• Nie Znaleziono Wyników

Kuczyńska Maria

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kuczyńska Maria"

Copied!
61
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

Spis zaw arto ści teczki - ...fU&rią jDS.jZam&n"

.... . S?fiS>QU&(CA

... t f M / w ł ....

1/1. Relacja

1/2. M atenały dokumentujące walkę relatorki o niepodległość i stanowiące uzupełnienie relacji

1/3. M ateriały uzupełniające relację, inne niż w punkcie 1/2

II. M atenały dotyczące osoby relatorki 1 /

i jej działalności nie związanej z w alką o niepodległość

III. Inne materiały

1 - dotyczące rodziny relatorki ^

2 - dotyczące ogólnie okresu okupacji (1939-1945)

3 - nie związane z okresem II wojny światowej __

I V . Korespondencja bieżąca \J

V . Nazwiskowe karty informacyjne

V I . Fotografie b

2

(3)

3

(4)

4

(5)

5

(6)

6

(7)

7

(8)

8

(9)

RELACJA WSK

I.Dane osobow e :

M ARIA SPA SO W SK A z domu K UCZYŃSK A U rodzona : 21.03.1925 w Derm ance pow .K ostopol na

Rodzice : K azim ierz i Józefa Tunicka - z zaw odu gajowy, w ojskowy Adres : 10-443 Olsztyn, ul.

II. Dane środow iskow e :

W ykształcenie średnie ogólnokształcące Olsztyn 1960 r.

Do czasu w ybuchu w ojny uczennica przy rodzicach.

Przynależność do szkolnego koła PCK

III. U dział w K am panii W rześniowej 1939 r. - N ie dotyczy.

IV. Krótki życiorys "cywilny" okresu 1939 - 47 r.

W D erm ance rodzice m ieszkali w leśniczówce, ojciec był legionistą i Piłsudczyk z H allerczykiem przeniósł się do Równego, był wojskowym leg io n istą pracow ał umysłowo, uczył się, byliśmy rodziną inteligencką.

Uczyłam się w szkole powszechnej w Równem. Ojca przeniesiono do pracy w K owlu - ja byłam uczennicą jedynaczką. M atka prow adziła dom.

V. Przebieg konspiracyjnej służby żołnierskiej w latach 1939-1945 r.

1) W 1942 r. zostałam podczas łapanki skazana do obozu pracy w Kowlu. U ciekłam z obozu.

2) K olega m łody Henryk M ieloszyk był w kowelskiej konspiracji AK, uciekłam z obozu i m usiałam pójść do lasu. We wsi Zielona stacjonował oddział partyzancki. W Zielonce kolega M ieloszyk zapoznał mnie z dow ódcą oddziału Kazim ierzem Paw likiem "Krukiem", przed którym złożyłam przysięgę, odbierając pseudonim "Karmen". N a pogrzeb ojca w lipcu 1943 r. dotarłam z konsp.

zgrupow ania w Zielonce. Potem utworzył się sam odzielny pluton rozpoznaw czy z dow ódcą

"Krukiem" K azim ierzem Paw likiem w charakterze sanitariuszki.

3)W czasie partyzantki były akcje bojow e, potyczki - Hajki, Turzysk, Stawki, Staweczki. Byłam tylko sanitariuszką w plutonie "Kruka" z koleżanką Janiną M ieloszyk, siostrą H enryka M ieloszyka 4) Samo życie uczyło pracy w tej służbie sanitarnej. Trafiłam potem do drużyny pod dow ództw em A ndrzeja Depo "Andrex" podporządkowanej "Krukowi" - w alczyliśm y W zgórze O w łoczyn nad Turią, lasy M osurskie i okrążenie niemieckie.

O dznaczeń nie było. Po rozbiciu straciłam łączność z plutonem i dołączyłam do oddziału por.

"Jastrzębia", zachorow ałam i zostałam w lesie na karabinach, przetransportow ano do rozwietki

9

(10)

radzieckiej. Chora, nieprzytom na w gorączce, odstawili m nie na w ieś ukraińską. W ykurow alam się, ukrywali mnie w lesie razem z rodziną, byłam k alek ą czołgałam się na kolanach.

Sierpień 1943 r. - do Oddz. "Siwy" sanitariuszka liniow a do rozproszenia oddziału - trafiłam do

"Jastrzębia". W okrążeniu przez N iem ców Jastrząb szukał wyjścia, zbierał niedobitków i mnie zabrał.

Komp. "Jastrząb" oddział szykuje Bug - zachorowałam , zostałam w lesie, Sowieci m nie karm ić chcieli, zanieśli m nie do sołtysa ukraińskiego. Torba sanitarna została w kartoflach a m nie wyleczyli Ukraińcy. W racałam do Kowla.

5) A resztow ania - nie było. O bóz pracy w Kowlu 1942 r.

6) Dane o uczestnictw ie w kamp. członków rodziny, p rz y ja c ió ł:

Cała m łodzież poszła do lasu : Janina Drzym alanka (Jakow ska), Janina M ieloszyk (Dziczek), Henryk M ieloszyk, Franciszek M oniuszko (Maj), W ładysław M oskal, A natol Podwyrocki, Czesiek Bieńkowski, H alina Biernacka, Tadeusz Biernacki...

VII. nie dotyczy - w PRL 199949-50 wypędzali do w ięzienia, zgarniali z ulicy na czas świąt 1.05, 22.07,7.11...

VIII. w yszłam za m ąż w 1969 r. Pracowałam umysłowo i społecznie w PCK.

10

(11)

11

(12)

,j /nąlo dnia .

- y i -

i / >

Maria Snasowska ..Karmcn"

„ P R Z E Z Y L A M W S R O D U K R A I Ń C Ó W ’’

Lata W ojny, ja k ż e ju ż odlegle, w wielu przy p ad k ach zatarte przez czas. W chw ilach zadum y nad tym . co m inęło szukam w za k a m a r­

kach pam ięci i serca najtrw alszych obrazów z tam tych lat W ołyń, p arty zan tk a, te obrazy w ciąż trw ają.

Jako san itariu szk a liniow a, przeszłam razem ze sw ym dow ódcą ..K rukiem (K azim ierz Paw lik) i naszym plutonem rozpoznaw czym - cal>

niemal szlak bojow y 27 D yw izji. Przeżyłam w iele ciężkich sytuacji i prób.

na jakie przecież byl w ystaw iony tak niedośw iadczony żołnierz ja k ja Dużym przeżyciem dla m nie. było rozbicie oddziałów w lasach m osur- skich Z g u b iłam się w ów czas i nie trafiłam już do sw ego plutonu, do dowódcy ..K ruka . do b atalionu ..Siw ego" A le szczęśliw ie - jak w ielu innych rozbitków , znalazłam się w oddziale p o r ..Jastrzę b ia" - W lady- alaw a C zerm ińskiego, który zaopiekow ał się nam i.

B ardzo się cieszyłam , że jestem u tak w spaniałego dow ódcy, którego w szyscy żołnierze podziw iali i kochali o raz poczytyw ali sobie za chw alę walczy ć u boku legendarnego ..Jastrzęb ia" T o też. m im o iż czułam się trochę zagubiona i osam otniona, w iedziałam , że u ..Jastrzęb ia" nie zginę, w ierzyłam w jego taktvkę p arty zan ck ieg o dow odzenia i nade w szystko w to. ze/mm przejdziem y przez B ug i dołączym y do sw oich.

Pokonując tęsknotę i żal za własny m oddziałem , przem ierzałam uparcie trudne do p rzebycia drogi, leśne ścieżki i zasadzki ja k ie czyhały na nas w okrążeniu Szlam boso. gdy ż buty daw no się rozpadły . Kaleczy łam nogi o w y stające korzenie drzew , o ostre szpilki, szyszki i igły sosen I nigdy nie ro zstaw ałam się ze sw oją torbą sa n ita rn ą ze znakiem czerw one­

go krzy ża N ie było ju ż w niej za duzo leków - trochę bandaży , jakieś m aści, jo d y n a, w ata A na spodzie kilka drobnych pam iątek z dom u.

Wszy stko to stanow iło mój największy skarb

N adszedł jednak tragiczny m om ent, zdarzy ło się coś. co zm ieniło mój dalszy los Przem oczone, pokaleczone w m osurskich lasach i bagnach

12

(13)

J l A - 2 .

nogi, odm ów iły pew nego ra n k a po słu szeń stw a Św ieciło słońce, m gła w lesie o p ad ała, zapow iadał się ładny dzień. A j a siedziałam pod drzew em i p łak ałam , me m ogąc w stać o w łasn y ch silach, zrobić kroku. g d \ ty m cza­

sem oddział był ju ż g o to w y do dalszej drogi. Jeszcze usilnie próbow ałam podn io słam się, ale niestety ...

„Jastrząb "’ w p o rozum ieniu z rad zieck ą „ro zw ied k ą”, stacjonującą w tym lesie, zdecy dow ał o p o zo staw ien iu m nie pod ich opieką.

R osyjscy żołnierze przenieśli m nie na „w intow kach ' do swego oddziału. O stry, piekący ból w nogach, w y so k a g o rą c z k a - traw iły mój organizm . Jak przez m głę w id ziałam tw arze pochy lających się nade m ną żołnierzy, dający ch mi coś do p icia, kaw ałki ch leb a ze słoniną. Nie wiem ja k długo byłam w śród nich, ale i oni m usieli iść dalej, g d y ż w ojna w ciąż trw a ła . W reszcie, którejś ciem nej nocy, w y cieńczoną g o rączk ą, z b oleją­

cym i w c ią ż i bezw ładnym i nogam i, posadzili m nie n a konia. Ja z d a z dw o­

m a żołnierzam i, pełnym g alo p em , na oklep przez ponad 20 km lasem i polam i - to o b raz, któ reg o nie m ogą zapom nieć, ja k też bólu i strachu, ja k i przeżyw ałam .

Z atrzy m aliśm y się w jednej z m alutkich w iosek ukraińskich, roz­

rzuco n y ch w śród poleskich b agien i lasów . T u radzieccy party zanci od­

dali m nie pod opiekę so łty sa tej w ioski (u leciała z pam ięci jej nazw a) - u k ra iń ca Siom ki. Pow iedzieli, że jestem ran n a, z oddziału W andy W a si­

lew skiej. M ieszkańcy sp rzy jali p arty zan to m i A rm ii C zerw onej. N ie pytali o szczegóły, czego się b a rd zo ob aw iałam , bo przecież j a nic nie w iedzia- lam o oddziale W andy W asilew skiej.

U kryw ali m nie w sw o ich ch atach , a m oją torbę sa n ita rn ą zakopali w k arto flisk u na polu. P rz e b ra n a zo stałam z a w iejską, u k raiń sk ą dziew ­ czynę i ja k o „ M a ru sia ” w eszłam jakby do ro d zin y . Z n ałam nieźle u k raiń ­ ski (ze szkoły ), co pozw oliło mi i um ożliw iało udaw anie ukrainki w razie po trzeb y . Z d a n a by łam całkow icie n a opiekę i pom oc tych ludzi; poniew aż w dalszy m ciągu nie m ogłam chodzić. C zołgałam się po izbie lub p o d w ó r­

ku - w yłącznie n a czw o rak ach , zdzierając skórę na kolanach.

U kraińscy g o sp o d arz e byli dla m nie dobrzy i troskliw i. M iałam co je ś ć i gdzie sp ać, chociaż noce były k o szm arne bo dokuczały p lu sk w y . Ale one up o d o b ały sobie ch y b a ty lko m nie. T o też w yczołgiw ałam się w nocy ze sw ego legow iska w izbie n a polepie, pod stó g siana, tam było spokojnie.

34

13

(14)

1 / 3 _ 3

Razem z m ałym i dziećm i, ich m atkam i o ra z dobytkiem - byłam wy w ożona w g ąsz c z a leśne, m ało dostępne m iejsca, często przerzu can o mnie fu rm an k ą do innych w iosek, ukry w ano w sto g ach - gdy szykow ała się jakaś obław a niem iecka. Na w iejski sposób, zam aw ianiem , ziołam i - leczyli moje poranione, okaleczone nogi. B ardzo zżyłam się z m ieszkańcam i w ioski. D użo było m łodzieży, nie raz w ieczoram i zbierali się w szyscy. by p o żarto w ać. pośm iać się i śpiew ać w esołe a czasem rzew ­ ne. ukraińskie piosenki C zułam się je d n ą z ty ch dziew czy n i cieszy łam się razem z nimi.

W iem n a pew no, że ty lko dzięki życzliw ości ty ch ludzi, b ezin tere­

sow nej. serdecznej pomocy p rzetrw ałam ciężką chorobę, przeżyłam . A przecież w iedzieli, że by łam ..P ołaczką". W tym rejonie w iosek, ani ro ­ dzin polskich nie by ło. M oje życie zależało w ięc od U kraińców . Czy tak by łoby , gdy by w iedzieli, że jestem ..party zan tk ą " z 27 D yw izji A K . a nie z oddziału W . W asilew skiej - na to pytanie tru d n o dać jed n o zn aczn ą odpow iedź.

G dy nadszedł m om ent ro zstan ia i pożegnania, zarów no g o sp o d a ­ rze. ich dorosłe córki, ja k i bliscy sąsiedzi - a tak że ja - p łak aliśm y . c a łu ­ ją c się serdecznie. O biecyw ałam kiedyś do nich p rzy jech ać, podziękow ać

Po zajęciu terenów przez A rm ię C zerw oną, dow ódca jednostki pom ógł mi w yjechać ze wsi do m iejscow ości R atno. S tam tąd ja c y ś żołnie­

rze. w idząc bosą. ku lejącą dziew czynę z to rb ą s a n ita rn ą na ram ieniu - podw ieźli m nie do rogatek K ow la. O dnalazłam m atkę. A p o szarzałą, zn iszczoną torbę sa n ita rn ą schow ałam głęboko, by nie zaginęła. Łączy ło m nie z nią tyle dobry cli i zły ch w spom nień, w iernie p rz e trw a ła ze m ną do końca.

T ak ja k w dzięczna pam ięć i dobre w spom nienie o m ieszkańcach z dalekich poleskich w iosek.

Po kilkudziesięciu latach będąc n a Z jeździć dy w izy jny m w H ru ­ bieszow ie w 1992 roku. uczestniczy łam w pięknej, uroczy stej Mszy św . na Z asm yckim cm entarzu, na Woły ńskiej ziemi Gdy b iskup połowy Leszek G lódź w ypow iedział słow a: ..przekażcie sobie znak p o koju' , ze łzami

14

(15)

J / 1 -L,

w zru szen ia, których się nic w stydziłam , cało w ałam ukraińskie k o b ie ty ścisk ałam rękę m łodym i sta rsz y m U kraińcom

C zy był to tylko znak pokoju - m yślę, iż była to rów nież m oja w dzięcz­

ność i podziękow anie w y p ły w ające w p ro st z serca. M oja pam ięć o udzie­

lonej mi p rzez U kraińców pom ocy, w tru d n y ch latach w ojny. P odziękow a­

nie - za to. że przeży łam z nim i i w śród nich a ja rz ę b in a c zerw o n a

w'ciąż szem rze nad ruczajem p a rty z a n c k ą b allad ę ...”

* * * \

15

(16)

- 31

Ldz.‘

„ .-W ści eżkami p r z y p o m n i e n i a W ę d r u j ą nasze myśl i

odc z y t u j ą w s p o m n i e n i a jakby n a jdroższe listy ..."

„Paczka* z ul. Monop o l o w e j

Przychodzći c z asem takie dni, gdy pami ęć i serce p r z y ­ w o ł u j ą mi e j s c a i p ostacie z o d l e g ł y c h lat, m i e j s c a i p o s t a ­ cie, które się znało, bl iskie i kochane...

W s p o m n i e n i a o nich pods u w a j ą myśl, że w ł aśnie dzięki nim p o ­ został pigkny, sł oneczny ślad m ł o d z i e ń c z y c h przeżyć. M imo gorycz y i smutku wojny.

Kowel - znane m i a s t o na Wo łyniu, ani piękne, ani w s p a ­ niałe, a pr zec ież w m y ś l a c h i w s p o m n i e n i a c h najbl i ż s z e i najdro ższe z w s z y s t k i c h m iast na świecie. Dla w ielu - z K o w ­ lem w iążą się lata dzi eciństwa, pi erwsze lata mł odzi eńcz e.

Była na skr aju m i a s t a jedna z ulic zwana ul. Mono po low ą.

Za nią rozc iągały się pola, łąki peł ne kwiatów, płyn ęła w olnym n urtem rzeka Turia, a w p o b l i s k i m lasku Cyga nie c z ę ­

sto rozb ijal i swe t a b o r y , C -^ C ć łC i.,

Wśr ód m i e s z k a ń c ó w tego za kątka ulicy, tworzącej jakby osiedle, sporo było mł odzieży. W i ę k s z o ś ć znała się doskonale, lubiła, toteż tworzyła m i ę d z y sobą k o leżeńskie g r u p k i ,„pacz-

. i i .

ki itp.

Po zaję ciu Kowla przez Niemców, gdy zaczął się o k u p a ­ cyjny terror, w iele p a t r i o t y c z n y c h rod zin udo stępniało swe domy na k o n s p i r a c y j n e spot kania młod zież y. Do znanyc h i n a j ­ bli ższych na leżeli m.in. p a ństwo Dr zym ałow ie , Biernaccy, M i e l o s z y k o w i e . Ich d om był zawsze otwarty.

I w łaśnie z m ł o d z i e ż y tych rodzi n pow s t a ł a ko leżeńska

„ p a c z k a z Mon opo lowe j". Praw ie r ó wieśnicy (16-18-latkowie) two rzyliśmy jakby jedną rodzinę, mie l i ś m y b owiem podobn e zain ter esowania, m ł o d z i e ń c z e ideały i zapał. Zb liży ła nas do

16

(17)

- 32 - - a -

1 / f e

siebie w ielka pr zy jaźń i sympatia.

M imo wojny, nie b r a k o w a ł o rado ści życia, ch ęci do z a b a ­ wy, do w s p ó l n e g o m u z y k o w a n i a czy śpiewu. A w nie j e d n y m s e r ­ cu zatliły się jak złote, g orące is kier ki - p i erwsze n i e ś ­ mi ałe uc zu cia ... m a r z e n i a o w s p ó l n y m szc zęściu ...

Na zro b i o n y m kiedyś „ku pam ięci " p o ż ó ł k ł y m już „rodzinnym"

zdjęciu jest cała p r z y j a c i e l s l ^ p a c z k a . W śród nich n a j m i l ­ sze k o leżanki - Ja^ ka p S r ^ y m a ^ l y ^ s i o s t r ą Danka, Mal ina B i e r ­ nacka, Janka l l i e ^ s z ^ l ^ ^ e ^ b r a t H e n r ^ k ^ p ^ t a k ż e Wła dek Moskal, Fr anek „May", T adek Bi ernacki. Ich twarze, u ś miechy są o d b i c i e m ta mtych pięknych, w s p ó l n y c h dni.

Zb li żyły i łącz yły nasz ą pa czkę również ws p ó l n e r o z m o ­ wy, g orące d y s k u s j e o trwającej w o j n i e i coraz mocn iej w yra- żaWć? prag n i e n i e u działu w w alce z te r r o r e m n i e m i e c k i m i u k r aińskimi bandami. T y m bardziej, gdy do ta rła do nas p r z e ­ ra ża jąca w i a d o m o ś ć o b e s t i a l s k i m zam ordowaniu przez U k r a i ń ­ ców kole żanki z n aszego gro na - Hali ny B i e r n a c k i e j ,będącej aku rat na wsi.

N a dszedł ten czas, gdy n a j w a ż n i e j s z y m o k azało się u c z u ­ c i ^ p a t r i o t y z m u i konie c z n o ś ć n a t ychmiastowej walki z wro- gi< n. D o minował Henr yk Mielosz*y^, ^ t ^ r y już był zw iąza ny z

koi ipiracją i . Wspa niał y, pe łen

e nerg ii i zapa łu - info rmo wa ł n aszą paczkę o tworzącej się polskiej partyzan tce, dost a r c z a ł gazetki, m o b i l i z o w a ł i z a ­ chęcał. To w ł a ś n i e „Szary" d o pomógł w do t a r c i u do z a k o n s p i ­ ro wa nych m i e j s c stacjon o w a n i a dowó d z t w a o d d z i a ł ó w w rejonie K o w l a .

Jak m łode ptaki, w y f r u n ę l i ś m y z ro dz innych gniazd, by w sz eregach 27 Wo łyńskiej Dy wizji AK rozp oczą ć nową, p a r t y ­ zancką drogę. A w n a j g ł ę b s z y c h k ącikach serca zamkni ęte zost ały m ł o d z i e ń c z e u czucia i nie speł nione marzenia. R o z ­ pr os zyła się u k ochana „paczka z Monop o l o w e j " w batalion ach , plutonach, oddz i a ł a c h w Zielonej, Zasmykach, Radomllu i innych w i o s k a c h .

17

(18)

33 - - l / ł

» O,jak że serce biło mocno, gdy d o c h o d z i ł y w i e ś c i c w a l ­ kach, o bohate r s t w i e i o dwadze kogoś z „naszych". Ileż było radości, uś c i s k ó w i łez szc zę ści a z p r z y p a d k o w y c h spotkań gdzieś na postoju, w lesie czy kwaterze. Padał y w tedy t r w o ż ­ liwe pytania, co dzie je się z „Szarym", gdz ie jest „ Ś w i t e ­ zianka", gdzie „Baśka", a Tadek, W ł a d e k - co z nimi? Serce zamie rało ze strachu, ale każda w z m i a n k a był a w a ż n a i cenna, bo pr zecież d o tyczyła naj bli ższe j osoby, k ogoś,kto był z n a ­ szej paczki. Więź uc zuciowa, w s p a n i a ł a p rzyjaźń wciąż n i e r o ­ zerwa lnie łącz yła nas w s z y s t k i c h i prze t r w a ł a aż do dziś.

Mo że m a ł o jest tych kon t a k t ó w os obi stych, nat omiast o g romną r a dością i s a tysfakcją są do roczne zjazdy środo wiska naszej Dywizji. T a m m o ż e m y się znów zobaczyć, przywitać, u c a ­ łować. Choć w coraz mni ejszej „paczce", choć czas pr zyprószył skronie srebrną nitką, zawsze z serdecz n o ś c i ą c i eszymy się ze spotkań i ze w z r u s z e n i e m w s p o m i n a m y m ł o d z i e ń c z e spotkani a przy ul. Monopolowej w Kowlu.

O p owiadamy sobie nawzaje

o-dywi^yj-n-ym s zlaku © p a r t y z a n c k i c h śc ieżkach pełny ch trudu, (

wal ki w okrążeniu, w lasach m o s u r s k i c h i szackich.

W sercach jest też trwałe m iejsce i tli się w nich z a w ­ sze żywa, złota is kie rka p r zyjaźni i m i łości dla tych, k t ó ­ rzy w sze rega ch 27 Dy wizji odda li swe życie w w a l c e o u m i ł o ­ waną O jczyznę i Ziemię Wołyńską. P ozostały o nich trwałe, pięk ne w s p o m n i e n i a w ś r ó d w i e l u innych w s p ó ł t o w a r z y s z y w alk - kol eżan ek i k o legów z d y w i z y j n y c h batalionów.

Tylko sanitariuszki „Świte zia nk a" i „Karmen" z plutonu

„Kruka" - jak dawniej ś p iewają im ulubioną, rz ewną pieś ń

„Polesia- czar" ...

Moż e k l angor żurawi za nie sie tę p ieśń tę sknoty na u k o ­ cha ny W ołyń ... A może u czyni to lecąca gwiazda, chw ytając w locie nasze ws pomni enia , nasze t ęsknoty i wraz z nimi u p a d ­ nie na czar n o z i e m Wołynia.

"Karmen" i,

s a n i t a r i u s z ^ z b a talionu

"Siwego"

(Maria Sp asowska - Olsztyn)

K° ^ U ' ioJs. fo o Oieu

je ^^ytraszych b ojowych doświa dcze ni ach ,

18

(19)

19

(20)

■w

o ^

l£i Kronika

Wspomnienie o śp. Profesorze Władysławie Kuczyńskim (1915-2003)

2 2 k w ie tn ia 2 0 0 3 r. z m a r ł w W a r s z a w ie P r o fe s o r W ła d y s ła w K u c z y ń s k i, w y b itn a p o s ta ć o k re s u p o w o je n n e g o w ś ro d o w is k u lu d z i z w ią z a n y c h z in ż y n ie rią lą d o w ą i k o n s tr u k c ja m i ż e lb e to w y ­ m i, n a u k o w ie c , n a u c z y c ie l a k a d e m ic k i, w y c h o w a w c a k ilk u p o k o ­ le ń in ż y n ie ró w b u d o w la n y c h , w ie lk i p a trio ta i s p o łe c z n ik , h u m a ­ n is ta , u c z y n n y , ż y c z liw y , p o w s z e c h n ie łu b ia n y K o le g a , o d d a n y b e z re s z ty P o ls c e , p o ls k ie j n a u c e i lu d z io m .

O działalności, osiągnięciach i sylwetce Profesora pisaliśmy na łamach „In­

żynierii i Budownictwa” , m. in. w zeszytach nr 8/1986, 7/1990, 11/1995 i 11/2000.

W ładysław Kuczyński urodził się 4 maja 1915 roku w Ber- diańsku nad Morzem Azowskim. Studia rozpoczął w 1934 roku na Wydziale Inżynierii Politechniki Warszawskiej. Dyplom ma­

gistra inżyniera uzyskał w 1945 roku. Promotorem pracy dyplo­

mowej był prof. Wacław Żenczykowski. Przed wojną działał czynnie w organizacjach studenckich, m. in. w Kole Inżynierii Lądowej Studentów Politechniki Warszawskiej i „Bratniaku” , a podczas wojny w ruchu niepodległościowym organizacji młodzieżowych. W październiku 1945 roku został aresztowany i skazany na 5 lat więzienia za rzekomą działalność na szkodę władzy, a głównie za nieujawnienie się. Na wolność - na pod­

stawie amnestii - wyszedł w 1947 roku, ale dopiero w 1992 r.

wyrok sądu wojskowego z 1946 roku został unieważniony...

albowiem czyn (skazanego) związany był z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

W latach 1947-1969 pracował w Politechnice Łódzkiej. Był asystentem na Wydziale Elektrycznym, adiunktem (od 1950 r.) na Wydziale Mechanicznym i zastępcą profesora (od 1955 r.), założycielem (1956 r.) Wydziału Budownictwa Lądowego i jego dziekanem w latach 1956-1959, 1961-1963 i 1965-1968.

Stopień naukowy doktora nauk technicznych uzyskał w 1956 roku, a tytuł naukowy profesora nadzwyczajnego w 1963 roku. W okresie swej pracy na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Łódzkiej był kierownikiem Katedry Bu­

downictwa Żelbetowego, tworząc podwaliny łódzkiej szkoły naukowej w dziedzinie konstrukcji betonowych.

W 1968 roku prof. W. Kuczyński został odwołany ze stano­

wiska dziekana, w atmosferze nie sprzyjających warunków dla kultury i nauki po marcu 1968 roku. W reakcji na to posunięcie Profesor opuścił uczelnię w Łodzi i przeniósł się na Politechni­

kę Warszawską; pracował w jej Filii w Płocku.

W latach 1971-1976 został zaangażowany jako profesor zwyczajny na Uniwersytecie „Lovanium” w Kinszasie (później przemianowanym na Universite Nationale du Zaire). Wykładał tam technologię i fizykę betonu, teorię żelbetu, konstrukcje żelbetowe oraz budownictwo miejskie i przemysłowe; zorgani­

zował placówkę badawczą.

Profesor W ła dysław K uczyński jako dziekan założyciel Wydziału Budownictwa Lądowe­

go Politechniki Łódz­

kiej

Podczas wykładu inauguracyjnego w Uniwersytecie „Lovanium” w Kinszasie (1976 r.)

Po powrocie do kraju pracował nadal w Filii Politechniki Warszawskiej w Płocku. W 1979 roku uzyskał tytuł naukowy profesora zwyczajnego, a w roku 1980 przeszedł na emeryturę w Politechnice i w 1981 r. podjął pracę jako profesor kontrak­

towy (do 1985 r.) Wydziału Inżynierii Uniwersytetu w Oranie (Al­

gieria). Od 1987 roku znów pracował w Politechnice Warszaw­

skiej na pół etatu oraz jako konsultant w Instytucie Techniki Bu­

dowlanej.

W roku 1989 Senat Politechniki Łódzkiej nadał Profesorowi Władysławowi Kuczyńskiemu najwyższą godność akademic­

ką; doktorat honoris causa.

INŻYNIERIA I BUDOWNICTWO NR 6/2003 351

20

(21)

21

(22)

Podczas wykładu inauguracyjnego w Uniwersytecie „Lovanium” w Kinszasie (1976 r.)

22

(23)

Spotkanie koleżeńskie podczas konferencji „Awarie budowlane” w Między­

zdrojach (1997 r.)

Podczas uroczystego posiedzenia Rady Programowej Czasopism Budowla­

nych PZITB z okazji 50-lecia „Inżynierii i Budownictwa” (1988 r.)

Tę fotografię (w miejscu zamieszkania Profesora w Warszawie) prof. W łady­

s ła w K uczyński podpisał: „Trzech przyjaciół pod 17-tką” (2001 r.)

INŻYNIERIA I BUDOW NICTW O NR 6/2003

Podczas wręczania medalu PZITB im. prof. Stefana Kaufm ana (1996 r.)

Dorobek naukowy Profesora zawiera ponad 130 pozycji, w tym 12 książek i skryptów. Wśród książek są m. in.: „Betony konstrukcyjne. Projektowanie metodą kolejnych przybliżeń” ,

„Konstrukcje siatkobetonowe” , „Konstrukcje betonowe. Konty- nualna teoria zginania żelbetu” .

Profesor wypromował 12 doktorów nauk technicznych. Od 1950 roku był przez wiele lat redaktorem działowym „Inżynierii i Budownictwa”, a później członkiem Rady Programowej Czaso­

pism Budowlanych PZITB. W roku 1955 Wydział IV Nauk Tech­

nicznych PAN powierzył Profesorowi funkcję organizatora i re­

daktora naczelnego kwartalnika „Archiwum Inżynierii Lądowej”

(funkcję redaktora naczelnego pełnił do 1978 r., z przerwą na pracę w Kinszasie), a w roku 1956 - członka Komitetu Redakcyj­

nego i Rady Redakcyjnej 20-tomowej monografii „Budownictwo betonowe” (przez 6 lat był przewodniczącym tego komitetu).

Wymienić też należy wieloletnie członkostwo Profesora w Ko­

mitecie Inżynierii Lądowej i Wodnej PAN oraz Sekcji Konstrukcji Betonowych tego Komitetu, a także członkostwo w Komitecie Nauki PZITB oraz w organizacjach zagranicznych: CEB i RILEM.

Profesor był członkiem założycielskim Polskiego Związku Inżynierów Budowlanych, a do końca życia był działaczem Pol­

skiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa. Został

uhonorowany najwyższymi godnościami PZITB: medalem im.

prof. Stefana Kaufmana (1996 r.) i członkostwem honorowym PZITB (1999 r.).

Wśród wielu nagród i wyróżnień, które Profesor otrzymał, za szczególnie cenne uważał nagrody: PZITB im. prof. Wacława Żenczykowskiego (w 1966 r.), Wydziału IV Nauk Technicznych PAN im. Feliksa Jasińskiego (w 1965 r.) oraz naukową m. Ło­

dzi (1967 r.).

Ostatnią z napisanych przez Profesora książek jest pozycja pt. „Wacław Żenczykowski. Inżynier - badacz - nauczyciel” , którą wydano w 1998 r. nakładem Fundacji PZITB Inżynieria i Budownictwo. Na zakończenie tej książeczki autor przytoczył strofę Juliusza Słowackiego, która trafnie odnosi się do osoby Zmarłego Profesora:

Żytem z wami, cierpiałem i plakatem z wami, Nigdy mi, kto szlachetny, nie byl obojętny, Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z ducham i, A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.

Na pogrzeb Profesora 5 maja 2003 r. na Cmentarzu Bró- dzieńskim w Warszawie przybyliśmy w licznym gronie. Że­

gnali Go koledzy, współpracownicy, wychowankowie, przy­

jaciele z całej Polski. Pozostanie zawsze w naszych sercach, myślach i pamięci, a także w swoich wybitnych dokona­

niach.

Stefan Pyrak i W ojciech W łodarczyk

5

23

(24)

24

(25)

Spotkanie koleżeńskie podczas konferencji „Awarie budowlane” w Między­

zdrojach (1997 r.)

25

(26)

Podczas wręczania medalu PZITB im. prof. Stefana Kaufm ana (1996 r.)

26

(27)

27

(28)

Z „Kartek do pamiętnika” prof. Wtadysiawa Kuczyńskiego

P rofesor podczas jednego ze spotkań przekazał sw oje niektóre za p iski z „K artek do pam ięt­

nika". N iżej przytoczono - na podstaw ie w yrażonej w cześniej zgody - wybrane fragm enty tego opracow ania.

Motto: ...cóż straszniej godzi W duszę niż wolność

po więziennym bycie!

Te drzw i, którym i z k a źn i się w ychodzi, N a p le c a c h n o s i się ju ż c a le życie.

Leopold Staff Aresztowania dokonało UB w dniu 23.10.1945 r. pod zarzutem „przynależ­

ności do tajnej organizacji, mającej za­

danie obalenia ustroju Polski Ludowej” . Więzienie mokotowskie. Śledcze okru­

cieństwa fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne i moralne dla wymuszenia zeznań według zaplanowanego schema­

tu...

Rozprawa przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie w dniach 9-12, 14-18 i 22-24 października 1946.

Wyrok: pięć lat...

Marzec 1947, wyjście z Mokotowa na podstawie amnestii. Lódź, przyjęcie mnie na stanowisko st. asystenta naj­

przód na Wydziale Elektrycznym do Ka­

tedry Elektroenergetyki kierowanej przez wspaniałego Profesora St. Kończykow- skiego, którego syn był również więź­

niem UB. Pamiętna wizyta u Rektora Prof. B. Stefanowskiego, którego chcia­

łem lojalnie uprzedzić o moich perype­

tiach więziennych. A on na to „niech pan się nie wysila, wszystko wiem - takich nam potrzeba.” ...

Byt to rok 1968. Różne sprawy na­

brzmiewały w gorączce nastrojów, zwłaszcza wśród młodzieży.

Przyszły strajki studenckie, objęta ni­

mi została Politechnika Łódzka. Studen­

ci mego Wydziału wzięli udział w strajku, ale w granicach spokoju, bez najmniej­

szych znaków agresji. Mały Senat PŁ urzędował permanentnie każdego dnia.

Pewnego razu podczas obrad Senatu zabrał głos, jak to codziennie bywało, sekretarz uczelniany..., ale tym razem bardzo uroczyście. Oznajmił, że władze partii przedstawiają wniosek następują­

cy. Jeśli studenci organizatorzy strajku na poszczególnych wydziałach wycofają się z akcji strajkowej, nie będą podlegali żadnym restrykcjom, „włos im z głowy nie spadnie” . Senat z ulgą wniosek przy­

jął. Nazajutrz posiedzenie senatu jak zwykle. Głos zabiera tow. sekretarz, od­

czytuje listę 21 studentów skreślonych z listy, wśród nich siedmiu z mego wy­

działu, właśnie tych, którzy się wycofali, nawet opuścili teren uczelni. We mnie się

zagotowało. Jak to, co pan sekretarz wczoraj oświadczył! Nam nauczycielom akademickim, wychowawcom młodzieży kłamać nie wolno. Jak pod względem moralnym będziemy wyglądać w ich oczach. Protestuję!” Jedynie prof. Karol Przanowski, prorektor poparł mój pro­

test. Głosowania nie było.

W czerwcu otrzymałem z rąk rektora list Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego zwalniający mnie ze stanowiska dzieka­

na. Argumentacji nie przedstawiono. Na­

tomiast byłem dumny, bo moim studen­

tom prawa studenckie przywrócono.

Jak wyglądał przebieg zwolnienia mnie ze stanowiska dziekana Wydziału Budownictwa Lądowego PŁ, jakie były dalsze konsekwencje?

Kiedy w czerwcu 1968 roku otrzyma­

łem z rąk rektora jednozdaniowe odpo­

wiednie pismo Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, zapytałem rektora, jakie są tego przyczyny. Krótka odpowiedź była następująca: „w tej sprawie proszę zwró­

cić się do partii, tam zapadła decyzja".

Aha, to rektor ma władzę ograniczoną!

Po paru dniach zamówiłem się do sekre­

tariatu PZPR przy PŁ. Po długim oczeki­

waniu zawiadomiono mnie, że sekretarz partii ... nie ma czasu. Zatelefonowałem do Komitetu Łódzkiego PZPR. Chodziło mi oczywiście o wyduszenie od tych czynników argumentacji mego zwolnie­

nia. l-szy sekretarz ... w słowach niezwy­

kle uprzejmych i eleganckich zaprosił mnie na wizytę do Komitetu - w terminie, kiedy tylko zechcę. Bez zwłoki tam się wybrałem. Jakież było moje zdziwienie, że byłem natychmiast przyjęty. Zapro­

szono mnie do bocznego stołu, na któ­

rym znalazła się butelka koniaku. O na­

iwności, myśleli, że będę pić ... Sekretarz wytoczył długie przemówienie: „Czesi to ludzie z waty, a w Czechosłowacji do głosu doszli Żydzi. Tu w Polsce też nam to grozi. Słyszałem - mówi - że poczyni­

liście starania, aby przenieść się na poli­

technikę w Warszawie. Nie róbcie tego.

Tu u nas zaszła pomyłka na szczeblu partii w PŁ. My was wysoko cenimy i ja biorę was pod osobistą opiekę.” W od­

powiedzi potwierdziłem swoje pierwsze kroki w sprawie przeniesienia się do Po­

litechniki Warszawskiej. Rektor tej uczel­

ni wyraził zgodę. Przez 12 lat istnienia Wydziału Budownictwa Lądowego da­

łem z siebie wszystko, co najlepsze. Po trzech kadencjach dziekana spotyka

mnie tymczasem taka niespodzianka. Są uczelnie, które wysoko cenią moją ofia­

rną pracę, więc nie widzę powodu, by tu­

taj w Łodzi natykać się na nieustanne in­

wigilacje i wyraźne impertynencje.” Na to sekretarz „proszę was zrezygnujcie z opuszczenia PŁ. Stosunek do was bę­

dzie zmieniony, za to gwarantuję osobi­

ście” . Na tym wizyta się zakończyła. Wo­

lałem rozmowy nie przedłużać, by jak najrychlej zakończyć pomyślnie sprawę przeniesienia do Warszawy, przecież miejsca mego stałego zamieszkania przy boku mojej żony Izabeli.

Rok akademicki 1968/1969 przetrwa­

łem jeszcze jako kierownik Katedry Bu­

downictwa Żelbetowego. Na stanowisko dziekana został powołany ... członek PZPR. Zająłem się intensywnie dydakty­

ką i seminariami Katedry, będąc zwolnio­

ny z licznych obowiązków dziekańskich, ogromnie absorbujących. Odtąd pod­

czas posiedzeń Rady Wydziału zajmo­

wałem miejsce na końcu długiego stołu wśród delegatów studentów, asystentów i wykładowców. Na jednym z posiedzeń, otwierając obrady dziekan ..., skądinąd sympatyczny człowiek, postawił mi pyta­

nie: „Czy mógłby pan profesor powie­

dzieć nam, dlaczego opuszcza nasz wy­

dział?" Wykazując zdziwienie zapytałem:

„przy tak wyrazistych przyczynach, czy to jest konieczne” Dziekan: „Bardzo bę­

dę wdzięczny za odpowiedź.”

Odczekałem długą chwilę przy abso­

lutnej ciszy na sali, rzekłem: „W starej książce kucharskiej Ćwierciakiewiczowej jest taki przepis: Karp lubi być skrobany na żywo, a ja nie lubię". Ta wersja odpo­

wiedzi rozeszła się błyskawicznie w Poli­

technice Łódzkiej i na Uniwerstytecie Łódzkim.

Tak się skończyła moja praca w Poli­

technice Łódzkiej. Po roku znalazłem się na moją prośbę w Politechnice War­

szawskiej na Wydziale Inżynierii Lądowej z przydziałem do pracy w Filii Wydziału w Płocku. Twórca Wydziału Budownic­

twa Lądowego PŁ i jego organizator jako pierwszy dziekan w trzykrotnej kadencji musiał zejść z tamtejszej sceny...

Warszawa, w marcu 1999 r.

INŻYNIERIA I BUDOW NICTW O NR 6/2003 353

28

(29)

29

(30)

30

(31)

31

(32)

w/3

MEMORIAŁ

'renerał Marii Wittek Toruń 28,07,i 9 9 9 r ,

10-4 43 OLSZTYN

S z a n o w n a ,D r o g a Fani!

Uprzejmie dzięk u j e m y za zgłoszenie do M e m o r i a ł u Generał Marii W i t t e k , W związku z tym prosimy o wypełnienie załączonego formularza i przysłanie do naszego Archiwum,

P r o s i m y także o napisanie relacji ze Służby Konspiracyjnej w Armii Krajowej W o ł y ń w oparciu o Schemat Relacji WSK,Dane o s o b o w e - ż y c i o r y s ,przebieg służby wojennej prosimy opracować jako jednolity tekst (forma opisowa) ,Jeże 1 i Schemat sprawi t r u d n o ś ć p r o simy napisać to wszystko co Pani p a m i ę t a ,Prosimy również Panią o zdjęcie (z okresu okupacji lub okresu p o w o j e n n e g o ) ,Jeżeli ma Pani kontakt z Koleżankami K o m b a t a n t k a m i ,to może za Pani p o ś r e d n i c t w e m u z y s k a m y od Nich r e 1acje ,

C ie s z y m y sie bardzo z p e r spektywy w s p ó ł p r a c y z Szanowną Panią,Serdecznie p o z d r a w i a m y .Pro s i m y o odpowiedź,

w yr azarai szacunku

m g r An n a £^^||3ka

dokument a 1 i stka A r c h i w u m W SK

32

(33)

33

(34)

34

(35)

35

(36)

ME M O R I A Ł

Generał Marii Wittek Toruń, dnia 15 08 I c)99r

Pani Maria Spasowska ul

10 -443 O LSZTYN Szanowna, Droga Pani!

Dziękujemy bardzo za list i podpisane Zgłoszenie do Koła Przyjaciół „ Memoriału Generał M arii W ittek”

Oczekujemy relacji ze zdjęciem. Informujemy uprzejmie Panią, że w Archiwum WSK założyliśmy Pani teczkę osobową o sygnaturze inwentarza 1818 WSK Bardzo krótką relację / interesującą! / o Pani służbie konspiracyjnej w charakterze łączniczki w 27 DP Arm ii Krajowej W ołyń otrzymaliśmy od naszej współpracowniczki „ Memoriału” p. Józefy Marciniak z Warszawy. Okazuje się, że była Pani w plutonie „ Kruka” z kol. Janiną Mieloszyk obecnie Dziczek. Pani Janina Mieloszyk- Dziczek ma w naszym Archiwum teczkę osobową. Jej adres:

64- 920 Piła, ul. J. Słowackiego 42/3

Prosimy Panią o informację o pozostałych koleżankach. Nawiążemy / Nimi kontakt. Wysyłamy Pani materiały informujące o działalności Fundacji.

Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy do współpracy z naszym Archiwum Z wyrazami szacunku

Anna Rojewska

Dokumentalistka Archiwum WSK

36

(37)

37

(38)

38

(39)

39

(40)

40

(41)

41

(42)

42

(43)

43

(44)

44

(45)

45

(46)

46

(47)

47

(48)

48

(49)

49

(50)

50

(51)

51

(52)

52

(53)

53

(54)

54

(55)

55

(56)

56

(57)

57

(58)

58

(59)

59

(60)

60

(61)

61

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praktyki studenckie, zwane dalej praktykami, realizowane są zgodnie z programem kształcenia dla danego kierunku studiów, uwzględniających wymagania kształcenia

Profesor Stefanowski wyraził zgodę i już 8 maja 1945 roku wyje- chał do Łodzi jako pełnomocnik Ministra Oświaty dla zorganizowania Politechniki Dokumenty związane z

W okresie tym , cechującym się, zw łaszcza w drugiej połow ie X IX wieku, gw ałtow nym rozw ojem w iedzy, a szczególnie teorii projektow ania obiektów

preferencję studia w języku polskim (także trzeba podać kolejność specjalności), to na studia w języku polskim może zostać wpisany tylko, w przypadku braku

Zadaniem Redaktorów jest również ocena merytoryczna i klasyfikacja raportów z prac naukowo-badawczych (raporty serii PRE oraz SPR) oraz prac usługowych (raporty serii U) powstałych

Od samego początku Jego kariera naukowa związana jest z Instytutem Technologii Fermentacji i Mikrobiologii Politechniki Łódzkiej, gdzie od roku 2006 pracuje na

Zarządzanie zmianą jest kategorią zarządzania rozpatrywaną w odniesieniu do zmieniających się stanów otoczenia.. Otoczenie jest sumą czynników i pro- cesów

9. W przypadku usprawiedliwionej nieobecności studenta w wyznaczonym terminie egzaminu lub zaliczenia komisyjnego Prodziekan wyznacza drugi i ostateczny termin egzaminu