• Nie Znaleziono Wyników

W obronie uchwał Sejmu Wielkiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W obronie uchwał Sejmu Wielkiego"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Eugeniusz Janas

W obronie uchwał Sejmu Wielkiego

Rocznik Lubelski 31-32, 17-37

(2)

W OBRONIE U CHW AŁ SEJM U W IE LK IEG O

„Z najdzie w sobie R zeczpospolita ty le rezolucji, że targ n ą ć się na sw oją w olę nik o m u nie dozw oli” , m ów ił 17 m aja 1791 r. k ró l S tan isław A ugust, odpow iadając A lbinow i S k órkow skiem u, jed n e m u z bardziej czynnych posłów opozycyjnych, k tó ry z n ie ja k ą odw agą — p rzyzn ać to trzeb a — nazw ał świeżo u chw aloną K o n sty tu c ję „dziełem b ez p ra w ia ” 1. W słow ach królew skich odczytać m ożna d e te rm in a cję , pew ność siebie i poczucie siły, w iarę w po m y śln ą przyszłość p a ń stw a i narodu. W ię­ kszość posłów i senatorów zapew ne m y ślała podobnie.

P ierw sze dni i tygodnie po p rzy ję ciu U sta w y R ządow ej spędzała za­ tem W arszaw a w n a s tro ju pow szechnej n iem al radości i optym izm u. N ikt nie m iał w ątpliw ości, że dokonał się oto a k t w ielki, k tó ry w zasadniczy sposób określał będzie bieg k o lejn y ch zdarzeń. M arszałek S ta n isław Ma­ łachow ski z pew nością w y rażał p rzek o n an ie znacznej części sejm ow ego grem ium , m ów iąc podczas sesji 5 m aja, k tó ra ostatecznie zatw ierd ziła K o n sty tu cję, że ak t te n uczyni Polskę „bezpieczniejszą i rzą d n iejsz ą ”. Z podobną a p ro b a tą spotkać się m u siały p a te ty cz n e słow a posła Wiłko­ m irskiego T adeusza K ościałkow skiego, k tó ry tw ierd z ił w kilk a d n i póź­ niej, że dzień 3 m aja u d e rz y ł „sąsiadów naszych ja k głuszącym p io ru ­ nem . D zień te n ocalił zapew ne uszczuplone ju ż dosyć granice nasze, a p a rę m ilionów ludzi zasłonił od podobnych k a jd a n , jak ie zakordonow ani w 1772 r. bracia nasi, p rze k lin a jąc nas dotychczas za nieczułość i bezrząd, z k rw aw y m dźw ig ają p łaczem ” *.

N ieliczne w y stąp ien ia m alk o n ten tó w sp o ty k ały się oczywiście z ostrym potępieniem , nie budziły w szakże p o w ażniejszych obaw. K rąg zw olenni­ ków refo rm um acn iał się w yraźn ie. W ielu posłów , tak że ty c h k tó ry m nie dane było uczestniczyć w sław nej ju ż sesji trzecio m ajo w ej, p rześci­ gało się w pochw ałach i g ratu lac jac h . N iek tó rzy dotychczasow i oponenci, szczerze lu b z pow odów o p o rtu n isty czn ych , te ra z zm ieniali zdanie i po­ p ierali u chw ałę m ajow ą.

O ptym istyczne n a stro je um ocniły się jeszcze, gdy od połow y m aja do W arszaw y spływ ać poczęły p ierw sze w iadom ości o rea k c ji E urop y n a w y ­ darzenia w Polsce. Z en tu zjazm em na p rzy k ła d p rz y ję to odczytane w izbie depesze posła polskiego w P ru sa c h in fo rm u jące o dob ry m p rz y ­ jęciu K o n sty tu c ji przez d w ó r b erliń sk i. Z zadow oleniem zapew ne w słu ­ chiw ano się w głosy opinii publiczn ej Zachodu, w idzącej w w ypadkach

polskich godny p oparcia p rzy k ła d łagodnej rew o lu cji b u d u jącej jedność 1 2

1 K. B a r t o s z e w i c z , K o n sty tu cja 3 Maja kronika dni kw ietn iow y ch i m ajow ych w roku 1791, Warszawa 1989, s. 150.

2 Tamże, s. 117, 142.

(3)

i h arm on ię. Znacznie gorzej na ty m tle w y p ad ały w y d arzen ia n ad S ek w a­ ną, odbierane często jako zw ycięstw o an arch ii 3.

Czasem tru d n o oprzeć się w rażen iu, iż nad W isłą słyszano to zw łasz­ cza, co chciano usłyszeć. W iara w przesądzony ju ż pom yślny bieg p rz y ­ szłych zd arzeń m oże uchodzić za w y raz pobożnych życzeń, nie zaś w y nik trzeźw ej oceny sy tu acji. J a k b y nie chciano widzieć w ow ych p rzy c h y l­ nych Polsce opiniach znacznego przecież ład u n k u zdaw kow ości i k u r tu ­ azji. Na oficjalne rea k c je dw orów euro p ejsk ich było jeszcze za wcześnie, a ty lk o one m ogły stw orzy ć p o d staw y realn ej k a lk u la cji szans u trw a le ­ nia dzieła reform .

Po d w u stu lata ch od w y d arzeń nie tru d n o o tak ie w łaśnie spojrzenie. W iem y, ja k w yglądał dalszy ciąg, o strzej w idzim y błędy, któ ry ch , być m oże, m ożna było u niknąć, czasem po p ro stu w iem y w ięcej niż pro m i­ n e n tn i a k to rz y d ra m a tu . Ł atw o oceniać i sądzić, łatw o też uznać m ajow ą eufo rię 1791 r. za w y ra z n adm iernego, nieuzasadnionego optym izm u. Z d ru g iej jed n a k stro n y trzeb a próbow ać zrozum ieć tw órców K o n sty ­ tu cji. To, co się stało, m ogło rzeczyw iście w yw ołać zaw rót głow y. W ażne było, ab y optym izm i eu fo ria nie zastęp ow ały rozw agi, aby pew ność sukcesu nie p rze słan ia ła o brazu w szystkich m ożliw ych niebezpieczeństw .

Poczucie zagrożenia zresztą, słabe początkow o, z czasem jed n a k n a ­ rastało . Ju ż w m a ju 1791 r. w ielu uczestników sejm u było św iadom ych tego, że u trw a le n ie dzieła refo rm w ym agać będzie w ielkiego w ysiłku i d e te rm in a cji. Coraz w y raźn iej dostrzegano także ja k zasadniczą wagę m ieć będzie po staw a p a ń stw ościennych. T adeusz M atuszew icz, m łody a rów nocześnie ceniony poseł brzeski, ju ż podczas sesji 5 m a ja zakładał, że dzieło sejm u m oże być „n iem iłe” sąsiadom . J a k b y dla n e u tra liz a c ji ew en tu aln y ch obaw p o d k reślał p rz y ty m , że U staw a Rządow a w y ra sta nie z dążenia do zbudow ania potęgi grożącej kom ukolw iek, lecz z „p rze­ rażenia, k tó re w idok n iebezpieczeństw a O jczyzny w znieca w duszy P o­ lak a ” , zm uszając go do szu k an ia ra tu n k u . W ielu m ówców w skazyw ało na pilm j p o trzeb ę polepszenia sta n u w ojska, „któ re jedy nie m oże u tw ie r­ dzić na dn iu 3 m aja w y k onane dzieło, poskrom ić b urzliw e złych ludzi zam achy, zabezpieczyć od sąsiadów szczęście i spokojność” , tw ierd ził Se­ w e ry n Potocki, poseł b racław sk i 4. S p ra w y m ilita rn e w ielo kro tnie, znacz­ nie częściej niż poprzednio, sta w ały na p orząd k u dnia. N aw et h e tm a n F ran ciszek K saw ery B ranicki, dalek i od jakich ko lw iek refo rm ato rsk ich pom ysłów — pew nie w b rew sobie, obligow any jed n a k urzędem — uza­ sadniał p o trzebę organizacji n iezn an y ch w Polsce polow ych m anew rów w ojskow ych.

Sejm tym czasem k o n ty n u o w ał obrady. J u lia n U rsy n N iem cewicz, jed n a z c e n traln y c h postaci s tro n n ic tw a patriotycznego, uw ażał naw et, że „śpieszniejszym nieró w nie k ro k iem [...] iść zaczęły w szystkie czyny sejm o w e” 5, bow iem w ielu m alk o n ten tó w zam ilkło pod w rażen iem siły refo rm ato ró w albo opuściło W arszaw ę. Izba u ch w aliła jeszcze k ilk a w a­ żnych aktów k o n k rety z u ją c y c h i u zu p ełn iający ch U staw ę Rządową, po

3 J. Ł o j e k, Ku n apraw ie Rzeczypospolitej. K on sty tu cja 3 Maja, Warszawa 1988, s. 114—115.

4 K. B a r t o s z e w i c z , jw., s. 125, 128.

5 J. U. N i e m c e w i c z . P am ię tn ik i czasów moich, oprać. J. Dihm, t. 1, War­ szawa 1957, s. 342.

(4)

czym w końcu czerw ca 1791 r. ogłoszono p rze rw ę w o bradach do 15 w rze­ śnia. W ielu posłów i senatorów udało się na zasłużone w akacje.

Zdaw ać by się m ogło, iż w układ zie sił polityczny ch przew aga w inna należeć do obozu p atrio tó w . T ak jed n a k nie było. Z asada „zw ycięzcy zg a rn iają w szy stk o ”, ty m razem nie znalazła potw ierd zenia. M apa poli­ tyczna Rzeczypospolitej b y ła b ard ziej skom plikow ana. U skrzydlone m a­ jow ym sukcesem stro n n ictw o refo rm pozostaw ało n ad al g ru p ą n a jb a rd zie j a k ty w n ą i w idoczną. N iek tó rzy jego członkow ie m yśleli o k olejnych, r a ­ d y k aln y ch posunięciach praw odaw czych. U tw orzone w m a ju 1791 r. Z grom adzenie P rzy jació ł K o n sty tu c ji — em an acja p a trio tó w — dyspo­ n u jąc d u żym i w pływ am i, tw orzyło znaczącą gru pę nacisku. Rów nocześ­ nie jed n a k ak tyw ność jego stale m alała. P a trio c i b y li podzieleni, b rak o ­ w ało im silnego ośrodka kierow niczego, zadziw iająco często w yk azy w ali b ra k zdecydow ania i konsekw encji.

Do odegrania sam odzielnej roli politycznej sk utecznie p rete n d o w a ł przed e w szystkim sam k ró l S tan isław A ugust. C hw ila b y ła w yjątkow o dogodna. C hyba nigdy podczas dotychczasow ych, p raw ie 30-letnich rzą ­ dów m o n arch a nie cieszył się ta k w ielk im a u to ry te te m ja k w łaśnie w 1791 i w początkach 1792 r. D otąd ta k często k ry ty k o w an y , ośm iesza­ n y i poniżany, uzy sk ał w reszcie szeroką społeczną ap ro batę. W idziano w nim jednego z głów nych pro m o to ró w refo rm , tw órcę K o n sty tu c ji, jej konsekw entnego obrońcę. L id erzy stro n n ictw a p atrioty cznego , niekiedy dość sceptyczni wobec p o stępow ania w ładcy, częściej m u ulegali niż p ró ­ bow ali się p rzeciw staw iać. S ta ra n n ie u n ik an o zw łaszcza publicznego a ta ­ kow ania, czy też k w estionow ania jego p o lity ki. Chodziło o zachow anie jedności stro n n ictw a złożonego w szak w znacznej części z regalistów . W konsekw encji S tan isław A u g ust u zy sk ał bardzo pow ażny, zdaniem n ie­ k tó ry c h histo ry k ó w w ręcz decy d u jący w p ły w na p o lity k ę Rzeczypospo­ lite j e. P rzeg ląd działalności w ładz w okresie po u ch w alen iu K o n sty tu c ji w yraźn ie w skazu je, że podstaw ow e decyzje w kluczow ych sp raw ach po­ lity k i zagranicznej i obronności zapad ały w królew sk im gabinecie, dość często z pom inięciem inny ch k o n sty tu c y jn y c h organów pań stw a. B ył w ty m pew ien p arado k s, bow iem w św ietle postano w ień U sta w y R ządo­

w ej, zgodnie rów nież z kilk u w iek o w ą tra d y c ją polskiego repu b lik an izm u ,

w ładza kró lew sk a n ad al b y ła bardzo sk rępow ana. Sam kró l zresztą nieco inaczej w idział swe m iejsce w s tru k tu rz e w ładzy. Nie chciał b y n ajm n iej zostać przyw ódcą obozu refo rm . S zykow ał się raczej do roli a rb itra sto­ jącego ponad p a rty jn y m i podziałam i. T aka w izja dalszego pano w ania była m u z pew nością najbliższa.

P o tw ierd zen iem p o lity k i S tan isław a A u g u sta b y ł skład nowego rządu — S tra ż y P ra w — pow ołanego ostatecznie 19 m aja 1791 r. Zasiedli w nim p rzedstaw iciele obu o rien tacji, także pow szechnie znani przeciw nicy K o n sty tu cji. O podziale te k decydow ał król, co najlep iej św iadczyło o jego rzeczyw istej pozycji. M iał on zapew ne uspokoić przeciw ników refo rm w k r a ju i w p ań stw ac h sąsiednich. Ogłoszenie sk ład u S tra ż y w y ­ w ołało spore zaskoczenie, chociaż nie spow odow ało pow ażniejszych sp rze­ ciwów. „Przecież ślepota nasza nie zw ażała n a to ”, zapisał J u lia n U rsy n 6

6 J. Ł o j e k, U padek K on sty tu cji 3 Maja. Studium historyczne, Wrocław 1976, s. 16—17.

(5)

N iem cewicz, lecz dopiero po latach , gdy znał ju ż sk u tk i fa ta ln e j, w jego m niem aniu, p o lity k i p erso n aln ej m o n arch y 7.

T ylko dw óch re p re z e n ta n tó w stro n n ictw a refo rm weszło do S traży, obsadzając p rzy ty m re s o rty w ty m m om encie m niej w ażne. L id er p a ­ trio tó w Ignacy Potocki został m in istrem policji, a Tom asz O strow ski objął skarb. K luczow e u rzęd y znalazły się w ręk a c h m alko n tentó w . H e tm a n B ranicki o trzy m ał m in iste rstw o w ojny, a Jo ach im C hreptow icz m iał spraw ow ać pieczę nad sp raw am i zagranicznym i, m in istrem pieczęci został Ja ce k M ałachow ski. B ranicki i M ałachow ski nie k ry li swego n e­ gatyw nego sto su n k u do U sta w y R ządow ej. B ra ta n e k m arszałk a sejm u go­ tów był n a w e t złożyć u rzę d y i w ycofać się z życia publicznego. B ranicki 3 m aja odm ów ił przysięg i na K o n sty tu cję, po dw óch dniach jed n a k nagle naw rócił się i rzekom o z d obrej w oli zm ienił zdanie. B ardziej u m iark o ­ w ane poglądy rep re z en to w a ł C hreptow icz, od la t bardzo oddany królow i. O kazał się gorliw ym w ykonaw cą w oli S tan isław a A ugusta, rów nocześnie jed n a k u trz y m y w a ł dw uznaczne k o n ta k ty z am basadą rosyjską.

O statn im w reszcie czynnikiem p o litycznym , w p ły w ającym na s y tu ­ ację w e w n ętrzn ą i zew n ętrzn ą p a ń stw a, b y ła a n ty k o n sty tu c y jn a opozyc­ ja. Tw orzyli ją p rzede w szy stk im od d aw n a ju ż zdek laro w ani m alk on­ tenci, S ew ery n R zew uski i Szczęsny Potocki, p rzeb y w ający od w ielu m ie­ sięcy n a em ig racji w W iedniu, oraz w ąska g ru p a a d h e re n tó w obu w iel­ m ożów stopniow o n ap ły w ająca do stolicy A u strii. R ozw ijali oni h ałaśliw ą k am p an ię przeciw U staw ie R ządow ej. Potocki już 14 m aja 1791 r., gdy ty lk o otrzy m ał w iadom ość o w y d arzen iach w W arszaw ie, sk iero w ał b ła ­ g aln y list do w odza rosyjskiego G rzegorza P o tio m k in a z prośb ą o zbro jn ą in te rw e n cję w Polsce 8. W sum ie jed n a k działalność te j części opozycji, dokąd nie uzyskała zagranicznego poparcia, nie stw a rz a ła pow ażniejszego zagrożenia.

Inaczej rzecz się m iała z m a lk o n te n ta m i, k tó rz y pozostali w k ra ju . G ru p a ta, skupiona w okół am basady ro sy jsk iej i F ran ciszk a K saw erego B ranickiego, p rzy n a jm n ie j p o ten cjaln ie m ogła być groźniejsza. Je j dzia­ łan ia nie m ogły m ieć ta k o sten tacyjn eg o c h a ra k te ru , choćby dlatego, że sam B ran icki oficjalnie zaaprobow ał K o n sty tu c ję . T ru dn o oszacować fak ty czn e w p ły w y m alk o n ten tó w . G łośną p ro te sta c ję p rzeciw dziełu 3 m aja podpisało ty lk o 28 posłów i senatorów , chociaż liczba oponentów w sam ym ty lk o sejm ie b y ła znacznie w iększa. Z daniem W ładysław a Sm o­ leńskiego, sięgała p raw ie połow y spośród 150 uczestników sław nej s e s ji9. O pozycjoniści m ogli też, rzecz jasn a, liczyć n a poparcie ja k ie jś części szlach ty p ro w in cjo n aln ej. P rzyszłość pokazała, że nie b y ła to g ru p a zbyt liczna. W k ażdym razie późniejsze buńczuczne zapow iedzi tw órców k o n ­ fed e ra cji targo w ick iej o tysięcznych rzeszach szlach ty gotow ych na w e­ zw anie obalić „ ty ra n ię ” trzeciom ajow ą, nie m iały żadnego realnego p o ­ krycia. W arto rów nież p am iętać, że k ry ty k a i niechęć wobec U staw y

R ządow ej nie m u siały oznaczać gotowości do czynnego przeciw niej w y ­

stąp ien ia. P o staw a posła w ołyńskiego księcia Józefa C zartoryskiego, k tó ­ ry w zy w an y przez B ranickiego do u d ziału w a n ty k o n sty tu c y jn y m spisku

7 J. U. N i e m c e w i c z, jw., s. 343.

8 J. Ł o j e k, Dzieje zdrajcy, Katowice 1988, s. 131.

(6)

odpow iedział: „ P raw d a, nie lub ię rew olu cji, ale m iałb ym za szelm ę tego, k tó ry by chciał k ra j b u rz y ć ” ie, nie b y ła zapew ne w y ją tk ie m . Koniec końców g ru p a zdecydow anych, gotow ych do działania m alk o n ten tó w li­ czyła ty lk o trz y d z ie stu k ilk u uczestników sejm u.

Pom im o słabości opozycji, rzeczyw iste zagrożenie dostrzegano po­ czątkow o nie ty le w zew n ętrzn ej in terw en cji, co w łaśnie w spisku m al­ konten tów . K ró l kon sek w en tn ie s ta ra ł się pozyskać p rzeciw ników K on­ sty tu c ji. W ielokrotnie, z u p o rem godnym lepszej spraw y, zabiegał o ścią­ gnięcie do k ra ju Potockiego i Rzew uskiego. Do końca p rzeciw staw iał się coraz bardziej n a tarczy w y m żądaniom p a trio tó w m oralnego choćby u k a ­ ra n ia spiskow ców działający ch poza granicam i.

O ty m , ja k silne b y ły obaw y przed opozycyjną rew o ltą, św iadczy n ajlep iej d y sk usja, jak a m iała m iejsce w izbie poselskiej w m aju i czerw cu 1791 r. W brew sprzeciw om m alk o n ten tó w postanow iono p rze ­ łożyć na inny czas sejm ik i d ep u tack ie, zaplanow ane początkow o na po­ łowę lipca. P atrio ci w raz z k ró lem b y li p rzeciw ni tem u term in o w i, są­ dzili bow iem , że u p ły n ęło zby t m ało czasu, aby K o n sty tu c ja dostatecznie „w siąk ła” w naród szlachecki. N ade w szystko jed n a k uznano, iż zjazdy w ojew ódzkie m ogą stać się znak o m itą okazją dla opozycji nie tylko do a n ty k o n sty tu c y jn e j agitacji, ale i do w yw ołania rozruchów . S ejm ik i od­ b y ły się dopiero 14 lutego 1792 r. i w y k azały bezpodstaw ność obaw. Co p raw d a, w edle dość sceptycznego wobec refo rm k ro n ik arza epoki księ­ dza J ę d rz e ja K itow icza, m iały one przebiegać zupełnie w s ta ry m sty lu — „rzeczy idą tak , ja k szły, ty lk o pod inną form aln ością” 11 — niem niej niem al w szystkie w p ro st p o p a rły dzieło 3 m aja, k ilk a nie zabrało w tej spraw ie głosu, żaden nie w y stąp ił ze sprzeciw em .

Nie znaczny to, że opozycja nie m y ślała o przew rocie. Istn iał, dość zresztą tajem niczy, p ro je k t zam achu, k tó ry zaplanow ano na lipiec 1791 r. N ajpew n iej w k ręg u B ranickiego, być może p rzy w sparciu Potiom kina, pow stał p lan po rw an ia S tan isław a A ugusta. Spiskow cy zam ierzali szybko w yw ieźć króla do P e te rsb u rg a i tam nakłonić lu b zm usić do podpisania an ty k o n sty tu c y jn eg o m an ifestu . C ała sp raw a m iała być przed staw io na opinii publicznej jako dobrow olna ucieczka m on arch y ze zrew oltow anego k ra ju . Ja k ie ś in form acje o spisku m u sia ły jed n a k dotrzeć do króla i p a ­ triotów , skoro nagle nocą z 15 na 16 lipca 1791 r. garnizon w arszaw ski postaw iono w stan gotowości oraz aresztow ano kilk a po dejrzan y ch osób. P la n spalił na panew ce.

W ocenie m ożliw ości opozycji popełniono zatem błędy. Rów nie n ie­ tra fn e okazały się przew id y w an ia co do położenia m iędzynarodow ego R zeczypospolitej. Jeszcze w m a ju 1791 r. dość pow szechnie w yrażano po­ gląd, że Polsce nie grozi zb ro jn a in terw en cja. K olejne m iesiące m ijające w spokoju zdaw ały się p o tw ierdzać słuszność p rzew id y w ań optym istów . N iew iara w m ożliwość w kroczenia pułków rosyjsk ich trw a ła aż do k w ie t­ nia 1792 r., kiedy przyszło gorzkie rozczarow anie.

E uropejski u k ład sił, ta k k o rzy stn y dla Polski w pierw szy ch latach S ejm u W ielkiego, nie b y ł w ieczny. K o n iu n k tu ra zaczęła się załam yw ać, 10 11

10 Tamże, s. 56.

11 J. К i t o w i c z, Pamiętn ik i czyli Historia polska, oprać. P. Matuszewska,

(7)

zanim jeszcze uchw alono K o n sty tu c ję 3 M aja. U kład polsk o-p ru ski z m a r­ ca 1790 r., z k tó ry m przez dłuższy czas w iązano w W arszaw ie w ielkie nadzieje, w rzeczyw istości tra c ił n a znaczeniu. Podpisane w lecie tego roku porozum ienie w R eichenbach, kończące kryzy s p ru sk o -a u stria c k i, czyniło u k ład m arcow y d o k u m entem coraz m niej w a rty m , p rzy n a jm n ie j z p e rsp e k ty w y B erlina. Z araz potem , w sie rp n iu 1790 r., Rosja zakończy­ ła w ojnę ze Szw ecją; pozycja P e te rsb u rg a ulegała w zm ocnieniu. K a ta ­ rzy n a II m ogła odetchnąć jeszcze głębiej, gdy w m arcu i k w ie tn iu 1791 r. k om pletn y m niew ypałem okazała się, ja k sądzono wisząca na w łosku, w ojna A nglii i P ru s z Rosją. W ażne dla R zeczypospolitej tró jp o ro zu m ie- nie Anglii, P ru s i H olandii w łaśnie dogoryw ało. Sw oboda m an e w ru d y ­ plom atycznego i w ojskow ego Rosji pow iększała się po nad to w raz z po­ w olnym w ygasaniem k o n flik tu z T u rcją. Sukces m ilita rn y P e tersb u rg a był ju ż przesądzony po zdobyciu Izm aiłow a w g ru d n iu 1790 r. W połowie następnego ro k u oba k ra je p odpisały p re lim in a ria pokojow e w Gałaczu, w styczn iu zaś 1792 r. tr a k ta t w Jassach ostatecznie zakończył konflikt. Jeszcze w 1790 r. zaw ieszenie broni z T u rcją zaw arła A u stria. P o ro zu ­ m ienia podpisane w ciągu 1791 r. „likw idow ały [...] b a rie rę ochronną, k tó ra dla R zeczypospolitej tw o rzy ła w o jn a z T u rcją, abso rb u jąca Rosję i A u strię, i przy ciągająca uw agę P r u s ” 12.

W raz z w ygasaniem k o nflik tó w zbro jn ych ro zsyp yw ały się d o ty ch ­ czasowe bloki p olityczne — zastęp o w ały je stopniow o tw orzone nowe konfigu racje, g en eraln ie rzecz biorąc m niej dla Polski k orzystne. Od po­ łowy 1791 r. dojrzew ało porozum ienie W iednia i B erlina w spraw ie w spólnej ak cji wobec F ra n cji. Zm niejszało ono zaintereso w an ie ty c h k r a ­ jów sp raw ą polską, ty m sam ym u łatw ia ją c . Rosji bardziej sw obodną po­ lity k ę w zględem W arszaw y. W jeszcze szerszej p e rsp e k ty w ie zaczynał się pow oli rysow ać, n iezm iernie groźny dla Polski, proces ponow nego zbliżenia p ań stw , k tó re w 1772 r. d o konały pierw szego rozbioru.

P olska refo rm a 1791 r. zm ieniała oczywiście m iędzynarodow ą pozycję R zeczypospolitej. K o n sty tu c ja staw ała się pierw szoplanow ym zagadnie­ niem polityczn y m w E uropie Ś rodkow ej. Trw ałość zapoczątkow anych przem ian zależała m .in. od tego, ja k p rzy jm ą w y d arzen ia w W arszaw ie kierow nicze ośrodki p a ń stw ościennych.

N iew ątp liw ie n a jb a rd zie j k o rzy stn e stanow isko w obec Polski zajął dw ór w iedeński. B ył on gotów zaakceptow ać K o n sty tu c ję , dążył rów nież do u trz y m an ia in teg raln o ści te ry to ria ln e j R zeczypospolitej. A u strii bardzo zależało n a zablokow aniu p ru sk ic h a p e ty tó w na k olejne aneksje. D yplo­ m acja h a b sb u rsk a k ilk a k ro tn ie p o d jęła próbę pozyskania P e te rsb u rg a do tak iej w łaśnie po lity k i. A rgum entow ano, że w zm ocniona refo rm am i P o l­ ska m oże stać się w artościow ym sp rzym ierzeńcem obu dw orów cesar­ skich. Stanow isko to uzyskało p ew ien posłuch w śród n iek tó ry ch oso­ bistości rosy jskich , nie n a ty le je d n a k duży, aby w płyn ąć istotnie na po­ lity k ę im p erato row ej. P o u fn a g ra W iednia aż do końca listo pad a 1791 r. nie była znana stro n ie polskiej, z tego też m .in. pow odu nie zdobyła w sparcia W arszaw y. R osja w lu ty m 1792 r. udzieliła odpow iedzi n e g a ­ ty w n ej wobec propozycji a u striack ich , k tó ry c h ju ż nie ponaw iano. W ie­

u T. C e g i e l s k i , Ł. K ą d z i e l a , Rozbiory Polskie 177217931795, War­ szawa 1990, s. 222.

(8)

deń p onadto tra c ił stopniow o zain tereso w anie Polską, z a ję ty spraw am i francu sk im i.

S tanow isko P ru s od początku pozostaw ało dw ulicow e. O ficjalnie w y ­ rażano pochw ały w obec p rzem ian w Polsce, w rzeczyw istości zaś u w a­ żano je za w ręcz niebezpieczne dla p a ń stw a pruskiego. B e rlin k ilk a k ro t­ nie dek laro w ał wolę d o trzy m an ia tr a k ta tu z 1790 r., rów nocześnie jed n a k podkreślano tam , że gw aran cje nie m ogą dotyczyć U sta w y R ządow ej. E w en tu aln a in te rw e n cja zb ro jn a w obronie P olski nie b y ła b ra n a pod uw agę, chociaż dyplom aci p ru sc y p o d trz y m y w a li polskie złudzenia w tej spraw ie.

Podstaw ow e znaczenie m iało jed n a k stanow isko rosyjskie. K a ta rz y ­ na II p rz y ję ła wiadom ości z W arszaw y z jednoznaczną niechęcią i gnie­ w em . W P e te rs b u rg u m ówiono o konieczności zb ro jn ej in te rw e n cji i no­ w ym rozbiorze Polski. Później jed n ak , ja k się zdaw ało, p o lity k a ro sy jska w obec Rzeczypospolitej stra c iła na ostrości, sta ła się dosyć biern a. Im ­ p e riu m oczekiwało na dogodny m om ent, nie zan iechu jąc w szelako p rz y ­ gotow ań do czynnej akcji.

G łów nym orędow nikiem szybkiej in te rw e n cji b y ł głów nodow odzący a rm ii ro sy jskiej w w ojnie z T u rcją, do n iedaw n a jeszcze fa w o ry t im pe- rato ro w e j, G rzegorz P otiom kin. M iał dobre k o n ta k ty z polską opozycją i w ielkie am bicje, sięgające n a w e t k o ro n y P iastó w i Jagiellonów , k tó rą m iał nadzieję uzyskać po śm ierci S tan isław a A ugusta. K o n sty tu c ja niw e­ czyła p lan y księcia taury d zk ieg o. Jego k w a te ra głów na w Jassach stała się ośrodkiem p rzy g oto w ań do a g resji i ku źn ią spiskow ej ak cji polskich m alk onten tó w .

N aciski P otio m kin a spow odow ały, że n a jp ie rw 27 m aja, n astęp nie zaś 29 lipca 1791 r. K a ta rz y n a II w y d ała re sk ry p ty , ta jn e in stru k c je poli­ tyczne u pow ażniające byłego fa w o ry ta do d ziałań w spraw ie polskiej. P ierw szy d o k u m en t p rzew id y w ał w ejście w ojsk ro sy jsk ich na te ry to riu m R zeczypospolitej, gdyby arm ie p ru sk a i polska zaatak o w ały p a ń stw o ca­ rów . D rugi b y ł p lan em ak cji w ojskow ej zm ierzającej do obalenia sy ste­ m u trzeciom ajow ego i p rzy w ró cen ia daw nego porządk u. R e sk ry p t te n za­ k ład a ł pon ad to w y k o rzy stan ie polskich środow isk opozycyjnych oraz po­ w ołanie a n ty k o n sty tu c y jn e j re k o n fe d e ra c ji13.

W iarygodność obu ty ch dokum entów , a szerzej p y ta n ie o rzeczy­ w iste zam iary Rosji oraz okoliczności i czas narod zin p la n u in terw en cji w Polsce, stanow ią do dzisiaj p rzed m io t k o n tro w e rsji historyków .

W edle jednego poglądu, rep rezen to w an ego przez Szym ona A skenaze- go, ostatn io zaś Jerzego Ł ojka, na dw orze p e te rsb u rsk im przez dłuższy czas ścierały się różne koncepcje rea k c ji na w y d arzen ia w Polsce. P o- tiom kinow skim planom szybkiej in te rw e n cji p rzeciw staw iała się klik a skupio n a w okół ak tu aln eg o faw o ry ta im p erato ro w ej P la to n a Zubow a. P ogląd y tej g ru p y nie w y n ik a ły z odm iennego rozum ienia ro sy jsk iej rac ji sta n u czy ty m bard ziej z sy m p a tii do R zeczypospolitej. Je d y n y m pow o­ dem było dążenie do zred u k o w an ia polity cznej ro li P otiom kina, likw i­ d acji jego w p ły w u na K a ta rz y n ę II, w reszcie usunięcie księcia z P e te rs ­ bu rg a. Z am iary Zubow a pow iodły się rów nież dlatego, że ju ż od jak ie ­ goś czasu na dw orze ro sy jsk im w ątpiono w pełnię w ładz um ysłow ych

(9)

P otiom kina. R e sk ry p ty im p eratoro w ej słu ży ły zatem głów nie usunięciu księcia taury d zk ieg o, nie odzw ierciedlały n ato m iast p raw d ziw y ch planów P e tersb u rg a . D opiero po śm ierci P o tio m k in a, w paźd ziern ik u 1791 r., ko­ te ria Zubow a p rze jęła p lan y zm arłego, b y następ n ie wcielić je w życie 14. Równocześnie istn iała w Rosji inna o rien tacja, łącząca zwłaszcza w yż­ szej rang i u rzędników K olegium S p raw Z agranicznych oraz n iek tó re koła a ry sto k ra c ji, opow iadająca się za u trz y m an ie m pokojow ych stosunków z Polską, sy m p aty zu jąca z au stria c k im p ro je k te m w ciągnięcia Rzeczy­ pospolitej do sojuszu z d w o ram i c e s a rs k im i1S.

O stateczne w y k laro w an ie stanow iska Rosji nastąpiło dopiero na po­ czątk u k w ie tn ia 1792 r., na p a rę tyg od n i przed w ybu chem w ojny, kiedy to, nie bez k o n tro w ersji, zapadła decyzja o in terw en cji.

W edług innego stanow iska, b ard ziej chyba przekonującego, Rosja ani przez chw ilę nie zam ierzała zrezygnow ać z k o n tro li nad Polską. P ierw szy re s k ry p t K a ta rz y n y II m ógł służyć przed e w szystkim usunięciu Potiom ki­ na, ale ju ż lipcow y d o k u m en t zaw ierał p lan y później zrealizow ane. De­ cyzja o użyciu w ojska zapadła więc w lipcu 1791 r. Zachow ano ją, rzecz jasna, w tajem nicy , oczekując na dogodny m om ent, k tó ry m iał być w y ­ znaczony przez rozw ój s y tu a c ji eu ro p ejsk iej oraz zakończenie w ojny z T u rcją. Dość b iern a wobec Polski p o lity k a n a stęp n y ch m iesięcy u k ry ­ w ała ty lk o p raw d ziw e zam iary m ocarstw a. T aką w łaśnie, w yczekującą postaw ę P e te rsb u rg a uznano n aw et za dowód dyplom atycznego m istrzo­ stw a 16.

W W arszaw ie nie zdaw ano sobie sp ra w y z ta k niebezpiecznej dla Polski ew olucji poglądów na dw orze p ete rsb u rsk im . Coraz liczniejsze od jesieni 1791 r. sy g n ały n arastająceg o zagrożenia b y ły lekcew ażone. N a­ p ły w ało ich w iele: z U k ra in y donoszono o p od ejrzan y ch ru ch ach w ojsk

rosyjskich, o strzeżenia p rzek azy w ali dyp lo m aci angielscy, d o cierały do P olski w iadom ości o rokow aniach m alk o n ten tó w w Jassach, groźnie brzm iały in fo rm acje posłów polskich. U trzy m y w ało się dob re sam opo­ czucie d w o ru w arszaw skiego. P anow ało p rzekonanie, że Rosja w końcu pogodzi się ze zm ianam i w Polsce. Znaczną część odpow iedzialności za ta k i s ta n rzeczy ponosił S ta n isław A ugust, niew ątp liw ie n a jle p ie j poin­ form ow any. B adania Jerzego Ł o jk a w yk azały , że król, m ając w yłączny dostęp do depesz posła polskiego w P e te rs b u rg u A u g u sty n a Debolego, p rzek azy w ał je polity kom obozu p atrioty czn eg o w w e rsji okrojonej, „w y­ p ra n e j” z sygnałów m ogących budzić zaniepokojenie 17.

M ożna m ieć zastrzeżen ia do działalności kró lew skiej d y p lo m acji — b y ła nazb y t b iern a. W in teresie R zeczypospolitej, zwłaszcza w obec iluzorycz- ności p rzy m ierza z P ru sa m i, leżały bezpośrednie rok ow an ia z Rosją. N ie- zależenie od szans pow odzenia, k tó re dzisiaj dopiero oceniam y z w ielkim sceptycyzm em , m ogły one w p ły nąć n a sy tu a c ję pań stw a. Skoro nie w ie­ rzono w in terw en cję, ty m b ard ziej należało szukać szans porozum ienia. Św iadom ość w agi zw iązania P o lski z d w o ram i cesarskim i nie b y ła obca królow i, niew iele je d n a k robiono, ab y budow ać pod w aliny takiego u k ła

-14 Sz. A s k e n a z y , P rzy m ie rze polsko-pruskie, Warszawa 1918, s. 181 n.; J. Ł o j e k , Upadek..., s. 27 n., 110—112; tenże, K u naprawie..., s. 147—151, 159—160.

15 J. Ł o j e k, Upadek..., s. 27—28.

16 T. C e g i e 1 s к i, Ł. К ą d z i e 1 a, Rozbiory..., s. 235—236. 17 J. Ł o j e k, U p a d ek.„, s. 93—95.

(10)

du. Rzeczpospolita zw lekała z o ficjalną n o ty fik a cją K o n sty tu c ji dw orow i p e te rsb u rsk iem u . Z decydow ano się na nią dopiero podczas zam kniętej sesji sejm u w końcu g ru d n ia 1791 r. O dpow iednie d o k u m en ty d o tarły do P e te rsb u rg a na początk u stycznia n astępnego roku, linia p o lity k i Rosji wobec Polski b yła już w ów czas u trw alo n a . N ie należy przesadzać z oceną szans, m ożna je d n a k przypuszczać, że w cześniejsza o k ilk a m iesięcy akcja n o ty fik acy jn a m ogła p rzy n a jm n ie j rozpocząć rokow ania i d y sk u sję z im - p erato ro w ą.

Od jesieni 1791 r. znacznie w zrosła ak tyw ność em ig racy jn ej opozycji. W p aźd ziern ik u tego ro k u P otocki i R zew uski p rzy b y li do Jass. W p rze d ­ dzień ich p rzy ja zd u zm arł nagle P otiom kin, głów ny p ro te k to r spiskow ­ ców. R achuby m alk o n ten tó w sta w ały pod znakiem zap y tan ia. W krótce jed n a k w znow iono dy sk u sję w sp raw ie przy szły ch d ziałań w Polsce. No­ w ym rozm ów cą opozycjonistów został przew odniczący ro syjsk iej R ady P a ń stw a A lek san d er Bezborodko. W rokow an iach uczestniczył także h e t­ m an B ranicki, k tó ry p rzy b y ł do M ołdaw ii rzekom o w celach p ry w a tn y c h , zobow iązaw szy się uprzednio słow em h o n o ru do -niew chodzenia w „im ­ p re z y ” przeciw ne K o n sty tu cji.

S tan isław A ugust tym czasem nie u sta w ał w prób ach pozyskania, czy raczej zneu tralizo w an ia, m alk o n ten tó w . W ysiłki te na nic się zdały — an i listow ne apele, ani osobista m isja w Jassach znanego działacza p a trio ­ tycznego S tan isław a K o stk i Potockiego nie b y ły w stanie zwieść liderów opozycji z raz obran ej drogi. N a jed en z tak ich apeli, w zyw ający do za­ przysiężenia U sta w y R ządow ej i p o w ro tu do k ra ju , S ew ery n R zew uski odpow iedział zuchw ale:

Na jakąż to konstytucję przysięgę nakazują? Oto na konstytucję, którą ułani, gwardie konne i pospólstwo warszawskie, gminem do senatu naprowadzone, za- tłumiwszy głos wolny posła, zagroziwszy śmiercią tym, którzy by się opierać śmieli [...] gwałtem niesłychanym narodowi polskiemu narzucili18.

S ejm m u siał w tej sy tu a c ji zareagow ać. Od daw n a zresztą izba po ­ selska b y ła m iejscem coraz o strzejszy ch a tak ó w n a sp isk ujących em i­ grantów . W czasie d ram aty czn ej sesji 27 sty cznia 1792 r., sesji u ja w n ia ­ jącej pękn ięcia w stro n n ictw ie p a trio ty c z n y m , m im o oporu kró la, p rz y ­ jęto uchw ałę p ozbaw iającą Potockiego i R zew uskiego w szelkich urzędów i godności, skasow ano p rzy okazji obie b u ław y polne.

Bieg w y d arzeń n a b ie rał tem p a, zbliżał się d ram a ty c z n y finał. Rosja w zasadzie zakończyła p rzy g o to w an ia do rozpoczęcia ak c ji zb ro jn ej, sy ­ tu a c ja m iędzyn aro d o w a u k ład a ła się dla niej pom yślnie. W początkach kw ietn ia 1792 r. gotow y b y ł p la n k am p a n ii a dow ódcy w ojska od dłu ższe­ go czasu koncentrow anego na granicach, o trz y m ali odpow iednie in s tru ­ kcje. W o statn iej chw ili, w końcu m iesiąca, specjaln e polecenia w ysłano do am basad ora rosyjskiego w W arszaw ie Ja k o w a B ułhakow a. Pozosta­ w ała k w estia stw o rzen ia stosow nego p re te k s tu politycznego d la in te r­ w encji. W te j sp raw ie nadzw yczaj p rz y d a tn i okazali się przy w ó d cy m a l­ konten tó w , od daw n a rw ący się do czynu, d ziałający w prześw iadczeniu, że są pierw szoplanow ym i postaciam i, że sp ełn iają m isję obalenia ty ra n ii i p rzy w ra c a n ia św iętych p ra w przodków . T ak n ap ra w d ę b y li ty lk o na­ rzędziam i P e tersb u rg a . W ciągu m arca 1792 r. czołowi liderzy opozycji

(11)

zap raszani przez K a ta rz y n ę II znaleźli się w stolicy Rosji. H e tm a n B ra - nicki, do końca u p ra w ia ją c y grę pozorów , zw rócił się n aw et do S ta n i­ sław a A u g u sta z p ro śb ą o u rlo p , u zasad n ian y w ażnym i in teresam i dom o­ w ym i. T w ierdził m ianow icie, że jego w yjazd do P e te rsb u rg a nie m a in ­ nego celu „prócz d o b ra m oich dzieci”, a szczerość sw ą ponow nie obw a- row y w ał słow em h o n o ru 19 20.

N ajw iększą rolę w w y d arzen iach o statn ich tyg od ni przed w ybuchem w ojny odegrał Szym on K ossakow ski, szlachcic litew sk i i g e n e ra ł w służ­ bie ro sy jsk iej. P ozostaw ał nieco w cieniu, lecz b y ł człow iekiem dobrze w prow adzonym w d w orskie sfe ry P e tersb u rg a . N ależał do głów nych w spółpracow ników P otio m k in a w sp raw ach polskich. Jego w cześniejszą, w ą tp liw ą zasługą było naw iązanie nici p o rozum ienia m iędzy księciem tau ry d z k im a P otockim i R zew uskim , w iosną zaś 1792 r. skojarzen ie p rz y ­ wódców opozycji z k a m a ry lą P la to n a Zubow a. K ońcow e n a ra d y dopro­ w adziły 27 k w ie tn ia 1792 r. do po d p isania przez zaledw ie k ilk u n a stu opozycjonistów „A k tu ko n fed eracji g en eraln ej w olnej k o ro n n ej”, k tó ra zw róciła się do K a ta rz y n y II z p ro śb ą o in terw en cję. A kt ogłoszono później pod fałszyw ą d a tą 14 m a ja w Targow icy 2#. W pierw szych dniach m a ja zd rajcy opuścili P e te rs b u rg u d ając się do oddziałów ro sy jsk ich szy­ ku jący ch się do p rzek ro czen ia granicy.

K iedy za w schodnią g ran icą trw a ły o statn ie przyg oto w ania do akcji, w Polsce n a stą p iła p rz e rw a w ob rad ach se jm u spow odow ana feriam i w ielkanocnym i. Ciągle jeszcze łudzono się, że ro sy jsk a odpow iedź na noty fik ację K o n sty tu c ji będzie p o zy ty w n a. Rów nocześnie jed n a k coraz bardziej niepokojące w iadom ości n ap ły w ające z Rosji ro b iły w rażenie; napięcie w k r a ju rosło. W y raźnie dało się to odczuć po w znow ieniu p rac sejm u 16 k w ietn ia. Jeszcze w p o p rzedn ich d niach k ró l pod naciskiem członków Z grom adzenia P rzy jació ł K o n sty tu c ji u ja w n ił liderom p a trio ­ tów praw d ziw y obraz sy tu a c ji m iędzynarodow ej R zeczypospolitej, znacz­ nie m niej o p ty m istyczny od pow szechnie d o tąd obow iązującego. Pod w pływ em ty ch in fo rm acji zw olennicy refo rm gotow i b y li do d y k ta to rsk ie ­ go niem al zw iększenia w ładzy k ró lew sk iej. O statecznie jed n a k sejm pod­ ją ł u chw ałę „Gotowość do o b ro n y p o sp o litej” , u po w ażniającą S tan isław a A u g u sta do użycia w szystkich sił w obronie zagrożonej n iep o d leg o ści21.

W ysłana z P e te rs b u rg a 24 k w ie tn ia depesza posła polskiego A u g u sty ­ na Debolego, donosząca o n ieodw ołalnej decyzji zb rojn ej in terw en cji, do­ ta rła do k ró la w W arszaw ie, ja k n a ironię, w ieczorem 3 m aja. N astępnego dnia, ja k b y nie dość tego, poseł p ru sk i G irolam o L u cchesim w ręczył Joachim ow i C hreptow iczow i notę d w o ru berlińskiego z k tó re j jed n o­ znacznie w y nik ało , że nie należy liczyć n a w ojskow ą pom oc zachodniego sąsiada. „Obchód rocznicy u stan o w ien ia K o n sty tu c ji b ył o statn ią u ro ­ czystością narodow ą, o sta tn im w eselem n aszy m ” , p isał potem N iem ce­ wicz 22. Radość pierw szej rocznicy zakłócała zatem świadom ość, że zbliża się czas w alk i o u trz y m an ie U sta w y R ządow ej. O statnie złudzenia za­ czynały się rozpadać. T ow arzyszyły im w y b u ch y patrio tyczn eg o zapału;

19 J. Ł o j e k, Upadek..., s. 98.

20 J. Ł o j e k, K u n a p ra w ie„., s. 160—161; tenże, Upadek..., s. 106 n. 21 J. Ł o j e k, Upadek..., s. 114 n.

(12)

a u to re m n a jb a rd zie j znanego, w spom inanego przez p am ię tn ik a rz y , b ył sam S tan isław A ugust. D nia 3 m aja, podczas p rez e n ta c ji d ra m a tu N iem ­ cewicza K a zim ie rz W ie lk i k ró l „w y ch y lił się z loży i n a w yrzeczone sło­ wa — G dyby n iep rzy jaciele k r a ju n ajść go śm ieli — odezw ał się: P o sta ­ w ię się i w ystaw ię się” , w zbudzając en tu z jaz m z e b ra n y c h 23 24 2S. O poczu­ ciu zagrożenia św iadczyły z kolei krążące po W arszaw ie p lo tk i o p lan o ­ w any m na 3 m aja zam achu n a życie S tan isław a A ugusta. B ył to jed en z powodów , obok cerem onii rocznicow ych, z a trzy m an ia w rejo nie stolicy znacznych sił w ojskow ych, sił, k tó re w ty m czasie bard ziej b y się p rz y ­ d a ły nad w schodnią granicą.

Rzeczpospolita pod w zględem politycznym , psychologicznym i czysto w ojskow ym nie b y ła do w o jn y p rzy go to w an a w sposób n ależy ty . T a­ deusz K orzon, zn akom ity h isto ry k , z pew nością tra fn ie zauw ażył, że n a­ ród polski od 70 la t nie m ia ł arm ii i nie znał w ojn y 24. N iedostateczny s ta n gotowości p a ń stw a p o tw ierd ziły n a jle p ie j p rzeb ieg i w y n ik i w ojny w obronie dzieła S ejm u C zteroletniego. A przecież, gdy po ró w n am y k ra j w 1788 i w 1792 r., bez tru d u dostrzeżem y, ja k w ielki w y siłek został zrobiony.

W przeddzień sejm u Polska m iała zaledw ie 18 ty s. żołnierzy i w ża­ den sposób nie m ogła rów nać się z sąsiadam i. Nie było rzeczą p rzy p ad k u , że ju ż jed n ą z pierw szych d ecy zji sejm u, zm ierzającego do odbudow y suw erenności, była u ch w ała z 20 p aźd ziern ika 1788 r. o pow ołaniu arm ii stu ty sięczn ej. „Jeśli czas czynnościam i m ierzyć — m ów ił wówczas S ta ­ nisław A u g ust — to zapew ne dziś w ięcej u czyniliśm y niżeli n asi p rzo d ­ kow ie [...]” 25. S p raw y w ojskow e b y ły częstym tem a te m posiedzeń izby poselskiej. P ostęp b y ł niew ątp liw y , m im o że ta k ja k i w in ny ch k w e­ stiach, liczba w ypow iedzianych słów nie szła w parze ze skutecznością działania.

Za n ajw ażn iejsze zadanie uw ażano początkow o rozbudow ę arm ii. Ju ż w połow ie 1789 r. w w o jsk u było 45 tys. żołnierzy, ro k później 56 tys. a w 1792 r. ju ż podczas trw a n ia k am p an ii ponad 60 tys. O siągnięcie e ta tu stutysięcznego okazało się niem ożliw e. B rakow ało pieniędzy: p o d atk i w 1789 r. przy n io sły ty lk o 29 m in zł, a u trz y m an ie ta k znacznej a rm ii m usiałob y kosztow ać p ra w ie 50 m in. W ciągu czterech la t sejm u na w ojsko w ydano ponad 130 m in z ł 26. P ow iększenie sta n u w o jsk a n a s tą ­ piło głów nie w początkach sejm u. W prow adzono w ów czas pobór re k ru ta , a do k a w a lerii narodow ej ogłoszono zaciąg ochotniczy, k tó ry przyniósł dość dob re efek ty : „ h u rm e m cisnęła się szlach ta zagrzana du chem m iłości ojczyzny” . Później było gorzej i dopiero wobec groźby w o jn y w 1792 r. przy stąp io n o do tw o rzen ia now ych jedn o stek , z k tó ry c h zresztą ty lk o część w zięła ud ział w w alkach. S zukano nadzw yczajn ych sposobów po­ w iększenia w ojska. J a n Potocki, znany z ra d y k a ln y c h pom ysłów , form o­ w ał p u łk kozacki, p ro p o n u jąc ponadto zw erbow anie k o rp u su K urpiów , uw ażanych za d o b ry ch strzelców .

23 K. K o ź m i a n , Pamiętniki, t. 1, Wrocław 1972, s. 246; J. U. N i e m c e w i c z ,

Pamiętniki, t. 2, s. 25.

24 T. К o r z o n, W e w n ętrz n e dzie je Polski za Stanisława Augusta, t. 5, Kra­ ków—Warszawa 1897, s. 35.

25 L. R a t a j c z у k, Wojsko i obronność R zeczypospolitej 17881792, Warsza­ wa 1975, s. 22.

(13)

U porządkow ano organizację w ojska oraz p rzebudow ano system dowo­ dzenia. Pieczę nad całością sp ra w p rze jęła pow ołana w końcu 1788 r. K om isja W ojskow a. W 1792 r. na czele a rm ii sta n ą ł król, nie posiadający jed n a k żadnej p ra k ty k i w organizow aniu i dow odzeniu w ojskiem .

P odstaw ow y p ro b lem m łodej arm ii stan o w iły n ied o statk i kadrow e, jakościow e i ilościowe; pow szechnie odczuw ano b ra k dośw iadczenia wo­ jennego. „O ficerow ie po w iększej części byli albo za m łodzi, albo za s ta ­ rzy — p isał po lata ch książę Józef P o n iato w sk i — nie m ają cy częstokroć n ajm n iejszej w ojskow ej n au k i. Dość było u nas na chęci zostania żołnie­ rzem , ażeby p rzy p isy w ać sobie w szystkie po trzeb n e k u tem u n a u k i” 27. B ra ta n e k k ró la nie b y ł m egalom anem , w idział także w łasne b rak i, co czyni jego k ry ty k ę podw ład n ych bard ziej w iarygodną. W 1790 r. p isał do króla, że być m oże „[...] doszedłem do tego, że p o tra fię z do brą w olą i rozum em p u łk prow adzić w ogień, ale nie m iałem czasu dojrzeć na g en erała k o m end eru jąceg o [...]” 28. S ta ra n o się rozw iązać p ro b lem y k a ­ drow e poprzez ściąganie do k r a ju Polaków służących w obcych arm iach. B ył to k ro k ze w szech m ia r słuszny. W ielu p ozyskanych oficerów już w k ró tce udow odniło sw oją p rzy d atn o ść, w ielu trw ale zapisało się w dzie­ jac h polskiej w ojskow ości. Z arm ii a u stria c k ie j p rz y b y ł Józef P o n ia ­ tow ski, ściągając rów nież swego d ru h a M ichała W ielhorskiego. Z arm ii saskiej pow rócił p o d p u łk o w n ik J a n H e n ry k D ąbrow ski, w przyszłości tw órca i wódz Legionów . P rzed e w szy stk im jed n a k nareszcie znalazło się m iejsce dla T adeusza K ościuszki, b o h a te ra w o jn y o niepodległość Stanó w Zjednoczonych. Ten, zdaniem w ielu h isto ry k ó w n ajlep szy w 1792 r. ge­ n e ra ł polski, k ilk a ju ż lat od p o w ro tu z A m ery ki m arn o w ał ta le n ty orga­ nizacyjne i dowódcze g ospodarując na rodow ym sp łach etk u w Siechno- wiczach.

S ta ra n o się popraw ić nie n ajlep szy sta n w yszkolenia w ojska. W 1789 r. pow ołano szkoły dla a rty le rz y stó w i inżynierów w ojskow ych. L atem 1791 r. po ra z p ierw szy n a ta k ą skalę zorganizow ano w ielkie m an ew ry w G ołębiu na Lubelszczyźnie oraz pod B racław iem i M ińskiem . U czestni­ czyło w nich k ilkanaście ty sięcy żołnierzy.

S p raw ą w ielkiej w agi b yło uzb ro jen ie. Z n an y przem ysłow iec ty ch czasów k a szte la n łuk o w sk i Ja ce k Je zie rsk i zdecydow anie dom agał się rozbudow y rodzim ego p rzem y słu zbrojeniow ego. Z apew ne bardziej osz­ czędny h e tm a n litew sk i M ichał O giński proponow ał zastąpić pałasze pie­ choty tańszym i top oram i, tak że i dlatego, że ja k tw ierd ził, może się nim i posługiw ać bez szkolenia „każdy chłopak zręczny i sk ład n y ” w. D ziałała ju ż fa b ry k a k a rab in ó w w K ozienicach, a w 1789 r. uruchom iono fab ry k ę am u n icji w Sam sonow ie. P ro d u k c ja k rajo w a nie w ystarczała, dokonano w obec tego p ew n y ch zakupów w innych k raja ch , głów nie b ro ­ ni p alnej. W sum ie a rm ia posiadała u zb rojen ie nie odbiegające od sta n ­ dardów eu ro pejsk ich , k tó re pozw alało w yposażyć istn iejące jed n o stk i, brakow ało n a to m ia st n iezbędnych rezerw . G orzej działał system zaopa­ trz e n ia w ojska w żyw ność i m a te ria ły w ojenne; b y ł to przed m io t s ta ­ łych n arz e k a ń podczas k am p an ii 1792 r.

27 Pam iętn ik Księcia Józefa Poniatowskiego, wyd. K. Godziemba Godebski, Lwów 1863, s. 4.

28 Sł A s к e n a z y, Ksią żę Józef Poniatowski, Warszawa 1974, s. 62. 28 L. R a t a j c z у k, jw., s. 366—367.

(14)

M łodej i niedośw iadczonej a rm ii liczącej ponad 60 tys. żołnierzy, przyszło stoczyć w alkę z p raw ie stu ty sięczn ą potęgą ro sy jsk ą. P rzew aga liczebna n ap a stn ik a była znaczna, ale nie m iażdżąca. P rzeciw n ik dyspo­ now ał jed n a k n ieporów nanie w iększym dośw iadczeniem . M iał za sobą św ieży jeszcze sukces w w o jn ie z T u rcją.

R ankiem 18 m aja 1792 r. am b asad o r ro sy jsk i w W arszaw ie w ręczył polskiem u m in istro w i sp ra w zag ranicznych Joachim ow i C hreptow iczow i d ek la rac ję K a ta rz y n y II, oznaczającą w istocie rozpoczęcie w ojny. Rów ­ nocześnie ludzie am basadora kolp o rto w ali w stolicy w y d ru k o w a n y u p rze ­ dnio te k s t d e k la rac ji. D ok u m en t zaw ierał liczne zarzu ty , m .in. o skarża­ no R zeczpospolitą o u tru d n ia n ie R osji p ro w ad zenia w ojn y z T u rcją, p rze ­ śladow anie praw o sław ia, n aru szen ie ek ste ry to ria ln o śc i am basady carskiej, obrażanie im p erato ro w ej, b ezpraw n e w ięzienie ob y w ateli rosyjskich, w prow adzenie tro n u dziedzicznego. W zakończeniu stw ierdzano, że pod­ ję ta akcja nie je s t w ypow iedzeniem w o jn y a jed y n ie w ejściem w ojska do P olski w celu otoczenia p ro te k c ją ty c h obyw ateli, k tó rzy odw ażyli się sprzeciw ić polityce k ró la i sejm u. W u stn y m k o m en tarzu B ułhakow nazw ał in te rw e n cję p rzy jacielsk ą pom ocą oraz zapow iedział złagodzenie surow ości R osjan, o ile nie sp o tk a ją się oni z oporem .

W sejm ie, k tó ry zeb rał się 21 m aja, u ja w n iły się n a ty c h m ia st różne po staw y — od k a p itu lan ck ich po tw a rd e i zdecydow ane. W p rzyw oły w an ej po tem często m ow ie k ró l po d k reślał, że „[...] gdy trz e b a będzie ofiary z życia m ego, nie będę go oszczędzał”. N ade w szystko je d n a k k ró l u ja ­ w n iał zam iar pro w ad zen ia w ojn y „raczej pió rem niż orężem ” . T ak więc m iała to być w o jna defen sy w n a, będąca w y razem sp rzeciw u w obec in­ te rw e n c ji oraz w stępem do p rzy szły ch rokow ań z R o s ją 3e. N astępnego dnia sejm oddał całą w ładzę w ojskow ą w ręce S tan isław a A ugusta. Upo­ m niano się też o w ykonanie u k ład u p olsko-pruskiego, ta k ja k b y nie istn iały w cześniejsze d e k la rac je B erlina. O tym , że b y ły to złudzenia, przek o n ał się Ignacy Potocki, osobiście ich zresztą nie żyw iący, podczas sw ej m isji w P ru sa c h w połow ie czerw ca. M inister F rie d ric h S ch u len b u rg pow iedział wów czas z cyniczną szczerością:

[...] nie możemy być sprzymierzeńcami konstytucji, która zważywszy zaludnienie waszego kraju i wasze zasoby, w ciągu dwudziestu lat uczyniłaby was państwem silniejszym i znaczniejszym, niż my jesteśmy dzisiaj 30 31.

R zeczpospolita m u siała liczyć w yłącznie na w łasne siły.

W d n iu 18 m a ja 1792 r. c z te ry k o rp u sy ro syjsk ie w chodzące w skład a rm ii gen. M ichała K achow skiego bez przeszkód przek ro czy ły granicę polską w różnych p u n k ta c h U k rain y . N ap astn icy m ieli u łatw io n e zada­ nie, bow iem w roli przew o d n ik ó w to w arzy szy li im polscy m alkontenci. N a z a ju trz do pogranicznej T argow icy p rzy b y li Potocki i R zew uski, od­ g ry w a ją c kom edię oficjalnego zaw iązania k o n fed eracji. A rm ia K acho­ w skiego liczyła 63 tys. żołnierzy i 136 dział. Znacznie w cześniej opraco­ w a n y p la n p rzew id y w ał oskrzydlenie i zdław ienie w o jsk p o ls k ic h 32.

Dowodzący na U k rain ie książę Józef P o n iato w sk i m ógł początkow o przeciw staw ić R osjanom ty lk o 17 ty s. ludzi. Część sił polskich sta ła na W ołyniu i w K am ień cu Podolskim , k tó ry w te j w ojnie nie odegrał żadnej

30 T. C e g i e l s k i , Ł. K ą d z i e l a , jw., s. 244; J. Ł o j e k , Upadek..., s. 128—129. 31 Sz. A s к e n a z y, Przymierze..., s. 284.

(15)

roli. W iele jedn o stek pozostaw ało ciągle w głębi k ra ju , n iektó re opieszale p rzesu w ały się na w schód. W ażniejsze pozycje n a granicy obsadzały d robn e oddziałki konnicy. Silniejsze zgrupo w ania w ojska rozm ieszczono dalej od granicy. Polacy nie zostali zaskoczeni ata k iem rosyjskim , p ro ­ w adzonym zresztą opieszale i nieudolnie. N iem niej trw a n ie w tak im u g ru ­ pow aniu było bardzo ryzykow ne. Szyk polski, ja k z iron ią pisali Tadeusz K orzon i A dam W olański, m ógł chronić k ra j przed k o n tra b a n d ą lub h a j­ dam akam i, w żadnym je d n a k razie nie m ógł pow strzym ać sko ncentro ­ w anego u d erzen ia 33. O słaniając d ługie odcinki g ran icy rozproszonym i od­ działam i, P olacy nie osłaniali niczego. Z resztą dow ódcy arm ii koronnej zdaw ali sobie z tego spraw ę. K ościuszko, k o m en d eru jący tu w cześniej, rozpoczął częściową k o n c e n trac ję ju ż w k w ietniu . P oniatow ski, k tó ry p rzy b y ł do sw ej k w a te ry głów nej w Tulczynie dopiero 10 m aja, zaczął przeg ru po w y w ać oddziały. W efekcie po w stał, u trz y m u ją c y się przez ja ­ kiś czas, nieład i zam ieszanie 34.

N akazem chw ili było w ycofanie w ojsk z pogranicza i dokonanie kon­ ce n trac ji. P la n pow iódł się; sukces u ła tw iły bardzo pow olne d ziałania K achow skiego. W końcu m a ja oddziały polskie połączyły się w Ulanow ie, po czym, cofając się wciąż na zachód, 1 czerw ca sta n ę ły w L ubarze. Ro­ sy jsk i p la n okrążenia a rm ii P oniatow skiego zakończył się fiaskiem . C eną b y ła s tr a ta znacznego te ry to riu m . W tra k c ie całej o p eracji doszło tylk o do k ilk u potyczek bez znaczenia.

P rzez dw a tygodnie w ojsko stało w L ub arze. R osjanie rów nież nie k w ap ili się do ofensyw y. Prow adzono szkolenie w ojska, w cielano do służby p rz e ję te na m ocy uch w ały sejm ow ej n ad w orn e oddziały p ry w a tn e . Liczne podjazdy, p e n e tru ją c e te re n , grom adziły różnego ro d za ju m a te ria ły wo­ jenne, w ażne ze w zględu na szw an ku jące zaopatrzenie. Je d en z oddzia­ łów do starczy ł n aw et k ilk ad ziesiąt zupełnie bezużytecznych, anachronicz­ ny ch p an cerzy zeb ran y ch po szlacheckich dw orach. Prow adzono go­ rączkow e fo rty fik o w an ie tw ierd z y w P ołonnym , gdzie znajd ow ały się w ielkie m ag azy n y arm ii.

Pod L u b a r d o ta rły u n iw e rsa ły S e w e ry n a Rzew uskiego, nak azu jące podporządkow anie w ojska w ładzom targ o w ickiem oraz zap rzestan ie w a l­ ki z R osjanam i „jak o z w ojskiem posiłkow ym g en eraln ej k o n fed eracji”. P o n iato w sk i odpow iedział z godnością:

[...] nie znam innej władzy, jak władzę, którą naród cały ustanowił, żadnego innego prawa, jak rozkaz króla i prześwietnej Komisji Wojskowej, żadnego innego obowiązku, jak żyć z ukochaną ojczyzną lub za nią umierać; jako obywatel nie mogę słuchać rady WPana, która pod pozorem wolności, upstrzona licznymi baj­ kami, wsparta jest obcą przemocą 35.

M orale w ojsk a, m im o ciągłego odw ro tu, m usiało być dobre, skoro odczytana w o jsku odpow iedź P oniatow skiego w yw o łała „ta k i zapał i en ­ tu zjazm [...], iż w szyscy nieproszeni, ani p rzy m u szan i dopraszali się”, aby pism o podpisać.

33 T. К o r z o n, jw., t. 5, s. 127; A. W o l a ń s k i , Wojna polsko-rosy jska 1792 r.,

t. 1: Kam pania koronna, Kraków 1906, s. 60.

34 E. S a n g u s z k o , Pamiętnik, wyd. J. Szujski, Kraków 1876, s. 10.

35 J. К i t o w i c z, jw., s. 502—504; Wolański, I, s. 144—146; T. K o ś c i u s z k o ,

Dwie relacje o kampanii polsko-rosy jskie j 1792, wyd. P. Bańkowski, Warszawa 1964, s. 41.

(16)

P rzebieg w y d arzeń n a L itw ie p rzy p o m in ał scen ariu sz u k raiń sk i. W granice W ielkiego K sięstw a w o jsk a ro sy jsk ie zaczęły wchodzić od 22 m aja. G en erał M ichał K reczetn ik o w p row adził 34 tys. żołnierzy w czte­ rec h korpu sach (jednym z n ich dow odził gen. Szym on K ossakow ski) oraz 58 a rm a t. N ieliczne, liczące około 14 tys. lu d zi w ojsko litew skie — po­ siłki koronne dopiero nadchodziły — rozsiane po całym k ra ju „bez ład u i m y śli” , nie m ogło sk u tecznie przeciw staw iać się siłom rosy jsk im . W ja ­ kim ś sto p niu b y ł to e le k t s y tu a c ji w dow ództw ie litew skim . W odzem a rm ii m ianow ano księcia L u d w ik a W irtem berskiego, do nied aw na gene­ ra ła pruskiego, posiadacza polskiego in d y g en atu , zięcia C zartoryskich. N om inacja okazała się w y jątk o w o n ie fo rtu n n a . K siąże opuścił W arszaw ę dopiero w końcu m aja. Do k w a te ry głów nej w M ińsku nig dy nie d o tarł. S y m u lu jąc chorobę za trzy m a ł się w W ołczynie. P raw d ziw y pow ód został u jaw n io n y przypadkow o. Z p rz e ję ty c h listów księcia w ynikało jedn o­ znacznie, że jest on zdrajcą: u trz y m y w a ł k o n ta k ty z dw oram i p e te rs b u r­ skim i b erliń sk im , ośw iadczał w listach, że ta k p o k ieru je d ziałaniam i w ojska, aby R osjanom nie sta ła się szkoda. L u d w ik a oczywiście odwo­ łano z fu nk cji, staran o się za w szelką cenę zatuszow ać spraw ę.

K om endę ob jął gen. Józef Ju d y ck i, żołnierz odw ażny, je d n a k w w o j­ sk u bardzo n ielu b ian y , k o m pletn ie p rz y ty m pozbaw iony tale n tó w do­ wódczych. L itw in i niem al bez w alk i oddaw ali k ra j. Do w iększego starcia doszło 10 — 11 czerw ca pod M irem . K ilk a k ro tn e św ietn e szarże jazdy li­ tew sk iej stw o rzy ły dogodną sy tu a c ję tak ty czn ą. W te j b itw ie „bez p la ­ n ty [planu] zaczętej i skończonej” Ju d y c k i, skłócony z in ny m i dow ód­ cam i, pokazał całkow itą nieudolność. W alka zam ieniła się w porażkę, ty l­ ko błęd y ro sy jskie u ra to w a ły w ojsko litew skie od pogrom u. W krótce po­ tem Ju d y c k i został odw ołany a na jego m iejsce m ianow ano, już w końcu czerw ca, gen. M ichała Z abiełłę, gorącego p a trio tę , lecz w odza m iernego. L itw in i b y li ciągle w odw rocie. R osjanie zajęli W ilno i G rodno, duży garnizon N ieśw ieża poddał się bez w alki. Rozdzielone na dw ie części siły Z abiełły cofały się w stro n ę granic k oronnych, z ogólnym zadaniem osła­ niania W arszaw y. Wódz litew sk i nie b ły sn ął tale n te m . „D ajcie nam do­ brego i doświadczonego je n e ra ła [...] inaczej nie m iejcie żadnej n ad ziei”, pisał do W arszaw y głęboko rozczarow any Ignacy D ziałyński, szef reg i­ m e n tu 10 w ojska koronnego, posiłkującego L itw inów . Zabiełło stoczył jeszcze dw a zacięte boje, pod Zelw ą, a n a stę p n ie 23 lipca pod Brześciem , po czym rozpoczął odw rót w stro n ę W arszaw y 36.

P rzebieg dalszych op eracji na froncie u k ra iń sk im p rzy po m in ał w y da­ rzen ia z pierw szy ch dni w ojny. R osjanie k ilk a k ro tn ie jeszcze rozpoczynali m an e w r o sk rzydlający, zm uszając P oniatow skiego do k olejn ych odw ro­ tów . K o rp u sy ro sy jsk ie dość często d ziałały sam odzielnie, co stw arzało pew ne szanse a ta k u połączonych sił polskich na oddalone od sił głów nych oddziały przeciw nika. P oniatow ski i K ościuszko k ilk a k ro tn ie b y li bliscy rozpoczęcia tak ic h w łaśnie ograniczonych d ziałań zaczepnych. Zawsze też w y n ik ały jak ieś przeszkody. Szczególnie P on iatow ski w y b ie ra ł raczej ostrożne, asek u ra c y jn e w a ria n ty p ostępow ania. W idać było w p ły w a u ­ striack iej szkoły w alki, nastaw io n ej w p ierw szy m rzędzie na zabezpie­

36 T. K o r z o n , jw., t. 5, s. 110 n.; A. W o 1 a ń s к i, jw., t. 2: Kampania litewska, Poznań 1922, s. 65—68, 144—146.

(17)

czenie w łasnych tyłów . P ew ien w pływ na ta k i sposób działania m iały rów nież in stru k c je S tan isław a A ugusta, dość ogólnikow e zresztą. K ró l n a ­ kazyw ał p rzede w szystkim p am iętać o ogólnym zadaniu osłony W arsza­ w y — co w odniesieniu do w alk prow adzonych na U krainie i W ołyniu brzm iało i zagadkow o i dość k u rio zaln ie — oraz o u n ik an iu w alk za­ czepnych.

W połow ie czerw ca arm ia polska, ponow nie zagrożona okrążeniem , zm uszona była do opuszczenia L u b a ru . W czasie o d w ro tu doszło do pierw szej w tej k am p an ii pow ażniejszej w alki. S tra ż ty ln a i tab o ry sił polskich, dowodzone przez gen. W ielhorskiego, cofały się w stronę Po- łonnego innym szlakiem niż siły głów ne. Podczas m arszu n a stą p ił a ta k w ojsk rosyjskich, k tó re zag arn ęły część tab o ru . P rzeciw n ik został odrzu­ cony szarżam i jazdy, n astęp n ie jed n a k przew ażające siły m oskiew skie po­ naw iały atak i. W alka m iała c h a ra k te r całego ciągu potyczek konnicy, do k tó ry ch zaczęła włączać się tak że piech o ta i a rty le ria . Podczas p rze p ra w y przez bag n istą rzeczkę D erew iczkę zniszczeniu uległ m ost. Dw a b atalion y piechoty zostały odcięte od resz ty w ojska. W dw ugodzinnym m orderczym boju ogniow ym stłoczone na niew ielkiej p rze strz e n i b a ta lio n y polskie po­ niosły ciężkie s tra ty , sięgające 300 ludzi. U tracono rów nież 7 a r m a t 37. W n astęp nych d n iach P olacy opuścili Połonne, tracąc część zgrom a­ dzonych tam zapasów . Podczas o d w ro tu oddziały d y w izji w ołyńskiej n a­ tra fiły na silny oddział ro sy jsk i gen. M arkow a (ponad 10 tys.), k tó ry , ja k się okazało, w yp rzed ził m arsz polskiej kolum ny. Rozpoczęła się zacięta w alk a ogniowa. W chw ili, gdy R osjanie szykow ali się do a ta k u fro n ta l­ nego, na plac boju ściągać zaczęły k olejne oddziały Poniatow skiego. B ył

18 czerw iec, zaczynała się b itw a pod Zieleńcam i. R osjanie zatrzy m ali swój pierw szy atak , w kró tce je d n a k u fn i w przew agę u d e rz y li na piechotę stojącą w c e n tru m szyku. Rów nocześnie jazda ro sy jsk a u d erzy ła na pol­ ską flankę. S tojąca tu b ry g ad a k a w a lerii gen. S tan isław a M okronow skie- go nie w y trzy m a ła a ta k u , udało się jed n a k zapobiec panice i uporządk o­ wać szyki. Z kolei konnica polska przeszła do p rzeciw n atarcia i potężnym ud erzeniem flankow ym , w sp a rty m ogniem a rty le rii, rozbiła dw a p u łk i rosyjskich huzarów . O ddziały gen. Czapskiego nie w y k o rz y sta ły osiągnię­ tego pow odzenia i nie w sp a rły M okronow skiego. G en erał tłu m aczy ł się potem , że nie atakow ał, bow iem nie m iał pisem nego rozkazu. Kościuszko napisał po b itw ie: „G dyby nie błąd jednego generała, zbilibyśm y na p ieprz M oskali” .

W c e n tru m trw a ł bój piechoty. P o n iatow ski osobiście pro w ad ził do w alki b atalio n y d ru g iej linii, chcąc po d trzy m ać chw iejącą się pierw szą linię. Po odparciu jeszcze k ilk u atak ó w piech oty ro sy jsk iej P olacy p rz e ­ szli do akcji zaczepnej. A ta k W ielhorskiego, nie dość energiczny, nie przyniósł jed n ak pow odzenia. R osjanie sform ow ali czw orobk, broniąc się z d ete rm in a cją . P oniatow ski, obaw iając się nadejścia sił głów nych K a- chowskiego, nie zdecydow ał się rzucić przeciw M arkow ow i w szystkich sw ych oddziałów. A ta k ta k i zapew ne doprow adziłby do pełnego sukcesu w ojsk polskich. Po p ew n y m czasie P o niato w sk i opuścił pole bitw y.

37 A. W o 1 a ń s к i, jw., t. 1, s. 184—188; K. G ó r s k i , jw., s. 47; B. P a ­ w ł o w s k i , Wojna polsko-rosy jska w r. 1792 na Wołyniu, „Rocznik Wołyński” t. 5/6, 1937, s. 30—31.

(18)

W krótce potem nadciągnęły tu oddziały Kościuszki, idące w ty ln e j s tr a ­ ży. Po k ró tk ie j w alce ogniow ej on rów nież w ycofał się. B itw a b yła nie­ w ątp liw y m sukcesem , chociaż zw ycięstw o nie było p ełne. Zieleńce nie m iały w iększego w p ły w u na przebieg kam p an ii, pozostały jed n a k w p a ­ m ięci jako p ierw szy, w y ra ź n y sukces tej w ojny. Z okazji zw ycięstw a S ta ­ nisław A ug u st ustan o w ił m ed al V ir tu ti M ilitari. U czestnicy b itw y m ieli chyba uczucie niedosytu. P o n iatow ski podobno jeszcze po lata ch analizo­ w ał błędy, jak ie po p ełn ił pod Zieleńcam i, a E u stach y Sanguszko zapisał w p a m ię tn ik u : „Noga ro sy jsk a u jść z p lacu nie pow in na b y ła ” 38. Tenże sam Sanguszko po b itw ie zielenieckiej w y słan y został do k ró la z w iado­ m ością o zw ycięstw ie. Podczas au d ien cji zap y tał m onarchę o jego p lan y w y jazd u do obozu, na co „najczu lej od niego z a p y ta n y b yłem , czyli w obo­ zie będzie m iał w ygodę i k u ch n ią przy zw o itą. Sm aczne p y tan ie , k tó re tem m nie zadziw iło, iż zastałem k ró la po obiedzie p rz y czarnej kaw ie; po czym w idząc, że z ty m S ard an ap alem nie m a do czynienia, w róciłem do obozu” S9.

A rm ia koro n n a k o n ty n u o w ała odw rót do Z asław ia i O strogu. W obec żyw ionych w ty m czasie w W arszaw ie nadziei na rozpoczęcie rokow ań z R osją, P o n iatow sk i zachęcany p rzez k ró la n aw iązał rozm ow y z K a - chow skim w sp raw ie zaw ieszenia b roni. O dpow iedź rosyjskiego gen erała b y ła je d n a k odm ow na i w alk i zostały w znow ione. 27 czerw ca w ojsko opuściło O stróg, k ie ru ją c się do D ubna. O puszczenie m ia sta w yw ołało zdziw ienie w W arszaw ie. U w ażano, że jest to dogodna pozycja do dłuższej n a w e t obrony. D ecyzja P oniatow skiego b y ła zapew ne spow odow ana, ja k w cześniej, obaw ą o skrzydlenia oraz b rak ie m żyw ności i am u n icji a rm a ­ tn ie j. W ty ch d niach zaczynał się w y łan iać p la n k o n ty n u a c ji obrony w o p arciu o linię B ugu. W ojsko zbliżało się do rze k i bez w iększych tru d n o śc i — aktyw n o ść K achow skiego ponow nie zm alała — i 8 lipca weszło do D ubienki.

W ciągu pierw szy ch ty g o d n i w o jn y położenie R zeczypospolitej znacz­ nie się pogorszyło. D ziałania w ojenn e p rzeb ieg ały niepom yślnie. G łów ­ n y m osiągnięciem arm ii było to, że się nie d a ła pokonać. Poniosła spore s tra ty , ale zachow ała znaczną część w artości bojow ej. Od pierw szych go­ dzin w alk i w ojsko było w odw rocie i nic nie w skazyw ało, aby te n nie­ k o rzy stn y tre n d m ógł się rad y k a ln ie zm ienić. P ań stw o u tra c iło ko ntrolę n ad znaczną częścią swego te ry to riu m . U m acniały się ta m w p ły w y k on­ fed e ra cji targ ow ick iej, p rzy n a jm n ie j w sensie fo rm aln y m . K rą g jej zw olenników i sym p aty k ó w pow iększał się. D obrze w iadom o, że bardzo często odbyw ało się to p rz y uży ciu przem ocy, groźby, szantażu. Możli­ wości m an e w ru w polity ce zagranicznej b y ły bardzo ograniczone. N ieuda­ na m isja Ignacego Potockiego w B erlin ie p rze k re śla ła o rien tację p ro - p ru sk ą w polityce polskiej, p rzy m ierze z P ru sa m i p rzestało istnieć. Rzeczpospolita b y ła zdana na Rosję. W szyscy liczący się p o lity cy dosko­ n ale zdaw ali sobie sp raw ę z tego, że n ajw ażn iejszy m a k tu a ln y m zada­ n iem je s t n akłonienie R osji do rozpoczęcia ro ko w ań a n astęp n ie u zyska­

38 Tamże, s. 32—38; A. W o 1 a ń s к i, jw., t. 1, s. 199—216; K. G ó r s k i , j.w., s. 60—64. Pam iętn ik Poniatowskiego, s. 10; J. S k o w r o n e k , Ksią że Józef Ponia­ towski, Wrocław 1986, s. 56—57.

38 E. S a n g u s z k o , jw., s. 19.

Cytaty

Powiązane dokumenty

P raca jego p o zo r­ nie zdaje się nie m ieć ch arak teru m onograficznego, gdyż składa się z pięciu luźnych, lecz ściśle powiązanych ze sobą, esejów tworzących jed n ak

Celem tego opracowania jest ogólne przedstawienie stanowiska Francji wo- bec problemu Górnego Śląska, a szczególnie w przełomowych chwilach, jak w latach 1918—1922, kiedy

Chociaż Tomaszowe kryteria uznawane były przez neoscholastyków i przez wczesnych protestanckich myślicieli wypowiadających się w kwestii wojny sprawiedliwej, to w najnowszej

Wartość tak poważnego zamierzenia jak wydanie Słownika zależeć będzie niewątpliwie od czynnego udziału w zebraniu materiałów ze stro­ ny ogółu członków

De synthese van M T R -::: vindt plaats door etherificatie van methanol en isobuteen over een , S" esulfoneerd hars als katalysator volgens.. het exotherme

Ponieważ prawa ogólne i ustawy publiczne dotyczą nie pojedynczego człowieka, ale ogółu narodu, przeto na walnym sejmie radomskim wraz z wszystkimi królestwa naszego

Konarskiego przeznaczone było wyłącznie dla młodzieży szlacheckiej (z wykluczeniem młodzieży wątpliwego szlachectwa i ubogiej szlachty), to opat Kosmowski zrobił

istnieje, jest to członkini zatwierdzonej przez Kościół instytucji, w której to instytucji zachowuje się trzy rady ewangeliczne, składa się śluby dotyczące