• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 25 (25 maja 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 25 (25 maja 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, dnia 25 maja 1931 roku. CENA NUMERU 20 GROSZY.

Ns 25 Rok III

MUCHA

‘u3

#

@ c=»

_

Numer Poświęcony „Kwiatuszkom majowym”

(2)

Ż Ó Ł T A M U C H A

K w i a t k i n j a j o w e

Kwiatki majowe! kwiatki sanacyjne!

Wy, coście wzrosły na mostowej niwie, Choć listki-gwiazdki macie ,,prystoryjne“ , Choć was ogrodnik pilnuje troskliwie, Waszym zapachem nas nie stumanicie I, skąd przyszliście, tam też powrócicie!

Dość mdłych zapachów, dość eksperymen­

tów, Przestańcie durzyć naród swoją wonią, Wkrótce nadejdzie kres waszych fermentów, Z grządki was wyrwą zdrową ludu dłonią.

Wzrośliście przecież tylko .. tak..,, przygod­

nie Przez to, że były tam „szerokie spodnie"...

<EZ lhOr/I(?fENY3>

Hallo! Hallo! Tu '„Tse-Tse" — Radjo — Warszawa Nadajemy program „Kwiecisto - Majowy".

12.00 — 12,45 Komunikat „Państwowych Interesów Mocarstwowych1' (P. I. M.) :— speaker p. Koc.

12,45 — 13,15 Piyty gramofonowe.

1) Tango z filmu dźwiękowego „Rewolucja na Made- rze „czyli" On zdążył wyjechać"

2) Fox-trot „Spotkamy się w Europejskim1* w wykonaniu p. Sławka.

3) Tango sentymentalne: „Po powrocie" w wykonaniu chóru B. B.

13.15 — 14,00 Feljeton: „Życiorys w 120 słowach" napi­

sał Wacław Sieroszewski.

14.00 — 15,15 Odczyt „Księżyc, jako polska kolonia karna" p. Szymański.

15.15 — 16,30 Kącik dla lekarzy — „Brześć miejsco­

wością odpoczynkową" p Kostek Biernacki.

16.30 — 17,CO Odczyt „Przestrogi dla rządzących" ex- król Alfons XIII z własnych pfzeżyć.

17.00 — 18,00 Monologi znanego humorysty p. Jana Polańskiego na temat „Jak należy straszyć".

18.00 — 19,00 Odczyt „O naiwnych Kocach" — prele­

gent delegowany z ramienia „Polsko-Francuskiego towarzy­

stwa dla eksploatacji linji kolejowej Nowe Herby — Ody

nia". ^

19.00 — 22,30 Transmisja. Operetka: „Minister-i jego ułan" w rolach głównych — pp. Zaleski i Beck.

22.30 — 24,00 Transmisja z Adrji rewji „Pij, Bolesiu Pij" z p. Wieniawą- Długoszowskim.

Ą o z n j o w y n j a j o w e

(bajki dla dorosłych dzieci)

1.

Że w Brześciu posłowie zamknięci siedzieli, Śm iała się z nich Jehanne....

C i odpowiedzieli:

„Nie śmiej się Marysiu, zakochana w Dziadku, Z cudzego wypadku.

Koza nie przyjdzie sama do woza, Zato Jehanne pozna co koza!"

Sąd wydał wyrok —■ nareszcie!

Choć miesiąc posiedzi Jehanne w areszcie!

2.

Minister pewien, w takim się uniósł zapale, Że na gazetę swych wrogów naszedł zuchwale I szajce rzezimieszków staną wszy na czele Na bezbronnych ludzi — z bandą napadł śmiele.

C óż to za. „sztuka", cóż to za .kultura"?! 4 G odna dzikiego sanatora — gbura!

W ięc z bajki morału ciągnijcie nauki,

O d czego jest minister „Kultury i Sztuki"?!

3.

„Expressu" redaktorzy wielce są zmartwieni Bo szczęście „Czerwoniaków" wkrótce się przemieni...

Brudne tajemnice zostały odkryte,

Wszystkie brzydkie sprawki na wierzch wydobyte!

Smutnym to wszystko dla h jest kawałem, Który się napewno skończy kryminałem!

Nic tu nie pomoże. Nawet „Jego" słówko, C hoćby sekundował — nawet sam... Hołówko. — A w bajce tej taki morał jest ukryty:

„Nie chciej bić „Rekordu" bo sam będziesz bity!"

TYTUŁY DLA „PATRYCJUSZY"

W najbliższym numerze „Monitora" ma być ogłoszona lista ,, patrycjuszy", którzy, w uznaniu zasług, otrzymają

— tytuły!!

Ponieważ narazie jest to tajemnicą, nie możemy więc podzielić się z Czytelnikami wiadomościami autentycznemi.

Nie mniej jednak podajemy poniżej listę fikcyjną, tak jak sobie ją wyobrażamy:

Wiec zaawansowaliśmy pp.:

Premjer Sławek > > Hon. Kawalera Okrągłego Stolika

Europy.

Min. pułk. Matuszewski: Referent i Rzeczoznawca Spor- towo-Budżetowy.

Min. gen. Felicjan St. Składkowski Dr. Honoris Causa Spraw Żeńskich i Asenizacyjnych.

Min. Zaleski: Bożyszcze rautów generalskich Min. Czerwiński — Honorowy Konfident Rzymu.

Pułk. Kostek Biernacki — Impresarjo Dziwów Życia.

Pułk. Wieniawa — Dypl. Aspirant Zakl. Kulinarnych.

Pułk. W. Łokietek — Docent Akad. Nadwiślańskich Apa­

szów.

Wacław Sieroszewski — Nadzw. Profesor Nauk Kablo- telegraficznyfch i t. d. i t. d.

SŁOWNICZEK PRZYSŁÓW.CUDZOZIEMSKICH Ab urbe condita — od 13 maja 1926 roku.'

Bon mot — d...

Fiat voluntas tua — posiedzenie Rady Ministrów.

Non possumus — wykryć „nieznanych sprawców".

Nomina mortale — budżet p. Matuszewskiego.

Sursum morda — ,Kostek i przyjaciele.

Honny soit qui mai danse — sanacyjni lowelasi o opozycji

Salus rei sanaciae supremalex—hasło bebeka

Requiescant in pace — czyli po polsku „zostańcie w pace"

życzenia sanatorów dla posłów z opozycji.

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A 3

jYlajowy kwiat

(z cyklu piosenek Mońka Bimberga) I

Kiedy już wiosna, majowe słonko Przyświeca czule Malci i mnie, Wtedy za miasto, razem z dzieciarni, Się nam wylegnąć bardzo się chcę, Bo mojej MIpRi i tnoim dzieciom Tak się uroczym wydaje świat...

Dziatki zrywają jakoweś trawki I nas pytają: „Czy to jest kwiat?"

Takie pytanie —'.to jest śmiech pusty...

Im tłumaczymy naszemi usty:

Się to rozumie samo przez się...

To jest li tylko majowy kwiat, On zaraz z-więdnie, on się zepsuje, On nie przeżyje więcej dwuch lat!

II.

Swój jubileusz bebecy czcili:

Potrzebowali już pięć lat żyć. — Mnie się pytają me latorośle;

— Czy bebki długo tak będą być, Co to klub B.B.?, większość czy on m a?,' I jaki teraz my mamy rząd?

I co właściwie jest to Sanacja??

Jaki w tem taty widzenia kąt?!

Takie pytanie — to jest płacz szczery, Więc ja im mówię: — Do... ciężkiej Ma-

dery Się to rozumie samo przez się, - To jest li tylko majowy kwiat, On wkrótce zwiędnie, on się zepsuje, On nie przeżyje nawet dwuch lat.

H. I. Polit.

Cypk\ z Chorej J(ast/ mian a gabinetu

(dalszy ciąg) Zdarzył się traf,

Że prezesem został Taff — I to nie byle czego, Bo Związku Frakcyjnego.

Dawniej było to ciche i skromne I tak, jakby... na umyślnie ułomne, A dzisiaj głowę do góry zadziera

J z wysokości nosa na świat spoziera. — A przecież-to był tylko traff,

Że prezesem został Taff.

Wszystkie zaś prezesowskie prerogatywy Trawi lekko — bez lewatywy — ■ I system projekcji % . Stosuje bez objekcji.

A przecież, panie Taff,

Żeś został prezesem — to był tylko traf!

I on ma satelitów, jak każda władza:

Jednym z nich Szukiewicz: — ten mu wy gadza!—

I w zamian za to bałwochwalcze oddanie, Wielkie ma ów fordancer u Taffa uzna

nie!

Panie „Siulakiewicz", ślepy to jest traf, . Że w Ceritr. Zw. Kasy Chor. prezesem

jest Taff.

WYTŁOMACZYŁ

— Kelner, niema wykałaczek?

— Byli wykałaczki, byli — tylko te goście cholery — wydłubie sobie i na miejsce nie położyli.

Bvwa często zwiedzionym, Kto lubi być chwalonym.

Sławek tekę miał .ogromną, Prystor, niby skromnie, Przyszedł doń i rzekł:

— Miły bracie!

Nie mogę się nacieszyć, Kiedy patrzę na cię!

Cóż to za głowa!

A wąs jaki —

Wąs, niech mię porwą sobaki!

Ody mówię z przekąsem, Dziadka widzę z takim wąsem!' A broda, cóż to za uroda?

Czy kto może dostać — Takową postać?!.

A jeśli nie jestem w błędzie I pięść silną będzie?....

Słysząc to Sławek — Dalej że walić po ścianie, (Tekę na ziemi postawił).

Prystor za nią...

I Sławka spławił....

Tulipan.

Co będzie na obiad.

Mizerja w kraju, Kaczka w gazecie, Gruszki ną Wierzbowej, Potrawa łdo wyrobienia woli.

Ogórki w polityce, Majonez „sanacyjny",

Konserwa (tyści) a la Radziwiłł Śmigłe rydze z rusztu.

Jtfelodramqt w trzech listach.

(Ludwik do swego przyjaciela Henryka)

Kochany Henryku,

Trzy tygodnie temu opowiadałeś mi o twoich szczęśli wych zaręczynach z czarującą osóbkę, którą nazywałeś

— zdaje , mi się — Boby. Pełen szczęścia, pokazywałeś mi jei fotografję i obiecywałeś mi, że mi ją przedstawisz przy najbliższej okazji. Od tego, czasu napróżno oczekuję was.

Kiedy ślub?

Zasyłam Ci serdeczne pozdrowienia i spodziewam się

rychłej odpowiedzi. Ludwik.

(Henryk do' swego przyjaciela, Ludwika).

Kochany. Ludwiku,2.

Twój miły list zastał mnie bardzo smutnym .i nieszczę­

śliwym. Pociesz mnie, stary przyjacielu, bo jestem najnie­

szczęśliwszym człowiekiem pod słońcem: nasze mał­

żeństwo zostało zerwane.!

Przyczyną wszystkiego był nieszczęśliwy zbieg oko­

liczności Było to tak: Miałem zamiar ofiarować mojej wy­

branej parę rękawiczek na urodziny. Ponieważ moja siostra wychodziła po zakupy, obarczyłem ją tym sprawunkiem.

Los chciał, że moja siostra w tym samym magazynie kupowała dla siebie dessous. I co zrobił ten łajdak, su- bjekt?... Odesłał rękawiczki mojej siostrze, a dessous — narzeczonej!...

Nie byłoby to jeszcze nic strasznego, gdyby nie list, który załączyłem do preżentu'. Posyłam Ci kopję tego fa­

talnego świstka. Po jego przeczytaniu zrozumiesz, dlaczego wszystko między nami skończone.

Twój biedny, zrozpaczony Henryk.

}{ocki klocki polityczne.

— Głupcy w iPolsce należą do tej klasy ludzi, z której mądrzy czerpią utrzymanie.

— Złe czasy o wiele łatwiej możnaby było znieść gdyby nie zmuszono nas do słuchania tylu optymistycznych zapewnień o dobrobycie...

— Zastój i bezrobocie skończy się wówczas, kiedy rząd zrozumie, że Przemysł jest dla obywateli, a nie obywatele dla przemysłu.

— Zastanawiano się ostatnio nad kwestją sztucznego odżywiania. Teraz po redukcji płac, będą mogli urzędnicy ten problem rozwiązać!

— Między marszałkiem Piłsudskim a królem Alfonsem jest ta różnica, że Piłsudski powrócił do kraju „Wichrem"

a król Alfons wyleciał z kraju piorunem.

— Ktoś obliczył, że każde nowonarodzone dziecko musi w ciągu swego życia zapłacić Państwu i gminie około 30 tyłs. zł. podatków pośrednich! i bezpośrednich. Nic zatem dziwnego, że biedactwa tak krzyczą przy urodzeniu.

JOT - ROT

(kopja załączoną do powyższego, listu.)

Najdroższa,'

Znajdziesz w tem pudełeczku mały prezencik, który przeznaczam Ci na urodziny. Mam nadzieję, że będę mógł przyjść w niedzielę i osobiście zobaczyć, jak wyglądają.

Subjekt chciał wziąść miarę, bo dopasowane lepiej się wkłada i zdejmuje, Żałowałem, że nie mogłem tego zrobić. Wiem, że to byłoby dla ciebie praktyczne, bo zdej­

mujesz je zawsze ze dwadzieścia ja zy dziennie.

Cieszę się niewymownie, że już w niedzielę, będę mógł sam je dotykaćf i sprawdzić, czy Ci w nich do twarzy.

A teraz Najdroższa, pomyśl o tym, który, Cię ko­

cha nad życie. Henryk.

a

>

CO

m

jnco

m

a

N m O

m

CuC N- 3 3 a -o

3

oa*

0 1 I m

r -z

>

zio 00

m -<ISI

co

CD O O.

OTT C 00 CD ■nI

O

r o

c

m

Cl 3

O W

$

O l

C 0 3 7 2

N

<

Z G A

(4)

2 N 1 <f

>> ° ^ . 4» o i . w Si -1-

s°o

■aN OJ ^

£ £ C/D

<u N jo >

CO (U .—J fl.) N , , a (x

2>>-C _

& y

• £ z

a03 'CJ03 G Ocx

•N05

"O

<1) NŁ_

coo.

S Q - g

M 0 g

° o i

Si J S ^ E

b0

2 c/) _c Ł f e > > o

o .H ^ o c

— •—• 3 O)

2 -*-: o

C J<5 .—

I >>

“ ■-* o N w

S ł j ^

* er? 03

I T5 •**

«J <L»

C/5

CO>

NIco

$

•S^.o’ >■>

3 "m 5 051.2 & o

■M £ >>

ii O Jń J O C <u ctS ' -O “tt C O —1 • 3

tm - q

o 3 >>LJ

X « J2 :_, *■&

VI W CL> ^

03C

{Sicńce, przyświecające „){wia1uszkcm majowym" Od wydawnictwa

Dla ułatwienia objaśniamy, że rebus ten oznacza rów- noznacznik z „blagą", „bujaniem gości" i t. d.

Za dobre rozwiązanie przeznaczamy 3 nagrody: 1) z!.' 50 w gotówce, 2) nowa książka Remarqu‘a, 3) pól

roczna prenumerata „Żółtej Muchy".

Srebrne myśli Benka Chuskonosowera.*

Się strzeż popełnić zabójstwo. Zważ, że ono może cię- s'kusić do kradzieży, a stąd tylko jeden krok do kłamstwa.

- o —

Bądź zawsze uczciwy. Pamiętaj, że możesz zostać w każdej chwili opryszkiem, rabusiem, a stąd tylko jeden krok do pewnego klubu, który ma większość.

— o —

Gdy męczy cię i zanudza jakaś stara, brzydka i bez­

zębna baba, nie mów, że jest nudna, jak piła. — Piła ma przynajmniej zęby..

— o —

Jeśli mieszkasz niedaleko zwierzyńca i zapraszasz ko­

goś do siebie, nie powiedz mu czasem: „Idąc do ogrodu zoologicznego, niech mnie pan odwiedzi", bo możesz być źle zrozumiany.

— o —

Trzydzieści lat, to piękny wiek dla kobiety. Zwłaszcza wtedy, kiedy już ma czterdzieści!

— o —

Co to jest? Pierwsze chodzi, drugie chodzi, trzecie nie chodzi, czwarte się rodzi?

— Dzieci państwa Fajdankenduft.

.Na skutek konfiskaty ostat­

niego (2.3) numeru „Żółtej Mu chy", o fczem pisać jeszcze bę­

dziemy w następnym nume­

rze, nowy, ix) konfiskacie wy­

konany numer, wobec świętą w dniu 14 b. m., został wy­

słany niektórym naszym Pre­

numeratorom i Czytelnikom z

jednodniow ym opóźnieniem, za oo przepraszamy i prosimy o usprawiedliwienie.

W następnym numerze poda ny będzie naczelny rysunek, zajęty w numerze 13-tym „Żół­

tej M uchy", a w następstwie zwolniony.

J)n&samowiła bajeczkaX (a la Krasicki)

Był urzędnik państwowy, co obiady jadał, Adwokat, co w obronach tylko praw dę'gadał, Doktór, co w diagnozie nigdy się nie mylił, Robbciarz, oo kieliszka wódki nie wychylił.

Dam a, oo się nie stosowała do bieżącej mody, Sklepikarz, oo do mleka nie dolewał wody, Minister, co swą tekę cztery lata trzymał, Rząd, co „rozporządzeń swoich" się nie im ał, Był dyktator, oo od dał swą władze bezkrwawnie!

Lecz to było nie u nas, no i nie w Warszawie!

— Kochany panie, zlituj się nad biednym człowie kiem, który, prócz 'nabitego rewolweru, hic więoe nie posiada. 1 1 .

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H / .

ROZSYPANKA.

Do redakcji naszej kilku autorów na­

desłało swe książki i óto ich nazwiska i tytuły:

1) S. R .: „Sławca tani"

2) S. W ałs.: „Człowiek .1 Cham"

3) Kat. Braski: „Koniec"

Podobno z poszczególnych liter można utworzyć nazwiska trzech wielkich ludzi współczesnych w Polsce.

PSYCHOLOG.

Hufnogiel został skazany na kilka mie­

sięcy więzienia. Ody został wprowadzony do kancelarji więziennej, naczelnik zwró­

cił się do niego: — U nas muszą wszys­

cy pracować. Jaki jest pański zawód.

— Kupiec psycholog! — z dumą odparł Hufnogiel.

— Co to znaczy?

— Kupuję u pesymistów, a sprzedaję optymistom.

POLITYKA W OBRAZKACH

Najprawdziwszy Kwiatuszek — Majo­

wy, bo sam Kwiatkowski (b. min. b.

Przem. i Handlu).

NAPAD NA „W ALKĘ“

Czy te prerje, czy pompasy, Czy dziewicze Azji lasy, Ze rozbojów grzmią hałasy?

Nie.... to mocarstwowa!

Czy to mafja, czy cowboje, Ze bandytów wszędzie żyje?

Powiem, choć się, trochę boję, Że to... Polska nowa!

A ostatnip się zdarzyło, (Aż, wspominać mi nie miło), Coś, co jeszcze tu nie było — Co się może jeszcze zdarzy, 2ę był wodzem bojówkarzy, — (Prawda szczera — bez potwarzy. —)

Nie żaden filister, — Lecz pan ex-minister!

LOTERJA.

Loterja szczęście przynosi,, Tak fama głosi,

A więciestatni grosz Zanieś na los.

Może padnie wygrana, Zmienisz się w pana Ale pamiętać radzę — I mieć to na uwadze, Że loterja figlarka taka, Nigdy nie trafia w biedaka.

„Mara"

— Ta „Ż ółta M ucha" dokuczyła mi już niezgorzej. Ale cóż, rrie mogę jej zabić, bo, szelma... nas reklamuje!

ZAROBEK.

— Tato, zarobiem dziś pierwsze dzie­

sięć złotych.

— W jaki sposób?-

— Przegnałem zakład i nie zapłaciłem.

Najgorsze.

Żona, która wyjechała z domu bez zawiadomienia, po równie niespodziewa- nem powfocie powiada:

i— Zapewnie przychodziły ci do głowy najgorsze przypuszczenia, gdym tak nagle zniknęła przed tygodniem.

— A tak — różne myśli przechodziły ni przez głowę, a nawiej i to, że możesz wrócić!

PRZEJĄŁ SIĘ

— No i cóż żona mówiła, gdy wróciłeś wczoraj o 3-ej do domu?

— Słyszałem tylko część przemówienia

— zasnąłem o 5-ej.

Rektor Mi­

chałowicz do

„Bratniaka"

— Nie bawię łtę z wami—

idę i a aka- t demję mło- ' dzieży t y .

dolskiej.

MECZPIŁKINOŻNEJO „PUHARREWJI"Między drużynami Aarau'1CSzwacarja),LEGJA"i POLONJA"Odbędziesięw dniuZielonychŚwtek(24;25maja)naStadjonieLEQJI, D.O.K.l(Ul. Łazienkowska)Sczegółyi programpodajeNr. 21„REW

(6)

Ż Ó Ł T A M U C H A

O *'0>l a. Ł-

<3

*3 C ■5

K«, .c c c

< Ai £

* =i

■o •***■»Nco

•2c O Ol OO *C 'Os •ir

<3 ’£

C

„o 5 .c‘N

O o'c co Ł.

Cc s ff

o a łI o OC

a:

-a N)

— sł*.

o c

•S o O

<o X3 * ty to <3

't ' c Cer

o -S 'U -i:b o

^ .a

§ «■

<uX*

KORFANTOWE ŚWIĘTO.

Grały surmy, biły dzwony,

„Lud" się cieszył, jak szalony, Że z Ojczyzną znów złączony, Chociaż... Irochę już... sparzony.

Sanacyjne może kasty Piły zdrowie i toasty (Lubią wypić i niewiasty Zbędne całkiem to balasty).

Mówią: lud to był najęty...

Więc udawał wniebowzięty, . Zwłaszcza, że był też -=»*' urżnięty, Więc sanacji czcił talenty.

Ale, chociaż wie świat cały, Że kto inny Czyn wspaniały, Czyn najwyższej godzien chwały, Uskutecznił! — Dziś on mały. . Dziś przemożne jego wrogi

Zgótowały mu las srogi:

Poznał Brześcia głodne progi, Popróbował też kajdanków, Poznał Kostków i Ryszanków, Sanacyjnych mociumpanków.

.O sanacjo ty ponura, Co się w cudze stroisz pióra, I tak«czyn twój nic nie wskóra: - Znikniesz tak, jak niknie chmura.

A. Mariani.

PRZESĄD.

— Coś twoje lakierki skrzypią; po­

dobno to znak', że nie zapłacone jesz­

cze.

— Et, gadanie! przecież moje palto ani kapelusz nie skrzypią!

Jdeologja

czyli abecadło dla początkujących, posłów.

(dokończenie)

ZAGORSKI.

Za dużo wciąż w kaszę dmuchał, Wyższej władzy się nie słuchał, Zrobić z nim coś było trzeba, —

Zwróciliśmy się do nieba.

Eljasz też się nie namyślał, Pięknych koni parę. przysłał, Ody przybyły już do mety, Władzio -sam wsiadł do karety.

Njo i został wniebowzięty, I, jak różne chcą wywiady, — Zaginęły po nim ślady, Więc pozostał dla nas święty!

ŻŁOBEK.

Jakby się do żłobu dorwać, I najlepszy kąsek porwać, To idea, to nasz cel, ,,Hotel, fotel i serdel".

Żłobek wabi, żłobek nęci, Przy żłobie się wszystko kręci, Kto portfelik chudy ma, Do żłobu się zaraz pcha.

W Sowdepji.

—- Wiesz, tę nową pięciopiętrową ko­

operatywę spoóżywczą, obsługuje jeden tylko człowiek — oto co jest organizacja sowiecka! ,

— W jaki sposób?

— Stoi u wejścia i wciąż mówi: - niema, niema...

JO/st małego Jó zia

Kohany Dziatkó!

W Warszawie wiosnę: niamy obfitą. ’ Listki już puściły i trawka też, tylko po­

datków jakoś popuścić nie chcą. Tatuś wciąż klnie na wiosnę i mamusine cztery nowe kapelusze, ale oficjalnie mówi, żeś wszystko jeszcze będzie dobrze puki ma my większość w Sejmie. Był u nas wczo­

raj wujek Franio i powiedział, że w „ma­

ju" sytuacja zmieni się całkowicie, żj wszystkiego będzie wbrud, oprócz pie­

niędzy. Przemysł i handel też się ruszy i to bardzo szypko, ale w „maju". A że.

maj już mamy więc patrzę i czekam, czy.

co się rusza, ale jakoś nic oprócz komor-.

ników i sekwestratorów nie widzę, ci to się ruszają i to holernie szypko, aż za szypko. Ja do szkoły od dłuższego czasó nie chodzę, bo wolę sto razy zbie­

rać marki do -albumu; i grać w piłkę, j tatuś i tak mówi, że jak podrosnę ta mnie zaraz przez stosunki zrobi jakim ważnym w ministerstwie, a może i sa->

mym... ministrem, co i kohanemu Dztat-f kowi rzyczę serdecznie wnók Józio.

TAM DOBRZE GDZIE NAS NIEMĄ

— W przedziale trzeciej klasy siedzi Żyd, Polak i Rosjanin.

— Źle jest w Palestynie — rzecze Żyd,

— U nas jest piatiletka — mówi Ro­

sjanin.

— A u nas już po pięcioleciu, zakon czył Polak.

Opowiadania dozorcy więziennego

Ciąg dalszy

Skłoniłem ją, by opuściła więzienie i udała się na spo­

czynek. |

Odprowadziłem. Ody dziękowała, zaproponowałem, aby miast wdzięczności dała obietnicę, iż niezapomni o mnie i... pozwoli pamiętać o sobie co pewien czas bezpłatnie Wszak wiedziałem,'kim była...

Zamiast odpowiedzi, odpięła od żakietu pączek sztucz­

nych kwiatówj i wręczyła mi go z łzawym, przepysznie roz kosznym uśmiechem.

Zachowałem te kwiaty do dnia dzisiejszego.

Są one dla mnie miłem wspomnieniem przeżytych chwil bezpłatnego szczęścia. Postawiłem je w ^specjalnie zakupio­

nym flakoniku na stole kancelaryjnym, w ciemnym koryta-, rzu więziennym. Za każdym razem, gdy wracam od niej, wpatruję się z lubością w tę sztuczną istotę szczęścia...

Nie ja jeden napawam się tym urokiem.

Zauważyłem, że przestępcy, przechodząc koło stołu, sta­

le zwracają oczy w tę stronę. Jakaś tajemnicza moc ciąg­

nęła ich w tym kierunku. Dałbym głowę za to, iż dniami j nocami marzą tylko o tym bukieciku sztucznych kwiatów.

Codziennie rano, ^gdy wypuszczam na spacer tę zgraję zbrodniarzy, wązystkie spojrzenia biegną przedewszystkiem .w Stronę stołu kancelaryjnego... Oczy ich pytają zgodnym

chórem:

— Czy jest jeszcze... czy nie zginął... czy nie ukradł nikt tego bukietu sztucznych kwiatów!?...

— Jest! Jest! Jest! — odpowiadają zgodnym chórem zachwytu.

Istotnie kwiaty te stoją zawsze.

JakO mężczyzna, rozumiem doskonale tajemnicę miloS ci, więc patrzyłem przez palce na gorączkowość oczu i bla­

dość twarzy więźniów...

Najciekawsze, iż od tej chwili przy ważeniu więźniów, (co specjalnie jest przedsiębrane, celem prowadzenia stą^

tystyki wagi żyw,ego cierpienia), zauważyłem, że waga ta.

stale się zmniejsza. Widocznie mniejsze przechodzą dera pienia.

Razu pewnego z tego powodu spotkałem się z dośffl dziwnym zdarzeniem. Zanim wyłusżczę,' w kilku słowach?

skręślę o tym, kto był tego zdarzenia przyczyną. . ..

Był to więzień, — istne uosobienie... cichości.

Skąd go sprowadzili, nikt nie wiedział. Zaginęły pa|

piery.

Razu pewnego dyrektor więzienia, zwiedzając 'pawilogr ny, zauważył, iż na celi owego więźnia niema wypisanej;

przyjętym zwyczajem, ilości lat kary. — Zapytywano goi Na tyle był skromny, że absolutnie nic nie, wiedział o sol bie. Zrobił się krzyk. Właśnie dzięki temu wypadkowi okaf zało się, iż jest bez papierów... Nazwaliśmy go „więźnieift bez papierów", Żeby nie zakłócać państwowego spokojuj*

po małej naradzie wypisaliśmy na celi cyfrę. 10, jako okress lenie cierpienia za winę... Było to bardzo dawno... i bardzss słuszne...

Po kilku, czy też kilkunastu latach, zmieniono dyrektofj.

ra więzienia. Nowy dyrektor zwiedzając więzienie, jakby za podszeptem szatana, również zatrzymał się przed celą ;

więźnia bez papierów. Okazało się wówczas, że cyfra lat była w zupełnym porządku, natomiast nie została odnoto-1

^ana data, odkąd ów więzień siedzi... . (c. d. n.).

I

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A

"Cragedja w cyrku

' Na arenę cyrkową wszedł pogromca groźny.

Po zwięrzętach przeleciał powiew wiatru mroźny, Każde w trwodze spogląda w stronę swego kata, Z lękiem oczy przymróża w takt poświstu bata.

A ów stanął pośrodku i nogi rozkroczył, Z pod krzaczastych brwi grbźnym wzrokiem toczył, fi nagle strzelił z bata; trzask rozdarł powietrzę....

Już tańcują osiołki, psy, niedźwiedzie, w iepne:

jTutaj psina przybrana w kraciate spódniczki

!Na dwóch łapkach już tańczy w takt dźwięków m u ­ zyczki, Za nią brytan olbrzym i niecierpliwie Warczy, Bo go drażni ogonek, bo jej styłu sterczy.

Dalej tańczą i mruczą dwa duże niedźwiedzie, A za niemi na pudlu śmieszna małpka jedzie.

Potem kroczy hjerfa i z krwiożerczą m in ą Rzuca ślepiem wokoło, węsząc za padliną.

Rrznie muzyka, bat śwista, tańczy cała zgraja, Bo ją w ryzach swoich trzyma żłobek i nahaja.

A 'gdy które w ,.kadrylu" figurę zepsuje, Wnet pogromcy bat srogi na swej skórze czuje. — I byłoby w „porządku" wszystko się skończyło, Gdyby w życiu „przypadków " wszelakich nie było:

Oto tygrys pasiasty, zbyt batem smagany,

Zęby w kark wbił pogromcy. — Krew trysnęła z rany...

:A gdy runął dręczycieli i leżał bez ruchu,

Mściwy niedźwiedź kły białe utopił m u w brzuchu.

' Przyskoczyła i psinla, dając upust złości, Gryzła palce pogromcy aż do żywej kości.

I o dziwo — słuchajcie, nawet m ałpka mała Z wielkim wrzaskiem i piskiem wąsy m u targała..

_ [Nawet osieł leniwy w ziął postawę wrogą, I z pogardą pogromcę kopnął w zadek nogą.

Tylko pudel psiowierny o batach zapomniał, Jńzal buty oprawcy\ i żałośnip skomlał.

Tak się mściły zwierzęta na swym „przyjacielu"

Niech to będzie przestrogą dla tyranów wielu...

E Kran.

POWIEDZONKA

O ministrze P. ł....im ktoś powiedział: „O n nic nie wie, a w szystkę/rozum ie", a o p. S...ku: „O n wszystko wie, a nic nie rozumie".

Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi' szczegółowo, określić Twój charakter, zdolności i przeznaczę, riie, Szyller-Szkolnik jest Redaktorem pisma „Świt" (Wiedza Tajemna) au­

torem wielu prac naukowych, posia­

da szereg protokułów Towarzystw Naukowych Stolicy. Jeżeli Ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie, potrzebujesz dobrej - rady, przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz się, jak żyć, po­

stępować abyzwycięsko przeciwstawić się losowi. Je­

żeli wątpisz,nie masz czasu, napisz natychmiast imię, rok, miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniej­

szych faktów życia darmo (75 . gr. znaczki pocztowe i niniejsze ogłoszenie załączyć — Warszawa PSYCHO- GRAFOL.OG SZYLLER - SZKOLNIK NOW OW IEJSKA 32—6,—Przyjęcia osobiste płatne— cały dzień. Analiza szczegółowo — horoskop — odpowiedzi słynnego medjum

Evigny-Rara zł. 3

R ó ż n i c e

— Jaka jest różnica między trzyletnim byczkiein, a ośiemnastoletnią dziewicą?

_? ? '

— ... piętnaście lat!

Jeden z premierów, znany z tego, że jest łysy, przyszedł raz na posiedzenie, kulejąc.

- Kolano mnie boli — objaśnił kolegom.

— Zapewne m aleńka migrena — zauważył ktoś złośliwy —

Odpowiedzi Redakcji.

„Elel“ — Częsfo podpisy pod artykułami Opuszcza się wobec konieczności „zmieszczenia" artykułu —- -przy łamaniu. Przy mniejszych utworach podpisy dajemy tylko w „wyjątkowych" wypadkach.

Tulipan — Małe utwory między innemi również ba­

jeczki aktualne ala,Krasicki zawśze pożądane i mogą liczyć, o ile są dobre, na. wydrukowanie.

Panu W. C. w. m. Nie słyszeliśmy, czy rzeczywiście pułk. Pieracki miał być mianowany prymasem na miej­

sce kard. Hlonda.

Pani O. O. w Sławojkach: Skarży się pani, że z jej etoli wypadają wtosy. Jak- temu zaradzić? Wprawdzie nie wiemy, co pani ma na myśli pod nazwą „etoia", jednak radzimy na wszelki wypadek przestać jeździć, na rowerze.

p o l e c a m y

FABRYKĘ KAPELUSZY

FILCOWYCH, SŁONIKOWYCN i GALANTERYJNYCH

W A C Ł A W A S Z U L C A

w s p ó ł pracownia a firm

A. B E R N A R D I N S U C R - F A N F A N I et S T A G I W PARYŻU

W A R S Z A W A

C h m i e l n a 1 5 —T e l e f o n 3 07 - 76

N -

H O *

m < -

1c

nX

<

" 0 r ~ m

■H

N N N

o

nN

CD CO

«<

X .0) TJ O O Nr+

0

1

0) o Xc

<D 000

01 to 3 C3

CD

Czy wiesz, gdzie jest magazyn Czapińskiego, Gdzie kryje się to coś najciekawszego: — Wyrocznia mód, kolekcja ubrań wszelkich, W korzyściach swych rewelacyjnie wielkich?

Tam spiesz, ach spiesz!

Co ci potrzeba, bierz, — Na długie dni

Zostaniesz wdzięczny m.!

S. C Z A P I Ń S K I

W A R S Z A W A , M I O D O W A 4.

b0

1CD O

£>

aaCl.

^3Co

O.

5

to*

3

<2>

0 Xc

ĆDro

<o r\w to 3C

*<

w S 0 CD D

ĆD

N Or+

<

0

■J o co

0 ^ 0) 1

T"

a o

3

® co o i i

coN

r+C

X c X wfl)

(8)

NASTĘPNYNUMER„ŻÓŁTEJMUCHY“ poświeconybędzie„HI P P I C E“

Ż Ó Ł T A M U C H A

K

w

/ a ł

U S

Z

e

k

zawsze przez wszystkich (bez różnicy stanów i par.tyj) mile wszędzie widziany podziwiany i pożądany.

SŁUSZNE.

Ojciec: Umiesz przesiadywać cate in ­ ce w knajpie, zgrywać się w karty, u- miesz romansować na prawo i na lewo, tylko pracować nie umiesz.

Syn: Trudno, mój ojcze, wszystko umieć.

FATALNY DZIEŃ.

— Mojemu panu źle się zaczął ty­

dzień.

— A co mu się stało? —

— Zmarł w poniedziałek. — OSIEMNASTOLATKI.

- U mnie każda córka musi się za­

ręczyć w osiemnastym roku życia. —

— A jeżeli, nic daj Boże, nie znajdzie do osiemnastu lat narzeczonego? —

To dopóty ma osiemnaście lat.

dopóki nie znajdzie narzeczonego. —

KWALIFIKACJE

Pośrednik posyła sfużącę do państwa Piperman. Pan i pani przeglądają pa­

piery służącej.

— Dlaczego Kasia nigdzie długo nie służyła?

— Bo mam pecha, że gdzie zacznę służyć, to po kilku miesiącach pani u- miera.

— Przyjm ja, Saluchna, ona ma bar­

dzo dobre kwalifikacja, wtrąca pan Pi- perman-

OBAWY MONARCHISTÓW

- Zdaje się, że wkrótce zupełnie nie będzie już królów?

Dziewięciu zawsze pozostanie!

— Jacy?

— No, czterech z kart, dwuch z sza­

chów i święto Trzech Króli.

Czy nie prawda?

Serce kobiet jest fortecą, To aforyzm nie bez racji....

Lecz cóż?, broniąc się najdzielniej, Myśli — o kapitulacji!

Egzamin Księcia.

Profesor. — Jak się nazywa ocean po-' łożony pomiędzy Azją Wschodnią a Ameryką Zachodnią?

Książe. — (milczy)

Profesor. — Świetnie to książę uwydafi nil. Jest to rzeczywiście Ocean $f»okojny.j

Czy nie tanio.

— Wiesz, bar pod ,,100" jesl najtań-1 szym barem w mieście.

— Doprawdy?

— Z n 2 ziole dostałem wczoraj wy­

śmienity obiad, dwie wódeczki i nowy kapelusz.

W arunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwanalnie zt 2,50 — półrocznie zł. 4,50, — rocznie 8,00. Zagranicą łOO proc.) drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17.440. Przesyłka Pocztowa opłacona ryczałtem,

i eny otjioszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) — 300 zt. V8 kl.150 zł. ' U—75 zł. '/«—40 zł. Marg. — 3U zł.' Adres Redakcji i Administracji: Warszawa, Wspólna 6, tel. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński.

Wydawca: Tow. Wyd. „SWAST", sp. z o. o.

Oddział Redakcyjny.

Częstochowa, Kościuszki 66.

Polskie Zakłady Graficzne, Warezawa Niecała 6. tel. 6S0.-25

-1rui

Cytaty

Powiązane dokumenty

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli

Więc niech sobie tam inni narzekają na post, ja się z niego cieszę, bo to tylko jedna ż nowych okoliczności uprzyjemnienia życia wybrańcom sanacji, a obawiać

Anglik zachwycał się pięknem natury oraz wykształceniem, inteligencją, ujmującem obejściem tych; z którymi się stykał. Jeden z kuracjuszów służył mu za