• Nie Znaleziono Wyników

Zdrój : kultura - życie - sztuka, 1947.02.15 nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zdrój : kultura - życie - sztuka, 1947.02.15 nr 2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 15 zł.

ROK I LUBLIN, 15 LUTEGO 1947 R. Nr 2 (27)

JA N S T A N IS Ł A W ŁOŚ

STAROŻYTNOŚĆ W KULTURZE OBYWATELSKIEJ POLSKI PRZEDROZBIOROWEJ

D

zieje R zym u s k o ń c z y ły się na d łu g ie stulecia z a n im .plem iona s ło w ia ń skie o s ia d łe m ię d zy O d rą a W is łą o b u d z iły się do h isto ry c z n e g o życia. N a ró d p o ls k i n>- gdy n ie z e tk n ą ł się z ż a d n y m z n a ro d ó w k tó r e k u ltu r ę k la s y c z n ą s tw o rz y ły , nie sąsiadow ał też bezp o śre d n io z ża d n ym n a ró d m i, k tó r y b y m ó g ł być u w a ż a n y m za spad ko b ie rcę k u ltu r y a n ty c z n e j. Za s p a d k o b ie rc ó w te j k u ltu r y n ie m ożna b o ­ w ie m uw ażać a n i N ie m có w a n i M a d z ia ­ ró w , choć z ie m ie ic h p rz e lo tn ie w c a ło ­ ści lu b w części w c h o d z iły w skła d I m ­ p e riu m R om anuiin. I je d n i i d ru d z y m u ­ s ie li p o k u ltu rę ła c iń s k ą je ź d z ić n a za­

ch ó d i p o łu d n ie , p o d o b n ie jaik m u s ie li ta m je ź d z ić P olacy, k tó r z y p ra g n ę li za­

czerpnąć z k r y n ic y s tro ż y tn e j m y ś li. K u l­

tu ra a n ty c z n a poczęła w y w ie ra ć sw ój w p ły w n a um yslp w o śc p o ls k ą p óźno, n ie w cześniej ja k w w ie k u X V m. t.j. o b lis k o stopięódiziesiąt la t od c h w ili gdy ro z ja ś ­ n iły się za A lp a m i p ie rw sze zorze re n e ­ sansu. Z e tk n ą w s z y się n a to m ia s t z p rą d a ­ m i renesansu, d o ta r li p rz o d k o w ie nasi bez­

p o ś re d n io do jego k o le b k i i źró d e ł, do It a ­ l ii, n ie p o s z li do szko ły b u zs z y c li sw ych sąsiadów — N ie m có w , u k tó r y c h p rą d y o d ro d z e n ia b y n a jm n ie j n ic są w c z e ś n ie j­

sze n iż w Polsce.

w cze śn ie j też i b a rd z ie j sa m o d zie ln ie p rz e m y ś la ły z a g a d n ie n ia społecznego ż y ­ cia, p rz e k a z u ją c za p ó ź n io n y m k re w n ia ­ k o m osiągnięte w y n ik i w fo rm ie go to w e j i ła tw o p rz y s w a ja ln e j.

STOP K O N C E P C JI

S połeczeństw o p o ls k ie X V i X V I w ie k u o trz y m y w a ło zatem ¡z rą k s ta ro ż y tn y c h , f rz y o d z ia n ą w a n ty c z n e k s z ta łty i w y s ło ­ w io n ą k la s y c z n y m ję z y k ie m , treść, dio k tó re j b y ło b y p ra w d o p o d o b n ie doszło z b ie g ie m czasu samo, ty lk o z w ię k s z y m tru d e m i p o w o li. K u ltu r a p o lity c z n a P o l­

s k i p rz e d ro z b io ro w e j— o ile c h o d z i o trz y o s ta tn ie stu le cia R ze c z y p o s p o lite j— p rz e d ­ s ta w ia się ja k o stop k o n c e p c ji ro d z im y c h , s ło w ia ń s k ic h , p ry m ity w n ie js z y c h , b liż ­ szych w s p ó ln e m u p ra a ry js k ie m u ź ró d łu z k o n c e p c ja m i ¡klasycznym i, p rz e d s ta w ia ­ ją c y m i s ta d iu m p óźniejsze teigoże same­

go ro z w o ju . Coś b a rd z o podob n e g o m o ­ żemy p o w ie d z ie ć i o p o ls k ie j h is to ry c z n e j a rc h ite k tu rz e . P rz y p a trz m y się k tó re m u - k o lw ie k ,ze starszych k o ś c io łó w , w k t ó ­ ry m k o lw ie k z m ia s t p o ls k ic h . N ie m a l w sz y s tk ie p rz e d s ta w ia ć się będą ja k o b a ­ ro k o w a n a d b u d o w a n a g o ty c k im p o d ło ­ żu, p rz y c z y m to z d a w a ło b y się d ziw n e zespolenie s ty ló w , d a je w w y n ik u całość je d n o litą i h a rm o n ijn ą , ta k , że potrzeba

p o k o c h a ł klasyczne M u zy, że d zie ci, k t ó ­ re m u n a stare la ta d ru g a m a łż o n k a poi- w iła p o n a z y w a ł p o g a ń s k im i im io n a m i A c h ille s a i P o ly x e n y , o oby ś w ia d czyło , że n ie b y ł m u obcym H o m e r, a m oże n a w e t E u ry p id e s . M u s im y p o w ró c ić ido O s tro ro - ga s ta tysty. P o g lą d o m s w y m d a ł w y ra z ja ­ k o m ło d z ie n ie c d w u d z ie s to p a ro le tn i, za­

pew ne w ro k u 1456 w sw ym „M o n u m e n - iu m p ro re i pu b lie a e o rd in a tio u e “ . D o le ­ go d z ie łk a m u s im y się o g ra n ic z y ć , b o zda­

je się, że ja k w ie lu ś w ie tn ie się z a p o w ia ­ d a ją c y c h p o ls k ic h m ło d z ie ń c ó w — n a te j je d n e j p ra c y p o p rz e s ta ł; n ie słyszym y p rz y n a jm n ie j n ic b y coś p ó ź n ie j p is y w a ł a jego ro la p o lity c z n a , choć w y s o k ie k rz e ­ sła s e n a to rskie zasiadał, też n ie b y ła p ie r ­ w sz o p la n o w a i n ie doczekała się o p ra c o ­ w a n ia przez d z ie jo p is a rz y .

D Z IE S IĘ Ć P R Z Y K A Z A Ń

P o g lą d y O stro ro g a , n a k tó r y c h n a u k a p ra w a rz y m s k ie g o i id e o lo g ia za ch o d n ic h le g istó w w y ra ź n ie s w ó j w p ły w w y c is n ę ­ ły dadzą się p rz y u ż y c iu w ła s n y c h jego

słó w s fo rm u ło w a ć , ja k g d y b y w dziesięć p rz y k a z a ń :

1) N ie zw ycię żo n e g o K ró la naszego i pa ­ n a p o sta n o w ie ń n ik o m u n ie go d zi się n a ­ ga n iać;

2) K r ó l p o ls k i n ic z y je j z w ie rzch n o ści o p ró c z samego Boga n a d sobą n ie u z n a je ;

3) W s z e lk ie p ra w a cesarskie służą K r ó ­ lo w i ;

4) L e p ie j je s t gdy K r ó l m ia n u je b is k u ­ p ó w ;

5) G łu p o tą je s t h a ń b ą i sro m o tą szu­

k a ć s p ra w ie d liw o ś c i poza g ra n ic a m i K ró le s tw a ;

6) R ozm aitość p ra w w je d n y m p a ń ­ s tw ie n ie zgadza się z ro z u m e m ; niech będzie je d n o p ra w o w s z y s tk ic h o b o w ią żujące ta k szlachtę ja k i p le b e ju s z ó w ;

7) N ie m ogą b y ć w y n a le z io n e lepsze p ra w a n a d te, k tó re p o s ta n o w ili senat i s ła w n i cesarze rz y m s c y ;

8) N a żadną godność s y n po o jc u n ie m a p ra w a następow ać, ch yb a ż d o s to je ń ­ stw a godzien i będzie m u ono n a d a n e ;

9) N ie c h a j w c a ły m p a ń s tw ie będzie je d n o p ra w o , je d n a w aga i je d n a m ia ra ;

10) D ro g i i rz e k i p o w in n y b y ć k a ż d e ­ m u o tw a rte i n ic z y m n ie ta m ow ane.

A w ię c z u p e łn a suwerenność państw a n a w e t w sto su n ku do papieża, a w ię c p rin c e p s legibus s o łu tu s a w ż a d n y m razi©

n ie p o d le g a ją c y ża d n e j n a g a n ie , a w ię c re ce p cja d o k tr y n fra n c u s k ic h le g is tó w głoszących od czasów F ilip a P ię kn e g o , że K r ó l je s t cesarzom w sw o im k ró le s tw ie , a wiięc zw ie rzch n o ść k ró le w s k a i n a d h ie ­ ra rc h ią d u c h o w n ą a w ię c je d n o lite Sus c iv ile i to iuis iłom anium , k tó r a je s t ra tio script® , spisanym ro z u m e m , a w ię c izer warm© z m iiłą ust ro jo w a fe u d a ln e m u z as a dą d zie d z ic z n o ś c i u rz ę d ó w , zasadą, k t ó ­ ra się 'zresztą n ig d y w P olsce mi© p r z y ję ­ ła ¡a w ię c je d n o lito ś ć ¡m iar i w a g i s w o b o ­ da c y r k u la c ji n a d rogach lą d o w y c h i w o d ­ n y c h . M a m y prze d sobą s fo rm u ło w a n ą w p e łn i d o k try n ę św ieckiego, suw erennego s c e n tra lizo w a n e g o p a ństw a, d o k tr y n ę sprzeczną ¡z© ś re d n io w ie czn ą te o rią o dw u

w ła d za ch : d u c h o w n e j i ś w ie c k ie j, o k o n ­ tr a k c ie w ią ż ą c y m k r ó la z m arodem , z n a u ­ k ą głoszącą, że każda z ie m ia i k a ż d y stan w in ie n ¡się rz ą d z ić w ła s n y m i1 p ra w a m i i sp e łn ia ć sobie ty lk o w ła ściw e o b o w ią z ­ ki.

L IC Z N Y P O C ZE T

Z a trz y m a liś m y się n ie c o p rz y d łu g o p r z y c ie k a w e j p o s ta c i O stroiroga, gdy® b y ł oin p ie rw s z y m w ty m n ie p rz e lic z o n y m szelregu s a rm a c k ic h s ta ty s tó w , k tó r z y id ą c w jego ślady, bądź to p rz e ję li się a n ­ ty c z n y m i k o n c e p c ja m i u s tro jo w y m i, bądź też p rz y s tr a ja ł1 w kla syczn e szaty ro d z im ą p o ls k ą rz e c z y w is to ś ć lu b t y lk o m a rze n ia . P oczet ta n je s t ta k lic z n y , że n ie sposób w y m ie n ić w s z y s tk ic h p is a rz y , k tó r z y — j a k rap. n ie s fo rn y proboszcz z Ż u ra w ic y p o d P rze m yśle m , S ta n is ła w O rz e c h o w s k i,

— p rze czyta w szy „P oiliiteję“ A ry s to te le ­ sa, z n a jd y w a li w s k ro m n o ści s w o je j u- s p ra w ie d łiw iie n ie h y i zie s w e j s tro n y o b ­ d a rz y ć m iłą oijczyi n ę „ P o lic ją K ró le s tw a P o ls k ie g o “ . N a z w is k a taki©, ja k F ry c z - ModarzewsiKi. o b a j W a rs z e w ic c y , G o ślib ki, H e tm a n Ż ó łk ie w s k i i w ie lu ¡innych (p o m i­

ja m y tu t a j stojącego n a uboczu Skargę) są powszechni© o g ó ło w i p o to k k lm u znanie, jeszcze S ta n is ła w K o n a rs k i szukać b ędzie w p is m a c h C ice ro n a ła c iń s k ic h a rg u m e n ­ tó w d la u za sa d n ie n ia ¡swych tez u s tr o jo ­ w y c h . C ała lite r a tu r a p o lity c z n a P o ls k i aż p o czasy S ta n isła w a A u g u sta ż y ła a n ty ­ k ie m .

N ie o lite ra c k ie w p ły w y je d n a k c h o ­ d z i n a m d z is ia j, n a m c h o d z i o te n zespół s ta ro ż y tn y c h ¡koncepcji u s tro jo w y c h , k t ó ­ re s ta ły się d o b re m pow szechnym , ¡które ta k w ro s ły w o b y c z a j i a tm o s fe rę sa r­

m a c k ą , że z a tra c iła się p a m ię ć ic h ź ró d e ł.

S tało się z n lim i to , c o w d zie ń p o c h m u r­

n y dizieje się ze ś w ia tłe m sło n e c z n y m , słońce je s t w c ią ż ź ró d łe m ja sn o ści, a le — że je s t n ie w id o c z n e o k u — m ó w i się po w sze chn ie , że „D z iś nlie m a s ło ń c a ; a je s t ja sn o , b o je s t d zie ń “ .

W STO L A T P Ó Ź N IE J

W p o ło w ie X V I w ie k u u s tro jo w e k o n ­ ce p c je p o ls k ie cą zgoła odim ienne niiż sto la t w cze śn ie j, g d y O s tro ró g o b d z ie la ł z je ż­

d ż a ją c y c h ma S ejm p a n ó w ra d y s w o im i p ro je k ta m i re fo r m i to ro w a ł d rogę n o ­ w y m p o g lą d o m . O z u p e łn e j su w erenności K ró le s tw a P o lskie g o w s to s u n k u d o w s z e lk ic h p o tę g ś w ie c k ic h n i k t ju ż od da­

w n a n ie w ą tp i; gdzież zresztą je s t w E u ­ ro p ie m o ca rz, k tó r y b y ś m ia ł ślę u w a ża ć iza z w ie rz c h n ik a P o ls k i Z y g m u n tó w s lk ie j?

Jeżeli c h o d z i o stosunek do- p apieża, to w rze cza ch w ia r y k r ó l p o ls k i p o z o s ta ł w p ra ­ w d z ie w ie rn y m synem K o ścio ła , a le je ż e li ch o d z i o p o ls k ą h ie ra rc h ię ko ście ln ą , to je s t j e j n ie z a p rz e c z a ln y m ji n ie o g r a n i­

c z o n y m z w ie rz c h n ik ie m ; n o m in a c je b is ­ k u p ó w są w jego rę k u . T a k je s t o d nośnie d o ko ś c io ła rz y m s k ie g o . E p is k o p a t p r a ­ w o s ła w n y zaś głośno w y z n a je n a u k ę , że k r ó l p o ls k i 'w p o ję c iu C e rk w i je s t dzie­

d z ic e m cesarzy b iz a n ty js k ic h ; a n ie z a p o ­ m in a jm y , że d w ie trze cie ziem P o ls k i Ja­

g ie llo ń s k ie j to z ie m ie o z a lu d n ie n iu p ra ­ w o s ła w n y m .

(C ią g dalszy n a s tr. 3 -e j).

I /

P O D A T N Y G R U N T

P rz y n ie s io n y z w ło s k ie j zie m i po sie w n ie t r a f ił w Polsce na z ie m ię n ie p rz y g o ­ to w a n ą n a je g o p rz y ję c ie . O d c h w ili p rz y ­

ję c ia c h rz e ś c ija ń s tw a b o w ie m b y ła P o l­

ska terenem p ra c y ro m a ń s k ic h d u c h o w ­ n y c h ta k a k o n n y c h ja k i ś w ie c k ic h ; zn a ­ jo m o ś ć ję z y k a ła c iń s k ie g o — w jego śred­

n io w ie c z n e j co p ra w d a postaci ro z p o w ­ szechniała się p o w o li, ale stale ¡przez czte­

ry s ta la t, po d łoże b y ło p rz e o ra n e i ju ż w d ru g ie j p o ło w ie X V w ie k u w y d a ło b u j­

n y p lo n w po sta ci h u m a n is ty c z n e j lit e r a ­ tu r y , k tó r a w y d o b y w a ją c się iz z a m k u .ę- oia k la s z to rn y c h ni u ró \v 'p rz y b i e r ał a św ie ­ c k ą postać. Z ła c iń s k ą fo rm ą , k tó r ą bez tr u d u p rz y jm o w a ły p la s ty c z n e s ło w ia ń ­ s k ie u m y s ły , łą c z y ła się teraz ła c iń s k a tre ść taka, ja k a z d o ła ła p rz e p ły n ą ć p rzez f i l t r y s ło w ia ń s k ic h m ózgów , p rz e tw o rz o ­ n a n a m o d łę w ła s n y c h s a rm a c k ic h p o ­ trz e b . M ożna o b ra z o w o p o w ie d z ie ć , że k u ltu r a a n ty c z n a w Polsce p rz e m a w ia ła w p ra w d z ie — i to p ły n n ie ję z y k ie m Giceirona; p rz y w d z ie w a ła się je d n a k ra ­ czej w k o n tu s z n iż w togę. Gest ro zm a ch i te m p e ra m e n t p o z o s ta w a ły o ry g in a ln e , w łasne. B y się o tern p rz e k o n a ć w y s ta r­

c zy wziiąc do r ę k i k tó r e k o lw ie k z d zie ł O rzechowiskiego. S iln ie j jeszcze n iż w d z ie d z in ie lit e r a tu r y p rz e ja w ia ła się ta s a rm a c k o -k la s y c z n a s y m b io z a w d z ie d z i­

n ie po ję ć p o lity c z n y c h i społecznych, w k o n c e p c ja c h u s tro jo w y c h , w ca łe j k u ltu ­ rze p o lity c z n e j p rz e d ro z b io ro w e j Rzeczy­

p o s p o lite j.

I w te j d zie d z in ie — p rz y p o m n ie ć to n a le ż y — p o sie w a n ty c z n y c h k o n c e p c ji

— nie p a d a ł w Polsce n a glebę obcą.

Szczep s ło w ia ń s k i to ty lk o je d n a z lic z ­ n y c h gałęzi w spólnego a ry js k ie g o p n ia , k tó re g o o d ro ś la m i b y ły także lu d y ła c iń ­ skie i h e lle ń s k ie . L u d y te w cześniej się ro z ro s ły , z a k w itły i m in ę ły , w cześniej p rz e s z ły przez poszczególne s ta d ia ro z ­ w o jo w e , p rze z dośw iadczenia, ja k ie h i­

s to ry c z n e b y to w a n ie ze sobą p rz y n o s i,

dłuższego p rz y jrz e n ia się i p rz e m y ś le n ia , b y spostrzec, że je d n o lita p o z o rn ie b r y ­ ła je st stopem b a rd z o m ię d z y sobą się ró ż n ią c y c h szczegółów.

JAN OSTRORÓG

P ie rw s z y m w y o b ra z io ie le m i apostołem tego sa rm a ckie g o a n ty k u je s t u nas w p o ­ ło w ie X V w ie k u o jc ie c p o ls k ic h p isa rzy p o lity c z n y c h Jon O s tro ró g ; u m ysło w o ść tk w ią c a k o rz e n ia m i jeszcze w ś re d n io w ie ­ czu, ale ju ż p rz e s ią k n ię ta duchem p ra w a

rzym skie g o , pojętego n a sposób sarm ac­

k i ; c z ło w ie k n a u k ą z a ch o d n i, ale te m p e ­ ra m e n te m S ło w ia n in , E u ro p e jc z y k o sze ro k ie h h o ry z o n ta c h , ale rów n o cze śn ie za­

ś c ia n k o w y ; w ie lk i p a n i u czo n y, a ry s to ­ k r a ta n ie beiz ciernia sn o b izm u , ale z a ra ­ zem u ta le n to w a n y demagog, do sko n a le w ła d a ją c y p ió re m , u m ie ją c y z ró w n ą swadą p rz e m ó w ić do papieża h u m a n is ty , ja k i do b ra c i szlachty na s e jm ik u ; u m ie ­ ją c y w s ty l g o d n y C icerona p rz y o d z ia ć p o g lą d y z p o ls k ie g o p a r ly k o la r z a ; z d o b y ­ w a ją c y się ju ż w p o ło w ie X V w ie k u na gest d o s k o n a le b a ro k o w y , a zarazem ta k

■nowożytny, że, g d y b y m ó g ł wistać z g ro ­ b li i za d n i naszych d o c h ło p ó w — gospo­

d a rz y n a w ie c u p rz e m ó w ić , p o c ią g n ą łb y ic h z pew nością sw ym n a iw n y m anty,kle­

ry k a liz m e m , i beiz tr u d u p rz e k o n a ł, że księ ża n a d m ie rn e k o rz y ś c i ze sw ych

■owieczek w y c ią g a ją , że p o s łu g i k o ście ln e p o w in n y b y ć b e zp łatn e , a u trz y m a n ie p ro b o s z c z ó w w in n o obciążać w y łą c z n ie b is k u p a . A le nie O s tro ró g — S arm ata nas d z is ia j in te re s u je , ch o ć jego p o lsko ść g o d ­ n a b y ła b y szczególnego o p ra c o w a n ia ; m u s im y p o w ró c ić do O s tro ro g a d o k to ra p ra w obojga, n ie ty lk o d e k re tó w , lecz przede w s z y s tk im rz y m s k ie g o , w jego ju - s ty n ia ń s k im w y d a n iu , u z u p e łn io n y m w s z y s tk im i glossam i w ło s k ic h k o m e n ta to ­

ró w , p o k tó r y c h n a u k ę je ź d z ił nasz r o ­ d a k aż p oza A lp y . M u s im y p o w ró c ić do O s tro ro g a h u m a n is ty , 'k tó ry ta k bardzo

(2)

Sir. 2 Z D R Ó J Nr 2 (27)

K A Z IM IE R Z A N D R Z E J J A W O R S K I

S z c z y t y p o e z j i r o s y j s k i e j

i i.

117

p ie rw s z e j części naszej pogawęd-

^ ’ k i w y ró ż n liś m y w panoram ę w y- sokogórsk ej — poezji ro s y js k ie j tr z y sz c z y ty : Lerm ontow a , F ie ta i T iu tc z e - wa. S p ó jrz m y teraz ma bliższy nam, je ś l o o d legło ść czasową chodzi, ła ń ­ cuch w ie rch ó w :

„O, Chryste! Smutek pól mych pije Uśmierca zwolna krzyża slup.

I łódź twa, łódź tw a czy przybije do mych krwawiących w górze stóp?“

m o d li -się w „M iło ś c i je sie n n e j” najge­

n ia ln ie j zy sym bohsta ro s y js k i A le k ­ sander B ło k . N a jc z y s ts z y to lir y k , o p e w a ją c y n a jp ie rw „P rz e c u d n ą D a­

m ę “ — ro m a n tyczn y id e a ł m łośc poe­

ty , w „C a rm e n e ", o d d a ią c y u p a ły na­

m iętności zm ysło w e j, by w „J a m b a c h ” i „O jc z y ź n ie ” p rze jść do zagadnień społecznych, a w sły n n y c h poem atach:

.„D w u n a stu ” i „S c y to w .e " dać niedo­

ścigniony, sw o istym m e sja n zm e m przes ąkn ęty, w y ra z re w o lu c ji ro s y j­

s k ie j. Sugestywna m oc b je ze śpiżo- w y c h s tr o f o s ta ł.1 ego poem atu, będą­

cego ja k b y próbą p rze ciw sta w ie n ia R o s ji Zachodow i >. apelem do zgodnej w s p ó łp ra c y . Na t‘!e dziś ej zej w o jn y ro s yjsko -n em eck e j n ie k tó re z w ro tk i b rz m ią w p ro s t proroczo:

„M iliony was. Nas — niezliczony rój Spróbujcież tylko walczyć z nami!

M y — Scytów ród. Ospali! stepów znój N am tw arz z skrzącymi się oczami Stulec’a dhigie s 'a ry m 'ot wasz kul I głuszył grzmiący huk lawiny:

I tylko baśnią w waszych snach się snuł Lizbony upiór i Messyny.

Przez setki la t patrzyliście na wschód Niesyci z skarbów nas wywłaszczyć I szydząc wciąż czekaliście, gdy głód Wasz zespokoją arm at paszcze.

Lecz bliska chwila. Rośnie nędza la t I każdy dzień wciąż krzyw dy mnoży.

Nadejdzie czas, gdy zniknie nawet ślad Po waszych rojnych miastach może.

W ięc ehodźci do nas! 0:1 wojennych burz W pokoju idźcie świętą ciszę!

Dopóki jeszcze czas, do pochwy nóż!

Będziemy braćmi, towarzysze!

Lecz m oże r ie d o jd z ie do te j osta­

tecznej ro z p ra w y . P oeta w z y w a do opam ętania się, do z g o d y :

Ostatni raz — o stary świecie, już N a bratnią ucztę pracy, zgody, Ostatni raz na ucztę bratnich dusz B rzm i alarm barbarzyńskiej ody.

B ło k w sw ych n a s tro ja c h przerzuca się od n a s tro ju do n a stro ju , um e za­

ró w n o oddać m elancholię jesieni, ja k i surowe p ękno śnieżnej zim y ro y j- sk e j, ż a r p o łu d n ow ej m iło ś c i i ro ­ m antyczne za c h w y ty d la kobiety, m is­

tyczne ukochan ie ż e rn i o jc zyste j i w ia rę w je j posłami licfwo. M a ło k tó ­ r y poeta posiada ró w n ą B lo k o w i z d o l­

ność poruszenia d u ^ ry za pomocą od­

p o w ie d n ich snm bolów i o tw o rze n ia p rz e d n ią za w ro tn y c h h o ry z o n tó w na t a m t ą stronę. T a um ie ję tn o ść o w ia ­ ni a c z yte lń k a tchnienie m z a ś w a tó w , każe go um ieścić obok n a jw ię kszych p o e tó w n e ty lk o ro s y js k ic h , a le w ogóle e u ro p e jsk ch. O iąga to nieraz za pomocą n a jp ro s ts z y c h ś ro d kó w eks­

p re s ji, ja k c h o c a ż b y w w ie rszu „S a ­ m o tn y siedzisz w swym p o k o ju ", nie­

sa m o w itym p o e tyckim b ila n s e życia :

„Samotny siedzisz w swym pokoju.

Czy słyszysz?

W iem, że ni:: zaznasz już spokoju...

Ledwo oddychasz w ciszy . . . Czemu za drzwiami światło zgasło?

I cóż cię trwoży?

Przychodzę na znajome hasło, Stukam — otworzyć!

W iem , że gorączka tw arz ci parzy, O, druhu buntowniczy!

Ja wszystko dno drzwi wyważę I skargi tw e policzę.

N ie lęka} się wspominać o mnie:

Byłeś ta k m łod y. . .

Tyś na białego wskoczył konia, W tw arz ci jesienne biły chłody.

Tyś pocwałował gołoledzią W zachodu bursztyn lity ! O, lekkomyślny, zaliś wiedział, J a k wrócisz tu rozbity?

D zisiaj zmądrzałeś. Bądźże szczerszy

— Cóż ci po s p o r*’?

A czy pamiętasz miłość pierwszą i zorze, zorze, zorze ? . . .

Czemu policzki w Izach cl mokną

i spuszczasz tw arz tak nisko?

Pociesz się — wicher tam za oknem to trąby śmierci bliskiej.

Odpowi, dz jeszcze na pytanie:

Czyś z życia dumny?

Królewski zaraz dar dostaniesz:

Całun do trumny.

J e ś l L e rm o n to w a porów nać można do g ra n ito w e j „ s k a ły ” , „ro n ią c e j Iz y sam otnie", F ie ta do niebo« ężnego szczytu ,,na k ra w ę d z i ś w ia ta ", k tó re ­ go z a d a n e m lu d zi „cią g n ą ć w z w y ż ” , T u tc z e w a do odo-s-obn ornego w ie rch u zaw isłego nad m roczną o tch ła n ią no­

cy, a B ło k a do m istyczn e j G o lg o ty lodo w e j z ro z p ię ty m na k rz y ż u m-esja- nistą, co czeka p rz y b c a C hrystuso­

wej ło d z i — to S erg ej Jesienin jest kopą porosłą zieloną tra w ą i w z o rz y ­ stym k w ie ć em, na k tó re j ten fra n c i­

szkański chuligan w ypasa w o je trz o ­ dy. Cechuje go u ko c h a n e ż y c ą , zw ie­

rzęce w p ro st u p a ja n ie się rozkoszą istn ie n ia :

„ I na ziemi tej, na ziemi tward j tym, że żyłem, byłem ja szczęśliwy, żem całował usta co najsłodsze, deptał kw iaty, w trawie łą k się tarzał i żem zwi rząt n by braci młodszych nigdy, nigdy bić się nie odważa.“.

G łę b o ki sentym ent d la ty c h „b ra c i m ło d szych " pozw ą a poecie w czuć s ę w ostatn e chw ile konającego od k u li hsa, w rozpacz s u k , k tó re j p o topio no szczenięta, w c ie rp enia k ro w y , p ro ­ w adzonej na rzeź. U m łowa-n.e ws o j­

czystej i n e s k o m o l kow anego życia chłopsk ego p ro w a d zi do ta k ie j a polo- g ii ubóstw a i p ro s to ty :

„Szczęśliw, kto w życiu nie unika K ija włóczęgi, sakwy lichej, Szczęśliw radośc ą swą ubogą, K to bez przyjació! i bez wrogów Przejdzie przez wiejską polną drogę do kopie modląc się i stogów“.

W zruszające jest w s łyn n e j „S p o ­ w iedzi ch u l gana” w spom r ienie po e ty o rodzicach — chłopach jego w y z ­ nanie o m iło ś c i z ie m i ro d z in n e j:

O biedni, biedni wieśniacy!

Dobrze posiwiał teraz pewnie włos ich, tah samo drżą przed Bogiem i przed

śmierci metą!

O, gdybyście to pojęli, ia syn wasz w Rosji jest największym poetą!

Czyż to szron smutku wam serca

gdy bose nogi po kałużach moczył?

A teraz on w cylindrze chodzi, lak.ery do nóg przytroczył.

Ale mieszka w nim dawnej prz kory ostatek, zaczepność wiejskiego ladaco.

Każdej krowie czerwonej z szyldów miejskich jatek z daleka kłania się z gracją.

A kiedy ściska dorożkarzom łapy

0 woni gnoju z pól swych marząc smutnie, g::tów ni ść uroczyście ogon każdej szkapy, niby tren ja k 'e j ś ubnej sukni.

Ss. kocham ojezyznę.

Je, bardzo kocham ojczyznę!

Choć tyle smutku w wierzbach j j się mieści.

Lubię świń w biocie unurzane pyski 1 w ciszy nocnej żabi chór mnie pieści.

A le m ło-ści ż y c a we w sze lkich je­

go przejaw ach, ja k echo d a le k e, nie­

raz w tych samych żv,c;u ra d y c h w ie r­

szach, to w a rzyszy ja k w tó r niem lk - nący, m eta fizyczn a tęsknota do śm e r-

■ci. „ T y lk o gość em je -tem, ziemio, k ró tk im gościem tw o ch p ó ł” . .,Ja przyszedłem na tę ziemię, b y czem prędzej ją p o rz u c ić ". A u m iło w a n e życ a i śm ierci, tó przede w szystkim ukochanie „szóstej częśo św iata, 0 kró ciu t!k;m m ie n iu : R uś” . „C h u li­

gan” — o to m iano, k tó ry m się lu b ł Jesienrin określać. W k ła d a ł w n e swój n epoham ow any pęd do życia, całą ra ­ dość ślinienia, energię i bujność s ł żyw otnych, rw ących aę do w y ła d o ­ w ania. M ło śc do ikob e ty zn a la zła w ę- ksze odJb:e :e w o sta tn ch ła ta ch jego życ a, A ’e dala m u w ęcej goryczy 1 rozczarow an a, n ż zadow olenia i ra ­ d o ści1 ,.N 'e w ie d zia łe m , że m ło ś ć — zaraza. N e w ie d z ia łe m że m ło ś ć to

— dżuma. P rz y m ru ż y ła swe oczy, od­

razili — p ozbaw iła szaleńca ro zu m u ” . T m iło ść w łaśnie i tru d n o ść p rzysto ­ s o w a ł'a się do now ych w a ru n k ó w ży- c owych, do k tó ry c h poeta czu ł sym­

patie, s !w erd-naiac jednocześnie, że ,.w przeszłość pozostał jedną n o g ą "—

ora z stargane a lko h o le m i kokarną n e rw y d o p ro w a d z iły go do tra g iczn e ­ go końca.

Jaikiem uż szczytów p rz y ró w n a ć najw iększeg o piewcę R o j' R adź ec- k 'e j Wła-d m ira M a ja ko w skie g o ? A może, gdy s ę o n im m ów , z ło ż y ć na­

le ż y to p o ró w n a n e do lam usa tych ro m a n tyczn ych re k w iz y tó w , p rz e c iw

k tó ry m ta k pom stow ał poeta? N iech- żeż będzie w ięc to o lb rz y m ia wieża s ta c ji ra d o w e j, czołem sięgającej chm ur, g ig a n tyczn y m egafon re w o lu ­ c ji obw ieszczający sw oje p o e ty c k e :

„W s em, w se m , w siem ".

M a ja k o w s k rozpoczyna sw oją dz a- łalność p oetycką jeszcze p rzed p erw - szą w o jn ą św iatow ą u tw o ra m i, k tó re o d u rz a ły ju ż sw oja nowością przez śm iałość ś ro d kó w e k s p re s ji, obl czo- nyoh głów n e na epatow anie m iesz­

czaństwa. N o w a to r to fo rm y, ale je­

szcze nie trv b u n lu d o w y. D o P e ro w poemacie „O b ło k w spodniach“ , obok w y le w ó w ego tycznej m łości w y s tą p i zuchw ałe wyznam1 e rzucone św ia tu pienmdiza i uosiku. P ó ź n e j pow stanie poem at n a e v f1styczny , P o kó j i w o j­

n a ” , w k tó ry m a u to r przeć w staw: się okropnościom m ilifa ry z m u i p a tr io ty ­ cznej frazeolog i poetów :

„Cóż przyjdzie

tym, co wrócili,

ze współczucia okrzyków?

Cóż przyjdzih

z łzawych poetyckich pień ? Myślą ty'ko o tym,

jakby na parze patyków Przekuśtykać

ja k niebądż dzień!“

Z w ybuchem re w o lu c ji p a ź d zie rn i­

ko w e j M a ja k ó w k i -staje s ę b o jo w ym p 'e w ca now ej rzeczyw istości ro s y j­

s k ie j. P ow staje fu tu ry s ty c z n a m a rsy- 1-amka re w o lu o j': „Naisz m arsz".

B :jcie o place buntu stopą!

y t w a r d y c h 1aran!e gV>w!

M y rozLwem drugiego potopu Prz"m yjem v te ziemię znów.

Zw ’ódł la t smęt, Wlecze się wóz dni.

Nasz bóg — pęd.

Serce lak bęb< u grzmi.

O naszym z'oc!c n’k t z was nie śni.

Kule to dla nas brzęczenia os.

Naszym oręż m — nasze pieśni.

Naszym z'otem — dzwoniący glos.

Z !el ń ściele nam maj.

Mość naszym dniom dno!

Tęczo, obręcz swa daj Komom co brzm iar tna!

Patrzcie: t sknie gwiazd rói spogląda B"z ni"h nieśni wijem y wian.

H ej, Niedźw!edzico W ielka, żądaj, by nas żywcem wz!ę+o do twych bram.

Fadnść śpiewaj! P ij!

W żyłach wiosrnny sok.

Serc», do boju grzm ij!

Pierś nasza — litaurów grzmot!

P o w s ta ją p o e tyckie d e k re ty , w zy­

w a ją ce w szystk ch a rty s tó w do zerw a- n :a z tra d y c ją . „ G 1ędzą ciągle nam sta rcó w b n -^a d y . L e ią w c ąż swych g lędz airsów tusiz. T ow arzysze na ba­

ry k a d y ! N.a b a ry k a d y serc i dusz! — Na u l oe dobosze. ooec' — w przysz­

łość ogrom ny sikok!” M a ja k o w s k i tw o ­ rz y szereg o b ra zkó w sa tyryczn ych , b i­

czu! acych n a ro w y m eszczańskie po­

k u tu ją c e ii w now ej b iu ro k ra c ji, liczn e poem aty, epopeję „150 m ilio n ó w "

i- u tw ó r sceniczny „ M i te riu m — b u f­

fo ". W zw ąuku z podróżą do A m e ry ­ k i ukaże się c a ły szereg nowiach w e r - szy w sposób c'ę ty, pełen gryzącej 'ro n ii, p rz e d s ta w ia ją c y k ą p ta l styczne U S A.

Fiefcaw y jest ję z y k M a ja ko w skie g o . P ełen skró tó w , z n ie kszta łca ją cych często uznana składnto. nleoczek w a- n ych ,o za łam raiacych p o ró w n a ń i przenośni, wzbogacony szeregem w yra że ń ludow ych, je st doskona łym w yra zo m te j zw ierzęcej w p ro s t s iły , jmka cechuje , h e ro ld a n ra w d , k tó re ju tr o w szystkich p o łą czą “ .

B o z w ie rs z y M a ja k o w s k ie g o b ije przede w s zystkim isiła, b ru ta ln a ® ła zdrow ego fizyczn ie człow ieka, z rfieu- g ie ła w ola, k o n s e k w e n tn e p rz e p ro ­ w adzającego siwe p la n y .

O d L e rm o n to w a do M a ia k o w s k e g o

— ro zp ię to ść stulecia. N a p rze strze ­ ni tego w ie k u w y s tr z e liły z g le b y ro ­ sy i s-kie i ii 'mnę n ie b n ty k y O w yborze ty c h w ła ś ń e — z a d e c y d o w a ły może g łó w n ie u p odo bania a u to ra .

Kazimierz A ndrzej

Jaworski pie chłodził,

Z. Krasiński „Iryd io n " scena w Katakumbach w wy- konaniu uczniów Szkoły Dramatycznej w Lublinie Irydion (Jan Perz), Kornelia (Teresa Fiałkowska) —

IPatrz strona 0 -lal

(3)

Nir 2 (27) Z D R Ó J Słr. 3

STAROŻYTNOŚĆ W KULTURZE OBYWATELSKIEJ POLSKI PRZEDROZBIOROWEJ

(Dokctfr-ezariiie zie .sitr. 1-ej!).

P R A W O C Y W IL N E

W d z ie d z in ie prawta c y w iln e g o n ie do - Soonała Się w p ra w d z ie w P olsce — w p rz e c iw ie ń s tw ie nip. do Rzeszy miemiec- Iki-ej — o fic ja ln a recepcja p ra w a rz y m s k ie ­

go, n ie m n ie j p rz e to je d n a k p ra w o rz y m ­ s k ie — ó w spisany ro z u m — ra tio sciri-p- Ła — p a n u je bezsprzecznie ja k o je d y n e uznane pow szechnie ź ró d ło w ie d z y p ra w ­

n ic z e j, ja k o s zko lą ju ry d y c z n e j umteirpre- ta c ji. T re ścią rw ą i duchem , a jeszcze b a rd z ie j d e fin ic ja m i p rz e n ik a o n o i u z u ­ p e łn ia ro d z im e p ra w o polsikC-e. D u c h p ra ­ w a a n tyczn e g o w sw ej j-ustyniiańsk-iej po­

sta c i w p ły w a ro z s trz y g a ją c o na p o ls k ie p o ję c ia o o b y w a te ls tw ie i p o ls k ie p o ję ­ c ia o p ra w ie własności-, w re szcie n a p o l­

skie p o ję cie o w ła d z y ro d z ic ie ls k ie j ro s n ą ­ c e j aż po w ie k X V I II - y .

S ta ro żytn o ść p rz e p ro w a d z a ła b a rd z o ściśle ró ż n ic ę m ię d z y p o ję c ie m o b y w a te ­ la a p o ję c ie m przyna-leżin-ego do p aństw a

— met-eka; p rz e p roi w adźała też b a rd zo ściśle ró ż n ic ę m iędizy p o ję cie m c z ło w ie k a w o ln e g o a n ie w o ln ik a . W p o ję c iu sta ro ­ ż y tn y c h je d y n ie -obyw atel po-sia-dać m ó g ł a k ty w n e p ra w a p o lity c z n e , je d y n ie -oby­

w a te l Iteż m ó g ł w y w ie ra ć le g a ln y w p ły w ma bieg sp ra w -państw ow ych talk p rz e z -oddaw anie -swego głosu, ja k i przez spra­

w o w a n ie u rz ę d ó w , je d y n ie o b y w a te l m ó g ł p o siadać zie m ię . N ie o b y w a te l - m e te k m ó g ł t y lk o p rz y c z y n ia ć -s-ię d o poino-szenia c ię ż a ró w (p o lityczn ych , wizami-an za co ko­

rz y s ta ł z o c h ro n y p ra w n e j, -mógł się b o ­ gacić i żyć w e d le swego o b ycza ju. M ete- ik-owu-e, by-li to- lu d z ie p ie rw o tn ie obcego p o ch o d ze n ia , all-e n a stałe w k r a ju -osiedli.

O tóż ma s k u te k o k o lic z n o ś c i, — p o m ija ­

jąc

lu d n o ś ć ży-dowsiką,, — że lu d n o ś ć m ia s t p o ls k ic h był-a. w g ó rn y c h sw ych w a rs tw a c h p rz y n a jm n ie j, pochodzenia n ie m ie c k ie g o , a w ię c -obcego, zacieśniono w Polsce o s ta tn ic h J a g ie llo n ó w p o d w p ły w am a n ty c z n y c h p o ję ć p ra w n y c h p o ję ­ c ie pełnego o b y w a te ls tw a -do w a rs tw y s zla ch e ckie j ja k o bezsprzecznie rd z e n n ie polskd-ej. T a k ie p o ję c ie obywate.lst-wa je st z u p e łn ie w y ra ź n ie -sfotimułowame ju ż u

O rzechow skiego. x

S T A N O W IS K O M IE S Z C Z A N

M ieszczanin, p o d o b n ie j-a-k w s ta ro ż y t­

ności met-ok lu b peregriimus, m ó g ł stać się o b y w a te le m je d y n ie w drodze nadlania o b y w a te ls tw a , c z y li w Polsce przez p r z y ­ ję c ie do ¡w arstw y szla ch e ckie j. K to c h c ia ł w p ra k ty c e k o rz y s ta ć z p ra w o b y w a te l­

s k ic h , -m usiał p o d o b n ie ja k w s ta ro ż y tn o ­ ści u d o w o d n ić swą p rz y n a le ż n o ś ć do- gro ­ n a o b y w a te li, -przy c z y m — a je s t to>

szczegół, k tó r y d o tą d uszedł uw adze h i­

s to ry k ó w — s ta ro p o ls k i w y w ó d szlachec­

k a — j.est n a jd o k ła d n ie j ta k i sam, co

•wywód o b y w a te ls tw a w A tenach e p o k i P e rik le s a , a m oże i jeszcze d a w n ie js z e j.

H ENR YK SYSKA

K r a j o L r a z

Gęstwina płatków śnieżnych Za oknem

Leci r. by puch gęsi

Z rozprutej na wietrze poduszki.

Unoszone, powietrzem

Lżejsze p ła tki uganają się za sobą Jak dwie w ewiórki. na borowskiej

gajówce Wydzierając zobie wyszukany

orzeszek.

Jak ok:em sięgnąć Cisza.

Jeno od rokiciny

Nawoływań a zgłodwałych kuropatw, Które spłoszył na zadroskach Nadlatujący od nowin jastrząb.

N ie ,śm ie m n a ra z ie rozstrzyg a ć, czy maimy tu do c z y n ie n ia ze św ia d o m ą recepcją an­

tyczn e g o p rz e w o d u sądowego, -czy może raczej ¡z p rz e c h o w a n ie m się w Polsce p ra - aryj-ski-ego sposobu u d o w a d n ia n ia czysto­

ści k r w i. Jeżeli c h o d z i o dzia d zin ę sto­

s u n k ó w w ła s n o ś c io w y c h , zw łaszcza d zie ­ dzinę w ła sn o ści n ie ru c h o m e j, to- p ra w o an­

tyczn e p rz e p ro w a d z a ło b a rd z o k o n s e ­ k w e n tn ie zasadę, że z ie m ia -ojczysta — p o lit ik e ch o ra — ja k m ó w ili Grecy, m o ­ że po zo sta w a ć w e w ła d a n iu je d y n ie o b y ­ w a te la . Stąd p rz y w ile j szla ch e cki w y łą c z ­ nego- posia da n ia z ie m i na w łasność; stąd też o d w ro tn ie i ó -u g ie b a rd z o p o ls k ie

¡zjawi-sko-, ż-e p '¿»udanie z ie m i p ro w a d z i n ie m a l a u to m a ty c z n ie d o szlachectw a, p o ­ g lą d , n a s k u te k k tó re g o w a rs tw a szla­

c h e cka wessała n ie ja k o c a ły pa-trycyat k ra k o w s k i oraz n ie p rz e lic z o n e -rzesze w o l­

n y c h c h ło p ó w . N-a ten o s ta tn i szczegół p ra g n ą łb y m -zw rócić uw agę; dlatego, że te n d z ie jo w y pro-ces d e k la s a c ji w zw yż zo­

sta ł p o m in ię ty m ilc z e n ie m lu b z b y ty k i l ­ k u sło w a m i p rze z w iększość h is to ry k ó w . K o rz y s ta ły -zaś z lego procese! n ie p rz e li­

czone -rzesze, czego w y n ik ie m b y ł o lb rz y ­ m i ro z ro s t lic z e b n y w a rs tw y szlacheckiej.

LOS C H Ł O P Ó W

Jeżeli n a re c e p c ji -antycznych p o ję ć 0 w łasności S korzystała z n a k o m ita w ię k - i&ziość w o ln y c h ch ło p ó w , to na łosie c h ło ­ p ó w podtdlanych '■ecepcja o d b iła się ra cze j u je m n ie . W p rz e c iw ie ń s tw ie do p r a w * śre d n io w ie czn e g o , k tó re u w a ża ło , że je d ­ n a i ta sarna rzecz m o g ła być rów nocześ­

n ie p rz e d m io te m k ilk u od-mienmy-ch p ra w w ła s n o ś c i o ra z , że poszczególna je d n o s t­

k a lu d z k a m o g ła b y ć w -różnym s to p n iu 1 -równocześnie w-olna i ni-ew olna; p ra w o a n tyczne -z-n-ało ty lk o w łasność je d n ą i w y ­ łą czn ą , własn-ość pełną, dającą d aierżycie- Lowi iu s uten-di et a b u t en dii: p ra w o -uży­

w a n ia i n a d u ż y w a n ia . C z ło w ie k a zaś o w-olności o g ra n ic z o n e j — zwłaszcza, jeże­

l i ogranicz-eml-e to łą c z y ło się z o b o w ią z ­ k ie m u p ra w y z ie m i — p ra w o a n ty c z n e -skłonne b y ło u to żsa m ić n ie -z n ie w o ln i­

k ie m w p ra w d z ie , ale -z koleine-m, d la k tó ­ re g o o jczyzn ą b y ła w łość, -a w ła d zą p rze ­ gra d za ją cą go od p a ń stw a b y ł pan w łości.

T a k t -starożytny oo-l-onus n ie m ia ł w p a ń ­ stw ie wie.-e prr.-w, co -prawda n ie c ię ż y ły też n a n im żadne w -sto-suniku do p a ń slw a ob-owią-ziki. R ecepcja a n ty c z n y c h pojęć p ra w n y c h zepchnęła całą ir-zeszę -chło­

p ó w p o d d a n y c h do rzę d u k o lo n ó w i zam ­ k n ę ła przed m ieszczanam i - in ie te kcm i m ożność w y w ie ra n ia w p ły w u n a bieg s p ra w p a ń s tw o w y c h P o lska na s k u te k t-ej -recepcji n ie p rz e s z ła p rze z u s tr ó j fe u d a l­

n y , a,ni n ie stała się p aństw em sta n o w ym A le w ra c a jm y do w a rs tw y p e łn o p ra w n y c h o b y w a te li, zw a n e j wed-le p o s p o lite j n o ­ m e n k la tu r y stanem szla ch e ckim , choć w a rs tw a ta n ie b y ła stanem w ś re d n io ­ w ie c z n y m p o ję c iu tego słow a, p o d o b n ie jaik n ie b y ł stanem zespół nip. o b y w a te li rz y m s k ic h lu b a te ń skich .

W A R S T W A SZLA C H E C K A

P rz e c iw n ie , o p in ia p u b lic z n a w e w n ą trz tego zespołu o b y w a te li b y ła ja k n a jb a r­

d z ie j p rz e c iw n a ws-zelki-ej stanow ości.

W łomie zespołu o b y w a te li p a n o w a ła n a j- do-skonalsza rów ność, n ie u s ta n n ie p rz y p o ­ m in a n a i b y n a jm n ie j -nie fik c y jn a . R ó ż n i­

ce m a ją tk o w e n ie m ia ły żadnego p ra w n e ­ go znaczenia: p o m y s ły u za le żn ie n ia w y ­ k o n y w a n ia p-ra-w o b y w a te ls k ic h -o-d ja k ie ­ goś cenzusu m a ją tk o w e g o , (np. w y k lu c z e ­ n ie -s z la c h ty t-zw. niie-csia-d-łej o-d p ra w a gło ­ so w a n ia ), n ig -’ y nlie zo sta ły u rz e c z y w is t­

n io n e . N a ju b o ższy n a w e t szlachcic m ó g ł cieszyć się n a d z ie ją , że d z ię k i zasługom z a p ra w io n y m zapew ne i z ia rn k ie m szczę­

ści,a -zasiądzie m ię d z y s e n a to ra m i: -ka rie ry C za rn e ckich , C hm ielccikich, Ś m ig ie ls k ic h , P o n ia to w s k ic h , to b y n a jm n ie j mié w y ją t­

k i, w k a ż d y m p o k o le n iu w y m ie n ić b y je m ożna. Pc-d ty m w zględem d e m o k ra c ja p o ls k a p rz y p o m in a ła n ie ty le rz y m s k ą , ile ateńską. Rzecz jasna, że o ż a d n y m p ra w ie d zie d ziczn o ści na u rz ę d a c h n ie m ogło być w ty m u s tro ju m o w y , choć m-o-źna w y m ie ­

n ić k ilk a d z ie s ią t ro d z in , w k tó ry c h , po -

dobmi-e ja k w re p u b lik a ń s k im Rzym ie, p a ­ rę p o k o le ń u m ia ło się utrzym ać n a h i­

s to ry c z n e j w id o w n i.

A T E N Y I R ZY M

D e m o k ra c ja P o ls k i p rz e d ro z b io ro w e j -odpow iadała w ięc d o s k o n a le p o ję c iu de­

m o k r a c ji a n ty c z n e j, ta k ie j, ja k o k r e ś lili ją : A ry s to te le s i Pol-ibiusz, a jeszcze w cze­

ś n ie j H e ro d o t. O d p o w ia d a ła ty m -dosko­

n a le j, że pc-dobnie ja k o b y w a te l a n ty c z n y p o d le g a ł o b y w a te l p o ls k i ty lk o ty m p r a ­

w o m , k tó re sam z-a -powszechną zgodą u c h w a lił. P odlegał, o ile c h c ia ł i w ty m ta k ż e d e m o k ra c ja P o ls k i -p rze d ro zb io ro ­ w e j z b liż a s-ię raczej do ty p u d e m o k ra c ji a te ń s k ie j, n iż do lega-U-stycznej tw a rd e j i z im n e j d e m o k ra c ji re p u b lik a ń s k ie g o R zym u . S entencja ła c iń s k a b y ła n a ustach w s z y s tk ic h , ale p ra k ty k a ży c ia c o d zie nn e ­ go p rz y p o m in a ła ła g o d n y , c o k o lw ie k m ię k k i i a-nairoh.-styczny o b y c z a j a te ń s k i, gdzie życie n ig d y n ie m o g ło się zmieścić w -sztyw nych ra m a ch p ra w a .

A te ń s k im też b a rd z ie j n iż -rzym skim b y ł s ta ro p o ls k i system o b ra d o w a n ia zw łasz­

cza w o k re s ie se j in i k o-wlad z t w a. W y ró s ł nasz s e jm ik w p ra w d z ie z -rodzimego p o d ­ łoża ze s ło w ia ń s k ie g o w iecu, ale bezładem sw ym , zgi-ełki-eim i n e rw o w o ś c ią ż y w o -p rz y p o m in a ł ateńską E k k le s ię .

T a kże i p o ls k ie z w ią z k i w o js k o w e k o ła ry c e rs k ie — p o ja w ia ją c e się -niestety p rz e ­ w a ż n ie w c h w ila c h ro ko szu — żyw o p rz y ­ p o m in a ją takąże in s ty tu c ję w ła ściw ą -g re c­

k im w o js k o m -zawodowych V -go i IV-g-o w . -przed C hrystusem Z w y c z a j o b ra d o w a n ia w k o ła c h ry c e rs k ic h p o ja w ił s.ę w Polsce w o k re s ie gdy „A n a b a s is “ Ksenof-omta b y ­ ła p o w sze chn ie znana; p rz e m ó w ie n ia zaś n a ty c h ż o łn ie rs k ic h s e jm ik a c h w y d a ją się b y ć -w ie rn ym powtórzenii-em p rze ka za n ych n a m przez K-senofonta ska rg w o jo w n ik ó w n a n ie n a le ż y te oce n ien ie p o ło ż o n y c h z a ­ s łu g i h o jn ie p rz e la n e j k r w i, a zwłaszcza n a ni-ew ypłacenie żo łd u . Ś w ia d o m ie n a to ­

m ia s t z -rzym skich w z o ró w p rz e ję ty m je s t p o ja w ia ją c y się -z ko ń ce m X V III- g o w., a jeszcze b a rd z ie j w czasach saskich z w y ­ czaj możniowła-dców o ta c z a n ia się lic z n ą z d ro b n e j szuachty z ło ż o n ą p o lity c z n ą k lie n ­ telą. I -rzecz i n a z w a są rz y m s k ie .

„Q u id leges -sine m oiribus vanae p ro fi- ci-unt“ p-owi-ada s ta ro ż y tn y a u to r. I p rz e d ­

ro z b io ro w a d e m o k ra c ja p o ls k a n ie s ta ła też -ustawam i, za k tó r y m i n ie o p o w ia d a ła się przecie żadna -m echaniczna siła. S iała -tra d ycją , obyczajem , -opi-ni-ą p u b lic z n ą , stała pow szechnością i jed-no-li-ością k u ltu ­ r y p rz e n ik a ją c e j w s z y s tk ie w a rs tw y n a ­ ro d u , aż do sam ych g łę b in . P odobne z ja ­ w is k o k u ltu r a ln e j je d n o lito ś c i n a ro d u w i­

d z ie liś m y w A tenach. Ja k w a n ty c z n y c h re p u b lik a c h stała d e m o k ra c ja p o lska p o ­ w szechną w o lą społeczeństw a, u m iło w a ­ n ie m u s tro ju , k tó r y ja k w a n ty c z n y c h re ­ p u b lik a c h , u to ż s a m ia n o -z o jc z y z n ą . Sta­

ła g ro m a d zkością . S okrates w o la ł ponieść śm ie rć na m ocy w y ro k u o jczyste g o sądu, n iż ra to w a ć życie u-ciecziką. I po-lskie dizi-e- je z X V III-g o w ie k u n a jw ię k s z e g o ro z p rę ­ żenia cn ó t -obyw atelskich zn a ją w y p a d k i, że zaocznie n-a śm ie rć skazany b a n ita , do­

b ro w o ln ie p o w ra c a ł z z a g ra n ic y do k ra ju , b y p o d d a ć się w y ro k o w i. Jeżeli n a w e t p rze stę p cy s k ła d a li czasem d o b ro w o ln ie w o fie rz e życie, b y zadość u c z y n ić -pra­

w o m o jc z y s ty m , to cóż n a le żało b y p o w ie ­ dzieć o ty c h n-ajlępszyich ii -najszlachet­

n ie js z y c h , k tó r z y z a n ty k u c z e rp a li zachę­

tę do m iło ś c i -ojczyzny i c a ło p a ln e j słu żb y d la n ie j? „D u .c e et d e c o ru m est p ro pa- t r ia m o-ri.“

Te słow a rz y m s k ie g o auto-ra ka-zał so­

b ie w y p is a ć na g ro b o w c u H e tm a n Ż ó ł­

k ie w s k i. A w ie m y , że w ustach jego n ie b y ły one frazesem , ta k ja k n ie frazesem b y ł w y ra ż o n y przez b o h a te ra spod K łu s z y - n a i Ceeo-ry po g ląd , że „o b o w ią z k ie m m o ż n y c h tego ś w ia ta je s t w z n o s ić w spa­

n ia łe b u d o w le k u o-zdobie o jc z y z n y “ . Szczerości słó w w ie lk ie g o H e tm a n a ś w i-d -

c z y ł przez ¿tulecil-a -zamek ż ó łk ie w s k i.

T E O R IA P O L IB IU S Z A

U s tró j p rz e d ro z b io ro w e j P o ls k i, ja k -każda rzecz lu d . ka, po okresie w z ro s tu , św ie tn o ś c i ' -ro z k w itu , w szedł w o kre s ro z ­ k ła d u i u p a d k u . S tało się to po u p ły w ie trz e c h p o k o le ń o d c h w ili, gdy Z y g m u n t

z rz e k ł się w s z e lk ic h p ra w d z ie d z ic z ­ n y c h , skła d a ją c p e łn ię w ła d z y w ręce spo­

łeczeństw a. D z ia ła ły żelazne, n ie o d w ra c a l­

n e p ra w id ła ro z w o ju i u p a d k u fonrn -ustro­

jo w y c h , zauw ażane ju ż p rz e z A ry s to te le ­ sa i s fo rm u ło w a n e z n-ieubłagamą lo g ik ą prz-ez P o lib iu s z a , a głoszące, że d e m o k ra ­ c ja , (PoiMb-iu&z m ó w ił je d y n ie o -diemakra- c j i w s ty lu a n ty c z n y m ), je s t po u p ły w ie c zte re ch p o k o le ń skaz-ama n a n ie u c h ro n n ą -zagładę na s k u ic k rnochairaicznego d z ia ­ ła n ia w ła ś c iw y c h te j for-n.i-e u s tr o jo w e j w a d , p o w o d u ją c y c h c o ra z t-o w iększą ró ż ­

n ic ę p o m ię d zy zasa d a m i -ustroru, a ic h p ra k ty c z n y m , ż y c io w y m zastosow aniom . D z ie je u s tro ju P o ls k i p-nzedrozb-l-o-rowej p o tw ie rd z a ją r a : j-eszcze p ra w d z iw o ś ć Po- lib iu s z o w e j teoir-i. R óżnica je d n a k m ię d zy zasadam i u s tr o ju a p ra k ty lk ą życia nie je s t b y n a jm n ie j w yłą czn o ścią P o ls k i p rz e d ro z ­ b io ro w e j, a n i P o ls k i w ogóle i c i z p o śró d

¡naszych h is to ry k ó w , ¡którzy pisząc h is to ­ r ię n a ro d u , z a jm o w a li się poszczególnie h is to rią n a dużyć, n-ie o d d a ii n a jle p s z e j u s łu g i a n i społeczeństw u, a n i n a w e t p ra w d z ie h is to ry c z n e j, choć wszystki-e fa k ­

ty , ja k ie p rz y to c z y li, o p a rte są o a u te n ­ ty c z n e ź ró d ła , a b y ć m oże, n a w e t zgodne z is to tn y m p rze b ie g ie m w y p a d k ó w , a w ię c z p ra w d ą . A le p ra w d a je d n o s tro n n a je s t b o d a j s z k o d liw sza <od n ie p ra w d y . B y w ię c dać w k i lk u -słowach s p ra w ie d liw ą ocenę w a lo ró w k u ltu -ry o b y w a te ls k ie j P o ls k i p rz e d ro z b io ro w e j, -przytoczę s ło w a d w u p o e tó w : W incentego- P ola, k t ó r y c h o ć w ie lb ic ie l przeszłości, p o w ia d a , że:

S zlachcic, gdy się ro z p a rł w R zeczypo­

s p o lite j.

T o s a m o w o li czasem rtie b y ło g ra n ic y . I k rz y w d a n ie ra z s ia d ła n.a k rz y w e j

sza b lie y “ . Tem-u s p ra w ie d liw e m u o są d o w i m ożna p rz e c iw s ta w ić ró w n ie słuszne słow a, k tó ­ re M ic k ie w ic z w „P a n u T a d e u szu “ w y p o ­ w ia d a u s ta m i W o js k ie g o :

„A c h ! W y n ie p a m ię ta cie -tego p a ń s tw o m ło d z i.

J a k w ś r ó d n a s z e j b u r z liw e j s z la c h ty sa m o w ła d n e j.

N ig d y n ie trze b a b y ło p o -lic ji żadnej.

D o p ó k i k w it ła w olność szanow ano -prawa.“

W L A T A C H N IE W O L I

N a ty m m-ożnaby zakończyć, je d n a k o ­ w oż n ie d a łb y m oceny p o ls k ie j p rz e d ro z ­ b io ro w e j k u lt u r y o b y w a te ls k ie j, g d y b y m n ie z w ró c ił u w a g i na z ja w is k o nieopisania jeszcze prze z naszą h is to g ra fię , n a stan rze­

czy, k tó r y się z a k o ń c z y ł p rze d trz y d z ie ­ s tu la ty za le d w ie , a w ięc za p a m ię c i ż y ją - cego jeszcze p o k o le n ia : P ań stw o w o ść p o l­

ska z a k o ń c z y ła się ostatecznie w -r. 1795.

P rz e d ro z b io ro w y n a ró d p o ls k i tj. w a r ­ stw a sta n o w ią ca zespół o b y w a te li w y c h o ­ w a n y c h n a k u ltu rz e , k tó r e j a n tyczn e ź ró ­ d ła i cechy s ta ra liś m y się n a szkico w a ć, u tra c iła m ożność ro z p o rz ą d z a n ia ja k ą k o l­

w ie k m echaniczną siłą, m ó w ią c słow a­

m i W ojski.iego n ie m-iała n a p ra w d ę „-p o li­

c ji ża d n e j . A je d n a k na ca ły m obsza­

rze d a w n e j R z e czyp o sp o lite j a w ię c n a p rz e s trz e n i setek tysięcy k ilo m e tr ó w k w a ­

d ra to w y c h , na p rz e s trz e n i n ie sko ńcze n ie w ię k s z e j n iż obszar P o ls k i e tn o g ra fic z n e j, te n w y c h o w a n y na o b y w a te ls k ie j k u lt u ­ rze P o ls k i p-rzedbo,zbiorowej zespół lu d z i -p o tra fił aż do c h w ili w y b u c h u p ie rw s z e j w o jn y ś w ia to w e j, a w ięc przez la t sic d w a ­

dzieścia, a w-ięc -przez p rze cią g czterech lu d z k ic h pok-oi-eń, u trz y m a ć nieza-przecza- n y przez najztaw ziętszyoh w ro g ó w -prym at -polskiej c y w iliz a c ji i p o ls k ie g o ję z y k a . P o tra fił, ch o ć -p rz y s ię g ły się p rz e c iw k o n ie m u w s z y s tk ie a b s o lu ty z m y i całe b a r­

b a rz y ń s tw o E u ro p y ś ro d k o w e j i w sch o d ­ n ie j. U trz y m a ł len sw ó j p ry m a t n a w e t ła m , gdzie lic z b o w o bi-oirąc n ie retprezen- ło w a ł n ig d z ie dzi-esięci-u, a c zę sto kro ć spa­

d a ł p o n iż e j trz e c h p ro c e n t. S tało się to dlatego, że m a ją c p rz e c iw sebie c y frę , m ia ł z-a sobą jakość. I trzeba b y ło d o p ie ro trz ę s ie n ia z ie m i b y go tego p rz e w o d n ie ­ go s ta n o w is k a -pozbawić. T o zjaw isko- je s t c h y b a n ie zaprzeczalne .Chcąc o b y w a ­ te ls k ą k u ltu r ę P o ls k i p rze d r oz b k iró w ej n a le ż y c ie ocenić, t'z c b a to z ja w is k o b a r­

dzo g łę b oko prze m yśle ć.

Jan S ta n is ła w Ł o ś

Cytaty

Powiązane dokumenty

Spośród odpowiedzi otrzym anych przez Redakcję, właściwe rozw iązania konkursu nadesłali:. Gdy

W tych wszystkich miejscach Słowianie się zadomowiali, by ziemie, opuszczone przez inne narody, uprawiać i wyzyskiwać jako osadnicy, pasterze albo

Zarówno oddawanie we własnym języku metafor, a raczej obrazów Szekspira, jak rozważanie nad nim, utw ierdziły mnie w przekonaniu, że jest on pod tym względem

Prawdą natomiast jest, że współczesność potrzebuje sztuki, tylko nie wie, czego W niej szukać, więc bierze dobrą plastykę i złą plastykę, czasem odrzuca

ku można, a nawet należy, zgodzić się na naruszenie zasady legalności w prawie karnym J zezwolić nowej ustawie karnej, wydanej pod wpływem owego głębokiego

Tworzeniu rai życia organicznego nigdy nic stanie się udziałem człowieka, choćby poznać naj­.. niższe szczeble ewolucyjne świata żyjące- go, boć

Ludy te wcześniej się rozrosły, zakw itły i m inęły, wcześniej przeszły przez poszczególne stadia ro z ­ wojow e, przez dośw iadczenia, jak ie h i­.. storyczne

Chciał bowiem, by podhalańskie obrazy na szkle malowane nie tylko syciły jego oczy, lecz by jeszcze miał prawo powiedzieć o nich: to