• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1947.07.27 nr 29

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1947.07.27 nr 29"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 10 zł

Opłata pocrtowa niszczona ryczałtem .

T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I

Rok IV Łódź, 27 fipca 1947 r. Nr 2 9 (108)

Stefan Ż ó łkiew ski c W 0

i ł i e r a n ¿ . o iK ie w s K i

OBECNA SYTUACJA INTELIGENCJI POLSKIEJ

(streszczenie referatu wygłoszonego w Rytwianach)

Na tem at współczesnej sytu a cji in te li­

gencji polskiej przeprowadzona została na łamach „K uźnicy“ i „W si“ w ciągu ostat­

nich dwu la t wyczerpująca dyskusja, za­

początkowana znaną broszurą profesora Chałasińskiego o społecznej genealogii na­

szej ihtelig e n cji. Nie będę streszczał w y­

ników te j rozprawy. Pragnę bowiem roz­

ważyć jedynie aktualną, obecną, dosłownie dzisiejszą sytuację in te lig e n cji polskiej.

Cytowana dyskusja przyniosła surowy, ale naogół słuszny rachunek błędów in te ­ lig e n c ji w stosunku do emancypacyjnych ruchów ludowych w Polsce.

A by móc jednak krytyczne w yn iki te j dyskusji akceptować, trzeba wyraźnie za­

strzec się przeciwko pewnym raczej meto­

dologicznym błędom, które w prow adziły do owych w yników wiele' niejasności.

D yskutanci nie interpretow a li sytu a cji in te lig e n cji polskiej i je j społecznej gene­

alogii z klasowego punktu widzenia. I ile się stało. Na wynikach i przebiegu dy­

sku sji, zwłaszcza na wypowiedziach je j głównego anim atora p ro f. Chałasińskiego, zaciążyła weberowska interpretacja fa k ­ tów kulturalnych, Maksowi W eberowi w ła- ściwe rcaumienie dyw aniki społecznej, Spowodowało to, iż głównym przedmiotem rozważań sta ł się ty p stru k tu ra ln y k u ltu ­ r y inteligenckiej. Idealny model inteligen­

ta uspraw iedliw iony przez genealogię spo­

łeczną, ku ltu ra ln ą i obyczajową inteligen­

c ji. Model rzekomo decydujący o k u ltu ­ row ym zachowaniu się pokoleń inteligenc­

kich. Wśród cech s tru k tu r sinych tego mo­

delu wyróżniono np. im produktyw ną po­

stawę rezydenta szlacheckiego dworku, od­

cinanie się od innych grup społecznych przez zachowanie ghetta obyczajowego.

W ten sposób określony model ku ltu ro w y staw ał się ja kb y demiurgiem i on wyzna­

czał realny podział na grupy społeczne, staw ał się czynnikiem m otorycznym h i­

s to rii. A naprawdę przecież je st odwrotnie, ja k sądzę, to klasowe rozwarstwienie spo­

łeczne decyduje ja ką funkcję społeczną spełnia dany w ytw ór, dany np. typ zacho­

w ania się, wzór postępowania, dana ideo­

logia. Pojęcie modelu (W eberowskie) ja ­ ko heurystycznej ko n stru kcji pojęciowej badacza, służącej ra cjo n a liza cji procesów kulturow ych jest, ja k sądzę, mylące i bez­

użyteczne. Jeśli nie określa (a u Webera nie m iało określać) ideologii — rzeczywi­

ście wyznawanej w danym czasie, przez daną grupę — powoduje stawianie na gło­

wie dynam iki społecznej przy próbach je j teoretycznego w yjaśnienia.

To nie model k u ltu ro w y determ inuje da­

ną grupę społeczną, jako objektyw izację jego s tru k tu ry . To nie s tru k tu ra modelu inteligen ta — ja k w naszym przypadku — stała się naturą naszej intelig e n cji, deter­

m inującą je j społeczne zachowanie się. To odw rotnie społeczne zachowania się in te li­

gencji tłom aczy nam w ybór ta k ie j lub in ­ nej ideologii. Mówiąc z gruba polityczny sens dążeń dążeń naszej intelig e n cji, upo­

rządkowanie ich celowe wedle potrzeb in ­ teresów określonej, przez ekonomikę na­

szej epoki zdeterminowanej, klasy społecz­

nej tłom aczy w ybór ta k ie j czy innej ide­

ologii, takiego czy innego np. wzoru in te ­ ligenta, je ś li te fo rm y ideologiczne służyły tymże samym celom, tym samym intere­

som klasowym , m ia ły ten sam sens p o li­

tyczny w danym czasie i miejscu. Webe­

rowskie położenie nacisku na s tru k tu ra l­

nych cechach danego modelu kulturowego

— nic w istocie nie tłom aczy, nie prowa­

dzi co więcej do płodnych ocen. H isto ria nie je st igraszką logików . S trukturalna ko­

nieczność danego modelu nie determ inuje w rzeczywistości dziejów. To złudzenie we- berowskiego idealizmu. W rzeczywistości,

... -

S te fa n Ż ó łk ie w s k i

rys. St. Gierowski

w ybiera się sobie ideały i ideologie wedle konieczności w a lki klasowej. O podziale zaś klasowym społeczeństwa decydują sto­

sunki produkcyjne i ich wyraz ustrojow y.

D yskusja dotychczasowa nie dość jasno określiła klasową pozycję naszej inteligen­

c ji. Nie podkreśliła decydującej ro li w h i­

s to rii naszej in te lig e n cji czynnika nie k u l­

turowego ideału, modelu inteligenckiej k u ltu ry , ale właśnie politycznego stano­

wiska, politycznego opowiedzenia się po stronie konkretnych politycznych dążeń je ­ dnej z antagonistycznych klas k a p ita lis ty ­ cznego społeczeństwa.

Przykładów historycznych można tu za­

cytować wiele. W ystarczy, że powołam się na dwa ostatnie a rty k u ły J. A . K róla.

W ykazuje on jasno, że „ludoińania“ u schyłku X IX w. nic nie zmieniła, choć by­

ła strukturalnym zaprzeczeniem poprzed­

nich tendencyj ghettowych k u ltu ry in te li­

genckich, była wyrazem dążeń do „zbrata­

nia się“ z inną klasą, z ludem. A le fu n k­

cja polityczna te j ludoiAanii W itkiewiczów i Orkanów była taka sama ja k poprzednio fu n kcja ghettowego odcinania się in te li­

gencji od ludu. Zarówno ghetto inteligenc­

kie, ja k i bratanie się z ludem tego typu było ideologicznym wyrazem tych samych dróbno-mieszczańskich dążeń klasowych, którym służyła nasza inteligencja na prze­

łom ie 19 i 20 w. Zmienić to mogło ty lk o świadome polityczne określenie się po stronie ruchu ludowego. A to narzuciłoby naszej in te lig e n cji konieczność wyboru no­

wych wzorców i ideałów kulturow ych.

. Ta półświadoma przewaga metodologicz­

nych sugestyj weberowskich w dotychcza­

sowej dyskusji o in te lig e n cji — zachwaści­

ła ją . Przede wszystkim powstało mylne przekonanie, iż w ciągu całego X IX w. po­

zycja społeczna naszej inteligen cji nie zm ieniała się, że dominował nad nią trw a ­ ły model inteligenta. Otóż ta k nie było.

Inteligencja nasza na początku X IX w.

związana je s t z inną klasą społeczną, ma

przeto inną historię, aniżeli na przełomie 19 i 20 w., kiedy je j h isto ria staje się h i­

sto rią innej kla sy: drobnomieszczaństwa.

Powtóre — ta weberowska interpretacja

— stw orzyła pozory ja k ie jś jednolitości dążeń kultu ra ln ych w Polsce 19-go w. "A to nieprawda, mamy w tym wieku różne antagonistyczne, zwalczające się n u rty.

W aryński je st inteligentem innej k u ltu ry aniżeli Klaczko. Po trzecie — ta interpre­

tacja mozolnie konstruująca nasz polski model inteligenta — odcinała historię in ­ te lig e n cji polskiej od h is to rii społecznej Europy. A to fałsz. Bo właśnie o przesu­

waniu się naszej in te lig e n cji z pozycji jed­

nej klasy na pozycje innej — decydowały przede w szystkim w ielkie przeobrażenia społeczno-gospodarcze, całej Europy i w pły­

w y ideologicznej nadbudowy tych prze­

obrażeń. Po czwarte zaś ta interpretacja powodowała przecenianie czynników oby­

czajowych — a lekceważenie n a jis to tn ie j­

szego czynnika: politycznego określenia się naszej intelig e n cji.

Trzeba uwolnić się od tych m ylnych we­

berowskich sugestyj, aby móc tra fn ie oce­

nić obecną sytuację naszej inteligen cji.

n.

To co in te lig e n c ji polska winna prze­

zwyciężyć jako grupa społeczna nie ty le tłum aczy je j genealogia szlachecka — ile je j pozycja w Polsce w okresie ka p ita liz­

mu finansowego. To nie je st niejasna sprawa modelu kulturow ego, ale poprostu sprawa związku z politycznym i ruchami mas ludowych. Inteligencja nasza w swej większości robiła robotę ideologiczną dla drobnomieszczaństwa. To drobnorpieszczań- skie poczucie ka ta stro fy w dobie kapita­

lizm u monopolistycznego w yraża inteligen- k i antyreforrnkstvcznv oesymizm.

Surowej ocenie . inteligenckich błędów, któ rą nrym iosł«. omawiana wyżej dvsku- sja, ocenie zaostrzonej jeszcze naszą p o li­

tyczną kw a lifika cją — należy dziś jednak przeciwstawić rozsądne zdanie, że budo­

wanie nowej k u ltu ry P olski Ludowej nie je st do pomyślenia bez sta re j i nowej in-*

teligeneji.

Trzeba mobilizować całą naszą inteligen­

cję do te j pracy, tego wymaga dobro k u l­

tu ry , któ ra nie może być budowana bez fachowej wiedzy, bez znajomości warszta­

towych praw tworzenia kulturow ego, któ ­ rym i dysponuje z ra c ji swych zawodowych i społecznych k w a lifik a c y j inteligencja.

Tymczasem stawia się przeszkody te j mo­

b iliza cji.

Znów odstrasza się inteligencję od zwią­

zania się z politycznym ruchem emancy­

pacyjnym mas. Znów odstrasza się ją od nowego, postępowego określenia się p o li­

tycznego. A to oznacza pozostać przy kla ­ sowych pozycjach drobnomieszczaństwa nawet po wszelkich przemianach „m odelu kulturow ego“ , które będą ty lk o zmienia­

niem rysów te j samej klasowej m arki.

Cechą naszej k u ltu ry , je j twórczą, no­

w atorską i postępową cechą je st je j głębo­

k i i is to tn y związek ze zorganizowanym i, politycznym i rucham i mas. P artie chłop­

skie i robotnicze reprezentując n a jd o jrza l­

sze i najle p ie j uświadomione dążenia k la ­ sowe mas — w pływ ają również na fo r­

mowanie się nowej ludow ej k u ltu ry . To przedstawia się in te lig e n cji jako o- graniczaiiie swobody k u ltu ry , Swobody tw órcy w artości kultu ra ln ych przez biuro­

krację partyjn ą .

Nadużycia b iu ro k ra c ji są złem. Ale nie są żadną koniecznością. Obecnie wbrew tym alarm istom przeżywamy raczej okres niedorozwoju b iu ro k ra c ji czy ściślej mó­

wiąc aparatu adm inistracyjnego państwa ludowego i p a rty j masowych. W pływ tych politycznych organizacyj na rozmach i s ty l życia kulturalnego mas w Pólsce — je s t całkowicie pozytyw ny. To w idzi każdy nieuprzedzony obserwujący ro zkw it ludo­

wych in s ty tu c y j życia kulturalnego teraz po zwycięstwie politycznym mas ludowych i utrw alenia się wpływów ich politycznych reprezentacyj — w porównaniu do czasów choćby przedwrześniowych. To też dziś mo­

bilizować inteligencję przeciw wpływom w kulturze zorganizowanego politycznie ruchu mas znaczy ty le co umacniać ją na pozycjach klasowych obcych ludow i. Nie ma sojuszu z ludem poza wspólnym pro­

gramem politycznym , w oderwaniu od po­

litycznych dążeń ludowych.

To też inteligencję należy mobilizować dziś do współpracy w dziedzinie k u ltu ry z tym ruchem politycznym . Bo to je st spe­

cyficzna cecha nowej ludowej k u ltu ry w Polsce.

To też oceniając sytuację in te lig e n cji obecną, dzisiejszą trzeba powiedzieć, że stoim y przed koniecznością stworzenia wielkiego ruchu kulturow ego w Polsce — aby zrealizować po reform ie ro ln e j i prze­

m ysłowej trzecią w ielką reform ę w Polsce, reform ę kultu ra ln ą .

Koniecznym z technicznego i ideowego punktu widzenia uczestnikiem tego ruchu musi być inteligencja. W arunkiem realnym je j uczestnictwa je st zaufanie mas, które musi zdobyć dla swoich fachowych kwa­

lifik a c y j.

A zdobycie tego zaufania całkowicie za­

leży od b raterskiej współpracy inteligen­

c ji polskiej z ideologicznym i reprezentata- m i mas ludow ych: ich partiam i politycz­

nym i. Bo w ybór ideologii — to w ybór sty­

lu k u ltu ry . A jednocześnie technicznie właściwy to k działania kulturow ego — to warunek konieczny właściwego poziomu, godności te j kultury..

To też sprawa naszej k u ltu ra ln e j p rzyj szłości — to s ty l k u ltu ry inspirow anej przez ludow y zorganizowany ruch poli.>

czny i urzeczywistnianej ptzez w ykorzy­

stanie całej dojrzałej te ch n iki osiągniętej1 przez historię naszego kryzysu kulturow e»

?o.

(2)

Str. 2

„W I E $' Nr 29 (108)

Janusz Roszkowski i Jerzy Falenciak

rys. Słanisław -C ieloch

Prawna odpowiedzialność chłopa za warsztat pracy

i .

T w orze nie , ja k ie g o ś odrębnego system u od powiiedzialnośei p ra w n e j chłopa z ty tu łu je go działa ń, po z o s ta ją c y c h w z w ią z k u z je g o w a r ­ s z ta te m ziemią^ b y ło b y dziś przedsięw zie- c ie n r przedw czesnym i nieuzasadnionym , a n i p ra k ty c z n ie , an i te o re ty c z n ie . N ie w iado m o też, czy k o n s tru o w a n ie takie go system u bę­

dzie potrzebne k ie d y k o lw ie k w p rzyszło ści, a to z je dn ego prostego po w o d u : zie m ia r o l a ___

ja k to z w y k ło się m ó w ić — nie s ta n o w i obec­

n ie do bra ta k specyficznego, ja k im ją w i ­ dzą n ie k tó rz y , ro z u m u ją c y jeszcze k a te g o ria ­ m i tra d y c y jn e j e k o n o m ii — j u p ad ab nia się coraz b a rd z ie j do in n y c h o b je k tó w gospodar­

czych służących do p ro w a d z e n ia d z ia ła ln o ś c i z a ro b k o w e j w zakresie p ry w a tn y m poza dziedziną d z ia ła ln o ś c i z a ro b k o w e j kupca. N ie m n ie j ró ż n o ra k ie p o w ią z a n ie chłopa z je go z ie m ią ze złożonym a p a ra te m spółdzielczości oraz g o sf* darczych zam ierzeń sam opom ocy c h ło p s k ie j c z y n i nasze zagadnienie tr u d n y m do od e rw a n ia od całości zagadnień gospodar­

czych d z ia ła ln o ś c i p ry w a tn e j w P ań stw ie P o l s k im , z a ro b k u ją c e j p rz y pom ocy takie go c z y in ne go zespołu ś ro d k ó w m a te ria ln y c h i tech niczn ych.

P rz y p a trz m y się je d n a k części n a jw a ż n ie j­

szych prze pisów p ra w n y c h , U k ła d a ją c y c h s to ­ s u n k i ro ln e w Polsce od s tro n y s ta n o w is k r chłopa, d zia ła ją ce g o n a w ła ś c iw e j m ii poćteta w ie. gospodarczej — r o li. Z o b s e rw a c ji i a n a li­

z y ty c h prze pisów m o ż liw a je s t od w y p a d k u do w y p a d k u d e d u k c ja p ra w n e j od po w ie dzial­

ności chłopa — ja k o p o d m io tu zobow iązania, o b lig a c ji — k s z ta łto w a n e j nie t y lk o n a p o dło, żu p ry w a tn o - p ra w n y m , ale ta k ż e na podło­

ż u n o rm p u b lic z n o - p ra w n y c h ,

I ta k , d e k re t z d n ia 6 w rz e ś n ia 1944 r. O p rz e p ro w a d z e n iu r e fo r m y ro ln e j (H z. U .R .P . N r 3, poz. 13) zastrzega w a rt. 1, że „u s tró j r o ln y w Polsce o p a r ty będzie n a s iln y c h , z d ro ­ w y c h i z d o ln y c h do w y d a tn e j p ro d u k c ji gos­

po d a rstw a ch s tan ow iących p ry w a tn ą własność ic h po sia daczy“ . Z astrzeżenie to nie je s t je d y ­ nie d e k la ra c ją wieszczącą n o w y po rzą d e k w p o ls k im ro ln ic tw ie . U staw od aw ca p o w ie d z ia ł w n im coś w ięcej, bo n a ło ż y ł ob ow iąze k na chłopa, ab y te n p ro d u k o w a ł w y d a tn ie w m ia ­ rę w s z y s tk ic h s w y c h m o ż liw o ś c i gospodar­

c zych i osobistych. S a n k c ją w ty m p rz y p a d k u będzie w szakże n ie n a k a z i nie za ka z usta w o w y , lecz k o n s e k w e n c ja ekonom iczna, ucieleś­

n io n a w ty p o w y m „ b a n k ru c tw ie c h ło p s k im “ . Dalsze zaś s k u tk i ta k ie g o „ b a n k ru c tw a “ zaw ­ sze osądzi się 1 ro z s trz y g n ie w e d łu g r e g u ł p ra w a powszechnego, ta k sam o ja k w odnie­

s ie n iu do 'in n y c h je d n o s te k nie k u p ie c k ic h , spoza s tosu nków ro ln ic z y c h , n ie p o tra fią c y c h u trz y m a ć się na s w y m w a rs z ta c ie .

W w y ra ź n e j zależności od rozw ażanego do­

tych cza s p rz e p is u je s t p o stano w ie nie z a w a rte w a rt. 13 d e k re tu o p rz e p ro w a d z e n iu r e fo rm y ro ln e j, z a k a z u ją c e w sposób zasa dn iczy czę­

ściow ego lu b c a łk o w ite g o dzielenia, sprzeda­

w a n ia , w y d z ie rż a w ia n ia i z a s ta w ia n ia gospo­

d a rs tw p o w s ta ły c h w na stę p stw ie o s ta tn ie j r e ­ fo r m y ro ln e j. S a n k c ja teg o prze p isu je s t ju ż w y ra ź n a , okre ślo n a p rze z p ra w o , a n ie ty lk o p rze z p rz e w id y w a n ie n a s k u te k gospodarcze­

go ro z u m o w a n ia .

P rz y p a d k i od po w iedzialności chłopa za w a r s z ta t p ra c y , k tó r ą i tu tru d n o nazw ać p ra w n ą w ś c is ły m znaczeniu, z a w ie ra d e k re t z 30.3.

1945 r. o p rz y m u s o w y m zag osp o d a ro w a n iu u ż y tk ó w ro ln y c h (D z. U .R .P . n r. 11, poz. 59) w a rt. 1, 2, 3, 4, 5, 6 i S. O dp ow iedzialność ta d o ty c z y chłopa po je dyńczo bądź zbioro w o, so lid a m ie , raze m z g ro m a d ą i to nie ty lk o za pełne i p ra w id ło w e zagospodarow anie u ż y t.

k ó w ale n a d to z a o rg a n iz a c ję a k c ji w po staci sam opom ocy ro ln e j. S a n k c ją te j o d p o w ie d z ia l­

ności m a być podw yższenie p o d a tk u g r u n to ­ w ego d la w s z y s tk ic h , k tó r z y n ie zagospodaro­

w a li posiadanych prze z siebie u ż y tk ó w r o l­

nych .

Podobne u ję cie odpo w ie dzialn ości chłop a za W a rs z ta t p ra c y luto w z w ią z k u z ty m w a rs z ta ­ te m w y s tę p u je w de krecie z 22.12. 1945 r . o ochronie h o d o w li z w ie rz ą t gospodarskich.

(D z. U .R .P . N r . 2, poz. 12), w de krecie o z w a l cza n iu s p e k u la c ji w o je n n e j (D z. U .R P . N r . 9, poz. 49 z 1944 r . ) , w de krecie o p la n o w y m z a ­ go sp o d a ro w a n iu p rz e s trz e n n y m k r a ju z 2,4.

1946 r., w de kre cie z 25.6. 1946 r. o p a ń s tw o ­ w y m p la n ie in w e s ty c y jn y m (D z. U .R .P . N r.

32, poz. 200), w de krecie z 8.8. 1946 r .

o

w p i s y w a n iu do k s ią g h ip o te czn ych p ra w a w ła s ­ n o ści nie ru ch o m o ści p rz e ję ty c h n a cele r e f o r ­ m y ro ln e j (D z. U .R .P . N r . 39, poz. 233) o ra z w szeregu in n y c h jeszcze u s ta w spe cja lnych .

P rz y k ła d y obchodzącego nas tu zagadnie­

n ia są liczne i n ie sposób ic h w s z y s tk ic h w y ło w ić z gę s tw y p ra w a powszechnego oraz szczególnego. B adanie ic h w y k a z u je n ie z a ­ w odnie, że odpow iedzialność p ra w n a chłopa za w a rs z ta t p ra c y je s t in s ty tu c ją , k tó ra n ie m ie ści się ła tw o a n i w d zied zinie p ra w a p r y ­ w atnego, a n i publicznego. P o w sta je w ię c p y ­ ta n ie , do ja k ie g o d z ia łu p ra w a na le ży ją od­

nieść.

P ra w n ic y n a s ta w ie n i te o re ty c z n ie uw ażają, że je s t to d z ia ł n o w y zupełnie, gdzieś m iędzy p ra w e m p u b lic z n y m i p ry w a tn y m , i z o w ią go p ra w e m gospodarczym . A le ta m w lic z a się nie t y lk o p rz e d m io t nas w te j c h w ili in te re s u ­ ją c y , bo n a ró w n i z n im s to i np. p ra w o tz w rzem ieślnicze, p ra w o gó rn icze i inne, k tó re też nie m a ją swego „k o d e k s u “ , podobnie ja k p ra w o „a g ra rn e ".

J a k ie zaś m og ą być k o le je te g o zagadnie­

n ia p ra w n e g o w p rz y s z ło ś c i — „d e lege feren- da“ — o ty m w d ru g ie j części referatu,

U.

N a tle po w yższych uw ag, m ożna w a żyć się na postaw ienie następującego tw ie rd z e n ia : odpow iedzialność p rą w n a chłopa je s t d w o ja ­

Jaiuisz Roszkowski

kiego, n a w e t tro ja k ie g o ro d z a ju . O dpow iada w ięc on na po d s ta w ie p ra w a publicznego i p ry w a tn e g o ta k sam b ja k 1 in n i obyw atele, czym b y on i się n ie tr u d n ili. Jeże li w ię c z a b i­

ję c z ło w ie k a — odpow ie za to k a rn ie , je ż e li n a ru s z y p rz e p is y drogow e — odpow ie k a rn o ■>

a d m in is tra c y jn ie . Jeże li następnie coś k u p u je

— m u s i zapłacić cenę k up na , je ż e li sprzeda

— m a w y d a ć tow a r, je ż e li pożyczy — m a z w ró c ić d łu g itp .

C zym in n y m n a to m ia s t je s t je go odpowie dzielność z a w a rs z ta t p ra c y , k tó r a — co c ie ­ k a w e — s ta n o w i zagadnienie nie ty le in te resu ją ce dla p ra w n ik a , ile dla e k o n o m is ty a nie­

ra z n a w e t i socjologa. W szela ko i w ty m r a ­ zie nie na le ży spodziewać się, aby ta odpo­

w iedzialność w y k a z y w a ła w ła ś c iw o ś c i zasad­

niczo ją w yo drę bniają ce spośród k om p le ksu odpow iedzialności w s z y s tk ic h jednostek, dszia ła ją c y c h z a ro b ko w o w ż y c iu gospodarczym k ra ju , ppza o czyw ista,' ty p o w y m i ku p ca m i.

W id z i się wiięe, że p ra w o p o lskie kon sek­

w e n tn ie u n ik a ja k ie g o ś bliższego ok re ś le n ia p o ję c ia „c h ło p a “ i to nie t y lk o od s tro n y na z­

w y . D osadnym na to dow odem je st d e k re t o u s tro ju ro ln y m j o s a d n ic tw ie n a obszarze Z ie m O dzyska nych i te re n ie b. W oln eg o M ia s ta G dańska z 1946 r. (D z. U .R .P . N r . 49, poz.

279), w k tó r y m n ig d z ie n ie p rz e c iw s ta w ia si?

g o s p o d a rk i ty p o w o c h ło p s k ie j, gospodarce og­

ro d n ic z e j, s z k ó łk a rs k ie j czy hodow lanej, łą ­ cząc je, co w ięcej, w je d n o lity zespół gospo d a rczy. P osta w ie n ie chłopu, prow adzące­

go sw ó j w a rszta t — zie m ię — w ' sposób p rze w a żn ie e kste nsyw n y, obok ogrod nikó w , h o d o w c ó w .itp . p o zw a la n a p rz e w id y w a n ie , że p o lity k a u sta w od aw cza w p rzyszło ści 1 nie pó jd zie w k ie ru n k u uśw ięca nia tra d y c y jn e j dziś jeszcze p o s ta c i chłopa, ja k o s w o is te j je d n o s tk i w gospodarce narod ow e j. W spom ­ n ia n y p rze d c h w ilą de k re t, je ż e li w ogóle w y ­ o d ręb nia k o g o k o lw ie k , to nie chłopów , lecz ty c h w s z y s tk ic h , k tó rz y b y c h c ie li, uzyskać w łasność z ie m i dla s p e k u la c ji, celem je j póź­

niejszego odsprzedania i p rze jścia z u zyska n y m p rze z to k a p ita łe m do in n e j działalności z a ro b k o w e j, niż u p ra w a ro li.

C zym je s t w reszcie odpow iedzialność chło­

pa za je g o w a rs z ta t? Jest ona odpowie dziataoścJią p ra w n ą , w k tó r e j c z y n n ik odpow ie dzialmości osobistej g r ą o w iele m n ie jszą r o ­ lę, nliż c z y n n ik odpo w ie dzialn ości gospodar­

czej i społecznej. W naszych s to su n ka ch nie oznacza to wcale, że odpow iedzialność gos­

po da rcza i społeczna chłopa ze w a rs z ta t p ra ­ cy do pro w ad zić może do k a ta k liz m u te g o w a r sz ta tu , i do u n ic e s tw ie n ia je g o p ry w a tn e g o c h a ra k te ru . Oznacza to je d n a k , że chłop nie p rz e s ta ją c być zu p e łn y m w ła ś c ic ie le m sw ej zie m i, nie sta n ie się n ig d y k a p ita lis tą , c z y li

ty p e m społecznie i gospodarczo obcym w s i p o ls k ie j.

In n a rzecz, że nie ch ę tn i dziełu re fo rm y sn u ją przypuszczenie, i » chłop potoki, uzys-

J e rz y F a le n c ia k

k a w szy ziem ię i doczekaw szy się u w o ln ie n ia w s i spod fe u d a ln e j m ocy pa ńskiego d w o ru u tr a c ił ra z na zawsze znam ię ra d y k a liz m u społecznego, że z e rw ie niebaw em więź sojuszu z k la s ą ro b o tn iczą , ja k o o s to ją da lszych je sz­

cze p rz e m ia n i, że z w y k łą k o le ją rz e c z y p r z e j­

dzie z obozu postępu do obozu w s te c z n ic tw a . T o je d n a k nie g ro z i, gd yż m ię dzy „k o łc h o ­ zem “ a „ k u ła k ie m “ je s t ta k w ie lk a p rz e ­ s trz e ń d z ia ła ln o ś c i gospodarczej p rz y po m ocy Ziem i, że w ie le jeszcze odm ian ta k ie j d z ia ła l­

ności na ń ie j się pom ieści.

I z tego chłop p o ls k i zdaje sobie c a łk o w i­

cie spraw ę.

Zygm unt Stolarski

w M A 1 I N O W K U

C iur... ciur... ciur... ciu rka ją pierwsze stru żki m leka na blaszanym dnie w iadra.

M iękko, elastycznie ugina się pełne, bia­

łe wym ię pod chw ytnym i dłońm i Józka.

Jagoda stoi spokojnie i gryzie dźwięgę. — W lewo i w prawo, w l-ewo i w prawo, ja k try b y w maszynie, chodzą w oślinionej gębie żółte, niskie zęby. Jagodę nauczono w czasie doju stać nieruchomo, nie kręcić się za burakam i. Dworska krowa.

— Hrabianko ,to przecież Jagoda V / z tw ojej obory. Córka Jagody I I I i Stroma, z rodziny tych Jagód o wysokim procent cze tłuszczu. Czy pamiętasz? Dwie b yły sławne rodziny w oborze Ntałinówka: Ja­

gody i Sortnie‘e .Obie po wspaniałym Suł­

tanie.

S tru żki m leka syczą teraz

W

głębi wia­

dra ju ż bez szeleszczących, blaszanych odgłosów. Grube, ja k wełniana włóczka n itk i w ypisują zakrętasy w białej pianie.

Józek odchyla nieco głowę od baniastego brzucha krow y i p a trzy do wiadra. Szóst­

k i, ósemki na skłębionym kożuchu po­

wierzchni jaw ią się to z jednej, to z dru­

giej strony krawędzi wraz z odczuciem w dłoni naprężonej pulchności strzyków .

N ie bez dum y obserwuje, ja k żółtawe, płynne mleko fa lu je pod śnieżną pianą i przelewa się ju ż ponad pierwsze wręby. — C hrupiący odgłos gryzionej dźwięgi wraz z szumem W bijających się w pianę strużek mleka odm ierzają ciężar w iadra. Podnosi się falująca powierzchnia. T rzy, cztery, pięć, litró w ... Zaciśnięte dłonie pom pują bezustannie. B iała włóczka snuje się co­

raz grubsza, szóstki i ósemki — głębsze i trwalsze rysują się w pianie.

— W oził cię parę razy kasztankami nad Unickie stawy. Józek — czerstwy, krępy blondyn, dobry stangret, siostrzeniec szwaj- cera. U patrzył sobie już wtedy Jagodę VI.

Przy parcelacji dostał ją wraz z polem między parkiem a groblą.

— Spokojnie, Jagódka!

M uchy się ju ż lęgną. Trzeba krow ie ob­

ciąć k itę ogona, żeby ta k nie siekła. D o­

brze, że śció łki starcza. Jakby ta k nasiąk- łym gnojówką pend-zlem smagnęła...

Czas jednak odpocząć. Rozdoiła się krówka.

Józek jedną dłonią podtrzym uje przed kolanam i ciążące juiż w iadra, drugą ma­

chinalnie ugniata w ym ię krow y. Jagoda znosi to obojętnie, nie ogląda się nawet za siebie. W ysuwa właśnie czarny, szorstki

język i m iarow ym podrzutem w tyka go to w jeden, to w drugi otw ór oślinionych chrap. Pow oli, ja k b y z namysłem prze- dźwignęła w sobie ciężar brzucha na pra­

wą nogę i lewą odstawia nieco wbok.

—• Spokojnie, Jagódka!

— Pole między stawami a groblą do­

stali robotnicy folwarczni: 15 rodzin. — Z całych

tjo

ha M ałinów ka obdzielono 53 rodziny. Prócz tego została resztówka ze stawami. Gorzelnią ju ż czynna...

— Nie używaj jednak aż tak mocnych słów, mimo, że rewolucja była łagodna.

— No, dosyć ju ż tego masowania. Jó­

zek p rzyw ykł trz y razy w ciągu doju u- gniatać wym ię. Zapożyczył ten zwyczaj od swego w ujka, dworskiego szwajceta, choć nie bardzo wierzy, aby m iało to ta ­ kie zbawienne sku tki, ja k rozrost wym ie­

nia i w iększa'jego wydajność. Zdaje mu się zato, że - krowie sprawia to przyjem ­ ność.

S trzyki są znów napęczńiałe i spręży­

ste. W iadro trzeba bardzo mocno trzym ać udam i i stopy weprzeć w słomę.

Już teraz szum spadających strużek jest całkiem cichy — ta k cichy, że ledwie go słychać poprzez bulgoty, harcująee w brzuchu krow y. Jagoda . żuć przestała i m yszkuje gębą po dnie żłobu, nozdrzam i wydm uchując plew y i sieczkę. N ie zna­

lazłszy jednak nic godnego uwagi, sennie przypatruje się ścianie, aby po ch w ili po­

lizać jaśniejsze je j miejsca. Uczuwszy, że człowiek osm ykuje teraz s trz y k i szybkim i rucham i, zwraca ku nienjiu głowę. W y­

dm uchuje Józkow i w nos resztki plew z nozdrzy wraz z ciepło - kwaśnym zapa­

chem krowiego żołądka.

— No, no, Jagoda — śmieje się Józek z niejakim niesmakiem.

— Czy wiesz? Zachody słońca nad sta­

wami nie straciły nic ze swego uroku. — Rozbawione dzieci chłopskie w wieczory gromadami biegają po groblach. Wodą i- dzie od wsi śpiew dziewcząt ze świetlicy.

K ró tkie , ostatnie n itk i gęstego mleka pluszczą w pełnym wiadrze.

— To sam tłuszcz. O, teraz trzeba naj­

staranniej.

Józek lewą dłonią przytrzym uje strzyk, a prawą ściąga w dół ostrożnie małe zgru­

bienia ■ pod zw iotczałą skórą. T ak po kolei każdy strzyk, aż n itk i wełny staną się przędzą jedwabną.

Jagodę nieco drażni ta uporczywość czło

wieka. N ib y to d a odgonienia m uchy podnosi nogę, zakolebawszy banią brzu­

cha.

Józek ju ż nie przygaduje krowie. W sta­

je ze stołka i przenosi na bok w iadro — oburącz, aby nie zachybotać. K ró tk im i, m ocnym i półobrotam i wśróbowuje je w m iękką pościółkę i wraca pod krowę z ma łą blaszanką.

— To już ostatek, Jagódka.

Oficynę pałacu przerobili na szkołę. — Bo czy wiesz, że 80 proc. ich dzieci, zwła­

szcza 'dawne tak zwane „p o syłki“ , to peł­

ni analfabeci? Tak, n ik t by się nie spo­

dziewał.

— Sądzisz, że to istotnie z lenistwa?

O statnie masowanie wym ienia w ykonu­

je najstaranniej i ze stosunkowo większą w iarą w jego praktyczną przydatność. — K row a bowiem kręci się, wyraźnie ju ż zniecierpliw iona i szerokim i m achnięcia­

m i ogona (— D yć m uchy cię ta k nie g ry­

zą!) — rozgarnia w pow ietrzu w ydm uchi­

wane nozdrzam i rozdrażnienie.

— W olałabyś, żeby cię pod szyją dra­

pać, nie?

Trzeba dodoie do końca, Jagódka.

— K o ty? Tak bardzo ci ich żal, hra­

bianko? Oba twoje białe k o tk i włóczyły się jakiś czas po twoim nagłym odjeździe zdziczały całkiem, ale potem zaczęły ja­

koś przychodzić do mieszkania Józka.

W strzykach znowu pęcznieje m leko.—

N ajpierw pełną garścią, potem osm ykując palam i, zdaje je Józek do blaszanki.

— A widzisz, dałaś półkw aterek. Po­

czekaj trochę, Jeszcze ten ostatni strzyk.

Koniec. N ic się ju ż nie wyciągnie. Jó­

zek prostuje grzbiet, odsapnąwszy z ulgą.

K lepie otw artą dłonią po brzuchu b yn a j­

m niej tym nie uszczęśliwioną Jagodę i zlewa zawartość blaszanki do w iadra. — Trochę zostawia dla kotów, które nie p rzy­

wołane — białe i zwinne — w skakują na­

gle zza progu w prost w ostry zapach obo­

ry.

Pochylonych nad miseczką nie płoszą k ro k i odchodzącego z wiadrem Józka.

Jagoda fuka chrapam i i stęka, ja kb y się ciężko spracowała. Jeszcze raz spraw­

dziwszy, że

W

żłobie nie ma nic prócz sie­

czki i plew, przestępuje z nogi na nogę w celu ułożenia się do drzem ki.

B iałe k o ty zgodnym susem skaczą przez próg, spłoszone szelestem.

— Mamo, chodźcie cedzić! — woła Jó­

zek sprzed ganku.

(3)

N r 29 (1Q8) „W I E S" Str. 3

Stefan Dybowski

P r z e m ó w i e n i e na o t w a r c i e Z j a z d u

/

7 h i

dzie dla m ałej redakcji „W si“ czynnikiem zapładniającym i pobudzającym do jeszcze intensyw niejszej pracy. Sądzę, że zetknię­

cie się ludzi, któ rzy pracują dla k u ltu ry nie znając się często z tw a rzy a ty lk o z prac i nazwiska, że ten ko n ta kt osobisty przy­

czyni się do jeszcze zgodniejszego, jeszcze bardziej solidarnego działania dla podnie­

sienia w si polskiej i związania te j w si z ogółem narodu.

S. M oskw a

Przemówienie powitalne

Panowie M inistrow ie, wszyscy dostojni

i drodzy nam Goście!

Mam zaszczyt powitać Państwa w im ie­

n iu W ojewody W iślicza, w im ieniu własnym i całej ziemi kieleckiej. Jednocześnie przez m oje usta wojewoda W iślicz przeprasza, że nie może przybyć osobiście na początek zjazdu, ale zatrzym ują go egzaminy na U- niwersytecie Łódzkim .

Nie je s t rzeczą przypadku, że ten w ie l­

k i zjazd zorganizowany przez tygodnik

„W ieś“ odbywa się właśnie na ziemi kie ­ leckiej. Ziem ia kielecka je s t szczególnie uprzyw ilejow ana, jeżeli chodzi o je j udział w ogólno-polskim dorobku lite ra ckim . Tu, z te j ziemi wywodzi się M iko ła j Rej. Tu u nas pisał swe wiersze Jan Kochanowski.

Z te j ziemi pochodzi re fo rm a to r S tani­

sław Konarski, k tó ry za główne zadanię po­

sta w ił sobie połączenie wychowania szkol, nego z nurtem oaólno-SDołecznym i poli

Min. Kultury i Sztuki Stefan Dybowski rys. St. Cieloch

W im ieniu Rządu Rzeczypospolitej Pol­

skiej i w im ieniu własnym w itam zjazd p i­

sarzy chłopskich, pisarzy grupujących Się dokoła tygodnika „W ieś“ i życzę temu zjazdowi ja k najowocniejszych obrad, k tó ­ re przyczynią się do rozw oju k u ltu ry pol­

skiej, do związania wsi polskiej z'm iastem.

Nigdzie na świecie, a przynajm niej nigdzie w Europie niewola chłopów nie była ta k głęboka ja k u nas. Szlachta mając na uwa­

dze ty lk o swoje korzyści w trącała chłopa w niewolę i w nędzę. Państwo nie mieszało się w stosunki między chłopem a panem.

Mimo ucisku chłop polski zawsze chętnie szedł ku Pólscea, przedzierał się ku Półśce.

W iem y na podstawie badań, że nie prawdą je s t jakoby w walkach, w wyprawach wo­

jennych brała udział ty lk o szlachta. Bada­

nia w ykazują, że w większej mierze chłop b y ł obrońcą Państwa. I ta k z pokolenia w pokolenie z trudem przedzierając się ku Polsce chłop sta ł się czynnym, odpowie­

dzialnym obywatelem.

Jednak stosunek w si do m iasta, stosunek człowieka do człowieka w Polsce' dzisiejszej ciągle jeszcze nie je s t ta k i, ja k i powinien być. N osi on w sobie dawne cechy niena­

w iści między wsią a dworem. I dzisiaj jesz­

cze chłop nie zawsze je st należycie załatw ia­

n y w urzędach. I m y dzisiaj zbyt często sądzimy ludzi po ubiorze, m niej zwracając uw agi na jego treść wewnętrzną. Długo jeszcze w Polsce będziemy m usieli walczyć o poszanowanie człowieka, o należyty sto­

sunek pomiędzy wsią a miastem.

Ludowa Dem okracja przyśpiesza ten proces. Dziś różnice społeczne się w yró­

w nują. Tygodnik „W ieś“ spełnia tu zasz­

czytną m isję. Tygodnik „W ieś“ skupia p i­

sarzy chłopskich, pisarzy pochodzących ze w si lub oddanych sprawie chłopskiej, wno­

szących do k u ltu ry polskiej cenne w arto­

ści. Słusznie redaktor K ró l nazywa „W ieś“

trybuną, z k tó re j mogą się wypowiedzieć wszyscy ci, któ rym dobro wsi leży na srecu. Nie m ogliby tego uczynić gdyby nie m ie li własnego pisma. To co dawniej obra­

cało się ty lk o w m ałym kręgu w iejskim , dziś staje się własnością całego narodu.

Ludzie dawniej nieznani a ta k bardzo cen­

ni, stają się znani i kochani przez naród.

To je st w ielkie osiągnięcie. Dziś na sali widzę tu parę pokoleń. Mamy tu i tych między sobą, k tó rzy to ro w a li chłopom dro­

gę do narodu, do polskości. Takie nazw is­

ka ja k : W yrobek, Czuła, Kapuściński, Stop- czyk sięgają daleko wstecz, łączą się z po­

czątkiem pisarstw a chłopskiego w Polsce.

Obok nich mamy innych, k tó rzy ja k Po­

gan stanowią pokolenie młodsze pisarzy a obok cały szereg najm łodszych pisarzy, k tó rz y próbują swoich zdolności na łamach tygodnika „W ieś“ . Jest ważną rzeczą, że tygodnik „W ieś“ p o tra fił właśnie skupić przy sobie stare i młode pokolenie, pracu­

jące razem nad realizacją idei przełamania wiejskiego opłotka kulturalnego. „W ieś“

chce dźwignąć chłopów z zacofania wieko­

wego, z zacofania spowodowanego wieko­

wą pańszczyzną. Mamy tu wiele do zrobie­

nia zarówno pod względem ku ltu ra ln ym ja k i gospodarczym. Te dwie sprawy k u l­

tu ra ln a i gospodarcza wiążą się ze sobą

silnie. Dobra lin ia kolejowa, wybudowana droga, szkoła, każdy tra k to r idący na wieś, powstające spółdzielnie to wszystko sprzy­

ja rozw ojow i k u ltu ry . Dziś, gdy pow róci­

liśm y na nasze ziemie zachodnie, gdy o trzy­

m aliśm y duży dostęp do morza, z dnia na dzień rozw ija się przemysł, szybkim k ro ­ kiem k ra j nasz odbudowuje się i rozw ija w tym procesie przemian narodowych udział w rzeczywistości społecznej zyskuje na znaczeniu. Jesteście czołówką wsi. Stoję na czele resortu, k tó ry został powołany do ży­

cia przez demokrację ludową i nazywa się M inisterstw em K u ltu ry i Sztuki. Resort ten w pierwszym okresie powojennym nie m ógł być należycie postawiony, bo musie­

liśm y walczyć o podstawy gospodarcze de.

m okracji, Cała uwaga rządu b yła na tym skupiona. Dziś, gdy rew olucja ludowa w Polsce okrzepła, gdy wychodzimy z tru ­ dności gospodarczych, zniszczeń wojen­

nych, oczy rządu, oczy p a rty j politycznych, oczy całego narodu zaczynają się zwracać ku resortow i K u ltu ry i Sztuki. Bez podnie­

sienia kulturalnego narodu, bez powiązania z dawną tra d ycją ku ltu ra ln ą P olski nie osiągniemy dobrobytu. P artie polityczne delegują do resortu O światy oraz K u l­

tu ry i S ztuki coraz tęższych ludzi, a Pań­

stwo daje coraz więcej finansów na cele kulturalne. M usim y rzucić w ielką ilość ksią­

żek na wieś, m usim y zakładać świetlice i te a try. Niedawny konkurs zespołów świe­

tlicow ych w W arszawie wykazał, ja k silny je st oddolny pęd do k u ltu ry . A le proces ten nie może iść pomimo nas i bez nas.

Dlatego musimy w yjść mu na przeciw z po­

mocą, m usim y wskazywać kierunek. Sądzę, że zjazd ten sprawą tą się zajmie i omówi ją wszechstronnie. Sądzę, że zjazd ten be-

tycznym . Tu działał w ie lki tryb u n ludowy ksiądz Ściegienny. Z ziemi kieleckiej w y­

szedł Jan M atejko. Ziem ia kielecka związa­

na je s t jednak przede w szystkim z nazwis­

kiem Żeromskiego. Dziś przyszedł czas, że chłop polski posiada swoją inteligencję, wprowadza swój tru d intelektula ny do k u l­

tu ry narodowej. W y budujecie dla P olski nową kulturę, nową pod względem treści i fo rm y, związaną z dzisiejszą rzeczywi­

stością, z życiem Państwa Polskiego. Ży­

czę Wam z całego serca, by na zjeździe na­

wiązała się między W ami, ziemią kielecką i Polską całą nić zrozumienia zadań i ce­

lów nowego pisarstw a polskiego.

W ład ysław S trzelecki

P O Z D R O W I E N I E

Gęstą kratą miedź spiętą, jak bezzębną broną praży słońce lipcowe. — Chleb pali się w ziarnach.

Kurz żre płuca „bandosów", co ostatni szarwark odrobili i niemi wracają do domów.

Zalegi lat odchodzą. Z pagórkowych siwizn strudzeni błogosławią synów swoich rozmach.

W Rytwianach gościem tylko sam Krzysztof Radziwiłł, a w Radzie Wojewódzkiej w Kielcach urzęduje Ozga, Najeżona sękami potrzaskanych lasów

sękatą dolą lud twój niepodległy krzepisz.

Palą się w oczach ognie. Trwanie lepszym czasom i trwanie wiecznym zmianom na mądrzej, na lepiej.

Radzą chłopscy działacze w pałacach szlacheckich.

Ty ziemio wielkich synów na pracę nas wesprzyj.

Siłaczka wśród nas żyje i Judym - społecznik.

Z narodem idziem w ludzkość ład gruntować lepszy.

Zdobna lasów zieleni lśniącym malachitem krzep ziemio trud i pokój pól razową karmą.

Z legend wieków startuje — słonecznieje w żytach realna wizja szczęścia, wypruta spod darnin.

SPOSROD UCZESTNIKÓW Z ] A Z ,D U

rys. St. Gierowski Józef Pogan

rys. St. Cieloch

J an M a rc in e k

rys. St. Cieloch Jakub Wojciechowski

rys. St. Gierowski Krzysztof Radziwiłł

(4)

Sfr. 4

„w i

e

sr

Nr 29 (lOSy

H elena Brodowski

N A R O D O W A O Ś W IA TA LUDU a»

*)

Społeczeństwo po lskie m ia ło szczere chęci w y ró w n a n ia b ra k ó w s z k o ły rząd ow ej oraz do starczen ia p o ls k ie j o ś w ia ty dziecio m nie uczęszczającym do szkół rządow ych. Poza n a ­ uczaniem w rzą d o w ych szkołach lu do w ych is tn ia ło , ja k to ju ż w spom niałam ,, szczególnie n a teTenie b. K o n g re s ó w k i ta jn e nauczanie.

M im o cię żkich w a ru n k ó w , obejm ow a ło ono, ja k podaje M . S tra s z e w s k i dość zna czny p ro ­ cen t dzieci. W b ra k u szczegółow ych s ta ty s t y k tru d n o n a bra ć isto tn e g o p o ję c ia o stanie te j o ś w ia ty . Po dw ud ziestu la ta c h is tn ie n ia T o w a rz y s tw a S z k o ły L u d o w e j założonego w 1891 r. z in ic ja ty w y A da m a A s n y k a do szkół teg o T o w a rz y s tw a uczęszczało o ko ło 14,000 dzieci. Zw ażyw szy, że T o w a rz y s tw o ro z w ija ło s w o ją działalność o ś w ia to w ą w G a lic ji, w w a ­ ru n k a c h pe w n ej sw obody nauczania, w a tm o ­ s fe rz e s p rz y ja ją c e j szerzeniu o ś w ia ty o ra z to, że dane odnoszą się do dru g ie g o ju ż d z ie s ią t­

k a w ie k u XX, — lic z b a ta p rz e s ta je im p on o­

w ać. N ie u jm u ją c niczego d o b ry m in te n c jo m i s ta ra n io m p o ls k ic h s ił n a ro d o w y c h w dzia­

d zin ie o ś w ia ty lu d o w e j, trz e b a s tw ie rd z ić , że to , co rob io no zn a czyło ty le , co rosa na w y ­ suszonej s k w a re m słonecznym łące.

N a ucza nie m ta jn y m z ajm ow a no się p o dw o­

ra c h p o ls k ic h , czasem p rz y kościele ksiądz i o rg a n is ta uczył, bardzo często chłop, n ie k ie ­ d y jeszcze ż o łn ie rz na po leo ński — u m ie ją c y czy ta ć , z b ie ra ł dzieci i p o ta je m n ie u c z y ł je tego, co sam u m ia ł. W aspekcie .narodow ego c z y n u “ d o k o n y w a ło się dzieło ośw iecania chłopskiego dziecka. Szlachcic, ksią d z j chłop staw ał, do w a lk i z ciem notą. N a rod ow a w a lk a z cie m no tą r o z w ija ła się rów no leg le n a iw - i fro n ta c h :

W p ra c y z dziećm i w w ie k u s z k o ln y m 1 w p ra c y , dziś z a lic z a n e j do tż w . o ś w ia ty poza s zkolne j, o b e jm u ją c e j m łodzież ' j dorosłych.

D la te g o pisarze in te lig e n c c y , ep ig oni daw nej s z la c h ty i a r y s to k r a c ji ro d o w e j z ło ty m i z g ło ­ s k a m i w y p is u ją o o d ku p ie n iu błędów popeł­

n io n y c h prze z dziadów i ojców wobec sie r m iężnego ludu.

O d ku p ie n ie m n a z y w a jeszcze Z. D ę b ic k i t r u d p ra c y o ś w ia to w e j nad ludem . N ie je d e n z d zisie jszych jeszcze h is to ry k ó w k u ltu r y i s p o ­ łe czn ych d z ie jó w P o ls k i okre s o fia r y ż y c ia J u d y m a i S iła c z k i d ź w ig a ją c y c h cie m n y i ubo­

g i lu d n a w y ż y n ę gó rn y c h id ea łów na zyw a okresem o ś w ia ty ludow ej.

O kres o s ta tn ie j ć w ie rc i X I X w ie k u w dzie­

ja c h In te lig e n c ji p o ls k ie j zazn aczył się rz e ­ czyw iście o ż y w io n ą pra cą nad ludem .

S y m p a tie d la lu du 1 tro s k a o lu d w ko ń c u X I X w . w k o ła c h postępow ej p o ls k ie j in t e li­

g e n c ji u ra s ta ły do z a d z iw ia ją c y c h g ra n ic . W y s ta rc z y w y m ie n ić k ilk a n a z w z w ią z k d w i s to w a rz y s z e ń p o w s ta ły c h w ró żn ych zabo­

ra c h pod k o n ie c X I X w., a b y się o t y m p rz e ­ konać.

T o w a rz y s tw o O ś w ia ty L u d o w e j — założo ne w G a lic ji w 1881 r.

T o w a rz y s tw o S zkoły L u d o w e j — założone w 1891 r. z in ic ja ty w y A . A s n y k a ró w n ie ż w G a lic ji.

U n iw e rs y te t L u d o w y Im . A . M ic k ie w ic z a założo ny w K ra k o w ie w 1898 r.

T o w a rz y s tw o W y k ła d ó w L u d o w y c h Im . A . M ic k ie w ic z a , zołożone w 1898 r. w* zaborze .p ru s k im .

K o lo O ś w ia ty L u d o w e j d zia ła ją ce ha teren ie z a b o ru ro s y js k ie g o .

D z ia ła c z a m i ty c h o rg a n iz a c ji b y li in te lig e n ­ c i. W je d n y m je d y n ie K o le O ś w ia ty L u d o w e j s p o ty k a m y n a z w is k a M . M a lin o w s k ie g o j T . N o c z n ic k ie g o , chłopskie n a z w is k a znane z późniejszego ru c h u zaranliarskiego. P op rze­

d z a ł ic h M . B rz e z iń s k i, syn niezam ożnych m ieszczan z P ra g i, o k tó r y m b io g ra f je g o m ó ­ w i: „p o k o c h a ł p rz y ro d ę i p rz y lg n ą ł do lu ­ du“ . W iele podobnych p rz y k ła d ó w p rz y lg n ię c ia do lu d u m ożn ab y p rz y to c z y ć . N ie sposób n ie w spom nieć też o Ire n ie K o sm o w skie j 1 J a ­ dw idze D z iu b iń s k ie j, k tó re choć z l-udu nde po c h o d z iły p o c z u ły się je go c ó ra m i i s ta ły się bojow nliczkam i o je g o spra w y.

W ówczesnej dobie niepodobieństw em było, ab y c h ło p zasiad ał w k ie ro w n ic z y c h in s ty tu c ­ ja c h o ś w ia to w o - k u ltu ra ln y c h , gdyż do piero u c z y ł się c z y ta n ia i p is a n ia z ele m e n ta rz a K . P ro m y k a .

N a z w a in s ty tu c ji o p rz y m io tn ik u „lu d o w y '“

w s k a z y w a ła , że in s ty tu c ja chce służyć s p ra ­ w ie ośw iecania ludu. Z a n im ro z w in ę ła się p ra c a in s ty tu c ji ośw iato w ych, p o p rz e d z iły ją p ry w a tn e w y s iłk i fila n tro p ó w . Jed no stko w y

* ) P a trz „W ie ś “ N r 27— 28.

tr u d i bogate doświadczenia p ra c y z ludem u ra s ta ły n ie k ie d y ¿o pow ażnych in s ty tu c ji.

D z ie ło J. D z iu b iń s k ie j zapoczątkow ane we w s i Chwalifooskie (w o j. k ie le c k ie ) po przez dziesięciodniowe k u rs y pszczelnłczo o g ro d n i­

cze w y ro s ło w szkołę ro ln ic z ą do dziś niedo- rów naną. Często tr u d je d n o s tk i n ie p rz e k ra ­ czał jednego ż y c ia a. g in ą ł bez pa m ię ci w po­

top ie cie m n o ty ludow ej.

D z ię k i p is a rs tw u Żerom skiego zachow ała się do dziś pam ięć zm ag ań d r. N o w ic k ie g o w N ałęczow ie. N ie z is ty tu c jo n a liż o w a n a nie m ia ła m o c y n a p rz e trw a n ie m im o , że b y ła po, żyteoeną i cie kaw ą . K a r ta o ś w ia ty lu do w ej p is a ła się jeszcze pod kon ie c X I X w . poje- dyńczym a w y c z y n a m i zrod zon ym i w szlache­

tn y c h um ysłach. S top nio w o przechodziła ona coraz pow szechniej w fo r m y in s ty tu c y jn e . Osobną k a r tę w dzieja ch o ś w ia ty lu do w ej ma dzieło K . P ro m y k a n a z w is k ie m K o n ra d P ró . s z yó ski. B y ł to s y n podupadłego m a te ria ln ie szlachcica. P o d ją ł o n p rz e o ry w a nie ,.n iw y od­

ło gie m leżącej“ — ja k na zw a ł lud.

W 1875 r. w y d a ł elem entarz d la ludu, k tó . r y d ru k o w a ła „G azeta Ś w iąteczn a". W 1874 r. p rze z dłuższy czas b y ł n a w s i n a teren ie byłego K ró le s tw a P olskiego. P o b y t te n sam na z y w a s w o im p ie rw s z y m d łuższym pobytem n a w si p o ls k ie j". P rz e k o n a ł się ta m , że w ca­

łe j w s i n i k t n ie u m ie czytać. Pze,rażony sm u­

tn ą rzecz y w is to ś c ią w y p o w ie d z ia ł je j walkę, ro z p o c z y n a ją c od na uczania co chętniejszej m łodzieży. N ie m ogąc znaleźć w śró d w y d a w ­ n ic tw p o ls k ic h elem entarza odpowiedniego dla ludu, sam z a b ra ł się do dzie ła s tw o rz e , n ia k s ią ż k i, uczącej lu d w ie js k i te c h n ik i c z y ­ ta n ia i pisan ia. M ło dzie ńczym p o ry w e m k ie . ro w a n y p ra g n ą ł całą w ieś bez re s z ty , m ło ­ dych i s ta ry c h na uczyć c z y ta n ia i pisania.

W ty m celu w y je d n a ł K . P ro m y k u w ła ś c i­

c ie li b u d y n k u fo lw a rc z n e g o szczytow ą ścianę obok k tó r e j w io d ła d ro g a do k o ś c io ła i na ścianie t e j ja s k ra w y m i fa rb a m i w y m a lo w a ł a lfa b e t, k ilk a n a jp ro s ts z y c h w y ra z ó w i kom - b in a c y j sylabow ych. Gdy w dn i św iąteczne pod ścianą z ja w ia ły się w iększe gro m ad y lu dzkie , ze zdziw ie n ie m pokazujące sobie c u ­ daczne z n a k i u k a z y w a ł się z ty c z k ą w dłon i P ro m y k i rozp oczyn ała się ta je d y n a w sw o­

im ro d z a ju le k c ja . , \

Choć u w ie c z n ił się w pa m ięci K . P ro m y k ja k o „c u d a k " m etod y, da ł je d n a k w z ó r ele.

m e n ta rz a ob razko w eg o d la lu du za k tó r y m ła tw ie j m o g ły w ych od zić inne b a rd z ie j z ło ­ żone w tre ś c i i w fo rm ie .

M etod a P ro m y k a je s t ty p o w a d la p ra c y

o św ia to w e j X I X w . Typowiość je j w y w o d z i się stąd, że z ro d z iła się prze z bezpośrednie obcow anie i wspólne m ie szkan ie in te lig e n ta z chłopem , w je go w s io w e j chacie. T a k w ę ­ d ro w a ła do p ra c y z lu de m J. D ziubińska , ta k szedł D ulęba, C h m ielew ski, a p ie rw s z y bo­

dajże M . B rz e z iń s k i.

O bok sporadycznie p o ja w ia ją c y c h się fo rm je d n o stko w e j p ra c y o ś w ia to w e j z lu de m 1 nad ludem, a k c ję o ś w ia to w e j dzia ła ln o ści ro z w i.

ja ły różne to w a rz y s tw a 1 z w ią z k i.

Sam P ro m y k -P ró s z y ń s k i w ro k u w y d a ­ n ia sw ojego elem entarza spow odow ał założe­

nie „T o w a rz y s tw a O ś w ia ty N a ro d o w e j“ w k tóreg o celach id e o w y c h b rz m ia ło : „ M y d b a li o to . a b y s iła naszego n a ro d u b y ła ja k m ożna na jw ię k s z a , zesp alam y się z sobą w celu w spólnego d z ia ła n ia h u podniesieniu oś­

w ia ty w śró d og ó łu “ ...

Z nadrzędnej id e i narodu, „o g ó ł" w y s tę ­ p o w a ł n a p ie rw s z y m p la n ie d z ia ła n ia k u ltu . ra lm ikó w X I X w .

N ie o k re ś lo n y „ o g ó ł" w k tó r y m in te lig e n ­ c ja p ia s tu ją c a lud. w id z ia ła siebie, w yzna, c z a ł dro gę społecznego i k u ltu ra ln e g o aw an­

s u m as ludow ych.

N ie rz e c z y w is ta klasa, ozy g ru p a społecz­

na, m a ją c a sw oje określone m iejsce w n a ro ­ dzie, ale „b e z p o s ta c io w y " .,ogół“ b y ł tą sfe ­ rą sp o łe c z n o -k u ltu ra ln ą do k tó r e j k u ltu n a l.

n ic y X I X w ; p ro w a d z ili lud.

P rz y ja c ie l i uczeń K . P ro m y k a M . B rz e ­ z iń s k i o k re ś la ją c pracę in te lig e n c ji nad lu ­ dem w „G ło s ie “ p is a ł: „M o ż n a od działyw ać n a lu d bezpośrednio słowem , czynem , p r z y ­ kładem , zachętą, w s z y s tk im , co może społe­

cznie m o ra ln ie i um ysłow o podnieść“ . Za w sk a z a n ia m i t y m i pow stające z w ią z k i i to w a rz y s tw a ludow e w y s y ła ły stud entów do c h a t w ie js k ic h , na s tra g a n y ja rm a rc z n e , do n o r stró ż ó w w ie lk ic h m ia st.

„P ro w a d z ili gorące ro z p ra w y i n a ra d y z b ie ra li skrom n e fundusze na w yd a w a n ie ks ią ż e k lu do w ych p is a li je, w y d a w a li i roz.

rz u c a li m ię dzy lu d “ . T a k w spom ina po la ­ ta c h pracę o św ia to w ą okre su om aw ianego pism o „Z a ra n ie “ (1911 r. N r 5).

B y ła to m etoda bardzo znam ienna dla okresu s taw iają ceg o n a czoło w ych ow a nie cz ło w ie k a „w ie lk ie g o serca“ i w zniosłego du­

cha". W p ły w osobisty „k a p ła n ó w k u ltu r y "

n a pobudzanię ..duchowego ż y c ia " drzem iące.

Tadeusz Muras

K R Z Y W D A

fr a g m e n t ze sceny pożegnalnej Z jazd u r j t w iariskiego

M atka m oja z jednej w łóki posagu nie dostała wcale

Na w ielką prośbę pół roku wolno je j było jeszcze w domu zostać.

Babka uporczywie powtarzała te same słowa:

— Ja dziadów w domu dłużej trzym ać nie chcę!

Gospodarskiego syna mogłaś przecie dostać.

Ojciec służącym b ył we wsi od szesnastu la t

i krzyw dy tym razem nie odczuł ta k gorzko ja k matka,

— Pracował będę, wyżyjem y przecie.

Nie płacz tak bardzo, uspokój się — Mańka! —

Wreszcie wyczerpał się półroczny term in. W ten dzień dwie m iski na ogród w yleciały kołem.

Z rozdartej pierzyny ku ry przestrachem wydmuchnęły resztę piór.

Przekleństwa babki gromady ludzi w yw ołały z chałup.

Ojciec w białą płachtę rzeczy zebrał szybko.

Na drodze m atka w róg chuśei zapłakała mocniej.

Przez je j ramię widziałem, ja k ojciec ja kiś tw ardy upór cicho sobie przyrzekł....

• W yszliśmy bezpowrotnie.

Psi jazgot szedł długo za nami wzdłuż sztachet.

I odtąd żyliśm y na obcych zupełnie wioskach.

Ojciec budował chłopom całe domy nowe.

M atka do żniwa wychodziła rano,

Ja długo płacz na szybach' rozcierałem m okry,

dopiero przyniesionym podwieczorkiem uciszali mnie na noc.

A później narosło nas dużo rodzeństwa.

Do domu wnosiliśm y coraz nową radość.

Dawnej wsa rodzinnej n ik t z nas nie pam iętał

ty lk o ojciec, nawet z dobrych żartów, jakoś się nigdy nie śmiał.

\

A teraz z reform y rolnej mamy trz y hektary własnej ziemi,

. >

Co ro k ojciec w pożyczone konie jeszcze orze, ale siostry moje są już panny duże —

niedługo w yjdą zamąż, a każdą z nich ma inny zawód.

Młodszy bra t ną Zachodzie dobrą pracę dostał, a ja, gdy że szkoły jadę do nich na wieś,

Spodziewam się u ojca zobaczyć jeszcze prawdziwą radość.

go chłop a s ta w a ł się w a ru n k ie m p ie rw s z y m i nieodzow nym .

P rz y k ła d e m , rozm ow ą, radą, pouczeniem 0 rzeczach p ie rw s z y c h z d o b y w a ł sobie in te li­

g e n t p rz e w o d n ic tw o duchowe ludu.

O prócz w y m ie n io n y c h ju ż w a rty k u le J.

A K r ó la p o dh ala ńskich „ k r y n ic w zniosłego ż y c ia duchowego“ s k ro m n ie js z y może, lecz w z o ro w a n y n a ta ip ty c h b y ł w K ró le s tw ie K o n g re s o w y m ośrodek Nałęczow a.

Ż erom ski, P ru s i ic h p rz y ja c ie le lite r a c i w o p a rc iu o d r. N o w ic k ie g o będącego od , 1878 r o k u dzierżaw cą pa ła cu i p a rk u w k tó ­

ry m z a ło ż y ł lecznicę, z o rg a n iz o w a li T o w a rz y ­ s tw o pod nazw ą -“ Ś w ia tło “ . L a ta 1905-1906 u ja w n iły że „ś w ia tło “ w N a łęczo w ie b y ło od­

działe m T o w a rz y s tw a O św iatow ego pod tą sam ą na zw ą w L u b lin ie in sp iro w a n e g o i k ie . row anego przez s o c ja lis ty c z n y ru c h od W a r.

sza w y idący.

W p rz e c iw ie ń s tw ie do fo r m działania, oś­

w ia to w e g o W itk ie w ic z a n a Podhalu, N a łę . czów s ta je się ośro dkiem o g n is k u ją c y m f o r ­ m y p ra c y o ś w ia to w e j s iła m i s to w a rzyszo n ych

— re zyd e n tó w p is a rz y , d o k to ró w z c h ło p a m i 1 w y ro b n ik a m i N a łęczo w a i o k o lic . Ic h s ta ra ­ n ie m p o w s ta je s z k o ła elem entarna, och ro n ka dla dzieci, dom lu d o w y z ś w ie tlic ą , b ib lio te k a 1 c z y te ln ia , k a s a S tefczyka, a p ó ź n ie j w P o l­

sce ju ż niep odleg łej szkoła spółdzielcza.

P rz y k ła d N ałęczow a, a później pra ca J.

D z iu b iń s k ie j tw ó rc z y n i s z k ó ł ro ln ic z y c h 11-to m iesięcznych, p o staw a Ir e n y K osm o w skie j w to p io n e j c a łk o w ic ie w ideologię chłopskiego ru c h u ludowego 1 nie bez w p ły w u osobistego na tę ideologię, poucza, że fo rm a i treść p ra ­ cy o św ia to w e j w śró d chłopów ,w b y ły m K ró . le stw ie K o n g re s o w y m prze biega ła i k s z ta łto ­ w a ła się nieco in aczej a n iż e li w G a lic ji.

N a te re n ie K ró le s tw a K ongresow ego po­

w s ta ły s z k o ły ro ln ic z e dla chłopców i d z ie w ­ cząt, pierw sze in s ty tu c je ośw iatow e z u d z ia ­ łe m m as lu do w ych choć dług o jeszcze pozo­

stają ce pod k ie ro w n ic tw e m b y ły c h zie m ian i ziem ianek. W szkołach ty c h postaw iona zo.

s ta ła rów norzędnie spra w a na uczania w prze d-’

m io ta c h og ólnych i w zawodzie ro ln ic z y m . W ychow an ie cz ło w ie k a szło ju ż w ty c h in s ty ­ tu c ja c h drogą n ie ty lk o „u w z n io ś le ń ducha“ , lecz p r a c y ręcznej i fiz y c z n e j p ra c y gospo darczej.

W ie k X I X do pra cow a ł się też w p ra c y nad ludem , m etod y p o p u la ry z a c ji w iedzy na- . tik o w e j. W z ó r daje w e L w o w ie . B rze ziń ski, W ysłoucbow a, F austyn a, M o rz y c k a w K o n . gresówce, choćby na w e t w z m ia n k o w a n a ju ż Ire n a K osm ow ska.

Do dziś p ra c u ją c a w dziedzinie o ś w ia ty pozaszkolnej p ro f. H . R adlińska pisze o ów.

czesnyoh w yetaw nietw ach d la lu du : „K s ią ­ że czki idące m ię dzy lu d m a ją o tw ie ra ć im oczy na ś w ia t i budzić śpiące p o tę g i".

B u d z ic ie ls k łm i te m a ta m i b y ły o b ra z k i w y ­ ję te z dziejó w P olski, z da w n ej je j św ie tn o , ści i sam odzielności. H is to r ii sw ojego n a ro ­ du u c z y ł się luid z opisów ży c ia w ie lk ic h k r ó ­ ló w . hetm anów , w y ją tk o w e j, a ła s k a w e j d la biednych lu d z i k ró lo w e j J a d w ig i, u k a z y w a ła się czasem postać w ie lk ie g o w ieszcza narodu M ic k ie w ic z a w nlezasobnych jeszcze b ib lio , teczkach i cz y te ln ia c h dla ludu.

KOMUNIKAT

Redakcja

tyg. „W ie ś “ w z y w a w szystkich posiadaczy:

a) starych n u m e ró w pism lu d o w y c h (W ień ca - Pszczółki, Z arania, P rz y ja c ie la L u d u itp .),

b ) ro c z n ik ó w p is m lu d o w y c h (n a js ta r­

szych, ja k ró w n ie ż k o m p le tó w pism z okresu do 1939 ro k u ),

c ) s ta ry c h k a le n d a rzy lu do w ych, d ) u lotek, d ru k ó w ,

e) zdjęć j fo to g r a fii p is a rz y chłopskich i działaczy k u ltu ro w y c h w ie js k ic h ,

f ) p a m ię tn ik ó w , lis tó w , w sp om n ień w łas­

n y c h i cudzych, zwłaszcza o ile dotyczą one w ja k ik o lw ie k sposób p is a rz y chłopskich,

g ) cie k a w y c h zdjęć z ab ytków , p a m ią te k

— o n a dsyłanie ty c h rzeczy na adres re d a k ­ c ji „W ie ś ‘‘ — Łódź, P io trk o w s k a 133.

R e da kcja g w a ra n tu je zapłatę za rzeczy, k tó re stan ow ią w artość d la ic h posiadaczy.

Ze w zg lę d u na ogrom ną doniosłość a k c ji (p rz y re d a k c ji p o w s ta je ośrodek badania k u lt u r y w s i) — p ro s im y o uw zg lę d n ie n ie n a ­ szego apelu.

W O S T A T N IM 27 — 28 (106 — 107) N U M E ­ R Z E „W S I“ Z D N IA 20 L IP C A 1947 R O K U : J an A le ksa n d e r K r ó l — .In te lig e n c k ie g e tto chłopskie, n . C hłopscy P isarze w rocznicę m a n ife s tu lipcow ego. — Eugeniusz S zyr — W a ru n k i ro z w o ju prze m ysłu w Polsce. S ta n i, s ła w Nędza - K ub in ie c. — J a n o sik (fra g m e n t I I I p ie ś n i), Jan B acu le w ski -— P edagogika Społeczną. A n d rz e j S k u p ie ń .F lo re k — P od za borem A u s tr ii, B ia ły D unajec, Z dzisław S k w a rc z y ń s k i - - Chłop 1 spra w a chłopska, w pow ieści X V I I I w ie k u , Helena B rod ow ska __

O św iata dla ludu u s c h y łk u X I X w ie k u , A n ­ na K a m ie ń s k a — W ieśn iaczka (w ie rs z ), S ta­

n is ła w P ię ta k — Zabaw a n ie w o ln ik ó w (w ie rs z ), S ta n is ła w T u rc z y n Dno. Stan- s ła w St. G ębala — P ię ćdziesią ty p ie rw s z y ro b o tn ik (fra g m e n t). H e n ry k S yska — Od

„ K m io tk a do Z a ra n ia ". Tadeusz O rle w icz — O dludnienie wsi, Józe f K a p u ś c iń s k i •— R epor­

taż. K lem ens O le k s ik B a lla d a leśna (w ie rs z ). Spraw ozdanie od ucze stnika zjazdu

— 29 ilu s tr a c ji. P odziękow ania, depesze i l i * , ty . K o m u n ik a ty . —- Ogłoszenia. — 16 stro a .

/

Cytaty

Powiązane dokumenty

ci w tedy m yśl przewodnią. Przez walkę tę posuwa się do wolności, do odbudowy życia, do nowego społeczeństwa. Nie możemy dopuścić, by na dalekiej, odciętej

mysłowej, ale produkcję hamuje w stopniu, przy jakim powstają „nożyce cen" i wieś zatrzymuje się dlatego w zapóźnieniu

I dlatego należy utrzymać tę zasadę fundamentalną naszej republiki, która stała się tradycją narodową i która się nazywa „laicite“. Szkoła świecka nie

Zadrżała tajga niepodległa Przed pracą mózgu, rąk robotą, Cegła wspinała się po cegle, Szedł czas.. Gdy z hukiem i łoskotem Rosła

stw a Rolne, podnosić stale poziom ich pracy, zapoznawać chłopów z je j w yn ik am i, aby te gospodarstwa mogły się stać ja k najszybciej wzorem wyższej, bo

wia jest zapewnienie za dodatkowe pieniądze w systemie lepszej jakości i dostępności. Problemem jest to, że do osiągnięcia

Dobrym synonimem social media jest także wyrażenie sieci społecznościowe 3 , bądź też angielskie brzmienie Social Network Sites (SNSs) 4.. Portale te mogą mieć

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje