• Nie Znaleziono Wyników

RZECZPOSPOLITA POLSKA

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "RZECZPOSPOLITA POLSKA"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

RZECZPOSPOLITA POLSKA

ROK IV. NR. 10 (82) W ARSZAW A 3 LIPCA 1944 R.

N A CZELN Y WÓDZ, GEN. BRONI K A ZIM IERZ SOSNKOW SKI W ROZMOWIE Z GEN. D Y W IZJI W ŁADYSŁAW EM A N D ER SEM , DOWÓDCĄ II K ORPUSU

POLSKIEG O, OKRYTEGO CHW AŁĄ POD CASSINO

(2)

2 RZECZPO SPOLITA POLSKA N r. 10 (82)

„PO D CASSINO WALCZYLIŚMY DLA P O L S K I”

W dniu 24 m a ja gen. A lexander, głównodowodzący w ojsk sprzym ierzonych we W łoszech, udekorow ał dowódcę II korpusu polskiego, gen. A ndersa, b ry ty jsk im odzna­

czeniem „O rderu Ł aźni”, p rzem aw iając do w ojsk polskich: „K ról odznaczył gen. A n­

d ersa za jego doskonałe dowodzenie, więcej jeszcze —- odznaczył go jako w aszego wo­

dza, jako w yraz u zn an ia za w asz sław ny bój pod C assino”. W odpowiedzi swej gen.

A nders ośw iadczył: „Pod Cassino w alczyliśm y dla Polski. W alczym y ram ię w ram ię z żołnierzam i brytyjskim i w im ię spraw iedliw ości i wolności narodów ”.

W kró tk ich tych słowach, po żołniersku, wypow iedział gen. A nders rzecz n a j­

isto tn iejszą. Bój o Cassino bowiem, niezależnie od jego doniosłego znaczenia dla arm ii sprzym ierzonych n a froncie w łoskim , d la całego układu sił n a ty m froncie — był w spaniałym bojem o Polskę i dla Polski. Zwróćmy przede w szystkim u w ag ę n a n a j­

b ardziej w ażkie echo zw ycięstw a pod Cassino. W dniu 24 m a ja, a więc bezpośrednio po nadejściu bliższych w iadom ości o w ielkim sukcesie oręża polskiego, p rem ier C hur­

chill dw ukrotnie f a k t te n podkreślił w sw ojej w ielkiej mowie w Izbie Gmin. Om aw ia­

jąc zagadnienie polsko-rosyjskie stw ierdził, iż „w ojska polskie w alczą u boku naszych w ojsk, a ostatn io w yróżniły się w sposób szczególnie zaszczytny we W łoszech” — słow a te Izba Gmin p rz y ję ła oklaskam i. W dalszym ciągu swego przem ów ienia C hur­

chill ośw iadczył: „M usim y podkreślić, że w chwili, kieay w szyscy w alczym y z całym w ysiłkiem ze W spólnym w rogiem , n ik t nie przew yższa naszych polskich sprzym ierzeń­

ców m ęstwem , okazyw anym przez nich we W łoszech, a także codzień na m orzu i w po­

w ietrzu, oraz w bohaterskim oporze, ja k i ruch podziemny sta w ia N iem com ”.

Słowa te, w ypow iedziane w Izbie Gmin w obecności przedstaw icieli przeszło dw udziestu narodów i to w łaśnie w trak c ie om aw iania sporu polsko-rosyjskiego nie były tylko ukłonem w stro n ę Polski w chwili, kiedy oficjalne czynniki sowieckie a t a ­ k u ją w sposób gw ałtow ny i niew ybredny rz ą d polski i naczelne dowództwo arm ii pol­

skiej o „bezczynność” i „celowe uchylanie się od w alki z N iem cam i” . N ie m ógł C hur­

chill dobitniej podkreślić, iż m a n a te n te m a t zupełnie inne zdanie.

Bój pod C assino przeszedł do h isto rii. A z nim przeszła do h isto rii sław a oręża polskiego, k tó ry tam , n a słynnym w zgórzu italskim , odmosł jedno z najw iększych zwycięstw w te j wojnie. W ieść o M onte Cassino w yw ołała radość w sercach w szyst­

kich Polaków n a całej kuli ziem skiej, szczególnym jednak echem odbiła się u nas, w K raju . N a ulicach W arszaw y pojaw iły się napisy: „V — C assino” zaopatrzone w z n a k Polski W alczącej. N ie, m e m ożna powiedzieć, iżby zwycięstwo to było dla nas niespodzianką. D epesza dowódcy 9-ej arm ii b ry ty jsk ie j, p rze słan a A ndersow i: Świet­

ne w yniki! W iedziałem , że je osiągniecie” —■ w y ra ża uczucia n as w szystkich. Bo m y ś­

m y w szyscy byli przekonani o tym , że przyjdzie dzień Krwawego a zwycięskiego po­

rachunku z N iem cam i n a polu bitw y. W iedzieliśm y o tym , w ierzyliśm y w to święcie.

Radość naszą, ogrom ną, dawno już nie przeżyw aną w K ra ju radość spraw ił fa k t, że w reszcie nadszedł dzień zapłaty, że w reszcie zwycięski żołnierz polski poprzez kałuże, krw i i jęki niem ieckie to ru je sobie drogę do Poiski, że w reszcie pobite, zu ruzgotane ram ię okrutnego w roga w yciąga przed Orłem Polskim białą, poddańczą cnorągiew , ja k to było n a M onte Cassino, Ze oto w alczący re sz tk ą sił N iem cy proszą dowodztwo polskie: „opiekujcie się naszym i rannym i, którzy są w opactw ie”, n a co o trzy m u ją od­

powiedź: „nie w alczym y z rannym i żołnierzam i. O trzy m ają oni pomoc”. Ze oto — ja k p odają korespondenci w ojenni am erykańscy i b ry ty jscy — N iem cy byli p rzerażeni m yślą poddaw ania się oddziałom polskim i dlatego wiem z nich uciekło z g ó ry Cassino, aby poddać się najbliższym wojskom brytyjskim . To nas cieszy i to nas w K ra ju r a ­ duje najw ięcej. N ajb a rd zie j to dla nas w te j chwili nam acalny dowód, iż odw raca

się k arta ... <

N a wieść jednak o krw aw ych, ciężkich w alkach w ojsk polskich we W łoszech, okupyw anych ta k bolesnym i stra ta m i, niejedno serce w K ra ju ścisnęło się w trosce, w niejedno serce w ta rg n ą ł niepokój. Zrozum iała je s t ta tro sk a, gdy się weźm ie pod uw a­

gę ogrom w yniszczenia naszego narodu, przechodzący w szystko, co św ia t dotychczas w idział. Ponad jed n ak w szelkim i innym i uczuciam i g óruje w te j chwili w K ra ju uczu-

(3)

cie dumy i radości z wspaniałego zwycięstwa naszych ojców, mężów, braci i synów oraz świadomość, że nigdy krew' polska, przelewana na polu bitwy, nie użyźniała gleby naszej Wolności i Niepodległości tak owocnie i skutecznie jak w te j chwili we Wło­

szech, że każdy centymetr sześcienny krwi polskiej ze wzgórza Cassino przywraca Polsce kilometr kwadratowy ziemi ojczystej i tej na zachodzie i tej na wschodzie.

Wielu politykom współczesnym spadnie — ufam y — bielmo z oczu, wielu zaś innym przybędzie odwagi w stawianiu sprawy polskiej na arenie międzynarodowej tak, jak tego w ym agają najelem entam iejsze, najoczywistsze zasady moralności i sprawiedli­

wości zwłaszcza, gdy uprzytomnimy sobie, że korpus polski, walczący we Włoszech, składa się z dywizji kresowej i karpackiej, a więc w dużej większości z tych żołnie­

rzy, którzy są krwią z krwi i kością z kości z wschodnich obszarów Polski, po które zgłaszają pretensje Sowiety. Że są to żołnierze, którzy m ają za sobą długie miesiące, a naw et lata straszliwej poniewierki po sowieckich więzieniach i obozach koncen­

tracyjnych....

Zdobycie Monte Cassino było ponadto jednym z najbardziej zwrotnych, przeło­

mowych momentów w kampanii włoskiej. Przez siedem miesięcy rozbijały się o tę twierdzę ataki sprzymierzonych, przez siedem miesięcy hamowała ta twierdza uderze­

nie V III i V armii na Rzym. Aż wreszcie żołnierz polski rozbił ją w pył, otwierając drogę do Wiecznego Miasta. Dokładnie w dwa tygodnie po zdobyciu Cassino armie sprzymierzone wkroczyły do Rzymu. Dlatego też przywrócenie duchowej stolicy świa­

ta wolności będzie po wieczne czasy związane z imieniem Polski i Jej bohaterskie-’

go żołnierza.

Krwawy a zwycięski bój o Cassino dobrze przysłużył się nie tylko Ojczyźnie, ale sprawie Wielkich Demokracji.

Rozkaz Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego, z dnia 19 m aja 1944 r. brzmi:

„Żołnierze polskich sił zbrojnych w K raju i na obczyźnie! N asza myśl w zru­

szona biegnie do Włoch, gdzie II Korpus dodał armii polskiej nowego blasku. Chwała zwycięzcom z pod Cassino! Żołnierze polscy — gdziekolwiek jesteście: uczcijcie minutą milczenia śmierć bohaterów z pod Cassino,»a za żywych krzyknijcie: niech żyją!”

SŁYNNY KLASZTOR BENEDYKTYNÓW NA MONTE CASSINO.

Miejsce wspaniałego zwycięstwa oręża polskiego. Na ruinach klasztoru . fortecy

p o w ie w a s z t a n d a r n a ls k i.

(4)

4 RZECZPOSPOLITA POLSKA Nr. 10 (82)

W HOŁDZIE ŻOŁNIERZOWI POLSKIEM U

J E R / Y VI,

K R Ó L W I E L K I E J B R Y T A N I I ,

o d z n a c z y ł gen era ła A n d e r s a O r d e r e m Ł a źn i. W z w i ą z k u z p o w y ż s z y m gen.

A l e x a n d e r prz esłał na ręce gen. A n d e r s a n a s t ę p u j ą c y te le g r a m : „O t r z y m a ł e m o d J. K. M. K ró la J e r z e g o VI po lece n ie p r z e k a z a n i a P a n u G e n e r a ło w i n a j ­ s e r d e c z n ie j s z y c h g r a t u la c j i z p o w o d u z n a k o m i t e g o w s p ó ł u d z ia ł u P a n a G e n e ­ rała i je g o ż o łn ie r z a 'w u z y s k a n i u o sta tn ie g o n a sz e g o s u k c e s u . O t r z y m a ł e m r o z k a z z a w i a d o m i ć Pana generała, ż e J. k . M. n a d a l Mu order Laż.n, Pragnę d o d a ć m o j e osobiste i sz ta b u m o je g o g r a tu la c je z p o w o d u t a k w ie l k i e g o i l a k

z a s łu ż o n e g o o d z n a c z e n ia '.

G E N . A L E X A N D E R ,

G Ł Ó W N O D O W O D Z Ą C Y W O J S K S P R Z Y M I E R Z O N Y C H W E W Ł O S Z E C H , p rz e sła ł na ręce gen. Leesa d e p e sz ę : „Będę w d z i ę c z n y jeśli ze c h c e P a n w o b e c gen. A n d e r s a d a ć w y r a z m e g o g łę b o k ie g o u z n a n i a d la w s p a n i a ł y c h w a r to ś c i ż o ł n ie r s k ic h o d d z i a łó w p o ls k ic h i ic h w y t r w a ł o ś c i, w y k a z a n y c h w czasie z d o ­ b y w a n i a f o r t y f i k a c j i , k tó r e n i e p r z y ja c i e l u w a ż a ł z a n ie m o ż l iw e d o z d o b y c i a . J e s t to d z ie ń c h w a ł y d la P olski. O d d a ję cześć s z ta n d a r o w i Polski., k t ó r y w z n o s i

się o b e c n ie d u m n i e p o n a d fo r te c ą k l a s z t o r n ą " . G E N . W I L S O N ,

D O W Ó D C A F R O N T U Ś R Ó D Z I E M N O M O R S K I E G O

i jego a m e r y k a ń s k i za s tę p c a gen. D e o e rs p r z y b y l i do k w a t e r y g ł ó w n e j d o ­ w ó d z t w a d ru g i e g o k o r p u s u p o ls k ie g o d la zło ż e n ia g r a tu la c ji z o dnie sio nego z w y c i ę s t w a . W r o z m o w ie z gen. A n d e r s e m gen. II ilson o ś w i a d c z y ł : .,P r z y b y ­ ł e m tu t a j, a b y z ł o ż y ć s e r d e c z n e g r a tu la c je z o k a z j i w ie lk ie g o z w y c i ę s t w a i s u k c e ­

su k o r p u s u pols kieg o ".

GEN: L E E S ,

D O W Ó D C A S - E J A R M I I B R Y T Y J S K I E J ,

p r z y b y ł do k w a t e r y g ł ó w n e j w o j s k p o ls k ic h , s k ł a d a ją c oso biście P o la k o m g r a ­ tu l a c je z p o w o d u w i e l k ie g o ic h z w y c i ę s t w a . W r o z m o w i e z gen. A n d e r s e m gen

Lees p o w ie d z i a ł: „Jest to w i e l k i d z i e ń w h i s to i ii p o ls k ie j .

G EN . H A M S T E I N ,

N A C Z E L N Y W Ó D Z N O R W E S K I C H S I L Z B R O J N Y C H .

p rz e s ła ł n a rccd gen. S o s n k o tp s k ie g o de p e sz ę : „Dziś jest już o c z y w is te , ż e w o j s k a p o ls k ie w e W ło s z e c h d o k o n a ł y w y b i t n y c h c z y n ó w w to c z ą c e j się o b e c n i e b it w ie Z d o b y c i e ' w z g ó r z u i k la s z to r u M o n te c a ssin o s z c ze g ó ln ie p r z e m a w i a do n as N o r ­ w e g ó w . P roszę P a n a G en era ła o p r z y j ę c i e p r z y te j o k a z j i m o ic h n a js e r d e c z n i e j­

s z y c h p o w i n s z o w a l i ".

G E N . F R E Y B E R G ,

D O W Ó D C A D Y W I Z J I N O W O Z E L A N D Z K I E J .

p rz e sła ł gen. A n d e r s o w i d e p e s z ę treśc i n a s tę p u ją c e j: „I r z y k r o t n y o k r z y k na cześ.

P o l a k ó w ! N a js e r d e c z n ie js z e ż y c z e n i a z p o w o d u w a s z e g o w ie lk ie g o z w y c i ę s t w a " !

(5)

W DNIACH KRWI I CHWAŁY Skały, bunkry, fortece...

...Przeszło 200 w arow nych ośrodków opo­

ru, około 70 potężnych bunkrów, k ilk a se t m niejszych betonowych budowli pan cer­

nych, niep rzerw an a linia zasieków z d ru tu kolczastego, około 20 km . długości rowy przeciwczołgowe, połączone z głębokim bie­

giem wód przecinających dolinę, w szystkie domy w okolicy zniszczone celem umożli- w enia pełnej obserw acji w ro g a i nie p rze­

szkadzania ogniowi w łasnej a rty le rii — oto co stw ierdziły fo to g ra fie lotnicze, do­

konane przez sprzym ierzonych -z odcinka t. zw. linii H itle ra, zam ykającego dolinę rzeki Liry. Odcinek ten budow ała w o s ta t­

nich trzech m iesiącach o rg an izacja Todta.

N a południe zaś od linii H itle ra, nad środkowym i dolnym biegiem rzeki L iry zbudowali N iem cy t. zw. linię Gustawa.

N ajb ard ziej um ocnioną je j część stanow ił rejon m ia sta i w zgórza Cassino oraz poło­

żone n a północny zachód od Cassino w zgó­

rz a : A lbaneta i San Angelo. Niedostępne, sk aliste zbocza i szczyty, w spaniałe beto­

nowe um ocnienia i tunele, g ęsto rozsiana a rty le rią i m iotacze płom ieni, a to w szy st­

ko służące za p u n k t oparcia i obrony n a j­

b ardziej doborowem u żołnierzowi arm ii n ie­

m ieckiej, mianowicie pierw szej dyw izji sp a ­ dochronowej — oto m ur, o k tó ry przez 7 m iesięcy rozbijały się atak i sprzym ie­

rzonych.

W reszcie nadszedł m om ent przełomowy.

11 m a ja w ojska sprzym ierzone p rz y stą p i­

ły do generalnego atak u . A z nim i weszły w decydujący bój oddziały II korpusu pol­

skiego, w alczące w szeregach 8-ej arm ii b ry ty jsk ie j. Polakom powierzono najtrud­

niejszy, najważniejszy odcinek linii Gusta­

wa: odcinek rejonu Cassino łącznie z są ­ siadującym i w zgórzam i. „N iezdobyte m ia­

sto gruzów ” , będące od ty lu m iesięcy na ustach całego św iata, M onte Cassino — czekało zatem n a żołnierza polskiego.

W ogniu niemieckich moździerzy Oddziały II korpusu, walczącego dotych­

czas nad rzeką S angro, przesunięto n a k il­

ka dni przed rozpoczęciem n a ta rc ia ,— na w yznaczony im ' now y odcinek. Obie dywizje kresow a i k arp a ck a, pozostające pod do­

wództwem gen. A ndersa, p rz y stą p iły z m iej­

sca do zorganizow ania stanow isk.

„O rganizow anie” to w ym agało ze w zglę­

du na szczególne w arunki terenow e — n ie­

zwykłego w ysiłku i poświęcenia. Saperzy nasi m usieli budować i n apraw iać m osty oraz drogi pod nieprzerw anym obstrzałem niem ieckich dział i m oździerzy. Żołnierze w ojsk łączności dokonywali w p ro st nadludz­

kich wysiłków, wspinając się na zbocza w y­

sokich gór z bębnem kabla na plecach, wa­

żącym 50 kg i udając się po k ilk a raz y w dzień i w nocy na dalekie w yp raw y celem nap raw ien ia zerw anych połączeń, nie b a­

cząc n a niebezpieczeństw o m in, zaśm ieca­

jących w szystkie zbocza. A cóż dopiero a r- ty lerzyści ? Tw ardym polskim uporem i z a ­ ciętością wciągali oni ciężkie działa na nie­

osiągalne zdawałoby się szczyty, budząc u- znanie i podziw obcych dowódców, którzy skw alifikow ali ich wyczyny, jako nie m a­

jące precedensu w h isto rii w ojen i stw a ­ rzające d la ,te j broni zupełnie nowe m ożli­

wości.

O sobną k a rtę w alk pod Cassino zapisali sw oją o fiarn ą p rac ą i krw ią polscy leka­

rze i san itariu szk i. Pod ogniem arty lerii niem ieckiej o patryw ali oni rannych żoł­

nierzy, znosząc ich do najbliższego punktu sanitarnego. O chotniczki-sanitariuszki p ra ­ cowały w polu w alki po 16 godzin n a dobę.

W dniu 8-go m a ja a rty le ria niem iecka o strze la ła w ysunięty polski p u n k t o p atru n ­ kowy, pomimo iż nam ioty oznaczono n a dachach wielkim i znakam i Czerwonego K rzyża. Niem cy ostrzeliw ali p u n k t ten przez godzinę — i w rezultacie ich b e stia l­

stw a 6 osób padło, a kilkanaście odniosło rany. Między zabitym i znajdow ał się k a ­ pelan, ks. Kuczyński i dw aj lekarze polscy.

W oczekiwaniu na rozkaz

„O rganizow anie” stanow isk w rejonie Cassino trw ało aż po dzień 11 m aja. Ca­

łością .w alk i prac oddziałów polskich kie­

row ał gen. A nders ze swego p u n k tu obser­

w acyjnego, znajdującego się n a skalnym szczycie jednego ze w zgórz. Tam , w schro­

nie w ykutym w skale, m ieściły się ośrodki łączności telefonicznej z dyw izjam i i b ry ­ gadam i. Bez p rzerw y napływ ały m eldunki, donoszące o przygotow aniach do n atarcia .

W ojska nasze zajęły pozycje wyjściowe do n a ta rc ia na 24 godziny przed rozpoczę­

ciem ofensywy. Skuleni za skałam i czato­

w ali Polacy zaledwie k ilk a se t m etrów od stanow isk niemieckich. W e środę w nocy (10 m a ja) podeszli oni ta k blisko pod p la­

cówki Niemców, iż m ogli słyszeć rozkazy,

(6)

6 RZECZPOSPOLITA POLSKA N r. 10 (82)

przez ^ nich wydaw ane. Niem cy jednak nie dom yślali się niczego.

Decydujący, przełomowy dzień 11-go ma- ja nie zaznaczył się niczym szczególnym.

O bustronna działalność a rty le ry js k a pod>

w ieczór osłabła, aż w reszcie zupełnie za­

m arła. W dolinie zapanow ała niezw ykła ci­

sza. N araz, punktualnie o godz. 23-ej, p a ­ d a ją pierw sze pociski alianckie. W m gnie­

niu oka cały fro n t sta je w ogniu. N a nie­

bie w y strzela tysiące błyskawic. 2400 d z ia ł, rozpoczęło huraganowy ogień n a stanow is­

k a niemieckie. W n ajfan tasty czn iejszy ch esach floresach tańczy św iatło zielone, czer­

wone i niebieskie. Pociski św ietlne w sk a­

zu ją drogę n atarciu . Po 40 m inutach a r ty ­ le ria sk rac a ogień i rozpoczyna ostrzeliw a­

nie celów, n a k tó re ru szy natarcie.

„Polacy walczą jak lw y!”

O godz. 1 min. 30 Polacy rozpoczynają atak. R usza do n a ta rc ia sław na z pod To- bruku b ry g ad a K arpacka. W 15 m inut później ud erza in n a dyw izja trze m a b a ta ­ lionam i. Skuleni od k ilk u n a stu godzin na swych czatach —<- w y sk ak u ją Polacy z u- k ry cia by w straszliw ym impecie ru n ąć na w roga. Pieśń b ry g ad y karp ack iej

„...Na o strzach naszych bagnetów niesiem y hasło odw etu!”

zm ieniła się w te j chwili w krw aw ą, u pior­

n ą dla w ro g a rzeczyw istość. Przem ów iły g ra n a ty i bagnety. „Polacy w alczą ja k lw y” — depeszuje w pierw szych godzinach w alki b ry ty jsk i korespondent. O godz. 2.10 sk aln a k w a te ra gen. A ndersa otrzym uje pierw szy m eldunek telefoniczny. W oła sztab dyw izji: „Betonowy schron zdobyto s z tu r­

m em n a bagnety. W alka była zaciekła”.

Niem cy bronią się do upadłego. W iedzą bowiem, co to znaczy żołnierz polski, w ie­

dzą, za co ich ten żołnierz bije. Spadochro­

n ia rz e niem ieccy — ci sam i, k tó rzy niegdyś zdobywali K retę, ci, k tó rzy uchodzą za n a j­

lepszych żołnierzy H itle ra — bronią swych pozycyj do o sta tk a . W alczą z P olakam i swym i długim i nożami. W alka idzie n a całego. Polacy a ta k u ją z w ściekłością, w y-' p ierając spadochroniarzy kro k za krokiem . R e u te r donosi: „Polacy walczą do zupełne­

go wyczerpania — ustają dopiero zabici lub ciężko ranni”.

Ja k się okazało, n ata rc ie polskie n a s tą ­ piło w chw ili, gdy oddziały niem ieckie w łaśnie zm ieniały się. Tym sam ym Polacy napotkali n a dwa ra z y w iększą liczbę w ro­

g a w stosunku do te j, ja k ą przewidywali.

Sytuacja zatem była bardzo ciężka.

P ierw sze w alki rozgorzały n a zboczach g ó ry San A ngelo, n a północny zachód od Cassino, niedaleko Piedim onte. Jeden ze szczytów w ty m teren ie to t. zw. w zgó­

rze — Widmo. Zapisało się ono trw ale w h isto rii w alk pod Cassino. Niem cy, k orzy­

sta ją c z dw ukrotnie w iększej niż no rm al­

nie liczby swoich żołnierzy, sta ra li się za w szelką cenę w yprzeć kom panię polską, k tó ra zajęła pozycję n a w zgórzu. Z aatak o ­ w ano ją 7 ra z y — przyczym w każdym a t a ­ k u używ ali N iem cy coraz w iększych sił, rzucając w końcu n a nią cały batalion. Do­

piero w tedy Polacy pozycję opuścili — nie n a długo jednak, gdyż w krótce zdobyli ją n a nowo i ostatecznie.

„Koledzy — robię wam przejście!”

Z ja k ą determ inacją, z jakim b o h ater­

stw em walczyli Polacy o w zgórze-W id- mo — mówi jed n a z najpiękniejszych, ale i n ajb ard zie j w strząsający ch depesz z fro n ­ tu : „PodczaS" n a ta rc ia n a w zgórze-W idm o żołnerze jednego z batalionów rękam i ro z­

b ra ja li pułapki minowe. Je d en z podchorą­

żych zebrał im prow izow aną drużynę. S trz e ­ lec G rzegorz B ulak rozbroił ju ż jedną p u ­ łapkę, lecz oto n a tk n ą ł się n a minę n a ­ ciskową. W ybuch oderw ał m u stopę. „Ko­

ledzy, robię w am p rzejście” — zawołał. Za­

nim ktokolw iek zdołał się zorientow ać w znaczeniu tych słów strzelec B ulak nadludz­

kim w ysiłkiem woli podniósł się, skoczył n a jednej nodze i runął całym ciałem na dwie następne miny. Dwa w ybuchy porw a­

ły ciało B ulaka. O 2 m e try od przejścia, któ re on kosztem życia otw orzył, znajdo­

w ał się pierw szy niem iecki schron. B atalion w ziął go szturm em ” .

W nocy z 16 n a 17 m a ja oddziały polsTde rozpoczęły n a ta rc ie n a w zgórze A lbaneta, dom inujące od. północno-zachodu nad m ia ­ stem i k lasztorem M onte Cassino oraz nad drogą nr. 6, prow adzącą z Cassino do R zy­

mu. N a tę w ażną dla Niem ców drogę ude­

rzy ły jednocześnie od południa oddziały brytyjskie. -O sk rzy d lający m anew r P ola­

ków m iał zasadnicze znaczenie dla dalszych w alk i on to um ożliwił zdobycie sam ego Cassino.

Krwawa gonitwa

W alki o w zgórze i n a w zgórzu A lb an eta prowadzone były — ze w zględu n a niedo­

stępne skalne zbocza i szczyty — wręcz w fan tasty czn y ch w arunkach. N a niek tó ­ rych odcinkach Polacy zmuszeni byli posu­

wać się przy pomocy drabinek sznurowych

(7)

i specjalnych klamer skalnych. Żołnierze II korpusu szli do a ta k u po strom ym zboczu uzbrojeni w k arabiny, g ra n a ty ręczne i b a ­ g n ety — w spierani ogniem z dział przeciw ­ pancernych, k tó re z bliskiej odległości ro z­

b ijały umocnione pozycje niem ieckich sp a ­ dochroniarzy. D ługie noże Niemców znowu zm ierzyły się z b agnetam i polskim i. Gdy d ziałka przeciw pancerne rozbiły gęsto z a ­ siane n a zboczach niem ieckie schrony beto­

nowe, podeszła do nich cicho polska p ie­

chota. „Spadochroniarze — ja k depeszuje korespondent „D aily M ail’a ” — z krzykiem uciekli ze schronów. P rzez dwie n astęp n e godziny trw a ła t a krwawa gonitwa na zbo­

czach górskich, usianych tru p a m i poprzed­

nich walk. O godz. 9 rano, 17 m aja, Polacy usadowili się mocno n a zajętym zboczu”.

Niew iele bitew w h isto rii św ia ta toczy­

ło się w podobnych w arunkach. N ajo k ro p ­ n iejszą rzeczą dla walczących był fa k t, że m usieli się oni poruszać i leżeć w śród zwłok, któ re leżały n a zboczach g ó r od w czoraj, przedw czoraj, od p a ru dni, od p a ­ ru miesięcy... N a w ystających złomach skalnych w isiały ciała żołnierzy niem iec­

kich. W n ajb ard zie j niedostępnych punktach w idniały zdruzgotane m iotacze płom ieni, a wokół nich straszliw e popalone tru p y .

„To było naprawdę piekło”

Po zdobyciu w zgórza A lbaneto rozgo­

rza ł się w dniu 17-go m a ja o statn i, n a j­

krw aw szy ale i uwieńczony najw iększym triu m fem bój o sam o M onte Cassino.

O godz. 7-ej rano m oździerze polskie otw o­

rzyły h uraganow y ogień n a stanow iska n ie ­ mieckie, poczem ru szy ła piechota, w spom a­

g a n a bardzo silnym ogniem dział przeciw ­ pancernych, skierow anych n a niem ieckie klockhauzy i um ocnienia betonowe. Żoł­

nierze II korpusu uderzyli n a spadochro­

n ia rz y z niebyw ałą fu rią i zaciekłością. Do­

wódcy polscy poszli w pierw szej linii. To też w śród innych oficerów padli n a polu chw ały: dowódca b ry g ad y płk. K urek i dwóch podpułkowników, dowódców b atalio ­ nów. S tra ty jednakże w roga były większe.

Gen. A nders ta k opisuje m om ent osta te cz­

nego a ta k u n a słynny k la szto r B enedykty­

nów w Cassino, a raczej n a jego ru in y :

„N igdy przed ty m nie spotkałem się z ta k gw ałtow nym ogniem. To było naprawdę piekło. N ajw iększą trudność sp raw iał nam fa k t, że w szystkie p u n k ty obserw ujące z n a j­

dow ały się w ręk u nieprzyjaciela, a arty­

leria niemiecka strzelała do nas z obydwu stron, a także z tyłu, co sprawiało, że żoł­

nierze m ieli w rażenie, iż są rażeni pociska­

mi w łasnej a rty le rii. W ojska polskie w zię­

ły stosunkowo niewielu jeńców, gdyż ty l­

ko około 300. W alka była ta k straszn a , że bran ie jeńców n apotykało na tru d n o ści”.

Zwycięstwo!

Niem cy rozpoczęli się załam yw ać. Myśl o dostaniu się w ręce Polaków n apaw ała ich przerażeniem — to też w ielu z nich zbiegło w dolinę L iry, by poddać się żołnie­

rzom brytyjskim .

A tak n a k la szto r prow adził polski pod- ~ porucznik. W reszcie w czw artek, 18-go m a­

ja, w godzinach rannych N iem cy zaczęli wychodzić ze swych kryjów ek z rękom a w zniesiohym i do góry, pow iew ając flag am i białym i i Czerwonego K rzyża. O godz. 10 min. 20 sztandar polski zatknięty został na ruinach klasztoru. D okonał tego podporucz­

nik, k ie ru jący atakiem .

Po zatknięciu n a ruinach również fla g i b ry ty jsk ie j — Polacy n aty ch m iast posłali po chorągw ie: am erykańską, fran cu sk ą, k a ­ nadyjską, now ozelandzką i hinduską, celem zatknięcia ich n a ruinach opactw a. P ierw ­ sza wiadom ość o zdobyciu fo rte cy k la sz to r­

n ej nadeszła w postaci k a rtk i od polskiego porucznika saperów , n a k tó rej nakreślona była ołówkiem jed n a tylko lite ra „V ” __

zwycięstwo.

Po ukończonym boju gen. A nders w y­

dał rozkaz dzienny, w którym oświadczył m. in.:

„22 dni bez p rzerw y pod ciężkim ogniem w n ajtru d n iejszy c h w arunkach, 7 dni “zacię­

tego boju o niem ieckie fo rty fik a c je — to w spaniały w ysiłek w alk i poświęceń n asze­

go żołnierza, k tó ry nie m a w ielu równych ni® tylko w h isto rii te j wojny, ale i w h i­

sto rii św iata. Zwycięstwo nasze zostałd osiągnięte w spaniałym w ysiłkiem i w spół­

działaniem obu dyw izji piechoty, oddzia­

łów czołgów, n aszej a rty le rii, saperów , w ojsk łączności oraz broni i służb, biorą­

cych udział w bitw ie” . Rozkaz kończy się słow am i:

„Cały naród polski dumny jest z was, żoł­

nierze. W szystkie serca polskie na całym świecie biją dziś radośnie. Oddaję hold po­

ległym naszym bohaterom. Wyrażam naj­

wyższe uznanie żołnierzom wszystkich stop­

ni, za ich niestrudzony wysiłek w tym bo­

ju ku chwale Ojczyzny”.

M onte Cassino, zag rad zające przez 7 m ie­

sięcy d ro g ę do Rzymu, padło. W dw a ty ­ godnie później, 4-go czerw ca 1944 r. W iecz­

ne M iasto u jrzało Wolność.

(8)

8 RZECZPO SPOLITA POLSKA N r. 10 (82) W SZYSTKO N A M JE D N O ...

W szystko nam jedno, żołnierzom , gdy ku lk a przyleci od w roga, ile nam ziemi odm ierzą gdzieś n a ro zstajn y ch drogach.

W szystko nam jedno, żołnierzom , rachunek nie m usi być ścisły, ile nam ziemi odm ierzą n a wschód i zachód od Wisły.

Rozmowa będzie króciutka o W ilnie, K rzem ieńcu i Lwowie.

N ie dam y też N ow ogródka, dlaczego ? — niech A dam odpowie.

N as b iją — a m y przeżyjem y, ich siła — a my niepodlegli.

Idziem y, idziem y, idziemy, żyjący, -walczący, polegli!

My sam i — bo żołnierz u p a rty — z b agnetem — a choćby i z nożem! - dojdziem y do W isły i W arty, staniem y n a Śląsku, n ad m orzem!

Kto nam w rqg, bagnetem serce ,

Rozpacz n as nie p rze strasz a, będziem y się bili do śm ierci, będziem y się bili po śm ierci.

N ie chcemy nad U ra l, K ałym ę, dosyć jeździliśm y w gości, chcemy polską zaprosić zimę, żeby polskie tu liła kości.

tem u rę k a nasza przew ierci.

W ładysław B roniew ski.

„Polska W alcząca” z dnia 22.1.44).

Generał A nders w ręcza sztandar dow ódcy d yw izji kresow ej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli” współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu

 integralność na poziomie relacji oznacza poprawność definiowania relacji oraz pełną synchronizację połączonych danych. W literaturze spotyka

Pewien układ gospodarczy składa się z trzech gałęzi. Gałąź pierwsza zużywa w procesie produkcji własne wyroby o wartości 20 mln zł, produkty gałęzi II o wartości 40 mln

Wymień klasy adresów IP, gdzie się je stosuje, jaka jest minimalna

Miech zginie przymus i terror, niech każdy poczuje się swobod- nym i wolnym, niech zapewniona będzie nie na papierze, ale w ży- ciu,.. w instytucjach państwowych swoboda przekonań,

Wiem, że dzieci doskonale poradziły sobie z zagadkami i dowiedziały się, które ptaki powracają do nas na wiosnę.. Poniżej zamieszczam planszę, która przedstawia

Osoba pisząca reportaż wybiera autentyczne zdarzenie i udaje się na miejsce aby zebrać materiał.. Rozmawia się ze świadkami, którzy widzieli

Określono, ile czasu trwają poszczególne czynności oraz jakie zasoby i koszty są z nimi związane.. Informacje dotyczące przedsięwzięcia zestawiono