• Nie Znaleziono Wyników

Notatki do studium o tekstowym świecie wyobrażeń

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Notatki do studium o tekstowym świecie wyobrażeń"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Alessandro Serpieri

Notatki do studium o tekstowym

świecie wyobrażeń

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 337-356

(2)

A LE SSA N D R O SERPIER I

NO TATKI DO STUDIUM O TEKSTOWYM SW IECIE WYOBRAŻEŃ 1. N auka o litera tu rz e w ydaje się dziś w coraz w iększym stopniu m iejscem spotkania m odeli teoretycznych i p rak ty k in te rp re ta c y jn y ch p rzynależnych nie tylko do różnych m etod, ale także do różnych dyscy­ p lin naukow ych: od językoznaw stw a do psychoanalizy, od n eo reto ryki do sem iotyki, od antropologii do socjologii. Toteż k ry ty k oczywiście m u ­ si powodować się k o n k retn ą ideą przew odnią, m usi znaleźć odpowiedni klucz, k tó ry um ożliw i m u rozszyfrow anie, w jem u tylko właściw y sposób, zw ielokrotnień znaczeniow ych sensu w języku literackim . Dla m nie ty m kluczem była i jest nadal m etodologia strukturalno-sem iotyczna w zboga­ cona ostatnio przez odkrycia lingw istyki tekstu. Ale do tego klucza może się organicznie włączyć persp ek ty w a psychoanalityczna jako świadomość g ł ę b i znaku literackiego, k tó ry je st zawsze w pew nej m ierze św ia­ dom y—nieśw iadom y, in ten cjo naln y—m im owolny. Nie chodzi o au tom a­ tyczne przenoszenie, jak to czyniono w ostatnich dziesięcioleciach często i z m ierny m skutkiem , schem atów freudow skich, jungow skich czy la- caniańskich na badane dzieło, lecz o przejęcie z psychoanalizy przede w szystkim m etodologii analizy lingw istycznej, a k onkretniej r e t o r y c z ­ n e j , in te ra k c ji znaczeniow ych świadomość—nieświadomość, k tó re w isto tn ej m ierze stanow ią o złożoności polisemicznej i dynam icznej w ielu tekstów .

{A lessandro S e r p i e r i , urodzony w M olfetta (Bari) w 1935 r., w y k ła d a ł lit e ­ ra tu rę an g ielsk ą początkow o w B olonii, a obecnie na u n iw ersy tecie w e F loren cji. B y ł prezesem A ssociazion e Italian a di S tu d i S em iotici. N ap isał p ow ieść N o s tr i agli

e lis e i (1977). N a jw a żn iejsze publikacje: John W e b s te r (1966), Hopkins — Eliot — A u d e n . Saggi s u \ p a ra llé lism e poetico (1969), S u ll’uso del m odello c o m u n ic a tiv o Tiella p o e s i a di Joh n Donne: „The F unerall” e „The R e liq u e ” („Strum enti critici”,

1975, nr 28), „ O tello ”. U e r o s negato. Psicanalisi di una proiezio ne d i s t r u t t i v a (1978),

R e to r i c a e m o d e l li cultu ra li m l d r a m m a (w: A t t i del VI Congresso d e ll’Associazio ne Italiana di S tu d i S em iotici, 1979), Fabula e figu re di u n rom an zo an tropolo gico

<w zbiorze: Ef f et t o Lacan, 1979).

P rzek ład w ed łu g: A. S e r p i e r i , A p p u n t i p e r lo stu d io d e ll’im m a g in a rio t e -

stu a le . „R ivista di L etteratu re M oderne e C om parate” 1982, nr 4, s. 295—314.]

(3)

Moim zdaniem freudow ska psychoanaliza dostarcza przede w szyst­ kim szeregu w skazów ek niezw ykle cennych dla l e k t u r y t r a n s f o r ­ m a c y j n e j t e k s t u l i t e r a c k i e g o , proponując kilka w ielkich kategorii reto ry czn y ch p racy tek stu , sform ułow anych w w y n iku analizy p racy m arzenia sennego, a później p rac y dowcipu.

M odelem w yjściow ym jest bez w ątpienia s tru k tu ra p racy m arzenia sennego, do któ rej F reu d d o tarł w swej niezw ykłej przygodzie découpa­

ge* u sem iotycznego ante litteram , rozkładając jaw n ą treść m arzenia sen­

nego na jed n o stk i syn tagm atyczne dające się n a gruncie relacji parad yg- m atycznych podporządkow ać grze skojarzeń, i w ten sposób tropiąc u ta ­ jone m yśli senne.

C h arak tery sty czn ą cechą stan u snu jest to, że dokonuje się w tedy „operacja polegająca na p r z e t w a r z a n i u m yśli nieśw iadom ych na treść m arzenia sennego” 1. J e s t to operacja w zajem nie jednoznaczna; do­ k onu je się ona w k ieru n k u od nieśw iadom ości do przedśw iadom ości i vice

versa, w y k o rzy stu jąc procesy tran sfo rm acy jn e, takie jak zgęszczenie,

przesunięcie, przekształcenie w obraz, udram atycznienie i w tó rn e o pra­ cowanie. Nieco sobie przecząc, F re u d uw aża jed n ak m arzenie senne za t e k s t („To, co zwyczajow o określa się jako »sen«, m y nazyw am y »tekstem m arzenia sennego«” — napisze w W ykładzie X X IX W stę pu

do psychoanalizy 2), k tó ry m a w artość sam dla siebie, a n i e dlatego, że daje się sprow adzić do tk w iący ch w nim u k ry ty c h m yśli. F o rm ułuje to jasno w uw adze z 1914 r.: „Poniew aż przez tak długi okres utożsa­ m ialiśm y m arzenie senne z jego jaw n ą treścią, m usim y tera z uważać, żeby z kolei nie pom ylić m arzenia sennego z u k ry ty m i m yślam i senny ­ m i” s. A w innej uw adze, z 1925 r., podkreśla, że an a lity c y nie pow inni zapom inać o „różnicy, jak a zachodzi m iędzy u k ry ty m i m yślam i sen n y ­ m i i pracą m arzenia sennego”. Rzeczywiście, m arzenie senne

n ie jest n iczy m w ięcej, jak ty lk o s z c z e g ó l n ą f o r m ą naszego m yślen ia, u m ożliw ion ą n am przez w a ru n k i stan u snu. F orm ę tę tw o rzy praca m arzenia sen n ego, i ona ty lk o sta n o w i isto tę m arzen ia sen n eg o i w y ja śn ie n ie jego sp e ­ cyficzn ego ch arak teru 4.

P ra ca m arzen ia sennego jest szczególnym rodzajem p ro dukcji teksto­ w ej: „Nie m yśli, nie k alk u lu je, nie osądza, ogranicza się jedynie do p r z e t w a r z a n i a ” 5.

Trudność teoretyczna, k tó ra każe podchodzić ostrożnie do prób bez­ pośredniego zastosow ania m odelu p racy m arzenia sennego do tek stu

li-1 S. F r e u d : D ie T r a u m d e u t u n g , W: G e s a m m e l t e W er k e. T. 2. F ran k fu rt am M ain 1961; L ’in t e r p r e t a z i o n e d e i sogni. Torino 1967, s. 463.

8 [Polski p rzek ład W s t ę p u do p s y c h o a n a l i z y n ie zaw iera tego w yk ład u . — P rzyp is tłum.]

8 F r e u d , L ’in terpretazione..., s. 529. 4 I b id e m , s. 463. P o d k reślen ia autora. 6 I b id e m , p o d k reślen ia autora.

(4)

terackiego, polega na tym , że m arzenie senne jest rodzajem kom unikacji w ew nątrzpsychicznej, a nie interp erso naln ej, i w w iększym stopniu iko- nicznej niż w erbalnej, gdy tym czasem lite ra tu ra jest kom unikacją in ­ terp erso n aln ą i całkowicie zwerbalizow aną. Łączy je jed n ak proces tra n s ­ form acyjny, k tó ry powoduje, że znak jaw i się jako w ynik z a m i a n y , p rzy bierając postać o b s z a r u z n a c z e n i o w e g o , i że scena lite ­ racka, podobnie jak scena m arzenia sennego czy też dowcipu (która m a tę zaletę, że jest całkowicie w erbaln a i interpersonalna), nigdy nie jest po prostu w yobrażeniem czegoś, ale jest czymś, co w yobraża rów nież c o ś i n n e g o .

J a k pisze Benveniste,

ze w szy stk ich an aliz dokonanych przez Freuda w yn ik a, że bad an y osobnik posłu gu je się sło w em i m ow ą, aby „przedstaw ić” siebie sam ego takim , jakim pragnie się w idzieć, w zy w a ją c jed nocześnie tego „drugiego”, b y to p otw ierd ził e.

Tym czasem analityk, pisze dalej Benveniste, „musi zważać na treść wypowiedzi, ale także, a n aw et przede w szystkim , na pęknięcia w ypo­ w iedzi”; innym i słowy, m usi ustalić, w k t ó r y m m i e j s c u logiczny tok autoprezentacji, jakkolw iek sam w sobie spójny, okazuje się z a- w o d n y , u jaw niając in te rfe re n c ję i n n e j logiki, głęboko u k ry te j:

I a n a lity k spraw i, że z historii, w której u m ieszcza sieb ie pacjen t, w y ło n i się inna h istoria, w yja śn ia ją ca m otyw ację. W ypow iedź b ędzie w ięc d la niego przek aźn ik iem „in n ego” języka, k tó ry m a w ła sn e regu ły, w ła sn e sym bole' i w łasn ą „sk ład n ię”, i k tóry odsyła do głębokich struktur p sy ch ik i” 7.

Otóż coś podobnego, równocześnie zaś w istotny sposób odm ienne­ go, dzieje się pom iędzy tekstem literackim a czytelnikiem bądź k ry ty ­ kiem , a raczej m o ż e się dziać. Może się dziać za każdym razem, kiedy odnosim y w rażenie, że to, co tek st przedstaw ia sobą bezpośrednio, a m ia­ nowicie: k o n k retn y ty p wypowiedzi, poziom sensu, w łasną logikę i deno- tację, nakłada się na coś innego, co jest zakazane lub „w yobrażone”, i objaw ia się nie tylko w p ę k n i ę c i a c h , ale również w z w i e 1 o- k r o t n i e n i a c h z n a c z e n i o w y c h sensu. Posługując się term in o ­ logią sem iotyczną, pow iedzielibyśm y, że zdarza się to w tedy, kiedy izoto­ pia jaw na (czyli w dużym przybliżeniu linia sensu dająca się w yodrębnić z ite rac ji jednostek sem antycznych w łańcuchu dyskursyw nym ) odsłania, za pośrednictw em łączników izotopicznych (czyli jednostek poziomu dys­ k u rsy wnego, k tóre pozw alają na różne rodzaje lektury), jedną*lub więcej u k ry ty c h pod nią innych izotopii. S tajem y wówczas w obliczu pluri-izo- topizm u tekstow ego. W eźmy pro sty przykład: alegorię. Tekst alegorycz­ ny przedstaw ia coś lub opowiada w tak i sposób, że ta opowieść zaw iera w sobie inną i zarazem jest do niej kluczem; tak więc można, a raczej

e Por. E. B e n v e n i s t e : P r o b lè m e s de la linguis tique générale. P aris 1966;

Probierni di linguistica generale. M ilano 1971, s. 95— 96.

(5)

trzeba, odczytyw ać go rów nocześnie na poziomie znaczenia dosłownego i na tym , do którego odsyła, zgodnie z podw ójnym izotopizm em .

Je śli jed n ak nic nie w skazu je na to, że tek st zaw iera jak iś klucz m a ­ jący um ożliw ić jego d ru g ą lub trzecią lek tu rę, to wówczas czytelnik m usi sam zdecydować, czy i jak ich przebiegów sensu albo izotopii n ie ­ jaw n y ch chce się trzym ać, oraz jak ie sygnały tekstow e albo łączniki izotopiczne w ybierze na poparcie swej in te rp re ta c ji. P e rsp ek ty w a p sy ­ choanalityczna okazuje się użyteczna w łaśnie w ty m m om encie, kiedy odnosim y w rażenie, że to inne znaczenie (czy też izotopia), k tó re tek st w ydaje się zaw ierać, nie zostało w ypracow ane w pełni świadomości, a z drugiej stro n y nie je st też całkow icie nieśw iadom e, w ted y bowiem nie m ogłoby się z te k stu wyłonić. To szczególne „in n e” znaczenie m a źródła psychiczne, nie należy jed n ak doszukiw ać się ich po p rostu w psy­ chice a u to ra jako jed n ostk i posiadającej swą w łasną historię, poniew aż dokonujące się w tekście opracow anie odw ołuje się zawsze do pośred­ nictw a k u ltu ry i w yobraźni zbiorowej i odsyła raczej do pewnego ro ­ dzaju psychiki historycznej i antropologicznej. N a potw ierdzenie tej o sta t­ niej obserw acji w arto przytoczyć fak t, że rdzeń psychiczno-w yobraże- niow y i n n y c h znaczeń, u k ry ty c h np. w poezji rom antycznej, u jaw ­ nia niezaprzeczalne podobieństw a w zdecydow anie różniących się od siebie utw o rach poetyckich napisany ch rzecz jasn a przez autorów o różnych dośw iadczeniach życiowych.

Pow róćm y tera z do analogii m iędzy stosunkam i a n a lity k — p acjent oraz k r y ty k —tek st literacki, aby w ykazać zachodzącą m iędzy nim i pod­ staw ow ą różnicę: w pierw szym p rzy p ad k u chodzi o zrekonstruow anie lub skonstruow anie pew nej „ p ra w d y ” poprzez sprow okow anie pozytyw nego przetw orzenia innego znaczenia, k tó re uległo stłum ieniu; natom iast w d ru g im p rzy p ad k u chodzi o w ychw ycenie dodatkow ego bogactw a sen­ su, k tó ry zaw iera się pom iędzy poziom em jaw n y m i poziom em u ta jo ­ nym tek stu , nie zaś o r e d u k c j ę te k s tu do postaci tk w iących w jego głębi schem atów .

P a rafraz u jąc zdanie F re u d a o m arzen iu sennym , m ożna powiedzieć, że nie należy m ylić tek stu literackiego z tkw iącym i w nim u k ry ty m i m yślam i — n aw et jeśli przyjm iem y , że dadzą' się one odtw orzyć i usze­ regow ać zgodnie z jedną, sam odzielną i jed no litą linią sensu — i że istotą tek stu jest „praca lite ra c k a ”. Nic bardziej upraszczającego i naiw ­ nego z p u n k tu w idzenia k ry ty k i niż doszukiw anie się w jakim ś tekście np. kom pleksu k a stra c ji i odnoszenie poszczególnych elem entów d y sk u r­ su do t e g o znaczenia, czem u tow arzyszy zazw yczaj przekonanie, że do­ konało się błyskotliw ej i n ieb an alnej in te rp re ta c ji. Tym czasem tru d n o sobie w yobrazić coś bardziej banalnego i niepotrzebnego. W opow iada­ niu nie to je st w ażne, że np. dzw onnica lub szty let lub coś innego mogą oznaczać na poziom ie izotopii n iejaw n ej fallusa, ale to, że m iędzy dzw on­ nicą lu b sztyletem lu b czym ś in ny m i fallusem pow staje pew ien rodzaj

(6)

p r z e s u n i ę c i a [sfasamento] sem antycznego i logicznego, k tóre stw a­ rza e f e k t w y o b r a ż e n i o w y [effetto immaginario] ty m bogatszy, im więcej dodatkow ych elem entów sensu otrzym a na poziomie inw encji literackiej rozw ijającej się w kontekście.

2. Um ów m y się, że w szystkie u k ry te znaczenia w yłaniające się z te k ­ stu, do któ ry ch tek st nie dostarcza klucza, będziem y nazyw ać t e k s t o ­ w y m ś w i a t e m w y o b r a ż e ń [Ггттадгпагго testuale]; jego źródła mogą tkw ić w psychologii indyw idualnej i zbiorowej, mogą być ideolo­ giczne, m ityczno-legendarne, antropologiczne. Tak rozum iany „św iat w yobrażeń” ujaw nia swe istnienie za każdym razem , gdy św iadom y dys­ k u rs sygnalizuje, że w ram ach swojej logiki nie jest w stanie rozw ikłać w szystkich zaw arty ch w nim linii sensu. Może pojawić się w dow olnym tekście, epickim , tragicznym , kom icznym, lirycznym czy realistycznym , kiedy tylko okaże się, że jakaś i n n a logika nakłada się na logikę bez­ pośredniego przekazu tekstowego. Zgodnie z tą hipotezą „tekstow y św iat w yobrażeń” w ystępow ałby zawsze łącznie z p r z e s u n i ę c i e m i to ­ w arzyszącym m u procesem transfo rm acy jn ym , w w yniku którego sens przem ieszcza się na in n y p o z i o m ś w i a d o m o ś c i , zm ienia s e k - t o r k u l t u r o w y , s t a t u s s y m b o l i c z n y , p o c h o d z e n i e h i ­ s t o r y c z n e .

S próbujem y w m iarę możliwości wyjaśnić, na czym to polega. Na w stępie jedna niezbędna uwaga: „św iat w yobrażeń”, o k tó ry m mowa, nie jest ty m sam ym co nieświadom ość, lecz stanow i w idom y przejaw n ie­ świadomości indyw idualnej i zbiorowej (historycznej i antropologicznej) i k s z t a ł t u j e s i ę r a z e m z e ś w i a d o m o ś c i ą ; oczywiście w y ­ stęp u je nie tylk o w litera tu rz e . P ow staje w tedy, gdy we w spólnym tyg lu zm ieszają się m it, ry tu a ł, ideologia; narzuca swą obecność w oszałam ia­ jącym zamęcie snu; w yn u rza się, przym usow o przeobrażony w sym ptom ; daje o sobie znać w życiu codziennym w u k ry ty m m iędzy w ierszam i kom prom isie; zn ajd u je sobie m iejsce w kom prom isie form alnym w dowci­ pie (co zasugerow ał Freud) i nade w szystko w literaturze.

Słowem, nie t r w a nigdzie, lecz tylko ujaw nia się w przesunięciu in stancji psychicznych, faz rozw oju indyw idualnego i historycznego, sek­ torów ku ltu ro w y ch przezwyciężonych, dom inujących i tych, k tóre do­ piero się w yłaniają. Z pewnością nie jest też nigdy j e d y n ą praw dą u k ry tą pod pow ierzchnią, któ ra kłam ie. Jeżeli zwraca się szczególnie ku tem u, co archaiczne, przezwyciężone, stłum ione i w yparte, a więc ku f a z o m p o p r z e d n i m , to z p u n k tu w idzenia sem iotyki w yodrębnia się i sygnalizuje swą obecność jedynie w stosunku do tego, czego odbi­ cie chw ilam i stanow i, czyli innego znaczenia i innej logiki.

W ypływ ają stąd dwa ważne z p u n k tu w idzenia k ry ty k i literackiej uściślenia: 1) „św iat w yobrażeń” w postaci, jak ą tu zaproponow ano, nie pokryw a się ze św iatem fantazji [l’immaginativo], a więc nie dotyczy

(7)

koniecznie tak ich tekstów ja k poem at rycerski, b ajka czy opowieść p rzy ­ godowa, k tóre ze swej n a tu ry są w w ysokim stopniu fantastyczne, ale któ ry ch sens dałb y się całkow icie w yjaśnić zgodnie z konw encjonalną logiką g atu n k u bez odw oływ ania się do przesunięcia logik w jego łącz­ nikach izotopicznych; 2) „św iat w y o b rażeń ” nie stanow i jedynego, p r a w ­ d z i w e g o i g ł ę b o k i e g o sensu tek stu . T rzeba przyznać, że do po­ w stania nieporozum ienia w przedm iocie p raw d y ostatecznej przyczynił się pew nym i sw ym i posunięciam i sam F reu d. T ak np. pow racająca m e­ tafo ra psychoanalizy jako archeologii, w y rw an a z ko n tek stu budzącego zupełnie inne zastrzeżenia zasadniczego w yw odu F reuda, m ogła w p ły ­ nąć na u kształtow anie się p rzekonania o p r a w d z i w o ś c i p o c z ą t ­ k ó w , o autentyczności p o d s t a w trw ały c h jako tro jań sk ie m ury. T aki pogląd m ożna uznać za typ o w y p rzy k ład upraszczającego posługiw ania się psychoanalizą. D otyczy to zwłaszcza jej odniesień do lite ra tu ry .

3. Psychoanalityczna le k tu ra te k stu literackiego nie może i nie po­ w inna być rozszyfrow yw aniem rebusu, czyli doszukiw aniem się „ p raw ­ dziw ego” znaczenia u k ry teg o w jaw n y m dyskursie. Może być n atom iast rozum ną percepcją pew nej w arstw y sensu jaw n o -u k ry teg o w semiozie tekstow ej. Taka percepcja oprze się n ajch ętn iej na m etodach analizy stylistycznej i reto ry czn ej w ypracow an ych t a k ż e , ale nie w yłącznie, przez psychoanalizę.

Spraw ia to, że le k tu ra psychoanalityczna w ścisłym tego słowa zna­ czeniu, a więc dokonyw ana całkow icie i rygorystycznie w granicach schem atów i m odeli zaczerpniętych z różnych m iejsc opracow anego przez F re u d a system u, je s t m ożliw a (i są na to liczne przykłady), ale zazw y­ czaj byw a n iep ro d u k ty w n a, o ile nie zostanie zespolona z m etodykam i h erm en eu ty czn y m i pochodzącym i z inn y ch dyscyplin: językoznaw stw a, stylisty k i, reto ry k i, sem iotyki. Sam F re u d uw zględnił w sw ych n a jb a r­ dziej znaczących lek tu rach , a szczególnie w in te rp re ta c ji m arzeń sennych i dowcipów, potrzebę analizy w ielokierunkow ej i nie upraszczającej.

N ajczęściej w ysuw ane i n ajb ard ziej zasadne zastrzeżenia dotyczące psychoanalitycznej le k tu ry tek stu literackiego m ają swe źródło w łaśnie w bezwzględności i upraszczającym c h arak terze pew nych zastosowań. Psychoanaliza nie jest n auką, k tó ra m ogłaby w y j a ś n i ć lite ra tu rę . F re u d nigdy tego nie tw ierdził. P rzeciw nie, w ielokrotnie ostrzegał przed pom ysłem finalnego w yjaśn ien ia jakiegokolw iek tekstu, poczynając od tek stu m arzenia sennego, n ato m iast kład ł nacisk na koncepcję analizy jako dynam icznego i nieokreślonego procesu in te rp re ta c ji i n a d in te rp re ­ tacji (tzn. in te rp re ta c ji dodatkow ej w zględem już istniejącej, k tóra sa­ ma w sobie jest w artościow a i spójna), aby oddać spraw iedliw ość zło­ żoności procesów zachodzących w tekście. P raca tek stu — dokonująca się w m arzeniu sennym , dowcipie lu b tekście literack im — opiera się

(8)

głównie na procesach transform acyjnych, w znacznej części reto ry cz­ nych, toczących się wzdłuż osi zgęszczenia i przesunięcia, w obrębie środków w yrazu w łaściw ych dla danego g atunku. A procesy tran sfo rm a­ cyjne z tru d e m dają się zredukow ać do schem atów lub sprowadzić do sw ych tkw iących w praw dzie korzeni.

S taw iam y zatem w stan oskarżenia samowolne lub naiw ne stosow a­ nie psychoanalizy do lite ra tu ry , posługiw anie się nią w fałszyw ych ce­ lach, które m ożna pokrótce przedstaw ić następująco: a) le k tu ra tek stu w celu dokonania psychoanalizy autora; b) lek tu ra postaci jako autono­ micznego podm iotu psychoanalitycznego w iluzji, że może ona żyć ży­ ciem oddzielnym od jedynego życia przysługującego postaci fikcyjnej, czyli życia w tekście; c) lek tu ra fabuły [fabuła] jako rep liki u n iw ersal­ nych kom pleksów (przede w szystkim kom pleksu Edypa) albo jako kon­ stru k c ji złożonej z archetypów względnie niezależnych od historycznego obrazu odniesienia.

Inne i na pozór bardziej zasadnicze zastrzeżenie dotyczy anach ro­ niczności le k tu ry psychoanalitycznej tekstów przedfreudow skich. Taki zarzut nie odnosi się już do upraszczających zastosowań, lecz podaje w w ątpliw ość sensowność tego ty p u podejścia do tekstów , na któ rych pow stanie d o k try n a psychoanalityczna nie m ogła mieć żadnego w pływ u.

Pierw sza nasuw ająca się odpowiedź brzm i, że historia k u ltu ry sta ­ nowi złożony system tego rodzaju, że to, co w jednej epoce niejasne i pozostawione domyślności, w drugiej przeobraża się w jaw ną i oczy­ w istą treść teorii oraz koncepcji. F reu d nie w ym yślił głębi, k tóra sta ­ now iła o w ym iarze człowieka, odkąd człowiek zaczął w ystępow ać w roli podm iotu kultu raln eg o , a w każdym razie była już funkcjonalnie w pi­ sana w dzieła A jschylosa czy Sofoklesa; spróbow ał jedynie jej sy ste­ m atycznej eksploracji, tw orząc w ty m celu m etapsychologię.

O graniczm y się do jednej tylko spośród w ielu m ożliw ych odpowie­ dzi: psychoanaliza jest jedn y m z potężnych kodów naszej epoki, każda epoka odczytuje litera tu rę , stosując własne kody i w łasne modele, dla­ tego w spółczesny k ry ty k nie może nie ulegać w pływ ow i psychoanalizy naw et w tedy, kiedy otw arcie ją odrzuca.

Nie istn ieje żadna ahistoryczna ani obiektyw nie filologiczna „czy­ stość” k ry ty k a, zawsze bowiem w jakiś sposób rzu tu je on na tek sty cie­ nie jednostek k u ltu raln y ch , które sobie przyswoił.

Na potw ierdzenie słuszności powyższych uw ag można przytoczyć p rzy ­ datność, także dla k ry ty k i literackiej, m arksistow skiej teorii o m isty ­ fikacji stanow iącej podstaw ę ideologii oraz m arksistow skiej teorii o sto­ sunku bazy do nadbudow y: zarów no historyk, jak i k ry ty k , m ogą do­ konyw ać le k tu ry tekstów i epok przedm arksistow skich, w ykorzystując analizę św iata w yobrażeń w ytw orzonego przez fałszywą św iadom ość/w ie­ dzę. M arksizm i freudyzm (nieprzypadkow o w centrum niezliczonych

(9)

prób m ediacji teorety czn ej podejm ow anych w naszym stuleciu) dopusz­ czają zarów no k ry ty k ę ideologii, ja k badanie św iata w yobrażeń in d y ­ w idualn y ch i zbiorow ych w tek sta ch należących do przeszłości (przy czym jeśli chodzi o podejście psychoanalityczne, chętniej w tek stach n a ­ leżących do przeszłości niż w tych, k tó re pow stały w naszej epoce i czę­ sto zostały skonstruow ane w sposób ś w i a d o m y z m ateriałów fre u ­ dowskich). W yrzeczenie się z góry, na podstaw ie uprzedzeń, ich stoso­ w ania jest p u ry sty czn ą fikcją.

Ponadto, p rzy n ajm n iej w teorii, k ry ty k nie jest w stanie u n ikn ąć pew nego w pływ u m etod h e rm en eu ty czn y ch zw iązanych z potężnym i ko­ dam i naszej epoki. Taki w p ły w nie jest rów noznaczny z synkretyzm em , poniew aż le k tu ra k ry ty c z n a posiada zawsze jak ą ś dom inantę; sygnali­ zuje on jed n ak istnienie obszaru problem ow ego wspólnego dla różnych linii badaw czych. U jm u jąc rzecz syn tety cznie i w ogrom nym skrócie, m ożna powiedzieć, że ew identne m ożliwości łączenia się i w zajem nego w yjaśn iania w y kazują: a) teo ria s tru k tu ry społecznej jako ogółu sto ­ sunków pro du k cji oraz ind u ko w an ia opinii i przedstaw ień zbieżnych z p u n k tem w idzenia i in teresam i klasy hegem onicznej — z dom inującą k ry ty k ą ideologii jako fałszyw ej świadomości; b) teoria jed no stk i jako dynam icznego pola działania św iadom ych decyzji, w ytw orów im aginacji i nieśw iadom ych bodźców — z d om inującą k ry ty k ą tożsam ości niezm ien­ n ej i jednow ym iarow ej; c) teo ria znaku i prod uk cji znakow ej jako w ie­ lokro tn ie skodyfikow anej ak tu alizacji pew nej k u ltu ry — z dom inującą k ry ty k ą p ro stej denotacji; d) teo ria histo rii jako sp o tkan ia-starcia sy ste­ m ów o różnym czasie trw an ia: „m yślow ego” , „społecznego”, „ekonom icz­ nego” — z dom inującą k ry ty k ą linearności konsekw entnie ze sobą pow ią­ zanych w ydarzeń. M ożna identyfikow ać powyższe teorie z ich tw órcam i (M arks, F reud, P eirce i de Saussure, Braudel), nie w y d aje się jed nak w skazane takie przyw iązyw anie ich do nazw isk ze w zględu na skom pli­ kow ane procesy rozw ojow e, jakie się w ty ch teoriach dokonały. J e st rze­ czą w ażną, że okazują się one zbieżne w pew nych istotnych punktach, do k tó ry ch n ależy zwłaszcza świadomość p r z e s u n i ę c i a relacji m ię­ dzy tym , co jaw ne i u k ry te , dane i dom niem ane, denotow ane i konotow a- ne, dem onstrow ane i odrzucone lub stłum ione, w płaszczyźnie społecz­ no-politycznej, psychologicznej, sem iotycznej, historyczno-antropologicz- nej. Tego rodzaju przesunięcie otw iera obszary znaczenia pluri-izotopicz- nego w złożonej tekstow ości dzieła literackiego.

Podejście psychoanalityczne okazuje się p rzy d atn e przede w szystkim do analizy p ew nych tek stó w o silnym stopniu przesunięcia w yobraże­ niowego, do tro pien ia u tajo n y c h w jaw n y m dyskursie podtekstów n a ­ tu ry psychologicznej, ideologicznej i antropologicznej, w ew n ątrz sy ste­ m u tekstow ego au to ra (m akrotekstu), w ram ach system u k u ltu ry w y j­ ściowej. Szczegółowiej rzecz u jm u jąc, tak ie podejście um ożliw ia pracę k ry ty czn ą n ad pew nym i odchyleniam i czy też przesunięciam i logicznym i

(10)

oraz nad pew nym i m odalnościam i przeciążeń znaczeniow ych i elips w spójnej całości dzieła literackiego. S próbujem y teraz zobaczyć, w jaki sposób.

4. Je st oczywiste, że logiki dzieła nie m ożna przyrów nać do logiki dowodzącej, poniew aż argu m en tacja literack a jest bardziej retoryczna niż apodyktyczna. Logikę dzieła należy zawsze odnosić do logiki m odelu kulturow ego i do logiki gatunku, do którego dzieło należy; nie utożsam ia się ona jed n ak ani z jedną, ani z drugą, będąc logiką in w en cy jn o -tran s- gresyw ną; jest nią niekiedy do tego stopnia, że in te rp re tu je i a k tu alizu ­ je, n a poziomie m etalogicznym i m etakulturow ym , u t a j e n i a k u ltu ­ ry oficjalnej, spraw iając, że w ynurza się to, co uległo w danej epoce stłum ieniu i w yparciu, oraz odzyskując to, co zostało przezw yciężone przez czas historyczny i antropologiczny. Spróbujm y to w yjaśnić, posłu­ gując się przykładem : dzieło takie jak Otello S hakespeare’a ujaw n ia w sposób pośredni stłum iony seksualizm postaw y purytań skiej, im pli­ kuje k ry ty k ę ideologii protom ieszczańskiej jako projekcji na obcego, M aura, nikczem nych odruchów etnocentrycznego europeizm u, odzyskuje, pod fikcyjną postacią obcej k u ltu ry , form y m yślenia magicznego obecne jeszcze w społeczeństwie przedindustrialnego m erkantylizm u i wschodzą­ cej nowej n a u k i Bacona; ty m sposobem znaki przy b ierają postać fałszy­ w ych podobizn, aby wprow adzić w błąd urojoną ofiarę rzeczywistego kryzy su tożsamości; społeczność odpraw ia nad sobą egzorcyzm y w atm o­ sferze dy skrym inacji antropologicznej.

To oczywiście przykład, trzeba jed nak postawić sobie pytanie, czy przesunięcie logik nie odgryw a roli decydującej w przypadku w ielu in ­ nych tekstów . Odpowiedź pow inna być tw ierdząca, jeśli chodzi o te w szystkie dzieła, w k tó ry ch zderzają się ze sobą logiki o różnym pocho­ dzeniu psychicznym , indyw idualnym i zbiorowym . Ale m ogłaby być ta ­ ka sam a rów nież w odniesieniu do dzieł, w których logiki o różnym cza­ sie trw an ia historycznego i antropologicznego, działające na różnych po­ ziom ach świadomości, ścierają się, w yw ołując efekt w yobrażeniow y; są to np. te dzieła, w k tó ry ch pod realistyczną logiką lub fasadą oświece- niowości k ry ją się zaw ikłane powiązania z m item , m agią, przesądem . W eźm y tek st n arracy jn y . Podzielam pogląd C. Segrego, że „ogólny m o­ del prozy n a rra c y jn e j jest niem ożliw y” i że

lo g ik a op ow iad an ia (ta, która stan ow i pod staw ę um ożliw iającą zd efin io w a n ie czyn n ości jako fu n k cji i p o k la sy fik o w a n ie ich) jest logiką określonej k u ltu ry, zw iercia d łem p ew n ego sp ołeczeń stw a lu b jego m inionych faz h is to r y c z n y c h 8.

P rag n ę jed n ak podkreślić w ażne dla niniejszego w yw odu ostatnie sform ułow anie („lub jego m inionych faz historycznych”), sygnalizujące

(11)

istnienie pow iązań, k tó re z tru d e m m ogłaby w yjaśnić socjologia lite ra ­ tu ry lub typologia k u ltu ry .

Często odnosi się w rażenie, że tek st nie został skonstruow any w y - ł ą c z n i e na podstaw ie m odelu dostarczonego przez k u ltu rę w yjściow ą. S u g eru je to, aczkolw iek w sposób pośredni, sam Segre, kiedy ro z p a tru ­ je cztery poziom y tek stu n a rra c y jn e g o 9, łącząc: 1) w y p o w i e d ź z ję ­ zykiem (stylistyką, reto ry k ą, m e try k ą itd.); 2) i n t r y g ę z technikam i ekspozycji (p erspek ty w y czasowe, stosunki m iędzy autorem , n a rra to re m i n a rra c ją itd.); 3) f a b u ł ę z m ateriałam i antropologicznym i (tem ata­ mi, m itam i, m otyw am i itd.); 4) m o d e l n a r r a c y j n y z pojęciam i- -kluczam i i z logiką akcji.

Z w raca on uw agę na różny c z a s t r w a n i a ty ch podcałości, stw ie r­ dzając szybki rozwój pierw szej, w k tó rej sty l ulega stosunkow o p rę d ­ kim zmianom, i p rogresyw nie coraz dłuższe trw an ie pozostałych, a szcze­ gólnie czw artej, przejaw iającej logikę „zasadniczo nie zm ienioną od cza­ sów7 A ry sto te le sa ”. Na tej podstaw ie konkluduje:

R óżny sto p ień zm ien n o ści ty ch czterech w a r stw o tw iera g od n e u w a g i m o ­ żliw o ści za sto so w a n ia u jęcia historyczn ego; d zieje się tak dlatego, że k ró tk o ­ trw ałe p ro cesy ro zw o jo w e w y stęp u ją na tle p ro cesó w ro zw o jo w y ch o śred n im ok resie trw a n ia i w ram ach ele m e n tó w n iezm ien n y ch bądź p ra k ty czn ie n ie zm ien io n y ch ie.

Mogłoby to — pom ijając fak t in teresu jącej zbieżności z najbardziej znaczącym i odkryciam i ,,no u velle h istoire” — być rów noznaczne ze stw ierdzeniem , że często lub n iek ied y te k st n a rra c y jn y zaw iera w sobie racje, któ re nie w y czerp u ją się c a ł k o w i c i e w ram ach logiki o k re­ ślonej k u ltu ry , lecz raczej odnoszą się do pewnego rodzaju antropologii przejaw iającej się historycznie pod postacią ciągłości, lepkości, p rze­ kształceń, i przetw orzonej, w płaszczyźnie w yobrażeniow ej, w toku pro­ dukcji literack iej.

Segre naw iązu je exp licite do sfery świadomości, m ówi o ideach i ko­ dach. Ale czy różny czas trw a n ia rozw ażanych podcałości nie staw ia nas także w obliczu procesów nieśw iadom ych? Co pociąga za sobą stw ie r­ dzenie, że nasza logika je st archaiczna, a w ykorzystyw ane przez nas m a­ te ria ły antropologiczne sięgają, poprzez swe najróżniejsze rozgałęzienia, odległych epok? Oznacza to oczywiście założenie w zględnej ciągłości p ew nych s tr u k tu r i, przeciw nie, jaw n ej nieciągłości innych, naznaczo­ n ych historycznym i znam ionam i krótkotrw ałości. W m iarę oddalania się od jaw ny ch form przekazu — stylu, tech n ik ekspozycyjnych, konw encji itp. —■ zagłębiam y się coraz bardziej w archaiczne system y s t r u к t u- r u j ą с e. D okonaliśm y, rzec można, in tern alizacji logiki A rystotelesow - skiej i jesteśm y od niej uzależnieni jako od swego rodzaju „kom

peten-8 Por. C. S e g r e , S e m i o ti c a jilo logic a. Torino 1979, s. 11— 12. 10 Ib id e m , s. 11.

(12)

c ji”, k tóra przetrw ała, względnie niezm ieniona, ogromną zm ienność s tru k ­ tu r społeczno-ekonom icznych i kodów k u ltu ro w y ch na przestrzeni dwóch tysiącleci. Czy zatem nie pow inniśm y w yciągnąć wniosku, że rów nież osad w yobrażeń — złożony z elem entów odrzuconych przez k u ltu rę, stłum ionych przez m odel dom inujący, z odzyskanych fragm entów m itów, legend, m agii itd. — m a przed sobą długi okres trw an ia, mimo że prze­ jaw ia się w tekście, nosząc w sobie cechy historyczne i językow e pew ­ nej określonej epoki?

Tekst literacki, a więc i „tekstow y św iat w yobrażeń”, z historyczne­ go p u n k tu w idzenia jest zawsze p r z e k a z e m j a w n y m , ale źródeł dokonującej się w nim pracy logicznej i m etalogicznej należy szukać 0 w iele głębiej. Ilekroć tek st dotyka fundam entalnych opozycji, takich ja k np. życie/śm ierć czy n a tu ra /k u ltu ra , urucham ia m echanizm y sym bo­ liczne i w yobrażeniow e nie dające się c a ł k o w i c i e w yjaśnić w r a ­ m ach ideologii jednej epoki ani stłum ionych w artości historycznych. Nie oznacza to bynajm niej pow rotu do archetypów i trak tow an ia ich jako uniw ersalnego klucza, lecz chęć zwrócenia uwagi na ogromne p raw do­ podobieństwo, że w historycznie uw arunkow anych przekształceniach do­ k onujących się podczas pracy tek stu uczestniczą m echanizm y działające na pograniczu świadomości i nieświadomości, związane ze znacznie dłuż­ szą tra d y c ją kulturow ą, a niekiedy naw et z longue durée w sensie an ­ tropologicznym .

5. M ówimy więc, że tek st literacki w ydaje się z w i e l o k r o t n i o ­ n y z n a c z e n i o w o i/lub p r z e m i l c z a j ą c y z w ielu m ożliw ych powodów; nie tu m iejsce, by je w szystkie rozważać, poczynając od n a j­ bardziej podstawowego, jak im jest nastaw ienie dzieła na samo dzieło w płaszczyźnie form alnej i sem antycznej, co można sprow adzić do fo r­ m u ły słynnego „p raw a” Jakobsona (zgodnie z k tórym „funkcja poety­ cka — to p rojekcja zasady ekw iw alencji z osi w yboru na oś kom bina­ c ji” n ). In te resu je nas w ty m m iejscu powód zw iązany z burzliw ą in ­ terak cją, a więc przesunięciem w ew nątrz jego s y s t e m ó w s t r u k - t u r u j ą c y c h o różnym pochodzeniu k u ltu row y m i historycznym , oraz z burzliw ą in terak cją, a więc przesunięciem , na różnych poziomach św ia­ domości i w ypierania.

W tej perspektyw ie można umieścić tek sty , które s y g n a l i z u j ą m iejsca i sposoby działania natarczyw ości-pow ściągliw ości w yobrażenio­ w ej, w skazują, co zostało utajone w ich w łasnej logice dyskursyw nej 1 logice akcji, u jaw n iają kookurencje izotopiczne, do k tó ry ch n i e m a k l u c z a . W przypadku tych w łaśnie tekstów o znacznym stopniu p rze­ sunięcia wyobrażeniowego, w któ rych zawsze w ystępu je konflikt „logik”

11 {Por. R. J a k o b s o n , P o e t y k a w św ie tle j ę z y k o z n a w s t w a . P rzełożyła К . P o- m o r s k a . W: W sp ó łczes n a te or ia badań literackich za granicą. Anto logia . O pra­ cow ał H. M a r k i e w i c z . K raków 1976, s. 34. — P rzypis tłum .]

(13)

dążących do synchronii i/lub diachronii, podejście psychoanalityczne oka­ zuje się najb ard ziej p ro d u k ty w n e jako h erm e n eu ty k a late n cji tekstow ej. L aten cję tę, ja k już powiedziano, należy badać zgodnie z zasadam i sem iotyki. W ypada zgodzić się ze S tarobinskim , co w ty m punkcie n a ­ szych rozw ażań w yda się oczywiste, że psychoanaliza niesie ze s o b ą ‘ry - zyko zbytniej racjo n alizacji i uproszczeń. Mówiąc ściślej, chodzi tu o pe­ w ien rodzaj psychoanalizy, usiłującej dokonać przekładu „z jednego ję ­ zyka na drugi, z enigm atycznego języka sym bolów na jasn y język in ­ te rp re ta c ji” 12. Tym czasem w rzeczyw istości „treści u tajo n e są treściam i dom yślnym i, czyli jaw n y m i — są obecne w e w n ą t r z w ypow iedzi, a nie p o z a nią — tylko m y nie p o trafiliśm y apercypow ać ich od p ierw ­ szego rzu tu o ka” 13. L aten cja isto tn a z p u n k tu w idzenia sem iotyki m usi być sygnalizow ana w tekście za p o średnictw em korelacji (tran sfo rm a­ cyjnej) m iędzy treściam i jaw n ym i [esplicito] i tym i, k tó ry c h należy się dom yślać [implicito]. „T reści u ta jo n e ”, dodaje Starobinski, „są to treści jaw n e czekające n a u jaw n ie n ie ”. Nie chodzi o grę słów: latencja jest sferą dom yślną tek stu , „w sk azy w an ą” stylistycznie i funkcjonalnie, o k tó ­ rej można powiedzieć, że p r z e c z y i n f o r m a c j o m jaw nego dys­ k u rsu na jed n y m lub w ielu poziom ach logicznych, a także sem antycz- ч nych, ideologicznych, ak tan cjaln y ch . A oto przykład, dla w ygody za­

czerp n ięty z m ojej p ra k ty k i k ry ty czn ej: u jm u jąc rzecz w w ielkim przybliżeniu tem aty czn ym , jaw n y m poziom em Ziem i jałowej Eliota, a w m niejszym stopniu także jego in n y ch poezji, jest oczekiwanie o dra­ dzającego deszczu; ale poziom u k ry ty , do którego można dotrzeć, a n a li­ zując n ajb ard ziej złożone konotacje tek stu , przynosi treść całkowicie od­ m ienną: odrzuca deszcz jako synonim życia, seksu, zwierzęcości; tak więc dw ie logiki, sym boliczno-antropologiczna oraz ideologiczno-religijna ście­ ra ją się w tekście na różnych szczeblach świadomości, tw orząc złożoną całość w yobrażeniow ą, k tó ra może zostać zaszyfrow ana na poziomie za­ rów no treści stłu m io ny ch i w y p a rty c h przez jednostkę, jak i głęboko u k ry te j ideologii, z k tó rej się wyw odzi.

6. S k ieru jem y teraz uw agę n a to, w j a k i s p o s ó b przejaw ia się l a t e n c j a t e k s t o w a . W ydaje się, że m a ona swą siedzibę przede w szystkim w z w i e l o k r o t n i e n i u z n a c z e n i o w y m , p r z e ­ m i e s z c z e n i u i p r z e m i l c z e n i u : na płaszczyźnie sem antycznej, składniow ej i — ogólniej — reto ryczn ej.

Z w i e l o k r o t n i e n i e z n a c z e n i o w e dotyczy zarów no poje­ dynczych słów, ja k i p luri-izotopizm u zdaniow ego i ponadzdaniowego. O dw ołując się do podziałów retorycznych, m ożna stw ierdzić, że w yd aje się ono odnosić szczególnie do tropów lub fig u r słow nych, i zdaniem

12 Por. J. S t a r o b i n s k i : L ’oeil v i v a n t . G allim ard, P aris 1961; L ’occhio v i -

v e n te , 1975, s. 315.

(14)

F reu d a jest w ynikiem pracy zgęszczenia. Z w ielokrotniona znaczeniowo może się jed n ak okazać także stru k tu ra ak tan cjaln a i logika akcji, i w ów ­ czas podm ioty i p red y k a ty mogą być postaciam i jednej historii i za ra ­ zem jak iejś innej, jak to m a m iejsce w m itach, przypow ieściach, alego­ ria c h i — na w yższym szczeblu złożoności i laten cji — w n a rra c ji sym ­ bolicznej i w e w szystkich tekstach o silnym stopniu przesunięcia w yo­ brażeniowego.

W teorii F reu d a zw ielokrotnienie znaczeniowe polega na w m iesza­ n iu się innego sensu do słowa, innej sceny do sceny, innej logiki do lo­ giki, w procesie gęstej w ym iany przebiegów asocjacyjnych. Dzieje się tak, poniew aż — jak mówi F reu d w Traum deutung, odkryw ając w pracy m arzenia sennego proces tran sfo rm acy jn y polegający na z g ę s z c z e - n i u — „każdy elem ent treści m arzenia sennego okazuje się »zwielo­ kro tnion y znaczeniowo«, ja k gdyby w ielokrotnie przedstaw iony w m y­ ślach m arzenia sennego”, a z kolei „pojedyncze m yśli w yobrażone są w ty m sam ym m arzeniu sennym pod postacią w ielu elem entów ”. P od­ czas tej w ym iany w yodrębniają się „p u n kty węzłowe” — czyli w edług term inologii sem iotycznej łączniki izotopii, a w edług term inologii F re u ­ da „zastępcze pierw iastki m arzenia sennego” 14 — w k tó ry ch skupia się bardzo w iele m yśli sennych.

W ym iana pom iędzy wielom a przebiegam i znaczenia przejaw ia się w nie m niejszym stopniu podczas drugiego wielkiego procesu tra n sfo r­ m acyjnego — p r z e m i e s z c z e n i a , k tóre F reu d uw aża za nie d a ją ­ cy się pom inąć m echanizm pracy m arzenia sennego, pow odujący, że „te elem enty, k tó re w jaw nej treści m arzenia sennego n arzu cają się jako składniki podstaw owe, nie pełnią tej samej funkcji w u k ry ty c h m yślach sen n y ch ”, ta k że „m arzenie senne w ydaje się inaczej zogniskow ane” 1δ. A teraz pom yślm y przez chwilę, co się dzieje w dziele literackim , jakie e fe k ty odm iennego ogniskow ania i jakie stopniowe procesy „przesunię­ t e j ” fokalizacji mogą wywołać, sam e przez się, procedury uniezw yklania in try g i w stosunku do fabuły. M arzenie senne przedstaw ia sobą pew ien kształt n a rra c y jn y , ale także pew ną hierarchię i pew ną logiką, różne od hierarch ii i logiki m yślenia świadomego, u jaw niając „ p r z e n i e s i e n i e i p r z e m i e s z c z e n i e n a p i ę ć p s y c h i c z n y c h poszczególnych elem entó w ”. Taki proces jest „w ręcz zasadniczą częścią pracy m arzenia sennego”; a zatem „określanie w ielokrotne” (efekt kondensacji) nie u ka­ zuje się już jako pierw szy m om ent form ow ania się m arzenia sennego, ale „ jest często w tó rn y m rez u lta tem ” przem ieszczenia, które stanow i w a ru ­ nek, aby „poszczególne elem enty m ogły wejść do m arzenia sennego” 16.

14 [S. F r e u d, W s tą p do psych o a n a lizy. P rzek ład S. K e m p n e r ó w n y i W. Z a n i e w i c k i e g o . P rzedm ow a L. K o r z e n i o w s k i . W arszaw a 1982, s. 140; por. ta k że s. 137— 147 oraz 188— 197. — Przypis tłum .]

is F r e u d , L ’in terpretazione..., s. 283. 18 Ib idem , s. 284.

(15)

Zgęszczenie i przem ieszczenie w spółdziałają ze sobą w pracy literackiej w nie m niejszym stopniu niż w p rac y m arzenia sennego, choć w od­ m ien ny sposób ze w zględu na odm ienność g atunku.

E fek t in te le k tu a ln y m arzen ia sen n ego — zau w aża jeszcze F reud — za leży od tych sa m y ch s ił p sy ch iczn y ch , k tóre w y w o łu ją go w dzień. P raw dopodobnie zb yt je ste śm y sk ło n n i do p rzecen ia n ia św ia d o m eg o ch arak teru tak że tak ich działań, jak p rodukcja in te le k tu a ln a i a rty sty czn a 17.

Z w ielokrotnienie znaczeniow e jest praw dopodobnie efektem obu w spo­ m niany ch procesów , a nie tylko zgęszczenia. „P u n k ty w ęzłow e” czy też łączniki izotopiczne, w k tó ry c h m am y do czynienia ze zbieganiem się i piętrzen iem przebiegów sem antycznych, a także różne stopnie fokali- zacji pośredniej i przesunięcia em fatycznego, k tóre rów nież są m akro- łącznikam i izotopicznym i (ogólnie biorąc, chodzi tu o fig u ry słowne i m y ­ ślowe), odsłaniają w tekście literack im k u lisy św iata w yobrażeń; za t y ­ m i kulisam i sens m noży się w nieokreślonej potencjalności n a d in te rp re ­ tacji. Tekst, w nie m niejszym nieraz stopniu niż m arzenie senne, cho­ ciaż w in n y sposób, p rzed staw ia jak ąś treść, ale w niej zam yka jakąś inną, i jeszcze inną.

7. To pow iedziaw szy, w racam y do p u n k tu poruszonego już w cześ­ niej, zasługującego jed n ak na dodatkow ą uwagę.

J a k pisze M annoni w sły n ny m dziś fragm encie, w edług F reu d a

d ow oln a rzecz m oże za w sze słu ży ć do p rzed sta w ien ia i n n e j r z e c z y . W łaś­ n ie przed tą szaleńczą m ożliw ością u siłu jem y bez przerw y się bronić W szę­ dzie, w n as i poza nam i, w k ażdej c h w ili m oże od słon ić się s c e n a , na której to, co jest, je s t zaw sze c z y m ś i n n y m . C złow iek trzeźw o m y ślą cy , k tó ry p o sta n a w ia u zn ać tę i n n ą s c e n ę za n ierzeczy w istą , m y li się n ie m n iej n iż p o z o s t a li18.

Jeżeli znak, a w szczególności znak literacki, je st zw ielokrotniony znaczeniowo, to chodzi o to, by ogarnąć jego obszar znaczeniow y, w y ­ chw ycić kook u ren cje izotopii i zw iązane z ty m zbieganie się w znaku różnych „logik”, a nie o to, by poszukiw ać c z e g o ś i n n e g o . Znak jest i tym , i czym ś innym . Isto tą sensu je st przechodzenie, m ożliwe w ram ach tek stu , od jednego do drugiego. To i tam to: tam to jest w sto­ sun ku do tego w yobrażeniem albo, w p rzy p ad k u k ied y obydwie linie sensu biegną rów nolegle n a poziomie k o n stru k c ji św iadom ej, tam to jest znaczeniem alegorycznym . Ale nigd y tam to nie jest samo w sobie b y ­ tem trw ały m i aby mogło pełnić swą fu n k cję sem antyczną, p o trzeb uje tego poziomu sensu, k tó ry je st bezpośrednio dostępny, poniew aż jest św iadom y lu b p rzed staw io n y w postaci pojęć. Z analogiczną sy tu acją m am y do czynienia w p rzy p ad k u m yśli dziennych: nie m ożna z nich wyizolować św iata w yobrażeń, nie ry zy k u jąc, że ulegnie on rozbiciu

17 Ib id e m .

(16)

i p rzestanie istnieć; można go rozpatryw ać tylko łącznie ze strum ien iem św iadom ych m yśli zwróconych ku św iatu i w ew nątrz tego strum ienia.

Zatem zdania M annoniego „to, co jest, jest zawsze c z y m ś i n n y m ”, nie należy odczytyw ać jako „to, co jest, w rzeczyw istości jest c z y m ś i n n y m , co się napraw d ę liczy”, ale jako „to, co jest, jest i jednocześ­ nie jest czym ś innym ; i być może tylko dlatego jest, że jednocześnie je s t czymś innym ; a to coś innego bez tego, co jest, nie byłoby nigdy niczym ”. Jeżeli k u ltu ra , w ierzenia, system y sym boliczne nie m ogłyby p rzetrw ać, gdyby nie istnienie swoistej trian g u lacji łatw ow ierności [trian-

golazione di credulità] (por. ponownie M annoni i znakom ity w stęp do

jego książki pióra Garroniego); jeżeli w zw iązku z ty m staje się jasne, że nie m ożna rozpatryw ać zjaw isk kulturow ych, a b strah u jąc od w ytw o­ rów św iata w yobrażeń, to jest także rzeczą oczywistą, że te ostatnie nie mogą się obyć bez pierw szych, bez „tego, co je s t”, aby zaznaczyć swą laten cję sem iotyczną.

8. Nie inaczej przedstaw ia się sytuacja w literatu rze, gdzie w ido­ m ym i szczególnym p rzejaw em związku pom iędzy t y m i c z y m ś i n n y m je st figura retoryczna. D ostrzegł to w yraźnie m. in. B enveniste. Z w raca on uwagę, że podejm ując badania nad m arzeniem sennym , F reu d stan ął w obliczu konieczności „zastanow ienia się nad funkcjonow aniem języka i nad jego związkiem z podświadom ym i s tru k tu ra m i m echaniz­ m u psychicznego”, i w arty k u le Significato antitetico delle parole p ri­

m itiv e (1910) doszedł do wniosku, że udało m u się znaleźć w pracach

językoznaw cy C. A bla dowód na istnienie pow iązania m iędzy zasadą sprzeczności charak tery sty czn ą dla „logiki” m arzenia sennego (całkowi­ cie nieprzystaw alnej do A rystotelesow skiej logiki niesprzeczności) i „se­ m an tyk ą języków prym ityw n y ch , w k tóry ch jeden i ten sam term in m iałby oznaczać zarów no rzecz, jak jej przeciw ieństw o” . B enveniste pod­ daje k ry ty c e i podważa etym ologie Abla, po czym konkluduje: „W szyst­ ko zdaje się oddalać nas od nam acalnej korelacji m iędzy logiką m arze­ nia sennego i logiką realnego języ k a”. Po chw ili jed n ak dodaje:

F reud m ógłb y w p ew n y m zak resie odnaleźć w m icie lu b p o ezji to, czego d arem nie p oszu k iw ał w język u „h istoryczn ym ”. N iektóre form y p o ety ck ie m o ­ gą upodabniać się do m arzeń sen n ych i su gerow ać p ok rew ień stw o stru k tu ra l­ ne, w p row ad zać do norm alnych form języ k o w y ch to sam o za w ieszen ie sen su , k tóre m arzen ie sen n e rzutuje na n asze czynności.

W ydaje się, że tak ie zawieszenie sensu p rzybiera przede w szystkim postać nieprzystaw alności logik, zgodnie z tym , co zostało pow iedziane w yżej. I w łaśnie w odniesieniu do stylu, a nie w odniesieniu do języka, może okazać się słuszne tw ierdzenie o istnieniu sprzężenia m iędzy pro­ dukcją językow ą i psychoanalizą. Benveniste m ówi jeszcze:

N ieśw iad om ość posłu gu je się praw dziw ą „retoryką”, która tak sam o jak sty l posiada w ła sn e „ fig u ry ”, i sta ry w yk az trop ów m ógłb y się okazać od p

(17)

o-w ied n i dla obu rejestró o-w ek sp resji. Z najdują się tam zaróo-w n o po jednej, jak po drugiej stro n ie, w sz y stk ie sp osob y p o stęp o w a n ia su b sty tu cy jn eg o g e n e r o ­ w a n e przez tabu: eu fem izm , aluzja, an tyfraza, p r a e te r itio , litota. W zależności od charak teru treści w y stą p ią w sz y stk ie rodzaje m etafor, p o n iew a ż sy m b o le n ieśw ia d o m o ści czerpią sw ój sen s z k o n w e r sji m eta fo ry czn ej. P o słu g u ją się tak że tym , co daw na retoryk a n a zy w a m eto n im ią (form a za m ia st treści) i s y - nekdochą (p a r s p r o toto); je śli zaś „sk ład n ia” p o w ią za ń sy m b o liczn y ch p rzy w o ­ dzi na m y śl jak ąś k o n stru k cję sty listy czn ą , to jest nią elip sa ” 19.

Do elipsy jeszcze pow rócim y. Tym czasem p rz y jrz y jm y się, w jak i sposób F. O rlando, fo rm ułując sw oją psychoanalityczną teo rię lite ra tu ry , dochodzi do kluczow ego problem u figury. B rak tu m iejsca na obszer­ niejsze om ówienie jego bogatego i złożonego dzieła. Pow iem y tylko, że p ow rót treści stłum ionych do lite ra tu ry to w edług niego ,,pow rót treści stłum io ny ch jako obecność treści ocenzurow anych przez ciążące n a sp ra ­ w ach płci siły rep re sji społecznej” i „jako obecność treści ocenzurow a­ n y c h przez siły rep re sji ideologiczno-politycznej”, ale rów nież i przede w szystkim „pow rót treści stłum ionych jako obecność cech form alnych, porów nyw alnych z tym i, k tó re są ch ara k te ry sty c z n e dla języka nieśw ia­ dom ości” (zgodnie z freud o w skim stu d iu m na te m a t dowcipu). W szcze­ gólności „pow rót treści stłu m io n y ch na płaszczyźnie fo rm a ln e j” doko­ n u je się za p ośrednictw em „zakłócenia p rzejrzystości rela cji pom iędzy

.signifiant i signifié, czyli p rzy b iera postać fig u ry reto rycznej.

F igura — p isze O rlando — je st n ieu sta ją cą daniną sk ład an ą n ie św ia d o ­ m ości (...) przez język św iadotm ego ja. A literatu rą, zgod n ie z d efin icją, rzec m ożna, otw artą, jest k ażd a w y p o w ied ź w erb aln a św iad om ego ja (pisem na lu b ustna), k tóra w zn aczn ym lu b bardzo zn aczn ym stop n iu oddaje n ieśw ia d o m o ­ śc i daninę w p ostaci fig u ry 20.

Zgadzam się zasadniczo z ty m stanow iskiem , ale p rag n ąłb y m coś jeszcze dodać.

Z mego p u n k tu w idzenia, a jednocześnie zgodnie z freudow ską teo rią i term inologią dotyczącą w ielkich procesów zgęszczenia i przem ieszcze­ nia, ob ejm ujących — p o ten cjaln ie — w s z y s t k i e fig u ry retoryczne, fig u ra stanow i w y n ik procesu tran sfo rm acy jn eg o uruchom ionego przez przesunięcie rela cji m iędzy różnym i in stan cjam i psychicznym i, p o d o b ­ n i e ja k m iędzy różnym i in stan cjam i k u ltu ro w y m i, k tó re c h a ra k te ry z u ­ ją się różnym pochodzeniem , różnym i sposobam i konceptualizow ania „rzeczyw istości” i m ają różne u k ład y odniesienia. Dzieje się tak, ponie­ waż figura jest p ro d u k tem nie tylk o in dyw idualnym , ale zbiorowym , i w p rzek ro ju diachronicznym u k azu je — a raczej pozw ala się ich do­ m yślać — sposoby w idzenia rzeczyw istości odm ienne^od tego, k tó ry jest w łaściw y dla m om entu jej pow stania.

19 B e n v e n i s t e , Probierni..., s. 98, 102, 106.

2e Por. F. O r l a n d o , P e r una te o r ia f r e u d ia n a della le tte r a tu ra . Torino 1973, s 19.

(18)

Jeśli zatem figura jest kom prom isem poznawczym m iędzy różnym i poziomami świadomości, k u ltu ry , logiki, to ukazuje się ona w postaci skrótu efektu w yobrażeniowego, k tó ry zaczęliśm y opisywać. Trzeba pod­ kreślić dla ścisłości, że św iat wyobrażeń, o k tó ry m mówimy, nie da się sprow adzić do fig ury z podręczników reto ryk i, w jej znaczeniu specy­ ficznym , form alnym , leksykalnym i gram atycznym , poniew aż może w y ­ łonić się także w tekstach o bardzo niskiej „stopie figuralności” (aby posłużyć się określeniem F. Orlanda), a jed nak przenik nięty ch przez m a- k ro fig u ry m yślow e — fig u ry par excellence związane z przem ieszcze­ niem i przesunięciem — dające się w yodrębnić w ew nątrz stosunkow o m ało jeszcze zbadanego obszaru m etalogizm ów 21.

9. F igura z n a tu ry rzeczy nasycona jest treściam i w yobrażeniow ym i: to i tam to, to jako część tam tego, część tego jako tam to, to i nie to, nie to i to, i ta k dalej (przedstaw iając, co być może dało się już zauważyć, w postaci em brionalnej takie fig u ry jak porów nanie, m etafora, synekdo- cha, ironia, litota). Św iat w yobrażeń, o ile nie chcem y sprow adzić go do szeregu bezużytecznych form ułek, ja k to robiła zwłaszcza k ry ty k a a r ­ chetypow a, zawsze u zew nętrznia się w wypow iedzi w sposób historycz­ n y i sem iotyczny, a styl i reto ry k a stanow ią teren, na k tó ry m osiąga swój n ajbard ziej c h arak tery sty czn y w yraz. D otyczy to nie tylko m iejsc te k stu w ypełnionych, zw ielokrotnionych znaczeniowo lub przesuniętych, ale rów nież m iejsc pusty ch albo „białych”, jak je określa U. Eco, a n a­ lizując tek st n a rra c y jn y : presupozycji i elips; jednym słowem, tego wszystkiego, co należałoby um ieścić w ru b ryce retorycznej p r z e m i l ­ c z e n i a .

Możemy oczywiście zgodzić się z U. Eco, że „tekst jest tylko m achi­ ną p resu po zycy jną”, w k tó rej są „presupozycje referencjalne, sem an­ tyczne, pragm aty czne”, a także ideologiczne, antropologiczne, w y o b ra­ żeniowe. To powoduje, że „tekst jest zawsze w jakiś sposób przem il­ czający” 22, poniew aż jest „u tk a n y z n i e w y p o w i e d z i a n e g o” , „ze szczelin, k tó re należy w ypełnić” 23. Udziałem czytelnika jest puszczenie w obieg presuponow anego sensu, powiązanie u ta je ń z przejaw am i, w y ­ prow adzenie „logiki” z „logiki”.

Nie należy jedn ak sądzić, że presupozycje tekstow e są w yłącznie strategiczn ym i zabiegam i tw órcy, k tó ry — zręcznie usidlając czytelni­ ka — wzyw a go do ich rozszyfrow ania.

Trzeba w prow adzić rozróżnienie p rzynajm niej m iędzy: a) niedopo­ w iedzeniem im plikow anym przez konw encje g atun ku (jak np. niedopo­ w iedzenie tkw iące w cezurach m iędzy scenam i lub aktam i w teatrze,

21 Por. G r u p a Mi , R e to ric a gen erale. M ilano 1976, oraz n ajnow sze, p rze­ n ik liw e stu d iu m F. O r l a n d a , I llu m in ism o e r e to ric a freudia na. Torino 1982.

22 Por. U. E c o , L e c to r in fabula. M ilano 1979, s. 25. 23 Ib id e m , s. 51—52.

(19)

m iędzy pieśniam i w poem acie, m iędzy rozdziałam i w powieści); b) n ie­ dopowiedzeniem , k tó re w y n ik a ze stra te g ii n a rra c y jn e j (mówiąc ogól­ nie, chodzi tu o suspensję, jak ą stosuje się przede w szystkim w pow ie­ ści gotyckiej lub w pow ieści k ry m in aln ej); c) niedopow iedzeniem im ­ plikow anym przez św iat w yobrażeń, n a tu ry psychologicznej, ideologicz­ nej, antropologicznej.

Tak więc od presupozycji, w p rzy p ad k u k tó rej w iem y lub pow in­ niśm y wiedzieć, czego w tekście b rak u je, przechodzim y w punkcie c) do e l i p s y , k tó ra sygnalizuje u k ry te głębie. Elipsa jest cięciem języko­ w ym i/lu b logicznym , w k tó ry m zbiega się cały zastęp fig u r reto ry cz­ nych, tak ich ja k suspensja, syllepsis czy zam ilknięcie: te w szystkie m an ­ k am e n ty lub pęknięcia czy też, ja k pisze B enveniste, „załam ania” ję ­ zyka pośredniczą w przek azy w an iu sensu zgodnie z logiką im plicytności i aluzji, nie zaś logiką jaw n ej w ypow iedzi. W edług Lacana, którego teo­ ria psychoanalityczna w znacznej części ogniskuje się wokół problem u nap oru języka nieśw iadom ości [„litera”] na język św iadom y (wypowiedź) elipsa, podobnie jak fig u ry pokrew ne, zajm u je m iejsce ze wszech m iar uprzyw ilejo w an e zarów no w reto ry ce m arzenia sennego, jak i w m e­ chanizm ach nieśw iadom ości (świadczą o ty m przytoczone przez niego w ykazy fig u r reto ry czn y ch 24).

N ieśw iad om ość, p o czą w szy od F reu d a — m ó w i gd zie in d ziej — jest ła ń ­ cu ch em e le m e n tó w ozn aczających , k tó ry w jak im ś m iejscu (na in n ej scen ie, p isze F reud) pow tarza się i u siłu je w ta rg n ą ć w c i ę c i a za o fia ro w a n e m u p rzez jaw n ą w y p o w ie d ź i p rzez m y ślen ie, k tó re k szta łtu je №.

T ekst literack i może być eliptyczny: na różnych poziom ach w ypow ie­ dzi, n a płaszczyźnie ekspozycji (intryga), na płaszczyźnie fabuły, k tó ra stanow i jej podstaw ę (może ona zaw ierać lukę lu b odchylenie logiczne), i na płaszczyźnie logiki leżącej u podłoża akcji. Na w szystkich czterech płaszczyznach pew ne m odalności eliptyczne mogą w ynikać ze względów czysto strategicznych, inne jed n a k mogą św iadczyć o istn ien iu uników i braków , wobec k tó ry ch n ajsk u teczniejszą m etodą badaw czą może się okazać podejście psychoanalityczne rozum iane jako h erm e n eu ty k a tek ­ stowego św iata w yobrażeń.

10. Podsum ow ując, sądzim y, że stosow anie psychoanalizy do lite ra ­ tu ry może okazać się korzystne jako m etodyka badań tekstow ego św iata utajonego, p ersp ek ty w a psychoanalityczna nie uchybia bowiem złożo­ ności p racy w e w n ątrzliterack iej, ale w niej p rac u je i z niej w ysuw a swoje hipotezy i p otw ierdzenia swoich in te rp re ta c ji. A by nie spaść do poziomu operacji upraszczającej, podejście psychoanalityczne m usi zaw

-24 Por. J. L a c a n : Écrits. P aris 1966; S c ritti. T orino 1974, s. 261 i 516. 25 L a c a n , Scritti, s. 801. P o d k reślen ie autora.

(20)

sze opierać się na badaniach historycznych, filologicznych i sem iotycz- nych.

Musi ponadto kierow ać się raczej w stronę tekstów , k tóre opierają si§ in te rp re ta c ji zgodnej z linią izotopii świadom ych, s y g n a l i z u j ą c m odalności im plikacyjne n a tu ry innej niż tylko strategiczna za pośred­ nictw em zw ielokrotnień znaczeniowych, przem ieszczeń i przem ilczeń, w szczególnej selekcji i rozm ieszczeniu m ateriałów antropologicznych i w logice leżącej u podłoża akcji. Podczas analizy nie w olno nigdy od­ dzielać form ekspresji od form treści, poniew aż w spółpracują one ze sobą tak czy inaczej, również, a naw et przede w szystkim , w obszarze przesunięć m iędzy tym , co w tekście jaw ne, a tym , co u tajo ne, i w spól­ nie stanow ią o w ym iarze w y o b r a ż e n i o w y m dzieła; ten zaś, jak się w ydaje, w yraża się w tekście w efektach zw ielokrotnienia znaczenio­ wego, k tóre spraw ia, że „w tym , co zostało powiedziane, zostało pow ie­ dziane zbyt w iele” (zgęszczenie) oraz że „w tym , co zostało pow ie­ dziane, zaw iera się coś powiedzianego w inny sposób” (przemieszczenie), a także w efek tach przem ilczenia, kiedy „w tym , co zostało powiedziane, coś zostało pom inięte” (elipsa).

Nie chcem y przez to powiedzieć, że „efekt w yobrażeniow y” tek stu należy całkowicie do sfery kom petencji psychoanalizy. Zawdzięczam y go także stosow aniu literack ich p rocedur form alnych, a w szczególności figuraln em u w ym iarow i wypowiedzi; z tego powodu, jeśli praw dą jest, że z jednej stro n y figura retoryczna może w ydaw ać się w ynikiem kom ­ prom isu m iędzy dwom a bodźcami, św iadom ym i nieśw iadom ym (indy­ w idualnym bądź kolektyw nym ), to jest nie m niej praw dziw e, że z d ru ­ giej stro n y w y t w a r z a ona linie tekstow ego św iata w yobrażeń 26.

Ponadto zaw dzięczam y ten efek t także strateg ii ekspozycyjnej a r ­ ty sty , k tó ry — usuw ając zw iązki przyczynow e albo podstaw iając a rg u ­ m en ty w yglądające na praw dopodobne — tw o rzy bogatą i skom pliko­ w aną całość, zdolną do uruchom ienia herm eneutycznej w spółpracy in ­ dyw idualnego św iata w yobrażeń (a nie tylko świadomości) czytelnika, stym ulow anego ty m silniej, im więcej związków i linii sensu p rzyjdzie m u skonstruow ać i w ydedukow ać w tym szczególnym uniezw ykleniu poznawczym , jakie jest typow e dla zjaw iska artystycznego. Istotnie te k ­ stow y św iat w yobrażeń sty m u lu je właściwą nam , w rodzoną skłonność do tw orzenia w yobrażeń, k tóra przenika, jako pewien rodzaj przem iesz­ czenia fundam entalnego lub pierw otnego, nasz odbiór rzeczywistości, jest więc koniecznością antropologiczną. Z tego p u n k tu w idzenia sztuka nie jest luksusem , lecz niezbędną potrzebą człowieka.

Czy jed nak w tekście literackim takie chw yty, jak z w i e l o k r o t ­ n i e n i e z n a c z e n i o w e , p r z e m i e s z c z e n i e i e l i p s a , które

28 Por. T. T o d o r o v : In tro d u c tio n à la li tt é r a t u r e fa n ta stiq u e. P aris 1970;

(21)

spraw iają, że sens p iętrzy się, zw ielokrotnia i ulega zaw ieszeniu, pełnią zawsze fu n kcję strateg iczną, a zatem są św iadom e, czy też mogą p rze­ niknąć do te k stu bez w iedzy autora? W ydaje m i się, że sztuka — w łaśnie dlatego, że nie jest ani luksusem , ani zabaw ą — re je s tru je znaczenia ta ­ jem ne, laten tn e, k tó re w spółtw orzą złożoność płaszczyzny jaw n ej, czyli św iadom ej, te k stu literackiego.

K iedy zatem jak ieś dzieło u jaw n ia dokonującą się w nim pracę u k ry ­ ty ch znaczeń i pozw ala dostrzec, że za sceną k ry ją się in n e sceny (żeby posłużyć się jeszcze raz niepokojącym obrazem , k tó ry M annoni zapo­ życzył od F reuda), podejście sem iotycznie psychoanalityczne w ydaje mi się w pełni uspraw iedliw ione, an alizu je bow iem przesunięcia logiczne i p rzestrzen ie sem antyczne, k tó re w in n y m w ypadku m ogłyby pozostać nie zbadane.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po pierwsze, chcia³bym znaæ wypowiedzi architektów na temat mojej pracy. Nie chcia³bym, aby oceniano gdzieœ w œro- dowisku za moimi plecami. Nie bojê siê negatywnej krytyki,

je naliczenia odsetek od zdeponowanej kwoty. Wadium zwraca się niezwłocznie, jednak nie później niż przed upływem 3 dni od dnia odwołania lub zamknięcia

Główne dane techniczne ekspresów BCC01 – BCC02.

Wynika z tego, że komputerowa generacja liczb losowych o rozkładzie równo- miernym jest w istocie generacją losowych ciągów bitów spełniających okre- ślone warunki.. Zatem

W innym wywiadzie, dotyczącym zagadnienia świadomości traktowanej jako informacji oraz tego, co to może oznaczać, Lloydowi postawiono pytanie, które nasuwa się w

silaczem, który częściowo blokuje otwory wentylacyjne służące do wydmuchiwania ciepłego powietrza na zewnątrz (rys. Ib) oraz z dodatkowym elementem (płytką) znajdującą

Dobrym synonimem social media jest także wyrażenie sieci społecznościowe 3 , bądź też angielskie brzmienie Social Network Sites (SNSs) 4.. Portale te mogą mieć

Sąd zastrzegł sobie również – w przypadku stwierdzenia, że stan zdrowia oskarżonego będzie uniemożliwiał jego udział w rozprawie – udzielenie w miarę możliwości