• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1949.07.17 nr 29

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1949.07.17 nr 29"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stron 12 Cena 25 zł

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rok Vi Łódź, 17 lipca 1949 r. N r 29 (2 08)

r W NUMERZE

m ię d z y in n y m i:

W. Chlebnikow, I. Muchaczew, L. Kondyriew — wiersze.

M . Janion — W ychow an ie przez książkę.

T . O rlew icz — A rs e n a ł w o je n n y im p e ria liz m u . J. Roszczewski — W ie lk ie re w o lu c y jn e życie.

M . Żm igrodzka — S pojrzenie na w ojnę.

St. M arczak-O borski — Ś w ie tlic e czekają na tea tr.

S. Treu g utt — M ic k ie w ic z inscenizow any.

H. Syska — G dy lu d się budzi.

M . Przybylski — W m iasteczku gó rniczym (fragm . opo­

w iada nia).

W. Błachut — C hłopska e m ig ra c ja w A m eryce.

W. Jedlicki — S p ra w y r e lig ii i p o lity k i.

Wiesław Jażdżyński

C H O D Z I O P R Z Y S Z Ł O Ś Ć

H

am y dziś w Polsce n ie m a łą lic z ­ bę pism o b s łu g u ją c y c h w ie js k i od cinek społeczno-gospodarczego,

. po lityczn ego i k u ltu ra ln e g o życia.

Są to pism a masowe, za ró w n o ze w zg lę d u na c z y te ln ik a ja k i n a ­ k ła d . „C h łop ska D ro g a “ , „G ro m a d a “ , „C h ło ­ p i“ , „ R o ln ik P o ls k i“ , czy „N o w a W ieś“ osią­

ga ją n iesp otykan e do tąd n a k ła d y . Są to r ó w ­ nocześnie pism a, k tó re z r a c ji p e łn io n e j fu n k ­ c ji społeczno-w ychow aw czej o p ie ra ją się o duże zespoły teren ow ych p is a rz y -k o re s p o n - de ntów .

S pra w a k o re s p o n d e n c ji do p ism o b s łu g u ją ­ cych p ro b le m a ty k ę w ie js k ą n ie je s t now a.

„ L is ty ze w s i“ p is y w a li S ło m ka i M ag ryś, B o jk o i W itos, p is y w a li zara niarze i k ilk a p o ­ ko le ń działaczy w ic io w y c h . N ow e są n a to ­ m ia s t zadania stojące przed ty m rod za je m p i­

sarstw a. D zisiejszy kore spo nde nt te re n o w y m u s i w y p e łn ia ć in n ą fu n k c ję pisarską n iż jego starszy kolega z m ię d z y w o je n n y c h i je ­ szcze w cześniejszych lat'. W ta m ty c h la ta c h grzęzła w ieś coraz b a rd z ie j w k a p ita liz m , coraz s iln ie j w ik ła ła się w s y tu a c ji bez w y j­

ścia. Dziś o b s e rw u je m y w ieś wychodzącą z k a p ita liz m u , a w ię c proces w p ro s t p rz e c iw n y .

O d n o to w a n ie p ro b le m a ty k i w s i w ych od zą­

cej z k a p ita liz m u k u s o c ja liz m o w i -,vvmaga od kore spo nde nta terenow ego n o w e j p o staw y społecznej, a w ię c i pisarsk. j.

P rz y d o b ie ra n iu zespołu te; ow e :h w s p ó ł­

p ra c o w n ik ó w uderza p e w ie n z na m ie nny fa k t.

Pod uw agę b ra n a je s t w p ie rw s z y m rzędzie, zorganizow ana m łodzież. Doroczne zja zdy k o ­ re s p o n d e n tó w „C h ło p s k ie j D ro g i“ , o s ta tn io k o n fe re n c ja zespołów pism S tro n n ic tw a L u d o ­ wego — s ta w ia ją m ocno zagadnienie w łącze­

n ia m ło dzie ży w szeregi w s p ó łp ra c o w n ik ó w p is m lu d o w y c h m asowego zasięgu i o d d z ia ły ­ w a n ia . S tan ow isko słuszne. M ło d zie ż w y c h o ­ w a na ju ż przez n o w y u s tró j n a jm n ie j p o w in ­ na m ieć o p oró w w e w ła ś c iw y m jego ro z u m ie ­ n iu . M n ie j obciążona przeszłością n iż je j po­

p rze d n icy, korespondenci pism lu d o w y c h , po­

w in n a rep reze ntow a ć pożądaną w naszych w a ru n k a c h postaw ę pisarską.

Zespół te re n o w y c h w s p ó łp ra c o w n ik ó w „N o ­ w e j W s i“ , pism a Z w ią z k u M ło d zie ży P o ls k ie j, s ta n o w i w o lb rz y m ie j , w iększości m łodzież.

W y p o w ie d z i a n k ie to w e w s p ó łp ra c o w n ik ó w

„N o w e j W s i“ sta n o w ią podstaw ę naszych rozw ażań.

P oprzez k ilk a s e t s tro n zapisanych rę k a m i uczącej się i d z ia ła ją c e j po w siach i.m ia s te c z ­ kach m łodzieży — p rz e w ija się pro b le m m ło ­ dego korespondenta m asow ych p is m lu d o ­ w ych . M ło dzie ż bardzo chę tnie w y p o w ia d a się w ' a n kie cie nie ty lk o na te m a t w a ru n k ó w życia, ale c h a ra k te ry z u je , m n ie j lu b w ię ce j w y ra ź n ie — d ro g i d o jścia do f u n k c ji p is a r­

s k ie j korespondenta terenow ego, zapoznaje z treścią p is y w a n y c h a r ty k u łó w i n o ta te k, okre śla swe z aintere sow a nia czytelnicze i s nu­

je p la n y na przyszłość.

S tosunek do p ra c y p is a rs k ie j m łodego k o ­ respondenta, stop ień odczucia społecznej r o li terenow ego p is a rz a -p u b lic y s ty „pierw sze go

po zio m u “ — ta k i p ro b le m narzuca się m im o w o li po p rz e c z y ta n iu m a te ria łu zaw artego w ankietach.

1. ...„ L IR Y C Z N IE R O Z C Z U L O N E Ż Y C IE “

„ Ile ż to ra z y pasąc k r o w y w s łu c h iw a łe m się w życie zie lon ej p rz y ro d y , p o d z iw ia ją c je j l i ­ ry c z n ie rozczulone życie. W w ie c z ó r w p a tr y ­ w a łe m się w niebo, k ie d y księżyc zachodził i k r y ł sw oją tarczę za p o b lis k im lasem;, w te d y las cały b y ł o b ję ty pożarem , o g n is ty odblask m ie n ił się w m o ic h oczach. J akież to b y ło p ię k n e życie na w s i i je s t jeszcze teraz. K tó ż m ó g ł b y zaprzeczyć, że to w szystko nie je s t p iękn e i w zruszające. Las, .p o w ie trz e in ne , a tm osfe ra — to w a lo r y najczystsze na w s i n iż w m ie ście!“

T a k zapewne w y o b ra ż a lib y ś m y sobie fra g ­ m e n t z p a m ię tn ik a sie nkie w iczow skiego J a n - k a -M u z y k a n ta . Tym czasem c y tu je m y w y ją te k z ży c io ry s u 16-’e tn ie g o Z M P -o w c a , syna d ro b - no rolneg o chłopa, pochodzącego z b ie d n ia - c lrie j, ro b o tn ic z o -c h ło p s k ie j w s i w o lk u s k im pow iecie.

A u to r cy to w a n e j w y p o w ie d z i nie w sp om in a a n i s ło w em o sw ej d z ia ła ln o ś c i w ra m a c h m iejscow ego k o ła Z M P . Z a te m nie ja k o działacz społeczny s ta ł się korespondentem

„N o w e j W s i“ .

„N a tle ty c h rozw aża ń nasunęła m i się m yś l, żebym został kore spo nde ntem ja kiegoś pism a chło p skie g o “ . D ro ga do p o z y c ji kore spo nde n­

ta p ro w a d z iła poprzez zam yślen ia nad lir y c z ­ nie roz c z u lo n y m życiem z ie lo n e j p rz y ro d y , p ię k n ie js z y m na w s i n iż w m ieście. S yn bied­

nego chłopa, posiadającego zaled w ie 1 ha z ie ­ m i, dług o za s ta n a w ia ł się — ja k pisze — nad w y b o re m podstaw ow ego celu życia, ostatecz­

nego zaw odu i d łu g o n ie m ó g ł się doszukać ta k ie g o celu, k t ó r y z a p e w n iłb y m u zadow o­

le n ie osobiste. W re z u lta c ie ro z m y ś la ń posta­

n o w ił zostać poetą. Jego dotychczasow y d o ro ­ bek p o e ty c k i s ta n o w i poem at p t. „W ie ś po w o jn ie “ i o k o ło 600 n ie d ru k o w a n y c h w ierszy.

P r y m ity w n ie n a tu ra lis ty c z n a postaw a za­

m yślonego Z M P -ow ca m a je d n a k poważne ko n se kw e n cje społeczne. J a k b o w ie m ro z u ­ m ie i w y p e łn ia fu n k c ję korespondenta? Z a j­

m u je postaw ę suchego k ro n ik a rz a o d n o to w u ­ jącego ś w ię ta i o ko liczn ościow e uroczystości n a te re n ie wsi. in te re s u ją go fa k ty , a n ie p ro b le m y , s p ra w y, k tó re trze b a z a ła tw ić , tru d n o ś c i, k tó re n a le ż y pokonać. Z a c h w y t nad pię kn e m p rz y ro d y oznaczą rów nocześnie, że w kore spo nde ncjach je s t p o m in ię ta , a r a ­ czę niedostrzeżona w a lk a klasow a. C zytając teg o ty p u korespondencje m ożna b y odnieść w ra żen ie, że na p ię k n e j, ro z to p io n e j w b la ­ skach zachodzącego słońca w si, rzeczyw istość społeczna przekształca się szybko i bez w ię k ­ szych oporów .

P odobną postaw ę m ożna dostrzec u nie m a ­ łe j g ru p y m ło d y c h korespondentów , choć p rz y c z y n y niedostrzegania w a lk i k la s są n ie ­ ra z zup ełnie inne.

„K o re s p o n d e n te m „N o w e j W s i“ stałem się m im o w o li. N a pisa łe m do „N o w e j W si“ lis t z z a p y ta n ie m o pew ne szkoły o fic e rs k ie i za­

razem opisałem m o ją pra cę na teren ie Z M P “

Dom rodzinny W łodzim ierza Synnl«. w Janikowicach (pow. M iechów )

— c z y ta m y w w y p o w ie d z i g im n a z ja lis ty z N ie m o d lin a O polskiego. O pis został w y d r u ­ k o w a n y , ale jego a u to r nie jest, ja k dotąd, d o b ry m korespondentem .

N ie przesądzając b y n a jm n ie j dalszych je ­ go m o ż liw o ś c i ro z w o jo w y c h , m ożna je d n a k s tw ie rd z ić , że obecnie nie zdaje, sobie jeszcze s p ra w y ze społecznej fu n k c ji pisarza te re n o ­ wego, skoro is to tę kore sp o n d e n cji u p a tru je w spra w o zdan ia ch z uroczystości i obchodów.

Dlaczego ta k się dzieje, że spora gru pa m ło dzie ży n ie rozu m ie w łaściw ego pisa rstw a terenow ego?

„W je d n y m z n u m e ró w „N o w e j W si“ w y ­ czyta łe m sło w a R e d a k c ji m ów iące j, że każdy może zostać korespondentem , o ile będzie p i­

sać do te j w ła ś n ie g a zety“ .

C y ta t dostatecznie w y m o w n y . W ie lu k o re ­ spondentom w y d a w a ło się, że pisarz te tre n o w y to n ie je s t specjalna funkcja, w y m a g a ją c a starannego p rz y g o to w a n ia , kształce nia w ie ­ d zy społecznej i p o g łę b ia n ia świadom ości k la ­ sow ej, w y m a g a ją c a nie u sta n n e j czujności, że w y s ta rc z y „ w ogółe“ pisać, aby stać się w s p ó łp ra c o w n ik ie m m łodzieżow ego pism a o o k re ś lo n e j p ro b le m a ty c e . społecznej.

A n a liz a zaintere sow a ń k u ltu r a ln y c h om a­

w ia n e j g ru p y m ło d zie ży stan te n po tw ie rd za . Jeden z a u to ró w a n k ie t pisze, że n a jb a rd z ie j po dobają m u się k s ią ż k i D ickensa i F. Coope­

ra , G orkie go i V a rn e ‘a. In n y zn o w u przeczy*

,a ł o sta tn io „P o p ió ł i d ia m e n t“ oraz G o łu b ie - w a „B o le s ła w a C h rob re go“ . „O b ie .te k s ią ż k i z a c h w y c iły m n ie “ . P od ob nie pisze i o czasopi­

sm ach: „Z ę b y m i się k tó re z czasopism nie podobało, tego rzec n ie mogę, gd yż uw ażam , że w sz y s tk ie czasopisma są m n ie j lu b w ię ­ cej pożyteczne“ . — Jest to stan ow isko m ło ­ dego Z M P -o w c a z te re n u , co gorsza — b ib lio ­ te ka rza , k tó r y n ie ro z ró ż n ia w a rto ś c i społecz­

n e j a n i książek, a n i czasopism. S tan ow isko

— korespondenta, k tó r y — rzecz prosta — ba rdzo słabo ro zró żn ia in te re s y kla sow e na w s i. A ta k ie j p o sta w y ko re s p o n d e n to w i da­

ro w a ć n ie można.

O m aw ian a dotąd gru p a kore spo nde ntów posiada jeszcze je d n ą w spólną cechę. N ie w ie ­ lu w sp om in a o s w o je j p ra c y na te re n ie koła Z M P . M im o iż posia dają le g ity m a c je człon­

k o w s k ie , są m ało społecznie a k ty w n i. M o ­ m e n t ba rdzo is to tn y , poniew aż oka zuje się, że im b a rd z ie j a k ty w n y w kole je s t m ło d y Z M P -o w ie c , ty m szerzej określa, le p ie j ro z u ­ m ie sw o ją fu n k c ję pisarza terenow ego.

A le działacze b y w a ją ró żn i, ró żn ie też w y o b ra ż a ją sobie ro lę i znaczenie korespon­

de ncji,

2. „COS U C Z Y N IŁ PO LSC E N A JEJ PO TĘG Ę?“

„ G d y ty lk o w e jrz y s z w ja k ą ś k o lw ie k księgę, o b lic z d o k ła d n ie przeszłość swego życia, coś u c z y n ił Polsce na je j potęgę?“

P o c h y la m y się n a d przeszłością in n e j, m n ie j lic z n e j n iż poprzednia, g ru p y p is a rz y - k o re ­ spondentów . Są to ju ż w y ra ź n ie działacze społeczni. A le działacze starsi, po trz y d z ie ­ stce, k tó rz y do Z M P p rz y s z li z da w n ych, p rz e d w o je n n y c h „ W ic i“ .

A u to r cytow anego na w stęp ie w iersza pisze, że cie m na stodoła, ob ora lu b s try c h b y ły jego c z y te ln ią , b ib lio te k ę s ta n o w iły gazety p o rzu ­ cone w z d łu ż to ru kolejo w e go . N ie ła tw y ży w o t. „Z g n ę b io n y c ią g ły m niepow odzeniem s ta ję do p ra c y o rg a n iz a c y jn e j w K o le M ło ­ dzieży W ie js k ie j „ W ic i“ , aby s tłu m ić w sobie ro z ta rg n ie n ie w śró d zespołu m ie js c o w e j m ło ­ dzieży, to, co m n ie dręczyło, to, co m n ie zab i­

ja ło na d u c h u “ N ie ze w zg lę d u na o b ie k ty w ­ ne p o trz e b y społeczne, lecz ze w zględu na siebie w s tą p ił do d a w n y c h „ W ic i“ . J a k o p r a ­ c o w n ik „ W ic i“ , s e k re ta rz K ó łk a R olniczego, w y ró ż n ia ł się „d o b ry m zestaw ieniem p ro to ­ k ó łó w “ . B u d z iło to ogólny po dziw w śró d czło n­

k ó w i dlatego polecono m u op ra co w a n ie k o ­ m e d ii na p rz y g o to w y w a n ą uroczystość z ra ­ c ji „ś w ię ta łą k “ . O dtąd rozp oczyn ają się m a ­ rzen ia o w ie lk im p isa rstw ie , k tó re tr w a ją do dziś. E k s -w ic ia rz . obecnie k ie ro w n ik ś w ie tli­

cy g ro m a d z k ie j prezes koła S L -u , członek k o ła ZSCh określa sw o ją postaw ę ja k o d z ia ­ łacz społeczny... „p o d ją łe m pracę społeczną, w p a ja ją c zasady m ora lno ści w m iejscow ą m ło dzie ż w y k a z u ją c ą z a n ik p ra w d z iw y c h za­

sad m o ra ln y c h “ .

A w ięc s ta ry id e a ł w y c h o w a w c z y da w n ych, tr a d y c y jn y c h W ic i! N ie m oralność społeczna w ram a ch określonego u s tro ju , ale doskona­

łość m o ra ln a „ w ogóle“ , h is to ry c z n y wzór id e a ln e j osobowości, zacze rpn ięty ze wszy-

Boleslaw W ojdat (pow. G a rw o lin )

Julian Nadołski (pow . M iechów )

W alenty Garecki (pow. W ie lu ń )

s tk ic h czasów i w s z y s tk ic h środ ow isk. L o ­ giczną konsekw encją je s t postaw a kore sp o n ­ denta. k tó r y p o w in ie n zw alczać lu d z k ą op ie­

szałość i „sa m o w o lę n ie o k ie łz n a n y c h je d n o ­ s te k “ .

N ie k o n k re tn o ś ć po staw społecznych, b ra k ścisłego z w ią z k u z bieżącą p ro b le m a ty k ą d z i­

siejszej w si, w ychodzącej z k a p ita liz m u , t łu ­ m aczy się w łaśnie przez „d o k ła d n e ob liczenie przeszłości ż y c ia “ ...

V \ \ ° A

(2)

(Str. 2

,W I E

S1 N r 29 (208}

%

Stanisławy B ro d z iń s k i (K w a ś n ió w G órny, pow . O lkusz*

S tarsze p o k o le n ie k o re s p o n d e n tó w b y ło w p e w n y m okresie ra d y k a ln e . O to in n y je go p rz e d s ta w ic ie l pisze, że w okre sie p rz e d w o ­ je n n e j k a m p a n ii w y b o rc z e j w y k le ił ustęp p la k a ta m i „g d zie b y ł w y m a lo w a n y P iłs u d s k i b iją c y W itosa je d y n k ą w ty łe k . Z a to w s z y ­ s tk o zostałem w y rz u c o n y ze s z k o ły “ . R a d y ­ k a liz m ? N ie w ą tp liw ie — ta k . T y lk o , że b y ł to ra d y k a liz m w ra m a c h lib e ra liz m u . B ro n ić W itosa p rz e c iw k o s a n a c ji oznaczało przecież o b ron ę chłop skieg o lib e ra liz m u , w ią z a ło się z p ró b a m i ro z p y c h a n ia się w ra m a c h k a p it a li­

styczne j P o ls k i — g ó r c h ło p s k ic h .

R a d y k a liz m , k t ó r y n ig d y n ie w y s z e d ł poza is tn ie ją c y w m ię d z y w o je n n y c h i w c z e ś n ie j­

szych la ta c h społeczno-gospodarczy u k ła d s tosu nków na w s i, w id a ć ró w n ie ż w z a in te ­ re so w a n ia ch c z y te ln ic z y c h te j g ru p y p is a rz y - kore spo nde ntów .

„C z y ta m b a rdzo chę tnie , o s ta tn io c z y ta łe m

„D ro g ę przez w ie ś “ , „F a ra o n a “ , „ D e w a jtis “ - H is to rię C h ło p ó w “ ... N a jle p ie j podoba m i się „D ro g a przez w ie ś “ ...

„K o m p le t serca“ w ic io w e g o zam y k a się. Nasz ko re s p o n d e n t zna B u rk a osobiście, ra d z i się go n ie ra z w ro z m a ity c h spra w a ch. B u re k je s t d la niego w zo re m działacza i pisarza, p o n ie ­ w a ż je s t ra d y k a ln y — w a lc z y z pleb anią. A le w a lk a z p le b a n ią m ie ś c iła się doskonale w ra m a c h b u rż u a z y jn e j re w o lu c ji. O czyw iście w n a s tę p n y m etapie w a lk i m o g ła p ro w a d z ić do r e w o lu c ji p ro le ta ria c k ie j. A le tego e ta p u u w ic ia rz a z S an do m ierskieg o n ie w idać.

U ro k p is a rz y c h ło p s k ic h , k tó r z y n ie p o tra ­ f i l i dostrzec k la s o w e j s tr u k tu r y społeczno- gospodarczej w s i, n ie z d o ła li przesunąć się z eta p u c h ło p s k ie j r e w o lu c ji b u rż u a z y jn e j na p ro le ta ria c k ą , spo w o dow ał, że u le g a ją c y im , w y c h o w a n i w ic h cie niu , p is a rz e -k o re s p o n - denci nie u m ie ją s k o n k re ty z o w a ć s w o je j dzia­

ła ln o ś c i p is a rs k ie j, zw iązać je j z p rz e m ia n a ­ m i d ru giego eta pu r e w o lu c ji na w s i, prze su­

w a ją c e j w ieś k u s o c ja liz m o w i.

Raz jeszcze w y s z ło n a ja w tra g ic z n e w s k u t­

k a c h społecznych oddziaływ anie lite r a t u r y

„w yższego rz ę d u “ .

a k ty w u prelegenckiego, k ie ro w n ik ie m s e k c ji k u ltu ra ln o -o ś w ia to w e j p rz y m ie js c o w y m O K Z Z , p rz e w o d n ic z ą c y m k o m ite tu w sp ółza­

w o d n ic tw a p ra c y w szkole. Po d ru g ie u ja w n ia się tu p o z y ty w n y w p ły w celow o do b ra n e j le k ­ tu r y . W bo g a tym in d e k s ie p rze czyta nych o s ta tn io ksią żek fig u r u je : L . R u d n ic k i, B ro ­ n ie w s k i, A n d rz e je w s k i, Szołochow, F a d ie je w , M a ja k o w s k i, E re n b u rg , V a illa n d , Am ado...

L e k tu ra i p ra k ty k a społeczna w y z n a c z y ła m ło d e m u a k ty w iś c ie p la n y życiowe. Chce być le karze m . C z y ta ł „ L u d z i B ezd om n vch“ , ale ro lę le k a rz a p o jm u je inaczej n iż d o k tó r J u ­ dym .

„N ie w ie m , czy je s t to w p ły w le k tu r y , czy też nowego, o rg a n iz a c y jn e g o w y c h o w a n ia , w k a ż d y m bądź razie p o jm u ję zaw ód le k a rz a ja k o najszersze pole dla r e a liz a c ji zete m p ow - s k ic h haseł. Cale życie cz ło w ie k a to w a lk a z s iła m i p rz y ro d y , w a łk a ta p rze niosła się d z i­

s ia j do la b o ra to rió w uczonych,, c h c ia łb y m być n o w y m le ka rze m , ta k im ja k ie g o p o trze b a w u s tro ju , do k tó re g o dążym y... nie ty m r e l i g i j ­ n y m , s k ło n n y m do c ie rp ię tn ic z y c h , ju d y m o w - s k ic h póz“ ...

P rzezw ycięże nie w z o ró w da w n ego d z ia ła ­ cza m łodzieżow ego nie do ko n a ło się p rz y p a d ­ ko w o . D o k o n a ło się przez „n o w e w y c h o w a ­ n ie o rg a n iz a c y jn e “ . To no w e w y c h o w a n ie p o ­ lega m . in . na p o w ie rz a n iu m ło d z ie ż y k o n ­ k re tn y c h zadań społecznych. W tw a rd e j p ra ­ c y społecznej w y ra s ta m ło d a in te lig e n c ja lu d o w a . W te j p ra c y n a s tę p u je ró w n ie ż p rz e ­ zw yciężen ie b o h a te ró w p o w ie ś c io w y c h Że­

rom skiego.

C z y ta ją c y w y p o w ie d z i a n k ie to w e kore sp o n ­ d e n tó w „N o w e j W s i“ z radością s tw ie rd z a fa k t, że n a jlic z n ie js z a ic h g ru p a w m n ie js z y m lu b w ię k s z y m s to p n iu osiąga p o staw ę m ło d e ­ go Z M P -o w c a z c h ło p s k o -ro h o tn ic z e j w s i p o ­ w ia tu będzińskiego.

2 0 -le tn i a k ty w is ta m ło d z ie ż o w y z p o w ia tu w ie lu ń s k ie g o uw aża, że jego p is a rs k a pra ca s łu ż y s p ra w ie sojuszu chło p s k o -ro b o tn ic z e g o i w a lc e kla s. C zyta n ie m a ło pism . N ie ty lk o pism a codzienne i m łodzieżow e. Jest p r e n u ­ m e ra to re m „W s i“ i „ K u ź n ic y “ . N ie podoba m u się społeczna id e o lo g ia „T y g o d n ik a P o w ­ szechnego“ : „ n ie m ogę się n ig d y pogodzić z treścią a r ty k u łó w zam ieszczonych w ty m t y ­ g o d n ik u , a zwłaszcza z tre ścią a r ty k u łó w ks. P iw o w a rc z y k a “ .

C zyta ró w n ie ż w spółczesnych p is a rz y i p ró ­ b u je ic h oceny. „N ie lu b ię G ustaw a M o rc in ­ ka , k tó re g o m ia łe m m ożność siyszęć na w ie ­ c z o rk u lite r a c k im w W ie lu n iu . Jest to c z ło ­ w ie k s ta re j d a ty, k t ó r y n ie u m ie zrozum ieć d zisiejszej rz e czyw isto ści i dążeń społecznych m łodego p o k o le n ia “ .

O to jeszcze je de n Z M P -ow iec, k tó r y ro z u ­ m ie k la s o w y sens k u lt u r y i u m ie d o k o n y w a ć w n ie j w y b o ru . Jego po d sta w o w ą le k tu rę sta ­ n o w i lite r a tu r a ściśle n a u k o w a i m a rk s is to w ­ ska. C zyta ją n ie t y lk o ze w z g lę d u na p o ­ trz e b y działacza społecznego. S tu d ia nad t y ­ g o d n ik a m i lite r a c k im i i d z ie ła m i k la s y k ó w m a rk s is to w s k ic h tr a k tu je ja k o je d n ą z d ró g d o jś c ia do p o z y c ji pisarza. P ra cę p isa rską kore spo nde nta, p u b lic y s ty k ę „pie rw sze g o p o ­ z io m u “ uw aża słusznie za w s tę p n e s ta d iu m ro z w o jo w e , zaw iązek w yższe j i d o jrza lsze j d z ia ła ln o ś c i p is a rs k ie j. '

4. W N IO S K I 3. „P IS ZĘ , BO C Z U JĘ S W O JĄ

O D P O W IE D Z IA L N O Ś Ć “

„Piszę, bo czuję s w o ją odpow iedzialność, ja k o cz y n n ik a k o n tro li społecznej, bo czuję, że je ste m o d p o w ie d z ia ln y za w ła ś c iw e fu n k c jo ­ n o w a n ie poszczególnych o d c in k ó w naszego życia. P ra g n ie m y przecież, żeby k a ż d y czło­

w ie k w społeczeństw ie m ia ł świadom ość sw o­

je j r o li, s w o ic h o b o w ią z k ó w spo łe cznych" —•

ta k fo rm u łu je s w o ją postaw ę p is a rz a -k o re - spondenta ł9 -;e tn i Z M P -o w ie c z ch ło p s k o - ro b o tn ic z e j w si, leżącej w b ę d z iń s k im po­

w iecie.

O dpow iedzialność ta w y ra ż a się w zda­

n ia c h p isa rskich . Pisze on „o sojuszu c h ło p - sk o -ro b o tn ic z y rn , w jego ro z m a ity c h fo rm a c h , z e w n ę trz n y m w y ra z ie , aby w s z y s tk im c h ło ­ pom pokazać d o b itn ie , że m a ją w spólne z r o ­ b o tn ik a m i in te re s y , w spólne p la n y p ro d u k ­ c y jn e i osiąg nię cia“ , „że m y (chłopi) nie sta­

n o w im y ja kieg oś odrębnego środ ow iska spo­

łecznego i k u ltu ra ln e g o “ , Pisze ró w n ie ż o w a lce k la s o w e j, „o w s z e lk ic h ob ja w a ch w y z y ­ sku, ja k b ro n ić in te resó w b ie d n y c h chłopów . N ie ch ka żd y w ie, że z w ro g a m i k la s o w y m , m u s im y w a lczyć, że w te j w a lce n ie jesteśm y o s a m otnieni, że pom aga nam p a ń stw o i w s z y ­ s tk ie in s ty tu c je społeczne“ . Pisze ró w n ie ż o ośrodkach m aszynow ych i zw iązkach b ra nżo­

w y c h ja k o in s ty tu c ja c h org a m z u ją c y c h życie p ro d u k c y jn e w s i w w yższych n iż k a p ita li­

styczne form ach .

S kąd taka , n ie w ą tp liw ie d o jrz a ła społecz­

n i , postawa? Po pierw sze z p ra k ty k i. M ło d y Z M P -o w ie c z p. będzińskiego je s t a k ty w n y m działaczem — przew odniczącym pow ia tow e go

K ilk a s e t s tro n zapisanych rę k ą Z M P -o w - s k ie j m ło d zie ży w ska zuje , że tu , pośród m ło ­ dego a k ty w u , na le ży w p ie rw s z y m rzędzie szukać p is a rz y -k o re s p o n d e n tó w dla m aso­

w y c h p is m lu d o w y c h . O czyw iście is tn ie ją o p o ry ze s tro n y m łodzieży. N ie zawsze p o j­

m u je ona należycie społeczną ro lę pisarza te­

renow ego. O p o ry te są ty m m niejsze, im b a r­

dziej k o n k re ty z u je się k o re spo nde nt w a k ty w n e j p ra cy na te re n ie k o ła Z M P , ś w ie . tlic y , b ib lio te k i. A k ty w n o ś ć społeczna o z n a ­ cza w ię c rów nocześnie a k ty w n o ś ć pisarską.

Przed re d a k c ja m i m asow ych pism lu d o w y c h stoi w ie lk ie zadanie k szta łce n ia zespołów te ­ re n o w ych . Trzeba b o w ie m k szta łcić, w y c h o ­ w y w a ć d la pism a nie ty lk o „g o to w y c h " ju ż k o re spo nde ntów . P o te n c ja ln ie , ze w zględu na e n tu zja styczn ą postawę, n ie m a l w szyscy zgła­

szający chęć p sania, mogą w re z u lta c ie sy ­ stem atycznego szkolenia — p e łn ić z p o ż y t­

k ie m fu n k c ję korespondenta. Z fa k tu błądze­

nia sporej części m ło d y c h pisarzy te re n o w y c h nie w y n ik a b y n a jm n ie j, że nie mogą oni w ejść na dobrą drogę. Każde m asowe pism o p o w in n o stać się rod zajem szko ły dla te re n o ­ w y c h zespołów.

I jeszcze je dn a uw aga. Pew na część m ło ­ dych k ore spo nde ntów może i p o w in n a stano­

w ić „ n a ry b e k “ p u b lic y s ty c z n y dla pism spo­

łe czno -literackich. K o re spo nd enci te re n o w i b a rd z ie j zaa w ansow ani w pracach społecz­

n y c h p rz e d s ta w ia ją do skon ały m a te ria ł na p i­

sa rz y pism „wyższego p ię tra “ , N ie zawsze je d n a k są pod ty m w zględem w y k o rz y s ty ­ w a n i

W iesław Jaidżyński

Wielemir Chlebnikow

RUŚ ZI EL ONA

Ruś zielona w miesiącu Aju.

Ej żalu — żalu pień!

Dziew ki chcę — spowiedź pnia.

On zielony pośród muchomorów.

Pchała wiosna — dziewki bierz.

D ziew ki się wstydliwie tłoczą Białą chustką k ryją oczy.

Radości czyniąc ajowe Jak w ia tr przelecieli

Miody i młoda cala w bieli.

Łap i garnij

Łap i wołaj ogień nieuchwytnej!

Gaś pocałunkiem oczy błękitne, Szarp!

I prostoduszny, niedźwiedzią łapą Łapaj i capaj

Dziewiczy cień!

T y płoń pniu, Nie marudź W miesiącu Aju!

Śmiechu sążnisty kęs Masz ty, bryło mięsa.

No?

Do dziewek, żon gładkich Tocz się niedźwiadkiem.

Albo na fletni Pana G raj i świszcz. Nuże!

Grzyby zbierasz w kobiałce W miesiącu A ju.

To wyglodzaj, zapada maj.

W ia tr sosnę lula

Ktoś tam śpiewa i huka.

Gałęzią stuoką stuka.

Ale paplarza nie schwyci Diabeł z mordą zbójecką.

M atka sosnowa

Świerszcze niebieskie pożera.

Porzuć paplarza, jest niecny.

Ty- po zbójecku puściwszy warkocze, Jak wiedźma skaczesz przez stos, Krzyknąwszy: śmigaj!

Ciepło dokoła. Noc jest błękitna.

Tłum y dziewcząt ciemne i bose, Ciemne ciała, szare warkocze.

Pachnie miłością. Do lasu na grzyby.

W MIESIĄCU AJU

Tu surojadka i rudy rydz Z krw ią malinową,

I żółta bedłka kosmata i krągła, I ty, pieczarko,

Jak śnieg skromna i biała.

I biały gołąbek z główką szeioką.

Ty grzbietu uginasz, Gdy sianozorze W burzliw y lipień Ten miesiąc cierpiętnik, Czerwoną rodzi się żmiją Z gwiezdnej drogi Batyja.

Kłosy całują Dłonie święte Boga północy.

W sierzpienia tydzień sierpem wywijasz, Gęste kłosy gonisz przed sobą,

Grzywy opasłe koni złocistych, Potem pijesz ubrana

Chłodną wodę ze dzbana.

W jesienne dni spoglądasz na niebo, Na jasne babie lato,

Na blask pajęczyny.

A wieczorem furkoce wrzeciono.

Dziewki ze szlochem udanym Boga much grzebią .

Z maliną zapiekłszy go w pieróg.

W miesiąc pajęcznik sów nasłuchujesz, Urodzaju znachorek,

Spoglądasz na lunę.

Potem paździerzeń miesiąc weselny, Narzeczona jedzie w korzuchu niedźwiedzi Wesele wyprawiasz,

Cietrzewiami przyozdobiwszy Dugę swych koni.

Nagie są gaje. Sosna samotnie Ciemnieje. K ru k na niej.

Potem nadejdą już zrękowiny.

Braha na stole i chmiel.

Brody ebłane szarymi kroplami, Czarne miody na stole.

Za nim i prozimiec — M ądrala'W korzuchu.

Przełożył: JAN ŚP IEW A K

Ilia Muchaczew

B U D O W N I C Z Y

Z futer kraina nasza słynie,

Jest zwierza dosyć w tajdze płowej:

Tam, gdzie błękitny A łtaj płynie, Żyje łasica, lis i soból.

Gronostaj mknąc po zboczach strzałą Błyska tam grzbietu pręgą białą, Kiedy śnieżycą jesień grozi...

W ten nasz sybirski kraj dziewiczy Przybył odważny budowniczy.

I wśród żywicznej sosen woni Rozpoczął z tajgą spór zuchwały.

Zabłysnął topór w młodej dłoni.

I zmiąwszy kw iaty — polan stroje Sięgnął żelazną swoją łapą Do wnętrza ziemi ekskawator.

W brzóz kole, których szum tak czysty, Gdzie skalne sterczą już łysiny,

Młody, barczysty budowniczy Kazał się w górę piąć maszynom.

Biegł potrącając z gór kam yki

Niedźwiedź w gęściejsze cedrów głusze, Gdy w skałach grzmiał amonal dziki Woli człowieka najposłuszniej.

Zadrżała tajga niepodległa Przed pracą mózgu, rąk robotą, Cegła wspinała się po cegle, Szedł czas

Gdy z hukiem i łoskotem Rosła budowa. Las umykał Po zboczach i urwistych skałach Coraz to wyżej, gdzie na szczytach Lodowiec zimnym ogniem pała.

Aż i dzień nadszedł uroczysty.

Zaw ył potężny komin huty...

Z ciasnego pieca w lej szeroki popłynął ściekiem przezroczystym Różowy potok żelazisty.

Wzdymała, w iła się, kipiała W piecu błękitna topiel stali.

A tam, gdzie wieczna tajga stała W niebieskiej rozciągnięta dali, Piorunów biły w głąb oklaski.

To szli górnicy znacząc drogę, Którędy tłuste i gąbczaste Pokłady kruszców legły drogich.

W aliły się granitu grudy.

Z zamarłej głębi gór skalistych Do życia powracały rudy,

Na blask, na świat, na przestwór czysty.

I w kłębach dymu w step pomału Szły wozy pełne traktem długim.

Z rudy i futer i metalu Od tego czasu słynie Sybir.

Młodzież wsi Zapady w niedzielne popołudnie

Tł. A, K.

(3)

J.\x

M a ria Janion

„ W i E S "

W y c h o w a n i e p r z e z k s i y ż f e y

® '•yczn.iu b r. In s ty tu t K u lt u r a l­

no - O ś w ia to w y „ C z y te ln ik a “ zorg an izow ał próbną a k c ję czytelniczą, k tó ra w to k u ro z -

Dudowy okazać się może

przedsięw zięciem w ie lk ie j do­

niosłości społecznej.

524 zespoły p o d ję ły ak c ję planow ego c z y ­ ta n ia ; o k o ło trzech i pó ł tysiąca osób po w siach, m ia sta ch i osadach fa b ry c z n y c h p rz e p ro w a d z iło zorganizow aną a k c ję sam o- k ształce niow ą , pra c o w a ło nad opanow aniem fe rm i te c h n ik i zespołowej p ra c y u m y s ło w e j.

Tegoroczna p ró b n a a k c ja czytelnicza ob ję ła g ru p ę skro m n ą w stosu nku do p o trze b i za­

dań p ra c y o ś w ia to w e j, w ysta rcza ją co je d n a k szeroką dla zbadania s k ła d u społecznego e le ­ m e n tó w p rz o d u ją c y c h w a k c ji sam okształce­

n io w e j, dla uch w yce n ia upodobań k u ltu r a l­

nych mas oraz u s ta le n ia technicznego p rz e ­ biegu i o rg a n iz a c y jn y c h p o s tu la tó w a k c ji te ­ go typ u . D ośw iadczenia w ysn u te z p ra c I n ­ s ty tu tu K u ltu ra ln o -O ś w ia to w e g o w in n y być prze pra cow a ne z całą od po w iedzialnością i s k ru p u la tn ie w y k o rz y s ta n e w dobie o fe n ­ s y w y k u ltu r a ln e j p o d ję te j przez P olskę L u ­ dową.

O fensyw a ta z a jm u je coraz w ięcej m iejsca w pra sie codziennej i lite ra c k ie j. Coraz czę­

ściej p o ja w ia ją się w gazetach o fic ja ln e k o ­ m u n ik a ty o zasięgu i zdobyczach te j a k c ji, a pism a periodyczna d o k o n u ją je j sum a ryczne j oceny.

Przed p o ls k im aparatem k u ltu ra ln o -o ś w ia ­ to w y m różn ych szczebli stoi ogrom ne i do­

niosłe zadanie: ja k o rg a n iz a c y jn ie ogarnąć rozbudzone k u ltu r a ln ie masy, nadać w ła ś c i­

w y k ie ru n e k id eo log iczn y ic h dążeniom , u n ik ­ nąć b iu ro k ra ty c z n e j r u ty n y , zepchnięcia m a­

sowego z ry w u w m a rtw e ło żysko m echanicz­

n y c h fo rm u łe k ? P rób na a k c ja planow ego c z y ­ ta n ia w in n a dostarczyć w ie lu m o m e n tó w pouczających dla licznego jeszcze u nas ga­

tu n k u „m e c h a n ik ó w od k u lt u r y “ , te c h n ik ó w tra k tu ją c y c h przede w s z y s tk im z ra c jo n a liz o ­ w a n y , ty p n o ta te k i planow ość d y s k u s ji ze­

sp o ło w y c h ja k o podstaw ow e zdobycze w y ­ p ra cow ane przez ucze stn ikó w a k c ji o ś w ia to ­ w y c h . N ie znaczy to przecież, że ne gu ję k o ­ nieczność w d ra ż a n ia w te c h n ik ę czytan ia. N ie ­ m n ie j praca zespołów z o rg an izow an ych przez IK O 'p rzyn o si m a te ria ł, k tó r y p o z w o li w p ie rw s z y m rzędzie zrozum ieć doniosłość poli­

ty c z n e j tre ści up ow szechn ia nej w m asach k u ltu r y , a d a le j — o d s ło n i n ie d om ag an ia in ­ nych k o m ó re k k u ltu ra ln o -o ś w ia to w y c h , w p ie rw s z y m zaś rzędzie w y d a w n ic tw p o p u la r- n o -n a u k p w y c h . R e akcja zespołów c z y te ln i­

czych u ś w ia d o m iła s k u tk i p o tk n ię ć i fa ta l­

nych n ied opa trze ń a p a ra tu ośw iatow ego, p o w o d u ją c y c h fa k t, że po m yśln e te c h n ic z n ie i o rg a n iz a c y jn ie akcje do p ro w a d za ją do m as n ie je d n o k ro tn ie s z k o d liw ą i w ro g ą ideologię.

K o n tro la społeczna n a d a k c ja m i upow szech­

n ie n ia k u ltu r y , po dd an ie ic h w ie lo s tro n n e j ocenie fa c h o w c ó w ró żn ych zakresów u m o ż li­

w i o d p o w ie d z ia ln y w y b ó r k ie ru n k ó w i m etod przedsięw zięć o rg a n iz a c y jn y c h tego ty p u .

P ró b n a praca zespołów plan ow e go c z y ta n ia została zakończona w m a ju . „ A k ta s p ra w y “ , o b ejm ują ce w ie le setek s tro n zap isa nych przez c z ło n k ó w zespołów, k ro n ik a rz y , i n - ' s tru k to ró w , o rg a n iz a to ró w a k c ji, rece nze ntów n a d s y ła n y c h pra c, czekają n.a d o k ła d n ie js z e rozpatrzenie. Już te ra z je d n a k nasuw a się szereg w n io s k ó w zw iązan ych z tą fo rm ą p r a ­ c y ośw ia to w e j.

P la n p ra c y zespołów, zorg a n izo w a n ych ze w z g lę d ó w te ch n iczn ych g łó w n ie p rz y is tn ie ­ ją c y c h ju ż K o ła c h „ C z y te ln ik a “ , o b e jm o w a ł le k tu rę k ilk u ksią żek o k re ś lo n e j d zied ziny, d ysku sję ora z p rz y g o to w a n ie jednego lu b p a ­ r u re fe ra tó w , s y n te ty z u ją c y c h w y n ik i zespo­

ło w y c h prze m yśleń , na w y b r a n y przez zespół te m a t. Pożądane b y ły ró w n ie ż r e fe r a ty szczegółowe, pisane przez u c z e s tn ik ó w w to k u p ra c y , m ające na celu ro z p ra c o w a n ie e ta pów zespołowego p la n u lu b zagadnień p o ­ m ocniczych. T a k po m yśla na a k c ja w y p u n k to ­ w a ła , trzeba przyznać, k lu c z o w e zagadnienia w ie lk ie j o fe n s y w y k u ltu r a ln e j. A k c ja pla n o ­ wego czytan ia k s z ta łc i c z y te ln ik a -o d b io rc ę , d la któ re g o ksią żka nie je s t sn o b is ty c z n y m z b y tk ie m czy n a rk o ty c z n y m ś ro d k ie m k o m ­ pensaty za w łasne zaw ody czy k lę s k i życio­

we, uczy tra k to w a n ia k s ią ż k i ja k o in s tru m e n ­ tu d z ia ła ln o ś c i życio w ej, ja k o c z y n n ik a ro z ­ szerzającego w iedzę o św iecie i p o d s u w a ją ­ cego m e to d y i ś ro d k i d z ia ła n ia . A k c ja pla n o ­ wego czytania w z org an izow an ych zespołach je s t n a jw ła ś c iw s z ą fo rm ą sam ouctw a. O d ry w a od ego'stycznych fo rm in d y w id u a ln e g o „d o ­ s kon alenia w e w n ę trz n e g o “ , szerzy zro zu m ie ­ nie społecznego c h a ra k te ru w s z e lk ie j p ra c y k u ltu r a ln e j, w y c h o w u je nie biernego k u jo n a , lecz, działacza k u ltu ra ln ę g o .

O p ie k u n zespołu planow ego cz y ta n ia w po w ie cie ja s ie ls k im pisze: „D z is ia j u te j m łodzieży, k tó ra b ra ła u d z ia ł w p la n o w y m c z y ta n iu , n e potrzeba do w y w o ła n ia d y s k u s ji bodźców ze w n ę trzn ych , czuje ona d z is ia j p o ­ trzebę w y ż y c ia się tą drogą, czuje potrzebę usunięcia w s z y s tk ic h nieścisłości i n ie ja s n o ­ ści. W y n ik i te d a ły się ju ż odczuć na je d n y m z zebrań p o w ia to w y c h , gdzie zespołowcy w z ię li tak cz y n n y u d z ia ł w d y s k u s ji ,że p re ­ legenci m u s ie li po p ro s tu n a iw n ie się tłu m a ­ czyć z nied ocią gn ięć“ . W yżej w s p o m n ia n y k o ­ respondent z p. ia s:elskiego w id z i we w zm ożo­

nej a k ty w n o ś c i m ło dzie ży w ie js k ie j chęć d a l­

szego „w y ż y w a n ia się“ w d y s k u s ją a także szlachetny na łó g dążenia do usunięcia w sze l­

k ic h „nieścisłości i nieja sno ści“ w p ię k n e j sztuce, m ów ien ia . W ydaje się je d n a k , że n ie

chęć po p is y w a n ia się techniczną spraw nością dy s k u s y jn ą , ale rozszerzenie h o ry z o n tó w m y ­ ś lo w ych m łodzieży, pozw alające je j dosśrzec ja sn o stan is tn ie ją c y i p e rs p e k ty w y je go po - p ra w y , je s t przyczyn ą a k ty w n o ś c i p o lity c z n e j te j m łodzieży. Społeczna metoda samou­

ctwa umacnia w iarę w jego społeczne cele.

N ie je d n o k ro tn ie o d d z ia ły w a n ie zorgamiziowa- n e j p ra c y o św ia to w e j prze kra cza ło ra m y ści­

słego zespołu liczącego p rz e c ię tn ie od 4 do 10 osób. S pra w o zdan ia donoszą o lic z n y c h „ w o l­

n y c h słuchaczach“ , k ib ic u ją c y c h na posie­

dzeniach zespołów, p rz y s łu c h u ją c y c h się re fe ­ ra to m i dysku sjo m . Zespół zaczynał w ięc grać ro lę a k ty w u św ietlico w e go. A tr a k c y jn a ro la pracująceg o k o le k ty w u ra z jeszcze u w i­

doczniona została na p rz y k ła d z ie C z y te ln i- k o w s k ic h zespołów i narzucać może sugestie co do je j społecznego z u żytko w a n ia .

P ro m ie n io w a n ie zespołów u w id o c z n iło się szczególnie w y ra ź n ie na te re n ie w ie js k im . W ieś d o starczyła też w w iększości w y p a d k ó w czło n kó w zespołom C z y te ln ik o w s k im (310 na 524 zespoły). C h ło p i s ta n o w ili n a jlic z n ie js z ą g ru p ę zaw odow ą w śró d zespołow iczów (łącz­

nie z b lis k o setką ro b o tn ik ó w ro ln y c h za­

tru d n io n y c h w m a ją tk a c h p a ń s tw o w y c h ), da­

le j — p ra c o w n ic y g m in i s p ó łd z ie ln i w ie j­

skich , te c h n ic y i m e ch a n icy (g łó w n ie t r a k to ­ rzyści), potem — ro b o tn ic y p rz e m y s ło w i, go­

spodynie w ie js k ie , ucząca się m łodzież, w r e ­ szcie leśnicy, m ilic ja n c i, k o le ja rz e . O grom na większość zespołow iczów m a ukończoną szko­

łę powszechną, lecz system atyczną na u kę p rz e rw a ła dawno. IK O tr a k tu ją c y a k c ję p la ­ now ego c zyta n ia ja k o próbną, a w ię c z g ó ry zakreśloną na n ie w ie lk ą skalę i nie re k la m o ­ w a n ą szeroko, s ta n ą ł w obec dużego z a in te re ­ sow an ia teren u, k tó re zm usiło go do p rz e k ro ­ czenia p ie rw o tn ie p rz y ję ty c h ram .

Dane, dotyczące społecznego s k ła d u uczest­

n ik ó w a k c ji, m ó w ią nie t y lk o o w ie lk im p o ­ te n c ja le k u ltu r o w y m P o ls k i L u d o w e j, k tó ra m im o tru d n o ś c i gospodarczych i p o lity c z n y c h p o tra fiła w y tw o rz y ć w m asach ż y w ą p o trz e ­ bę sam okształcenia i a k ty w iz a c ji k u ltu r a ln e j.

P ośre dn io w s k a z u ją także na lu k i i n ie d o c ią g ­ n ię cia naszej m a c h in y o ś w ia to w e j. P rz y g n ia ­ ta ją c y p ro ce n t m ło d zie ży w ie js k ie j w sam o­

k s z ta łc e n io w y c h zespołach św iadczy c h lu b n ie o je j a m b ic ja c h i po trze ba ch in te le k tu a ln y c h , ale w s k a z u je też na fa k t, że duża ilość te j m ło d zie ży w w ie k u w ła ś c iw y m d la dalszego kszta łce n ia nie została jeszcze w p e łn i w c ią g ­ n ię ta w ra m y s z k o ln ic tw a średniego i zaw o­

dowego, że uboczne d ro g i zd o b y w a n ia o ś w ia ­ ty , ja k im i są po m im o s w y c h osiągnięć a k c je in s ty tu c ji społecznych, są w ciąż "jeszcze d la n ie j a k tu a ln e . „P la n o w e c z y ta n ie “ IK O może odegrać is to tn ą ro lę , ale w in n y m zakresie spo łe cznym — w ś ró d d o rosłych, w y łą c z o n y c h z zasięgu o ś w ia ty szkolne j, a p o szuku jących z b io ro w y c h fo r m a k ty w n o ś c i k u ltu r a ln e j. W ty m zakresie zespoły plan ow e go cz y ta n ia nie są z ja w is k ie m p rz e jś c io w y m , o b lic z o n y m n a w y p e łn ie n ie lu k i, ja k ą w y tw o r z y ł w ro g i k la ­ sow o system Szkolny, p ie lę g n u ją c y {ciem notę m as lu d o w y c h . W y d a je się, że n a w e t p rz y n a jp o z y ty w n ie js z y m ro z w ią z a n iu s p ra w m a ­ so w e j o ś w ia ty szko ln e j k lu b y czytelnicze, g r u ­ p u ją ce lu d z i p ra g n ą c y c h sam okształcenia na m a rg in e s ie sw ej .p ra cy zaw od ow e j, będą z a w ­ sze cenną fo rm ą życia k u ltu ra ln e g o . K lu b y ta k ie m ogą być b o w ie m te re n e m ż y w e j d ys­

k u s ji^ tw ó rc z e j w y m ia n y m y ś li, ośro dkiem p ro m ie n iu ją c y m i a k ty w iz u ją c y m k u ltu r a ln ie masy.

J a k ie p ra w a rządzą ty m n ie w ą tp liw y m pę­

dem do o ś w ia ty , ja k ie m ożna w yznaczyć k ie ­ r u n k i te j św ieżej a k ty w n o ś c i lu d o w e j? A k c ja C z y te ln ik o w s k a d o starczyła danych, k tó re w is to tn y sposób o k re ś la ją k ie ru n e k ideo log iczn y

w y s iłk ó w ucze stn ikó w p ra c y sam okształce­

n io w e j. D o sta rczyła dow odów , że należy s k o ń ­ czyć z e k le k ty c z n y m k ra m ik ie m ciekaw ostek, ja k ic h w fo rm ie d o b ro d z ie js tw k u ltu ra ln y c h dostarczają w cią ż jeszcze w s i „o ś w ia to w c y “ , zap atrzen i w stare, po z y ty w is ty c z n e kon cep­

cje „o ś w ia ty lu d o w e j“ . D ostarczanie e n c y k lo ­ pedycznych „o k ru s z y n e k w ie d z y “ , b u lw e ry - zow anie chłopa zagadnieniem ty p u : „dlaczego r a k chodzi ty łe m “ to logiczne następstw a w s z y s tk ic h a k c ji o ś w ia to w y c h , po d e jm o w a ­ n y c h w ra m a c h system u k a p ita lis ty c z n e g o , gdzie o ś w ia ta m u s i być pozbaw iona z w ią z k u z p r a k ty k ą społeczną i zam ieniona w prze d ­ m io t in d y w id u a ln e g o luksusu.

D ośw iadczenia w s tę p n y c h m a n e w ró w IK O w s k a z u ją na k ie ru n e k zaintere sow a ń d z is ie j­

szej m asy czyte ln icze j. M ó w i o ty m w y b ó r te m a tó w op ra co w a n ych przez zespoły, choć n ie c a łk o w ic ie sam o rzutny, bo og ran iczon y l i ­ stą trz y d z ie s tu w y ty p o w a n y c h przez IK O za­

ga d n ie ń ; n ie m n ie j po zw ała o n je d n a k w w y ­ starczające j m ie rze zo rie n to w a ć się w dąże­

n ia c h i p o s tu la ta c h c z y te ln ik ó w m asow ych.

N a jw ię k s z e z aintere sow a nie w z b u d z ił p ro ­ b le m „O ty m , czy m je s t zie m ia i co w ie m y o je j' po cho dze niu“ (55 zespołów). W y b ó r tego

„p rz y ro d n ic z e g o “ , „te o re tyczn e g o “ te m a tu po­

z w a la ob serw ow a ć pęd m as lu d o w y c h do zbu­

d o w a n ia ra cjo n a listyczn e g o , m a te ria lis ty c z n e - go św ia to p o g lą d u , do w y rw a n ia się z k rę g u

„ k u lt u r y p a r a fia ln e j“ , do z e rw a n ia z b i b li j­

n y m i p o d a n ia m i o s tw o rz e n iu św iata. M ło ­ dzież w ie js k a w a lc z y z k le ry k a liz m e m . Chce w iedzieć, „ ja k to je s t n a p ra w d ę “ . K u ltu rz e p a ­ r a fia ln e j p rz e c iw s ta w ia się tu „w ie d z ę o b ie k ty ­ w n ą “ , ś w ia to p o g lą d n a u k o w y . K u lt „n a u k i o b ie k ty w n e j“ m a du ży u ro k — ty m zapewne, ja k i re s z tk a m i o p o ró w id e o lo g ic z n y c h t łu ­ m aczyć na le ży to, że n ie sięgnięto odrazu po ś w ia to p o g lą d m a rk s is to w s k i. O ś w ia to w c y m u ­ szą sobie zdaw ać spra w ę z te j w a lk i o ś w ia ­ topogląd, n a u k o w y , p rz e ja w ia ją c e j się choćby w w yb o rze „p rz y ro d n ic z e g o “ te m a tu i u m ie ­ ję tn ie s k ie ro w a ć dążenia m asowego c z y te ln i­

k a na w ła ś c iw e to ry . P ew ne zespoły w k r o ­ c z y ły ju ż na do brą drogę, w y b ie ra ją c te m a t

„R o z w ó j s o c ja liz m u od u to p ii do n a u k i“ . P o­

s z u k iw a n ie p ra w d y o św iecie to je d e n z do­

m in u ją c y c h e le m e n tó w w zaintere sow a niach współczesnego c z y te ln ik a masowego. Na d r u ­ g im m ie js c u z n a jd u ję się te m a t „D laczego n a ­ le ż y c h ro n ić nasze la s y “ . O praco w a ło go 40 zespołów, a zatem o k o ło 300 osób. Z a in te re s o ­ w a n ie ty m te m a te m donosi o w y k ro c z e n iu

D alszym og niw em do w o d o w ym dla ^ tezy 0 dużej p ra k ty c z n o ś c i zainteresow ań ośw ia­

to w y c h mas je s t popularność te m a tu „R o la k o b ie ty w no w e j Polsce“ . T e m a t to — w b re w pozorom — w y ra ź n ie p o lity c z n y , u w a ru n k o ­

w a n y n ie w ą tp liw ie a k c ją S L i Z S C h w k ie ­ r u n k u z a k ty w iz o w a n ia k o b ie t w ie js k ic h .

Osobną pozycję stanow ią te m a ty o c h a ra k ­ terze lite ra c k im . Uderza, że pra ce o A d a m ie M ic k ie w ic z u z a jm u ją d ru g ie m iejsce w rzę­

dzie n a jp o p u la rn ie js z y c h tem atów . N ad tw ó r ­ czością M ic k ie w ic z a p ra c o w a ło 50 zespołów.

1 to nie ty lk o zespoły tw o rzo n e przez uczącą się m łodzież, ja k o fo rm a z b io ro w e j „p o w tó r . k i “ koniecznego do egzam m ów m a te ria łu , lecz ró w n ie ż liczne zespoły m łodzieży w ie j­

s kie j, k tó re z n a jd u ją się poza zasięgiem oś­

w ia ty -szkolnej. Radość, ja k ą w y w o ła ć może sam orzutne zainteresow anie tw órczością M ic ­ k ie w ic z a w śró d rzesz sam ouków, m ą c i b liż . sze w n ik n ię c ie w ideologiczną treść in s tr u k ­ c ji i pra c pom ocniczych, ja k ie m ia ły do ro z ­ porządzenia zespoły sam okształceniow e.

P o p u la ry z a c ja n a u k o w a o p e ru je naogół sto­

sem m n ie j lu b b a rd z ie j u d a n y c h broszur, po­

z w a la ją c y c h c z y te ln ik o w i p rz y s w o ić n a jn o w ­ sze osiągnięcia, zgodne z św iatop ogląd em m a te ria lis ty c z n y m . P odobnie p rz y zagadnie­

n ia c h społecznych ła tw o dotrzeć do lic z n y c h bro szur p o lity c z n y c h , w y ja ś n ia ją c y c h p ro ­ b le m z socjalistycznego p u n k tu w idzen ia . P rz y tem acie lite r a c k im — dila lepszego zro ­ z u m ie n ia te k s tu — c z y te ln ik m asow y odw o­

łu je się chociażby do w y d a w n ic tw a tegoż I n ­ s ty tu tu K u ltu r a ln o - O św iatow ego, w y d a w ­ n ic tw a is tn ie ją c e g o pod nazw ą „W ied za Po­

w szechna“ . Czego z p u b lik a c ji ty c h dow iedzieć się może sam ouk np. o M ic k ie w ic z u , w y k a z a ­ ła J a d w ig a I w a no w ska w n ie d a w n y m n u m e ­ rze „W s i“ recenzując b ro s z u rk i St. K o lb u * szewskiego (jedna z n ic h została podana ze­

społom ja k o le k tu ra ). P odobnie tra d y c y jn e , obce i w ro g ie , s o c ja lis ty c z n e j w ie d z y o k u l­

tu rz e ideologiczne in te rp re ta c je dzieł lite ra c ­ k ic h zna jd zie c z y te ln ik i w in n y c h broszu­

ra c h tego w y d a w n ic tw a . W te n sposób w y tw a ­ rza się p a ra d o ksa ln a s y tu a c ja , że a p a ra t oś­

w ia to w y P o ls k i L u d o w e j p ra c u je nad u p o­

w szechnieniem w m asach s z k o d liw y c h te o rii re k c y jn e g o lite ra tu ro z n a w s tw a . N ie m ożna m y ­ śleć o w ła ś c iw e j p o p u la ry z a c ji lite r a tu r y p ię k ­ n e j bez u ru c h o m ie n ia w y d a w n ic tw a p rze ka zu ­ jącego nowoczesną socjalistyczn ą w iedzę o l i ­ te ra tu rz e , bez ideologicznego w y k s z ta łc e n ia k a d r in s tru k to rs k ic h . O becnych in s tru k to ró w poza ra m y do raźn ych, m a ło s tk o w y c h żab ie - cechuje b o w ie m najczęściej bierność i tra d y - g ó w gospodarskich, św iadczy o u m ie ję tn o ś c i c jo n a liz m m y ś lo w y . M asowego c z y te ln ik a k tó - m y ś le n ia ekonom icznego w s k a li społecznej, ~ •• •" -

o poczuciu o d po w ie dzialn ości za w spólne do­

bro i o chęci zdania sobie s p ra w y ż k ie ru n k u ro z w o ju g o sp o d a rki p a ń s tw o w e j. P e w ie n n ie ­ p o k ó j n a tu r y id eo log iczn ej m usi bu dzić n a ­ to m ia s t p ra k ty c z n y ską d in ą d te m a t „ J a k h o ­ do w a ć k r ó lik i, a b y b y ł z n ic h p o ż y te k “ . 8 ze­

s p o łó w d ro b n o ro ln y c h gospodarzy z K r a k o w ­ skie g o z g łę b ia ło obyczaje i w y m a g a n ia m a ­ ły c h gryzioniów , oczekując z tego n ie w ą tp li­

wego „ p o ż y tk u “ . E n tu z ja z m b ie d o ty w ie js k ie j d la ty c h lilip u c ic h „ra c jo n a liz a c ji“ gospodar­

czych nasuw ać może dość niep o ko ją ce m y ­ śli. Czy n ie d o k o n u je się tu w y b ó r m ię d z y h o ­ d o w lą k r ó lik ó w a... s p ó łd z ie ln ią p r o d u k c y j­

ną? C zy n ie d zia ła tu u ro k sporadycznych w y ­ p a d k ó w aw ansu ekonom icznego w ie js k ic h s p ry c ia rz y , k tó r y m u d a ło się niegdyś za p o ­ mocą ró ż n y c h „k r ó lic z y c h “ o p e ra c ji w y ła m a ć się sipod d z ia ła n ia p ra w w ie js k ie j nę dzy na m a rg in e sie procesu k a p ita liz a c ji k ra ju ? Z łu ­ dę „k ró lic z y c h r e fo r m “ na le ży ja s n o u ś w ia ­ d o m ić m a ło ro ln y m gospodarzom z K r a k o w ­ skiego prze z propagandę w ła ś c iw y c h d ró g r a ­ c jo n a liz a c ji g o s p o d a rk i ro ln e j.

Lew Kondyriew

K O P A C Z

Skończył robotę, odrzucił łopatę.

W kanał spiętrzony runął rzeki bieg, G ranity rw ał i gwizdał w piany w płatach, N u rt je j jak szabli wyostrzony brzeg.

Dogasał żar nad horyzontem rdzawym,

Tam, gdzie się w kurczach w iły drzewa tundr, Gdzie od posuchy um ierały trawy,

Niósł się gwałtowny fali rzecznej szum.

Pod chmurą orły zakrzyczaly z żalem I nagle stamtąd, gdzie już kanał ciekł, Zobaczył człowiek w zbłękitniałej dali Miasto wstające nad kamienny grzbiet.

Wzeszły zasiewy, kłosiły się zboża, Z akw itły łąki i zaszumiał gaj,

Pobiegły drogi po dawnych bezdrożach Ziem i tak żyznej jak baśniowy kraj.

Niebywałego urodzaju łato Płonęło w górach i winograd rósł, D ym iły stocznie... mapę „pięciolatki"

Wracając z pracy kopacz w oczach niósł.

Tł. A. K.

r y p ra c u je nad zgłęb ien ie m bo ga ctw a lite r a ­ t u r y własnego na rodu i in n y c h n a ro d ó w ś w ia ­ ta, trzeba zaopatrzyć w p u b lik a c je k ry ty c z n e , po zw a lające m u po jm o w a ć lite r a tu r ę w spo­

sób nowoczesny. Jest to po d sta w o w y w a r u ­ ne k pow odzenia a k c ji planow ego czytania.

W ie rz y m y , że „W iedza Pow szechna“ w łą c z y się w te n n u r t d z ia ła n ia P o ls k i L u d o w e j."

R o lę n ie is tn ie ją c y c h w y d a w n ic tw p o s tu lo ­ w anego ty n u o d g ry w a ły dotąd — oczyw iście w m in im a ln y m zakresie — in s tru k c je do łą­

czone do tem atu, n a ś w ie tla ją c e zagadnienia lite ra c k ie z socjalistycznego p u n k tu w idzenia.

T ą drogą, op ie ratąc się je d y n ie na tru d n e j książce K o tta o „L a lc e “ P rusa, ud a ło się n p zaradzić b ra k o m op racow ań p rz y tem acie

„Z a g a d n ie n ia społeczne lite r a tu r y okre su po­

z y ty w iz m u “ . T e m a t te n został p o d ję ty w y łą ­ cznie przez m łodzież szkolną. In s ty tu t K u lt u ­ ra ln o - O ś w ia to w y uw aża racze j z>a sw ó j błąd o rg a n iz o w a n ie zespołów planow ego c zyta n ia n a te re n ie szkół śred nich og ólnokszatłcących.

P rz y obecnym p rz e jś c io w y m b ra k u po m a rk - s is to w s k u w y s z k o lo n y c h k a d r pedagogicz­

n y c h w y d a je się to niesłuszne. N a uczycie l w g im n a z ju m bardzo często in te rp re tu ją c lite r a ­ tu rę narzuca m ło d zie ży wsteczne tre ś c i id e o ­ logiczne. M ło dzie ż szuka zatem innego, słusz­

niejszego tłum a czen ia, k tó r e u jm u je lite r a t u ­ rę zgodni a z p o s tu la ta m i współczesności. S ko­

ro szkoła narazi© nie może dostarczyć ucz­

n io m socjalistycznego po glądu na k u ltu rę , p o w s ta je n ie ja .io ob ok szko ły n u r t p ra c y sa­

m okszta łce n io w e j. W p ra c y g ru p o w e j w y r a ­ bia się n o w y św iatop ogląd , B łę d y i osiąg nię­

cia te j m ło dzie ży św iadczą c tru d n o ś c ia c h je j w a lk i z n a rz u c o n y m system em tra d y c y jn e j in te r p r e ta c ji z ja w is k k u ltu r y . B ardzo często re fe ra ty ucze stn ikó w a k c ji są c e n n y m i do­

k u m e n ta m i, u k a z u ją c y m i fo rm y p rz e n ik a n ia nowego ś w ia to p o g lą d u do z ru ty n iz o w a n y c h schem atów szkolnych . U tr w a liło się w nich now e kla sow e sp o jrz e n ie na lite ra tu rę . Uczest­

n ic y zespołów sam o kszta łce n io w ych w y d o b y ­ w a ją z k u lt u r y p o ls k ie j j e j p ra w d z iw ie postępo­

w y n u rt, uczą się' oceniać lite r a tu r ę z p o z y c ji p ro le ta ria tu . Te cenne osiągnięcia sto su n ko ­ w o dość n ie lic z n y c h zespołów u k a z u ją drogę, ja k ą należy obrać w m om encie, gdy In s ty tu t K u ltu r a ln o - O ś w ia to w y p rz e jd z ie do szeroko zorg an izow an ej a k c ji planow ego czytan ia.

A k c ja p ró b n a — m im o w ska zan ych nied o­

cią gn ięć i niebezpieczeństw — zdała w p e łn i egzam in ja k o fo rm a upow szechnienia k u ltu ­ ry. M ożna ią p ro w a d z ić na etapie je sien no - zim o w ym . Zostanie ona w te d y słusznie u p o li­

ty c z n io n a przez zw iązan ie z ZSCh, ZZ, Z M P . Dośw iadczenia te j p ró b y uczą: zerwać z wzorem „oświatowca-technika“, upolitycz­

nić kadry instruktorskie, wzmocnić akcję po­

pularyzatorskim w ydaw nictw em marksistow­

skim, przekazywać treści ideologicznie bliskie Polsce Ludowej i przez książkę wychowywać budowniczych socjalizmu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

obserwując galicyjskie miasta i miasteczka, dynamiczne prze- kształcenia, jakie pojawiają się w nich po 1918 roku, roth staje przed dylematem niewy- rażalnego, które jest

zycja społeczna naszej inteligen cji nie zm ieniała się, że dominował nad nią trw a ­ ły model inteligenta.. Po trzecie — ta

Na czoło wysuwa się tu sprawa postępu technicznego wsi. Maszyna nie zdobyła sobie jeszcze prawa obywatelstwa w gospodarstwie chłopskim. Źródłem siły są w nim

go. Insurekcja przemieniła się ostatecznie w wojnę pomiędzy, szlachecką Polską i carską Rosją, pomiędzy państwem i mniejszym i słabiej zorganizowanym, bo

mysłowej, ale produkcję hamuje w stopniu, przy jakim powstają „nożyce cen" i wieś zatrzymuje się dlatego w zapóźnieniu

I dlatego należy utrzymać tę zasadę fundamentalną naszej republiki, która stała się tradycją narodową i która się nazywa „laicite“. Szkoła świecka nie

sek szedł w tym kierunku, „ażeby po raz pierwszy w dziejach USA zjednoczyły się w okresie pokoju z krajam i znajdującymi się poza granicami półkuli

Uważa się tu bowiem, że nadmierna indywidualizacja badań, jest raczej szkodliwa dla nauki, niż poży teczna, gdyż znaczna większość pracowni­.. ków naukowych składa