• Nie Znaleziono Wyników

Dodatek do "Lutni Polskiej", R. 1, 1885, nr 17

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dodatek do "Lutni Polskiej", R. 1, 1885, nr 17"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok I. Poznań, 1 Września 1885. No. 17.

D oda tek

do

„ Ł n t i i i P o l s k i e j *6

poświecony kwestyom dotyczącym polskiego śpiewu ludowego.

Wychodzi co Igo i 15go każdego miesiąca.

M o n i u s z k o )

1) w porównaniu z Chopinem,

2) co dla imienia jego czynić powinniśmy.

(Dokończenie.)

Trudno jest w imie niedośe powszechnie i szezerze uznanej sławy i wielkości dopominać się spełnienia wkładanych przez nie na naród obowiązków; głęboko wierząc jednak, iż wielkość jest, a sława będzie udziałem i prawem Moniuszki kreślimy je jeszcze tu tak, ja k je pojmujemy obowiązki społeczeństwa naszego względem wiel­

kiego jego obywatela.

Spełniliśmy część ich tylko, pomyślmy, co i ileśmy mu jeszcze dłużni. Leżą, w pyle zapo­

mnienia stósy nie ogłoszonych jego utworów.

Grozi im wieczna zagłada; marny arkusz papieru niknie, byle z jakiego powodu, a z nim ginie

*) Wyjątek ze studyum Jana Karłowicza, zamie­

szczonego w „Echu muzycznym'1 pod tytułem „Rys żywota i twórczości Stanisława Moniuszki'1 Nr. 76 i 78 r. 85.

(2)

myśl} pieśń, promień chwały mistrza i naszej*

Zebrać więc skrzętnie i to natychmiast cała po mm spuściznę i ogłosić należy.

Moniuszko umarł w niedostatku; rodzinie nic, prócz wielkiego imienia, nie przekazał. Powia­

dają: miał znaczny majątek, nie umiał porządnie interesów swoich prowadzić. Zarzut oburzajacy i śmieszny. ^ Gdyby był takim filistrem, jak V e? .m<,wią, toby był zapewne piękny zapas akcyi i kuponów zebrał, aleby nie był wielkim kompozytorem; finansowość i twórczość nie chodzą w parze; kto o tern wątpi, a umie dobrze pie­

niędzmi obracać, niech próbuje napisać Halkę . Wdowa Moniuszki i dzieci żyją w niedostatku, na wstyd i hańbę społeczeństwu naszemu. Za­

pomnieć więc trzeba wszelkie usprawiedliwiania s'S które są tylko płaszczykiem egoizmu i braku ofiarności, a zaraz natychmiast urządzić rzecz tak, aby Pani Moniuszko i te dzieci Stanisława, które nie są w stanie na swój byt zapracować, miały spokój zapewniony. Trzeba, koniecznie wyznaczyć im rocznie przynajmniej parę tysięcy rubli. Nie potrzeba na to ani składek i pod­

pisów, niech każde miasto, każde miasteczko pol­

skie choć jeden na rok urządzi koncert złożony z utworów Moniuszki, wykonany bezinteresownie, za dość wysoką za wstęp opłatą, a uzbiera się łatwo na utrzymanie rodziny i nawet na stopniowe ogłoszanie rękopisów.

Nie posiadamy ani dobrego olejnego portretu,

^ni p°piei'sia, ani posągu marmurowego autora Halki. Znajdują się dobre fotogramy, istnieje wcale podobny biust gipsowy — z nich mogliby

- 122

(3)

- 123

lepsi artyści; nasi odtworzyć i portrety olejne i podobizny rzeźbione. Umieścić je należałoby w ognisku wielkiego teatru i w muzeach krajowych.

Moniuszko pisał dużo listów —- wypada je zgromadzić i ogłosić. Byłoby to z jednej strony ważnym przyczynkiem do życiorysu jego, a z drugiej cennym nabytkiem dla piśmiennictwa naszego, bo listy te odznaczają się nieporównanym dowcipem, znakomitym stylem i bogactwem myśli, tak, iż słusznie twierdził dr. Rosolowski, że gdyby autor ich nie był znakomitym kompozytorem, 'stałby sie sławnym pisarzem; a może, po ogłoszeniu korespondencji przekonamy się, że zasłużył na obie te sławy . . . .

Jak już wyżej nadmieniłem, posiadamy zbyt mało zasobów do życiorysu Moniuszki. Obowią­

zkiem jest przeto wszystkich, którzy z nim byli w styczności i zażyłości, aby jak najprędzej wspomnienia swoje o nim spisali i ogłosili.

Wreszcie na całym ogóle naszym ciąży i ciążyć będzie nieprzerwany a miły obowiązek:

starania się o bliższe poznanie utworów mistrza, wprowadzanie ieh w życie rodziny, uczynienie ich niezbędnemi na koncertach i zabawach publicznych i prywatnych; zbratanie się z nimi i zrośnięcie;

a do tego trzeba przedewszystkiem, poznania ieh i studyów nad pojedyńczemi stronami twórczości Moniuszki, nad modulacją, harmonią, wyrazi­

stością, pokrewieństwem z muzyką ludową i t. d.

Potrzeba też zawięzywać kółka towarzyskie do wykonywania chórów i peryodycznego produko­

wania wszelkich utworów Moniuszki, w tym celu, aby się ogół zachęcał i oswajał z niemi. Należy

(4)

124

też się starać o poznajomienie zagranicy z mi­

strzem naszym, a to za pomocą broszur o życiu i utworach jego, tłumaczeń tekstów, wykony­

wania kompozycyi w miastach zagranicznych i t. d. Przypatrzmy się, co i ile Niemcy n. p.

czynią dla swoich Beethoyenów, Wagnerów i t. d.

i usiłujmy choć powoli za nimi podążać w umie­

jętności i woli cenienia i święcenia pamięci wiel­

kich współobywateli.

_ Szczęśliwi będziemy, jeżeli wyrazy powyższe jakikolwiek skutek wywrą i jeżeli artykulik ten nasz zachęci kolegów po lutni i piórze do obszerniejszych i gruntowniejszych studyów nad żywotem i twórczością Stanisława Moniuszki.

Pierwszy występ publiczny polskiej orkiestry w Poznaniu.

_ Przez długi szereg lat nie posiadał Poznań polskiej orkiestry, _ dla tego przy wszystkich naszych zabawach, a mianowicie: przy majówkach i wycieczkach towarzystw naszych, _ przy urządzaniu bali, koncertów i przedstawień amatorskich, przy obchodach naszych uroczystości naro­

dowych, a nawet w teatrze naszym byliśmy zniewoleni posługiwać się orkiestrami pułków w mieście naszem za­

łogujących. Kapele te za drogie pieniądze, jakie sobie płacić_ kazały, częstowały nas przeważnie utworami nie­

mieckich kompozytorów, zrzadka kiedy przeplatając pro­

gramy swoje mniejszą jaką sztuczką polską, krakowiakiem lub mazurkiem, a i te drobnostki, wykonując bez należytego zrozumienia i właściwej duchowi muzyki polskiej werwy, karykaturowały bardzo często bez miłosierdzia. Obojętność społeczeństwa naszego w sprawie pielęgnowania śpiewu i muzyki naszej narodowej, o której w piśmie naszem tyle razy mówiliśmy, była i tu powodem, że publiczność nasza poznańska, racząc się przez cały ten szereg długi lat dźwię­

(5)

kami muzyki niemieckiej, nie widziała w tem nie zdrożnego^

a przynajmniej nie czuła potrzeby zaprowadzenia pod tym względem zmiany na lepsze. Dopiero gdy przy sposobno­

ści obchodu kilku ważniejszych uroczystości naszych na­

rodowych za żadną, cenę nie mogliśmy dostąpić tej przy­

jemności udelektowania się dźwiękami orkiestry i utworów niemieckich, bo wszystkie kapele pułkowe, podobno wsku­

tek zakazu wydanego „z góry,“ odmówiły brania udziału w tychże uroczystościach, dopiero wtenczas polska pu­

bliczność poznańska przyszła do tego przekonania, „że to tak dalej w żaden sposób iść nie może,“ i że koniecznie powinniśmy posiadać własną orkiestrę.

Zaczęto kwestją tą zajmować się w różnych kołach społeczeństwa, zastanawiając się przedewszystkiem nad tem, czy Poznań, a raczej polska część ludności jego, będzie mogła orkiestrę polską utrzymać; — wzięto się tedy do zliczenia przypuszczalnych dochodów na jakie przyszła ta orkiestra liczyć by mogła i przekonano się, że gdy do kasy jej wpłyną wszystkie dochody, które pobierały dotąd ka­

pele wojskowe:

a) z teatru polskiego,

b) z majówek, wycieczek i innych zabaw towarzystw naszych polskich,

c) z bali polskich, które się w mieście naszem dość licznie odbywają,

d) z obchodów uroczystości naszych narodowych jako to: rzucania wianków, obchodu wieczoru Mickiewi­

cza i t. p — i jeżeli nareszcie

e) polska publiczność poznańska licznie zwiedzać będzie koncerty, które orkiestra nasza stale urządzać może raz albo i dwa razy tygodniowo, zimą w jakiejkol­

wiek sali, latem w ogrodzie, to wtenczas orkiestra polska o własnych siłach łatwo utrzymać się może.

Otrzymawszy w ten sposób jakie takie pod tym wzglę­

dem, chociaż przypuszczalne tylko, zapewnienie, poruczono Panu Boi. D em biń sk iem u zorganizowanie projektowa­

nej tejże orkiestry. Pan D. umieścił w tym celu we wszyst­

kich polskich pismach poznańskich odpowiednią odezwę i “po krótkim już czasie oświadczyło przeszło 30 muzyku­

sów, Polaków, ze wszystkich stron Księstwa naszego, a na­

wet i z po za granic jego, gotowość wstąpienia w skład

125

(6)

mającej się utworzyć orkiestry. Pan D. wybrał z liczby tej 24 najzdatniejszych graczy na różnych instrumentach i przed mniej więcej czteru tygodniami z wiaściwem sobie zamiłowaniem i energią zabrał się do pracy.

Już na niedzielę, dnia -23 sierpnia zapowiedział Pan Dembiński pierwszy koncert swej orkiestry. Polska pu­

bliczność poznańska przyjęła zapowiedź tę nader sympa­

tycznie. Bardzo wielu w życzliwej ciekawości oczekiwało niezwykłej w mieście naszem przyjemności ujrzenia na estradzie samych wiarusów wycinających na skrzypcach i dmuchających w przejóżne instrumenta muzyczne; — inni ciekawi byli zobaczyć, co też Pan Dembiński, w tak krótkim stosunkowo czasie, mógł był zdziałać przy tak różnorodnych i z rozmaitych stron nagromadzonych siłach.

Ale zaraz w pierwszym numerze koncertu (Uwertura Kuffnera) poznaliśmy, że Pan D. nie mógł zrobić nic wię­

cej nad to, co uczynił. Cały koncert przeszedł nasze ocze­

kiwanie; pewność i dokładność wykonania, niemniej i de­

likatność cieniowania, zwłaszcza w instrumentach struno­

wych, zadowolnić mogła i wybrednych słuchaczy; życie zaś i werwa, z jaką wykonano Tańce góralskie Moniuszki, a po nich kilka pomniejszych kawałków polskich, jak:

poloneza, kujawiaka i mazura porwały ciekawie słuchającą publiczność do takiego zapału, że grzmotom oklasków, i wo­

łaniom „da capo!“ nie było końca i ostatnie kawałki po kilka kroć powtarzać musiano.

Na koncert ten zebrało się do ogrodu strzeleckiego mimo niepewnej pogody, najmniej 1500 osób, to też śmiało twierdzić można, że pierwszy ten występ orkiestry polskiej tak pod względem wykonania, jako i zbioru udał się znakomicie.

Pan Dembiński, którego wysokie uzdolnienie pod wzglę­

dem prowadzenia, orkiestry od dawna było nam znane, za­

dokumentował, że posiada także i rzadką umiejętność korzystnego zużytkowania sił nawet słabszych, a sądząc ze sposobu, w jaki w tak krótkim czasie ujął i zlał w jednę zgodną całość różnorodne siły nowo utworzonej kapeli, wnioskować można, że posiada do tego silną i wprawną rękę. Z koncertu tego wynieśliśmy i to wrażenie, ie Pan D. umie dla sprawy, której się podejmie, pracować z poświęceniem się i wielką gorliwością, to też uznając te zalety Pana D. przekonani jesteśmy, że nowo utwo­

- 126

(7)

rzona orkiestra polska mając tak zdatnego i _ gorliwego dyrygenta, zająć może w mieście naszem w niezadługim czasie wysokie stanowisko.

Przy końcu niniejszych uwag naszych niechaj nam wolno bedzie z występu tego choć w kilku słowach za­

znaczyć jeden jeszcze moment, którego miłe wrażenie głę­

boko się zapisało w pamięci naszej.

Otóż po lewej stronie estrady, widzieliśmy na czele skrzypc pierwszych zaszczytnie w mieście naszem zna­

nego syndyia Pana KI. Znając i niepospolity talent i wysokie wykształcenie muzyczne Pana KI. jesteśmy mocno przekonani, że nie tak szukanie przyjemności, jak raczej zdrowe pojmowanie sprawy spowodowały zacnego tego skrzypka — artystę do wzięcia czynnego udziału w koncercie nowo utworzonej orkiestry polskiej. A może zniewolił Go do tego zamiar pociągnienia przykładem swym i innych muzyków miejscowych do pójścia w Jego ślady. — W każdym razie czyn ten Pa,na KI. zasługuje na uznanie, które też z naszej strony niniejszem pozwa­

lamy sobie wypowiedzieć. L. N.

127

R o z m a i t o ś c i .

Lutnia jest to przestarzały instrument muzyczny, strunowy, na którym sposób grania zblir/ał się do gitaro­

wego. Lutnia składa się z korpusu sklepionego^ złożonego z cienkich deszczułek i dość długiej szyji, której wierzchni koniec (kołnierz) z kołkami zagięty jest pałąkowato w tył.

Z 14 stron, na chóry podzielonych, szczypano palcami le­

wej ręki tylko sześć wierzchnich na gryfie,*) buntami ozna­

czonym; osiem zaś spodnich stron, do odbrzmiewania je­

dynie służących, pozostawało w czasie wykonania jakiej sztuki nietkniętemi, i tylko dostrajało się je wedle tona- cyi, z jakiej grać miano. Lutnia posiadała wielce od dzi­

siejszego systemu nutowego różniącą się tabulaturę z sy­

stemem nie pięcio, lecz sześcio liniowym; tony oznaczano głoskami. Grała ona w dawnych czasach znakomitą w świecie muzycznym rolę, nie tylko bowiem była rozpo­

*) Kto z Szan. Czyt. zna polskie ■wyrażeni© na tę część instrumentów strunowych, u skrzypc zwykle „gryfbretem “ zwanej, niechaj "będzie łaskaw nam j e ndzialie. Red.

I

(8)

wszechnioną w kółkach rodzinnych, jak dziś fortepian, ale nadto i w orkiestrze miała ważną rolą, służąc clo wyko­

nywania partyi generałbasowćj, czyli zasadniczej, do to­

warzyszenia recytatywu i t. d. Z rosnącem doskonaleniem się innych instrumentów strunowych, mianowicie fortepianu, zarzucono ją ku końcowi XVIII wieku. Uczeni przypisują lutni głęboką starożytność; podanie mówi, że ją wynalazł perski filozof Manicheus na lat 270 przed Chr. W XVII wieku ery naszej, oprócz grających na tymże instrumencie, nazywano w przenośni także Lutnistami fabrykantów wszel­

kich narzędzi strunowych i smyczkowych.

Bekwark Lutnista. Do ozdoby dworu Zygmunta Starego, opowiada w gawędach swoich K. W . Wójcicki, należał Bekwark, sławny lutnista, podziw współczesnych.

Dostąpił on tez niemałego zaszczytu, bo imię jego poszło u ludzi w sprzysłowie:

„Nie każdy weźmie po Bekw&rku lutnię."

Miał on taki zwyczaj, że gdy go proszono, aby zagrał i swoją cudowną sztuką ludzi rozweselił, nigdy nie dał się do tego nakłonić i upornie odmawiał prośbom. Ale wynaleziono na niego skuteczny środek: brał kto lutnią do ręki i swem ladajakiem graniem drażnił ucho Bekwarka, wtedy on, znieść tego nie mogąc i jakoby zagładzić chcąc w sobie niemiłe wrażenie, najwdzięczniejsze ze strun swo­

ich wydobywał tony. On rozweselał smutne godziny Zy­

gmunta Starego, a Bona nazywała go swoim Amfionem.

Z lutnią w ręku umarł. Znaleziono go dnia jednego bez duszy w komnacie, gdzie przed chwilą najcudniej grał i śpiewał. ___________

128

Od Redakcyi.

P. M. H. Wąs. Piosenka udatna, zamieścimy ją w przy­

szłym zeszycie.

P. St. Og I. Służyć Panu możemy tylko 1 seryą Gu- niewicza; innych zbiorków na głosy nie posiadamy.

P. B. Szcz. Kóz. Prosimy o cierpliwość, dla nawału pracy życzeniu Pańskiemu nie mogliśmy dotąd zadość uczynić; list wyślemy niebawem.

Odpowiedzialny zaredakcyą: Stefan Sarzyński, w Poznaniu.

Czcionkami Merzbacha, w Poznaniu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczmvajac brak ten, postanowilismy wyda- wac zbiör piesni naszych ludowych, skromny i tani, ktöryby obejmowal i tekst i odnosne ich melodye. — Schlebiajac

&gt; czyciele i organiści wezmą się ochoczo do pracy około podniesienia zamiłowania do śpiewu ludu naszego, a każde, choćby najskromniejszej pracy takowej

runkach, jakie scena nastręcza śpiewakowi, ta ­ lent Mierzwińskiego w operze byłby się okazał jeszcze świetniej, — jeszcze potężniej. Mimo to wynieśliśmy z

W skutek panującego u nas od la t kilku systemu szkolnego śpiew nasz ojczysty skreślonym został zupełnie z planu nauk szkół naszych i dość przyjrzeć się

konania wokalnego; — że tego żadną miara nazwać nie można p r a c ą podejmowana około uprawy śpiewu, raecz jasna. Czytając bowiem w gazetach waszych

kładem wydawnictwa „Lutni Polskiej11 (jak to już w V zeszycie pisma naszego ogłosiliśmy) wydawać pieśni polskie z towarzyszeniem fortepianu, pod ty­.. tułem:

utwory nieśmiertelnego Szopena, wielkiego Moniuszki i wielu innych znakomitych kompozytorów naszych, — drukując poezye Mickiewicza, Karpińskiego, Brodzińskiego, Pola,

Każde towarzystwo zawięzuje się wtenczas tylko w sposób właściwy, gdy podstawa zaw iązku jego wypłynie z jasnego zrozumienia pracy, dla której towarzystwo się