Krystyna Heska-Kwaśniewicz Marek Piechota
ZBIGNIEW JERZY
NOWAK
• 0 5 A / Z iK, Z . J . 1A-KWAŚNIE JNIEW JERZY
1 5 1 0 5 9
jydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego
atowice 2006
ZBIGNIEW JERZY
NOWAK
Tom I
Krystyna Heska-Kwaśniewicz Marek Piechota
ZBIGNIEW JERZY
NOWAK
( 1919 - 1993 )
r
W ydaw nictw o U niw ersytetu Śląskiego
K atowice 2006
R edaktor serii: M entibus M emoratis. Sylwetki Naukowe Uczonych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Antoni Barciak
R ecenzent Jerzy Starnawski
9
Projektant okładki Tomasz Kipka
Redaktor M agdalena Kozioł Redaktor techniczny
Barbara Arenhövel Korektor Lidia Szumigała Copyright © 2006 by Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego
Wszelkie praw a zastrzeżone ISSN 0208-6336 ISBN 83-226-1544-2
Wydawca
W ydawnictw o U niw ersytetu Śląskiego ul. Bankowa 12B, 40-007 Katowice
www.wydawnictwo.us.edu.pl e-mail: wydawusiMus.edu.pl
W ydanie I. N akład: 300 + 50 egz. Ark. druk. 6,5 + wkl.
Ark. wyd. 5,5. P rzekazano do łam ania w m arcu 2006 r.
Podpisano do dru k u w sierp n iu 2006 r. P apier offset.
Łamanie: Pracownia Składu Komputerowego Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego Druk i oprawa: Czerny Marian. Firma Prywatna „GREG”
Zakład Poligraficzny ul. W rocławska 10, 44-100 Gliwice
kl. Ili, 80 g Cena 10 zł
Zbigniew Jerzy Nowak
Próba charakterystyki osobowości
Z b igniew J e rz y N ow ak u ro d z ił się 7 lip ca 1919 ro k u w Łodzi. Jego ojciec F ranciszek (1893-1957) był podinspek
torem Policji Państw owej w kom endzie wojewódzkiej w Ka
liszu, potem w Białymstoku, m atka - Rozalia ze Świąteckich, zajm ow ała się w ychow yw aniem synów: Zbigniewa, Leszka Janusza i Jana. W latach 1929-1937 przyszły uczony uczęsz
czał do ogólnokształcącego gim nazjum państw ow ego im.
Tadeusza Kościuszki w Kaliszu, gdzie w maju 1937 uzyskał św iadectw o dojrzałości, a n astęp n ie podjął studia na filo
logii polskiej w U niw ersytecie S tefana Batorego w W ilnie i w ciągu dwóch lat złożył połowę egzam inów cząstkow ych w zakresie m agisterium . Jak o przedm ioty poboczne studio
w ał historię i filozofię. Był członkiem seminariów, w ykładów i ćwiczeń prow adzonych przez profesorów : M anfreda Kri
d la1, Konrada G órskiego (nauka o literaturze), Erw ina Ko- schm iedra, J an a O trębskiego (nauka o języku), Stanisław a Kościałkowskiego (historia), Tadeusza Czyżowskiego, H en
ryka E lzenberga2 (filozofia). Słuchał także ostatnich w ykła
1 Jednym z ostatnich planów naukow ych Z.J. N ow aka było przygoto
w anie wyboru pism Manfreda Kridla.
2 Autorka pragnie w tym m iejscu podzielić się bardzo osobistym w sp o
mnieniem: gdy w roku 1963 w ydaw nictw o Znak w ydało K łopot z istnie
niem, w ów czas jeszcze dr Nowak w prywatnej rozm owie poradził mi - bar
dów M ariana Zdziechow skiego (literatura pow szechna), na którego pogrzebie przem ów ił w im ieniu m łodzieży studenc
kiej3.
Wilno tam tych lat było m iastem niezwykłym i w sposób decydujący w płynęło na ukształto w an ie osobow ości przy
szłego uczonego. To zagadnienie m a ju ż zresztą sporą lite
ratu rę przedm iotu. Nie studiow ał w nim Nowak długo, ale to, czego się tam nauczył, ukształtow ało go na całe życie.
P ro feso r Iren a Sław ińska, rów nież stu d e n tk a w ileńskiego uniw ersytetu, w spom inała:
„U niw ersytet S tefana Batorego, b ru ta ln ie zlikw idow any 15 grudnia 1939 roku, pozostaw ił je d n a k dziedzictwo - i to podwójne: pisane - ściśle naukow e, i niepisane - etos, za
kodow any w ludziach, w społeczności akadem ickiej USB i w tej społeczności w ychow ankach”4. W ielokulturow e Wil
no było otw arte na różne w yznania i środow iska narodow o
ściowe. W U niw ersytecie Stefana Batorego program wykła
dów „był w yraziście otw arty na kulturę W ielkiego Księstwa Litew skiego”5 - zw racano też uw agę na fakt, iż szacunkiem darzono w szelkie poczucie więzi z regionem ; to także był elem ent etosu. W ym agano od w ychow anków dobrej znajo
mości łaciny i dobrego pisania w języku polskim. Gdy w la
tach siedem dziesiątych ubiegłego w ieku Nowak - wówczas docent - zorganizow ał lektorat łaciński dla m łodszych pra
cow ników swego zakładu, to było w łaśnie echo tam tych wi
leńskich lat. „Otwartość i rygoryzm ”6 też były dziedzictwem U niw ersytetu S tefana Batorego. Również tam przyszły pro
fesor literatury nauczył się „Etosu tego trudnego powołania, jakim je st praca badaw cza i pedagogiczna, obow iązek nie
u stan n e g o p o m n ażan ia w łasn y ch zaso b ó w wiedzy, pracy
dzo młodej, początkującej asystentce - przeczytanie tej książki; była to dla mnie jedna z lektur przełom owych.
3 Przem ów ienie to opublikow ały w ileńskie „Sprawy Otwarte. Dwutygo
dnik kulturalno-społeczny” 1938, nr 21 (42), s. 4.
4 1. S ł a w i ń s k a : S z la k a m i moich w ód. Lublin 2004, s. 69.
5 Ibidem, s. 70.
6 Ibidem, s. 21.
badawczej - i hojnego, bezinteresow nego daru: daru p rze
kazyw ania w łasnych zdobyczy w tym zak resie”7. W ileńscy profesorow ie, ja k pisała Sław ińska, nie mieli will ani sam o
chodów, ale chętnie pom agali m aterialnie studentom .
Warto z tam tych czasów przypom nieć jeszcze jed en epi
zod, o którym w spom ina kolega N ow aka z okresu w ileńskie
go, Józef Czerni: „Raz spóźniłem się o parę m inut na wykład profesora M anfreda Kridla. W skakuję zdyszany do sali i w i
dzę, że profesor stoi, praw a stro n a jest przepełniona (lewą zajm owało kilkunastu kolegów Żydów), a środkow a p usta i siedzi na niej tylko N ow ak. Bez z a sta n o w ie n ia siadam przed nim bliżej profesora, żeby lepiej słyszeć. W idzę, że profesor dalej stoi i prosi, żeby stojący z tyłu studenci usie
dli. Trzykrotnie pow tarza sw oją prośbę i w reszcie kończy:
»Skoro państw o nie m ogą usiąść, to i ja będę stał«. I tak cały wykład odbył się na stojąco”8. W ten sposób student Nowak zap ro testo w ał przeciw ko antysem ityzm ow i, który zresztą w Wilnie się nie przyjął.
* *
*
W ybuch w ojny za sk o c z y ł m łodego a d e p ta p o lo n isty k i w Wilnie; czas od stycznia do m arca 1940 spędził w aresz
cie śledczym, uw ięziony przez w ładze litew skie pod zarzu tem przynależności do ko n sp iracji utrzym ującej kon tak ty z Rządem Polskim we Francji (w istocie owe kontakty m ia
ły bardzo luźny charakter). Po wyjściu z aresztu Nowak p ra cował jako robotnik budow lany i torfowy, a w sem estrze w io
sennym 1941 był studentem uniw ersytetu radziecko-litew - skiego w Wilnie, gdzie uczestniczył w zajęciach z zakresu poetyki prow adzonych przez d r M arię Renatę M ayenową.
U częszczał także na tajne sem inarium historycznoliterackie
7 Ibidem, s. 76.
8 J. С z e г n i: Z moich wspomnień o Zbyszku Nowaku. (Z dodatkiem frag
m en tów Jego ostatnich listów). W: W a rszta t b a d a w c z y Profesora Zbignie
w a Jerzego N o w a k a . C h arakterystyki, w spom n ien ia, bibliografia. Red.
M. P i e c h o t a . Katowice 2004, s. 151.
prow adzone przez prof. K onrada Górskiego, który w tajem niczał go w swój w arsztat naukow y; po latach N ow ak wy
znał, że to G órskiem u zaw dzięczał poznanie teorii teksto- logicznej. W październiku tegoż roku w raz z ojcem, który zbiegł z obozu dla internow anych pod Rygą na Łotwie i ukry
w ał się w okolicach W ilna, przekroczył nielegalnie granicę tzw. G eneralnej G uberni, a następnie przedostał się w Kra
kow skie (gdzie przebyw ała m atka z m łodszym i braćm i), p o tem w Proszow skie. W krótce ojciec, Franciszek, na polece
nie płk. Rom ana Sztaby9 znalazł się ostatecznie w konspi
racji na Wołyniu, gdzie działał aż do roku 1944, a Zbigniew Jerzy w 1942 złożył przysięgę ja k o członek ZWZ na ręce Stanisław a Jaskólskiego „Orlika”; żołnierzam i 106. DP AK byli też bracia Zbigniew a - Leszek N ow ak „Omega” (1922-
1969) i Jan N ow ak „Piła” (1925-1951).
Późniejszy profesor historii literatury w czasie wojny był nauczycielem tajnego n au czan ia w M iechow skiem . Jeden z jego ów czesnych uczniów, Ja n Lohm ann, w swej książce N a lewo jest W schód w spom ina: „Zbyszek przygotowywał m nie w W ierzbnie do egzaminów. N ajpierw Ryś, potem dy
rek to r Indyk z Krakowa, a w końcu Zbyszek. Najdelikatniej
szy z delikatnych, m ów iła o nim ciotka Ina. W zór czasem aż irytujący z tym swoim naiw nym idealizow aniem . Podob
ne ja k u Lechonia sum ienie; »zdradzam Boga, jeśli nie je stem ja k Chrystus, m ożna być w iernym nie tylko starając się, a stając się świętym «”10.
W lipcu 1944 z o sta ł z m o b ilizo w an y ja k o żo łn ierz AK w oddziale dywersyjnym „D om inika-Pela”, którym dowodził kap ral-p o d ch o rąży Jerzy B iechoński „Kłos”. W szeregach
„Dom iniki” b rał udział w ochronie sztabu 106. DP AK w Ko
niuszy, Zielenicach, Dziewięciołach. N astępnie został wcie
lony do 1. Kompanii SB$ „S uszarnia” pod kom endę por. Jó
zefa G argerza „Grota”, dow ódcą batalionu był kpt. Antoni
9 Płk Roman Sztaba był kom endantem wojew ódzkim policji w Białym
stoku i przełożonym Franciszka N owaka, został aresztow any przez Niem
ców w październiku 1942 i ślad po nim zaginął.
10 J. L o h m a n n: N a lewo jest W schód. Т. 1. Kraków 1995, s. 168.
Igelewski „P onar”. Jego plutonem dowodzili kolejno „Kłos”, a po jego śm ierci por. Józef Raj „B ruzda” i sierżant-podcho- rąży „Drozd” - Jan Latała. W szeregach batalionu Zbigniew Nowak przetrw ał w lasach pod Sancygniow em aż do opusz
czenia tej pozycji przez oddział w listopadzie 1944. Jego brat Lech 22 m a ja te g o ż ro k u u b e z p ie c z a ł z rz u t, k ied y pod W ierzbnem wylądował „Niedźwiadek”, gen. Leopold Okulic
ki. W tedy w łaśnie przyszły uczony przeżył najbardziej d ra m atyczny i bohaterski epizod w swej biografii. Pełniąc służ
bę w artow niczą pod D ziem ięrzycam i - obok kościuszkow skich Racławic - stoczył w pojedynkę w alkę w ręcz z p a tro lem niemieckim liczącym kilkunastu ludzi, patrol poniósł stra
ty i wycofał się. Dzięki dzielności osobistej - rzec by można:
męstwu - Zbigniewa Jerzego Nowaka została zaalarm ow ana jego kom pania, która w ypoczyw ała w dw orze dziem ięrzyc- kim po ciężkim m arszu nocnym spod Sancygniowa. Mimo że świstały wkoło niego kule, p rzestrzelo n ą m iał tylko czapkę.
W rozkazie dyw izyjnym n r 14 z d nia 19 sierp n ia 1944 roku został aw ansow any na starszego strzelca-podchorąże- go. Bardzo em ocjonalnie opisał ten incydent cytowany już Jan Lohm ann: „Przyszła k a rtk a od Zbyszka, p o b ru d zo n a czarnym i stem p lam i11, ledw o m ogę odczytać. Jest od nie
daw na profesorem historii literatury. Cytuje fragm ent Przed
świtu Zygm unta Krasińskiego: »Niechaj się o niej (Ojczyź
nie) sum ienie każdego P olaka p rz e k o n a - niechaj pojm ie myślą, co dotąd czuł sercem tylko, a zrozum ie i w ierzyć b ę
dzie, że tylko przez Polskę zdoła się zasłużyć na ziemi i zba
wić duszę nieśm iertelną, bo tylko w Polszczę i przez Pol
skę zacząć się opatrznie m oże nowy okres w dziejach św ia
ta. Od tego zaś postępu zależy coraz wyższe dopełnienie się objaw ienia C hrystusow ego w ludzkości«. I pisze następnie, że często śni mu się, idzie z karabinem i pragnie ten k a ra bin gdzieś ukryć. Sen akow ca. [...] W sierpniu (1944) p o szedł na akcję »Burza«. W sław ił się pod D ziem ięrzycam i, stojąc na w arcie przed dworem , w którym kw aterow ał sztab
11 Był to okres stanu w ojennego w P olsce i cała korespondencja podle
gała cenzurze.
106. dyw. AK, w chwili kiedy nadjechali Niemcy. Z tego, co op o w iad ał, gdy ich zo b aczy ł, p o m y ślał o M atce Boskiej O strobram skiej i O na szepnęła strzelaj! Zabił dowódcę p a
trolu, spow odow ał alarm i kontrakcję oddziału AK i Niem
cy się wycofali. Z ostał o d zn aczo n y K rzyżem V irtuti Mili
tari. D zielny Z byszek. Syn n a d k o m isa rz a Policji Polskiej w Suw ałkach. Jakże mi tęskno do tych chłopaków z lasu”12.
Ten czas, tak w ażny dla kształtu życia pokolenia Polaków urodzonych około roku 1920, i na Zbigniewie Jerzym N o
w aku w ycisnął swoje piętno, określił kształt jego służby w o
bec Boga, Polski, człow ieka i n a u k i13.
Do stycznia 1945 roku ukryw ał się w M iechowskiem i re d agow ał pism o k o n sp ira c y jn e „ P a rty z a n t”. Jesien ią 1945 roku m iał zam iar się ujawnić, ale spóźnił się; biuro rejestra
cyjne zakończyło działalność i w perspektyw ie czasu odczy
tał to w ydarzenie jak o opatrznościow e.
* *
*
W m arcu 1945 roku Zbigniew Jerzy N ow ak podjął studia polonistyczne na U niw ersytecie Jagiellońskim , był uczest
nikiem ćwiczeń, w ykładów i sem inariów : Stanisław a Adam czew skiego, Ju lian a K rzyżanow skiego, Stanisław a Pigonia (nauka o literaturze), Tadeusza Grabowskiego (badacz litera
tu r słow iańskich), Zenona Klemensiewicza, Tadeusza Milew
skiego (językoznawstwo) i W ładysław a Tatarkiew icza (filo
zofia). Bardzo aktywnie pracował w Kole Polonistów UJ i przy
gotowywał dwa zjazdy kół polonistycznych, które odbyły się w Krakowie w latach 1946 i 1947. U kończył studia w roku 1949, uzyskując m agisterium na podstaw ie pracy Żołnierz w świecie poetyckim Mickiewicza. 23 grudnia 1950 roku uzy
skał stopień doktora filozofii na podstaw ie rozpraw y o Księ
gach narodu polskiego i pielg rzym stw a polskiego A dam a Mickiewicza, pisanej pod kierunkiem profesorów Stanisława
12 J. L o h m a n n : N a lewo jest W schód. T. 1. Kraków 1995, s. 168-169.
13 Por. I. O p a c k i : N ow ak. (Z am iast w p ro w a d ze n ia ). W: W arsztat b a dawczy..., s. 6-7.
Pigonia i Juliusza Kleinera. Rygorozum doktorskie obejm o
wało historię literatury polskiej i językoznaw stw o ogólne - jako przedm iot poboczny (egzam inatorem był T. Milewski).
Ten epizod szczegółow o op isał prof. Jerzy Starnaw ski:
„Cyzelował przez wiele lat p racę m ag istersk ą o M ickiewi
cza Księgach narodu polskiego i pielgrzym stw a polskiego.
Św ietna okazała się od pierw szych kart, od wzorow o napi
sanego stanu badań, w którym jako tw órca nowoczesnej wie
dzy o dziele w skazany został ja k najsłuszniej Stanisław Pi
goń, autor rozpraw y z 1911 r. i w ydaw ca Ksiąg w Bibliote
ce Narodow ej (seria I 17, 1920 i w znow ienia). Gdy p raca N ow aka była już bardzo zaaw ansow ana, u kazał się tom 2 m onografii Kleinera o M ickiewiczu (1949), w którym a n a liza stylu Ksiąg została należycie przeprow adzona. Je d n a k że młody m agistrant zdołał, szczególnie w zakresie logio
nu i przypowieści, pow iedzieć bardzo dużo nowego, pogłę
bił analizę Kleinera. I Pigoń (prom otor), i K leiner (recen zent) podnieśli pracę do rangi doktorskiej, zlecając Z.J. N o
wakowi napisanie krótszej, m agisterskiej”14. Prom ocja dok
torska odbyła się w grudniu 1950 roku. Doktorat nie ukazał się wówczas drukiem , poniew aż recenzent państw ow ego wy
d aw nictw a d o strz e g ł w niej „fideizm ”15. D opiero w ro k u 1961 w „Rocznikach H um anistycznych Katolickiego Uniwer
sytetu Lubelskiego” (t. 10) udało się ogłosić dysertację dok
torską pt. Ze studiów nad „Księgami narodu i pielgrzymstwa polskiego”.
W latach 1946-1947 przyszły uczony pracow ał jako m łod
szy asystent techniczny przy C entrali Studium Słow iańskie
go UJ, a w latach 1947-1952 był kolejno m łodszym i star
szym asy sten tem S em inarium H istorii L iteratury Polskiej U niw ersytetu Jagiellońskiego. Prow adził bibliotekę zak ła
dową oraz ćw iczenia z bibliografii w jednym trym estrze. Już wówczas ujawniły się jego talenty dydaktyczne i zaznaczy
ła w ielka odpow iedzialność za pow ierzone zadania. Stefan
14 J. S t a r n a w s k i : Zbigniew Jerzy N o w a k (7 lipca 1919-17 maja 1993).
„Studia N orwidiana” 1993, T. 11, s. 229-230.
15 Ibidem, s. 230.
Sawicki, w owych latach student UJ, w spom ina Nowaka: „Był na każde ćw iczenia bardzo dobrze przygotow any - m yślo
w o i m ateriałow o. N ajdalszy od jak iejk o lw iek dem agogii dydaktycznej, form ułow ał sądy z o stro żn o ścią i odpow ie
dzialnością. W yprow adzał je z analizy k o n k retn y ch te k s
tów, dokonyw anej z w ielką w obec nich lojalnością. Podkre
ślał konieczność i w studiach, i w pracy naukow ej system a
tycznego w ysiłku. Myślą, k tó ra przyśw iecała w czasie za jęć, była zn an a dew iza hum anistów : Nulla dies sine linea.
M iałem św iadom ość, że brałem udział w zajęciach prow a
dzonych przez znakom itego d y d aktyka”16. Z przyjaciół był mu w ów czas najbliższy Leon P ietrzykow ski17, w spółpraco
w ał także z dr. Józefem Spytkow skim i dr. Tadeuszem Ule- w iczem .
3 czerw ca w m ieszkaniu pryw atnym prof. Pigonia, w g ro nie przyjaciół, odbyw ał się ju b ileu sz w ielkiego uczonego.
Do księgi pam iątkow ej ofiarow anej Pigoniowi w m aszyno
pisie prof. N ow ak zestaw ił Bibliografię prac Ju b ilata oraz wygłosił przem ów ienie, jak o najm łodszy z jego uczniów. Był to zapew ne akt odwagi, gdyż Stanisław Pigoń pozostaw ał wówczas pod obserw acją w ładz bezpieczeństw a18, a przecież w Now aku był cały czas lęk przed inwigilacją służb bezpie
czeństw a, tak że dlatego, że w dom u jego rodziców, w Z a
brzu, przeprow adzono kilka rewizji.
Przem ów ienie, opublikow ane po latach przez prof. Jerze
go Starnaw skiego, nie tylko je st w yrazem hołdu złożonego mistrzow i, ale stanow i sw oiste credo człow ieka i badacza.
Z estaw iając zaś bibliografię au to ra W sp o m in k ó w z obozu w Sachsenhausen, Nowak b rał do ręki każdy, naw et najdrob
niejszy d ru k i opis sp o rząd zał z autopsji, ta k sam o p ostę
pow ał później, gdy sporządzał bibliografię Stanisław a Pigo-
16 S. S a w i e k i : O Zbigniewie N o w a k u - wspomnienie. W: W arsztat ba
dawczy..., s. 133.
17 Piękne św iadectw o tej przyjaźni dał później w szkicu Leon Pietrzy
kowski. W: Z.J. N o w a k : W śród p isa rzy i uczonych. S zk ice historyczno
literackie. Katowice 1980, s. 199-210.
18 Por. R. T e r 1 e с к i: Profesorowie UJ w aktach UB i SB. Kraków 2002, s. 136-152.
nia do Księgi pam iątkow ej ku czci Stanisława Pigonia (Kra
ków 1961) oraz do tom u Stanisław Pigoń. Człowiek i dzie
ło. Charakterystyki. Wspomnienia. Materiały (Kraków 1972).
Takie postępow anie w ym agało niepraw dopodobnego wysił
ku, tę bibliografię J. Starnaw ski określił jako „pom nik p ie
tyzm u”19.
W latach 1952-1963 Z.J. N ow ak utrzym yw ał bliskie k o n takty z Jerzym Szaniaw skim , którem u pom agał w przygo
tow aniu do opublikow ania esejów pt. W pobliżu teatru (Kra
ków 1956). We w rześniu 1952 został zatrudniony jak o p ra cownik kontraktow y Instytutu Badań Literackich PAN w P ra
cowni Języka Artystycznego, kierow anej przez prof. Marię R enatę M ayenową. Od tegoż roku był w Komitecie R edak
cyjnym edycji Dzieł K azim ierza Brodzińskiego, przygotow y
wanej przez Stanisław a Pigonia. Pisma estetyczno-krytycz- ne Brodzińskiego były d o k o n an iem zn ak o m iteg o zespołu redakcyjnego kierow anego przez prof. Pigonia. Należeli do niego m.in. Zofia C iechanow ska, Józef Korpała i Rościsław Skręt. Z kilkunastotom ow ego zam ierzenia ukazały się d ru kiem Poezje (T. 1-2) oraz 2 tom y Pism estetyczno-krytycz- nych w opracow aniu Z.J. Nowaka.
Podsum owując to dośw iadczenie naukow e, Nowak w yzna
wał, że autorow i Z Komborni w świat zaw dzięczał w tajem niczenie w sztukę edytorską, Konradowi G órskiem u - pozna
nie teorii tekstologicznej, a Czesław ow i Z gorzelskiem u -
„wzór n arracji tekstologicznej i jej w ielu sposobów ”20. Te zajęcia nie zapew niały jed n ak w ystarczających dochodów na utrzym anie rodziny i uczony opuścił Kraków.
W roku 1954 zaw arł zw iązek m ałżeński z d r Zofią Ma- ślińską, historykiem (profesor N ow ak zaw sze mówił i pisał:
„historyczka”) sztuki i polonistką, w roku 1955 przyszedł na świat ich syn, Michał, potrzebne było stałe zajęcie i stałe do
chody. Ale Kraków pozostał w ielką m iłością jego życia, d ru
19 J. S t a r n a w s k i : Zbigniew Jerzy Nowak..., s. 237.
2(1 Z.J. N o w a k : Życiorys - „wersja w ł a ś c i w a ”. M aszynopis w posiada
niu Rodziny.
gim po W ilnie najukochańszym polskim m iastem . Znał je doskonale i w racał tu często: do prof. Pigonia, do Bibliote
ki Jagiellońskiej, do ulic, placów, kościołów. Był niezrów na
nym przew odnikiem po Krakowie, z radością po nim opro
w adzał, okolice K rakow a poznaw ał, m ając w ręku Estreiche
ra Przewodnik po Krakowie i jego okolicach21. Tadeusz Ki- jonka, poeta, red ak to r „Śląska” w spom inał niezapom niane spacery ze Zbigniew em Jerzym N ow akiem po podw aw el
skim m ieście, zw łaszcza w czesną w iosną na Sowiniec, na kopiec Piłsudskiego, gdzie N ow ak w jakim ś uniesieniu re cytow ał z p am ięci całe fra g m e n ty z p rzem ó w ien ia M ar
szałka Piłsudskiego na sprow adzenie prochów J. Słow ackie
go na Wawel - Przemówienie przy składaniu prochów Sło
wackiego do grobów wawelskich (28 czerw ca 1927 r.)22. Były też spacery na Skałkę, po zaułkach i ulicach K rakowa oraz m iejscach zw iązanych z literaturą; przy każdym z nich N o
w ak w ygłaszał m ały wykład. Nie je st przypadkiem , że swój pierw szy tom poezji pt. Witraże (Katowice 1959) dedykował Tadeusz Kijonka Zbigniew ow i Jerzem u Nowakowi. Po la
tach z w ielkim w zruszeniem , słow am i wielkiej urody N o
w ak odm alow yw ał k rak o w sk i p ejzaż oraz n o cn ą m uzykę m iasta: „Obok Bursy, oddzielony od niej wysokim m urem, rozciąga się ogród przyległy do kościoła karmelitów. Z gór
nych p ię te r B ursy m o żn a było w idzieć d rzew a owocowe ogrodu, a wyżej, ponad linią dachów, na horyzoncie, ryso
w ał się ucięty stożek kopca Kościuszki i dalej, na praw o - pokryte ciem ną plam ą lasu w zgórze sowinieckie. N ajpięk
niejszy w idok krakow ski. N ajpiękniejszy, bo przywołujący naszą młodość.
Nocą ogród karm elicki był ja k pudło rezonansow e in stru m entu m uzycznego, które chw ytało w siebie i wzm acniało w ysoki śpiew na szynach spóźnionego tram w aju, odgłosy m egafonów od dw orca, u d erzen ia zegarów z M arii Panny czy wieży ratuszow ej i owe tajem nicze, niew iadom ego po
21 W spom ina o tym J. S t a r n a w s k i : Zbigniew Jerzy Nowak..., s. 241.
22 W spom inał o tym T. Kijonka na p osied zen iu Komisji H istoryczno
literackiej Oddziału PAN w Katowicach w maju 1993 roku.
chodzenia echa, które skłaniają słuchacza do elegijnej z a dum y”23.
* *
*
W roku 1955 otw orzył się śląski okres w biografii profe
sora Nowaka. Przybył do Katowic, by w K atedrze Historii Literatury Polskiej W yższej Szkoły Pedagogicznej najpierw podjąć zajęcia w c h arak terz e w ykładow cy kontraktow ego, a następnie objąć stanow isko adiunkta. Dr Zofia M aślińska- -Nowakowa została adiunktem Katedry Dydaktyki Literatu
ry i Języka Polskiego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Ka
towicach, a potem adiunktem i w ykładow cą Instytutu Filo
logii Polskiej U niw ersytetu Śląskiego. W roku 1960 tu przy
szła na świat córka Zofii i Zbigniewa, B arbara. Przyszły edy
to r dzieł K azim ierza B rodzińskiego pełnił p rzez cale lata wiele w ażnych i odpow iedzialnych funkcji. Przez 10 lat był sekretarzem naukow ym Katedry, przez całe lata delegatem do Rady W ydziału F ilologiczno-H istorycznego W SP oraz S enatu tejże Uczelni.
W cześniej nigdy b ez p o śre d n io ze Ś ląskiem się nie z e tknął24, inne ziem ie znalazły się na drodze jego życia, choć pew ne śląskie „znaki” pojaw iły się ju ż w cześniej. W ielko
polska, z którą w iązało się jego dzieciństw o i młodość, z a wsze była żywo zainteresow ana Śląskiem, zw łaszcza w okre
sie pow stań i plebiscytu płynęła stam tąd różnoraka pom oc dla w alczącego Śląska. M aturę - ja k już w spom niano - zd a
w ał Z.J. N ow ak w Kaliszu, a przecież w pobliskim Jarocinie osiadła po zdem obilizow aniu spora część pow stańców ślą
skich. P o tem były stu d ia p o lo n isty c z n e w W ilnie, k tó re
23 Z.J. N o w a k : Ze w sp o m n ień o Stan isław ie Pigoniu. „Poglądy” 1969, nr 5, s. 11.
24 Obszerniej o tych sprawach piszę w: Śląskie fascynacje Profesora Zbi
gniewa Jerzego Nowaka. Śląskie Miscellanea. T. 6: Literatura - folklor. [Pra
ce Komisji H istorycznoliterackiej nr 15. Polska Akadem ia Nauk Oddział w K atow icach]. Red. J. M a l i c k i , K. H e s k a - K w a ś n i e w i c z . Kraków
1994, s. 9-16.
w dw udziestoleciu m iędzyw ojennym utrzym yw ało bliskie kontakty ze Śląskiem , w W ilnie odbywały się tzw. wieczory śląskie z udziałem m.in. G ustaw a M orcinka, a pism o „mło
dych narodow ców ” adresow ane do inteligencji, dwutygodnik kulturalno-społeczny „Spraw y O tw arte”, drukow ał w 1939 roku kolum nę poetów „Fantany”, w niej m.in. w iersze Wil
helm a Szewczyka, A leksandra W idery i prozę G ustaw a Mor
cinka; w „Spraw ach O tw artych” także ówczesny student N o
w ak we w kładce „W młodych oczach. Kolumna poezji i sztuki m łodego W ilna” publikow ał swe juw enilia.
W praw dzie w roku 1945 jego rodzice, Rozalia i F ranci
szek N ow akow ie, zam ieszkali w Z abrzu, to je d n a k chyba najbardziej do Śląska zbliżył się Z.J. N ow ak w okresie k ra kowskim, gdy znalazł się pod w pływem prof. Stanisław a Pi
gonia, o którym napisał kiedyś: „Działacz narodow y naw ie
dzający Śląsk przed rokiem 1914”25. Stanisław ow i Pigonio
wi spraw y śląskie były dobrze znane, w szak jak o członek Eleusis bywał w okolicach Z abrza i Gliwic, dokąd przyw o
ził polskie książki i w ygłaszał p o g adanki o literatu rze ro m antycznej. Całe życie był Pigoń pod w rażeniem tych wy
praw; pisał: „Zbrodziłem w tedy szm at Śląska, poznałem spo
ro ludzi miejscowych, szarych szeregow ców polskości. Byli między nimi w spaniali szerm ierze, Ślązacy, zarów no ja k Ślą- zaczki. Pam iętam jedną. Zaszedłem do niej w cześnie za dnia, kiedy mąż był jeszcze na robocie. Nie znała m nie oczywi
ście. - Na jak i też kościół zbierają? - zapytała, wziąwszy mię najw yraźniej za księdza czy braciszka, co winieniem n atu ralnie swej nieodstępnej pelerynie. Gdyśmy się już porozu
mieli, jęła mi opow iadać o w aru n k ach m iejscow ych życia i pracy narodow ej. Zdum iony byłem m ocą świadomości i za ciętym uporem narodow ym tej prostej, sękatej kobieciny”26.
To zapew ne pod wpływem sw ego m istrza po latach w Wy
rąb an y m chodniku G ustaw a M orcinka tropił Zbigniew Je rzy N ow ak ślady elsów.
25 Z.J. N o w a k : Ze w sp o m n ień o S tanisław ie Pigoniu. „Poglądy” 1969, nr 5, s. 9-11.
26 S. P i g o ń: Z Komborni w św iat. Warszawa 1983, s. 248-249.
W katowickiej uczelni przez szereg lat Z.J. Nowak p ro w adził zajęcia (wykłady, ćw iczenia, sem inaria) z historii li
te ratu ry polskiej, z teorii literatury, z literatu ry dla dzieci i m łodzieży oraz z literatury w spółczesnej, ze w stępu do n a uki o literaturze, z m etodologii badań literackich, in terp re
tacji literackiej, nauk pom ocniczych. Już rozpiętość proble
m atyki świadczy o tym, że nie m iał dobrych w arunków do pracy naukow ej. Sztuki dydaktycznej uczył się w Wyższej Szkole Pedagogicznej, o której pisał: „Nie omylę się, jeśli powiem, że w uczelni tej panow ał optym izm pedagogiczny.
Polegał on na tym, by dostrzegać w studencie nie tylko jego aktualny stan intelektualny czy moralny, ale i też perspekty
wy rozwojowe i otw arcie na przyszłość, w której m ogą p rze
cież zajść korzystne zm iany”27. O w łasnych przem yśleniach na tem at w ychow ania i dydaktyki uniw ersyteckiej, próbując naszkicow ać jej model, pisał: „[...] w ychodząc z założeń a k sjologii H enryka Elzenberga: że istotny proces w ychow aw czy zaczyna się w ów czas, gdy nauczyciel i siebie, i swych w ychow anków staw ia w obliczu au ten ty czn y ch w artości.
A one, ja k dow odzi re fle k sja ow ego filozofa, m ają m oc kształtow ania tych, którzy znaleźli się w ich k ręg u ”28. Kanon owych w artości ujaw niał p rzed stu d en tam i jed n o zn aczn ie i odważnie, ale i rozw ażnie, nigdy nie czyniąc z tego dem on
stracji. Ale realizow ane przez niego nauczanie historii lite
ratury było w łaśnie rodzajem dialogu z w artościam i. Profe
sora N ow aka w ym odelow ał przecież romantyzm!
Gdy uznaw ał za potrzebne, prow adził bez w ynagrodze
nia dodatkow e sem inaria m agisterskie, studenci oczywiście o tym nie wiedzieli, ale bezinteresow ność profesora była za wsze najwyższej próby. Jego sem inaria m agisterskie doty
czyły głównie literatu ry późnoośw ieceniow ej i rom antycz
nej oraz tradycji rom antycznej w literaturze w spółczesnej,
27 Z.J. N o w a k : Działalność n aukow a, d y d a k ty c z n a i społeczn a profe
sora Jana Zarem by. W: „Prace H istorycznoliterackie”. Т. 11. Red. Z.J. N o - w a k i I. O p a c k i . Katowice 1978, s. 10.
28 Dokum ent z dnia 6 kw ietnia 1989 r. bez tytułu, w posiadaniu Rodzi
ny.
problem atyki kultury językow ej polskiego Oświecenia, wy
jątkow o tem atyki śląskiej.
Z zam iłow aniem jeździł na wycieczki ze studentam i, któ
re organizow ał prof. Ja n Zarem ba. W ich opisie doszedł do głosu wielki talen t narracyjny pro feso ra Nowaka. Sam u rze
czony pięknem ojczystych krajobrazów , pisał:
„Poznaliśm y niem al całą Polskę pod kątem zw iązków zie
mi ojczystej z literatu rą i w ybitnym i pisarzam i. Wycieczki były staran n ie przygotow yw ane przez m łodzież i pracow ni
ków. Pam iętam je d n ą z nich, szlakiem Żerom skiego w Gó
rach Św iętokrzyskich. W m ajowy ran e k Pan Profesor [Za
rem ba - K.H.-K.] kroczy radosny drogą w iodącą przez Świę
tą Katarzynę. Z drzew kapie obfita rosa. Będzie piękny, sło
neczny dzień. Czeka nas w ędrów ka przez Puszczę Jodłow ą do Nowej Słupi.
Zatrzym aj się, wędrowcze! Kłania Ci się w tej chwili cała ziemia ojczysta, wszystkie zwiedzane przez nas miejscowości i zakątki: Kopiec Krakusa z widokiem na stary Kraków i Nową Hutę. M ała Panew, w której dolinie szukaliśm y śladów kuź
nic śląskich z XVII wieku. Ziem ia podgórska W acława Po
tockiego. Kalisz nad P rosną, zaw sze zielony, w którym to warzyszyły nam ulotne cienie państw a Niechciców i ich dzie
ci. Kórnik pod Poznaniem jaw iący się w bogactw ie kolorów jesieni; i opow ieść p ro feso ra T adeusza G rabow skiego, ja k patronow ał mu w Paryżu u schyłku m inionego stulecia W ła
dysław Mickiewicz, syn poety. W ysokie sosny w Zegrzynku nad Narwią, otaczające dw orek au to ra Dwóch teatrów...”29.
To był czas dobry, niezapom niany dla w szystkich uczest
ników tych wypraw. W ich trakcie ujaw niało się też wielkie um iłow anie przez profesora N ow aka Polski, któ rą zwiedzał m etodycznie, zaw sze poszukując litteriariów. Raz udało mu się w okresie pow ojennym odwiedzić m iasto swej młodości - Wilno.
W trak cie konferencji spraw ozdaw czo-w yborczej SZSP w listopadzie 1979 roku został przez studentów Z.J. Nowak
29 R. W y s z y ń s k i : „Godziny filologiczne leczą ra n y ...”. [W dziale: W pracowniach hum an istów ]. „Trybuna Robotnicza” 1979, nr 105, s. 7.
oceniony jako najlepszy w ykładow ca na filologii polskiej, na Wydziale Filologicznym, w kw ietniu roku następnego został przez to sam o grem ium w yróżniony ja k o w ykładow ca na W ydziale Filologicznym U niw ersytetu Śląskiego.
Ryszard W yszyński, katow icki dziennikarz, pisał: „Kapi
talny wykład. Żałuj, że nie byłeś. Takimi słowami w jeden z kw ietniow ych dni w itali spóźnionego kolegę wychodzący z sali stu d en ci In sty tu tu Filologii Polskiej UŚ1. Po chwili w drzw iach ukazał się docent Nowak. Szybki krok, oczy ja k by z ap atrzo n e jesz cze w w y d arzen ia z epoki literackiego Rokoka, co d opiero ta k fascy n u jąco odm alow anego jego własnym słowem, podkreślone gestem , w lewej ręce sta ra n nie złożone notatki, które najczęściej zresztą są tylko p re tekstem do sw obodnych, im prow izow anych wywodów. Syl
w etka Zbigniewa Jerzego N ow aka wykładowcy, nauczycie
la i wychowawcy m łodzieży akadem ickiej je st godna szcze
gólnej uwagi. Bo też nie ujm ując nikom u, lekcje z historii ojczystej literatury w jego w ykonaniu m ogą chyba stanow ić w zór dla tego typu działalności. Logika i jasność k o n stru k cji, bogactwo faktów, celna anegdota, w szystko to podane ze sw adą i pasją b ad acza czynią z nich praw ie sztukę. I nic dziwnego, że tak przek azy w an e treści na długo pozostają w pam ięci studentów ”30.
I na długo pozostaw ał w pam ięci, a teraz trw a we w spo
m nieniach, jego humor, delikatny i szlachetny, ale w yrazi
sty, często w yw ierający w iększe w rażenie niż pouczenie. Ni
gdy nie mówił studentow i, że ten nie zdał egzam inu. Zawsze wstawał, podaw ał dłoń i kom unikow ał: „Zdał Pan z p o stę
pem niedostatecznym ”.
* *
*
29 czerw ca 1968 roku został pow ołany na stanow isko d o centa etatow ego w K atedrze Historii Literatury Polskiej Wy
działu Filologiczno-H istorycznego U niw ersytetu Śląskiego
30 Ibidem.
w Katowicach. W dniu 6 czerw ca 1968 sędziw y Stanisław Pigoń, kreśląc w swej niezrów nanej stylistyce Opinię o doj
rzałości naukowej dra Z.J. N o w a ka , pisał: „Jeżeli tedy wziąć pod uw agę żw aw ość przyrostu w dorobku dra Z.J. Nowaka, zarazem solidność opanow anej przezeń m etodologii, hory
zont obchodzącej go problem atyki i w agę gatunkow ą uzy
skanych osiągnięć, wolno go uw ażać za dobrze osadzonego i szybko dojrzew ającego sam odzielnego i rozw ażnego b a
dacza naukow ego. Wolno też rokow ać mu urodzajną przy
szłość”31.
Z dniem 1 sierp n ia 1968 Zbigniew Jerzy N ow ak został m ianow any d ziek an em o rg an izato rem W ydziału H um ani
stycznego U niw ersytetu Śląskiego w K atow icach i pierw szym jego dziekanem , któ rą to w iadom ość zakom unikow ał mu ów czesny rek to r - K azim ierz Popiołek. Miał te obow iąz
ki p ełn ić do k o ń c a ro k u a k a d e m ic k ie g o 1971/72, ale ze względów zdrow otnych w ytrw ał tylko do roku 1970. Z tego okresu w arto zanotow ać jeszcze jed en szczegół: otrzym any od Służby Bezpieczeństw a donos na stu d en ta odczytał mu, następnie podarł, wyrzucił do kosza na śmieci i tym zam knął spraw ę.
W latach 1972-1981 był zastępcą dyrektora do spraw dy
d ak tycznych n ajp ierw w Insty tu cie Filologii Polskiej UŚ, później (od 1977 do 1981) w Instytucie L iteratury i Kultu
ry i k ierow nikiem S tudium Z aocznego Filologii Polskiej.
W latach 1979-1989 w ykładał na Studium Podyplomowym Filologii Polskiej. W trud n y ch w arunkach, nakładem w iel
kich sił, angażow any był nazbyt w spraw y organizacyjno-ad
m inistracyjne, a także dydaktyczne, m oże w ich traktow aniu był też nazbyt sum ienny i drobiazgowy, ze szkodą dla sw e
go talentu pisarskiego i pracy naukow ej. A przecież najw aż
niejsze było dla niego pisanie. Pow iedział Ryszardowi Wy
szyńskiem u: „Godziny filologiczne leczą rany i dostarczają...
praw dziw ego szczęścia”32.
31 Rękopis w zbiorach Rodziny.
32 R. W y s z y ń s k i : „Godziny filologiczne leczą ra n y ...”...
20
W roku 1976, po przejściu na em eryturę prof. Ja n a Z a
remby, Nowak został kierow nikiem Zakładu Historii Litera
tury Staropolskiej, Oświeceniowej i Romantycznej. Dbał o roz
wój m łodszej kadry, o habilitacje i doktoraty, organizow ał wielkie ogólnopolskie konferencje, które swym poziom em , a także piękną form ułą zapadły na zaw sze w pam ięci uczest
ników.
H abilitow ał się 9 m arca 1977 roku w Instytucie B adań L iterackich Polskiej A kadem ii N auk z zak resu tekstologii i edytorstw a naukow ego na podstaw ie wzorowej edycji kry
tycznej Pism este ty czn o -krytyczn ych K azim ierza Brodziń
skiego.
W roku 1978, gdy w Lublinie na Katolickim U niw ersyte
cie Lubelskim odchodził na em eryturę prof. Czesław Zgo- rzelski, doc. N ow ak otrzym ał oficjalną propozycję objęcia na KUL-u kierow nictw a II Katedry Historii Literatury (po
tem Katedry Literatury O św iecenia i Rom antyzm u). Z uczel
nią był od daw na zw iązany pracam i naukow ym i, odpow ia
dał mu jej profil ideowy, m iał tam przyjaciół, którzy bardzo pragnęli tego przejścia. Odmówił. Czy był to efekt lojalno
ści w obec U niw ersytetu Śląskiego, czy uczynił to ze w zglę
dów rodzinnych? Trudno dzisiaj na to pytanie odpowiedzieć.
Stopień p ro feso ra nadzw yczajnego Zbigniew Jerzy N o
w ak uzyskał w grudniu 1988 roku. Te aw anse przyszły dość późno, ale sam N ow ak jak b y je od siebie odsuwał, czy nie dość o nie zabiegał, a przecież spełniał w arunki do profe
sury zw yczajnej33.
W spółpracow ał z w ielom a kom isjam i i grem iam i Polskiej A k ad em ii N au k , „P olskim S ło w n ik iem B io g ra fic z n y m ”, upraw iał szeroką działalność popularyzatorską. Prace dok
to rsk ie recenzow ał w U niw ersytetach: Śląskim , Łódzkim , Jagiellońskim , W arszaw skim , W rocławskim , Instytucie Ba
dań Literackich Polskiej A kadem ii N auk, Śląskim Instytucie Naukowym w Katowicach. Od kw ietnia 1969 roku był człon
kiem Rady Naukowej Śląskiego Instytutu Naukowego. Był też
33 Opisał dokładnie tę spraw ę J. S t a r n a w s k i : Zb ig n iew Jerzy N o wak..., s. 230-231.
uczony la u re a te m N ag ro d y im. M o rcin k a w 1980 roku - i nie było to k o n iunkturalne w yróżnienie, lecz potw ierdze
nie rzetelnej zasługi.
T rzeba jeszcze choćby tylko wymienić, że w latach 1968- 1972 w Zarządzie O ddziału Katowickiego Tow arzystwa Wie
dzy Pow szechnej pełnił funkcję w iceprezesa, był radnym M iejskiej Rady Narodow ej w Sosnow cu (członkiem Komi
sji Oświaty, Kultury i W ychowania), w iceprezesem O ddzia
łu Tow arzystw a Literackiego im. A dam a M ickiewicza w So
snow cu. Funkcję w icep rezesa pełnił jeszcze w Podkom isji śląsk iej K rak o w sk ieg o O d d ziału PAN, p óźniej ta k ż e był w icep rezesem Komisji H isto ry czn o literack iej k ato w ick ie
go Oddziału PAN, w chodził także w skład Komisji Teksto- lo g iczn o -E d y to rsk iej p rzy K om itecie N auk o L iteratu rze PAN w W arszawie.
* *
*
P rzez całe lata Z bigniew Jerzy N ow ak nie utrzym yw ał kontaktu z daw nym środow iskiem partyzanckim 34, naw iązał go dopiero w 1980 roku, a gdy do niego pow rócił - znów poczuł się żołnierzem i „zam eldow ał” się u swego pułkow nika Bolesława N ieczui-O strow skiego po 38 latach ro zsta
nia. Towarzyszyło tem u w ielkie w zruszenie, ja k pow racają
ca fala przypłynęły w sp o m n ien ia partyzanckiej młodości, odnowiły się żołnierskie przyjaźnie. Jakby chcąc nadrobić m inione lata, z w ielką żarliw ością podejm ow ał obow iązki koleżeńskie, recenzenckie, stw orzył naw et niezwykły doku
m ent zatytułow any: Moje obow iązki wobec kolegów z lat wojny, w którym w 27 p u n k tach w sposób bardzo zwięzły, w fo rm ie ro z k a z ó w w y n o to w a ł sw oje p o w in n o ści. Były w nim takie, które miały c h arak ter bardzo osobisty, i takie o w ym iarze społecznym . Pisał o nich bez patosu, jakby zwy
czajnie - lecz z ja k ą głębią zaangażow ania! W ich poetyce, precyzji, n astro ju rozp o zn ajem y c h arak tery sty czn e cechy
34 O sprawach zw iązanych ze służbą N ow aka w AK napisałam obszer
niej w artykule: Spełniony sen A K -ow ca. „Śląsk” 2003, nr 7 (93), s. 42.
profesora Nowaka. Dla swego pokolenia wytyczał n astęp u jące cele:
Trw ać w przyjaźni kom batanckiej U trw alać sw ą przeszłość dla potom nych Pełnić obow iązki, jak ie życie zgotowało I cieszyć się dniam i, jak ie jeszcze dane jest przeżyć Jest to rękopis niezwykły i nie sposób pisać o nim bez p o ruszenia w ew nętrznego, w łaściwie najlepiej byłoby go w ca
łości opublikow ać. Z aw iera bow iem sporo niezw ykle tra f
nych refleksji natury etycznej, historycznej, socjologicznej.
Inny dokum ent pochodzący z tego okresu i stanow iący próbę opisania pokolenia Armii Krajowej dowodzi, iż reflek
sjom osobistym tow arzyszyło pragnienie uchw ycenia istoty tego fenom enu, jakim była jego generacja; to też znam ien
ne, że każda sytuacja w yzw alała w N owaku potrzebę n au k o wej, porządkującej refleksji. Pisał: „Pokolenie AK dobiega 70...ki. Za lat 20 (obyśmy wszyscy, w tym gronie dożyli tego pięknego wieku) będziem y ja k pow stańcy 63 roku - pam ię
tam y ich - rogatyw ki - każdy z nich na mocy rozkazu M ar
szałka Piłsudskiego m iał rangę co najm niej podporucznika - salutow ali przed nimi pierw si od M arszałka Polski po sze
regow ca...”35. Jest w tym w yraźna tęsk n o ta za honorem od
daw anym zasłudze.
W ram ach wytyczonych sobie obow iązków Nowak został przede w szystkim recenzentem w ew nętrznym oraz autorem przedm ów do k siążek gen. N ieczui-O strow skiego (pseud.
„Bolko”, „G rzm ot”, „Tysiąc”), w latach party zan ck ich n a j
pierw (1940-1942) szefa uzbrojenia i o rg anizatora konspi
racyjnej produkcji b ro n i O kręgu ZWZ Kraków, n astęp n ie kolejno w ran d ze m ajora - in sp ek to ra Insp ek to ratu Armii Krajowej M iechów (krypt. „M aria”), potem dow ódcy 106.
Dywizji Piechoty AK (krypt. „Dom”) w randze podpułkow nika.
O pierwszej z książek N ieczui-O strow skiego pt. R zeczp o spolita partyzancka (W arszawa 1992) (do której na życze
15 Rękopis znajduje się w zbiorach Rodziny w Sosnow cu.
nie autora Nowak spisał relację z w łasnych przeżyć) profe
sor historii literatury pisał w recenzji w ew nętrznej, że tw o
rzy ona rodzaj szczegółow ej i udokum entow anej kroniki, której tow arzyszy sk ru p u latn a analiza i ocena faktów, głów
nie z wojskow ego punktu w idzenia. „Oceny te zasługują na baczną uwagę, bo są one form ow ane przez żołnierza, m ia
nowicie dowódcę, który na podstaw ie w łasnych, tak boga
tych dośw iadczeń um ie w niknąć w ducha czy specyfikę par
tyzantki Armii K rajowej”36. Spisał 5 stron m aszynopisu w ni
kliwych uwag, podkreślając w szystkie zalety i usterki p ra cy: podobał mu się fachow y c h a ra k te r narracji autorskiej, pedan teria językow o-stylistyczna, obiektyw izm autora, od
w aga m ów ienia prawdy, ale w sposób wyważony, faktogra
fia, w ytykał b rak ustosunkow ania się do dotychczasow ej li
teratu ry przedm iotu, także w tym celu, aby ujaw nić fałsze i przekłam ania stanu badań. W ysoko oceniał w prow adzenie relacji żołnierskich jak o źródeł. To pisanie pojm ow ał i okre
ślał ja k o „żołnierski o b o w iązek ” (trzeb a przypom nieć, że sam był synem „granatow ego policjanta” i wiele przykrości z tego pow odu przeżył!), podkreślał na przykład, że książ
ka sędziw ego g enerała „burzy obiegowe, utarte stereotypy, np. o tzw. Policji granatow ej jak o formacji rzekom o bez resz
ty zaprzedanej okupantow i. O kazuje się, że znakom ita w ięk
szość policjantów w ypełniła swój patriotyczny obowiązek, uczestnicząc w okupacyjnych stru k tu ra ch (zwłaszcza w wy
w iadzie), od w ysokich ran g ą oficerów (np. pułkow nika, tj.
In sp e k to ra R om ana S ztab y z K rakow a, zam o rd o w an eg o przez Niem ców w roku 1942) do podoficerów czy szerego
wych. [...] Zasługują rów nież na uw agę relacje o eksterm i
nacji Żydów, którym - w m iarę m ożliwości - niosła pomoc ludność polska, płacąc za to niejednokrotnie śm iercią z rąk niem ieckich. W brew kłam liwym opiniom szerzonym przez kom unistyczną p ro p ag an d ę oraz tzw. »wym iar spraw iedli
wości« [!] PRL o bratobójczych działaniach żołnierzy ZWZ
36 M aszynopis znajduje się w zbiorach Rodziny w Sosnowcu; Pani Dok
tor Zofii Nowakowej dziękuję serdecznie za udostępnienie cennych doku
mentów.
czy AK. A utor p rzytacza niejedno św iadectw o dow odzące, że to w łaśnie ci żołnierze ratow ali ludzi lewicy przed N iem cami. W ten sposób ocalał np. W ładysław M achejek, przy
szły p isarz”37. Tamże dalej pisał z satysfakcją: „Trzeba pod
kreślić, że gen. N ieczuja-O strow ski je st obiektyw ny w swej narracji, a w swych ocenach spraw iedliw y”.
* *
*
Po otrzym aniu V irtuti M ilitari pisał do swego pułkow ni
ka 25 w rześnia 1984 roku: „Podczas lektury dokum entu w e
ryfikacyjnego oraz listu byłem głęboko w zruszony: bo oto dochodzą m nie słow a u zn an ia m ego ukochanego Dowódcy;
oto N ajjaśniejsza R zeczypospolita za jeg o pośrednictw em śle mi podziękę po tylu latach; oto znow u jestem w szere
gach mej Dywizji, m ego Batalionu. Z głębi serca dziękuję D rogiem u Panu Pułkow nikow i za w szystko, zw łaszcza za przyznany mi stopień oficerski oraz Krzyż V irtuti M ilitari - m arzenie każdego żołnierza. Mą radością dzielić się będę z Najbliższymi: żoną, dziećm i i w nukam i. Ślę przede w szyst
kim cichą m odlitwę do Tej, co w Ostrej Świeci Bramie, co zaw sze była m oją P atro n k ą , ra tu ją c od n ieb ezpieczeństw m inionej w ojny i m nie, i m oją ro d z in ę ”. W innym liście, z 15 w rześnia 1989 roku pisał: „Wielce Szanow ny i Drogi Panie Pułkowniku! W róciłem z K rakow a podniesiony na du
chu p rzem arszem n aszej Dywizji ze sztan d arem ! w dniu 2 w rześnia drogą królew ską tj. Ulicą G rodzką od kościoła św. Idziego do oo. Dominikanów. A więc po 45 latach speł
niło się nasze m arzenie: zajęliśm y Kraków! - Tak mówili
śm y m iędzy so b ą, k o m e n tu ją c te n n a sz u ro c z y sty p rz e m arsz”.
Ale dla porządku trzeb a też dodać, że nigdy nie w stąpił do Zw iązku Bojowników o W olność i D em okrację. W praw dzie w ypełnił „D eklarację czło n k o w sk ą”, ale nigdy jej nie złożył, a obo k słów : „Z obow iązuję się [...] p rz e strz e g a ć
37 Z.J. N o w a k : W stęp. W: B.M. N i e c z u j a - O s t r o w s k i : Inspektorat A K „Maria" w walce. Warszawa 1995, s. 8.
w praktyce zasad ideowych, S tatutu Zw iązku oraz uchw ał i postanow ień W ładz ZBoWiD” - dopisał: „do tego nie mogę się zobow iązać!”38, i deklarację pozostaw ił w domu.
Z otrzym anych nagród i w yróżnień (3 nagrody M inistra, 5 nagród J.M. R ektora U niw ersytetu Śląskiego, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż O drodzenia Polski, M edal Komisji Edukacji N arodow ej, Złota O dznaka Z asłużonego dla U niw ersytetu Śląskiego) najwyżej cenił O.W. Virtuti Militari kl. V i Krzyż Armii Krajowej.
* *
*
Zbigniew J. N ow ak był aktyw nie zaangażow any w życie regionu. Ta aktyw ność przybierała różnorodne formy; a więc była to na przykład w spółpraca z katow ickim i czasopism a
mi: k w a rta ln ik ie m „ Z a ra n ie Ś lą s k ie ” i d w u ty g o d n ik iem (później tygodnikiem ) „Poglądy”, i był to w ybór świadomy, gdyż o w sp ó łp ra c ę N o w ak a z a b ie g a ło w iele czasopism . W obu pism ach, a zw łaszcza w „Poglądach”, przybliżał ślą
skim czytelnikom w ażne w ydarzenia literackie i książki god
ne przeczytania. Szczególną uw agę zw racał na prace literac
kie i naukow e autorów śląskich, zarów no ze środow iska k a
towickiego, ja k i opolskiego. Z radością w itał prace swych kolegów i uczniów.
Inną form ą potw ierdzenia zw iązków z regionem była wier
ność w obec ludzi, z którym i przyszło mu w spółpracow ać.
Bardzo pięknie i w zruszająco pisał o siedem dziesięcioleciu prof. Jan a K azim ierza Zaremby, który w pew nym sensie od
krył mu literacką problem atykę Śląska, podkreślając wśród zasług uczonego wydobycie z zapom nienia dawnej literatu
ry śląskiej, „ukazanie jej jak o dokum entu polskiej kultury p isarsk ie j, rodzim ego obyczaju o raz zapow iedzi bujnego rozwoju ludowego pisarstw a n a Śląsku w XIX i XX w ieku”39.
Pisał także o podobnym jubileuszu doc. Stanisław a Zabie
38 Dokum ent w posiadaniu Rodziny.
39 Z.J. N o w a k : D ziałalność n aukow a, d y d a k ty c z n a i społeczn a profe
sora Jana Zaremby..., s. 5-11.
row skiego40, ja k rów nież o przedw cześnie zm arłym dr. Au
gustynie Jendrysiku41.
Stanisław Pigoń, charakteryzując w arsztat badaw czy N o
waka, napisał, że był „Jak rozw ażny górnik - poszukiw acz, zaczął od jednego, um iejętnie w ym ierzonego i pogłębione
go szybu, by go rozbudow yw ać i przym nażać, dobrze wy
korzystując opanow aną tech n ik ę”42.
To porów nanie, z jak że piękną m etaforyką górniczą - z a pew ne nieprzypadkow o użytą - tak że w skazuje na zw iązek z regionem .
Istniały i inne sposoby akcentow ania przez N ow aka jego obecności na Śląsku: odczyty, wykłady, prace m agisterskie 0 tem atyce regionalnej, recenzow anie prac doktorskich i h a bilitacyjnych43. Z.J. Nowakowi dana była nie byle ja k a satys
fakcja: oto w krótce pokolenie m łodszych badaczy zaczęło realizow ać jego postulaty, w w yniku czego nastąpił szybki postęp w pracach nad życiem i tw órczością autora Czarnej Jułki. M iały o n e w p ro fe s o rz e N o w ak u k o m p e te n tn e g o
1 życzliwego recenzenta.
Tym zagadnieniom N ow ak został wierny aż do końca; gdy w roku 1992 pow stało Śląskie Tow arzystwo Naukowo-Lite- rackie, n ależał do niego od p o czątk u i piastow ał godność
40 Z.J. N o w a k : Stanisław Zabierowski - badacz i nauczyciel. W: „Z Teo
rii i Praktyki Dydaktycznej Języka P olsk iego”. T. 4. Red. E. P o l a ń s k i i J. K r a m . Katowice 1982, s. 203-212. oraz Z.J. N o w a k : S tanisław Z a bierowski (6 sierpnia 1900-9 grudnia 1988). „Pamiętnik Literacki” 1991, z. 1, s. 391-394.
41 Z.J. N o w a k : W spom nienie o A ugustynie Jendrysiku. „Ruch Literac
ki” 1978, z. 6, s. 451-452.
42 S. P i g o ń : Opinia o dorobku n a u k o w y m Z.J. N o w a k a . Tekst w posia
daniu autorki artykułu.
43 O sobom przygotow ującym się do doktoratu czy habilitacji Now ak w ręczał zw ykle obszerny spis zagadnień do opracowania. Tak było rów nież z tem atyką śląską, której głębokie i szczeg ó ło w e znaw stw o ujawniał przy takiej okazji. Pisząca te słow a, której habilitację przeprow adzono na podstaw ie książki Pisarski zakon. Biografia literacka G ustaw a Morcinka (Opole 1988), otrzymała od prof. Z.J. N owaka, jako recenzenta, zestaw 22 zagadnień dotyczących G ustawa Morcinka, z których na kolokwium pa
dło pytanie o zw iązki tw órczości G. Morcinka z tw órczością Kornela Ma
kuszyńskiego.
przew odniczącego Rady N aukow ej, aktyw nie uczestniczył w zebraniach i to w łaśnie jego opinia w płynęła znacząco na kształt i form ę pracy Tow arzystwa. Cieszyła go bardzo do
b ra atm o sfera p an u jąca na zeb ran iach . Po jednym z nich, pośw ięconym ks. Emilowi Szram kow i, pisał do autorki ni
niejszego szkicu: „Rów nocześnie dzielę się tak ą myślą pod w rażeniem pięknego eseju w ygłoszonego przez Panią przed
w czoraj. Czy Tow arzystwo nasze nie byłoby pow ołane, aby w ystąpić do p. w ojewody czy p. prezydenta m iasta w sp ra
w ie n a d a n ia jed n e j z ulic k ato w ick ich im ienia ks. Em ila Szram ka? Przy czym chodziłoby o to, by była to - w miarę m ożności - je d n a z ulic w okolicach Kościoła M ariackiego, gdzie był du szp asterzem ”44. Zapew ne nie przeczuw ał wów
czas, że nie m inie wiele lat, a Ja n Paw eł II w łaśnie ks. Emila S zram ka ogłosi błogosław ionym .
O pisana inicjatyw a św iadczyła o serdecznym i głębokim zainteresow aniu Uczonego Śląskiem, o jego wrośnięciu w zie
mię i jej sprawy. Gdy w roku 1991 W ydział Filologiczny p o w rócił z Sosnow ca do Katowic, profesor Now ak powiedział, że jest to jed en z najpiękniejszych dni w jego życiu.
Był także profesor N ow ak w spółzałożycielem pow stałego w K atow icach w g ru d n iu 1989 ro k u m ięd zy u czeln ian eg o sto w a rz y s z e n ia a k a d e m ic k ie g o „ U n iw e rsita s”, d odajm y w reszcie - choć to ju ż leży poza głównym nurtem naszych rozw ażań - że był aktyw nym członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej w Sosnow cu, na którego patro n a zaproponow ał św. T om asza M ora. Jeg o m odlitw a n a p isa n a w w ięzieniu była Now akow i szczególnie bliska. Bardzo dbał o poziom pracy Klubu, zapraszając m iędzy innym i zaprzyjaźnionych referentów z KUL-u i U niw ersytetu Łódzkiego.
W ostatnich latach życia w spółpracow ał profesor Nowak z Pracow nią N orw idow ską KUL.
W roku 1989 ukończył siedem dziesiąt lat i - nie inspiru
jąc żadnego jubileuszu - przeszedł na em eryturę, choć przez jakiś czas pracow ał jeszcze na połowie etatu. Zm arł w maju 1993, zam ykając zarazem pew ien okres w dziejach śląskiej
4,1 List w posiadaniu autorki artykułu.
28
polonistyki, na jego pogrzebie w Solcu nad W isłą w ygłoszo
no osiem przem ów ień, m ilsza od nich zapew ne była Z m ar
łem u skupiona, serdeczna cisza, z ja k ą pochyliliśm y się nad jego mogiłą.
* *
*
Zbigniew Jerzy N ow ak napisał w Przedmowie do R ze c z
pospolitej partyzanckiej, że „Każdy te k st zaw iera w sobie obraz jego au to ra ”45. Otóż istnieją takie teksty au to ra Żoł
nierza w świecie poetyckim Mickiewicza, do których m ożna odnieść tę refleksję w najw yższym stopniu. N ależą do nich w spom niane ju ż przem ów ienie na jubileuszu Stanisław a Pi
gonia w 1951 roku oraz w spom nienia opublikow ane w k a towickich „Poglądach”. Jest w nich credo naukow ca, w ycho
wawcy, człowieka.
„Praca hum anisty polega nie tylko na grom adzeniu i opi
sie zjaw isk historycznych; w drugiej fazie pracy hum anista przechodzi do oceny tych zjaw isk, do u k azan ia ich na tle św iata w artości. Ta postaw a aksjologiczna, w artościująca, je st znam ienną cechą Twej tw órczości naukow ej. Albowiem ujaw niasz w artości istniejące w literaturze i kulturze n a ro dowej i nie w ahasz się pokazać w łasnego system u w artości, co w ym aga h artu i odwagi. Twoją zasługą pozostanie więc i to, że przypom niałeś, iż badacza - zw łaszcza hum anistę - obowiązuje swoisty etos”46. Tak ujaw niał w łasne zasady p o stępow ania i pracy naukow ej.
Podobnie gdy zw racał się do swego M istrza, mówiąc:
„Jesteś, Drogi Profesorze, niezw ykłym Profesorem , n ie
zwykłym wychowawcą; um iesz w ysłuchać każdego stu d en ta cierpliw ie i z o g ro m n ą życzliw ością; je s te ś d elik atn y w stopniu najwyższym ; dbasz o życie m oralne i m aterialne
45 Z.J. N o w a k : Przedm owa: W:B. N i e c z u j a - O s t r o w s k i : R z e c zp o spolita partyzan cka. Warszawa 1991, s. 8.
46 J. S t a r n a w s k i : K sięga p a m ią tk o w a ku czci S ta n isła w a Pigonia.
Kraków 1961, s. 94.
w ychow anka. Każdy z Twoich uczniów pam ięta pomoc, jaką niosłeś, owe M ickiewiczowskie »czyny ciche, użyteczne, któ
rych nikt...« Jesteś troskliw y i dobry ja k ojciec. Nie wiem, czy kiedykolw iek w ychow ankow ie Krakowskiej Bursy Je ru zalem , istniejącej już od XV wieku, mówili o swych senio
rach, tak ja k o Tobie, Kochany Seniorze, mówili powojenni m ieszkańcy owej prastarej Bursy: »Ojciec Pigoń«. W pracy p e d a g o g icz n e j s to su je sz o p ty m isty c z n ą teo rię : w ierzysz w prym at w artości m oralnych w życiu ludzkim , pokładasz nadzieje w przem ianie m oralnej człowieka. Toteż niejeden Lord Jim n aszeg o czasu d o czek ał się reh ab ilitacji dzięki Twojej m ądrej cierpliw ości”47.
D okładnie to sam o m oglibyśm y pow tórzyć o profesorze N ow aku, p am iętając o ow ych „czynach cichych, u żytecz
nych, których n ik t...”. Jego autorytet naukow y i m oralny sta
w ał się układem odniesienia w trudnych problem ach życia jego m łodszych kolegów. Sięgnijm y do kolejnych tekstów
profesora N ow aka o Stanisław ie Pigoniu:
„Każdy niem al k o ntakt z nim u schyłku życia był nauką.
R ozm ów ca, zasiad ając z praw ej stro n y b iu rk a P rofesora, z ciekaw ością zaw sze rzucał okiem na w arsztat uczonego.
Panow ał tu przyjazny człow iekow i ład, który przypom inał słuszność reguły: Serva ordinem et ordo servabit te. Uderzała tro sk a o szczegół, szacunek dla najskrom niejszego bytu, ja kim je st drobiazg”48. I pokój profesora N ow aka - dokum en
ty i m ateriały poukładane w teczkach, także tej pro futuro, każdy drobiazg opisany, ułożony we właściwej kolejności, do każdego listu p rzy p ięta k o p erta. Pietyzm w obec każdego szczegółu, surow e rozliczanie siebie. Stosy fiszek i rękopi
sy: stronica z bardzo szerokim m arginesem , na którym na
rastały kolejne uwagi i uzupełnienia, ta k jakby powstawały dwie kolumny.
I znów przytoczm y sąd N ow aka o Pigoniu:
„Daleki był od w ygryw ania swojej osoby na kształt instru
m entu m uzycznego. Obcy mu był taki personalny estetyzm.
47 Ibidem, s. 95-96.
48 Z.J. N o w a k : Ze wspom nień o Stanisławie Pigoniu..., s. 11.