• Nie Znaleziono Wyników

Poemat bukoliczny Aleksandra Wata

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Poemat bukoliczny Aleksandra Wata"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Teksty Drugie 2000, 3, s. 168-178

„Poemat bukoliczny” Aleksandra Wata

Adam Dziadek

http://rcin.org.pl

(2)

Poemat bukoliczny Aleksandra Wata

Poemat bukoliczny A leksandra W ata jest utw orem niezw ykłym z w ielu przyczyn, począwszy od tego, że należy do jego ineditów i n igdy nie został przez poetę osta­

tecznie ukończony, pozostając w m om encie jego śm ierci jeszcze w fazie obróbki, o czym mogą św iadczyć k ilk a k ro tn ie popraw iane rękopisy tego tekstu, a także fakt, że nie znalazł się on w w yborze w ierszy Ciemne świecidlo, przygotow yw anym przez sam ego poetę d la paryskiej „L ib e lli” w 1967 roku. N iezw ykłość tego p rze d ­ sięw zięcia m ożna też oceniać m ia rą oryginalnej form y gatunkow ej, jaką w ybrał poeta, a naw et - o czym szerzej za chw ilę - stw orzył specjalnie dla tej w łaśnie je d ­ nej, jedynej i n ie p o w ta rz a ln e j w ypow iedzi. Ow a niezw ykłość w ynika także z ogrom nej, skom plikow anej i w ielopoziom ow ej sieci uw ikłań in te rtek stu aln y c h , w k tórą w pisuje W al swoją w łasną w ypow iedź. Pod tym w zględem utw ór W ata jako

„człow ieka” tekstow ego, człow ieka w ychow anego w „tekstow ym św iecie” jest, po­

dobnie jak w iele innych utworów, konsekw encją n ad m iaru i koniecznie trzeba w tym m iejscu zaznaczyć, że W at należał do tych pisarzy, którzy bard zo ch ętn ie posługiw ali się „cudzą m ow ą” w rozm aitych jej o dm ianach.

C echą z n a m ie n n ą dla tej poezji jest znaczące zróżnicow anie form alne i te m a­

tyczne, niem al „n o n szalan ck ie” przeskoki od rodzaju do rodzaju, od g atu n k u do g atu n k u , różnorodność stylów mowy, dyskursyw ność, co zdarza się naw et w o b rę­

bie jednego utw oru. T eksty W ata są często tekstam i scriptibles, a w ięc tekstam i do pow tórnego n ap isan ia, w ym uszającym i na czytelniku aktyw ną, krytyczną lekturę, co czyni zeń wytw órcę te k stu , w o d ró żn ie n iu od ta k ich , które są jedynie lisibles, a w ięc tekstam i do p rze czy tan ia1. Są one „wielogłosowe”, „zrobione” z w ielu wy­

m ieszanych ze sobą języków, zaskakujących skojarzeń i zderzeń odległych o b ra­

zów czy motywów. N a przy k ład w pierw szej i drugiej części Snów sponad morza śród­

ziemnego podd an y psychoanalizie - „O burącz, w zm ysłów sk u p ie n iu , pieczolowi-

1 Por. R. B a rth e s S /Z , Paris 1970, s. 11.

http://rcin.org.pl

(3)

cie, d oktorze, jak la ta rn ię nosiłem przed sobą klatkę z m łodej trzciny, a kołował w niej m otyl, nie um iem go nazw ać” - i w ypluty przez rybę „ze starej rodzin B alistes C a p ric u s” Jonasz p rzypom ina b ardziej P in o k ia niż b iblijnego boh atera, a z kolei w ypow iedź poetycka podobna jest m iejscam i do dziecięcej paplaniny:

„W m ieściem zatem portow em ”; „G luchoniem iście w tym m ieście. W przeklętym . W tym m ieście p rze k lęc i”. W w ierszu N a spacerze raj został p otraktow any jako isprawitielno trudowoj łagier, w Biografii E dyp to kom som olec, a Jokasta jest sław ną d ojarką. W reszcie w Poemacie bukolicznym w ystępuje K ain, który: „U lożyl się wy­

godnie jak na kanapce u psycho an ality k a”. W roku 1958, a w ięc w rok po w ydaniu zb io ru Wiersze, A rtu r M iędzyrzecki pisał:

[...] ta poezja obejm uje za jednym zam achem w szystkie pojęcia zew nętrznej poetyki opisow ej, tw órczość refleksyjną, liryczną i retoryczną, społeczną i sam otniczą, k ra jo b ra ­ zową w iejską i m iejską (czyli u rb an isty czn ą), wesołą i sm u tn ą (czyli o ptym istyczną i pesy­

m is ty c z n ą )...2

Jest też w tych w ierszach coś z discours carnavalesque, bufonady czy b u rlesk i, naw et w tych m iejscach, gdzie jest mowa o cierp ien iu , śm ierci, eschatologii. C zę­

sto w ylania się z n ic h w izja św iata uporządkow anego i jednocześnie chaotycznego, kierow anego regularni praw a i ról społecznych i jednocześnie pogrążonego w sza­

leństw ie. M iłosz m ówił, że kiedy przygotow ał dla swoich studentów przekłady w ybranych w ierszy W ata na angielski, ci określili je wówczas jako zany (to n ie fo r­

m alne słowo oznacza w języku angielskim coś dziwnego, ekscentrycznego, szalo­

nego), p odobnie jak film y braci M arx 3 czy Gargantuę i Pantagruela F ran ço is’a Ra- b elais’go.

K om pozycja w ielu w ierszy W ata o p arta jest n a kolażu tekstow ym . K olażem te k ­ stow ym , czy inaczej intertekstow ym , bo ko n stru k cja kolażu w ym usza w k ońcu po­

w stanie sieci relacji m iędzytekstow ych, rządzą jed n ak odrębne praw a4. L au re n t Jen n y m ów iąc o sem iotyce kolażu intertekstow ego, stw ierdza, że

T ekst literack i jest zawsze „kolażem ”, poniew aż zawsze polega na w y cin an iu , w ykra­

w an iu . A pozornie ekscentryczny gest „kolażu in tertekstow ego” dowodzi jedynie koniecz­

ności pokaw ałkow ania rep re zen tacji oraz siły zw iązku właściw ego p isan iu p o ety ck iem u .5

Je n n y w skazuje tym sam ym na problem bardzo w ażny także dla tw órczości W ata - problem rep rezen tacji, tru d n o ści p rzedstaw iania w obliczu ulotnej rzeczy­

2/ A. M iędzyrzecki Skala widzenia, w: „Nowe K siążki” 1958 n r 4, s. 194.

Cz. M iłosz Prywatne obowiązki, Paryż 1985, s. 64. Zob. też Cz. M iłosz Poeta Aleksander Wat, w: tegoż, Zycie na wyspach, K raków 1997, s. 234.

N N a ten tem at zob. zwłaszcza G roupe p , Deuze bribes pour decoller (en 40.000 signes), w:

„Revue d ’E sthetique” 1978 n r 3-4; R. Nycz O kolażu tekstowym, w: Tekstowy świat, Warszawa 1993, s. 189-224.

5// L. Jenny Sémiotique du collage intertextuel ou la littérature à coup de ciseaux, w: „Revue d ’E sth etiq u e” 1978 n r 3-4, s. 172.

http://rcin.org.pl

(4)

w istości, n atło k u inform acji. T ec h n ik a kolażu u W a ta wiąże się często z d z ia ła n ia ­ mi euforycznym i, z ludycznością w iodącą do tw orzenia zabaw nych kom binacji znaczeniow ych. W jego tw órczości staje się ona „jed n ą z najbardziej skutecznych strateg ii u za sa d n ien ia w szelkich ilu z ji rep re z e n ta c ji”6.

Podstaw ą teorii te k stu jest dla W ata, już od e ta p u M opsożelaznegopiecyka..., in- te rte k stu a ln o ść 7 (choć sam poeta nigdy nie używał tego te rm in u , w ypow iadał się w tej spraw ie w ielokrotnie, a niektóre z tych w ypow iedzi do złu d zen ia przy p o m i­

nają d efin icje in te rtek stu aln o śc i proponow ane przez teoretyków literatu ry , np. J u ­ lię K ristevç czy R olanda B arth es’a).

U stanaw iając in te rte k stu a ln o ść konstytutyw ną cechą prak ty k i p isan ia W ata, nie m yślę o poszukiw aniu i b ad a n iu rozległych kontekstów jego wierszy. W szelkie b ad a n ia wpływów odciskających swój ślad na tej uczonej, erudycyjnej poezji wy­

dają się z g ru n tu chybione. A utora Poematu bukolicznego nie m ożna um ieścić w śród pisarzy, którzy pieczołow icie i sta ra n n ie cyzelują poszczególne zd a n ia , figury, m ówiąc krótko, form ę swoich utworów. E stetyka tych w ierszy o p arta jest na pew­

nej „n ied b alo ści” form alnej, w ynikającej zapew ne ze sp ontanicznego zap isu , p rzy­

pom inającego écriture automatique surrealistów . Taki sposób p isan ia te k stu lite ra c ­ kiego ukształtow ał się już we wczesnej tw órczości poety 8. C zytelnik W ata b o m b a r­

dow any jest d ziesiątk a m i skom plikow anych słów, neologizm ów, obcojęzycznych zwrotów, cytatów (które W at podaje czasem z błęd am i lub, cytując z pam ięci, zm ien ia ich brzm ien ie) i aluzji, których rozszyfrow anie i zrozum ienie często wy­

m aga przyłożenia do tekstów obszernego ap a ra tu erudycyjnego.

Z ro zu m iałem w tedy - pisze M iłosz - że wiersze A leksandra pochodzą z n a d m ia ru i że są d ro b n ą częścią w ielkiej całości, która bez u stan k u w n im się układa, dom aga się głosu i któ rej in n ą częścią są urzekające słuchaczy opow ieści św iadka i uczestnika w ydarzeń.9 Ów „ n a d m ia r”, o którym w spom ina M iłosz, w yw ierał na jego p isan ie wpływ de­

strukcyjny. W at pozostaw ił po sobie w iele utworów nie dokończonych, urw anych, zaledw ie naszkicow anych, co było częściowo w ynikiem dręczącej go choroby, ale n ie tylko. P ragnął stworzyć dzieło, które byłoby opatrzone ty tu ł e m .Wszystko

6/ G ro u p e n D e u z e ...,s . 33.

7// Zwróci! na ten fakt wcześniej uwagę Venclova, który w skazał na związki poezji W ata z koncepcjam i Jakobsona i L otm ana, odm aw iając jej skrajnych rozwiązań

poststrukturalistycznych. T. Venclova Aleksander Wat. Life and A n o f an Iconoclast, New H aven and L ondon 1996, s. 212-213. Z daniem Venclovy, „w Piecyku ludzka świadomość została im plicytnie zdefiniow ana jako całkowicie wyznaczona przez kody kulturow e”

i nieco dalej: „Piecyk jako tekst odwołuje się do nieskończonej liczby innych tekstów i nie posiada referentu, który mógłby ustabilizow ać jego znaczenie” (s. 212).

87 Por. Coś niecoś o „Piecyku”, w: A. W at Ciemne świecidto, Paryż 1968. W; tym dodanym przez O lę W atową do tom u wierszy szkicu czytamy: „Na parę lat przed A ndré Bretonem , ale z tej samej co on inspiracji freudow skiej, doszedłem do «écriture automatique», nazywałem to sam ozapisem , autom igaw ką” (s. 230).

9// Cz. M iłosz Przedmowa, w: A. Wat M ój wiek, L ondyn 1981, s. 9.

http://rcin.org.pl

(5)

o wszystkim , ale o statecznie nigdy takiego dzieła nie napisał. Jego poezja jest n ie ­ rów na, bo obok w ierszy „doraźnych”, naw et słabych, są też praw dziwe arcydzieła, odznaczające się lekkością, prostym klasycznym rysunkiem , a przecież w yła­

n iające się z ciem nych obszarów nieśw iadom ości za spraw ą pierw otnego, przed- sym bolicznego rytm u, nadającego słowu poetyckiem u kształt, zanim jeszcze roz­

pocznie się proces znaczenia.

Poemat bukoliczny pow stał n ajpraw dopodobniej w 1964 roku, kiedy W at w raz z żoną przebyw ał w Berkeley, zaproszony przez slaw istykę tam tejszego uniw ersy­

te tu . P otw ierdzają to liczne realia am erykańskie, w pisane we Wstęp do eposu „Kain i S -k a ” (w przygotowaniu od wielu lat) - pierw szą, otw ierającą część poem atu. Jed n ak z pom ysłem n a p isan ia takiego te k stu a u to r m usiał się nosić już znacznie wcze­

śniej, jest to jeszcze jeden te k st rozpoczęty, a nigdy nie dokończony, za istniały w zam yśle tw órcy i n igdy o statecznie nie zrealizow any. P rzypom nijm y w tym m ie j­

scu, że jednym z głów nych bohaterów w iersza N a spacerze jest w łaśnie K ain, a n ie ­ które pom ysły in te rp re tac y jn e m itu b iblijnego, zaw arte w tym w łaśnie utw orze, do złu d ze n ia przy p o m in ają rozw iązania, jakie zn a jd u je m y w Poemacie bukolicznym, z jedną m oże różnicą - są o w iele bardziej skondensow ane, a nie ta k szeroko rozw i­

n ięte jak w łaśnie w Poemacie. Sam Poemat d aje się w pisać w cały cykl późnych w ier­

szy, k tóre stanow ią próbę rein te rp re ta c ji m itów b ib lijn y ch , a zwłaszcza m itów za­

w artych w Starym Testamencie. Jest to fakt b ard z o zn a m ie n n y w późnej twórczości W ata, zw łaszcza źe w tym sam ym okresie jego tw órczości pow staje w iele w ierszy odnoszących się do genealogii poety (Na melodie hebrajskie, Prochów moich bracigar- steczka ta k a ..., Próba genealogii i wiele innych). Ta sam a spraw a ujaw nia się w roz­

mowach z Czesław em M iłoszem w Moim w ieku, a także w Dzienniku bez samogłosek.

E dytorzy W ata - A nna M icińska i Jan Z ie liń sk i - w yróżnili naw et w w ydaniu Po­

ezji zebranych (K raków 1992) cykl o p atrzo n y ty tu łem Przypisy do Ksiąg Starego Testa­

mentu (Do Izajasza, Do Księgi Królów / , Do Księgi Jonasza). N ie będę w tym m iejscu, a naw et n ie chcę, rozpatryw ać kw estii tożsam ości W ata, poczucia jego w łasnej toż­

sam ości. C hciałbym raczej zaznaczyć te w ątki tem atyczne, które w całym dziele W ata w ydają m i się szczególnie isto tn e i któ re w ielokrotnie od sam ego początku swojej tw órczości podejm ow ał a u to r Mopsożelaznegopiecyka: problem pochodzenia zła, kw estia h isto rii - są to zjaw iska u n iw ersaln e i W at sta ra się na nie patrzeć spo­

za jakichkolw iek podziałów ideologicznych.

F orm a Poematu bukolicznego w ym yka się w łaściw ie jakim kolw iek klasyfikacjom gatunkow ym czy naw et rodzajow ym - ni to proza, ni to poezja. Jak na utw ór po­

etycki jest za b ardzo p rozatorski, a jak na utw ó r prozatorski jest za bardzo poetyc­

ki. B rak tu cechy u p o rządkow ania n addanego, właściwej tek sto m poetyckim - b u ­ dowy stroficznej (choć te n ak u ra t w yznacznik w św ietle poezji w spółczesnej jest dosyć w ątpliw y i nie rozstrzygający). Poemat nie sp ełn ia w łaściw ie wymogów ga­

tu n k u , zapisanych w tradycyjnych poetykach opisowych. Z resztą już w sam ym za­

kończeniu Wstępu do eposu zam ieścił W at w trącone w naw ias słowa: („Ale co ten w stęp i ów szyld m a w spólnego z eposem / w przygotow aniu?/ N ic, abso lu tn ie nic.

http://rcin.org.pl

(6)

Poza ty tu łem , k tóry jest zresztą dla eposu niestosow ny”). G ranica m iędzy poezją a prozą jest tu całkow icie z a ta rta , w ers dow olnie w ydłużany lu b skracany (przez co tru d n o jest uchw ycić różnicę pom iędzy członow aniem n atu ra ln y m a arb itra ln y m ), albo po p ro stu przechodzi w zapis p rozatorski, a tekst poetycki zam ien ia się nagle w esej filozoficzny, po to, by ponow nie pow rócić nagle do form y wierszowej.

Aby dokonać przybliżonego choćby o kreślenia form y tego utw oru, trzeba odw ołać się do m etatekstow ych zapisków sam ego poety:

Strefa pograniczna m iędzy poezją-poezją a prozą-prozą (nie m am na m yśli n a jlich sze­

go jej g a tu n k u , tzw. prozy poetyckiej): ru ch poezji do p rozy i vice versa, stw arza d y n am icz­

ne n ap ięcia i m ożliwości odnow y jednej i d ru g iej - n ajcen n iejsze to odkrycie poetyki E lio­

ta. N a tym nb. polega oryginalność Różew icza, a także - od przeciw nego brzegu - prób W ażyka i m oich w łasn y ch .10

lub też:

[...] m oje zainteresow ania tzw. form alne zm ierzają chyba w yłącznie do tego, by z n a­

leźć się i utrzym ać na w ąskiej granicy pom iędzy prozą-prozą (broń Boże, prozą poetycką!) a poezją-poezją (byle nie p ro z ato rsk ą ).11

Tak w ięc ani poezja, ani proza, a zatem co? Tak, jak chciałby W at, byłaby to for­

ma „p o g ra n icz n a” . Ma to oczywiście swoje głębsze u za sa d n ien ie i w iąże się z po­

szukiw aniem epickich korzeni poezji, ale też w skazuje na specyficzność języka polskiego jako języka poezji, co potw ierdzają m etafory użyte przez poetę w jego opisie:

[...] polszczyzna jest o p o r n a w zględem poezji, s u r o w i e c t o f o n e t y c z ­ n i e i s e m a n t y c z n i e t w a r d y , s z o r s t k i , k a n c i a s t y [...]. Polszczyzna jest n ad e w szystko m a t e r i ą r z e ź b i a r s k ą , a nie m alarską; poeta polski p racu je jak w tw ardym drzew ie czy k am ie n iu . [...] W ydaje się, że najw łaściw sze są w iersze p ol­

skie, w których odczuw a się opór i m ękę surow ca językowego, [wszystkie p o dkreślenia m oje - A .D .]12

W róćm y raz jeszcze do kw estii g a tu n k u , do sam ego ty tu łu , a zwłaszcza do słowa

„buk o liczn y ”, które im p lik u je w końcu, podobnie jak słowo „p o em at” (w dom yśle

„poem at p ro zą”), przynależność gatunkow ą i włącza utw ór W ata w ciąg synoni- m iczny: b u kolika, idylla, ekloga, sielanka. Je d n ak w kontekście treści utw oru n a­

ty chm iast nasuw a się zastrzeżenie: cóż to za b ukolika, w której au to r zarysował na w skroś tragiczną wizję św iata opartego na przem ocy, gwałcie, zb ro d n i, e k ste rm i­

nacji. B ukoliczność Poematu w kontekście treści w ydaje się czysto iro n iczn a, zaś opisane w n im dzieje ludzkości u jęte są w łaśnie w takiej ironicznej perspektyw ie.

10/ A. W at Ucieczka Lotha. Proza, oprać. K. Rutkowski, Londyn 1988, s. 183.

1 A. W at Posłowie od autora, w: „Oficyna Poetów” 1967 n r 5, s. 16.

12/ A. W at Ucieczka Lotha. Proza, s. 182.

http://rcin.org.pl

(7)

Je d n ą z form gatunkow ych, z jaką daioby się - jak m yślę - pow iązać Poemat bu­

koliczny, jest staropolski poem at satyrowy, taki jak np. Satyr, albo D ziki m ąż Jana K ochanow skiego. Ów satyr w poem acie K ochanow skiego w ychodzi z lasu na świat, obserw uje, dostrzega i opisuje w szelkie jego braki. Podobnie K ain w utw orze W ata, który zaczyna swoje skom plikow ane historiozoficzne i filozoficzne wywody na te m at pochodzenia zla (jest to motyw, do k tórego W at obsesyjnie i w ielokrotnie pow racał w swoich utw orach poetyckich i p rozatorskich) od położenia się: „na k u ­ pie butw iejących liści sekwoi. Podobno odór butw ienia sprzyja m y ślen iu ” . W ypo­

w iedź K aina nagle zam ienia się w w yznanie p acjenta, k tóry opow iada p sychoanali­

tykowi swój szalony sen o h isto rii świata: „Ulożyl się w ygodnie jak na kanapce u psychoanalityka. Bo już i m ożna stosować psychoanalizę, m arzenia senne za ist­

n iały ” . P otw ierdzają to luźne skojarzenia, b e z u sta n n ie przeryw any dygresjam i tok w ypow iedzi, dyskursyw ność zaznaczana w ielokrotnie w obrębie te k stu w trąc en ia­

m i, typu: „passons", „revenons à nos moutons”, „idźm y d alej” . W ypow iedź u psycho­

an alityka za stę p u je spow iedź, przed kim bow iem się spow iadać, jeśli sam em u Bogu ufać n ie m ożna, a w ina, obciążenie, św iadom ość w iny istn ieje w zbiorowości, do której należy K ain, co potw ierdzają słowa, będące jakby traw estacją Baki:

Przez Ablowe z abijanie weszła śm ierć do naszych kom ór.

J u ż się od niej nie w ym igam , życiem stało się konanie, czy to m ór, czy nie mór, tyfus, trą d , throm bosis, tum or, w tym k o n an iu będę drygał.

N ik t nagrody nie dostanie Aż w n iebiosach, A lleluja!

W n iebiosach też nie!

Ta w ina jest na w skroś rzeczyw ista i trzeba sobie jakoś z nią poradzić, skoro nie spow iedzią, to przynajm niej jej erzatzem - psychoanalizą.

W przew rotnej, intrygującej i prow okacyjnej in te rp re ta c ji m itu biblijnego K ain ustaw iony zostaje od sam ego początku w pozycji „kozia ofiarnego” (R. G i­

rard ). Pierw sze słowa Poematu po w stępie brzm ią: „N ic n ie ro zu m iem ”, a w ypow ia­

da je K ain, k tóry próbuje ogarnąć rozum em h istorię ludzkości i naty ch m iast dopełn ia swą w ypowiedź całą serią refleksji autokrytycznych: „C hłop ryfa, gbur, co m oże rozum ieć z kw iatków Jego myśli? O ryl, k tóry ta k przecuchl m ierzw ą, że zw ie­

rzęta z bo ru w padają na m n ie u fn ie” . B ru ta ln em u K ainow i-m ordercy daleko jed­

n ak do łagodności i dobroci św. F ranciszka, tw orzy on swoją w łasną teom achię i staw ia raczej kategoryczne alternatyw y na m iarę Sprena K ierkegaarda, a z garnącym i się do niego stw orzeniam i p o stęp u je jak napiętn o w an y zw yrodnialec, za którego zresztą sam siebie uważa: „Jednym w ykręcam nogi, d ru g im obcinam skrzydła, ptaszętom z zasady w ykluw am oczy. Jedno z dwojga: albo latać, albo p a­

trzeć” .

http://rcin.org.pl

(8)

K ain obciążony brzem ien iem zb ro d n i, K ain-kozioł ofiarny pró b u je za w szelką cenę dociec przyczyn swego losu:

Tertio, dlaczego ja m ianow icie zabiłem swego b ra ta , którego kochałem , ach, jak ja kochałem , i nie m yślcie, że byt tu cień zaw iści o jego urodę! Na odw rót, w łaśnie dlatego szczerym sercem akceptow ałem

swoją szkaradność, ażeby k o n trastem p otw ierdzała jego urodę, aby ohyda K alibana była hym nem jego urody, pierw szej lu d zi urody, bo w iem ,

co tam w iele gadać, rodzice urodą nie grzeszyli, ciężkie to było, niedoform ow ane,

glina sk am ien iała byle jak, zm ierzw ione to,

k u d łate, ropiejące, zasm a rk an e, śliniące.

W ięc, pow tarzam , dlaczego ja m iałem zabić, Czy to nie m ożna było poczekać na m oje potom stw o?

Ledw o stw orzył człow ieka, już go n ak ło n ił do grzechu i kary najpierw i już w n astęp n y m p okoleniu do m orderstw a. [...]

- a w cześniej jeszcze staw ia tezę o p ochodzeniu h isto rii: „Tak się zaczęła historia.

Bo i h isto ria zaczęła się ode m nie, tj. od aktu zabójstw a, przed tym h isto rii nie było”. P o pełnioną przez siebie zb ro d n ię w yjaśnia tak: „Z am ordow anie A bla było ofiarą m oją, ofiarą Jem u, ta k to ro zu m iałem , m ogłem się m ylić, ale rozum ow anie praw idłow e. Czym chata bogata. Ze rozum ow anie m oje nie jest całkiem błędne, exemplum ofiara A braham a na górze M o riah!” . W łożone w usta K aina rozw ażania W ata na tem at kary id ą w stronę tez postaw ionych jedenaście lat później przez M i- chela F o u cau lta (.Nadzorować i karać)'.

A ha, na czym się to ja zatrzym ałem ? A ha, cudaczność n iepojęta kary. Tego z u p ełn ie nie rozum iem .

Bo zważmy: „Coś ty zrobił? Słyszysz jak krew tw ego b rata woła do m n ie z ziem i? (nie słyszę, nie wola, figura retoryczna). O dtąd bądź przeklęty i w ygnany z ziem i żyznej, której usta piły krew twego b ra ta ” (znów retoryka: usta ziem i! po czą te k g rafom anii).

„B ądź w iecznym włóczęgą na ziem i o siadłych”

(jak oni ch ętn ie skazują na w ygnanie! A przecież człow iek na ziem i osiadły g u st m a n iep rz ep a rty do włóczęgi, po to, żeby uśw iadom ić sobie w swojej osiadłości, więc znow u, co to za kara?).

http://rcin.org.pl

(9)

W K ainowej teom achii m om ent S tw orzenia staje się parad o k saln ie m om entem kary, a Bóg zostaje obciążony odpow iedzialnością za stale istn ien ie zla i przem ocy w h isto rii ludzi. P ow iedziałem : teom achii - tak. W at w pisuje się w raz ze sw oim Po­

ematem bukolicznym jednoznacznie w trad y cję teom achii, ale znacznie b ardziej ra­

dykalną od rom antycznej, a naw et od tak iej, jaką upraw ia Sdren K ierkegaard (jak nazyw a go W at w Poemacie, przekładając nazwisko: Spren C m entarz). T eom achia W ata zbliżona jest do blużn ierstw a, blasfem ii, a ta obecna już była we wczesnym okresie jego tw órczości.

To, co jest w pisane we wczesne w iersze i prozę W ata, a co m ożna określić w łaśnie jako „blasfem ię” 13, „blu źn ierstw o ”, w ym ierzone jest przeciw fallogocen- tryzm ow i, pod którym to te rm in em ukryw a się w ładza. Znaczące jest w p rzypadku W ata i jego św iatopoglądu zerw anie i odrzu cen ie „im ie n ia ojca” - jego praw dziwe nazw isko b rzm iało C hw at i zostało przez sam ego poetę przekształcone na pseudo­

nim W at, co m oże się w ydać prostym , najzw yklejszym chw ytem retorycznym futu- rysty-obrazoburcy (wat jako je dnostka mocy m echanicznej lub elektrycznej, sym ­ bol mocy p rą d u elektrycznego), ale, głębiej, w iąże się też z ustanow ieniem zu p e łn ie nowego d y sk u rsu , który b alan su je pom iędzy znakiem a rytm em , św iado­

m ością a popędem . M ając na uw adze b u ntow niczą postaw ę W ata, to d rugie w yja­

śn ie n ie w ydaje m i się b ardziej przekonujące. W nazw isku C hw at w szystkie spółgłoski są bezdźw ięczne, zaś w nazw isku W at głoska „w” odzyskuje dźw ięcz­

ność. Ten proces udźw ięcznienia - załóżmy, że jest nieśw iadom y - idzie w o dw rot­

nym k ie ru n k u niż sem antyka, bow iem „chw at” znaczy: „chłop na schw al”, „zu ch ”,

„ktoś odw ażny”, co p odkreśla falliczność. Tym czasem w sem antyce jest odw rotnie - ubezdźw ięcznienie „ch” i „ f ”, posługując się term in o lo g ią psychoanalityczną, oznaczałoby kastrację. Z m ia n a nazw iska pow oduje odcięcie bezdźw ięcznego fone­

m u „ch” i udźw ięcznienie „ f ”: ch / f -♦ w /a t. Idąc dalej za w skazów kam i psycho­

analizy, dostrzegam y, że nazw isko W at jest nazw iskiem czyim ś, nazw iskiem w yna­

lazcy, czyli o d cin ając fonem „ch” - i tym sam ym sym bolicznie k astru jąc sw egoojca - W at przy b iera im ię Innego.

K ażdy ruch aw angardow y jest u swoich podstaw przeciw ny tem u, co o kreśliłem jako fallogocentryzm . Jest rzeczą ch arakterystyczną dla w czesnych utw orów W ata, że w ym ierzone są one przeciw w szelkim opozycjom b in a rn y m typu: stosowne / n ie ­ stosow ne, n orm a /o d c h y len ie, rozum ne /sz alo n e, m oje /tw o je, które w końcu sta­

nowią podstaw ę społeczeństw i pozw alają im przetrw ać. B luźnierstw o jest u swo­

ich źródeł anarch isty czn e i takie są w łaśnie w czesne w iersze autora Mopsożelaznego piecyka, Nam opaników, Policjanta - w strząsa j ącego w iersza, w którym Bóg porów na­

ny zostaje do p o licjan ta strzegącego św iata. W pierw szej strofie tego w iersza czyta­

m y przez an ag ram słowo „B oga” w pisane blu źn ierczo w słowo „b uldoga” .

1 Por. np.: M. Baranowska Transfiguracje przestrzeni w twórczości Wala, w: Przestrzeń i literatura, Wrocław 1978, s. 281-296.

http://rcin.org.pl

(10)

już nic nie m ogę pow iedzieć od daw na już rzekiem co m ogę - - W ID Z Ę :

spod oka m n ie śledzi

po licjan t o oku buldoga BOGA

Słowo to jest dodatkow o poprzedzone, a tym sam ym podkreślone, k ontrakcen- tem prozodycznym (w m iejscu, gdzie pojaw ia się h ia tu s) oraz cztero k ro tn y m po­

w tórzeniem w tym sam ym w ersie sam ogłoski „o” . W w ersie „policj an t o oku b u ld o ­ ga” słowo „oko” staje się aluzją do opiekuńczego oka opatrzności, co w kontekście an ag ram u daje się czytać ironicznie.

B luźnierstw o pow iązane jest zwykle z w ulgaryzm am i i słowam i obscenicznym i, które pojaw iają się na stronicach Piecyka w ielokrotnie, n p . :

ABSOLUT. Kurw a o bronzow ym czole n ieru ch o m a poprzez w ibracje lat i kosmosów,

l u b też :

Idjota! N ie w ie, że ak to r grający w m isterji Boga-Ojca zw arjow al, a k to r p rz ed sta ­ w iający Boga-Syna spil się, a ak to rk a łajdaczy się po k ątach z czeladzią, jedynie rzeczy­

w ista.

W u k ład ach rytm icznych Piecyka i wczesnych w ierszy łatwo jest dostrzec w zbu­

rzenie, gwałtowność. P oprzez obsceniczność te k stu ujaw nia się nieo k iełzn an a po- pędow ość, coś, co m ożna by określić jako mowę ciała będącego w s ta n ie pożądania.

W ulgaryzm y stanow ią zatem zn am io n a sytuacji pożądania, łączące p odm iot z ge­

stem , k inetycznością, z ciałem p rzem ierzanym przez popędy, z ru ch em o d rzucenia i zaw łaszczenia innego. W ypow iedź poetycka nie sprow adza się po p ro stu do p rze­

k lin a n ia , do b luźnierstw a. Idzie raczej o stw orzenie takiego dysk u rsu , k tóry o d rzu ­ ca estetyzm (piękno i sens) dyskursu, w którym język poetycki staje się la b o ra to ­ riu m , gdzie w obliczu wiedzy, filozofii, tran sc en d e n ta ln eg o ego zo staje,p o d d a n a próbie tożsam ość znaczona lu b znacząca. Ten d yskurs m a za zad an ie dowieść n ie ­ m ożliw ości istn ie n ia takiej tożsam ości.

A w angardyzm W ata (m ów iąc ściślej i zgodnie z in te n cją poety, jego su rre alizm , dad aizm ) jest tym , co w sposób n a tu ra ln y przechodzi do późnej twórczości au to ra Wierszy śródziemnomorskich, któ ra jest oczywiście in n a, poszerzona o d ośw iadczenie historyczne, ale ciągle jeszcze odciska się w niej ślad utw orów pisanych w latach dw udziestych.

P oetyka w ierszy publikow anych w latach 1957-1968 uległa oczyw iście znacznej tran sfo rm ac ji i podporządkow ana została w spom nianej „pow adze słów”, „głębi biologicznej, historycznej i etycznej języka”, ale w końcu poeta nie odciął się całkow icie od swoich źródeł.

Te prow okacyjne zn a m io n a w ulgarności stylu wypow iedzi odnaleźć m ożna ta k ­ że w Poemacie bukolicznym. C ala w ypow iedź celowo ułożona jest niedbale, w n ie k tó ­ rych fragm entach naw et n ie ch lu jn ie i te w łaśnie cechy W at p odkreśla z em fazą.

http://rcin.org.pl

(11)

O to na przykład fragm ent, w którym K ain k o m e n tu je dzieio S tw orzenia tak , jakby rysował jakąś adam icką w izję św iata z o brazu H iero n im a Boscha:

A co do p iep rzen ia się ważek, O, daw niej w szystko się Rypało, w szędzie, w pow ietrzu i N a lądzie i we w odzie. Jed n o p a n ry p an ie. Ale to jeszcze nie była o b łap k a, owszem frenetyczny tan pro k reacji, jed n a w szystkim w spólna n ieu stająca ekstaza, bo gdy

przestaw ali, to po to, by móc rozpocząć na nowo, to logiczne.

H ym n

N ieu stający ku chw ale Stw orzenia.

N ajp ierw ciu p c iali się bezpotom nie, Ale po grzechu pierw orodnym - paaszio!

Poszło lib id o procreandi, proliferacja, p iep rzcie się i m nóżcie w nieskończoność, w po stęp ie arcygeom etrycznym . I m oże, m oże ro zp ętan ie przez K aina łańcuszka zabójstw , m iało być a n tid o tu m , bo i m iejsca

by zab rak ło dla lu d zi, pająków , m am utów , in fu zo rii itd.

W tak im w ypadku zabicie A bla byłoby zabiegiem higieny, P ro filak ty k i populacyjnej? Ale po co? Przecież załatw ił to P óźniej prościej - potopem ? A no w łaśnie! N o,

Pierw sza próba nie udała się, p lem ię K aina Za leniw e do m orderstw , więc wym yśli! On Ś rodek skuteczniejszy, potop. [...]

H isto ria św iata przedstaw iona jest przez W ata w Poemacie bukolicznym jako h i­

sto ria szaleństw a. N ie m a w niej nic system ow ego, nic, co dałoby się u p o rząd k o ­ wać, usystem atyzow ać i przew idzieć. Takie próby - po d k reślam słowo p r ó b y - syntetycznych ujęć i opisów św iata, o garnięcia całości, spotkać m ożna już we wcze­

snej prozie W ata, przede w szystkim zaś w jego późnych w ierszach. Je d n a k podej­

m ow ane są one zawsze z p ełn ą św iadom ością niew ystarczalności języka, b rak u środków o pisu, jakie pom ogłyby to uczynić, być m oże też przy pełnej św iadom ości n ie istn ie n ia h isto rii m o n u m e n ta ln ej, historycystycznej, zaszufladkow anej, której nie d a się po pro stu uporządkow ać, bo w ym yka się ona zasadom i schem atom .

Ja k opow iedzieć h isto rię św iata, w którym b e z u sta n n ie dochodzi do no n sen ­ sow nych aktów ek sterm in a cji, w ojen, rew olucji, nad któ ry m i nie pan u je naw et sam Bóg, czego w końcu m ają dow odzić rozw ażania K aina z Poematu bukolicznego?

http://rcin.org.pl

(12)

Jedyną m ożliw ą form ą wypow iedzi staje się pełen iro n ii, eklektyczny gatunkow o i otw arty tekst, k tóry w ym yka się sztyw nym klasyfikacjom , zapisanym w podręcz­

nikach poetyki. Poemat bukoliczny jest tekstem otw artym (w całej w ieloznaczności tego słowa, a nie tylko w kontekście Poetyki dzieła otwartego U m b erto Eco), nie do­

kończonym , tekstem zn ajdującym się w fazie ciągłego p isan ia, podobnie jak cale dzieło W ata, jak cala historia.

http://rcin.org.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

In de stad wordt het overschot aan goedkope koopwoningen gecompenseerd door een vraag naar alle andere sectoren, maar in de randgemeenten lukt dat niet.. Daar

Pod tym względem słyszało się zarzuty, że Ruch zostawia człowieka po pierwszych latach formacji, że przez to nie jest propozycją życia, lecz jedynie

Ponieważ cnota miłosierdzia wymaga dostrzegania potrzeb bliźniego i życia w wymiarze daru, należy więc - według siostry - uczyć dzieci wyrzekania się na rzecz

W sumie, trans- formacje te wyznaczają geometrię czasoprzestrzeni, lecz eksponują ten jej aspekt, który dla paradoksu bliźniąt i wielu innych zjawisk

D yskutanci, cywil­ ni i wojskowi, zgodnie stwierdzili, że praw o wojskowe (karne) powin­ no się znaleźć w program ach studiów praw niczych naszych wydziałów

Minimalną, graniczną liczbę, która każe snuć przypuszczenia, że rozkład ocen w grupie uczennic nie jest taki sam jak w grupie uczniów, podajemy w tabeli

Torus jest wi- doczny jako kondensator, ponieważ posiada swoją pojemność oraz stanowi jedną okładzinę kondensato- ra, z czego drugą okładziną jest ziemia.. Widać,

Może tu właśnie tkwi tajemnica tej młodości, któ- ra – choć opiera się łasce – przybiera kształt lat dwudziestu, albo tego chłopca z buzia otwartą, co wie, że „choćby