• Nie Znaleziono Wyników

Schematy i tematy : (uwagi o obrazach Galerii Drezdeńskiej)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Schematy i tematy : (uwagi o obrazach Galerii Drezdeńskiej)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Dąbrowski

Schematy i tematy : (uwagi o

obrazach Galerii Drezdeńskiej)

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (26), 187-193

1976

(2)

Przechadzki

Stanisław D ąbrowski

Schematy i tematy

(Uwagi o obrazach Galerii Drezdeńskiej)

Vincezo Catena (urn 1470— 1531), «Maria m it d e m K ind e zw ischen P etru s und der heiligen Helena»

K o m p o zyc ja obrazu w yda je się bardzo prosta. T r z y stojące obok siebie postacie wypełniają szczelnie przestrzeń w granicach pio now ych ram. S u ro w e j prostocie ukła d u fig ur odpo­ wiada prostota tła: m leczna bladość błękitnie ciemniejąca w z w y ż . A l e środkowa figura Marii jest w yższa niż pozostałe i sk om plik ow a­ na we w ła s n y m układzie, gd yż ogarnia (w p o d w ó jn y m — k o m p o ­ z y c y j n y m i m a c ie rzy ń sk im — sensie) nagą postać małego Jezusa. A ł e każda z trzech postaci stoi odmiennie: Piotr niemal bokiem, Maria niemal frontalnie, Helena w w y r a ź n y m półzwrocie. A l e po­

m ię d z y Marią a Heleną tk w i jasne drzewo krzyża, naruszając rytm, i sy m e trię figur. A l e układ rąk każdej z figur jest inny, własny. A przecież w szy s tk ie te złożoności dotyczą dopiero planu figuralnego i są jeszcze dość proste. Złożoność zawilsza organizuje u kła dy barw ­ n y c h plam. B y w a ją one jednolite (niezależnie od kształtu), byw ają wielokrotnie rozdzielne. W e w n ę tr z n a czerwień su kni Marii na trz y p la m y podzielona jest ciałem Chłopca. Czerwień szaty H eleny na trz y p la m y podzielona jest przez ramię zgięte i dłoń. B y w a też coś, co by nazwać m ożna w e w n ę t r z n y m w y k w i t e m koloru. Z w n ę ­ trza b łęk itu płaszcza w y k w i t a czerwień rękaw a su k n i, a w rozcięciu czerw ieni — biel.

(3)

Każda plama koloru układa się (cieniując) w duże i drobne f a łd y i załamania.

Domenico Fetti (1589— 1624), «Der ju ng ę To­ bias m it d e m E ng el»

W c e n tru m obrazu czarna niemal zieleń sze­

rokiego drzewa. W sto su n k u do środka przeciwległe, na p r z e k ą t­ n y c h jasne plam.y. Z lewa pod d rzew e m jaśnieje szeroka woda, a ponad drzew e m z prawa świeci płaski pion skały. Zza k o ro n y drzewa w y p ły w a z lew ej strony śnieżysta chmura, a opodal drze­ w a — po praw ej — szatą fałdzistą (a nie sk rzydłem , u k r y t y m w e w ła sny cień) świeci p rzechylo n y przez skalę k u Tobiaszowi m ło d z ie ń ­ czy anioł.

Jednak, m im o tej po dw ó jnej sym etrii, jest doprawdy tak, iż p r z e k ą t­ na, tnąca prostokąt płótna od lewa w z w y ż , dzieli cały obraz na dwie kontrastujące części: lewą — górną i świetlistą, prawą — p rzyzie m n ą i mroczną. W tej p r z y z ie m n e j są Tobiasz i anioł.

P R Z E C H A D Z K I 1 8 8

Giovanni Battista da Conegliano, genannt Ci- ma (um 1450— 1517), «Mariae Tempelgang»

Można na to płótno spojrzeć jako na k o m p o ­ zy cję klamrową: w klam rach pastelowej a rchitektury — ukośne, szerokie pasmo gęstych kolorów, obejmujące grupę rodziców Marii, brązowe wzgórza z m ia stem i z a m k ie m (tuż za świątynią) i ostre, stalowo-szafirowe góry w głębi za wzgórzami.

Można też spojrzeć na to płótno jako na złożenie dwóch tró jk ą tó w w nie dość regularny prostokąt. Jeden trójkąt tworzą: trz y postacie na szczycie schodovj, grupa rodziców Marii i — ponad tą grupą — widoczna na tle błękitu wieża sąsiedniego gmachu. Boki w t y m trójkącie wyznaczają: pion w ieży, skos schodów i poziome pasmo obłoku.

Drugi trójkąt, ja k b y podrzędniejszy, tworzą: grupa rodzinna u pod­ staw y schodów, tr z y osoby na za ko ń czo n y m kolum ną szczycie scho­ dów i — pod kolu m n ą u samego dołu, bo na ostatnim stopniu sto­ jąca — przygodna grupa pobożnych św iad ków zdarzenia (m a ły m

(4)

z n a k ie m w ielkiej p rzyszłej spraw y jest tu chłopiec sprzedający go­ łębie i synogarlice). Powierzchnię tego trójkąta stanowił, łamiący się

trójdzielnie, p oc hy ły skos schodów.

Postać Marii mieści się w środku długiego, wspólnego boku obu trój­ kątów . Centralna i źle widoczna.

Nicolas Poussin (1593— 1665), «Die Au ssetzun g Mosis»

Na d u ż y m płótnie — szeroki lu k ułożony z czte­ rech lud zkich postaci. Ł u k , którego szerokość zw ęża się w z w y ż . Nagość półleżącego m ę ż c z y z n y jest (w przedstawionej scenie) zupełnie nieuzasadniona, a n a w e t nieprawdopodobna, ale atletyczna wspaniałość jego ciała była tu ważniejsza niż wszelkie sy tu a c y jn e prawdopodobieństwo. Obok m ę ż c z y z n y , w głębokim u k lę k u na jedno kolano, w pochyleniu kędzierzaw ej głow y, m ł o d z i e n i e c mający ty lk o przepaskę na biodrach. Za m łodzieńcem, pochylona w rozrzu­ cie rąk, k o b i e t a . Dalej d z i e w c z y n a wyprostow ana w uniesie­ niu ramion.

Ł u k fig u r jest lu k ie m przeciw bieżn ych szeregów ładu: nagość — przepaska — szata; swobodna pozycja półleżąca — mocne złożenie ciała w u k lę k u i Członie — pochylenie w postawie stojącej — po­ zycja wyprostow ana; luźność ugiętych ramion — naprężone ich wyciągnięcie w dół (ku d z i e c k u , które leży we w n ę tr zu luku ) — ugięcie ramion poziome — rozrzut rąk w z w y ż . Postacie kolejno są (do patrzącego na obraz) ty łe m , bokiem, przodem. Więc i tw arz k a ż­ dej z k o le jn yc h postaci jest to nieomal niewidoczna, to widziana z ukosa (zza napiętego ramienia), to wyraźna w odsłoniętym profilu, to wreszcie widziana na wprost (ale w cieniu podniesionej dłoni). R y t m zw ężających się p ła m nagiego ciała (postać — tors — ramię — dłoń) okazał się r y t m e m przew o d nim , ale w s p a r ty m na in n yc h regu- larnościach i od nich za leżnym . S y m e tr y c z n a do wklęsłości lu ku ciał jest ruda w y p u k ło ść korony drzewa. Przedłużeniem ł u k u ciał jest (ponad drzew em ) miedziane pasmo obłoku. A kon trastem dla kszta łtó w ciał jest k a m ien na geometria architektury.

(5)

PR Z E C H A D Z K I 190

Lucas Cranach der Ä ltere (1472— 1553), «Die Austreib un g der W echsler un d Händler aus d em T e m p e l in J e r u ­ salem-»

Obraz ma układ wielopoziomowy. Z pionową osią sy m e trii przesuniętą od środka w lewo i z poziomą osią sy m e tr ii przesuniętą od środka w dół. W rażenie przesunięcia w zm o żon e zosta­ ło przez brak lew ej k o lu m n y , która by — w raz z prawą — t w o r z y ­ ła ko m p o zy c yjn ą ramę tak, jak k o lu m n a środkowa stanowi k o m p o ­ z y c y jn ą oś pionową. Z pow odu tego przesunięcia ty lk o z praw ej stro­ n y środkow ej k o lu m n y świeci w głębi fra g m e n t okna: szklane k u le oprawione w ołów. Osią poziomą obrazu jest szeroki, brązowy k r a ­ w ę ż n ik nad popielatą p łytą ulicy.

P o w yże j k ra w ężnika stoją dwie g r u p y św iad ków zdarzenia: z lew a świecki t łu m (w większości k o b ie ty w białych nakryciach głów), z prawa grupa apostołów (nad ich głowami s z ty w n e słom ki aureoli). T ł u m stoi dość spokojnie, natomiast apostołowie gwałtownością póz okazują swe zaskoczenie. A poniekąd naśladują nagłą gwałtowność Mistrza, k tó r y —- ju ż w purpurę królew ską odziany, mały, sku lon y, zawzięty, z twarzą zdrętwiałą, ja k b y nieobecny jednak, z f r u w a ją ­ c y m i za schyloną głową rzem ieniam i chłoszczącego bata — w y k o n u je ten skok, co spowodował w szy s tk ie k o m p o z y c y jn e przesunięcia w obrazie: z prawa w lewo, a zarazem w dół, k u rogowi obrazu. On, karcący, nie mieści się w ż a d n y m k o m p o z y c y j n y m przedziale i (w b rew negatyw ności swego zachowania) stanowi ty c h przedziałów wiążące ogniwo. Zaś o pozie chłoszczącego Chrystusa należy powie­ dzieć, że jest to ta sama niemal poza, w jakiej w «Das Paradies» Cranacha, w l e w y m g ó r n y m rogu płótna, g w a łto w n y archanioł w czerwonej szacie, miecz siny uniósłszy nad głową, przepędza z ra­ ju pierw szych rodziców.

Poniżej k ra w ężnika tłoczą się obaleni i ogłupiali (ci są z prawa), a ta kże ci właśnie pędzeni i pełni złości (oni są z lewa). Ich ciała — podobnie jak ciało Karciciela — jeszcze nie całkiem się osunęły na tło popielatej p ły ty .

Nad zgiełkiem zdarzenia i nad głowami św iadków milczą dwie niskie ciemności, a w niszach arkadow ych ponad filarami toczy się grotesko­

wa walka rzeźb przedstawiających wrogie sobie światy: nagi Adam. okłada maczugą obalonego satyra, a hipocentaur w s k o ku ciągnie ze złością za ogon leżącego dostojnie Łukaszowego wołu. Obie grupy rzeźb dzieli brązovse rondo z reliefem ofiarnego pelikana.

(6)

Joos van Cleeve der Ä ltere (um 1485— 1540), «Die A nb eutung der Könige»

I. Scena p okłonu królów pełna jest okazałości i przepychu strojów i a rchitektury. A także pełna krajobrazowej (konwencjonalnej) w ym yśln ości. A b y ja kk o lw iek uwzględnić ew an ­ geliczny przekaz m ó w iący o ubogiej stajni, ponad balkonami i archi- tra w e m (w spartym na ko lum n a ch z barwnego m arm uru) umieszczo­ no prowizoryczny, p ostrzępiony daszek słom iany i ściankę z w y ­ kruszonej gliny — tu ż obok rzeźb figlujących a m orkó w i stojącego na kuli posągu. Dokonano także fra g m e n ta ry c zn y c h w ybu rzeń, z bu­ dowli częściowo czyniąc ruiny.

Dawno ju ż w ypędzono bydło i pasterzy, aby godnie mógł przed nagim dzieciątkiem u k lę k n ą ć zbabiały od otyłości król, za k t ó r y m stoją dwaj inni, młodsi. Role pasterzy grają mieszczanie, podziwia­ jący jednak magów, a nie dziecko. M łodzieniaszkow aty, nierozgar- n ię ty ś w ię ty Jó zef przystanął z boku, z przypraw ioną białą brodą, trzym ają c laskę podróżną i kapelusz.

Pełne świętości są ty lk o spokój m łodej m a tk i i ż y w a ciekawość dziec­ ka, z jej rąk chwytającego czerwone jabłko.

II. Z n ó w pokłon m agów na tle stylizow anej ruin y i k onw encjonal­ nego krajobrazu. K o m p o z y c y jn e skupienie postaci jest tu większe, bo obraz został ja k b y zw ę ż o n y i w y d łu żo n y. Magowie, rodzice, dwa) na uboczu mieszczanie, klęczący trochę poniżej D om inik — adorują święte m aleństwo, którego rączkę całuje ze czcią najstarszy mag. Poza kręg iem są dwie g estykulujące w cieniu postacie i daleki ruch egzotycznej k a raw any w głębokim tle. A le do kręgu należy również sam Joos van Cleeve. Jego tw a rz dopełnia s y m e tr y c z n y układ jasnych plam, z k tó ry c h skrajne stanowią: tw arz świętego Dominika (z lewa) i płaski m iędzy rogami błysk na czole wołu (z prawa). W sz y s c y zajęci są świętą czynnością uwielbiania. Dominik, w y p r o ­ stow any, klęczy (to postawa modlitewna). Natomiast stary Joos van Cleeve wielbić potrafi ty lk o w y k o n y w a n i e m swego rzemiosła. Obok wołu, w szerokim pólprzysiadzie, głowę w czarnym czepcu uniósłszy, w p a tr u je się z uwagą w dziecko i na niew ielkiej kartce papieru szkicuje szyb ko jego małą głowę. Dzięki tej pracowniczej, służebnej roli p rzyp o m in a o sw ej roli w y k o n a w c y wobec całego obraza

(7)

PR Z E C H A D Z K I 192

i o trw ałej obecności tej roli w r z e c z y w is ty m istnieniu obrazu. Jego zmęczona i żarliwa tw arz jest n aw e t nieco w y ż e j od bladoszarej tw a r z y Dominika.

R em b ra n d t H arm enz van R ijn (1606— 1669), «Bildnis des W ilh e lm Burchgraeff»

T e n obraz robi zarażenie śmiałego podstępu. R em bra ndt mocno p rzeży w a ł p r o b l e m autoportretu i p rob le m w łasnych autop ortreto w ych r ó l . Stąd oficerski strój w autoportrecie z Saskią albo akcesoria łowieckie w «Selbstbildnis als R o h r d o m m e l- jäger». Z a u w a żm y , że obraz z Saskią nosi ty t u ł «Selbstbildnis des K ünstlers m it Saskia i m G l e i c h n i s v o m verlorenen Sohn». R e m ­ brandt o sobie m yśli porównaniami.

Otóż «Bildnis des W ilh e lm Burchgraeff» ma w s zy stk ie cechy auto­ portretu, bo tw a r z portretowanego jest niemal twarzą Rem brandta: jej owal, w yraz, rysy, na w e t kszta łt wąsa czy mdłej, rzadkiej brody z n a m y z in n y c h jego portretów w łasnych, a także z (przyp uszcza l­ nego) portretu Rem b ran d ta pędzla Covert Flincka «Bildnis R e m ­ brandts im r o t e n M a n t e l » , na k tó r y m rów nież w ystąp ił

s t r o j n i e : ze złoty m , g r u b y m łańcuchem w piersiach.

«Bildnis des W ilh e lm Burchgraeff» stwarzał szansę n o w e j roli, no­ w e j autokreacji, a p rzy t y m m i s ty fika cyjnie ją obiektyw izo w ał w so­ bowtórze. B yła to rola dostojna, sprzyjająca potrzebie samopotwier- dzenia. Model po rtretu jest z reguły poza obrazem i na m o delu za­ t r z y m u j e się studiujące oko malarza. Ale teraz R em bra n dt poprzez k o n k re t modela spojrzał, ja k przez szybę, na samego siebie. Spojrzał parabolicznie: i m G l e i c h n i s . Mówiąc inaczej: przedstawił sobie model jako p e w ie n obraz siebie, a może n aw et jako coś, z czego by można obraz siebie u tw orzyć. I p r z y ż y ł nowe wcielenie.

Gabriel M etsu (1629— 1667), «Selbstbildnis des K ün stlers m it seiner Frau Isabella de Wol f f im W irtsc h a tf»

Obraz jest niew ątpliw ą parafrazą głośnego płótna Rem brandta. T a m artysta i jego żona siedzieli ty ł e m do wi­ dza, k u k tó r e m u oboje obracali się silnie wstecz i była w t y m nie­ z w y k ło ść ukła du i s y tu a c y jn a dynam ika. T u obie postacie po prostu

(8)

siedzą zwrócone do patrzącego, a m o m e n t p e w n e j niezw ykłości (ale i odmienności) polega na ty m , że artysta siedzi tu nieco w y ż e j, g dyż przysiadł się (powtarzając ta m te n hulaszczy gest wzniesienia wąskie­ go kielicha) na poręczy fotela, w k tó r y m żona arty sty t k w i szty w n o (w c z y m m a pew n ie być odpowiednik powagi Saskii), na kolanach trzym ając pochyło leżącą paterę.

R em brandt całą niemal powierzchnię dużego płótna w y p e łn ił posta­ cią sw ej żo n y i swoją, a w szelka inna rzeczywistość — jeśli pominąć strojność szat — zepchnięta była na n ik ły margines. W n ie d u ż y m obrazie Gabriela M etsu w yraźnie i luźno mieści się spora przestrzerl wnętrza: w ąski stół z m e ta lo w y m dzbanem, płaskim chlebem, no­ że m i rybą; postać zwróconego k u k o m in k o w i m ę ż c z y z n y w peruce, z m a lu tk im kieliszkiem w dłoni; wisząca pod p ułapem druciana k la t­ ka o blaszanych bokach, duża płaszczyzna ty ln e j ściany, a w niej otwarte szeroko drzuń z w id o k ie m na studnię, drzewo, bryłę w ielkie­ go do m u i pas nieba nad d o m e m i drzew em .

R e m b m n d t i żonie, i sobie kazał, w d o m o w y m w nętrzu, patrzeć w prost na widza, bo to je m u chciał pokazać swą szczęśliwą dostat- niość i łaskę fo rtu n y . M etsu zaś, chociaż w obrazie w nętrza gospody umieścił wiele przedm iotów , patrzy ty lk o na żonę, którą objął szero­ ko ram ieniem .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z podniety nietzscheańskiej indywidualizm kobiet Nałkowskiej odzywa się także n utą wyzwania, dumy, jest przede wszystkim dla nich siłą i obroną, czasem

W obec- nym stanie języka japońskiego wraz z jego licznym dialektami płeć mó- wiącego odgrywa istotną rolę w doborze słów, struktury zdania, tonu głosu

Dotyczyły one rozpoznania zróżnicowania szkolnych form pracy dydaktyczno-wychowawczej z uczniem zdolnym oraz ustalenia oddziaływań w zakresie zaspokajania potrzeb tej grupy

Summarizing: a MIT student was raised in “the survival of the fittest” culture in order to enter the academy. They are used to working overtime in order to win and succeed; this

U rod ził się

W tej perspektywie konfrontacji myślenia biblijnego i filozoficz­ nego pojaw iają się term iny m ające za zadanie uchwycić relacje za­ chodzące pom iędzy różnym i

Zauważa także, że trudno, o ile w ogóle jest to możliwe, oddzielić to, co jeszcze przynależy do pola tematycznego, które jest bezpośrednio relewantne dla danego tematu

Considering the process of forming the innovative identity of future music teachers, we have taken into account the fact that the development of an individual personality