• Nie Znaleziono Wyników

W sprawie komunikacjonistycznej dezautonomizacji wiedzy o literaturze : zestawienia - analogie - wnioski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W sprawie komunikacjonistycznej dezautonomizacji wiedzy o literaturze : zestawienia - analogie - wnioski"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Dąbrowski

W sprawie komunikacjonistycznej

dezautonomizacji wiedzy o

literaturze : zestawienia - analogie -

wnioski

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/1, 143-164

1988

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I X , 1988, z . 1 P L I S S N 0031-0514

ST A N ISŁ A W D ĄBR O W SK I

W SPR A W IE K O M U N IK A C JO N ISTY C ZN EJ D EZA U TO N O M IZA C JI W IEDZY O LITER A TU RZE

Z ESTA W IEN IA — A N A LO G IE — W N IO SK I *

Uwagi wstępne

Z w y k ł e l o s y w i e d z y o l i t e r a t u r z e

N auka o lite ra tu rz e od sam ego początku używ ała (i n adużyw ała) m e­

tod i osiągnięć innych nauk. Często zacierała się różnica m iędzy n a u k ą pom ocniczą a n au k ą podstaw ow ą. J a k analiza m atem atyczn a stanow i pod­

staw ę n a u k fizycznych, tak — dla w ielu — podstaw ę n au ki o lite ra tu rz e stan ow iła do niedaw na analiza lingw istyczna, dzisiaj zastępow ana jej uogólnieniem : analizą sem iotyczną, w k tó re j rozpoznano tech nik ę in te ­ g ru ją c ą (skóro biochem ię i logikę m atem atyczną zw iem y „m ięd zyn au- k a m i”, to m ożna b y tak nazw ać i sem iotykę lo g iczn ą)1. Ale zm iany

* P u b lik a cja ta n astęp u je — i ch ron ologiczn ie (w yk on aw czo), i „ lo g iczn ie” (tj.

w p orządku n a stęp stw a treści) — po pracy pt. W s p r a w i e t e o r e t y c z n e j d e z a u t o n o - m i z a c j i li te r a tu r y . (W k r ę g u w y p o w i e d z i k o m u n i k a c jo n i s t ó w ) („P am iętn ik L ite ­ ra c k i” 1987, z. 2).

1 K. W o l i c k i , P y ta n i a o znaki. „ T ek sty” 1974, nr 3, s. 114. — J. L e v y , T e ­ oria i n f o r m a c j i a p ro ces k o m u n i k a c ji lite r a c k ie j. P rzeło ży ła L. P s z c z o ł o w - s к a. W: W s p ó łc ze s n a teor ia badań li te r a c k ic h za gran icą. Anto logia . O pracow ał H. M a r k i e w i c z . T. 2. K rak ów 1972, s. 71— 72. D alej do tej p u b lik acji odsyłam skrótem : L Te. L iczby po sk rócie oznaczają stron ice. Z a sto so w a łem ró w n ież in n e sk ró ty lo k a liza cy jn e: B T w = М. В a c h t i n, T w ó r c z o ś ć F ran cis zka Rabela is'g o a k u l t u r a l u d o w a śr e d n io w ie c z a i renesansu . P rzek ład : A. i A. G o r e n i o w i e . O p racow an ie, w stę p (s. 5— 126), k om entarze: S. В a 1 b u s. K rak ów 1975. — D Li = K. D m i t r u k , L i t e r a t u r a — s p o ł e c z e ń s t w o — p r z e s tr z e ń . P r z e m i a n y u k ła d u k u l t u r y li te r a c k ie j . W rocław 1980. — D O n-I = K. D m i t r u k , O n o w y c h t e n d e n c j a c h w b adan iach lite rackic h. „ P o lo n isty k a ” 1979, nr 5; D O n-II = jw ., nr 6;

DOn III = jw ., 1980, nr 1. F iB = Filozo fia i biologia. In s p ir a c j e t e o r e ty c z n e . W arsza­

w a — P oznań 1982. — K Sz = J. K m i t a , S z k i c e z t e o r ii pozn a n ia n a u k o w e g o . W ar­

sza w a 1976. — L F i = M. L u b a ń s k i , F ilozoficzn e za g a d n i e n ia teo r ii in f o r m a c ji.

W arszaw a 1975. — MIEM = M e to d o lo g iczn e i m p l i k a c j e ep is te m o lo g i c z n e m a r ­ k s i z m u . W arszaw a 1974. — M St = S. M o r a w s k i , rec.: S. Ż ó ł k i e w s k i , W i e ­ d z a o k u lt u r z e li te r a c k ie j. G ł ó w n e poję cia. W arszaw a 1980. „P am iętn ik L ite r a c k i”

(3)

w m y ślen iu o lite ra tu rz e — p rzy całym ich stereoty po w y m a n ty tra d y - cjonalizm ie — nie m uszą (a co w ażniejsza: nie pow inny) prow adzić do przek reślan ia silnego poczucia zw iązku z tra d y c ją , a ty m b ardziej do zaw sze ryzykow nego w hum an isty ce lekcew ażenia w czorajszych (nie każ­

da wczorajszość m usi być niedzisiejszością) faz m yśli literatu ro zn aw czej.

S zkoły naukow e pow inny dochodzić do głosu, a nie do w ładzy, chociaż i do niej z reg u ły na jakiś czas dochodzą. W w iedzy o lite ra tu rz e — ta k ja k w ogóle w hu m an isty ce — rozszerzanie p o l a obserw acji i reflek sji (np. o strefę kom unikacji literack iej czy n aw et o u w a ru n k o w an ia „ba­

zow e” tej strefy ) nie jest jed yn y m sposobem rozszerzania horyzontów te j nauki, a b y w a i tak, że nie jest sposobem najw ażniejszym .

Sam a wiedza o lite ra tu rz e — niczym ch arak tery zo w an a swego czasu przez Jan u sza Sław ińskiego „socjologia lite r a tu r y ” (PSL 8) — m usi (i to ch y b a bez zagrożenia dla sw ej tożsamości) dążyć w w ielu różnych kie-

1981, z. 2. — POiO = P r o b l e m y o d b io r u i od b io r c y . S tu d ia . W rocław 1977 (s. 9—

22: J. L a l e w i c z, s. 23—46: J. J a r z ę b s к i, s. 47— 56: W. G r a j e w s k i , s. 57—

72: M. G ł o w i ń s k i ) . — P S L = P r o b l e m y so cjolo gii l i te r a tu r y . W rocław 1971 (s. 7— 8: J. S ł a w i ń s k i , s. 9— 28: R. Z i m a n d , s. 29— 58: J. S ł a w i ń s k i , s. 97—

108: F. M i k o , s. 109— 126: A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , s. 185— 204: M. G ł o ­ w i ń s k i , s. 221— 248: E. B a l c e r z a n ) . — RS e = K. R o s n e r , S e m i o t y k a s t r u k ­ tu r a ln a w b adan iach nad liter a tu rą . J e j osiągnięci a, p e r s p e k t y w y , ogra niczenia . K ra­

k ó w 1981. — SzT K = S tu d i a z te o r ii k u l t u r y i m e t o d o lo g i i b a d a ń nad ku lt u rą.

P ozn ań 1982. — T Po = Tz. T o d o r o v , P o e t y k a . T łu m aczył S. C i c h o w i c z . W arszaw a 1984 (s. 107— 153: M. R. M a y e n o w a, O p e r s p e k t y w i e p o e t y k i in a ­ czej). — W My = G .M . W e i n b e r g , M y ś le n ie s y s t e m o w e . P rzeło ży li Cz. B e r m a n , R. W i e l b u r s k i . P rzed m ow ą opatrzył B. W a l e n t y n o w i c z . W arszaw a 1979. — ŻK = S. Ż ó ł k i e w s k i , K u l t u r a — socjolo gia — s e m i o t y k a literacka.

S tu d i a . W arszaw a 1979. — ŻP = S. Ż ó ł k i e w s k i , P o ż y t k i p o z n a w c z e i gran ice s t o s o w a n ia a n a li z y t e k s t ó w k u lt u r y . R e f e r a t w y g ł o s z o n y 19 X I 1985 na zo r g a n iz o ­ w a n e j p r z e z I n s t y t u t B a d a ń L it e r a c k ic h P A N k o n f e r e n c ji n a u k o w e j p o ś w ię c o n e j z a g a d n i e n io m s e m i o t y k i k u l t u r y li te r a c k ie j. M aszynopis p o w ielo n y . — ŻW = S . Ż ó ł k i e w s k i , W i e d z a o k u lt u r z e li te r a c k ie j . G łó w n e poję cia. W arszaw a 1980. — Ż ycie n au k ow e — podobnie jak proces k o m u n ik a cy jn y (ŻW 138— 139), k tó ­ rym zresztą ono pod p ew n y m w zg lęd em tak że jest — to ry w a liz a c y jn e i k o n flik to ­ w e „ścieranie się w p ły w ó w ”. P etry fik a cja a k cep tu jącego stosu n k u do teorii n au k o­

w e j (n aw et now o p ow sta ją cej teorii) h am ow ałab y p ostęp n a u k o w y (zob. J. K m i t a , Z p r o b l e m ó w ep is te m o lo g i i h is to ry c z n e j. W arszaw a 1980, s. 172). W łaściw a każdej n ow ej d ok tryn ie sp on tan iczn a d y n a m i k a au toafirm acyjn a n ieza u w a ża ln ie i n ie ­ u ch ron n ie p rzek ształca się w m e c h a n i k ę au toafirm acji. W tedy „horyzont roz­

p o zn a n ia ” zaczyna się p ok ryw ać z „horyzontem (a u toafirm acyjn ej) ilu m in a c ji”, a k ateg o ria „horyzontu o czek iw a ń ” okazuje się już b ezu żyteczn a (por. POiO 93—

104). In icjator n ie m oże nie być n egatorem . A le w rzeczy w isto ści k u ltu ry i w h i­

sto ry czn ej rzeczy w isto ści nauki, która jest p rzecież d efilad ą in icjatorów , m om en ty in ic ja ty w n y i n e g a ty w n y tem p eru ją się w za jem n ie. W stosu n k u do każdej teo rii o b o w ią zu je co fn ięcie się ku p ytan iu , na które ona stara się być od p ow ied zią, i roz­

w a ż e n ie jej z p ozycji ow ego u p rzedniego stan u n ierozstrzygn ięcia. To za p ew n ia n aszą w ob ec tej teo rii in telek tu a ln ą n iezależn ość. O bezw ład n iam y w badanej teorii u roszczen ia do m onopolu zaproponow anego sen su . Z aproponow any punkt dojścia p o n o w n ie obracam y w p unkt w y jścia . D roga p ozo sta je otw arta.

(4)

W S P R A W I E K O M U N I K A C J O N I S T Y C Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I . , 145 ru n k ac h jednocześnie (to jest m ożliwe w k u ltu rze, acz nie w fizyce), cho­

ciaż to, co konieczne dla całości dyscypliny, nie może być zalecane po­

jedynczem u jej „adeptow i”. W ielonurtow ość (m ająca sens jedynie jako w ielokierunkow ość) to zjaw isko zdrow e i tw órcze, nie m niej zdrow e i tw órcze niż u p raw ian e przez przedstaw icieli różnych n u rtó w w zajem ne zw alczanie się i d y skredytow anie. W ielonurtow ość w ogóle um ożliw ia owo zw alczanie się i dlatego jest (jako jego konieczny w arun ek) n ie ­ porów nanie w ażniejsza niż ono (jeden z jej przejaw ów ).

Scholastycy — na dalekim przedłużen iu m yśli Filona z A leksan drii — m ów ili o działalności Boga: „conservatio est continua creatio” 2. N a tu rę h u m an isty k i m ożna by określić jako p arado k salną creatio continuans.

O b r a n e n a s t a w i e n i e a u t o r a p r a c y

Chociaż socjokom unikacjonizm literatu ro zn aw czy (wiedza o k u ltu rz e literack iej) przeciw ny jest tendencjom autonom izacyjno-odrębnościow ym w nauce, to przecież sam już zdążył się ukształtow ać jako dość odrębna s u b k u ltu ra literatu rozn aw cza o asp iracjach nie tylko autonom istycznych, ale w ręcz hegem onistycznych. P rzed m iotem uw agi czynię w łaśnie tę za­

borczość, jej p rzejaw y i jej bezzasadność. Mówić zam ierzam o tym , co z n ajd u ję w pracach kom unikacjonistów , a nie o au to rach tych prac, nie o ich indy w id u aln y ch szansach i dokonaniach. K om unikacjoniści stan o ­ w ią ju ż populację. U jednostki może przew ażać m om ent inw encyjny, w populacji m usi przew ażać m om ent inercy jny . Indyw idualnie każdy rep re z en tu je siebie, rep re z en ta n te m populacji jest sta ty sty c z n y kom uni- kacjonista: k o n stru k t, w ypadkow a zabiegów u średn iających , zdezindy- w idualizow any „m odel” , a dla m nie — narzędzie pseudosym ulacy jnej gry. Moje uw agi dotyczą tego m odelu (i m ody), chociaż zostały spowodo­

w ane opiniam i poszczególnych kom unikacjonistów . In te resu je m nie św ia­

domość populacji, a więc „idealizacja” mnogości świadomości in d y w idu al­

nych. Chociaż wchodzę na te re n już trw ają cy c h s p o ró w 3, to przecież chodzi mi nie o zm niejszenie pola sporu, lecz o zw iększenie pola p o trzeb ­ nych w yjaśnień. A to przym usza do „podjęcia problem ów e le m en ta r­

n y c h ” (DO n-II 407).

K o n tu r pojęciow y, jaki zakreślam na u ży tek obecnej pracy, obejm uje

2 Zob. J. G u ł k o w s k i , G lo ss a o „ s t w o r z e n iu z nicz eg o ”. „Znak” 1984, nr 2/3, s. 203—205.

8 Zob. np. J. S. O s s o w s k i , rec.: S. Ż ó ł k i e w s k i , W i e d z a o k u lt u r z e l i t e ­ ra ck iej. G łó w n e pojęcia. W arszaw a 1980. „P am iętn ik L itera c k i” 1983, nr 1, s. 80. — R. M a z u r k i e w i c z , S p ó r o z n a k o w o ś ć sz tu k i. (Na m a r g in e s i e d y s k u s j i w e w s p ó ł ­ c z e s n e j e s t e t y c e ra d z ieck iej). „R uch L ite r a c k i” 1984, nr 1/2, s. 59. — H.-G. G a d a ­ n i e r, R ozum , sło w o , dzieje. S z k i c e w y b r a n e . W ybrał, op racow ał i w stęp em p o­

p rzedził K. M i c h a l s k i . T łu m aczyli M. L u k a s i e w i c z , К. M i c h a l s k i . W ar­

sz a w a 1979, s. 113: „M ożliw ość słu szn o ści in n ego przek on an ia n iż m oje za w arta jest już w sam ym p ojęciu rozu m u ”.

10 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1

(5)

zarów no to, co ko m unikacjonistyczny system w iedzy uw zględnia, jak i to, co on odrzuca i igno ru je (ŻP 55); jest to bow iem w a ru n e k zajęcia postaw y o bserw atora (ŻP 59). Ale nie zam ierzam u trzym yw ać, że m oja zew nętrzna pozycja pozw ala m i dostrzegać to, czego ko m un ik acjonista w ram ach sw ych poglądów nie m ógłby widzieć; więc ty m łatw ie j m i mówić o tym , co i jak dostrzegam . K ażdy ludzki w y tw ó r posiada w łaści­

wości i zdatności nie przew idyw ane przez swego w y tw órcę (WMy 77).

K ażdy. A więc nie ty lk o m oja obecna w ypow iedź, lecz tak że te ro zp a try ­ w ane przeze m nie w ypow iedzi kom unikacjonistów . S tąd m .in. w yn ika ce­

lowość ich rozpatrzen ia.

Po w einbergow sku p o stanaw iam nie czcić żadnego p a ra d y g m atu na k ształt św iętego obrazu (WMy 175). Jak o o bserw atora nie m oże m nie obowiązywać kom unik acjon isty czn y „autom odel” . A przecież sądzę, że pojęcie obserw atora zan ad to jednostronnie się w iąże z pojęciem d y sta n su (ŻP 29), nie m ogącego zapobiec tem u, że obserw ator jest u w i k ł a n y w obserw ow ane, k tórego w łasne zaw ikłania chciałby rozw ikłać.

Wiedza o kulturze literackiej K o m u n i k a c j o n i z m

W dziejach k ażdej dyscypliny zm ienia się od czasu do czasu g ru n ­ tow nie w yobrażenie o dziedzinie podlegającej badaniu, k sz ta łtu je się n o w a postaw a m yślow a i n o w y sposób m yślenia. A le zarazem n a każdym poziomie ro zw o ju poznania teoretycznego (jednostki czy zbioro­

wości) k ształtu je się — jako skonsolidow any zespół naw yków poznaw ­ czych — „ty p m en taln o ści”, k tó ry się staje p ozam erytorycznym czynni­

kiem dalszego k ształto w an ia tego poznania (SzTK 17; L Fi 17; MIEM 301—

302). Sądzę, że w iedza o k u ltu rz e litera c k ie j — koncepcja ciągle się jeszcze tw orząca — w ykształciła już jed n ak tak i w łaśnie ,,typ m en ta l­

ności”, k tó ry zaczyna rutynizow ać reflek sję teoretyczną te j szkoły. Można w tym u p atry w ać m entalnościow y przejaw „k rzep nięcia” szkoły, z całą d ialek ty k ą obietnic i zagrożeń zw iązanych z w ieloznaczeniem słow a

„ k rzep n ąć”.

K om unikacjonizm nie chce odróżniać dzieła literackiego od jego od­

bioru społecznego, ale to nie pow inno nam u tru d n ia ć odróżnienia kom u- nikacjonizm u (do k try ny ) od jego społecznego odbioru, którego rodzajem jest m o d a . K om unikacjonizm nie „ je s t” m odą, ale przecież teraz „jest o b jęty ” m odą, k tó re j nie ujdzie żadna w ażna o rien tacja naukow a. K ażdej m odzie tow arzyszy nieu ch ron n ie niekrytyczność. W ięcej: m oda jest p rze­

jaw em niekrytyczności, jest niekrytycznością czynną i ukieru nk ow an ą.

J e s t tym , czym jest n u r t w odny dla łodzi. K ażda o rien tacja m a swoich tw órców -problem atyzatorów , a pochodna od o rientacji m oda ma sw oich ko lp o rterów -rep etyto ró w . J a k to opisuje K uh n: „N aw raca się wówczas

(6)

W S P R A W I E K O M U N I K A C J O N I S T Y C Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I . . . 147 w ielu uczonych i badania na zasadzie nowego p a ra d y g m atu posuw ają się n ap rzó d ” (KSz 121) 4.

Socjokom unikacjonizm , b ad ający „fakty czn e procesy społecznej ko­

m u n ik acji lite ra c k ie j” (ŻW 6), chce być d ru g ą rew olu cją litera tu ro z n a w ­ czą (pierw szą był oczywiście form alizm z jego w szystkim i odm ianam i, pow inow actw am i i dalekosiężnym i przedłużeniam i). Jego u zu rp acje h e- gem onistyczne nie m ogą nie m ieć rysów uniform izacyjnych. F orsow any jest now y — u ży jm y w y rażenia Jerzego K m ity — „w spółczynnik m eto- dologiczno-teoretyczny” (KSz 118— 119, 125). Z daniem zw olenników tego k ie ru n k u m a to być jed y n y dzisiaj w a ria n t w iedzy o lite ra tu rz e zacho­

w u jący o tw a rtą persp ek ty w ę rozw ojow ą. D okonuje się kolejne w h istorii w iedzy o lite ra tu rz e „przeniesienie dzieła do dziedziny uw ażanej za pod­

staw o w ą” (TPo 11), a także — red efin icja sam ego pojęcia lite ra tu ry , co m u s i pociągać za sobą redefinicję litera tu ro z n a w stw a , tj. w ykroczenie poza w szystkie zastane kategorie i teorie w raz z ich odniesieniem przed­

m iotow ym (KSz 129). O dkrycie tlen u doprow adziło do przebudow y całej chem ii. O dkrycie p ro b lem aty k i kom unikacji litera c k ie j prow adzi do p rojektów przebudow y całej w iedzy o lite ra tu rz e . „N iektóre sp raw y roz­

w ażane są po raz pierw szy, inne — u zy sk u ją now e m ożliwości opisu i oceny” (D O n-III 10).

K om unikacjonizm , relaty w izu jący (niekiedy: red u k u jący ) b y t i n a tu rę dzieła literackiego do b y tu i n a tu ry procesu kom unikacyjnego, je st jeszcze nieskw ap liw y do au to relaty w izacji polegającej na u jrz e n iu siebie dzisiaj jako ju trz ejsze j wczorajszości, ale sam z dużą pew nością siebie w y ro k u je o dzisiejszej wczorajszości o rien tacji „ k o n k u re n c y jn y c h ”. Tę rolę re la ty w i- zatora m usi zatem ju tro odegrać w sto su n k u do kom unikacjonizm u „ktoś in n y ” (DOn-I 330). Rozwój p ra k ty k i społecznej k a ż d e g o ty p u polega podobno n a stałym rozw iązyw aniu w łaściw ych je j sprzeczności w e­

w n ę trz n y c h (KSz 91), więc i rozw ój w iedzy o k u ltu rz e litera c k ie j nie m oże nie m ieć podobnego c h a ra k te ru (i zadania).

S o c j o k o m u n i k a c j o n i z m

K om unikacjonizm literatu ro zn aw czy tra k tu ję jako pew ną odm ianę zajm ow ania się lite ra tu rą (czy jej spraw am i), ale nie jako now ą „ e rę ” (nowy etap), jak chcieliby tego sam i kom unikacjoniści. S tefan Żółkiew ski u trz y m u je , że w now ej epoce now atorzy nie dziedziczą po ojcach, lecz — n aw iązu jąc do linii bocznych i m arginesow ych (niekanonicznych) — dzie­

dziczą po w u jach (ŻW 194— 195). K om unikacjoniści dziedziczą po socjo­

logii lite ra tu ry , w k tó rej zresztą Ż ółkiew ski p ostulow ał „uszanow anie

4 O czyw iście, zm iany teo rii o p i s y w a ć m ożna w a sp ek cie socjologicznym (ak cep tow an ie teo rii przez grupę naukow ą) i w a sp ek cie e p istem o lo g iczn o -m eto d o lo - giczn ym (MIEM 136), ale m o t y w o w a ć zm ian ę teo rii m ożn a ty lk o w kategoriach ep istem o lo g iczn o -m eto d o lo g iczn y ch .

(7)

w zasadzie w szystkich tra d y c y jn ie u p raw ia n y c h zakresów b a d a ń ” przy m odernizacji m etod (ŻK 332). K om unikacjonizm — w sto su n k u do sta ­ re j socjologii lite ra tu ry — m a to być (wolno powiedzieć) „dziedzina n au ­ kow a” przeciw staw iona „obszarom archeologicznym ” (FA r 222— 223), bo w a rto przypom nieć, że jeszcze w 1969 r. R om an Z im and socjologię lite ra ­ tu ry tra k to w a ł nie ty le jako wiedzę, ile raczej jako dziedzinę zachow ań nauk o w ych nie budzącą niczyjego zach w y tu (PSL 9). M odernizacja m e­

todologiczna kom unikacjonizm u jako neosocjologii lite ra tu ry polega na sem iotyzacji socjologii, co d a je w efekcie socjo-sem io-kom unikacjonizm , czyli (jak m ów i K rzysztof D m itruk) w yw odzące się z tra d y c ji zaintereso­

w ania „życiem litera c k im ” p ro jek to w an ie bardzo rozległej dziedziny ba­

dań (DLi 8). A wiadom o, że im rozleglejszy „ p ro je k t”, tym bardziej za­

graża „konglom eratyw ność” p rzed m io tu badania. Ma ona być przezw y­

ciężana m .in. przez sem iotyczną hom ogenizację tego przedm iotu, k tóra jed n a k też jest skuteczna tylk o w pew n y ch granicach.

K om unikacjonizm (nastaw ienie na kom unikację) jest p rzeciw staw ny (i przeciw ny) nastaw ien iu na dzieło, jest antyergo centryzm em : całkow itą opozycją wobec ergocentryzm u. M iędzy kom unikacjonizm em a socjologią lite ra tu ry jest stosunek „korespondencyjnego n aw iązan ia” , nie zaś „adap­

ta c ji” ; a więc stosunek częściowej konty nu acy jno ści (odpowiedniości) i częściowej odm ienności (naw et częściowej op ozycyjności)5. M iędzy kom u­

n ikacjonizm em a sem iotyką zachodzi sto sun ek „ a d a p ta c ji” (co w ym aga­

łoby całkiem osobnego rozpatrzenia).

P ro b le m a ty k a „kom unikacji lite ra c k ie j” jest znacznie rozleglejsza (i do pew nego stopnia inna) niż p ro b lem aty k a „odbioru i odbiorcy”. Ta ostatn ia d aje się osadzić w zreform ow anej historii lite ra tu ry , ta pierw sza jest zreform ow aną socjologią lite ra tu ry .

Komunikacjoniści wobec wiedzy o literaturze O s t r o ż n o ś ć c z y b r a w u r a ?

K ażde ujęcie — chociaż tw orzy w łaściw e m u szanse — obarczone jest i ch arak te ry sty c z n y m i dla siebie błędam i (WMy 56), co skłaniałoby do ostrożności w „u jm o w an iu ”. Ale Leszek K ołakow ski, chociaż przyznaje, że w szystkim ludzkim przekonaniom pow inien tow arzyszyć w spółczyn­

n ik niepew ności w y n ik ający z sam okrytycyzm u, u trz y m u je jednak, że pew ien stopień zaślepienia co do absolutnego c h a ra k te ru w yznaw anych

5 M St 305. — K Sz 30. — P S L 7, 10. — E l e m e n t y m a r k s i s t o w s k i e j m e to d o lo g ii h u m a n i s t y k i. P ozn ań 1973, s. 12. — S. S i e k i e r s k i , P r o g r a m bad a ń k u l t u r y li­

te r a c k ie j. „P rzegląd H u m a n isty czn y ” 1980, nr 2, s. 116. — K. D m i t r u k , K u l t u ­ ra — socjolo gia — s e m i o t y k a lite racka. „ P o lo n isty k a ” 1980, nr 1, s. 72. K o m u n ik a ­ cjo n iści w ierzą , że ek sp lan an d u m l i t e r a t u r y w ła śn ie w k o m u n ik acji litera ck iej zn ajd u je całą sw ą „rację lo g iczn ą ”, tj. ek sp la n a n s d ający się ująć w zdania pod­

leg a ją ce em p iry czn ej k on troli (por. K Sz 37— 38).

(8)

W S P R A W I E K O M U N I K A C J O N I S T Y C Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I . , 149 w artości jest zapew ne p o trzebny, aby m ożna było skutecznie im służyć.

Owo zaślepienie to popadnięcie w „ideologizm ” , gdyż to w sferze ideo­

logicznej (a nie naukow ej!) w yznaw ane przez nas w artości tra k tu je m y jako absolutne, a p rzy n a jm n ie j jako „lepsze” od cudzych. To zaślepienie G erald M. W einberg nazyw a niebezpieczną p u łapk ą (nazyw a to i dosad­

niej, co jed n ak pom inę, okazując ty m sam ym ... ostrożność) 6. J e s t to p u ­ łapka psychologiczna (podm iotow a) dość oczyw istej n a tu ry , ale byłab y to też pułap k a m ikrospołeczna, gdyby z takich „nieostrożnych” — w sposób opisany przez K u h n a — „po p ro stu w ytw o rzył się »odłam« o b ejm u jący większość społeczności b adaczy i n a rzu cający jej sw ą d y k ta tu r ę ” (KSz 120).

Nie jest to nic nowego. P a m ię ta m y z daw na te rro r aw ang ard y lite ra c ­ kiej, a z nied aw n a te rro r aw an g ard y stru k tu ra listy c z n e j. P o zn ajem y te rro r kom unikacjonizm u. Z resztą oba o statnie także w y stę p u ją w roli (Sław iński rzekłby: w pozie) te rro ru aw angardy: naukow ej. J ir i L evy dzielił m etody stosow ane w nauce o lite ra tu rz e na m atem aty czn e i — k o nserw atyw n e (LTe 74). D zisiaj dość silna jest już ten den cja do dzie­

lenia ich na sem iokom unikacjonistyczne i — m uzealne. (Niedaw no lin - gw o stru k tu raliści literatu ro zn aw czy w szystkich swoich niezw olenników trak to w ali jako delegatów z rezerw atu .) Tak się nauce o lite ra tu rz e u dzie­

la w łaściw y k u ltu rz e naszej epoki „duch czasu”, w łaściw y „dobie im ­ perializm u ” (ŻK 132) duch d y k ta tu ry . W dru gim rozdziale swego M y ś le ­ nia system ow ego (w ram ach „problem ów do p rzem yślenia”) W einberg zapytuje: „ J a k w ytłum aczyć gw ałtow ność, z jak ą w italiści i m echanicyści skaczą sobie do gardeł? Czy i obecnie m ożna by przytoczyć podobne k o n tro w ersje ? ” (WMy 65— 66). Z am iast odpowiadać na to d rugie — p rze­

cież reto ry czne — pytanie, pow iem (z m yślą o pierw szym , ale odniesio­

nym do szkół literaturoznaw czych), że wiadomo, dlaczego (taktycznie) to robią, a pow inno być w iadom o, dlaczego (m erytorycznie) robić tego nie m a potrzeby.

U bogacenie się inną p ersp e k ty w ą w cale nie m usi się dokonyw ać ani kosztem jej „k anonizacji”, ani kosztem naszej degradacji.

U z u r p a t o r s k i e s a m o u p r z y w i l e j o w a n i e

W dziejach każdej d y scy p lin y naukow ej jej dotychczasow e koncepcje teoretyczne fu n k cjo n u ją albo jako dy sfu n k cjo n aln a już „h isto ria”, albo też jako „ tra d y c ja ” nadal obow iązujących sposobów (i wzorów) rozw ią­

zyw ania „łam igłów ek n a u k o w y ch ” (MIEM 216). K om unikacjonista całą dotychczasow ość literatu ro zn aw czą tra k tu je jako „h isto rię” (może: p re ­ historię, bo on od siebie liczy początek „now ych czasów”), a całą n iek o -

e L. K o ł a k o w s k i , F ilozofia p o z y t y w i s t y c z n a . (Od H u m e ’a do K o la W i e ­ deńskiego). W arszaw a 1966, s. 219, 222, — W M y 54, 71.

(9)

m unik acjo n isty czn ą teraźniejszość literatu ro zn aw czą — jako „fab ry kację obłoków ” w ym agającą zdem askow ania albo jako obszary ziem i n ieuży­

tecznej w ym agające m elioracji, a poniew aż k o m u n ik acjon ista w y stęp u je w pozie jutrzejszego hegem ona, poniektórzy litera tu ro z n a w c y sam i za­

c z y n ają przezornie odw adniać (ustepowiać) zajm ow ane przez siebie te­

re n y (chociaż podobnem u k ap itu lan ctw u daleko jeszcze do masowości).

O w o uroszczenie w yłączności jest złudzeniem nie m n iej groźnym niż uroszczenie p e ł n e j „w eryfikow alności” litera tu ro z n a w stw a jako dys­

cy p lin y naukow ej (MSt 314). Oba te złudzenia-uroszczenia pow odują to, że w iedza o k u ltu rz e litera c k ie j dość szeroki m arg ines swego w y k ład u sta le poświęca n a pam fletyzow anie obcych jej (bo tu inne jest obce!) n u r­

tó w m yśli h u m a n is ty c z n e j7. W łaściw ie w szyscy dotychczasow i tw órcy i ko m en tato rzy te j w iedzy albo stw ierd zają istnienie tego m a rg in e s u 8, albo s ta ra ją się go poszerzyć.

M arzenia o przesiedleniu całej ludności literatu ro zn aw czej „na Gie­

w o nt kom unikacjo nizm u ” nie chcą się liczyć z ostrzeżeniem , że dobra te ­ oria cząstkow a traci na rozszerzeniu na w ypadki, z k tó ry c h nie p otrafi zdać spraw y 9. K om unikacjonizm w ierzy w e w łasną „holistyczność”, w ie­

rz y w to, że jest przeciw ieństw em w s z e l k i e j cząstkowości. W ierzy, że w stosunku do w szelkiej n a u k o w e j w iedzy o lite ra tu rz e stanow i w iedzę (teorię) logicznie w cześniejszą i fu n d am en taln ą.

H a r c e a n t y e r g o 1 o g i с z n e

K om unikacjonista jest zniecierpliw iony a u ta rk ią p ro b lem aty zacy jn ą ergologii literack iej. On, obrońca czytelnika przed „ h y p e rtro fią działań n a d a w c y ” , jest p rzekonany, że „ g ó ru je ” nad erg o c e n try stą i rad b y go pod­

dał w łasn ej „ h y p e rtro fii d ziałań ” (rad u k ieru n k o w ałb y po sw ojem u ak tyw ność w ybitnego teo re ty k a lite ra tu ry , nie bez oczekiw ania, że ergo- c e n try s ta i ten gw ałt na sobie sam ym uczyni „przedm iotem re fle k sji”, i to „niezw ykle in te re s u ją c e j”), i dziw i się, że erg o c e n try stą „jed n ak zw lek a” (DOn-I 329— 330). Zaiste, piła gałęzie do w zro stu nam aw ia. K o-

7 Np. J. L a l e w i c z (K o m u n i k a c j a li te r a c k a i lite r a tu r a . W rocław 1975, s. 23, 100) ek sp resyjn ą teorię k om u n ik acji nazw ał n iew y tłu m a cza ln ą , zd u m iew ającą, ż y ­ w o tn ą aberracją w dziejach m y śli lu d zk iej. S ły n n e są k am p an ie Ż ó łk iew sk ieg o prze­

c iw h erm en eu ty ce i p rzeciw ek sp resy jn ej teorii k u ltu ry.

8 M St passim . — M. S u g i e r a, S tr z ą s n ą ć in k u b a s y n t a k t y c z n e g o , czyli... „Ruch L ite r a c k i” 1984, nr 1/2, s. 108. — Zob. też N. W i e n e r , C y b e r n e t y k a a s p o ł e c z e ń ­ s t w o . P rzekład O. W o j t a s i e w i c z a . W yd. 2, p op raw ion e. W arszaw a 1961, s. 101 (o n iszczen iu sen su w y p o w ied zi pad ających z od m ien n ego p u n k tu w id z e ­ nia).

* J. P e l c , Znaczenie ja k o narządzie . „Studia S e m io ty c z n e ” t. 1 (1970), s. 186. — S e m io ty k a literack a m a już za sobą k ilk a w a żn y ch rozczarow ań , pisze D m itru k (D O n -II 403), u znając w y ra źn ie in stru k ty w n o ść rozczarow ań. Z tą sem io ty k ą n ie je s t tożsam a w ied za o k u ltu rze litera ck iej, której za tem n a leża ło b y tak że ży czyć g łę b o k ic h rozczarow ań, ch ociaż się n ie w y d a je do n ich zb yt skora.

(10)

m unikacjonista w ierzy, że to dopiero jego teo ria w yposaża l i t e r a t u r ę w „solidne w y m iary ” („solidnie w yznaczone w y m iary społecznej sceny ”), przekraczając dotychczasow e literatu ro zn aw cze naiw ności, złudzenia, w m ów ienia oraz m istyfikacje, i w reszcie rek o m p ensując „nieokreśloność”

sam ej lite ra tu ry przez krzepkość sta n d a rd o w y c h r a m i n s t y t u c j o ­ n a l n y c h , k tó re zresztą także nazyw a lite ra tu rą (DLi 280— 284). A b y zakwestionować n o rm aln e fu n k cje lite ra tu ry , gotów jest utrzym y w ać, że

„nie wiem y, jakie działania są n o rm a ln e ” (DOn-I 329), chociaż k u ltu rę określa jako system y n o r m i przym usów . Z m yślą o w i e d z y o l i ­ t e r a t u r z e po jętej jako n au k a o form ach, R oland B a rth e s uznaw ał potrzebę poświęcenia w ielu spraw , k tó re lu bim y lub zdajem y się lubić w literatu rze, np. potrzebę zatarcia „podpisu a u to ra ” 10. Z m yślą o w i e ­ d z y o k u l t u r z e l i t e r a c k i e j p o jętej jako n a u k a o obiegach K rzysztof D m itru k pisał konkluzyjnie: „H ierarchie, do k tó ry ch byliśm y przyzw yczajeni, u leg ają zm ianie. T ru d n o orzec, kto tu u tracił najw ięcej.

Nie zależało nam w cale n a tym , aby to była lite r a tu r a ” (DLi 284). Z o sta t­

niego z tych trzech zdań tru d n o wnosić, że napisał je ktoś, kom u zależy na literatu rze.

W praw dzie p ró b y w yelim inow ania p arad yg m atów zastanych są zawsze próbam i rew olu cy jn y m i (KSz 120), ale przecież n aw et ten, kto sądzi, że społecznie w ażniejsze jest zapobieganie chorobom niż ich leczenie, nie pow inien dążyć^ do lik w id acji szpitali. P ró b a n arzu cenia c a ł e j w iedzy o lite ra tu rz e p ersp ek ty w y socjokom unikacjonistycznej, a więc kolejna próba redukcjonizm u socjologistycznego (socjologizmu), g dyby (zakładam niepraw dpodobne!) się powiodła, doprow adziłaby do sy tu a c ji podobnej do tej z opow iadania R ob erta E scarpita A n t y b a b e l : sy tu a c ji zapanow ania na całej ziemi języka ogapi z pań stw a B asaw uto. Skoro od daw na dobrze w iadom o, że praw dziw y początek k a ż d e j now ej „szkoły en tu z jaz m u ” d a tu je się od ogłoszenia przez nią „praw dziw ego końca” dotychczasow ych

„szkół en tu zjazm u ” (czyli od z n i w e l o w a n i a te re n u pod budow ę no­

w ej „szkoły”, D O n-I 323 n.), to d y nam ik a niw elacjonistyczna ko m u nika­

cjonistów św iadczy po p ro stu o tym , że nie um ieją sobie w yobrazić n a ­ dejścia swoich następców , k tó ry ch przybycie w łaśnie ty m niw elacjoniz- m em przyśpieszają.

Z ak res i stopień n atężenia kam panii d yskw alifikow ania i zw alczania tego, co w literatu ro zn aw stw ie zastane i m ocno osadzone (MSt 304, 314), je s t n a pewno ponad rzeczyw istą potrzebę (a p rzy tym : ponad stan) nowo pow stającej d y scypliny i nie służy potrzebom sam ego literatu ro zn aw stw a.

W ydaje się, że w gruncie rzeczy k o m un ik acjon ista za s w o j ą p odsta­

w ow ą dyscyplinę nie u znałb y teo rii lite ra tu ry , skoro w swoich typolo­

W S P R A W I E K O M U N I K A C J O N I S T Y C Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I . . . 151

10 R. B a r t h e s , K r y t y k a i p r a w d a . W: W s p ó łc z e s n a te o r ia bad a ń lite r a c k ic h z a granicą. A n to lo g ia , s. 1 2 4 - 125 (tłum . W. B ł o ń s k a ) .

(11)

giach nie resp e k tu je on teorety czn o literack ich (a także h isto ry czn o lite­

rackich) ujęć i u staleń n . Otóż ■— jeśli p rzyjm iem y (za S tefan ią S k w ar- czyńską), że takie uznanie obow iązuje w szystkie dyscyp liny lite r a tu r o ­ znawcze — to kom unikacjonistyczna wiedza o k u ltu rz e lite ra c k ie j w y ­ łączałaby s a m a s i e b i e z obrębu litera tu ro z n a w stw a 12, a w ięc tym b ardziej niezrozum iałe b y ły b y uporczyw e p róby jego reform ow ania. W y­

starczyłoby samo odrzucenie, bo przecież kom u nikacjonista w y b ie ra te ­ orie obiegów przeciw ergologii (MSt 306) trochę podobnie, jak C assirer w y b ierał kom unikację społeczną przeciw m etafizyce (SzTK 118). Lecz w kom unikacjonizm ie są do odnotow ania także zapew nienia u k ie ru n k o ­ w ane w ręcz odw rotnie, zapew nienia o doniosłości „p ro b lem aty k i b ad aw ­ czej skupionej na opisie s tru k tu ry dzieła” (ŻK 122), zapew nienia o n ie­

zbędności (dla badań kom unikacjonistycznych!) w yników „bad ań w e­

w n ętrzny ch s tru k tu r dzieła” (ŻK 191), o u znaw aniu odrębności (więc chyba i autonom iczności!) i kom unikacjonizm u, i ergologii (ŻK 191).

Zwłaszcza w najnow szym referacie S tefana Żółkiew skiego (ŻP) zaska­

k u ją dobrotliw ość i p rzy ch y ln a w yrozum iałość (by nie rzec: ograniczona aprobata) w odniesieniu do ergocentrycznego in te rp re ta c jo n iz m u . P rz e ­ cież a u to r przew iduje w artościow y poznawczo p r z y s z ł y rozw ój „ tr a ­ dycyjn ych in te rp re ta c ji” i p rzyznaje, że t y l k o o n e zdolne są od­

powiedzieć n a fu n d am e n ta ln e p y tan ia z aksjologii k u ltu ry 13.

I już z tego jednego przyzn an ia w y starczająco w ynika, że niecelow e b yły — toczone w łaśnie przez Żółkiew skiego — b atalie przeciw ergocen- tryzm ow i i in terp retacjo n izm o w i (herm eneutyce), oraz: że celowe byłoby w łaśnie „k o m p lem en tary zu jące” scharak teryzo w an ie dw óch su w eren n y ch

11 Z. J a r o s i ń s k i , N a m a r g in e s i e k s i ą ż k i S te f a n a Ż ó ł k i e w s k i e g o „ K u lt u r a — socj ologia — s e m i o t y k a l i t e r a c k a ”. „H istoryk a” t. 11 (1981), s. 105.

12 Jak ok azjon alizacja zn aczeń w y ra zó w u n iem o żliw ia stw o rzen ie teo rii se m a n ­ tyczn ej i czyn i n iew y tłu m a cza ln y m zja w isk o porozu m iew an ia się lu d zi za p om ocą języka (zob. B. S t a n o s z, Z n aczen ie a in t e r p r e t a c ja . „Studia S em io ty czn e” t. 4

<1973), s. 25—26), tak i sy tu a cjo n iza cja litera tu r y u n iem o żliw iła b y stw o rzen ie teo rii literatu ry i czy n iła b y n iezrozum iałą trw a ło ść k u ltu row ą zja w isk a litera tu r y . — K om u n ik acjon ista, sob ie p rzyp isu jąc m onopol na n ow atorstw o, do tra d y cjo n a listó w zaliczy tak że zw o len n ik ó w tzw . p o ety k i odbioru (ŻP 31), tra fn ie (ale z n iesłu szn ą niechęcią) rozpoznając ich rd zen n y ergocentryzm .

13 Lecz jakże m ożna u zn aw ać za sp ołeczn ie cenne ta k ie badania, k tó ry ch p o­

jęcia w y jśc io w e uznaje się za „nie n ad ające s ię ” do ty ch badań (ŻP 5£)? — F iz y k zazw yczaj bez trudu zm ien ia (w razie potrzeby) język m ech an ik i ciał n ieb iesk ich n a język m ech an ik i sa m o ch o d o w ej (WMy 52), a badacz k u ltu ry lite r a c k ie j m a i opory, i tru d n ości w u zn an iu potrzeb y przech od zen ia od język a socjo k o m u n ik a - cjo n isty k i do języ k a erg o lo g ii. U m ia ł to robić B ach tin , ale n ie za to c e n ią go kom u n ik acjon iści. T e opory i tru d n ości są pochodną zasad n iczej różn op rzed m io- to w o ści obu dyscyp lin : o sta teczn y m i sk ła d n ik a m i litera tu r y są d zieła lite r a c k ie (z ich strukturam i), a o sta teczn y m i sk ład n ik am i k om u n ik acji litera ck iej są sy tu a c je kom u n ik acyjn e (z ich strukturam i).

(12)

W S P R A W I E K O M U N I K A C J O N I S T Y C Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I . . 153

dyscyplin: w iedzy o lite ra tu rz e i w iedzy o k u ltu rz e lite r a c k ie j14. Czyż nie n a tra fia m y u Żółkiew skiego na przezorne przestrzeganie przed „prze- akcentow yw aniem swoich tw ierd zeń ” (a więc i przed uroszczeniam i h e- gem onistycznym i i przed ciasnotą etnocentry sty czneg o m niem ania: „in­

ne niż m oje, więc złe”) oraz przed polem iczną przesadą w kw estionow a­

niu innych (cudzych) stanow isk i teorii (ŻW 124)? Poniew aż są to w y raź­

nie pojednaw cze słowa wczorajszego m i 1 i t a n t a, w olno zatem sądzić, że na zradykalizow anym p rzedłużeniu tej przestrog i leży ogólne — acz do życia naukow ego odniesione — zalecenie, by zrezygnow ać z etyki (i pragm atyki) Kalego. A inaczej: bądźm y n ieto le ra n cy jn i dla tan d e ty , nie dla odm ienności.

Komunikacjonizm a wiedza o literaturze Z t e o r i i p o z n a n i a n a u k o w e g o

W ywód w obrębie tego rozdziału poprow adzę techn iką persw azyjnego, w ielokrotnego m ikroparalelizow ania, k tó re chce być upom inaniem się o w spólnotę losów, zadań i u p raw n ień różnych dziedzin nauki.

S tanisław Brzozowski świadom był tego, że granice naszego „pom yś­

le n ia ” w yznaczane są przez nasze narzędzia poznaw cze 15: „Co nie pozo­

sta je w żadnym stosu n ku w zględem naszych n arzędzi — to nie istn ieje dla nas zgoła” (FiB 170). Ta świadomość ograniczenia jest jed n ak jego przekraczaniem . Uczony epistem ologicznie n a ty k a się n a granicę, ale m etodologicznie o niej w i e. Wie też, od czego jest ona zależna (od ope­

rato ró w poznawczych). Wie też, że żadne z narzędzi (żadne z pojęć) n ie nad aje się do absolutyzacji, oraz: że ru ch narzędzi pow oduje ruchom ość naszego h o ry zo ntu poznawczego, k tó ry także nie n ad aje się do absoluty-

14 P rop on u ję, aby do obu d y scy p lin jed n ak o za sto so w a ć F o u ca u lto w sk ie rozu­

m ien ie w ied zy , jej sy tu a cji i szans. Skoro Ż ó łk iew sk i p o stu lo w a ł w socjologii lite ­ ratury u sza n o w a n ie w szy stk ich tra d y cy jn ie u p ra w ia n y ch za k resó w badań (ŻK 332), to ja ek stra p o lu ję ten sam p ostu lat na całe litera tu r o zn a w stw o , k tóre za słu g u je na nie m n iejsze u szan ow an ie niż socjologia literatu ry. W y n ik i osiągan e przez k o ­ m u n ik acjon izm i przez ergocen tryzm n ie m uszą być n a w et u zn aw an e za sprzeczne, skoro d otyczą całk iem różnych kwrestii (R Se 233). Z gorszę m oże p rzed sta w icieli obu d y scy p lin , ale — dla d obitnego p o sta w ien ia sp ra w y — p o w iem a n alogizu jąca (przy czym a n alogia d otyczy tu s t o p n i a o d m i e n n o ś c i m ięd zy elem en tam i stosunku, a le n ie ch a rak teryzu je sam ych elem en tó w ), że różn ica m ięd zy w ied zą 0 literatu rze a w ied zą o ku ltu rze litera ck iej w y d a je się ró w n ie znaczna jak róż­

n ica m ięd zy filo zo fią przyrody a p rzyrod ozn aw stw em . To q itasi-row n an ie (bo pro­

porcja m a stru k tu rę rów nania) u zu p ełn ię u w agą, że różn icę m ięd zy filo zo fią p rzy­

rody a p rzyrod ozn aw stw em p od k reślał K. K łósak , b ęd ący zarazem rzeczn ik iem in sp iro w a n ia filo z o fii przez m y śl p rzyrodoznaw czą. Zob. J. Ż y c i ń s k i , „Philo- sop h a r i necesse est...” Filozoficzna s y l w e t k a K a z i m i e r z a K ló s a k a . „Znak” 1984, nr 1, s. 8.

15 Zob. też I. D ą b s к a, Z te o r ii i n s tr u m e n ta l n e g o poznania. W: O narzędziach.

1 p r z e d m i o t a c h pozn ania. W arszaw a 1967.

(13)

zacji. W reszcie: ru c h narzędzi zależy rów nież od ich użytk ow n ika, k tó ry także nie pow inien absolutyzow ać ani siebie, ani sw oich w yborów .

Je d n y m z koniecznych zabiegów poznaw czych jest aspektyw izacja.

W pojęciu „p u n k tu w idzenia” zw iązaniu uleg ają dw a czynniki: in stru ­ m e n ta ln y i podm iotow y, a może naw et zachodzi in stru m e n ta liz a c ja czyn­

nik a podm iotowego. P u n k t w idzenia (obserw acji) przesądza o p o l u w idzenia (obserwacji), a sposób w idzenia przesądza o t r e ś c i a c h „do­

strzegan eg o ” w ow ym polu w idzenia. P oznaw anie jest „po zycyjne” i „te- leologiczne”. C e l badań przesądza o „pozycji” badacza i o „ filtra c h ” (re p e rtu a ra c h pytań), jakie zostaną nałożone n a treści pola w idzenia;

przesądza więc i o c h arak terze uzyskiw anych w yników badaw czych (od­

powiedzi). E gocentrystyczne jest nie tylko pojęcie p ra w d y niezależnej od obserw atora, lecz także pojęcie optym alnego o b serw ato ra (gdyż nie um iem y go odróżnić od siebie). Ten sam f a k t może być w idziany (w y­

jaśn ian y) na różne sposoby i one m o g ą być jednako praw om ocne (LFi 15; W M y 71; K Sz 42).

R o z b i e ż n o ś c i i o d m i e n n o ś c i r o z p a t r y w a n y c h d y s c y p l i n

To, co m ówił Ja n u sz Sław iński o „socjologu” (PSL 30— 32), powiem o „socjokom unikacjoniście”. L iteratu ro zn aw ca i socjokom unikacjonista p ra ­ c u ją w całkiem różnych (więc r o z b i e ż n y c h ) p ersp ek ty w ach m etodo­

logicznych i przedm iotow ych (m ają różnego „globalnego b o h a te ra ” b a ­ dań). P ierw szy jest n astaw io n y na w y tw o ry p isarskie i ich porządki (i to w łaśn ie nazyw a się e r g o c e n t r y z m e m), d ru g i i lite ra tu rę , i w szyst­

ko, co z nią zw iązane, tra k tu je jako szczególne m om enty ogólniejszych całości (czyli: p rac u je na w yższym „p u łapie” ogólności). Nie tylko w ięc i n a c z e j w idzą to samo (literatu rę), ale — co w ażniejsze — to, co w i­

dzą, jest i n n e . Przesądza o ty m różnica pozycji obserw acyjnych.

W iedza kom unikacjonistyczna rozw ija się w zupełnie inn ym k ieru n k u niż w iedza ergologiczna i chyba nie „krzyżu je się” z nią zagadnieniow o n a w e t tam , gdzie „k rzyżuje się” przedm iotow o 1δ. W każdej jest zupełnie in n a k o n ceptualizacja p ro blem aty ki zarów no literack iej, jak i ogólnokul- tu ro w ej. O dm ienne są ich re p e rtu a ry pojęć, założeń, tw ierdzeń. O dm ien­

ne są przed m io ty f o r m a l n e , m etody, w arsztat. Odm ienne... zachow a­

n ia i o d ru chy b a d a w c z e 17. O dm ienna p ro b lem atyk a (tj. tem a ty k a b a ­ daw cza a rty k u łu ją c a się w obrębie odm iennych siatek pojęciowych).

D z i e l i te dw a sy stem y pojęciow e różnica pochodzenia i celu, różnica s ty lu teoretyzow ania i m odeli teoretycznych. Można b y co n ajw y żej utrzy m y w ać, że są zanurzone w sobie naw zajem : jak m a te ria i „ a n ty m a ­

18 M. F a u с a u 1 1, A rch eo lo g ia w i e d z y . P rzełożył A. S i e m e k. S ło w em w s tę p ­ n ym op atrzył J. T o p o l s k i . W arszaw a 1977, s. 146.

17 Zob. T. Ł e p k o w s k i , H isto ria i socjologia. „P rzegląd K a to lic k i” 1984, nr 16, s. 4.

(14)

W S P R A W I E K O M U N I K AC JO N I S T YC Z N E J D E Z A U T O N O M I Z A C J I .. . 155 te r ia ” w fizyce albo jak życie i twórczość pisarza w — aprobow anym przez D m itru k a — ujęciu Sław ińskiego 1S. Ta odm ienność „p erspek tyw w y ja śn ia n ia ” (ŻW 87) pow inna sprzy jać in terd y scy plin arn em u... rozej- mowi.

To, co wiedza o lite ra tu rz e uznaw ała za okoliczności zew nętrzne, w ie­

dza o k u ltu rz e literack iej u znaje za w y m agający p ry m a tu badaw czego zespół czynników spraw czych (resp.: ko n sty tu ty w n y ch ). To, co w iedza 0 lite ra tu rz e tra k to w a ła jako zasadnicze, w iedza o k u ltu rz e literack iej uznała za pochodne. Zagadnieniow e p e ry fe rie litera tu ro z n a w stw a tra fiły do kom unikacjonistycznego cen tru m , a dotychczasow e cen tru m uległo rozproszeniu. Socjologia i p olityka proces tak i — o czym w spom inałem — n azyw ają przew rotem . W iedza o lite ra tu rz e uległa w yw łaszczeniu; dzieło literack ie stało się anonim ow ą w łasnością kolektyw ną, w k tó re j u żytko­

w an iu (podobnie jak w u żytkow aniu dw orków poszlacheckich) nie obo­

w iązuje jej pierw otne przeznaczenie 19. D latego w łaśnie n i e b e z- p i e с zn a jest proponow ana przez kom unikacjonistów „ u n ita rn a ” ko n ­ cepcja literatu ro zn aw stw a. Ona m iałab y zapew ne ten sam sku tek, co 1 „ u n ita rn a ” koncepcja filo z o fii20. S tosując w całym literatu ro zn aw stw ie ten sam a p a ra t pojęciow y (socjokom unikacjonistyczny), zubożyłoby się zbiór zagadnień literaturozn aw czy ch , z k tó ry ch te „ocalałe” o trz y m a ­ ły b y albo rozw iązania ogólnikowe (o niew ielkiej zaw artości in fo rm a c y j­

nej), albo n aw et pseudorozw iązania. In n y m i słow y, p ro blem atyk a lite r a ­ turoznaw cza (ergologiczna) — niezależnie od różnic w sposobach jej u p raw ian ia (jak np. form alizm , tem atologia) — jest n iep rzetłu m aczaln a na „ ję z y k ” w iedzy o k u ltu rz e literack iej; a więc w iedza o k u ltu rz e lite ­ rack iej nie stanow i tu ani a lte rn a ty w y , an i ty m m niej kontrp rop ozy cji 21.

W ieloryb b ib lijn y Jonasza połknął (a więc p rzełknął) i — m usiał w ypluć.

W iedza o lite ra tu rz e jest dla socjokom unikacjonisty a k u ra t nie do p rze ł­

knięcia. P e łn ą tego świadomość w y ra ż ają w spom niane pow yżej zapew nie­

nia S tefan a Żółkiew skiego 22. P o stulato w i w iedzy o lite ra tu rz e jako n a ­

18 D m itru k a n ie razi, k ied y — referu jąc S ła w iń sk ie g o — p isze, że życie i tw ó r ­ czość „są z a t o p i o n e w sobie bez re sz ty ” (D O n-I 327. P od k reśl. S. D.). A le to w ła śn ie w y r a ż e n ie w y tk n ą ł in n em u au torow i jako n ien a u k o w e m eta fo ry zo w a n ie.

18 J a r o s i ń s k i , op. cit., s. 93, 100.

î0 Zob. Ż y c i ń s k i , op. cit., s. 8.

21 „E m piryczna n iep o ró w n y w a ln o ść”, różn op rzed m iotow ość i różn ozagad n ien io- w o ść ty ch d y scy p lin p ow odują, że n a w et tam , gd zie tw ierd zen ia ich obu uchodzą za „o d p o w ied n ik i” (p on iew aż za w iera ją a n a lo g iczn ie brzm iące term iny), m ają n ie dające się p orów n yw ać ze sobą sem a n ty czn e o d n iesien ia p rzed m iotow e (zob. K Sz 110).

22 D m itru k słu szn ie tw ierd zi, że „opis r z eczy w isty ch d ziałań realn ych p a rtn e­

ró w litera ck ieg o p orozu m ien ia” w y m a g a o d w o ła ń n ie do erg o lo g ii litera ck iej, le c z do i n n y c h d y scy p lin (do sem io ty k i i so cjo lo g ii literatu ry). A le tym m n iej zro ­ zu m ia łe jest tra k to w a n ie ergologa jako op ieszalca, k tóry jak b y p asożytniczo liczy n a to, by ktoś tam zrobił coś „za n ieg o ” (D O n-I 330).

(15)

u к i ze w szystkim i w łaściw ym i jej a try b u ta m i (PSL 97) należało by więc rów now ażąco przeciw staw ić po stu lat tak iej w i e d z y o l i t e r a t u ­ r z e , któ ra a try b u tó w lite ra tu ry nie obróci w anachroniczne akcy d en - talia.

J e rz y K m ita, k tó ry utożsam ia zresztą ekspresyw ność z aksjologicz- n o ś c ią 23, zaproponow ał koncepcję m etodologicznego n e u tra liz m u ak sjo ­ logicznego, w k tó re j obow iązują n astęp u jące d y rek ty w y : a) dopuszczal­

ność tw ierdzeń oceniających, b) ograniczenie ich kontroli do ich sensu opisow o-kom unikacyjnego, c) elim inacja w pływ u ich m o m entu aksjolo­

gicznego na ich akceptację lub odrzucenie 24. N azyw am całą tę procedu rę teo retyczn ą — dem ery to ry zacją aksjologiczności zdań aksjologicznych albo epistem ologizm em aksjologicznym (tj. red u k cją aksjologii do e p iste­

mologii). J a k B rem ond kry ty czn ie asym ilując P ro p p a u su n ął z jego kon­

cepcji to, co stanow iło o jej doniosłości (RSe 135), tak K m ita — rozw ija teorię n eu tra liz m u aksjologicznego. W ydaje m i się, że dość podobny jest sto su n ek w iedzy o k u ltu rz e literack iej do lite ra tu ry i jej w łasnych spraw . L iterack ie red u k u je się do kom unikacyjnego (kom unikacjonizm ) albo do lekturow ego (lekturyzm ). Różnica jest ta, że K m ita sam sw ą koncepcję n azy w a „n eu tralizm em ” aksjologicznym , a kom unikacjo nista często rad b y utrzy m yw ać, że to on odkrył praw dę p raw d (praw dę „bazow ą”) lite ra ­ tu ry . K om unikacja literack a to nie lite ra tu ra (choć kom unikacjoniści lu ­ bią to utożsam ienie), tak jak in stalacja elektryczna to nie elektryczność i przew ód elektry czn y to nie elektryczność. Nie należy m ówić „ lite ra tu ra jako k om u n ikacja” , bo nie m ów im y ani „elektryczność jako in sta la c ja ”, ani „elektryczność jako przew ód” 25.

28 J. К m i t a, O n ie j e d n o ro d n o śc i a k s j o lo g i c z n e j p r e d y k a t ó w a k s j o lo g ic zn y c h .

„S tu d ia S em io ty czn e” t. 4 (1973), s. 121, przypis 7.

24 I b i d e m , s. 123.

25 D aw no tem u w e W s t ę p i e do te o r ii m a r k s i z m u A. S c h a f f tw ierd ził (cyt.

za: K. K ł ó s a k , P r o b l e m p s y c h i z m u lu d z k ie g o w m a t e r i a li z m i e d ia l e k t y c z n y m .

„Z nak” 1984, nr 1, s. 22): „św iadom ość jest n ieod d zieln a od o b iek ty w n eg o procesu n erw o w eg o , lecz n i e i d e n t y c z n a z nim . K to tego nie rozu m ie, te n n ie rozu ­ m ie isto ty św iad om ości i n ie daje zu p ełn ego odbicia rz e c z y w isto śc i”. W edług sc h e ­ m atu tego p rzytoczenia pow iem , że literatu ra jest n ieod d zieln a od procesu k o m u ­ n ik a cji litera ck iej, lecz n ieid en ty czn a z nim ; kto tego nie rozum ie, ten nie rozu ­ m ie isto ty litera tu r y i n ie daje w ła śc iw e g o odbicia rzeczy w isto ści litera ck iej. J e śli n a w et literatu ra jest „ w y tw o rem ” p rocesów k o m u n ik a cy jn y ch p ew n eg o rodzaju, to na pew n o nie jest z nim i — z przyczyn lo g iczn y ch — tożsam a. R ed u k ow an ie sen su w y tw o r u do sen su w y tw a rza ją ceg o w y tw ó r procesu jest tak sam o sem a n ­ ty czn ie niep raw om ocn e, jak red u k ow an ie w y tw o ru do w y tw a rza n ia jest n iep ra w d o ­ podobne on tologiczn ie. O dróżniam y p rzecież treścio w y asp ek t św ia d o m o ści (sądy) od czy n n o ścio w eg o (akty). P iszę to, pam iętając, że u jęcie Ż ó łk iew sk ieg o n ie ty lk o nie jest n astaw ion e na ch w y ta n ie różn icy m ięd zy procesam i a w y tw o ra m i, ale w ła śn ie ją k o n sek w en tn ie zaciera. Por. np. SzTK 46. — М. К u n i ń s к i, W s p r a ­ w i e p e w n e j te orii św ia d o m o śc i. [P olem ik a z k siążk ą S. R a i n к i Ś w ia d o m o ś ć i hi­

storia] . „H istoryk a” t. 11 (1981), s. 116.

(16)

W S P R A W I E K O M U N I K AC JO N I ST Y C Z N E .T D E Z A U T O N O M I Z A C J I .. , 157 W u rządzeniu elektronicznym (jakim jest np. m aszyna m atem aty cz­

na), k tó re jest system em tranzy sto rów , ich czystość techniczna osiągana jest dzięki zepchnięciu na ich styki w szystkich „nieczystych” problem ów w ytrzym ałości, spojenia niejed n oro dn y ch m ateriałów , dostępu pow ietrza, itp. I rzeczywiście zakłócenia funkcjonow ania w y stę p u ją z reg u ły na s ty ­ kach (WMy 41). Chciałoby się powiedzieć, że wiedza o k u ltu rze lite ra c ­ kiej bierze na siebie pracę „na sty k a c h ” („na złączach”) i że w łaśnie d la ­ tego sam ej w iedzy o lite ra tu rz e w olno — w obrębie tego „obw odu scalo­

nego”, jak i tw orzy ona w raz z w iedzą o k u ltu rz e literack iej — chronić sw ą „tra n zy sto ro w ą ” czystość. W praw dzie w iadom o, że h u m an isty k a to nie elek tro n ik a i że działanie literatu ro zn aw czy ch „tran zy sto ró w ” roi się od zakłóceń, ale jeszcze w ażniejsze są „techniczne” trudności w iedzy o k u ltu rz e literackiej, k tó ra wzięła na siebie niew dzięczne zadanie „spa­

jan ia niejed n o ro dn y ch m ate ria łó w ” 26.

Stopień s z t u c z n o ś c i p re p a ra tu badaw czego ergologii nie jest w yższy niż stopień s z t u c z n o ś c i p re p a ra tu badawczego w iedzy o k u l­

tu rze literack iej (a zarazem każda z ty ch dw u dyscyplin słusznie u trz y ­ m uje, że przedm iotem jej badań jest pew na r z e c z y w i s t o ś ć k u ltu ­ rowa), acz w obu razach c h a ra k te r i k ieru n e k usztucznienia jest zupełnie inny. I dlatego w y padałoby zrezygnow ać z zarzutu, że ergocentryzm zaj­

m u je się sztucznie z sy tu acji k o m u n ik acyjn ej w yizolow anym w ytw orem (i to d ysponując anachronicznym jakoby paradygm atem ). K om unikacjo- nista tra k tu je dzieło literack ie jako „czarną sk rz y n k ę ” (obiekt o zak ry ty m w nętrzu), ergolog — jako „białą sk rz y n k ę ” (obiekt o w n ę trz u do o d k ry ­ w ania; zob. W M y 175— 176). W racając do opinii Sław ińskiego, powiem , że k o n sek w en tn y an ty erg ocen try zm m usi stać się w stosunku do dzieła literackiego działaniem degradująco podporządkow ującym : dzieło (zna­

cząca konfiguracja) obraca się w elem ent innorodzajow ych m ega-konfigu- racji; jest to następstw o spojrzenia na dzieło z z e w n ą t r z . G dyby przyjąć, że dopiero w spojrzeniu z zew nątrz ulega urzeczow ienu to, na co patrzym y, to m ożna by powiedzieć, że ergocentryzm czyni dzieło specjal­

nym „przedm io tem ” badania (tj. w yznaczonym przez specjalizację aspek-

28 K om u n ik acjon ista z sa ty sfa k cją stw ierd za, że p rzedm iot jego badań n ie jest czysty (DLi 280). Z p ersp ek ty w y ergocen tryczn ej ujrzany, przedm iot badań so cjo - k om u n ik acjon istyczn ych przypom ina to tem iczn y m od el św ia ta , w k tórym k la s y fi­

kacja łączy drzew a z ptakam i, bo się w nich gnieżdżą, a w o d ę — z rybam i i p ta ­ ctw em w od n ym . Zob. G. T h o m s o n , Egea p r z e d h is t o r y c z n a . T łu m aczył A. D ę - b i с к i. W arszaw a 1958, s. 22. A jed n ocześn ie — w b rew za p ew n ien iom , że w ied za o kultu rze litera ck iej jest n a sta w io n a na w ielo a sp ek to w o ść — jest ta w ied za (dla literaturozn aw cy!) a sp ek tow a i cząstk ow a jako p rojekt badaw czy. R ozstrzyga o tym w ła śn ie „odm ienność horyzontu b a d a w czeg o ” i „zew n ętrzn a” w stosu n k u do d zieła pozycja (ŻK 122. — LTe 113). J est to u jęcie — dla erg o cen try sty — n i w e l u j ą c e

„w szelk ie su b teln o ści i ró żn ice” (D O n-I 325— 326) i to n a w e t n ie te typu id io- g raficzn ego, lecz te p ro b lem atyzacyjn e, typ u teo rety czn o litera ck ieg o . T w ierd ząc tak o tym ujęciu , n ie p rzesądzałbym , czy podobny n iw ela cjo n izm jest w sposób k on ieczn y zw iązan y z tym t y p e m ujęcia.

(17)

tem „rzeczy” badanej), ale nie „rzeczą” badaną, an ty e rg o ce n try z m zaś pom ija (albo i kw estionuje) tę szczególną „przedm iotow ość”, odsłaniając w dziele m o m en t „rzeczow y” (a w losach dzieła m om ent m anipulacyjny).

Podobnego rozszczepienia różnych aspektów badanego zjaw iska do­

konyw ał H jelm slev, odróżniając „język ze w zględu na jego z a d an ia”

i „język ze w zględu na jego s tru k tu rę w e w n ętrzn ą ” (RSe 108). U jrza n a przez p ry zm at sam ych tylko procesów kom unikacyjnych, lite ra tu ra przed­

staw ia się jako pozbaw iona ty ch cech, k tó re u jaw n ia ją się dopiero przy nastaw ien iu ergocentrycznym , resp ek tu jący m porządek w e w n ętrzn y li­

te ra tu ry 2 7 Zgodziłby się z ty m i B achtin, z pasją i m istrzostw em u p ra ­ w iający „ogląd fo rm a ln y ” dzieła (BTw 11), i Tynianow , w praw dzie n a ­ staw ion y raczej na analizę procesów, a nie „zastygłych s tr u k tu r ” , ale przecież m ający duże zrozum ienie dla analizy tych w łaśnie s tr u k tu r i an alizujący te s tru k tu ry (zob. P S L 2 1 )28.

O d r ę b n o ś ć i o b o k s o b n o ś ć r o z p a t r y w a n y c h d y s c y p l i n

S t a t k i służą do ż e g l u g i (m orskiej albo śródlądow ej). Istn ieją in sty tu ty zajm ujące się zagadnieniam i k o m u n i k a c j i (m orskiej albo śródlądow ej), ale obok nich istn ieją politechniczne in sty tu ty b u d o w ­ n i c t w a okrętowego. S a m o l o t y służą do k o m u n i k a c j i („że­

g lu g i”) pow ietrznej, k tó ra jest n iew ątpliw ie przedm iotem specjalnych, w ieloaspektow ych badań, w ch arak terze sw ym zupełnie odm iennych od badań zw iązanych z k o n s t r u o w a n i e m sam olotów . Podobnie się m a ją do siebie kom unikacjonizm i ergocentryzm literatu roznaw czy, k tó­

re — jako w spółw ystępujące o rientacje badaw cze — p o lary zu ją m yślenie literatu rozn aw cze w dw a odm ienne porządki problem atyzacyjn e. One się by n ajm n iej nie „znoszą”. W szak celowość opisów organizm u żywego jako umieszczonego w pew nym środow isku (otoczeniu oddziałującym i zarazem otoczeniu oddziaływ ania) nie „znosi” celowości opisu tegoż orga­

nizm u jako pew nej wielopoziom ow ej jedności s u b s ta n c ja ln o -stru k tu ra ln e j (MIEM 288 n.). Ze w zględów i teoretycznych, i m etodologicznych w ażne jest odróżnianie system u (czy choćby tylko: zjaw iska lub przedm iotu) od środow iska jego w ystępow ania. Dopiero oderw anie zjaw isk od ich pod­

łoża (tj. ich „w y od ręb n ien ie” pozw ala na ich szeregow anie, klasy fiko ­ w an ie i w iązanie ich w i c h w ł a s n y m p orządku (WMy 237). Nic innego nie znaczą słowa Todorova, iż „ lite ra tu ra jest nie do pom yślenia

27 P ochodną teg o u znania m u si być u zn an ie porządku w e w n ętrzn eg o (autono­

m ii) w ied zy o literaturze.

28 P rzeciw socjok om u n ik acjon istyczn ej próbie d ezau ton om izacji litera tu r y (przez u czyn ien ie z litera tu ry jed y n ie elem en tu k o m u n ik acji litera ck iej) m ożna — w tr y ­ bie zastrzeżen ia — sk ierow ać W ein b ergow sk ie „praw o d ek o m p o zy cji” (W My 61):

część jest czym ś w ię c e j n iż u łam k iem całości.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poprzez precyzyjne i związane z fizycznymi zjawiskami towarzyszącymi rozwojowi pożaru, określenie wymagań i ocenę właściwości ogniowych wyrobów, a następnie

Ale płasz czy zna or bi ty Księ ży ca zmie - nia swo je po ło że nie w prze strze ni i co pe wien czas zda rza się, że Księ życ tra fia wprost na li nię Słoń ce – Zie mia

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie

Medycyna wielkopolska w medalier- stwie – jak wielką historię zgromadził, a z jaką swadą opowiadał Janusz Sob- czyński – to warto było zobaczyć, tego warto

Ostatnio, rok temu w Centrum Sztuki Wspołczesnej na Zamku Ujazdowskim w Warszawie odbyła się największa jak dotąd wystawa Tadeusza Rolke na która złożyło

• rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 20 czerw- ca 2007 r. w sprawie wykazu wyrobów służących zapewnieniu bezpieczeństwa publicznego lub

Wydaje się, że szczególnie Niepublikowane, ale także Rozproszone ujawniają to, co na temat Świetlickiego zostało już powiedziane; potwierdzają trafność odczytań,

Pow stanie organizacji Kościoła łacińskiego na Rusi t... przy okazji lustracja zam ków