• Nie Znaleziono Wyników

Kto wyrządził ludowi polskiemu na Górnym Śląsku największą krzywdę?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kto wyrządził ludowi polskiemu na Górnym Śląsku największą krzywdę?"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

NAPISAŁ

KAPŁAN GÓRNOŚLĄZAK.

1921.

(2)

x - 8 l t 9

1 5 } I "

„Prawda was wyzwoli“.

Ewang. śii’. Jana VIII.

W roku 1870— 1871 pobiły Prusy Francyę. W miejsce królestwa pruskiego powstaje cesarstwo niemieckie z królem pruskim na czele.

Bismark, wszechwładny minister cesarza Wilhelma I. nie zadowolił się atoli zwycięstwem nad Francyą, lecz r o z p o c z ą ł d r u g ą w o j n ę , a m ia n o w ic ie : z Kościołem katolickim t. zw. „ K u lturkam pf“. Ka­

tolicy niemieccy, zwłaszcza katolicy z prowincyi Nadrenii, Westfalii, Hanoweru i południowych Niemiec, wystąpili do walki z rządem pruskim i po 17-letniej walce zwyciężyli, stworzywszy potężne kato­

lickie stronnictwo tak zwane centrum. Jednak katolicy niemieccy we wschodniej części Niemiec: jak z prowjncyi Prus Wschodnich, czę­

ściowo zachodnich, na dolnym i średnim Śląsku, nie okazali się tak mężnymi i dzielnymi jak katolicy na zachodzie i tylko dzięki pomocy wiernego i katolickiego ludu polskiego na Śląsku, w Poznańskiem i w Prusach zachodnich zwyciężyli w walce z rządem pruskim.*) T«

powstali nawet wśród Niemców katolickich t. zw. Staats- albo Natio­

nalkatholiken i wielu z nich przyłączyło się do starokatolików (Altka- tholiken) razem z profesorami uniwersytetu wrocławskiego ks. Reinken- sem, Baltzerem i wielu innymi. Jeszcze bowiem w latach 1845 — 48 powstała między Niemcami-katolikami na Śląsku sekta t. zw. D eutsch- katholiken z ks. Ronge na czele, któremu pomagał ks. Czerski, Kerbler, i wielu innych. O d s tę p c y ci usiłow ali lud polski z b a ła m u c i ć ; ale nadaremnie. Czerskiego wyrzucono z Wielkopolski na zawsze, schro­

nił się na Śląsk i tu wśród katolików niemieckich znalazł wielu chę­

tnych zwolenników.**)

I w czasie „Kulturkampfu“ u s iło w a n o z n o w u uw ieść lud p o l­

ski. Zjawił się wtenczas na Śląsku ks. K am iński w y r z u c o n y z Polski i w yklęty z a życie n ie m o r a ln e . Rząd pruski otaczał go opieką, lecz lud polski wytrwał przy wierze ojców i złączył się ściśle ze swem duchowieństwem. Obrona wiary katolickiej i kapłanów przed więzie­

niem i karami ze strony rządu pruskiego sprawiły, że Bismark ustą-f pił i Kościół katolicki odetchnął. Ustąpiły zwolna skutki tego prześla­

dowania w Niemczech, lecz z a w ie rn o ść K ościołow i k a to lic k ie m u p o m ś c ił się B ism a rk s tr a s z n ie na n a ro d z ie p olskim i w Wielko- polsce i na Górnym Śląsku.

*) G e sc h ich te d er k a th o lisc h e n K irch e in D e u tsc h la n d im XIX J a h rh u n d e rte . B a n d IV. H e in ric h B rück, p o d a je szczeg ó ły w ie rn e g o i b o h a te rsk ie g o p o św ię c e n ia się lu d u p o lsk ieg o dla K ościoła k ato lick ieg o .

* **) P a t r z : B rück G e sc h ich te der k a th o lisc h e n K irc h e “ Tom II. ja k n a ży czen ie rz ąd u p ru sk ie g o k ato licy n iem iec cy n a Ś ląsk u d o starczają c h ę tn y c h o d stęp có w , d o tych n a le ży i b isk u p w rocław ski S ed ln itzk y , z m arły w 1871 jak o p ro testa n t.

(3)

3

Zemsta Blsmarka,

Od dnia 11. marca 1872. państwo pruskie zagarnęło p od s w ą w y ł ą c z n ą o p iek ę w sz ystkie s z k o ły be z w y j ą t k u ; wykluczono więc wpływ Kościoła i wyrzucono ze szkół księży tak, że odtąd religii nauczać nie mogli.

Dnia 20. września 1872. u s u n ię to z e w szystkich s z k ó ł I n a u k ę Ję z y k a p o lsk ie g o i rozpoceęła się wszędzie bezwzględna germaniza- cya. Dotychczas uczono częściowo po polsku w przeszło 600 szkołach ludowych, w kilku seminaryach nauczycielskich a nadobowiązkowo w kilku gimnazyach. Była to marna nauka języka polskiego, zapro­

wadzona jeszcze przez Fryderyka Wielkiego w roku 1765, ale zawsze dawała zrozumienie rzeczy, oświecała lud i podnosiła go przez czy­

tanie gazet i książek. T e r a z s tra c ił to w sz y stk o biedny iud polski, już tylko Kościół mu pozostał, gdzie jeszcze swobodnie rozbrzmiewał język i stara pieśń polska, jedyna ostoja katolickiego wiernego ludu Górnośląskiego. W Wielkopolsce nieustraszony arcybiskup gniezneń- sko-poznański ks. Ledóchowski księżom swoim zakazał poprostu udzie­

lać polskim dzieciom niemieckiej nauki religii. Na ten mężny krok nie .zdobył się wprawdzie książę biskup wrocławski Henryk Förster, ale okólnikiem z roku 1873 wezwał duchowieństwo, by zajęło się polską nauką religii po kościołach, gdyż n a u c z a n ie religii p o n ie m ie c k u j e s t n i e z r o z u m ia łe i b e z s k u te c z n e dla serca i woli młodzieży. Sam biskup gotów był pomagać pieniężnie, byleby polskie dzieci nie zosta­

ły bez polskiej nauki religii. To swoje sprawiedliwe postępowanie p r z y p ł a c i ł w y g n a n ie m i ostatnie 6 lat swojego życia przepędził na Śląsku Cieszyńskim, gdzie umarł w roku 1881. Następca jego biskup Robert Herzog postępował w ślady swojego poprzednika i nie wpu­

ścił gerrnanizacyi do kościoła. Wtedy to, gdy już po szkołach nie uczono języka polskiego r o z w in ą ł swoją działalność o ś w ia to w ą Karol M iarka w Mikołowie, przewodnik ludu polskiego. Wydawał mnóstwo dziełek i''broszur treści religijnej przeważnie, by utrzymać wśród ludu znajomość języka polskiego i jego wiary. Wielu kapłanów między innymi ks. Bonczyk pomagali mu w tem gorliwie. Z g o d a w te n c z a s p a n o w a ł a n a Śląsku. Po miastach, gdzie Niemcy licznie przebywali, odprawiały się nabożeństwa niemieckie i nikt im w tem nie przeszkadzał, a p o w siach polskich by ło w sz y stk o p o p olsku.

Zdawało się, że tej zgody i współpracy z duchowieństwem nikt nie zamąci, aż oto znalazł się człowiek, k tó ry się t a r g n ą ł n a tę o s ta tn ią o sto ję polskości, tj. Kościół, a był nim biskup wrocławski

J E R Z Y K O P P .

Rządził on dyecezyą od roku 1887 — 1914. występując , zawsze jako

najw iększy w ró g ludu polskiego na Górnym Śląsku.

Jako Niemiec przeniesiony z Fuldy do Wrocławia nie miał najmniej­

szego uczucia ani uznania dla wiernego ludu Górnośląskiego. Zapo­

mniał o, jego wierności dla Kościoła katolickiego w czasach „Kultur­

k a m p f u “ i zaczął w p r o w a d z a ć do K ościoła p o w o ln ą lecz s y s te m a ­ t y c z n ą g e rm a n iz a c y ę . Targnął się na rzeczy najświętsze, jakiemi są zasady wiary, pacierz, modlitwy i polski duch pobożności, przekazany

(4)

_ 4

nam przez rodziców i przodków . R o z d w o i! w iernych, z n fe p r a w if i oddzieli! d u c h o w ie ń s tw o o d ludi?, w y słu g iw a ł się rządow i pruskie­

m u, który teraz b agn etem , przekupstw em , orderam i, pochw ałam i, g a ­ d zin ow ym i funduszam i z O stm arkenverein w spierał germ an izacyę w k o ­ ście le. Za je g o 27 letnich rządów sp otk ały b ied n y lud górn ośląsk i najcięższe k r z y w d y :

1. KRZYWDA; W sem fnaryum dufchownetn we Wrocławiu*

zniósł reg u la rn ą naukę języ k a polskiego.

Następstwa tego rozporządzenia były okropne i dla kapłanów i dla ludu śląskiego. Wykłady języka polskiego odbywały się na uniwersytecie wrocławskim od roku 1789. Nie wystarczały jednak dla kapłanów, przeto kardynał Melchior von Diepenbrock biskup wrocławski, jakkolwiek Niemiec, któremu leżało na sercu, by kapłani przemawiali do ludu Górnośląskiego dobrym i czystym językiem polskim, zaprowadził w seminaryurn naukę języka polskiego, której udzielał emigrant polski ksiądz Kraiński. Te naukę uzupełniali niektórzy klerycy, studyami na uniwersytecie wrocławskim słuchając w ostatnich dziesiątkach lat XIX wieku wykładów Nehringa sła­

w nego profesora języków słowiańskich. T e r a z z a jednym z a m a c h e m p o z b a w i! te g o swych k ie ry k d w ks. biskup K opp. Położenie młodych kapłanów wyświęcanych po roku 1887 było wobec tego okropne: nie znali bowiem języka polskiego ze szkół, bo tam go zniesiono po roku 1872, a w semisaryum też nie usunęli tych braków. Przychodzą w ięc na Śląsk z językiem marnym, bo osobista pilność nie zawsze dopełniła braków, to też m ię d z y m !o d s z e m d u c h o w ie ń stw e m n ie m a ani je d n e g o le ­ p s z e g o polskiego kaznodzteji. Nieśmiałym dodawali odwagi niektórzy hakatystyezni kanonicy i profesorowie słow am i: I m m e r rein ins polnisc he s M eer, sie w e r d e n schon s c h w im m e n le rn e n . (Tylko śmiało rzućcie się do morza polskiego, a już się jakoś pływać nauczycie). Za to zaprowa­

dzono w seminaryurn różne kursa o kwesty i społecznej: pouczano kleryków nawet jak mają postępować z głuchoniemymi, lecz o kw esty i n a r o d o ­ w ośc iow e j na G ó r n y m Ślą sk u n ikt nie w s p o m n ia ł, to też wielu księży w traktowaniu ludu Górnośląskiego wyzbyło się prostych zasad spra­

wiedliwości katolickiej, popierając rząd we wszystkich zakusach germaniza- cyjnych. Stwierdza to nawet grono poważnych księży centrowych, kiedy w roku 1902 w „Oberschlesische Volkszeitung" piszą: „Einige Geistliche unterstützen die Regierung bei ihrer Arbeit aus Mangel an Einsicht oder aus Egoism us oder aus Vorliebe für Höhenluft“. P o d le js z e c h a r a k te r y w ś r ó d księży rzuciły się do g w a łto w n e j g e rm a rd z a c y i p r z e z Kościół. ~ Wobec bogatych probostw, świetnych i dobrze płatnych posad nawet kape­

lanów, rzuciło się mnóstwo księży niemców na Śląsk, nauczyli się kaleczyć język polski i „pływali". Dla nadania pozoru sprawiedliwości uczono przed : wyświęceniem przez kilka godzin tygodniowo języka polskiego, lecz niebez- piecznem było uczyć się go dobrze, gdyż taki „Grosspole* był podejrza­

nym i natychmiast przenoszono go na piaski brandenburskie. Zaczęły więc rozbrzmiewać z ambon po kościołach Górnośląskich kazania w niemożliwym języku, pełnym germanizmów i mieszaniny wyrazów. Gdyby z tak znie­

kształconym językiem niemieckim stanął jaki kapłan przed Niemcami w pa­

rafii, toby z pewnością do murów przemawiał i natychmiast by takiego

(5)

księdza wyrzucili. Pokorny lud śląski słuchał tych kazań, lecz w miarę jego cierpliwości w z r a s t a ło z u c h w a ls tw o k sięży g e rm a n ś z a to ró w lub z a ­ p r z a ń c ó w polskich.*)

Na łagodne upomnienia, że to nie jest prawdziwy języK polski, posy­

pały się nazwiska: „Wasserpoiaken“, Polnische Hannacken, Polnisches Pack, Gesindel itd. Śmiech towarzyszył kazaniom w kościele nieraz, gdy ksiądz

■opowiadał jak to P. Jezus swój Kreuz niósł na Kalwarienberg i jak go tam przynaglowaii (proboszcz w Michałkowicach), albo P. Jezus fhcioł jechać do nieba, to pószoł ze swoimi apostołami na jeden wielki Berg i fam se- gnow ol (błogosławi!) tych apostołów, potem przyszła taka mała chmura, wlazła mu pod nogi i dźwignęła go do góry itd. Nic dziwnego, że do je­

dnego z takich księży oburzonego, że lud śmie żądąć lepszego języka, rze­

kła deputacya poważnych robotników i gospodarzy: „Wiedzom księżoszku, tak jak oni na ambonie godajom, to my tak przy robocie, o koniach, bydle i o gnoju godomy, ale o P . Bogu, to się inaczej godo, bo jak my się modlimy, to się modlimy tak jak w książce sto i“.

2. KRZYWDA: Dnia 6 sierpnia 1890 w ydał ks. biskup Kopp poufny okólnik do duchow ieństw a, w którym w spraw ie siauki przygotow aw czej dzieci do spow iedzi I Kom unii św.

rozporządził:

a) w każdej parafii trzeba u tw o rzy ć dw a oddziały, jeden niemiecki, drugi polski.

b) te dzieci, które zdaniem proboszcza z pożytkiem mogą brać udział w nauce niemieckiej, razem z dziećmi rodziców niemieckich uczyć należy W oddz ia łac h n ie m ie c k ic h ; tu dodano chytrze: „wobei ich davor warnen möchte die Fälle mangelnden Verständnisses im Deutschen zu sehr zu verallgemeinern“.

c) takie dzieci, które ani po polsku, ani po niemiecku dobrze nie

■rozumieją, p rzy łą cz y ć lepiej do o d d z ia łu niem ieckiego, który im szkolną naukę przypomni.

*) P a trz : „S ch lesien e in e L an d e sk u n d e fü r d as d e u ts c h e V o lk “ v o n Dr. P artsch (1. T eil 357, 11. T eil str. 25) g d z ie m ó w i: „D ie D e u tsc h en fü g ten sich n ic h t d en L a­

s te n , w e lch e d as p o ln isch e Volk im m e r w illig g e tra g e n h a tte “ .(t. j. o p łaty k ościelne) a lb o : „D ie n ä c h s te W irk u n g d e r U n te rd rü c k u n g w ar F u rc h t u n d d ie dein D e u tsc h e n in tie fste r S eele w id e rs tre b e n d e , d em P o len zur a n d ere n N a tu r g e w o rd e n e k rie c h e n d e U n te rw ü rfig k e it S ie b e sc h rä n k t sich n ic h t auf das V erh ältn is zu se in e m H e rrn , sie g e h t au ch ü b e r auf sein V erh ältn is zu G ott. So A ch tu n g g e b ie te n d je d e m , d e r O b e r­

s c h le s ie n b e tritt, d ie tie fe F rö m m ig k e it d e r B e v ö lk eru n g ersch e in t, m ag sie als S tä tte e in e m it h o h e r F a ssad e pru n k v o ll in s L and h in a u s le u c h te n d e W allfah rtsk irch e o d e r e in e a n h eim eln d z w isc h en B irk en g e b o rg e n e silb erg ra u e S c h ro th o lz k ap e lle sich e rw äh ­ le n , so fre m d a rtig b e rü n re n d en d e u ts ch e n S in n doch d ie F o rm en d e r h ie r ü b lic h e n G o tte s v e r c h r u n g : das N ied erw erfen in ■ g a n z e r L eib eslän g e, das H e ru m ru ts ch e n auf s te in e rn e n F liesen , das K ü ssen des F u ssb o d e n s. Sie w irk e n e b e n s o w e n ig ü b e rz e u g e n d u n d v e rtra u en e rw e ck e n d w ie d as in frü h eren G e n era tio n e n au ch h ie r ü b lic h e K üssen d e s A erm eis u n d die ü b e rm ä ss ig z u r S chau g e tra g e n e E rg e b e n h e it im V e rk eh r m it e in e m h ö h e r G e s te llte n “.

— Z a te m G ó r n o ś lą z a c y ! w ię c e j g o d n o ś c i ! w ię c e j h o n o r u ! w ię c e j s t a n o w ­ c z o ś c i, b o p rzed tein ty lk o w ro g o w ie u s tę p u ją ! P recz z potu ln o ścią, z której kpi i d rw i n a sile w y c h o w a n y P ru sak i „ g a n z e in fa c h “ ż an d a rm sk ą p ięścią tłu m i n a w e t n a jsk ro ­ m n ie jsz y o b jaw polsk o ści!

(6)

- 6

Następstwa tego okólnika były s tr a s z n e dla ludu polskiego. P o­

tworzono w szędzie oddziały dzieci niemieckich nawet po wsiach, których liczba stale wzrastała, a liczba dzieci polskich t o p n ia ła . Nauczyciele szkół ludowych, prawie bez wyjątku członkowie Ostmarkenvereinu pobierarający za germanizacyę „Ostmarkenzulage“ zaczęli donosić do W ro c ław ia księży ociągających się z p o d z ia łe m dzieci. Powstały stosunki nieznośne, zw ła­

szcza dla księży wikarych kapelanów. Ks. Bannert z dekanatu toszeckiego- oświadczył wprost biskupowi : Gdybyśmy mieli postępować wedle tych wska­

zówek, to b ę d z ie m y w n e t p a s te r z a m i b ez t r z o d y! W roku 1902 biskup- upomina ks. Zieglera w Sierotach, by utworzył oddział dzieci niemieckich, g d y ż nauczyciel je g o do n o si, że dzieci w języku niemieckim dostate­

cznie przygotowane. Tego samego zażądał kardynał stanowczo od ks. Ję~

dziejczyka w Bog-uszycach w r. 1909 a i na innych księży nalegał konsy- storz wrocławski w tym w zględzie. Na posłusznych posypały się ordery, po­

chwały i wnet zostawali proboszczami, niektórzy księża jak Rassek i F ejs i kilkunastu innych doszli d o szczytu bezczelności, germanizując bez­

w zględnie dzieci, mimo protestu rodziców i chwalili się z tego w g a ­ z e ta c h i b r o s z u r k a c h , by znaleść naśladowców. G a d z in o w e p ie n ią d z e z O s t m a r k e n v e r e in były n a g r o d ą dla tych j u d a s z a # i zaprzańców ,.

Choć zgorszenie było pewne, z obawy przed rządem, ks. biskup nie wy­

stąpił przeciw tym występnym i niegodziwym kapłanom. *) Nieraz też zro­

zpaczony robotnik czy rolnik górnośląski stawał śmiało przed księdzem i rzekł: „Pedzom mi jeno panie farorzu, co oni som ? Sługą ołtarza, czy pruskim beamtrym? albo: „Oni myślą księżoszku, że zkiż tego, żeby oni dostali bogatom fara, prędko' się na dziekana dostali i łaski u pruskiego- rządu mieli, to jo mom dzieci swoje zniemczyć, c o ? “

3. KRZYWDA: W okólniku z 6. sierpnia 1890 ks. biskup Kopp zakazał używ ania polskiego katechizm u D eliarbe’a.

Ks. Bonczyk przetłumaczył mianowicie katechizm X .. Deharbe’a na język polski i polecił matkom jakoteż i księżom polskim, by ucząc z niego- religii uczyli dzieci zarazem i czytania polskiego. Otóż tego zakazał biskup, gd y ż p o p ie r a n ie i n te r e s ó w językow ych nie n a le ż y do z a d a ń k o ­ ś c io ła ( ? ) (Die Förderung sprachlicher Interessen gehört nicht zu den Auf­

gaben der Kirche, somit auch nicht zu den Aufgaben der Diener der Kir­

che.) Niesłychane! Biskup katolicki z a k a z u je u ż y w a n ia k a to lic k ie g o k a te c h iz m u \

*) B ro szu rk i i a rty k u ły w g a zetacli X. R a s s k a : O n iem iec k ie j n a u ce relig ii d is d z ie c i p olskich, p o d ają b liż sz e szczeg ó ły tej g e rm a n iz a cy jn ej ro b o ty . N a w e t ks. b is k u p K o p p nie g a rd ził śro d k a m i g o d n y m i ż an d a rm a p ru sk ie g o , a za nim poszło d u c h o w ień ­ stw o . P a trz : ks N ie b o ro w sk i: „ O b ers ch le sien , P o len u n d d er K a th o liz is m u s“ str. 6 2 :

„ N ac h d e m d e r H e ra u s g e b e r u n d R e d a k te u r d es B e u th e n e r „ K ato lik “ d e r G e istlic h e R a d z ie je w sk i vom Fürstbischof Kopp aus diesem Gebiet ausgewiesen wurde.,..

B is k u p k ato lick i w y rzu ca n iep o szlak o w an e g o k się d za k ato lick ieg o ! a lb o : d e r d a m a lig e K atolik, d e r d u rch die Geistlichkeit eingeschüchtert wurde.... ta k działał p rz y k ła d

g óry, ta k g n ę b io n o n a w e t n a js ła b sz e o d ru ch y polskości.

(7)

_ 7

4. KRZYWDA; Ks. biskup Kopp poleci! ks. L ubeckiem u by porzucił redakcyę i zap rzestał w ydaw ać m iesięcznik

„Zdrow aś M aryaM (1891 r.).

Już w roku 1884 ks. Lubecki zaczął wydawać pow yższy miesięcznik, który rozchodził się w kilku tysiącach egzemplarzy, a książę biskup H er­

zog udzielił mu błogosławieństwa, polecając pisemko wsparciu i uwadze kapłanów; bez względu na to, za jednym zamachem zniszczył ks. biskup to pożyteczne wydawnictwo.

5. KRZYWDA: W r. 1910 zaczął Adolf Ligoń w Katow i­

cach w ydaw ać now e pisem ko religijne p. t. „DZWONEK MARYI“, lecz mimo próśb, a p ro b aty kościelnej nie o trzy ­ mał i po dwócli num erach m usiał zw inąć w ydaw nictw o dla braku abonentów . Redaktorowi kazał ks. kardynał od­

powiedzieć, iż taki miesięcznik na Śląsku jest nie potrzebny.

6. KRZYWDA: W latach 1913 i 1914 dwaj księża g ó rn o ­ śląscy zaczęli w ydaw ać u „M iarki“ w M ikołowie pisem ko dla kongregacyi m aryańskich „Pod chorągwią M atki B o ­ sk iej“. Duchowieństwo zaraz skarżyło się na b rak zezw o­

lenia ze strony w ładzy duchow nej. Prosili o to z kolei trzej księża i sam a firma „Miarki“, lecz k a rd y n a ł stanow czo

odm awiał polecenia.

Tak przyprawił ks. biskup o u p a d e k po lsk ą p r a s ę religijną G ó r ­ n e g o Śląska. Za to sam w swych listach pasterskich jakoteż i. probo­

szczow ie polecali nieustannie wydawanego we Wrocławiu „Posłańca N ie­

dzielnego", Niem ożliwy polski język tudzież zamilczanie wszelkich obja­

wów życia religijnego w Polsce zdradzało aż nadto g e rm a n iz a c j'jn e cele t e g o p ise m k a . Jako przykład możemy przytoczyć dodatek jego „Wstrze­

m ięźliw ość“ z r. 1917 Nr. 3. gdzie w dosłownem tłomaczeniu z niem ie­

ckiego czytamy w tytule „O napojach umysłowych (!)“ (Über geistige Ge­

tränke). Nic dziwnego, że w obec ta k ie g o p r z e ś la d o w a n ia p r a s y p o l­

skiej, nawet religijnej, nakładcy znaleźli się w ciężkiem i trudnem poło­

żeniu materyalnem, gdyż zaciekłości hakatystycznych księży nie można było usunąć, choćby się drukowało najwięcej wydawnictw religijnych, jak to wła­

śnie czyniła firma »Miarki“ w Mikołowie.

7. KRZYWDA: W roku 1897 kazał ks. Biskup rozw iązać w szystkie zw iązki alojzyańskie m łodzieży polskiej na G ó r­

nym Śląsku.

Ulubione dzieło ks. Bonczyka, liczące przeszło 20.0 0 0 stowarzyszo­

nych, z n isz c zo n o z a je d n y m z a m a c h e m . Młodzież polska znalazła się teraz bez o p iek i! Nic dziwnego, że znacznej jej części już dziś duchowień­

stwo w swym ręku nie ma. M łodzież nad którą nie pracowano, częściowo

(8)

$

zwróciła się do socyalizmu, gdzie prócz zdziczenia moralnego i utraty wiary tak samo p a d a ła o f ia r ą germ ąnizacyi, gdyż ów cześni socyaliścl śląscy nie u stę p o w a li p o d ty m w z g lę d e m h a k a ty s to m . Wielu wyzu­

tych z narodowości i wiary znalazło się potem w szeregach „Grenzschutzu“

i „Spartakowców“. Nie pomogły żadne tłomaczenia i prośby, że m ło d z ie ż dziczeje i p rz e r z u c i się do socyalistów, „Das werden wir nicht mehr erleben“, brzmiała bezczelna odpowiedź ks. kanonika Schm idta z Katowic do posła Teofila Królika. Nic dziwnego, że w sz e lk ie to w a rz y s k ie życie m u s ia ło z a m rz e ć , bo do zalecanych usilnie „Vereinow“ m łodzież pol­

ska nie wstąpiła, choć je jako w yższe „fein" polecali księża niestrudzenie.

8. KRZYWDA j Ks. biskup Kopp rozpoczął w r. 1903 w alkę z polityczną prasą p o lsk ą G órnego Śląska.

Zniszczywszy prasę religijną, ks. biskup z a m i e r z y ł zniszczyć i pol­

s k ą p r a s ę polityczną, którą wtenczas przedstawiał na Górnym Śląsku

„K atolik“'' „Nowiny R aciborskie“ i „Gazeta opolska“. Na czele jej stali dwaj wytrawni i dla polskości zasłużeni lu d z ie : Napieralski i' Koraszewski.

N ie chcąc walki doprowadzić do ostateczności ustępowali, lecz w końcu spo­

strzegli, że sferom duchowieństwa centrowego chodzi o z n iszczenie ś w ia ­ dom o śc i politycznej ludu polskiego. Księża lud ten uważali tylko etno­

graficznie za odrębny, zresztą za przynależny do Prus z ducha i pocho­

dzenia ; skwapliwie p r z e d s ta w ia li te ż c e sa rz o w i w czasie odwiedzin Górnego Śląska chłopów z Rozbarku czy Chorzowa w ich malowniczych strojach, zamilczając, że to są Polacy, lecz Górnoślązacy od parady. P r z e ­ ciw ko tej k o m e d y i w y s tą p ił N apieralski i o b u d z ił lud G ó rn o ś lą s k i dla Polski, wobec czego z a c z ę ły się p r z e ś la d o w a n ia pism polskich.

Na wezwanie ks. biskupa usunięto z nagłówka „Katolika“ i pozdrowie­

nie chrześcijańskie i błogosławieństwo papieskie.*) Dla „ubicia“ Kato­

lika z a ło ż o n o aż trz y gazety, na końcu sławną „Gazetę katolicką“ w Kró­

lewskiej Hucie lecz lud p o z o s t a ł w ie rn y d a w n y m przyjaciołom.**)

*) N a w e t w re lig ijn y c h sp raw ach n ęk an o n ieszc zę śliw e g o k się d z a R a d ziejo w ­ sk ie g o . W ezw an y p rz ez b isk u p a K oppa, d laczeg o d ru k u je n a czele „ K a to lik a “ p o zd ro ­ w ie n ie : n iec h b ę d z ie p o ch w alo n y J e z u s C h ry stu s! dla m ilej z g o d y opu ścił j e ; lecz już po d w ó ch ty g o d n ia c h w e zw an o go p o n o w n ie do W rocław ia, d laczeg o d ru k u je pod n ag łó w k iem „ K a to lik a “: C zy teln ik o m u d z ie la p ap ież L eon XIII. b ło g o sław ie ń stw a a p o ­ s to ls k ie g o ? N a w e t re sk ry p t p a p ie sk i n ie obronił ks. R ad ziejo w sk ieg o . O puści! i b ło g o ­ s ła w ień s tw o p ap ie sk ie, lecz to n ie p rzejed n a ło kuryi w ro c ła w s k ie j; n ę k a n y i d e n u n - cy o w an y p rz ez h a k aty sty c z n y c h p ro b o szczó w m im o calei sw ej u stę p liw o ści m u siał pod e sk o rtą żan d a rm ó w u stą p ić z G Ś ląska i w rócił d o P o z n a ń sk ieg o . A iluż in n y m g o r­

liw ym kapłanom p olskim z atru to w te n sp o só b o s ta te k ich d n i !

**) W ty ch czasach zaznaczy! się tak że ro zd ział w p ra sie k a to lick iej N ie m ie c :

„ G erm a n ia " b e rliń sk a , zasilan a obficie a rty k u łam i k sięży z G ó rn eg o Śląska, z o h y d zała w s z y s tk o co po lsk ie i p o p ierała sk ra jn e „ p ru sa e tw o “. » K ö lnische V o lk s z e itu n g “ z K o­

lo n ii je d y n ie oroniła n a s sk u te c z n ie ze sta n o w isk a k ato lick ieg o i o g ó ln o -n iem ieck ieg o , lecz w czasie w o jn y i ta g a z e ta p o św ięciła n as p ru sk ie m u szo w in izm o w i. P olscy k a ­ p łan i i po lsk ie sfery k ato lick ie sp o d z iew ały się p rz y n ajm n ie j ze stro n y tak ś w ie tn ie zo rg an izo w an y c h kato lik ó w n iem iec k ic h jak ie g o ś sp ra w ied liw e g o są d u i oceny. N ie­

ste ty , ja k g o rzk i sp o tk ał nas zaw ód I Ju ż m in ęły te czasy, g d y w ielcy przy w ó d cy c en ­ tru m k ato lick ieg o b ronili n ie s tru d z e n ie d u c h a k ato lick ich N iem iec p rzed „sp ru sacze- n ie m " , a ta k ż e i p ro te s ta n ty z m e m . Ś w ia tle js i z kato lik ó w n iem iec k ic h w id z ą to.

P atrz a rty k u ł ks. F ry d e ry k a M u c k e rm a n n a w „S tim m en d e r Z eit. M ärz 1920“.

Ja k o k a p elan w o jsk n iem iec k ic h w „ O b e r O s t“, p rz eb y w a ł w W iln ie dłu ższy czas, na-

(9)

9*

W tych warunkach także p olityka c e n tr u m p r z e ż y ła się w ty m c z as ie n a G ó r n y m Śląsku. W czasach „Kulturkampfu“ broniło to stron­

nictwo sprawy katolickiej i sprawy p o lsk iej; niebawem nastał spokój. Kato­

licy niemieccy i centrum odetchnęło, lecz lud polski dostał w Ogień czyś- c o w y p r z e ś la d o w a n ia n a ro d o w e g o . Stronnictwo niemieckie, jakiem było centrum, nie chciało się nadal poświęcać naszej sprawie tak świętej i spraw iedliw ej. S p o tw a r z o n y i s p o n ie w ie ra n y n a r ó d śląski m u ­ s ia ł się sa m jąć swej o b r o n y . Zerwał z centrum, a wybrał w ła sn y ch polskich p o s łó w , którzy wstąpili do koła polskiego w Berlinie. Ten wy­

padek rozpętał okropną burzę na Śląsku, która i w Kościele głośnem ode­

zwała się echem. Skromnego i ustępliwego Napieralskiego, który całą sprawę unarodowienia Śląska chciał przeprowadzić łagodnie zastąpił poseł W O J ­ CIECH KORFANTY. Za nim poszedł lud Górnośląski lekceważony i po­

niewierany przez hakatystyczne duchowieństwo. P o s y p a ły się te ż na nieg o g r o m y z a m b o n i wielu księży przekroczyło już wtedy zalecenia samego ks. biskupa, który pod ich wpływem wydał list pasterski do wiernych (tylko Polaków) z dnia 3. czerwca 1903 r. Orędzie to rojące się od błędów języ­

kowych zwraca się przeciw gazecie „Górnoślązak" i podobnym w nastę­

pujących słowach : „Mowa i narodowość są dobra wysokie, aleć nie są (!) najwyższe dobra człowieka. Wiara uczy nas tę ziemię uważać za teatr, na którym ludzie w różnych szatach występując, zadanie swe spełniają. Też i mowa, obyczaje, narodowość są tylko niby szatą, w której ludzie tu pod­

czas krótkiego życia sw ego się okazują. Dla wszystkich nadejdzie dzień, g d zie się złoży szata, a pójdziemy do P. Boga przed którym znika różność mowy. i narodowości jak i wszystkich stosunków ziemskich. Nie jest mojem zadaniem w politycznych sprawach być przewodnikiem i poradnikiem: ale jeżeli owe dzienniki udają, jak gdyby one same tylko wiarę katolicką u was zastąpiły (!) i broniły, na taką wyniosłość i na takie p r z e w ra c a n ie (!) p o ­ r z ą d k u k ośc ie lnego milczeć nie m o g ę. A wy chrześcijanie katolicy umiecie przewodzić na sobie (!) takie pisma czytać? Proszę i zaklinam was najmilsi dyecezyanie oddalajcie w szystkie p ism a i g a z e ty , o k tó ry c h s ię m ó w iło , z d o m ó w i rodzin w aszych. Kapłani wasi mieliby ina­

czej prawo i powinność b ło g o s ła w ie ń s tw a i łaski K ościoła t a k d łu g o W a m o d m a w ia ć dopóki nie unikniecie w tej niebezpiecznej przynale­

żności (!) wiarę utracić“.

Orędzie to sprowadziło jeszcze większe rozpasanie hakatystycznego duchowieństwa. Wielu księży gromiło z ambon i odmawiało rozgrzeszenia każdemu, kto n i e ' głosował na kandydatów centrowych. Wielu wiernych o d c h o d z iło od k o n f e s y o n a łó w b e z r o z g rz e sz e n ia , a posłowi Kor-

ticzył się po p olsku i ś w ie tn ie z o rg an izo w ał ro b o tn ik ó w w ileń sk ich . W czasie n ajazd u b o lsz e w ic k ie g o b ronili g o też ro b o tn icy zacięcie, a później o d w ie d za li w w ię zien iu , j a k sam p is z e : „ d ie P o le n h a b e n in ritte rlic h e r W eise fü r m ich g e s o r g t“, p rzy n o sili o d z ie ż i żyw ność, choć fu n t c h le b a w S m o leń sk u kosztow a! w te d y 70 rbs. P o zn aw szy g łęb ie j n aró d i w o jsk o po lsk ie p isz e „W ie vor Ja h rh u n d e rte n , so ist d ie p o ln isch e F r o n t w ie d eru m d ie ä u sse rste L inie w e stlic h er K ultur, d ie G re n ze E uropas. A m tie f re lig iö se n u n d ritte rlich id ea len S in n d e r B e w o h n e r d es rie u e rsta n d e n e n R eich es im O s te n h a t sich d ie S tu rm flu t d es b o lsc h ew istisc h en A sien z u rze it g e b r o c h e n “. A dalej p isz e ro z p a c z liw ie : „D och g e n u g für d ies es M al. Bei all d e n einseitigen, schiefen,, falschen, gehässigen, verlrakatasierten V o r u r t e i l e n ü b e r Polen, d ie m an in D e u tsc h ­ la n d zu m e ig e n e n S c h a d en im m e r noch h e g t u n d p fleg t, sa g t m an ü b e r d iese F ra g e lie b e r n ich ts, w e n n m an n ic h t R aum h a t alles zu s a g e n “.

(10)

10

fantetnu odmówiono uroczystego ślubu w dyecezyi. *) Kraków ratował i pocie­

szał tych zgnębionych i nieszczęśliwych. Korfanty uratował honor i godność ludu polskiego na Górnym Śląsku, deptanego i poniewieranego w szędzie i na każdym kroku,

9. KRZYWDA: By zam knąć drogę G órnoślązakom do s to ­ sunków z rodakam i, postanow ił ks. biskup Kopp p o w strzy ­ mać pielgrzym ki i w ycieczki religijne do Gaiicyl, K rako­

wa, C zęstochow y ltd. N iepraw nie zakazał surow o p rz e ­ sy łan ia w szelkich ofiar na mszę św. i jałm użny do G ali­

cy! i Polski, księżom przejezdnym z Galicy! lub K rólestw a zabroni! odpraw iania Mszy św % lub dłuższego pob y tu

w dyecezyi, ch o ćb y i ze Śląska pochodzili.

Górnoślązacy już od niepamiętnych czasów zjeżdżali n a u r o c z y ­ stości kościelne d o K r a k o w a ; odprawili rekolekcye u ks. Misyonarzy na Kleparzu, spowiadali się w Alwernii, uroczej Czernej pod Krzeszowicami i w Kalwaryi Zebrzydowskiej. Uroczyste procesye chodziły z pogranicznych miast i wsi do Częstochowy. T e r a z d u c h o w ie ń s tw o w y s tą p iło g w a ł ­ to w n ie p rz e c iw k o t e m u , nie oszczędzając Polski i jej duchowieństwa, któremu zarzucano ciemnotę i haniebne występki. Ustały procesye do Czę­

stochowy, lecz d ro g i do K r a k o w a nie m o ż n a b y ło z a g ro d z ić . By przecież powstrzymać lud, wystawiono klasztor Franciszkanów w Panewni- kach, dom rekolekcyjny w Czechowicach pod Dziedzicami i „Heiligenkreutz“

pod Nyssą, a do ks. kardynała Puzyny napisał wprost sam biskup Kopp, by k s ię ż a M is y o n a rze nie o b d a ro w y w a li lu d u śp ie w n ik a m i kościel­

nym i, bo potem jakieś nowe pieśni rozlegają się po kościołach śląskich..

Za to obfite jałmużny wybierano na cele ogólno - kościelne w Niemczech, a zwłaszcza „Bonifatiusverein" **).

10. KRZYWDA: W roku 1906 rozw iązano w konw ikcie w rocław skim kółko polskich kleryków .

Władze pruskie zniosły w r. 1899 towarzystwo akademików górnoślą­

skich we Wrocławiu. W konwikcie za wiedzą i pozwoleniem biskupa zawią­

zało się atoli kółko akademików celem ćwiczenia się w języku p o l­

skim i dla z a z n a jo m ie n ia się z lit e r a tu r ą ojczystą. Było to solą w oku dla niektórych kleryków-akademików niemieckich i jeden z nich w r. 1 90S

*) B liższe szczeg ó ły p a trz : „ D er B e u th e n e r P ro z e s s “ str. 241. P rz e g ra n a d u c h o ­ w ie ń s tw a w tym p ro cesie była słu szn ą karą za lek c ew aż en ie w szelk ich p o w a ż n ie js z y c h n a sz y ch ro d ak ó w jak N ap ieralsk ieg o , K o raszew sk ieg o , K rólika i ty lu in n y ch , którym i, la d a k ap elan ik g ard ził i w y n io śle się do nich odnosił.

**) S k ład k i n a „B o n ifa tiu sv ere in “ , czyli n a k ato lik ó w ro zp ró szo n y ch m ięd zy pro­

te s ta n ta m i w tzw . D ia sp o rze u zasad n io n o w ielk ą ilością p o lsk ich u ch o d źcó w V p ro w in - cy ach n iem ieck ich . W poczuciu po m o cy dla b raci lud n ie szczęd ził ofiar, lecz ro d a k ó w - u ch o d źc ó w ju ż i tam sp o ty k a ły cię żk ie k rz y w d y i zarzuty. Sam b isk u p S im ar w P a ­ d e rb o rn ie rzek ł do ks. L is a, re d ak to ra ;,W ia ru s a “, p rzy p ew n ej o k a z y i: „Sie m ü s s e n z u g e s te h e n , d a s s d i e P o l e n m i n d e r w ä r t i g e K a t h o l i k e n sin d u n d dass u n t e r ih n e n g a n z v e rk o m m e n e E le m e n te sich fin d en u n d je e h e r sie g e rm a n is ie rt werden?,, d e sto b e s s e r 1.

(11)

11 -

z a d e n u n c y o w a J K olko p olskie w g a z eta ch . Natychmiast zostało t e l ono rozwiązane, a „Schiesische Volkszeitung“ pisała, że ks. kardynał o istnie­

niu jego nic zgoła nie wiedział. Skoro zaś pewien ksiądz, dawniejszy pre­

zes Kółka, przesłał do redakcyi sprostowanie, to d a re m n ie c z ek a ł n a o g ło s z e n ie teg o ż , a dopiero po pewnym czasie otrzymał od ks. kanonika Herbiga ówczesnego rektora list, żeby sprostowania nie ogłaszał, gdyż

„Schlesische V olkszeitung“ napisała to tylko n a u n iew in n ie n ie ks. k a r d y ­ n a ła d!a o s z c z ę d z e n ia m u k ł o p o t ó w z r z ą d e m . Ten wypadek jest wysoce znam ienny! Gdyby rząd pozwolił, toby i biskup pozwolił — skoro- r z ą d z a k a z a ł, t o i b iskup z a k a z a ł. Nic dziwnego, że rozgoryczenie wzrastało, gdyż wobec natarczywości rządu, ks. biskup ciągle poświęcał Po­

laków, co potwierdził profesor Bernhard w swoich wykładach *). Ustępli­

wość kardynała przekroczyła już wszelkie granice, to też od roku 1908 pod., naciskiem R z y m u n a s tą p i ła p e w n a ulga w tej natarczywości germa- nizacyjnej kuryi wrocławskiej, lecz duchowieństwo, nagradzane hojnie orde­

rami, wspierane zasiłkami z Ostmarkenvereinu, z a p a m ię ta le g e r m a n i z u j e d a l e j; denuncyuje wikarych lub proboszczów, broniących ludu polskiego,, wobec czego wielu godnych kapłanów polskich p r z e r z u c o n o n a piaski b r a n d e n b u r s k ie , a na ich miejscach rozpierają się bezczelni germaniza- torzy.

11. KRZYWDA; Biskup Kopp polecił by w każdym ko ­ ściele zaprow adzić nabożeństw a niem ieckie z kazaniem .

Zarządził też, by przynajmniej na wszelkich nabożeństwach, a więc i polskich czytano ewangielię także po niem iecku; wreszcze polecał zakłada­

nie ochronek, gd zie już ze serc malutkich dzieci w y k o r z e n ia n o polskość, i zaprowadzano tzw. „Elternabende“ z popisami zniemczonych maleństw.

Za to zniesiono związki Alojzyariskie dla starszej młodzieży**) a po wsiach,., gd zie niema albo bardzo mało jest Niemców, do dziś dnia uporczywie pod­

trzymuje się kazania niemieckie. Jakżeż długo będzie znosił lud te prze­

żytki gwałtu pruskiego, niegodne dzisiejszych czasów w olnościow ych!

12. KRZYWDA: Ks. biskup utrudniał posłow anie polskim księżom lub wyraża! życzenie, by przestali być posłam i

ludu polskiego w Berlinie.

Gdy centrowi księża-posłowie mieli w szelkie ułatwienia i wolność:

w posłowaniu, p o lsk im k a p ła n o m u tr u d n i a n o n a w sz e lk i s p o s ó b t e czynności. Nie m ogli dostać zastępców lub pomocników, i wielu za­

cnych kapłanów górnośląskich z t e g o jed y n ie względu z r z e k a ło się- g odnośc i poselskiej. Księża-posłowie jak: ks. Brandys, Pośpiech, Jan­

kowski, bracia Robotowie i inni — w ieleby o tych trudnościach opow ie­

dzieć mogli.***)

*) P a trz „D zie n n ik Ś lą s k i“ z 1911 nr. 184.

**) I w o b ec tak ie g o sta n u rzeczy ks. N ieb o ro w sk i w sw em d z ie le „ O b e rs c h le s ie n ,.

P o le n u n d d e r K a th o liz is m u s “, śm ie n a m polecać „D as h e rrlic h e d e u ts c h e V e r e in s le ­ b e n “, sk o ro m y śm y nic zrobić n ie m ogli. B ezczeln o ść!

***) P a trz : V e ro rd n u n g s b la tt d e r D iö zese B reslau 1908: U e b er d ie R e sid e n z p flic h t

(12)

12

Tak wyglądała w ogólnych zarysach polityka germanizacyjna ks. kardynała Koppa. Wiedział doskonale, że krzywdzi lud polski, nie znalazł jednak w sobie dostatecznej siły, by otwarcie i stanowczo potępić politykę rządu pruskiego. Skutki tego były wprost fatalne :

1) coraz zuchwalsze wymagania rządu,

2) rozbicie kleru na różne obozy i bezradność księży wobec za-

•gadnień narodowych,

3) wielkie zgorszenie ludu,

4) wypaczone wychowanie młodego pokolenia a temsamem to­

rowanie drogi dla socyalizmu.*).

Z a s z cz y c o n y n a jw y ż sz y m i o r d e r a m i r z ą d o w y m i, u m a r ł ks.

k a r d y n a ł K o p a dnia 4 m a r c a 1914, z o s ta w ia ją c ciężką spu ściz n ę s w e m u następcy.

❖ ❖ *

I obecny książe-biskup B e r tr a m , jako rodowity Niemiec, prze­

niesiony z Hildesheimu do 'Wrocławia, małe okazuje zrozumienie dla religijnych spraw ludu polskiego na G. Śląsku. Pod wpływem kuryi wrocławskiej, przepojonej duchem hakatystycznym jego poprzednika, prześladuje się księży-polaków, choćby tylko najsprawiedliwsze prawa przyznać chcieli narodowi polskiemu. Dowodem tego sprawy k s ię ż y : Palarczyka w Lipinach, Elsnera w Bogucicach, Reginka w Królewskiej Hucie, Pojdy w Opolskiem i t. d.

❖ *

*

W tej walce wytworzyły się w ś r ó d d u c h o w ie ń s tw a t r z y o b o z y lub k a te g o ry e :

O iliidiüfjiiiiigfif® p a l i l i .

Są to zdeklarowani Polacy, o b r o ń c y u c iśn io n e g o i s p o t w a r z o ­ n e g o ludu górnośląskiego, z którego wyszli. Choć liczba ich nie­

wielka, może dochodzi do liczby 100, to natomiast ich męstwo i nie­

ustraszony charakter z a s ł u g u j ą n a n a jw ię k s z ą cześć i u z n a n ie . Ży­

cie ich pełne trosk i trudów. Ciągle szpiegowani przez nauczycieli, żandarm ów i nieżyczliwych księży-germanizatorów — denuncycnvani p r z y każdej sp o s o b n o śc i i z a la d a p o z o r e m — trwają na poste­

runkach n ie z ło m n ie b ro n ią c ludu p o lsk ie g o i jego p r a w do ziem i p r a o jc ó w .

Nic dziwnego, że w walce tak nierównej ze' straszliwym molo­

c h e m pruskim, p is m a ich p rz e n ik a s m u t e k i z a d u m a nad losem p ias to w s k ie j dzielnicy śląskiej. Ze smutkiem schodzili ze ś w ia ta : ks, Ficek, ks. Sztabik, ks. Przywara, Miarka, ks. Bończyk, Ligoń, ks. Dam- roth-Lubiński i inni. Tylko wiara jest pociechą tych znękanych.

2) HiidMuMstum rozfrspneg® iraiMa

Są to księża pod względem narodowym obojętni. Sprawiedliwi, rzetelni, pracowici, przyznają ludowi prawo do języka ojczystego;

P a trz „K urya w ro cław sk a a ję z y k p o lsk i n a Ś lą s k u “, m a n u s k ry p t 1919 r.

(13)

l a ­

sami nie uczynią niczego, żeby lud zgermanizować, ale te ż niczego,,„

ż e b y 3ud n a ro d o w o uśw iadom ić. Odpowiadają w tym języku, w ja­

kim ich kto pyta. Nie mogą dać ludowi w kierunku narodowym ni­

czego, ponieważ sami tego w sercu nie mają. W walki partyjne i na­

rodowe nie wdają się, żyjąc jedynie w kościele i dla kościoła.*) — Współczesne wypadki otworzą im oczy.**)

3) l i c t o p l i i s t e ©

t i m a n t a f O T i m

Liczba ich wielka, wzrastała ciągle do ostatnich czasów. Ci nie­

szczęśni, najczęściej polscy z a p rz a ń c y , uprzedzali życzenia rządu a zwłaszcza ks. kardynała Koppa, okazując nawet zawielką gorliwość w germanizacyi, czem k o m p ro m ito w a li b isk u p a i siebie. Pełni ogłady i uprzejmości dla urzędników, żandarmów, wolnomularzy, protestan­

tów, ż y d ó w nawet, w k tó ry c h k o lac h n ie u s ta n n ie się o b ra c a ją , nie mają słowa uprzejmego dla swego ludu śląskiego, z którego żyją i który całuje ich po rękach. W yniośle f b ru ta ln ie t ra k tu ją p o s łó w polskich, delegatów polskich stowarzyszeń, poważnych robotników i rolników. Upojeni taniem zwycięstwem nad mniej lub całkiem nie- oświeconym robotnikiem czy rolnikiem polskim, tr a k t u ją z p o g a r d ą , w s z y s tk o co polskie i r o d z im e , choć sami najczęściej wyszli z pol­

skich rodzin, z pod polskich strzech i nieraz wstydzą się swych ro­

dziców polskich. W czasie wojny, choć widzieli, że Prusacy okrucień­

stwami zniesławiają Niemcy, up raw ia li s tr a s z n ą n a g o n k ę z a p o ż y c z ­ k a m i w ojennem i, byle tylko dostać order za prusactwo...

Kazania wielu z nich nie ustępują przed pieśnią nienawiści żyda Lissauera. Nie wzruszało ich, że we wrześniu 1914 roku r o z s t r z e la n o - w Belgii b ez sądu 49 katolickich k a p ła n ó w , że Prusacy dopuścili i obojętnie przyglądali się w Małej Azyi w y m o r d o w a n iu i w y g ł o ­ d z e n iu 300.000 "Ormian mimo wstawiennictwa papieży Piusa X. i Be­

nedykta XV., że w obszarach okupacyjnych rozwielmożnili się prote­

stanccy urzędnicy, że w okupacyi Ober-Ostu (Litwa, Żmudź, Biała Ruś) z powodu rekwizycyi księcia Isenburga w y m a r ł o 180.000 dzieci do 10 r o k u życia, a protestującego administratora dyecezyi wileńskiej ks. M ichalkiewicza w yw ieziono n a z a ch ó d do Niemiec. Milczeli oni, gdy z b ro d n ic zo z b u r z o n o Kalisz i w y m o r d o w a n o częściow o je g o ludność, że wywieziono do Prus tysiące wagonów żywności i surowca z Królestwa Polskiego.***) Mimo tego, że rząd pruski w zasłoniętych wagonach przewiózł Lenina i zwolenników jego ze Szwajcaryi do Ro- syi, by we krwi wojny domowej u to p ił w ł a s n ą ojczyznę z a 60,000.000 ■ p ru sk ic h m a re k , zacięci ci księża germanizatorzy, zwolennicy mo­

*) P a trz : „W sp raw ie G ó rn o ś lą sk ie j“, D r. F elik s K o n eczn y 1903.

**) J e d e n z nich , g d y g o się rad zii p a rafian in , jak m a gło so w ać, o d rz ek i;

„G iosuj, jak się m o d lisz!" T oby nam z u p e łn ie w y starczy ło i zap e w n iło b y sp ra w ie pol­

sk iej na G. Ś ląsku zw y cięstw o .

***) P a trz : K rose .K irc h lic h e s H a n d b u ch für d as k a th o lisc h e D e u tsc h la n d , VIIL B and 19 1 8 — 1919 st. 138, 98, 89, 148, 80. G órnośląskim żołn ierzo m o b u rzo n y m p o stę p o w a ­ n iem T urk ó w z O rm ian a m i o d rzek ł ch ło d n o jen . L im an v o n S anders: „ D i e L e u t e ­ rn ü s s e n k a l t g e s t e l l t w e r d e n “.

(14)

14 -

narchii a g itu ją usilnie za niem ieckim r z ą d e m soc yalistycznym i to nawet radykalnego zabarwienia. Na szczęście zdrowy zmysł polity­

czny robotnika i rolnika polskiego obronił się przed skutkami agitacyi tych spmsaczonych kapłanów, stwarzając związki i stowarzyszenia, J a k : Zjednoczenie, Narodowy Związek robotniczy oraz Sokół, Kółka śpiewackie itd. Ci obłudni pasterze, choć widzą, że rząd pruski u żyw a i n a d u ż y w a p r o te s ta n t y z m u jako środka germanizacyi na Śląsku — to mimo wszystko występują przeciw ludności polskiej, gdyż z histo- ryi niczego się nauczyć nie chcieli. Gdzież się podziali Polacy zniem­

czeni z średniego i dolnego Śląska z wieku XU!., XIV., XV. i XVI.?

Z a p a r ł s z y się ję z y k a i obyc z aju ojców , porzucili w ia rę katolicką.

Skoro górnośląscy Polacy są dla nich „Minderwärtige Katholiken“, to dlaczego ci gardzący Polakami germanizatorzy garną się do stron (polskich? Chyba tylko dla d o b r z e p ła tn y c h p o sa d . Wśród Niem­

ców dyecezyi wrocławskiej ponosi Kościół katolicki największe straty.

Na 3 miliony 300.000 katolików p r z e s z ło tysiąc p r z e c ię tn ie o p u s z ­ c z a c orocznie Kościół katolicki. N. p. w 1915 przeszło’ do ewangie- lików 1.144, a tylko 81 ludzi pozyskał Kościół katolicki. A gdzież jest największa liczba mieszanych małżeństw?*) Z a p e w n ien ie w s t r o ­ nach polskich, lecz tylko w niemieckich. Nauczywszy się od otocze­

nia pruskich manier i zwyczajów, hakatystyczni ci duchowni wnoszą je do Kościoła, nie r o z u m ie ją c szczerej, r z e w n e j i ^serdecznej p o ­ bo ż n o ści dusz y p o l s k o - s ł o w i a ń s k i e j . Na górnym Śląsku garnie się lud do kościoła, do Sakramentów św., wogólę do praktyk religijnych, czego już nie zobaczysz ani w połowie na Śląsku średnim czy dol­

nym. Żadna statystyka ani spisywanie choćby najwykrętniejsze, faktu tego zatrzeć nie zdoła. — Mimo pobożności ludu Górnośląskiego, mimo przeszło nowych 200 kościołów, k t ó r e w o sta tn ic h 30 latach w z n io s ła o fia rn o ść r o b o tn ik a polskiego, zaciętość ich, przeciwko polskości wzrasta nieustannie. Sami czują, że bez Górnego Śląska, dyecezya wrocławska zostanie dyecezyą w dyasporze, tj. o mniejszości katolickiej/i z te g o p o w o d u p r a g n ą z a tr z y m a ć katolicki lud polski -G ó rn eg o Ś lą sk a p r z y N iem czech, lecz lud ten osądzi sam kto i gdzie są jego prawdziwi pasterze. Lud ten nie da się omamić żadnemi obietnicami ani półśrodkami jakiejś Rzeczypospolitej Górnośląskiej sa­

mej dla siebie (!), lecz pójdzie do swrej Matki - Polski, która choćby i biedną była, przecież będzie matką dla swych dzieci. Niedawno

■pyszni, wyniośli, oparci o potęgę pruską, o b łu d n i ci p a s te r z e zni- ź a ją się dzisiaj do t e g o ludu i chcą go zatrzymać przy Prusach na to tylko, by dostawszy go z powrotem, zaprządz go w jarzmo ger­

manizacyi i zaparcia się swej narodowości. — Lecz karty dziejowej a ie da się jednak już odwrócić.

Zaiste, gdyby Górny Śląsk był należał do Polski, byłby uniknął strasznych skutków wojen husyckich, wojny 30-letniej, wojny 7-letniej i innych wojen religijnych, k tó ry c h w P olsce nigdy nie b y ło , a które biedny lud górnośląski strąciły w przepaść nędzy i zrobiły zeń

„bydło robocze* (jak mówi Partsch II. 20). Krwawicą jego pracy żywi się 282.586 Niemców (załoga, urzędnicy i osoby zależne); m ilionow e

*) P a tr z : K rose, K irch lich es H a n d b u c h str. 356, 415; 416.

(15)

15

:zyski o d d a je r o b o tn ik polski tym, co w pogardzie mają imię pol­

skie ; a sam biedny, wiedzie życie proletaryusza tam, gdzie mógłby być panem i mieć pełnię praw w państwie i kościele. O k r u c h a m i z y s k u p t a c ą m u Niemcy za jego ciężką p ra c ę , natomiast miliony poświe(cają na wynarodowienie jego i jego dzieci.

Dziś Opatrzność Boża obaliła jednak przemoc państwa pruskiego, .z b u d o w a n e g o silą i b r u ta ln ą p r z e m o c ą i oddała przez głosowanie

l i i i Siring© ilisM i w r « « M a n i i s to in pelsiiiii®.

Zatem Polacy Górnośląscy w obliczu krzywd i tylowiekowycb w państwie i kościele, w obliczu w aszych z m a r ły c h ojców, w obli­

c z u p r z y s z ło śc i w aszych dzieci, którym grożą te same niebezpie­

czeństwa, zadajcie sobie te trzy pytania ks. Kapicy proboszcza z Ty­

chów i odpowiedzcie na nie g ło su ją c za P o l s k ą :

Trzy pytania ks. Kapicy, ja k ie każdy O śro o ilę z a k winien sobie z ad ać przed g lo so w a n ie m :

1. Gdzie Kościół katolicki, gdzie wiara ludu naszego lepiej zape- pewniona, czy w p ro te s ta n c k ic h Prusiech, czy w katolickiej Polsce?

2. Gdzie moja narodowość, mój język ojczysty lepiej zapewniony, czy w Prusiech, tej ojczyźnie h a k a ty z m u , czy w wolnej Polsce, gdzie Polak i Niemiec r ó w n o u p r a w n io n y m i o b y w a te la m i będą?

3. Gdzie nasz byt materyałny lepiej zapewniony, czy w b a n ­ k r u c t w i e bliskich N iem czech, czy w Polsce, mającej widoki szczęśli­

wego rozwoju?

Polska z a p sw n i w iernym Ś lęzak om o ch ro n ę wiary, języka i obyczaju narodow ego.

P o ls k a da polskiemu ludowi na Górnym Śląsku p o lsk ie g o bi­

s k u p a , gdyż już od 400 lat żaden książę biskup wrocławski nie prze­

mówił do owieczek polskich ani słówka po p o lsk u ; P o ls k a da pol­

skie seminaryum duchowne, skąd wyjdą kapłani polscy, szanujący język, zwyczaje i obyczaje polskie. P o ls k a zwróci polskim rodzicom na Górnym Śląsku dzieci ich, gdyż choć będą księżmi, nauczycielami, urzędnikami, nie będą się musieli germanizować ani prusaczyć. P o l ­ s k a otrze łzy górnośląskich matek, któremi wzgardziły i których wsty­

dziły się zgermanizowane dzieci, otrzymawszy z łaski Prusaków ka­

wałek chleba, czy to jako „beamtrzy“ pruscy, czy nauczyciele, rekto­

rzy, czy jako żandarmi, czy nawet jako księża często. Polska podnie­

sie g o d n o ś ć lu d zk ą ludu polskiego na Górnym Śląsku, poniewiera­

nego przez Prusaków obcych mu wiarą i językiem. P o ls k a zwróci ro- botfiikom polskim nietylko zapłatę za ich ciężką pracę, ale i korzyści miliardowe, które zagarnia dzisiaj urzędnik i pan obcy pochodzeniem, wiarą i językiem. W Polsce będzie robotnik i górnik górnośląski p ie r w s z y m i jedynym , gdy w Niemczech wobec przemysłu i górnic­

(16)

16

twa Nadrenii, Westfalii, Saksonii i swego obcego pochodzenia i t. &

jest ostatnim i wzgardzonym. P o ls k a już dzisiaj daje Górnemu Ślą­

skowi autonomię czyli samorząd, by się w obrębie Polski urządził sam jak najlepiej, jako prawdziwy syn i dziecko tej matki, do której wraca po 600 - letniej rozłące, wraca do ojczyzny swej, która przez dwa lata dokonała tak wspaniałego zjednoczenia i jaśnieje światłem, obronicielki wiary i chrześcijaństwa przed bolszewicką zarazą.

W dobrem zrozumieniu tego wszystkiego

li stosowania p o ra ite s i tu li plelcytn mnMh i in m wrocławski: *)

Ilość E k s p o z y tu r K o m isary aty

W ielkie S trz e lce . . . O p o l e ...

P szczyna ...

R a c i b ó r z ...

parafii

67 68 78 95

i k o ś c io łó w filia ln y c h

8 9 9 9

K sięży

90 99 177 148

K ato iik ó w

204.460 241.535 904,680 428 819

In n o w ie rc ó w

9.311 62.717 74.760 28.291

Rażeni: 4 komisaryatjf z 31 dekanatami

308 35 514 1,779.494 175.079**)

*) P a tr z : K ro s e: K irch lich es H a n d b u ch , VIII. B and. 1918/19.

Polacy są n iem al w y łączn ie k ato iik am i, g d y ż n a 100 P o lak ó w m am y 98 k ato li­

ków , a ty lk o 2 n a 100 są in n e g o w y zn an ia. T en sto su n e k w N iem czech u k ład a się z u p e łn ie in aczej. N a 100 N iem có w m am y 67 p ro tes ta n tó w -ew an g e lik ó w , a 37 k ato li­

ków . To też z a d e c y d u je o polityce re lig ijn e j P olski, jak p ro te s ta n ty z m d ecy d o w ał o p o ­ lityce P ru s w ro g iej K ościołow i k ato lick iem u ,

**) W tej liczb ie m ieści się 17578 ży d ó w , z k tó ry ch z n o w u 12336 m ie sz k a w o b w o d z ie p rzem y sło w y m , zw łaszcza w M y sło w icach , K ato w icach i G liw icach. Z po- ło żo n e m i z d ru g iej stro n y z aż y d zo n e m i m ia s ta m i: O św ięc im e m , C h rzan o w em , T rz e b i­

nią, Ja w o rz n em , S o sn o w cem , B ęd zin em , C zelad zią i D ąb ro w ą g ó rn icz ą sta n o w ią o n e tzw . „ d y a b e l s k i k ą t p o g r a n i c z n y “, g d z ie liczn y ży w io ł ż y d o w sk i u trzy m y w a ł się z p rz em y tn ic tw a, z m ia n y p ie n ię d z y i o sz u k a ń c z y c h 'm a n ip u la c y i h an d lo w y ch . T e n to e le m e n t p rzy p o m ocy p ru sk ich i ro sy jsk ich p ie n ię d z y z a t r u w a b o l s z e w i z m e m n a s z e g o p o l s k i e g o r o b o t n i k a i zaży d za p o lski socyalizm . ( P a tr z : Ż yw ioł n ie ­ m ieck i w z ac h o d n ie j Polsce, Cz. A n d rz eje w sk i, P o z n a ń 1919 r.).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Istniejemy zatem jako dar Ojca dla Syna i jeszcze bardziej jako rozpoznawalne przez Ojca podobieństwo do Syna jednoczącego się ze stworzeniem.. Nasze dziękczynienie wynika zatem

kowi polskiemu, że kanonik Krueger, dyrektor seminaryum nauczycielskiego w W rocławiu, gniewał się, gdy uczeń tego seminaryum Lompa, późniejszy szerm ierz

Zjawienie się języka czeskiego w archiwaliach śląskich W okresie polszczenia się ośrodków niem ieckich na Górnym Śląsku w dokum entach, pochodzących z terenu

Przede wszystkim należy skonstatować niemalże zupełną nieobecność refleksji dotyczących prozy realizmu socjalistycznego na Górnym Śląsku w wymienionych

Uvedomuje si tiež viac sám seba, svoje nové alebo menej rozvinuté časti osobnosti, zabudnuté túžby, záľuby, ktoré sa môžu stať zdrojom novej inšpirácie3.

wodawstwu odnośnego państwa. Przepisy ustawodawstwa walory­ zacyjnego nie mają wprawdzie do roszczeń w walucie zagranicznej bezpośredniego zastosowania, okoliczność ta nie

Władze komunistyczne zawarły porozumienie ze strajkującymi, wyniku czego stanowisko I sekretarza KC PZPR objął Stanisław Kania.. 10 listopada 1980 roku zarejestrowano

Władze komunistyczne zawarły porozumienie ze strajkującymi, wyniku czego stanowisko I sekretarza KC PZPR objął Stanisław Kania.. 10 listopada 1980 roku zarejestrowano