• Nie Znaleziono Wyników

Renesansowa koncepcja człowieka w "Trenach" Jana Kochanowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Renesansowa koncepcja człowieka w "Trenach" Jana Kochanowskiego"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Pelc

Renesansowa koncepcja człowieka w

"Trenach" Jana Kochanowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/3, 55-79

(2)

JA N U S Z P E L C

RENESA NSO W A K O N C EPC JA CZŁOW IEKA W „TREN A C H ” JA N A KOCHANOW SKIEGO

C ykl poetycki złożony z d ed yk acji i dziew iętnastu T renów J a n K o­ chanow ski pośw ięcił pam ięci ukochanej U rszulki, zaw arł jed n a k w dziele tym ta k w ielki ład u n ek osobistego, em ocjonalnego zaangażow ania, że poem at o zm arłej dziecinie opłakiw anej z w ielkim żalem przez „n iefo r­ tu n n eg o ” ojca sta ł się w łaściw ie przed e w szystkim p o ety cką analizą kolejnych faz cierpienia człow ieka, k tó ry u tra c ił b liską osobę, k tó ry stopniow o coraz b ardziej rozum ie ogrom nieod w racalnej s tra ty . Je d n o ­ cześnie zaś T r e n y u k azu ją, ja k w obliczu n a jtru d n ie jsz e j p ró b y k o m pro­ m itu je się b an ał stereo typ o w y ch fo rm u ł o istocie życia i śm ierci, o zasa­ dach ludzkiego reagow ania n a odm ianę losu, d o brą czy złą. U kazują zarazem w ielki kry zy s św iatopoglądow y p o e ty -in te le k tu a listy , k tó ry poprzednio sam propagow ał tak m odne w epoce ren esan su idee dość ryg o ry sty czn ie pojm ow anego stoicyzm u.

K ochanow ski w m om encie, gdy przystępow ał do pisania T r e n ó w , nie był b y n a jm n ie j now icjuszem w poezji fu n era ln e j. G dybyśm y pom inęli n aw et dość po k aźny poczet d ro bniejszych jego utw oró w p rzy n ależn y ch do poezji tego ty p u , w y starczy przypom nieć o dw u obszerniejszych dzie­ łach: Pa m ią tka w s z y tk i m i cnotami hojnie obdarzonemu, Janow i B a p ty ś ­

cie, hrabi na Tęczynie, b ełskiem u w ojew odzie i lubelskiem u staroście,

napisana po r. 1563 i w y d ru ko w an a około 1570, oraz w cześniejszy, po­ w stały w 1561 utw ór, O śmierci Jana Tarnowskiego, kasztelana k r a k o w ­

skiego, do syna jego Jana K ryszto fa , hrabię z Tarnowa, kasztelana w o j ­ nickiego h

Pa m ią tka była próbą w zniesienia literackiego pom nika znajom em u

poety, w ielkiem u m agnatow i, m łodem u i zdolnem u dyplom acie, uko­ chanem u i niedoszłem u m ałżonkow i k ró lew ny szw edzkiej — Cecylii

1 Z ob. K . P i e k a r s k i , B ib lio g r a fia d z ie l J a n a K o c h a n o w s k ie g o . W ie k X V I

(3)

W azów ny. Choć w tek ście P am iątk i isto tn ą rolę o d g ry w ają elem enty liryzm u, je st ona przed e w szy stk im utw o rem epickim . D zieje rom ansu hrabiego n a Tęczynie z córką i sio strą k rólów Szw ecji (w. 33— 108), obszerny opis w y p ad k ó w trag iczn ej w y p ra w y m orskiej narzeczonego (w. 169—216), konieczność przyp o m n ien ia głów nych choćby faktów z kro n ik i jego życia — w szystko to pow odow ało, że osoba n a rra to ra -a u - to ra w utw o rze usu w a się w cień. P o rz ą d k u je on i k o m en tu je p rz e d sta ­ w ian e zd arzen ia, jedn e p rze d staw ia szerzej, inne k w itu je ty lko w zm ianką. Nie stro n i od liry zująceg o ko m entarza, nie p rz e sta je być jed n ak epickim opow iadaczem . B o h aterem P am iątki, p o tra k to w a n y m — m im o w ielu liry c zn y c h ak cen tó w — z epickim d y stan sem , jest Tęczyński.

W iersz O śmierci J ana Tarnow skiego p re z e n tu je zm arłego h e tm an a jako znakom itego, niezw yciężonego herosa, m ądrego „ s ta ty stę ”. W po­ ró w n a n iu z P a m ią tk ą w ięcej tu uogólnionej reflek sji, k tó rą p o e ta -n a rra - to r k ie ru je p rzed e w szy stk im pod ad resem pierw szego, w ym ienionego

expressis verbis w ty tu le i w tekście, odbiorcy: sy n a zm arłego, Ja n a

K rzysztofa. D o m in ującą pozycję zachow ał jed n a k opis, opowieść o zn a­ k o m ity ch czy n ach głów nego b o h a te ra — k asztelan a krakow skiego, sp la­ ta ją c a się z d y d a k ty z m em napom nienia.

U rszulka, p rzed staw io n a w p raw d zie jako „Safo słow ieńska” , ro k u ją c a najlepsze n ad zieje sp ad ko b ierczy ni lu tn i o jca (VI, 1— 9) 2, nie je s t ani jed y n ą, ani też n aw et g łów ną b o h a te rk ą Trenów. K ró tk ie d zieje jej życia, choć ub arw io n e często h e ro iz u ją c ą sty liza c ją , m ają c h a ra k te r jed y n ie fra g m en ta ry c z n y . Służą w łaściw ie za p re te k st do uk azania przeżyć i w y­ znań głów nego b o h atera, ojca-poety. W y rażając liryczną m anifestację rozpaczy i bólu, analogie do sw ej trag ed ii w idzi on w an tycznym w ize­ ru n k u cierp ien ia Niobe (IV, 17— 18; XV), w dziejach m itycznego O rfeu ­ sza szukającego w zaśw iatach u tra c o n ej ukochanej osoby (XIV), przede w szy stk im zaś w życiow ych p rzy p a d k a c h m ędrca starożytności, Cycerona (XVI). P o eta-m ęd rzec tra c i w ia rę w stoickie ideały. Z łam any losem, w k o rn ej m o dlitw ie błag a Boga o pom oc i ra tu n e k , w reszcie o d n ajd u je p u n k t oparcia w słow ach przychodzącej pocieszyć go zm arłej m atki, k tó ra uosabia dośw iadczenie i m ądrość życia.

W u tw o rach p o etyck ich K ochanow skiego w ielo krotnie sp o ty k am y do­ w ody optym istycznego w id zenia św iata i człow ieka. P oetę, w rażliw ego o b serw ato ra, cieszył h a rm o n ijn y ład, ro zu m n y porządek w szechrzeczy — ta k było przecież w n a p isa n y m w m łodości h y m n ie do Boga. Człowiek ren e sa n su z o tu ch ą w ita odw iecznie p o w ta rz a ln y cykl o d rad zania się

2 C y ta ty o p a tr z o n e lo k a liz a c ją b e z p o ś r e d n io w te k ś c ie p o c h o d z ą z w y d a ń : J . K o c h a n o w s k i : T r e n y . O p ra c o w a ł J . P e l c . [W d r u k u j . B N I, 1; F ra sz k i. O p r a c o w a ł J . P e l c . W ro c ła w 1957. B N I, 163; D zie ła p o ls k ie . W yd. 4. O p ra c o w a ł J . K r z y ż a n o w s k i . W a rs z a w a 1960.

(4)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 67

św iata p rzy ro d y po zim owej m artw ocie — „Serce roście p a trz ąc na te czasy!...” — (P ieśn i, I, 2). W izja p rzy ro d y podległej zm ianom i p u lsu ją c ej życiem łączyła się niekiedy ze staropolską apoteozą do statk u ziem iańskie­ go, ja k np. w e fraszce Do W ę d y (Fraszki, II, 64), k tó rej jed n ak p ointą i końcow ym ak o rd em jest sielankow a w izja uro ku zapom nienia: las i gra n a m u ltan k ach , a w ięc obcow anie z p rzyro dą oraz up raw ian ie sztuki, czyli rów nież i poezji.

Nie p ró b u ję tu ta j, oczywiście, sto su n k u K ochanow skiego do św iata i problem ów „żyw ota ludzkiego” in terp reto w ać w k ateg oriach m onoli­ tyczn ej niezm ienności. M usim y jed n a k zachow ać dużą ostrożność p rzy propozycjach u k azujący ch k olejne ucieleśnienia tej poetyckiej p ostaw y zakrzepłej w w ypow iedzi podm iotu lirycznego. R adosne pow itanie od­ ra d z a ją c e j się n a w iosnę p rzyro d y : „Serce roście patrząc n a te czasy!” — n a jc h ę tn ie j, i zgodnie z n a jb a rd zie j ogólnym i zasadam i praw dopodo­ bieństw a, skłonni jesteśm y włożyć w u sta człow ieka m łodego, k tó ry nie ugiął się jeszcze pod ciosam i przeciw nego losu.

/ N ie w ie m y d o k ła d n ie — p is z e w sp ó łc z e s n y b a d a c z p o ls k ie g o r e n e s a n s u — k ie d y K o c h a n o w s k i n a p is a ł tę p ie ś ń , a le p ra w d o p o d o b n ie n ie p o d k o n ie c życia. P o d k o n ie c ży c ia a u to r T r e n ó w n ie p o w tó rz y łb y ju ż te g o ra d o s n e g o p o w ita n ia . T r e n y b o w ie m są r e a k c j ą n ie ty lk o n a o so b iste n ie sz c z ę śc ie , a le p rz e d e w s z y s t­ k im a r ty s ty c z n y m i n ie h a r m o n ijn y m w y b u c h e m ro z c z a r o w a n ia w s to s u n k u do m ło d z ie ń c z e j d o k tr y n y h u m a n i s ty c z n e j3.

Czy isto tn ie „nie pow tórzyłby ju ż ”? Nie tw ierdzę b y n a jm n ie j, że ów rad o sn y okrzyk p ow itan ia w iosny rozpoczynający pieśń 2 „K siąg p ierw ­ szych ” poeta czarnoleski napisał już po stw orzeniu Trenów. Nie tu zresztą tkw i sedno kw estii spornej. C hciałbym n atom iast zgłosić z astrze­ żenia przeciw dość jednoznacznej, a budzącej uzasadnione w ątpliw ości, form ule: „nie pow tó rzy łb y ju ż ” , a więc: „nie m ógłby” lub „nie chciałby pow tórzy ć” , bądź też: „nie m ógłby i nie chciałby już p o w tórzy ć”. Nie uprzedzając dalszego toku rozw ażań i w y n ik ający ch z n ich w niosków , zastrzeżenia te skrótow o i w stępn ie da się sform ułow ać w n a stę p u jąc y sposób: czy p rzy jm u ją c słuszną tezę, iż T re n y są „w ybuchem rozczaro­ w ania w sto su n ku do m łodzieńczej d o k try n y h u m a n isty c z n e j” , uprosz­ czonej i przez to nieco zbanalizow anej, p rzy jąć m usim y rów nocześnie, że a u to r poem atu o U rszulce w latach 1580— 1584 „nie pow tó rzy łb y ju ż ” owego optym istycznego i radosnego okrzyku, będącego w y razem a fir- m acji odradzającego się w iosną życia?

W form u le tej tk w i p y tan ie o ideow y sens T r e n ó w , a zarazem o ideo­ w ą w ym ow ę ostatniego okresu tw órczości m istrza z C zarnolasu — k w e­

3 J. Z i o m e k , P o d s ta w o w e p o ję c ia lite r a tu r y re n e s a n s u . „Ż y cie L it e r a c k ie ” 1966, n r 41.

(5)

stie zresztą nienow e, w ielo k ro tn ie ju ż ro zp atry w an e. Badacze ujm ow ali je w sposób bard zo rozm aity , czasem dochodząc n aw et do pow ątpiew ania w renesansow ość c h a ra k te ru ostatniego w ielkiego — jeśli nie n a jw y b it­ niejszego w ogóle — dzieła J a n a K ochanow skiego. M ieczysław H artleb przecież d o p atrzy ł się w Trenach w y ra ź n y ch zapow iedzi barok u, k re u ją c ich a u to ra n a „nieśw iadom ego bo jo w n ik a” nowego k ie r u n k u 4. Z zado­ w oleniem k w itu je on uw agę R om ana P o lla k a o tym , iż polska poezja barokow a o piera się n a tw órczości m istrza czarnoleskiego „ ja k n a w ę ­ gieln y m k a m ie n iu ” 5, ale to m u nie w y starcza. Tw ierdzi bowiem , „że w poem acie o U rszulce tk w ią ju ż in potentia p ierw iastk i n ajcen n iejsze te j now ej p o ezji” , czyli poezji barokow ej. R o zw ijając tę m y śl H a rtle b pisał:

N ie m a t u o c z y w iśc ie ig r a s z k i f o r m w y m u s k a n e j i s z tu c z n e j, n ie m a a f e k - ta c j i k w ie c is te j w ję z y k u i w ie rs z u , a le je s t p e w ie n n ie p o k ó j m ię d z y tr e ś c ią a s z a tą z e w n ę tr z n ą , m ię d z y z a ło ż e n ie m a b u d o w ą cało ści, je s t s e n ty m e n ta liz m i c z u ło s tk o w o ść , je s t z w r o t k u m is ty c y z m o w i i n ie p o g a ń s k a p o k o ra w o b e c P a n a , k tó r y „ g d z ie tk n ą ć , w id z i...”. T o w s z y s tk o zaś z w ia s tu je z b liż a n ie się n o w e j e p o k i, n o w e g o s m a k u i n o w y c h z a g a d n i e ń 6.

W opiniach H a rtle b a o barokow ości czy p rebarokow ości T re n ó w n ie ­ tru d n o w skazać n a dość oczyw iste nieporozum ienia. A u to r hipotezy o k o lejn y c h fazach lub też p rzeo b rażeniach kom pozycji T re n ó w — sfo rm u ło w an ej w łaściw ie ty lk o n a p raw a ch dom ysłu nie popartego żad ­ nym i d o k u m en ta m i — ta k bardzo p rzy w iązał się do sw ej koncepcji, ta k bardzo zasu g ero w ał się w y sn u w an y m i z n iej w nioskam i, że w końco­ w y ch p a rtia c h książki całkow icie już u w ierzy ł, iż K ochanow ski, choć początkow o, zgodnie z n o w y m k ieru n k iem , zdobyw ał się na n ow atorskie p o czynania, ro zb ijają ce „d aw n ą k o n w en cjo n aln ą sk o ru p ę ” kom pozycji ep icedialn ej, p o tem jed n a k , „ ja k b y się lęk ał śm iałości z b y tn ie j, posłusz­ nie, a nie bez u szczerbk u arty sty czneg o , po w raca do daw nego schem a­ t u ” 7. Chodziło tu głów nie o k o n so lacy jn y Tren X I X , którego H artleb nie m ógł K ochanow skiem u w ybaczyć:

T r e n X V I I I [...] o d z y s k a łb y p e w n o w ie le p ię k n o ś c i i siły , g d y b y ja k o w z n io s łe w y z n a n ie w ia r y i p o k o ry z a m y k a ł p o e m a t n a k s z t a łt m o d litw y P e - t r a r k o w s k t e j 8. 4 M. H a r t l e b , N a g r o b e k U r s z u lk i. S tu d i u m o g e n e zie i b u d o w ie „ T r e n ó w ” J a n a K o c h a n o w s k ie g o . K r a k ó w 1927, s. 155. 5 Z ob. R. P o 11 a k , U w a g i o s e ic e n ty z m ie . W : W ś r ó d lite r a tó w s ta r o p o ls k ic h . W arszaw Ta 1966, s. 176. 6 H a r t l e b , op. cit., s. 156. ? I b id e m , s. 155. s I b i d e m , s. 152.

(6)

B E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 59

Ze sp raw ą barokow ości lub renesansow ości Tre n ó w dość ściśle łączy się p y ta n ie o ideow y, św iatopoglądow y sens dzieła. D latego też w kręgu tej sam ej p ro b lem aty ki m ieści się w ypow iedź Stanisław a W indakiew icza, a u to ra — co w a rto naw iasem zaznaczyć — w nikliw ej oceny T renów jako znam ienitego d o k u m en tu poezji życia rodzinnego:

T r e n y są ro d z a je m c o n fe s s io fi d e i K o c h a n o w sk ie g o , są a k te m p u b lic z n e g o

p rz y z n a n ia się p o e ty do re lig ijn o ś c i i c h ry s tia n iz m u , z e rw a n ie m z d o ty c h c z a ­ s o w y m i p o g lą d a m i h u m a n i s t y c z n y m i9.

I z tą form u łą tru d n o się zgodzić.

B yłoby oczywiście n aiw n y m nieporozum ieniem , gdyby ktoś próbow ał dowodzić, że w tw órczości K ochanow skiego np. m iędzy dw iem a m ło­ dzieńczym i an ty p apieskim i i p rorefo rm acy jn y m i elegiam i (IX i X księ­ gi I. w e w czesnej red a k c ji z rękopisu Osm ólskiego 10, pom iniętym i potem w zbiorze tychże elegii — Elegiarum libri IIII, eiusdem Foricoenia — d ru k o w an y m w r. 1584) a Trenam i i p a ra fra z ą Psałterza Dawidowego nie dokonała się ż a d n a ew olucja ideow a. A le uproszczenia, jak św iadczą p rzy k ład y , m ogą iść i w p rzeciw nym kieru n k u .

Gw oli praw dzie zresztą należałoby przede w szystkim d obitnie pow ie­ dzieć, że K ochanow ski, podobnie jak np. E razm z R o tterd am u n , b y n a j­ m niej nigdy nie odżegnyw ał się od ch rystianizm u. Z nakom ity ro tte r- dam czyk był wszakże au torem nowej koncepcji „ry cerza ch rz e śc ijań ­ skiego” epoki hum anizm u i re n e s a n s u 12. K oncepcji ch ry stian izm u istn iało w XVI w. bardzo w iele. K ażde z nowo p o w stający ch w yznań refo rm a c y jn y c h dążyło w tej dziedzinie do zam anifestow ania w łasnego sam ookreślenia. Kościół rzym ski też nie zasypiał gruszek w popiele, zarów no przed jak i — zw łaszcza — po ukończeniu soboru trydenckiego. Z abierali tak że w tej spraw ie głos, i to z dość różnych pozycji, liczni hum aniści, p ragn ąc, głów nie w okresie p rzed try d en ck im , w nieść swój w kład do ogólnej dyskusji. W y starczy przypom nieć tu działalność A n ­ d rzeja F ry cza M odrzew skiego 13. P ostaw a ideow a Erazm a z R o tterd am u

9 S. W i n d a k i e w i c z , J a n K o c h a n o w s k i. W yd. 2. W a rs z a w a 1947, s. 139. 10 B ib l. N a ro d o w a , r k p s IV 3043, k. 32v — 56 r. Zob. J . P e l c , J a n K o c h a n o w s k i

w tr a d y c ja c h li te r a tu r y p o ls k ie j. (Od X V I do p o ło w y X V I I I w .). W a rs z a w a 1965,

s. 23— 29.

11 Z ob. w n ik liw e u w a g i Z. S z m y d t o w e j w s tu d iu m E r a z m z R o tte r d a m u

a K o c h a n o w s k i (W: P o eci i p o e ty k a . W a rs z a w a 1964).

12 Z o b . E r a z m z R o t t e r d a m u , P o d r ę c z n ik ż o łn ie r z a C h r y s tu s o w e g o n a u k

z b a w ie n n y c h p e łn y . P rz e ło ż y ł J . D o m a ń s k i . W a rs z a w a 1965.

13 Z ob. K . G ó r s k i , E w o lu c ja p o g lą d ó w r e lig ijn y c h A n d r z e ja F r y c z a M o d r z e w ­

s k ie g o . W zb io rz e : S tu d ia n a d a r ia n iz m e m . P o d r e d a k c ją L. С h m a j a. W a rs z a w a

1959. P r z e d r u k w : K . G ó r s k i , Z h is to r ii i te o r ii lite r a tu r y . S e ria d ru g a . W a r ­ sz a w a 1964.

(7)

w y ra z iła się przede w szy stk im w dążeniu do pokoju i p o jed n an ia skłó­ conego ch rześcijań stw a. P rz y k az a n ie m iłości było d lań w ażniejsze od sporów na te m a t zaw iły ch su btelności teologicznych. W edług E razm a, ludzi p o szu k u jący ch p raw d y nie należy potępiać, n a w e t jeśli z p ełny m p rzek on aniem uw aża się, że błądzą („Cóż istn ieje, co w olne b yłoby od b łęd u ? ”) 14. P o staw a ire n icz n a za fu n d a m e n t p rzy jm o w a ła zasadę to ­ lera n cji, sw obody rozw oju m yśli ludzkiej.

K ochanow ski od w czesnej m łodości nie w yk azyw ał chęci do w głę­ b iania się w isto tę sporów teologicznych. W jed n e j ze w spom nianych dopiero co m łodzieńczych elegii, w y ra ż ają c zresztą sy m p atię dla ru ch u refo rm acy jn eg o , żarto b liw ie pisał, że rozw ażania n ad sporny m i zagadnie­ n iam i w y zn an io w y m i woli odłożyć n a późniejsze lata, a teraz, póki czas po tem u sposobny, p rag n ie poznać b lask i i uciechy ludzkiego żyw ota. P otem w S a ty r z e i w Zgodzie z d ezap ro b atą odniósł się do polskich u czestników sporów relig ijn y ch , n ap o m in ając dom orosłych teologów se j­ m ow ych, b y w y k azali w ięcej troski o całość i dobro R zeczypospolitej. Jedn o cześnie jed n a k K ochanow ski był au to rem nie ty lk o b u d u jąc e j opowieści o cno tliw ej i pobożnej Z uzannie, lecz rów nież h y m n u „Czego chcesz od nas, P anie, za Twe ho jn e d a ry ...” — uznanego przecież za re n e ­ sansow y jego m a n if e s t15. W h y m n ie ty m w ielbił Boga w y ra ż ają c zachw yt n a d w ielkością i h arm o n ią stw orzonego p rzezeń św iata. W Trenie X VI I , a jeszcze w y raźn iej w Trenie XVI I I , p o eta będzie się p otem zw racał do Isto ty N ajw yższej jako k o rn y p o k u tn ik i człow iek dośw iadczony ciężko

przez los:

W ie lk ie p r z e d T o b ą są w y s tę p y m o je , L e c z m iło s ie rd z ie T w o je

P rz e w y ż s z a w s z y tk i z ło ści. U ż y j dziś, P a n ie , n a d e m n ą lito ści!

[X V III, 25— 28]

W iktor W e in tra u b słusznie stw ierdza, że śm ierć ukochanej córeczki, a zapew ne i in n e dośw iadczenia życia oraz d o konująca się zm iana atm o ­ sfe ry ogólnej — w y w o łały u K ochanow skiego w ielo stro n n y k ry zy s du ­ chow y, w obec któreg o nie o stał się tak że d aw n y optym izm relig ijn y :

To, co p r z e d t e m b y ło ła d e m i h a r m o n ią , u k a z y w a ło się te r a z je g o oczom ja k o p o z b a w io n e s e n s u w id o w is k o , k ie r o w a n e p rz e z ja k ie g o ś „ n ie z n a n e g o w r o ­ g a ” . P o e ta p rz e z w y c ię ż y ł n a k o n ie c ro z p a c z i p o w ró c ił do s w e j r e l ig i jn e j w ia ry , a le B óg z T r e n ó w ró ż n i się b a r d z o od d o b ro tliw e g o S tw ó rc y p ię k n e g o i h a r m o ­ n ijn e g o ś w ia ta jego m ło d z ie ń c z e g o p o e m a t u 16.

14 J . H u i z i n g a, E r a z m . P rz e ło ż y ła М. К u г e с к a. W a rs z a w a 1964, s. 162— 163. 15 W. W e i n t r a u b , M a n ife s t r e n e s a n s o w y J a n a K o c h a n o w s k ie g o . „ P a m ię tn ik L it e r a c k i” 1959, z. 3/4.

(8)

W hym n ie ,,Czego chcesz od nas, Panie, za Twe h o jn e d a ry ...” K o ­ chanow ski w ielbił Budow niczego w szechśw iata także za to, że z jego

„ rą k ” w szelkie stw orzenie „p atrza sw ej żyw ności” (w. 23— 24), ro zd a­ w a n e j szczodrobliw ie przez — posłużm y się incipitem innego w iersza p o ety — „W szego dobrego Daw cę i Szafarza w iecznego” (M odlitw a

o deszcz, F raszki, III, 72). W Trenie X V I I p rzed staw ia n ato m iast „ rę k ę ”

Boga działającego inaczej:

P a ń s k a r ę k a m ię d o tk n ę ła , W sz y tk ę m i ra d o ś ć o d ję ła : L e d w ie w so b ie c z u ję d u sz ę I tę p o d o b n o d ać m u szę. [w. 1—4]

P rzypom nieć jed n ak trzeba, że w izja Boga groźnego, karzącego, po­ jaw ia się u K ochanow skiego po raz pierw szy nie w Trenach an i też nie w p a ra fra z a ch P sałterza D aw idow ego, lecz w znacznie w cześniejszej

Pieśni o potopie. Ale utw ór ten posiada jeszcze zakończenie zdecydow a­

nie optym istyczne, w zyw ające w ręcz człow ieka do k o n stru k ty w n eg o działania w sferze ziem skiej rzeczyw istości, gdy tylk o gniew Boży i srogi czas m iną. Słow a te do ocalałego z potopu Noego w ypow iada sam Bóg, sk ła d a jąc jednocześnie szacow nem u p a try ja rsz e i jego po to m stw a p rz y ­ rzeczenie, że straszliw a klęska już się nie pow tórzy:

A w ty m u p e w n i a m w s z e l k ą ż y w ą d u s z ę , Ż e j u ż t a k i c h w ó d p o t y m n i e p o r u s z ę , K tó r e b y m ia ły z ie m ię o p a n o w a ć I ś w ia t zep so w ać. W łożę n a n ie b o z n a k o m itą p r[ę ]g ę , K tó r ą g d y u ź rz ę , w s p o m n i ę n a p r z y s i ę g ę , Ż eć m a m za c h o w a ć n ie z w y c z a jn ą w o d ę, I n ie z a w io d ę 17.

G niew ny, k arzący Bóg przeistoczył się więc w dobrotliw ego w ładcę rozm aw iającego z człow iekiem -poddanym , a jednocześnie uczestnikiem porozum ienia. Bóg nie jest tu bow iem w ładcą nieograniczonym , k tó ry m ógłby dow olnie — zgodnie z w łasnym rozum nym , ale podległym zm ia­ nom postanow ieniem , lub też n aw et zgodnie z w łasny m k ap ry sem — kształtow ać swój stosunek do człowieka. W iąże Go złożona obietnica,

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 0 1

17 P ie ś ń o p o to p ie . B. m . i r., k. A 3v — A 4r. B ib l. N a ro d o w a , s t a r o d r u k B. N. X V I. 0 . 246 (je s t to egz. tz w . w y d a n ia B, b. m . i r.; к . A 3 b łę d n ie tu s y g n o w a n a ja k o A2). P o d k r e ś le n ia J . P . — P i e k a r s k i (o p . cit., s. 40— 41) o b a w c z e sn e w y ­ d a n ia (A i B) d a tu j e „ o k o ło 1570” ; b y ć m o że je d n a k u k a z a ły się o n e ju ż w la ta c h 1558— 1561. Zob. J . P e l c , T e k s t y J a n a K o c h a n o w s k ie g o w k a n c jo n a ła c h s ta r o p o l­

s k ic h X V I i X V I I w ie k u . „ O d ro d z e n ie i R e fo rm a c ja w P o ls c e ” t. 8 (1963), s. 218.

W w y d a n iu p ó ź n ie js z y m u tw o r u (P ie ś n i. K r a k ó w 1586) — d ro b n e o d m ia n y w s t r o ­ fa c h c y to w a n y c h i w p o z o sta ły m te k ś c ie .

(9)

k tó rą poeta nazw ał „p rzy sięg ą”. N ajw yższy w ład ca w szechśw iata jest zarazem jed n ą ze s tro n zw iązanych u ro czystym tra k ta te m , czy raczej p rzy w ilejem , k tó ry d la pokoleń stu leci dalszych m a stać się niezłom nym praw em . We w czesnym w y d an iu P ieśni o potopie bezpośrednio po cyto­ w anej w yp o w ied zi-d ek laracji Isto ty N ajw yższej n astępo w ała końcow a z w ro tka k o m en tarza p oety , zaw ierająca podziękow anie, a ściślej — w e­ zw anie do podzięki za owo uroczyste zobow iązanie:

L ecz to n a m d a w n o B óg o b ie c a ł z n ie b a , Ż e s ię ta k ic h w ó d b a ć ju ż n ie p o tr z e b a ; D z ię k u jm y J e m u ju ż z p ra w e g o s e rc a

Z a d o b ro d z ie js tw a 18.

Rzecz w ielce zn am ien na, że ponow nie podkreślono (dwa pierw sze w ersy o sta tn ie j stro fy ) trw a łą w ażność Bożej przysięgi zabezpieczającej człow ieka p rzed groźbą potopu. I chyba rzeczą nie m niej zn am ienną jest, iż z w ro tk i tej nie z n ajd ziem y ju ż w późniejszym w y d a n iu utw oru, w łączonego do zbioru P ieśni (K raków 1586) jako P ieśń I „K siąg w tó-

ry c h ” , gdzie p o jaw iła się in n a stro fa końcow a:

P ó m n i sie lu tn i! N ie tw o je j to g ło w y W s p o m in a ć B o g a ż y w e g o ro z m o w y !

K a ż t y n a m z a sie ść p rz y c ie p ły m k o m in ie , A ż z ły czas m in ie 19.

D ojrzałego a rty s tę m ogła n iew ątp liw ie razić pew n a nieporadność, k tó rą n ie tru d n o dostrzec w zakończeniu re d a k c ji w cześniejszej: ry m „ serca” — „d o b ro d z iejstw a ” , p ow tórzenie treści p rzysięgi-obietnicy, jasno w yrażo n ej w bezpośrednio pop rzed zających o sta tn ią stro fę słow ach Boga. A le to nie m oże być je d n a k chyba w y jaśn ien iem je d y n y m ani w y ja śn ie n iem p ełnym . Now a stro fa końcow a w nosi do u tw o ru akcent o dm ienny, a se k u ru ją c y ja k g d y by a u to ra przed spodziew anym zarzutem , że stosun ek w zajem n y Boga i człow ieka sprow adził do w y m ia ru porozu­ m ienia stro n , bezpośred n iej rozm ow y. Podkreślono w ięc d y stan s dzielący człow ieka od B oga-S tw órcy. M iast próbow ać p rzenik nięcia w yroków Stw órcy, lepiej człow iekow i w zaciszu ciepłego kom ina przeczekać złą chw ilę losu. D w a o sta tn ie w ersy now ego zakończenia Pieśni o potopie bliskie są ponadto ak cen to m apoteozy spokojnego b y to w a n ia ziem iań­ skiego w ypow ied zian ym w Pieśni św ię to ja ń skie j o Sobótce:

S k o ro te ż s ie w o d p ra w ie m y , K o m in w k o ło o b s ię d z ie m y .

(P a n n a X I I , w . 27— 28)

18 P ie ś ń o p o to p ie , k . A 4. i» P ie ś n i, s. 33.

(10)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 63

— lub też z a w a rty m w zabarw ionym iro nią i auto iron ią fragm encie listu K ochanow skiego do S tan isław a Fogelw edera, pisanego z C zarnolasu 6 p aździernika 1571: „Tak m y sam na wsi: kiedy już zasiejem y, kom in w koło obsiędziem y, a lad a co i m ówiem y, i piszem y” 20.

W Trenach X V I I i X V I I I d y stan s h ierarch iczn y dzielący człow ieka od Boga jest już w y raźnie duży; dostatecznie duży, by przekreślić szanse zaistnien ia porozum ienia-um ow y m iędzy obiem a w łaściw ie rów nym i niem al, rów n o p raw n y m i stronam i. Bóg w szechm ogący, Bóg karzący, Bóg m iłosierny nie zniży się tu do pozycji rozm ówcy, a ty m bard ziej już — p a rtn e ra porozum ienia. Może spełnić a k t łaski, może przebaczyć popeł­ nione przew inienia. W łaśnie o to skruszony grzesznik, człow iek błądzący, k o rnie prosi, błaga, ap elu jąc do m iłosierdzia i litości Isto ty N ajw yższej (XVIII, 26, 28). G roźna rę k a Boga ciężko dotk n ęła człowieka, przed jej ciosem nie m a dla nikogo schronienia („K to sie przed Tobą sk ry ć m oże” (X V II, 12)), ale też tylk o srogi i gn iew n y Stw órca może w ybaw ić od zesłanego nieszczęścia lub przynieść łaskę pociechy:

A ja z a ty m łzy n ie c h le ję , B om s t r a c ił w s z y tk ę n a d z ie ję , B y m ię ro z u m m ia ł r a to w a ć ,

B óg sa m m o c e n to h a m o w a ć . [X V II, 49— 52]

O ptym istyczne przekonanie o nieuchronnym , zag w aran to w an ym n ie ­ jako przez praw o, n astęp stw ie dobra i zła, szczęśliwego i nieszczęśliw ego losu, m iłych i p rzy k ry ch pór roku, lat klęski i la t u ro d za ju oraz dobro­ by tu , w yrażone w hym nie „Czego chcesz od nas, P anie, za Tw e hojne d a ry ...” , w Pieśni o potopie prow adziło do konkluzji o w y raźn y m lub ostatecznie przew ażającym try u m fie op artej na ro zum n y ch zasadach h a r ­ m onii św iata i ludzkiego żyw ota. O ptym izm T renów X V I I i X V I I I jest o w iele b ardziej ograniczony, w ypływ a on z przekonania, że może być lepiej, że k ryzy s duchow y człow ieka złam anego nieszczęściem , pogrążo­ nego w straszliw ej rozpaczy, ukoić może nadprzy rodzon a, gw ałtow na, w ychodząca poza n a tu ra ln y porządek rzeczy in te rw e n cja Boga. Bóg in ­ terw e n c ji tej może dokonać jako a k tu nadzw yczajnego, ale nie m usi jej dokonać w sk u tek ustanow ionego przez siebie porządku. P am iętać jed n a k trzeba, że T re n y X V I I i X V I I I są cząstkam i całości, że nie stanow ią o sta ­ tecznego zam knięcia cyklicznego poem atu, że n a stę p u je po n ich jeszcze

T ren X I X albo Sen.

Pow stan ie h y m n u do Boga i T renó w dzieli m niej w ięcej dw adzieścia lat. B y ły to lata b rzem ienne nie tylko w in te le k tu a ln e j biografii J a n a K ochanow skiego, lecz także w dziejach k u ltu ry polskiej, n aw et szerzej:

(11)

eu ro p ejsk iej. W ro k u 1580 K ochanow ski jako p o eta m iał na sw ym k o n ­ cie p a ra fra z ę P sałterza D aw idow ego, jak o człow iek p ry w a tn y doznał w ielu ró żn ych dośw iadczeń losu, a ostatn io przeżył śm ierć, ściślej zaś m ówiąc: całą serię zgonów w najb liższej rodzinie. P rz y p o m n ijm y rów ­ nież, że w d w udziestoleciu 1560— 1580 opada w Polsce refo rm a c y jn y ferm en t. E uropę o g arn ia p o try d e n c k a ofensyw a k o n trre fo rm a c y jn a , k tó ­ re j pierw sze fale do cierały także do P olski, choć do głów nego przy p ły w u m inąć tu m iało jeszcze nieco czasu. R enesans i w E uropie, i w Polsce p rzek ro czy ł sw oje apogeum , w w ielu k ra ja c h już daw no n a stą p ił naw et jego z m ie rz c h 21. W ro k po uk azan iu się p ierw o d ru k u T renów um iera M ikołaj Sęp Szarzy ń sk i, w y b itn y w czesnobarokow y poeta polski, au tor liry k ó w w y ra ż a ją c y c h odejście od ren esan so w ej p o staw y wobec Boga, św iata, człow ieka 22.

Pogranicze ren e sa n su i b aro k u , u jm o w an e przez w ielu badaczy jako okres p an o w an ia m a n ie ry z m u 23, c h a ra k te ry z u je k ry zy s in te le k tu a ln y ,

21 É. M â l e , L ’A r t r e lig ie u x a p r è s le C o n c ile d e T r e n te . P a r i s 1932, p a ssim . 22 Zob. W. W e i n t r a u b , S o m e R e m a r k s on th e S t y l e o f M ik o ła j S ę p S z a ­

r z y ń s k i. W z b io rz e : F e s ts c h r if t f ü r M a x V e s m e r z u m 70. G e b u r ts ta g . W ie s b a d e n

1956. — P e l c , J a n K o c h a n o w s k i w tr a d y c ja c h li te r a tu r y p o ls k ie j , s. 125— 132. — С. В а с к V i s, E n m a r g e d ’u n p r o b lè m e a c tu e l: „ M a n ié r is m e ” o u B a r o q u e à la f i n

d u XVZe siè c le . L e ca s d e M ik o ła j S ę p - S z a r z y ń s k i. B r u x e lle s 1966. O d b itk a

z „ L ’A n n u a ir e d e l ’I n s t i t u t d e P h ilo lo g ie e t d ’H is to ir e O r ie n ta le s e t S la v e s ” t. 17 (1963/65). — J . B ł o ń s k i , M ik o ła j S ę p S z a r z y ń s k i a p o c z ą tk i p o ls k ie g o b a ro k u . „ T w ó rc z o ś ć ” 1967, n r 2 ( p r z e d r u k p t. S ę p a p o c z ą tk i b a r o k u — ja k o ro z d z ia ł 8 k s ią ż k i: M ik o ła j S ę p S z a r z y ń s k i a p o c z ą tk i p o ls k ie g o b a ro k u . K r a k ó w 1967). 23 T e r m in e m „ m a n ie r y z m ” h is to r y c y l i t e r a t u r y i s z tu k i p o s łu g u ją się w sp o só b n ie je d n o lity , b ij ą c y w s z e lk ie r e k o r d y w ie lo z n a c z n o ś c i — i t a k aż n a d to „ w y s ta r ­ c z a j ą c e j” — te r m i n ó w „ r e n e s a n s ” i „ b a r o k ” . N a jo g ó ln ie j b io r ą c , is tn ie ją d w a g łó w ­ n e sp o s o b y r o z u m ie n ia i s to s o w a n ia t e r m in u „ m a n ie r y z m ” : 1) p o n a d h is to ry c z n y — ja k o p o w ta r z a j ą c e j się c y k lic z n ie , s c h y łk o w e j fa z y p o sz c z e g ó ln y c h p r ą d ó w l i t e ­ r a c k ic h , a r ty s ty c z n y c h i e p o k (m . in . E. R. C u rtiu s ); 2) z lo k a liz o w a n y h is to ry c z n ie — ja k o p r ą d u czy k ie r u n k u a rty s ty c z n e g o z d o b y w a ją c e g o s z e r o k ie z n a c z e n ie , czy te ż p a n u ją c e g o , w k r a j a c h E u r o p y g łó w n ie w X V I i c z ęścio w o w X V II w . (m. in. A. H a u s e r). O s o b n ą s p r a w ą je s t, czy „ m a n ie r y z m ” n a le ż a ło b y tr a k to w a ć ja k o p r ą d (k ie r u n e k ) c a łk o w ic ie s a m o is tn y czy te ż ja k o k o ń c o w e s ta d iu m „ r e n e s a n s u ” b ą d ź w c z e s n e s t a d iu m „ b a r o k u ” . W ie lo z n a c z n o ść t e r m i n u s k ła n ia n ie k tó r y c h b a ­ d a c z y , b y p o d p o ję c ie „ m a n ie r y z m u ” p o d s ta w ia ć w sp o só b dość n ie o k r e ś lo n y w s z y s tk o , co n ie je s t ju ż k la s y c z n ie c z y s ty m „ r e n e s a n s e m ” i co je d n o c z e ś n ie n ie j e s t je s z c z e „ b a r o k ie m ” . P is z ą c y te sło w a są d z i, że te r m i n „ m a n ie r y z m ” , je ś li on m a b y ć is to t n ie f u n k c jo n a ln y , n a le ż a ło b y z d e fin io w a ć h is to ry c z n ie ; d a le j, że to, co o k r e ś la n e b y w a p r z e z „ m a n ie r y z m ” , p o z o s ta je w w y r a ź n ie js z e j o p o z y c ji do te g o , co b y w a o k r e ś la n e ja k o „ r e n e s a n s ” , n iż do teg o , co b y w a o k r e ś la n e ja k o „ b a r o k ” (zob. s p r a w o z d a n ie z d y s k u s ji n a z e b r a n iu n a u k o w y m D z ia łu H is to r ii L i­ t e r a t u r y S ta r o p o ls k ie j IB L P A N , z 18 V I 1966. „ B iu le ty n P o lo n is ty c z n y ” z. 26/27 <1966), s. 21). I n a c z e j m ó w ią c , t a k ro z u m ia n y „ m a n ie r y z m ”, o ile p o tr a f im y w o d ­ n ie s ie n iu do z ja w is k li te r a c k ic h w y r a ź n ie s p re c y z o w a ć jeg o o d rę b n o ś ć w obec

(12)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 65

sceptycyzm wobec p raw d uznaw an y ch za niew zruszone. W tedy w łaśnie p ow stają T ren y. P o d k re śla ją c ten fak t, należy jed n ak pam iętać, że na ew olucję in te le k tu a ln ą i a rty sty c z n ą K ochanow skiego oraz n a p rzeo b ra­ żenia polskiej i eu ro pejsk iej k u ltu ry in te resu jąc y c h nas lat nie w olno w sposób pochopny narzucać w szechobow iązujących rzekom o schem atów ocen, zbyt upraszczający ch k o n k retn y m ate ria ł złożonej rzeczyw istości.

Czy T re n y J a n a K ochanow skiego to „zerw anie z dotychczasow ym i poglądam i h u m an isty c z n y m i”? Czy są one w y razem odejścia od w y zn a­ w an y ch p rze d tem ideałów? Czy też raczej u k a z u ją przejściow ą fazę za­ łam ania? Czy kry zy s pow oduje całkow ite odrzucenie dotychczasow ych zasad m yślenia, w idzenia i rozum ienia św iata o raz zw iązanych z nim i silniej lub słabiej zasad a rty sty c z n e j w izji rzeczyw istości? Czy też stw a ­ rza g ru n t do ich w ery fikacji?

O d d ajm y głos sam em u K ochanow skiem u. Będzie to zresztą w ypo­ w iedź n ap isan a jeszcze przed p o w staniem T renów , z okazji śm ierci i pogrzebu b ra ta , K asp ra (1577):

S iła so b ie lu d z ie m ą d r z y d a w n e g o w ie k u , m o i ła s k a w i p a n o w ie , g ło w y u tr o s k a li ch c ą c to ś w ia tu w y w ie ść , że p rz y g o d y , n ie s z c z ę śc ie i s m ę tk i w s z e la k ie m o g ą c z ło w ie k o w i n ie b y ć c ię ż k ie a n i s iln e , a le te m u w s z y s tk ie m u ro z u m d o b rz e z d o ła ć i w y tr z y m a ć m oże. I m ie li p o so b ie w y w o d y w ie lk ie i w a ż n e , ja k o się o n y m z d a ło , a le ja k o s a m a rz e c z o k a z u je , n ie b a rd z o p o tę ż n e . Bo n ie t y lk o te g o w lu d z i w m ó w ić n ie m o g li, a le i m ię d z y s a m y m i r z a d k i, k tó r y b y to b y ł n a so b ie p rz e ło m ił, ż e b y b y ł w te j m ie rz e w e d łu g n a u k i s w e j się z a c h o ­ w a ł. T a k p o d o b n o w s z y tk o ła tw ie j sło w y w y rz e c , n iż li rz e c z ą s a m ą w y p e łn ić . I n ie m a s z s ię z a p r a w d ę c z e m u d z iw o w a ć , że m ą d r e i s z e ro k ie w y w o d y s m ę tk u i żało ści lu d z k ie j p o h a m o w a ć n ie m o g ą , bo tr u d n o je s t z p rz y r o d z e n ie m w a l ­ czyć, a s e r c e c zło w ie cze n ie je s t k a m ie n n e a n i ż e la z n e , ja k ie g o ż a d n a tr o s k a i ż a d e n ż a l n ie r u s z y — a le z te jż e k r w ie co s a m c z ło w ie k i z te g o ż c ia ła s tw o rz o n e , k tó r e ja k o ra d o ś ć i p o c ie c h ę s w o ję c z u je , t a k z n ie s z c z ę śc ia i z p r z y ­ g o d y f r a s o w a ć się m u s i 24.

r ó w n ie ż n ie z a w sz e śc iśle f o r m u ło w a n e j k a te g o r ii „ b a r o k u ” , b y łb y k ie r u n k ie m p o re n e s a n s o w y m , p o ja w ia ją c y m się n ie c o w c z e ś n ie j n iż „ b a r o k ” czy te ż n ie m a l w s p ó łc z e ś n ie z n im ; b y łb y p o n a d to k ie r u n k ie m w s p ó łis tn ie ją c y m c zaso w o z „ b a r o k ie m ”, a ta k ż e częścio w o i z „ r e n e s a n s e m ”, k tó r y i w P o lsc e , i w E u ­ ro p ie n ie z a m a r ł p rz e c ie ż n a ty c h m ia s t. N a te r e n ie n a u k i p o ls k ie j te r m in e m „ m a n ie r y z m ” n a jp r e c y z y jn ie j p o s łu g u ją s ię h is to r y c y s z tu k i (zob. J . B i a ł o s t o c - c k i : P o ję c ie m a n ie r y z m u i s z tu k a p o ls k a . W : P ię ć w ie k ó w m y ś l i o s z tu c e . W a r ­ sz a w a 1959, s. 192—214; M a n ie r y z m : tr i u m f i z m ie r z c h p o jęcia . W : S z t u k a i m y ś l

h u m a n is ty c z n a . W a rs z a w a 1966, s. 119— 134). W b a d a n ia c h li te r a c k ic h p ie r w s z y

p o d ją ł u n a s p ró b ę s to s o w a n ia t e r m i n u „ m a n ie ry z m ” J . D i i r r - D u r s k i w r e f e ­ r a c ie w y g ło sz o n y m w r . 1952 w IB L , d o tą d n ig d z ie n ie p u b lik o w a n y m (por. te ż b a r d z ie j lu ź n e w y p o w ie d z i D iir r a - D u r s k ie g o w p ó ź n ie jsz y c h p ra c a c h ) . C ie k a w ą , choć d y s k u s y jn ą i b u d z ą c ą p e w n e s p rz e c iw y , p ró b ę o k r e ś la n ia „ m a n ie r y z m u ” p o d ją ł te ż B ł o ń s k i (o p . cit., s. 77, p a s s im ). D y s k u s ja w o k ó ł s p r a w y „ m a n ie r y z ­ m u ” w l i t e r a t u r z e p o ls k ie j X V I i X V II w . tr w a n a d a l. 24 D zieła p o ls k ie , s. 781. Z ob. Z. H a j k o w s k i , D o g e n e z y „ T r e n ó w '’ J a n a 5 — P a m i ę t n i k L i t e r a r k j j% 8, z. 3

(13)

T ru d n o o lepszy k o m en ta rz do słów rozpaczy i zw ątp ien ia w ypow ie­ dzianych w Trenach.

Ju ż w T renie I, po inw okacji, zw róconej m. in. do w ielkich a u to ry ­ tetów św ia ta an tycznego: filozofa H e ra k lita z Efezu i tre n o p isa rza grec­ kiego, S im onidesa z Keos, p oeta czarnoleski p o d jął polem ikę z tym i, k tó rz y sk ło n n i są — i b y lib y — w ystępow ać z k r y ty k ą w y k azu jącą bez­ celowość 25 rozpaczy i płaczu po zm arły ch:

„ P ró ż n o p ła k a ć ” — p o d o b n o d r u d z y rz e c z e c ie . Cóż, p r z e B óg ż y w y , n ie je s t p ró ż n o n a św iecie? W sz y s tk o p ró ż n o ! M a c a m y , g d z ie m ię k c e j w rz e c z y ,

A o n o w s z ę d y c iśn ie . B łą d — w ie k czło w ie czy ! N ie w ie m , co lż e j: czy w s m u tk u ja w n ie ż a ło w a ć ,

C zy li sie z p rz y r o d z e n ie m g w a łte m m o c o w a ć ? [w. 15— 20]

Sam o użycie fo rm u ły ,,Błąd — w iek człow ieczy!” , n aw iązu jącej do słów p a ra fra z y P sa lm u 39:

B łą d (m ogę r z e c s p r a w ie d liw ie ), B łą d je s t c z ło w ie k , a co ży w ię, P o d o b n o to k u m a r n e m u

S n u n o c n e m u n ie z n a c z n e m u , [w. 21— 24]

— zapow iadało w części k ieru n e k w ygłoszonej później k ry ty k i. J e j p u n k t k u lm in a c y jn y n a stą p ił potem , po o k rzyk ach bólu, po zro zum ieniu i głoś­ n y m stw ierd zen iu bezsporności za istn ie n ia i n ieodw racalności fak tu śm ierci. W tedy przy cho d zą iro n iczn e słow a z w ątp ien ia w w yzn aw ane

d o tąd zasady:

K u p ić b y cię, M ą d ro ś c i, za d ro g ie p ie n ią d z e , K tó r a (je śli p ra w d z iw d e m ie n ią ) w s z y tk i ż ą d ze, W s z y tk i lu d z k ie f r a s u n k i u m ie s z w y k o rz e n ić ,

A c z ło w ie k a ty lk o n ie w a n io ła o d m ie n ić , K tó r y n ie w ie , co b o le ść , f r a s u n k u n ie c z u je ,

Z ły m p rz y g o d a m n ie p o d le g ł, s tr a c h o m n ie h o łd u je . T y w s z y tk i rz e c z y lu d z k ie m a s z za f r a s z k ę so b ie,

J e d n a k ą m y ś l t a k w sz c z ę śc iu , ja k o i w ż a ło b ie Z a w ż d y n ie s ie s z . T y ś m ie rc i n a m n ie j sie n ie boisz,

B e ś p ie c z n a , n ie o d m ie n n a , n ie p o ż y ta sto isz. [IX , 1— 10]

K o c h a n o w s k ie g o . „ R u c h L i t e r a c k i ” 1929, n r 10. — B. N a d o 1 s к i, S p r a w a m o ­ ty w ó w i k o m p o z y c ji w „T r e n a c h ” J. K o c h a n o w s k ie g o . „ P a m ię tn ik L i t e r a c k i ” 1933, z. 2. 25 Z ob. J . J a n u s z o w s k i , w s tę p d o : J a n K o c h a n o w s k i. K r a k ó w 1585: „zo­ s t a w i ł T r e n y ; le k k ie , r z e k ą p o d o b n o ; ja n ie w ie m , a f e k t u o jc o w sk ie g o p rz e c iw d z ia tk o m w te j m ie r z e u p a t r u ję , k tó r e g o n ie w id z ę , b y k to le p ie j w y ra z ić m ó g ł i u m i a ł ” . P o r . te ż s ło w a s a m e g o p o e ty w T r e n ie X V I I (w . 34—40), k t ó r e m o ż n a o d c z y ta ć ja k o w y r a z o d p r a w y p o d a d r e s e m k r y ty k ó w d z ie ła .

(14)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 67

D aw ny, m ędrzec u jrz a ł w yraźnie ru in ę pieczołowicie grom adzonego sk arb ca w artości. Poeta, k tó ry sądził i pouczał inn y ch, znalazł się nagle w szary m tłu m ie m aluczkich:

N ie sz c z ę ś liw y ja c z ło w ie k , k tó r y m la ta sw o je N a ty m s tr a w ił, ż e b y c h b y ł u jź r z a ł p ro g i tw o je ! T e ra z e m n a g le z s to p n ió w o s ta tn ic h z rz u c o n y

I m ie d z y in s z e , je d e n z w ie la , p o lic z o n y . [IX , 17— 20]

Wobec ogrom u nieszczęścia zaw iodła nie tylko M ądrość, lecz także i in n e ideały:

K o g o k ie d y p o b o ż n o ść jeg o r a to w a ła ? K o g o d o b ro ć p r z y p a d k u złeg o u c h o w a ła ? N ie z n a jo m y w ró g ja k iś m ie s z a lu d z k ie rz e c z y ,

N ie m a ją c a n i d o b ry c h , a n i zły ch n a p iecz y . [X I, 3— 6]

Czy cytow ane tu w iersze — a p rzy k ład ó w m ożna b y podać dużo w ięcej — sygnalizow ały całk ow ity odw rót od h u m an isty czn y ch i re n e ­ sansow ych ideałów rozum u, cnoty? K ochanow ski jako tw ó rca T renów , jako a u to r m ow y pogrzebow ej (P rzy pogrzebie rzecz) pośw ięconej rodzo­ nem u b ra tu , K asprow i, nie był b y n ajm n iej jed y n y m an i też pierw szym pisarzem renesan so w y m staw iający m tak ie p y ta n ia i w y ra ż ają cy m z w ą t­ pienie.

W szak jeden z pionierów hum anizm u renesansow ego we W łoszech, Coluccio S a lu ta ti (1331— 1406), w listach p isanych po śm ierci sy n a P io tra stw ierd zał dobitnie, iż śm ierć stanow i fu n d am e n ta ln e dośw iadczenie, k tó re obala w szelkie fikcje pocieszycielskie. W obliczu śm ierci bliskich żadna d o k try n a nie m oże dać efektyw nego pocieszenia, w szystko to bo ­ w iem wów czas w aży ty le co sofistyczne subtelności, m istern ie ułożone, ale pozbaw ione istotnego sensu 26. Podobnie w ypow iedział się p rz e d sta ­ w iciel m łodszego pokolenia, Gianozzo M anetti (1396— 1459), a u to r z n a ­ nego tra k ta tu De dignitate et excellen tia hom inis (Basilea 1532). Tenże M anetti, p o d ejm u jąc w utw orze Dialogus consolatorius de m orte f i l i i 27 pew ne m otyw y z P e tra rk i i S alutatiego, w y stą p ił z n a m ię tn y m atakiem na filozofię stoicką, k tó ra w istocie prow adzi do u nicestw ien ia człow ie­ czeństw a. Ł atw o rad zić in n y m , ale wobec osobistego nieszczęścia czło­ w iek s ta je się b ezradny. W brew stoikom — stw ierd zał M an etti — rozum nie zawsze może być m iarą afektów , choć n iew ątp liw ie trz e b a

26 E. G a r i n, L ’U m a n e s im o ita lia n o . F ilo so fia e v it a c iv ile n e l R in a s c im e n to . B a ri 1964, s. 37, 38. 27 U tw ó r n ie b y ł d r u k o w a n y w s p ó łc z e ś n ie , k r ą ż y ł je d n a k w o d p is a c h . Do p rz e k a z ó w w y m ie n io n y c h p rz e z G a r i n a (jw ., s. 70) d o d a ć m o ż n a je sz c z e p r z y ­ n a jm n ie j je d e n , z n a jd u ją c y s ię w B ib l. D re z d e ń s k ie j. Zob. J . C h. A d e l u n g , F o r ts e tz u n g u n d E rg ä n z u n g e n z u C h r is tia n G o ttlie b J ö c h e r s a llg e m e in e m G e le h r te n L e x ic o B d. 4. H ild e s h e im 1961, szp. 561.

(15)

zeń tak że k o rzy sta ć jak o z przew o d nik a. N am iętności i uczucia w yw odzą się z n a tu ry . M a n etti zdecydow anie b ro n ił p raw a człow ieka do życia uczuciow ego. P o d k re śla ją c , że płacz i cierp ienie są rzeczą ludzką, dow o­ dził, że an i filozofia, ani n a k a zy relig ijn e nie są w stan ie tego człow ie­ kow i zab ro n ić 28.

W la ta c h w spółczesnych działalności J a n a z C zarnolasu p rzeciw ry g o ­ ry sty c z n em u stan o w isk u stoików także w y pow iadało się w ielu m yślicieli, p isarzy, m. in. zaś rów nież w y b itn y h u m a n ista Ju liu sz Cezar Scaliger. W P o etyce sw ej k ry ty k o w a ł on zw olenników filozofii stoickiej za to, iż rad z i b y lib y w idzieć ludzi jak o zupełnie o tępiałych u c z u cio w o 29. P ole­ m izow ano też z ep ik u rejczy k am i, k tó rz y zalecali człow iekow i opanow a­ nie uczuć, a zw łaszcza cierpień.

K ochanow ski n a jp raw d o p o d o b n iej nie znał w spom n ian ych w ypow ie­ dzi S a lu ta tie g o i M anettiego, choć p rob lem y poruszane przez nich nie b y ły zapew ne obce d aw n em u słuchaczow i u n iw e rsy te tu w P adw ie, k tó ra w epoce ren e sa n su sły n ę ła jak o w y b itn y ośrodek d y sk u sji filozoficz­ ny ch 30. N ie chodzi tu n am je d n a k przecież o w y k azan ie filologicznych zależności. W ażne jest, że i w e w czesnym , b o h a te rsk im okresie O dro­ dzenia, i w jego późniejszy ch fazach hum an iści renesanso w i nie byli b y n a jm n ie j b e z k ry ty cz n y m i w y zn aw cam i stoickiej zasady zachow ania „rów nego u m y słu ” (por. H o racjań sk ą „aequa m e n s ”) ta k w szczęściu jak i w nieszczęściu. P rzeciw nie, stw ie rd z ali w yraźnie, że w obec śm ierci osoby b lisk iej płacz, zw ątpienie, k ry zy s w e w n ętrzn y są czym ś n a tu ra l­ n y m i zrozum iałym .

Francesco P e tra rc a , k tórego w ierszom p isa n y m po przedw czesnej śm ierci uko ch anej k o b iety po eta czarnoleski złożył hołd w Foricoe-

niach 81, w ołał z głębokim żalem i z iro n ią w części 2 sw ego K ancjo nału (Canzoniere) skom ponow anej „in m orte di M adonna L au ra ”:

R o z u m ie ! T y z n a s z s e n s ś w ia ta całe g o ,

A w ła s n y c h c ie r p ie ń cz y ś p rz e c z u ł p rz y c z y n ę ? 32

28 Z ob. G a r i n , op. cit., s. 70— 72. — O s ta n o w is k u M a n e ttie g o w ty c h s p r a ­ w a c h p is z e te ż ( o d w o łu ją c się do G a r in a ) J. R y t e l (J a n K o c h a n o w s k i. W a rs z a w a 1967, s. 222— 223).

29 J . C. S c a l i g e r , P o e tic e s lib r i s e p te m . L y o n 1561, k s ię g a I I I , ro z d z ia ł 12, 1. 30 Zob. E. T r o i ł o , A v e r r o i s m o e A r is to te lis m o p a d o v a n o . P a d o v a 1939, p a s ­

s im . — H . B a r y c z , P a d w a i c z a s y p a d e w s k ie J a n a K o c h a n o w s k ie g o . W : S p o jr z e ­ n ia w p r z e s z ło ś ć p o ls k o - w ło s k ą . W ro c ła w 1965, s. 210— 218.

31 D zie ła w s z y s t k i e . W y d a n ie P o m n ik o w e . T. 3. W a rs z a w a 1884, s. 188: „ O p ła ­ k u j ą c p rz e d w c z e s n y z g o n s w o je j L a u r y , ty ś ją i sie b ie , P e t r a r k o , u n ie ś m i e r te l n ił” ( e p ig ra m 7; p r z e k ł a d T. K r a s n o s i e l s k i e g o ) . Zob. te ż e p ig r a m 6: In t u m u l u m

F ra n c . P e tr a r c a e .

32 F . P e t r a r c a , S o n e ty d o L a u r y . P r z e ło ż y ł J . K u r e k . W a rs z a w a 1.955, s. 102.

(16)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 69

Słow a rozpaczy, zw ątpienia, zniechęcenia do życia, p rag n ie n ia śm ierci w ypow iadał w spółczesny K ochanow skiem u i sław iony przezeń — „ R o n -

sa rd u m vid i” — w y b itn y tw órca francuskiego ren esan su w cy k lu w ie r­

szy pisan ych „sur la m o rt de M arie” 33. A zresztą czyż inaczej postępow ał niegdyś sam Cycero, an ty czn y m istrz renesanso w ych zw olenników r y ­ gorystycznego przestrzeg an ia zasad stoickich? Sam K ochanow ski do­ strzegł w postępow aniu jego rozbieżność z głoszonym i p rzed tem zasa­ dam i: P rz e c z z p ła c z e m id ziesz, A rp in ie w y m o w n y , Z m iłe j o jc z y z n y ? W sz a k n ie R zym b u d o w n y , A le ś w ia t w s z y s te k M ia s te m je s t m ą d r e m u W id z e n iu tw e m u . C zem u ta k b a rz o c ó r k i s w e j ż a łu je sz ? W sz a k sie t y ty lk o s r o m o ty w ia r u je s z ; In s z e w s z e la k ie u c ie b ie p rz y g o d y L e d w e n ie gody! [X V I, 21— 28]

Podobne z a rz u ty staw iał Cyceronow i rów nież P e tra rc a . N aw et — słusznie stw ierd ziła to Zofia S zm ydtow a — K ochanow ski do klęski m yśliciela rzym skiego podszedł z w iększym zrozum ieniem , jako do „ b ra ­ ta w n ied o li” 34. W nieszczęściu „człowiek nie k a m ie ń ” — pisał J a n z C z a rn o la s u 35 — a rg u m e n ty rozum ow e nie zw rócą m u s tra ty ; może liczyć jed y n ie na to, że u p ły w czasu, nowe do znania p rz y tłu m ią ból. S tą d też w ym ow na apostrofa do tego lekarza m yśli ludzkich, zam y k ająca

T ren X V I :

C zasie, p o ż ą d n e j o jc z e n ie p a m ię c i! W co a n i ro z u m , a n i t r a f i ą św ięci, Z g ó j s m u tn e s e rc e , a te n żal s u r o w y

W y b ij m i z g ło w y . [w. 41— 44]

Szczytow ym p u n k tem przedstaw ionego w Trenach k ry zy su św iato­ poglądow ego jest w iersz zaczy n ający się od słów: „F raszk a cnota!” . Słow a te w ypow iada „porażony” , czyli pokonany, żarliw y rep u b lik an in i w y ­ znaw ca zasad stoicyzm u, B ru tu s, ale poeta nasz n iew ątpliw ie so lid a ry ­ zuje się z jego okrzykiem :

„ F r a s z k a c n o ta !” — p o w ie d z ia ł B r u tu s p o ra ż o n y . F r a s z k a , k to sie p rz y p a trz y , f r a s z k a z k a ż d e j s tro n y ! [X I, 1— 2] 33 P . R o n s a r d , O e u v r e s c o m p lè te s . T . 2. P a r i s 1923, s. 153— 157. — O c z y w iśc ie c h o d z i m i t u o c h a r a k t e r y s t y k ę k lim a tu e p o k i, te n d e n c ji z a św ia d c z o n y c h w ó w ­ c z e s n e j p o e z ji, a n ie o w y k a z a n ie z a le ż n o śc i T r e n ó w o d c y k lu R o n s a rd a . 34 S z m y d t o w a , op. cit., s. 89—80.

(17)

T a tra g icz n a — zw łaszcza w u stach p o e ty przyw iązującego dużą w agę do d y d a k ty k i, m en to ra społeczeństw a — ocena rzeczyw istości pojaw ia się u K ochanow skiego nie ty lk o w Trenach. T ren X I, w y ra ż a ją c y k ry zy s w ia ry w id e a ły cnoty, pobożności, rozum u, jest dość blisko spokrew nio­ n y z in n y m d o k u m en te m stra c o n y ch złudzeń renesansow ego b o h atera lirycznego, m ianow icie z fraszk ą 3 „K siąg p ierw sz y c h ” , O żyw ocie lu d z­

kim : F r a s z k i to w s z y tk o , c o k o lw ie k m y ś le m y , F r a s z k i to w s z y tk o , c o k o lw ie k c z y n ie m y ; N ie m a s z n a św ie c ie ż a d n e j p e w n e j rz e c z y , P ró ż n o tu c z ło w ie k m a co m ie ć n a p iecz y . Z a c n o ść , u ro d a , m o c, p ie n ią d z e , s ła w a , W s z y s tk o to m in ie ja k o p o ln a tr a w a ; N a ś m ia w s z y sie n a m i n a s z y m p o rz ą d k o m , W e m k n ą n a s w m ie sz e k , ja k o c z y n ią łą d k o m .

I w ty m w y p a d k u K ochanow ski nie odbiegał od m yśli w ypow iada­ n y c h przez in n y c h tw órców epoki ren esan su . J a k w y k azu je ostatnio W ik tor W ein trau b , oba cy to w an e tu, n iew ątp liw ie spokrew nione ze sobą m yślow o, w iersze J a n a z C zarnolasu, a zw łaszcza fra sz k a O żyw ocie

lu d zk im , n aw ią zy w a ły w sposób n iew ą tp liw y do słynnego dzieła P alin g e-

niusza Zodiacus vita e 36. Życie lu d zk ie — p isa ł P alin g en iu sz — jest tylko sz tu k ą te a tra ln ą , w idow iskiem scenicznym („Vita h o m in u m n il esse aliud,

quam fa bu la q u a ed a m ”). L udzie k o chają się w zb ytkach, zaszczytach,

k tó re są w istocie n iczy m („D ivitia s n im iu m , n im iu m a ffe c ta m u s hono­

res”). I h on o r bow iem , i rozgłos, i sław a ty le je d y n ie znaczą co sen („Ergo honor et fa m a [...] lausque Som n ia s u n t”) 37. „S n y lekkie, sny

płoche nas baw ią, / K tó re sie n a m podobno nigdy nie w y ja w ią ” (XI, 13— 14) — p isał o d a re m n y ch ludzkich d ążeniach i ro je n iac h zm ierza­ jąc y c h do pozn an ia isto ty rzeczy K ochanow ski. A słow a te w ypow iadał tw ó rca, k tó ry w e F raszkach głosił apoteozę sn u -m arzen ia, otw ierającego p rzed człow iekiem szerokie p e rsp e k ty w y w szechśw iata i wieczności:

Ś n ie , k tó r y u czy sz u m i e r a ć c z ło w ie k a I o k a z u je s z s m a k p rz y s z łe g o w ie k a , U śp i n a c h w ilę to ś m ie r te ln e c ia ło , A d u sz a s o b ie n ie c h p o b u ja m a ło ! C h c e li, g d z ie ja s n y d z ie ń w y c h o d z i z m o rz a , C h c e li, g d z ie w ie c z ó r g a ś n ie p o z n a zo rza A lb o g d z ie śn ie g i p a n u j ą i lo d y , [ ] 36 W e i n t r a u b , „ F r a s z k a ” in a T ra g ic K e y : R e m a r k s on K o c h a n o w s k i’s „ L a m e n t X I ” a n d „ F r a s z k i” I, 3. W z b io rz e : To H o n o r R o m a n J a k o b s o n . E ssa y s o n th e O cca sio n o f H is S e v e n t i e t h B ir th d a y . T h e H a g u e — P a r i s 1967, s. 2219— 2230.

37 M. P a l i n g e n i u s S t e l l a t u s , Z o d ia c u s v ita e [...]. B a s ile a e 1594, k się g a V : L e o , s. 98; k s ię g a V I: V ir g o , s. 153.

(18)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 71

N iech się n a c ie s z y n ie b o g a do w o li, A ciało , k tó r e o d p o c z y n e k w o li, N ie c h a j ty m cza se m tę s k n ic ę n ie czu je , A co to n ie żyć, w czas się p rz y p a tr u je .

(Do S n u , F r a s z k i, II, 37)

P isa ł je także poeta, k tó ry swój cykliczny poem at stw orzony po śm ierci U rszulki zam ykał obszernym utw o rem noszącym ty tu ł Tren X I X

albo S en 38.

T w órcy hum an izm u renesansow ego dostrzegali i u k azyw ali sw oisty splot trag izm u oraz kom izm u życia ludzkiego. Z akończenie przytoczonej w yżej fraszk i O żyw ocie lu d zk im , jej ironiczna k o n k lu zja, przygo tow u je g ru n t do znacznie pogodniejszej w to n acji — w izji d ra m a tu ludzkiego, losu człow ieka gorliw ie zabiegającego o dob ra św iatow e, co Istocie N a j­ w yższej dostarcza w idow iska k a rn a w a ło w e g o 39:

W iec zn a M yśli, k tó r a ś je s t d a le j n iż od w ie k a , J e ś li cię te ż to ru s z a , co c z a se m c z ło w ie k a , W ierzę, że t a m n a n ie b ie m a s z m ię s o p u s t p r a w y P a tr z ą c n a ro z m a ite ś w ia ta te g o sp ra w y .

Bo le d a co w y rz u c is z , to m y , ja k o dzieci, W ta k i t r e t e r , że z sobą w y n ie s ie m i śm ieci.

(O ż y w o c ie lu d z k im , F ra sz k i, I, 101)

W izerunek Boga, k tó ry pobłażliw ie obserw u je k rz ą ta n in ę ludzi, p rz y ­ ró w nany ch do k u k iełek z jarm arcznego w idow iska, z a m y k ający „F raszek księgi p ierw sze” , nosi tak i sam ty tu ł ja k i fraszk a 3 ty ch że ksiąg. D w ie fraszki O żyw ocie lu d zk im , obie naw iązu jące w yraźnie do słynnego Zo-

diacus vitae P a lin g e n iu s z a 40, stanow ią w ięc obram ow anie „Ksiąg p ie r­

w szy ch” czarnoleskich Fraszek, efekt św iadom ego zabiegu k om pozycyj­ nego tw ó rcy . N adaje to im szczególnie w ażne, p rogram ow e znaczenie 41. K oncepcja człow ieka jako ak to ra te a tru św iata (histrio th ea tri

m u n d i) b y ła niezw ykle p o p u larn a w ren esan so w ej k u ltu rz e eu ropejskiej.

Posługiw ał się nią m. in. ze szczególnym upodobaniem P ie r Angelo M an- zolli, a u to r Zodiacus vitae, zn any b ard ziej pod pseudonim em : M arcello

38 F o r m u ła „ s e n ” o d w o ły w a ła się do b o g a te j tr a d y c ji a n ty c z n e j. P o r. n p . C y c e r o n o w y S e n S c y p io n a (S o m n iu m S c ip io n is ). J. P i e t r k i e w i c z w i n ­ te r e s u ją c e j r o z p r a w ie T h e M e d ia e v a l D r e a m - F o r m u la in K o c h a n o w s k i’s „ T r e n y ” („T h e S la v o n ic a n d E a s t E u r o p e a n R e v ie w ” t. 31 (1953), n r 77) w s k a z a ł ró w n ie ż n a z w ią z k i i a n a lo g ie z p ó ź n ie js z ą tr a d y c ją . 39 J . P e l c , F ra s z k a p o ls k a X V I w ie k u te r e n e m k s z ta łto w a n ia się l i r y k i n o w o ­ ż y t n e j. W z b io rz e : S tu d ia z te o r ii i h is to r ii p o e z ji. S e ria p ie r w s z a . P o d r e d a k c j ą M. G ł o w i ń s k i e g o . W ro c ła w 1967, s. 98— 99. 40 P o r . P a l i n g e n i u s , op. cit., s. 153, o ra z F r a s z k i, I, 101. 41 P e l c , F r a s z k a p o ls k a X V I w ie k u te r e n e m k s z ta łto w a n ia się l i r y k i n o w o ­ ż y t n e j , s. 99— 100.

(19)

Paling enio S tellato 42. I od niego — p rzy n a jm n ie j w dużym stopn iu — ujęcie to p rze n ik n ęło do tw órczości polskich poetów renesansow ych (Reja, a w d o jrzalszy m sta d iu m tego okresu — K ochanow skiego). W koncepcji ow ej tk w iła p raw ie zaw sze, m niejsza lub w iększa, doza d eterm in izm u . C złow iekiem -aktorem o cechach isto ty boskiej kierow ał reży ser 43 — jak a ś m oc w yższa i ogólna: bogowie, B óg-Stw órca, zw any przez K ochanow skiego np. „W ieczną M y ślą” , uogólniona M ądrość. R eży­ ser zresztą p e łn ił ro lę ty m w iększą, że b y ł on nie tylko kiero w nikiem dzierżący m w rę k u s te r m ach in y te a tru , lecz tak że k o d y fik ato rem reguł gry, k tó re a k to ro m u ła tw ia ły poruszanie się na scenie, ale jednocześnie ograniczały ich sw obody. O czyw iście nie trzeb a dodaw ać, że reżyser by ł jednocześnie — a p rz y n a jm n ie j mógł być zaw sze — p ierw szy m w i­ dzem i często k ry ty k ie m , w k ażd y m razie zaś isto tą posiad ającą p raw a in te rw e n c ji n a scenie, choć zak res te j in te rw e n c ji og raniczały tak że r e ­ g uły gry. O bow iązyw ały one bow iem w jakim ś stop n iu rów nież ich tw órcę. I w ty m te a trz e św ia ta ludziom rozdaw ano różne role, pierw szo­ planow e o raz m n ie j zaszczytne, kom iczne, tragiczne i tragikom iczne. W ysoko cen io n y p rzez K ochanow skiego E razm z R o tterd a m u o zm ien­ ności ró l w te a trz e życia ludzkiego pisał:

A c a łe ży c ie lu d z k ie c z y m ż e je s t in n y m ja k n ie ja k ą ś k o m e d ią , w k tó r e j k a ż d y w y s tę p u j e w in n e j m a s c e i k a ż d y g r a s w o ją ro lę , d o p ó k i r e ż y s e r n ie s p r o w a d z i go ze s c e n y ? K a ż e o n je d n a k n ie r a z te m u s a m e m u c z ło w ie k o w i w y ­ s tę p o w a ć w r ó ż n y c h ro la c h , t a k że te n , k to n ie d a w n o w p u r p u r z e g r a ł k ró la , te r a z o d g r y w a s łu ż k ę o d z ia n e g o w g a łg a n y . P e w n ie , w s z y s tk o to g r a c ie n i, a le n ie in a c z e j i z t ą k o m e d ią lu d z k ie g o ż y c ia 44.

D o dajm y zaś, że E razm ow a ko n cep cja człow ieka-ak tora n aw iązu je w y raźn ie do dialogów P la to n a , do przed staw io n ego w Uczcie p orów nania S o k ra te sa z S y le n em 45.

W T ren ie I X nieszczęsny ojciec U rszulki, pisarz-m yśliciel, jak o aktor te a tru św ia ta p o p ad ł w k o n flik t ze sw y m reży serem , M ądrością. Ba, zdobyw a się n a w e t n a słow a szy d erstw a, iro nii wobec doskonałych rzekom o re g u ł g ry :

42 Z ob. B. S u c h o d o l s k i , N a r o d z in y n o w o ż y tn e j filo z o fii c z ło w ie k a . W a r ­ s z a w a 1963, s. 344.

48 I b id e m , s. 346.

44 E r a z m z R o t t e r d a m u , P o c h w a ła g łu p o ty . P rz e ło ż y ł i o b ja ś n ił E. J ę d r - k i e w i с z. W ro c ła w 1953, s. 56. B N I I , 81.

45 Z ob. ib id e m , s. 54— 55. P o r. P l a t o n , U czta . P rz e ło ż y ł W. W i t w i c k i . W a rs z a w a 1957, s. 125— 128. E c h a P la t o ń s k i e j p a r a l e l i S o k r a te s — S y le n o d n a jd u je m y w S a ty r z e J . K o c h a n o w s k i e g o w k o n s t r u k c ji p o s ta c i ty tu ło w e j D zik ieg o M ęża, k r y j ą c e g o p o d ś m ie s z n ą p o w ie rz c h o w n o ś c ią u m y s ł m ę d r c a (i c h y b a n ie o b y ło się tu b e z p o ś r e d n ic tw a P o c h w a ły g łu p o ty E r a z m a ) . Z ob. P e l c , J a n K o ­

(20)

R E N E S A N S O W A K O N C E P C J A C Z Ł O W IE K A W „ T R E N A C H ” 73

T y o k ie m sw y m n ie u c h r o n io n y m N ę d z n ik a u p a tr u je s z p o d d a c h e m z ło co n y m , A u b o ż sz y m n ie z a jź rz y sz szczęśliw eg o m ie n ia ,

K to b y je d n o c h c ia ł słu c h a ć tw e g o u p o m n ie n ia [w . 13— 16]

W zakończeniu T ren u X I zbu nto w an y ak to r te a tru św iata zdobyw a się n a pierw szą reflek sję n ad celowością, potrzebą b u n tu przeciw re g u ­ łom g ry sw ej trag iczn ej roli:

Ż a ło śc i! co m i czy n isz? O w a ju ż o b o je

M am s tr a c ić : i p o c ie c h ę , i b a c z e n ie sw o je ? [w. 15— 16]

P isarze renesansow i w idzieli św iat i człow ieka nie tylko w kateg o ­ riach optym izm u, m im o że zazw yczaj doszukiw ali się sk rzętn ie reg u ł rządzących m echanizm em życia ludzkiego i w szechśw iata, usiłow ali zro­ zum ieć jego celowość. W początkow ej fazie ren esan su, w okresie jego „b u rz y i n a p o ru ” , optym istyczne w izje przew ażają zdecydow anie, one n a d a ją ton. P o tem coraz częściej i w yraźn iej dochodzą do głosu poeci, k tó rz y los człow ieka w idzą w w y m iarach traged ii, nierozw iązalnych lub niezw ykle tru d n y c h do ro zw iązania konfliktów . K o n k lu zją s ta je się w ie- lekroć odw rót od doczesnego, przyrodzonego porząd ku św iata, szukanie p u n k tu stabilnego poza jego granicam i, tak c h a ra k te ry sty c z n e d la po­ sta w y ludzi b a r o k u 4e. Szczególnie w yraziście proces ten k s z ta łtu je się u schy łk u ren esansu, na jego pograniczu z epoką n astęp n ą, barok iem czy też m an iery zm em i barokiem . H um anizm ludzi epoki p o try d e n c k ie j był ju ż dość pow szechnie, jeśli nie przew ażnie, hum an izm em tragicznym , choć i on zaw ierał jakiś, n iejed n o k ro tn ie b y n a jm n ie j niem ały, ład u n e k optym izm u, rozum ianego zresztą bardzo rozm aicie.

A le w idzenie św iata i człow ieka w tw órczości poszczególnych pisarzy kształto w ały nie ty lk o czynniki ogólne, środow isko, tzw . atm o sfera epo­ ki. Często o sposobie w idzenia i rozum ienia rzeczyw istości, m iejsca a rty s ty w niej, m iejsca człow ieka w ogóle decydow ały przede w szystkim czynniki subiekty w ne. T ym chyba głów nie tłum aczy ć należy m elancho­ lijn ą, n ierzad k o trag iczn ą w izję św ia ta i człow ieka w liryce poety, k tó ry

d ziałał w m om encie apogeum spóźnionego w praw dzie nieco ren esan su polskiego — K lem ensa Janickiego:

S p e v a c u u s v a c u u s q u e m e tu c u b o m o le su b is ta E t v e r e v iv o . M o r tu a v ita v a le ! 47

4B R. M o u n s i e r , L e s X V l e e t X V I I e siècles. L e s p r o g r è s d e la c iv ilis a tio n

e u r o p é e n n e e t le d é c lin d e V o rien t. (1492— 1715). P a r i s 1954, s. 143.

47 K . J a n i c k i , S ib i. W : C a rm in a . W y d a ł, w s tę p e m (I) p o p rz e d z ił J . K r o ­ k o w s k i . P rz e ło ż y ł E. J ę d r k i e w i c z . W ro c ła w 1966, s. 178. W p r z e k ła d z ie d o s ło w n y m b r z m i to : „ P o d ty m k a m ie n ie m le ż ę w o ln y o d n a d z ie i, w o ln y od lę k ó w , i t u p r a w d z iw ie ż y ję . Ż e g n a j m i, z m a r ły m ó j ż y w o c ie !” (jw ., s. 179).

Cytaty

Powiązane dokumenty

student potrafi analizować problemy mechaniki kwantowej (zagadnienia własne dla operatorów, równanie Schrödingera dla oscylatora harmonicznego, zagadnienie atomu wodoru) oraz

Znaczenie psów myśliwskich, wraz z za- nikaniem szlacheckich przywilejów myśliw- skich, malało, a pojawiało się coraz więcej ras psów, które musiały odpowiadać

Załó˙zmy te˙z, ˙ze mo˙zemy to do´swiadczenie powtarza´c dowoln ˛ a liczb˛e razy oraz ˙ze – niezale˙znie od tego, ile razy powtarzamy do´swiadczenie –

wania poszczególnych „Trenów“, to wygłaszano na ten temat rozmaite hipotezy, nieraz kunsztowne, lecz nieprawdopodobne. Referent nie godzi się również na ponętną

Kwas ferulowy, poprzez usu- wanie wolnych rodników, wykazuje właściwości chemoprewencyjne wobec komórek zdrowych (SRINIVASAN I WSPÓŁAUT., 2007), nato- miast wanilina bierze udział

Ale w pensjonacie dowiedziała się pan; Ropską, że Klara w yprow adziła się stam tąd jeszcze przed czterem a tygodniami do mieszkania, które jej urzą­. dził

szkoły odpowiedzialnością za polonizację arystokracji rosyjskiej. Absurdal- ność tego zarzutu mogła się chyba tylko równać ze stylem, w jakim przepro- wadzono likwidację

Podsumowując dotychczasowe rozważania, przypomnijmy, że Paweł z Worczyna praktyczny charakter nauki o duszy i filozofii moralnej sprowadza do dwóch kwestii: po