Stefan Pawlikowski
Postępy wiedzy technicznej a
ochrona zabytków kultury
Ochrona Zabytków 12/2 (45), 82-87
POSTĘPY WIEDZY TECHNICZNEJ A OCHRONA ZABYTKÓW KULTURY
STEFAN PAWLIKOWSKI
Z abytki k u ltu ry m inionych epok jako św iadectw o dziejów narodu stanow ią dla współczesnych pokoleń olbrzym ią w artość wychowawczą. Będąc w iernym odbiciem życia są czynnikiem kształtującym m. in. również świadomość dzi siejszego człowieka, którem u znajomość przejaw ów k u ltu ry m inionych czasów ułatw ia poznawanie św iata zewnętrznego i rozumienie współczesności.
W epoce cywilizacji technicznej trzeba wciągnąć na usługi ochrony dóbr ku lturalnych najnowocześniejsze jej zdobycze, konserw acja bowiem w m iarę upływ u czasu staje się coraz trudniejsza. W łaściwy sposób ochrony zabytków w ym aga stosowania najróżnorodniejszych form i metod, a w obecnej sytuacji zdaje się być spraw ą pierwszorzędnego znaczenia. W arto się więc zająć tym zagadnieniem, tym bardziej, że panujące w tej dziedzinie prąd y i zapatryw ania ulegają różnym zmianom i fluktuacjom . P raktykow ane daw niej sposoby kon serw acji, polegające np. n a „odświeżaniu“ malowideł przez pokryw anie ich now ym i farbam i są zwalczane jako niesłuszne, gdyż w w yniku takiego zabiegu dzieło daw ne uzyskuje postać odpow iadającą mniej lub więcej poczuciu oso bistem u renow atora zatracając swe cechy pierw otne, oryginalne. Odnosi się to rów nież i do uzupełnianych pewnymi elem entam i rzeźb, budowli i innych obiektów.
W łaściwa konserw acja powinna ograniczać się w pierwszym rzędzie do przyw rócenia danem u dziełu sztuki w jego zachowanej postaci w yglądu, jaki m u n ad a ł twórca, tak co do kształtu jak i barw y, a jedynie braki wywołane działaniem czasu i w arunkam i przechowywania, o ile zachodzi tego potrzeba, mogą być napraw ione i to w taki sposób, by dały się łatw o zauważyć. Nie stety w spom niana zasada nie zawsze jest i może być przestrzegana, a przez po w tarzanie zabiegów konserw acyjnych dzieło daw ne coraz bardziej się unowo cześnia, stając się powoli coraz m niej podobne do oryginału.
Pierwszym i, którzy zainteresow ali się stro ną naukow ą konserw acji zabyt ków sztuki m alarskiej byli: botanik R adlkofer i hdgienista-lekarz M. P etten - kofer (1863 r.), au to r dzieła pt. „Ü ber Ö lfarbe“, znany z wypowiedzi (cytuję w dosłownym tłumaczeniu): „obrazy olejne Rafaela, Tycjana, Rubensa i in nych nieśm iertelnych m istrzów rozpatryw ane od strony m aterialnej nie są niczym innym jak płótnem bądź drew nem pom alowanym fa rb ą olejną“. W y powiedziana przez niego, przed blisko 90-laty teza o odnaw ianiu dzieł sztuki jest rów nież znamienna: „właściciele obrazów w przew ażającej liczbie starają się bardziej o to, by posiadać obrazy czyste niż oryginalne“ . „O brazy m ają być ozdobą pomieszczeń“ — ta k w łaśnie określone ironicznie przez P eten- kofera przeznaczenie dzieł sztuki decyduje często o zakresie ich renowacji, co szczególnie jaskraw o w ystępuje w dziedzinie sztuki sakralnej.
W ybitnym znawcą i tw órcą nowych m etod badania dzieł sztuki m alarskiej, k tó ry n a przełom ie stulecia w ytyczył drogi w kierunku stosowania m ikro skopii do w spom nianych celów był am ator, miłośnik sztuki, lekarz-oftalm olog R aehlm ann.
Dzisiejsza technika badawcza w tej dziedzinie rozporządza znacznie szer szym już asortym entem metod i urządzeń, jak binokulam y m ikroskop pola ryzacyjny, analizatory ultrafiołkow e do rozpoznawania użytych werniksów,
fotografia w podczerwieni um ożliw iająca w gląd w w arstw y głębsze fa rb y i rentgenografia — dająca rozeznanie podm alowań, a czasami i zafałszowań dzieła.
Pierw otne rentgenow anie, w którym upatryw ano środek pozw alający n a do kładniejsze przyjrzenie się daw nej technice m alarskiej w pewnej mierze za wiodło, gdyż stosowane wówczas bezkrytycznie ap araty nie były do tego celu odpowiednie. W yrażano naw et — może i słusznie — obawy, że naśw ietlanie prom ieniam i Roentgena jest w stanie zainicjow ać takie reakcje, które w innych w arunkach dopiero po upływie w ielu la t w yw ołałyby szkodliwe s k u tk i1. W nowszych, specjalnych urządzeniach rentgenow skich zmniejszono wspom niane niebezpieczeństwo, niem niej jednak posługiwanie się tą m etodą musi być nacechow ane ostrożnością, prom ienie X bowiem atakujące tw ory żywe nie w ydają się całkowicie obojętne i wobec m aterii nieożywionej.
D obranie właściw ych farb i barw ników jest dziś mimo postępu w tej dziedzinie m etod badawczych w większości przypadków niemożliwe z uw agi na bardzo szczupły zasób wiadomości pozostawionych przez m istrzów pędzla i dłuta z zakresu przyrządzania barw ideł, stanow iło to bowiem tajem nicę za wodową na ogół skrzętnie ukryw aną. Niew ielu było podobnych artyście Cen- nino Cennini, któ ry w roku 1437 pozostawił potomności ciekawy podręcznik sztuki m alarskiej w raz z przepisam i sporządzania farb, olejów i w e rn ik só w 2. (Najwięcej wiadomości posiadam y dziś o lazurowych farbach używ anych przez Tycjana).
Niezwykłe trudności związane z odtw arzaniem składu m ateriałow ego (a nie chemicznego) użytych surowców, w ym agającym um iejętności posługiw ania się m etodam i mikrochemicznym i, analizą spektraln ą i rentgenograficzną oraz zna jomości optyki kryształów , pogłębiają się jeszcze w skutek małego na ogół za interesow ania tą problem atyką ze stro n y chemików zawodowych i rzadkiej ich ingerencji w dziedzinie, k tóra leży właściwie na peryferiach zainteresowań chemii technicznej. W ynikiem tego jest nieraz w ybór nie tylko nieodpowied nich farb, lecz także niewłaściwe przygotow anie podkładu, a często i nie zda w anie sobie spraw y z konieczności przedsiębrania zabiegów utrw alających i uodporniających przed niszczącym działaniem atm osfery i światła.
Z ab ezp ieczen ie i o d n a w ia n ie ob razów n a leż y do n a jtru d n iejszy ch bodaj d zia łó w w ty m zak resie, w y m a g a b o w iem od ren o w a to ra -a rty sty n ie ty lk o z n a jo m ości u ży ty ch przed la ty ro d zajów o le jó w , s y k a ty w i p igm entów , w p rzew aża jącej części o p artych o fa r b y ziem n e (różne g atu n k i och ry, lap is la zu li itp.), a le rów n ież w cz u w a n ia się w tec h n ik ę op erow an ia farb ą p rzez tw ó r cę obrazu, a cz ęsto — sz czeg ó ln ie p rzy m a lo w id ła c h i fresk a ch k o ście ln y ch — k ilk u w sp ó ła u to ró w d zieła, k tórzy w y k o n a li je n iejed n o k ro tn ie fra g m en ta r y cz n ie sto su ją c całk iem o d m ien n e n ieraz sp o so b y m a low an ia n a jed n ym obrazie.
Nie tylko obrazy i freski, stanow iące odrębny dział zagadnień k onserw ator skich, lecz także ogrom na liczba rzeźb w kam ieniu, szczególnie narażonych na bezpośredni w pływ opadów atm osferycznych, słońca i m rozu musi być spe cjalnie zabezpieczona. W ykuw ane w kam ieniu fragm enty budowli zabytkow ych oraz różne kam ienne licówki w ym agają konserw acji i zabezpieczenia na rów ni z obecnie nak ład an ą w ypraw ą. Łuszczą się bowiem niezabezpieczone m u ry k a mienne nielicznych już dziś X I- i X II-w iecznych budowli rom ańskich, usy pują się półkoliste łuki, apsydy i krzyżow e sklepienia, w ym agają konserw acji
1 K. W ü r t h , Chem. Ztg. 57, 893 (1933).
ocalałe otw arte galerie — empory. W ysm ukłe wieżyce, strzeliste arkady, bo gato zom am entow ane portale, w których dekoracyjna fantazja epoki znajduje swój wyraz, pokryte obfitą rzeźbą ostrołuki św iątyń gotyckich m urszeją rozsy pując się w pył, rozm yw any opadam i deszczu i śniegu. W ietrzeją i kruszą się rzeźby, a epitafia tracą swe napisy. O strokątne, łam ane ko n tu ry „szwaba- chy“ czy „ fra k tu ry “ dziś w przew ażającej większości nie są już do odczytania.
Z kolebkowych sklepień i kopuł m onum entalnych budowli Odrodzenia od pada powoli piękna ornam entyka roślinna zatracająca m isterne piękno szcze gółów pod wpływem atm osferycznych czynników korodujących. Skom pliko wane, przerośnięte w kształtach, niezwykle „posadowione“, okazałe, lśniące od m arm urów i złoceń figury barokowe tra c ą wyrazistość, a piękne polichromie odpadają na skutek zawilgocenia (nieszczelności dachów). Zaczynają się obsy pywać również niezabezpieczone chemicznie tynki odbudowanych św iątyń i pa łaców, a deszcz zmywa w ykonane z w ielkim nakładem kosztów m alatu ry nie daw no odnowionych budowli K rakow a, Lublina, W arszawy i Gdańska.
Przyczynę zniszczeń korozyjnych stanow i zasadniczo zawilgocenie. Sprzyja ono nie tylko rozwojowi drobnoustrojów niszczących tkaniny, kleje, drewno, papier — nasiąknięte wodą tw orzyw a skalne, jak i nałożone zapraw y kruszeją pod jej wpływem — szczególnie n a m rozie (zam arzająca w oda rozszerza swą objętość o około 10°/o). Działanie wody potęguje obecność w pow ietrzu dw u tlenku węgla (atm osfera ziem ska zaw iera około 0,03°/o COi), któ ry tw orzy z nią kwas węglowy m ający zdolność rozpuszczania pewnych węglanów, szczególnie w ęglanu wapniowego, stanowiącego głów ny składnik związanej zapraw y w a pienno-piaskow ej, a także wielu n atu ra ln y ch tw orzyw skalnych' (wapienie, m arm ury, niektóre piaskowce).
Niewspółm iernie silniejsze działanie niszczące w yw iera jednak uchodzący z palenisk zasilanych węglem kam iennym bądź brunatnym oraz znajdujący się w wielu niew ykorzystanych gazach fabrycznych — dw utlenek siarki (SO2).
O n to bowiem dostawszy się do atm osfery utlenia się tam , np. pod wpływem prom ieniow ania ultrafiołkow ego do tró jtle n k u (SO3), a ten z w odą tworzy kwas
siarkow y.
Zanieczyszczenie atm osfery m iast powiększa się stale z uwagi na wzrost liczby mieszkańców i zagęszczenie ludności zużywającej przez to w iększe ilości opału na jednostkę powierzchni zamieszkałego terenu, czym można tłumaczyć znacznie szybsze obecnie korodowanie zabytków , aniżeli działo się to w wie kach ubiegłych.
Pow stające pod działaniem k w asu siarkow ego z zaw artych w tworzywach budowlanych związków wapnia, magnezu, glinu i żelaza połączenia przecho dzą w krystaliczne, silnie zazwyczaj uw odnione sole (siarczany). Przem iany te pow odują znaczne powiększenie pierw otnej objętości m ateriału (np. w przy padku utw orzenia siarczanu wapniowego — gipsu dw ukrotne, siarczanu m a gnezowego — przeszło czterokrotne, siarczanu glinowego — blisko cztem asto- krotne, a jeszcze większe w przypadku utw orzenia się siarczanu glinowo-wap- niowego „bakcyla cementowego“ — soli C an d lo ta)3.
Ciśnienia wywoływane pow staw aniem kryształów wym ienionych soli prze wyższają wielokrotnie ciśnienie w yw ierane przez zam arzającą wodę i żadne tw orzyw o skalne ani cementowe nie jest w stanie oprzeć się ich rozsadzają cem u działaniu. B rak więc odpowiedniej izolacji przed w nikaniem wody do
s E. J a n c z e w s k i , M. C z a j n i k , J. P e c e n i k , A. R u s i e c k i , Che m iczna ochrona budowli. W arszawa 1955.
fundam entów , ścian, dachów i okapów jest pośrednią przyczyną postępują cych w ślad za nim zniszczeń korozyjnych.
K orozja atm osferyczna w niejednakow ym stopniu ataku je tw orzyw a k a mienne naw et o dość zbliżonym charakterze chemicznym. W naszych w a ru n kach klim atycznych jurajskie, drobnokrystaliczne wapienie ch arak tery zu ją się szczególnie znaczną odpornością, w przeciwieństwie do piaskowców o spoiwie w apiennym , m arglowym czy dolomitowym. Stąd sposoby zabezpieczania nie zawsze są jednakow e d muszą być dobierane stosownie do właściwości i składu tworzywa, a nieraz naw et i do ich układu. Przestrzegana bowiem przez starych kam ieniarzy zasada ustaw iania kam ienia w budowli w takim położeniu, w ja kim utw orzył się on w przyrodzie (szczególnie w przypadku skał osadowych) nie jest na ogół respektow ana, mimo iż słuszność jej możemy obserwować na wiekowych budowlach, w których odmiennie ułożone kam ienie łuszczą się ca łym i płatam i.
W starożytności do ochrony i konserw ow ania rzeźb w kam ieniu stosowano niejednokrotnie niektóre żywice, jak kopal, sandrak, dam ar, schnące oleje ro ślinne oraz wosk pszczelny używ any w tych czasach często i do sporządzania m alowideł („enkaustyka“).
Do rzędu najstarszych chyba, dochowanych do dziś zabytków noszących ślady zabezpieczenia przed wpływem atm osfery, jest jak się zdaje płaskorzeźba i napis klinowy, w ykonany z polecenia króla Persów D ariusza I („D arya- vu sh“) syna Hystapesa (521—485 p. n. e.) sław iący jego czyny, na skale w Be- hłstunie (Persja), o czym wspom ina W. H. B o u lto n 4. Być może, że zastoso wano tu zawieszoną w m leku bądź gum ie akacjowej, używ anej zarów no w P ersji jak i Egipcie jako lepiszcze do fa rb ziem nych — ziemię okrzem kową lub pył krzem ionkowy, które po latach zw iązały się z podkładem na trw ałą powłokę czyniąc w arstw ę powierzchniową tw ardszą od skały rodzim ej. . O tym , że zapraw a wapienno-piaskowa, sporządzona z m niejszą ilością wody zarobowej jest trw alsza, wiedzieli dobrze architekci średniowiecza stosu
jąc jak o środek peptyzacyjny krew bydlęcą, mleko (kazeina), a nieraz i czer wone w ino (Hiszpania).
N ajdaw niej stosowanym m ateriałem chroniącym fundam enty przed dostę pem wody zaskóm ej był asfalt n aturalny, w ystępujący w wielu punktach globu, jak np. re jo n zatoki Perskiej, wyspy Antylskie, W enezuela, K alifor nia, Meksyk. Obecnie miejsce jego zajm ują m asy bitumiczne, w których skład wchodzą zarówno asfalty uzyskiwane z ropy naftow ej, jak i produkty suchej destylacji węgla. Używanie wym ienionych m ateriałów uległo w m iarę postępu i zdobytej wiedzy chemicznej udoskonaleniom szczególnie w zakresie polepsza nia przyczepności do chronionego podłoża oraz rozszerzania obszaru d uktyl- ności (ciągliwość), np. na drodze częściowego utlenienia („asfalty dm uchane“).
W ykorzystuje się tu też szczególne właściwości substancji obniżających n a pięcie powierzchniowe, co jest bardzo ważne z uwagi n a nakładanie izolacji na wilgotne zazwyczaj podłoże. Stosuje się w tym celu dodatek różnych sulfo nianów, am inoalkoholi, wosku montanowego obok plastyfikatorów , jak fosfo ran trójkrezylu, olej antracenow y oraz różne „palatinole“. W szczególnych przy padkach, gdy konieczne jest uodpornienie izolacji przed niekorzystnym dzia łaniem św iatła stosuje się dodatek betanaftolu bądź hydrochinonu. W prow a dzenie do bitum inu niektórych pochodnych winylowych zwiększa jego ela styczność, przez co staje się on m niej w rażliw y n a odkształcenia mechaniczne.
Znane są również sposoby podwyższania punktu topliwości m asy bitumicznej np. przez dodanie urotropiny, a zwiększenia twardości powłoki przez wprowa dzenie siarki do stopu. ~
Zemulgowane w wodzie m etodam i ultradźw iękow ym i lub przy pomocy róż nych mydeł sulfonowanego oleju rycynowego („olej tu re c k i“), ługów sulfito- wych itp. substancje bitum iczne są jedną z dogodnych postaci tych m ateria łów nadających się do nakładania „na zim no“, jako izolacja przed zawilgo ceniem ścian. N atom iast bardzo często spotykane um acnianie nakładanych w arstw bitumicznych m ateriałam i zaw ierającym i celulozę jest w w ielu przy padkach błędne z uwagi n a w ystępow anie zm ian własności fizykochemicznych bitum inu pod wpływem rozw ijającej się w pewnych w arunkach zawilgoce nia — specyficznej flory bakteryjnej (bakterie próchnicowe) na podkładzie celulozowym. T ak samo niewłaściwe jest np. mieszanie bądź nakładanie m ie szanych w arstw z asfaltu i paku węglowego, które to substancje tylko w w y jątkow ych przypadkach wiążą się ze sobą.
Z przeglądu rodzajów i własności stosowanych bitum icznych mas zabezpie czających wynika, że problem należytej izolacji jest złożony i w ym aga głę bokiego rozeznania w tej dziedzinie mogącej mieć decydujące znaczenie dla trw ałości zabytkow ych budowli narażonych n a niszczący w pływ wilgocd.
Szerszemu zastosow aniu m ateriałów bitumicznych, św ietnych izolatorów przed przesiąkaniem wilgoci stoi n a przeszkodzie ich czarny w ygląd i z tego względu zakres ich stosowania ogranicza się na ogół do m iejsc norm alnie nie widocznych. Toteż ochrona ścian i w ypraw m usi być przeprow adzona przy użyciu innych m ateriałów , nie w pływ ających na w ygląd zew nętrzny chronio nego obiektu.
Od dość daw na do uszczelniania przed nasiąkaniem wody w zapraw ę ce m entową bądź w apienną stosowano roztw ory m ydła potasowego nakładane na zmianę z rozpuszczonym ałunem glinowo-potasowym , później jako środek im pregnacyjny w prow adzano roztw ory benzynowe nierozpuszczalnych w wodzie soli ołowiawych bądź cynkowych wyższych kwasów tłuszczowych. W ykorzy styw ano tu taj hydrofobow y ch arak ter nakładanych substancji polarnych.
Inny sposób polegał na tzw. silikatyzacji, „krzem ow aniu“ porow atych m a teriałów skalnych, tj. kolejnym nasycaniu ich w odnym roztw orem krzem ianu sodowego (szkło wodne) i roztw orem chlorku wapniowego, przez co staw ały się one szczelniejsze, mniej porowate, a powierzchnia ich pokryta w arstew ką krzemionki i utworzonego nierozpuszczalnego krzem ianu wapniowego staw ała się równocześnie odporniejsza na agresję siarczanową.
Rozpowszechniony znacznie zagranicą do tych celów w chwili obecnej jest proces „fluatyzacji“. Stosuje się tu tzw. fluaty, tj. w odne roztw ory soli róż nych m etali; jak ołów, cynk, glin, magnez i kw asu fluorokrzem owego, którym i powleka się kilkakrotnie powierzchnię kam ieni lub tw orzyw a budowlanego. Proces ten pow tarza się co 8— 10 lat, natom iast dzieła sztuki umieszczone na wolnym powietrzu poddaje się częstszym zabiegom. Na trak to w any m w ten sposób m ateriale m ineralnym zaw ierającym w apń tw orzy się w w yniku hydro lizy fluorokrzem ianu trudnorozpuszczalny fluorek w apniow y obok w nikającego w pory tw orzyw a koloidalnego zolu kw asu ortokrzem owego, k tó ry bardzo sku tecznie chroni podłoże przed korozją atm osferyczną.
Zalecane są również i sposoby kom binowane — fluatyzacji i silikatyzacji, które to czynności pow tarza się zazwyczaj k ilkakrotnie n a zmianę.
W chw ili obecnej chemia rozporządza różnym i tw orzyw am i sztucznymi, które w postaci roztw orów z powodzeniem mogą znaleźć zastosow anie do
kon-serw acji zabytków sztuki, ja k np. bezbarwne szkło organiczne (polim etakrylan metylowy) czy chlorokauczuk. Najlepszymi dotychczas okazały się lakiery sili konowe (sporządzane z krzem owych mas plastycznych), o niezw ykłej odpor ności na czynniki chemicznie agresywne. W prawdzie cena ich jest dotąd dość wysoka, lecz z uw agi na skuteczność i długotrwałość działania w ydatek może być w w ielu przypadkach opłacalny.
Problem ochrony przed korozją dzieł sztuki w ykonanych z m etalu jest ' rów nie ważny, jak i zabezpieczanie tworzyw m ineralnych.
Praktykow ane obecnie odnawianie gipsowej ornam entyki baroku przez sto sowanie zam iast klepanego, listkowego złota (pozłótka) — folii ze stopu alu miniowego („m agnalium “), pokryw anej następnie ciemnożółtym werniksem , nie znam ionuje dużej trw ałości tak w ykonanych „złoceń“ (Wrocław — kościół uniwersytecki). Należałoby raczej stosować folię poddaną uprzednio procesowi eloksalizacji i barw ienia, której odporność n a korozję jest znacznie w y ższa5. W łaściwy dobór środków zabezpieczających powinien być w pierwszym rzędzie oparty o jak najdokładniej zbadane przyczyny w ystępujących znisz czeń, ażeby stosownie do nich w ybrać z zespołu stojących do dyspozycji środ ków chemicznych najbardziej odpowiednie. Stosowanie bowiem dziś jakiejkol w iek zrutynizow anej receptury nie jest właściw e wobec rozwoju m etod b a dawczych i postępu wiedzy chemicznej. Odnosi się to nie tylko do ochrony rzeźb i budow li przed korozją, ale też i do konserwowania księgozbiorów, tk a nin, gobelinów, dyw anów , m akat i ornatów , tu mogą bowiem mieć zastoso w anie niektóre antybiotyki i nowoczesne insektycydy, a o odpowiednim ich doborze w każdym poszczególnym przypadku powinien decydować tylko che m ik w tym kierunku wykształcony, mogący uzbroić konserw atora we właściwy oręż przeciw arm ii pleśniaków, roztoczy, moli, różnych owadów drew noja- dów itp. szkodników.
N arzędzia i środki, jakie daje konserw atorow i zabytków nowoczesna che mia są liczne, złożone i niełatw e do opanowania. W łaściwie użyte stanowić będą potężną broń, mogącą zabezpieczyć bezcenne dziedzictwo po minionych wiekach, w przeciw nym razie mogą się stać łatw o czynnikiem niszczącym — powodując nieodw racalne zmiany.
Z agadnienie więc ochrony całego zasobu niepow tarzalnych dóbr kultury, jako społecznie doniosłe tak dla wychowania estetycznego współczesnego czło wieka, jak i przekazania dorobku następnym pokoleniom, wym aga zaintere sowania procesem konserw acji również i chemików, rozporządzających zdo byczami nowoczesnej technologii.
Utworzenie przy niektórych wyższych uczelniach, um iejscowionych w ośrod kach bogatych w spuściznę wieków, kated ry specjalizującej chemików-kon- serw atorów , którzyby uzyskali szerokie i w ielostronne wykształcenie, przyczy niłoby się w konsekw encji do rozwinięcia n a odpowiednim poziomie badań le żących n a granicy kilku dziedzn wiedzy, a .m ianow icie archeologii, historii sztuki i kultury, chem ii, petrografii i biologii. Skom plikowana bowiem dzie dzina konserw acji niszczejących zabytków k u ltu ry wym aga w m iarę postępu w iedzy coraz to ściślejszego określania przyczyn pow stających szkód, jak i sta łego opracow yw ania lepszych sposobów ochrony, opartych o w spaniałe osiąg nięcia nowoczesnej chem ii i techniki.
s M etale lekkie (alum inium, magnez i ich stopy) poddane elektrochem icznem u procesowi eloksalizacji pokrywają się dobrze przylegającą, szczelną warstewką tlenku chroniącą m etal przed korozją atm osferyczną.