Z a le c o n o d o b ib lio t e k n a u c z y c ie ls k ic h i lic e a ln y c h p is m e m M in is t e r s t w a O ś w ia t y n r IV /O c -2 7 3 4 /4 7
W y d a n e z p o m o c ą f in a n s o w ą P o ls k i e j A k a d e m ii N a u k
TREŚĆ ZESZYTU 11 (2215)
Prof. d r Kazim ierz M a ś la n k ie w ic z ...
W e i n e r J., Zw ierzęta mongolskiego s t e p u ...
P 1 y t y c z B arbara, K. A n i k o , Przeciw ciała m onoklonalne . . . . . W i e r z b i c k i A., Dzieje zagłady w i e l o r y b ó w ...
M r o w c a Cz., Eksplozja ekologiczna zielenicy gałązatki kłębiastej w Wiel
k ich Jeziorach A m eryki P łn ...
W o j c i e c h o w s k a W., Podział plastydów i m itochondriów w m ikrosporo- g e n e z i e ...
Drobiazgi przyrodnicze
Pseudo-m uszle mięczaków skrzydłonogieh C ym bulia sp. (J. L. Jak u b o wski) ... ' ...
R afy koralow e K uby J. L. (Jakubow ski) ...
O rganiczne zegary m olekularne w m ateriałach kopalnych (B. Szabu
niewicz) ...
System y kom unikacji m rów ek i m rówczych kolonii (B. Szabuniewicz) . Pierw sze źródło napoju Coca-cola (S. A. Pieniążek) . . . . Recenzje
C. J. H u m p r . i e s , J. R. P r e s s , D. A. S u t t o n : The H am lyn G uide to Trees of B ritain and Europę (J. K om aś) . ...
D. M a n i a , A. D i e t z e 1: Begegnung m it dem U rm enschen. Die Fundę von Bilzingsleben (W. M iz e rsk i)... ... ...
G. U. L i n d b e r g , A. S. H e a r d , T. S. R a s s : Słow ar nazw anij morskich prom y słowy ch ryb m irow oj fauny (J Maciejczyk) . . . . . . . R. B. W h e l l O c k , R. S o p e r , D. R o b i n s o n : Multiple-Chodce Biology.
R. S o p e r , T. S m i t h : A dvanced M ultiple-Choice Biology (L. Kor- dylewśki) . . . ' ... . . . . . . . Olim piady Biologiczne
Olim piady Biologiczne w latach 1971—1981 (J. Zdebska-Sierosław ska) . 265 K ronika naukow a
Z W alnego Zgrom adzenia delegatów PT P im. K opernika w Łodzi . . 267 VI K onferencja Naukowo-Szkoileniowa Embirologów Polskich (L. K or- d y le w s k i) ... 267 O leśnictw ie dolnośląskim (K. R. M azurski) . . . 268
S p i s p l a n s z
la. POROŚNIĘTE SKĄPĄ ROŚLINNOŚCIĄ I KĘPAM I KARAGANY pagórko
w ate stepy Mongolii środkow o-w schodniej. Fot. J. W einer
Ib. LATEM W YPEŁNIAJĄ SIĘ WODĄ okresowe słone jeziora Fot. J. W einer II. POJEDYNCZE JURTY rozrzucone są rzadko i rów nom iernie. Fot. J. W einer I lia . SZKIELETY KOLONII KORALOWCA MÓZGOWEGO Diploria labirinthiform is
(Średnica około jednego m); b — kolonia Diploria labrinthiform is (fot. nieco zmniejszona); c — kolonia M eandrina m eandrites (fot. nieco zmniejszona);
d — pseudo-m uszla m ięczaka pelagicznego C ym bulia sp. (długość 6 cm).
Fot. J. L. Jakubow ski
IV. DZIK S us scroja, locha z w arohlakam i. Fot. A. P radel
263 264 264
265 260 261 261 262 263 245 246 251 253 257 258
O k ł a d k a : TRZCINA CUKROWA Saccharum officinarum , Egipt. Fot. W. Strojny
P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E
O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A (Rok założenia 1875)
LISTOPAD 1981 ZESZYT 11(2215)
Prof. dr Kazimierz Maślankiewicz
Dnia 21 sierpnia 1981 r. zm arł długoletni reda
ktor naczelny „W szechświata”, przewodniczący Za
rządu Głównego i członek honorowy Polskiego To
w arzystw a Przyrodników im ienia Kopernika. Zmarły był w ybitnym m ineralogiem , b. naczelnikiem Wy
działu Farm aceutycznego AM w Krakowie, profeso
rem i prorektorem U niw ersytetu Wrocławskiego, członkiem honorowym Polskiego Tow arzystw a Geo
logicznego i Polskiego Tow arzystw a Mineralogiczne
go. Profesor M aślankiewicz był ogromnie ofiarnym
organizatorem nauki, cenionym nauczycielem i w y
chowawcą w ielu m ineralogów polskich. Był odzna
czony Krzyżami: K aw alerskim i Oficerskim O rderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, M eda
lem Komisji Edukacji Narodowej i innym i odzna
czeniami.
W jednym z najbliższych num erów „W szechświata”
ukaże się szerokie omówienie działalności nieodżało
wanego zmarłego.
246
JANUARY WEINER (Kraków)
ZW IERZĘTA M ONGOLSKIEGO STEPU
Pom iędzy porośniętym i bujną tajg ą górami północnej Mongolii a kam ienistym i półpusty- niam i Gobi rozciąga się szeroki pas suchych stepów, obejm ujących dwie trzecie pow ierz
chni k raju . K rajobraz lekko pofalow anych w y
żyn, pokrytych skąpą, szarozieloną roślinnością z kępkam i niskich krzew ów karagany, jest najtypow szym widokiem w tej części Mongolii.
Pew ne urozm aicenie stanow ią skaliste pagórki, płytkie koryta zazwyczaj w yschniętych rzek o- kresow ych („sajry ”) oraz niewielkie słone je
ziora, w okresie suchym pokryte błyszczącą w arstw ą soli, zaś wczesnym latem otoczone kępam i fioletow ych irysów.
Monotonny, „pusty” pejzaż i b rak widocz
nych zrazu śladów obecności ludzkiej stw arza
ją złudzenie, iż step Mongolii jest m artw y i bezludny. Jest to jednak w rażenie m ylne. O- gromne stada bydła, koni, wielbłądów i owiec, oraz tow arzyszące im pojedyncze ju rty rozrzu
cone są z rzadka, lecz rów nom iernie w całej strefie stepów, a naw et półpustyń. Trw ająca od tysięcy lat hodowla w yw arła silny wpływ na roślinność i świat zwierzęcy. Stepy, podob
nie jak saw anny czy tu nd ry , należą do „pro
sty ch ” ekosystemów, których cechą ch arakte
rystyczną jest ogromna liczebność pewnych populacji zwierzęcych, podczas gdy liczba w y
stępujących gatunków jest stosunkowo niew iel
ka. P ierw otna fauna dużych roślinożerców w stepach Azji C entralnej była potw ierdzeniem
M l i 2 EHI3 Eli4 E j5
Ryc. 1. Uproszczona m apa stre f roślinności w Mongo
lii: 1 — lasy tajgow e i m odrzewiowe, 2 — łąki i stepy górskie, 3 — suche stepy ostnicow o-piołunow e, 4 —
stepy pustynne, 5 — półpustynie i pustynie tej reguły. Żyły tu nieprzeliczone stada a n ty lop dzereni (Procapra gutturosa) i dżejranów (Gazella subgutturosa), w suchszych rejonach w ystępow ały dzikie osły — kułany i dzikie w ielbłądy. W prowadzenie hodowli rozpoczęło bezwzględną konkurencję o skąpy pokarm po
między dzikim i roślinożercam i a hodowaną przez człowieka trzodą. M yśliwska pasja Mon
gołów w raz z rozpowszechnieniem się (już w dw udziestym wieku) broni palnej, dokonały reszty.
Obecnie w szystkie gatunki dzikich kopyt
nych ssaków stepow ych stanow ią praw dziw ą rzadkość. K ułany i dzikie w ielbłądy w ystępują jeszcze w m aleńkiej enklawie południowego Gobi, gdzie chroni je utw orzony niedawno park narodowy. N iedobitki tysięcznych kiedyś stad antylop u trzy m u ją się w tru d n iej dostępnych i nie nadających się do intensyw nej hodowli obszarach. Jeżeli wierzyć relacjom podróżni
ków z lat m iędzyw ojennych, jeszcze w tedy w Mongolii spotkać można było stada dżejranów liczące w iele tysięcy osobników.
Sm utna konstatacja, że obecnie życie m on
golskiego stepu nie odpowiada już stereotypo
w ym wyobrażeniom utrw alonym dzięki barw nym opisom Chapm ana, Giżyckiego i Ossendo- wskiego nie oznacza jednak, że step jest rze
czywiście szary, p u sty i monotonny. U ważniej
szy obserw ator dostrzeże zróżnicowanie typów roślinności. Pagórkow ate w yżyny są porośnię
te różnym i gatunkam i traw i turzyc, spośród których w yróżniają się pióropusze ostnic (Stipa krylovii) i „wielbłądziej tra w y ” (Lasiagrostis splendens). Jednorodne p łaty żyźniejszego ste
pu pokryw ają rów nom iernie i gęsto rozrzuco
ne kępy soczystozielonej, bujnej karagany wą
skolistnej (Caragana microphylla) — krzew u z rodziny m otylkow atych, podobnego do ozdo
bnych gatunków karagan (grochowców) ho
dow anych i w Polsce. W kam ienistych i such
szych rejonach dom inuje karagana karłow ata (Caragana pygmaea), mały, kolczasty krzew o pokroju m iniaturowego drzew ka, pokryty złocistą korą, o liściach podobnych do m odrze
wia.
W ciągu kilku miesięcy krótkiego sezonu w e
getacyjnego pojaw iają się coraz to inne kw iaty, których kw itnienie trw a parę dni i zaraz za
stępują je łany innego koloru i zapachu. Jesz
cze przed zazielenieniem się traw , z początkiem czerwca, pojaw iają się jasnożółte, w łochate gni- dosze (Pedicularis flava). Nieco później wilgo
tn e dolinki, zwłaszcza w pobliżu w ypełniają
cych się w łaśnie wodą słonych jezior, pokry
w ają zw arte łany kosaćców (Iris biglumis, I- bugei). Późnym latem w stepie unosi się za
pach piołunów, których liczne gatunki stano
w ią charakterystyczny składnik flory. W sier
p n iu tu i ówdzie w ykw itają kępy niebieska
wych „m ichałków ” (Heteropapus hispidus), o- wocuje Asparagus i dziki rabarbar, pojaw iają się regularne czarcie kręgi pieczarek. Jesienią kw itną goryczki. Szczytowe p artie większych w zniesień (a te sięgają naw et 1600 m n.p.m., p rzy średniej wysokości całej W yżyny Chał- chaskiej około 1000— 1300 m n.p.m.) m ają od
rębną florę, o bardziej alpejskim charakterze.
Rosną tam między innym i szarotki, am aranto
we goździki, żółte m aki (Papaver rubroauran- tiacus) i stroszą się granatow e kule d au ry j- skich przegorzanów (Echinops dahuricus). W
takich miejscach spotyka się naw et pojedyncze krzew y migdałowca (Am ygdalus pedunculata) i niepozorne acz bardzo wiekowe w iązy p u stynne (Ulmus pumila).
Kolejno po sobie następującym pojawom róż
nych gatunków roślin tow arzyszą równie m a
sowe i równie efem eryczne pojaw y owadów.
Tylko szarańczaków z różnych gatunków jest zawsze wbród. Późnym latem pojawia się sporo motyli', w tym także okazały niepylak apollo.
Ryc, 2. Wylot nory tarb ag an a z potężnym w ałem zie
m nym
Nie ulega wątpliwości, że grupą dzikich zwierząt, która w yw iera najw yraźniejsze pię
tno na krajobrazie stepu Mongolskiego, są je
dnak ssaki, przede w szystkim zaś niepozorne, małe gryzonie. Największy z nich, bobak (Mar- mota bobac ssp. sibirica), zwany w Mongolii
„tarbaganem ” przypom ina nieco tatrzańskie świstaki. Tarbagany żyją w niedużych kolo
niach, widocznych już z daleka, zw ierzęta te bowiem w ykopują ogromne system y nor m ie
szkalnych i schronów. Otwory tych pierwszych są zazwyczaj otoczone w ałam i ziemnymi, nie
raz m etrow ej wysokości. Tarbagany są obie
ktem tradycyjnych polowań, dostarczając m y
śliwym oprócz emocji niezwykle trudnych ło
wów, także cenionego mięsa i sadła, oraz skó
rek, których ponad milion Mongolia eksportuje każdego roku. Sezon polowań rozpoczyna się w drugiej połowie lipca, a więc po zakończeniu rozrodu, kiedy zw ierzęta intensyw nie się ot
łuszczają, zanim popadną w ośmiomiesięczną hibernację.
Bodaj większy w pływ na życie stepu w ywie
ra całkiem niepozorny gryzoń, nornik Brandta (Microtus brandti). N orniki te, podobne do naszych polników, tylko brązowe, żyją w o- gromnych koloniach, pokryw ających od kilku
nastu do kilkudziesięciu procent całej powie
rzchni stepu. W latach m asowych pojawów mogą one skutecznie konkurow ać o pokarm z bydłem domowym. Rola gryzoni w stepie nie ogranicza się jednak tylko do w yjadania czę
ści produkcji pierw otnej. N orniki w yw ierają także w pływ stym ulujący na w.zrost roślin po
przez dostarczanie nawozów i przez zmienianie własności fizykochemicznych gleby. Odchody norników zaw ierają znaczne ilości azotu, fos
foru i innych pierw iastków odżywczych, w ła
two przysw ajalnej formie. Nawóz ten w zna
cznej części jest odkładany nie na powierzchni gruntu, lecz w płytkich norkach. W w arun kach klim atycznych Mongolii m a to ogromne znacznie d la przyspieszenia, czy w ręcz umo
żliwienia ciągłego obiegu pierw iastków w eko
systemie.
Rzecz w tym , iż w ciągu całego roku powie
trze w stepach Mongolii jest bardzo suche, za
tem parow anie szybkie, tymczasem pow ie
rzchnia g ru n tu jest zbita i nieprzepuszczalna.
Nawet ulewne deszcze, które zdarzają się la
tem, nie mogą spowodować trw ałego zwiększe
nia wilgotności gleby: woda spływa po powie
rzchni, spłukując przy tym sole m ineralne do bezodpływowych jeziorek, a zresztą paru je błyskawicznie. Często można obserwować o- gromne chm ury burzowe, z których spadają strugi deszczu, ale nie docierają do ziemi, bo w yparow ują po drodze.
N aturalny rozkład obum arłych części roślin na powierzchni g ru n tu i tworzenie żyznej gle
by są więc bardzo powolne. K ał zw ierząt do
mowych, deponowany na powierzchni, w ysy
cha natychm iast, co utru d nia jego dekompo
zycję, a w dodatku znaczna część tego nawozu trafia do palenisk w jurtach, jako jedyny do
stępny w stepie opał. Tymczasem w koloniach norników naruszenie stru k tu ry gleby przez tysiące nor powoduje, iż zatrzym uje się tam znacznie więcej wody opadowej, na nierówno
ściach gromadzą się niesione przez w iatr czą
stki obum arłych roślin, a norniki dostarczają bogatego w substancje odżywcze nawozu. W re
zultacie, te fragm enty stepu, na których były dawniej kolonie, pokryte są bujniejszą, soczy
stszą i bogatszą w m akroelem enty roślinności], tworząc widoczne z oddali enklaw y zieleni w szarożółtym stepie. Odwrotnie, centra ak tu al
nie zam ieszkiwanych kolonii są zazwyczaj spu
stoszone. Obliczono, że mimo w yjadania zna
cznej ilości biomasy roślin przez gryzonie, inne przejaw y ich działalności w stepie powodują jednak, że ogólny zasób biomasy roślin w ste
pie jest większy niż gdyby norników w ogóle nie było.
Tarbagany i norniki B randta są spośród dro
bnych ssaków stepowych niew ątpliw ie najw aż
niejsze. Dalej na północ, a także dalej na po- łudunie, podobną rolę odgryw ają susły. W ste-
Ryc. 3. Skoczek pustynny Alactaga sibirica
pach Mongolii środkowej żyje ponadto cały szereg m niej licznych, ale równie c h arak tery stycznych gatunków ssaków: skoczki pustynne (Alactaga sibirica) prow adzą nocny try b życia i, mimo że są gryzoniami, zjadają chętnie róż
ne owady. Szczekuszki dauryjskie (Ochotona dahurica) należą do zającokształtnych i przy
pom inają swym w yglądem m aleńkie, krótko- uche króliczki. Zam ieszkują nory w ykopane w piaszczystych pagórkach, w których grom a
dzą na zimę znaczne zapasy siana. Szczekuszki starannie suszą traw ę na słońcu, układając ją pedantycznie w kupki w edług gatunków , a do-
Ryc. 4. Szczekuszki dauryjskie Ocłiotona dahurica piero potem u k ry w ają ją w norze. Skoczki i szczekuszki zawdzięczają pochodzenie swoich
„łacińskich” nazw rodzajow ych oryginalnym nazwom mongolskim.
Ryc. 5. Chomik dżungarski Phodopus sungorus Dwa inne gatunki gryzoni pochodzące z tego rejonu znane są na całym świecie jako zwie
rzęta lab oratoryjne lub domowe m askotki. Są to: m ały chomik dżungarski (Phodopus sun
gorus) i gerbil mongolski (Meriones unguicu- latus). Chomiki zam ieszkujące suche, kam ieni
ste frag m enty stepu, podczas gdy gerbile wolą kopać nory w lekkich glebach piaszczystych.
G erbile gnieżdżą się również w jurtach.
Ryc. 7. K ultow y kopiec kam ieni „obo”
Tam, gdzie powierzchnie stepu przebijają skałki bazaltowe lub gdzie Mongołowie usypali z kam ieni kultow y kopiec „obo”, przebyw ają górskie norniki srebrzyste (Alticola argentatus).
Poszczególne kam ienie w niektórych „obo” są dosłownie scementowane odchodami ty ch zwie
rząt. Alticola zam ieszkuje również chętnie m u row ane domostwa, o ile oczywiście na takowe natrafi.
Większość gatunków ssaków żyjących w ste
pie mongolskim kopie nory. Nory te dostar
czają schronienie wielu gatunkom ptaków. W
R yc.-8. G órski nornik srebrzysty Alticola argentatus opuszczonych narach skoczków, norników i chomików gnieżdżą się bardzo liczne opoczniki izśbelinowe (Oenanthe isabellina) i białorzytki (Oe. oenanthe), wróble skalne (Petronia petro- nia) i mongolskie wróble ziemne (Pyrgilauda davidiana). W pobliżu domostw, skupisk ju rt i w zagrodach dla bydła gnieżdżą się też „p ra
w dziw e”, europejskie w róble domowe i m azur-
Ryc. 9. Opocznik izabeiinowy O enanthe isabellina
ki. Także w pobliżu domów oraz w skałach gnieżdżą się czerwonodziobe wrończyki (Pyrr- hoćorax pyrrhocorax) i gołębie skalne (Colum- ba rupestris), a także azjatyckie jerzyki (Apus pacificus).
N iektóre ptaki w ykorzystują większe nory, w ykopane przez tarbagany. Tak postępują so
wy pójdźki i pospolite w stepie dudki, a na
w et — co może wydać się zaskoczeniem —
Ryc. 10. Wróbel skalny Petronia petronia
Ryc. U. Mongolski w róbel ziemny Pyrgilauda davidia- na
dzikie kaczki. W suchych, pustynnych stepach mongolskich gnieżdżą się bowiem dwa gatunki bardzo pięknych kaczek: kazarki (Casarca fer- ruginea) i ohary (Tadorna tadorna). U trzym a
niu się tych dwóch gatunków atrakcyjnych ptaków sprzyjał zapewne fakt, iż religia za
braniała Mongołom korzystania ze w szystkich stw orzeń wodnych, a kazarka uważana była
Ryc. 12. W rończyk Pyrrhocorax pyrrhocorax i dudek Upupa epops
Ryc. 12a. Zdjęcie wrończyka
naw et za świętego ptaka — pew nie dlatego, że kolor jej upierzenia przypom ina pomarańczowe suknie lamów.
Kaczki przebyw ają nad m ałym i słonawymi jeziorami, unikając wód zdecydowanie słonych.
Nad tym i samymi jezioram i spotyka się rów nież brodźce, jaskraw ożółte pliszki cytrynow e (Motacilla citreola), czajki tow arzyskie (Che- ttusia gregaria), a naw et mewy i rybitw y. S te
py, to przede wszystkim jednak ojczyzna sko
wronków. W Mongolii w ystępuje ich kilkanaś
cie gatunków. Do najtypow szych należą sko
w ronek górniczek (Eremophila alpestris) i nie
zwykle jaskraw o jak na skowronka ubarwiony, rudogłowy skowronek mongolski (Melanocory- pha mongolica). Niekiedy spotkać także można syberyjskiego słowika z długim rudym ogonem (Erythropygia galactotes).
Najpiękniejszym ptakiem stepów Mongolii jest żóraw stepowy (Anthropoides virgo). Ten wielki, srebrzystobiały ptak o czarnej szyi, z
Ryc. 13. K azarka Casarca ferruginea i ohar Tadorna tadorna
250
siw ym i bokobrodami, jest ta k pospolity, że w rozległym obszarze stepu praw ie zawsze w i
dać jednego lub parę tych ptaków. W czerwcu, kiedy żórawie p rzystępu ją do rozrodu, można obserwować ich w spaniałe i pełne gracji tańce godowe. Bogata fauna ssaków i owadów, a ta k że znaczna ilość padliny zw ierząt domowych dostarczają obfitego pokarm u ptakom drapie
żnym, których wiele gatunków zam ieszkuje Mongolię. N ajpospolitszy w strefie suchych stepów jest środkowoazjatycki myszołów (Bu- teo hemilasius), znacznie w iększy i jaśniej-
Ryc. 14. Skowronek górniczek Eremophila alpestris
Ryc. 15. Skow ronek mongolski Melanocorypha mon- golica
Ryc. 17. Żóraw stepowy A nthropoides virgo
Ryc. 18. M anul Felis m anul
szy od myszołowa europejskiego. W b raku le
pszych stanow isk p tak i te często ścielą gnia
zda w prost na ziemi lub na niedużych zrębach skałek bazaltow ych. N ajłatw iej dostępnym b u dulcem są w alające się wszędzie kości, a zwła
szcza żebra bydła, kóz i owiec, przeto gniazda myszołowów przedstaw iają niekiedy osobliwy widok. W bardziej niedostępnych skałach gnie
żdżą się sokoły rarogi (Falco cherrug) i p u stu - łeczki (F. naumannii). Rzadszymi ptakam i lę
gowymi są sęp kasztanow y (Aegypius mona- chus) i orlik stepow y (Aąuila rapax). N iestety, pospolite niegdyś dropie są już obecnie mocno przetrzebione.
Faunę drapieżnych ssaków rep rezen tu ją ła
sice (Mustela nwalis), długonogi lis korsak (Vulpes corsac) i samotny, tajem niczy dziki kot — m anul (Felis manul).
Ryc. 16. Słowik Erythropygia galactotes
BARBARA PŁYTYCZ, KRZYSZTOF ANIKO (Kraków)
PRZECIWCIAŁA MONOKLONALNE
Opanowanie techniki otrzym yw ania czystej frakcji przeciw ciał m onoklonalnych jest jednym z najm ię
kszych osiągnięć immunologia ostatnich lat. Przeciw ciała te, w porów naniu z klasycznym i surowicami od
pornościowymi, są znacznie precyzyjniejszym narzę
dziem badawczym. Znajdą też zapewne wiele zasto
sowań praktycznych, np. jako środki terapeutyczne.
Aby przedstaw ić sposób ich Otrzymywania oraz mo
żliwość w ykorzystania, przypom nim y na w stępie o- gólną budowę i właściwości przeciwciał — kluczo
w ych drobin w reakcjach immunologicznych zwie
rząt kręgowych.
Podstawową jednostkę wszelkich klas przeciwciał przedstaw ić 'można najprościej w postaci Y -kształtnej drobiny zaopatrzonej na rozw artych końcach ram ion w ruchliw e „szczypce”, stanowiące miejsce wiążące antygen (ryc. 1). „Szczypce” ite, rozmaicie ukształto
w ane w poszczególnych drobinach przeciwciał, sta
nowią ich część zm ienną (V) i w aru n k u ją swoistość reakcji antygen-przeciwoiało. Pozostała część, zw a
na rejonem sitałym (C), jest odpowiedzialna za inne właściwości biologiczne poszczególnych k las przeciw ciał, np. zdolność przechodzenia przez łożysko, w ią
zanie pew nych białek surowicy, czy też powinowa
ctwo do błon cyitoplazmatycznych.
F unkcja przeciwciał, zwanych też im m unoglobulina-
■mi, polega na specyficznym w iązaniu tzw. determ i
n an t (epitopów) antygenowych, czyli tych fragm en
tów w prowadzonych do u stroju substancji, np. bdałek, k tó re w aru n k u ją ich obecność dla organizm u gospo
darza. Każde przeciwciało „pasuje” precyzyjnie do ściśle określonej determ inanty antygenowej, a mniej dokładnie do ugrupow ań chemicznych do niej po
dobnych. Różne przeciw ciała w iążą się z odm iennym i determ inantam i antygenow ym i (ryc. 1, 2).
Przeciw ciała są syntetyzow ane i uw alniane do o- socza przez w yspecjalizow ane kom órki plazmatyczne, zw ane również plazmocyitami. Są one form am i po
tom nym i limfocytów B, pobudzonych przez kontakt z antygenem. Każdy lim focyt B posiada na powierz
chni swej błony kom órkow ej receptory antygenowe o charakterze przeciw ciał o ściśle określonym rejonie zm iennym V. Po napotkaniu specyficznej („pasującej”) d eterm inanty antygenow ej ulega on pobudzeniu i za
czyna się dzielić. Po w ielokrotnych podziałach m itoty- cznych pow staje klon kom órek plazm atycznych, uw al
niających przeciw ciała o identycznej części zmiennej (V) jak przeciw ciała receptorow e pobudzonego lim - focyta B (ryc. 2).
Y
—> miejsce wiązania antygenu
Q ESK u determinanty (epitopy) antygenowe V - część zm ienna p rz e c iw c ia fa
C - część stała przeciwciała
Ryc. 1. Schem at budowy przeciw ciał i ich zróżnico
wane powinowactwo do determ inant (epitopów) an ty genowych
N aturalne czynniki immunogenne, np. bakterie, po
siadają cały szereg antygenów, z których każdy za
w ierać może wiele różnych epitopów. Ponadto jedna determ inanta może pobudzić szereg limfocytów o re
ceptorach lepiej lub gorzej do niej „pasujących”. Za
tem pojedynczy czynnik uczulający powoduje poja
wienie się w organizm ie całej puli wysoce zróżnico
w anych klonów kom órek plazm atycznych i tyle samo rodzajów wolnych heterogennych przeciwciał (ryc. 2).
pobudzenie ' antygenowe
H- lim focytów proliferacja
\ ( t v / / limfocyt
I
Ryc. 2. Heterogenność hum oralnej odpowiedzi im m u
nologicznej. Limfocyt n r 1 rozpoznaje determ inantę antygenową kulistą, natom iast determ inantę prosto- p adłośdenną rozpoznają lim focyty n r 2 i 3, w róż
ny sposób do niej „dopasowane”. Zaltem w odpowie
dzi na antygen o dwóch epitopach pojaw iają się trzy klony uw alniających przeciwciała komórek plazm a
tycznych
Czyste, identyczne przeciw ciała przydatne do celów poznawczych i praktycznych, próbowano otrzymać na drodze hodowli izolow anych kom órek plazm atycz
nych. Okazało się to niew ykonalne; plazmocyity gi
nęły w hodowli in vitro. Udało się jednak „unie
śm iertelnić” je przez fuzję (połączenie) z nowotwo
rowymi kom órkam i plazm atycznym i (ryc. 3).
Teohndkę fuzji różnego typu komórek i uzyskiw a
nia mieszańców opanowano już szereg dat tem u. Mie
szańce posiadają początkowo cechy obu komórek ro dzicielskich, lecz na skutek stopniowej u traty chro
mosomów tra c ą pewne właściwości jednego z „rodzi
ców”. Metoda ta przynosi w spaniałe rezultaty w m a
pow aniu chromosomów *.
W om aw ianym obecnie przypadku, p artn eram i fu zji są pobudzone antygenowo lim focyty B, po których mieszańce dziedziczą zdolność syntetyzow ania prze
ciwciał specyficznych dla danego antygenu, oraz no
wotworowe kom órki plazm atyczne (komórki mielo- my — szpiczaka), po których mieszańce zyskują zdol
ność do częstych, nieograniczonych podziałów m ito- tycznych, a więc praktycznie nieśm iertelność. Dzie
dziczą również właściwość uw alniania przeciw ciał no
wotworowych o nieznanej specyfice, oraz immunoglo- bulin „mieszanych”, jednak w spom niana tendencja do usuw ania pew nych chromosomów powoduje, że na drodze żmudnego pasażow ania można w yselekcjo
nować klony „nieśm iertelnych” kom órek plazm aty-
* p a t r z te ż : H. K rz a n o w s k a M a p y c h r o m o s o m ó w c z ło w ie k a , W s z e c h ś w ia t 1975, s. 213-216, o r a z A. M a k a re w ic z Co m ó w ią b io lo g o w ie , P W R iL , W a rsz a w a 1977, s tr . 85-99.
cznych w ytw arzających w yłącznie przeciw ciała mono
klonalne o żądanej swoistości (ryc. 3). Przeciw ciała te pozyskuje się z pożywki, w której hodowane są mieszańce in v,itro, w zględnie z surowicy zwierzęcia z now otw orem w yw ołanym w strzyknięciem kom órek mieszańcowych. Wyiselekcjowane kom órki można przechow yw ać dowolnie długo w stanie zamrożonym
Antygen
U Czynnik ufatwiający fuzję komórek (glikol polietylenowy)
Uczulone komórki śledziony
Komórki szpiczaka fuzja i hodowla na selektywnej
pożywce kom órek mieszańcowych
I ^ l ' \ i
1 _ . 1 I E lim in a c ja
i P a s a z |o w o n i e .. , chromoJ m6w
! ! !
W UD
Zadany klon
OT
1 Hodowla in vitro - pożywka ] Żrodfa l przeciwciał
‘ Wy wota me szpiczaka [monoklonalnych Zam rożenie zwierząt - surowica J
Ryc. 3. O trzym yw anie przeciw ciał m onoklonalnych skierow anych przeciw określonej determ inancie an ty
genowej (# )
bez u tra ty ich cennych właściwości. Dzięki tem u raz uzyskane klony kom órek, w ytw arzające żądane prze
ciwciała, rozprow adza się do licznych laboratoriów naukow ych św iata, przez co podejm ow ane ta m do
św iadczenia d a ją w yniki w pełni porów nyw alne.
Dysponow anie praktycznie dowolną ilością ściśle określonych przeciw ciał m onoklonalnych przynosi szereg korzyści poznawczych i praktycznych.
1) Przeciw ciała m onoklonalne są dogodnym obie
ktem do badań stru k tu ry i funkcji im m unoglobulin.
Posiadanie czystych klonów o określonej specyfice pozwoli zapew ne dokładnie poznać m echanizm p rze
chodzenia pew nych im m unoglobulin przez łożysko, powinowactwo przeciw ciał do błon biologicznych, o- raz w yjaśni ich regulacyjną rolę w odpowiedzi im munologicznej.
2) Przeciw ciała m onoklonalne są doskonałym n a rzędziem do w ykryw ania określonych antygenów i znalazły już zastosowanie w diagnostyce pew nych schorzeń nowotworowych, w irusow ych i .bakteryjnych.
Zastosowano je również do rutynowego oznaczania grup krw i A, B, AB i O, w m iejsce stosowanych do
tychczas n atu ra ln y ch surowic odpornościowych ludz
kich, zagrażających zdrowiu uczulanych ochotników.
Utw orzenie banku surowic m onoklonalnych, skiero
w anych przeciwko określonym antygenom tran sp lan tacyjnym , pozwoli na precyzyjny dobór antygenowo zgodnych daw ców i biorców przeszczepów tk an ek i narządów .
W ielkie nadzieje wiąże się z zastosowaniem prze
ciwciał m onoklonalnych do w ykryw ania tzw. a n ty genów różnicowania, pojaw iających siię w określonych stadiach na pow ierzchni komórek, niekoniecznie em
brionalnych. Do tej grupy białek zalicza się np. pe
wne antygeny „znakujące” pow ierzchnie limfocytów biorących udział w różnych etapach odpowiedzi im munologicznej.
3) Przeciw ciała m onoklonalne są - doskonałym od
czynnikiem chemicznym do badania wielu drobin w ażnych biologicznie, np. enzymów czy receptorów hormonów. Sprzężone z fluorochrom am i specyficzne przeciw ciała stanow ią precyzyjne detektory lokalizacji poszukiw anych drobin n a skraw kach tkankow ych. Zna
lazły też zastosowanie jako elem enty „-chwytne” w kolum nach im m unoabsorpcyjnych, służących do od
dzielania potrzebnych substancji z heterologicznej m ieszaniny, np, z surowicy. W ta k i w łaśnie sposób izoluje się na skalę przem ysłow ą duże ilości in terfero nu —■ białka niespecyficznie ham ującego nam nażanie się w irusów.
4) Przeciw ciała m onoklonalne znajdą z pewnością zastosow anie w terapii. Mogą służyć jako przenośnik leków, środków toksycznych i pierw iastków radio
aktyw nych do tk a n e k i narządów wyposażonych w specyficzne dla nich antygeny. Będzie je można sze
roko stosować do biernego uodpaimiania organizmu n a dany czynnik chorobotwórczy, zam iast stosowa
nych dotychczas wysoce heterogenicznych surowic konw encjonalnych, przejaw iających szkodliwe dzia
łanie uboczne. Bardzo obiecująco ry su je się perspe
k ty w a zastosow ania tych przeciw ciał do sterow ania odpowiedzią immunologiczną. W przypadku konie
czności ochrony antygenowo obcych tkanek, np. p rze
szczepu, będzie je m ożna użyć jako „tarczę” osłania
jącą determ inanty antygenow e kom órek docelowych przed immunologicznym atakiem limfocytów biorcy.
Mogą też posłużyć jako czynnik specyficznie niszczą
cy lim focyty biorcy w yspecjalizow ane do zaatakow a
nia obcej tk an k i przeszczepu. W tym drugim przy
p ad k u stanow iłyby one aktyw ny składnik specyficz
n ej surow icy antylim focytarnej nieszkodliwej dla p a cjen ta, w odróżnieniu od heterogenicznej surowicy konw encjonalnej.
Głębsze i szersze poznanie mechanizm ów regulu
jących reakcje immunologiczne z pewnością zwiększy możliwości stosowania tych cennych drobin.
Na koniec przedstaw im y autorów tego przełomo
wego odkrycia. W 1975 roku przeciw ciała m onoklonal
ne, skierow ane przeciwko antygenom krw inek ozer- w onych b aran a, uzyskali jako pierw si Georges Koh
le r i C esar M ilstain. Uczeni ci pracow ali uprzednio n ad genetyczną kontrolą syntezy przeciwciał, rów no
legle, zaś M ilstein, z grupą innych współpracowników, badał spontaniczne m utacje w hodowli komórek szpi- czakowych myszy. G enialne powiązanie ty ch dwóch odrębnych zainteresow ań i w łączenie opanowanej wcze
śniej m etody uzyskiw ania mieszańców m iędzykom ór
kow ych przyniosło nadzw yczajne rezultaty. Doceniana jest też i podziw iana bezinteresowność i skromność odkrywców, którzy nie opatentow ali swojej techniki i nie czerpią z niej żadnych korzyści. M ilstein tw ier-
Ia. POROŚNIĘTE SKĄPĄ ROŚLINNOŚCIĄ I KĘPAMI KARAGANY pagórkow ate stepy Mongolii środkowo-wscho
dniej. Fot. J. W einer
Fot. J. W einer Ib. LATEM WYPEŁNIAJĄ SIĘ WODĄ okresowe słone jeziora.
II. POJEDYNCZE JURTYrozrzucone są rzadkoi równomiernie.
253 dzi, że odkrycie to było rezultatem w ielu poprze- przeciwciał monoklonalnych winny służyć nauce i le- dzających prac prowadzonych wyłącznie z pasji po- czniotwu, a nie tym badaczom, którzy uczynili osta- znawczej, toteż zyski z praktycznego zastosowania rtni krok.
ANTONI WIERZBICKI (Warszawa)
DZIEJE ZAGŁADY W IELORYBÓ W 1
Zaprawdę człowiek jest królem zw ierząt, gdyż ■ okrucieństw em sw ym góruje nad ich brutalno
ścią.
Leonardo da Yinci W poprzednim artykule (Wszechświat 7/8 1981) po
daliśmy ogólną charakterystykę wielorybów, zalicza
nych do najosobliwszych współczesnych zwierząt.
Składają się na to wielkie lub wręcz olbrzymie ich rozmiary, doskonałe przystosowanie tych ssaków do życia w wadzie m orskiej i wysoki, kryjący jeszcze tajem nice stopień psychicznego rozwoju, jakby zbli
żony pod niektórym i względami do Homo sapiens.
Pomimo tego były one zawsze itępione przez czło
wieka, jedynego wroga, co niełatw o daje się w ytłu
maczyć. W ieloryby są źródłem cennych surowców, z których wszystkie łub praw ie wszystkie można za
stępować m ateriałam i innego pochodzenia. Siedząc je
dnak długie dzieje ich niszczenia można zauważyć, że polowania na nie ta k okrutne, że woda m orska na znacznych odcinkach mieszała się ze świeżą krw ią tych zwierząt, „bywały połączone z porzuceniem, za
tem niszczeniem olbrzymich mas mięsa i kości”. Za
tem nie zawsze i nie tylko chodziło o te cenne suro
wce; w ykraw ano pewne części, a olbrzymią resztę pozostawiano. Zatem jakaż mogła być przyczyna bez
przykładnych i masowych rzezi tych w yjątkow ych tworów, trapionych, śledzonych i zabijanych w o k ru tny sposób od bieguna do bieguna? Odpowiedzi szu
kajm y może w m rókach psychiki Homo sapiens, któ
ry — ja k wiadomo — byw a zawsze taki sam, jedna
ko okrutny, od zarania dziejów do dnia dzisiejszego.
Zabijanie przy pomocy harpuna musi być szczególnie okropne i dotkliwe. Źródła nigdzie nie podają, jak długo trw a agonia ugodzonego zwierzęcia i nikogo to nie obchodzi. Dla w.ielorybników, tj. właścicieli, dy
rektorów i pracowników firm w ielorybniczych jest to tylko „surowiec przem ysłow y” („industrial raw m a
te ria ł”) (George L. Smali, 1971). Więc m iał słuszność Leonardo da Vinci. Niedawno zaś Loren Eisely (USA) tak spekulował: „człowiek może nauczyć się czegoś przede w szystkim od b ratnich stworzeń, które nie m ają zdolności do w bijania harpuna w żywe ciało”.
Podkreśla się u wielorybów „inteligencję, charakter"
i to, że „często w ydają się obdarzać człowieka dobro
tliwością 2, którą my im rzadko odw zajem niam y” (API, In sty tu t Ochrony Zw ierząt Ameryki).
1 N a p o d s ta w ie ź ró d e ł a m e r y k a ń s k ic h
= o t o p r z y k ła d d o ty c z ą c y d e lfin ó w (n a le ż ą do rz ę d u w a le n i c z y li w ie lo ry b ó w ). W k o ń c u s ty c z n ia b r . n a M o rzu J a w a js k im z a to n ą ł s t a te k p a s a ż e r s k i „ T o m p o m e s I I ” . Z g i
n ę ło 140 o só b , a le u r a to w a n o t r o j e d z ie c i, k t ó r e z o s ta ły z rz u c o n e d o w o d y p rz e z o jc a . W ó w cz as „ z ja w iło się g r u p a d e lfin ó w , k t ó r e p o p c h n ę ły c h ło p c ó w k u ło d z i r a t u n k o w e j ” . A g e n c ja F r a n c e P re s s , T h e T im e s, F e b r . 3, 1981.
Wyniszczenie tych zwierząt w ciągu długich stu
leci należy do dziejów naporu człowieka na środowi
sko przyrodnicze, gdziekolwiek się pojawił, przy w y
korzystaniu posiadanych w danym czasie środków i narzędzi zagłady. W ieloryby w licznych gatunkach od pradziejów zasiedlały obszary oceanów od A rktyki do A ntarktyki. Cechą iah jest znaczna ruchliwość;
jak relacjonowaliśm y, niektóre gatunki, jak pływacz (Eschrichtius robustus), odbyw ają bardzo odległe co
roczne wędrówki. W ieloryby spotykało się (dopóki nie zostały wytrzebione) na w ielu m orzach oraz w pobli
żu lądów i wysp.
Według dostępnych przekazów najdaw niejszym i ło
wcami wielorybów byli Eskimosi, dla których uzyski
wane z tych zwierząt produkty stanowiły źródło e- gzystencji. Następnie Baskowie w w iekach średnich polowali w małych łodziach wiosłowych na wieloryby m igrujące wzdłuż wybrzeży francuskich i hiszpań
skich. Było to wielorybnictwo brzegowe, rozwinięte w Zatoce Biskajskiej. Z łodzi polowano harpunam i i lancami, a na brzegu były bazy, w których w ytapia
no olej. N adm ierne połowy upraw iane przez przedsię
biorczych Basków zdziesiątkowały już wówczas po
pulacje wielkich wielorybów biskajskich Eubalaena glacialis. G atunek ten po każdej, kolejnej rzezi wolno się odradza. Podobnie postępowano w w iekach śre
dnich w Japonii, a następnie w Norwegii. Od końca XVII stulecia rozwinęło się wielorybnictw o na wscho
dnim w ybrzeżu Am eryki Pn., w Nowej Anglii. Po
czątkowo brzegowe, ale stopniowo rozszerzano ob
szary łowów od wód przybrzeżnych do otw artego oceanu; zaczęto więc przenosić piecyki i kotły służą
ce do w ytapiania oleju ze stanow isk na brzegach na statki. A zatem z lokalnego, skupionego w Nowej Anglii, w ielorybnictwo rosło i przekształcało się w przem ysł o szerokim zasięgu światowym, z w ynikły
mi następnie „katastrofalnym i konsekw encjam i dla wielorybów ”, stw ierdza W illiam G raves, 1976 r. Nad
szedł wiek XIX, wielorybnicza flota am erykańska stała się pelagicznia, przem ierzając dalekie trasy w poszukiw aniu wielorybów i pozostając naw et do 3-4 lata na morzach. A pow racała w yładow ana olejem, który służył wówczas do ośw ietlenia (używany nastę
pnie do w yrobu m argaryny, kosmetyków i smarów przemysłowych) oraz fiszbinam i u ży w an y m i.d o w y
robu parasoli i noszonych wówczas gorsetów. W zra
stały fortuny arm atorów i kapitanów tych statków.
K ulm inacja połowów przypadła w czasie 1820-1860 r.
Jednak już w okresie lat czterdziestych wiele popula
cji w ielorybów doznało znacznych lub naw et dew a
stacyjnych strat. Na oceanach dominowała flota am e
rykańska. I tak, spomiędzy około 900 statków wielo- rybniczych czynnych w 1846 r., przeszło 700 jednostek
254
było am erykańskich, zatrudniających około 70 tys.
ludzi, a niespełna 200 statków należało do innych k r a jó w 3. W ielorybnictwo w owym czasie stanowiło typow y w yraz niespożytej energii, ekspansji i żądzy przygód A m erykanów . I to był szczyt tej w ielkiej sagi w ielorybniczej ubiegłego stulecia. Stopniowo, wo
bec w yniszczenia łowisk i spadku liczby w ielorybów, kurczyły się połowy, topniały zyski, nikła euforia zdobywców oceanów. Do tego niem ało się przyczyniło odkrycie ropy naftow ej na terenie Stanów w 1859 r., gdy na rynek weszła tania nam iastka oleju w ielory
biego do ośw ietlenia. W końcu w ielorybnictw o w USA upadło, aby się już nigdy nie podnieść.
•
Połowów jednak nie zaniechano, przejęły je inne kraje. Należały do nich: W. B rytania, Dania, H olan
dia, K anada, Norwegia, Nowa Fundlandia. Potem przybyw ały dalsze państw a, do czego przyczynił się w połowie lat sześćdziesiątych w ynalazek kpt. Swend Foyna (Norwegia) szczególnie skutecznej broni, z k tó rej w yrzucano h arp u n zakończony ładunkiem w ybu
chowym, eksplodującym w oiele zwierzęcia i „stra
szliwie je kaleczącym ” (Foyn spędził 4 lata na do
skonaleniu swej broni). U kazanie się nowej broni w połączeniu z przechodzeniem w owym czasie statków floty w ielorybniczej z żaglowych na parowce, zna
cznie uspraw niało łowy i pozwalało na zabijanie n a j
szybszych gatunków wielorybów, jak również — na sięganie do ostatnich ich ostoi — w A ntarktyce.
Pierw szą lądow ą stację w A ntarktyce założył w 1904 r. kpt. L arsen na w yspie South Georgia. Potem pow staw ały dalsze na w yspach Pd. Shetlandzkich, F alklandzkich i K ergulena. Rozpoczęła się rzeź na w ielką skalę, k tó ra z w ielorybnictw a brzegowego prze
kształcała się w w ielorybnictw o otw artego oceanu.
Na wodach A n tark ty k i w ieloryby grom adzą się, po
dobnie ja k w np. hemisferze, w pew nych regionach.
Każdego roku m igruje do swych n atu raln y ch żero
w isk — w ielkich koncentracji drobnych skorupiaków (kryl), stanow iących ich główny pokarm . Czas przyby
w ania na obszary łowisk w ielkich statków -przetw órni, czynnych od lat dw udziestych bież. stulecia, zbiega się z pojaw ieniem się ta m znacznej liczby wielorybów, które giną masowo. M asakra w ielkich w ielorybów w A ntarktyce, nasilona w latach trzydziestych (Japonia w ystąpiła tam w 1934 r.), trw a ła dziesiątki lat. Zgi
nęłyby może wszystkie, gdyby nie przyszło na świat pew ne przebudzenie, o czym niżej. Ale gatunek uw a
żany za najcenniejszy, płetw al błękitny (Balaenoptera m usculus), n ajb ard ziej w yniszczany ze w zględu na olbrzym ie rozm iary (masa do 150-200 t) 4 pozostał na progu zagłady. W latach trzydziestych jego stan w A ntarktyce spadł ze 150 do 40 tys. osobników. Licz
bę pozostałych na świecie osobników oceniano n ie dawno (ok. 1976 r.) w bardzo szerokich granicach na 600-13 000. N atom iast zdaniem w ielu badaczy liczba tych w spaniałych ssaków przed czasem intensyw nych łowów mogła n a świecie przekraczać 200 tys. sztuk (W. Graves).
Ogólny zaś bilans w skazuje, że niszczenie w ielo
rybów w szystkich gatunków zredukow ało w ciągu pa-
8 W 1876 r. je s z c z e 735 w ie lo r y b n ic z y c h s ta tk ó w a m e r y k a ń s k ic h p r z e m ie rz a ło o c e a n y .
' J ę z y k p łe tw a la b łę k itn e g o m o ż e w a ż y ć ty le co 1 słoń.
ru ostatnich stuleci ich liczbę z . około 2,4 do około 1,2 min, tj. do połowy (Victor B. Scheffer). Spotyka się opinie, że ocena ta jest zbyt optym istyczna. N aj
bardziej sk rajn a głosi, że w sam ej A ntarktyce do lat sześćdziesiątych zabito powyżej 2 m in wielorybów (M ainstream , N r 4, 1978).
O kresy ograniczenia połowów przypadały podczas większych wojen, a przede w szystkim w czasie I i U wojny św iatow ej. S tatystyka dot. liczby wielorybów na świecie jest zadaniem bardzo trudnym . Wiedzę na te n tem at Zawdzięcza się w znacznej m ierze łowcom wielorybów, opierając się na zapisach o spotykanych osobnikach, szczególnie w tak oddalonych regionach
jak wody A ntarktyki.
Można wspomnieć, że wg angielskiego cetologa, Sidney’a G. Browna, notuje się postępy w pracy nad schem atem znakow ania w ielkich wielorybów w celu śledzenia tra s ich wędrówek. Poczynając od 1932 r.
oznakowano przeszło 25 tys. sztuk tych zw ierząt; n u m erow ana ru rk a m etalow a jest w strzeliw ana w tk a n kę tłuszczow ą grzbietu w ieloryba. Po upolowaniu zwierzęcia ru rk ę odzyskuje się podczas ćw iartow ania.
*
G w ałtow ne zm niejszanie się pogłowia tych zwie
rząt i obawy, że w końcu wyginą, co byłoby pewnego rodzaju k a ta stro fą dla ekologii mórz i oceanów i n ie
pow etow aną stratą dla biosfery, skłoniło Stany Z je
dnoczone A P do dokonania nagłego zw rotu celem ratow ania wielorybów. Podjęto szerokie badania n au kowe z w łaściw ym A m erykanom rozmachem. Pani C hristine Stevens, ekspert w tych sprawach, stw ier
dza (1976 r.) na przykład, że pozostając jeszcze igno
ran tam i w w ielu zagadnieniach dotyczących biologii tych ssaków, w iem y dosyć, aby podziwiać je i „w al
czyć o nie z prześladow cam i”. A m erykanie szczycą się, i słusznie, z ustaw y „M arinę M ammal Protection A ct” z 1972 r. Biorąc pod opiekę ssaki morskie, u sta
w a zakazuje swym obywatelom niszczenia lub niepo
kojenia tych zwierząt, gdziekolwiek znajdow ałyby się n a świecie, niezależnie od praw lokalnych w danym państw ie. Z abrania również ich połowu do celów handlow ych bez uzyskania zezwolenia specjalnego kom itetu naukowego. Postanow ienia usitawy nie obo
w iązyw ały Indian, Aleutów i Eskimosów zam ieszka
łych na Alasce, którym było wolno polować na w ie
loryby, w alrusy i foki bez specjalnego zezwolenia.
A m erykanie szczycą się również ustaw ą „Endan- gered Speoies A ct” z 1974 r., o ochronie gatunków za
grożonych. Inne praw a w ydane w USA zakazują im portu wszelkich produktów pozyskiwanych z w ielo
rybów, jak również przewożenia ich ze stanu do sta
nu. Wobec n asilenia się połowów wielorybów w ko
lejnych dekadach bież. stulecia, Stany Zjednoczone AP zażądały w 1973 r. n a forum m iędzynarodowym całkowitego m oratorium dla zabijania w ielorybów na lat 10 i dokonania inw entaryzacji w szystkich ich ga
tunków , a przede w szystkim um ożliwienia pewnego odrodzenia się wyniszczonych populacji tych zw ierząt.
Opozycja wychodzi z różnych stron, głównie Ze stro
ny Japonii i ZSRR, które łącznie reprezentują osta
tnio 85% połowów na świecie.
W arto podać, jak w USA radzą sobie, wobec za
kazu przywozu, z b rakiem nadzwyczaj cennego oleju („sperm -oil”) który uzyskuje się wyłącznie z głowy kaszalota (P hyseter catodon). Olej ten w ykazuje do