Witold Wasilewski
"Antirossijskaja podłost’.
Nauczno-istoriczeskij analiz.
Rassledowanije falsifikacyi
Katynskogo dieła Polszej i
Genieralnoj prokuratoroj Rossii s
celju razżecz nienawist’ polakow k
russkim", Jurij Ignatewicz Muchin,
Moskwa 2003 : [recenzja]
Pamięć i Sprawiedliwość 4/1 (7), 368-377
368
m ają m niejszą w agę niż inne źródła, niedotyczące Polaków. W iedzę o dziejach pow ojennych całego K ościoła katolickiego n a Litwie m o żna czerpać np. z k o re spondencji p ełn o m o cn ik a do spraw religii z K om itetem C en tralny m K om uni stycznej Partii Litwy czy z wiejskim i proboszczam i, jednak w przyp adk u historii Polaków najczęściej tylko ten drugi typ źró d ła m oże w nieść jakiekolw iek in fo r m acje. To pow ażne u tru d n ien ie dla badacza, stąd uchw ycenie tej ważnej dla Ko ścioła n a Litwie kw estii łatwiejsze byłoby przy innym podejściu w arsztatow ym i odm iennej selekcji źródeł (np. o p racow an ia jednej lub kilku polskich parafii, w ybranego sanktuarium na W ileńszczyźnie, ducho w ieństw a polskiego lub dzie jów w ybranej polskiej organizacji religijnej). Tego rodzaju o ptyk a jest z gruntu obca także podejściu badaw czem u Streikusa, więc b rak odniesienia do kwestii Polaków w jego pracy m ożna postrzegać jako przejaw w arsztatow ej k on sek w en cji i dyscypliny m etodologicznej. Te jednak w ym agałyby ze strony A utora uzasad nienia - dlaczego kw estia o tak pow ażnym potencjale politycznym , jak stosunki polsko-litew skie w ew n ątrz K ościoła na Litwie, p ozo stała przez niego praw ie n ie zauw ażona.
M im o tego i innych słabszych stro n ksiąeka A runasa Streikusa pozostaje naj bardziej p rzekrojow ą i w yczerpującą analizą pow ojennych dziejów K ościoła k a tolickiego n a Litwie. Z e w zględów porów naw czych i poznaw czych byłoby celowe opublikow anie jej w języku polskim . W arto bow iem dyskutow ać o m odelow ym podobieństw ie znaczenia K ościoła w pow ojennej sytuacji politycznej w obu k ra jach (np. pow stanie silnego katolickiego ru ch u opozycyjnego, związek ze świa dom ością n a ro d o w ą itp.) przy istotnych różnicach u w aru n k o w ań zew nętrznych i p ro p o rcji zjawisk. A ngielskojęzyczna p raca Vardysa i napisane p o polsku stu dium Ireny M ikłaszew icz do takiego p o ró w n a n ia zdecydow anie nie wystarczą.
K atarzyna K orzeniew ska
Jurij Ignatjewicz Muchin,
Antirossijskaja podłost'. Nauczno'
'istoriczeskij analiz. Rassledowanije falsifikacyi Katynskogo diela
Polszej i Gienieralnoj prokuratoroj Rossii s celju razźecz
n/enawist' polakow к russkim,
Krymskij Most>9d: Forum („Riekorv strukcyja epochi"), M oskwa 2 0 0 3 , ss. 7 6 2 , il.Jurij M u ch in p o raz kolejny, tym razem w blisko o siem setstronicow ej książ ce A ntyrosyjska nikczem ność. A naliza naukow o-historyczna. R ozprzestrzenianie
fałszerstw a spraw y ka tyń sk iej przez Polskę i G eneralną Prokuraturę Rosji w celu rozpalenia nienaw iści Polaków do R osjan, neguje o dpo w ied zialn o ść sow iecką
za zb ro d n ię katyńską. Jego w cześniejsza staw iająca tę tezę n iew ielk a p raca K a
ty ń sk i k ry m in a ł w y w o łała w p o ło w ie lat dziew ięćdziesiątych zro zum iałe o b u
rzenie w P olsce1. W najnow szej publikacji M u ch in nie tylko p o d trzy m u je p o
przednie tw ierdzenia, ale w zbogaca je o d odatk ow e w ątki, rozw ijając swoją w e r sję kłam stw a katyńskiego do niebotycznych rozm iarów . W szystko to n a p o cząt ku X X I w ieku.
H isto rię spraw y katyńskiej w przew rotnej in terp retacji au to ra A ntyrosyjskiej
nikczem ności m ożna streścić następująco: H itler postano w ił skłócić ZSRR
- dźwigający największy ciężar w ojny z N iem cam i - z resztą państw koalicji anty- niem ieckiej. W ty m celu w 1943 r. ro zk azał o d k ry ć m ogiły po lsk ich o ficeró w zam o rdow anych przez N iem ców w 1941 r. p o d Sm oleńskiem i ogłosić, że d o k o nali tego Rosjanie w 1940 r. Polski rząd, przebyw ający w L ondynie, podchw ycił niem iecką prow okację, co sp ow odow ało tru d n o ści w dalszym p ro w ad zeniu dzia łań w ojennych i dodatkow ą, n iep o trzeb n ą śm ierć m ilion ów sow ieckich, brytyj skich, am erykańskich i niem ieckich żołnierzy. W latach osiem dziesiątych zdrajcy z K om itetu C entralnego Kom unistycznej Partii Z w iązku R adzieckiego, G en eral nej P rok uratury ZSRR (następnie Rosji) oraz Rosyjskiej A kadem ii N a u k re an i m ow ali prow okację w celu popchnięcia krajó w E urop y W schodniej do NATO . Tezy te M u ch in rozw ija, uzasadnia i w zbogaca licznym i dygresjam i, p ołączo ny mi antypolską obsesją, w dw óch częściach książki: N o rym berski rozrachunek oraz Fałszerstwo spraw y katyńskiej.
Część pierw szą pośw ięca w w iększości nie samej spraw ie katyńskiej, lecz przedstaw ieniu czarnego obrazu Polski i Polaków n a przestrzeni dziejów. W ro z dziale Pod brzem ieniem szlachty cofa się do XVIII stulecia, rysując b arw ny obraz polskiej anarchii po podw ójnej elekcji A ugusta III i Stanisław a Leszczyńskiego na tro n polski w 1733 r.2 N astępnie stw ierdza, że polska elita XVIII w ieku niczym nie od różn iała się od elity w w ieku X X , tak sam o uciekającej przy najm niejszym niebezpieczeństw ie, gardzącej interesem w łasnego n aro d u , ufającej zagranicy i tak sam o sprzedajnej (s. 37).
Bilans II R zeczypospolitej najlepiej puen tu je w edle M u ch in a fakt o p o w ied ze n ia się w p aździerniku 1939 r. ludności zachodniej U krainy i B iałorusi za p rzy łączeniem do ZSRR , w ykazujący nicość poprzed niej państw ow ości. P odejrze nie, że w yniki głosow ania były sfałszow ane, A utor usiłuje obalić argu m entem o zbyt k ró tk im czasie, jaki m iałoby na to N K W D , k tó re np. n a w ysiedlenie p ro stytutek ze zdobytego obszaru p o trzeb o w ało siedm iu m iesięcy (s. 58). P rzeko nuje czytelnika, że do p rz ep ro w ad zen ia m anipulacji konieczne były sk om p lik o w ane zabiegi, ignorując w szechw ładzę sow ieckiego pań stw a, k tó re m ogło po p ro stu ogłosić każdy w ynik. N iebezpieczne jest to, że w spółczesny czytelnik, nieznający bliżej realió w epoki, m oże ulec tak im rzek om o z d ro w o ro zsą d k o w ym , technicznym arg u m en to m A uto ra, k tó ry nie tw ierd zi przecież, że NK W D nie było zdolne do fałszerstw a, ale w tedy zw yczajnie nie m ogło go p o pełnić z p o w o d ó w logistycznych.
W rozdziale p o d charakterystycznym tytułem Polska ja ko hiena na po lu w a l
ki M uchin przedstaw ia rolę naszego kraju w genezie drugiej w ojny światowej.
O skarża II R zeczpospolitą o p róbę w ykorzystania Anschlussu do zagarnięcia Li twy (s. 96) i odm ow ę - m im o nalegań Francji - zawarcia sojuszu z Czechosłowacją
2 M u c h in p o w o łu je się n a w y b itn eg o dziew iętn asto w ieczn eg o h isto ry k a rosyjskiego Siergieja So- łow jow a, w e w stęp n y c h p a rtia c h książki przytacza też w ie lo k ro tn ie p o lsk ą pracę: D. i T. N a łęcz, J ó
z e f Piłsudski. L egendy i fa k ty , W arszaw a 1990.
przy m ożliw ym udziale ZSRR , któ ry ocaliłby E u ro pę i sam ą Polskę przed H itle rem (s. 98), a wreszcie - przez odm ow ę przekształcenia antysow ieckiego sojuszu z R um unią w antyniem iecki - o pró b ę skierow ania agresji hitlerow skiej na ZSRR bezp ośrednio przez R um unię i państw a bałtyckie (s. 105). Te tw ierdzenia, oscy lujące od przeinaczania faktów aż do konstatacji ko m pletnie absurdalnych, p ro w adzą A utora do obciążenia Polaków w iną za rozp ętan ie drugiej w ojny św iato wej i za jej m ilionow e ofiary. W edle M u ch in a do postaw ien ia Polaków przed try b u n ałem w N o ry m b erd ze starczyłoby już an ek tow an ie przez nich w p rz ed e dniu w ojny Z aolzia (s. 102). W ydarzenie to jest przedstaw ione jedn ostro nn ie, bez uw zględnienia racji polskich i naw et zająknięcia się o zdobyciu tego obszaru przez C zechosłow ację kosztem walczącej w 1920 r. z bolszew ikam i Polski. Cały ten w yw ód stanow i jaskraw y przykład odrażającej m etody zam ieniania m iejsca mi kata i ofiary, m etody, w której zb rodniarza się uniew innia, a p o krzy w d zon e go staw ia n a ławie oskarżonych.
W dw óch kolejnym częściach A utor skupia się już n a udziale Polski w samej w ojnie. R ozdział zatytułow any W ojna po polsku: obrona Polski pośw ięcony jest głów nie w ojnie obronnej 1939 r., k tó ra jest dla M u ch in a nie tylko przykładem polskiej indolencji, ale i dow odzi małej w artości m oralnej n aro d u . Przejaw em polskiej nikczem ności jest ew akuacja w ładz cyw ilnych i w ojskow ych n ajpierw z Warszawy, a p o tem poza granice państw a. W yznaczenie już w początku działań o d w ro tu wojsk polskich n a R um unię i Węgry, a nie po p ro stu ku granicy sow iec kiej, m a być dow odem polskiego tch ó rzo stw a (s. 172). B iorąc p o d uw agę inw a zję sow iecką 17 w rześnia, zarzut co do k ierun ku o d w ro tu do sprzym ierzonej Ru m unii jest jeszcze jednym pełnym tu p etu kuriozum , od jakich ro i się w tej pracy. K oronnym przykładem m ałoduszności w kam panii w rześniow ej m a być też p rze niesienie kw atery N aczelnego W odza do Brześcia; pośw ięcony E dw ardow i Ry- dzow i-Śm igłem u p odrozdział G nuśny g łów n o d o w o d zą cy pro w adzi M u ch in a do konkluzji, że w iele by dał, gdyby polską m eto dę p row adzen ia w ojny przejęło w spółcześnie N A TO . D la nienaw idzącego p ak tu M u ch in a jest to zapew ne naj cięższa obelga w obec polskiego wysiłku zbrojnego w 1939 r.
W rozdziale W ojna po polsku: osw obodzenie Polski M u ch in zaatakow ał n a to m iast politykę polską w dalszej części wojny. Przykład działań, jakie należało p ro w adzić, dali w edle niego politycy czescy z E dvardem B enesem n a czele, k tóry
370
w 1943 r. poro zu m iał się Rosją, by w 1945 via M o sk w a trafić do Pragi, gdzie p o w stał rząd jakoby niepodległej i mającej do bre stosunki ze w schodnim sąsiadem C zechosłow acji (s. 276). O istocie tych stosun kó w i dalszej czeskiej d rodze do kom unizm u w oli już A utor nie w spom inać. Tymczasem - jak tw ierdzi - polskie w ładze na em igracji w Londynie od początku prow adziły politykę antysow iecką i proniem iecką. W zw iązku ze spraw ą katyńską w sposób jak najgłupszy i szkod liwy dla dobrze pojętych interesów w łasnych Polacy sami sprow okow ali zerw a nie stosunków z ZSRR. Z ro b ili to nie z idiotyzm u (choć M u ch in w ielo krotnie podkreśla, że głupcam i byli), ale złej w oli, idąc n a pasku III Rzeszy. Ich celem by ło wbicie klina m iędzy sprzym ierzeńców , ale na szczęście - jak dow odzi M uchin - Anglicy nie dali się długo w odzić za nos Sikorskiem u, bo ten zginął w k atastro fie gibraltarskiej. T rudno dziś pow iedzieć, czy był to w ypadek, czy dzieło Angli ków, na co bardzo wiele w skazuje; w każdym razie - dodaje zaraz M u ch in - „Je śli to rzeczywiście zrobił C hurchill, to dziękuję m u za to , ale lepiej by było, gdybyu to p ił w La M anche całą londy ńską szlachtę jeszcze w ro k u 1940, gdy oni zm ia tali z A ngers do A nglii” (s. 284). To szokujące zdanie trafnie po dsum ow uje sto sunek M u ch in a do polskiego udziału w drugiej w ojnie światowej.
N aw iązując już bezpośrednio do spraw y katyńskiej, jeszcze w pierwszej części książki M u ch in w pro w ad za określenie „brygady goebbelsow skie” jako synonim w szystkich, którzy przyczynili się do w yjaśnienia praw dy o zbrodni. Szczególną uw agę skupia n a trw ających od m arca 1992 do sierpnia 1993 r. działaniach k o misji ekspertów G łów nej P ro k u ratu ry W ojskowej Federacji Rosyjskiej do sprawy karnej nr 159, czyli rozstrzelania polskich jeńców w ojennych z obozów specjal nych N K W D w Kozielsku, O staszkow ie i Starobielsku w k w ietn iu -m aju 1940 r. (s. 70 i 9 4)3. N azyw a tę kom isję „goebbelsow ską brygadą p ro k u ra to rsk ą ”, tak jak np. kom isję m ieszaną, której przew odzili R udolf Pichoja i A leksander Gieysztor, zalicza do kategorii „goebbelsow skich brygad akadem ickich” . D ruga część A n ty
rosyjskiej nikczem ności jest już w całości p ośw ięcona dem askow aniu wszelkich
„brygad goebbelsow skich” i dem istyfikow aniu ich tez o sow ieckim spraw stw ie zbrodni - w celu ukazania czytelnikom M uchinow skiej praw dy o K atyniu jako zbrodni niem ieckiej.
Siódm y rozdział książki - U w arunkow ania, m o ty w y i przebieg przestępstw a
w K a tyn iu - A utor rozpoczyna od podw ażenia tezy o tym , że państw o sowieckie
m iało jakiś cel w m asow ym rozstrzelaniu polskich oficerów, przy czym po sług u je się w yjątkow o prym ityw nym i m ętnym argum en tem - że w ysuw any jakoby przez zw olenników w iny sowieckiej m otyw „stalinow skich rep resji” jest po p ro stu śmieszny. Sam M u ch in jest tu bardziej śm ieszny niż groźny, bo podaje - bez w yraźnego zw iązku z rozw ażaną kw estią - co najwyżej kategorię przestępczej działalności państw a sow ieckiego, a nie k o n k re tn e motywy, któ ry ch wskazać m ożn a wiele, z chęcią w yniszczenia polskich elit dla u łatw ien ia o p ano w ania ca łego kraju na czele, czy choćby zem stą za klęskę 1920 r. D o nich A utor nie p o fatygow ał się odnieść. Stw ierdza natom iast, że m otyw m ieli Niemcy, czyli to oni byli spraw cam i, a obecnie naw et naukow cy głoszący w inę S ow ietów w stydzą się m ów ić o ich m otyw ie, w iedząc o m iałkości własnej argum entacji (s. 350). O k tó rych naukow ców chodzi, tego już M uchin nie pisze. Podaje n atom iast jeszcze, że Rosjanie rozstrzeliw ali tylko indyw idualnie i po procesach sądow ych, w zw iązku z czym nie m ogli być spraw cam i tej m asowej zbrod ni. C hoć znow u nie m a to
bezpośredniego zw iązku z kw estią m otyw u, to w a rto zw rócić uw agę na k on-
371
strukcję tego argum entu. M u ch in stosuje tu typ ow ą dla siebie m eto dę w yciągan ia w niosku z założonej tezy, k tó rą w tym przy pad ku jest jego kłam stw o o losach w ięźniów Kozielska, Starobielska i O staszkow a. W ten sposób m anipuluje to kiem rozum ow ania czytelnika. M y oczywiście wiemy, że skoro NK W D d o k o n a ło m asow ego m o rd u n a polskich oficerach, to znaczy, iż w łaśnie tak a m eto d a zbrodni należała do jego arsenału. Inne m asakry tylko to potw ierdzają. Ale np. m łody czytelnik z M oskw y czy Petersburga m oże niestety w paść w tę p o w tarza jącą się p u łapkę logiczną M u ch in a i nie zw racając uw agi na absurdalność p o d a wanej na w stępie jako aksjom at tezy, uznać cały w yw ód za prawdziwy.
3 W sk ład kom isji w cho d zili: B orys T oprin, A leksandr Jakow lew , Inessa Jażb o ro w sk aja, W alentina P arsad an o w a, Jurij Z o ria , Lew Bielajew.
W tym sam ym rozdziale prezentuje M u chin jeszcze inny, w yjątkow o perfidny sposób podw ażania praw dy o zbrodni sowieckiej - w ykorzystuje p od anie przez N iem có w bezpośrednio po odkryciu m ogił w Kozich G ó rach zawyżonej liczby 1 0 -1 2 tys. polskich ofiar, k tó re m iały tam spoczywać. W ynikało to z błędnego, jak się p o tem okazało, założenia, że leżą tam także w ięźniow ie obo zów w O stasz kow ie i Starobielsku, którzy zostali za m ordo w an i przez NKW D w tym samym czasie, kiedy w ięźniow ie z Kozielska, czego dom yślano się już przy o dkopyw aniu m ogił w K atyniu, a później definityw nie p o tw ierd zo n o . O stateczne ustalenie miejsc ich kaźni trw ało jednak znacznie dłużej niż w przypadku w ięźniów Koziel ska i skończyło się właściw ie dop iero w początku lat dziew ięćdziesiątych. Ta sy tuacja spraw iała, że przez w iele lat po zbro dn ii snuto przypuszczenia co do miejsc tragedii; w śród pojaw iających się, ale niep otw ierd zon ych wersji było np. zatopienie b ark i z Polakam i na M o rzu Białym. M u chin, żerując n a tych d ra m a tycznych pow ikłaniach tragedii, stara się dow ieść, że skoro początk ow o źle p o dano liczbę ofiar Katynia, to znaczy, że w szystko jest w ym ysłem i m istyfikacją. Ignoruje przy tym fakt, że i sow iecka kom isja N iko łaja B urdenki p o d ała w stycz niu 1944 r. tak ą sam ą (około 11 tys.) liczbę ciał znalezionych w lesie katyńskim . Podobnie eksploatuje historię z barką, tw ierdząc, że skoro ta n iepraw dziw a w e r sja była b ra n a p o d uw agę przy docho dzeniu do p raw dy o zb rod ni sowieckiej, obala to sam fakt jej popełnienia. U m ieszczenie w 1952 r. tej wersji w p ro to k o le prac zasłużonej dla w yjaśnienia zbrodni Komisji K ongresu A m erykańskiego do zbadania zbrodni katyńskiej4 uznaje za św iadectw o niew iarygodności jej w szyst kich ustaleń; kpiąc z A m erykanów , z w łaściw ą sobie lekkością dodaje, że jest to do w ó d na zaraźliw ość polskiego idiotyzm u (s. 358). W arto w tym m iejscu przy pom nieć, że już prof. Jerzy Łojek przew idyw ał takie przew ro tn e w ykorzystanie w spom nianych om yłek do po d k o p y w an ia praw dy o K atyniu5. Szczególne w a r gum entacji M uch in a jest w ykorzystanie do p o d bu do w y własnej odsłony k łam stw a katyńskiego zatajania w ciągu m inionych dekad inform acji o zbro dn i przez jej sprawców. O szustw o rodzi oszustw o.
Stosuje też M u ch in bardziej bezpośrednią m eto dę przeczenia d o w o d o m k o munistycznej zbrodni. Stw ierdza, że p o d C hark ow em i w M iednoje nie znalezio no d o w o d ó w na to, iż leżą tam Polacy. N a wszelki jednak w ypadek dodaje, że tam tejsze odkrycia m ogące za tym świadczyć zm istyfikow ała „goebbelsow ska
372
bryg ad a” z G łów nej P rokuratury W ojskowej, k arm io n a duch ow o przez polsko- a m ery k ań sk ieg o księdza Z dzisław a Peszkow skiego6.Z kolei (zilustrowane porów naw czym obrazkiem ) podw ażenie sowieckiego spraw stw a przez argum ent, że Rosjanie strzelali swoim ofiarom w szyje, a oficerów w K atyniu uśm iercono strzałem w głowę, co wskazuje n a stosujących taką m etodę Niem ców, jest ponow nie opieraniem w niosku na fałszywym założeniu (s. 379).
4 Kom isja ta zakończyła p racę w 1952 r., w skazując jed n o zn aczn ie n a sow ieckich sp raw có w z b ro d ni. W PRL jej r a p o rt w y w o łał histery czn ą reakcję w ład z, k tó re ro z p ętały k a m p an ię k łam stw n a te m at spraw y katyńskiej o raz falę an ty am ery k ań sk ich enuncjacji.
5 J. Łojek, D zieje spraw y k a ty ń sk ie j, B iałystok 198 9 , s. 36. A utor p o d a ł, że już o d 1941 r. krążyły n iep o tw ie rd z o n e in fo rm acje o za to p ien iu jeń có w z O staszkow a. O n sam u zn ał je za p ra w d o p o d o b n e co najw yżej w o d n iesien iu do niew ielkiej części w ięźniów .
6 Ks. Z d zisław Peszkow ski, zasłużony dla zach o w an ia pam ięci o z b ro d n i k a p elan R odzin K atyń skich, zo stał o stro z aatak o w an y w p o d ro z d ziale Śledcze cuda K ościoła rzym sko ka to lic kieg o (s. 363).
D odatkow o A utor podsuw a czytelnikom tabelkę, w edług której w Katyniu posłu giwano się bro n ią niem iecką, co należy uznać za odw ołanie się do starego chw ytu kłam ców katyńskich - że naboje produkcji niemieckiej użyte podczas m asakry świadczą o jej spraw cach (s. 380). Tymczasem w iadom o, że ZSRR im portow ał d u że ilości takiej amunicji przed w ybuchem wojny z N iem cam i w 1941 r.
W yjątkow o spekulatyw ną m eto d ą zakłam ania posłużył się M u ch in przy o p i sie p rzypadku Stanisław a Swianiewicza, jedynego w ięźnia Kozielska ocalałego z tra n sp o rtu śm ierci. Twierdzi, że gdyby NK W D rzeczywiście do k o n ało m ordu , to na pew n o nie dopuściłoby do ocalenia św iadka (s. 347). Robi w ięc oko do czytelników : owszem , Rosjanie byliby zdolni zrobić coś takiego i to z absolutną dokładnością, skoro jednak w m achinie zb ro d n i w ystąpiła usterka, jest o n a d o w od em n a to, że w praw iło ją w ruch nie sowieckie kierow nictw o, ale jacyś p a r tacze. Z aiste m akabryczna to logika. M u ch in oczywiście milczy o tym , że Swia- niew icz nie został wypuszczony, a p o p ro stu przew ieziony n a dalsze śledztw o na Łubiankę, a jego w ydostanie się na w olność było w ynikiem dalszych, złożonych i niem ożliw ych do przew idzenia naw et dla sowieckiej bezpieki okoliczności7.
W kolejnym rozdziale - Z afałszow anie spraw y katyńskiej przez N ie m c ó w i Po
laków w roku 1943 - k oncentruje się n a obaleniu jednoznacznie wskazujących
w inę sow iecką ustaleń m iędzynarodow ej kom isji pow ołanej p o odkryciu m ogił katyńskich przez N iem ców . Pisze, że podniesienie całej spraw y w 1943 r. m iało służyć N iem com do zjednoczenia E uropy przeciw ko „żydobolszew izm ow i”, dla tego do kom isji zaproszono an tykom unistów i antysem itów (s. 384). Gdyby N iem com przyśw iecały czyste intencje, chęć ujaw nienia faktycznej zb rod ni so wieckiej, uczyniliby to już w końcu 1941 r. (s. 386).
W edle M uchina w iarygodność ustaleń kom isji z 1943 r. definityw nie p o d w a żają późniejsze zeznania dw óch jej członków : C zecha F rantiska H ajka i Bułgara M arko M arkow a. Profesor H ajek jeszcze w 1945 r. zdystansow ał się od swojej wcześniejszej opinii, a w 1952 r. stwierdził, że do udziału w całym przedsięw zię ciu zm uszono go groźbą obozu. M ark o w natom iast sam zgłosił się w styczniu 1945 r. do sądu i odw ołał poprzednie tw ierdzenia oraz oświadczył, że podpisał p ro to k ó ł końcow y p o d presją, n a w ojskow ym lotnisku (s. 3 8 9 -3 9 0 ). Są to stare argum enty kłam ców katyńskich. W rzeczywistości członkow ie komisji, którzy w w yniku podziału E uropy stali się m ieszkańcam i bloku sowieckiego, zostali p o d
dani brutalnej obróbce przez służby bezpieczeństw a i zm uszeni do zm iany zeznań.
373
Jeszcze przed procesem norym berskim funkcjonariusz NKG B K irsanow m eld ow ał z Bułgarii sam em u p ro k u rato ro w i A ndriejow i W yszyńskiemu o prow adzeniu intensyw nych działań w obec obyw ateli w spółpracujących z N iem cam i w związku z Katyniem . Taki telefonogram znajduje się w dok um en tach spraw y n r 1598.
7 S w ianiew icz w y d o sta ł się z łagru p o zaw arciu u k ład u S ikorski - M ajski. W edług nieg o p o w o d e m w yłączen ia go z tra n s p o rtu k atyńskiego była chęć p ro w a d ze n ia p rzeciw n iem u dalszego śledztw a (S. Sw ianiew icz, W cieniu K a tyn ia , W arszaw a 1 9 9 0 , s. 108 i n.). Jerzy Ł ojek (D zieje spraw y k a ty ń
skiej..., s. 23) stw ierd za, że przyczyną m o g ła być duża w ied za Sw ianiew icza o g o sp o d arce III R ze
szy, k tó rą Z S R R chciał w ykorzystać.
8 I. Jażb o ro w sk a, A. Jabłokow , J. Z o ria , K a tyń . Z b ro d n ia c hroniona ta jem n icą p a ń stw o w ą , W ar szaw a 1 9 9 8 , s. 2 3 6 . U rucham iając n ag o n k ę przy p o m o cy b ra tn ic h p artii ko m u n isty czn y ch , p ró b o w a n o zm usić do zm iany relacji b ąd ź zd y sk red y to w a ć ró w n ież c zło n k ó w kom isji p o zachodniej stro n ie kurtyny, jed n ak bez p o w o d z en ia ; por. J. Z aw o d n y , K a ty ń , L ublin - Paryż 198 9 , s. 145.
M u ch in zna pow ody zm iany opinii M arkow a, sam przytacza passus z książki C zesław a M adajczyka o przym usie, p o d jakim znalazł się M ark o w od 1944 r., po wejściu w konflikt z w ładzą ludow ą w B ułgarii9. O bala jednak tego rodzaju a r gum enty tw ierdzeniem , że B ułgaria do 1946 r. nie była kom unistyczna, a co do H ajka, to m ieszkał on w C zechosłow acji, k tó ra była rząd zon a przez Benesa, o d p ow iednika W ładysław a Sikorskiego (s. 3 8 9 -3 9 0 ). Z eru jąc na ew entualnej n ie w iedzy czytelnika o rzeczywistej sytuacji pań stw E uropy Środkow ej, będących już od koń ca w ojny polem represji sow ieckich służb specjalnych i ich lokalnych sprzym ierzeńców , kreuje fałszywy obraz rzeczywistości. N aw iązuje przy tym do swych wcześniejszych tez o w olnej C zechosłow acji p rezydenta Benesa.
K o ntrap u n k tem dla działań kom isji z 1943 r. jest dla M uch in a Z d em a sko w a
nie goebbelsow skiego fałszerstw a spraw y katyńskiej w roku 1944 - jak za ty tu ło
w ał o n kolejny rozdział swej pracy. Relacjonuje w nim głów nie m istyfikującą w i nę niem iecką wersję kom isji B urdenki, k tó ra stała się p u n k tem wyjścia ogółu kłam stw na tem at K atynia. Ignoruje p ro k u ro w an ie faktó w przez N K W D , k tóre przygotow yw ało pole prac jeszcze przed pojaw ieniem się tam grupy B urdenki, oraz sterow anie całą jej aktyw nością. N a to m iast relację B urdenki dla W siew oło- da M ierkułow a, szefa N K G B, o znalezieniu przy ofiarach nie tylko d o k u m en tó w podw ażających jako datę zb rodni 1940 r., ale i n a wszelki w ypadek początek 1941 r. (czyli do ataku niem ieckiego na ZSRR), uznaje za dow ód, że nie było w pracach kom isji fałszerstw a (s. 442). Jak m am y rozum ieć, d o w od em n a fał szerstw o byłoby d o p iero napisanie przez B urdenkę, że p od rzu cił dokum enty z datam i jeszcze późniejszym i niż pierw sza p o ło w a 1941 r., a skoro tego nie n a pisał, znaczy, iż działał uczciwie.
W rozdziale Fałszowanie spraw y katyńskiej w okresie o d Goebbelsa do G or
baczow a A utor, opisując okres pow ojenny, po w raca głów nie do śledztw a k om i
sji K ongresu A m erykańskiego R aya M ad d e n a w latach pięćdziesiątych, nie w n o sząc w sumie wiele now ego do sw oich poprzed n ich enuncjacji.
N ajbardziej oryginalny w kład w dzieje kłam stw a katyńskiego daje M uch in poczynając o d rozdziału jedenastego - Stan spraw y ka tyń skiej na rok 2 0 0 2 . K re śli tu obraz spisku w elicie ZSR R na przełom ie lat osiem dziesiątych i dziew ięć dziesiątych, któ ry d o prow adził do pod w ażenia praw dy o niem ieckiej o d p o w ie dzialności za zbrodnię i do obciążenia nią Rosjan - zgodnie z żądaniam i Polaków.
374
Kluczowy 1989 r. w ygląda w jego ośw ietleniu następująco: O d dw óch lat p ra co w ała kom isja polsko-rosyjska10; Polacy rozdm uchiw ali całą spraw ę i poszukiw a li arg u m en tó w na swoją rzecz, a naukow cy sowieccy nie zbierali d o w o d ó w nie m ieckiego bestialstw a. Sowiecka p ro k u ra tu ra nie p row adziła jeszcze w ów czas żadnych czynności procesow ych. W tym m om encie szef KGB W ładim ir Kriucz- kow, m inister spraw zagranicznych E d u ard Szew ardnadze i kierujący w ydziałem m iędzynarodow ym KC K PZR W alentin Falin ośw iadczają K om itetow i Central-9 Por. Cz. M adajczyk, D ra m a t k a ty ń sk i, W arszaw a 1 entral-9 8 entral-9 , s. 72 i 82. C ó rk a M a rk o w a jeszcze w la tac h dziew ięćdziesiątych o p o w ia d a ła pracu jącem u w O ś ro d k u K ultury Polskiej w Sofii B ogdanow i G orszew skiem u o to rtu ra c h , k tó ry m był p o d d a w an y jej ojciec (relacja B ogdana G orszew skiego). 10 M u c h in m a n a myśli po lsk o -so w ieck ą p a rty jn ą kom isję do sp raw w y jaśnienia b iałych plam , k tó rej p rzew odniczyli Ja re m a M aciszew ski i G eorgij Sm irnow . Jej pierw sze p o sied zen ie od b y ło się 1 9 -2 0 V 1 9 8 7 r. w M oskw ie.
nem u, że jak d o tąd sow iecka część kom isji nie dysponuje dod atk ow y m i danym i n a potw ierdzenie wersji B urdenki, w obec tego m oże należałoby pow iedzieć, jak było n apraw d ę, i zam knąć spraw ę (s. 569) - słow em , po bez m ała pięćdziesięciu latach przyznać, że zbrodnię popełnili Rosjanie. N o ta tk a K riuczkow a, Szeward- nadzego i Falina z 22 m arca 1989 r. znalazła się w do ku m en tach przekazanych Polsce 14 p aździernika 1992 r.11 M uchin przytacza ją p op raw nie, choć pom ija elem enty świadczące o praw dziw ych m otyw ach jej autorów . O p to w ali oni za ujaw nieniem w niedługim czasie prawdy, poniew aż uznali, że spraw y i tak nie da się w nieskończoność trzym ać bez w yjaśnienia, a w politycznym bilansie strat i zysków korzystne jest uciąć ją jak najszybciej12.
Ale też nie przekłam anie faktów m usi tu szokow ać, lecz ich ocena. P raw dą jest otw arcie w pew nym m om encie w w yniku decyzji części ap aratu sowieckiego drogi do uznania przez oficjalne czynniki pań stw a radzieckiego, a niedługo p o tem już rosyjskiego, odpow iedzialności za zgładzenie polskich oficerów. N aw et jeśli nie oznaczało to w zięcia za nie odpow iedzialności (zgodnie z tezą: co Stalin i Beria, to nie my), to było pozytyw ną zm ianą w stosunku do lat pop rzedn ich. Z ao w o co w ało np. w 1992 r. przekazaniem przez p rezy den ta Federacji Rosyjskiej B orysa Jelcyna tzw. teczki genseków polskiem u prezyd entow i Lechow i Wałęsie. Tymczasem dla M uch in a wszystko to znam ionuje zdradę interesu Rosji i zdradę prawdy. W edle niego K riuczkow celow o oszukiw ał resztę kierow n ictw a o braku d o w o d ó w niem ieckiej w iny (których zresztą nikt nie szukał) i dezaw uow ał jedy nie słuszne ustalenia Komisji Specjalnej z 1944 r., k tó re perfidnie nazyw ał „w er sją B urdenki” (s. 569).
K riuczkow - w edług M u ch in a - m ógł bezkarnie oszukiwać, bo nie tylko nie zam ierzał dostarczyć praw dziw ych danych na tem at Katynia, ale n a p ó łto ra ro ku przed początkiem prac śledczych wyczyścił archiw a z danych p o tw ierd zają cych konkluzje B urdenki. Zniszczenie akt sekretariatu NKW D z lat 1 9 3 7 -1 9 5 3 (czyli księgi pism w ychodzących i przychodzących) nie m iało służyć, jak zarzuca ją „goebbelsow cy”, zacieraniu śladów przestępczej działalności o rganó w bezpie czeństw a, ale uniem ożliw ieniu do tarcia do zniszczonych d o w o d ó w niem ieckiej odpow iedzialności za Katyń. M o żn a oczywiście zapytać, jakie A utor m a dow ody n a p o tw ierdzen ie tej teorii. W tym przypadku nie kłopocze się on ich zbyt m i sternym w ym yślaniem , jako głów ny do w ó d podając nieznalezienie przez nieja
kiego W I. A leksienkę d o k u m en tó w dotyczących lo tn ictw a radzieckiego z okresu
375
drugiej wojny, k tó re zostały zniszczone w 1990 r. Jeśli niszczono takie d o k u m en ty, to co d op iero m ów ić o istotnych politycznie papierach? - zapytuje dram atycz nie M u ch in (s. 571).
D ziałania te m iały pom óc w rozbiciu bloku w schodniego i p o d k o p an iu sam e go ZSRR, którego upadek jest dla M u china rów ny katastrofie dziejowej. C en trum operacji zniesław ienia państw a sow ieckiego i Rosjan w zw iązku ze zbro d n ią k a tyńsk ą zn ajdow ało się w KGB, k tó re stero w ało „bezm ózgim i szu m o w in am i”.
11 K a tyń . D o k u m e n ty lud o b ó jstw a : d o k u m e n ty i m ateriały archiw alne przekazane Polsce 14 p a ź
d ziernika 1992 r., W arszaw a 1 9 9 2 , s. 1 0 2 -1 0 7 .
12 Ib id em , s. 107. Por. I. Ja żb o ro w sk a, A. Jab ło k o w , J. Z o ria , K a tyń . Z b ro d n ia ..., s. 69. W tej rze telnej pracy p rzed staw io n e są okoliczności d ziałań K riuczkow a, S zew ard n ad zeg o i F alina o raz in w i gilacji i n a d z o ru n ad p racam i partyjnej kom isji polsko-sow ieckiej d o w yjaśnienia b iałych plan.
W tórow ały m u pułki lekkiej kaw alerii historyków i dziennikarzy, „gotow e za 10 rubli w ychw alać każdego genseka, a za 10 złotych obrzucić go gów nem ”. N a tom iast głów ną siłą uderzeniow ą „goebbelsow ców ” z KPZR, ich hoplicką falan gę, stanow iła P ro k u ratu ra G en eralna ZSRR, a p o tem Federacji Rosyjskiej; w niej spraw ę p o w ie rz o n o G łów nej P ro k u ra tu rz e W ojskow ej (s. 5 7 3 ). Spisek a n ty radziecki i antynarodow y, posługujący się taran em Katynia, zalągł się więc - w e dle M uchina - w aparacie bezpieczeństw a, sięgał partii, a zaraził szerokie kręgi przedstaw icieli nikczem nych profesji: historyk ów i dziennikarzy.
W o statn im , d w u n asty m rozd ziale książki A u to r ro z p ra w ia się jeszcze - w sw oim m niem aniu - z kluczow ym i dokum en tam i z 1940 r. przechow yw any m i w tzw. pakiecie n r 1, którym dysponow ali kolejni generalni sekretarze WKP(b) i KC K PZR (stąd „teczka genseków ”). Z o stał o n ujaw niony przez p rezyd enta Fe deracji Rosyjskiej w 1992 r. M u ch in uw aża, że pakiet ten w rzeczyw istości nie istniał, o czym m a świadczyć stw ierdzenie M ichaiła G orbaczow a, że n ik t nie dał m u go do ręki. Pomijając już sam ą w iarygodność tej inform acji, jest to oczyw i ście argum ent absurdalny, opierający się na stw orzonym przez A utora n a własny użytek koncepcie, jakoby teczka m iała być k ażdorazow o przekazyw ana (na łożu śmierci?) przez każdego przyw ódcę jego następcy, a skoro jeden z nich jej nie d o stał, to znaczy, że nie istniała. Tymczasem do u p ad k u ZSR R d o kum en ty te były przechow yw ane jako zbiór o specjalnym znaczeniu (osobaja papka - teczka spe cjalna), w opieczętow anym pakiecie o num erze ew idencyjnym „I” w archiw um W ydziału O gólnego KC, co dok ładnie opisują polscy w ydaw cy tych d o k u m en tó w 13, nie tw ierdząc bynajm niej, że np. L eonid B reżniew trzym ał je p o d po d u sz ką. M u ch in najw yraźniej uznał, że dogodniej będzie obalić tw ierdzenie, k tóre sam przeciw nikom przypisze (s. 676).
Czym więc są w tej sytuacji dokum enty świadczące o w ydaniu przez najw yż sze w ładze sowieckie decyzji o zam ordow an iu Polaków? Oczywiście fałszyw ka m i - odp o w iad a M uchin. Z a puszczenie ich w obieg o dp o w iad a otoczenie B ory sa Jelcyna: szef prezydenckiej adm inistracji Jurij Pietrow, d o rad ca prezyd enta D m itrij W ołkogonow (oskarżony już wcześniej o niszczenie archiw ów ), d yrektor archiw um prezydenckiego A leksandr K ortk ow i naczelny archiw ista państw ow y Federacji R udolf Pichoja. O ni p o inform o w ali o znalezieniu czy też - trzym ając się w ersji au to ra A ntyrosyjskiej nikczem ności - podsunęli B orysow i Jelcynow i
376
rzekom o odkryty we w rześniu 1992 r. w A rchiw um P rezydenta Federacji Rosyj skiej pakiet nr 1. Ten szybko podjął decyzję o ujaw nieniu dokum entów , a naw et w ysłał do W arszawy Pichoję, któ ry przekazał 14 p aździernika 1992 r. d o k u m en ty Polakom (s. 677). W ten sposób Pichoja i spółka, jak ich określa M uchin, spro- kurow ali kolejny odcinek trw ającego aż do dn ia dzisiejszego, a ciągnącego się od 1943 r. serialu oskarżania Rosjan o niezaw inioną zbrodnię.Ten ciąg pom ó w ień państw a sow ieckiego o rzekom y m o rd polskich oficerów w 1940 r. podsum ow uje jeszcze M uchin w posłow iu, najw yraźniej po to, by zo stawić czytelnika w silnym przek o n an iu o p rzew ro tn ości tych, którzy w ykorzy stują niem iecką zbrodnię z 1941 r. do szkodzenia Rosji. N as pozostaw ia
nato-13 K a tyń . D o k u m e n ty ..., s. 7 - 8 . W chw ili gdy B orys Jelcyn p rzek azał stro n ie polskiej ich p o tw ie r dzone k o p ie, znajdow ały się one w A rchiw um P rezy d en ta Federacji Rosyjskiej, k tó re u tw o rz o n o 31 X II 1991 r.
m iast z pytaniem , jak podsum ow ać ten h o rren d aln y w ykw it fałszu, jakim jest je go książka. O jej szczególnym m iejscu w dziejach kłam stw a katyńskiego stanow i to, że pojaw iła się w m om encie, gdy coraz więcej w iem y o okolicznościach i szczegółach zbrodni n a w ięźniach Kozielska, Starobielska i O staszkow a. W yda w ać by się m ogło, że kiedy naw et w ładze rosyjskie przyznały, kto jest rzeczyw i stym spraw cą tego m o rd u , w ystępow anie z p od ob nym i tezam i jest nie tylko p o d łością, ale rów nież głupotą. N ie w ystarczy jednak, m oim zdaniem , stw ierdzić, że książka M u ch in a to stek bzdur. Jest to, niestety, coś więcej - zestaw bzd ur n ie bezpiecznych. W śród ew entualnych polskich czytelników książka ta spotka się zapew ne z oburzeniem bądź lekcew ażeniem , ale już w śród od b io rcó w rosyjskich m oże narobić w ielkich szkód. Byłoby źle, gdyby czytelnik z postsow ieckiej Rosji, któ ry o K atyniu ledw o słyszał albo w ogóle nic nie w ie (ew entualnie myli go z C hatyniem ), w yrobił sobie opinię o tej jednej z najstraszniejszych w dziejach zbro dni n a podstaw ie A ntyrosyjskiej nikczem ności. Szczególnie że A utor nadał sw em u dziełu w szelkie pozory naukow ości, opatrzył je kilkuset odsyłaczam i do licznych źród eł i wielojęzycznej literatu ry p rzed m io tu. Wcześniejszy, będący b a r dziej b ro szu rą niż książką K atyński kry m in a ł pozbaw iony był tej naukow ej o b u dowy. Z dając sobie spraw ę ze swoistego sukcesu, M u ch in w ręcz naigryw a się z potencjalnych polskich oponentów , którzy m ogliby suponow ać, że lepsze p o znanie archiw aliów czy o p raco w ań m oże podw ażyć jego sądy (s. 737). Bo p rz e cież nie o dochodzenie do praw dy tu chodzi, lecz o z góry założoną tezę, do k tó rej m ożna dopasow ać każde źródło, choćby jako ilustrację fałszerstw a wrogów . N astępuje zaprzeczenie m etody naukow ej - to nie praw dziw e przesłanki służą dojściu do prawdy, ale kłam stw o dezaw uuje fakty. W raz z ignorow aniem logiki pojaw ia się coś najbardziej złowieszczego - absolutna destrukcja osądu m o raln e go. M u ch in nie tylko kłam ie n a tem at spraw ców zbrodni, zrzucając w inę z R o sjan na N iem ców , ale też odm aw ia Polakom w y stępow ania w roli ofiar. Stawia w tym miejscu Rosjan - uznaje ich za ofiary potw arzy N iem có w i Polaków, przede w szystkim Polaków. E lem entarny porząd ek m o ralny zostaje w yw rócony. To zaprzeczenie wszelkiej m oralności, to nieom ylny znak, że nie tylko kłam stw o katyńskie m oże trw ać, ale i takie zbrodnie, jak ta sow iecka z 1940 r., m ogą się pow tórzyć.
W ito ld W asilewski
Tomasz Strzembosz,
Antysowiecka partyzantka i konspiracja
nad Biebrzą X 1939 - VI 1941,
Neriton, W arszaw a 2 0 0 4 , ss. 2 3 8 , mapyP ro fe so r Tom asz Strzem bosz (1 9 3 0 -2 0 0 4 ) był p io n ie re m b a d a ń n ad w y jąt k ow ym zjaw iskiem , jakie stan o w iła antysow iecka k o n sp iracja i p arty z a n tk a n a zajętych po 17 w rześn ia 1939 r. przez Z S R R p ó łn o c n o -w sc h o d n ic h ziem iach II R zeczypospolitej Polskiej. E fektem jego pracy, prow adzonej od 1982 r. i w y kraczającej p o za oficjalne ram y h isto rio g ra fii PRL, p o zo stały liczne artyk uły i rozpraw y, o p u b lik o w an e m .in. w „K w artaln iku H isto ry cz n y m ”, „Przeglądzie