• Nie Znaleziono Wyników

Quasi-sądy a dzieło literackie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Quasi-sądy a dzieło literackie"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Pelc

Quasi-sądy a dzieło literackie

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 54/3, 61-79

(2)

QUASI-SĄDY A DZIEŁO LITERACK IE 1. Zdanie a sąd

Do rozw ażań, któ re tu przeprow adzim y, p o trzebn e będą pew ne po­ jęcia i pew ne uw agi z zakresu logiki. Ale je st ich niew iele i są one pro ste 1.

K a ż d e z d a n i e w s e n s i e l o g i c z n y m , czyli zdanie o zn ajm ia­ jące, j e s t p r a w d z i w e a l b o f a ł s z y w e . Ma więc jed n ą z dwóch w artości logicznych. P r a w d z i w e jest wówczas, g d y w r z e c z y ­ w i s t o ś c i j e s t w łaśnie t a k , j a k o n o g ł o s i , a fałszyw e — w ów ­ czas gdy nie jest praw dziw e.

W artość logiczna zdania nie zależy od fak tu , jak a jest w obec tego, co ono głosi, postaw a przekonaniow a tej osoby, k tó ra to zdanie pow ie­ działa czy napisała, ani też tej, k tó ra je usłyszała lub p rzeczytała. P ow ia­ dam y więc, że w a r t o ś ć l o g i c z n a z d a n i a , tj. jego praw dziw ość albo fałszyw ość, . n i e z a l e ż y o d c h a r a k t e r u a s e r t y w n e g o o w e g o z d a n i a .

Ó w c h a r a k t e r a s e r t y w n y zdania d o t y c z y , m ówiąc skró­ towo, s t o s u n k u a u t o r a d o z d a n i a oraz s t o s u n k u o d ­ b i o r c y d o z d a n i a .

S t o s u n e k a u t o r a d o s e n s u z d a n i a może polegać na tym , iż a u to r te n jest przekonany, że w rzeczyw istości rzeczy m ają się w łaśnie dokładnie tak, jak owo zdanie głosi. W ówczas zdanie to j e s t s ą d e m ; pow iadam y, że tow arzyszy m u asercja jego autora. G dy n a ­ tom iast pew ne zdanie jest takiej asercji pozbaw ione, gdy zatem nie to­

1 Szersze om ówienie tej problem atyki zawiera moja rozprawa Wartość logiczna

a ch arakte r a s e r ty w n y zdania („Estetyka”, (Warszawa) 1960), stanowiąca część pierw ­

szą w iększej całości pt. O wartości logicznej i charakterze a s e r ty w n y m zdań w dziele

(3)

w arzyszy m u przekonanie autora, że tak a tak, pow iadam y, iż zdanie to j e s t s u p o z y c j ą . G dy np. ja w tej chw ili piszę zdanie: „W arszaw a leży nad W isłą”, to jestem przekonany, że W arszaw a leży nad W isłą; zdanie to jest więc sądem . G dy natom iast piszę zdanie: „W ty m tu ta j w ierszu te k stu jest p arzysta liczba lite r ” , a nie liczyłem , z ilu lite r ten w iersz się składa, to wówczas nie jestem w w iększym stopniu przekonany, iż liczba ta jest parzysta, aniżeli — że nieparzysta. Zdanie to jest więc supozycją.

Obok tych dw óch przy pad k ów stosunek a u to ra do sensu zdania może p rzy b ie ra ć w artości pośrednie, w zależności od stopnia, w jak im a u to r jest prześw iadczony o słuszności swej w ypow iedzi. Jed n ak że w term inologii logicznej b rak osobnych term in ó w dla nazw ania ow ych pośrednich p rzy ­ padków .

J a k widać, t o , c z y d a n e z d a n i e j e s t s ą d e m, czy supozycją, czy też czymś pośrednim m iędzy pierw szym a drugą, z a l e ż y t y l k o o d t e g o , j a k o s o b a , k t ó r a w y g ł o s i ł a l u b n a p i s a ł a t o z d a ­ n i e u s t o s u n k o w a ł a s i ę p r z e k o n a n i o w o d o j e g o s e n ­ s u. Zarów no więc zdanie praw dziw e, ja k i fałszyw e może być sądem bądź supozycją, bądź czym ś pośrednim m iędzy nim i. Z drug iej zaś stro n y — ta k sąd, ja k i supozycja czy zdanie pod w zględem aserty w n y m m iędzy nim i pośrednie są albo praw dziw e, albo fałszyw e.

Praw dziw ość albo fałszywość, a więc w artość logiczna zdania, zależy od sto su n k u jego sensu do rzeczyw istości. Tym czasem to, czy zdanie jest sąd em lu b supozycją, lub czym ś pośrednim , zależy od stosunku au to ra do zdania.

D latego s t w i e r d z e n i e w a r t o ś c i l o g i c z n e j p e w n e g o z d a n i a w utw orze literack im d o t y c z y g o t o w e g o t e k s t u literackiego, k tó ry zaw iera m. in. to w łaśnie zdanie. N atom iast s t w i e r ­ d z e n i e , c z y j a k i e ś z d a n i e w d z i e l e l i t e r a c k i m j e s t s ą d e m , czy supozycją, czy czymś pośrednim , dotyczy postaw y przeko­ n anio w ej au to ra jako w ygłaszającego to w łaśnie zdanie; a zatem d o- t y c z y p r o c e s u t w o r z e n i a d z i e ł a , nie zaś gotowego utw oru.

Od sto su n k u a u to ra do sensu wygłoszonego przezeń zdania należy od­ różnić s t o s u n e k czytelnika, czy ogólniej o d b i o r c y , d o s e n s u z d a n i a , k tó re przeczy taj on lub usłyszał. Składow ym i tej ostatniej re ­ lacji są: u s t o s u n k o w a n i e s i ę o d b i o r c y d o z d a n i a j a k o d o w y p o w i e d z i p r a w d z i w e j a l b o f a ł s z y w e j , czyli ze w zględu na w artość logiczną owego zdania, a obok tego u s t o s u n k o ­ w a n i e s i ę o d b i o r c y d o t e g o ż z d a n i a j a k o d o s ą d u a l b o d o s u p o z y c j i c z y t e ż c z e g o ś p o ś r e d n i e g o m i ę d z y

(4)

Postaw ę odbiorcy w zględem praw dziw ości zdania należy odróżnić od praw dziw ości zdania: to, iż J a n u w a ż a przeczytan e z d a n i e p z a p r a w d z i w e , n i e j e s t r ó w n o w a ż n e a n i tym bardziej r ó w - n o z n a c z n e z tym , że ow o zdanie p j e s t p r a w d z i w e ; m oże ono być — w b rew opinii Ja n a — fałszyw e. Podobnie postaw y odbiorcy w zględem c h a ra k te ru zdania jako sądu, supozycji czy czegoś pośredniego m iędzy nim i — nie należy m ieszać z tym , czy owo zdanie jest sądem , supozycją bądź czymś pośrednim : to bowiem, iż J a n u w a ż a przeczytan e z d a n i e p z a s ą d , n i e j e s t r ó w n o w a ż n e a n i r ó w n o ­ z n a c z n e z tym , że zdanie p j e s t s ą d e m : może ono być — w b rew opinii Ja n a — np. supozycją.

W ym ienione s k ł a d o w e r e l a c j i o d b i o r c a — z d a n i e n i e s ą o d s i e b i e w sposób konieczny z a l e ż n e . Znaczy to, że każda z nich może p rz y b ie ra ? dow olną w artość przy w szelkiej w artości d ru g iej składow ej. Może się np. zdarzyć w te n sposób, iż odbiorca p o tra k tu je p rze ­ c zy tan e zdanie p jak o praw dziw e, a zarazem , że będzie je uw ażał, po­ w iedzm y, za supozycję; w innym zaś p rzypadku m oże on jakieś zdanie q p o trak to w ać jako fałszyw e, a zarazem uw ażać je za sąd.

C ała r e l a c j a o d b i o r c a — z d a n i e , a więc obie jej składow e, m ieści się w sferze p r o c e s u p o z n a w a n i a d z i e ł a .

Poniew aż tzw . c h a ra k te r aserty w n y zdania dotyczy, jak już w spom i­ nano, zarów no stosunku au to ra, jak i odbiorcy do tego zdania, przeto u s t a l e n i e owego c h a r a k t e r u a s e r t y w n e g o w ym aga zb ad a­ n ia: z jednej stro n y p r o c e s u t w o r z e n i a dzieła, z d ru g ie j zaś p r o c e s u jego p e r c e p c j i . N atom iast u s t a l e n i e , jaka jest w a r ­ t o ś ć l o g i c z n a zdania, pow staje w toku analizy gotowego dzieła, tj. s a m e g o t e k s t u .

W zajem na w zględna niezależność w yników tych trzech rodzajów u sta le ń pozw ala w o b r ę b i e b a d a ń n a d l i t e r a t u r ą k w a l i ­ f i k o w a ć pod w zględem w a r t o ś c i l o g i c z n e j m. in. tak że i te zdania, które n i e s ą s ą d a m i , o r a z te, które n i e s ą p r z e z o d ­ b i o r c ę u w a ż a n e z a s ą d y . Mogę więc np. tra fn ie powiedzieć, że zdanie „W ojski, chlubnie skończyw szy łowy, w raca z boru, A T elim ena w głębi sam otnego dw o ru Zaczyna polow anie” (Pan Tadeusz, V, 1— 3) je s t fałszyw e, m im o że ani nie jest ono sądem , gdyż M ickiewicz nie nadał m u w sw ych in ten cjach tzw. asercji, ani też ja, jako odbiorca, nie u w a ­ żam go za sąd.

Z drugiej zaś stro n y m ożna k w a l i f i k o w a ć z e w z g l ę d u n a ich' c h a r a k t e r a s e r t y w n y — zarów no z d a n i a p r a w d z i w e ,

(5)

2. Zdanie a tzw. quasi-sąd

a. Zarys poglądów Ingardena na zagadnienie prawdy w literaturze pięknej

Św iatow ej sław y filozof polski, fenom enolog R om an In g ard en , jest tw ó rcą teo rii tzw. ąuasi-sądów, m ającej w yjaśnić, na czym polega „ p ra w d a ” w litera tu rz e . Tw ierdzi on m ianow icie, że zdania oznajm ia­ jące w dziele sztuki literack iej nie są sądam i sensu stricto, lecz tzw . qim si-sądam i, czyli czymś pośrednim pom iędzy sądam i a supozycjam i:

ow o quasi-sądzenie — w łaśnie jako w yrosłe z aktów twórczych fantazji poe­ tyckiej — ma w sobie m om ent pewnego rodzaju sic iubeo: m ówi ono — obra­ zowo się wyrażając — do tych przedmiotów [przedstawionych]: b ą d ź c i e takie a takie, m iejcie takie a takie w łasności, istniejcie, jakbyście były rzeczy­ w istością. [S 399] 2.

W „czystej k rw i” dziełach sztuki literack iej w y stęp u ją — zdaniem In g ard e n a — jed ynie quasi-sądy, i „wszędzie tam , gdzie obok ąuasi-sądów w y stę p u ją i sądy, [...] m am y do czynienia z tw oram i przejściow ym i,

»granicznym i« jednego z w ielu m ożliw ych ty p ó w ” (S 429— 430).

In g a rd e n zw raca p rzy ty m uw agę, że pow yższy pogląd opiera się na obserw ow aniu faktycznie istniejących dzieł literackich (S 436), og ra­ niczonym „do płaszczyzny epistem ologicznej, a w szczególności do p e w ­ nych uw ag o ak tach sądzenia i ich m o d y fik acji” (S 395).

. „Z m odyfikow aniu zdań [...] w sensie ąuasi-sądów ” p rzy p isu je In g a r­ den „pew n ą specjalną fu n k cję a rty sty c z n ą ” przez to, że pochodną ich w ystąpienia w dziele sztuki słow a jest quasi-realność p rzedm iotów p rzedstaw io n ych (S 428 i 410— 411).

Jedynym przeto rozwiązaniem — konkluduje Ingarden — które nasuwa się wobec faktu, iż istnieją dzieła sztuki literackiej, w których św iat przed­ staw iony robi na nas wrażenie czegoś rzeczywistego, mimo iż nim „naprawdę” nie jest, jest przypuszczenie, że zdania orzekające w ' dziele sztuki literackiej są czymś pośrednim pomiędzy sądami a czystym i „powiedzeniam i”, a w ięc [...]

ąu a s i- sądami. Inaczej mówiąc: [...] [trzeba] zrzec się w obrębie sztuki lit e ­

rackiej „prawdziwości” logicznej zdań występujących w tych utworach i zgo­ dzić się, że — o ile w ogóle — to trzeba m ówić w odniesieniu do tych dzieł o „praw dziw ości” w jakim ś całkiem innym, nowym znaczeniu, ale zarazem takim , które mogłoby w spółw ystępow ać z pozornie tw ierd zącym 3 charakterem zdań orzekających. [S 438]

2 W ten sposób oznaczamy wydanie: R. I n g a r d e n . Studia z estetyki. T. 1.

W arszawa 1957 Liczba w skazuje stronę.

J Wyraz „twierdzący” należy w tym cytacie rozum ieć jako „sądzący”, a nie jako przeciw staw ny względem wyrazu „przeczący”.

(6)

b. Prawdziwość sądu czy prawdziwość zd a n ia 4

U p o d staw koncepcji tzw. quasi-sądów w inno leżeć d okładnie s p re c y ­ zow ane pojęcie s ą d u s e n s u s t r i c t o. To ostatnie opiera się w w y ­ w odach In g a rd e n a na zjaw isk u ,. r o s z c z e n i a s o b i e p r z e z s ą d p r a w a d o p r a w d z i w o ś c i ' ' . S form ułow anie tak ie je st jed n a k w ieloznaczne.

W św ie tle naszych poprzednich rozw ażań m ożna w skazać n a stę p u jąc e różne p rzy p ad k i, w k tó ry c h „sąd rości sobie praw o do praw dziw ości” .

Oto, po pierw sze, za tą perso n ifikacją może się kry ć tak a sy tu a c ja, w k tó re j a u to r zdania p je st przekonany, iż zdanie to jest p raw dziw e. W ówczas — ja k w y n ik a z m ych w yjaśnień w stęp ny ch — w ypow iedź p j e s t s ą d e m . A le obok tego m ożna też owo „roszczenie sobie p ra w a do p raw dziw ości” in te rp re to w a ć, po drugie, tak, iż to odbiorca zd ania p u w a ż a j e z a p r a w d z i w e , a lb o ,1 po trzecie, n a w e t iż odbiorca u w a ż a p z a s ą d . W tych dwóch ostatnich przyp adk ach zd anie p

w cale nie m usi b y ć s ą d e m .

P o n a d to w w yw odach In g ard e n a u legły — ja k się w y d aje — pom ie­ szaniu dw a p o ję c ia : p r a w d z i w o ś c i i „ r o s z c z e n i a s o b i e p r a w a d o p r a w d z i w o ś ć i” . F a k t ten, w raz z, poprzednim , sp raw ił, iż ty lk o sądom sensu stricto p rzy p isu je In g ard e n cechę bycia p raw d z iw y ­ m i, a to na tej zasadzie, że ty lk o sądy sensu stricto m ogą — w ed łu g teg c a u to ra — „rościć sobie praw o do praw dziw ości” .

Tym czasem , jak już w iem y, p r a w d z i w o ś ć (lub fałszyw ość) p r z y s ł u g u j e e x definitione k a ż d e m u z d a n i u w s e n s i e l o ­ g i c z n y m , a n i e t y l k o s ą d o w i s e n s u s t r i c t o .

N ato m iast m ożna by się zgodzić, że tylko sąd sensu stricto „rości sobie p raw o do praw d ziw o ści” , ale pod w aru n k iem , iż przez tę m etafo rę będzie­ m y rozum ieli, że sąd tak i jest to zdanie logiczne z asercją, czyli tak ie, k tó re m u to w arzy szy przek o n anie jego auto ra, że ta k a tak.

c. Tzw. ąuasi-sądy a habitus realności przedmiotów przedstawionych

S w o je uogólnienia na te m a t c h a ra k te ru zdań w dziele sztuk i lite ra c ­ kiej R om an In g ard e n opiera na analizie przeżyć czytelników . W y d aje się, że ro zum ow an ie tak ie je st z dw óch pow odów zaw odne: po pierw sze, jako in d u k c ja e n u m e rac y jn a niezupełna, a po drugie, jako w nioskow anie o w łaściw ościach sam ego zdania na podstaw ie cech sto sunk u odbiorcy do owego zdania. Tym czasem , ja k wiadomo, zdanie u w a ż a n e p r z e z

4 Szersze om ówienie zagadnień poruszonych w rozdziałach 2b i 2c, poparte lic z­ n ym i cytatam i z dzieł R. I n g a r d e n a , znajduje się w mojej rozprawie Z danie

a sąd w dziele literackim. (Wartość logiczna a charakter a s e r ty w n y quasi-sądu).

„E stetyka”, 1962.

(7)

c z y t e l n i k a np. z a s ą d nie m usi b y ć s ą d e m , a zd anie u w a ­ ż a n e np. z a p r a w d z i w e nie m usi b y ć p r a w d ą .

Dołącza się do tego jeszcze jed n a okoliczność. Skoro koncepcja tzw .

quasi-sąd u z n a tu ry rzeczy opiera się na pojęciu sądu sensu stricto, to

zaś nie jest u In g ard en a całkiem jednoznaczne i sprecyzow ane, przeto rów nież i rozum ienie term in u ,,quasi-sąd” nie jest zupełnie w yraźne.

Jego dy skusyjność s ta je się widoczna w to k u an alizy u w a g In g ard en a o w y stęp ow an iu quasi-sądów w lite ra tu rz e , w szczególności zaś uw ag o w zajem ny ch z a l e ż n o ś c i a c h m i ę d z y q u a s i - s ą d a m i a tym , co a u to r określa jako h a b i t u s r e a l n o ś c i p r z e d m i o t ó w p r z e d s t a w i o n y c h .

Isto tę ow ych zależności w u jęciu In gardena da się p rze d staw ić w n a ­ stę p u ją ce j postaci: jeśli zdania w dziele litera c k im są qtiasi-sądam i, to przedm iotom p rzedstaw ionym w ty m dziele p rzy słu g u je specyficzny

h abitus niby-realności, a zarazem : jeśli przedm iotom przedstaw ion y m

w dziele literack im p rzy słu g u je specyficzny habitus niby-realności, to zdania o nich są quasi-sądam i. Te dw ie im plikacje n ie są rów now ażne an i rów noznaczne. Poza ty m zaś zdania stanow iące ich człony są w ielo­ znaczne.

I ta k sform ułow anie „ z d a n i a s ą q u a s i - s ą d a m i ” m ożna — w św ie tle naszych poprzednich u staleń — rozum ieć w n a stę p u ją c y sposób: A) „zdania są q uasi-sądam i ze w zględu na p o s t a w ę p r z e k o n a n i o ­

w ą a u t o r a w y p o w i e d z i w o b e c j e j t r e ś c i ” ;

Bt ) „zdania są quasż-sądam i ze w zględu na to, że o d b i o r c a u w a ż a j e z a n i b y - p r a w d z i w e ” ;

B2) „zdania są quasi-sądam i ze w zględu na to, że o d b i o r c a u w a ż a j e z a q « a s i - s ą d y ” ;

o raz ew en tu aln ie

C) „zdania s ą q u a s i - s ą d a m i w jak im ś sensje ab so lu tn y m , niezależ­ n ie od sto su n k u do nich a u to ra ich czy odbiorcy”.

Znow u sform uło w an ie „przedm iotom p rzedstaw io ny m p rzy słu g u je sp ecyficzny habitus n ib y realn o ści” m ożna rozum ieć w n a stę p u jąc y sposób:

D) „ a u t o r o w i przedm ioty p rzedstaw ione w y d a j ą s i ę w specyficzny sposób re a ln e ” ;

E) „ o d b i o r c y przedm ioty przedstaw ione w y d a j ą s i ę w specyficzny sposób re a ln e ” ;

F) „przed m io ty przed staw io n e s ą n i b y - r e a l n e , niezależnie od tego, ja k się na nie z a p a tru je a u to r czy też czytelnik bądź słuchacz u tw o ru ” .

(8)

W skazana w ieloznaczność członów im plikacji spraw ia, iż może ona — co się da ko m b inatoryczn ie w yliczyć — p rzy b rać 105 w ariantów . Tyleż im plikacja odw rócona.

Prow adzi to do w niosku, iż jednoznaczne u jęcie zależności w z a jem ­ nych m iędzy c h a ra k te re m a serty w n y m zdań w dziele litera c k im a „ re a l- nościow ym ” c h a ra k te re m przedm iotów przedstaw ionych w dziele — je st pow ażnie u tru d n io n e . D alej, widać, jak tru d n o jest o tra fn ą eksp likację pojęcia quasi-sąd u za pom ocą niesprecyzow anego pojęcia „habitus realności przedm iotó w p rzed staw io n y ch ” — i na odw rót; w idać też, że zagrożenie p rzez b łąd logiczny zw any idem per idem oraz przez b łąd d y d aktyczn y ig n o tu m per ig n otu m p rzy posługiw aniu się w spom nianą p a rą im p likacji odw róconych nie je st iluzoryczne. W reszcie zaś n asu w a się reflek sja, że w obec ta k bogatej k azuistyk i w obrębie w ym ienionych zależności ostrożniej byłoby pow strzym ać się przed uogólnianiem na rzecz indyw idualizow ania bądź p rzy n a jm n ie j w ydobycia i w skazania p ew ­ nej liczby typow y ch przy p adk ó w w zajem nego uzależnienia c h a ra k te ru asertyw n ego zdań w dziele literack im i c h a ra k te ru przedm iotów w nim p rzedstaw ionych.

3. Quasi-sądy a „czystej krwi” dzieło sztuki literackiej Ją d re m zagadnienia nazyw a In g arden kw estię:

czy autor, w ypow iadając „wprost” w obrębie sw ego dzieła poetyckiego pew ne sądy sensu stricto, o jakiejkolw iek rzeczywistości pozaartystycznej, w y p a d a z e s w e j r o l i p o e t y , czy też przeciwnie w łaśnie, w ypow iadając je, nie tylko p o z o s t a j e w swej roli, ale co w ięcej, dopiero p r z e z t o s p e ł n i a swą w łaściw ą funkcję p o e t y ? [S 407—408]

Na p y ta n ie to In g ard e n odpow iada w sposób już w spom niany, że w „czystej k rw i” dziełach sztuki literack iej w y stę p u ją j e d y n i e

quasi-sądy. O dpow iedź tę opiera: 1) na zastosow aniu p rz y ję ty c h p rzez

siebie dw óch w skazów ek m etodycznych, 2) na pew nych założeniach, 3) na analizie ró żny ch typó w zdań oznajm iających w utw o rże lite ra tu ry p ięk ­ nej.

O becnie w y p ad n ie się zająć w skazów kam i m etodycznym i oraz zało­ żeniam i In g ard en a. Pozw oli to określić stanow isko wobec tezy a u to ra , iż w dziele sz tu k i literack iej w y stę p u ją jed y n ie quasi-sądy.

W skazów ki m etodyczne fo rm u łu je a u to r w n a stę p u jąc y sposób:

a) że należy w yanalizow ać strukturę dzieła literackiego na przykładach utw orów literackich czystej krw i (takich, co do których nikt nie będzie miał żadnych w ątpliw ości, że one są dziełam i sztuki literackiej), a potem dopiero rozważyć różnego rodzaju wypadki graniczne [...]; b) że nie należy z góry podawać żadnej

(9)

definicji dzieła sztuki literackiej, która by w schem atyczny sposób wyznaczała ostrą granicę między nim a nieartystycznym i tworam i piśm iennictw a, gdyż takiej ostrej granicy w łaśnie nie ma (ale n ieistn ien ie takiej o s t r e j granicy nie w yklucza w cale istnienia granicy w ogóle lub [...] istnienia w ielu różnych i zasadniczo o d m i e n n y c h t y p ó w tw orów piśm ienniczych [...]), a nadto, że — jeżeli w ogóle mamy się starać o uzyskanie określenia dzieła literackie­ go — to m ożemy je zbudować dopiero p o w yczerpujących i w szechstronnych badaniach, nie zaś na początku badań przez takie lub inne k o n s t r u k c j e pojęciow e, nie liczące się z faktami. [S 402—403] 5

P o w sta je py tan ie, czy w skazów ki te są niesprzeczne, ty lk o bowiem w ty m w y p ad k u dadzą się one zastosować. P ierw sza z nich — jak w i­ dać — m usi się opierać na prześw iadczeniu In g ard en a, że istn ie ją tak ie u tw o ry literackie, „co do k tó ry ch n i k t n ie będzie m iał ż a d n y c h w ątpliw ości, że one są dziełam i sztuki lite ra c k ie j” . Nie m am podstaw , ab y w ystępow ać przeciw ko tem u założeniu, nie znam bowiem badań, k tó re by in form o w ały o opiniach w s z y s t k i c h czytelnik ów w kw estii, czy d a n y u tw ó r literack i jest dziełem „czystej k rw i” . D latego p o p rzestanę na stw ierd zen iu , iż ten, k to — jak In g ard e n — p rz y jm u je ta k ie założenie, m usi być zarazem przekonany, że osoby „bez żadnych w ątpliw o ści” k w a ­ lifik u ją ce p ew ne dzieło jako dzieło sztu ki literack iej w iedzą, co to jest dzieło sztuk i literack iej — w sposób jasny. Bo skoro czynią to „bez żad­ n ych w ątpliw ości” , m usi w ich m n iem an iu przebiegać „ostra g ran ic a ” 6 m iędzy „czystej k rw i” lite ra tu rą p ięk n ą a tzw. w yp adk am i granicznym i. S koro zaś ponadto diagnoza ta m a być — jak chce In g ard en — bez w y ­ ją tk ó w zgodna w licznym gronie ludzi, zdaw ać by się mogło, iż owa g ran ica istn ieje w rzeczyw istości, a nie tylko w m niem aniu czytelników . A to byłoby sprzeczne z tw ierd zen iem z aw arty m w d rug iej wskazówce. Po w tóre, owa d ru g a w skazów ka, choć słuszna w sw ej in te n c ji odżegny­ w ania się od ujęć schem atycznych, nie poprzedzonych uzyskan iem do­ k ład n e j znajom ości rzeczy, zaw iera pew ne m yśli d ysh arm o n ijn e: za­ przeczając istn ien iu „ o s tre j” — jak pow iada In g a rd e n — granicy m iędzy b e le try sty k ą a inny m i dziełam i literack im i, a k c ep tu je zarazem istn ienie ja k ie jś innej — tzn. „ n ie o stre j” (lecz czyż tak a być może?) — gran icy m ię ­ dzy ty m i zakresam i, czyli w edług słów au tora, „istnien ie w ielu różnych i zasadniczo o d m i e n n y c h t y p ó w tw orów piśm ienniczych” (S 402, przypis).

W y daje mi się, że w ym ienione tu w łaściw ości sam ych w skazów ek m etodycznych przeniosły się na szerszy te re n — i n iek tó re późniejsze

5 Do tego cytatu włączono również — w nawiasach kątowych — uściślenia, które w książce I n g a r d e n a m ieszczą się w przypisach.

B Określenie „ostra granica” powtarzam za I n g a r d e n e m , z pew nym jednak zastrzeżeniem : w ydaje się, że granica, czyli linia oddzielająca coś od czegoś, jest z natury rzeczy zawsze ostra; należałoby w ięc może raczej mówić, że granica taka istn ieje lub nie, zam iast — że jest ostra albo nieostra.

(10)

rozw ażania In g ard e n a pozostają w niezgodzie z jego w łasnym i p o stu la ta ­ m i m etodycznym i. A u to r m ianow icie najw idoczniej jed n a k posłu g uje się jak ąś d efin icją arty sty czn eg o dzieła literackiego, choć nie fo rm u łu je jej w ty m a k u ra t a rty k u le . N ie tru d n o przecież dom yślić się istn ienia tego kom pasu z sam ego p rzeb iegu żeglugi 7. Św iadczą o ty m pew n e sfor­ m ułow ania na te m a t u tw o ru sztu ki literack iej oraz dzieł granicznych. G dy np. In g a rd e n pisze, iż „to, czy pew ne zdanie je st sądem , czy zda­ niem na pozór tw ierd zący m , jest w ścisłym zw iązku z inn ym i sk ładn i­ kam i u tw o ru i z podstaw ow ą fu n k cją jego całości” (S 428) 8, to ty m sa­ m y m uzależnia on pośrednio c h a ra k te r zdań dzieła od tego, czy należy ono do dzieł lite ra tu ry piękn ej. P o w ta rza się to, ilekroć m ów i on, że w u tw o rze arty sty c z n y m — w p rzeciw ieństw ie do n iearty sty czn eg o — zdania o znajm iające nie są sądam i sensu stricto, lecz quasirsądam i. Za tego ro d za ju sform ułow aniam i k ry je się n iew ątpliw ie w iedza o tym , jak dzieła sz tu k i literack iej w yróżnić spośród innych u tw o ró w słow nych. I to nie jak aś m g lista, in tu icy jn a w iedza, lecz zapew ne pogląd sprecyzow any, skoro np. m a on um ożliw iać m. in. postaw ienie diagnozy, czy w y stąp ien ie sądów w u tw o rze spow odow ało — ja k się w yraża In g ard en — odchyle­ nia od c h a r a k t e r u d z i e ł a j a k o d z i e ł a s z tu k i9. W ty m celu w szak trz e b a wiedzieć, jak i jest te n c h a ra k te r, a to już tyle, co znać de­ finicję. Słow em — jest rzeczą n iew ątpliw ą, że jeśli się głosi, iż w dziele sztu k i literack iej „czystej k rw i” w y stę p u ją quasi-sądy, czy w ypow iada o nim jakiekolw iek in n e tw ierdzenie, to naprzód trzeba w iedzieć, co to je s t tak ie dzieło.

Podobnie, jeśli się głosi, że u tw ó r wów czas je st dziełem sztuki litera c ­ kiej, o ile zdania oznajm iające są w nim qu(m -sądam i, to n aprzód trzeba w iedzieć, co to je st quasi-sąd. N ato m iast nie m ożna w ypow iadać obu tych tw ierd zeń jednocześnie i zarazem liczyć na to, że ten, kto nie w ie, co to je s t dzieło sztuk i literack iej ani co to jest quasi-sąd, jednego i drugiego

7 Trzeba też pamiętać, że I n g a r d e n , zanim stał się autorem rozważań o tzw. praw dzie w literaturze, już był autorem teorii dzieła sztuki literackiej.

a Podobnie S 393—395, 437, 438; a także S 403: „Z faktu [...] [że w literaturze agitacyjnej lub tendencyjnej w ystępują sądy] nic nie w ynika dla słuszności lub n iesłuszności twierdzenia, że w dziele sztuki literackiej »czystej krwi« w ystępują jedynie quasi-sąd y”. Albo: „sam fakt w ystąpienia w pew nym dziele literackim »czystej krwi« sądu sensu stricto także jeszcze nie może być decydujący dla naszego zagadnienia”.

0 S 403: „Chodzi [...] o to, czy pojaw ienie się [...] [sądu sensu stricto ] nie w y ­ nika [...] z [...] w ykolejenia się autora, czy też z jakichś jego zamiarów, które nie m ają nic w spólnego ze sztuką literacką. Dopiero tam, gdzie w ystąpienie sądu w dziele sztuki literackiej nie stanow iłoby jego w a d y i nie byłoby wyraźnym odchyleniem od charakteru dzieła jako d z i e ł a s z t u k i , natrafialibyśm y na pe­ w ien fakt, który kazałby uznać tezę o istn ien iu i artystycznej roli sądów w tego rodzaju dziełach”.

(11)

się z nich nauczy bądź chociażby tak ą p arę tw ierd zeń zrozum ie. A w łaśnie w y stę p u je ona w w yw odach Ingardena. Bo obok w spom nian ych wyżej tw ierd zeń, k tó re dałoby się sprow adzić do im plikacji: „ j e ś l i j a k i ś u t w ó r j e s t d z i e ł e m s z t u k i l i t e r a c k i e j , t o z d a n i a o z n a j m i a j ą c e , k t ó r e w n i m w y s t ę p u j ą , s ą ą u a s i -

-s ą d a m i” , fig u ru ją odw rotne, sprow adzalne do postaci tak ieg o w y ­ nikan ia : „ j e ś l i z d a n i a o z n a j m i a j ą c e w j a k i m ś u t w o r z e s ą q u a s i - s ą d a m i , t o j e s t o n d z i e ł e m s z t u k i l i t e r a c ­ k i e j ” 10.

Ja k w ynika z uw ag poczynionych w rozdziale poprzednim , n astę p n ik p ierw szej z ty ch im plikacji, a zarazem poprzednik d ru g iej, czyli sfo r­ m ułow anie „zdania o znajm iające w jak im ś utw orze są g u asi-sąd am i” , m ożna in te rp re to w a ć w czw oraki sposób, m ianow icie A, B1? B2, C 11. D aje to 15 kom binacji: A, Bi, B2, C, ABt, AB2, AC, BiB2, BtC, B2C, ABjB2, A B|C, AB2C, B1B2C, AB1B2C. a więc 15 różnych znaczeń owego zdania.

Znow u zdanie „jakiś u tw ó r jest dziełem sztuki lite ra c k ie j” , czyli po­ p rzed n ik pierw szej im plikacji, a zarazem n astęp n ik dru g iej, m ożna by chyba in te rp re to w a ć w tro ja k i sposób:

G) „jak iś u tw ó r jest dziełem sztuki literack iej w m n i e m a n i u s w e g o t w ó r c y ” ;

H) „jak iś u tw ó r jest dziełem sztuki literack iej w m n i e m a n i u s w e g o o d b i o r c y ” ;

I) „jakiś u tw ó r j e s t dziełem sztuki literack iej, n i e z a l e ż n i e o d c z y j e g o k o l w i e k m n i e m a n i a o n i m ” .

10 Np. S 428: „o tym , czy dzieło jest utworem sztuki literackiej, czy dziełem nauko­ w ym lub np. prostym sprawozdaniem, rozstrzyga nie tylko to, że w ystępują w n im zd an ia

na pozór twierdzące, lecz nadto długi szereg innych składników i m om entów dzieła ale m. in. — jak z powyższego w ynika — to, że w ystępują w nim qu asi-sądy. S 429: „Gdzie [...] mamy do czynienia z quasi-sądam i jako składnikam i dzieła sztuki literackiej, tam te w szystk ie pozostałe składniki i mom enty dzieła m u s z ą b y ć d o s e n s u o d p o w i e d n i o d o b r a n e , by na ich podłożu zbudowała się p o l i f o n i c z n a h a r m o n i a j a k o ś c i e s t e t y c z n i e w a l e n t n y c h dzięki której utwór piśm ienniczy jest dopiero dziełem sztuki literackiej”. S 429—430: „wszędzie tam, gdzie obok quasi-sądów w ystępują i sądy [...], mamy do czynienia z tworam i przejściowym i, „granicznym i” jednego z w ielu m ożliwych typów. Mogą one być w m niejszym lub w iększym stopniu odlegle od dzieła sztuki literackiej »czystej krw i«”. Z tego w ynika, że jeśli w ystępują tylko quasi-sądy, to dzieło należy do literatury pięknej „czystej k rw i”. N ajwyraźniej bodaj im plikacja „jeśli są quasi-sądy, to utw ór jest artystyczny” w yziera spoza takiego sform ułowania I n g a r d e n a (S 435): „Nie ulega w ięc w ątpliw ości, jak należy przeprowadzić rozgra­ niczenie literackich dzieł sztuki od dzieł literackich nieartystycznych. Tak m ian ow i­ cie, żeby w e w n ą t r z zakresu dzieł sztuki literackiej pozostaw ić dzieła, w których albo w cale nie w ystępują sądy sensu stricto, albo jeżeli w ystępują, to dzieła te n a­ leży rozmieścić na p e r y f e r i i tego całego zakresu [...]”.

(12)

Te trz y in te rp re ta c je d ają 7 kom binacji, czyli 7 różnych znaczeń w y ­ m ienionego zdania, m ianow icie: G, H, I, GH, GI, HI, GHI.

Skoro w każdej z dw óch w spom nianych im plikacji, p rostej i odw ró­ conej, jed e n człon m a 7 znaczeń, a d ru g i 15 12, to — ja k łatw o obliczyć — każda z nich m a po 105 w a ria n tó w znaczeniow ych, czyli da się in te rp re to ­ w ać w 105 różnych sposobów.

T ym sam y m zależność, p rezen to w an a przez każdą z ty ch im plikacji, nie je s t jednoznaczna. A zatem nie m ożna g en eraln ie odpowiedzieć na p y tan ie, czy to p raw d a, że jeśli w jakim ś dziele literack im w y stęp u ją

quasi-sąd y (resp. t y l k o quasi-sądy), to jest ono arty sty c z n e (resp.

„ c z y s t e j k r w i ” artystyczn e), albo na p y tan ie, czy to praw da, że jeśli jak ieś dzieło literack ie je st a rty sty c z n e (resp. „czystej k rw i” a rty ­ styczne), to w y stę p u ją w nim quasi-sądy (resp. tylko quasi-sądy). Nie m ożna, gdyż trz e b a by z osobna rozw ażyć każdy w ypadek, odpowiednio in d y w id u alizu jąc rozw iązanie. W a ru n k iem koniecznym dania tak iej odpo­ w iedzi jest jasn e i w y raźn e rozum ienie, co znaczą te rm in y „dzieło lite ­ ra c k ie ” i „quasi-są d ”, a wobec tego, że są one w ieloznaczne i nieostre, po trzeb n a by b y ła — w b rew w skazów kom m etodycznym Ing ard en a — ich defin icja, p oprzedzająca tw ierd zen ia, w k tó ry c h są one zaangażow ane. In g a rd e n w ypow iada tak ie tw ierd zen ia, a nie d e fin iu je pojęć. Czy. istotnie sto su je się w te n sposób do w łasn y ch w skazów ek m etodycznych, czy też raczej m ilcząco o p e ru je nie sfo rm u ło w an y m i expressis verbis definicjam i?

Obok w skazów ek m etodycznych, k tó re — jak rów nież ich realizację — podd ałem analizie, In g arden , aby odpow iedzieć na p y tanie, czy w „czy­ stej k r w i” dziele sztuk i literack iej m ogą w ystępow ać sądy sensu stricto, p rzy jm u je , jak w spom niałem , p ew n e założenia 13.

W pierw szym z nich pow iada: .

Dla [powyższego] zagadnienia [...] jest ważne istnienie w ielu rozmaitych w ypadków granicznych dzieła literackiego, albowiem bez jego uwzględnienia n a w e t s t w i e r d z e n i e w p e w n y m u t w o r z e w y s t ę p o w a n i a o b o k q u a s i - s ą d ó w t a k ż e s ą d ó w n i e m a d o p ó t y z n a c z e n i a d l a r o z w a ż a n e j k w e s t i i , d o p ó k i n i e p o k a ż e s i ę n a p o d ­ s t a w i e o s o b n e j a n a l i z y , c z y d a n y u t w ó r j e s t d z i e ł e m s z t u k i l i t e r a c k i e j „ c z y s t e j k r w i”, czy też należy do tw orów przejściowych. Tylko te przykłady będą m iały przeto znaczenie dla naszego zagadnienia, w których będziemy m ieli do czynienia z utworam i artystycznym i „czystej k rw i”. [S 403, podkreślenie J. P.]

u W pierwszej im plikacji poprzednik ma 7 znaczeń, a następnik 15. W drugiej

im plikacji, odwróconej, poprzednik ma 15 znaczeń, a następnik 7.

u Tak je nazywa sam autor, pisząc (S 401): „muszę poczynić pew ne zastrzeżenia,

które sprecyzują założenia tego zagadnienia i tym samym pozwolą je dokładniej sform ułow ać”.

(13)

W d ru g im założeniu a u to r stw ierdza:

s a m f a k t w y s t ą p i e n i a w p e w n y m d z i e l e l i t e r a c k i m „ c z y ­ s t e j k r w i ” s ą d u s e n s u s t r i c t o t a k ż e j e s z c z e n i e m o ż e b y ć d e c y d u j ą c y d l a n a s z e g o z a g a d n i e n i a . Chodzi bowiem jeszcze o uw zględnienie r o l i [podkreślenia J. P.], jaką on w dziele odgrywa, a w szczególności o to, czy pojaw ienie się jego nie w ynika po prostu z jakiegoś w ykolejenia się autora, czy też jakichś jego zamiarów, które nie mają nic w spólnego ze sztuką literacką. Dopiero tam, gdzie w ystąpienie sądu w dziele sztuki literackiej nie stanow iłoby jego w a d y i nie byłoby w yraźnym odchyle­ niem od charakteru dzieła jako d z i e ł a s z t u k i , natrafialibyśm y na pew ien fakt, który kazałby uznać tezę o istnieniu i artystycznej roli sądów w tego rodzaju dziełach. [S 403]

P rzytoczone dw a założenia In g ard e n a dadzą się sprow adzić do jednego, k tó re w streszczeniu głosi, że dla zagadnienia, czy w lite ra tu rz e pięknej w y stę p u ją sądy sensu stricto, będzie m iała znaczenie obecność sądów w pew n y m u tw o rze ty lk o wówczas, gdy jest on „czystej k rw i” dziełem a rty sty c z n y m i gdy pojaw ienie się ich nie w y nik a z w y k o lejen ia się pisa­ rza ani z jego p o zaartysty czn y ch zam ierzeń, a także nie je s t w adą tego u tw o ru ani odchyleniem od jego c h a ra k te ru jako dzieła sztuki.

S taw iając spraw ę w te n sposób, In g ard e n w sam ym już założeniu zam yka w łaściw ie sądom sensu stricto w stęp do dzieł sztuki literackiej. W praw dzie bow iem , teo retyczn ie biorąc, m ożliw e są tak ie w y jątk o w e p rzy p ad k i pojaw ien ia się ow ych sądów w utw o rze arty sty czn y m , k tó re o b alały by tw ierdzenie, że w y stę p u ją tam j e d y n i e ą u a s i - s ą d y , ale każdy przyzna, że wobec ty lu i takich zastrzeżeń (że dzieło m usi być „czystej k rw i” , że um ieszczenie sądu nie m oże być w y ko lejeniem pisarza, lecz m usi w ypływ ać z jego zam ierzeń a rty sty czn y ch , a nie jak ich ś innych, że nie m oże stanow ić w ady u tw o ru ani odbiegać od jego c h a ra k te ru jako dzieła sztuki) p rzy p ad k i te m uszą należeć do rzadkości, a n a w e t w p ra k ­ ty ce w y p ad n ie je w ykluczyć. Z w olennik bow iem poglądu o w yłącznym p an o w an iu quasi-sądów w b e le try sty ce przecież zaw sze m oże skorzystać z „klap y bezpieczeństw a” i rato w ać słuszność swego stanow iska, m ów iąc oponentow i, że sądy, k tó re te n zauw ażył w u tw o rze arty sty czn y m , to np. po tknięcie się a u to ra lub skaza dzieła, albo też zgoła, iż „czystość k rw i” tego w łaśnie u tw o ru stoi pod znakiem zapytania. T en sposób obrony je st ty m łatw iejszy , że pod osłoną m etafory cznych i nieo stry ch sform u ło w ań w założeniach — m ożna z pow odzeniem oprzeć się n a jz a ja d le jsz y m a ta ­ kom . Bo ja k ro zstrzygnąć w sposób in te rsu b ie k ty w n y i spraw d zaln y, czy coś jest, czy nie jest w adą w dziele sztuki literack iej, albo czy a u to r sp rzen iew ierzy ł się sw ej roli poety, czy nie? W w iększości w ypadków , poza w ąską k ateg orią w yjątkow o drasty czn y ch i najczęściej banalnych , p rzy jd zie w tej dziedzinie stw ierdzić, że ,,quot capita, tot s e n tentia e,\

(14)

Toteż z m etodologicznego p u n k tu w idzenia w y d a je się krokiem nie­ fo rtu n n y m u zależnian ie kw estii „od biedy” o b iek ty w n ej i opisowej — choć często n iełatw ej — m ianow icie, czy sądy w y stę p u ją w b e le try sty ce , od typow o su b ie k ty w n y c h i oceniających zabiegów, jak im i z n a tu ry rzeczy są: kw alifik o w anie pew n ych cech u tw o ru artystyczn eg o jako w a ­ dliw ych, p ew nych zachow ań pisarza jako nie lege artis itp. O czyw ista, na u p a rte g o m ożna by i tą drogą dojść do rozw iązania p ro b lem u obecności bądź nieobecności sądów w lite ra tu rz e pięknej, ale n aprzó d trzeb a b y bardzo precy zy jn ie powiedzieć, co to jest „czystej k rw i” dzieło sztuk i litera c k ie j (nie d efin iu jąc go — rzecz jasna — jako takiego, w k tó ry m w y stę p u ją jed y n ie ąuasi-sądy, boby pow stało b łędne koło); dalej — co jest w ad ą w u tw o rze i ze w zględu na jak ie ^wartości a rty sty c z n e czy estetyczne; n astęp n ie w ięc — co to są te w artości; później — na czym polega o dstąpienie od c h a ra k te ru u tw o ru jako dzieła sztuki (znów zatem konieczna d efinicja arty sty czn eg o dzieła literackiego!); w reszcie — czym się różnią a rty sty c z n e zam ierzenia pisarza od niearty sty czn y ch , kiedy się on „ w y k o le ja ” itd. B yłaby to droga okrężna i najeżona ogrom nym i tr u d ­ nościam i. O baw iam się, że m ało kto, p recyzu jąc sw e stanow isko w e w szystkich w ym ienionych, bardzo d elik atn y ch i śliskich kw estiach, po­ tra fiłb y ocenić, co je st w ad ą dzieła sztuki literack iej lu b w yk o lejen iem p isarza, nie o p ierając sw ej oceny na w łasnych prześw iadczeniach o tym , czy tzw . „czystej k rw i” a rty sty c z n y u tw ó r literack i m oże zaw ierać sąd y

sensu stricto.

A przecież kw alifiko w an ie na tak iej podstaw ie w iodłoby do błędnego koła, gdyż wów czas rozstrzygnięcie pro blem u w ystępow ania sądów sensu

stricto w lite ra tu rz e pięknej uzależniałoby się m. in. od tego, co je s t

dozw olone w jej u tw orach , o ty m zaś, czy coś je st dozwolone, czy nie — decyd ow ałby z kolei fa k t obecności bądź nieobecności w dziele zdań tego ty p u , k tó ry odróżnia b e le try sty k ę od inn ych rodzajów piśm iennictw a.

Z resztą jed n ak , n aw et g dyby uniknąć tego błędnego koła, owa dłuższa droga raczej chyba prow adziłaby do odpow iedzi na pytanie, czy w lite ­ ra tu rz e pięknej p o w i n n y być, aniżeli czy f a k t y c z n i e s ą sądy

sensu stricto. Bo w ak cen to w an iu czystości dzieła, w ierności wobec jego

arty sty czn eg o c h a ra k te ru , popraw ności postępow ania tw ó rcy tkw i — jak się z d aje — in te n c ja n o rm aty w n a.

Toteż prostsze, p ew niejsze i krótsze — choć w cale n iełatw e — w y ­ d a w ało b y się dla rozstrzygnięcia problem u, czy sądy sensu stricto w y ­ s tę p u ją w lite ra tu rz e piękn ej, postępow anie o p arte na zdefiniow aniu sąd u i zd efin io w an iu dzieła sztu k i literack iej. In g ard en nie uczynił tego. Z d r u ­ giej stro n y — nie u zu p ełn ił sw ych założeń w y jaśnieniam i i definicjam i, k tó re w y m ieniłem jako konieczne, gdy się obiera ową dłuższą i tru d n ie j­ szą drogę. W tej sy tu a c ji w założeniach tych zaw arte są w aru n k i nie­

(15)

sp raw d zaln e. T en zatem , kto owe założenia przy jm ie, nie będzie mógł rozstrzygnąć, czy n ap otk an ie w d anym u tw orze sądu sensu stricto pod­ w aża tezę, iż w b ele try sty ce w y stęp u ją jedynie quasi-sądy; nie będzie zaś m ógł dlatego, że naprzód m usiałby zdobyć p e w n o ś ć , iż u tw ó r ten je s t „czystej k rw i” dziełem sztuki literack iej, a obecność sądu nie stanow i jego w ady — to zaś w obec b ra k u odpow iednich d efinicji jest poważnie u tru d n io n e . Pon ad to — ten, kto owe założenia przyjm ie, m im o iż w kon­ k re tn y m w y p ad ku nie zdoła rozstrzygnąć, czy n ap o tk a n y przezeń sąd fig u ru je w „n a p ra w d ę ” arty sty c z n y m utw o rze i jest ta m „na swoim m ie jsc u ” , zarazem będzie skłonny tw ierdzić, że skoro sąd sensu stricto ta m w y stąpił, to dzieło nie należy do sztuki literack iej, a zatem teza o w yłącznej w nim obecności quasi-sądów pozostanie d lań nie- obalona. De facto bow iem w sam ych już założeniach In g ard e n a tkw i

im plicite kon k luzja jego rozw ażań.

W szak o praco w ując odpowiedź na pytanie, czy w lite ra tu rz e pięknej w y s tę p u ją sądy sensu stricto 1/l, zakłada on, że n a w e t gdyby w ystępow ały, n ie decydow ałoby to jeszcze o o d rzuceniu tezy głoszącej, iż w „czystej k r w i” b e le try sty c e są t y l k o quasi-sądy. Czyż pom iędzy ow ym drugim założeniem In g ard en a — iż w „czystej k rw i” dziełach sztu ki literack iej z d a r z a s i ę n a p o t k a ć s ą d y s e n s u s t r i c t o — a jego tw ie r­ dzeniem , że w tego ro d zaju dziełach w y stę p u ją j e d y n i e q u a s i- -s ą d y, nie zachodzi sprzeczność? Czy podobna sprzeczność nie zachodzi m ięd zy ty m o statnim sform ułow aniem a uw agą In g ard en a, że tylko „ p e w n e zdania u tw o ru lirycznego” — a więc należącego do lite ra tu ry p ięk n e j — „ p r o s z ą s i ę o to, żeby je czytać jako quasi-sądy w po sta­ w ie e ste ty c z n e j” ? 15.

14 Tak form ułuje I n g a r d e n zagadnienie na s. 403 i w k ilku innych m iejscach i na tak postawione pytanie daje odpowiedź w zasadzie przeczącą. Ale obok tego sform ułow ania w ystępuje na s. 401 takie: „czy w dziele sztuki literackiej w y stę­ pują obok sądów także q u asi-sądy”. Ingarden zdaje się utożsamiać te dwie kwestie. A przecież są one różne, bo w drugiej tkw i założenie, iż jednak sądy sensu stricto w ystęp u ją w literaturze pięknej na pewno, a sporne jest tylko, czy oprócz nich i q u a s i- sądy. Tym czasem w pierwszej na odwrót: przyjm uje się, że na pewno w li­ teraturze pięknej w ystępują quasi-sądy, a za sporne uważa się tylko, czy oprócz nich także i sądy sensu stricto. M ożliwe zresztą, że w sform ułowaniu „obok sądów także i qucm -sądy” tkw i om yłka i w inno być „obok quasi-sądów także i sądy

sensu stricto", za czym przem awiałyby inne sform ułow ania oraz tok rozważań

Ingardena.

15 S 428: „Po czym to jednak widać, że pewne zdania utworu lirycznego »proszą się» o to, żeby je czytać jako quasi-sądy w postawie estetycznej? Otóż rozstrzyga o tym przede w szystkim t o n, w jakim są one w ypow iedziane [...]. Z tonem tym ściśle związany jest dobór w yrazów i ich uporządkowanie, w łasności brzm ieniowe słów i wiersza [...], przenośnie poetyckie [...]. To w szystko razem — o ile jest o d p o w i e d n i o d o b r a n e — sprawia, że przy lekturze utworu w yw ołana zo­

(16)

Na oba te p y ta n ia m ożna by odpowiedzieć bez w ah ania tw ierdząco, gdyby m ieć pew ność, że pojęcie quasi-sądów przez cały czas w y stę p u je w ty m sam y m znaczeniu. Tym czasem zw rot „proszą się, by je czytać jako q uasi-sąd y ” oraz w zm ianka o m odyfikow aniu „zdań tw ierdzący ch w sen ­ sie ąuasi-sąd ów ” (n b . czy „tw ierd zące” — to tu ta j ty le co „o zn ajm iające” , czy „o rzekające” , czy też „nieprzeczące” ?) 16 zdają się w skazyw ać na to, iż ty m razem In g ard e n używ a te rm in u ąuasi-sąd w odm iennym znacze­ niu, dostosow anym do procesu p ercepcji u tw oru, czyli jako zdanie u w a ­ ż a n e p r z e z o d b i o r c ę za niby-sądzące.

M ożliwe więc, że albo znow u utożsam ia on różne znaczenia tego po­ jęcia — i w ów czas zachodziłaby sprzeczność pom iędzy tezą o w yłączn o ­ ści quasi-sądów na te re n ie lite ra tu ry pięknej a tezą głoszącą, że ty lk o pew ne w niej zdania pod legają m odyfikacji w sensie quasi-sądów — albo też rozróżniając te znaczenia, p o d trzy m u je zarazem dw a różne poglądy; pierw szy, iż w b e le try sty ce są tylko quasi-sądy (tj. albo quasi-sądy w m n iem aniu pisarza, albo quasi-sądy w sensie absolutnym , jako pew ien ty p zdania niezależny od czyjejkolw iek postaw y przekonaniow ej), oraz drugi, że pew ne ty lk o zdania, nie zaś w szystkie, są przez czyteln ika p e r- cypow ane jak o ąuasi-sądy.

P ierw szy z ty ch poglądów je st o ty le „kosztow ny” , że w ym aga b ardzo znacznego, sprzeciw iającego się p raktyce, ograniczenia zakresu dzieł sztu ki literack iej do tych jedynie, w k tó ry ch nie m a sądów sensu stricto. A by ocalić tw ierdzenie, trzeb a by odpow iednio przykroić rzeczyw istość. Zabieg ty m b ardziej p rzy k ry , że w iadom o, iż praw dziw y poeta w szystko, co do­ niosłe, p rag n ie zaw rzeć w pieśni. Także i sądy, w ygłaszane jak n a jb a rd zie j serio i z pełnią przekonania. G dyby więc m usiał pod grozą uch y bienia sw ej m isji a rty s ty um ieszczać je poza poezją, sferą swego pow ołania i ta le n tu , u leg łab y ona w y jało w ien iu i d ep recjacji, jako dziedzina idei b łah ych bądź nierozżarzonych w iarą w ich słuszność. Za b u rtą lite r a tu r y w ty m now ym znaczeniu p ięknej znalazłyby się w y b itn e dzieła, tra d y ­ cy jnie do niej zaliczane. S p raw a to w dużej m ierze term inologiczna, bo przecież k le jn o ty poezji nadal by w zruszały i zachw ycały; ty le że n ie­ k tó ry m odm aw iałoby się m iana dzieł sztuki literack iej. A le w łaśnie od

staje w stępna em ocja estetyczna i rozwijają się dalsze fazy przeżycia estetycznego; zm odyfikow anie zdań twierdzących w sensie quasi-sądów jest już tylko pew nym szczegółem rozwijającego się przeżycia”.

16 Również o zdaniach twierdzących, a nie oznajmiających czy orzekających, m ówi I n g a r d e n na s. 431: „zdania twierdzące w ypowiadane przez poszczególne oso­ by stają się sądami sensu stricto, a obojętną staje się rzeczą, że są w ypow iadane przez takie lub inne osoby”. Z tekstu zdaje się w ynikać, że „zdania tw ierdzące” to nie określenie przeciwne w zględem „przeczące”, lecz tyle co „zdania w sensie lo ­ gicznym ”.

(17)

term inologii w ym aga się, żeby była w ygodna i żeby n iep otrzebn ie nie atak o w ała naszych przyzw yczajeń.

D rugi pogląd o ty le je st słuszny, iż rzeczyw iście odbiorca nie w szystkie zdania p rzeczy tan e w a rty sty c z n y m u tw orze literack im p rz y jm u je jako

quasi-sądy. Ale czyż tego sam ego nie dałoby się pow iedzieć i o tw ó rcy

dzieła? W szak z n a tu ry swego ta le n tu prag n ie on np. m ow ą w iązaną, czy p rzy użyciu fig u r i tro p ó w sty listy czn ych bądź p rzy akom paniam encie m u zy ki w iersza lub prozy przekazyw ać także i poglądy żyw ione na serio, ucieleśnione w form ie sądów sensu stricto. To więc, że coś zostało w y ­ pow iedziane specyficznym tonem poezji i w języ k u arty sty c z n y m , nie jest dostateczny m pow odem , aby m iało być uw ażane przez czyteln ika za ąuasi- -sąd. W iadom o ponadto, że istn ieją u tw o ry , w k tó ry c h szata ry m ów i m e­ ta fo r k ry je — ja k w k atalogach bibliotecznych Załuskiego — w yłącznie zespół sądów, w d an ym w y p adk u o treści użytkow ej i technicznej. A więc nie dzięki strojo w i w iersza, a p rzy n ajm n iej nie tylko dzięki niem u, n ie ­ k tó re zdania w utw o rze „proszą się” , aby je tra k to w a ć inaczej niż sądy

sensu stricto. W ięc dzięki czemu? Czy dzięki tem u — że są składnikam i

u tw o ru „czystej k rw i” artystycznego? Jeśli tak, to aby unik n ąć błędnego koła, u tw ó r tego ro d zaju trzeb a określić w te n sposób, b y uniezależnić jego c h a ra k te r a rty sty c z n y od fak tu , że zaw iera on tak że specyficzne zdania, k tó re „proszą się” , by je czytać inaczej niż w tra k ta ta c h czy przew odnikach.

4. Quasi-sądy a wypadek graniczny dzieła literackiego

D efinicji dzieła sztuki literack iej b rak rów nież w w yw odach In g ard e n a na te m a t w y padków granicznych u tw o ru literackiego.

N ie m am w ątpliw ości co do tego, że istn ieją tak ie u tw o ry o c h a ra k te ­ rze m ieszanym i że — ja k pisze a u to r — m ożliw e są liczne ich ty py , różniące się stopniem odległości od dzieła sztuki literackiej „czystej k r w i” (S 430). D oceniam też w ażność tej p ro b lem aty k i i w artość n aukow ą fa k tu , jak im je st w ydobycie jej przez In g ard en a i zw rócenie na nią uw agi. Z a­ razem jed n ak stw ierdzam , że w k o n k retn y c h p rzy p ad k ach diagnozy zm ie­ rza jąc e do u stalenia, czy dany u tw ó r stoi na pograniczu sztuk i literack iej i np. p iśm iennictw a naukow ego, czy też m ieści się w obrębie te j p ie rw ­ szej — są niezgodne. J a np. Beniowskiego uw ażałem i uw ażam za dzieło sz tu k i literack iej, gdyż jestem zdania, iż obecność sądów sensu stricto w jak im ś utw orze nie stanow i odchylenia od jego c h a ra k te ru a rty s ty c z ­ nego.

Istn ien ie rozbieżności w kw alifik o w an iu dzieł ze w zględu na z aw arty w nich ład u n ek arty zm u , różne w yniki — że się tak w yrażę — „analizy

(18)

k r w i” u tw o ru , p rze m aw ia ją za ty m , aby postarać się o w spólnie używ an e „o dczynniki” i k o n sek w en tn y sy ste m m iar. Nie je st to zadanie łatw e, gdyż p ozostaje na te re n a c h zagrożonych przez subiektyw izm ocen in d y w id u al­ n ych. M ożna je d n a k podjąć p ew n e prace przygotow aw cze. M yślę, że w in n y się one zacząć od oczyszczania obszaru badań, ta k aby prob lem y zary so w ały się w sposób ostry.

D latego w y stęp o w ałb y m przeciw k o pew n ym m etaforom , jeśli nie są one poprzedzone, lub jeśli po nich nie n a stę p u ją ujęcia precy zyjne. Odnosi się to np. do następ u jąceg o w ażnego — bo zaw ierającego uogólnioną c h a ra k te ry s ty k ę w yp adk ó w gran iczny ch dzieła literackiego — sform uło ­ w ania In g ard en a:

»

U ogólniając [...], byłbym skłonny powiedzieć, że w szędzie tam, gdzie obok qwasi-sądów w ystęp ują i sądy, gdzie p r z e t o inne składniki i m om enty całości nie są zdolne sądów tych zm ienić w quasi-sądy, ani odwrotnie, mamy do czy­ nienia z tw oram i przejściow ym i, „granicznym i” jednego z w ielu m ożliwych typów . [S 429—430, podkreślenie J. P.]

Co w zd an iu tym , w p ro w ad zający m pojęcie dzieła granicznego —> na po d staw ie sąsiadow ania sądów i quasi-sądów w utw orze, znaczy ów zw rot, w k tó ry m m ow a o zdolności zm ieniania sądów w quasi-sądy przez inne sk ła d n ik i i m o m e n ty dzieła; dlaczego związano to (w yrazem „ p rz e to ” ) z w y stępo w aniem obok siebie sądów i quasż-sądów w sam ym utw orze? W szak zm iana tak a zachodzi chy b a w to ku jego percepcji i — dosłow nie rzecz biorąc — do k o nu ją jej n ie składniki dzieła, lecz czytelnik. Czy zatem w y stępo w an ie sądów i quasi-sądów też należy odnieść do procesu p ercepcji, a nie do dzieła „staty czn eg o ” ? Czy zatem idzie tu o sądy i quasi- -są d y w m n i e m a n i u o d b i o r c y ? Czy zatem uściślając, należałoby d a w n e sfo rm u łow an ie zastąpić tak im : „w szędzie tam , gdzie odbiorca jed n e zdania tra k tu je jako quasi-sądy, a inne jako sądy — pod w pływ em in ny ch sk ład nik ów całości, m am y do czynienia...” ? W łaśnie... Z czym m a m y do czynienia? Bo jeśli tak, to i zakończenie m usiałoby ulec zm ia­ nie, m ianow icie szłoby w nim nie o to, że u tw ó r j e s t graniczny, lecz że je s t u w a ż a n y za pograniczny, c z y t a n y j a k o graniczny. Nie je s t to sp raw a b łah a ani m arginesow a, bo w zw iązku z nią p o w staje p y tan ie , c z y i s t n i e j ą r ó ż n e t y p y u t w o r ó w , a m. in. dzieła graniczne, c z y t e ż t y l k o r ó ż n e s p o s o b y c z y t a n i a , a m. in graniczne, i r ó ż n e r o d z a j e p r z e ż y ć p o w s t a ł y c h w t o k u l e k t u r y , a m. in. graniczne, m ieszane, am biw alentn e. Może to każdy u tw ó r da się czytać w różnoraki sposób? A jeśli nie każdy, to większość — 2 w y ją tk ie m nielicznych, k tó re (na jed n y m biegunie) nie zaw ierają żad ­ n y ch zgoła p ierw iastk ó w estety czn y ch lub arty sty czn y ch i sk łan iają do le k tu r y z n astaw ien iem np. w yłącznie poznaw czym , albo (na d ru g im

(19)

biegunie) jak np. czyste nonsensy, skłaniają do odbioru w postaw ie w yłącznie estetycznej bądź arty sty czn ej. Znow u więc wieloznaczność i nieostrość pojęć sądu i quasi-sądu w y w ołuje w ątpliw ości lub nieporo­ zum ienia. U trzy m u ją się one także w zw iązku z dalszym i rozw ażaniam i In g ard en a na tem a t w ypadków granicznych dzieła literackiego.

Z jed n e j bowiem stro n y In g ard e n pisze, że c h a ra k te r zdań w dziele (w ty m w y p ad k u w Uczcie P laton a) zależy od tego, czy je czytam y jako dzieło sztuki literack iej, czy też jako dzieło naukow e, i że w ty m pierw ­ szym w y p ad k u owe zdania s ta ją się w ypow iedziam i przytoczonym i i q uasi-sądam i, gdy w d ru g im — sądam i sensu stricto (S 430— 431). A u to r zatem s ta je tu na stanow isku, iż to, czy w ypow iedź je s t quasi- -sądem , czy też sądem sensu stricto, zależy od postaw y przekonaniow ej o d b i o r c y wobec tego, co ona głosi. Idzie więc tu ta j o sąd y bądź

quasi-sądy w m n i e m a n i u c z y t e l n i k a . Z drugiej zaś stron y m ówi:

Można by pokazać w szczegółach, że w łasna budowa U czty Platona i innych podobnych utw orów sprawia, że dopuszczają one dwa różne sposoby czytania i konkretyzowania. Widząc w niej wypadek graniczny m iędzy dziełem sztuki a dziełem naukowym nie wpadam [...] w psychologizm , bo ani nie utożsamiam dzieła z przeżyciam i, które rozgrywają się podczas czytania w czytelniku, ani naw et powiadam, że to jedynie od czytelnika zależy, jak zechce rozumieć u tw ór [...]. Dokładne w yjaśnienie źródła tych [...] m ożliwości i niem ożliw ości m ożna uzyskać jedynie przy mojej [...] teorii budowy dzieła literackiego, a w szczególności przy odróżnieniu zdań orzekających, jako sądów sensu stricto, od q u a si-sądów. [S 431—432]

T u ta j zatem au to r, skoro tw ierdzi, że dw ojakie lub w ielorakie m ożli­ wości sposobu czytania u tw o ru zależą m . in. od w ystępow ania w nim sądów obok quasi-sądów, to widocznie s ta je na stanow isku, iż to, czy w ypow iedź je st quasi-sądem , czy też sądem sensu stricto, nie zależy od p o staw y przekonaniow ej odbiorcy w obec tego, co ona głosi. Idzie m u więc w ty m w y pad ku o sądy bądź q u asi-sądy w in n y m niż poprzednio sensie, m ianow icie niezależnym od m niem ania czytelnika.

S ąd y i quasi-sądy, w jeszcze innym bodajże znaczeniu, m ają decydo­ wać, sąsiad u jąc z sobą, o granicznym — w edle In g ard en a — c h a ra k te rz e

Beniowskiego. Tym razem c h a ra k te r a serty w n y w ypow iedzi m a zależeć

od tego, d o c z e g o s i ę o n a o d n o s i . I t a k :

zdania jednostkowe wchodzące w skład opowiadania fingują pew ną osobną p o e t y c k ą „rzeczyw istość” — w ytw ór fantazji poety [...], natom iast zdania orzekające jednostkowe dygresji odnoszą się do określonych osób czy spraw św iata r e a 1 n eg o [...]. Zdania twierdzące, które odnoszą się np. do tych osób [...], mają w yraźnie charakter s ą d ó w [...]. I ten charakter sądów utrzym uje

(20)

się bez w zględu na w szystkie czynniki poetyckiego słowa, które w nich się zaznaczają. [S 433] 17

W ybór tak ie j p odstaw y rozróżnienia sądów i ąuasi-sądów zaskakuje, gdy p rzypom nieć sobie, że In g ard e n w yraźnie się zastrzegł:

to, czy pew ne zdanie [...] jest sądem [...], czy zdaniem na pozór tw ierdzącym , nie zależy od jego t r e ś c i m a t e r i a l n e j . N aw et [...] zdanie, które orzeka coś, o czym skądinąd w iem y, że zachodzi w rzeczywistości, może fungow ać jako [...] qwcm-sąd. [Przykład opisu ślubów Jana Kazimierza w Potopie Sienkiew icza.] [S 400]

D om yślam się, że w chodzi tu w grę ju ż daw niej dostrzeżone pom iesza­ nie rela cji „ a u to r — zdan ie” i „zdanie — rzeczyw istość”, a w zw iązku z nim n a k ła d a n ie się w analizach In g arden a dw óch różnych cech zdania, jakim i są jego praw dziw ość oraz jego c h a ra k te r aserty w n y , i p rzy p isy w a ­ nie sądom je d y n ie — praw dziw ości, fu n k cji przekazy w ania w iedzy o rze ­ czyw istości (S 435).

O scylacja znaczeniow a pojęć sądu i quasi-sądu u In g ard en a odbija się, ja k w idać, na jego koncepcji granicznego dzieła literackiego. Nie chodzi m i tu je d n a k o te u tw o ry m ieszane. Na odw rót: rozw ażania na ich te m a t stan ow ią jed y n ie okazję, niejako tło dla pokazania, ja k quasi-sądy w u jęc iu In g ard e n a fu n k cjo n u ją w zastosow aniu do różnych sy tu a c ji i p rzy p ad k ó w sp o ty k an y ch w lite ra tu rz e piękn ej i na jej p ograniczu oraz jak b ra k stab ilizacji sensu term in u quasi-sąd i pow tarzające się p rze su w a ­ nie jego znaczenia k u pojęciu quasi-sądu w m n i e m a n i u o d b i o r c y k o m p lik u ją zagadnienie ogarn ian e w spólnym , niezb yt ścisłym m ianem p ra w d y w lite ra tu rz e .

17 Warto nb. zaznaczyć, że na s. 428 I n g a r d e n pisał, że czynniki słow a poe­ tyck iego rozstrzygają o tym , iż pewne zdania „proszą się”, aby je czytać jako quasi-sądy. Tu zaś odmawia tym czynnikom w pływ u na charakter asertyw ny w ypow iedzi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Several pottery wasters found in this stratum prove that the excavated quarter of Athribis was a center of ceramic production as early as the end of the Dynastic period and the

Lepsze było uposażenie mieszczan w Tarnogrodzie i Jó­ zefowie, ale z tych 4 miasteczek tylko mieszczanom biłgorajskim przysłu­ giwały serwituty (opału, oraz

Nie miał jednak samodzielnej praktyki w zakresie orzekania, dlatego przewodniczący wydziału cywilnego tego sądu poddał jego orzecznictwo pod nadzór doświadczonego sędziego,

liczba stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym określona została na 90, - pracami każdej z izb kierują Prezesi Sądu Najwyższego, a izby dzielą się dalej na

‣ przy podejmowaniu postanowień o odmowie ustanowienia adwokata lub radcy prawnego lub ich odwołania oraz nałożenia na stronę obowiązku uiszczenia wynagrodzenia

Rzeczypospolitej Polskiej sprawują Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne oraz

Na Ziemi jest jednak inaczej, ale protestowanie przeciw tutejszemu złu niczemu nie zaradzi. Leibniz odsuwa na bok problem, czy zło na Ziemi zacho- dzi w zgodzie z wolą Boga, czy

Do kreowania środowiska wysokiej produktywności, które autorzy artykułu utożsamiają ze środowiskiem pozytywnie oddziałującym na konkurencyjność firm przyczyniają