Warszawa, 3 maja 1931 r. Cena nu m eru 20 gr.
Nr. 21 R o k III
Numer poświęcony „Trzeciemu Majowi1 '
MUCHA
■ H H H M n n i
$ rd d pomroki szatanów, ku chwale stuleci,
Konstytucyi Czcigodnej świecił nam M A J 1RZECI
Ż Ó Ł T A M U C H A
Na 3-ci maja
Polsko, Ojczyzno moja, T yś była, jak zdrowie, W owych latach, gdy każdy miał Cię
w sercu, w głowie, Służył Ci wciąż ofiarnie, nie m yślał o sobie, Karjerze, pełnym żłobie, — lecz tylko
o Tobie!
Gdy dzisiaj patrzę na Twych rządów
„ustój" nowy 1 na ten sanacyjny bałagan duchowy, Boleję nad tem mocno razem z całym
ludem, Który czeka, że zmiana przyjdzie z jakimś cudem, Jak ten, co ongiś przyszedł dnia trzeciego w maju, Lecz nie mógł nam przywrócić straconego raju, Bo było już zapóźno!
. .Więc dziś, gdy sumienie.
Waśnią naród obciąża niechaj otrzeźwienie Do nas znów nie zawita, gdy się wszystko
straci!
Te oto ostrzeżenie dziś ślę mojej braci!!!
1
H E S B i m
< E Z MOJCJ ANTENY 3 >
Hallo! Hallo! Tu „Tse-Tse“ — Radjo-Warszawa.
Nadajemy program trzeciomajowy:
Godz. 11. Wielka parada wszystkich naszych gwiazd, gwiazdeczek i pomniejszych szarż. Potem defilada kandyda
tów do odznaczeń orderowych.
Godz. 13. Poranek płyt gramofonowych. „/ od tej chwili będziemy żyli radosnem życiem kwiatów i motyli, co dzień stęsknieni, co noc szaleni, — pewni, że nic tu w rządzie się nie zmieni.
W tych djetek cudzie, w tej sejmu budzie, cóż nas ob
chodzi cały świat i ludzie. My tylko wiemy to, my przypusz
czamy kto ciągle nam radzi to „Dobro i zło*, —odśpiewa chór Be Be.
Godz. 1A. Komunikaty Gospodarcze wypowie zręcznie p. Koc.
Godz. 15. Wykład dla maturzystów: p. M. Niedziałkow
ski wygłosi szkic porównawczy: „Hiszpanja a Polska Godz. 16. Wykład dla maturzystów: Odczyt p. t. „Kim byłby Mickiewicz, gdyby żył w obecnych czasachf" wygłosi p. minister Czerwiński.
Godz. 17. Kapt. Lepecki wygłosi pogodny odczyt p. t.
„Dlaczego mimo wszystko jestem w dalszym ciągu tylko ka
pitanem
Z te k i p o lity k a
;— Poseł M...cz...ki częściej zmienia swoje przkonania, | niż koszulę...
— Społeczeństwo tworzy instytucje dobroczynne, a rząd
— petentów dla tych instytucji.
— Gabinet ministrów chyba dlatego tak opieszale nam- -I dza się nad złagodzeniem kryzysu gospodarczego, gdyż spo- i
1
dziewa się, że przez ten długi czas kryzys przeminie drogi) i.'-’
naturalną.
— Nie wszyscy „Sanatorzy" są nieuczciwi... wielu z po- i 1' śród nich dopiero zaczyna swoją karjerę...
■— Przechodzącego przez jezdnię posła
X-
koń ugryzł *<w głowę — głodne konisko poczuło siano.
— Komendant Ł...k...k rzekł: w „Kodeksie Karnym" l i' jest tyle paragrafów, że całe życie nie starczy, żeby te wsiy- i : i stkie zakazy przekroczyć.
— Największą obrazą dla posła Y. jest, gdy się do niego M , mówi „znam cię".
— Człowiek, który wchodzi do „Izby Skarbowej" z uS- 1
miechem na ustach jest obłudnym. I i
Jot-R ot.
„A n e k “
Wiele jest brzydkich rymów na ,,anek“...
Gdy mąż, prócz żony, ma pięć kochanek, Gdy zwiastun wiosny jest mroźny poranek, Gdy pani domu ma przykry sopranek,
Kiedy w salonie niema firanek,
Gdy cz chwila ma tramwaj przystanek, Gdy Sejm posłuszny jest, jak baranek, Gdy klapę robi ,,Król-Kochanek“.
Wiele jest brzydkich rymów na ,,anek“ ...
Ale najbrzydszy: —- Kostek-Ryszanek.
- '■-■'sm 1
„Z m o d e rn iz o w a n e ” p rzy s ło w ie
„Nie wszystko złoto, co na Rymarskiej
„Łokietek Wieniawie oka nie wykolę".
„Niema tego złego, czegoby Rada Ministrów nie wy- Ł:
myśliła". 1
„Człowiek strzela, a policjant go goni".
„Kto szybko sądzi — rzadko sprawiedliwie".
„Poseł planuje, a Car decyduje".
„Kto rano wstaje, ten jest urzędnikiem". L
„Kto z Zarębskim przestaje, ten się kombinatorem staje “. | ,,Z pustego i Matuszewski nie wyasygnuje“.
,lm pułkownik grzeczniejszy, tem bliższy jest... * teki".
Godz. 18. Mjr. Kubala odśpiewa pełną smutku piosenkę p. t. „Nie tak to illo tempore bywato" oraz: „Ja bym tai chciała polecieć z wami:..t( Przepraszamy zgóry -naszych ra- djo słuchaczów, o ile cenzor ewent. przerwie p. Kubali jego pieśń.
Godz. 19. Rozmaitości w wykonaniu „Prasy Polskiej."
Godz. 20. Transmisja z Teatru Narodowego tragedji
„Dzień jego powrotu" oraz na zmianę, transmisja galowego przedstawienia z Teatru Wielkiego: „Król kochanek narodu idjotów."
Godz. 23. Transmisja z zakończenia uroczystości trzecio
majowej:
a) przez wybrańców losu (ludzi mądrych i przewidujących) w Oazie, Europie i przy ul. Foksal (dla ściślejszego grona wtajemniczonych"),
b) przez zredukowanych, bezrobotnych, głodnych, po
krzywdzonych, zlicytowanych i t. p. ofiary „zacietrzewienia partyjnego" ;— pod mostem Kierbedzia.
Ż Ó Ł T A M U C H A 3
N A JM O D N IE JS ZE S Ł O W O Wciąż to modne słówko Drażni nasze nerwy —
— „ Anschluss“ ■ — wszędzie pi
szą, 1 mówią bez przerwy.
Każda dziś gazeta Słowo to drukuje:
Do każdego faktu
„Anschlus“ wciąż stosuje.
Więc wieść nieprzyjemna Wszystkich teraz mami, Że chce „Anschluss“ zrobić Austrja wraz Niemcami.
I podobny „Anschlus“
(Rzecz to niesłychana) Zrobić chcą tearty Pod władzą Szyfmana.
„Anschłuss“ z skrajną nędzą Robią urzędnicy: —
Zniżono im pensję, Będą żyć, jak dzicy!
Są jednak „Anschlussy"
Co przyjemność .dają l na naszych nerwach Wcale nam nie grają...
Miłą będzie chwila, Gdy „sprawcy nieznani“
Zrobią już nareszcie
„Anschluss“ z więzieniami.
Każdy zięć z tęsknotą Wciąż rozmyśla nad tem, By teściowa wzięła
„Anschluss" z tamtym światem!
- Zaś najmilszy „Anschluss"
Będziem mieli wtedy, Gdy się pozbędziemy Sanacyjnej biedyl
H. I. Polit
J A B Y M CH C IA ŁEM
(z cyklu piosenek Mońka Bimberga).1.
Jabym chciałem być... marszałkiem.
Takim ważnym, takim śmiałkiem, Jabym chciałem kłaść pasjanse l tak, jak on, „parłe franse“...
Tak bym strasznie klął odtyłnie I lubował bym się w Wilnie...
Chciałbym się, jak on, rozsierdzić, Potem brzydkie słowa twierdzić...
Lecz to wszystko jest utopją, Ma zachcianka zaraz znika:
Ja nie będę nawet kopją Tego męża — wojownikaI
2.
Być bym chciałem Ał Caponem I bandytów władać tronem,
„Rolsem-Rojsiem“, z gróbą lagą Się przejeżdżać po. Chicago, Się opalać na Florydzie ...
(Nikt by mi nie mówit ,,żydzie“l) Jabym chciałem w Hollywoodzie Siedzieć i przemycać wódzię.:. .
Lecz to wszystko jest utopją, Me marzenie zaraz znika:
Ja nie będę nawet kopją Tego męża — bandytnikal
3.
Jabym chciałem być Chaplinem, Lub Nouarrem, albo Slimem, Przecież nawet oni sami Mówią, że są semitamil
Jabym chciałeiti być Douglasem, Hollywoodu superasem...
Ja się caty denerwuję, Ja się tylko zapytuję: >
Czemu wszystko jest utopją?
Nie mam szczęścia, „swych lubjjojówl Być nie mogę nawet kopją
Wszechświatowych tych „przebojów!"
R zeczy cie ka w e
i .
Za „ciekawe rzeczy“
Miałem wielką chryję: — Rzekł mi tak sanator:
„Ja ci twarz obiję".
Więc odpowiedziałem:
„Niech pan siebie wali, — Z was my się śmiejemy ,
Boście tacy mali1"
2.
W Hiszpanji dziś nowość, Jak nam głoszą wieści,
Już króła Alfonsa Nikt więcej nie pieści.
Król poszedł na grzybki, — Przecież dziś jest wiosna,
„W Hiszpanji jest lepiej Leci wieść radosna.
3.
Wampir z Dusseldorfu Dziś przed sądem stoi,
Do morderstw się przyznał, Dziwne miny stroi.
Mordować z sadyzmem Każdy zwierz potrafi,
Sąd dziś już się skończył, — . Kiirtena szlak trafi.
Ł
Wszędzie, proszę państwa Dziś granda, niestety,
W Hondurasie burza, . Jak piszą gazety.
Upadki... przewroty...
Lecz cóż.mamy z tego?
Chyba, żę za tydzień Będzie coś nowego!
. Marjan Duński
STATYSTYKA REKORDÓW SPORTOWYCH ZA I-SZY KWARTAŁ 1931 KOKU
Skok w niż w stylu dowolno-budżetowym — 1-sze miej
sce w klasie senjorów zajął Matuszewski, zdobywając 350 miljonów punktów.
W klasie junjorów: Koc przed Starzyńskim, któremu do ostatnich rozgrywek Ligowych brakowały w ogólnej kwalifi
kacji 2 paski i 3 gwiazdki.
Bieg na oślep w dorocznych zawodach Ligi N. — l-szi:
miejsce Zalewski — w klasie międzynarodowej zdystansowa
ny o dwa łby przez Curtiusa i Hendersona.
Uzut pocztówką—w Hasie'senjorów—1 szem Zarębski, 2-e Szymański, 3-e Waryński (ogółem 5.000.000 punktów).
W klasie juniorów: 700-szkół średnich i powszechnych o poziomie w" wynikach negatywnych.
Rzut bumerangiem zamachowym: Purzycki — trafiony odczepem groźnie w linji lotu powrotnego.
Pływanie w alkoholu: Dratwa, zakwalifikowany prze*
246 sędziów B (roniących) B(rowarów).
II. CIĘŻKOATLETYKA.
Zapaśnictwo sądowe: i-sze i 2-e miejsce zdobyli Car i Mi
chałowski, pokonywując pięknym podwójnym NelsoDem (Kostkiem) Libermana i Korfantego.
Uziwganie ciężaru odpowiedzialności. Pierwsze miejsce w dalszym ciągu od roku 1926 niezajęte.
III. WIOŚLARSTWO.
W ogólno-krajowych zawodach w biegu na mętnej wo-
OMYŁKI W DRUKU.
Redaktor z zainteresowaniem oglądał otwór młodej i sympatycznej współpracowniczki, (u)
...mycie jest obecnie plagą współczesnych kobiet, (t) ...„droga pani, kocham cię, bowiem jesteś pięknością po- sógową"... (ą)
...ministrowa Konopacka-Matuszewska na zawodach lekkoatletycznych namiętnie ssała piętę... (m)
...nieustraszony podróżnik Lepecki, zwiedził wszystkie ustępy puszczy i... (o)
...chłopaczyna miał pięć tal (1) ; -
...panna Kazimiera lubi kreiu z wodą sodową (m).
• ...Ossendowski pijał wodę z mykwy (t) ...Koc szybko zapada (n)
...Ryu>ka się zepsuła i śmierdzi, (b) ...gniewnie fiknął na nią... (u).
„Jur-stes‘‘
d:ir '<lizymali w dfiiszMn c:iij.’ii g\v<>je pierwsze miejsce Sła
wek —■ Switalski,n występujący jako obsada berlinki „Su- nacja“.
IV- BOKS. .
Między pięściarzami poszczególnych klas przyznano na
stępujące mistrzostwa:
a) w wadze strzeleckiej — Łokietek, h) „ ,, wojskowej — Kędzierski, c) „ „ sejmowej •— Burda, d) .. chłopskiej — Sanojca.
□
>
£
0)* m
0
CD
sn 0) 5 m
C
D N
m
O
z
2 m
O.C
N-
t cro AN
€
m
O- 9A &
CAN on
* £■
Qt O- n *■* 3 sr
o
<P 9Q c
2 3
3 Ozn t
- *<
V 2.
2-*0 O o . n
X
3
m •00
ca m
•<N CO
a O Cl
O7T C 00(O
o a D O 7 0
N
>•<
Z co
4 Ż Ó Ł T A M U C H A
KANDYDAT NA BOTANIKA:
potrzebny.
DAMA: —: Czy to oferta pod moim adresem?
KANDYDAT: — Nie, chwilowo chodzi mi tylko- o ten kwiatek pani.
Not nareszcie znalazłem okaz, jaki mi jest
na kapeluszu
HZmiana adresu!!
Z dn iem 4-go m a ja r. b.
R e d a k c ja i Administracja naszego ty g o d n ik a prze- nosi się do lo k a lu przy ulicy
Wspólna 6 m. 16,
Co to jest.
— JOŁOP, jest to człowiek, kt^óry wierzy, że Jehasne Wielopolska jest niezłą pisarką.
— BEKAS, jest to wiceminister Beck as naszej dyplomacji.
— KOCIOŁ — to chwila, w której wiceminister Koc jął się naprawy skar- i bu.
— BOJKOT jest to kotBoya Żeleń
skiego.
— CARUSO — to krewny naszego vicemarszałka Stanisława Garal
— BEZHOŁOWIE jest to Klub B. B.
bez posła Hołówki.
WYTŁUMACZYŁ.
. — Która godzina?
— Przecież Od pół godziny ci mó
wię, że jest kwadrans po drugiejl
„USTOSUNKOWANA".
— Moja narzeczona jest w stosun
kach z najlepszemi rodzinami naszego miasta.
— Czyż możliwe?
1 — Tak, jest bowiem telefonistką.
Ukłucia
Podobno członkowie klubu B. B., ks. Czuj i po
seł Duch,''mają wystąpić z wnioskiem, aby posłowie z B- B. na powitanie, zamiast zwykłego „dzień do- bry“, mówili: „czuj duch!“
* * *
Od chwili, kiedy pan Car przewodniczył na noc
nych posiedzeniach sejmu, nazywają go „sleeping car“.
* * *
Klub B. B. wystąpił z projektem, by łacińskie przysłowie: „Mens sana in ćorpore sana“ zmienić na: „Mens san (a) (ojca) in carpore sana(cja).
* * *
W związku z premjerą sztuki Nałkowskiej p t.
„Dzień jego powrotu“, sanatorzy wyrażają uznanie dla autorki, która w tak szybkim czasie zdołoła na
pisać sztukę o ,.Jego“ powrocie.
* * *
Mówią, że fcbociaż raz jeden b. marszałek Szymański okazał się przewidującym, popierając projekt stworzenia polskiej kolonji karnej w Peru, mimo, #e projekt ten wywołał w szeregach sa
nacji konsternację oraz zrozumiałe zaniepokojenie.
WŚRÓD KSIĄŻEK.
,,Z POD CIEMNEJ GWIAZDY" — wydanie kosztem l>
więźniów brzeskich; str. 1147.
K. Bandrowski. — „OBRONA NIEDORZECZNOŚCI" :>a pięknym, welinowym papierze. Dla członków organizacyj sa-.
nacyjnych 85 proc. zniżki.
Kom. Morgenstern. — „GRA FAL". Pamiętnik z ostat
niej „zasłużonej" podróży.
Sławek et consorcium — „LEPSZE CZASY" nowość z niedalekiej przeszłości.
Sieroszewski. — „WYSPA OBIECANA". Nakład „Czer
wonej Prasy". 4 barwne ilustracje (w tem drzewo bananowe, kpt. Lepecki i dr. Woyczyński).
Hilary Dąbrowski.—„N.EWIDZIALNY". Nakład „Czer- stratu m. st. Warszawy.
Dr. Łokietek. — „SZTUKA WYMYŚLANIA" dedykowa
ne posł. Dr. Karolowi Polakiewiczowi.
Hajota. — „OSTATNIA BUTELKA". Słowo wstępne pik Wieniawy. Instytut wyd. „Komenda Miasta".
Heuse. — „TAJEMNICE FAKIitÓW". Z niedawnej do-, by wyborczej. Str. 2160, ilustracji tyleż.
Nie-London. — „KAGANIEC BEZPIECZEŃSTWA", -- dzieło dedykowane mec. Paschalskiemu.
Prof. Bartel. — „JESTEM GŁODNY". Tęsknota wieje i kartek tej prze-smutnej powieści.
Min. Matuszewski. — „SPORT A DEFICYTY". Interesu
jąca broszura z zagadnień gospodarczo-małźeńskich. Nakła
dem Stowarz. Urzędn. Państw.
Ż Ó Ł t A M U C H A . 5
Skromny— Czy pan woli blondynki, czy brunetki?
— Nie jestem na tyle wymagający żeby dla mnie zmieniano kolor wło
sów.
CZWARTY RAZ.
Pewna dama chwaliła się, źe jest nie
zwykle prawdomówną.
— kłamałam wszystkiego trzy razy w życiul — powiedziała kiedyś.
— Teraz, to już chyba czwarty raz?
— zapytał jakiś sceptyk.
r POWIEDZONKA.
. Każdy Koc, gdy się zawala,, powi
nien być dobrze wytrzepany.
— Jak Anglicy nazywają pierwsze
go wicemarszałka Sejmu" polskiego?
—- Carmen.
— Jak na.;wać fakt nieprzyznania Boy‘owi-Żeleńskiemu nagrody literac
kiej m. st. Warszawy.
— Boykot.
DEKOLT.
Jeden z naszych dowcipniejszych li
teratów w ten sposób wyśmiał modną obecnie manję dekoltowania się.
Był on kiedyś na pewnem przyjęciu, a wróciwszy do domu, został zasypany przez żonę gradem pytań. Szczególnie zainteresowała ją jedna pani, dajmy nąto pani Y...
— W jakiej była sukni?
— Nie wiem.
— Jakto... nie wiesz?!
— Nie wiem —- odpowiada nasz li
terat, — bo ani razu nie zaglądałem pod stół.
W AFRYCE
Podróżnik: nie widzieliście mego przyjaciela?
Murzyn (oblizując się): — Ostatni raz widziałem go przed śniadaniem.
W dobie spadku cen
— Panno Lusiu, niech pani zosta
nie moją żoną. Zarabiam już 500 zł.
miesięcznie.
.— To zaledwie wystarczy na moje suknie i kapelusze.
—- A, w takim razie poczekam, aż ceny jeszcze bardziej spadną.
ROZTARGNIONY
Służąca (oznajmiając przyjście na świat potomka);
— Proszę pana, chłopak!
Redaktor (nie przestając piiać);
Niech zaczeka! Zaraz daję rękopis.
O p e ra to r czyli m a g -h ip n o ty z e r Na trybunę wszedł mąż „sławny®, rozległa się
cisza, Wszyscy w wielkiem skupieniu patrzą na fe*- tysza.
Rozglądał się po sali, chrząknął kilka razy, Bogów wielkie natchnienie biło z jego twarzy,
I zaczął:
Posłuchajcie co wam powiem, szanowni panowie!
Z ust mych szczerą prawdę z. was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w pięknej
celi, Żyli sobie wesolutko, jak w niebie anieli, Mieli wikt i opierunek, niczem magdenburski, Powietrza i słońca dosyć—choć klimat nie górski.
A nawet wam szczerze powiem, ku swojej wy
godzie, Mogli sobie spacerować w przepięknym ogrodzie.
Jednem słowem ci więźniowie, niczem w raju żyli I nigdy się na nikogo władzom nie skarżyli.
* * *
Inny znowu magik—spryciarz - hipnotyzer biegły Zrobił, że mu bezkrytyczne umysły uległy.
Wziął do ręki zwit papieru i rzekł do słuchaczy:
To prawdziwa jest kiełbasa—nie myślcie inaczej.
Teraz jedźcie mili bracia,—kiełbasa pra—wdzi — wal Wielu z gości łyka papier, z bólu głową kiwa.
Jednak prócz tych słabowolnych byli także tacy, Go krzyknęli: Mój magiku, szkoda twojej pracy!
Po r e d u k cji p e n s ji
— Panie
hrabio, kup pan fijołki.
— A mnie na co? Już mi fijoły da
li fijołka: — obcięli pen
sję i pienię
dzy na chleb nie starcza bo w kiesze
ni płótno.
Prawda dziś jest tylko jedna i to po wsze czasy, Że nie zrobi żaden magik z papieru kiełbasy.
Lecz, że większość magowi biła huczne brawa, Zatem jemu się zdawało, że wygrana sprawa, Chociaż sam on w to nie wierzył, co gościom
powiedział I, że rację tamci mieli, doskonale wiedziałl
* * *
Stąd konkluzja, że naleiykrzyknąć głośno: Bra Z czasem u nss też zwycięży moralności praw.
EKRAN
W yp e łn im y^ lu k ę , ^
(Na nutę: „Nie chcę ja ślachcian ki“ (Łobzowianie).
Czystki akademji Nadeszła już pora, (bis) Kio nie sanatorem, Ten fora ze dwora, (bis) Nie chcemy endeka, Ani enperowca, (bis) Bo oni by wiedli
Młodzież po manowcach, (bis) Nie chcemy chadeka,
Ani też i piasta, (bis) Kto nie B. B. W. R., Tego się wy chlasta, (bis) Nie chcemy dziekanów, Ani też rektorów, (bis) Wszystkim fakultetom Nadamy cenzorów! (bis) Bowiem w wychowaniu
Wypełnimy lukę, (bis) Gdy upaństwowimy Naukę i sztukę, (bis) A stąd oczywista
Wszak teza wynika, (bis) Na czele wszechnicy Trzeba pułkownika! ( bis) Wybory i wiece,
Senat pójdą w lamus.
Pieśń — „Brygady“ będzie.
Zamiast „Gaudeamus“! (bis)
„Casus“
ZAGADKA.
— A jak nazwać wielbicieli talentu Hemara?
■— Hemoroidy.
Bardzo przepraszam, rze nie opisa
łem wójkowi dotond jak spendzliśmy w domu świenta Wielkiejnocy. Otaż w pierfsze swiento dzieliliśmy się śle
dziem, ponieważ Mama' nikdzie niemo- gla kupić jajek, kturyh jóri kóry wien cej znosić nie bendo, bo nalorzono na nie podatek od zbytku. Przedewszyst- kiem Tatuś obiecał Mamie, rze wyśle j(i niedługo na Madere, bo tam podo
bno jest wolne mieszkanie. Mamósia : radziła Tacie, rzeby żócil posadę ur:endnika państjowego i zaczol ma
lować pocztufki, gdyrz mogom się przy dać na przyszłe imieniny. Tylko dzia
dek był bardzo smótny gdysz nieda-
R ezygnacja Urzędnicy się zgodzili, Gdyż są zawsze bardzo mili, Żeby pensje im „zgolili“, Byle resztę wypłacili.
Gdy takiego już niebogę Wieszają za jedną nogę, To przewidzieć łatwo mogę: — Straci także drugą nogę!
„Mara“
PRZEWIDUJĄCY.
Po deszczu nowych orderów, zapy
tano jednego z nowoodznaczonych mę żów stanu, dlaczego odpisuje ua wszystkie listy gratulacyjne? Odpo
wiedź była taka:
— Gdy Bię jest kawalerem tak wy.
sokiego orderu, trzeba, aby się wszy
scy dowiedzieli, że przynajmniej umiem czytać i pisać 1
wno wrucił z ciepłych krajuf i mu nie s/urzy nasz ostry klimat. Tatuś muwi, rze trzeba go bendzie jaknajprendzej wystać znuf na jakom wyspę. Tylko rze pewno nie bendzie go czem d- wieść, bo teraz wiosna i niema „wih- ruf“. Ale kończę, bo muszę iść do ap
teki po rycynę dla Tatusia, ktury me morze strawić tych 15 proc. co mó obcięli,
czego i wójkowi rzyczy kohajoncy TADEK.
Skradziony ogon
Opowieść prawie autentyczna
W dniu tym od najwcześniejszego ranka obiegła War
szawę głucha pogłoska o jakimś nadzwyczajnym wypadku.
Gdzieś mówiono, że Nieznany Żołnierz wstał z pod ciężkiej płyty, w innem znów miejscu, że książę Józef zeszedł ze spiżowego rumaka, aby się lepiej ubrać, a na Nalewkach plotkowano nawet o grubym szwindlu przy zakupie koni dla wojska i zaraz usiłowano zgadnąć, kto ze znajomych dosta
nie się przy tej okazji do kryminału.
Ale już o 9-ej nie było rozbieżności zdań: wszyscy do
kładnie wiedzieli, że nocy ubiegłej spiżowemu rumakowń ks.
Józefa oderwano i skradziono 'cały ogon. Kto żył, śpieszył obejrzeć zeszpecony pomnik i wkrótce niezliczony tłum za
legał plac Marszałka. Komuniści, jak zwykle, pragnęli wyko
rzystać okazję i rozpoczęli swoje przemówienia. Kto wie, do czegoby doszło, gdyby u wylotów Wierzbowrej i Osso
lińskich nie pojawiły się ścieśnione szeregi końskich łbów, a nad nimi granatowa mnudury i jasne błyski wzniesionych- szabel... Teraz poszło wszystko zwykłym trybem;, po kwa
dransie zjeżdżały już z pustego placu karetki pogotowia i wo zy strażackie.
. W południe gazety wypuściły dodatki nadzwyczajne.
„Robotnik“ pisał: „Niebywała kradzież. Nocy ubiegłej niewykryci sprawcy oderwali i zabrali ogon koński z pomni
ka Poniatowskiego. Przy obecnej nędzy klasy robotniczej sam fakt nie ma większego znaczenia, gorzej, że wywołał on wielkie zbiegowisko, które policja konna z właściwą sobie
„dzielnością** rozpędziła, zostawiając na placu zabitych i ran
nych. Niewątpliwie cała afera jest prowokacją, jak i inne w ostatniej dobie. Jeżeli ma na celu odwrócenie uwagi ludu pracującego od hańby brzeskiej, lub od katastrofy gospodar
czej, to wątpimy, by cele te osiągnęła**.
„Gazeta Warszawska": „Ubiegłej nocy nieznani złoczyń
cy oderwali i skradli ogon koński z pomnika Ks. J. Ponia
towskiego na pl. Saskim. Zaintrygowana niezwykłym wy
padkiem publiczność zgromadziła się wokół oszpeconego barbarzyńsko pomnika. Ze zbiegowiska skorzystali komu
niści, wywołując tumult. Plac został „oczyszczony** przez po
licję tak gorliwie, że zostało na nim kilka osób zabitych i rannych. Sam fakt niezwykłej kradzieży daje wiele do my
ślenia: jak można było odjąć i zabrać tak ciężki przedmiot?
Wszak musiało przy tem pracować paru ludzi, a oderwaną część pomnika wywieźć na wozie. I lego nikt nie widział?
nikt nie przeszkodził? Jesteśmy przekonani, że gdyby cho
dziło o ogon słynnej kasztanki, to nie ukradzionoby go tak łatwo!'*
„Gazeta P o l s k a „Plac Pierwszego Marszałka Polski Jó
zefa Piłsudskiego w ciągu kilkunastu ostatnich godzin był terenem niezwykłych wypadków. Olo nocy ubiegłej nieznani sprawcy oderwali i zabrali ogon koński z pomnika Ks. Po
niatowskiego. Gdy wieić o tem obiegła miasto w godzinach rannych, zebrał si; l.czny tłum ciekawych naokoło pomnika.
\\ tłumie znałeśli się agitatorzy, którzy poczęli podburzać tłum przeciw obecnemu Rządowi. Na łagodne wezwanie przy
l e j policji, tłum zajął wobec niej wrogą postawę. Wobec tego użyto siły i plac oczyszczono. Najzacieklejsi z tłumu rzucali się na policjantów tak gwałtownie, że ci, w obronie własnego życia, kilku z nich ranili i paru zabili. Przy niektó
rych zabitych znaleziono „Gazetę Warszawską*4 i „Robotni
ka . Nie wątpimy, śle-iztwo wyjaśni całą*sprawrę, o ii1' to będzie zgodne z dobrrni Państwa i Rządu. Narazie musimy tylko zwrócić uwagi,, żl c/yu kradzieży dokonano na placu, szczycącym się Imieniem Wskrzesiciela Państwa, przez co plac '.ł-n został oszpecony
Ż Ó Ł T A M U C H A
7Fakt ten przypomina otrucie ulubionego wilka Kom^n-^
danta. Tak to zaplute karły z opozycji, nie molgąc szkodzić bezpośrednio Najświętszej Osobie Wodza Narodu, starają się . dotknąć Go przez niszczenie przedmiotów, należących lub
mających z Nim pośredni lub bezpośredni związek.**
— Minęło trzy dni, w ciągu których zad śpiżowego ru
maka okryto brezentem i zarządzono w samej stolicy 16 kon
fiskat pism niezależnych za artykuły, związane z kradzieżą ogona. Oficjalnego komunikatu w tej sprawie nie było. Nato
miast obiegały głuche pogłoski, że nocy krytycznej przywie
ziono jakiś ciężki przedmiot do B. B. K. (Bank Biedy Krajo
wej). Przedmiot ten zamknięto w osobistym gabinecie p. pre
zesa Banku. Wstępu do gabinetu miał tylko jeden człowiek, główny woźny, zaufany p. prezesa, były legun z piekarni 0 0- lowej I-ej brygady. Gabinet połączono telefonem z innym po
kojem, gdzie odtąd godzinami przesiadywała znana z dys
krecji stenografistka, która, trzymając przy uchu słuchawkę, szybko pokrywała znakami arkusz za arkuszem. Zamiast potwierdzenia lub zaprzeczenia tym pogłoskom, oglądano codzień białe plamy w gazetach.
Nie będziemy i my bawić się w komentarze, lecz poda
my szereg faktów, których opublikowanie nie grozi konfis
katą. Oto fakty:
W dwa miesiące po opisanych' wyżej wypadkach wy
szedł z druku tom p. t. „Raporty uroczyste.** Drugi tom za
powiedziano. Rozprzedano pewną liczbę egzemplarzy ;,Ra- portów**, równą liczbie urzędników B. B. K. Autor krył się skromnie pod pseudonimem. W „Monitorze** ogłoszono o ude korowaniu p. prezesa B. B. K. orderein bardzo wysokiej kla
sy, specjalnie w tym celu ustanowionym.
W tym samym czasie oszpecony pomnik zdjęto z coko
łu i ulokowano pod wiaduktem mostu Kierbedzia, gdzie miał oczekiwać,aż się znajdą pieniądze na nowy ogon. Zaraz potem w prasie rządowej poczęto dowodzić, jak niewłaści-
I TAK
P i s z ą
PO POLSKU...W jednym 2 ostatnich numerów „Trubadura Warsza- wy“, czytamy następujący wierszyk, od którego włosy stają dęba:
„Mój lot o którym mowa, tu blisko Lubartowa, Się odbywał, każdy widział go!
Choć w sercu miałem sztylet, kupiłem sobie bilet I do środka wlazłem a propos!
Pojechałem, wzrąwszy się pod boki, 0 dwa kroki miałem tuż obłoki, Lecz gwizdałem, się nie bałem 1 po brzuchu się klepałem.
a dalej:
„Poszła ryba, za nią wszystko chyba...
W górze jasno świeci słońce, A mnie bolą oba końce...“
Konia z rzędem temu, kto wytłomaczy, o co autorowi
chodzi!... St.
Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż A l inny potrafi 87CZegółowo określić I Twój charakter, zdolności i przezna- p , I ozenie, Szyller-Szkolnik jest Redak- w torem pisma „Świt* (WiedzaTajemna) M i autorem wielu prac naukowych, po-
^ 1 sia<3a szereg protokółów Towarzystw Naukowych Stolicy. Jeżeli Ci brak erergji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie, potrzebujesz dobrej rady, przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz się, jak żyć, po
stępować aby zwycięsko przeciwstawić się losowi. Je
żeli wątpisz, nie masz czasu, napisz natychmiast imię, rok, miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniej
szych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze ogłoszenie załączyć — Warszawa PSYCHO- GRAFOLOG SZYLLER- SZKOLN1K NOWOWIEJSKA 32—6.—Przyjęcia osobiste pfatne— cały dzień. Analiza szczegółowo—horoskop—odpowiedzi słynnego medjum ________ , Eyigny^Rara zł. 3.___________________
OD REDAKCJI.
Rozlosowanie kuponów Nr. 1 z Nr. 16 „Żółtej Muchy“
dało następujące rezultaty: Albumy pamiątkowe: „Sterników Nawy Państwa Polskiego4* wygrały następ, osoby: 1) Józef Baran — Kielce, 2) „Cyrak“ — Brześć n. B., 3) Anna Czaj
kowska — Łódź, 4) Eugenjusz Czerski — Sosnowiec, 5) Fr.
Czyżewski — Toruń, o) Mar ja Głowacka ~ Warszawa, 7) Stanisław Głowacki — Włocławek, 8) Henryk Goldman — Krzemieniec, 9) Ks. Antoni Grodzki — Korczew, 10) Zenon Jarmiński — Kraków, 11) „Kaz-Not“ — Przemyśl; 12) Inż.
Tadeusz Lis — Oświęcim, 13 Edward Maciejewski — Po
znań, 14) Jan Malinowski — Jarocin, 15) Zbysław Mars — Warszawa, 16) Jan Miller — Równe, 17) Wanda Mirska — Lwów, 18) Piotr Olak — Warszawa, 19) „Pawełek*4 — Za
wiercie, 20) Stanisław Poklewski -— Olkowicze, 21) Zenon Słaboń — Zawiercie, 22) Jan Sławiński — Warszawa, 23) Felicja Szczęsna - Płock, 24) „Tazi-Tazi“ — Niemen czyn, 25) „Tse-Tse-Chce“ — Rypin, 26) Marcin Tutaj — Grudziądz 27) Jakób Warszawski — Nowy-Sącz, 28) Władysław Wil- kaniec — Wilno, 29) Witold Wójnowski — Warszawa, 30) Marja Wrońska — Lublin.
Wszystkie wyżej podane osoby prosimy o nadesłanie nam (ewent. w znaczkach pocztowych) złotych cztery na koszta opakowania i przesyłki albumu (waga 2 kilo), o ile możliwie, odwrotną pocztą, gdyż za przechowywanie w Ad
ministracji i ewent. uszkodzehie cennego albumu Redakcja nie bierze odpowiedzialności.
P. „Jur?. Nadesłany utwór nie nadaje się do druku, gdyż szwankuje pod względem formy.
wem jest podarowanie placu jednemu marszałkowil, a po
zostawianie na tym placu drugiego marszałka. Dó najwyż
szych Władz Rzeczypospolitej wpłynęły zbiorowe petycje z tysiącami podpisów, żądające postawienia na Opustoszałym cokole pomnika właściciela placu. Zanim Władze wydały decyzję, utworzył się już komitet budowy nowego pomnika, który rozpoczął. intensywnie ściągać dobrowolne składki od kogo tylko się dało. Otworzono konkurs na projekt pomni
ka. Zje względu na wysoką nagrodę konkursową, - wielu rzeź
biarzy ogarnęła gorączka. Fala entuzjazmu wstrząsnęła du
szami prawych obywateli. Wreszcie nastąpiło potężne, uro
czyste odsłonięcie noWego pomnika. „Gazeta Polska** miała sposobność do stwierdzenia słuszności przysłowia, że „nie
ma tego złego i t. d.“
Był tylko jeden człowiek, który, choć najzupełniej pra- womyślny i wysoki dygnitarz, uśmiechał się smutnie...
Wsparty na wysokiej lasce, błądził oczyma pio czuprynach i łysinach posłów i dumał gorzko: „Ah, Roman, ten w czep
ku się urodził; uszczęśliwił największy plac warszawski, no i... siebie. A ja? cóż ja mam robić? Filharmonji przecież w żaden sposób nie ukradnę!“
R1EN.
Praw dziw y pan, gentelm an, Odwiedza stale
Takie lokale,
Gdzie dobrze kupi, — Nikt qo nie „złupi,,.
Więc taki pan, gentelm an, Do kraw ieckiego,
S . Czapińskiego Zakładu bieży, — . Co tam przymierzy, Chętnie kupuje, — Tanio kosztuje!
S . C Z A P I Ń S K I
W A R S Z A W A , M IO D O W A 4.
V#
N- 0
m
h m
1 c
n
X
O -o
H 171
H
N n N
N n>
co
<
X
.0)■O o o
N
r+O ,0)
"1 o
X c
to
0) o
o o <
5
03 O£
'X 8-
,0
G to O
«*«**
Cb Cb a V)
8
1 o
X c
(0 N r\ (C
01 f i W 3 ' C W
3
C 3
(1)
$
o
© 3
<D
N © O N WO
CD 3
O
3"
O COr+
0)r+
3
(D
CO N
fł*
c
X
rło
<
0
3"
OD
r\r+1
<