nabłonka, bardzo szyb
ko rośnie. W ten sposób dochodzą one często do wielkich rozmiarów, przyczem jądro ich dzieli się zazwyczaj na dwa.
Dzieje się to w szystko wtedy, kiedy leukocyty te przylegają jeszcze ściśle do nabłonka, przez k tó ry przewędrowały.
Po pew nym czasie napęczniałe leukocyty o dryw ają się od nabłonka k arunkuli i zo
s tają in toto pochłaniane przez komórki kosmków choryonu, poczem zostają już całkowicie strawione.
W szystkie powyżej opisane stosunki w y stępu ją w zasadzie jednakowo u w szy
stkich zwierząt z łożyskiem wrzekomem.
Inaczej ma się spraw a z ek straw azatam i czyli wynaczynieniami krwi. W przy
padku mianowicie łożyska rozsianego, a więc u konia np., j a k również u św i
ni, stwierdzono w ystępowanie pojedyn
czych ciałek k r w i do zagłębień błony śluzowej (do nisz). U ty ch dwu zwierząt nie widziano nigdy całkowitych wylewów krwi, co znów z reg u ły odbywa się w obrębie karunkuli u krow y i owcy.
W y lew y te dochodzą niekiedy do znacz
nych rozmiarów, skutkiem czego pow sta
j ą większe nagrom adzenia ciałek czerwo
nych krwi, które ulegają rozpadowi na masę pigmentowaną. Resztki tej masy są widoczne później w ew nątrz kosmków choryonu, co oczywiście je s t dowodem, że są one przez choryon pobrane.
Na tem kończym y opis składników po
karm u ja k również procesów, prow adzą
cych do pobierania tego pokarmu przez zwierzęta, wykazujące łożysko wrzekome.
2. S t o s u n k i w ł o ż y s k u j e l e n i . Trochę uwagi w y p ada nam też poświęcić jeleniom, które j a k już wiemy, stanowią przejście od poprzednio rozpatrzonej g r u py zw ierząt do zw ierząt w ytw arzający ch łożysko prawdziwe. Z jelen i dokładniej zbadane są dotychczas dwa gatunki, a mianowicie: jeleń, Cervus elaphus i re
nifer, Rangifer tarandus. Ponieważ wszy
stkie składniki pokarmu, podane dla po
przedniej grupy, w y stęp ują i u jeleni,
przeto szczegółowego przeglądu tych składników robić tu już nie będziemy.
W ypadnie jed n ak zastanowić się przynaj
mniej w krótkości nad pewnemi różnica
mi, które co do pokarmu są właściwie głównie n atu ry ilościowej. A więc prze
ważającym składnikiem samego płynu macicznego je s t wydzielina nabłonka, wyściełającego światło macicy i gruczo
łów macicznych. Przenikanie zaś bezpo
średnie płynu surowiczego z naczyń krwionośnych i limfatycznyeh ogranicza się tu w edług Kolstera do minimum.
W badaniach swych nad reniferem uczo
ny ten zwrócił też baczniejszą uwagę na tego rodzaju zjawisko, że wydzielina gruczołów w dolnych partyach cewek je s t wyraźnie ziarnista, w górnych zaś bliżej ujścia zupełnie bezkształtna i j e dnorodna. Kolster zauważył, że zmiana ta w konsystencyi wydzieliny występuje równolegle z wwędrowywaniem leukocy
tów do cewek gruczołowych i leukocy
tom tym przypisuje w tem zjawisku ro
lę czynną. Znaną je s t mianowicie r z e czą, że leukocyty zawierają w sobie czę
sto jakieś substancye, działające rozpusz- czająco na otaczające je tkanki. Wiele przykładów tego podaje np. anatomia patologiczna. Kolster wykazał też swego czasu, że leukocyty same już jako takie działać mogą rozpuszczająco na tkanki żywe. Zupełnie uzasadnionem wydaje mu się więc przypuszczenie, że leukocy
ty właśnie przeprowadzają wydzielinę w stan bardziej płynny i jednorodny.
Co do odrywania się nabłonka w cew
kach gruczołowych, to u renifera w ca
łym szeregu stadyów Kolster widział t e go rodzaju obrazy tylko dwa razy, w sk u
tek czego przypuszcza, że proces ten u jeleni ma tylko minimalne znaczenie.
Proces ten u zwierząt, o których mowa, j e s t zastąpiony, ja k zobaczymy, przez inny, — zachodzący w obrębie placento- mów. Leukocyty zaś, tłuszcz, komórki pigmentowane i czerwone ciałka krwi m ają tu takie samo znaczenie ja k u po
przednio opisanej grupy.
Przejdźmy więc do placentomów, k tó
re, ja k już wiemy, różnią się wybitnie
od tychże utworów u zwierząt, w ytw a
Ar2 36 WSZECHŚWIAT
rzających łożysko wrzekome. Kosmki choryonu w rastają tu w głąb błony ślu
zowej matki, niszcząc na swej drodze nabłonek, a w dalszym ciągu i tkankę łączną. Dla całego szeregu zwierząt stwierdzono w ostatnich czasach, że ko
mórki nabłonkowe choryonu mają zdol
ność oddziaływania histolitycznego na tkankę matki. Działanie to polega na przeprowadzaniu elementów komórko wych matczynych w stan degeneracyjny.
Ulegające degeneracyi komórki zostają później rozpuszczone i pobrane przez tenże choryon. Dotyczę to zarówno n a
błonka, wyściełającego karunkule ja k również głębiej leżącej tkanki łącznej.
W całym tym procesie bardzo ciekawą rolę odgryw ają pewne utwory, pocho
dzące z nabłonka kosmków choryonu.
Choryon mianowicie pokryty je s t w a r
stw ą komórek nabłonkowych cylindrycz
nych. Pomiędzy temi komórkami znaj
dują się też komórki duże o kształcie owalnym albo nieregularnym. W komór
kach ty ch bardzo często następują po
działy ją d ra bez jednoczesnego podziału plazmy, w skutek czego powstają t. z w.
plazmodya. Plazmodya te są to więc utwory plazmatyczne z kilku jądrami, powstałemi z podziału jednego jądra.
Takie plazmodya nie pozostają jed n ak w choryonie, lecz odrywają się od niego i układają się wreszcie na nabłonku mat
ki. W dalszym ciągu utwory te wżerają się niejako w nabłonek matczyny, dzia
łając nań histolitycznie. W skutek tego działania w danych partyach nabłonka matczynego komórki tracą swoje g ra n i
ce, zlewają się w t. zw. syncytia i w re
szcie ulegają zupełnemu rozpadowi. Plaz
modya choryonu ostatecznie również ule
gają rozpadowi, lecz zostają zastąpione przez nowe. Pozostałe zaś komórki cy
lindryczne choryonu pochłaniają grudki rozpadającej się tkanki z jednoczesną resorpcyą otaczającego je płynu macicz
nego. Rozpatrując poprzednią grupę zwierząt, zaznaczyłem, że komórki cho
ryonu mogą pochłaniać też całe leukocy
ty in toto. Reasumując więc wszystko, co dotyczę czynności choryonu, widzimy, że ma on zdolność nietylko resorbowa-
569
nia substancyj płynnych, lecz może ró
wnież pożerać niejako (podobnie ja k fa- gocyty) większe elementy stałe i wresz
cie ma też zdolność działania histolitycz
nego na tkankę matki.
3. Z w i e r z ę t a z ł o ż y s k i e m p r a w d z i w e m. Budowę łożyska w najogól
niejszym zarysie poznaliśmy już i wie
my, że Wszystkie wykształcające się kosmki choryonu w rastają tu w głąb bło
ny śluzowej macicy. Co zaś dotyczę s a mego pokarmu, to występują tu te same składniki ja k u dwu poprzednio opisa
nych grup. Różnica zaś polega jedynie na stosunku ilościowym poszczególnych składników. Jedne mianowicie składniki występują tu w większej ilości niż po
przednio, inne — w mniejszej.
Charakterystyczną j e s t rzeczą dla zwie
rząt z łożyskiem prawdziwem, że główną część pobranego przez zarodki pokarmu stanowią składniki krwi matki i stałe składowe jej tkanek, a więc nabłonek i tkan k a łączna. Dla przykładu weźmy stosunki u suki. Badania Bonneta w y kazały, że w obrębie błony śluzowej pod
czas ciąży następują tu ogromne wyle
wy krwi. W ylewy te powstają w n a stępujący sposób: Już w okresie rui n a
czynia krwionośne błony śluzowej rozra
stają się ogromnie, tworząc kompletne lakuny czyli zatoki, wypełnione krwią.
Rozrost tych lakun z nastąpieniem ciąży postępuje coraz dalej, a jednocześnie wrastają do błony śluzowrej kosmki cho
ryonu. Kosmki te u wszystkich zwierząt z łożyskiem prawdziwem mają zdolność niszczenia tkanki matczynej, do której wrastają. Otóż zbliżywszy się do lakun krwionośnych, kosmki te niszczą też ich ściany, w skutek czego następuje wyna- czynienie, a właściwie kompletny wylew krwi do tkanki otaczającej. W miej
scach takich następuje oczywiście bez
pośrednie zetknięcie krw i z kosmkami choryonu, które resorbują składniki tej krwi. Takie wolne wylewy ułatwiają też bardzo wymianę gazów, a więc od
dychanie zarodków.
Nabłonek matczyny i tkanka łączna
są u wszystkich zwierząt z łożyskiem
prawdziwem pobierane przez wrastające
570 WSZECHSWIAT j\|ó 36
kosmki choryonu. Dzieje się to tu taj na wielką skalę, a procesy, w tedy zacho
dzące, są w zasadzie takie same j a k u j e leni. Oprócz tego u niektórych zwierząt z tej grupy, ja k np. u psa. zachodzi też odrywanie się nabłonka w obrębie c e wek gruczołowych, j a k to widzieliśmy u zwierząt z łożyskiem wrzekomem. W y dzielina komórek nabłonkowych jak ró
wnież płyn łimfatyczny mają u tych zwie
rząt, ja k w ynika z dotychczasowych ba
dań, znaczenie bardzo niewielkie. Co zaś dotyczę pozostałych składników, to zachodzi tu praw ie zupełna analogia z tem, cośmy widzieli u grup poprzed
nich, bliżej więc o nich mówić ju ż nie będziemy.
LITERATURA.
B o n n e t . U b e r E m b r y o t r o p h e . D e u t s e h . m ed . W o c h e n s c h r . 1899.
B r in k m a n n . H i s t o l o g i e , H i s t o g e n e s e und B e d e u t u n g der M u cosa u te r i e in ig e r v iv ip a - rer H a ie u n d R o c h e n . M itt . a. d. Zool. S ta t.
z. N e a p e l , tom L6. 1 9 0 3
Cohn. U b e r d ie B r u t t a s c h e bei S y g n a - t h u s t y p h le . A n a t . A n z , tom 2 4 . 1903.
G iac om in i. U b e r die E n t w i c k e l u n g v on S e p s c h a lc id e s . A n a t . A n z . , to m 6. 1 8 9 1 .
K o ls t e r . W e i t e r o B e it r iig e zu r K e n n t n is d er E m b r y o t r o p h e b e i I n d e c id u a t e n . A n a t . H e f t e . 1902.
K o ls te r . U b e r d ie E m b r y o t r o p h e s p e c ie l l bei Z o a r c e s v iv ip a r u s C u v . P e s t c h r . f. Pal- rnśn. JVs 4. 1 9 0 8 .
K o ls te r . W e i t e r e B e it r ii g e z u r K e n n t n is der E m b r y o t r o p h e . I D ie E m b r y o t r o p h e bei d en L o p h o b r a n c h ie r n . A n a t . H e f t e . 1 9 0 7 .
K o ls te r . U b e r d ie Z u s a m m e n s e t z u n g der E m b r y o t r o p h e der W ir b e lt ie r e . E r g e b n . der A n a t . u. E n t w i c k l u n g s g e s e h . 1 9 0 7 .
K o ls te r . W e i t e r e B e i t r a g e z u r K e n n tn is der E m b r y o t r o p h e . III U b e r d en U t e r u s G r a v id u s vOn R a n g ife r t a r a n d u s h. sra. A n a t . H e f t e . 1908.
S tr a h l. U b e r die S e m i p l a c e n t a m u lt ip le x von C e r v u s e l a p h u s L . A n a t . H e f t e . 1906.
W ie d e r s h e i m . B e i t r a g e zu r E n t w i c k e - u n g s g e s c h i c h t e v o n S a la m a n d r a atra. A r c h . uiicr. A n a t . , tom 3 6 . 1890.
S ta n is ła w P o w ie rza .
A k a d e m i a U m i e j ę t n o ś c i .
III. W ydział matem atyczno-przyrodniczy.
Posiedzenie dnia 4 lipca 1 9 1 0 r.
Przew odniczący: D y rek to r £ . Janczewski.
(D o k o ń czen ie).
Czł. E . G o d le w s k i p rze d s ta w ia rozpraw ę p. Wł. Y o r b r o d ta p. t.: „ S t u d y a nad z w ią z k a m i fosforu w n a sio n a c h , ze sz c z e g ó ln e m u w z g lę d n ie n ie m f i t y n y 11.
P. Y o r b r o d t zajął się p r z e d e w s z y s tk ie m w y p rób ow an ie m m eto d , s t o s o w a n y c h d o t y c h cz as do ozn acz an ia ilości m in e ra ln e g o k w a su fosfo r o w eg o w razie je d n o c z e s n e j o b e c ności z w ią z k ó w f o sfo r o w o -o r g a n ic z n y c h . N a p o d sta w ie t y c h w s t ę p n y c h badań oraz a n a
liz, w y k o n a n y c h k ilk o m a m eto d a m i ( m e to d a d w u k r o t n e g o strą c a n ia , m e to d a t r z y k r o t n e go strąc an ia, m e to d a S c h u l z e g o i Castora) dochodzi do w n io sk u , że: 1) do o zn aczania m in e r a ln e g o k w a s u fosfo r o w eg o w w y c i ą g a c h z m ate ryj r o ś lin n y c h n ajstosow n iejsza j e s t m e t o d a t r z y k r o t n e g o strącania; 2) w y c ią g i najlepiej p r z y g o t o w y w a ć przez 3-go- d zin n e d y g e r o w a n ie ; 3) w n a sio n a c h j ę c z m ienia, k u k u r y d z y , ż y t a , p s z e n ic y , s o c z e w i c y , łu b i n u , ś w ie r k u , lim b y , konopi i r z e p a k u znajduje się m in e ra ln y
nivas fosfor ow y, a c z k o l w i e k w ilości niezn cznej. P a n V . badał n a s t ę p n ie z a w a r to ś ć r ó ż n y c h p o s ta c i P 20 5 w n asion ac h ( w y ż e j w y m i e n i o n y c h prócz łu b in u ). O kazało się, że c a ł k o w i t e g o k w a s u fo sfo r o w e g o i P 20 5 ciał b i a ł k o w a t y c h n a jw ięcej zn ajdu je się w n a s io n a c h roślin o le i s t y c h , l e c y t y n o w e g o P 20 5 n ajw ię ce j w n a sio n a c h roślin m o t y l k o w y c h , z a w a r to ś ć zaś m in e r a ln e g o i o r g a n ic z n e g o r o z p u s z c z a ln e g o P 20 5 u le g a z n a c z n y m w a h a n io m w n a s io n a c h r ó ż n y c h g r u p . Z ta b li c y , podającej z a w a r to ś ć r ó ż n y c h p o sta c i P 20 5 w s t o s u n k u do c a ł k o w it e g o ok azu je się, że w n asion ac h najmniej j e s t P 2Oj l e c y t y n , za nim idzie m in e ra ln y , o r g a n ic z n y ro z p u s z c z a ln y , n a j
w ię k sz a zaś c z ę ś ć P 20 6 p r z y p a d a n a ciała b ia łk o w a te . D o d a t k o w o o k r e ś lo n y s t o s u n e k
P c iał b ia łk o w a t y c h N c iał b ia łk o w a t y c h
o k a za ł się n a jc ia śn iejszy w n a s io n a c h o le is
t y c h , sz er szy w z b o ż o w y c h , n ajsz er szy w m o t y l k o w y c h . R ozd ział III p o ś w i ę c o n y jest e n z y m a t y c z n e m u ro z k ła d o w i z w ią z k ó w f o sfo r o w o - o r g a n ic z n y c h , r o z p u s z c z a ln y c h w 1%
k w a s i e o c t o w y m i n ie r o z p u s z c z a ln y c h w nim;
j a k o p r o d u k t ro z k ła d u w y s t ę p u j e m in e r a l n y
k w a s fosforow y. S a m roz k ład p r z e b ie g a p o
.No 36 WSZECHSWIAT 571
c z ą t k o w o dość jed nostajnie; później coraz bardziej zwalnia; na p rze b ieg j e g o t e m p e r a t u r a ok azu je w p ł y w w y r a ź n y . W n asionach ję c z m ie n ia odrazu są o b e c n e e n z y m y , roz
s z cz ep ia ją c e zw ią z k i fosforowo - organiczne;
w n a sio n a c h k u k u r y d z y j e s t ic h mało; w y t w ar zają się w znaczniejszej ilości dopiero p od c zas k iełk o w a n ia , p r z y te m w k ie łk a c h i w t a r c z c e w y tw a r z a się ic h zn a cz n ie w i ę cej, niż w r e sz cie nasienia. W k iełk a ch , o d d z ie lo n y c h wraz z tarc zk ą od r e s z t y n a sienia, zn ajduje się ok oło 0,9 całej ilości P 20 5, zaw artej w nasieniu; k iełk i od znaczają się te ż zn aczniejszą za w a r to śc ią zw ią z k ó w n u k le o p r o t e i d o w y c h w porów nan iu z re sz
t ą nasienia. W rozdziale l V - y m p. V . zajm u je się bliższem zb ad anie m fity n y . Z m ąki k u k u r y d z a n e j został w y o so b n io n y k w a s f i t y n o w y zap o m o cą n ie c o z m o d y fik o wanej m e t o d y Harta i A nd re w sa; w ł a ś c i w o ści j e g o o k a z a ły się niem al id e n t y c z n e z po- danem i p oprzed n io przez in n y c h a u to r ó w . Z r o z t w o r u k w a su fity n o w e g o przez o d p o w ied n ie t r a k t o w a n ie wodą b a r y to w ą u dało się o t r z y m a ć k r y s t a lic z n y k w a ś n y fityn ian (ja
r o w y w p o sta c i d r o b n y c h sfer o k r y szta łó w . A naliza otrz ym an ej soli, su szon ej w s t r u m ie n iu azotu ,
w ykazała s t o s u n e k liczby a t o m ów C do a t o m ó w P r ó w n y 6:5,5 , w ię c o d b iegający od p o p rzed n io p o d a w a n e g o przez i n n y c h a u to r ó w . M ianowanie roz tw or u k w a s u f ity n o w e g o różnem i zasadami w o b e c r ó ż n y c h w sk a ź n ik ó w zdaje się w s k a z y w a ć , że k w a s f it y n o w y posiada w ięcej niż 4 h y d ro k sy le k w a so w e . Sam k w a s f it y n o w y oraz j e g o sole barow e (k r y s ta lic z n a i b e z p o s t a ciowa) przez o g r z e w a n ie z w odą do 155°0 u le g a ją ro z k ła d o w i na k w a s fosforowy i ino- zyt; p o d c za s rozkładu b e z p o s t a c io w e g o fity- n ia n u b a r o w e g o p ł y n p o zo sta ł o b o ję tn y , w ię c rozkład o d b y w a ł się pod działaniem samej w ody; to p rze m a w ia za o b ecn o śc ią p i e r ś c i e nia i n o z y t o w e g o w c z ą s t e c z c e k w a su f ity n o w e g o .
Czł. N . C yb u lsk i p rze d s ta w ia rozpraw ę p.
J . D u n in - B o r k o w s k ie g o p. t.: „O ab sorp cyi ciał a g l u t y n u j ą c y c h i h e m o liz u j ą c y c h “ .
P. D. B. w y k a z u je , że w p roce sie aglu - t y n a c y i k r w in e k zap o m o cą A g N O j i H g ( N 0 3) 2 o d b y w a się z jaw isk o t y p o w e j ab sorp cyi.
P e C l 2 cia łk a n ie p o ch ła n ia ją wcale. P an D. B. d och odzi p o m ię d z y in n e m i do n a s t ę p u j ą c y c h w n io sk ó w : 1) cia łk a k rw i p o s ia dają p r a w d o p o d o b n ie g ą b c z a s t ą lub p o r o w a tą b u d ow ę ; 2) t e o r y a ab so rp cy jn a a g lu ty n a - c y i n ie odpow iad a r z e c z y w is t o ś c i. P. D. B.
b a d a ł rów n ież a b s o r p c y ę h e m o liz u j ą c y c h środków: KON, H 3B 0 3, C H 3COOH; s p ó lc z y n - n iki a b so r p c y i t y c h ciał różnią się p o m ię d z y sob ą bardzo z n a cz n ie. Z is t n ie j ą c y c h teoryj h e m o łiz y żadna n ie j e s t w zg o d zie z d o św ia d c z e n ie m . O znaczenia a b so rp cy i żapo-
m ocą m e t o d y A r r h e n iu s a stw ier d z iły : 1) że m eto d a badania A r r h e n iu sa nie zawiera za
s a d n ic z y c h b łę d ó w (mało j e d n a k j e s t ścisła), 2) że o b liczen ie s p ó łc z y n n ik ó w ab sorp cyi j e s t o p a r te na h y p o t e z a c h , k tó r y m przeczą f a k t y . P. B o r k o w s k i zb adał w r e s z c ie sp ół- c z y n n ik i e k s t y n k c y i oksy^hemoglobiny cy a n ó - wej w c a ł y m obszarze w id m a i o b m y ślił n o w ą m e t o d ę oznaczania ch lor u w o d c z y n a c h b io lo g ic z n y c h .
Czł. J . N u s b a u m p rz e d s ta w ia rozpraw ę p. J . G r och tn alickiego p. t.: „ P r z y c z y n k i d i h isto r y i rozw oju u kład u k r w io n o śn e g o u ryb k o s t n o s z k i e l e t o w y c h “.
P a n G. zajmuje się m ez od e rm aln e m p o d ł o ż e m k r w io t w ó r c z e m ry b kostnoszkielet-o- w y c h , które od cz asu O ellachera b yło p rze d m io te m p o sz u k iw a ń Zieglera, W e n c k o b a c h a , H e n n e g u y e g o , F e l ik s a , S o b o t t y , S w a e n a i B r a c h e t a oraz Marcusa. R ozp a tr u ją c s t o su n k i w sp o m n ia n e u d w u sło d k o w o d n y c h (karp, różanka) i 5 m orsk ich (B e lo n e , Go- b ius, B le n n iu s, C ristic ep s, N er o p h is) g a t u n k ó w ryb, w y k a z u j e p r a w ie u w s z y s t k ic h (z w y ją tk iem N er o p h is) p o w s t a w a n i e m ez >- d e r m y k r w io tw ó r cz ej bądź z p ie r w o t n y c h b lasze k b o c z n y c h , bądź ze spodniej p o w i e r z ch n i s k r z y d e ł m e z o d e r m a ln y c h , oraz p r z e k szta łca n ie się jej w cia łk a krwi i ś c ia n y a o r ty i ż y ł y . S tw ie r d z a u w s z y s t k i c h g a t u n k ó w p r ze d łu ż a n ie się t e j m e z o d e r m y do o k o lic y o g o n o w e j zarodk ów i p ó źn iejsze jej w tej o k o licy zm ia n y . Opierając się na p o c z y n i o n y c h sp o str ze że n ia ch , popiera p o g l ą d M arcu sa i Molliera co do m o r f o lo g ic z n e g o zn aczen ia tej m ez od e rin y i u to ż s a m i a j z m ezoderm ą o b w o d o w ą żar łac zy. Z różnie daleko p o s u n i ę t e g o zasią gu tej m e z o d e r m y do w n ę tr z a za r o d k ó w w y k a z u j e s t a n y przej.
ś c io w e od s t o s u n k ó w u ry b k o s t n o s z k ie le . t o w y c h do p ie r w o t n ie j s z y c h , n a p o t y k a n y c h u s p o d o u s tó w .
Gzł. S t. B ą d z y ń s k i p r z e s y ła r o z p r a w ę d-ra W in c. C z e r n e c k ie g o p. t.: „B ad ania ilo ś cio w e n ad k w a sa m i o k s y p r o t e in o w e m i w c i e c z a c h s u r o w ic z y c h ja m ciała oraz w e k rw i ludz z d r o w y c h i c h o r y c h 14.
D o w y k r y c i a k w a s ó w o k s y p r o te in o w y c h
w c ie c z a c h s u r o w i c z y c h u str o ju dr. Oz. p o
s łu ż y ł się przesią k ie m w y d o b y t y m z j a m y
brzusznej. Z ap om ocą m etod, z n a n y c h z prac
prof. B ąd zyr isk iego i j e g o s p ó lp r a c o w n ik ó w ,
u dało m u się w y k r y ć w t y c h c i e c z a c h k w a
sy , k tór e d a w a ł y sole b a ro w e n ie r o z p u s z
c z a ln e w a lk o h o lu i z a w ie r a ły azot i siarkę,
m ia nowicie: k w a s y g r u p y o k s y p r o te in o w e j,
s trą c a ją c e się t y l k o o c t a n e m r tę ci, oraz k w a
s y g r u p y a llo k sy p r o te in o w e j, strą o a n e p rócz
t e g o t a k ż e o c t a n e m o ło w io w y m ; wśród p ie r
w s z y c h n adto k was, k t ó r y daw ał o d c z y n
d w u a z o w y z o d c z y n n ik i e m E h r lic h a , więc
a n to k s y p r o te in o w y , w śród d r u g ic h zw iązek ,
572