• Nie Znaleziono Wyników

Postępy wiedzy technicznej a ochrona zabytków kultury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Postępy wiedzy technicznej a ochrona zabytków kultury"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Pawlikowski

Postępy wiedzy technicznej a

ochrona zabytków kultury

Ochrona Zabytków 12/2 (45), 82-87

(2)

POSTĘPY WIEDZY TECHNICZNEJ A OCHRONA ZABYTKÓW KULTURY

STEFAN PAWLIKOWSKI

Z abytki k u ltu ry m inionych epok jako św iadectw o dziejów narodu stanow ią dla współczesnych pokoleń olbrzym ią w artość wychowawczą. Będąc w iernym odbiciem życia są czynnikiem kształtującym m. in. również świadomość dzi­ siejszego człowieka, którem u znajomość przejaw ów k u ltu ry m inionych czasów ułatw ia poznawanie św iata zewnętrznego i rozumienie współczesności.

W epoce cywilizacji technicznej trzeba wciągnąć na usługi ochrony dóbr ku lturalnych najnowocześniejsze jej zdobycze, konserw acja bowiem w m iarę upływ u czasu staje się coraz trudniejsza. W łaściwy sposób ochrony zabytków w ym aga stosowania najróżnorodniejszych form i metod, a w obecnej sytuacji zdaje się być spraw ą pierwszorzędnego znaczenia. W arto się więc zająć tym zagadnieniem, tym bardziej, że panujące w tej dziedzinie prąd y i zapatryw ania ulegają różnym zmianom i fluktuacjom . P raktykow ane daw niej sposoby kon­ serw acji, polegające np. n a „odświeżaniu“ malowideł przez pokryw anie ich now ym i farbam i są zwalczane jako niesłuszne, gdyż w w yniku takiego zabiegu dzieło daw ne uzyskuje postać odpow iadającą mniej lub więcej poczuciu oso­ bistem u renow atora zatracając swe cechy pierw otne, oryginalne. Odnosi się to rów nież i do uzupełnianych pewnymi elem entam i rzeźb, budowli i innych obiektów.

W łaściwa konserw acja powinna ograniczać się w pierwszym rzędzie do przyw rócenia danem u dziełu sztuki w jego zachowanej postaci w yglądu, jaki m u n ad a ł twórca, tak co do kształtu jak i barw y, a jedynie braki wywołane działaniem czasu i w arunkam i przechowywania, o ile zachodzi tego potrzeba, mogą być napraw ione i to w taki sposób, by dały się łatw o zauważyć. Nie­ stety w spom niana zasada nie zawsze jest i może być przestrzegana, a przez po­ w tarzanie zabiegów konserw acyjnych dzieło daw ne coraz bardziej się unowo­ cześnia, stając się powoli coraz m niej podobne do oryginału.

Pierwszym i, którzy zainteresow ali się stro ną naukow ą konserw acji zabyt­ ków sztuki m alarskiej byli: botanik R adlkofer i hdgienista-lekarz M. P etten - kofer (1863 r.), au to r dzieła pt. „Ü ber Ö lfarbe“, znany z wypowiedzi (cytuję w dosłownym tłumaczeniu): „obrazy olejne Rafaela, Tycjana, Rubensa i in­ nych nieśm iertelnych m istrzów rozpatryw ane od strony m aterialnej nie są niczym innym jak płótnem bądź drew nem pom alowanym fa rb ą olejną“. W y­ powiedziana przez niego, przed blisko 90-laty teza o odnaw ianiu dzieł sztuki jest rów nież znamienna: „właściciele obrazów w przew ażającej liczbie starają się bardziej o to, by posiadać obrazy czyste niż oryginalne“ . „O brazy m ają być ozdobą pomieszczeń“ — ta k w łaśnie określone ironicznie przez P eten- kofera przeznaczenie dzieł sztuki decyduje często o zakresie ich renowacji, co szczególnie jaskraw o w ystępuje w dziedzinie sztuki sakralnej.

W ybitnym znawcą i tw órcą nowych m etod badania dzieł sztuki m alarskiej, k tó ry n a przełom ie stulecia w ytyczył drogi w kierunku stosowania m ikro­ skopii do w spom nianych celów był am ator, miłośnik sztuki, lekarz-oftalm olog R aehlm ann.

Dzisiejsza technika badawcza w tej dziedzinie rozporządza znacznie szer­ szym już asortym entem metod i urządzeń, jak binokulam y m ikroskop pola­ ryzacyjny, analizatory ultrafiołkow e do rozpoznawania użytych werniksów,

(3)

fotografia w podczerwieni um ożliw iająca w gląd w w arstw y głębsze fa rb y i rentgenografia — dająca rozeznanie podm alowań, a czasami i zafałszowań dzieła.

Pierw otne rentgenow anie, w którym upatryw ano środek pozw alający n a do­ kładniejsze przyjrzenie się daw nej technice m alarskiej w pewnej mierze za­ wiodło, gdyż stosowane wówczas bezkrytycznie ap araty nie były do tego celu odpowiednie. W yrażano naw et — może i słusznie — obawy, że naśw ietlanie prom ieniam i Roentgena jest w stanie zainicjow ać takie reakcje, które w innych w arunkach dopiero po upływie w ielu la t w yw ołałyby szkodliwe s k u tk i1. W nowszych, specjalnych urządzeniach rentgenow skich zmniejszono wspom ­ niane niebezpieczeństwo, niem niej jednak posługiwanie się tą m etodą musi być nacechow ane ostrożnością, prom ienie X bowiem atakujące tw ory żywe nie w ydają się całkowicie obojętne i wobec m aterii nieożywionej.

D obranie właściw ych farb i barw ników jest dziś mimo postępu w tej dziedzinie m etod badawczych w większości przypadków niemożliwe z uw agi na bardzo szczupły zasób wiadomości pozostawionych przez m istrzów pędzla i dłuta z zakresu przyrządzania barw ideł, stanow iło to bowiem tajem nicę za­ wodową na ogół skrzętnie ukryw aną. Niew ielu było podobnych artyście Cen- nino Cennini, któ ry w roku 1437 pozostawił potomności ciekawy podręcznik sztuki m alarskiej w raz z przepisam i sporządzania farb, olejów i w e rn ik só w 2. (Najwięcej wiadomości posiadam y dziś o lazurowych farbach używ anych przez Tycjana).

Niezwykłe trudności związane z odtw arzaniem składu m ateriałow ego (a nie chemicznego) użytych surowców, w ym agającym um iejętności posługiw ania się m etodam i mikrochemicznym i, analizą spektraln ą i rentgenograficzną oraz zna­ jomości optyki kryształów , pogłębiają się jeszcze w skutek małego na ogół za­ interesow ania tą problem atyką ze stro n y chemików zawodowych i rzadkiej ich ingerencji w dziedzinie, k tóra leży właściwie na peryferiach zainteresowań chemii technicznej. W ynikiem tego jest nieraz w ybór nie tylko nieodpowied­ nich farb, lecz także niewłaściwe przygotow anie podkładu, a często i nie zda­ w anie sobie spraw y z konieczności przedsiębrania zabiegów utrw alających i uodporniających przed niszczącym działaniem atm osfery i światła.

Z ab ezp ieczen ie i o d n a w ia n ie ob razów n a leż y do n a jtru d n iejszy ch bodaj d zia ­ łó w w ty m zak resie, w y m a g a b o w iem od ren o w a to ra -a rty sty n ie ty lk o z n a jo ­ m ości u ży ty ch przed la ty ro d zajów o le jó w , s y k a ty w i p igm entów , w p rzew aża­ jącej części o p artych o fa r b y ziem n e (różne g atu n k i och ry, lap is la zu li itp.), a le rów n ież w cz u w a n ia się w tec h n ik ę op erow an ia farb ą p rzez tw ó r cę obrazu, a cz ęsto — sz czeg ó ln ie p rzy m a lo w id ła c h i fresk a ch k o ście ln y ch — k ilk u w sp ó ła u to ró w d zieła, k tórzy w y k o n a li je n iejed n o k ro tn ie fra g m en ta r y cz n ie sto ­ su ją c całk iem o d m ien n e n ieraz sp o so b y m a low an ia n a jed n ym obrazie.

Nie tylko obrazy i freski, stanow iące odrębny dział zagadnień k onserw ator­ skich, lecz także ogrom na liczba rzeźb w kam ieniu, szczególnie narażonych na bezpośredni w pływ opadów atm osferycznych, słońca i m rozu musi być spe­ cjalnie zabezpieczona. W ykuw ane w kam ieniu fragm enty budowli zabytkow ych oraz różne kam ienne licówki w ym agają konserw acji i zabezpieczenia na rów ni z obecnie nak ład an ą w ypraw ą. Łuszczą się bowiem niezabezpieczone m u ry k a­ mienne nielicznych już dziś X I- i X II-w iecznych budowli rom ańskich, usy­ pują się półkoliste łuki, apsydy i krzyżow e sklepienia, w ym agają konserw acji

1 K. W ü r t h , Chem. Ztg. 57, 893 (1933).

(4)

ocalałe otw arte galerie — empory. W ysm ukłe wieżyce, strzeliste arkady, bo­ gato zom am entow ane portale, w których dekoracyjna fantazja epoki znajduje swój wyraz, pokryte obfitą rzeźbą ostrołuki św iątyń gotyckich m urszeją rozsy­ pując się w pył, rozm yw any opadam i deszczu i śniegu. W ietrzeją i kruszą się rzeźby, a epitafia tracą swe napisy. O strokątne, łam ane ko n tu ry „szwaba- chy“ czy „ fra k tu ry “ dziś w przew ażającej większości nie są już do odczytania.

Z kolebkowych sklepień i kopuł m onum entalnych budowli Odrodzenia od­ pada powoli piękna ornam entyka roślinna zatracająca m isterne piękno szcze­ gółów pod wpływem atm osferycznych czynników korodujących. Skom pliko­ wane, przerośnięte w kształtach, niezwykle „posadowione“, okazałe, lśniące od m arm urów i złoceń figury barokowe tra c ą wyrazistość, a piękne polichromie odpadają na skutek zawilgocenia (nieszczelności dachów). Zaczynają się obsy­ pywać również niezabezpieczone chemicznie tynki odbudowanych św iątyń i pa­ łaców, a deszcz zmywa w ykonane z w ielkim nakładem kosztów m alatu ry nie­ daw no odnowionych budowli K rakow a, Lublina, W arszawy i Gdańska.

Przyczynę zniszczeń korozyjnych stanow i zasadniczo zawilgocenie. Sprzyja ono nie tylko rozwojowi drobnoustrojów niszczących tkaniny, kleje, drewno, papier — nasiąknięte wodą tw orzyw a skalne, jak i nałożone zapraw y kruszeją pod jej wpływem — szczególnie n a m rozie (zam arzająca w oda rozszerza swą objętość o około 10°/o). Działanie wody potęguje obecność w pow ietrzu dw u­ tlenku węgla (atm osfera ziem ska zaw iera około 0,03°/o COi), któ ry tw orzy z nią kwas węglowy m ający zdolność rozpuszczania pewnych węglanów, szczególnie w ęglanu wapniowego, stanowiącego głów ny składnik związanej zapraw y w a­ pienno-piaskow ej, a także wielu n atu ra ln y ch tw orzyw skalnych' (wapienie, m arm ury, niektóre piaskowce).

Niewspółm iernie silniejsze działanie niszczące w yw iera jednak uchodzący z palenisk zasilanych węglem kam iennym bądź brunatnym oraz znajdujący się w wielu niew ykorzystanych gazach fabrycznych — dw utlenek siarki (SO2).

O n to bowiem dostawszy się do atm osfery utlenia się tam , np. pod wpływem prom ieniow ania ultrafiołkow ego do tró jtle n k u (SO3), a ten z w odą tworzy kwas

siarkow y.

Zanieczyszczenie atm osfery m iast powiększa się stale z uwagi na wzrost liczby mieszkańców i zagęszczenie ludności zużywającej przez to w iększe ilości opału na jednostkę powierzchni zamieszkałego terenu, czym można tłumaczyć znacznie szybsze obecnie korodowanie zabytków , aniżeli działo się to w wie­ kach ubiegłych.

Pow stające pod działaniem k w asu siarkow ego z zaw artych w tworzywach budowlanych związków wapnia, magnezu, glinu i żelaza połączenia przecho­ dzą w krystaliczne, silnie zazwyczaj uw odnione sole (siarczany). Przem iany te pow odują znaczne powiększenie pierw otnej objętości m ateriału (np. w przy­ padku utw orzenia siarczanu wapniowego — gipsu dw ukrotne, siarczanu m a­ gnezowego — przeszło czterokrotne, siarczanu glinowego — blisko cztem asto- krotne, a jeszcze większe w przypadku utw orzenia się siarczanu glinowo-wap- niowego „bakcyla cementowego“ — soli C an d lo ta)3.

Ciśnienia wywoływane pow staw aniem kryształów wym ienionych soli prze­ wyższają wielokrotnie ciśnienie w yw ierane przez zam arzającą wodę i żadne tw orzyw o skalne ani cementowe nie jest w stanie oprzeć się ich rozsadzają­ cem u działaniu. B rak więc odpowiedniej izolacji przed w nikaniem wody do

s E. J a n c z e w s k i , M. C z a j n i k , J. P e c e n i k , A. R u s i e c k i , Che­ m iczna ochrona budowli. W arszawa 1955.

(5)

fundam entów , ścian, dachów i okapów jest pośrednią przyczyną postępują­ cych w ślad za nim zniszczeń korozyjnych.

K orozja atm osferyczna w niejednakow ym stopniu ataku je tw orzyw a k a ­ mienne naw et o dość zbliżonym charakterze chemicznym. W naszych w a ru n ­ kach klim atycznych jurajskie, drobnokrystaliczne wapienie ch arak tery zu ją się szczególnie znaczną odpornością, w przeciwieństwie do piaskowców o spoiwie w apiennym , m arglowym czy dolomitowym. Stąd sposoby zabezpieczania nie zawsze są jednakow e d muszą być dobierane stosownie do właściwości i składu tworzywa, a nieraz naw et i do ich układu. Przestrzegana bowiem przez starych kam ieniarzy zasada ustaw iania kam ienia w budowli w takim położeniu, w ja ­ kim utw orzył się on w przyrodzie (szczególnie w przypadku skał osadowych) nie jest na ogół respektow ana, mimo iż słuszność jej możemy obserwować na wiekowych budowlach, w których odmiennie ułożone kam ienie łuszczą się ca­ łym i płatam i.

W starożytności do ochrony i konserw ow ania rzeźb w kam ieniu stosowano niejednokrotnie niektóre żywice, jak kopal, sandrak, dam ar, schnące oleje ro ­ ślinne oraz wosk pszczelny używ any w tych czasach często i do sporządzania m alowideł („enkaustyka“).

Do rzędu najstarszych chyba, dochowanych do dziś zabytków noszących ślady zabezpieczenia przed wpływem atm osfery, jest jak się zdaje płaskorzeźba i napis klinowy, w ykonany z polecenia króla Persów D ariusza I („D arya- vu sh“) syna Hystapesa (521—485 p. n. e.) sław iący jego czyny, na skale w Be- hłstunie (Persja), o czym wspom ina W. H. B o u lto n 4. Być może, że zastoso­ wano tu zawieszoną w m leku bądź gum ie akacjowej, używ anej zarów no w P ersji jak i Egipcie jako lepiszcze do fa rb ziem nych — ziemię okrzem kową lub pył krzem ionkowy, które po latach zw iązały się z podkładem na trw ałą powłokę czyniąc w arstw ę powierzchniową tw ardszą od skały rodzim ej. . O tym , że zapraw a wapienno-piaskowa, sporządzona z m niejszą ilością wody zarobowej jest trw alsza, wiedzieli dobrze architekci średniowiecza stosu­

jąc jak o środek peptyzacyjny krew bydlęcą, mleko (kazeina), a nieraz i czer­ wone w ino (Hiszpania).

N ajdaw niej stosowanym m ateriałem chroniącym fundam enty przed dostę­ pem wody zaskóm ej był asfalt n aturalny, w ystępujący w wielu punktach globu, jak np. re jo n zatoki Perskiej, wyspy Antylskie, W enezuela, K alifor­ nia, Meksyk. Obecnie miejsce jego zajm ują m asy bitumiczne, w których skład wchodzą zarówno asfalty uzyskiwane z ropy naftow ej, jak i produkty suchej destylacji węgla. Używanie wym ienionych m ateriałów uległo w m iarę postępu i zdobytej wiedzy chemicznej udoskonaleniom szczególnie w zakresie polepsza­ nia przyczepności do chronionego podłoża oraz rozszerzania obszaru d uktyl- ności (ciągliwość), np. na drodze częściowego utlenienia („asfalty dm uchane“).

W ykorzystuje się tu też szczególne właściwości substancji obniżających n a ­ pięcie powierzchniowe, co jest bardzo ważne z uwagi n a nakładanie izolacji na wilgotne zazwyczaj podłoże. Stosuje się w tym celu dodatek różnych sulfo­ nianów, am inoalkoholi, wosku montanowego obok plastyfikatorów , jak fosfo­ ran trójkrezylu, olej antracenow y oraz różne „palatinole“. W szczególnych przy­ padkach, gdy konieczne jest uodpornienie izolacji przed niekorzystnym dzia­ łaniem św iatła stosuje się dodatek betanaftolu bądź hydrochinonu. W prow a­ dzenie do bitum inu niektórych pochodnych winylowych zwiększa jego ela­ styczność, przez co staje się on m niej w rażliw y n a odkształcenia mechaniczne.

(6)

Znane są również sposoby podwyższania punktu topliwości m asy bitumicznej np. przez dodanie urotropiny, a zwiększenia twardości powłoki przez wprowa­ dzenie siarki do stopu. ~

Zemulgowane w wodzie m etodam i ultradźw iękow ym i lub przy pomocy róż­ nych mydeł sulfonowanego oleju rycynowego („olej tu re c k i“), ługów sulfito- wych itp. substancje bitum iczne są jedną z dogodnych postaci tych m ateria­ łów nadających się do nakładania „na zim no“, jako izolacja przed zawilgo­ ceniem ścian. N atom iast bardzo często spotykane um acnianie nakładanych w arstw bitumicznych m ateriałam i zaw ierającym i celulozę jest w w ielu przy­ padkach błędne z uwagi n a w ystępow anie zm ian własności fizykochemicznych bitum inu pod wpływem rozw ijającej się w pewnych w arunkach zawilgoce­ nia — specyficznej flory bakteryjnej (bakterie próchnicowe) na podkładzie celulozowym. T ak samo niewłaściwe jest np. mieszanie bądź nakładanie m ie­ szanych w arstw z asfaltu i paku węglowego, które to substancje tylko w w y­ jątkow ych przypadkach wiążą się ze sobą.

Z przeglądu rodzajów i własności stosowanych bitum icznych mas zabezpie­ czających wynika, że problem należytej izolacji jest złożony i w ym aga głę­ bokiego rozeznania w tej dziedzinie mogącej mieć decydujące znaczenie dla trw ałości zabytkow ych budowli narażonych n a niszczący w pływ wilgocd.

Szerszemu zastosow aniu m ateriałów bitumicznych, św ietnych izolatorów przed przesiąkaniem wilgoci stoi n a przeszkodzie ich czarny w ygląd i z tego względu zakres ich stosowania ogranicza się na ogół do m iejsc norm alnie nie­ widocznych. Toteż ochrona ścian i w ypraw m usi być przeprow adzona przy użyciu innych m ateriałów , nie w pływ ających na w ygląd zew nętrzny chronio­ nego obiektu.

Od dość daw na do uszczelniania przed nasiąkaniem wody w zapraw ę ce­ m entową bądź w apienną stosowano roztw ory m ydła potasowego nakładane na zmianę z rozpuszczonym ałunem glinowo-potasowym , później jako środek im ­ pregnacyjny w prow adzano roztw ory benzynowe nierozpuszczalnych w wodzie soli ołowiawych bądź cynkowych wyższych kwasów tłuszczowych. W ykorzy­ styw ano tu taj hydrofobow y ch arak ter nakładanych substancji polarnych.

Inny sposób polegał na tzw. silikatyzacji, „krzem ow aniu“ porow atych m a­ teriałów skalnych, tj. kolejnym nasycaniu ich w odnym roztw orem krzem ianu sodowego (szkło wodne) i roztw orem chlorku wapniowego, przez co staw ały się one szczelniejsze, mniej porowate, a powierzchnia ich pokryta w arstew ką krzemionki i utworzonego nierozpuszczalnego krzem ianu wapniowego staw ała się równocześnie odporniejsza na agresję siarczanową.

Rozpowszechniony znacznie zagranicą do tych celów w chwili obecnej jest proces „fluatyzacji“. Stosuje się tu tzw. fluaty, tj. w odne roztw ory soli róż­ nych m etali; jak ołów, cynk, glin, magnez i kw asu fluorokrzem owego, którym i powleka się kilkakrotnie powierzchnię kam ieni lub tw orzyw a budowlanego. Proces ten pow tarza się co 8— 10 lat, natom iast dzieła sztuki umieszczone na wolnym powietrzu poddaje się częstszym zabiegom. Na trak to w any m w ten sposób m ateriale m ineralnym zaw ierającym w apń tw orzy się w w yniku hydro­ lizy fluorokrzem ianu trudnorozpuszczalny fluorek w apniow y obok w nikającego w pory tw orzyw a koloidalnego zolu kw asu ortokrzem owego, k tó ry bardzo sku ­ tecznie chroni podłoże przed korozją atm osferyczną.

Zalecane są również i sposoby kom binowane — fluatyzacji i silikatyzacji, które to czynności pow tarza się zazwyczaj k ilkakrotnie n a zmianę.

W chw ili obecnej chemia rozporządza różnym i tw orzyw am i sztucznymi, które w postaci roztw orów z powodzeniem mogą znaleźć zastosow anie do

(7)

kon-serw acji zabytków sztuki, ja k np. bezbarwne szkło organiczne (polim etakrylan metylowy) czy chlorokauczuk. Najlepszymi dotychczas okazały się lakiery sili­ konowe (sporządzane z krzem owych mas plastycznych), o niezw ykłej odpor­ ności na czynniki chemicznie agresywne. W prawdzie cena ich jest dotąd dość wysoka, lecz z uw agi na skuteczność i długotrwałość działania w ydatek może być w w ielu przypadkach opłacalny.

Problem ochrony przed korozją dzieł sztuki w ykonanych z m etalu jest ' rów nie ważny, jak i zabezpieczanie tworzyw m ineralnych.

Praktykow ane obecnie odnawianie gipsowej ornam entyki baroku przez sto­ sowanie zam iast klepanego, listkowego złota (pozłótka) — folii ze stopu alu­ miniowego („m agnalium “), pokryw anej następnie ciemnożółtym werniksem , nie znam ionuje dużej trw ałości tak w ykonanych „złoceń“ (Wrocław — kościół uniwersytecki). Należałoby raczej stosować folię poddaną uprzednio procesowi eloksalizacji i barw ienia, której odporność n a korozję jest znacznie w y ższa5. W łaściwy dobór środków zabezpieczających powinien być w pierwszym rzędzie oparty o jak najdokładniej zbadane przyczyny w ystępujących znisz­ czeń, ażeby stosownie do nich w ybrać z zespołu stojących do dyspozycji środ­ ków chemicznych najbardziej odpowiednie. Stosowanie bowiem dziś jakiejkol­ w iek zrutynizow anej receptury nie jest właściw e wobec rozwoju m etod b a­ dawczych i postępu wiedzy chemicznej. Odnosi się to nie tylko do ochrony rzeźb i budow li przed korozją, ale też i do konserwowania księgozbiorów, tk a ­ nin, gobelinów, dyw anów , m akat i ornatów , tu mogą bowiem mieć zastoso­ w anie niektóre antybiotyki i nowoczesne insektycydy, a o odpowiednim ich doborze w każdym poszczególnym przypadku powinien decydować tylko che­ m ik w tym kierunku wykształcony, mogący uzbroić konserw atora we właściwy oręż przeciw arm ii pleśniaków, roztoczy, moli, różnych owadów drew noja- dów itp. szkodników.

N arzędzia i środki, jakie daje konserw atorow i zabytków nowoczesna che­ mia są liczne, złożone i niełatw e do opanowania. W łaściwie użyte stanowić będą potężną broń, mogącą zabezpieczyć bezcenne dziedzictwo po minionych wiekach, w przeciw nym razie mogą się stać łatw o czynnikiem niszczącym — powodując nieodw racalne zmiany.

Z agadnienie więc ochrony całego zasobu niepow tarzalnych dóbr kultury, jako społecznie doniosłe tak dla wychowania estetycznego współczesnego czło­ wieka, jak i przekazania dorobku następnym pokoleniom, wym aga zaintere­ sowania procesem konserw acji również i chemików, rozporządzających zdo­ byczami nowoczesnej technologii.

Utworzenie przy niektórych wyższych uczelniach, um iejscowionych w ośrod­ kach bogatych w spuściznę wieków, kated ry specjalizującej chemików-kon- serw atorów , którzyby uzyskali szerokie i w ielostronne wykształcenie, przyczy­ niłoby się w konsekw encji do rozwinięcia n a odpowiednim poziomie badań le­ żących n a granicy kilku dziedzn wiedzy, a .m ianow icie archeologii, historii sztuki i kultury, chem ii, petrografii i biologii. Skom plikowana bowiem dzie­ dzina konserw acji niszczejących zabytków k u ltu ry wym aga w m iarę postępu w iedzy coraz to ściślejszego określania przyczyn pow stających szkód, jak i sta­ łego opracow yw ania lepszych sposobów ochrony, opartych o w spaniałe osiąg­ nięcia nowoczesnej chem ii i techniki.

s M etale lekkie (alum inium, magnez i ich stopy) poddane elektrochem icznem u procesowi eloksalizacji pokrywają się dobrze przylegającą, szczelną warstewką tlenku chroniącą m etal przed korozją atm osferyczną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczniowie samodzielnie sporządzają graficzną notatkę dotycząca komizmu: słownego, postaci, sytuacyjnego, z uwzględnieniem jego cech zilustrowanych odpowiednimi dla danego

Natomiast z mecenatu nad zespołami artystycznymi KUL i Studium Nauczycielskiego i Rada Okręgowa będzie musiała zrezygnować, ponieważ zespoły te od dłuższego czasu

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Jego siedziba znajduje się w Porębie Wielkiej w dawnym parku dworskim, któ- rego układ prawdopodobnie jest dziełem Stanisława Wodzickiego.. Park od 1934 roku chroni dorodne

Zaraz po ukazaniu się mojej książki rozpoczęła się przeciwko niej ostra kampania prasy katolickiej, co doprowadziło wręcz do demonstracji w miej- scach, gdzie odbywały się

Zdawać by się mogło, że w naszym coraz bardziej nowoczesnym i ucywilizowanym życiu nie jest już możliwe odkrycie takich miejsc, w których poczucie szacunku dla

Al escuchar música relajante en la mañana y tarde, las personas con presión arterial alta pueden entrenarse para reducir su presión arterial y mantenerla baja.. Según una

Mówiąc najprościej, Gellner stara się wyjaśnić dwa zdumiewające zjawiska współczesności: błyskawiczny i pokojowy zanik komunistycznego imperium wraz z ideologią