Jan Ślaski
Z dziejów "Satyra" Kochanowskiego
w Oświeceniu
Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 19, 75-91
1984
Jan Śląski
Z DZIEJÓW S A T Y R A KOCHANOWSKIEGO W OŚWIECENIU
Oświecenie często nawiązywało do staropolskiej tradycji literackiej \ Czerpanie z bogatej tradycji rodzimej — a nie tylko zapożyczanie się u pisarzy obcych — miało być świadectwem kulturow ej dojrzałości n a rodu. Ale nie był to jedynie akt swoistego patriotyzm u. Tradycje doby staropolskiej bowiem praw em naturaln ej ciągłości narzucały się epoce następnej. A ich żywotność i oddziaływanie potęgowały w ydatnie ana logie zbliżające piśmiennictwo Oświecenia i formacji staropolskiej. Dwom spośród owych analogii sprzyjających związkom musiało przypaść zna czenie szczególne. Z jednej strony było to nieprzerw ane funkcjonow anie antycznych w yobrażeń o literaturze. Z drugiej strony zaś — stałe i w y raźne dominowanie utylitarnych koncepcji literatury, nastaw ionej na spełnianie funkcji dydaktyczno-m oralizatorskich, zadań społeczno-wycho wawczych.
Staropolska tradycja literacka nie biegła poprzez Oświecenie jednym duktem : drogi Renesansu i Baroku rozeszły się wówczas dość w yraź nie 2. Renesans, uśw ietniany m item Złotego Wieku i nadzwyczaj wyso ko sytuow any w deklaracjach w erbalnych, dostarczał Oświeceniu przede wszystkim „wzorców osobowych i postaw społecznych”, a także dyrek tyw językowo-stylistycznych. Barok natom iast, obarczany jaw ną nie chęcią głównie z racji w ynaturzeń saskich, dostarczał praktyce literac kiej najbliższej sobie przyszłości żywo percypowanych modeli rozwiązań literackich. Taki układ w stosunku do tradycji, znam ienny dla począt ków Oświecenia, w miarę dojrzewania epoki ulegał przeobrażeniom. Miejsce trw ałe zaskarbił sobie jedynie Jan Kochanowski, chociaż ewo luowały w tym przypadku zainteresowania i oceny, jakim i obdarow y
wano pojedyncze jego utw ory.
O rientacji w oświeceniowej „karierze” Kochanowskiego nabraliśm y ostatnio dzięki książce gromadzącej pokaźną dokum entację m ateriało w ą 3. Tu w łaśnie po raz pierwszy została podjęta próba całościowego przedstawienia miejsca poety czarnoleskiego i jego twórczości w Oświe
— 76 —
ceniu. Ta wizja globalna, bogata w konstatacje dotąd nie formułowane, nie jest pozbawiona jednak pewnych niedostatków pojawiających się w obrazie funkcjonow ania pojedynczych utworów. N iedostatki owe, bę dące częściowo prostą konsekwencją postępowania syntetyzującego, dają się zauważyć również w rozproszonych uwagach o oświeceniowych lo sach Satyra albo Dzikiego męża.
Ten liczący niespełna pół tysiąca wersów wczesny poemat Kocha nowskiego zdawał się być predestynow any szczególnie do odegrania roli niezw ykłej w Oświeceniu, i to z trzech racji przynajm niej. W epoce, która w reedukacji zbiorowości widziała jeden z głównych w arunków powodzenia reform społeczno-politycznych i gospodarczych, a w pożyt kach praktycznych — jedną z naczelnych w artości literatury, m usiał pobrzmiewać żywą aktualnością w tórną renesansowy Satyr gromiący szlachtę za przew inienia i postawy naganne, żywotne w sporej części także o dwa stulecia później. Pisarze, spoufaleni z antykiem , a przy tym poszukujący skutecznych i oryginalnych form w yrazu dla swoich pasji persw azyjnych, nie powinni byli obojętnie przejść obok utw oru, o któ rego w alorach literackich stanowi przede wszystkim postać osobliwego m entora, S atyra utożsamionego z Dzikim człowiekiem, do strofow ania szlachty polskiej pozornie najzupełniej niepowołanego w skutek pocho dzenia tak obcego, jak „niskiego” 4. Wśród dziedziczonej przez Oświece nie tradycji literackiej polskiego Baroku znajdował się tzw. poemat sa tyrow y, wywodzący się z interesującego nas tu taj dziełka 5.
Tradycja barokowa — jak wiadomo — objawiała szczególną żywot ność we wczesnym Oświeceniu, w jego fazie przedstanisławowskiej, po zostawiając również piętno na późniejszej twórczości autorów dojrzewa jących pisarsko jednak w owym okresie. Potw ierdzenia tych tendencji dostarczają wczesne pogłosy Satyra, będące odbiciem nie tyle samego pierwowzoru renesansowego, ile raczej jego barokowego potomstwa licz nie rozrodzonego w poemacie s a ty ro w y m 6. Istotą owego poematu ma być „monolog postaci mitologicznej lub personifikacji, w każdym zaś razie pochodzącej z innego świata niż krytykow ana rzeczywistość poza- literack a”, poświęcony sprawom o doniosłości ogólnopaństw ow ej7. Jed nakże w m iarę upływ u czasu S aty r (bądź jego odpowiednik) tracił uprzy w ilejow aną funkcję monologisty, a utw ór, w którym pojawiał się on, dotykał w ydarzeń coraz błahszych. Ta swoista degeneracja, znam ionują ca zmierzch gatunku, zaznaczyła się szczególnie wyraziście w czasach saskich, kiedy to powstały m. in. dwa anonimowe dialogi zachowane w rękopisach: Pean Satyra z Andromedą (1697) i Rozmowa Wenery z Sa
ty re m rozmawiających ten przypadek [...], że JMP Rościszewski dał pięścią w pysk Jej MC Pannie Katarzynie Andziewiczównie w Wilnie roku 1701 8. Niedawnemu oratorowi do stanów senatorskiego i poselskie
go przydano teraz jako rozmówczynie partnerki mityczne o nie najpo
w ażniejszej reputacji. W dialogu z Andromedą uczyniono S atyra in te r lokutorem podrzędnym wobec królew ny etiopskiej, a w rozmowie z We nus poruczono m u roztrząsanie lokalnego skandaliku towarzyskiego.
Taki degradujący tok ewolucyjny został nieco przyham owany w e wczesnym Oświeceniu. Zdają się świadczyć o tym utw ory pochodzące z czasów bezpośrednio przedstanisławowskich. Zachował się w rękopisie anonimowy Satyr polski z poczty warszawskiej przysłany, skoncypo-
w any in A. 1754 9. Na to pisemko polityczne składają się krótkie w ier
szowane cenzurki wystawione pojedynczym senatorom. S atyr w ystępuje tu tylko w tytule, zapewne jako postać m ająca ściągnąć uwagę czytel ników dzięki literackiem u autorytetow i m entora w spraw ach publicz nych. Zaledwie tytułow a obecność S atyra zaznaczyła się też w anoni mowych Wierszach w krytyczn ych interregni okolicznościach 1763, czyli w szeroko rozpowszechnionym utworze satyrycznym wymierzonym prze ciw zwolennikom „Fam ilii”, prymasowi W ładysławowi Łubieńskiem u i jego kanclerzowi Andrzejowi Młodziejowskiemu, który w jednym z od pisów został wręcz opatrzony nagłówkiem Satyr in. Tak zatem pojawie nie się S atyra na czele pisemek, w yrastających z coraz bardziej napiętej sytuacji poprzedzającej ostatni w dziejach Rzeczypospolitej sejm elek cyjny, można uznać za sygnał jego powrotu na scenę polityczną czy przynajm niej ponownego zaangażowania się w akcjach o szerszej do niosłości.
Z najduje to osobliwe potwierdzenie w Rozmowie Satyra z Anapiu-
szem Arkadem o polskich zwyczajach, anonimowym dialogu rękopiś
m iennym osadzonym w roku 1764 w okresie elekcji Stanisław a Au gusta Poniatowskiego (bezpośrednio przed aktem w yboru lub zaraz po nim) i przypisyw anym Ignacem u Chodźce, jezuicie, członkowi rzym skiej A rkadii pod m ianem „Euryclide Anapio” u. Z jednej strony w tym dia logu polemicznym stoi Anapiusz Arkad, interlokutor m ający w yraźną przewagę jako reprezentant poglądów autorskich, zwolennik kandydatu ry Poniatowskiego i program u „Fam ilii”, rzecznik um iarkow anych re form oświeceniowych, głoszący konieczność przede wszystkim ratow ania słabnącego organizm u państwowego, popraw y ustroju i wzmacniania obronności kraju. Z drugiej strony zaś w ystępuje Satyr, rozmówca w y
raźnie upośledzony, um iejący ganić jedynie zbytek w strojach, rozrzut ne dążenie do ich ciągłej odmiany w m iarę szybko przeobrażającej się mody, mimochodem nadto kry ty k ujący tylko zabiegi o zrobienie k arie ry za wszelką cenę. Anapiuszowi Arkadowi zatem, dostrzegającemu sp ra wy istotne dla przyszłości państwa, został przeciwstawiony S aty r pogrą żony w tradycjonalnym partykularyzm ie. Tak spolaryzowani in terloku torzy, reprezentujący różne postawy i nierówno wyposażeni w racje,
— 78 —
stanowili oczywiście elem ent nieodzowny w stru k tu rze publicystycznego dialogu polemicznego.
Ale S atyr, który w niepochlebnej roli krótkowzrocznego konserw a tysty powrócił na scenę polityczną, pozostaje tu w pewnej relacji z bo haterem poem atu Kochanowskiego. Tyle tylko, że nie ze swoim odleg łym protoplastą renesansowym ogarniającym bystrym spojrzeniem kry tycznym doniosłe dziedziny życia państwowego, lecz raczej ze swoim bezpośrednim antenatem barokowo-saskim dysponującym coraz węższym kręgiem obserwacji, ze skarlałą kreaturą Sarm atyzm u, którem u dojrze
w ające Oświecenie wydało zdecydowaną wojnę. Poprzez tę replikę, po lemiczną wobec najbliższej w czasie tradycji, Rozmowa Satyra z Ana-
piuszem A rkadem jest zwrócona wstecz, ku przeszłości w recepcji Sa tyra albo Dzikiego męża. Równocześnie jednak tenże sam dialog zdaje
się zapowiadać przyszłe losy poem atu Kochanowskiego, losy już w pełni oświeceniowe. Aluzje do tekstu poety czarnoleskiego bowiem, aczkol wiek odległe, mogą być poczytane za zapowiedź powrotu do samego tekstu poem atu 12. Zredukowanie zaś jego zawartości do kwestii strojów i m arginalnie — karierowiczostwa można uznać za zapowiedź roli, jaką niebawem odegra on w satyrze. Tak więc epizod w yrosły z ostatniego bezkrólewia chyba nie przypadkiem okazuje się punktem granicznym, znaczącym tym razem zmierzch poem atu satyrow ego i początek nowych zjawisk w recepcji dziełka Kochanowskiego.
Już u progu czasów stanisławowskich Satyr albo Dziki mąż ukazał się dw ukrotnie w edycji „rymów w szystkich” poety czarnoleskiego, ogłoszonej przez Franciszka B ohom olca13. Od jezuickiego propagatora staropolszczyzny przejął tekst poematu Kochanowskiego pijar, Gracjan Józef Piotrow ski, by opublikować go wespół z w łasnym i s a ty ra m i14. Bohomolec — jak zdradzają odstępstwa od pierw odruku, dostarczają cego dziś kanonicznej w ersji dziełka — korzystał z tekstu Satyra prze drukowanego w przygotowanym przez Jan a Januszowskiego zbiorze pism Jan Kochanowski, w którym ś z jego w ydań po pierwszym z roku 1585 15. Piotrow ski nie tylko pow tarzał odmiany tekstu pochodzące w je go bezpośrednim pierwowzorze z jednej z daw nych edycji, lecz również honorował zm iany wprowadzane przez swojego poprzednika. Szczególnie jedną z nich, w yraźnie podszytą dydaktyzm em m oralizatorskim , chcia łoby się przypisać inicjatyw ie w łasnej jezuity zapowiadającego skądinąd staranie, by „wolniejszymi żartam i uczciwych czytelników nie obra żać” 16. I to w łaśnie chyba należy uznać za dowód bezsporny najmocniej przem aw iający za tym, że G. J. Piotrow ski zawdzięczał tekst Satyra F. Bohomolcowi.
Równocześnie jednak nie wolno lekceważyć poszlaki zdającej się wskazywać na to, że Piotrow ski (a może tylko rytow nik pracujący na
zamówienie drukarni?) mógł przynajm niej mieć w ręku pierw odruk
Satyra, który opuścił krakow ską oficynę typograficzną M ateusza Sie-
beneichera około roku 1564. Otóż kartę tytułow ą zarówno pierwszego w y dania, jak i edycji warszawskiego pijara zdobi rycina 17. Obydwie ryciny przedstaw iają Satyrów w podobnym ujęciu pozycyjnym i na tle podob nym sytuacyjnie, co pozwala uznać w yobrażenie późniejsze za replikę wcześniejszego. Wiele szczegółów wszakże jest odmiennych, jakby syg nalizując przynależność rycin do różnych epok. I tak zamiast rycerza w pełnej zbroi ścinającego ostatnie na górce drzewo (scenka ta — może w yryta pod okiem autora — stanow i celną prefigurację samego pomy słu konstytutyw nego dla poematu) pojawił się teraz pień traw iony og niem, czemu przygląda się z dachu sklepionej piwnicy koziołek. Miejsce wygnanego z sarm ackich borów starego S atyra o ciele mocno owłosio
nym, z ogonkiem, ze sterczącym i prosto długimi rogami i z dużymi zwie rzęcymi uszami, zajął zaś osobnik młodszy i z w yglądu daleko bardziej okrzesany, nie pokryty już sierścią, bez ogonka i w ydatnych uszu, z rożkami krótszymi i łagodnie zakrzywionymi. Przypomina on raczej fauna z arkadyjskich gajów, tym bardziej że przygryw a na piszczałkach, które — jak wiadomo — stanow iły jeden z emblematów rzym skiej A rk a d ii18.
Trzy w ydania Satyra w ciągu lat sześciu w niem ałej mierze spra wiły zapewne, że obok wspom nianych już m niej czy bardziej w yraź nych aluzji do tekstu Kochanowskiego w piśmiennictwie oświeceniowym poczęły funkcjonować czerpane zeń cytaty. I tak arty k u ł w „M onitorze”, piętnujący szlachtę za oddawanie się handlowi kosztem nieodzownej dla państw a służby żołnierskiej, został w sparty dwuwersowym w yim kiem z Satyra 19. Fragm ent przełożonych przez siebie Roczników Tacyta, opi sujący reakcję chorobliwie podejrzliwego Tyberiusza na projekt zbroj nej ochrony jego osoby, Adam Naruszewicz skom entował wręcz słowami Kochanowskiego z wypowiedzi C h iro n a20. Tenże sam autor wreszcie, lecz już nie jako tłumacz, ale jako poeta, w ykorzystał uryw ek z dziełka m istrza czarnoleskiego jako motto w satyrze Szlachetność, w ślad za Ju - wenalisem, Boileau i Krzysztofem Opalińskim dochodzącej istoty praw dziwego szlachectw a21. W tymże sam ym utw orze zresztą Naruszewicz sparafrazow ał inny dwuwers z Satyra, układając dystych przyw oływ any potem niemal aforystycznie wobec twórczości sa ty ry c z n e j22. C ytat z Sa
tyra zatem pojawiał się w różnych okolicznościach piśmienniczych i speł
niał rozmaite funkcje.
C ytaty te również w raz z przedsięwzięciami wydawniczym i prowadzą na tropy oddziaływania Satyra Kochanowskiego na wierszopisów stani sławowskich. Oddziaływanie to, po zm ierzchu poem atu satyrowego, prze jawiało się w twórczości satyrycznej. Dziełku renesansow em u więc przy
— 80 —
szło spełniać rolę w dydaktyczno-m oralizatorskiej kam panii literackiej m ającej torować drogę oświeceniowym przeobrażeniom społeczno-oby czajowym. Świadczy o tym dorobek satyryczny G. J. Piotrowskiego i A. Naruszewicza, dwóch autorów bezspornie znających tekst poety czarnoleskiego.
G. J. Piotrowski pisał swoje saty ry w latach 1770 - 1773, a więc po okresie profesury w Collegium Nobilium, podczas w spółpracy z „Mo n ito rem ”, gdzie też kilka z nich ogłosił, zanim opublikował całość liczącą 25 utworów. Jego satyrom , mniej obecnie znanym, nie przyznaje się najw yższej r a n g i23. W ich formie rażą przede wszystkim inw ektyw y n a zbyt ostre i bezapelacyjne, a także zapały kaznodziejskie, w ydatnie ob niżające skuteczność perswazyjną. Na ocenie treści ciąży zaś nadm iar elem entów tradycyjnych, prowadzący do zachowawczości. Zawdzięczał je Piotrowski, w ykorzystujący doświadczenia gatunkowe saty ry rzym skiej, a także tem atyczne preferencje swojego łacińskojęzycznego kon- fra tra francuskiego — B ernarda Guillemina, również staropolskiem u program ow i napraw y obyczajów. W tym to nurcie mieszczą się też te utw ory, w których rozw ija w ątki renesansowego Satyra, niekiedy syg nalizując to aluzjam i tekstowym i 2\ N ajw yraźniej wszakże odwoływał się Piotrow ski do Kochanowskiego w Zakończeniu satyr tomu I, in- ta rsju jąc ten wierszowany epilog aluzjam i do tekstu Satyra i starając się wesprzeć swoje wywody autorytetem postaci powołanej do życia przez poetę czarnoleskiego 25.
Z podobnego zabiegu — również pozbawionego następstw w stru k tu rz e pojedynczych utw orów i całego zbiorku, a więc też mającego w y mowę jedynie konw encjonalną czy symboliczną — zwierza się Narusze wicz, tyle tylko że czyni to w yraźniej i w sytuow anym zwykle na czele sa ty r wierszu dedykacyjnym Do Jacka Ogrodzkiego (chociaż w pierw o d ru ku poprzedzał on tylko S e k r e t ) 28. Nie jest wykluczone, że owa „leśna d u da”, której był pozbawiony m entor u Kochanowskiego, w utw orze opublikowanym w roku 1773 w „Zabawach Przyjem nych i Pożytecz nych” stanowi refleks piszczałek, w jakie w tym że samym roku został wyposażony S aty r na wspomnianej tu rycinie zdobiącej tom ik Piotrow
skiego. Inne ślady dziełka renesansowego kojarzą się ze w zm iankowa nym już z powodu m otta utw orem Szlachetność, najwcześniejszą z saty r
Naruszewicza 27.
Tak więc Satyr Kochanowskiego doczekał się pogłosów w praktyce pisarskiej dwóch autorów szczególnie mocno ze sobą związanych. N a ruszewicza i Piotrowskiego łączyły bowiem nie tylko związki bezpo średnie w obrębie pisarstw a satyrycznego 28. Zbliżała ich również przy należność do tego samego n u rtu „tradycjonalnego” twórczości oświece niow ej, k tó ry w początkach epoki znamionowała symbioza elementów
dawnych, staropolskich z nowymi, ta k charakterystyczna dla strefy po granicznej. Obydwaj też swoje koneksje z Satyrem objawili w tychże samych latach 1770 - 1773, kiedy to w trakcie współpracy z czasopisma mi właściwie zainicjowali gatunek o niezwykłej dla pełni walczącego Oświecenia doniosłości, uw ydatniając tym w kład środowisk pijarsko- -jezuickich do dorobku literackiego czasów stanisławowskich.
Później, już w pełni okresu stanisławowskiego, żywszych ech Satyra można było spodziewać się u Krasickiego. Książę biskup w arm iński bo wiem niejedną swoją wypowiedzią udokum entow ał zainteresowanie twórczością czarnoleską, której przyznawał rangę najwyższą. Sam Sa
tyr zaś, dzięki osobliwie dobranemu mentorowi, zdaje się być szczególnie
bliski dla autora z upodobaniem upraw iającego heroikomikę. Tymcza sem, wbrew oczekiwaniom, uwagi Krasickiego nie przykuł specjalnie ten właśnie poemat Kochanowskiego ciekawym rozwiązaniem literackim . W utworze prozaicznym Do T..., poświęconym poecie czarnoleskiemu, K rasicki znalazł miejsce dla Satyra wśród dzieł polskojęzycznych, do strzegając w nim protest przeciwko zepsuciu obyczajów i niszczeniu la sów w P o lsce29. Poem at renesansowy m usiał szczególnie kojarzyć się Krasickiemu z... ochroną lasów, skoro w innym pisemku prozaicznym przeplatanym wierszami, Do..., ubolewając nad rabunkow ą gospodarką lasami przywołał on czterowiersz z Satyra 3n. Chciałoby się więc stw ier dzić tutaj, że pisarz oświeceniowy poddał redukcji dawne dziełko, czy niąc Kochanowskiego odległym prekursorem... obrońców środowiska n a turalnego. Książę biskup w arm iński zresztą nie musiał darzyć specjalną sym patią samych Satyrów, „czczonych jako bogi przez bałwochwalców” 31.
Satyra wspomniał też Krasicki w innym kontekście, o czym za chwilę.
Trudno wobec tego wszystkiego nie zauważyć dwóch zjawisk. Satyr właściwie nie oddziaływał — jako wzór dydaktyczno-moralizatorskiego monologu bożka dionizyjskiego — na w arsztat pisarski satyryków oświe ceniowych, wspomagając ich tylko w opracowywaniu niewielkich frag m entów poezyj, w znalezieniu dla nich szaty słownej. Poem at Kocha nowskiego — w m iarę oddalania się od edycji wczesnooświeceniowych — w yraźnie tracił znaczenie dla prak ty k i wierszotwórczej czasów stanisła wowskich. Równocześnie jednak zyskiwał pozycję coraz mocniejszą w refleksjach teoretycznych poświęconych literaturze, w wypowiedziach ciągnących się również przez postanisławowską fazę Oświecenia.
Otóż w refleksjach dotyczących kw estii genologicznych Satyr Ko chanowskiego został przez wielu autorów uznany za pierwsze ogniwo w rozwoju polskiej twórczości... satyrycznej. Już w roku 1766 anonim o w y adaptator dzieła Felixa Juvenela de Carlencas Historia nauk w y z w o
lonych, przeznaczonego jako podręcznik dla K orpusu Kadetów, w roz
dziale O wierszu szczypiącym albo satyrze wśród tradycji rodzimych
— 82 —
między Krzysztofem Opalińskim a A ndrzejem Rysińskim wspomniał poetę czarnoleskiego z S a t y r e m 32. Dodajmy nawiasem, że za tłumacza, który dokonał adaptacji obcego pierwowzoru wprowadzając doń m. in. literatu rę polską a tu zdradza znajomość dziełka renesansowego, ucho dzi Adam Kazimierz Czartoryski, którego nieco później Naruszewicz miał uhonorować apostrofą otw ierającą wspomnianą już satyrę Szla
chetność. Z kolei pijar Filip Nereusz Golański w przeznaczonej zrazu
dla szkół zakonnych rozprawie O wymowie i poezji w rozdziale O sa
tyrach przywołał ogólnikowo Kochanowskiego, obok Opalińskiego, Na
ruszewicza i K rasickiego33. Niemal równocześnie inny nauczyciel w szkołach pijarskich, Franciszek Ksawery Dmochowski, występującego w pierwowzorze francuskim w roli promotora nowożytnej satyry M athu- rina Régniera zastąpił w swojej polskiej adaptacji S z tu ki rymotwórczej Kochanowskim 34. Ciekawe, że Satyrowi — jako m ająca znaczyć również pierwociny satyry w Polsce — została tu taj przydana... Z g o d a 35. Ten w ątek myślenia genologicznego znalazł kontynuatora w Ignacym K ra
sickim, który po dwakroć zostawił tego ślad w spisanym pod sam koniec XVIII w. dziele O rymotwórstwie i rymotwórcach, stanowiącym swojego rodzaju encyklopedyczny słownik literatu ry obcej i polskiej, kompen dium m iernej zresztą w arto ści38.
Podobnym szlakiem poszli w swoich refleksjach genologicznych teo retycy klasycyzmu postanisławowskiego, w ykorzystujący dorobek swoich poprzedników z pełni dojrzałego Oświecenia. I tak np. Euzebiusz Sło wacki pogląd o pochodzeniu polskiej satyry od Satyra Kochanowskiego upowszechniał w pierwszym 15-leciu XIX w. z katedry zrazu Liceum Krzemienieckiego, a potem — U niw ersytetu W ileńskiego37. W K róle stwie Polskim zaś tenże sam pogląd krzewił Ludw ik Osiński, w toku prowadzonych w latach 1818 - 1830 na Uniwersytecie Warszawskim wy kładów z „literatury porównawczej”, ujm owanej wedle rodzajów i ga tunków 38. Osiński postępował tropem znanym: przyznając Kochanow skiemu ojcostwo polskiej satyry, naw iązywał do tradycji w ciągu pół wiecza mocno już ugruntow anej, a przydając Zgodę do Satyra, korzy stał zapewne ze S ztu ki rymotwórczej Dmochowskiego. Ale w jego w y powiedzi napotykam y również elem enty nowe, zdradzające w łasną lek turę dziełka Kochanowskiego i pewną wrażliwość czy intuicję literacką. Otóż Osiński celnie uchwycił istotę zabiegu dla poem atu konstytutyw nego, a mianowicie włożenie kwestii w usta osobnika niepowołanego do wygłaszania gromkich tyrad w m ateriach pow ażnych39. Dlatego jesteś m y skłonni darować „ostatniem u z klasyków”, że do następstw owego zabiegu odnosi się z dezaprobatą, piętnując w poemacie „wielką nie- przyzwoitość”, „częstą sprzeczność”, „odstręczający u k ład ”, niestosowną dla utw oru satyrycznego „fikcję poetycką”.
Tradycji, tak głęboko zakorzenionej w genologicznych rozważaniach klasyków, jako pierwszy przeciwstawił się Kazimierz Brodziński. Współ towarzysz L. Osińskiego na Uniwersytecie W arszawskim najpierw w ska zał tylko na różnicę dzielącą Satyra i Zgodę od antycznych pierwocin satyry, by zaraz potem wręcz odebrać obydwu utworom Kochanowskie go miano saty r 40. Taka rew izja zastanej tradycji w tym przypadku nie powinna nas dziwić bynajm niej. Brodziński bowiem, życzliwie spoglą dający na nowe prądy, nie tylko uchodzi za przedstawiciela prerom an- tyzm u czy przynajm niej za teoretyka szczególnie żywo reagującego na sztyw ne kanony jednostronnej doktryny klasycyzmu i na jego roszcze nia monopolistyczne. Jest on także jednym z pionierów naszej poloni styki historycznoliterackiej i jednym z pierwszych u nas poetów na ka tedrze uniw ersyteckiej. A ponadto różni się od swoich poprzedników tak stosunkiem do rodzimej przeszłości literackiej, jak też pojmowaniem satyry. Z tych to racji właśnie Brodziński zamyka szereg teoretyków, których opinie o Satyrze tu taj przywołaliśmy.
Czemu przypisać tę osobliwą — bo poddaną słusznej rewizji już on giś — karierę Satyra w dokum entach sformułowanej świadomości lite rackiej klasycyzmu? Na przysądzanie tw órcy Satyra albo Dzikiego męża ojcostwa polskiej satyry złożyły się motywy — jak się zdaje — różno rodne. Pew ną rolę odegrało tu taj etymologizowanie łączące gatunek sa tyryczny z postacią Satyra. Oddziaływać w tym przypadku musiała ta k że p rak ty k a wczesnych satyryków oświeceniowych, G. J. Piotrowskiego i A. Naruszewicza, którzy w swoich realizacjach poetyckich starali się manifestować związki z dziełkiem Kochanowskiego, aczkolwiek w rze czywistości ta ograniczona do fragm entów ornam entyka renesansowa mogła tylko przesłaniać głębsze zależności od satyryków rzymskich i francuskich. Nie bez w pływ u pozostawała również tendencja do po szukiw ania rodzimego rodowodu dla zjawisk literackich, tendencja do konstruow ania własnej tradycji narodowej, coraz mocniejsza w m iarę dojrzew ania Sejmu Czteroletniego. I wreszcie nie można wykluczyć, że gdzieś u podstaw genetycznego kojarzenia twórczości satyrycznej z S a tyrem tkwiło też przeświadczenie o przeżyciu się wzorca konstruk- cyjnego poem atu renesansowego w sparte jednak uznaniem dla jego za wartości i walorów stylistycznych.
Spodziewaliśmy się, że spośród dorobku Kochanowskiego właśnie
Satyr będzie dostarczać Oświeceniu inspiracji szczególnie w yrazistych
i wielokrotnych, że naśladowców i entuzjastów znajdzie świetny pomysł, polegający na włożeniu sporej części perory dydaktyczno-m oralizator- skiej w usta osobnika nie mającego żadnych kw alifikacji i praw, by wygłaszać taką wypowiedź 41. Tymczasem tak się nie stało. Ani w tek stach dokum entujących sform ułow aną świadomość literacką, ani w im
-— 84 -—
m anentnej poetyce konkretnych utworów nie ma śladu docenienia owego pomysłu, tak przecież owocnie potęgującego persw azyjną skuteczność przedsięwzięcia publicystycznego. Funkcjonował natom iast Satyr w św ia domości literackiej — jako domniemany przodek gatunku satyrycznego, a w praktyce pisarskiej — jako w sparte autorytetem Kochanowskiego źródło rozproszonych zapożyczeń fragm entarycznych. Można zatem stwierdzić, że w Oświeceniu polskim Satyr — w brew oczekiwaniom — nie współtworzył najżywszej rodzimej tradycji literackiej, że dzięki swoim wartościom głównym nie stał się aktyw nym składnikiem ówczes nego piśmiennictwa, że nie stanowił dlań czynnika kształtotwórczego.
W takiej sytuacji nie mogą nie wzbudzić zainteresow ania poszlaki wskazujące na możliwość oddziaływania naszego Satyra poza Polską, w Oświeceniu południowo- i wschodniosłowiańskim. Poszlaki te są tym ciekawsze, że prowadzą na trop nie tyle drobnych zależności, co ew en tualnie zagranicznej kariery samego pomysłu Kochanowskiego, pomy słu, którem u dzisiaj jesteśm y skłonni przyznawać wysoką rangę i paran- tele n ajśw ietniejsze42. Otóż M atija A ntun Reljkovic w ydał dw ukrotnie poemat Satir iliti divji čovik (1762, 1779) 43. To dziełko publicystyczne, opatrzone na karcie tytułow ej ilustracją mogącą sprawiać w rażenie od ległej repliki ryciny z polskiego pierw odruku Satyra, wywołało w piś miennictwie chorwackim żywe pogłosy (m. in. tytułow y bohater poe m atu trafił również do dialogu jako interlokutor, przypom inając tym polskie losy niezwykłego mentora). Poszlaki mniej w yraźne natom iast, ale za to kierujące uwagę na pisarza daleko wybitniejszego, wiodą ku Antiochowi Kantiemirowi, znakom itemu satyrykow i rosyjskiem u 44. Tak więc niewykluczone słowiańskie oddziaływania naszego Satyra w pew nej mierze rekom pensują nam jego skromniejsze, niż oczekiwaliśmy, echa w polskim Oświeceniu.
P r z y p i s y
1 Ostatnio sprawę tych zw iązków w ieloaspektow ych przedstaw ili w zasobnym problem owo i m ateriałowo szkicu encyklopedycznym T. K ostkiew iczow a i J. Platt:
Tradycja literacka w: S łownik literatury polskiego Oświecenia. Pod redakcją
T. Kostkiewiczowej. W rocław 1977.
2 O tradycji renesansowej piszą m. in.: В. Nadolski, Epoka stan isław ow ska w o
bec polskiego Renesansu. „Pamiętnik Literacki” 1936, z. 2; T. M ikulski, „ C z y ty w a łe m Polaka Modrzewskiego" w: tegoż, Ze studiów nad Oświeceniem. Zagadnienia i fakty. Warszawa 1956. O tradycji barokowej piszą m. in.: Z Libera, Tradycje Baroku w: tegoż, P roblem y polskiego Oświecenia. Ku ltu ra i styl. W arszawa 1969;
E. Aleksandrowska, Wiersze siedem nastowieczn e i saskie w „Monitorze”. Z w a r
sztatu bibliografa „Monitora” (2). „Pamiętnik Literacki” 1960, z. 4. Bilans porów
n aw czy sporządzili T. K ostkiew iczow a i J. Platt, op. cit.
3 W. Wałecki, Jan K ochanowski w literaturze i kulturze polskiej doby O św ie
cenia. W rocław 1979. K siążce tej zawdzięczam y trzon przywołanych tutaj m ate
riałów.
4 Por.: T. U lew icz, O „S atyrze” Jana Kochanowskiego oraz historycznoliterackich
kłopotach z bohaterem ty t u ł o w y m w: Literatu ra — K o m p a ra ty s ty k a — Folklor. Księga pośw ięcona Julianowi K r zyżan ow skiem u . Warszawa 1968; J. Slaski, K ło p o t ó w z bohaterami ty tu ł o w y m i „Satyra” Kochanowskiego ciąg dalszy (Ekskurs po ró w nawczy). „Odrodzenie i Reform acja w P olsce” 1983.
5 Poem at satyrow y, łącznie z toczonym i wokół niego sporami, przedstawił n aj pełniej J. Pelc, P otom stw o „Satyra” Jana Kochanowskiego w poezji polskiej od
X V I do p o ło w y XV III wieku. „Pamiętnik L iteracki” 1963, z. 4; to samo, z drob
nym i tylko zmianami, w książce tegoż, Jan Kochanowski w tradycjach literatury
polskiej (od X V I do połow y XVIII wieku). Warszawa 1965, rozdz. V. P otom stwo „S atyra”.
c Jeżeli chodzi o te w czesnoośw ieceniow e losy S atyra, to por. szczególnie J. Pelc,
op. cit. oraz tenże, Ośw ieceniowa polemik a ze staropolskim „S a ty r e m ” w: Arch i w u m literackie. T. IX: Miscellanea z doby Oświecenia, t. 2. Wrocław 1965.
7 Tenże, P otom stw o „S a tyra ” Jana Kochanowskiego..., s. 280.
8 Tenże, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej..., s. 280, 399 - 400, a także P o tom stw o „Satyra” Jana Kochanowskiego..., s .304 - 305.
9 Tenże, P o tom stw o „Satyra” Jana Kochanowskiego..., s. 304. 10 Tamże.
11 Tenże, Oświeceniowa polemika ze staropolskim „Satyrem ” (tutaj też, s. 16 - 21, został opublikowany tekst R ozm ow y, zaczerpnięty z rękopisu zniszczonego podczas ostatniej wojny).
12 Satyr w Rozm ow ie powiada m. in.:
C hciałb ym i ja p ok azać, co u m ie ma broda, I m ieścić sie; p o m ięd zy k u n y i so b o le,
S ied zieć z p a n y i w ok u m ieć m ó w ien ia pole. [w. 24 - 26] I co m i barziej d ziw n o, że sz la ch cic na g rzęd zie
P n ie się w y ż e j, niż te n , co sie d z i na urzędzie. U tego galon w k o ło , ó w po szw ach ma złoto,
Tam urząd, tu szor i w od ze zło te n ici p lotą. [w. 53 - 56]
K ochanowski zaś wkłada w usta sw ojego Satyra m. in.:
Da kto p ięćd ziesią t p o tr a w , da on ty le troje; T y go upoisz, a on i w o ź n ic e tw o je; T y w ry siu , on w sob olu ; ty na czap ce złoto,
On m a i na trzew ik u , ch o cia czasem b łoto. [w. 153 - 156]
Tekst S a tyra albo Dzikiego męża cytujem y za: J. Kochanowski, Dzieła polskie. Wyd. III, W arszawa 1955, t. 1, odsyłając do zastosowanej tam num eracji wersów.
13 J. Kochanowski, R y m y w s zy stk ie w jedno zebrane. Prócz tych, które w o l
niejszym i żartam i uczciwych cz yte ln ik ó w odrażały. W arszawa 1767 (i 1768). n [G. J. Piotrow ski], S a tyr p rze ciw k o zdaniom i zgorszeniom w iek u naszego.
T. 1: Za pow ode m „Satyra” Jana Kochanowskiego, książęcia naszych poetów, k tó ry
— 86 —
15 Na taki w łaśn ie trop naprowadzają noty edytorskie w bezcennym i do dziś nie zastąpionym „wydaniu pom nikowym ” sprzed 100 lat: J. Kochanowski, Dzieła
w szystkie. Warszawa 1884, t. 2. Por. np.: „A obiecuję, że was długo nie zabaw ię”
(w. 270), co zostało opatrzone następującym komentarzem: „Tak w w ydaniu pier wotnym S atyra i w pierwszym z roku 1585; dwa inne z roku 1585 [w edle ustaleń K. Piekarskiego pochodzą one w rzeczyw istości z lat późniejszych — J.S.] i n a stępne mają: «A odpuśćcie, jeśli was co nad zwyczaj bawię» [tamże, s. 53, w. 254, przyp. 100]; ta druga w ersja w ystępuje w wydaniu zarówno F. Bohom olca [s. 257, w. 2g] jak G. J. Piotrow skiego [s. 148, w. 18g]. Albo też: „Przydawszy jeszcze m ało” [w. 278], co zostało opatrzone następującym komentarzem: „Tak podług wydania pierwotnego oraz pierwszego z roku 1585; w w ydaniach następnych jest: «Pow ie dziawszy wam wszytko» [tamże, s. 53, w. 262, przyp. 105]; ta późniejsza wersja w ystępuje w wydaniu zarówno F. Bohomolca [s. 257, w. 10g], jak G. J. Piotrow skiego [s. 148, w. 13d].
16 W Satyrze czytamy:
S ta tecz n iejsze zap raw d ę n ie w ia sty w tej m ierze, B o to d ziew k a od m atk i za testa m e n t b ierze,
2 e cn o tliw a n i e b ę d z i e s i e d z i e ć przy w szete czn ej; Za co sam o, B óg św ia d e k , god n e sła w y w ieczn ej.
|w . 237 - 240]
Fragment ten jest pozbawiony komentarza edytorskiego odsłaniającego inną w ersję tekstu (por. tamże, s. 52, w. 221 - 224). W wydaniu F. Bohomolca (s. 256, w. 3g) i G. J. Piotrow skiego (s. 147, w. >14d) zaś ząm iast „ n i e b ę d z i e s i e d z i e ć ’’ pojawia się „ n i e s i ę d z i e n i g d y ”.
17 Rycina pomieszczona w pierwodruku bywa często reprodukowana. Rycinę z oświeceniowej edycji w arszaw skiej przypomniał ostatnio W. Wałecki, op. cit., ilustr. nr 18.
18 Podkreślm y nawiasem , że te arkadyjskie koneksje renesansow ego Satyra n a suwają się tutaj już po raz wtóry (por. Rozmowa S atyra z Anapiu szem Arkadem), rzucając ciekawe św iatło na ośw ieceniow e losy postaci powołanej do życia przez Kochanowskiego.
19 „Monitor”, nr 31 z 18 kwietnia 1781, s. 242 -243:
„[...] zap raw d ę dobrze S atyr K o ch a n o w sk ieg o p ow ied ział: To n a jw ię k sz e m isterstw o , k to do B rzegu z w o ły ,
A do G dańska w ie drogę z z b o ż e m i z p o p io ły ” . (w. 33 - 34]
W pierwodruku a także w wydaniach F. Bohomolca (s. 249, w. 15d) i G. J. P io trowskiego (s. il42, w. 10g) zamiast „z z b o ż e m ” w ystępuje „z ż y t e m ”. Od stępstwo w ięc może tu być rezultatem albo rozm yślnego uogólnienia, albo zaufania zawodnej pamięci. Ta druga ewentualność, jako potwierdzająca żywą znajomość
Satyra, byłaby dla dziejów recepcji poematu istotniejsza.
20 Tacyt, Dzieła w s zy stk ie przekładania A. S. Naruszewicza S. J. W arszawa 1772, t. 1, s. 397 - 398:
„ P ię k n ie n ap isał nasz Jan K o ch a n o w sk i w S a t y r z e : A le p ań sk iego zdrow ia ani m ocn e sk le p y ,
A ni tak dobrze strzegą pob oczn e o szczep y Jako m iło ść p od d anych i w iara ży czliw a .
Czego strach n ie w y c iś n ie i groza fu k liw a , R y ch lej dobroć i łask a, ry ch lej ch u ć w zajem n a
W ty m ci p o słu ży ć m oże i lu d zk ość p r z y je m n a .” [w. 365 - 370]
Jest to komentarz do Roczników, ks. VI, rozdz. 2 (por. Tacyt, W y bór pism. Przeło żył i opracowął S. Hammer. Wrocław 1953 (BN II 82), s. 120-121; przypis p o
m ieścił Naruszew icz przy zdaniu: „Wreszcie, co by to za w idow isko było, gdyby oni na progu kurii m ieczów dobywali?”).
21 A. S. N aruszew icz, S atyry. Opracował S. Grzeszczuk. Wrocław 1962 (BN I 179), s. 20:
,,A to w szy tk o b ogactw o, k to się sła w y dobił; L epiej się ty m niż z ło ty m ła ń cu ch em ozdobił.
K o ch a n o w sk i w S a t y r z e ” [w. 43 - 44]
22 Kochanow ski napisał w S a ty r z e :
N ie podob ają m u się n asze o b y cza je, G ani rząd i p o stęp k i, jed no iż n ie ła je.
[w. 11 - 12]
N aruszew icz w Szlachetności przetwarza ten dwuwers:
Lubo ja w sz czeg ó ln o ści n ik om u n ie ła ję, C zołem b iję osobom , g a n ię o b y cza je.
[w. 171 - 172]
Satyrę tę, drukowaną po raz pierwszy w „Zabawach Przyjem nych i Pożytecz nych” w roku 1771 jako O p r a w d z i w y m szlachectwie, otwiera czterowersowa apo strofa skierow ana zapew ne do księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego (por. A. S. N aruszewicz, S atyry, s. 21). Generał Ziem Podolskich z kolei posłużył się N aruszew iczow ym dwuw ersem jako m ottem w jednoaktowej komedii K a w a :
„[...] w sz czeg ó ln o ści n ik om u n ie ła ję, C zołem b iję osobom g a n ię ob yczaje. N aru szew icz, S a t y r a III” [A. K. C zartoryski, K a w a . K o m e d i a w j e d
n y m a k c ie . W arszaw a 1779, k. tyt.; reprod.
k. ty t. — por.: ten że, K o m e d i e . O praco w ała Z. Z ah rajów n a. W arszaw a 1955, s. 336 i 337].
N astępnie w roku 1788 dwuw ers N aruszewicza, obok dystychu zaczerpniętego od Krasickiego, w ykorzystał F. K. D mochowski w w ypow iedzi programowej po św ięconej poetyce satyry:
Sa ty ra w sz czeg ó ln o ści n ik om u n ie ła je, C zołem b ije osobom , g a n i o b y cza je. S atyra p raw d ę m ó w i, w z g lę d ó w się w y rze k a ,
W ielbi urząd, czci króla, lecz sądzi czło w iek a . (F. K. D m o ch o w sk i, S z t u k a r y m o t w ó r c z a . Opra cow ał S. P ietra szk o . W ro cła w 1956 (BN I 158), s. 50, w . 189 - 192].
23 W strzem ięźliw ie ocenia je A. A leksandrowicz (Twórczość saty ryczna Adam a
Naruszewicza. W rocław 1964, s. 116-138). M. K lim owicz kw ituje je paru zdaniami
w cielonym i do om ówienia satyr N aruszewicza (Oświecenie. W arszawa 1972, s. 114). Warto zauważyć, że tutaj (i w innych miejscach) Piotrow ski pojawia się niejako u boku N aruszewicza.
24 Np. w satyrze Na polityka tego w i e k u , kłamcę dumnego i całą doskonałość
w minie i chytrościach pokładającego Piotrow ski pisze m. in.: U n iżen ie przepraszam , n ie ta k d o k to ro w ie S orb oń scy, n ie tak w L ip sk u , w B a z y le i sły c h a ć .
88 Kochanowski zaś pisze w Satyrze m. in.:
N ie u czy łem się w L ipsku ani w P radze w ia ry I n ie w iem , jako każą w J e n e w ie u fary.
[iw. 201 - 202] A le n iech ma zap łatę g od n ość m ięd zy w am i,
R ęczę w am , że zró w n a cie z ich tam Sorbonam i. [w. 267 - 288]
25 Piotrowski pisze np.:
K o ń czę to p ierw sze d zieło , w o ln y c h rozm ów z w am i... H o n o ro w i i c n o cie razem z p rzym iotam i
P o św ię c a m tę sk w a p io n ą , ob yczajn ą pracę, Z którą n ie c h w d zięczn o ści d a n in y n ie tracę.
[s. 140, w . 1 - 4g.] W lasach m ieszk am , z rogam i, jak S a ty r k u d ła ty ,
N ie m am n ic, n ie b o ję się n iczego u traty. [s. 140, w . 11 - 12g.]
Kochanowski zaś zwraca się na początku S atyra do Zygmunta Augusta:
T ym p rzy k ła d em racz i ty m o ję tę k w ap ion ą Pracą za w d z ię c z n e przyjąć, a sw ą przyrodzoną L udzkość ok azać p rzeciw tej leśn e j potw orze.
[w. 5 - 7 ]
Nieco dalej zaś sam Satyr tym i słow y rozpoczyna swoją autoprezentację:
T ak jako m ię w id z ic ie , ch oć m am na łb ie rogi I tw arz n iep ra w ie cudną i k o sm a te nogi, P rzed sięm u sze d ł za b oga w on e d a w n e cza sy ,
A to m ój dom b y ł zaw żd y, gdzie n a g ę stsz e la sy .
['W. 17 - 20]
Piotrow ski tak kończy swój epilog:
A że za p ow od em
S atyra d ojrzałego, co go w zb u d ził przodem K siążę nasz w ie sz c z y p o lsk ich , K och a n o w sk i, chodzę,
P roszę m ię z ta k im sercem p rzyjąć po tej drodze, Z ja k im w ie lk i m onarcha, Z ygm u n t zn a czn y sław ą
M ądrości p rzy ją ł p ierw ej i tw arzą ła sk a w ą O żyw ił rów n ą w o ln o ść na pożne S a ty r y .
O to ab rys ta m teg o Satyra jest szczyry. [s. 140, w. 8 - ld.] 26
G odzi się p rzy tru dzie
P o słu ch a ć, co też S atyr m ój na leśn e j d udzie Z a n u cił na ten m otłoch , k tó r y -ć n iem y m zo w ie,
Że się od c ie b ie ża d n y ch n o w in ek n ie d o w ie. [A. S. N aru szew icz, op. cit., s. 4, w . 15 - 18]
27 Naruszewicz pisze:
J e śli tw ój dw ór p o ch leb cy , a rada zw o d n ic y , J e śli m iasto od źw iern y ch strzegą w ró t d łu żn icy .
[tam że, s. 26, w . 71 - 72]
P o ch le b c e — to jeg o dw ór, a rada — zw od n icy; O d źw iern y ch m u n ie trzeb a, strzegą drzw i d łu żn icy.
[w. 165 - 166]
Por. też przyp. 22.
28 Por. A. Aleksandrowicz, op. cit., passim.
29 „Satyr, Zygm untowi A ugustow i królowi przypisany. W tym dziele obycza jom zepsowanym za czasów swoich przygania, i żali się na spustoszenie lasów w kraju, z których — m ówi ów Satyr — niezadługo dla chciwości dziedziców lub possessorów wypędzonym zostanie” (I. Krasicki, L isty i pism a różne. W arszawa 1786, t. 1, s. 85). Sprostujm y nawiasem : w yręby podejm owane przez chciwą zysków szlachtę w ygnały już satyra z lasów i dzięki temu w łaśnie K ochanowski m ógł go zaangażować jako mentora.
30 „Ów zapadły kraj [Polesie — J.S.] przynosi ojczyźnie naszej ubogiej jakież- kolw iek zasilenie, a z czasem będzie ją może i ogrzewał, gdy resztę lasów zbyt ch ciw i na zyski dziedzice w ytną. Już to lat temu dwieście, jak narzekał na to Kochanowski w sw oim Satyrze-, znajdują się następujące wyrazy:
O w y , b i e d n e p i e n i ą d z e , w sza k i d rew po c h w ili N ie n ajd ą, żeb y so b ie izb ę u p a lili.
Próżna to, n iech m i w ie r ę , jako k to ch ce, ła je, N iem asz dziś w P o lszczę, jed no k u p c y a r a ta je .”
[w. 29 - 32]
[I. Krasicki, Pisma poetyckie. Opracował Z. Goliński. Warszawa 1976, t. 2, s. 50]. Zam iast oryg. „O t e b i e d n e p i e n i ą d z e”, kończące w toku przerzutniowym poprzednie zdanie, Krasicki wprow adził „O w y , b i e d n e p i e n i ą d z e ”, by na leżycie rozpocząć w yrw any z kontekstu czterowiersz.
31 „Satyry: monstra, na pół postać człowieczą i zwierzęcą m ające, m ieszkańce gór i lasów, czczone jako bogi przez b ałw ochw alców ” '[I. Krasicki, Zbiór p o tr z e b
n iejs zych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych. Warszawa - Lw ów 1781, t. 2,
s. 476].
32 „Jana także Kochanowskiego Satyr, Zygm untowi A ugustowi królowi p olskie m u przypisany, tegoż rodzaju dziełem być się zdaje, gdzie pod im ieniem Satyra nastaje autor na rząd, postępki i obyczaje polskie” [F. Juvenel de Carlencas, H i
storia nauk wyzw olonych , francuskim ję z y k ie m pisana, na polski przełożona ad usum Korpusu K a d e tó w J. K. Mci. W arszawa 1766, s. 243].
33 „Sławniejsi w narodzie naszym (oprócz inszych dzieł) pisarze satyr, Kocha nowski, Opaliński, Naruszewicz, Krasicki, tym — zdaje się — przechodzą łacińskich satyryków, że cokolw iek ganią, ganią tak, żeby tego nie lubić. Niektórzy z daw niejszych czasem w nienadto w ielką nienaw iść w praw owali w ystępek, k i e d y g o p r a w i e n a u c z a l i p o c z ę ś c i ” [F. N. Golański, O w y m o w i e i poezji. P o w tórne w ydanie now ym i uwagam i pomnożone. W ilno 1788, s. 408; w wyd. I, z roku 1786 fragm ent ten jest identyczny], W wyd. III (Wilno 1808, s. 505) nastą piły dwie charakterystyczne zmiany: Kochanowski został opatrzony przypisem: „Przedziwny jest K ochanowskiego S a ty r leśny ze swoją przemową do króla”, a zamiast „ k i e d y g o p r a w i e n a u c z a l i p o c z ę ś c i ” jest „ k i e d y g o l e d w i e n i e u c z y l i p o c z ę ś c i”.
34 Kochanowski do króla Augusta w S atyrze
Choć n iem iłą P o la k o m p ra w d ę m ów i szczerze: Jak o m ając o b fite n a u k i k r y n ic e
— 90 —
Jak broni za n ied b u ją , jak b ieg n ą za zb y tk ie m , Jak o so b isty m w szy stk o m iark ują p o ży tk ie m , Jako la sy pu stoszą, że po m ałej ch w ili
N ie n ajdą d rew , by so b ie izb y u p a lili.
IF. K. D m och ow sk i, op. cit., s. 54 - 55, w. 231 - 238J
Dwa ostatnie w ersy tego fragm entu stanow ią parafrazę dystychu z Satyra:
W szak i d rew po c h w ili
N ie n ajd ą, żeb y sob ie izb ę u p a lili. [w. 29 - 30]
F. K. Dmochowski, przedstaw iwszy tradycje antycznej satyry rzym skiej, tym i słow y przeszedł do twórczości rodzimej:
T y c h m istrzów K o ch a n o w scy g o d n i są u czn io w ie, O p alińscy, K rasiccy, N a ru szew iczo w ie,
L ecz o n ich i d a w n ie jsz y c h to p rzydam n aw iasem : Ci odw od zą od złego, tam ci uczą czasem .
IF. K. D m och ow sk i, op. cit., s. 54, w . 227 - 2301
Słow a te pomieszczone w tekście, ogłoszonym w dwa lata po pierwodruku roz praw y O w y m o w i e i poezji, mogą uchodzić za pogłos zacytowanej w ypow iedzi F. N. G dańskiego.
35 Por. F. K. Dmochowski, op. cit., s. 55, w . 239 - 246.
36 W rozdziale O satyrach i epigramatach Krasicki stwierdza: „Jak w iele in nych rodzajów rytmów, tak i ten w inniśm y Janowi Kochanowskiem u. Jego S a ty r Zygm untowi A ugustowi przypisany, poprawiając skażone obyczaje zachowuje to, co przykazał Horacjusz, w łaściw y swój sposób m ówienia. Jakoż gdy mu się snadź nie podobało, iż go tym, czym się ukazował, śm iał m ienić pisarz, znudzony zbyt długą przem ową nie dał jej dokończyć:
A le już m ię sam rogiem po g rzb iecie zajm u je: T e s z n o go, iż sw ej rzeczy d aw n o n ie sp r a w u je .”
[w. 15 - 16]
[I. Krasicki, O ry m o tw ó r stw ie i rym otw órcach w: (tegoż) Dzieła. Edycja nowa i zu pełna przez F. K. Dmochowskiego. W arszawa 1803, t. 3, s. 33]. Forma „ T e s z n o ” nakazuje w yelim inow ać spośród m ożliwych źródeł Krasickiego w ydanie G. J. P io trowskiego, który wprowadza postać „T ę s с h n o” (s. .141, w. 9d), nie w yklucza natom iast tożsamej w tym szczególe edycji F. Bohom olca (s. 248, w. 3d). Wśród zinw entaryzowanych książek będących w posiadaniu K rasickiego zresztą nie było tomiku G. J. Piotrow skiego, znajdowała się natom iast edycja F. Bohomolca (por.
Inw entarz biblioteki Ignacego Krasickiego z 1810 roku. Opracowali S. Graciotti
i J. Rudnicka. W rocław 1973, s. 137: (1617) 1597 9). Dalej zaś, prezentując sylw etk ę Kochanowskiego, Krasicki pisze: „Satyr — pierwszy rytm satyryczny w języku polskim, przypisany Zygm untowi A ugustowi królowi. Żali się na spustoszenie lasów w kraju, z których — m ów i ów gajów m ieszkaniec — niezadługo dla chciwości posiadaczów wypędzonym zostanie” [I. Krasicki, O r y m o tw ó r s tw ie i rym otw órcach,
op. cit., s. 217].
37 E. Słowacki w rozprawce Historia skrócona s a ty r y tak pisał: „W polskim języku Jan K ochanowski dał początek satyrze. Jego S atyr, Zygm untowi A ugustowi przypisany, jest pełny rozsądku i m yśli prawdziwych. Wyrzuca Polakom, że zan ie chaw szy ćwiczeń w ojennych, unoszą się zbytnią chęcią bogactw i handlu, naga nia ów czasowe obyczaje i wszędzie najzdrowszej m oralności podaje rady” [E. S ło w acki, Dzieła z pozostałych rękopisów ogłoszone. W ilno 1826, t. 2, s. 184].
33 L. Osiński w w ykładzie poświęconym satyrze powiada: „Nie sam e tylko tłu m aczenia dozwalają nam szczycić się satyrą polską. Mamy w niej znakomitych oryginalnych autorów. Nim do najdoskonalszego przystąpimy, zacząć nam przystoi od starożytnych. D wa Jana Kochanowskiego poemata do tego rzędu należą, S a ty r i Z goda” [L. Osiński, Dzieła. Warszawa 1861, t. 3, s. 332]. I dalej ciągnie: „Tę szla chetną nienaw iść ku wszystkiem u, co m iał za niegodne im ienia polskiego, um ieścił w dwóch wspom ianych ode m nie pismach, w Satyrze i w Zgodzie. N ie różnią się śc iśle te poemata pod w zględem przedmiotu. Jak w pierwszym tak w drugim, nie biorąc za cel szczególnych śm ieszności ludzkich, śmiało powstaje na w ady krajowe, te raczej potępia i gromi, w których upatruje zdradę ojczyzny. Uszanowanie, ja k ie m iał Kochanow ski dla rym otwórców greckich i rzym skich sprawiło, że ich m itologiczne wyobrażenia chętnie do dzieł swoich przenosił. Stąd, jak Tasso w J e
rozolimie, nie zdołał uniknąć w ielkiej nieprzyzwoitości, użycia istot, które w yo
braźnia starożytnych poetów stworzyła, do rzeczy, w których te istoty nie w łaściw e sobie m iejsce znajdują. Satyr jego o chrześcijaństw ie rozprawiający, Satyr, który razem o Sorbonie, Padw ie i o wychow aniu A chilla przemawia, zbyt częstą sprzecz nością uderza. I jeżeli Kochanow ski w tym dziele najzibawienniejisze daje rady w spół ziomkom, jeżeli gruntownością m yśli i dobrocią w iersza zniewala, układem poematu odstręcza. Satyra jego bez tej fikcji poetyckiej byłaby lepszą, ponieważ by ściślej rodzajow i tem u odpowiadała” [tamże, s. 334- 335]. W końcu wreszcie cytuje frag m en ty Satyra, opatrując je komentarzami [tamże, s. 335 - 336].
39 Por. J. Śląski, op. cit.
40 W Rozprawie o satyrze (1822) Brodziński stwierdził: „Obiedwie satyry Jana Kochanowskiego, S atyr i Zgoda, ani tchną żółcią Juw enalisa ani Horacego dowci pem, są to trafne i rozsądne rady obyw atelskie do króla i ziom ków ”, za „najznako m itszego dawnej literatury naszej w tym rodzaju pisarza” uznając Krzysztofa Opa lińskiego [K. Brodziński, Pisma estetyczn o-krytyc zn e . Opracował i wstępem po przedził Z. J. Nowak. W rocław 1964, t. 1, s. 236]. W wykładach z historii literatury polskiej zaś, prowadzonych na U niw ersytecie W arszawskim w latach 1822 - 1823, a później dopełnianych do roku 1830, orzekł: „Satyry Kochanowskiego pod nazw a niem S a tyr i Zgoda nie są w łaściw ie satyram i, są to rozsądne rady obywatelskie dla ziomków, w których przy tym w iernie obyczaje w ieku poznać się dają” [K. B ro dziński, Pisma. W ydanie zupełne, poprawne i dopełnione z nieogłoszonych ręko- pism ów staraniem J. I. Kraszewskiego. Poznań 1872, t. 4, s. 27].
41 W tym w łaśnie dzisiaj jesteśm y skłonni dopatrywać się źródła oryginalności i głównych wartości poematu K ochanow skiego (por. J. Śląski, op. cit.).
42 Por. T. Ulew icz, op. cit.; J. Śląski, op. cit.
43 Por. ostatnio: S. Subotin, Wokół zagadki w p ł y w u „Satyra’’ Jana K ochan ow
skiego na „Satyra” M. A. Relkovicia w: For W ik tor Weintraub. Essays in Polish Literature, Language and History P resented on the Occasion of his 65th Birthday.
The H ague-Paris 1975, a także T. Ulew icz, O ddziaływ an ie europejskie Jana K o
chanowskiego od Renesansu do R om anty zm u. Wyd. II rozszerzone. W rocław 1976,
s. 34 - 36 (tutaj też znajdują się: bibliografia przedmiotowa oraz reprodukcje kart tytułow ych obydwu edycji).
44 J. Pelc, Kochanowski i Kantiemir. Z d zie jów i w ę d r ó w e k S a tyra-m oralisty
w literaturach europejskich w: Europejskie z w ią zk i literatury polskiej. Warszawa