Jan Dürr-Durski
Na marginesie wydania "Poezji"
Daniela Naborowskiego : odpowiedź
na recenzję L. Szczerbickiej-Ślek
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 55/1, 315-318
NA MARGINESIE W YDANIA „POEZJI” DANIELA NABOROWSKIEGO ODPOWIEDŹ NA RECENZJĘ L. SZCZERBICKIEJ-SLĘK
W zeszycie 3 „Pam iętnika Literackiego” z r. 1963 (s. 190— 196) ukazała się r e cenzja Ludwiki S zczerbick iej-Ślęk z opracowanego przeze m nie w ydania Daniela Naborowskiego Poezji (Warszawa 1961, Państw ow y Instytut W ydawniczy). W spraw ie tej recenzji pragnę zabrać głos, ponieważ w w iększości w ypadków nie m ogę się zgo dzić ze stanow iskiem autorki i przejść do porządku nad nieprzyjem nym i dla m nie nieporozum ieniam i.
Naborowskj jest pisarzem w ydobyw anym dopiero z rękopisów — praca nad u sta leniem jego dorobku twórczego będzie m usiała trw ać jeszcze dłuższy czas 4 Sądzę jednak, że sprawy zw iązane z identyfikacją jego w ierszy muszą być traktow ane 0 w iele w n ik liw iej, niż czyni to L. Szczerbicka-Slęk w sw ojej recenzji. Twierdzę również, że historycy literatury nie mogą w ykluczyć intuicji przy rozpoznawaniu dzieł anonim owych i obejść się tak zupełnie bez „słuchu poetyckiego”.
N ie godzę się na form ułow anie zarzutów odnoszących się do całości w ydania — przez recenzentkę, która poza dwiem a w ażniejszym i pozycjam i (A w iz je do m o w e 1 C z w a rta k ) skupia sw oją uwagę na zakw estionow aniu nieistotnych drobiazgów (ze branych w najm niej w ażnym z cyklów pt. Fraszki dodane).
W szczególności recenzja domaga się odpowiedzi w następujących kwestiach: Recenzentka tw ierdzi, iż „Między listam i w ierszow anym i a prozaicznym i N abo row skiego na m a [...] istotnej różnicy [...]” (s. 190) — sądzę, że dość porównać listy w ierszow ane um ieszczone w tom ie Poezji z obszerniejszym i w yjątkam i z listów pro zaicznych, które przytaczałem w moich studiach o poecie, aby nie godzić się z podob nym uproszczeniem sprawy. Koncepcja, iż „wybór [listów] w inien b ył znaleźć się w w ydaniu obecnym ” (s. 191), jest zupełnie nie usprawiedliw iona, chociażby dlatego, że ten wybór już dałem w studiach. Zapewniam, że ani jeden z ciekaw szych listów nie został pom inięty.
Autorka recenzji protestuje przeciwko w ysunięciu cyklu Fraszek, jako chrono logicznie pierwszego, przed cykl Wierszy. Podkreślany przez nią fakt, że w obu tych cyklach zachodzi pom ieszanie gatunków, niczego nie dowodzi. Jednolitość gatunku nie była w ów czas ściśle przestrzegana w ramach zbiorów poetyckich. Do cyklu
Fraszek czy W ie rszy Naborowskiego kopiści w różnych czasach dorzucali utwory,
które im w padały w ręce, nie troszcząc się o zw artość cyklów , ale głów ny i zarazem pierw otny trzon w jednym i drugim cyklu pozostał nienaruszony. Znajomość ży cio rysu Naborow skiego upoważnia nas do stw ierdzenia, iż zachodziłoby zbyt w ielk ie niepraw dopodobieństw o psychologiczne w wypadku przyjęcia późniejszej daty p o w stania Fraszek. Jest rzeczą wykluczoną, aby je pisał w latach, kiedy będąc
cześ-1 W chw ili obecnej (w dwa lata po w yjściu tomu) w ykreśliłb ym tylko kilka drobnych w ierszy, w prow adziłbym natom iast parę utw orów nowo odnalezionych.
316
K O R E S P O N D E N C J Anikiem w ileńskim p ośw ięcił się działalności w zborze kalw ińskim i przyjął dość eksponowany urząd sędziego grodzkiego.
Droga do zidentyfikow ania i schronologizowania tek stów Naborowskiego nie prowadzi, jak chciałaby recenzentka, przez ustalenie dat powstania ich kopij w W i-
rydarzu poetyckim . Twórcy tego zbioru: Jakub Trembecki, który na L itw ę przesie
dlił się w cztery lata po śm ierci Naborowskiego, oraz jego syn, Jakub Teodor Trem becki, tek sty i w iadom ości o Naborowskim czerpali z drugiej ręki. Poza tym nic innego na ten tem at nie m ożemy stwierdzić.
Zdumiewa m nie zdanie recenzentki, iż nie powinienem przedrukowywać tytułów fraszek, których sam tekst został zamazany. Przecież znając tytu ły można było te w łaśnie tek sty odszukać w innych rękopisach, gdzie nie zostały zamazane. Miało to już m iejsce kilkakrotnie i należy się z tym liczyć w przyszłości.
Dziw i m nie, że recenzentka chciałaby zubożyć w ydanie przez rezygnację z w ier sza Iudicium Zórawińskiego. N iezależnie od tego, czy sam N aborowski um ieścił ten w ierszyk o sobie na czele zbioru, czy późniejsi kopiści, jest on bardzo ciekawy.
Poniew aż pierwsze osiem w ierszy C zw artaka w yszły bezapelacyjnie spod ręki N aborowskiego, zdecydowałem się poemat ten ogłosić w całości, sygnalizując jednak, iż istnieją w ątpliw ości co do autorstwa utworu.
Jeśli chodzi o w ierszyki zatytułowane: Respons..., zupełnie inaczej tłum aczę sobie ich genezę niż autorka recenzji. W edług m nie pow staw ały one na zasadzie podobnej jak tzw. echa, tzn. autor tworząc w ierszyk dawał jednocześnie odpowiedź na niego. Tu warto dodać, że N aborowski często ubierał w form ę w ierszowaną w spół cześnie krążące dowcipy. W ten w łaśn ie sposób m ogły powstać R esponsy na pana
Skopa. Licząc się z tym , nie należało ich usuwać ze zbioru przekazanego przez W ir y- darz poetycki.
R ecenzentka w skazuje na konieczność rozszyfrowania inicjałów : P. P 2. K. S. Z. B. nad grupą w ierszy w rkpsie Potockich nr 124, z którego zaczerpnąłem sporą garść utworów. Dawno już w iedziałem , że inicjały te należy odczytać: P[ana] P[iotraJ K fochlewskiego] S[ędziego] Zfiem ie] B[rzeskiej]. Przygotow uję m ały zbiorek w ier szy tego autora, który zaw ierał będzie jego M a k sy m y (z rkpsu Potoc. 124) i, być może (wskażą to jeszcze dokładniejsze badania), w iersz ogłoszony przeze m nie jako Nabo row skiego: Na p lu d ry respons L u tro w e — Jego Mości Panu [Janowi] Sosnow skiem u ,
natenczas podstolem u w ileńskiem u, a p o te m p. połockiem u kasztelanowi. Podstolim
został nie — jak podaje N iesiecki — w r. 1648, ale w r. 1633, jak świadczą tytu ły w listach adresowanych do niego przez K rzysztofa Radziw iłła. N iesiecki wprowadził m nie na m ylną drogę. K ochlew ski, sekretarz K rzysztofa Radziw iłła, zasłużony parla m entarzysta, o którym napisała ostatnio rozprawę Zofia Trawicka, Działalność poli
tyczn a i re form acyjna Piotra Kochlew skiego („Odrodzenie i Reform acja w P olsce”,
1963), należy n iew ątpliw ie do pom niejszych, ale ciekaw ych poetów w ieku XVII. Dotychczas wiedziano tylko o jego wierszach łacińskich (zob. ibidem, s. 127).
Włączając do cyklu Fraszki dodane niektóre w iersze anonim owe, kierowałem się nie tylko m otyw am i postępowania w skazanym i przez recenzentkę, ale także kon- kordancjami. W ten sposób ustaliłem autorstwo bardzo pięknego w iersza Na alkierz
z rkpsu Potoc. 124 (w które recenzentka zdaje się powątpiew ać). Na alkierz:
Tu m odlitw m ych świątnica, Tu pracowitej zabawy
Warstat, tu m nie klasztor prawy.
Złote pobożności p ę t o :
Dom twój zawdy jak klasztor, pokój jak świątnica. ~
Rozczytując się bardziej w n ik liw ie w tekstach Naborowskiego, łatw o różne kon- kordancje zauważyć. „Słuch poetycki” polega m. in na ich. w ychw ytyw aniu.
Każde trafne zidentyfikow anie w iersza Naborowskiego w rkpsie Potoc. 124 podnosi procent pew ności co do autorstw a pozostałych jego w ierszy anonim owych w tym zbiorze.
Na drodze w ykryw ania konkordancji najłatw iej decydow ać o autorstw ie Nabo row skiego w odniesieniu do w ierszy z innych zbiorów. Tak np. w szelk ie w ątpliw ości, czy N aborowski jest autorem przekładu Triumfu miłości Petrarki i zw iązanego z nim
Triu m fu w i a r y Du Bartasa, rozprasza konkordancja, na którą nie zw rócił uwagi
W. Weintraub, odsłaniając pierwszy autorstwo Naborowskiego na zasadzie tak p o gardzanej „m etody na nosa”. Oto w. 181—182 Triu mfu wiary:
N ieszczęśni chrześcijanie tym czasem, gdy swego W nętrza zapam iętałym macacie żelazem
m ają odpow iednik w w. 13— 14 Nagrobka Jerzemu Hołow ni (z W ir ydarza p o e t y c
kiego) :
A braterskie szeregi przeciw siebie stały
I grotem, nieszczęśliw i, wnętrza w sw ych m acały.
Szczerbicka-Slęk odrzuca autorstw o Naborowskiego w odniesieniu do wiersza
A w iz je domowe, nie biorąc pod uw agę w szystkich moich argum entów za nim , przed
staw ionych w studium Daniel N aborowski jako poeta rokoszu Z eb rz yd o w s k ieg o („Prace P olonistyczne”, 1960, seria XVI). A w iz je do m o w e to, nie ulega w ątp liw ości, w iersz jeden z najlepszych pod względem artystycznym pośród poezji rokoszu Z e brzydow skiego. Jego autora szukać należy m iędzy najznakom itszym i pisarzami. D o dajm y również, że był to poeta ożyw iony kultem dla poezji K ochanowskiego, do którego w yraźnie naw iązyw ał.
A w iz je do m o w e m ogły być napisane tylko na gorąco po bitw ie pod Guzowem
przez poetę akatolika, podzielającego chw ilow e złudzenia wodza rokoszu, Janusza Radziwiłła,- w yrażone w jego uniw ersale ogłoszonym bezpośrednio po klęsce, a d ają cym wyraz nadziei, iż będzie jeszcze m ożliwa dalsza w alka, póki król nie zostanie zdetronizowany. Hasła w iersza staw ały się bezprzedm iotowe w późniejszej sytuacji. W szystkim przedstaw ionym tu warunkom odpowiada Naborowski.
Nie jest też rzeczą obojętną, że tekst tego w iersza znalazł się aż w dwóch ręk op i sach R adziw iłłow skich (Dz. II, nr 63 i 64), w których poza tym w ierszy rokoszowych specjalnie nie przepisywano. Sądzę, że zrobiono pod tym w zględem w yjątek z uwagi na osobę autora, którym m ógł być powszechnie znany i bardzo szanowany w środo w isk u R adziw iłłow skim D aniel Naborowski.
Szczerbicka-Slęk w ytyk a mi (s. 195), iż tekstu tłum aczenia Pieśni Lobwassera nie oparłem na tek ście z rkpsu Radz. 63, lepszym jej zdaniem od tekstu w rkpsie Radz. 64, który w ykorzystałem . Z tekstu w rkpsie Radz. 63 zrezygnowałem , poniew aż jest m niej bliski oryginałow i niem ieckiem u w porównaniu z tekstem w rkpsie Radz. 64.
Tak rtp. recenzentka błędnie zaleca w ersję w. 121 z rkpsu Radz. 63: „Bodaj w szystko pod m iarą” (s. 196) zam iast jedynie poprawnego: „Bóg daj w szytko pod m iarą”, poniew aż w oryginale w iersz ten brzmi: „gib, Herr, all ding m it m assen ”. Inne potknięcia recenzentki pomijam. Szczerbicka-Slęk w yrokow ała zbyt pochopnie, n ie zadając sobie trudu porównania przekładu z oryginałem .
318
K O R E S P O N D E N C J AW związku z rezygnacją z rkpsu Radz. 63, jeśli chodzi o Pieśń Lobwassera, w ola łem i tekst A w iz ji do m o w yc h oprzeć raczej nie na nim, lecz na rkpsie Radz. 64.
R ecenzentka w skazuje, iż „tytuł fraszki Na łgarza... pow inien być zapisany Na
łgarz[a]...” (s. 194). Czy nie w ie, iż w tego typu w ydaniach jak m oje jest rzeczą przy
jętą poprawiać drobne i oczyw iste błędy kopisty na m ilcząco, bez odnotowania? Przyznam się, że czegoś zupełnie innego oczekiw ałem od recenzji wydania
Poezji Naborowskiego. Miałbym na ten temat jeszcze w iele do powiedzenia. Jan Diirr-Durski
ODPOWIEDŹ RECENZENTKI
W związku z listem prof. D ürra-Durskiego w spraw ie m ojej recenzji wydania
Poezji D. Naborowskiego, przesłanym do Redakcji, uprzejm ie proszę o zam ieszczenie
następującego w yjaśnienia:
W recenzji pozw oliłam sobie, generalnie rzecz biorąc, zakw estionow ać dwie spra wy, dość zasadniczej wagi, jak mi się wydaje: autorstwo niektórych utw orów oraz słuszność przedrukowania kilku w ierszy na podstaw ie rkpsu R adziw iłłów 64, który jest późną i na ogół niestaranną kopią rkpsu 63 z tychże zbiorów, spisanego sto lat z okładem w cześniej. Zasygnalizowanych w recenzji w ątp liw ości nie usuw a odpo w iedź w ydaw cy, przeciwnie, w iele spraw tym bardziej się kom plikuje.
I tak np. sugerowana w w ielu pracach autora, które poprzedziły w ydanie Poezji, i w e w stępie do edycji teza o chronologicznym pierw szeństw ie Fraszek w stosunku do W ie rszy — okazuje się bezpodstawna, skoro, jak czytam w odpowiedzi, „do cyklu
Fraszek czy W ie rszy Naborow skiego kopiści w różnych czasach dorzucali utwory,
które im w padały w ręce, nie troszcząc się o zw artość cyk lu ”, i skoro u podstaw tej tezy leży przekonanie, iż „jest rzeczą w ykluczoną, aby [Naborowski pisał Fraszki] w latach, kiedy będąc cześnikiem w ileńsk im pośw ięcił się działalności w zborze k al w ińskim i przyjął dość eksponow any urząd sędziego grodzkiego”. Przypom inanie w tym m iejscu fraszek w yszłych spod rąk czcigodnych biskupów i dygnitarzy k o ronnych byłoby oczyw istym banałem.
Argument „słuchu poetyckiego” w przyznawaniu autorstw a jest wpraw dzie w w iększości ustaleń brany pod uwagę, ale jest tylko punktem w yjściow ym i jako taki podlega w ielorakim przeegzam inowaniom. W ydaje mi się także, iż dociekanie autorstw a nie może się zam ykać na dostrzeżeniu frazeologicznych powiązań m iędzy tekstam i pew nego oraz przypuszczalnego autorstwa, zwłaszcza jeśli m ianownikiem tych cech w spólnych są tylko dwa rzeczowniki, pojawiające się w niezależnych kon tekstach, jak dem onstruje to autor w jednym z zam ieszczonych cytatów.
Pragnę rów nież zaznaczyć, że skoro obarcza się recenzenta obowiązkiem konfron tacji tek stu tłum aczonego z oryginałem , to tym bardziej było to obowiązkiem w y dawcy. Prof. J. Diirr-Durski podejm ując decyzję w ydania Pieśni Lobwassera z ręko pisu dziew iętnastow iecznego — w in ien b ył czytelnikow i dokładnie uzasadnić jej powody. Tym czasem w przypisach edytorskich nie tylko nie m a takiego uzasadnie nia, lecz brakuje nawet wzm ianki o istnieniu bliższego chronologicznie tłum aczowi przekazu.