• Nie Znaleziono Wyników

Wrażenia zmysłowe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wrażenia zmysłowe"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

WŁADYSŁAW WITW1CKI (Warszawa)

WRAŻENIA ZMYSŁOWE

Wrażenia wzrokowe, słuchowe, węchowe, smakowe, dotykowe i inne różnić się mogą jedne od drugich: a) jakością, b) siłą, c) czasem trwania, d) stopniem uświadomienia.

J a k o ś c i ą różni się każde wrażenie wzrokowe od każdego wraże-»

nia słuchowego, a więc każda barwa od każdego głosu i każdy głos od każdej woni lub smaku. Między wymienionymi tu rodzajami wrażeń za­

chodzą z a s a d n i c z e r ó ż n i c e j a k o ś c i o w e . Więc nie ma pomię­

dzy nimi żadnych przejść. Nie istnieją takie barwy, które by były już tro­

chę głosami, a nie przestały być barwami. Nawet „krzyczące". Jeżeli jakieś wrażenie zmysłowe jest barwą, to na pewno nie ma w sobie nic z głosu i na odwrót. Natomiast w obrębie barw można spotkać kolory czerwone, które mają w sobie coś z barwy żółtej, lub inne czerwienie, które mają coś z błękitu. Pierwsze to różne odcienie pomarańczowe a drugie to różne odcienie bliskie purpury. I można w obrębie barw przejść w sposób cią­

gły, szczeblami nie do odróżnienia, od czernieni do żółtej, od żółtej do zielonej, do błękitu i z powrotem do czerwieni, a nie można w ten spo­

sób przejść nieznacznie od jakiejkolwiek barwy do głosu lub smaku, lub zimna. ¿Mówimy o z a s a d n i c z y c h r ó ż n i c a c h j a k o ś c i o ­ w y c h tam, gdzie nie mogą istnieć przejścia ciągłe między jedną a dru­

gą jakością wrażeń. W obrębie grup wrażeń różniących się zasadniczo zachodzą też różnice jakościowe, ale niezasadnicze. Nasuwa się pyta­

nie, skąd się biorą z a s a d n i c z e różnice jakościowe między wrażenia­

mi. Dlaczego się barwy tak zasadniczo różnią od głosów i zapachów, i smaków. Zdawało by się, że winien temu po prostu świat zewnętrzny.

Barwa różni się tak zasadniczo od głosu, ponieważ światło jest czymś zupełnie innym niż potrząsanie powietrzem i płynem w naszym labiryn­

cie ucha. Wrażenia różnego rodzaju powstają pod wpływem podniet różnego rodzaju i na tym koniec.

Tymczasem to nie jest taka prosta sprawa, jakby się zdawać mogło.

Ponieważ barwy można widzieć nie tylko pod wpływem światła, ale nawet w zupełnej ciemności i przy zamkniętych powiekach pod wpły­

wem uderzenia w oko, kiedy to człowiekowi „świeczki stają w oczach".

(2)

Wiadomości z psychologii Zesz. II A więc wrażenia wzrokowe mogą powstawać niekoniecznie pod wpły­

wem światła, choć pod wpływem światła powstają najczęściej i oko jest osobliwie przystosowane do odbierania światła a chronione od uderzeń i nacisków. Światło jest dla wrażeń wzrokowych p o d n i e t ą w ł a ś c i - w ą , ale barwy mogą powstawać również pod wpływem podniet nie­

właściwych. Tak samo smak kwaśny może powstać pod wpływem nie roztworów okrywających język, ale pod wpływem prądu elektrycznego działającego na język. A więc znowu skutkiem podniety niewłaściwej.

Ocet i cytryna mają sm&k kwaśny nie dlatego, żeby w nich ten smak tkwił stale i niezależnie od człowieka; ten smak wyrabiają nasze zakoń- czenia i ośrodki nerwowe, kiedy je ocet, lub cytryna, lub prąd elektry­

czny podrażni. Głosy nie przylatują do nas z zewnątrz, tylko je wy­

twarza nasz organ Cortiego i ośrodki słuchowe, kiedy do ucha dolecą fale powietrza i podrażnią nasz organ słuchowy. To samo, jeżeli chodzi o barwy. W ytwarza je oko i ośrodki wzrokowe, kiedy różne rodzaje światła drażnią naszą siatkówkę. Głosy nie są wstrząśnieniami włókien w organie Cortiego; barwy nie są zmianami chemicznymi w siatkówce ani smaki nie są zmianami chemicznymi w brodawkach języka. Głosy, barwy, smaki i inne rodzaje wrażeń zmysłowych są tylko skutkami zja­

wisk odbywających się w naszych organach i ośrodkach zmysłowych, które nazywamy p o d n i e t a m i f i z j o l o g i c z n y m i . Podniety fizjologiczne powstają w naszym ciele pod wpływem właściwych i nie­

właściwych podniet fizycznych, dochodzących od świata zewnętrznego.

Z a s a d n i c z e r ó ż n i c e j a k o ś c i o w e m i ę d z y w r a ż e ­ n i a m i z m y s ł o w y m i z a l e ż ą o d s w o i s t e j z d o l n o ś c i n a s z y c h o r g a n ó w i o ś r o d k ó w z m y s ł o w y c h d o o d p o ­ w i a d a n i a t y m i 1 Xi b i n n y m i r o d z a j a m i w r a ż e ń n a p o d n i e t y f i z y c z n e . To twierdzenie nazywa się prawem Johan- nesa Mullera (1801— 1858) o swoistych energiach zmysłowych, od naz­

wiska uczonego niemieckiego, który je pierwszy sformułował. Znaczy to, że różnorodne cechy, w których nam się przedmioty świata zewnętrznego ukazują, zawdzięczamy różnorodności w budowie i czynnościach naszych organów zmysłowych. Gdybyśmy mieli mniej różnych organów zmysło­

wych, świat wydawałby się nam uboższy w cechy, a gdybyśmy mieli ich więcej, zyskałby dla nas nowe przymioty. Wiemy, ze mrówki usu­

wają swoje poczwarki z miejsc, na które padają tzw. promienie chemi­

czne światła słonecznego, gdy my nie doznajemy pod wpływem tych promieni żadnych wrażeń w ogóle. Muszą mrówki zatem coś czuć, doz­

nawać jakichś osobliwych wrażeń także i wtedy, kiedy my nie doznajemy

żadnych. Wiemy, że ptaki przelotne i ryby wędrowne umieją sobie znaj­

(3)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 3 dować drogę do dalekich krajów i mórz, a nie pomagają im przy tym drogowskazy wzrokowe: ich wędrówki odbywają się nocami. Muszą więc te zwierzęta mieć jakieś, nam bliżej nieznane, narzędzia i muszą doznawać jakichś nam nieznanych, wrażeń zmysłowych, które im uła­

twiają odnalezienie drogi.

Różnice jakościowe niezasadnicze między wrażeniami zmysłowymi dadzą się w obrębie wzroku i słuchu jasno i przejrzyście uporządkować.

W obrębie innych zmysłów trudno dojść wyraźnego porządku między jakościami wrażeń. Zajmiemy się tym później. Teraz kilka słów wypa­

da powiedzieć o sile wrażeń i o jej zależności od siły podniety.

WRAŻLIWOŚĆ

Zdawało by się, że siła wrażenia zmysłowego zależy po prostu od siły podniety. A więc im silniejsza podnieta, tym silniejsze wrażenie.

Tymczasem to tak nie jest po prostu.

Po pierwsze podnieta nie każdej siły potrafi wywołać wrażenie. By­

wają podniety za słabe na to. Szmeru szyszki, spadającej na ziemię w od­

ległości pięciu metrów, nie dosłyszy żadne ucho, a jednak i od niej do­

latują do ucha fale powietrza — chociaż bardzo słabe. I nikt nie dosły­

szy szmeru nóg muchy, chodzącej po stole w pokoju, chociaż one też wysyłają fale powietrza do naszych uszu. Nikt nie czuje, kiedy mu cząstki sadzy i kurzu osiadają na twarzy i na, rękach przez cały dzień, nie czuje nawet komara, który usiadł na karku, pokąd nie ukłuje. Mó­

wiąc ogólnie: zbyt słabe podniety nie wywołują żadnych wrażeń. Pod­

nieta musi osiągnąć swą w a r t o ś ć p r o g o w ą , żeby zdołała wywo­

łać wrażenie właśnie jeszcze dostrzegalne.

Ta wartość progowa bywa bardzo mała przy niektórych podnie­

tach. I tak obecność olejku różanego w powietrzu potrafimy nosem wy­

czuć jeszcze i wtedy, gdy na jeden litr powietrza wypadają tylko, dwie dziesięciomilionowe części grama olejku. Siarkowodór, tj. zapach zgni­

łych jaj, oraz piżmo wyczuć można nosem w powietrzu, gdy ich na je­

den litr powietrża wypada jedna dziesięciomilionowa część grama. Ist­

nieje pewien związek siarki i rtęci, zwany merkaptanem, który ma woń nieopisanie przykrą, a wystarczy go cztery stumilionowe grama na jeden litr powietrza, żeby go już można poczuć. Gorzki smak chininy daje się wyczuć w wodzie, gdy jej w jednym litrze wody jest tylko cztery tysią­

czne grama. Strychniny wystarczy na litr wody osiem dziesięciotysięcz- nych grama, a już się czuje gorycz. To są bardzo niskie progi podniet.

Próg podniety dla bólu jest dość wysoki. Nacisk ostrego kolca boli dopiero wtedy, gdy na kolec ciśnie 25 gramów.

* % >

(4)

\

4 Wiadomości z psychologii Zesz. II

Jeżeli u kogoś można stwierdzić niższy próg podniety niż u innych ludzi, temu się przypisuje większą w r a ż l i w o ś ć . Wiemy już, że wrażli­

wość węchowa psów jest znacznie wyższa, niż wrażliwość węchowa człowieka. Wiadomo, że wrażliwość na dotyk, ból, ciepło, i zimno jest wyższa na końcach palców, lub na powiekach, niż na piętach.

CZUŁOŚĆ

A jak to jest, gdy siła jakiejś podniety wzrasta lub maleje? Czy po­

trafimy dostrzec każdą zmianę w sile podniety, czy nie każdą? Codzien­

ne doświadczenie uczy, że nie każda zmiana w sile podniety da się do­

strzec. Gdy zupa nie jest dość słona, nie wystarczy dorzucić do talerza ziarnko lub dwa ziarnka soli, bo przyrost smaku słonego będzie nie­

dostrzegalny. I knot w lampie naftowej można podkręcić tak nieznacznie, że, choć płomień będzie odrobinę większy, nikt nie zauważy, żeby się w pokoju zrobiło jaśniej. I do plecaka wypakowanego, jeśli przypiąć kartkę lub kwiatek, nikt nie poczuje, żeby ciężaru przybyło. Zatem nie każdy przyrost podniety wystarcza, żeby wywołać przyrost siły wraże­

nia. Różnica w sile między dwiema podnietami musi osiągnąć pewną wartość progową, zwaną p r o g i e m r ó ż n i c y , żeby się stać do­

strzegalną. Jeżeli u kogoś można stwierdzić niski próg różnicy (dwóch wrażeń różnej siły), o tym się mówi, że posiada dużą c z u ł o ś ć w za­

kresie tego rodzaju wrażeń.

- Nasuwa się pytanie, czy nasza czułość jest taka sama przy słabych, średnich i silnych podnietach, czy też zmienia się zależnie od siły, podniety? Tu znowu codzienne doświadczenie poucza, jak to jest. Do szklanki zimnej wody wystarczy dolać łyżeczkę wody gorącej, a poczuje się, że woda się zrobiła cieplejsza. Jeśli łyżeczkę ukropu dodasz do litra zimnej wody, nie poczujesz śladu ogrzania, choć czuły termometr pokaże wzrost temperatury. Do litra trzeba dolać więcej ukropu niż do szklanki, żeby człowiek poczuł różnicę. Jeżeli masz poczuć różnicę między dwoma ciężarami, drugi musi być o jedną siedemnastą cięższy od pieiwszego.

Jeśli mniej, to różnica nie wystąpi we wrażeniu. To wtedy, gdy ciężarki ler

żą na talerzyku zawieszonym na palcu. Gdy cisną wprost na skórę, drugi

musi być aż o jedną trzecią cięższy od pierwszego. Gdy ładujesz polana

na taczkę, to dopóki taczka pusta, czuje się jakiś przyrost ciężaru, gdy

tylko jedno polano ktoś na niej położy. Gdy pełna, nie czuje się, czy

jeszcze jedno polano ktoś dołożył, czy nie. Mówiąc ogólnie: p r z y r o s t

p o d n i e t y , m o g ą c y w y w o ł a ć w ł a ś n i e j e s z c z e d o ­

s t r z e g a l n y p r z y r o s t s i ł y w r a ż e n i a , m u s i b y ć o d ­

p o w i e d n i d o j u ż d z i a ł a j ą c e j p o d n i e t y . Przy słabych

(5)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 5

podnietach wystarczy do tego mały przyrost, a przy silnych potrzeba przyrostu odpowiednio większego. Zdanie tu wypowiedziane nazywa się p r a w e m W e b e r a od nazwiska uczonego niemieckiego, który je pierwszy wypowiedział.

Innymi słowy: jeśli chcę uzyskać szereg wrażeń różniących się od siebie właśnie jeszcze dostrzegalnie, to muszę podnietę stopniować, nie:

dodając do niej wciąż taki sam mały dodatek, tylko: mnożąc podnietę wciąż tym samym ułamkiem. Tak to jest przy podnietach średniej siły.

Przy bardzo silnych i bardzo słabych sprawa się nieco zmienia, ale mniejsza o to.

Prawem Webera tłumaczy się wiele zjawisk, które spotykamy co dzień. I tak np. gwiazdy zjawiają się dopiero wieczorem na niebie, cho­

ciaż świecą przez całą dobę z równą siłą. Czemu? Bo światło gwiazd jest pewnym naddatkiem ponad jasność sklepienia niebieskiego. W dzień sklepienie niebieskie jest tak bardzo jasne, że ten naddatek jest zbyt mały w stosunku do jasności nieba, jak na to, żeby się gwiazdy dały odróż­

nić od swego tła. Wieczorem i w nocy ten sam naddatek jest już dość duży, bo jasność tła niebieskiego jest wtedy znacznie mniejsza. Stosunek jasności gwiazd i tła niebieskiego uległ zmianie, a chodzi o stosunek dwóch podniet a nie o ich różnicę, jeżeli ich różność ma być dostrze­

galna.

Inne zjawisko: Każdy może zobaczyć swoje odbicie w szybie, jeżeli za szybą leży czarne .sukno, a nie zobaczy go, jeśli za szybą będzie biały papier. Dlaczego? Dlatego, że odbicie człowieka w szybie stanowi pewną nadwyżkę światła ponad światło odbite od tła umieszczonego za szybą. Czarny papier za szybą odbija mało światła. Wtedy odbicie twarzy ludzkiej stanowi dostateczną nadwyżkę ponad światło tła i dla­

tego daje się łatwo odróżnić i dojrzeć. Biały papier odbija dużo światła, więc w stosunku do niego odbicie twarzy ludzkiej stanowi naddatek zbyt mały na to, żeby się odbicie dało wyróżnić jako coś jaśniejszego niż tło.

Jeżeli mówca zaczął mówić niezbyt głośno, łatwo mu wzmocnić głos w tych miejscach, na których chce położyć akcenty. Jeżeli zaczął od razu mówić bardzo głośno, nie starczy mu później sil na pizvciski. Po­

dobnie nauczyciel w klasie, ksiądz na ambonie, aktor na scenie, pianista ńa estradzie.

To podobnie jak przy ocenie długości porównywanych na oko a nie centymetrem. Ołówek dłuższy od innego o centymetr wy­

daje się znacznie dłuższy, ale gdy trzymetrowa listwa jest od drugiej

(6)

6 Wiadomości z psychologii Zesz. H

clłuzsza o centymetr, a stoi w innym kącie* pokoju, wtedy na oko obie listwy wydają się równe.

Z przyjemnościami i przykrościami podobnie. Jeżeli komuś dni.

płyną przyjemnie, trudno mu pewnego dnia zrobić przyjemność jeszcze większą. Tak, żeby poczuł jej przyrost wyraźny. Jeżeli komuś życie płynie średnio przyjemnie, wtedy łatwiej się dla niego postarać o przyrost przy­

jemności w jakieś imieniny lub w inną uroczystość. Trudno bukietem ucieszyć ogrodnika kwiaciarza albo porcją ciastek — cukiernika.

Można by myśleć, że gdy ktoś ma wielki majątek, a znajdzie na ulicy drobną monetę, ten się nią nie ucieszy tak jak ubogi, który by znalazł monetę tej samej wartości. Ale wiemy, że tak nie musi być. Chci­

wiec się i drobnym przybytkiem ucieszy, choćby był już bogaty, a inne­

mu i większy przybytek takiej przyjemności nie zrobi, choćby był znaczny w stosunku do posiadanego majątku.

Więc prawo Webera dotyczy tylko wrażeń zmysłowych, a nie sto*

suje się do uczuć. A pamiętajmy i to, że ani siły uczuć, ani siły wrażeń zmysłowych nie potrafimy mierzyć, oznaczać jej liczbami i porównywać ściśle, tak jak możemy porównywać siły podniet. Miara i waga nie chwytają się zjawisk duchowych.

CZAS TRWANIA

Czas trwania wrażeń zmysłowych na ogół zależy od trwania pod­

niet, chociaż nie zawsze i nie całkiem ściśle. Jeżeli podnieta trwa zbyt krótko, wrażenie nie zdoja wystąpić. W ciągu setnej części sekundy nie

•rozpoznasz ani barwy, ani wysokości dźwięku, ani gorącości dotknięcia, ani zapachu, ani smaku. Jeżeli znowu podnieta trwa zbyt długo bez żadnej zmiany, wrażenie na ogół słabnie powoli i może zniknąć całkiem.

Tak np. znikają wtedy słabe wrażenia węchowe. Człowiek się przyzwy­

czaja do woni obcego mieszkania, kiedy w jakimś wnętrzu przebywa kwa­

drans, chociaż czuł ją bardzo żywo, kiedy wszedł. Po kwadransie już jej nie czuje i nie wskrzesi jej wysiłkiem uwagi. Stąd człowiek nie czuje własnego zapachu, który inni spostrzegają przy spotkaniu. Młynarz już nie słyszy hałasu młyna, przebywając w nim bez przerwy, chyba że umyślnie zwróci nań uwagę. Gdy siedzimy lub leżymy bez ruchu w wy­

godnym ubraniu, nie czujemy nacisku ubrania. Nie czujemy zimna na twarzy, jeśli mróz nie dokucza. Gdy włożyć w blasku słońca ciemne okulary, już po chwili nie widać ściemnienia. Tak samo znika kolor żółty, gdy jakiś czas nosić żółte okulary. To osłabnięcie i znikanie wra­

żenia zmysłowego przy długim trwaniu podniety niezmiennej nazywa się

z łacińska a d a p t a c j ą , czyli przystosowaniem się.

(7)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 7

STOPIEŃ UŚWIADOMIENIA

W końcu mogą się wrażenia zmysłowe różnić jedne od drugich tym, że jedne z nich są wyraźne a drugie mniej wyraźne. Jeśli masz dobry wzrok, to widzisz wyraźnie te barwy, które masz wprost przed okiem i patrzysz na nie z uwagą. Widzisz wtedy i te, które leżą gdzieś obok punktu, w który celujesz, ale te już nie są tak wyraźne, jeśli na nie nie zwró­

cisz uwagi. Z tych nie zdajesz sobie dobrze sprawy, nie zapamiętasz ich i nie przypomnisz ich sobie dość łatwo po chwili. One nie są tak uświado­

mione jak tamte. Podobnie, kiedy na podwórzu zaczyna grać orkiestra wędrowna. Głos harmonii i skrzypiec słyszysz świadomie od razu. Głos gitary, który od początku brzmiał równocześnie, uświadomisz sobie może dopiero po chwili. Zwrócisz uwagę na melodię i w tym momencie jakby się gdzieś podział akompaniament. On ci brzmi dalej, tylko nie jest tak żywo uświadomiony jak melodia. Zwracasz uwagę na akompaniament i oto melodia jakby się gdzieś podziewała, choć nie przestaje brzmieć.

Jest wtedy mniej uświadomiona. Jeszcze mniej jakieś brzęczenie muchy po szybie lub komara za uchem, które jednak dochodzi równocześnie.

Albo szelest szczotki, którą ktoś równocześnie pokój zamiata bez wiel­

kiego hałasu. Tak się w nas ciągle przesuwają nieliczne wrażenia uświa­

domione i o wiele bardziej liczne a niezliczone wrażenia na pół uświado­

mione i nieuświadomione. lo samo dotyczy innych zjawisk duchowych;

nie tylko wrażeń, ale myśli i uczuć. One wszystkie bywają świadome,

•podświadome albo nieświadome. ^

UPORZĄDKOWANIE BARW

1. K t ó r e c i a ł a m a j ą b a r w y i d l a c z e g o ? Barwy posia­

dają przede wszystkim te ciała, które same świecą, czyli wysyłają świa­

tło. A więc słońce ma barwę białą o największej jasności, ale nie można jej widzieć bez niebezpieczeństwa dla oczu. Słońce poraża siatkówkę, kiedy na nie patrzeć wprost. Dopiero przez zadymione szkło można je oglądać bez niebezpieczeństwa, ale wtedy ono nie wygląda biało, tylko żółto, pomarańczowo, czerwonawo — zależnie od grubości warstwy sadzy, przez którą je oglądamy. Tak samo przez mgłę albo dym słońce świeci czerwonawo. Podobnie biały płomień lampy wygląda czerwonawo, gdy go oglądać przez mleczne szkło. To dlatego, że światło białe składa się z mnóstwa świateł różnego koloru. Dym, sadza, mgła, mleczne szkło pochłaniają wszystkie inne kolory, a przepuszczają tylko światło czer­

wone, pomarańczowe i żółte.

Trójgraniasty kawałek -szkła, zwany pryzmatem, potrafi załamywać

i rozpraszać światło, które przezeń przepuścimy. Jeżeli przez pryzmat

(8)

8 Wiadomości z psychologii Zesz. II pizepuścić smugę światła białego, np. słonecznego, widzi się wtedy, jak się ta smuga rozpada w pryzmacie na rozbieżne snopy świateł koloro­

wych i jak rzuca na podstawiony papier albo ścianę różnobarwną plamę, zwaną w i d m e m s ł o n e c z n y m . ‘ W widmie słonecznym występują barwy zawsze w tym samym porządku, a mianowicie: czerwona, poma- lańczowa, żółta, zielona, niebieska i fiołkowa. Tak rozszczepione świa­

tło można znowu skupić przy pomocy soczewki dwuwypukłej i uzyskać z niego z powrotem światło białe. Dlatego mówimy, że w świetle białym znajdują się światła wymienionych wyżej kolorów (zob. rys. 1).

R ys, 1. ROZSZCZEPIANIE ŚWIATŁA BI .LEGO PRZY POMOCY PRYZMATU.

Jeżeli jakiś przedmiot aibo wysyła, albo odbija promienie wszelkich Darw równocześnie, wtedy ma kolor biały, białawy, popielaty. Np. papier do pisania odbija i rozprasza na wszystkie strony równocześnie promie­

nie wszystkich kolorów. Papier czarny i sadza, smoła i tusz pochłaniają światła wszelkich kolorów. Lak do pieczętowania listów odbija promienie czerwone, a wszelkie inne pochłania. Szafran odbija żółte światło, a po­

chłania każde inne. Liść młody pochłania światło czerwone, a światło zielone i żółte odbija; bławatek odbija światło niebieskie a fiołek fioł­

kowe. Nic dziwnego, że z wymienionych tu przedmiotów papier do

pisania jest najjaśniejszy a smoła najciemniejsza. Zwykłe szkło i woda

w cienkiej warstwie albo alkohol przepuszczają światło wszelkich kolo-

(9)

Zesz. n Wrażenia zmysłowe 9

rów. Dlatego są przezroczyste i nazywają się bezbarwne. Atrament czer­

wony lub inny kolorowy jest też przezroczysty, ale nie bezbarwny, bo przepuszcza światło tylko pewnego koloru, a wszelkie inne pochłania, lak samo kolorowe szkło, celofan lub celuloid. Każdy przedmiot szorstki, ziarnisty, wełnisty, pienisty rozprasza swą powierzchnią światło białe i jest matowy. Tak jak kreda, mąka, ściana, deski surowa, suchy gips, flanela, krupy. Przedmioty o powierzchni gładkiej połyskują, bo zacho- wują się jak lustra, przestają rozpraszać światło i odbijają promienie po­

rządnie. Tak robi polerowany metal, gładzone drzewo, politura, lakiery, płyny. Dlatego zmoczona ściana, kreda, wełna ciemnieją, pokąd nie wy­

schną, a zachowują plamy ciemne, jeżeli ciecz z nich nie paruje dość

•szybko. Zatem te ciała mają barwy, które albo wysyłają światło, albo je odbijają porządnie, lub je rozpraszają na wszystkie strony, albo je prze­

puszczają. W końcu i te, które je pochłaniają.

2. Rodzaje barw. Barw jest wiele tysięcy i nie każda ma swoją nazwę. Dlatego tak trudno o nich mówić i opisywać je bez pomocy pró*

bek. A jednak można je podzielić na pewne rodzaje wyraźne.

A więc naprzód rozróżnić należy barwy n e u t r a l n e i barwy w ł a ś c i w e . Barwy neutralne to biała, czarna i wszystkie pośrednie, które się w życiu nazywają kolorem gołębim, perłowym,, srebrnym, po­

pielatym, szarym, czarniawym, czarnym. Długi szereg barw neutralnych mógłbyś otrzymać, mieszając miałko sproszkowaną kredę z mielonym węglem lub sadzą i dodając do kredy coraz to więcej czarnego proszku.

Poszczególne barwy w tym szeregu różniłyby się jedna od drugiej j a- s n o ś c i ą . Jasność w*zrastałaby ku bieli, a malałaby ku czerni. Najjaś­

niejsza biel to blask zapalonego drutu magnowego, jakiego używają do robienia momentalnych zdjęć fotograficznych, a najciemniejsza czerń to wnętrze białego pudełka, wyklejonego w środku czarnym aksamitem, kiedy do tego wnętrza patrzeć przez niewielki otwór w białej ścianie pudełka. Przedmioty pochłaniające wiele światła, a więc ciemne, staią się widoczne tylko wtedy, jeżeli ich otoczenie pochłania mniej światła niż one. Wymagają jaśniejszego tła. W życiu nazywają ludzie czarnymi wszystkie przedmioty o dostatecznie ciemnym kolorze, choćby nie były neutralne. Tak np. atrament nazywa się czarny, chociaż jest naprawdę ciemnoniebieski, kawa nazywa się czarna, choć jest ciemnożółta, czyli brunatna, w Italii czerwone wina nazywają się czarne. Kiedy porównywać kolor kilku „czarnych“ materiałów na ubrania, widzi się, że każdy z nich ma inny kolor właściwy, tylko bardzo ciemny. Podobnie szeroko używa się nazwy „biały". Każda nazwa koloru obejmuje dużą grupę barw po­

dobnych do siebie, ale nie takich samych. Dlatego przy zamówieniach

(10)

10 Wiadomości z psychologii Zesz. n handlowych i przy kupnie trzeba się posługiwać próbkami i porównywać je z tym, co się kupuje w jasnym świetle dziennym.

Wszystkie inne barwy, oprócz neutralnych, to są b a r w y w ł a ­ ś c i w e . Pośród nich można rozróżnić na samym początku widma sło­

necznego występującą barwę c z e r w o n ą . Mamy ją na kwiatach maku polnego, na-tarczy słońca o wschodzie i o zachodzie, i krew ma ten ro­

dzaj koloru. Widzimy go na grzebieniu koguta i koralach indyka, i na lumieńcu dziecka i kobiety. Czerwono świeci rozgrzane żelazo i rozża­

rzony węgiel, i płomień widziany z daleka. Ten kolor zwraca uwagę, rzuca się w oczy, a na zwierzęta działa podniecająco. Byk się drażni, gdy wicizi czerwoną tkaninę, indyk także i oba gotują się wtedy do ataku.

i W widmie słonecznym czerwień przechodzi powoli w kolor poma­

rańczowy. Ten kolor jest podobny i do czerwonego, i do żółtego i w widmie przechodzi powoli w kolor żółty. Po żółtej przychodzi w wi­

dmie barwa zielona. Są odmiany żółtej zbliżone do pomarańczowej i są inne—bliskie zieleni. Kiedy przechodzić od czerwonej ku zieleni, ostatnie j ślady czerwieni gubią się w barwie czysto żółtej. Kiedy mijamy zieleń, wchodzimy powoli w błękit. Tu gubią się ostatnie ślady żółtej. Błękit przechodzi dalej w barwę fiołkową, która ma podobieństwo do błękitu, ale zaczyna też być coraz bardziej podobna do ciemnej czerwieni. Jak­

byśmy się znowu zbliżali do tej jakości, od którejśmy wyszli. Wstawmy teraz jeszcze kolor purpurowy, znany z kwiatów firletki, ślazu, kąkolu, a przejdziemy naprawdę do czerwieni w sposób nieznaczny, bez nagłej zmiany jakości. Jakbyśmy jechali po obwodzie koła, gdzie nie ma zało­

mów toru. Tak więc rozróżniliśmy i uporządkowali siedem różnych ja­

kości barw właściwych. Każda barwa właściwa, spotykana w życiu, należy do jednej z tych siedmiu jakości, jest jakimś odcieniem jednej z tych siedmiu lub pośrednim. Może być tylko jaśniejsza lub ciemniejsza, a więc zbliżona do bieli lub raczej do czerni, i może być mniej lub więcej n a s y c o n a . Różne s t o p n i e j a s n o ś c i tej samej barwy można uzyskać dodając do pewnej żywej farby albo czerni, albo bieli. Jeżeli dodam i czerni, i bieli równocześnie, mogę danej barwie zachować jej jasność, ale obniżę wtedy jej n a s y c e n i e . Ona się zrobi mniej kolorowa, mniej żywa, ale może zostać tak samo jasna, jak była. Więc gdybyś farbkę do bielizny pomieszał z wapnem, dostaniesz kolor jaśniejszy nie­

bieski, jakiego używają do bielenia chałup w Krakowskiem i na Rusi Czerwonej. To będzie zarazem kolor mniej nasycony, nie taki kolorowy, nie taki żywy jak czysta farbka. Zwiększysz zatem jasność barwy, a ró­

wnocześnie zmniejszysz jej nasycenie. Jeżeli farbkę pomieszasz z węglem

albo z sadzą, wtedy obniżysz jej jasność i równocześnie też zmniejszysz

(11)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 11 jej nasycenie. Ona się zrobi podobniejsza do czarnej, straci swój żywy błękit. Gdybyś farbkę pomieszał równocześnie z wapnem i z sadzą w odpowiednim stosunku, mógłbyś otrzymać barwę o tej samej jasności co farbka, ale nieuchronnie zmniejszyłbyś jej nasycenie, ona by się stała mniej żywa, zrobiłaby się zbliżona do jakiejś barwy neutralnej.

Każda barwa spotykana w życiu lub w obrazie malowanym posiada następujące trzy cechy: 1. pewną j a k o ś ć , -1. pewien s t o p i e ń j a s - n o ś c i, 3. pewne n a s y c e n i e . Barwa kawy

kości barwa pomarańczowa, bliska żółtej o dużej jasności a o bardzo małym nasyce­

niu. Jeśli mleka mało, jasność kawy malejev Kolor różowy to jest czerwień lub purpura o wielkiej jasności a o małym nasyceniu.

Bywają też materie różowe, które co do ja­

kości są czerwone, ale zbliżone do pomarań­

czowej. Zawsze będą dość jasne i mało na­

sycone. W ubraniach kobiet latem spotyka się barwy jasne i często nasycone. W ubra­

niach męskich tylko krawat bywa nasyco­

ny a w mundurach wyłogi i otok czapek.

Reszta zbliża się do barw neutralnych.

Gdybyśmy chcieli wyobrazić sobie wszystkie możliwe barwy, jakie tylko istnieją, zestawione porządnie obok siebie, musielibyśmy przedsta­

wić sobie bryłę taką, jak np. na rys. 2. Na osi tej bryły leżałyby wszyst­

kie możliwe barwy neutralne, od czystej, najjaśniejszej bieli u góry aż do najgłębszej czerni u dołu. Na obwodzie koła znalazłyby się wszystkie jakości barw, któreśmy wymienili. Miałyby wszystkie możliwie wielkie nasycenie a średnią jasność. Ku środkowi tego koła kładlibyśmy te same jakości barw co na jego obwodzie, o tej samei, średniej jasności, ale o nasyceniu coraz to mniejszym, aż do neutralnej barwy średniej jasności na środku koła. Każdy przekrój prostopadły do osi tej bryły byłby ko­

łem. Na każdym z takich kół znajdowałyby się te same jakości co na kole wielkim i podobnie malałoby ich nasycenie ku środkowi koła. Tylko przekroje górnej połowy tej bryły nosiłyby barwy coraz to jaśniejsze, a przekroje połowy dolnej miałyby barwy coraz to ciemniejsze W każ­

dym przekroju poziomym jasność leżących na nim barw byłaby jedna­

kowa. Wznosząc się we wnętrzu tej bryły po linii prostej pionowo, spotykalibyśmy bapvy wciąż tej samej jakości i tego samego nasycenia, tylko coraz to jaśniejsze. Zbliżając się po linii prostej poziomej ku osi

z mlekiem to jest co do ja*

KOWATA.

(12)

'-V

12 Wiadomości z psychologii Zesz. TI

bryły, będziemy spotykali barwy o wspólnej jakości i równej jasności a o coraz to mniejszym nasyceniu. Idąc po kole w którymkolwiek prze- kroju te, bryty prostopadłym do osi, spotkamy barwy wszelkich możli- wych jakości o równej jasności i jednakim nasyceniu. W tej bryle znaj­

dzie swoje miejsce każdy kolor, jaki tylko istnieje i jaki sobie wyobrazić można, tylko trzeba go umieć znaleźć. Gdyby się chciało przy budowa­

niu bryły barw uwzględnić jeszcze i to, że kolor czerwony, żółty, zielony i niebieski stanowią wyraźne punkty zwrotne w szeregu barw właściwych

i że kolor żółty jest podobniejszy do białego a fiołkowy do czarnego, trzeba by tę bryłę składać nie z dwóch stoż- ków, tylko z dwóch ostrosłupów czwo­

robocznych na wspólnej podstawie, ustawionej skośnie do osi tej bryły (Rys. 3). Tak się przedstawia porzą­

dek, jaki można wprowadzić w myśli

B

iała

CZER

wona

Z

ielona

n iebieska

w świat barw.

KOWA BARWY CIEPŁE I ZIMNE

CZARNA

Rys. 3. BRYŁA BARW GRANIASTA.

Rozpatrując się w opisanej tu bryle barw, potrafimy dojrzeć, że barwy naj­

mniej do siebie nawzajem podobne a więc najbardziej różne, przeciwne so­

bie, leżą w niej naprzeciw siebie, a naj- podobniejsze sąsiadują jedna z drugą.

A więc czerwona leży naprzeciw błękitnozielonej, pomarańczowa na­

przeciw błękitnej, żółta naprzeciw fiołkowej, żółtozielona naprzeciw pur- pury. Jeżeli pomieszać ze sobą takie przeciwne sobie pary świateł, dostaje się światło białe. Jeżeli zaś zmieszać ze sobą tego rodzaju pary barwników, dostaje się barwę neutralną. Nie białą, bo każdy składnik takiej miesza­

niny pochłania większą część światła białego, a więc mieszanina pochłania go tym więcej, za czym musi wypadać ciemniej niż biała. Takie pary barw nazywają się barwami d o p e ł n i a j ą c y m i lub kontrastowymi.

Każde koło barw uzyskane z tej bryły można przeciąć przez środek oraz przez purpurę i kolor zielonożółty na dwie połowy. W jednej po­

łowie leżące barwy nazywają się ciepłe, w drugiej leżą zimne. Ciepłe W czerwona, pomarańczowa, żółta i przyległa do niej część zieleni. Zimne to zielononiebieska, błękitna, fiołkowa i część purpury bliska fiołkowej.

Tak już te barwy nazwano z myślą o tym, że czerwono, pomarańczowo

(13)
(14)
(15)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 1 3

i żółto świeci gorące żelazo, a lód, woda morska i cienie na śniegu mają barwy niebieskawe, zielonawe, fiołkowe.

HARMONIA BARW

jeżeli w stroju, w afiszu, w tapecie na ścianach, we wstążce, w bu­

kiecie aibo w chorągwi zestawisz obok siebie barwę czerwoną i purpu­

rową, albo czerwoną i pomarańczową, zestawienie będzie niemiłe do oglądania. Barw sąsiadujących w kole barw lepiej ze sobą nie zestawiać blisko. Natomiast barwy kontrastowe, jak czerwień i zieleń, błękitna i pomarańczowa, fiołkowa i żółta ładnie wyglądają, gdy je zestawić.

Każda barwa zgadza się dobrze z czarną i z każdą inną neutralną. Barwy właściwe zgadzają się z sobą, gdy mają albo tę samą jakość przy różnej jasności i różnym nasyceniu, albo tę samą jasność i nasycenie mimo róż­

nej jakości, albo jednakie nasycenie przy różnej jakości. Muszą mieć coś wspólnego mimo wyraźnej różnicy. Zauważ, jak chętnie osoby o nie­

bieskich oczach kładą na siebie materiały niebieskie i granatowe, jak inne powtarzają jakość barwy swoich włosów w kolorze ubrania, jak rąbki i ozdoby stioju często powtarzają jego jakość w odcieniu jaśniejszym, ciemniejszym lub neutralnym.

KONTRASTY

Kolor, jaki widzisz na pewnym przedmiocie w danej chwili, zależy nie tylko od tego, jakie światło ten przedmiot do oka ci dosyła, ale też od tego, jakj kolor ma otoczenie tego przedmiotu. I tak, jeżeli sobie wy­

kroisz nożyczkami pierścień kołowy albo dziurawy kwadrat z popiela­

tego papieru, nakleisz go na papier czerwony i przykryjesz cienką bi­

bułką, wtedy wycinanka, widoczna przez bibułkę, nie będzie koloru neutralnego, tylko stanie się plamą zielonawą. Na tle pomarańczowym przyjmie kolor niebieski, na żółtym fiołkowy. W ogóle powierzchnia neutralna przyjmie zawsze odcień dopełniający do koloru swego tła. Tak samo zachowują się powierzchnie o barwach właściwych, tylko wtedy się ten odcień dopełniający do koloru tła miesza z własną barwą danej powierzchni. To zjawisko nazywa się zjawiskiem k o n t r a s t u w s p ó ł c z e s n e g o . Podobnie powierzchnia popielata na tle białym wyda się czarna, a na tle czarnym wygląda biało (Rys. 4). Nieświado­

mie lub świadomie liczą się z tym prawem kobiety, gdy dobierają strój do koloru cery. Gdy postać ludzką ubrać biało, cera wydaje się ciemna.

W ciemnym ubraniu jaśnieje. Osoby o cerze żółtej unikają strojów fioł­

kowych, bo byłyby w nich jeszcze bardziej żółte. Zbyt żywe rumieńce

(16)

u Wiadomości z psychologii Zesz. II

potrafi przygasić strój czerwony, bo przez kontrast współczesny po­

wstaje na twarzy odcień zielonawy, który się neutralizuje z czerwienią rumieńca. Malarz portrecista może zmienić kolor malowanej twarzy, nie dotykając jej pędzlem, tylko kładąc na tle b wę dopełniającą do tej, którą chce mieć na malowanej twarzy.

Wyjrzyj na dwór oknem w chwili, gdy w pokoju zapalono poma- rańczowożółtawe lampy wieczorem. Zobaczysz, że świat jest wtedy oblany błękitem. Zauważ w wieczór zimowy długie cienie na śniegu, kiedy słońce nad zachodem świeci żółto. Cienie będą fiołkowe. Połóż rękę na materii jaskrawopomarańczowej. Ręka zsinieje w oczach. Na żywo czerwonej zzielenieje i zrobi się biała na czarnej. Obraz na ścianie w białych, jasnych ramach wydaje się ciemniejszy, w ciemnych jaśniej­

szy. I tak na każdym kroku spotykamy zjawisko kontrastu współczes­

nego, tylko nie każdy umie zwracać uwagę na barwy świata, który go otacza.

Jeżeli spróbujesz patrzeć nieruchomym okiem przez trzydzieści sekund na mały kwadrat z czerwonego papieru, umieszczony na tle po­

pielatym, i nagle przy pomocy nitki, doklejonej do czerwonego papierka, kwadracik ten usuniesz, zobaczysz na neutralnym tle mglistą plamę zie­

loną o wymiarach usuniętego kwadratu. Ona będzie trwała jakiś czas, aż się rozwieje i zniknie. Gdy patrzeć będziesz tak samo na kwadrat po­

marańczowy, zjawi się po nim plama niebieska tego samego kształtu na tym (samym tle. Jeślibyś wzrok przeniósł wtedy na ścianę dalszą niz arkusz neutralnego papieru, plama kontrastowa wzrośnie. Zawsze po wpatrywaniu się w jakąś barwę zjawia się nam barwa dopełniająca do barwy poprzednio oglądanej. To prawo nazywa się prawem k o n t r a ­ s t u n a s t ę p c z e g o . Jeżeli pierwsza barwa była bardzo jasna i na­

sycona, nie potrzeba na nią patrzeć aż trzydzieści sekund. Wystarczy i mgnienie oka. Kto o zachodzie słońca spojrzy w tarczę, słoneczną, czerwoną o tej porze i już nie rażącą, a przeniesie wzrok na niebo, na las, na drogę, widzi plamę zieloną, która jakby się w powietrzu unosiła, zjawia się wszędzie, gdziekolwiek zatrzymamy spojrzenie, i przeszkadza przy oglądaniu przedmiotów. To jest o b r a z n a s t ę p c z y k o n t r a ­ s t ó w y. Nie należy go nazywać z niemiecka „powidokiem", skoro mo­

żemy go po polsku nazywać obrazem następczym.

Dlatego mówimy tu o k o n t r a s t o w y m obrazie następczym, że istnieją również o b r a z y n a s t ę p c z e p o z y t y w n e . Tak np. je­

żeli wpatrując się w jasną lampę zasłonisz sobie na krótki moment oczy

dłońmi i odsłonisz je zaraz, a zamkniesz przy tym powieki i zaraz je

(17)

Zesz. n Wrażenia zmysłowe 15

otworzysz, lampa nie znika. Widzisz ją cały czas jakby przez zamknięte powieki i przez własne ręce. Jeżeli ktoś po ciemku szybko obraca rozża­

rzonym węglem lub papierosem, widać wtedy świetliste koło lub inną linię zamkniętą. Obraz żarzącego się węgla nie znika w chwili, gdy wę­

giel ustępuje ze swego miejsca, tylko trwa krótki czas dalej jako pozy­

tywny obraz następczy. Stąd pochodzą te smugi świetliste, które za sobą ciągną gwiazdy spadające.

Co innego dzieje się na ekranie w kinematografie. Tam aparat pro­

jekcyjny rzuca na ekran bardzo szybko jedne po drugich coraz to późniejsze okresy jakiegoś ruchu, poprzegradzane momentami ciemności niezmiernie krótkimi. Jeżeli się te zdjęcia zmieniają dość często na ekra­

nie, wtedy nie widzimy żadnych wstrząsów ani załomów ruchu, tylko ruch ciągły, bez przerw. Dlatego, że krótkie pauzy ciemne uzupełniamy sobie wtedy sami. Tak jak uzupełniamy sobie części widoku w ślepej plamce

ŚLEPOTA NA BARWY

Na stu mężczyzn czterech nie rozróżnia czerwieni i zieleni, a pięciu rozróżnia je słabo. Ci nazywają się z grecka d y s c h r o m a t o p a m i albo d a l t o n i s t a m i od nazwiska chemika angielskiego Daltona (um.

1844), który pierwszy tę wadę wzroku wykrył u siebie samego. Kobiety daltonistki należą do rzadkości, chociaż przekazują tę wadę swoich ojców swoim synom. Daltonista może przez długie lata nie wiedzieć o swojej wa­

dzie, bo słyszy od swego otoczenia i powtarza to za nim, że krew jest czer­

wona, a trawa jest zielona, i myśli, że tak samo jak on widzą wszyscy inni. Dopiero uważne próby potrafią go naprowadzić na ślad jego zbo­

czenia. Robi się takie próby np. przed przyjęciem kogoś do służby ko­

lejowej, gdzie trzeba umieć rozróżniać kolory latarń sygnałowych czer­

wonych i zielonych. A więc rozsypuje się przed badanym na stole setki włóczek kolorowych w najrozmaitszych odcieniach, daje mu się do ręki próbkę np. zieloną i wzywa się go, żeby wybrał z całego zapasu, który ma przed sobą, wszystkie odcienie zielone i zielonawe. Jeżeli badany wybie­

rze, oprócz zielonych, także włóczki czerwone i popielate, widać, że nie odróżnia czerwieni i zieleni, a więc jest dyschromatopem. Oprócz tego pokazuje mu się tablice, na których wydrukowane są niezliczone plamki jednakowego kształtu i rozmieszczenia. Pośród nich niektóre plamki są innej barwy i te są ułożone w jakąś cyfrę lub literę. Tę cyfrę dojrzy tylko człowiek o wzroku normalnym. Dyschromatop żadnego znaku nie do­

strzeże.

(18)

16 Wiadomości z psychologu Zes z. n

To dziwne a jednak prawdziwe, że tak wielu ludzi widzi czerwień i zieleń jako barwy neutralne o odcieniu żółtawym; tylko błękit widzą ci ludzie tak jak normalni i barwę żółtą rpwnież.

Oprócz nich są jeszcze inni, którzy wszystkie barwy widzą tak, jak zw.ykli ludzie widzą barwy neutralne. Dla nich świat wygląda jak foto­

grafia lub ilustracja wydrukowana w kolorze czarnym. Ci nazywają się z grecka a c h r o m a t o p a m i .

BARWY O ZMROKU

Gdy światła ubywa, wszystkie barwy ciemnieją i tracą nasycenie, aż w końcu „po ciemku każda krowa jest czarna“ . Ale zanim barwy po­

gasną, zmienia się ich stosunek jasności. Najprędzej ciemnieją o zmroku barwy czerwone. Najwolniej błękity i zielenie. Jeżeli w jasny dzień przy­

gotować sobie dwie kartki albo dwie chustki równej jasności, z nich jedna czerwona, druga niebieska, i popatrzeć na nie o zmroku, widać, że czer­

wona już ma barwę zbliżoną do czekolady, a niebieska jest teraz o wiele od niej jaśniejsza. Mało kto zwraca na to zjawisko uwagę, ale zauważyć je łatwo. Sprawa zdaje się polegać na tym, że w dzień jasny widzimy barwy przy pomocy czopków naszej siatkówki, a przy słabym świetle czopki nie działają, tylko słupki. Słupki najsilniej odpowiadają na światło zielone i niebieskie, a na czerwone nie odpowiadają wcale. Dlatego 0 zmroku przedmioty czerwone czernieją, kiedy błękitne i zielone jeszcze jaśnieją jako. tako.

Wszystko, czegośmy się o barwach dowiedzieli, wygląda tak, jakby w naszej siatkówce albo w ośrodkach mózgowych istniały jakieś trzy różne połączenia chemiczne, mogące się pod wpływem różnego rodzaju świateł rozkładać i na nowo odtwarzać, gdy na nie światło przestanie działać. Pierwsze z tych połączeń niech się nazywa substancją biało- czarną. .Tę pobudza do rozkładu każdy rodzaj świata a najmocniej świa­

tło żółte. Gdy światła brak, ta substancja odtwarza się sama i wtedy widzimy barwę czarną. Druga — to substancja czerwono-zielona. Gdy się rozkłada, widzimy czerwień, gdy się odtwarza z powrotem—zieleń.

Trzecia — to substancja błękitno-żółta. Ta również rozkładać się może 1 odtwarzać. Jej rozkład daje nam kolor żółty a odtwarzanie się—błękit.

Różne rodzaje świateł pobudzają do rozkładu to tę, to drugą z dwóch ostatnich substancji, wtedy się w otoczeniu tego miejsca ta sama substan­

cja odtwarza. Stąd zjawisko kontrastu współczesnego. I gdy na jakimś

miejscu siatkówki zbyt długo trwa rozkład którejś z trzech substancji

albo się tam odbywa zbyt gwałtownie, to po ustaniu podniety zjawia się

(19)

Wrażenia zmysłowe

Zesz. n 17

na tym samym miejscu proces chemiczny wprost przeciwny. Stąd kon­

trast następczy.

Gdy się tak mówi, próbuje się zjawiska barwne tłumaczyć na język chemii. Sprawa powstawania barw nie wydaje się przez to jaśniejsza.

Ale ze zjawiskami barwnymi zapoznać się było warto, jeżeli kogoś inte­

resują zjawiska duchowe.

Wrażenia słuchowe nazywają się głosami. Wiemy już, że głosy powstają pod wpływem fal powietrza, pobudzających nasze uszy. Głosy się słaby głos, np. szelest, syk, to, co się słyszy przy obracaniu kartek książki, przy zginaniu i prostowaniu papieru lub sztywnej tkaniny, kie­

dy mysz gryzie drzewo, kiedy pies chodzi po pokoju itd. W nauce na­

zywają się szmerami także głosy mocne, jak huk, łoskot, zgrzyt, szczęk, tętent, jazgot, trzask, łomot itd. W ogóle: głosy nie nadające się do muzyki, nierówne i same przez się niemiłe. Szmery pow­

stają skutkiem nieregularnych, nieporządnych wstrząsów po­

wietrza. Uporządkować ich w myśli też nie podobna.

Szmerami są nasze spółgłoski, szmery wydają narzędzia przy robocie w drzewie i kamieniu.

Głosy same przez się przyjemne, gładkie, nadające się do muzyki nazywają się d ź w i ę k a m i . A więc głosy in­

strumentów muzycznych i samogłoski mowy ludzkiej. Dźwię­

ki powstają pod wpływem regularnych, uporządkowanych wstrząsów powietrza i dają się w myśli uporządkować bez większego kłopotu. Jedne dźwięki wydają się dla wprawnego ucha złożone, inne proste. Złożony wydaje się dźwięk szar­

pniętej struny lub zadętej piszczałki, proste dźwięki wydają tzw. widełki stroikowe i te dźwięki nazywają się w nauce t o n a m i. Widełki stroikowe (Rys. 5) trzeba uderzyć o coś

s t r o i k o w e

dło, wtedy słyszy się ich ton. Nie od razu, bo w pierwszej chwili przeszkadzają szmery związane z uderzeniem i sta­

wianiem widełek. Po chwili ton brzmi czysto, gładko, równo.

Między szmerami i dźwiękami nie ma wyraźnej różnicy. Są szmery zbliżone do dźwięków. Na przykład głos kastanietów, podeszew tań­

czącego Murzyna, głos bębna, huk dalekiej armaty, samolotów nadla­

tujących, głos tłuczonego naczynia, skrzypienie drzwi, butów, głos gęsi, kur, tętent konia, odkorkowywanie butelki.

WRAŻENIA SŁUCHOWE

dzielą się na dwa rodzaje: szmery i dźwięki. Szmerem w życiu nazywa

w id e ł k i twai dego i oprzeć je mocno o stół lub o jakieś drewniane pu-

(20)

18 Wiadomości z psychologii Zesz. II Każdy dźwięk posiada ¡trzy cechy, którymi się dźwięki mogą różnić jedne od drugich, a mianowicie: siłę, wysokość i barwę. S i ł a d ź w i ę ­ k u zależy od energii fali głosowej. Silne dźwięki wydają instrumenty wielkie i mocno pobudzane, np. basetle, duże trąby, fortepian. Silny głos wydaje krowa, jeleń, wielki pies, robota blacharza, syrena fabryczna, dzwonek tramwaju, dzwon kościelny, gwizdawka lokomotywy. Słabo brzęczy komar albo mucha.

W y s o k o ś c i ą różni się dźwięk struny silnie napiętej od głosu tej samej struny napiętej słabo. Silnie napięta wydaje głos wysoki, cienki, a słabo napięta ma głos niski, gruby. Grecy nazywali głos wysoki ostrym, a niski głos ciężkim. Wysokim głosem śpiewają kobiety, niskim niektó­

rzy mężczyźni. Najniższy głos w śpiewie nazywa się basem, mniej niski barytonem, najwyższy męski — to tenor. Kobiecy najwyższy nazywa się sopranem, niższy altem.

^Wysokość głosu zależy od tego, ile drgnień w ciągu jednej sekundy wykonywa ciało brzmiące. Najniższe dźwięki wydają ogromne piszczałki organowe, które wykonują szesnaście drgnień w sekundzie. Najwyższe dają drobne, cienkie piszczałki, które potrafią wykonywać dwadzieścia tysięcy drgnień w ciągu jednej sekundy. Niektórzy ludzie umieją słyszeć jeszcze wyższe dźwięki, powstające pod wpływem czterdziestu tysięcy drgnień na sekundę.

Jeżeli struna jakaś, pręt, lub piszczałka wykonywa w sekundzie dwa razy tyle drgnień co inne ciało drgające, wydaje wtedy dźwięk wyż­

szy, ale bardzo podobny do tamtego, jakby jego powtórzenie na więk­

szej wysokości. Pomiędzy takimi dwoma dźwiękami łatwo uchem rozróż­

nić jeszcze sześć stopni wysokości dźwięku. Razem osiem. Można i wię­

cej. Klawiatura fortepianu pozwala wstawiać między dwa dźwięki różnej wysokości a najwięcej do siebie podobne szereg z dziesięciu dźwięków różnej wysokości. Szereg uporządkowanych dźwięków coraz to wyż­

szych, który ma na początku i na końcu dźwięki bardzo podobne, choć różnej wysokości, nazywa się gamą muzyczną. Jego dźwięki nosźą z da­

wna ustalone nazwy łacińskie. Pierwszy nazywa się prima, drugi sekun­

dą, trzeci tercją, czwarty kwartą, piąty kwintą, szósty sekstą, siódmy septimą, a ósmy oktawą. Te same nazwy oznaczają też odstępy między dźwiękiem pierwszym a następnym. Głos ludzki zwykle obejmuje dwie oktawy, rzadziej dwie i pół. Klawiatura dużego fortepianu obejmuje sie- dym oktaw a organów — jeszcze więcej.

Dźwięki uporządkowane w gamę oznacza się literami w następują­

cym porządku: C, D, E, F, G, A, H, c. Następna oktawa oznacza się

(21)

Zesz. II Wrażenia zmysłowe 19

małymi literami, wyższa małymi literami z kreseczką itd. Dla wykonaw­

ców utworów muzycznych oznacza się wysokość, silę i czas trwania dźwięków pizy pomocy pisma nutowego na pięciu liniach równoległych poziomych.

Zdawało by się, że szereg dźwięków uporządkowanych według wy­

sokości będzie podobny do linii prostej, wznoszącej się ukośnie w górę na jakiejś płaszczyźnie. Jednakże w szeregu dźwięków coraz to wyż­

szych spotyka się w równych odstępach dźwięki najbardziej do siebie podobne. Zatem ten szereg podobny jest nie do prostej, wznoszącej się na płaszczyźnie, tylko do wężownicy, okręcającej się pod górę po po­

wierzchni walca. N a niej znajdziemy na liniach pionowych jeden nad drugim punkty odpowiadające coraz to wyższym oktawom każdego dźwięku (jak na rys. 6).

GAMY DUR I MOLL

W muzyce dzisiejszej nie używa się wszystkich' wysokości dźwięków, jakie tylko można by wyróż­

nić przy skracaniu lub napinaniu strun, tylko niektó- rych, wybranych według pewnej reguły. Istnieją ta­

kie dwie reguły. Pierwsza mówi: zrób mały odstęp między wysokością trzeciego i czwartego dźwięku oiaz siódmego i ósmego. Inne odstępy równe sobie a większe. W ten sposób utworzysz gamę dur. Du- rus po łacinie znaczy twardy. Ta gama brzmi pogod­

nie. Gdy do ustępu muzycznego wybierzesz dźwięki tylko z tej gamy, ustęp będzie brzmiał też śmiało, raź-

TONÓW coSB™TO p 0 g 0 c ln ie ; ’N 1 Prin,ie skoń^ y - tona regu-

w y ż s z y c h

. i a mowi: zro‘3 mał? różnicę wysokości między dźwię­

kiem drugim a trzecim i między siódmym a ósmym Utworzysz gamę moll, czyli miękka. Ona brzmi smutno. Jeżeli z niej będziesz wybierał dźwięki do ustępu muzycznego skończonego na primie, ustęp będzie brzmiał smutno, tęsknie, jakby się ktoś skarżył, prosił, jęczał. Kot miauczy według gamy molowej i pies tak skoml,, kiedy mu smutno, i człowiek tak narzeka. I smutno się robi temu

'to to s yszy, choć obaj nie wiedzą o gamach i o odstępach między wy­

sokościami dźwięków. Tak już jest, że mały odstęp między drugim a trze­

cim dźwiękiem gamy nadaje szeregowi dźwięków znamię jakiegoś zała­

mania, braku sił i to się udziela słuchającym, a mały odstęp między trze­

cim a czwartym ma dobrą minę i dobrze się czuje. ‘

R y s . 6.

(22)

Wiadomości z psychologii ¡gesz. II 20

ZGODNOŚĆ DŹWIĘKÓW

Dwa dźwięki równoczesne wyglądają rozmaicie. Gdy brzmi razem prima i oktawa, zlewają się z sobą bardzo przyjemnie. Jakby jeden dźwięk, tylko pełniejszy. Nie każdy pozna, że to dwa dźwięki. Oba mają tę samą jakość, tylko jeden jest jakby ciemniejszy a drugi jaśniej­

szy. Słyszy się wtedy jedno i to samo tylko w dwóch odmianach. Przyje­

mnie współbrzmią także prima i kwinta. W tedy już łatwiej rozróżnić, że to dwa dźwięki a nie jeden. Są jakieś wyraźnie odmienne, ale się zgadza­

ją. Żaden drugiemu nie przeszkadza. Bardzo miło brzmi prima i tercją.

Są wyraźnie różne i doskonale się zgadzają. Mniej przyjemnie prima i seksta, ale można ich słuchać. Najgorzej, gdy się odezwie prima z se­

kundą. Tak samo: prima i septyma. Przeszkadzają sobie, drażnią, jakby ktoś mówił mętnie i nie było wiadomo, o co chodzi. Co to ma być wła­

ściwie? Raz to, raz nie to i ni to, ni owo. Te dźwięki kłócą się z sobą, tworzą d y s o n a n s . Drapią po uszach, choć każdy z osobna może być bardzo miły. Dysonans bierze się stąd, że gdy się przenikają dwie fale głosowe, różniące się o bardzo niewiele drgnień, wtedy powstaje szereg wzmocnień i osłabień fali, które robią przykrość, podobnie jak migotanie płomienia albo dotykanie grzebieniem lub szczotką.

Współbrzmienie kilku dźwięków nazywa się a k o r d e m . Akordy wybrane z gam mollowych brzmią smutno, durowe pogodnie. Jeżeli w ustępie utrzymanym w jednej gamie zmienisz jeden dźwięk na taki, który do tej gamy nie należy, każdy to odczuje przykro i powie, że ten dźwięk na tym miejscu brzmi fałszywie. Chyba, zęby to był ktoś całkiem niemuzykalny. Akord zawierający sekundę lub septymę też brzmi fał­

szywie. Dlatego trzeba zaraz po nim wziąć akord zgodny, harmonijny.

WTedy jest znowu przyjemnie i dysonans nazywa się r o z w i ą z a n y . Jeżeli się kilku chłopców dorwie do instrumentów muzycznych i każdy gra sobie, co mu się podoba, nie oglądając się na to, co gra drugi, muszą powstawać liczne dysonanse i robi się nieznośny, chaotyczny hałas, któ­

ry trudno wytrzymać. Muzyka wymaga koniecznie porządku, trzymania się zasad we współbrzmieniach i w następstwach dźwięków. Te zasady rozwija nauka harmonii.

MUZYKALNOŚĆ

Są ludzie, którzy nie umieją rozpoznawać, czy słyszą jeden dźwięk,

czy dwa różne, nie zgadną, czy dźwięk następny jest wyższy, czy niższy

od poprzedniego, nie czują, czy dwa dźwięki brzmią zgodnie, czy też

dysonują, nie powtórzą głosem dźwięku poddanego ani trzech dźwięków

(23)

Zesz. n Wrażenia zmysłowe 21

następujących tuż po sobie. Ci nie mają słuchu muzycznego, zdolności do muzyki i zwykle nie potrzebują jej do życia. Przy pomocy fortepianu można badać muzykalność ludzi, której podstawą wydaje się słuch mu­

zyczny. Muzykalność to uzdolnienie do muzyki, zainteresowanie się nią i zamiłowanie do niej. S ł u c h m u z y c z n y to zdolność do rozpo­

znawania dźwięków i odstępów między nimi. Słuch absolutny posiada ten człowiek, który potrafi nazwać każdy podany mu dźwięk. Kto ma słuch mniej doskonały, czyli słuch względny, ten potrafi tylko powie­

dzieć, czy dany dźwięk jest niższy, czy wyższy i o wiele wyższy od dźwięku podanego z góry i nazwanego. Taki potrzebuje widełek stroiko­

wych wyraźnie oznaczonych, jeżeli ma nastroić skrzypce. Podług nich dobierze wysokość czterech strun. Kto ma słuch absolutny, ten ma w pa­

mięci wysokość każdej struny i od razu wie, czy struna brzmi za nisko, czy za wysoko, czy w sam raz. Słuch* absolutny zdarza się rzadko, na­

wet pośród osób grających biegle i pięknie.

BARWA DŹWIĘKU

Ten sam dźwięk, np. C, brzmi inaczej na skrzypcach, inaczej na necie, inaczej na harfie, inaczej na harmonii. Mówi się, że różne instru­

menty wydają dźwięki o różnych b a r w a c h . Głosy różnych ludzi różnią się od siebie też nie tylko wysokością, ale i barwą. I tak jeden ma głos gardłowy, inny nosowy, inny jak z beczki, inny piskliwy, chrapli­

wy, dźwięczny, lub matowy. Skąd się bierze barwa dźwięków? Stąd, że dźwięk nie jest zjawiskiem prostym, tylko złożonym. Wprawne ucho słyszy w dźwiękach akordy. Tylko widełki stroikowe wydają tony. Każ­

de tylko jeden, sobie właściwy ton. Ich drgania są proste. Im częstsze i krótsze, tym ton widełek wyższy. Natomiast instrument muzyczny drga me tylko jako całość, ale równocześnie drgają też jego małe części. Ca­

łość wydaje wtedy ton najniższy i najgłośniejszy, a małe części wydają równocześnie tony wyższe i cichsze, które można przy wielkiej wprawie także z osobna dosłyszeć i każdy z osobna wzmocnić. Z reguły nie wy­

różnia się ich z osobna, tylko one wszystkie razem stanowią to, co się nazywa barwą dźwięku. Dźwięk każdy jest zespołem jakiegoś t o n u z a ­ s a d n i c z e g o * wielu t o n ó w górnych. Jeżeli tony górne nie są bar­

dzo wysokie, instrument brzmi gładko, jak głos rogu. Jeżeli są wysokie brzmienie staje się metaliczne, blaszane. Jeżeli pośród tonów górnych trafią się sekundy i septymy, dźwięk brzmi fałszywie, choćby się odzy­

wał sani jeden. Głos ludzki powstaje przez drganie strun głosowych w krtani i współbrzmienie powietrza w tchawicy a prócz tego w płu­

cach, w jamie nosowej, w ustach. Ściśnięte gardło nadaje głosowi zabar­

.

(24)

22 Wiadomości z psychologii Zesz. II wienie gardłowe, ściśnięty nos robi głos bezdźwięcznym jak podczas

kataru, obwisłe policzki robią głos jak z beczki itd. Po barwie głosu moż­

na poznać, czy ktoś jest z kresów wschodnich, czy z Poznańskiego, czy z Rusi Czerwonej. I to poznać, czy ktoś spał w nocy, czy też pił i palił.

W pewnych granicach poznaje się też wiek człowieka po głosie.

Podobnie jak tony górne w dźwięku zachowują się inne zjawiska psychiczne. N a przykład przypomnienia, jakie budzi pewien wyraz usły­

szany lub przeczytany z uwagą i z odczuciem. W yraz „oblicze i wyraz

„liczko", i wyraz „morda" przypominają to samo, co wyraz „twarz", ale każdy z nich ma inną barwę. W yraz „oblicze", brzmi uroczyście, po ci­

chu przypomina modlitwę, kościół, biblię, nabożeństwo. W yraz „liczku przypomina po cichu piosenkę, panienkę, tańce, zabawy. W yraz „morda karczmę, kłótnię, obelgi, bójki. Te przypomnienia ciche nie muszą się

Zjawiać z osobna i wyraźnie. Mogą zostawać podświadome, ale wszyst­

kie razem stanowią zabarwienie uczuciowe wyrazu, czyli jego barwę, którą'dostrzec łatwo.

INNE WRAŻENIA ZMYSŁOWE

Bardzo trudno jest podzielić jakoś wrażenia węchowe, smakowe, do­

tykowe i inne. Inaczej dzielił wonie w XVIII wieku szwedzki botanik Linneusz, inaczej dzieli się je dziś. I tak według najnowszego podziału istnieje sześć rodzajów woni, pomiędzy którymi są liczne wonie przejś­

ciowe Główne rodzaje zapachów to zapach zgniły, owocowy, kwiato­

wy, zapach spalenizny, żywiczny i korzenny. Podział taki nie wydaje się wyczerpujący. Trudno w nim znaleźć miejsce dla zapachu benzyny, alkoholu, kamfory, a trudno zapach czarnej kawy zaliczać do woni spa­

lenizny, chociaż ziarnka kawy się przypala. Zapach masła, mleka pie­

czywa, kozy, krowy, moczu, potu, mydła też się w tym podziale me zmieści. Zapachów istnieje nieprzebrane mnóstwo, ale niezmiernie tru­

dno jest wyróżnić pośród nich jakieś wyraźne rodzaje i powiedzieć, które z nich są pokrewne, a które najbardziej różne. Tak, jakeśmy to 10

z barwami i dźwiękami.

SMAKI

Tych rozróżniamy cztery główne rodzaje i wiele mieszanych. Głó­

wne to- smak słony, słodki, gorzki i kwaśny. Słodki czuje się najwyraź­

niej na końcu języka, gorzki u nasady języka, słony na obwodzie jego powierzchni górnej, a kwaśny po jej obu bokach. To, co się nazywa smakiem potraw, to są grupy wrażeń nie tylko smakowych, ale równo­

cześnie i węchowych, dotykowych i mięśniowych. Smak wody sodowej

(25)

Ze:sz. II Wrażenia zmysłowe 28 to nieco smaku słonego, gorzkiego, i wiele ukłuć. W smaku kawy można wyróżnić gorycz, kwas, słodycz i wiele woni. Podczas silnego kataru po­

trawy tracą smak, ponieważ zanikają wtedy wonie. Pomadka smakuje inaczej niż kawałek cukru, ponieważ pomadka pachnie, jest gładka i śli­

ska, a cukier nie ma woni i jest szorstki, ziarnisty, twardy. Smak cierpki zdaje się być złożony z goryczy i z ukłuć, smak ługowaty z goryczy i słoności. Smaki potraw są więc podobne do akordów. I jest w dzie­

dzinie smaków coś podobnego do dysonansów i harmonijnych współ­

brzmień. I tak przykra byłaby kiełbasa pachnąca miętą lub bzem, nie­

znośna kawa posolona i pomarańcza z musztardą. Podobnie zapach nafty w mleku albo cebuli w herbacie. Odrobina goryczy godzi się ze smakiem słodkim, np. w czekoladzie, w kawie, w wódce, w winie.

WRAŻENIA ZMYSŁÓW NIŻSZYCH

Tu można naprzód zaliczyć wrażenia odbierane za pomocą skóry, Zatem ciepło, zimno, nacisk, ból, świerzbienie, i łechtanie. Wiemy już 0 punktach zimna i ciepła, nacisku i bólu. W r a ż e n i e c i e p ł a staje się silniejsze, gdy woda lub powietrze o tej samej temperaturze działa na większą powierzchnię skóry. Tak samo w r a ż e n i e z i m n a . Dla­

tego chcąc się przekonać, czy woda do kąpieli jest dość ciepła, czy niez­

byt zimna, nie wystarczy wetknąć palec do wody. I jeżeliś miał rękę na­

grzaną, to woda letnia wyda ci się zimna, a jeśli ręka była wyziębiona, ta sama woda wyda ci się gorąca. To przypomina zjawisko kontrastu na­

stępczego, któreśmy poznali w świecie barw. Jeżeli w gorącej kąpieli try- śniesz sobie na rozgrzaną nogę strumieniem wody zimnej, odczujesz w pierwszej chwili oparzenie, więc gorąco tym większe. Gdy w lecie masz w pokoju 23 stopnie C, pokój nie wydaje się przegrzany, w zimie już by się wydał za ciepły.

W r a ż e n i e n a c i s k u odbieramy, gdy coś naszej skóry doty­

ka. Trudno nazwać naciskiem to, co czujemy przy odrywaniu plastra, a to wrażenie jest bardzo wyraźne, choć jeszcze się nie łączy z bólem.

Pewne grupy wrażeń dotykowych zjawiają się dopiero przy ruchach.

1 tak śliskość odczuwamy wtedy, gdy przy posuwaniu palcem po powierz- ni danego przedmiotu nie doznajemy pporu skutkiem tarcia. W przeci­

wnym razie czujemy, że powierzchnia jest matowa; gdy czuć na niej licz­

ne drobne wypukłości twarde, wydaje się szorstka, ziarnista. Nie łatwo powiedzieć, kiedy przedmiot wydaje się wilgotny, kiedy suchy, czym się pod ręką różni jedwab od aksamitu i płótno od sukna, a różnią się na­

wet po ciemku.

j

Cytaty

Powiązane dokumenty

Następnie złóż kartkę wzdłuż linii przerywanej tak, aby strona z rysunkami i pustymi miejscami do wpisania była na zewnątrz.. Wpisz odpowienie wyrazy w okienka

„– Spodnie nie dotyczą kota, messer – niezmiernie godnie odpowiedział kocur, – Może polecisz mi, messer, włożyć jeszcze buty? Koty w butach występują jedynie

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map

Nauczyciel przygotowuje kawałki chleba, rozkłada je na talerzykach, ustawia przy każdym podpis (jaki to chleb, z jakiej mąki został wypieczony).. Nauczyciel pyta dzieci, czy

W mojej pierwszej pracy trafiłem na towarzystwo kolegów, którzy po robocie robili „ściepkę” na butelkę i przed rozejściem się do domów wypijali po kilka

Nagród się tu nie przyznaje, formą wyróżnienia jest wybór filmu jako tematu do obrad i dyskusji „okrą­.. głego stołu” - seminarium

Pamiętam takie zebranie, na które poszedłem, [był temat] co jeszcze można zrobić dobrego, żeby nasze [osiedle było jeszcze lepsze].. Zabierali głos wszyscy ludzie po kolei i nikt

Niestety nasiona niektórych bardzo waż- nych dla leśnictwa gatunków drzew, przede wszystkim buka, jodły czy jawora, mimo odporności na podsuszenie, mogą być przechowane