• Nie Znaleziono Wyników

W pogoni za Laurą : na marginesie rozważań o przekładzie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W pogoni za Laurą : na marginesie rozważań o przekładzie"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

W pogoni za Laurą.

Na marginesie rozważań o przekładzie

Rzecz będzie o pewnym curiosum przekładowym, wartym jednak odrobiny uwa- gi z tego względu, że stanowi ono ciekawy przyczynek do powracających w re- fl eksji przekładoznawczej rozważań o statusie kultur wyjściowej i docelowej oraz o wpływie tego układu na stosowane strategie przekładowe1.

Obserwowany obecnie renesans kulturowego oblicza translatologii faworyzu- je ujęcie tłumaczenia jako aktu komunikacji międzykulturowej. Jest to możliwe dzięki spojrzeniu na przekład jako na jedno z wielu możliwych wydarzeń nastę- pujących w kontakcie (spotkaniu) kultur (cross-cultural events)2. Z tej perspekty- wy tekst wyjściowy ukazuje się w nowym kontekście, jakim jest kultura przyjmu- jąca3, co pozwala zobaczyć nowe, niebrane dotąd pod uwagę aspekty przekładu.

Równocześnie praktyka przekładowa podąża w kierunku wyznaczonym przez teorię, nakazującą tłumaczowi podjęcie odpowiedzialności za zadanie pośredni- czenia między konkretnymi (podkreślmy) kulturami4. Zatem skupienie się na tak specyfi cznych (lecz nie marginalnych) problemach, jak p o d z i a ł p r z e s t r z e - n i k u l t u r o w e j n a p o d l e g a j ą c ą i n i e p o d l e g a j ą c ą k o m e n t a r z o w i (który chcemy tu zilustrować), to nie tylko konieczność wynikająca z pragmatyki przekładu danego tekstu, ale także możliwość poszerzenia wiedzy o komunikacji

1 „(...) Kultura słabsza zawsze tłumaczy więcej z kultury silnej niż na odwrót: kiedy w kulturze silnej pojawiają się przekłady z kultury słabszej, są postrzegane jako trudne, tajemnicze, ezoterycz- ne, wymagające komentarza; czyta je tylko niewielkie grono znawców; natomiast dzieła kultury silnej czytane są przez masy; silna kultura wybiera do tłumaczenia tylko te dzieła kultury słabszej, które odpowiadają wcześniej powstałemu jej obrazowi w kulturze silnej i które ten stereotyp po- wtarzają” (R. Jacquemond, Translation and Cultural Hegemony, za: E. Skibińska, Przekład a kultura.

Elementy kulturowe we francuskich tłumaczeniach „Pana Tadeusza”, Wrocław 1999, s. 35–36).

2 Przegląd prac poświęconych w ostatnich latach interkulturowej perspektywie translatologii podaje m.in. R. Lewicki, Obcość w przekładzie a obcość w kulturze, [w:] Przekład – język – kultura, red. R. Lewicki, Lublin 2002, s. 51.

3 Por. Cultural Functions of Translation, red. Ch. Schaffh er, H. Kelly-Holmes, Clevedon 1995.

4 Gdzie „szacunek dla Obcego staje się jedną z reguł deontologii tłumaczenia, w której posza- nowanie specyfi ki Innego należy do zasad podstawowych”, a etyczny wymiar tłumaczenia ma być skutecznym remedium na zjawisko „tłumaczenie etnocentrycznego”. E. Skibińska, Przekład a kul- tura..., op. cit., s. 37.

(2)

międzykulturowej: w tym przypadku związanej z zagadnieniem podziału kultur na „hegemoniczną” i „podległą”.

Naszym cicerone po tym obszarze będzie narrator powieści Krsta Špoljara Vjenčanje u Parizu (Zagreb 1980, wyd. polskie: Ślub w Paryżu, przeł. D. Cirlić- -Straszyńska, Warszawa 1990). Przybywający do Paryża chorwacki intelektuali- sta poszukuje (jak wielu przed nim) bodźca dla swojej twórczości, brnie także w (jakże literacki) romans z paryską kurtyzaną o nieobojętnym imieniu Béatrix.

Kulturowa przestrzeń, w jakiej się znalazł, nakazuje mu oczekiwać Julii czy Jeanne w roli kochanki, a francuskich pisarzy i malarzy jako kompanów. Tymczasem wykreowany wedle najlepszych literackich wzorców romans okazuje się cyniczną grą, a zmierzenie się z mitem Paryża w roli intelektualisty, artysty i wreszcie ko- chanka, przerasta siły bohatera. Powieść Ślub w Paryżu pozwala śledzić stopniowe zwycięstwo „wielkiej egoistycznej kultury” bez udziału nużących wykładów kom- paratystycznych. Jednocześnie wędrówka chorwackiego intelektualisty po fran- cuskiej stolicy odbywa się pod znakiem nieustannego krzyżowania tropów chor- wackich/francuskich, rzeczywistych/fi kcyjnych, stereotypowych/autentycznych:

A i naš hotel, što je svojom trošnom fasadom i malim sobama poredanim bez reda oko za- vojitog stubišta, prije potvrđivao moje mladenačke predodžbe o ludom i bezbrižnom životu u veselom Parizu u Latinskoj četvrti, pravo gnijezdo mojih želja, djelovao je zapušteno (...).

Dosađujući se preturao sam po sjećanju poznate činjenice, ali zaista nisam znao iz cijele naše književnosti nijednog i nikakvog hrvatskog homme de lettresa koji bi imao slobodan conto u Crédit Lyonaise i koji bi poput gospodina Bernarda stanovao u raskošnom apartma- nu hotela Roi d’Angleterre. (Taj lik iz suvremene hrvatske literature doputovao je u Pariz na posljendnji rendez-vous s mladošću, stvar što se može zadesiti meni tek za desetak godina!)5

Nudząc się w marnym hoteliku przy rue de Beaune bohater Ślubu przeprowa- dza małe dochodzenie: z uporem godnym detektywa przeszukuje przewodniki i książkę telefoniczną w poszukiwaniu hotelu Roi d’Angleterre. W hotelu o tak szumnej nazwie niejaki pan Bernard, „postać ze współczesnej literatury chorwac- kiej”, rezyduje podczas swojego paryskiego pożegnania z młodością. Bezowocne poszukiwania dowodzą jednego: pan Bernard, ceniony literat i członek zagrzeb- skiej Akademii, podczas pobytu nad Sekwaną musiał mieszkać w przybytku tak samo nędznym jak te, do których trafi ali przybywający do Francji wszyscy chor- waccy hommes de lettres, wliczając w to także porte-parole autora Ślubu w Paryżu:

Ali hotel pod takvim razmetljivo-kićenim nazivom, što svakako obećava putniku vrhunsku ka- tegoriju usluga i raskošnu udobnost, nisam našao ni u jednom popisu hotela. Najvjerojatnije se radilo o čistoj beletrističkoj fi kciji ili je pak taj zagrebački gornjogradski kvazigrandseigneur nemarne otmjenosti, uvaženi literata i novopečeni akademik, stanovao u vrijeme boravka u Parizu u isto ovakvoj tužnoj rupi i smrdljivoj hotelskoj kućerini u koju sam i ja zabasao goneći Béatrixin trag. (...) A ovaj hotel u ulici de Beaune pružio je svojevremeno utočište trudnoj Lauri Louviers6.

5 K. Špoljar, Vjenčanje u Parizu, Zagreb 1980, s. 147–148.

6 Ibidem, s. 148.

(3)

Niemal słyszymy w tym miejscu głośne westchnienie tłumacza: czy niestnieją- cy hotel Roi d’Angleterre wymaga przypisu?7

Śledząc mnogość elementów z francuskiej przestrzeni kulturowej inkrustują- cych tekst polskiego przekładu Ślubu w Paryżu, odkrywamy pewną istotną pra- widłowość: tłumacz ani razu nie uznał za celowe opatrzyć notami objaśniającymi składników świata przedstawionego zaczerpniętych z kultury francuskiej (m.in.

toponimów miejskich i nazwisk postaci), ani też wtrąceń w języku francuskim. Nie jest to działanie przypadkowe, ponieważ widoczne jest nawet tam, gdzie mamy do czynienia z elementami mniej znanymi i trudniej rozpoznawalnymi. Co więcej:

zgodne jest także z taktyką oryginału w tej materii. Zauważmy, że mimo jawnego (i przewrotnego) wykorzystania stereotypu jako tworzywa świata przedstawione- go, francuska stolica na kartach chorwackiej powieści pozostaje wciąż miastem rzeczywistym. Mityczne i realne oblicze Špoljarowskiego Paryża nie wyklucza- ją się, lecz dopełniają. Realną przestrzeń budują m.in. nazwy czasopism („Paris Match”, „Elle”, „Le Figaro”...), szyldy (Fermé!), nazwy ulic placów i skwerów (rue de Seine, rue de la Faisanderie...), lokali, restauracji, kawiarni i kabaretów (Moulin Rouge, Moulin de la Galette...), wydarzeń i imprez (Soirée de Gala à l’Opera), in- stytucji (Service de Documentation Extérieure et de Contre-Espionage), elementów miejskiego krajobrazu (arondissement, bateau-mouche), budynków publicznych, hoteli, banków, galerii, domów handlowych (Banque de France, Les Halles...), al- koholi (dubonnet, pernod...), części garderoby (peut-être slip), marki perfum czy konfekcji (Monsieur de Givenchy, Yves Saint-Laurent...), czy dochodzące z odbior- nika fragmenty programów telewizyjnych (Maxi-Sexi, nouvelle production!...).

Takie ujęcie portretowanego miasta wymusiło dokonanie korekt w tekście przekładu powieści. W przekładzie Rue de Bourdonnais została poprawiona zgod- nie z planem miasta na avenue, a nazwa Tet de L’Art potraktowana jako błąd i po- prawiona na Fete de L’Arte, ponieważ tekst nie dawał powodów do przypuszczeń, że w tym przypadku chodzi o twór fi kcyjny. I tu jednak nie pojawiają się noty objaśniające. A przecież nawet czytelnik-erudyta (polski czy chorwacki) musi natrafi ć w końcu na nazwisko, nazwę czy tytuł, które nic mu nie mówią. Lecz ani cytowany dwukrotnie przez bohatera „slavni francuski pisac”, ani mniej znani malarze akademiccy Bouguereau i Cabanel,czy bohaterka literacka Jeanne z Wy- brzeża Malabarskiego nie zostają „rozszyfrowani” w przypisach do tekstu wyj- ściowego/docelowego. W ten prosty sposób wskazuje się jednoznacznie k u l t u r ę

„ n i e w y m a g a j ą c ą p r z y p i s u”. Co więcej: w utworzonym w efekcie przekła- du docelowym trójkącie polsko/chorwacko/francuskim r ó ż n i c u j e s i ę w t e n s p o s ó b o b s z a r f r a n c u s k i o d c h o r w a c k i e g o (który przypisów oczywi- ście wymaga), nie pozostawiając wątpliwości co do miejsca przypisanego im obu w kulturowej hierarchii. Wymagająca objaśnień = nieznana powszechnie i trudno

7 Przekornie umieśćmy w tym miejscu objaśnienie: hotel o tej nazwie istnieje wprawdzie, lecz w... Mariańskich Łaźniach (Mariánské Lázně, dawn. Marienbad), a nazwany tak został na cześć kró- la Edwarda VII, który podczas corocznych wizyt w tym (obecnie czeskim) kurorcie zatrzymywał się tutaj regularnie.

(4)

dostępna jest kultura „małego, półdzikiego, podejrzanego dla wielkich narodów kraju” – Chorwacji. Kultura Francji natomiast na pewno nie jest nieznana, mała, trudno dostępna, ani podejrzana.

Z pragmatycznego punktu widzenia źródłem takiego postępowania jest nie- wątpliwie słuszne założenie, że odbiorca polski (a także chorwacki, bo w podobny sposób postępuje także wydanie oryginalne) jest w stanie w każdej chwili nadrobić niedostateczną orientację we francuskich kulturaliach, sięgając po dostępne lek- sykony, encyklopedie, przewodniki czy atlasy. Istotnie, legendarnej Saganki nie trzeba nikomu przedstawiać, zainteresowanemu czytelnikowi zapewne uda się od- naleźć nazwiska mniej znanych paryskich artystów w jednej z encyklopedii sztuki, kim jednak była madame (mademoiselle?) Laura Louviers oczekująca rozwiązania w hotelu przy rue de Beaune? Skąd wzięła się w tym fragmencie powieści?

Wykpiwając praktykę obdarzania literackich protagonistów apartamentami w fi kcyjnych luksusowych hotelach Paryża i kontami w najlepszych francuskich bankach, narrator chorwackiej powieści podkreśla z ariostycznym uśmiechem, że zamieszkiwany przez niego samego skromny hotel przy rue de Beaune nie może być miejscem fi kcyjnym, bo przecież „pružio je svojevremeno utočište trudnoj Lau- ri Louviers...”.

Rzetelny tłumacz (a my wraz z nim) powtarza więc „hotelarskie śledztwo” nar- ratora: o istnieniu przy ulicy de Beaune dwóch hoteli dowiadujemy się z ostatnie- go rozdziału powieści, w którym tuż przed odjazdem pociągu do Zagrzebia boha- ter (na skutek pomyłki telefonistki) traci ostatnią szansę na rozmowę z kochanką.

Przy tej ulicy, niespełna pięćset metrów od Musée d’Orsay, znajdują się dziś aż dwa niechlubiące się zbyt wielką ilością gwiazdek przybytki, będące kwintesen- cją potocznego wyobrażenia o vie parisienne: błyszczące tapety, czerwone plu- sze, ciemne kotary, mosiężne kandelabry... Jeśli więc istnieją rzeczywiście, istnieć powinna również tajemnicza Laura. Postać historyczna, z tej bardziej zakuliso- wej, kameralnej francuskiej historii, z anegdoty, z beletrystyki wreszcie? Poszu- kiwania nie przynoszą rezultatu. Mniej prawdopodobna wydaje się wersja, iż pani Louviers przywędrowała do Paryża z literatury chorwackiej lub francuskiej, z jakiegoś popularnego sentymentalnego romansu („više nisam imao smisla za lirske slabosti” – wyznaje narrator, usprawiedliwiając swój brak sentymentów do miejsca, w którym przyszło mu zamieszkać). A może postać ta została stworzona jedynie na potrzeby tego akurat fragmentu powieści?

Powróćmy do tekstu przekładu polskiego. Jak już podkreśliliśmy, widoczna jest w nim pełna konsekwencja tłumacza w sposobie stosowania przypisów: ele- menty pochodzenia francuskiego pozostawiane są bez objaśnień, bez względu na prawdopodobieństwo ich obecności w prywatnej encyklopedii projektowanego odbiorcy polskiego (podobnie postępuje wydawca tekstu oryginalnego), wszelkie natomiast aluzje wiążące się z historią, sztuką (w tym literaturą) czy geografi ą chorwacką są zawsze opatrywane komentarzem (z wyjątkiem tak podstawowych toponimów, jak Zagrzeb czy Dunaj). Interesujące nas nazwisko madame Louviers również nie zostało opatrzone żadną notą. Czytelnik ma więc do wyboru dwie

(5)

możliwości: szukać tej postaci we francuskiej encyklopedii, lub... przyjąć do wia- domości, że należy ona wyłącznie do świata fi kcji, stworzonego przez Špoljara.

O nieznajomość motywu wywodzącego się z literatury chorwackiej nie sposób przecież posądzić tak wytrawnej tłumaczki, jaką jest Danuta Cirlić-Straszyńska.

Na koniec pozostańmy jeszcze przez chwilę w towarzystwie wspomnianego pana Bernarda, który także nie doczekał się komentarza w polskim wydaniu chor- wackiej powieści. Jego status w świecie przedstawionym wyjawia sam narrator we wtrąconej uwadze: „Taj lik iz suvremene hrvatske literature doputovao je u Pariz na posljednji rendez-vous s mladošću” (dosł. „Ten bohater współczesnej literatury chorwackiej przybył do Paryża na ostatnie rendez-vous z młodością”). Polski prze- kład w tym miejscu jeszcze dobitniej podkreśla literacki rodowód bohatera: „To p o s t a ć ze współczesnej literatury chorwackiej, p r z y j e c h a ł o n do Paryża na ostatnie spotkanie z młodością”. W tym z pozoru nieznaczącym przekształceniu konstrukcji składniowej, wynikającym na pierwszy rzut oka jedynie ze względów stylistycznej poręczności, widać odmienność projektowanego odbiorcy oryginału i przekładu: ta uwaga wyraźnie skierowana jest do kogoś, kto nie miał szans ze- tknąć się z paryską peregrynacją chorwackiego akademika.

Pytanie o to, czy pan Bernard i Laura Louviers to postacie „prawdziwie praw- dziwe”, „prawdziwie fi kcyjne” czy „fi kcyjnie fi kcyjne” przypomina nam słynne rozważania Umberta Eco o różnicy między wiarą w to, że Napoleon poślubił Jó- zefi nę, a w to, że Ofelia została żoną Hamleta. Paradoksalnie, czytelnik zdaje się tutaj oczekiwać od tłumacza czegoś, czego on dać mu nie może: nie praktykuje się przecież zaznaczania przy postaciach fi kcyjnych, że nigdy nie istniały! Jeśli jednak Laura Louviers nie jest częścią dziejów, albo też literatury francuskiej, może warto złamać zasadę apriorycznego rozdzielania przestrzeni kulturowej na podlegającą i niepodlegającą komentarzowi?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mitz, wzorowa sługa, której napróżnoby dziś szukano, należała do gatunku obecnie nieistniejącego, pochodzącego równocześnie od psa i kota: od psa, ponieważ

~atyr~ omo ie obo jf=nej iworskiej alias f kwiwokacyi... na jçzyk

Uroczystoœci jubileuszowe 10-lecia po- wstania Oœrodka Demonstracyjno-Szkole- niowego Fundacji Poszanowania Energii w Gdañsku, a obecnie Proekologicznych Od- nawialnych •róde³

Innym sformułowaniem tego ro- dzaju zdaje się „niekwestionowalne twierdzenie faktycznie głoszące, że…” – owa niekwestionowalność jest związana z definicyjnym

endoskopów jest na porządku dziennym, ale gorzej niż choćby u naszych południowych sąsiadów (Czechy, Słowacja, Węgry), gdzie procesowanie automatyczne jest powszechnie

Na rysunku satyrycznym wydrukowanym we lwowskiej „gadzinówce” 1 maja 1944 r., a sygnowanym podpisem „Telepress”, Polska (tu: łac. Polonia) przedstawio­ na jest

Societal debate on quantum technologies; responsible research and innovation; philosophy of physics; popularisation of quantum theory; impact of quantum computing; impact of quantum

versity Press; London and New York: Cambridge University Press, 1960, stron XVII, 118, oraz Immigrants in Australia Statistical Supplement, Canberra: Australian National