• Nie Znaleziono Wyników

"Kazimierz Kontrym. Towarzystwo Szubrawców. Dwa studia", Zdzisław Skwarczyński, Łódź 1961, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich we Wrocławiu, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Wydział I, Nr 48, s. 226 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Kazimierz Kontrym. Towarzystwo Szubrawców. Dwa studia", Zdzisław Skwarczyński, Łódź 1961, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich we Wrocławiu, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Wydział I, Nr 48, s. 226 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Witkowska

"Kazimierz Kontrym. Towarzystwo

Szubrawców. Dwa studia", Zdzisław

Skwarczyński, Łódź 1961, Zakład

Narodowy imienia Ossolińskich we

Wrocławiu, Łódzkie Towarzystwo

Naukowe, Wydział I, Nr 48, s. 226 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 54/3, 200-206

(2)

Z d z i s ł a w S k w a r c z y ń s k i , KAZIMIERZ KONTRYM. TOWARZYSTWO SZUBRAWCÓW. DWA STUDIA. Łódź 1961. Zakład Narodowy im ienia Ossolińskich we Wrocławiu, s. 226. Łódzkie Tow arzystwo Naukowe. W ydział I. Nr 48.

Mamy do czynienia z dziwną książką. Hybrydyczną i nie dość w ykrystalizow aną w zam yśle autorskim. W łaściwie pod wspólną okładką spotkały się dwie publikacje 0 odm iennych założeniach m etodologicznych i ideowych: Przedm ow a, stanowiąca zarys czy propozycję szkicu krytycznego ujęcia rom antyzm u, dokonany przez jego przeciwnika, i dwa studia z dziejów liberalizm u w ileńskiego. Studia te w nikłej zaledwie mierze rozwijają tezy P rze d m o w y , a częstokroć tezom tym w prost zaprze­ czają. Nie znany nam proces powstaw ania książki m ógłby tu zapew ne w iele w y ­ jaśnić. Prawdopodobnie P rzedm ow a została napisana później i autor próbował w niej dopowiedzieć to, co w tekście pracy nie znalazło dostatecznego wyrazu. Stanow i w ięc ona sw ego rodzaju komentarz i sygnalizuje kierunek now szych prze­ m yśleń autora. Przyznać trzeba, że inaczej trudno by w yjaśnić ów rozziew m yślow y m iędzy Przedm ow ą a częścią analityczną. ' Z P rze d m o w y dowiadujemy się, że autorowi przy pisaniu przyśw iecały trzy cele: 1. Zbadanie okoliczności i terenu, na którym uform ow ały się początki roman­ tyzm u, aby nie sugerować się sądami i opiniami, jakie na ten tem at przekazali zainteresowani, czyli sami romantycy.

Zadanie pożyteczne i z pewnością w jakim ś sensie przez autora wykonane. S taw iał je sobie zresztą już wcześniej, w rozprawie pt. W szkole sentym entalizm u , dotyczącej „Tygodnika W ileńskiego” z roku 1804 i. Podjął je także później w e

Wstępie do wyboru „Wiadomości Brukow ych” '2. Nie ulega w ątpliw ości, że mamy

do czynienia z w ytrw ałym badaczem i być może — przyszłym m onografistą lib e­ rałów wileńskich.

2. Chęć zwrócenia uwagi na te dążenia w Polsce, które przeciw staw iały się w stecznictw u i proponowały form ułę postępu społecznego zgodną z nurtem postępu europejskiego. Dążenia te miał torpedować romantyzm „odszczepiając m yśl polską na długo od głów nego nurtu postępu europejskiego”. Owo „odszczepienie” dokonało się za pośrednictwem pojęcia narodu „obciążonego nad miarę reliktam i szlachet- czyzny” (s. 5). '

3. Przeciw staw ienie „poetyckim hasłom i mitom rom antyzm u” — w olno przez to chyba rozumieć idee i estetykę romantyzmu — powieści realistycznej, prezentu­ jącej „realne obrazy rzeczywistości i realne dyrektywy postępow ania” (s. 5).

W punktach 2 i 3 zawarte zostały tezy, które nie znajdują pokrycia czy roz­ w inięcia w tekście rozpraw analitycznych i które w olno uważać za komentarz

ex post. Zmierzają one do ideow ego określenia tzw. liberalizm u w ileńskiego i oceny

jego m iejsca w rozwoju polskiego w ieku X IX . Ponieważ w iek ów bywa zazwyczaj uważany za epokę rozwoju świadomości narodowej, epokę ruchów w yzw oleńczych 1 rew olucyjnych, w iek zdom inowany przez w pływ y literatury rom antycznej, sta­ now isko zaprezentowane przez Skw arczyńskiego jest św iadom ie podjętą próbą re­ w izji tak pojętej linii ideowego rozwoju stulecia. Rewizja ta zmierza, po pierwsze, do przywrócenia w łaściw ej rangi dążeniom liberalnym i w yw alczenia im należytego m iejsca na ideowej mapie wieku. Po drugie — co się zresztą z punktem 1 ściśle

1 Z. S k w a r c z y ń s k i , W szkole sentym entalizm u . „Tygodnik Wileński”

z 1804 r. Łódź 1958.

2 „Wiadomości B r u k o w e”. W ybór a rty ku łów . Wybrał i opracował Z. S k w a r ­ c z y ń s k i . Wrocław—Warszawa—Kraków 1962. BN I 178.

(3)

wiąże — do zakw estionow ania roli romantyzmu. Pozytyw ny program S kw arczyń- skiego opiera się bowiem w dużej mierze na negacji romantyzmu.'

N egacja to nie pierwsza. Patronują jej już pozytyw iści. Nie przypadkiem też w ów czas zwrócono uwagę na liberałów w ileńskich jako na duchowych poprzedni­ ków „pracy organicznej”, czego rezultatem jest cenna do dziś książka Piotra Chm ie­ low skiego Liberalizm i o b sk u ra n tyzm na L itw ie i Rusi. Warto jednak zaznaczyć, że poszukiw anie tradycji pozytyw istycznych organiczników w olne było u C hm ie­ low sk iego — przynajmniej w tej pracy — od bezpośrednich ataków na rom antyzm i jego m iarę postępu. Radykalizmem swej postawy Skw arczyński daleko bardziej przypom ina współczesnego badacza — Józefa C hałasińskiego3.

C zytelnicy prac Skw arczyńskiego nabiorą słusznego przekonania, że liberalizm jest odm ienną postacią ideologii niż rewolucjonizm i że opiera się na odrębnym pojęciu postępu. Mają natom iast prawo żyw ić w ątpliw ość, czy istnieją dostateczne racje po tem u, aby posługiw ać się pojęciam i „liberalizm ” i „romantyzm” jako opo­ zycyjnym i kategoriam i ideowym i. Wydaje się bowiem, że liberalizm i jego k on ­ cepcja postępu mają swoje dobre m iejsce w dziewiętnastow iecznym rozwoju h isto- ryzmu i — ciaśniej rzecz biorąc — romantyzmu. Wszak organicystą był rom antyk N ovalis i organicyzm dominował także w Krasińskiego pojęciach o postępie. Równie nieuzasadnione byłoby operowanie parą przeciwieństw organicyzm —dialektyka, bowiem znowu historyzm i filozofia okresu romantyzmu będzie dla tych kategorii terenem spotkania. Dowodem — doktryna społeczna Adama M üllera i filozofia H egla /ł.

Wydaje się więc, że na użytek rozważań o ideologii początków polskiego w ieku X IX w ypadnie pozostać w yłącznie przy opozycji liberalizm —rew olucjonizm , nie próbując wszakże wyprowadzać z tej opozycji zbyt rygorystycznych i daleko idą­ cych w niosków o podobnych przeciw ieństw ach w estetyce, gatunkach literackich, w zaszeregow aniu do prądów. Można m ieć zatem uzasadnioną pretensję do Zdzi­ sław a Skwarczyńskiego, że usuw ając na bok tak istotne skomplikowania procesów literackich, sięgnął do pozytyw istycznego przeciw staw ienia liberalizm u i rom antyzmu, na tej w ątpliw ej bazie opierając swój program rew izji dotychczasowych ustaleń.

R ów nie nieprecyzyjne jest w zajem ne przeciwstaw ianie pojęć estetycznych rom antyzm u i realizmu, traktowanych przez Skwarczyńskiego jako analogia do scharakteryzow anej wyżej opozycji ideowej. Skoro się taką opozycję przyjm uje, w ypadało jaśniej postaw ić k w estię samej definicji romantyzmu. Należy się do­ m yślać, że w P rzedm ow ie posługiwał się Skw arczyński rozumieniem rom antyzm u bliskim Lukacsowi, rozum ieniem bardzo skrajnym, zw ężającym rom antyzm do „rozwydrzonego indyw idualizm u”, irracjonalizmu, m istyki, fantastyki, do progra­ m ow ego zatem odwrotu od realizmu i rzeczyw istości. Ponieważ jednak nie jest to w polskiej nauce o literaturze stanow isko powszechnie przyjęte, w ypadało je bliżej określić oraz, rzecz jasna, konsekw entnie zastosow ać w pracy. Tymczasem w obu

n Zob. zwłaszcza: 1) Z zagadnień historii k u ltu ry polskiej p ie rw szej p o ło w y

X I X w ieku. „Nauka Polska”, 1954, nr 1. 2) Czasopisma n aukowe w arszaw skie K r ó ­ le s tw a Kongre sowego w latach 1815— 1830. „Przegląd Nauk Historycznych i Spo­

łeczn ych ”, 1955, s. 19—98. 3) Społeczeństw o i wychowanie. Wyd. 2, zmienione. War­ szaw a 1958.

'· Szerzej o pojęciu w ięzi społecznej u M üllera i Hegla pisze Z. K u d e r o w i c z w artyk ule P roble m aty ka wolności w doktry n ie społecznej Adam a Müllera. W tom ie zbiorowym: Historia i wolność. Studia z dzie jó w ideologii X I X wieku. W arszawa 1961, s. 5—49. „Archiwum H istorii Filozofii i Myśli Społecznej”, nr 7.

(4)

studiach autor posługuje się znacznie swobodniejszym rozum ieniem rom antyzmu jako prądu. A zatem antyrom antyczne hasła P r z e d m o w y i w tym punkcie nie po­ ciągają za sobą poważniejszych konsekw encji analitycznych.

Spróbujmy jednak snuć dalej zbyt szybko przerwaną nić rozum owania autora: skoro poetyce romantyzmu przeciw staw ia się „realne obrazy rzeczyw istości”, po­ stuluje się — jako jedynie wartościow e — „malowanie słow em ” otaczającej rzeczy­ w istości. Takiego literackiego ekw iw alentu rzeczyw istości nie daje z pew nością ani dramat, ani poezja romantyczna. Daje ją, przynajmniej w zam ierzeniu, realistyczna pow ieść, silnie zazwyczaj związana z ideologią liberalną. Poniew aż opozycjom ro­ m antyzm —realizm przypisuje Skwarczyński charakter w artościujący, można sądzić, że praktycznie przeciwstaw ia mniej cennemu dram atowi i poezji rom antycznej bardziej cenną powieść.

O statnia wreszcie kw estia sporna, jaką nastręcza ta n iew ielka Przedm ow a, w iąże się z oceną historycznej kategorii narodu i narodowości. Zdaniem Skw ar- czyńskiego — romantyzm, lansując swoje pojęcie narodu, odciął Polskę od nurtu postępu europejskiego.

Trzeba przyznać, że romantyczna egzaltacja problem atyką narodową budzi, zw łaszcza po doświadczeniach faszyzm u, uzasadnione niechęci. Dał im w yraz Ta­ deusz Kroński w sw ym pięknym studium o fa szy z m ie5. A le Kroński udowodnił

jednocześnie, że spojrzenie aktualizujące zjawiska przeszłości nie m usi być sprzeczne z postawą historyka. Tej odrobiny dystansu zabrakło natom iast Skw ar- czyńskiem u. Zdaje się on postępować tak, jakby nie interesow ały go przyczyny, dla których pew ne narody, znajdujące się w szczególnych okolicznościach historycznych (Polska po utracie państwowości, rozdrobnione Niem cy), m usiały kultyw ow ać idee narodowości, jeśli w ogóle chciały zachować istnienie. B yły to sytuacje bez a lter­ n atyw y i nie warto stwarzać wrażenia, że istniała m ożliwość fortunniejszego w y ­ boru.

Scharakteryzowane tu przejawy autorskiej stronniczości nie powinny jednak przesłaniać doniosłego i szczęśliwego pomysłu obszernego potraktowania dziejów lib erałów oraz idei organicyzmu. Portrety owych „bohaterów nierom antycznych” — jak ich trafnie nazwano — czekają na w ydobycie z cienia, a ich ideały — na n ależyte uw zględnienie w syntezie w ieku. Obok m istyki, irracjonalizmu, m esjaniz- mu w doświadczeniach społecznych i św iadom ości narodowej w spółistniał racjona­ lizm , organicyzm, legalizm. Niezależnie od tego, co się nam bardziej podoba, oba nurty w tym stopniu zaangażowane były w form owanie historii minionego stulecia, że dyskrym inacja któregokolw iek z nich kaleczy obraz przeszłości. .

Warto poza tym napisać książkę o dwu różnych pojęciach w ięzi społecznej, k tó ­ re k ształtują się w Polsce na początku XIX wieku. Pojęcia to bardzo odm ienne i w obu w ariantach bogato reprezentowane w ówczesnej europejskiej m yśli spo- łeczno-filozoficznej. Jedno rozum ienie w ięzi opierało się na dążeniu do pew nych zasad ogólnych, idei powszechnych, w ykorzystując czynniki racjonalne tak w sfe ­ rze sztuki, jak filozofii. W praktyce ekonomicznej i życiu społecznym dało to u ty li- taryzm typu Benthama, w kategoriach abstrakcyjnych o tak pojętej w ięzi spo­ łecznej m ówił H e g e l6. Drugie pojęcie w ięzi społecznej nosiło charakter irracjonal­ ny, odw oływ ało się do poczucia spójni duchowej utwierdzonej w spólnotą prze­ 5 T. K r o ń s k i , Faszyzm a tradycja europejska. W: Rozważania w okół Hegla. W arszawa 1960, s. 275—346.

6 Zob. K u d e r o w i c z , op. cit., s. 31. Szerzej o tym pisze w książce: D o k try n a

(5)

szłości, tradycji kultury i języka. Za jej w ybitnego reprezentanta w Niem czech uważa się Adama Mullera.

Oczywiście nie chodzi o tworzenie praktycznie nie istniejących, idealnie czystych typów obu w ym ienionych w ięzi społecznych, lecz o w skazanie dominacji jednej z nich i o m ożliwie szerokie uzasadnienie, dlaczego w ystępuje ta w łaśnie dominacja. W przypadku Polski, z przyczyn natury historycznej, wzajem na przenikalność racjo­ nalnego i m etafizycznego typu w ięzi była szczególnie żywa. Zdecydowana w iększość liberałów, którym jak najbardziej zależało na tym, co ogólne, i którzy w sferze p o ­ lityk i nie zam ierzali odstąpić od pełnego lojalizm u, uważała jednocześnie, że „pa­ m iątki czasów daw nych” są w spólnym dobrem Polaków, że łączy ich pam ięć „zmarłej m atki”, a kultyw ow anie języka jest synowskim obowiązkiem „sierot”. Ze sprzecznych pojęć o tym, co gruntuje w spólnotę zbiorowości, utkane są dzieje polskiej ideologii w pierwszej ćwierci m inionego stulecia, a jeszcze i długo później nie będzie w tych sprawach jasności. Mimo bowiem utrwalenia się kategorii n a­ rodu, wspierającej się w w ypadku Polski na w ybitnie irracjonalnym pojęciu w ięzi, w ystąpią interesujące próby narzucenia innych typów więzi, np. terytorialn o-ro- dowej, akcentującej w spólnotę okolicy i nazwiska, próby w ym ijające zarówno no­ w ożytne rozum ienie społeczeństwa, jak narodu. Typowe będzie tu stanow isko Henryka R zewuskiego i Michała Grabowskiego, wyrażane w publicystyce i do­ strzegalne także w powieściach.

W tym tyglu sprzecznych tendencji Szubrawcy w ileńscy w yróżniają się w y ją t­ kową jasnością poglądów na tem at wspólnoty. Ich rzeczywiście interesuje w ięź społeczna pojęta racjonalnie i zorientowana na to, co ogólne. „Ogólne” — oczyw iś­ cie rozumiane jako społeczne. Stąd w centrum ich uwagi znajdzie się anatom ia społeczeństwa i morfologia zjaw isk społecznych. Jeżeli w ypadki jednostkowe — to zawsze w kontekście ogólnym, zawsze z akcentem położonym na ich szerszą re­ prezentatyw ność. Dodać trzeba, że Szubrawcy byli w ybitnie świadomi, o jaki m odel społeczeństwa walczą i jakie czynniki kulturow e są im w tej w alce u żytecz­ ne. Entuzjazm owali się w ięc literaturą europejskiego O świecenia, kultyw ow ali sa ­ tyrę, sięgali czasem po cienki dowcip Woltera, czasem po rubaszne rodzime docinki. M usieli z wrogością powitać romantyzm, z niechęcią obserwować utrwalanie się w ięzi typu narodowego i postępy niem ieckiej filozofii idealistycznej, w ypierającej „zdrowe” racjonalistyczne zasady sądzenia.

Była to dostateczna podstawa do w ielopłaszczyznow ego k onfliktu z młodą generacją m ickiewiczow ską, choć w postulatach społecznych i w poglądach p o li­ tycznych nie da się zauważyć istotnych różnic między np. filom atam i a grupą „Wiadomości Brukow ych”. Odmienne wyobrażenia o w ięzi społecznej tłum aczą tu bardzo w iele. Choć oczyw iście Szubrawcy, a nie filom aci, będą reprezentow ali „czyste” w cielenie określonego rozumienia czynników integrujących w spólnotę. Filom aci próbowali natom iast połączyć ośw ieceniow ą w iedzę o społeczeństw ie z now szym i pojęciam i o ciągłości, trwaniu, o ciśnieniu tradycji, o duchowej bazie w spólnoty narodowej. Zajm ując tę pozycję pograniczną m ogli doskonale rozumieć Szubrawców, w ybiegając jednocześnie naprzeciw nowym dążeniom epoki i n o­ w ym stylom m yślenia. Dlatego m. in. byli bardziej wszechstronni i bardziej w sp ó ł­ cześni niż Szubrawcy. Nie tylko pod w zględem w iadom ości i chłonności in telek tu ­ alnej, ale w sensie bardziej dialektycznej w iedzy o postępie. Dla Szubrawców postęp ograniczał się do sum ow ania czynników racjonalistycznych, dla filom atów rachunek już nie był tak prosty. W historiozofii ideą stym ulującą okazywała się w olność, w filozofii — metafizyka. Postępując dalej tym tropem M ickiew icz za lat dziesiątek dojdzie do negacji racjonalizm u, uzasadnień postępu szukając w yłącznie

(6)

na drodze m istycznej. Nie on jeden uznał wów czas racjonalizm za w ytw ór szatana i narzędzie despotów, gruntując przymierze rew olucji z m istyką 1.

Gdyby Szubrawcy istn ieli dalej, m ogliby poszukać bardziej w spółczesnych niż ośw ieceniow i reprezentantów utylitaryzm u, aż po Johna Stuarta M illa, a w Historii

c y w ilizac ji B u ckle’a znaleźliby bardziej odpowiadające im ujęcie syntezy kulturowej

niż romantyczna „odyssea ducha”. Można przypuszczać, że staliby się w ów czas bo­ jow ym i pozytywistam i, kładąc podwaliny pod św ieckość m yśli, postęp wiedzy przyrodniczej, rozwój nauki o społeczeństwie, a także o metodach rentow nego gos­ podarowania i w ytwórczości, pod rozwój powieści wreszcie. Dla ogólnej edukacji społeczeństwa, dla ciągłości pew nych tradycji m yślenia i kształtow ania rzeczy­ w istości byłaby to tradycja bezcenna.

Jest to jednak w ersja przyszłości Szubrawców tyle utopijna, co pochlebna. W „szubraw stwie” tkw iły bowiem zarodki dążeń mniej w artościowych, które mo ły sprowadzić ich na pozycje twardogłowych przeciw ników romantyzmu i literatów pisujących w niedzielne popołudnie satyryczne obrazki ze Żmudzi do jakiegoś now ego „Bałamuta Petersburskiego”. R zeczywistość polska uskrzydlała m istyków , ale spychała na dno racjonalistów. Znając dzieje ideologii w Polsce trudno oprzeć się w rażeniu, że „polska nędza” m aterialna i um ysłowa w chłonęłaby także Szu­ brawców, zdrabniając ich do w ym iarów pow iatow ych dowcipnisiów i takichże reformatorów.

A w ięc raz jeszcze — to nie triumf romantyzmu zabił liberałów w ileńskich, lecz układ rzeczyw istości historycznej spowodował, że irracjonalny typ w ięzi społecznej m iał szanse rozwoju, a inny, reprezentowany przez Szubrawców, skazany był na zm arnienie. Rozumiem, że jest to fakt smutny. Jednostronność edukacji ob yw atel­ skiej do dziś mści się na świadom ości Polaków i organizacji naszego życia. Przy­ czyny tego stanu rzeczy tkw iły jednak gdzie indziej, w pozaosobowym H eglow ­ skim „duchu h istorii”, którem u bardziej niż rom antykom należałoby w ystaw ić ra­ chunek z tytułu strat, jakie ponieśliśmy. Ale „duch h istorii” nikomu, jak wiadomo, jeszcze nie zapłacił za koszta procesów już dokonanych.

Od propozycji napisania innej, niż Skwarczyńskiego, książki o Szubrawcach — co, przyznać trzeba, jest ulubionym zajęciem recenzenckim — wrócić wypadnie „na drogę obowiązku”, prowadzącą prosto do interesującego studium Skw arczyńskiego o Kazim ierzu Kontrymie. Studium to m ogłoby być przykładem dobrej techniki portretu. Wiele w nim bowiem celnie podchwyconych rysów indyw idualnych boha­ tera i rysów epoki, z którą Skwarczyński jest blisko zżyty i którą obdarza w ielką, choć trochę jednostronną sympatią. Być może, w skutek owej sym patii do Szubraw ­ ców, a może w skutek w łaściw ego niem al w szystkim przecenienia wagi przedmiotu w łasnych zainteresowań, Skwarczyński w ybitnie przeakcentował historyczną rolę Kontryma. Rzeczywistość historyczna zakrawa chw ilam i na scenę z teatru kukiełek, w którym rolę reżysera spełnia Kazimierz Kontrym.

Wedle starych, dobrych tradycji portretu historycznego postać bohatera staje się zw ykle odskocznią dla różnych spotkań w czasie, konfrontacji, porównań, ana­ logii. Skwarczyński próby takie podejmuje, ale nie są one trafne i n iew iele przez to m ówią o portretowanej postaci. A przy charakterystyce świadomości ideowej, k tó­ rej dokonuje Skw arczyński, nie jest to sprawa bagatelna.

7 Problemy racjonalizmu i jego krytyki w twórczości M ickiewicza niezw ykle interesująco przedstawia Z. S t e f a n o w s k a , Historia i profecja. S tu diu m o „Księgach narodu i pie lg rzy m stw a polskiego” A dam a Mickiewicza. Warszawa 1962.

(7)

W ydaje się, że kontekstem dla postaci Kontryma mogą być tylko ideologie zbliżone do w yznaw anej przez w ileńskiego Szubrawca i światopoglądowo bliscy mu ich nosiciele. N iestety, w rozprawie Skw arczyńskiego poza Franklinem kontekstu takiego brak. Głucho o czołowym ideologu utylitaryzm u — Jerem iaszu Bentham ie, brak w ogóle rozważań nad europejskim i koncepcjami utylitaryzm u i ich rolą w krajach zacofanych, w ybitną zwłaszcza w Rosji Aleksandra I. Z w yjątk iem Franklina nazwiska rzucone w rozprawie — Volney, Weiss — uderzają pew ną przypadkowością. Wrażenia przypadkowości nie zm niejsza fakt, że Kontrym tłu ­ m aczył W eissa, a Volney był na Litw ie popularny. Nie oni grali istotną rolę w dok­ trynie europejskiego utylitaryzm u, a naw et w zakresie etyk i społecznej n iew iele w łasnego m ieli do powiedzenia. Oczywiście istnieje problem popularyzatorów, po­ przez których idee epoki trafiały na Litw ę, ale w w ypadku ludzi o europejskim h o­ ryzoncie intelektualnym , jak Szubrawcy, nie ma potrzeby sięgać do nazw isk po­ pularyzatorów. Wszak nie o przeciętność recepcji nam chodzi.

Bardziej istotne nieporozum ienie zaczyna się jednak w momencie, gdy — jak najniespodziew aniej dla czytelnika P rze d m o w y — punktem odniesienia dla K ontry­ ma stają się dążenia narodowowyzwoleńcze i moralny ideał sługi ojczyzny. M n iej­ sza w tym wypadku o niekoherencję sądów autorskich. Istotniejszy jest rozbrat z racjonalną linią dowodową, jaki się odtąd rozpoczyna. Skwarczyński nie tylko przypisuje K ontrym owi w ybitny w pływ na filom atów , ale niezm iernie w yolb rzy­ mia jego rolę w życiu M ickiewicza. Pojawia się też sw ego rodzaju obsesja na tle dwuznaczności czynów bohatera, któremu przypisuje się jakieś ukryte podteksty, jakieś m roczne a zbawcze dążenia. Należy się domyślać, że brak dowodów zastąpić m iała owa atmosfera konspiracji, tajem niczości, stwarzająca iluzję, że czym ś za­ kazanym tu pachnie. Z tym w szystkim ów zasłużony liberał oceniany miarą idei M ickiew icza zmusza autora do sm ętnego stwierdzenia, że Kontrym zrozumiał zaledwie część ideowego procesu swej epoki (s. 57).

W m iejsce ek w ilib rystyk i dowodowej i sądów bynajm niej nie kom plem entują­ cych bohatera można było podjąć, jakże potrzebną, analizę sw oistości postawy m o­ ralnej i świadom ości narodowej polskich liberałów, utrzym ujących się na w ąskiej granicy dzielącej konform izm polityczny od organicystycznej koncepcji postępu. Ży­ ciorys K ontrym a dostarczyłby także interesujących dowodów na to, że naw et S zu ­ brawcom trudno było zachować „czyste” społeczne rozum ienie w spólnoty, że historia zm uszała ich do kompromisu z narodowym pojm owaniem w ięzi, z „irracjo­ n aln ym ” obowiązkiem w alk i o w olność. Takie ujęcie problem atyki nadałoby por­ tretow i K ontryma w ym iar pozajednostkowy, utrwalając rysy polskiego liberała tych lat, konflik ty, jakie przechodził, oraz sygnalizując te, które oczekiw ały w przyszłoś­ ci zw olenników organicystycznie pojm owanego postępu.

Studium o Towarzystwie Szubrawców w ydaje się mniej am bitnie pomyślane niż portret ideologa. Zostało utrzymane w tonie opisowym, charakterystyka i rys h is­ torii przeważają nad problematyzacją. Prace w tenże sposób pom yślane próbowali pisać przeszło pół w ieku tem u Zdzisław Hordyński i Józef B ieliński, dobrze byłoby w ięc pójść innym tropem. Te pół w ieku odczuwa się natom iast korzystnie, gdy spojrzeć na postęp wiedzy o przedmiocie, jaki różni studium Skwarczyńskiego od prac w ym ienionych autorów. Mamy do czynienia ze specjalistą, który posiada bo­ gate kartoteki i w oparciu o nie w eryfikuje w iele starych bałam uctw oraz daje m asę w łasnych ustaleń. Pod tym w zględem jest to studium bardzo cenne.

W studium tym, bardziej niż w szkicu o Kontrymie, widoczne są pewne n a­ w iązania do tez Przedm ow y. Przede w szystkim szerzej określona została historyczna rola obu nurtów ideowych — liberalizm u i rewolucjonizmu. W ywody Skw

(8)

arczyń-skiego w tej sprawie można by streścić: co zepsuł m łodszy brat-rew olucjonista, to starszy, rozważny m usiał naprawić, m yśląc o dniu codziennym. Sądy tego typu, cenne jako deklaracja autorska, z pewnością n iew iele pomogą w rozw ikłaniu skom ­ plikowanych dróg dziejów polskich, zwłaszcza w X IX wieku.

W historii Szubrawców istnieje tajem niczy m oment fascynujący w iele osób — to powody likw idacji ich pisma i stosunek policji do członków zespołu. Otóż pierw szą z ciem nych k w estii Skwarczyński w yjaśnia w sposób chyba zbyt prosty i zbyt dla jego celów interpretacyjnych w ygodny — interw encją cenzury. W ydaje się jednak, że n iew ątpliw y fakt interw encji cenzury spełnił rolę niejako techniczną, rolę zakazu. Dla czytelnika num erów „W iadomości” z kilku ostatnich m iesięcy ich istn ien ia jest jednak oczywiste, że pism o to przeżywało kryzys, z którego, być może, w ogóle by się już nie w ydobyło. Kryzys w yw ołany w ielom a czynnikami.

A w ięc dramatem satyry w kraju rządzonym przez despotę. W krótkim okre­ sie liberalizm u Aleksandra I rozkwita społeczna, w ojująca, satyra „W iadomości”. A le już w r. 1823 niem ożliw e byłoby powtórzenie Machiny do bicia chłopów. P o­ dobnie jak precedens, który zrodził ów znakomity artykuł — akcja u w łaszczenio­ wa — został przez rząd definityw nie zawieszony. W tej sytuacji gw ałtow n ie po­ czął się kurczyć zakres tem atów satyry i zakres obserwacji ograniczany do spraw „dozw olonych”, jakichś drobnych grzeszków, towarzyskich skandalików, osobistych ataków i rozgrywek. I w końcu za taki bardzo personalny atak na mało in teresu ­ jącą osobę (Antoniego Chrapowickiego) przerwano egzystencję pisma.

A w ięc konserwatyzm em estetycznym . Publicyści „Wiadomości” nie byliby w stanie okazać sym patii ani dla prób ufilozoficznienia języka polskiego — a w ym agała tego recepcja niem ieckiego idealizm u filozoficznego — ani dla k ształ­ tujących się w ów czas pasji regionalistycznych. A były to istotne składniki rom an­ tyzm u i odegrały niem ałą rolę w form owaniu się nowożytnej świadomości estety cz­ nej. Pism o nieuchronnie popadać w ięc m usiało w konflikt z duchem czasu, choć przecież rozpoczynało karierę jako organ św iatły i postępowy. Chorążym postępu nie mogło być jednak nadal pismo, które twierdziło, że Kant jest m ętniakiem , m etafizykę m iało za smalone duby, a zbieractwo starożytności za św ietną okazję do drwin z Dionizego Paszkiewicza. Maluczko, a stałoby się klubem „twardogło- w y c h ”, przekpiwających, jak Koźmian, romantyczne głupstw a.

Wydaje się, że są to w szystko sprawy toczące się o w iele powyżej cenzorskich bądź policyjnych kompetencji.

Szczegółową dyskusję z autorem można by kontynuow ać. Nie chodzi jednak o kom pletność, zawsze względną', recenzenckich refleksji, lecz o wydobycie pod­ staw ow ych, jak się w ydaje, lin ii interpretacyjnych książki. Są to założenia d osta­ tecznie ważne, aby o nich dyskutować.

Alina W itk o w sk a

R o ś c i s ł a w S k r ę t , KAZIMIERZ BRODZIŃSKI JAKO HISTORYK LITE­ RATURY. Warszawa—Kraków 1962. Państw ow e W ydawnictwo Naukowe, s. 150, 2 nlb. Polska Akademia Nauk. Oddział w Krakowie. Prace Kom isji H istoryczno­ literackiej. Num er 3. (Redaktor naukowy S t a n i s ł a w P i g o ń ) .

W latach 1822—1830 Kazimierz Brodziński, jako profesor U niw ersytetu War­ szawskiego, w ykładał literaturę polską łącznie z w ym ow ą, stylistyk ą i estetyką. W ykłady te u w spółczesnych cieszyły się dobrą sławą. Przygotowane przez w y k ła ­ dow cę do druku, zaginęły jednak w trudnych warunkach życia narodowego okresu

Cytaty

Powiązane dokumenty

Skoro najem jako stosunek cywilnoprawny istnieje od chwili, kiedy decyzja o przydziale stała się ostateczna, to najemca i wynajmujący mogą od tego momentu

Zmieniające się stosunki społeczne wskazują na potrzebę uczynienia w omawianej sprawie dalszego kroku naprzód. zwróciła się do NRA z wnioskiem o wyrażenie

W stosunku do ogólnej liczby członków ZPP (ok. Jednocześnie reprezentacja adwokatów w organach wybieralnych ZPP kształtowała się niejednolicie. Między innymi np. w

Kilka uwag o prawie pierwokupu zastrzeżonym na rzecz. współwłaścicieli

[r]

Przestępstwo dzieciobójstwa z art.. choroba

Poszukując przyczyn tej tendencji oraz zasad, na jakich zazwyczaj opiera się w ustawach wyższa karalność zaboru, nie sposób jest poprzestać na ustawodaw­ stwie

132 k.ro., a zwłaszcza wypowiada się co do aktualizacji obowiązku alimenta­ cyjnego powstającego wobec osoby obo­ wiązanej w dalszej kolejności (kon­ kretnie: