• Nie Znaleziono Wyników

Kilka uwag do artykułu Piotra Hübnera

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka uwag do artykułu Piotra Hübnera"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Małowist, Marian

Kilka uwag do artykułu Piotra Hübnera

Przegląd Historyczny 78/3, 483-491

1987

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

M A R I A N M A Ł O W I S T

Kilka uwag do artykułu Piotra Hiibnera

A rtykuł P io tra H i i b n e r a w zbudził we m nie żywy niepokój nie tylko ja k o w uczestniku opisyw anych w nim w ydarzeń, ale ja k o historyk u-bad aczu *. N iepokój tym większy, że przez długie lata usiłow ałem nauczyć przyszłych historyków podstaw ow ych m etod b ad a n ia historycznego, niezbędnych dla ja k najlepszego u stalan ia faktów . Zacznę od sfo rm u łow ania przyczyn m ego niepokoju, od p u n k tu drugiego m oich w ątpliw ości, k tó ry nie m oże podlegać ew entualnem u zarzutow i subiektyw nej, selektywnej pam ięci itp.

D r H übner zgrom adził i zestawił bard zo interesujący m ateriał źródłow y i jest to niew ątpliw a zasługa tego artykułu. Podszedł jed n ak d o tego m ateriału nie ja k fachow y historyk, któ reg o podstaw ow ym obow iązkiem jest przeprow adzenie naukow ej krytyki źró d ła niezależnie od tego czy są to źródła pochodzące ze starożytności, średniow iecza czy historii najnowszej. W czasopiśm ie historycznym nie m uszę chyba przypom inać najprostszych zasad naukow ej krytyki źró d ła ; wystarczy zajrzeć choćby d o „H isto ry k i” M arcelego H a n d e l s m a n a, a przecież jest wiele now ych opracow ań w p ro w a­ dzających bardziej skom plikow ane i subtelniejsze rozw ażania n ad stosunkiem history ka d o źródła.

Z atrzym am się tu na spraw ach n a jp ro stsz y c h — 1° na obow iązku zesta­ wienia w szystkich d ostępnych źródeł dla d anego zagadnienia i p o rów nania ich oraz 2° na konieczności przeprow adzenia krytyki zew nętrznej i wew­ nętrznej danego źró d ła w sposób szczególnie staran n y w łaśnie wtedy, kiedy nie m am y m ożliwości p orów nania różnych źró deł dla danego z a ­

gadnienia. ^

D r H üb ner opracow ał swój arty k u ł w o p arciu o m ateriały archiw alne z К С P Z P R , A rchiw um P A N oraz niektóre publikacje w prasie i w czaso­ pism ach z om aw ianego o k r e s u 1. Przynosi ów m ateriał wiele interesujących

* T ekst a rty k u łu zo stał mi u d o stę p n io n y przez red ak cję „ P rzeg ląd u H isto ry czn eg o ” ja k o św iadkow i i u czestnikow i w ydarzeń, o k tó ry ch pisze a u to r, dla ew entualnej k o n su l­ tacji. P oniew aż a u to r z m ożliw ości ko n su ltacji nie sko rzy stał, sfo rm u ło w ałem na życzenie R edakcji m oje w ątpliw ości pisem nie ja k o u dział w e w entualnej dyskusji.

1 Pew ne zdziw ienie w yw ołuje ju ż b ra k analizy p u b lik o w an y ch ocen om aw ian eg o okresu, np. arty k u łó w W . K u l i , W sprawie naszej p o lity k i n aukow ej, K H r. L X III, 1956, n r 3, s. 151— 166; B. L e ś n o d o r s k i e g o , N a u k a historii w Polsce Ludow ej. K H r. L X II, 1955, n r 1, s. 17— 55; T. M a n t e u f f l a , W arunki rozwoju nauki h istorycznej w dziesięcioleciu

1^48— 1958. [w:] H isto rycy wobec historii. W arszaw a 1976, s. 365— 372. D r H ü b n e r arty k u łó w

W . K uli i T. M a n teu ffla w ogóle nie cytuje, in n e (jak B. L eśn o d o rsk ieg o ) zbyw a ocen ą ..w ątpliw ej w arto ści sy n teza” , bez analizy i a rg u m en ta cji. M oże m a racje, ale

(3)

484 M A RIAN M A IO W IM

inform acji o zam ierzeniach w ładz partyjnych i m inisterialnych odnośnie organizacji nauki historycznej, o wielu ocenach personalnych, o poglądach i zam iarach niektórych historyków członków partii itp. N ie daje on jednak jeśli nie p o dd am y go analizie krytycznej, w glądu w praw dziw ą sytuację, w ścieranie się teorii i praktyki, w przyczyny i następstw a różnych posunięć. Czy istnieje m ożliw ość k onfrontacji tej jednostronnej dokum entacji ze źródłam i innego ro d z aju ? N ie zajm ując się badaniem naukow ym dziejów Polski pow ojennej nie p otrafię stwierdzić, czy istnieją inne archiw alia m ogące rzucić św iatło na p oruszo ne w artyk ule zagadaien ia, choć wiem, że wielu historyków działających w owym czasie prow adziło w łasne zapisy w ydarzeń. N a pew no jed n ak jeszcze teraz m ożna by zebrać inform acje od pam iętających tam te w ypadki i jeszcze żyjących ludzi. Zestaw ienie „tradycji ustnej", przechow yw anej w pam ięci ludzi o różnych przecież postaw ach i poglądach, z d o k u m en tacją pisaną pozw oliłoby autorow i wiele spraw uściślić, wiele inform acji dorzucić i zapew ne w płynęłoby na pogłębienie analizy i w niosków . Żeby nie być gołosłow nym postaram się w ykazać konieczność uzupełnienia inform acji zebranych przez P. H iibnera na kilku przykładach. Z ab rak ło jednak także naukow ej krytyki źródeł, na których a u to r się o parł. N ie m ożna np. zestaw iać na jednej płaszczyźnie oceny Powszechnego Z jazdu H istoryków Polskich we W rocław iu w r. 1948, zaw artej w szkicu „m em o­ riału ” dla w ładz partyjnych (przypis 9), z oceną przedstaw ioną przez M inistra O św iaty S. Skrzeszewskiego na zebraniu K rajow ej R ady A ktyw u O św iatow ego (s. 4). Ich odm ienność wcale nie zak ład a różnic poglądów : to były po p ro stu różnice celów tych ocen ze względu na różnych adresatów . P odobn ie przedstaw ia się spraw a celów i zad ań pow oływ ania różnych instytucji. K om isji itp., w yrażana w pism ach m ających uzasadnić ich pow ołanie czy zorganizow anie.

W ybierano argum enty, k tó re m ogły skłonić odno śne w ładze d o zgody na pow ołanie takiej czy innej organizacji, na zm ianę pro g ram u studiów itp. Oczywiście m ożna stanąć na stanow isku, że było to niem oralne czy niewłaściwe, ale jest to już in na kategoria ocen i dyskusja na ten tem at w ykraczałaby poza ram y zam ierzonych przeze m nie uwag. Cały jed n ak obraz stosunków w środow isku historycznym w przedstaw ieniu a u to ra artyku łu odm alow any jest w k olorach czarnym i białym . Wszyscy historycy partyjni, bezpartyjni m arksiści a naw et wszyscy biorący udział w ówczesnych działaniach organizacyjnych są czarni a ci, któ rzy byli z b o k u lub sprzeciwiali się — biali. Stąd też m im o, że z przytoczonych przez a u to ra źródeł w idać ścieranie się różnych poglądów naw et w śród partyjnych o rg an izatorów życia naukow ego, w idać różnice m iędzy treścią w ystąpień i ocen Petrusew icza, N ow ińskiego a np. Ż. K orm anow ej, a u to r się tym nie zajm uje i nie zastanaw ia się nad tym . Przytaczając kilka różnych wersji p ro p o n o w an eg o składu p ersonalnego dyrekcji In sty tu tu H istorii PA N nie zastanow ił się np., czy nie było to w yrazem zm iany „linii” czy oceny działalności owych osób.

w p u blikacji n au k o w ej trzeb a p o d a ć arg u m en ty . H isto ry k nie m a pra w a posługiw ać się w yłącznie źró d łam i, k tó re o d p o w ia d ają jego ocenie w y d arzeń . M usi sw oje w nioski oprzeć n a całości źródeł i p rzep ro w ad zić do w ó d , dlaczego w ybiera tę a nie in n ą wersję.

(4)

L W AG I 1)0 A K I 'l k L L L ІЧОЇ RA H L B N tK A 485

N ie pró buje też a u to r odpow iedzieć na nasuw ające się po lekturze jego arty k u łu pytanie, dlaczego owe p ró b y zaham ow ania rozw oju b adań naukow ych w historii nie pow iodły się. D okładniejsze przyjrzenie się ścieraniu się różnych grup w ram ach partii a także zachow aniom środow iska historyków poza p a rtią pozw oliłoby przynajm niej w części odpow iedzieć na to pytanie. N ie odpow iada bowiem praw dzie podział schem atyczny na ..dobrych” i „złych” . W ielu partyjnych i bezpartyjnych m arksistów stara ło się ratow ać nau kę historyczną od nadm iernego d y k tatu i schem atyzm u, a byli też tacy przeciwnicy m arksizm u, którzy z nadm iernego strachu czy też dla kariery prześcigali się w gorliwości wobec istotnych lub dom niem anych żądań władz.

Po tych uw agach ogólnych chciałbym w ykazać ich słuszność na kilku przykładach dotyczących spraw poruszonych przez a u to ra artykułu. O m ów ie­ nie dokład ne całości w ym agałoby obszernego arty k u łu i dalszych b ad ań archiw alnych, co ze względu na m oją specjalność badaw czą nie wchodzi tu w rachubę.

S praw a pierw sza — przebudow a stru k tu ry organizacyjnej i prog ram u studiów historycznych. Słusznie a u to r wiąże organizację Insty tu tu H istorycz­ nego UW z k o n ty n u acją inicjatywy M arcelego H andelsm ana przez jego bard zo m u w zasadzie w iernego ucznia T adeusza M anteuffla. Poza In sty ­ tu tem H istorycznym przed w ojną pozostaw ały zakłady kierow ane przez W acław a T o k arza i S tanisław a A rnolda. D aw ny zakład W acław a T o karza został po w ojnie w łączony d o In stytutu, ale Z ak ład H istorii G ospodarczej Stanisław a A rn o ld a jeszcze przez długie lata istniał odrębnie z odrębnym lokalem . W łaśnie Z a k ła d Stanisław a A rn o ld a, któ ry był przecież dyrektorem D ep artam en tu Szkół W yższych w M inisterstw ie O św iaty i. jak a u to r w ielokrotnie po dk reśla, inicjatorem i realizatorem owej „przebudow y" nauki historycznej, o której a u to r pisze, widząc we wszystkich zm ianach w latach 1947— 1953 wynik z góry* pow ziętego i konsekw entniego realizow anego planu władz.

Tym czasem Instytut H istoryczny U W był w tej postaci, jaką przybrał w latach 1949— 1952 nie tylko kon ty n u acją inicjatyw y H andelsm ana, ale efektem głęboko przem yślanej koncepcji T adeusza M anteuffla, k tó rą realizow ał on z właściwą sobie stanow czością i konsekw encją. Bynajm niej nie zależało m u na zerw aniu stosunków m istrz-uczeń, lecz m .in. na ograniczeniu d o ­ wolności stopnia zależności asystenta od profesora, głównie jednak na zin­ tegrow aniu środow iska historycznego i w yrów naniu p oziom u kształcenia m łodzieży. Stąd też i ów p rogram studium historycznego, którego głównym

novum były obow iązujące studentów ćw iczenia ze wszystkich c h ro n o lo ­

gicznych okresów historii, podczas gdy przed w ojną obow iązyw ały jedynie egzam iny. Ten nowy system wynikł z obserw acji niedostatków system u przedw ojennego i z dyskusji okresu przedw ojennego i czasów wojny. P rosem inarium i sem inarium z jednej tylko w ybranej dziedziny nie daw ały przeciętnem u studentow i należytego przygotow ania zaw odow ego. C zteroletni okres studiów nie był niczym nowym , przed w ojną obow iązyw ało 10 try ­ m estrów , czyli 3 lata i jeden trym estr, a byli i tacy studenci, którzy

(5)

486 M A R IA N M AŁOW IST

kończyli studia w trzy lata. P o uzyskaniu m agisterium m ożna było zdaw ać egzam in nauczycielski p o rocznym studium pedagogicznym , alb o p o dwóch latach prak tyki w szkole. Isto tn e novum tego p ro g ram u — w prow adzenie ćwiczeń — zostało w ocenie d r H ü bnera pom inięte.

Tyle o pro gram ie studiów lansow anym przez T adeusza M anteuffla. N a to m iast późniejsze zm iany odbyw ały się ju ż z inspiracji innych czyn­ ników.

B ardzo m nie dziwi, że P. H übner przypisuje duże znaczenie działal­ ności Stow arzyszenia H istoryków M arksistów . Jak o jego uczestnik m uszę stwierdzić, że był to od p o czątku niem al tw ór m artw y. W ciągu jego istnienia odbyły się w W arszaw ie nieliczne zebrania (dwa alb o trzy), na których dysku tow ano n ad wygłaszanym i referatam i, ale poza tym Stow arzy­ szenie nie przejaw iało żadnej szerszej działalności ani nie w yw arło żadnego wpływu na sytuację. In n a spraw a, że osoby tw orzące Z arząd tego słabo działającego S tow arzyszenia m ogły szerm ow ać w różnych spraw ach argu m en­ tam i reprezentow ania tej organizacji.

N ie rozum iem , dlaczego a u to r arty kułu przejaw ia w yraźną aw ersję do prac zespołow ych i uw aża za szkodliw ą p ró b ę ich w prow adzenia. Są one przecież w arunkiem p row adzenia wszelkich dużych przedsięwzięć naukow ych. N ie one rozbijały życzliwe k o n tak ty ,.na linii” profesor— uczeń. M iałem w tym zakresie b ard zo pozytyw ne dośw iadczenia. N ajostrzejszy atak na ..profesorski feudalizm ” n astąpił n ato m iast ju ż po P aździerniku i m iał miejsce na łam ach „P o lity k i” a wyszedł spod p ió ra Jerzego U rb an a. N ie należy przypisyw ać rozdro bnienia b ad a ń historycznych i zam ykania ich w w ąskich ram ach instytucjonalnych okresow i pow ojennem u. Było to zjaw isko typow e dla historiografii polskiej i naw et m iędzynarodow ej praw ie d o połow y X X wieku. T ylko najwięksi uczeni zdołali tego uniknąć. N ie rozum iem także, dlaczego zaliczenie historii do nau k społecznych budzi w yraźne oburzenie au to ra , k tó ry określa ją ja k o nau kę hum anistyczną. N ie są to przecież pojęcia sprzeczne. Poza tym historia to wszak nau k a o społeczeństwie a więc... społeczna. D aw no m inęły czasy, gdy historycy zajm ow ali się tylko k rólam i, w odzam i itp.

Pow racając jed n ak d o spraw pow ażnych, p ragnę jeszcze kilka tu p o ­ ruszyć. M am na myśli szczególnie K onferencję M etodologiczną w O tw ocku w dniach 28 g rudn ia 1951— 12 stycznia 1952 r., jej genezę i skutki. Planow ało ją kierow nictw o partyjne odcinka historycznego, w którym od r. 1949/1950 dom inow ał ówczesny „ b e to n ” . N iek tó rzy z in icjatorów wystę­ powali p o d firm ą S tow arzyszenia H istoryków M arksistów , w rzeczywistości już nie istniejącego. M inisterstw o Szkolnictw a W yżsaego włączyło się do tego raczej jed n ak ja k o czynnik w ykonaw czy. Jakie były cele tej im prezy? M yślę, że rzecznicy stalinizacji naszej historiografii chcieli przy tej sposo b­ ności rozpraw ić się ostatecznie z wszelkimi urojonym i lub rzeczywistymi przeciw nikam i tego k ieru n k u , narzucić środow isku jed n o litą postaw ę w obec nauki i rzeczywistości a przy okazji um ocnić w łasne pozycje w aparacie władzy. Tej ostatniej spraw ie przypisyw ałbym duże znaczenie. Był to raczej okres trudny. Periodyki historyczne i książki przestały się ukazyw ać, bo

(6)

U W A G I DO A R 1 Y K U t PIOTRA H U BN ER A

487 grupa „ p a n u ją ca” przyjęła postaw ę zdecydow anie ase k u ran c k ą i obaw iała się jakichkolw iek „odchyleń” . Z astraszeni pracow nicy naukow i na ogół nie staw iali o poru ekscesom „gorliw ców ” . T rzeba tu wziąć p o d uwagę ogrom ne znużenie środow iska okresem okupacji hitlerow skiej. T o w dużej m ierze w yjaśnia b rak energii w przeciw staw ianiu się n arzu cany m rygorom i n a d ­ m ierne uleganie obaw om nie zawsze u zasadnionym . Podjęliśm y jed n ak prób ę popraw y sytuacji a przynajm niej o d blokow an ia m ożliwości publi­ kacji. P ostanow iliśm y w raz z Tadeuszem M anteufflem udać się do Jak u b a B erm ana i przedstaw ić m u rozpaczliw ą sytuację naszej dyscypliny. Liczyliśmy na jego duże wpływy w tym okresie i n a pew ne zrozum ienie ze względu na jego własne prace historyczne w okresie przedw ojennym . W izyta odbyła się, jeśli m nie pam ięć nie myli, bo nie zanotow ałem jej, w r. 1950, raczej w pierwszej połow ie roku. Z ostaliśm y przyjęci dobrze, Jak u b B erm an stwierdził, że sytuacja zupełnego m arazm u, ja k ą m u przedstaw iliśm y, nie w ynika z decyzji w ładz partyjnych, że jest w ynikiem w yłącznie asekuranctw a niektórych członków partii działających w tej dziedzinie.

A kcja nasza nie przyniosła jednak żadnych odczuw alnych skutków poza dodaniem nam otuchy d o walki o m ożliw ość publikacji. I tutaj m ożna było zanotow ać pew ne sukcesy, np. uzyskanie zgody n a p ro jek to ­ w ane przez K a ro la G ó rsk iego w ydaw anie „A kt S tanów P ruskich” .

Tym czasem K onferencja m etodologiczna ulegała zwłoce. N iek tó re p lan o ­ wane referaty ideologiczne oraz z zakresu historii najnow szej nie uzyskały ap ro b a ty partyjnych w ładz wyższych ze względu na niedostateczny poziom m erytoryczny. O statecznie została zw ołana na przełom ie r. 1951/1952. Była b ard zo licznie obesłana. N ależy podkreślić, że n iektórzy historycy, m ało m ający w spólnego z m arksizm em , b ard zo gorliwie zabiegali o to, by ich nie pom inięto przy zaproszeniach. W konferencji b ra ło udział trzech historyków radzieckich, w tym dw óch b ard zo w ybitnych m ediew istów : B. G reków i E. K osm inskij. Trzecim był prof. S idorow , specjalista w zakresie historii najnow szej. Prof. T retiakow wyjechał zaraz p o pierw szym dniu obrad. T rzeba podkreślić, że uczeni ci zachow yw ali się nie ja k o „sędziow ie” , ale ja k o koledzy. N ie pozw olili m .in. odizolow ać się od nas. m im o, że d o tego chciano ich skłonić. T rzeba powiedzieć, że tzw. referaty ideolo­ giczne w ypadły żałośnie, a w ystąpienia ówczesnych historyków najnow szych były przew ażnie słabe. Z o rganizow ana n ag o n k a na prof. H enryka W ere- szyckiego budziła niesm ak. Z nacznie lepiej przedstaw iała się sytuacja w za­ kresie m ediewistyki i historii now ożytnej. Z aró w n o referaty ja k dyskusja m iały tu c h a rak ter naukow y i w ykazały, że w naszej historiografii dzieją się rzeczy interesujące. M uszę tu zw rócić uwagę na pewien incydent, k tó ry rzuca troch ę św iatła na ów czesną sytuację. Z polecenia incjatorów konferencji przygotow ałem referat o polskim procesie dziejowym od średnio­ wiecza do X V II wieku. O parłem się na referatach kolegów m ediew istów z całej Polski i na w łasnych badaniach. T ekst ten zo stał przedyskutow any n a specjalnym zeb ran iu O ddziału Polskiego T ow arzystw a H istorycznego w P oznaniu i zatw ierdzony przez władze. O tóż p o w ygłoszeniu przeze m nie referatu na K onferencji odbyło się podczas przerw y obiadow ej zw ołane

(7)

488 M A R IA N M A IO W IST

nagle zebranie partyjne, na k tó ry m p o stano w ion o m nie „zniszczyć" w dysk u­ sji. Szlo głów nie o z a w artą w referacie pozytyw ną ocenę polityki K azim ierza W ielkiego łącznie z jego podbojam i na Rusi a także o spraw ę roli gospodarczej folw arków . M im o protestów niektórych członków zebrania zap ad ła tu niekorzystna dla m nie decyzja. Pew ne św iatło na istnienie różnych kierunków w p artii, jeśli idzie o stosunek d o b ad ań historycznych rzuca fakt, że aż trzech uczestników tego zebrania przyszło do m nie z w iadom ościam i i ostrzeżeniem . Inicjatorzy tego zeb ran ia, chcieli zapew ne okazać swoją ,.pryncypialność” a zarazem odw rócić od siebie przew idyw ane przez nich reakcje obecnych na K onferencji historyków radzieckich. Jednakże w odbytej tego w ieczora rozm ow ie z przybyłą d o nich z wizytą m inister Eugenią K rassow ską i z kimś z kierow nictw a K onferencji ocenili oni referat raczej b ard zo pozytyw nie. T ak więc nie doszło d o ..rozpraw y” . W szystkie późniejsze dyskusje m iały ju ż na ogół c h a ra k te r naukow y. W długiej rozm ow ie z prezydentem Bierutem historycy radzieccy wyrazili się bard zo d o d atn io o poziom ie naszej historiografii i o jej m ożliw ościach rozw ojow ych. Oczywiście m nie przy tym nie było, ale m iałem absolutnie pew ne inform acje z kilku źródeł.

N ależy stwierdzić, że po K onferencji O tw ockiej klim at polityczny okazał się o wiele bardziej sprzyjający b ad an io m historycznym niż poprzednio, zwłaszcza w dziedzinie m ediewistyki i historii now ożytnej. Pow stał jed n ak now y ważny problem . M ianow icie p rzystąpiono d o organizow ania In sty tu tu H istorii przy tw orzonej w ów czas Polskiej A kadem ii N a u k . N asi rzecznicy ..tw ardej linii” zam ierzali opanow ać jego dyrekcję. M ogło to mieć b ard zo ujem ne konsekw encje dla naszej nauki. Przyszła tu z p o m ocą nie żyjąca już obecnie M aria F u k sow a, uczestniczka ruchu robo tn iczeg o od czasów S D K P iL , k tó ra zresztą osiem lat spędziła w Z w iązku R adzieckim w obozie dla członków rodzin działaczy partyjnych straconych w latach 1933— 1937, po pow rocie d o Polski, pracow nica K ancelarii R ady P aństw a. Była to m oja bliska krew na, której nieraz opow iadałem o wyczynach naszych gorliwców . D o rad ziła, byśm y się zwrócili w prost d o prezydenta B ieruta, k tó ry p onoć o stro reagow ał na nadużycia i szkodliw e posunięcia członków partii. O biecała u toro w ać drogę. Przedstaw iłem spraw ę m oim kolegom z In sty tu tu H istorycznego U W prof. T. M anteufflow i i A. G ieysztorow i i w spólnie postanow iliśm y podjąć interw encję. N a życzenie naszych przysz­ łych rozm ów ców przy udziale m ojej żony ułożyliśm y m em oriał. P rzedstaw i­ liśmy w nim przyczyny naszego w ystąpienia, tłum acząc je sytuacją p anu jącą w naszej nauce i prosiliśm y o taki skład dyrekcji przyszłego Insty tu tu , któ ry by ułatw iał, a nie ham ow ał, rozwój b ad a ń . W ysunęliśm y parę p ro p o ­ zycji. Z ostaliśm y przyjęci przez p. D rozdow icza, sekretarza i m ęża zaufania B ieruta. Było to w okresie uroczystości sześćdziesięciolecia uro dzin B ieruta, nie m ógł nas więc przyjąć osobiście, (m arzec 1952). P o złożeniu m em oriału p. D rozdow iczow i odbyła się k ró tk a rozm ow a w yjaśniająca, w której nie staraliśm y się tuszow ać sytuacji. Pan D rozdow icz pow iedział nam w konkluzji, żebyśm y cierpliw ie poczekali n a rozw ażenie tych spraw . C ała im preza odbyła się w zupełnej tajem nicy a nasz m em oriał został chyba po użyciu zniszczony, bo nie trafił do żadnej kancelarii.

(8)

U W A G I DO Λ Κ Ι Υ Κ Ι I I l'IO IR A H IB N Ł K A

489 W krótce zostałem wezwany na rozm ow ę d o R o m an a W erfla. który usiłow ał m .in. dow iedzieć się ode m nie, co m ogło w płynąć n a to, że otrzym ał polecenie zb a d an ia spraw y In sty tu tu H istorii P A N i zap ro p o n o w a­ nia zm ian.

W niedługim czasie p o w spom nianych w ydarzeniach zaszły duże zm iany. Od r. 1952 historycy, m oże z w yjątkiem specjalistów dziejów najnow szych, uzyskali m ożliwość znacznie sw obodniejszej p racy; periodyki i w ydaw nictw a ruszyły z miejsca. Sądzę, że nasza interw encja odegrała przy tym tylko ograniczoną rolę. D ecydujące znaczenie miał chyba taki a nie inny przebieg K onferencji O tw ockiej i tow arzyszące jej w ydarzenia. P. H übner w spom ina o powyższej spraw ie, d atu jąc w ystąpienie na styczeń 1952 r. Budzi zdziwienie, że nie m ając żadnych d ok u m en tó w zw iązanych z tym faktem , przytacza go na podstaw ie jakiejś pogłoski zam iast zw rócić się d o trzech osób żyjących i znających spraw ę i zebrać ich relacje. Z apew ne żyje też były sekretarz prezydenta Bieruta D rozdow icz, przebyw a jed n ak ju ż od bardzo wielu lat za granicą.

Tak więc sytuacja nauki historycznej w latach 1947— 1952 była o wiele bardziej zróżnicow ana niż to przedstaw ił p. H übner. N ie zgodziłbym się z jego jed n o stro n n ie negatyw ną oceną ówczesnego stanu nau ki. Bądź co bądź właśnie w tedy rozw inęły się na w ielką skalę b ad a n ia zw iązane z M illennium 2, co ogrom nie przyspieszyło postęp zarów no w dziedzinie historii jak archeologiii o raz w spółdziałanie tych dyscyplin, k tó re zaow ocow ało utw orzeniem In sty tu tu H istorii K u ltu ry M aterialnej P A N . Interesujące były wyniki podjętych w ów czas b ad ań nad zniszczeniam i w ojennym i Polski w XVII wieku. P ro p ag a n d a naw et zniekształconego m arksizm u zw róciła uwagę wielu historyków na problem atykę g o spod arczą i społeczną. Było to b ard zo w ażne gdyż w okresie m iędzyw ojennym d om inow ała u nas „czysta” historia polityczna, niezdolna d o w yjaśnienia wielu istotnych problem ów . D ziało się tak m im o, że pracow ali przecież tak wybitni historycy gospodarczy jak Bujak i R utkow ski oraz socjolog Stefan C zar­ now ski. Ich wpływ na głów ny n u rt badań naukow ych był jed n ak bard zo ograniczony.

: G en eza M illen n iu m rów nież zo sta la w arty k u le P. H iib n era p rzed staw io n a w sposób niesłuszny. N iezależnie od tego. czy g ru p a o rg a n iz ato ró w tej im p rezy (szczególnie isto tn ą rolę o d eg rał pro f. Z. R ajew ski) podchw yciła inicjatyw ę w ładz czy też um iejętnie pod su n ęła w ładzom w łasn ą inicjatyw ę, od p o c z ą tk u zm ierza n o d o w y k o rzy stan ia tej sp osobności, ab y zd o b y ć środki na p lan o w an e b a d an ia archeologiczne.

D r H ü b n e r cytuje sp ra w o z d an ie z konferencji w N aczelnej D yrekcji M uzeów i Z ab y tk ó w (1 m arca 1946), a le ani go głębiej nie analizuje, ani nie u z u p ełn ia innym i in fo rm acjam i. Z ad o w alam się tu je d n a k w zm ian k ą o tym . poniew aż zn ac zn ie d o k ład n iej m o że ośw ietlić te spraw y p ro f. A le k sa n d er G iey szto r. Z tych sam ych w zględów nie zab ieram głosu w kw estii b a rd zo n iespraw iedliw ego ośw ietlenia przyczyn zm ian s ta tu tu PT H a tak że spraw y ..K w a rtaln ik a H isto ry czn eg o ". D r H ü b n e r nie zauw ażył, że ..K w a rta ln ik ” ukazyw ał się w K rak o w ie b a rd z o rz a d k o , ch o ć jego k ra k o w sk a red ak cja by n ajm n iej nie była w ów czas w niełasce. Z o b . na ten tem at (i w ielu przez d ra H ü b n e ra p o ru szo n y ch spraw ) w yw ażone ' o p a rte na d o b rej in fo rm acji sądy p ro f. A . Z a h o r s k i e g o w o p u b lik o w an y m n ied aw n o arty k u le Środow isko h isto rykó w w arszaw skich w Polsce Ludow ej, [w:] N auka i szkolnictw o

(9)

490 M A R IA N M ALOW IST

Postęp w tej dziedzinie, źle zresztą w idziany przez n iektóre osoby,

przyczynił się do pogłębienia bad ań . T o w łaśnie ułatw iło nam drogę do późniejszej znakom itej w spółpracy z pary sk ą szkołą ..A nnales” , co należy ocenić w ysoko.

N a zakończenie pew na refleksja dotycząca arty k u łu P. H iibnera. N ie

wystarczy b ard zo stara n n e grom adzenie inform acji źródłow ych, należy je

koniecznie p o d d ać staran nej krytyce. W przeciw nym w ypadku m ożna p op eł­

nić rażące błędy. N ależy b rać pod uwagę także i „tradycję u stn ą ” nie tylko w badaniach afrykanistycznych, ale zwłaszcza w historii najnowszej. Jest to zarazem przestroga dla wszystkich historyków , by nie byli zbyt pewni własnych stw ierdzeń, opartych naw et na dok u m en tach , ale frag m en ta­ rycznie zachow anych czy jednostronnych.

*

Redakcja ..Przeglądu H istorycznego” otwiera swe lam y dla dalszych głosów w dyskusji nad tą problem atyką, zw łaszcza dla wypowiedzi uczestników i świadków wydarzeń przyw ołanych przez dr Piotra Hiibnera i prof. Mariana Małowista. М ар и ан М алови ст H F C K O .niK O ЗАМ ЕЧАН И Й ОТНОСИТЕЛЬНО СТАТЬИ flF T P A ХЮБНЭРА В свяэи со статьёй П е т р а Х ю б н эр а, оп уб ли ко ван н о й в т о м же ном ере „ И с т о р и ­ ческого о б ч о р а ” , а в т о р , сви д ете л ь и акти вн ы й участни к оп и сы ваем ы х со б ы ти й , о б р ащ ает вн и м ан и е на н едостатки д о к у м ен т ал ь н о й основы этой с та ть и , а такж е вносит н еко то р ы е д о п о л н ен и я и поп равки . П о м н е н и ю а в т о р а . П ё тр Х ю б н эр не п о д вер г д о с т а т о ч н о й критике д о в о л ь н о о д н о сто р о н н и х источ н и ков, и сп о л ьзо ван н ы х в с тать е (это в о с н о в н о м м ат е р и ал ы , п очерп нуты е иэ ар х и в о в ц е н тральн ы х учреж дений, ответствен н ы х та научную поли ти ку), упусти л ит виду такж е сви д етел ьств а и в о сп о м и н ан и я ж ивы х сви детелей п ерестройки истори ческой науки 1947— 1953 гг. Э т о п ри вело к н еко то р о й д е ф о р м ац и и карти н ы истори ческой науки т о го п ер и о д а и совер ш аем ы х м етодологи чески х изм енений . А в т о р п р ед ста в л яет эти со б ы ти я в н есколько и н ом свете, а такж е п оп олн яет с о б ств ен ­ ны м и во сп о м и н ан и ям и , к асаю щ и м и ся м ето д о л о ги ч ес ко й конф еренции польских и с т о ­ риков в О твоц ке на рубеж е 1951 и 1952 го д о в , а іакж е о б с то я те л ь ст в со зд ан и я И н сти т у та и стори и П А Н в 1953 г.

M a rian M atow ist

Q U E L Q U E S R E M A R Q U E S A U S U JE T D E L’A R T IC L E D E P IO T R H U B N E R

L ’article de P io tr H ü b n e r, publié ci-dessus a incité l’a u te u r — tém o in et p a rtic ip a n t a c tif aux événem ents décrits — à soulever les insuffisances d e la base d o c u m e n ta ire ainsi q u 'à a p p o rte r qu elq u es c o rre c tio n s et in fo rm a tio n s c o m p lém en taires. D e l’avis d e l’a u te u r.

(10)

U W A G I DO A R T Y K U Ł PIOTRA H L K N tK A

491

P. H ü b n e r n ’a p o in t fait d e critiq u e ex h au stiv e des sources, assez u n ilatérales, a y a n t servi à la ré d ac tio n de son article (ce so n t p rin c ip ale m e n t des m atériau x puisés aux arch iv es des a u to rité s c en trale s resp o n sa b les d e la p o litiq u e scientifique). A ussi n ’a-t-il p as ten u co m p te des re la tio n s e t des souvenirs des tém o in s v ivants d e la refo n te d e la science h isto riq u e d a n s les an n ées 1947— 1953. C ela a p ro v o q u é une c ertain e d é fo rm a tio n d e l’im age de la science h isto riq u e de la p ério d e en q u e stio n d e m êm e que des m o d ificatio n s m éth o d o lo g iq u es e ffe c tu é es. alo rs. L’a u te u r présen te ces é vénem ents sous un jo u r qu elq u e peu d ifféren t, en les fa is an t c o m p léter de ses p ro p res so uvenirs relatifs à la conférence m é th o d o lo g iq u e des h isto rie n s p o lo n a is d ’O tw ock a u to u rn a n t de 1951— 1952, ainsi q u e les c irco n stan ces de la c réa tio n d e l’In s titu t ď H istoire d e l’A cad ém ie P o lo n aise des Sciences en 1953. .

Cytaty

Powiązane dokumenty

23 P. van den Bosche, in Search of remedies for non-Compliance: The experience of the european Community, „Maastricht Journal of European and Comparative Law” 1996, t.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku pragniemy serdecznie podziękować. za dotychczasową współpracę oraz złożyć Rodzicom, Uczniom

– w świetle zatem prawdy formalnej w przypadku wydania wyroku zaocznego, zgodność z prawdziwym stanem rzeczy oznacza zgodność z materiałem znajdującym się w aktach sprawy,

Zasadniczo powiela ona rozwiązania wcześniejszej ustawy z 1 r., ale uwzględnia także rozwiązania ustawodawstwa krajowego (w tym jeden z typów pozwoleń wodnoprawnych,

W konsekwencji człowiek nie może (i nie powinien próbować) uwolnić się od swojej fizyczno- ści. Jest przede wszystkim bytem somatycznym, który zaspokoić musi konkret- ne

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby

Zarazem uwzględnia się również w takim podejściu silne nastawienie unifikacyjne. Tym samym chodzi o wywołanie paradygmatu metodologicznego w naukach prawnych opartego

- dotacje celowe otrzymane z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminie (związkom gmin) ustawami - -