• Nie Znaleziono Wyników

O charakterze. T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O charakterze. T. 2"

Copied!
148
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

S am u el Sm iles.

O CHARAKTERZE.

spolszczył

y j . j ^ ą z Y B o ą o w s K i .

W A R S Z A W A

N ukłudem R ed a k c ji „P rzeglądu T ;godiil<iw «gou.

1873.

(4)

Варшава, 11 Декабря 1872 г.

1з9.заа/,ш

&

ко

V®1* ' < * * / / *эЛ 'Ъ /1 5 £.

511И5}

W (Згикапл Ргге^Цйи Туройтотге^о, и1. СгуаЬа Nг. 2.

к-м/н/м

(5)

ROZDZIAŁ V.

Odwaga.

Burza n iety lk o samej siły w c zło w ie ­ k u dośw iadcza—k to ją posiad a, ten w i­

nien i odważnym być.— WSród w ichrów i gromów to, nie przy ta ń c u i uczcie może się m ąż w praw dziw ym b lask u

okazać. Daniel.

Kto chce dokonać szlach etn eg o dzie­

ła — dopóty nie spoczyw a póki, tego nie zrobi, choćby mu serce się krw aw iło, choćby go nie jed e n ciężki cios s p o t­

k a ł; godzina p rzyjdzie ta k a w której póTionywa w szystko; osięga cel i na­

grodę. E . M ackciy.

B ohaterski p rz y k ła d daw niejszych c za­

sów jes t najw yższem źródłem odwagi d la każdego p o k o len ia. L udzie z odw a­

g ą id ą n a najniebezpieczniejsze p rz e d ­ sięw zięcia je ś li cienie p o leg ły c h w ale­

cznych, tam ich w zyw ają.

Helps.

Świat wiele zawdzięcza odważnym mężom i niewiastom. Nie mówimy tu o odwadze fizy­

(6)

cznej, bo pod tym względem człowiekowi się ró­

w na co najmniej lada pies rzeźniczy, a mimo to nie uchodzi za najmądrzejszego w swym gatunku.

Odwaga uzewnętrzniająca się w cichych przed­

sięwzięciach i wysiłkach, cierpiąca i ważąca wszystko dla prawdy i powinności, tak a odwaga powtarzamy jest heroiczniejszą od odwagi ciele­

snej, której czyny zaszczytami i honorami a nie­

kiedy laurem w krw i skąpanym, wynagradzane bywają.

Moralna odwaga charakteryzuje najwyższy sto-

!

ńeń męzkości i kobiecości, to jest odwaga szu- cająca i świadcząca za prawdą, odwaga zostania sprawiedliwym, uczciwym, opierania się przeci­

wnościom, odwaga nakoniec w ypełniania swych powinności. Jeżeli tak mężczyzna ja k i kobieta nie posiadają tej cnoty, to na pewno twierdzić można, że żadnej innej nigdy w sobie nie wyrobią.

Każden krok pojedynczy naprzód zrobiony kie­

dykolwiek przez ludzi, napotkał opór i trudno­

ści, które zwalczyć musieli nieustraszeni i dzielni mężowie, przewodnicy, m yśliciele,.wielcy wyna­

lazcy i wielcy pracownicy w każdem powołaniu życia. Niema prawie żadnej wielkiej prawdy lub nauki, któraby nie m usiała sobie poprzez mało­

stki, kłam stw a i prześladowania torować drogi do powszechnego uznania. „Wszędzie, powiada Heine, gdzie w ielka jak a dusza wciela swe myśli, wszędzie tam znajduje się Golgota.”

(7)

Sokrates, starzec siedemdziesięcioletni musiał w Atenach wypić kielich z cykutą, bo wzniosłe jego idee uderzały na przesądy i ducha stronni­

czości swych czasów. Oskarżyciele jego zarzucali mu, że psuje ducha ateńskiej młodzi, podburza­

jąc ją do pogardy bogów domowych miasta. Miał on jednak tyle moralnej odwagi w sobie że nie- tylko tyranii sędziów wydających nań wyrok ale i despotyzmowi tłum u staw ił czoło. Umarł, mó­

wiąc o nieśmiertelności duszy, a ostatnie jego sło­

wa do otaczających były: „Już jest- czas, byśmy się rozdzielili—ja idę w krainę śmierci, wy w ży­

cie. Komu z nas lepszy przypadł los, Bóg jeden wie tylko.”

W ieluż to wielkich mężów i myślicieli było w imieniu religii prześladowanych! Bruno został w Rzymie żywcem spalony, bo zdarł maskę z mo­

dnej ale fałszywej filozofii swego czasu. Kiedy sędziowie inkwizycyi przeozytali mu wyrok śmierci, w yrzekł te dumne słowa: „wy bardziej się lękacie mój wyrok ogłosić, ja k ja go wysłu­

chać.”

W jego ślady w stąpił Galileusz, którego sław a uczoności przez sławę męczeństwa przyćmioną została. W yk lęty przez księży z kazalnicy za swoje poglądy w kwestyi ruchu ziemi, w siedem­

dziesiątym roku życia przyzwany został do Rzy­

mu, dla wytłómaczenia się ze swej błędnej nauki.

Inkwizycya uwięziła go, a nawet podobno na tor­

tury skazała. Naw et po śmierci go przcśladowa-

(8)

no, gdyż papież odmówił jego zwłokom chrześci­

jańskiego grobu.

Roger Bakon, Franciszkanin, b y ł prześladowa­

ny za swoje studya przyrodnicze i oskarżony o oddawanie się magii z powodu swych chemi­

cznych poszukiwań. Pisma jego zostały zakaza­

ne, a sam do więzienia wtrącony gdzie dziesięć lat, przez ciąg panowania czterech następujących po sobie papieży, jęczał. Przypuszczają nawet niektórzy, że um arł w więzieniu.

Ockham stary angielski filozof, w yklęty przez papieża, m usiał uciekać do M nichowa, gdzie um arł osłoniony przyjaźnią ówczesnego cesarza niemieckiego.

Inkwizycya zabiła Yesaliusa jako kacerza dla tego, że poznał ludzi samych ze sobą, jak wprzód Brunona i Galileusza zabiła za to, że zaznajomili ludzi z niebem. Yesalius był na tyle odważny, że ośmielił się badać budowę ludzkiego ciała przez krajanie go, co dotąd było prawie zabro- nionem. Położył zasady całej nowej nauki, ale opłacił to życiem. Skazany przez inkwizycyą, w skutek łask i króla hiszpańskiego, k ara została zamienioną na pielgrzymkę do ziemi obiecanej, z której powracając w kwiecie wieku, jako męczen­

nik miłości swej do nauki, umarł w Żante nędzną śmiercią na febrę, a nawet podobno z głodu.

Kiedy się ukazała książka Novum Organum, podniół się k rzy k i wrzawa na dążność dzieła,

(9)

które według zdania przeciwników „może w y­

wołać niebezpieczne rewolucye, rządy obalić i wstrząsnąć podstawami w iary.” *) N iejaki Dr.

H enryk Stubbe, którego imię zresztą całkiem jest nieznane, napisał dzieło przeciw nowej filo­

zofii w kturem całą klasę badaczów przyrodni­

czych nazywa „rodziną tłustych pysków.” 2)Samo nawet założenie królewskiego towarzystwa zna­

lazło opór, „bo filozofia doświadczalna odrzuca wiarę chrześcijańską.”

Sum Kopernik przodownik tej szkoły, zagro­

żony został klątw ą za to, że śmiał twierdzić, iż ziemia się koło słońca, a nie słońce koło ziemi obraca. Twierdzenie to bowiem sprzeciwia się, według /.Jania przeciwników, pewnemu ustępowi z Pisma Ś-go. Ź dzieł wielkiego polskiego astro­

noma dopiero w ostatnich czasach zdjęto inter- dykt i wymazano je z indeksu.

Kepler także uległ piętnu kacerstw a dla tego,

ż c , wyrażając się jego słowy, „śmiał stanąć na stronie r.iby zgadzając się ze słowem Bożem.” Na­

w et czysty i pełen prostoty Newton, został oskar­

żony że przez odkrycie słynnego swego prawa ciężkości, Bóstwo detronizuje, co i względem Franklina miało miejsce, bo wyjaśnił naturę błyskawicy.

*) Sam je;ln ak źe B akon pisze: „Raczej w olałbym w le ­ gendy, w Talm ud, w K oran u w ie rzy ć -ja k w to, że w szech­

św iat nie m a sw ej duszy."

2) Bacon znaczy słonina, sp erk a.

(10)

<*

Spinozę, żydzi do których należał, z powodu jego poglądów filozoficznych uważanych za wro­

ga religii, od siebie odepchnęli i nawet później dla tego samego' powodu groził jego życiu cios mordercy. Mimo to jednakże do ostatniej chwili nie stracił odwagi i zaufania w siebie i umarł w nędzy i nieznany.

Podobnie i D eskarta filozofia m iała do niewia­

ry a nauka Locke’go do materyalizmu prowadzić, a już za naszych czasów Auckland, Sedgwick i inni znamienitsi geologowie zostali oskarżeni, za sprzeciwiających się biblijnemu objawieniu co do budowy i powstania ziemi. Można powiedzieć, że w ogóle nie ma żadnego odkrycia w astrono­

mii, historyi naturalnej i fizyce, któreby nie było napastowane od nabożnisiów i ciasnogłowych ja­

ko do niewiary prowadzące.

Inni znowu wielcy wynalazcy chociaż nie zo­

stali o niewiarę oskarżeni, to przecież byli wysta­

wieni na szkalowania i nienawiść swych współ- kolegów w zawodzie. Kiedy Dr. Harvey ogłosił swoją teoryę o obiegu krwi, zaraz stracił prakty­

kę i od innych lekarzy został za w aryata ogło­

szony. *) „Ta odrobina nawet dobrych rzeczy,

f

owiada John Hunter, jakie zrobiłem, napotyka- a zawsze największe trudności i najsilniejszy

1) A ubrey opow iada w sw ej H isto ry i n atu raln ej o Har- w eyu: „Sam mi m ów ił, że zaraz po u k a zan iu się jeg o dzieła, p r a k ty k a nad zw y czajn ie mu się zm n iejszy ła.”

(11)

opór.” Kiedy Sir Charles Bell zajęty był. swemi ważnemi poszukiwaniami nad systemem nerwo­

wym, które doprowadziły go do jednego z naj­

większych odkryć fizyologicznych, ta k pisał do swego przyjaciela: „Gdybym nie był ta k bie­

dnym i nie musiał znosić tylu dokuczliwych prze­

ciwności, to byłbym najszczęśliwszym!” A toli i on doświadczył tego, że im bardziej się posuwał w swych odkryciach, tem mniej m iał przyjaciół.

Tak więc prawie każde rozszerzenie zakresu naszej wiedzy, obznajmiające nas lepiej z niebem i ziemią i samym sobą, jest owocem energii, po­

świecenia, ofiary i odwagi wielkich duchów prze­

szłości, które im więcej znajdowały przeszkód i oporu u współczesnych, tem więcej należą dziś do rzędu tych, na których ukształcona część ro­

dzaju ludzkiego z najwyższą czcią i radością spogląda.

Niesłuszne to uprzedzenie, mające miejsce w przeszłości przeciw mężom wiedzy, zawiera w ielką w sobie naukę dla nas. Uczy ono nas, ażeby różniących się z nami nie sądzić lekko­

myślnie jeśli takowi cierpliwie obserwują, zacnie myślą a swe przekonania otwarcie i głośno wy­

powiadają. Plato powiedział że „św iat jest listem od Boga do ludzi pisanym"—a czytanie i studyo- wanie tego listu w ten sposób, że istotna jego mysi wystąpi na wierzch, nie może inaczej na do­

brze ukształconego ducha wpłynąć, jak ukazując mu potęgę Bożą, wzbudzając w nim jasny pogląd

(12)

na mądrość Bożą oraz wdzięczne uznanie dobroci Bożej,

Z męczennikami wiedzy w odwadze współza­

wodniczyli zawsze męczennicy wiary. Zaparcie się siebie w mężu lub niewiaście, którzy dla wia­

ry gotowi są cierpieć i obywać się bez wszystkie­

go w samotności, bez niczyjej podpory, bez słów­

k a uznania, jest najwyższą odwagą, szczytniejszą od tej jak a wśród wrzawy boju się rozwija, gdzie nawet najsłabsi przez zapał i wpływ masy po­

dnoszą się i odważnemi się stają. Brakłoby nam czasu i miejsca, gdybyśmy chcieli wyszczególniać imiona nieśmiertelne tych, którzy w obliczu nie­

bezpieczeństwa, zapór i cierpień, wierni swym za­

sadom, stali się silniejszymi w wierze.

Tego rodzaju ludzie, obdarzeni wysokiem po­

czuciem swych obowiązków, okazują nam w prze­

szłości charakter w najpiękniej szem tego słowa znaczeniu i dziś jeszcze przedstaw iają najszczy­

tniejsze w dziejach widowisko. Naw et kobiety, te istoty w ątłe i delikatne, dały dowody niezło­

mnej odwagi w dobrej spraw ie, ubiegając się z mężczyznami. Podobny przykład nam daje An­

na Askew, którą tak długo męczono, że wszyst­

kie członki m iała wywichnięte, a przecież naj­

mniejszego głosu nie w y d a ła , oka nawet nie zmrużyła, patrząc spokojnie w tw arz swym ka­

tom, odrzucając wszelką winę i odwołanie swych zeznań. Takiż sam przykład przedstawiają Lati- mer i Ridley, którzy [zamiast opłakiwać twardą

(13)

swą dolę i uderzyć się w piersi, szli tak wesoło na śmierć ja k nowożeniec do ołtarza. Zachęcali się nawzajem, dodawali sobie odwagi, mówiąc do siebie: „Dziś rozpalim dla Anglii olbrzymie ogni­

sko, które da Bóg, nigdy nie zagaśnie.” Podobny przykład przedstawia Marya Dyer, kw akierka, powieszona przez Purytanów Nowej Anglii, za to że mawiała kazania do ludu. Lekkim krokiem w stąpiła na rusztowanie, spokojnie przemawia­

jąc do otaczających—poczem zwróciła się do k a­

ta i um arła wesoło w pokoju.

Nie mniej odważnie zachował się dobry To­

masz More, który śmiało szedł na rusztowanie i umarł, niechcąc przeciwko sumieniowi działać.

Kiedy More powziął stanowcze postanowienie pozostania wiernym swoim zesadom, zdało mu się, że wielkie odniósł zwycięztwo. „Mój synu Roper, rzek ł do swego synowca, dziękuję Bogu, bo zwycięztwo jest przy mnie!” Książę Nor­

folk zrobił mu uwagę, że na wielkie się naraża niebezpieczeństwo: „Niebezpieczna to rzecz mi strzu More walczyć z książętami, rzekł, gniew księcia pachnie śmiercią.” „Czy to już wszyst­

ko Milordzie?—odpowie More — a więc tak a jest różnica między mną a wami, że ja dziś umrę a wy jutro.”

Jeżeli to było dolą niektórych wielkich lu­

dzi , że w ciężkich i niebezpiecznych czasach znajdowali współudział i podporę, to More je­

dnakże pozbawiony był i tej pociechy. W czasie

(14)

jego więzienia w Tower małżonka jego *) nie mogła wynaleźć żadnego rozumnego powodu dla którego on tam siedział, tem więcej że potrzebo­

w ał tylko zgodzić się z wolą króla, ażeby odzy­

skać wolność wraz z pięknym swoim domem w Chelsea, bibliotekę, galeryę, ogród owocowy i towarzystwo żony oraz dzieci. „Dziwię się, rzek ła ona raz do niego, że ty coś uchodził za ta­

kiego mędrca, teraz jak głupiec jaki w tej cia­

snej i brudnej siedzisz dziurze, gdzie szczury i myszy skaczą ci po ciele, gdy tymczasem mógł­

byś żyć na wolności, gdybyś to samo co biskupi robił.” More atoli za surowo patrzał na swój obowiązek by go mógł zrobić rzeczą osobistej wygody i nie zw ażał na słowa żony. Usunął się łagodnie na bok i rzekł: „Czyż ten dom nie jest równie jak mój blizkim nieba?.” Na to ona z pogardą odrzekła. „Zabawny głupiec, zaba­

wny głupiec!.”

Przeciwnie znowu córka More’a, Małgorzata Roper zachęcała ojca, by w ytrw ał przy swoich

') Pierw sza żona Tom asza More, Jo a n n a Coli, b y ła m ło­

d ą w iejsk ą dziew czyną, k tó rą on sam uczy ł i k s z ta łc ił we­

d łu g sw ych pojęć. U m arła mu m łodo, zo staw iając syna i trzy córki, z k tó ry ch jedna, szlach etn a M ałg o rzata Roper b y ła bardzo p o d obną do ojca. D rugą jeg o żoną b y ła Alicya M iddleton, wdow a, blisko siedem la t starsza od uicgo i b r z y d k a — „ani piękno&ć ani panieństw o” — m aw iał sam o n iej— „ale m ądra k o b ieta Światowa, całk iem niezdolna do poSwięceiiia d o b ro b y tu i przyjem nostek dla zasad, ta k sil­

nie w p ły w ający ch n a duszę jej m ęża.”

(15)

zasadach i przez cały czas długiego jego więzie­

nia była dlań wierną podporą i ulgą. Ponieważ mu odmówiono pióra i atramentu, więc pisał do niej kawałkiem węgla: „Gdybym ci chciał na piśmie wypowiedzieć jak wiele mi pociechy spra­

wiają twoje listy przepełnione dziecięcą miłością, toby mi cały korzec węgla nie starczył na zaopa­

trzenie mię w pióra.” More b ył męczennikiem prawdy—nie chciał krzywoprzysięgaó i umarł, bo był sprawiedliwym. Skoro go ścięto, w ysta­

wiono jego głowę według barbarzyńskiego zwy­

czaju owych czasów na moście londyńskim. M ał­

gorzata Rop er m iała odwagę prosić, by głowę tę zdjęto i jej oddano. Miłość jej dla ojca aż po za grób sięgała, bo umierając zostawiła życzenie, by ją wraz z jego ciałem razem pochowano. Kiedy po niejakim czasie otworzono jej grób, droga ta relikw ia leżała na popiele, który niegdyś b ył jej

piersią.

Szczytniejszy nam stokroć przykład męczeń­

stw a za swoje przekonania, za ideę, przedstawia Jan Hus, Czech, nasz pobratymiec. Kościół po­

trzebował pod owe czasy usilnej reformy i refor­

mę tak ą podał mu Hus. Sprowadzony, pod opie­

k ą cesarskiego listu żelaznego do Konstan- c y i, skonał na stosie. Kiedy mu radzono że­

by w yrzekł się' swoich przekonań, łagodnie od­

powiedział: „Mam przed oczami siedmiu męczen­

ników Machabejskich Starego Testamentu, któ­

rzy woleli się dać w sztuki porąbać aniżeli jeść mięso zwierząt nieczystych—jakżeż więc ja, co

(16)

mam przed sobą tylu świętych mężów i niewiast Nowego Testam entu, którzy raczej umrzeć wo­

leli, niż w grzech popaść, ja którym tyle lat uczył stałości i cierpliwości, miałbym popaść w kłamstwo i krzywoprzysięztwo i zgorszyć tyle dzieci Bożych? Dalekiem niech to będzie ode- mnie, mówił dalej, Pan który mię później stokro­

tnie wynagrodzi, obdarzy mię teraz siłą, cierpli­

wością i pomocą.” *)

Na ostatniem uroczystem posiedzeniu całego soboru, odczytano Husowi wyrok śmierci. Hus odwołał się na list żelazny cesarza. „Cesarz, który tu stoi, rzek ł i spojrzał na Zygmunta, przy­

rzekł mi opiekę przeciw wszelkiemu gwałtowi, obiecał zaświadczyć o mej niewinnośći i dać świa­

dectwo mojej w iary”—i wtedy to m iał wystąpić ów słynny rumieniec wstydu na tw arz cesarską, którego ta k lęk a ł się w sto la t później Karol V, kiedy mu radzono w Worms złamanie żelaznego listu danego Lutrowi.

Potem włożono reformatorowi na głowę czap­

kę papierową, na co tenże rzekł: „Pan mój Chry­

stus cięższą cierniową koronę nosił, dlaczegóż- bym ja biedny grzesznik nie m iał lżejszej nosić dla Jego imienia i prawdy.” Teraz oddał go ce­

sarz Pfalcgrafowi Ludwikowi a ten stróżom.

W ychodząc z kościoła, spostrzegł Hus ja k jego

') J a n H u s, ro zp raw a W . P. w P rzeg ląd zie T ygodnio­

wym z r. 18.69.

(17)

księgi gorzały na stosie i uśmiechnął się bole­

śnie. N a placu kaźni upadł na kolana w ielki mę­

czennik i modląc się z jasnem obliczem, wołał:

„Panie zlituj się nademną — jam m iał ufność w Tobie Panie—w Twoje ręce Boże oddaję du­

cha mojego”—a kiedy g o k a t podniósł, zawołał:

„Panie! za Twoją Ewangelią, za naukę słowa Twego, ponoszę chętnie tę hańbiącą śmierć.”

Gdy go już przywiązano do słupa tw arzą nie na wschód ale na zachód słońca jako kacerza i oto­

czono drzewem i słomą, przysłał doń cesarz m ar­

szałka państwa Pappenheima, namawiając go, by ratow ał swe życie i duszę, przez odwołanie swych błędów. Na co Hus: „Bóg świadkiem, źe mnie fałszywie obwiniono o to czegom ja wcale nie uczył—chcę umrzeć za to, żem uczył według słów świętych mężów.” W tedy odstąpił marsza­

łek, oprawcy zapalili stos i śród płomieni przez jakiś czas jeszcze słyszano głos Husa „Chrystu­

sie Synu Boży, zmiłuj się nademną”—aż w iatr skierow ał na tw arz jego płomienie i widziano jak tylko ustami jeszcze ruszał. Kiedy się wszystko spaliło, ujrzano wiszące na łańcuchach przy słupie zwęglone ciało, oprawcy oderwali je, strzaskali kości i głowę i napo wrót wrzu­

cili w ogień, a serce wyrwane z piersi przebili włócznią; naw et suknie* i trzew iki k azał Pfalc- graf wrzucić do ognia, żeby Czesi nie mieli ża­

dnych relikw ii po wielkim mężu swoim. Popio­

ły i węgle zebrawszy na wóz wrzucono do Renu,

(18)

na dnie którego spoczęły na wieczyste czasy, na hańbę tych chwil smutnych...

Nie było przeznaczeniem drugiego religijnego, reformatora, Marcina L u tra za swoje przekona­

nia umrzeć jak Hus, ale od chwili ogłoszenia się przeciwnikiem papieża, ży ł ciągle w śmiertelnem niebezpieczeństwie. W początku wielkiego swe­

go boju b y ł on sam tylko jeden. Przeciw niemu b y ła przemoc, postrach budząca. „Z jednej stro­

ny, m awiał sam, stoi uczoność, gieniusz, liczba, wielkość, potęga świętość i cud, z drugiej WiklifF, Jan Hus, W awrzeniec Yala, Auguslyn i Luter, biedna istota, człowiek wczorajszy, mający paru zaledwie przyjaciół przy sobie.’ Zawezwany przez cesarza do W orms, żeby odpowiadać tamże na za­

rzuty kacerstwa, postanowił osobiście się stawić.

Otaczający go, mówili mu, że straci życie jeśli się tam uda i radzili mu uciekać. „Nie—odrzekł—

jadę do W orms, choćby tam trzykroć więcej dja- błów było jak jest cegieł w tym domu.“ Ostrze­

żony o nieprzyjażni księcia Jerzego Saskiego, za­

wołał: „Jadę, choćby ciągle sami książęta Jerzo­

wie panowali.11

D otrzym ał słowa i udał się w ową niebezpie­

czną podróż, Skoro ujrzał stare wieże Worms, podniósł się na swym wozie i zaśpiewał: „Bóg nasz jest silną twierdzą.11 Słowa i muzykę tej m arseillezy roformacyi przed dwoma dniami uło­

żył. Kiedy w szedł do izby sejmowej, stary szla:

chcic Jerzy Froudsberg, kładąc mu rękę swoją

(19)

na ramieniu rzekł: „Mnichu, mnichu, patrz co ro­

bisz, rozpoczynasz straszniejszą walkę od tych, w jakich ktokolw iek z pomiędzy naB kiedy był.“

Na to L uter odpowiedział „że się opiera na bi­

blii i sumieniu swojem.11

Odważna obrona L u tra przed sejmem nie bę­

dzie nigdy zapomnianą i pozostanie jedną z naj­

słynniejszych k a rt w dziejach. Kiedy cesarz usil­

nie nań nalegał, żeby odwołał swe zasady, od­

rzekł on śmiało: „Jeśli mię nie przekonacie o mo­

im błędzieprzez pismo i widoczne dowody, to ja nie chcę i nie mogę odwoływać, bo nie powinni­

śmy nigdy przeciw sumieniowi działać. To jest moje wyznanie w iary i innego nie możecie się odemnie spodziewać. Przy tem stoję, inaczej nie mogę, ta k mi Boże dopomóż!” Obowiązkiem jego było słuchać rozkazów wyższej nad wszystkie króle potęgi i ta k też uczynił.

Kiedy później jego przyjaciele w Augsburgu mocno nań napierali, żeby się w yrzekł swych przekonań, odrzekł: „Gdybym m iał pięćset głów, wolałbym je wszystkie poświęcić, jak zaprzeć się mej w iary.11 Podobnie jak wszyscy dzielni mężo­

wie, rosła wraz z przeciwnościami jego odwaga.

„Nie było nikogo w Niemczech, mówi Hutten, coby ta k śmiercią gardził ja k Luter." Jemu to winniśmy strzaskanie kajdan nowoczesnego du­

cha.

Uczciwy i dzielny mąż nie waha się ani chwili, gdy mu przychodzi wybierać między hań-

0 ch arak terze t. II. '

(20)

bą. a śmiercią.. Opowiadają o rojaliście Stratford, że szedł na śmierć takim krokiem i z taką posta­

wą, ja k wódz, prowadzący swe wojska do zwy­

cięstwa. John E lliot z podobnąż odwagą szedł na śmierć, mówiąc: „Raczej wolę tysiąc śmierci znieść, jak zbrudzić me sumienie, którego czy­

stość i zacność nad wszystko na świecie wyżej cenię.” Największą boleścią dlań było, że musiał pozostawić na ziemi swą żonę. Kiedy ją ujrzał przy jednem z okien w Tower, podniósł się na swym wozie, zdjął kapelusz i zawołał: „Idę do nieba moja droga, a ciebie wśród burz zostawiam.” Da­

lej ktoś z tłum u zaw ołał do niego: „Jest to naj- chlubniejsze miejsce na jakiem się kiedykolwiek znajdowałeś.”—„W istocie tak jest,“ odrzekł z pe­

wną wewnętrzną radością. *)

Chrześciański żołnierz walczący w boju bez na­

dziei, męczennik idący na śmierć wśród okrzy­

ków zwycięztwa swych wrogów, odkrywca, któ­

ry podobnie ja k Kolumb z niewzruszonem sercem włóczy się w nędzy przez długie lata,—■jyszyscy są przykładam i moralnej podniosłości i budzą w sercach ludzkich głębsze współczucie niż naj­

l) P rz e d swojem skazaniem m ów ił E lliot: ,Śmierć to małe słow o, ale um rzeć stokroć w iększe.11 K rótko p rzed śmiercią pisze w sw j ch M yślach więziennych: „K to się Śmierci nie lęk a, ten się niczego nie lęka. J e s t czas n a życie i na śmierć. B o b ra śmierć je s t daleko lep szą i korzystniejszą niż z łe życie. M ędrzec dopóty ty lk o żyje, dopóki jeg o życie w ięcej j a k śm ierć w arlu. N ajdłuższe życie nie zawsze jest najlepszem ."

(21)

zupełniejsze i najświetniejsze zwycięztwo. J a k ­ żeż obok takich przykładów maluczkienii się wy­

dają, największe czyny wojenne, które tak zapala­

ją ludzi, że rzucają się na śmierć i w dzikiem unie­

sieniu boju umierają.

Św iat jednak po większej części nie potrzebuje wcale bohaterskiej odwagi. W życiu codziennem tak dobrze ja k na historycznem pobojowisku, od­

waga się daje rozwijać. I tak np. potrzeba zwy­

czajnej odwagi cnotliwego życia, opierania się po­

kusom, mówienia prawdy, podawania się za ta ­ kich jakimi jesteśm y a nie za takich jakim i by­

śmy być chcieli, odwagi, uczciwego pędzenia ży­

cia ze swych własnych środków i nie przyw ła­

szczania sobie cudzych środków nieuczciwie.

W iększa część nieszczęśćia zarazem i występ­

ków na świecie, powstaje w skutek słabości i nie­

zdecydowania, czyli innemi słowy z powodu bra­

ku odwagi. Ludzie wiedzą dobrze co jest słusznem a jednak nie mają odwagi na tyle, by sprawiedli­

wie działać—uznają nieraz obowiązki na nich ciążące, ale nie mogą się zdobyć na postanowienie konieczne do wypełnienia tych obowiązków. S ła­

by i niemoralny człowiek staje się ofiarą każdej pokusy—niezdolny jest do powiedzenia nie i ule­

ga. Jeżeli jeszcze w dodatku ma złe towarzystwo, to przez zły przykład tem łatwiej zdecyduje się źle działać.

Niema nic pewniejszego nad to, że charakter tylko przez swoją własną energiczną działalność

(22)

utrzymać i wzmocnić się może. W ola, kardynal­

na siła charakteru, znajduje tylko podporę w przy­

zwyczajeniu do śmiałego decydowania się, inaczej nie jest zdolną, oprzeć się złemu a naśladować do­

bre. Stanowczość w ytw arza siłę oporu tam, gdzie najmniejsze ustępstwo jest pierwszym krokiem do ruiny i upadku.

Chcąc dojść do danego rezultatu nie należy w kim innym szukać pomocy, bo to nie tylko że jest złem ale i bezpożytecznem. Człowiek winien tak ur ^bić swe przyzwyczajenia, żeby mógł się spuścić na własną siłę i zależeć tylko od w ła­

snej odwagi w najgorszem nawet położeniu. Plu- tarch opowiada o pewnym królu Macedońskim, że podczas bitw y wrócił do m iasta pod pozorem składania Herkulesowi ofiar, gdy tymczasem prze­

ciwnik jego Emiliusz z mieczem w dłoni, w nieo­

becności modlącego się do Bogów o pomoc Mace­

dończyka, szukał i znalazł zwycięztwo. Tak się zawsze i w codziennem dzieje życiu.

Mnóstwo jest najdzielniejszych zamysłów, koń­

czących się na słowach, zamierzonych a nigdy nie wykonanych czynów, ułożonych planów, któ­

rych urzeczywistnienia nawet nie rozpoczęto — a wszystkiego tego zawsze przyczynąt jest brak odważnej stanowczości. Lepszem jest milcze­

nie niż wygadany czyn. Bo ta k w życiu jak i zamyśle jakim , działanie jest lepszem jak gada­

nina, a najlepszą na wszystko odpowiedzią jest zawsze czyn. „W ważnych, które mamy wyko­

(23)

nać rzeczach, powiada Tillotson, nie ma lepsze­

go dowodu na oznaczenie słabej duszy, ja k brak stanowczości, wahanie się w obec gwałtownej potrzeby. Ciągle nosić się z zamiarem rozpoczę­

cia nowego życia, a mimo to nic znaleść na wpro­

wadzenie go w czyn nigdy czasu, jest to to samo, jak gdyby ktoś z dnia na dzień odkładał jedzenie

i picie, aż póki się nie zagłodzi i nie umrze.”

Trzeba i na to nie małej moralnej odwagi, że­

by się oprzeć złym wpływom tak zwanych „tow a­

rzystw.” Pani moda, jest niezmiernie wpływową osobą. W iększa część mężczyzn to niewolnicy klasy lub kasty w której żyją, co naturalnie da­

leko ma większe u kobiet znaczenie. W każdej społeczności istnieje pewien rodzaj bezwiednego sprzysiężenia wszystkich przeciw samoistności jednego. Każde koło i koterya, każda warstwa i klasa ma swoje zwyczaje i obyczaje, którym trzeba się poddać, jeżeli nie chcemy by nas ode­

pchnięto. Jedni krępują się kajdanami mody, in­

ni obyczajów lub przekonań, a tylko bardzo nie­

w ielka liczba jest takich, którzy mają odwagę po za granicę zwyczajów i działalności swej koteryi wystąpić na wolne powietrze osobistego myśle­

nia i działania. Jemy podług mody, ubieramy się i idziemy we wszystkiem za nią, choćby nas wio­

dła na niebezpieczeństwo, w długi i ruinę. Nie żyjemy odpowiednio do swych środków, ale po­

dług przesądnych zwyczajów klasy do której na­

leżymy. Zam iast pogardzania Indyanami, którzy spłaszczają głowy swym dzieciom, lub kobietami

(24)

chińskiemi, które sobie kaleczą nogi, spójrzmy ra­

czej na szaleństwa naszych mód ;i zobaczymy, że moda rządzi całym światem.

Moralne tchórzostwo równie często dostrzedz można w życiu publicznem jak i prywatnem. Nie­

wolnicze usposobienie zdradza Się nietylko przez pochlebstwo bogatym ale i ubogim. Dawniej pła­

szczenie zasadzało się na tem, że wysoko posta­

wionym nie śmiano prawdy mówić, w naszych zaś czasach okazuje się ono w tem, że najniższym nie śmiemy także prawdy mówić. Odkąd tylko massy *) dosta-ły się do politycznej władzy, oka­

zuje się ciągła dążność przyswojenia ich sobie, pochlebiania im prawiąc tylko słodkie słówka.

Przypisują im powszechnie cnoty, do których, jak to dobrze wiadomo, nie są one wcale zdolne.

*) J . S. Mili w sw ej książce: O wolności uw aża m assy za zbiprową mierność. P opęd do w szystkiego co m ądre i szla­

chetne musi zaw sze pochodzić od jed n o stk i. S ław a i zaszczyt lu d zk o ści, przecięciow o w tem leży, że zdolną je s t do n a ­ śladow ania, że w ew nętrznie odpow iednią j e s t do szlachetnych rzeczy i że się d a z o tw artem i oczami k u nim poprow adzić.

P oniew aż w naszych czasach ty ra n ia przekonań je s t ta k w ielką, że sam oistność pod tym względem je s t niejako zbro­

d nią, to życzyć należy, ażeby ludzie b y li n a ty le sam oistni b y m ogli tę ty ran ię przełam ać. Sam oistność tam zw ykle by w a n ajw ięk szą, gdzie je s t najwięcej siły ch arak teru , a jej rozpow szechnienie się odpow iada zawsze rozpow szechnieniu g eniuszu siły duchowej i odw agi cywilnej, (jłów nem nie­

bezpieczeństw em dzisiejszych czasów je s t b ra k sumoistności (p. 120).

(25)

Strzegą, się zwykle wypowiadania im zdrowych choć nieprzyjemnych prawd, a w to miejsce dla ich pozyskania, ł^czą częstokroć sympatye z ich widokami, których przeprowadzenie w życiu uwa­

ża się pospolicie za niemożebne.

Dzisiaj nie szuka się względów męża szlache­

tnego charakteru, wykształconego i wysoko poło­

żonego, ale raczej starają się o łask i u najnieszla- chetniejszego, ciemnego i najgorzej położonego człowieka, bo jego widzenie rzeczy jest zwykle poglądem większości. W idzimy nieraz, że nawet mężowie stanowiska, m ajątku i wykształcenia, kłaniają się nieukowi dla otrzymania jego głosu.

Raczej wolą cnotę i zasady stracić niż popular­

ność. Lżej bowiem dla nich jest kłaniać się, zni­

żyć i pochlebiać jak być wielkodusznym, męzkim i stałym, lżej iść za czyjemiś przekonaniami jak ze swemi występować. Chcąc płynąć przeciw wo­

dzie trzeba mieć siłę i odwagę, za wodą zaś każ­

da zdechła ryba potrafi.

To niewolnicze umizganie się do ulubieńców ludowych w ostatnich czasach znacznie się wzmo­

gło i poniżyło charakter publicznych mężów. Su­

mienia sta ły się elastyczniejsze. Dziś inne się ma przekonanie dla domu, a inne dla zgromadzeń lu­

dowych. W ychw ala się publicznie zasady, które- mi w duszy się gardzi. Dziś nader często można słyszeć o nagłych nawróceniach, powstałych bez wyjątku z widoków stronniczych, c > jest tak da­

(26)

lece nagannem, że samo pochlebstwo już czemś wyższem się wydaje -1).

Popularność, ta k ja k za naszych dni zdobyta nic mówi na korzyść danego człowieka, ale owszem budzi pewne złe -wnioski. „Nie zajedzie daleko kto jest tw ardy w krzyżu11 powiada przy­

słowie. Krzyż polującego na popularność jest m iękki i pozwala mu zginać się i ścigać poklask gavviedzi.

Gdzie popularność w ten sposób zyskują, że lu­

dziom pochlebiają, prawdę przed nimi kryją, w słowie i piśmie zniżają się do najnikczemniejszego smaku a nawet budzą nienawiść między klasami, a) to takow a popularność w oczach wszystkich uczciwych ludzi godną jest pogardy. Jeremiasz Bentham m awiał o pewnym dobrze, znanym pu­

blicznym mężu: „W iara jego polityczna nie tyle u n ik ała miłości wszystkich, jak raczej nienawiści niektórych i stała zawsze pod wpływem samolu­

bnych i wrogich uczuć.11

W

dzisiejszych czasach do bardzo wielu mężów inożnaby zastosować to zdanie.

') W szy stk ie te zd an ia odnosić się m ogą ty lk o do Anglii i do jej publicznego życia. T łum aczym y je d la friern o ici.

(Przyp. Tłóm.).

2) A rtu r H elpa w jed n e j ze-sw ych znakom itych prac, w y­

danej w r. 1846, ro b i w tej kw estyi k ilk a uw ag, z asłu g u ją ­ cych n a to, by je dziS pow tó rzy ć. „H aniebną je s t to rzeczą, p ow iada on, jeSli lite ra tu ra służy do teg o , by rozbudzić nie­

naw iść między różnem i k lasam i narodu. N iestety dzieje się

(27)

Mężowie istotnego charakteru mają odwagę wypowiadania prawdy, choćby nawet przez to nie byli łubiani. O pułkowniku Hutchinsoń opowia­

da jego żona, że nigdy nic sta ra ł się o poklask t łu ­ mu, ani z takiego się szczycił. „W olał on raczej uczciwie czynić, jak pochwały zyskiWać i nie ce­

nił znowu poklasków tłum u tak wysoko, żeby aż m iał przeciw swemu sumieniowi lub rozsądkowi działać. Nie w yrzekał się też nigdy żadnego czy­

nu, który wykonać czuł się obowiązanym, choćby

to dziś b ard zo często. Pew ien zn ak o m ity człow iek nazw ał francuzki rom ans lite ra tu ry rozpaczy. Ten zaś ro d z aj pism, o któ ry m tu myślę, m ożna nazw ać lite ra tu rę zaw iści. Auto- rowie takow ych mówiij, że swój w pływ ciskają, n a słabi}

stronę szali. Nie jes t to je d n a k praw dziw y sposób tr a k to ­ wania rzeczy. Gdyby m ogli dostrzedz brzydki} stronę sw ego postępow ania, to być może żeby się w strzym ali. Nie pom ną bowiem n a to , że n ie ty lk o a ry sto k rac y i ale i m assom pochlebiać można. T eraz panuje te n o statn i k ieru n e k . N aj­

gorszą rzeczą w ta k ic h pism ach je s t szk o d a ja k ą sobie sami robią. JeSli w istocie idzie ci o ich dobro, to nie ty lk o do tego m asz dążyć, żeby m assy b y ły odziane i w yżyw ione, ale i od tego strzedz się, byś w nich nie b u d z ił n iero zu ­ mnych nadziei, nie ro b ił ich niew dzięcznikam i i chciw cam i na pieniądze. P rzed w szystkiem w inienei w nich w skrzesić nieco zaufania w siebie. Należy ci pozbaw ić ich tej wiary, że bez ich w łasnej p racy położenia swego w cale nie zm ie­

nią. Jeżeli masz w duszy id ea ł p rz y szło ści robotników , to w tw oich pism ach nie będziesz n igdy o tem m ów ił coby mogło szkodzić ich c h arak tero w i, choćby naw et przez to m ateryalnie lepiej sta n ęli. Oto dro g a n a któ rej tw ój um ysł może zrobić przysługę ludzkości. W ierz mi, że n iety lk o wyż­

szym ale i niższym klasom n ależy śm iało praw dę w oczy mówić, tym więcej, że o sta tn ie rz ad k o je sły sz ą .11 (R ozpraw y o pracy p. 253).

(28)

cały św iat o to nań się oburzył, bo patrzał za­

wsze na rzeczy ta k jak są, a nie tak jak się oka­

zują przez ciemne okulary mniemań ludowych.11 *)

„Popularność w swein najniższem i najpospo- litszem znaczeniu, powiedział Sir John Paknig- ton niedawno przy pewnej sposobności 2) „nic nie jest w artą. W ypełnij ze wszystkich swych sił po­

winności swoje i staraj się tylko o poklask w ła­

snego sumienia, a masz popularność w jej najwyż- szem i najlepszem znaczeniu.11

Kiedy Ryszard Lowell Edgeworth ku końcowi swego życia b y ł bardzo lubionym w sąsiedztwie, rze k ł pewnego razu do córki: „Maryo jestem bar­

*) P a m ię tn ik p u łk o w n ik a H utchinson p. 32.

*) P rzy uczcie j a k ą w r. 1867 w W orchester w ydał Sir Jo h n P ak n ig to n po dw udziesto-czteroletniej służbie ja k o p re ­ zydent. N astępne słow a ja k ie w y rz ek ł, zasługują n a p rz y ­ toczenie: „ R ez u lta ty ja k ie odniosłem w publicznem mo- jem życiu, zaw dzięczam um iarkow anym przym iotom , uczci­

wym zam ysłom , silnej w oli i stałem u przedsięwzięciu. Gdyby m i p rzy szło jak ie m u m łodem u człow iekow i w Świat idącem u rad zić, tobym w y n ik i m ego dośw iadczenia z am k n ął w k ró t­

kich , p ro sty ch i d la każdego zrozum iałych regułach: P ierw ­ sza re g u ła je s t ta k a ; Zostaw drugim sąd o tem do czego zdolnym jesteS , nie odmawiaj ato li nigdy tw ych u sług, jeSli cię m niem anie k o m petentnych sędziów pow ołuje n a stano­

w isko, gdzie albo okolicy, albo krajow i użytecznym być możesz. D ruga reg u ła: Je śli weźmiesz ja k i publiczny na siebie obow iązek, to poSwięć m u w szystką tw ą energię i zdolność z tym zam iarem , zaw sze o ile można działać.

N akoniec po rad zę ci zawsze w e d łu g teg o postępow ać co ci się w yda po dojrzałej rozw adze najpraw dziw szem ,a nie w e­

d łu g tego co w danej chw ili jest modnem lub popularnem ."

(29)

dzo kochany, a zatem niedługo na nic się nie zdam, ho człowiek bardzo kochany nie wiele jest w art.11 Prawdopodobnie przypomniał sobie biblij­

ną klątw ę na ludzi popularnych: „Biada ci, gdy wszyscy dobrze o tobie mówią, bo ta k czynili ich ojcowie swych fałszywych proroków.“

Nieustraszoność ducha jest głównym warun­

kiem samoistności oraz niezależności charakteru.

Należy mieć odwagę, być sobą a nie echem lub cieniem kogoś innego. Trzeba działać przy pomo­

cy własnych sił, myślić samodzielnie i własne wypowiadać uczucia. Człowiek winien sam w so­

bie wyrabiać przekonania i zasady. Powiedziano już dawno, że kto się nie odważa mieć własne przekonania jest dzieckiem, a kto nie chce je mieć ten jest leniwcem, kto nie może—głupcem.

Tego to żywiołu nieustraszoności brak nieraz osobom zkąd inąd pełnym nadziei, przez co zawo­

dzą oczekiwania swych przyjaciół. Wchodzą one na scenę działalności, ale co krok tracą nieco ze swej odwagi. B rak im koniecznej w takich ra ­ zach stanowczości, dzielności, wytrwałości. Obli­

czają one dopiero wtedy niebezpieczeństwa i wa­

żą okoliczności, skoro już minęła, może niepowro- tnie, sposobność jakiegoś brzemiennego skutkam i czynu.

Ludzie powinni mówić prawdę jedynie dla jej miłości. „Lepiej jest, powiada John Pym republi­

kanin, żebym ja cierpiał mówiąc prawdę, aniżeli żeby prawda m iała dla mnie cierpieć.” Jeśli ktoś

(30)

po uczciwym i dojrzałym namyśle wytwarza w sobie dane przekonanie, to winien takowe w czyn wprowadzić wszelkiemi dozwolonemi środkami.

Człowiek uczciwy jest naturalnym wrogiem oszustwa—zacny, kłam stw a—przyjaciel sprawie­

dliwości, ucisku — czysty występku i grzechu.

Oto są ich nieprzyjaciele z którymi walczyć mają i jeśli można zwyciężać. Tacy mężowie przez wszystkie czasy są przedstawicielami moralnej siły świata. Zbrojni w życzliwość i odwagę są oni podwalinami wszelkiego postępu i każdego odrodzenia się społecznego. Gdyby oni nie wal­

czyli ciągle ze złem, to świat po większej części stałby się dziedziną samolubstwa i występku.

W szyscy wielcy reformatorowie i męczennicy chrześciańscy byli ludźmi oporu, wrogami fałszu i zła. Apostołowie walczyli przeciw dumie, sa- molubstwu, przesądowi i niewiarze. W naszych czasach tacy mężowie jak Clarkson i Granville Sharpe, jak ojciec Mathew i Ryszard Cobden, po­

kazali co może dokonać stałość, wsparta na wspa­

niałomyślności i skierowana ku jednemu celowi.

Silni to i odważni mężowie prowadzą świat, kierują nim i panują mu. Słabi i bojaźliwi scho­

dzą ze św iata bez śladu, podczas gdy życie każ­

dego zacnego i energicznego człowieka jest pro­

miennym blaskiem. Wspominamy sobie przykład jego, powołujemy się na takowy a jego myśli, je­

go duch i odwaga służą za bodziec dla wszyst­

kich przyszłych pokoleń.

(31)

Energia, której ogniskiem jest wola, wywołuje cuda zapału jakie spotykamy we wszystkich cza­

sach, wszędzie jest ona punktem wyjścia dla tak zwanej siły charakteru i potęgą tworzącą wszelki w ielki czyn. W sprawiedliwej jakiej rzeczy wspiera się zdecydowany człowiek na swej odwa­

dze jak na granitowej kolumnie, idzie ja k Dawid przeciw Goliatowi i pozostaje zawsze silny ser­

cem, choćby go cała armia otaczała. Zwykle zwy­

cięża człowiek trudności, bo wie że zwyciężyć je może. Zaufanie w siebie budzi i w innych ufność.

Kiedy Cezar pewnego dnia znajdował się na mo­

rzu i wściekła poczęła się srożyć burza, sternicy zbledli przerażeni: „Czegóż się lękacie? zaw ołał wielki wódz, wieziecie Cezara i jego losy!" Od­

waga dzielnego człowieka zachęca i porywa in­

nych za sobą. Silna jej istota zmusza słabszych do milczenia lub wlewa w nich w łasną wolę albo zdanie.

W ytrw ały człowiek nie da się oporem odstra­

szyć lub pokonać. Dyogenes chcąc być, uczniem Antistenesa, udał się do cynika i sam się przed­

stawił. Ten odmówił mu nauki. Niezrażony tem Dyogenes powtórzył swe żądanie, na co cynik chwycił za kij sękaty i pogroził mu biciem, jeśli nie odejdzie. „Bij, zaw ołał Dyogenes, nie ma kija na tyle twardego iżby zwyciężył moją w ytrwa­

łość. “ Antistenes uczuł się zwyciężonym i nie rzekłszy słowa przyjął nowego ucznia.

Jećli energia charakteru złączy się z pewnym stopniem mądrości, to zawiedzie człowieka dalej

(32)

ja k najwyższa inteligencya bez niej. Człowiek energiczny to dzielność praktyczna. Energia do­

daje mu lotu, siły i wpływu — jest ona twórczą dźwignią charakteru i jeśli jest w związku z by­

strością umysłową i panowaniem nad sobą, to uzdalnia człowieka do najlepszego korzystania ze swych sił we wszelkich okolicznościach życia.

Ztąd to pochodzi, że ludzie ze stosunkowo mieniem uzdolnieniem ale energiczni, zwykle osiągają nadzwyczajne nawet cele. Bo ludzie, którzy najpotężniej na świat wpłynęli nie tyle byli geniuszami, ile ludźmi silnych przekonań i wytrwałej pracy, w któręj tk w iła niepowstrzy­

mana energia i niezwyciężona stanowczość. T a­

kimi ludźmi byli np. Mahomet, Hus, Luter, Knox, Kalwin, Loyola, Napoleon i W esley.

Odwaga w połączeniu z energią i wytrwało­

ścią, przezwycięża wszelkie z pozoru niepokona­

ne trudności. Udziela ona wysileniom mocy i do- sadności i nic pozwala na żaden wsteczny krok.

Tyndall mówił o Faradayu „że w swych płomien­

nych chwilach w ytw arzał jaki projekt a w spo­

kojnych i ostygłych go dokonywał.“ W ytrwałość dobrze kierowana w miarę czasu wzmaga się i w końcu nawet najmniejszych doprowadzi do celu. Poleganie na kimś innym stosunkowo ma­

ło przynosi pożytku. Kiedy jeden z protektorów Michała Anioła umarł, rzekł tenże: „Zaczynam teraz pojmować, że przyrzeczenia tego świata są po większej części próżnym cieniem i że najlepiej

(33)

i najpewniej się idzie, jeśli na sobie samym się polega i szuka wartości i pokupu.“

Odwaga nie wyłącza wcale uczuciowośęi — owszem, nie tylko kobiety ale i mężczyźni, którzy najodważniejsze spełnili dzieła, są łagodni i deli­

katni. W ielki bohater Chrześciaństwa Jan Sobie­

ski, opylony dymem dział, rubinowy cały od krwi rozbitego W ezyra, nie zapomniał wieczorem, po zwycięztwie pod W iedniem siąść w ciszy w n a­

miocie i pisać czuły list do swej „Kochanej M ary­

sieńki." Sir K arol Napier dla tego nie polował nigdy, że nie mógł Gnieść, by źle robić niemym stworzeniom. Takaż sama łagodność i uczucio­

wość znamionowała jego brata W ilhelma, histo­

ryka wojny na półwyspie hiszpańskim. *) T aki sam charakter m iał James Outram zwany przez K ar la Napiera indyjskim Bayardem, rycerzem bez bojaźni i zarzutu, jeden z najwaleczniejszych' i najłagodniejszych zarazem ludzi, pełen uszano­

wania i czci dla kobiet, pełen miłości dla dzieci, surowy dla złych ale dla uczciwych i gorliwych w służbie przyjazny i m iły jak dzień letni. Obok tego był on otw;arty ja k niebo, czysty jak cnota.

’) O jeg o m ałych dobrych u czy n k ach ta k opow iada jeg o biograf: .,Pew nego dnia przech ad z ając się po polach przy F re sh fo rd , sp o tk a ł m ale ń k ą zaledw ie pięcioletnią dzie­

wczynkę, p łaczącą n ad stłuczonym garnkiem . N osiła ona w nim jeść swemu ojcu w pole i te ra z m ów iła, że w domu j ą za to ob iją—W ilhelm sp o jrz ał jej w oczy i rzekł: „P rze­

cież m ożna go jeszcze zlepić, lub o d rato w ać?11 — Ojciec pow iedział, że zlepić go nie można, ale gdyby miała szeić

(34)

Słusznie też o nim można to samo powiedzieć co Fulke Greville o Sidneyu mówi: „Był on istotnym wysokiej wartości wzorem dla zwycięzców, refor­

matorów, siewców umysłowych*, słowem dla wszystkich tych ludzi, którzy wzięli na się cięż­

kie przedsięwzięcie—całą jego dążnością było do­

bro współobywateli i służba dla króla i ojczyzny.11 Niepospolitą łagodnością charakteru odznaczał się Tadeusz Kościuszko. Kiedy przeniósł się z Fon­

tainebleau do Szwajcaryi, osiadł w Solurze, któ­

re to miejsce miało dość powabu dla starca, pra­

gnącego po burdach młodości, ciszy i wytchnienia na łonie natury. Spokojne to i schludne miastecz­

ko, powiada późniejszy podróżnik,1) położone wśród czarującej doliny, k tó rą jakby olbrzymie ramy opasują sine góry, zdało się być dla czło­

wieka co świat cały napełnił swem imieniem, istnym kącikiem-spokoju. Sędziwy starzec, osła­

biony ranami i długiem cierpieniem, potrzebujący

pensów, k u p iła b y inny garnek. N apier o tw orzył sw ą sa­

k iew kę i z n a la z ł j ą próżną. — p rz y rz e k ł więc swej p rz y ja­

ciółce że n azajutrz przyniesie jej w to samo m iejsce żądane sześć pensów a tym czasem niech pow ie swej m atce, że spo­

tk a ła pew nego p an a k tó ry jej ju tro da sześć pensów na now y garnek. D ziecię uw ierzyło mu zupełnie i odeszło pocieszone. N azajutrz b y ł zaproszony n a w ieczór do Batli, na k tó ry m m ia ł kogoś sp o tk ać, k tó reg o p ra g n ą ł w idzieć.

P rzez chw ilę w a h ał się i liczył czy może jeszcze widzieć się z sw ą m ałą p rzy jació łk ą i czy n a czas będzie w B atli,—

ale że to nie było możliwem, odrzucił zaproszenie i rz e k i sobie: „N ie m ogę je j oszukać—ona mi ta k szczerze zaufała!"

l) I . Gordon w P rzeg l. Tygodniowym Nr. 38 i 39 z r.,1872.

(35)

pielęgnowania, a widząc się samotnym na świecie, przylgnął wnet całem sercem do domu obywatela tamtejszego Zeltnera, gdzie znalazł schronienie.

Tutaj czas swój poświęcał czytaniu, więcej jednak niż samym sobą zajmował się kształceniem Em i­

lii Zeltnerównej, dwunasto-letniej córki swego

S

rzyjaciela. Em ilka, milutkie to i pełne zdolności ziew czątko, zdobyła od razu szlachetne serce starca—a ponieważ sama z całym zapałem wra­

żliwej natury przylgnęła do niego, zawiązał się wkrótce bardzo tkliw y stosunek między temi dwiema, tak różniącemi się wiekiem duszami, który trw ał aż do zgonu generała. Dla jej miło­

ści urządzał one dziecinne bale i mięszając się między dziatwą, podzielał z rozczulającą serde­

cznością jej rozrywki i zabawy. A nawet ta k wiel­

kim był wpływ nadobnej Em ilki na starego ge­

nerała, że wkrótce stała się pośredniczką między nim a światem: odbierała zanoszone do niego proś­

by o wsparcie, w staw iała się za potrzebującymi pomocy i t. d.

W ycieczki w okolice miasta, opowiada dalej tenże sam podróżnik, przedsiębrał Kościuszko konno i bez wszelkiego towarzystwa, a nie wybie­

ra ł na to nigdy gościńców głównych, lecz samo­

tne drożyny po polach i lasach, wyszukując ubo­

gie chaty wiosek u podnóża Jury, tudzież ustron­

ne chałupy kamieniarzy, którym pomagał nieraz w robocie, w sławnych kamieniołomach pod So- lurą. W oził zawsze z sobą k ilk a butelek wina, które zw ykł b ył dawać chorym na wzmocnienie.

0 charakterze, t. II. 3

(36)

Przez długi czas nikt się nie domyślał kto jest ten dobroczynny starzec z słodkiem wejrzeniem i wiecznie otwartą, dłonią—gdyż nim biedacy wy­

szli z podziwienia, już opuścił ich strzechę, od­

w iązał swego małego konika od płotu i spieszył dalej szukać siedziby nędzy. Koń tak był obznaj- miony ze zwyczajami swego pana, że staw ał przy każdym żebraku siedzącym u drogi i nie ruszył się, dopóki nie opatrzono nieszczęśliwego jałm u­

żną. 2)

Gdy Edward, książę Czarny, zwyciężył pod Poitiers i zabrał do niewoli króla francuzltiego wraz z synem, w ydał dla nich wieczorem ucztę do której sam im służył. Rycerska grzeczność walecznego księcia ta k samo owładnęła serca więźniów, jak miecz jego pokonał ich własny miecz. Pomimo młodości Edward b y ł prawdzi­

wym rycerzem, najpierwszym i najwaleczniej­

szym wojownikiem swego czasu, szlachetnym wzorem i przykładem rycerskości. Obadwa jego

') K lem entyna z T ańskich H offm anow i opow iada prześli­

czny r y s 7. życia K ościuszki. Gdy b y ł w W arszaw ie, podał doń prośbę o pomoc ubogi ju k ii rym arz. K ościuszko każe m u w ygotow ać n a drugi dzień kilk an a ście surowcowych batożków i s ta n ąć n a w skazanym punkcie, gdy 011 będzie p rzejeżdżał. Rym arz staw ia się n a słow ie. G enerał przejeż­

dżając zatrzym uje się, kupuje b ato żek i zachw ala go ota- cząjącym . W jednym momencie ubogi rym arz rozprzedaje swój to w ar i n a mnóstwo zamówień ledw ie mu starczy czasu.

W krótce s ta ł się bogatym człow iekiem .

(Przyp. Tłóm.J

(37)

przysłowia: „W ysoka odwaga" i „służę11 są nieja­

ko odbiciem jego przymiotów.

Ł atw ą jest szlachetność dla odważnego czło­

wieka—leży ona nawet w jego charakterze. K ie­

dy Fairfax w bitwie pod Nasebv zdobył chorą­

giew, której chorążego zabił, oddał takow ą pro­

stemu żołnierzowi do zachowania. Ten nie mo­

gąc się wstrzymać od pokusy, chwalił się przed swymi towarzyszami, że chorągiew sam zdobył.

Doniesiono o tem Fairfaxowi. „Niech sobie za­

chowa ten zaszczyt, odrzekł generał, mam ich już dosyć!"

W bitwie pod Bannockburn, Duglas ujrzawszy swego współzawodnika B.andolfa zagrożonego przewagą nieprzyjaciół, pobiegł mu na pomoc.

Spostrzegłszy atoli że Handolf odpędził sam Anglików, zawołał: „Stać i wróćmy się! Przy­

chodzimy za późno by mu dopomódz a mogliby­

śmy mu odjąć część sławy, gdybyśmy udawali że wraz z nim wywalczyliśmy zwycięztwo.11

Równie fycersko znalazł się Laplace na innem polu działalności ludzkiej, w obec młodego Biota, kiedy ten odczytał w Akademii swoją rozprawę o równaniach całkowych. Gdy skończył, poczęli obecni akademicy chwalić prelegenta za jego ory­

ginalność. Biot był rozpromieniony. Laplace chwalił go także za jasność w ykładu i zaprosił do siebie do domu. Skoro tam przyszli, wyjął L a­

place z szafy jakiś zeszyt, w którym papier od starości zżółkł i wręczył go młodemu fizykowi

(38)

i matematykowi. U jrzał zdziwiony Biot, że w nim zawierało się zupełne rozwiązanie równań całko- kowych, za które go tak przed chwilą, chwalono.

Z rzadką wielkodusznością milczał tak długo La- place, dopóki Biot nie ustalił swej sławy w Aka­

demii i cała rzecz ty ła b y do^ąd w tajemnicy po­

została, gdyby jej w pięćdziesiąt la t później nie wyjawił sam Biot.

Opowiadają o pewnym franpuzkim rękodzielni­

ku, który znów w inny sposób okazał podobne poświęcenie. Przed budującym się wysokim do­

mem w Paryżu, stało liche rusztowanie obcią­

żone ludźmi, cegłą i w ogóle materyałam i budo- wlanemi. Ponieważ było ono słabe, więc nagle załamało się i wszyscy tamże stojący ludzie spa­

dli na ziemię, wyjąwszy dwóch, młodzieńca i cżło- wieka średnich lat, którzy uchwycili się wązkiej deski uginającej się pod ich ciężarem i w skutek tego grożącej lada chwila załamaniem się. „Pio­

trze, zaw ołał starszy, puść się,—ja jestem ojcem rodziny.11 „Masz słuszność,“ rzekł Piqfcr; puszcza się deski, ąpada na ziemię, gdzie na miejscu znaj­

duje śmierć. Ojciec rodziny został uratowany.

Człowiek odważny równie jest wielkoduszny ja k łagodny. Naw et przeciw nieprzyjacielowi wyższości swej nie używa i nie bije tego co na ziemi leży i bronić się nie może. Częstokroć wśród boju na śmierć i życie, przytrafiają się takie szla­

chetne przykłady. W bitw ie np. pod Dettingen wśród najgorętszej w alki, uderza szwadron fran-

(39)

cuzkiej jazdy oa pułk angielskiej. Młody fran- cuzki oficer, który dowodził, usiłował zaatakować angielskiego dowódzcę, gdy nagle spostrzegł, że jego nieprzyjaciel ma tylko jedną rękę, która cu­

gle trzyma. Pokłonił mu się szablą i pojechał d a le j.1)

Opowiadają, że Karol V-ty po zdobyciu przez cesarską armię W ittenberga, udał się do grobu Lutra. Podczas gdy czytał napis grobowy, jeden z dworzan otaczająoych go, dusza niewolnicza, ra­

dził mu, by grób otworzyć i popioły rozrzucić na wszystkie wiatry. Spłonęły gniewem lica monar­

chy i rzekł: „Z umarłymi nie prowadzę wcale wojny—miejsce to winno być szanowanem.”

Obraz prawdziwego szlachcica, mówiąc dzisiej- szemi słowy, jaki nakreślił przed więcej niż dwo­

ma tysiącami lat wielki poganin Arystoteles, jak wówczas ta k i teraz jest prawdziwym. „W ielko-

') Miss F lo re n c ja N igthingale opow iada następuj ący w y­

p ad ek zaszły w czasie oblężenia Sew astopola: „Sierżant s ta ł n a posterunku. W szyscy jeg o ludzie polegli, a sam z o sta ł ciężko w głow ę raniony. P o w ló k ł się więc do obozu, po drodze a to li podniósł jak ieg o ś rannego i zan ió sł go na swych plecach po za linię bojową, gdzie u p a d ł bez zmysłów. Gdy w k ilk a godzin potem p rz y sze d ł do siebie, pierw szein jego słowem b y ło pytania, co się dzieje z jeg o tow arzyszem broni:

„Czy żyje jeszcze?11 „Żyje, .żyje b ra cie —to generał! W tejże chwili, ja k k o lw ie k ciężko ra n n y , p rzy stęp u je g e n era ł do jego łó żk a. „Więc to p an je s te ś g enerale tym , któ reg o przyniosłem . Ja k ż e się cieszę/ Nie znałem p a n a w cale, ale gdybym n aw et b y ł p an a znał, byłb y m cię w yratow ał." Oto istotny duch żołnierski.

(40)

duszny mąż, powiada on, ta k w szczęściu jak i nieszczęściu okazywać będzie zawsze umiarko­

wanie. On wie jakim być winien, czy to na wznie­

sieniu, czy w upadku. Zwycięztwo go nie oślepi wcale, a klęska nie poniży. Nie szuka on niebez­

pieczeństw ani ich unika, bo mało jest rzeczy ta­

lach o któreby się troszczył. W mowie jest wstrzemięźliwy i powolny, ale ilekroć wymaga tego okoliczność wypowiada swe przekonania otwarcie i śmiało. Ujrzawszy istotną wielkość wielbi ją ohętnie. O sobie i innych nie zw ykł mó­

wić, bo niechce by go chwalono, ani nie lubi słu­

chać nagany kogoś innego. Nie skarży się na drobnostki i nie wymaga od nikogo pomocy.11

Ludzie pospolici uwielbiają wszystko co po­

spolite. Nie posiadają oni ani skromności, ani szlachetnej odwagi, ani wspaniałomyślności. Są zawsze gotowi korzystać z cudzej słabości lub bezstronności, mianowicie jeśli im się uda przy pomocy niesumiennego postępowania zająć jakie wyższe stanowisko. Zamożni łotrzy są bardziej nieznośni, jak ło try na nizkiem stanowisku, bo częściej mają sposobność okazać swój brak ludz­

kości. Przybierają wyższe maniery i przebierają miarę we wszystkiem. Im wyżej stoją, tem wido­

czniejszo jest nieporozumienie między nimi a ich stanowiskiem. „Im wyżej małpa się pnie, powia­

da angielskie przysłowie, tem widoczniejszy jest jej ogon.“

W iele od tego zależy ja k się daną rzecz wyko­

nywa. Czyn spełniony- przez człowieka szlache­

(41)

tnie usposobionego uchodzi za coś dobrego, gdy tymczasem jeśli taki czyn przybiera na się cha­

rakter oporu, staje się obrazą, jeśli nie twardością a nawet okrucieństwem. Gdy Ben Johnson choro­

w ał wśród biedy, napisał do niego król nic nie- mówiący list przy którym dołączył podarunek.

Dumny i wolnomyślny poeta rzekł do oddawcy:

„Król pozwala sobie mię w ten sposób traktow ać dla tego, że na ulicy mieszkam—powiedz mu pan, że jego dusza także na ulicy mieszka.“

Z tego cośmy dotąd powiedzieli jasno się po­

kazuje, że w ytrw ały i odważny umysł ma wielkie znaczenie dla urobienia się charakteru. Je st on nie tylko źródłem szczęścia ale i użyteczności w życiu. Z drugiej strony mieć słabą i tchórzli­

wą naturę jest wielkiem nieszczęściem. Pewien rozumny człowiek zw ykł b ył mawiać, że głó- wuem jego dążeniem w wychowywaniu swych có­

rek i synów, było wszczepienie w nich przekona­

nia, że należy się tylko lękać swej własnej lękli- wuści. Przyzwyczajenie takie nie lękania się ni­

czego, da się ta k dobrze jak uwaga, pilność, nau­

ka, łagodność, w ludziach wyrobić.

Bojaźń, jak ą często w ludziach napotykamy, jest dziecięciem wyobraźni płodzącej obrazy złe­

go, które wprawdzie mogą się przytrafić, ale je­

dnak rzadko się rzeczywiście przytrafiają. Tem się też tłómaczy to, że wiele osób mających dość odwagi na śmiałe zajrzenie w oczy niebezpieczeń­

stwu i zwyciężenie go, w obec jednak imagina-

(42)

°yjneS° niebezpieczeństwa truchleją i słabną. Na­

leży więc fantazyą w silnych dzierżyć cuglach, inaczej przód nim niebezpieczeństwo do nas zaj­

rzy-, my już dźwigamy jego brzemię, któreśmy so­

bie sami stworzyli.

W yrobienie odwagi nie wchodzi dziś w zakres nauk kobiecych a przecież ma ona daleko więk­

sze znaczenie ja k muzyka, język francuzki lub geografia. Zam iast iść za zdaniem niektórych co twierdzą że „kobieta jest istotą m iłą przez swą słabość,” należy ją raczej uczyć stanowczości i od­

wagi, by się stała pomocniejszą nam, samoistniej- szą, użyteczniejszą, a co za tem idzie szczęśliwszą.

W tchórzostwie niema nic pociągającego — w obawie nic godnego kochania. W szelka sła­

bość czy to duszy czy ciała, jest brzydotą wcale nie powabną. Tylko odwaga jest piękną i czci w artą—bojaźń w każdym swym kształcie jest czemś pospolitem i odrażającem. Największa na­

wet łagodność i czułość zgadza się z odwagą.

Malarz A ry Scheffer pisał raz do swej córki: „Mo­

je drogie dziecię staraj się być odważną i dobrą, bo to są dwa istotne kobiece przymioty. Na prze­

ciwności każden przygotowanym być musi. Jest tylko jeden sposób wzięcia się za bary z losem:

cokolwiek on nam przyniesie, dolę czy niedolę, wszystko należy z godnością przyjmować. Odwa­

gi nigdy nie należy tracić, bo inaczej pogorszamy swoje i naszych ukochanych położenie. W alka

(43)

i rozszerzanie ciągłe naszych kajdan—oto los ludzki."

W chorobach i troskach n ik t odważniej nie cierpi i mniej się nie skarży ja k kobiety. Odwaga ich, jeśli serce w grę wchodzi, staje się w istocie przysłowiem:

E to k o b iety tchórzam i zowie, ten ich niezna w cale, Są one odw ażne, gdy ty lk o głos serca zabrzm i...

Doświadczenie pokazało, że kobiety wśród naj­

cięższych prób i niedoli, niemniej od mężczyzn były wytrwałemi. Szkoda tylko, że ta k mało staramy się o to, by je nauczyć drobne strachy i nic nieznaczące przykrości mężnie znosić. A l­

bowiem jeśli drobnym przykrościom pozwalamy się rozrosnąć, to wkrótce powstaje chorobliwa uczuciowość, będąca istną klęską życia kobiece­

go, utrzymującą ta k ją samą jak i otoczenie w sta­

nie chronicznego niezadowolenia.

Najlepszem lekarstwem na podobne usposobie­

nie umysłowe jest zdrowa moralna i duchowa praca. S iła duchowa równie jest potrzebną do rozwoju niewieściego charakteru ja k i męzkiego.

Nadaje ona kobiecie zdolność odpowiedniego za­

chowywania się w obec potrzeb życia, oraz przy­

tomność um ysłu ta k dla niej konieczną, by mo­

gła skutecznie działać w naglących wypadkach.

’) Ż ycie Ary-łśclieffera przez P -ą Grotę. p. 154.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przedstawia on grupę trojga ludzi, mężczyzn i kobietę, dotykających się policzkami – dziwny i piękny obraz.. Simeon Solomon, żyjący w XIX wieku, został wykluczony ze

Fotony emitowane przez laser argonowy o długości fali 351 nm przechodzą przez kryształ BBO, generujący w procesie parametrycznego podziału częstości splątane fotony o

Ale dopiero później, kiedy program Johna Stuarta był już zaawansowany, Bentham rozwinął rozważania szczegółowe na temat edukacji, łącznie z planami Szkoły

Natomiast Fenomenologia ducha, która dostarcza strukturalnego opisu antagonizmu jest w gruncie rzeczy wielką opowieścią o tym, jak Niewolnik staje się Panem..

Znaleźć tor po jakim w płaszczyźnie xy leci ze stałą prędkością v samolotem ponaddźwiękowym pilot, który chce, aby jego koledzy stojący na lotnisku usłyszeli w tym

Zygmunt II August (1548 – 1572), syn Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, wielki książę litewski od 1529 r., ostatni król na tronie polskim z dynastii Jagiellonów;

Od tego momentu zaczęli się nim interesować Niemcy.. Został wzięty na roboty

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje