• Nie Znaleziono Wyników

Józef Chrzanowicz 1901-1970

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Józef Chrzanowicz 1901-1970"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Mieszkowski

Józef Chrzanowicz 1901-1970

Ochrona Zabytków 24/2 (93), 155-156

(2)

WSPOMNIENIE POŚMIERTNE

Zą szczupłego grona gdańskich k o n serw atorów zabytków odszedł na zawsze w dniu 4 listo p ad a 1970 r. m g r inż. arch. Józef Chrzanow icz, w ieloletni działacz w dziedzi­ nie ochrony zabytków , jeden ze w spółtw órców odbudow y G dańska. W ytężoną i nie­ stru d zo n ą p rac ą z a sk a rb ił sobie uznanie i niep rzem ijający dług w dzięczności u lu ­ dzi, k tó ry ch sercom b lisk a je st h isto ria G dańska i jego k u ltu ry arty sty czn ej. Urodził się w W ilnie dnia 31 sierp n ia 1901 r. Tam ukończył szkołę śred n ią i rozpo­ czął stu d ia na W ydziale S ztuk P ięknych U n iw ersy te tu S tefan a Batorego; kształcił się dalej na W ydziale A rc h ite k tu ry P olitechniki W arszaw skiej, k tó rą ukończył w 1933 r. uzyskaniem dyplom u in ż y n iera arch itek ta.

Z dobytą na studiach w iedzę teo rety czn ą k o nfrontow ał z życiem podczas sw ych pierw szych prac zaw odow ych prow adzonych na różnych budow ach W ileńszczyzny, głów nie w G rodnie i W ilnie. Tam też w szedł w środow isko historyków , a rc h ite k ­ tów i k o nserw atorów , któ rzy zajm ow ali się odbudow ą i zabezpieczaniem w ielu obiektów zabytkow ej a rc h ite k tu ry (m. in. rato w a n iem podm yw anych w odą fu n d a ­ m entów k a te d ry w ileńskiej). Zarów no k rąg ludzi, z któ ry m i się wówczas zap rzy jaź­ nił (prof. J a n B orow sk:, prof. S tefan N arębski, inż. A dam Peksza, a rty sta m a la rz P io tr Ż yngiel i inni:), ja k i specyfika zagadnień techniczno-konserw atorskich — p ro b lem palący wówczas, po zakończeniu pierw szej w ojny św iatow ej — w y w arły zasadniczy w pływ na u k ształto w an ie się Jego now ych zainteresow ań i na dalsze ko leje Jego p racy zaw odow ej.

Po la tac h w ojny, przeb y ty ch w rodzinnym W ilnie, przeniósł się w ra z z rodziną w 11945 r. do G dańska, gdzie w łączył się naty ch m iast do p rac y p rzy odbudow ie m iasta. Po k ilk u n a stu m iesiącach z a tru d n ien ia w b iu rac h In ży n ie ry jn o -B u d o w la­ nych „O dbudow a” i „A ntokol”, z k tórych ram ien ia kie ro w a ł odbudow ą kilk u b udy n k ó w użyteczności publicznej (m. in. gm achów A kadem ii M edycznej w e W rze­ szczu), z początkiem 1947 r. zdecydow ał się zw iązać definityw nie z p ro b lem aty k ą ochrony historycznego budow nictw a. K ataklizm drugiej w ojny św iatow ej znowu obrócił w perzy n ę d ziesiątki m iast z ich historyczną zabudow ą; fa k t te n zobow ią­ zyw ał do p o djęcia w szelkich w ysiłków , aby pow strzym ać dalszy proces zniszcze­ nia. W tej tru d n e j sy tu a cji W ojew ódzki K onserw ator Z abytków , prof. J a n B orow ­ ski, zdołał uzyskać zgodę sw ych w ładz na otw arcie pracow ni k o n serw ato rsk iej; kierow nictw o działu a rc h ite k tu ry o bjął w niej w m arcu 1947 r. inż. Chrzanow icz. O kres czterech la t istn ien ia pracow ni ( III.1947—I I I .1951) ch arak tery zo w ały w p ie rw ­ szym rzędzie działania ratow nicze, prow adzone inten sy w n ie na obszarach d o tk n ię­ tych zniszczeniam i m ia st w ojew ództw a. Nie było też zabytkow ej budow li, nad k tó ­ rej odgruzow aniem , podstem plow aniem czy podm urow aniem nie czuw ałby oso­ biście inż. Chrzanow icz, spędzając nie tylko tysiące godzin na m iejscach robót, ale i o p raco w u jąc szkice, ry su n k i techniczne, obm iary i kosztorysy. W tra k c ie tych ro b ó t b yw ały aż n azbyt często d ram atyczne chw ile, gdy fila ry , sklepienia czy ściany groziły zaw aleniem i p otrzebne b yły natychm iastow e decyzje, przed k tó ry m i nie cofał się inż. Chrzanow icz, k o n su ltu jąc się w m ia rę potrzeby i czasu z inn y m i w y b itn y m i rzeczoznaw cam i.

Ju ż w pierw szych la tac h działalności U rząd K onserw ato rsk i przygotow ał pełną d o k u m en tację techniczną do odbudow y najcenniejszych obiektów . Jeśli w iele p ro ­ jek tó w zostało sporządzonych przez różnych specjalistów spoza pracow ni to z liczby prac, ja k ie zeszły z rysow nicy inż. C hrzanow icza trze b a p rzy n a jm n ie j w ym ienić najw ażniejsze, przed la ty ju ż urzeczyw istnione: p ro je k ty techniczne do ro b ó t w M u­ zeum P om orskim , Z brojow ni, Zielonej Bram ie, M ałej Z brojow ni, domu m ie sz k al­ nym p rzy ul. G rodzkiej 13, W ielkim M łynie, Dom u b rac tw a św. Jerzego (tu w spól­ nie z d r inż. R. M assalskim ); p ro je k ty szkicowe w zględnie w stępne do robót: w Dom u T ow arzystw a Przyrodniczego i w D worze M iejskim .

R ozw ikłanie różnych tru d n o ści technicznych, w tym i k onserw atorskich, ja k ie w y­ stępow ały ustaw icznie w tra k c ie robót, przebiegało zazw yczaj harm o n ijn ie i bez zgrzytów dzięki w ielkiem u dośw iadczeniu, ta k to w i i osobistej k u ltu rz e C hrzano­ w icza; um iał on pozyskać szacunek i uznanie w śród robotników i kierow ników ro b ó t przez sw e rzeczowe, tra fn e , a p rzy tym w u p rzejm ej form ie podaw ane uwagi,

JÓ Z E F C H R Z A N O W IC Z

1901— 1970

(3)

niezależnie od tego, czy w yp o w iad ał się z ra m ie n ia U rzędu K o n serw ato rsk ieg o w sp raw ac h zabytkow ych, czy też z ra m ie n ia G dańskiej D y re k cji O dbudow y, D y­ re k c ji B udow y O siedli R obotniczych bądź In sp e k to ra tu N adzoru B udow lanego w sp raw ach obm iarów i rozliczeń. Tego ro d za ju nadzorów p ełn ił ty le, że w tej chw ili tru d n o byłoby je ju ż zliczyć. B iorąc pod uw agę około 30 obiektów , w spom ­ nieć m ożna itak tr u d n e i skom plikow ane pro b lem y , jak ie w y stępow ały podczas rato w a n ia m u ró w w ieży i oficyny R a tu sz a G łów nom iejśkiego, przy obydw u fa s a ­ dach Z brojow ni, p o o ran y ch pociskam i a rty le rii w schodnich ścianach Z am ku M al­ borskiego czy p rzy zabezpieczaniu filaró w , sk le p ie ń i odbu d o w ie dachów w k o ­ ściele NIP M a rii w Gdańlsku. U roczyste p o dpisanie p ro to k o łu k o laudacyjnego z tej o sta tn ie j, jakże tru d n e j budow y, było okazją do gorących g ra tu la c ji jak ie otrzym ał inż. J . C hrzanow icz od d y rek c ji i całej załogi, co m oże być m ia rą jego pracy.

W iosną 1951 r. pow ołany został do życia gdań sk i oddział P P P racow nie K o n se r­ w acji Z abytków , p o w odując lik w id a cję praco w n i p rzy U rzędzie K o nserw atorskim . N iem al cały p erso n e l fachow y, w ty m też i inż. C hrzanow icz, przeszedł do nowo utw orzonego p rze d sięb io rstw a , któ re w k ró tce zaczęło rozszerzać sw ą działalność poza granice w ojew ództw a, na te re n y w ojew ództw olsztyńskiego i koszalińskiego. W in sty tu c ji te j zajm ow ał inż. C hrzanow icz stan o w isk o głów nego a rc h ite k ta , n a ­ stępnie głów nego sp ecjalisty , aż do przejścia na zasłużoną e m e ry tu rę w m arcu 1967 r. W ty m też czasie przew odniczył R adzie R obotniczej PKZ, uczestniczył w R adzie T echnicznej, pow ołanej w U952 r. przez M in istra K u ltu ry i S ztu k i i M i­ n is tra B u d o w n ic tw a w zw iązku z p row adzoną odbudow ą w ra z z w y stro jem p la s ­ tycznym D rogi K ró lew sk iej w G dańsku, był stały m członkiem R ady K o n se rw a to r­ skiej p rzy W ojew ódzkim K o n serw ato rz e Z abytków , a tak że czynnym aż do o s ta t­ nich chw il życia członkiem W ojew ódzkiej R ady O chrony D óbr K u ltu ry w P re z y ­ dium W ojew ódzkiej R ady N arodow ej, by nie w y m ieniać już innych, pom niejszych zadań i fu n k c ji.

Je śli inż. C hrzanow icz nie zachow yw ał d y sta n su w obec ludzi z a tru d n io n y ch na b u ­ dow ach, to i do sw ych bezp o śred n ich podw ład n y ch czy w spółpracow ników — przew ażnie m łodych i często jeszcze stu d iu jąc y ch — odnosił się zaw sze z dużą życzliw ością i w yrozum ieniem , dzieląc się z nim i bez zastrzeżeń swą w ie lk ą w ie ­ dzą i um iejętnościam i. P ozyskał też sobie a u to ry te t i szacunek w całym śro d o ­ w isk u gd ań sk im , k tó re przez w iele la t pow ojennych p rac o w a ło nad p rzyw róceniem m ia stu jego daw nej św ietności arch itek to n iczn ej. T ym b ard z iej więc dziw i b ra k n ajd ro b n ie jsz e j bodaj w zm ianki o w y n ik ach p rac y inż. C hrzanow icza w niedaw no w ydanej przez „ A rk a d y ” w ielk iej p u b lik a c ji pt. G dańsk, jego dzieje i k u ltu ra . P o staw ę inż. C hrzanow icza i re z u lta ty jego p racy doceniły w ładze pań stw o w e p rz y ­ znaniem M u d w u k ro tn ie Złotego K rzyża Zasługi, honorow ych odznaczeń „Za za słu ­ gi dla m ia sta G d a ń sk a ”, „Z asłużonym Ziemi G d a ń sk ie j” i p o śm iertn ie ju ż K rzyża K aw alersk ieg o O rd e ru O drodzenia Polski.

S k ła d a ją c hołd pam ięci Z m arłego niech m i będzie w olno w ypow iedzieć sw e zdanie, że ze śm iercią inż. Józefa C hrzanow icza zam knął się ostatecznie długi, całe ćw ierć­ w iecze trw a ją c y okres p rz y w ra c a n ia m ia stu jego h istorycznego oblicza; now e fo r­ m y życia, ja k ie w p row adził w ocalonych przez siebie b u d y n k ac h zabytkow ych, niech n ad a l św iadczą p ozytyw nie o jego p ra c a c h p ro jek to w y c h i tru d n e j u m ie ję t­ ności godzenia starego z now ym .

B ronisław M iesz ko w s ki

Cytaty

Powiązane dokumenty

Коли крім того розважимо, що сї верстви ру- скої суспільности, які користали з ґімназияль- них шкіл, в щоденнім житю уживають майже виключно

чих шкіл австрийских, а мимо того можна не найти посади в Америці, бо властителі' фарм головно жадають практики та хочуть, щоби за- відатель фарми

Про- міня силу викрала небесам і віддала її на у- слуги людства, і нині летом блискавиці несуть ся мисли і слова від кінчин до кінчин

А иатриярх Мельхитів посунув ся задалеко, аж до цілковитого зрівна- ня движимих сьвять і стягнув на себе докор, що випер ся обрядової окремішности..

Они не представляють ніякої вар- тости етноґрафічної, так відійшли від свого первовзору з України, а становлять лише гру красок, що надавала би ся

Звиш від двайцяти лїт, мимо законної офіціональности иольского язика, при няв ся звичай, що Русини-академіки виповняли свої іпсіех-и та иньші

годити плову тарифу, дасть ся осягнути І точка згоди. Не можна сумнївати ся, що всі великі сторонництва, сьвідомі своєї од- вічальности, не відкинуть

дячи з занятем перебіг трансвальскої квестиї. Знаючи о силі, а передовсім о високім степени цивілїзациї Англійців, здає ся, що там ходить виключно