• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1945.04.29 nr 22

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1945.04.29 nr 22"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 5 zł 12 stron

ODRODZENIE T Y G O D N I K

Rok II Kraków, dnia 29 kwietnia 1945 r. Nr 22

W IN C E N T Y B E D N A R C Z U K

Na pograniczu wojny i pokoju

S ła b n ie p u ls p a ń s tw a h itle ro w s k ie g o . Z w a ­ lo n e n a k o la n a c io s a m i z a d a w a n y m i o b u ­ rącz — z p ra w a i z le w a — jeszcze w y s iłk ie m (Świadomości o s ła n ia się od w s c h o d u , ale i tu Jego g a rd a n ie p o t r a f i ju ż o d p a ro w a ć n o w e j s e rii ud erze ń. S ędzia w z n ió s ł ju ż rę k ę , k tó r a będzie lic z y ć s e k u n d y k n o c k o u tu .

N a p is a łe m te n w s tę p n y o b ra z i od ra z u w m y ś li go p rz e k re ś liłe m . T a m e ta fo ra je s t nie d o bra . W w o jn ie d z is ie js z e j n ie m a n ic ze s p o rtu i n ic b y ć n ie p o w in n o . W m eczu b o k s e rs k im da lszy p rz e b ie g w y d a rz e ń b y łb y ta k i: „W y lic z o n e g o “ p r z e c iw n ik a k i l k u p o ­ sługaczy t r o s k liw ie w y n io s ło b y z r in g u , w y ­ k w a lif ik o w a n y s e k u n d a n t z a c z ą łb y go trz e ź ­ w ić p ry s k a n ie m w o d y , m a c h a n ie m rę c z n ik a , a m o n ia k ie m , w ra z ie p rz e w le k łe g o o m d le n ia in te rw e n io w a łb y le k a rz . Po p a r u ty g o d n ia c h k u r a c ji w m a lo w n ic z e j o k o lic y p o d g ó rs k ie j p o k o n a n y ro z p o c z ą łb y z w o ln a tre n in g . A je ­ szcze po p a r u ty g o d n ia c h s ta w iłb y się z n o w u n a r in g — po re w a n ż .

Ale n ie p rz e k re ś lę tego w s tę p u . B o w ie m nie je s te m p e w ie n , czy w s k o m p lik o w a n y m okre sie r o z w o ju lu d z k o ś c i, w k t ó r y m lo s n ie ­ grzeczny k a z a ł się n a m u ro d z ić , n ie z n a jd z ie się k to ś , k to b y z e c h c ia ł od egrać r o lę p o s łu g a ­ cza czy s e k u n d a n ta po ko n a n e g o p rze z k . o.

p rz e c iw n ik a . Są, ja k w ia d o m o , m a n ia c y za­

ra ż e n i s p o rto w y m d u ch e m ta k ż e w p o lity c e . 1 d lateg o w a rto , b y ta k ą p e rs p e k ty w ę u p r z y ­ to m n iło sobie ja k n a jw ię c e j ty c h , k tó r z y pó ź­

n ie j m u s ie lib y z n o w u s ta w a ć n a r in g u , g d y b y ci p rz e s a d n i s p o rto w c y o d r a to w a li k ie d y ś , p rz e ­ cież dziś leżącego n a pleca ch, z a w o d n ik a . W p o lity c e — ja k w szę dzie — p o trz e b n a je s t w y o b ra ź n ia , z a ró w n o ja k zdolność o d rz u c a n ia em o cyj i u m ie ję tn o ś ć trz e ź w e j a n a liz y n a w e t n a jb o le ś n ie js z y c h w y p a d k ó w .

Z a o p a trz m y się w te t r z y in g re d ie n c je

• sP ójrz,m y n a s y tu a c ję , w k t ó r e j z n a le ź liś ­ m y się d z is ia j, n a fin is z u w o jn y . P r z y j r ż y j m y się p a ru z a k o rz e n io n y m p rze sąd om i z a n a li­

z u jm y k ilk a u ś w ię c o n y c h tr a d y c ją w z ru s z e ń n a ro d o w y c h . S p ró b u jm y u ś w ia d o m ić sobie, czym je ste śm y.

D ru g a P o ls k a z ro d z iła się w n ie n o rm a ln e j s y tu a c ji p o lity c z n e j. P o z o rn ie n ie n o rm a ln o ś ć ia b y ła d la n ie j n ie b y w a le p o m y ś ln a . F a k ty c z ­ nie po m y ś ln o ś ć s y tu a c ji b y ła m ira ż e m , k t ó r y p o d n ie c a ł n a d m ie rn e a p e ty ty i m y lił, co do m o ż liw o ś c i i r o li, k tó r ą P o ls k a m o g ła ode­

grać.

D ru g a P o ls k a p o w s ta ła w ' m om e ncie , k ie d y o b y d w a j je j w ie lc y sąsiedzi b y li o s ła b ie n i w ta k im s to p n iu , że p o w ie rz c h o w n y a p e łe n te m p e ra m e n tu m ąż s ta n u m ó g ł u w ie rz y ć , że P ow ta rza się s y tu a c ja z X V i X V I w ie k u , k ie d y P o ls k a b y ła d o m in a n tą p o lity c z n ą E u ­ ro p y ś ro d k o w o -w s c h o d n ie j.

P iłs u d s k ie m u to z łu d z e n ie p rz y s z ło ty m ła t ­ w ie j, że o d p o w ia d a ło je go b u jn y m e m o c jo m a n ty ro s y js k im i d z ie d z ic z n ie o b cią żone j s y m ­ p a tii do „ P o la k ó w ; k re s o w y c h “ — . do s z la c h ty

*ie m lite w s k ic h i b ia ło ru s k ic h .

N ie b y ł zresztą w ty m z łu d z e n iu o s a m o tn io ­ ny. P r z y p o m n ijm y sobie lir y c z n e a p o s tro fy o rz e k o m y m o d ro d z e n iu „ id e i ja g ie llo ń s k ie j“ , szerzące się w p r o w in c jo n a ln e j p ra s ie w i ­ le ń s k ie j, c h w ila m i p rz e s k a k u ją c e i do s to lic y . C ie k a w e , że a n a lo g ia ta, fa łs z y w a i z n ik o ­ ma, n a p e w n y m o d c in k u n a b ie ra ła cia ła . B y ­ ła k r ó tk o tr w a ła , ja k w s p o m n ie n ie b a rd z o o d ­ le g ły c h w y d a rz e ń , ale p rz e c ie ż s ta rc z y ło je j czasu, b y p o p e łn ić te n sam b łą d zasadniczy, k tó re g o d o k o n a li k ie d y ś J a g ie llo n i. I w ty m P iłs u d s k i rz e c z y w iś c ie p rz y p o m in a K a z im ie rz a J a g ie llo ń c z y k a czy o s ta tn ic h Z y g m u n tó w .

M ia n o w ic ie , m a ją c do w y b o r u W schód i Z a ­ chód — w y b r a ł W schód. N ie b y ła to d la n ie ­ go t y lk o lin ia m n ie jsze g o op oru . N ie t y lk o Uczył się z L lo y d G eorgem , k t ó r y p o p y c h a ł go n a w schód, ro b ią c od ra z u dużo w rz a s k u P rzy la d a r u c h u w k ie r u n k u grze cznych , p o ­ k o n a n y c h N ie m ie c . B y ła to ta k ż e k w e s tia w s p o m n ie ń ro d z in n y c h , a w e r s ji do c a rs k ic h w ięzie ń, b a rd z o ła tw o tra n s p o n o w a n y c h na w szystko, co ro s y js k ie , c ia sn o ta b u jn e j s k ą d ­ inąd fa n ta z ji, k tó r a n ie u m ia ła się z a p a lić do n iezn ane go G d a ńska, Ś lą ska i P om orza.

T o też d w u k r o tn ie r o b i z a ja z d n a W iln o , ale r o z fo rm o w u je b ry g a d ę gdańską, tw o rz o n ą in s ty n k to w n ie p rz e z je g o r y w a li w P o zn an iu.

To też d w a p o w s ta n ia g ó rn o ś lą s k ie u p a d a ją 2 b r a k u o fic e ró w i b ro n i, 'z d ła w io n e prze z Parę b a w a rs k ic h i p r u s k ic h d y w iz y j, a trz e ­ cie k o ń c z y się n ie ro z e g ra n ą , k tó r a o b ie k ty w ­ i e je s t naszą k lę s k ą , bo m ogąc dać w szy s tk o , dała n a m t y lk o ochłap.

W y m o w y s y m b o lu n a b ie ra p le b is c y t w P r u - 3ach W sch o d n ich , ro z e g ra n y w o k re s ie r o ­ s y js k ie j r ip o s ty n a w y p ra w ę k ijo w s k ą . Ta

m a s a k ra po ls z c z y z n y n a M a z u ra c h p o dziś dzień n ie je s t prze z nas z ro z u m ia n a . M ó w i się o w y p r a w ie k ijo w s k ie j, ja k o o n a jw ię k s z e j klęsce P iłs u d s k ie g o . A le d la P o ls k i k lę s k a te j w y p r a w y b y ła szczęściem, g d y b y się w te d y P iłs u d s k i u c z e p ił D n ie p r u n a d łu ż e j — m e ta ­ fo ry c z n y w rz e s ie ń n ie c z e k a łb y aż d w u d z ie ­ s tu la t.

A k lę s k a n a M a z u ra c h — to rz e c z y w iś c ie b y ła k a ta s tr o fa n a ro d o w a , p o z b a w ia ją c a nas sete k ty s ię c y P o la k ó w i s tw a rz a ją c a o sto k ilo m e tr ó w od s to lic y bazę w y p a d o w ą p o k o ­ nanego i ty m z a c ie k le j szego w ro g a .

P iłs u d s k i, ja k J a g ie llo ń c z y k , ja k Z y g m u n t S ta ry , ja k Z y g m u n t A u g u s t, m a c h n ą ł rę k ą na Ś lą s k i G d a ń sk, p r z y z w o lił n a is tn ie n ie P ru s W s c h o d n ic h , z g o d z ił się n a d z iw a c z n y w y ro s te k k o ry ta rz a .

P o d rę c z n ik i sz k o ln e n ie m o g ły dać sobie ra d y z o k re ś le n ie m k s z ta łtu d r u g ie j P o ls k i.

P o ró w n y w a n o go do n ie re g u la rn e g o tra p e z u . M n ie js z a o g e o m e trię . Sens p o lity c z n o - w o j­

s k o w y tęgo k s z ta łtu b y ł za to w y ra ź n y . B y ła to b ra m a , ro z c h y la ją c a s w o je p o d w o je na w schód. K a ż d y , k to z Z a c h o d u w k r o c z y ł do P o ls k i — a od zachodu n ic , n a jm n ie js z y p a ­ g ó re k czy rzeczka w s tę p u n ie b r o n iło — m ó g ł sobie d o w o ln ie d o b ie ra ć k ie r u n e k dalszego m arszu. P ó łn o c o -w s c h ó d : L e n in g ra d , w sch ód : M iń s k , K ijó w , . M o s k w a , p o łu d n io -w s c h ó d : Odessa. K s z ta łt d ru g ie j P o ls k i s u g e ro w a ł od ra z u je j r o lę : o lb rz y m ie g o p la c e d ’arm e s d la da lszej d ro g i n a w sch ód . I P iłs u d s k i c z y n ił w szy s tk o , b y nasz sąsiad w s c h o d n i w p e łn i z d a w a ł sobie z tego sp ra w ę . Cóż in n e g o ozna­

c z a ły c h o cia żb y sojusze z R u m u n ią , f l i r t z Ł o ­ tw ą , E s to n ią , F in la n d ią , ja k n ie p r ó b y jeszcze szerszego ro z c h y le n ia s k rz y d e ł b r a m y w y p a ­ d o w e j.

O d tr z y s tu la t n o rm ą p o lity c z n ą d la P o ls k i je s t to, że le ż y ona m ię d z y d w ie m a po tę g a m i.

D w u d z ie s te zaś la ta b y ły z b ie g ie m o ko liczn o ści, w y ją tk ie m , w y s k o k ie m h is to r ii. I n ie m oże b y ć tr w a łe to, co się s ta ło w m o m e n c ie w y ­ skoku .

P rasa u rz ę d o w a n a d a ła P iłs u d s k ie g o o f i­

c ja ln y (nieco z m asońska b rz m ią c y ) t y t u ł „ w i e l­

k ie g o b u d o w n ic z e g o P o ls k i“ . O s o b liw y to b y ł b u d o w n ic z y . N ie t y lk o w z n o s ił fu n d a m e n ty gm a chu , ale i z a ło ż y ł w n ic h m in ę , k tó r a gm a ch m ia ła ob alić.

D ru g a P o ls k a u p a d ła dla te g o , że rząd zący n ie c h c ie li ( i n ie m o g li, bez w y rz e c z e n ia się s w o ic h w ła s n y c h p r z y w ile jó w ) z ro z u m ie ć k o ­ n ieczn ości h is to ry c z n y c h . Ze z d u m ie w a ją c ą ła ­ tw o w ie rn o ś c ią u w ie r z y li w trw a ło ś ć zbieg u o k o lic z n o ś c i.

K ie d y zaś zbieg o k o lic z n o ś c i p r z e m in ą ł aż n a d to w y ra ź n ie — n ie p o t r a f ili ocenić r a c ji s ta n u P o ls k i. N ie byłe w ty m ta k ż e p rz y p a d k u . Ic h w ła s n a r a c ja s ta n u z b y t d a le k o ju ż o d ­ b ie g ła od r a c ji s ta n u p o ls k ie g o c h ło p a czy r o ­ b o tn ik a , od r a c ji s ta n u n a ro d u p o lskie go .

J a k w ia d o m o , jeszcze lip ie c czy w cze sny s ie rp ie ń 1939 m ó g ł nas u ra to w a ć od w rz e ś n ia . A le ja k ż e m ó g ł się s p rz y m ie rz a ć z R o sją So­

w ie c k ą rzą d , k t ó r y t y le łą c z y ło z P o to c k im i, L u b o m ir s k im i, R a d z iw iłła m i.

N a le ż y w ą tp ić , czy c h ło p i spod Ł a ń c u ta , w i­

dząc n a s w o ic h d ro g a c h ż o łn ie rz a s o w ie c ­ k ie go , n a d a l b y lib y s k ło n n i szanow ać n ie t y ­ k a ln o ś ć la ty fu n d ió w p. P oto ckieg o.

A zgo ła n ie ule g a w ą tp liw o ś c i, że c h ło p b ia ło r u s k i z W ile ń s z c z y z n y czy N o w o g ró d - czyzny czy N o w o g ró d c z y z n y , w id z ą c m ó w ią ­ cych je g o ję z y k ie m o fic e ró w n ie będzie c h c ia ł w ie rz y ć w o je w o d z ie B o c ia ń s k ie m u , że on, ten c hłop , n ie je s t b y n a jm n ie j B ia ło ru s in e m , t y l ­ k o szczególnym , n ie u ś w ia d o m io n y m , „ t u t e j­

szy m “ P o la k ie m .

T e f a k t y w n ic z y m is to tn y m n ie n a ru s z a ły in te re s ó w P o ls k i i n a ro d u po ls k ie g o . A le d la R a d z iw iłła z N ie ś w ie ż a i d la P o to c k ie g o z Ł a ń ­ c u ta oznaczało to ś m ie rć c y w iln ą .

R ząd p rz e d w rz e ś n io w y m ia ł w ię c d y le m a t:

albo r a tu n e k P o ls k i i zg u b a z ie m ia n , a lb o z g u ­ ba P o ls k i. M u s ia ł w y b r a ć to d ru g ie . L u d z ie , z k tó r y c h się s k ła d a ł, z b y t b y li b lis c y R a d z i­

w iłło m czy P o to c k im . Ic h ś m ie rć c y w iln a k o ­ ja r z y ła im się w u m y s ła c h ze ś m ie rc ią P o ls k i.

N ie u m ie ją c w y c ią g n ą ć w n io s k ó w z p r z y ­ m u s u h is to ry c z n e g o , c z y n n ie p e łn ią c fu n k c je s e k u n d a n ta p r z y w ra c a ją c y c h do s iły N ie m ­ czech, z a o s trz a ją c n ie u fn o ś ć R o s ji, po o d rz u ­ c e n iu w o s ta tn ie j jeszcze c h w ili je j p o m ocy rz ą d p rz e d w rz e ś n io w y d o p ro w a d z ił P o ls k ę do przepaści.

Z d a liś m y eg za m in z n ie u m ie ję tn o ś c i, c z y ta ­ n ia h is to r ii z w y n ik ie m k a ta s tr o fa ln y m . T y m

’ b a rd z ie j b y ło to i je s t d la nas n ie do z n ie s ie ­ n ia , że k a ta s tro fa w rz e ś n io w a w s w o ic h k o ­ rz e n ia c h m ia ła w ie le p o d o b ie ń s tw do ro z ­ b io ró w .

A p rz e c ie ż n ie b r a k ło lu d z i (ze „s z k o łą k r a ­ k o w s k ą “ n a czele), k tó r z y w s w o im czasie n a ­ d e r t r a f n ie p rz y c z y n y ro z b io ró w z a n a liz o w a li.

W X I V , X V , X V I w ie k u re z y g n o w a liś m y z c h ło p ó w p o ls k ic h n a Ś lą sku, P o m o rz u , M a ­ zu ra c h . W la ta c h 1918— 21 z r o b iliś m y ta k sa­

m o. W je d n y m i d r u g im w y p a d k u p rz y c z y n a b y ła w s p ó ln a — la ty fu n d ia n a w sch od zie. R e­

z y g n o w a liś m y z setek ty s ię c y i m ilio n ó w P o la ­ k ó w na zachodzie, troszcząc się o d o b ro b y t k il k u ty s ię c y z ie m ia n n a w schodzie.

I t y le t y lk o w s p ó ln e g o m a p o lity k a P iłs u d ­ skie go z „ id e ą ja g ie llo ń s k ą “ , że ta k ja k ta m ta z ty c h s a m y c h p rz y c z y n s k o ń c z y ła się n a ro d o ­ w ą k a ta s tro fą .

C iężko nas los d o ś w ia d c z y ł. A le n ie m ó w m y , że bez naszej w in y . N ie u p a ja jm y się c k liw ą , p u stą, o b e z w ła d n ia ją c ą m ito lo g ią m e s ja n i- sty c z n ą i H io b o w ą .

K a ż d y n a ró d z a ,s w ó j rz ą d o d p o w ia d a . I d e ­ m o k ra c ja p o ls k a też m a s w ó j grz e c h ; że za słaba się oka za ła , że d a ła sobie w y d rz e ć w ła ­ dzę w lis to p a d z ie 1918 r . w L u b lin ie , że n ie p o ­ t r a f iła o b a lić w c ią g u la t d w u d z ie s tu a n ty n a - rod ow ego , zgubnego d la P o ls k i rz ą d u P iłs u d ­ skiego i je g o tra g ik o m ic z n y c h następcó w .

O p o rn ą m a m y św iadom ość. N ie lu b im y się uczyć h is to r ii. N ie t y lk o n a u k a z r o z b io ró w po szła n a m a rn e , ale i tra g ic z n y w rz e s ie ń m a ło kog o n a u c z y ł.

C a ła p o lity k a „ r z ą d u “ lo n d y ń s k ie g o b y ła p ró b ą u k r y c ia się p rz e d fa k ta m i i w m a w ia n ia , że n ic się od 1921 r o k u w E u ro p ie n ie z m ie n iło .

N v .m ó w m y te ra z o W a rs z a w ie , choć z a j­

m u je ona m ie js c e w ty m sa m y m szeregu k a ­ ta s tr o f n a ro d o w y c h , co w rz e s ie ń i ro z b io ry .

K ie d y m in ę ła p rz e lo tn a k o n iu n k tu r a la t 1918— 21, P o ls k a z n a la z ła się m ię d z y d w o m a p o tę ż n y m i p a ń s tw a m i, k tó r e u w a ż a ły , że ic h g ra n ic e z P o ls k ą są n ie s p ra w ie d liw e i n ie o d ­ p o w ia d a ją rz e c z y w is te m u s to s u n k o w i s ił m ię ­ d zy n im i a P olską. O d tą d lo s y P o ls k i z a le ż a ły od o r ie n ta c ji — p r o r o s y js k ie j, czy p ro n ie ­ m ie c k ie j.

K a ż d y obeznany ja k o ta k o z h is to r ią m ó g łb y s tw ie rd z ić , że m ię d z y R o sją i P o ls k ą n ie m a sp rze czn ych ż y c io w o w a ż n y c h in te re s ó w , n a ­ to m ia s t m ię d z y N ie m c a m i i P o ls k ą — są. P o l­

ska m o g ła b y is tn ie ć ( i is tn ia ła p rze z s e tk i la t) bez m ilio n ó w U k r a iń c ó w i B ia ło ru s in ó w . N a ­ to m ia s t P o ls k a bez m o rz a m o g ła b y is tn ie ć t y lk o ja k o K s ię s tw o W a rs z a w s k ie czy K r ó ­ le s tw o K o n g re s o w e — ja k o p rz y c z e p k a , n ie ja k o pa ń s tw o .

A le d o p ó k i n ie w y b u c h ła a g re s ja n ie m ie c ­ k a — p rz y p u ś ć m y , że rz ą d z ą c y P o ls k ą n ie o b o w ią z a n i b y li znać h is to r ii i d e cyd o w a ć się n a ta k ą czy in n ą o rie n ta c ję . J a k w ia d o m o , k o n s ty tu c ja k w ie tn io w a n a k a z y w a ła P re z y ­ d e n to w i o d p o w ie d z ia ln o ś ć p rz e d h is to rią , ale n ie c z y n iła go o d p o w ie d z ia ln y m za zna jo m ość h is to r ii.

N a to m ia s t, g d y w y b u c h ła w o jn a p o ls k o - n ie m ie c k a , a zw łaszcza, g d y N ie m c y u d e rz y li na R osję, z d a w a ć b y się m og ło , że n ie m a ju ż czasu n a w ą tp liw o ś c i i ro z w a ż a n ia co do o r ie n ta c ji.

„R z ą d “ je d n a k lo n d y ń s k i b y ł od m ie nne go zdania.

N ie ż y c z y ł sobie d o b ry c h s to s u n k ó w z R osją w o k re s ie je j n iep ow o dze ń.

T ru d n o p o ją ć dlaczego. P rzecież w w y p a d k u k lę s k i r o s y js k ie j żadna s iła n ie m o g ła b y w r ó ­ c ić w o ln o ś c i Poisce. C zy ż b y lic z y ł, że po z w y ­ c ię s tw ie N ie m ie c p o t r a f i się z n im i dogadać?

Jeszcze d z iw n ie j z a c h o w a ł się w o k re s ie r o ­ s y js k ic h pow odzeń. R ó w n ie ż n ie ż y c z y ł sobie d o b ry c h z n ią sto s u n k ó w . Ż ą d a ł u z n a n ia g r a ­ n ic 1921 r .

Ż ą d a n ia te b y ły n ie re a ln e . Z ja k ie j r a c ji R o s ja m ia ła się zgo dzić n a p o z o s ta w ie n ie w Polsce m ilio n ó w U k r a iń c ó w i B ia ło ru s in ó w , k tó r z y w Z S R R m ie li sw o je f o r m y is tn ie n ia pa ń stw o w e g o ?

G ra n ic a 1921 r. b y ła w y n ik ie m ówczesnego s to s u n k u s ił m ię d z y P o ls k ą i R osją. R o sja podów czas b y ła n ie n o rm a ln ie słaba. B y ło b y d z iw n y m ocze kiw a ć, że w okre sie , g d y w r ó c i do s ił i s ił ty c h n a b ie rz e w ię c e j n iż m ia ła k ie d y k o lw ie k w h is to r ii — zechce z a fik s o w a ć ow e n a jz u p e łn ie j ju ż n ie a k tu a ln e gra nice.

N ie w z ru s z a ło to b y n a jm n ie j p a n ó w z „ r z ą - c u “ lo n d y ń s k ie g o .

Czy lic z y li n a A n g lię ? N ie . Z b ie g ie m czasu m u s ie li się p rz e k o n a ć , że A n g lia ro z u m ie i p o ­ p ie ra s ta n o w is k o ro s y js k ie w s p ra w ie g ra n ic .

C zy lic z y li n a A m e ry k ę ? T akże nie. O s ta t­

n io k o n fe re n c ja k ry m s k a w ty m w zg lę d zie ta kże ro z w ia ła w s z e lk ie w ą tp liw o ś c i.

N a nie. n ie lic z y li. Po p ro s tu się u p a rli.

Ż adn e p ra w o na ś w ie c ie n ie g w a ra n tu je , że k a ż d y rz ą d m u s i.b y ć z ło ż o n y z m ą d ry c h lu d z i i b ie g ły c h p o lity k ó w .

P o s z li ta k d a le ko , że o d r z u c ili n a w e t p r o ­ p o z y c je re k o m p e n s a ty t e r y to r ia ln e j n a zach o­

dzie i p ó łn o c y .

I żeb y skończyć ze s k o ń czo n ym da w n o

„rz ą d e m “ lo n d y ń s k im s tw ie rd ź m y ń a d e r is to t­

n y f a k t :

N ie p ra w d a , że b y ła p rz e d n a m i a lte r n a ty - w a — a lb o P o ls k a o d P o d w o ło c z y s k do Z b ą ­ szynia, albo P o ls k a od B u g u po O drę.

A lte r n a ty w a b y ła znacznie węższa. A lb o P o ls k a od B u g u po O drę, a lb o P o ls k a od B u ­ gu do Z b ą szyn ia .

K r ó tk o n o g im k ła m s tw e m je s t tw ie rd z e n ie

„lo n d y ń c z y k ó w “ , że n ie o d d a lib y W schodu.

N a to m ia s t p ra w d ą je s t, że n ie z y s k a lib y Za - chodu.

A le m y ś m y Z a c h ó d z y s k a li. I znaczenia te ­ go f a k t u n ie da się p rze cen ić.

W ie le s tra c iliś m y w te j w o jn ie . W ie le s tra t n ie o d ro b im y n ig d y . N a to m ia s t szczęściem n a ­ szym je s t, że w re s z c ie w y r z u c iliś m y n a la m u s ty c h , co z a w in ili w rz e s ie ń i W arszaw ę i d z ię k i te m u z y s k a liś m y w ie lk ą szansę h is to ry c z n ą : P olskę Z a c h o d n ią .

D z is ia j je s t to p o ję c ie jeszcze p r a w ie puste.

A le je ś li w ło ż y m y w n ie tre ś ć naszej p ra c y b ę dziem y m o g li o d ro b ić w du żej m ie rz e n ie t y lk o b łę d y d ru g ie j P o ls k i, ale i b łę d y J a g ie l­

lo n ó w .

N a s z y m nieszczęściem b y ła p rz y p a d k o w o ś ć g ra n ic — op rócz p o łu d n io w e j.

. T rz e c ia B o is k a będzie im a ła w s z y s tk ie g ra ­ n ic e — B u g , K a r p a ty i S u d e ty, N issę i O drę, B a łty k — b a rd z ie j s ta łe n iż k ie d y k o lw ie k .

B y liś m y i za P ie rw s z e j P o ls k i p a ń s tw e m z lu fc ik ie m z a m ia s t o k n a n a m orze. Teraz c z te ry s ta k ilo m e tr ó w w y b rz e ż a z ro b i nas p a ń ­ s tw e m b a łty c k im , p a ń s tw e m m o rs k im .

K s z ta łt P ie rw s z e j P o ls k i b y ł p ły n n y i ro z - ie w n y . K s z ta łt D r u g ie j b y ł n ie d o b ry . T rz e c ia będzie n ie m a l k o lis tą (i ś ro d e k tego k o ła b ę ­ dzie p r z y m ie ś c ie K o ło ).

P iłs u d s k i k ie d y ś n a z w a ł w z g a rd liw ie P o l - skę o b w a rz a n k ie m . Z n a c z y ło to, że w s z y s tk o w a rto ś c io w e je s t n a je j brzegach, a w ś ró d - * k u •— p u s tk a . Sam się zresztą w a ln ie p r z y ­ c z y n ił do tego.

T eraz P o ls k a n a jc e n n ie js z y s w ó j s k a rb — Ś lą sk — będzie m ia ła w ś ro d k u p a ń s tw a . Sta - je m y się z ro ln ic z e g o , p a ń s tw e m p rz e m y s ło ­ w o -ro ln ic z y m . J a k w i e lk i je s t to aw an s — nasza za m a ło te c h n ic z n a in te lig e n c ja z r o z u ­ m ie n ie p rę d k o .

Z n a ro d o w o ś c io w e g o s ta je m y się p a ń s tw e m n a ro d o w y m . Z nacze nie tego a w a n s u je s t c h y ­ ba w y ra ź n e .

W s z y s tk ie te aw anse z d o b y liś m y n ie ła ­ tw o i n ie p rę d k o . Są to n a jw ię k s z e z m o ż li­

w y c h a w a n s ó w n a ro d o w y c h i p a ń s tw o w y c h . I s ta ło się ta k t y lk o dlateg o, że — w p r a w ­ dzie późńo, ale n ie za późno — d e m o k ra c ja p o ls k a p o t r a f iła zdo być w ła d z ę i u ra to w a ć P o ls k ę z k o le jn e j po w rz e ś n iu i W a rs z a w ie k a ta s tr o fy , k tó r ą s z y k o w a li s p a d k o b ie rc y O zonu, p o lity c y „lo n d y ń s c y “ .

N ie za późno. N a fin is z u w o je n n y m s t a je ­ m y zm ęczeni i zniszczeni, ale z p e rs p e k ty w ą p rz y s z ło ś c i lepszą n iż m ó g łb y p o m y ś le ć k to ś jeszcze p rz e d ro k ie m .

Z p e rs p e k ty w ą P o ls k i m o c n ie js z e j n ie ty lk o od te j sprzed w rz e ś n ia , ale i od te j sprzed ro z b io ró w . M o c n ie js z e j, b a rd z ie j je d n o lite j, o w y ra ź n y m , z d e te rm in o w a n y m to rz e ro z w o ­ jo w y m .

A b y ją z re a liz o w a ć , trz e b a n a m p o k o ju nie n a r o k i n ie n a dw a d z ie ś c ia la t, trz e b a nam E u ro p y w y le c z o n e j z w o je n n y c h trz ę s ie ń z ie ­ m i na stałe. W y s u n ię c i n a zachód b ę dziem y n a jb liż e j serca pokon an ego po d p a la cza ś w ia ­ ta. M y p ie r w s i zobaczym y, je ś li m u się n a n o - . w o z a m a rz y pożoga i gra bież. A p o n ie w a ż n ie w ie m y , czy z n o w u się n ie z n a jd z ie ja k iś s e k u n d a n t s p o rto w y , k t ó r y b y z e c h c ia ł trz e ź ­ w ić a m o n ia k ie m pokonanego, m u s im y m ie ć pew ność, że na p ie rw s z y nasz s y g n a ł b ę d z ie ­ m y m ie ć re a ln ą pom oc. N a r in g u sędzia z a ­ b ra n ia ud erza ć p rz e c iw n ik a z a n im sta n ie na no gi. M y n ie b ę d z ie m y czekać aż w s ta n ie , b ę ­ d z ie m y b ić le d w ie się u n ie s ie n a ło k c ia c h .

T a k i je s t sens u k ła d u ro s y js k o -p o ls k ie g o . Sens, k t ó r y w y b ie g a poza k o n iu n k tu r ę p o li­

tyczn ą , k t ó r y s ta je się t r w a ły m c z y n n ik ie m h is to ry c z n y m . Sojusz, k t ó r y w y g r a ł n a m w o j­

nę, p o z w a la dziś w y g ra ć p o k ó j.

(2)

Str. 2 O D R O D Z E N I E Nr 22

T A D E U S Z B R E ZA

Zawiązki „Węzłów

O k re s k r a k o w s k i rozp oczę ło „O d ro d z e n ie “

„W ę z ła m i ż y c ia “ . W ię k s z a część k r a j u o d z y ­ s k a ła w o ln o ś ć , i w te d y m ó g ł się od ezw ać głos Z o f ii N a łk o w s k ie j. „ T o ja k g d y b y z n o w u d z w o n Z y g m u n ta z a b r z m ia ł!“ — z a k r z y k n ą ł e m fa - ty c z n ie p e w ie n je j e n tu z ja s ta . W k a ż d y m bądź ra z ie b y ła to , lite r a c k o b io rą c , c h w ila o d ś w ię t­

na. M y ś l c z y te ln ik ó w sp ie szyła do p is a r k i, lo ­ sów je j n ie o d g a d u ją c , ale z d o s ta tk u i ja k o ś c i ow ocu, k t ó r y p o d je j p ió re m d o jrz a ł, w n o s iła , że p ra c e i osobę N a łk o w s k ie j podczas w o jn y w id a ć otoczono tro s k ą .

P ie rw s z y w rz e s ie ń z a s ta ł ją w W a rs z a w ie . J a k w szyscy, w a h a d ło w y m ru c h e m ru s z y ła z za ch o d u n a w s c h ó d i z p o w ro te m . W ró c iła do sw ego m ie s z k a n ia p r z y u l. P o d ch o rą żych . N a s ta ł czas, k ie d y m ożn a się b y ło o d zyw a ć t y lk o o naszej klęsce, p o te m t y lk o o w ła s n y m , c o d z ie n n y m ż y c iu . In n e te m a ty p o z o s ta w a ły ja k g d y b y n a p rz e c h o w a n iu u N a łk o w s k ie j.

0 k a ż d e j rz e c z y w a r te j g ło s u m ó w iło się w je j do m u, a ra c z e j p o k o ju , je d y n y m o s z k lo n y m , resztę m ie s z k a n ia z a jm o w a ły k s ią ż k i, ź ró d ło je j w ie c z y s te j tr o s k i, ta k rozpożyczone. R o z ­ m o w y z p a n ią Z o fią o d b y w a ły się n a górze, ale w p iln e j s p ra w ie goście je j w p a d a li r ó w ­ nież n a d ó ł, do s k le p ik u z p a p ie ro s a m i, k t ó r y zaraz o d p ie rw s z e j z im y zaczę ły p ro w a d z ić ob ie s io s try N a łk o w s k ie ; Z o fia i H a n n a B ic k o - ■ w a , rz e ź b ia rk a . P ie rw s z a w o je n n a to b y ła n ie ­ la d a z im a ! U licę P o d c h o rą ż y c h , po ło żoną n is k o , n ie z a s ło n ię tą od s tro n y W is ły , p o k r y ł w y s o k i n a b ó j śniegu. C h ło p c y m k n ę li p o n im n a ły ż ­ w a ch. P a p ie ro s ia ry e ró w n ie ż , tu p ią c , r o z p y ­ c h a ją c się, w p a d a li po to w a r w k ilk u n a s t u n a ­ raz. N a łk o w s k ą b a w iło , że je d e n z n ic h w o ła ł:

„ T a k i je s te m w e só ł, że g d y b y m b u ty z g u b ił, to b y m jeszcze p o d s k a k iw a ł n a b o so !“ N a s tró j do p o c h w a ły , ale n ie w s k le p ik u , n a d o m ia r k ie d y go w y ra ż a je dn ocześn ie — le g io n . C za­

sem s ta w a li się s p o k o jn ie js i, ja k c h ło p a c z k i z „J a s e łe k “ , czy ja k p a s tu s z k i, w te d y rz e c z y ­ w iś c ie m ożn a b y ło p o w ie d z ie ć o te j „ tr a f ic e p a n i g e n e ra ło w e j“ , że m a w sobie coś ze sta ­ je n k i b e tle e m s k ie j. O dp ędza ni, ro z p ra s z a li się n a k r ó tk o , za ra z z a c z y n a li się tło c z y ć , a za n im i g ro m a d y d o ro s ły c h . O d tego chaosu, od tego h a ła s u w z r o k p a n i H a n n y s ta w a ł się p ó ł­

p rz y to m n y , m a ła s k le p o w a p o m o c n ic z k a u p a ­ d a ła z p rze m ęcze nia . S tę ż a łe j a tm o s fe rz e za­

w iś c i i p o d e n e rw o w a n ia , k tó r ą z io n ie w s z e lk i ogonek, zw łaszcza p a rę ra z y z a k rę c o n y w k ó ł­

ko, z k o ń c e m n a m ro z ie , k a ż d y p o k o le i d a w a ł się zgnębić. T y lk o n ie p a n i Z o fia , k t ó r a d n ia tego w s ta ła o szóstej, b y ze s k ła d ó w gdzieś w p o lu , za m ia s te m o d e b ra ć p rz y d z ia ł, p o te m o d b y ć n a d je g o p rz e ja z d e m S tró ż ę ,. a te ra z z w o ln ić s io s trę n a p o p o łu d n ie . Ręce je j ja k p ia n is ty , puszczone same w p r o s t g ra ją co chcą p a c z u s z k a m i z to w a re m , p ie n ię d z m i, resztą, a ję z y k ró w n ie ż p rz y to m n y , z to w a rz y s z e n ie m w y m o w y oczu fo r m u łu je w p e łn y m s p o k o ju ja k iś sąd d o s k o n a ły czy pyszn e o p o w ia d a n ie . 1 n ie je s t to żadne z a s łu c h a n ie w sobie, u r a ­ zow a n ie w ra ż liw o ś ć i w y m o w n ó ś ć , ale ta k w y b o r n y g a tu n e k c a łe j fiz y c z n e j s u b s ta n c ji i szare j s u b s ta n c ji m ózgu, ja k b y w a czasem d o s k o n a ły m o to r, w k a ż d y c h w a ru n k a c h na chodzie.

M im o to s k le p ik je s t o c z y w iś c ie u c ią ż liw y , zw łaszcza k ie d y w s z y s tk ie m ie s z k a n ia n a P o d ­ c h o rą ż y c h z o s ta ją z a ję te d la esesów. W te d y p a n ie przenoszą się n a M a d a liń s k ie g o , ta m z n o w u p o do ba się* m ie s z k a ć ja k ie jś N iem ce.

T e ra z d la N a łk o w s k ic h w o lb r z y m ie j W a rs z a ­ w ie je s t t y lk o je d n a m o ż liw o ś ć — zag nieździć się w p ra c o w n i p a n i H a n n y , n a ro g u N o w ego Ś w ia tu i F o k s a lu , n a c z w a rty m p ię trz e , n a p o d ­ daszu, gd zie la te m słońce ja k d ia b li, z im ą od w ie lk ic h p rz e s trz e n i o s z k lo n y c h m ró z , a w io ­ sną i je s ie n ią z a c ie k i i p o to k i. A le p o cóż od ra z u c a ły k a le n d a rz ! T a p ra c o w n ia m a b y ć na k r ó tk o . M u s i b y ć ! G ru p c e osób bę dą cych b lis k o z N a łk o w s k ą w ia d o m e je s t, że z b ie ra się je j n a p isa n ie . T o o d w e t za te t r z y la ta m i l ­ czenia, z w y c ię s tw o n a d p rz y m u s e m w a ru n k ó w ,- w k tó r e ją p c h n ię to , o d p a ro w a n ie p r z y n a j­

m n ie j je d n e g o z ty s ią c a c io s ó w z a d a n y c h n a ­ szej k u ltu r z e , m a ltr e to w a n e j z ta k ą p re m e d y ­ ta c ją . P rze cie ż ze zgrozą lic z y m y u b y te k w ś ró d p is a rz y , z g a z e tk a m i d z ie lim y boleść n a d u p a d k ie m ro z m y ś ln ie p s u te j p o s z m a tła w c a c h m o w y . W ię c to t r y u m f d la nas, że o to z m ózg u i z serca te j w ła ś n ie p is a r k i m oże p o p ły n ą ć k ry s z ta ło w a s tru g a sensu i p ię k n a . A le gdzie!

G ó rk a u N a łk o w s k ie j b y ła n ie w ą tp liw ie je d n y m z n a jb a r d z ie j s w o ic h m ie js c , ja k ie m ia ła k u lt u r a w s to lic y . Z a k a ż d ą b y tn o ś c ią zb ie g a ło się z ty c h w y s o k ic h p ię te r n a n o w o w o c z a ro w a n iu . N a łk o w s k ą o d w ie d z a ła stale m a ła g ru p a je j k o le g ó w lite r a c k ic h , „u c z ę ­ szczali“ t u ró w n ie ż m ło d z i i c i n a jm ło d s i, o n ic h to się m ó w iło , w ła ś n ie z ta k ą pom ocą ' te r m in o lo g ii s p e c ja ln e j, że „c h o d z ą n a N a ł­

k o w s k ą “ , „k o ń c z ą “ , o ty m czy in n y m , że je s t

„ n a p ie rw s z y m czy n a d r u g im r o k u N a łk o w ­ s k ie j“ . N ie zna czy to, a b y m ó g ł odczuw ać w p rz e b y w a n iu z n ią coś z k u rs ó w , bo n ic ta m n ie b y ło s z k o la rs k ie g o . A ty lk o ro z m o w a z osobą p a s jo n u ją c ą się w s z y s tk im , w s z y s t­

k ie g o szalenie c ie k a w ą , ż y c ia lu d z k ie g o i b ie ­ g u k a ż d e j m y ś li M ło d z i p r z y c h o d z ili n a górę z g o to w y m m a te ria łe m spostrzeżeń i p rz e m y ­

śleń. N a łk o w s k a s łu c h a ła ja k n ik t , poczem n a s tę p o w a ł m e m e n t o w e j ś w ie tn e j f o r m u la - c ji, k ie d y n a żyw o , w pogaw ędce, k t ó r ą na m o m e n t p r z e r y w a ła s w o im „z a ra z , zaraz, c h w ile c z k ę !“ , a b y w z ią ć rzecz w ła ś n ie co p o ­ w ie d z ia n ą i na da ć je j k s z ta łt ja k z ig ły , k r ó t ­ szy i p rz e jrz y s ty . C z y n iła to p rz e d e w s z y s t­

k im , żeby le p ie j z ro zu m ie ć, co k to p o w ie d z ia ł, tłu m a c z ą c to sobie n a s w ó j w ła s n y ję z y k , doskonalszy. A w n io s k i, k t ó r y m i o p a try w a ła cudzą re la c ję ! Często one d o p ie ro n a d a w a ły je j sens i w y ja ś n ia ły , po co w ogóle te n czy in n y m ło d y z n ią w y s tą p ił. A ja k ie pyszne b y ły w ła s n e o p o w ia d a n ia N a łk o w s k ie j albo d y s k u s je z n ią w s p ra w a c h lite r a c k ic h czy filo z o fic z n y c h . G d y b y is tn ia ła n a g ro d a W a r ­ s z a w y za n a jle p s z e u trz y m a n ie a tm o s fe ry w ty c h rzeczach podczas p ię c iu la t o k u p a c ji, p rz y z n a łb y m ją bez w a h a n ia N a łk o w s k ie j!

N a jp ro s ts z a ro z m o w a z n ią , d o p ra w d y pokaz, 0 il u rzeczach trz e b a zaw sze p a m ię ta ć i ja k b a rd z o s p o k o jn ie , a b y coś z ro z u m ie ć . W idząc, w ja k ie j je s t fo rm ie , m o ż n a się b y ło w ś c ;ec, że w a r u n k i n ie d a ją je j pisać. S k le p , o ile go n ie b y ło c a ły m d n ie m p rz y p iln o w a ć , n ie d a w a ł n ic . A ty m cza se m d la lu d z i, k tó r z y b y coś m o g li, k s ią ż k a w ty m czasie w o jn y to b y ło coś n ie rz e c z y w is te g o . Z w ła szcza ta k a . k t ó r e j jeszcze n ie b y ło .

A ż w k o ń c u p r z y s z ły czasy, k ie d y i o n i się z m ie n ili. P rzez n ic h z a ra b ia n y p ie n ią d z , s p ró ­ b o w a ł w s z y s tk ic h rz e c z y w jego m n ie m a n iu p ra w d z iw y c h . U lo k o w a ł się w w a lu ta c h , w zapasach, w dom ach, w z ie m i, obrazach, w e łn ie , p a p ie rz e , je d n a k n a d a l p ę c z n ia ł po k ie sze n ia ch , n ie u m ie ją c w p r o s t sobie m ie js c a znaleźć, w te d y p o s z u k a ł k s ią ż k i. T a k ie j je ­ szcze n ie w y d a n e j. O k a z a ło się, że k ie d y c ho­

d z i o in te re s , on się n a w e t zna n a lit e r a t u ­ rze, n ie s te ty , k ie d y szło o lite r a tu r ę , n ie ż h a ł się n a in te re s ie ! B o w p ra w d z ie do N a łk o w ­ s k ie j p rz y s z e d ł, a le ja k o h o n o r a r iu m z a p ro ­ p o n o w a ł ż y c ie za d w a m iesiące. I n n y p ie ­ n ią d z , k tó r e m u p a tro n o w a ł p e w ie n p ro fe s o r

u n iw e rs y te tu , z a ry z y k o w a ł k w a r ta ł, z ty m , że m ia ła to b y ć ró w n ie ż z a p ła ta za p ra w o d r u k u k s ią ż e k N a łk o w s k ie j po je j ś m ie rc i. „T e ra z są ta k ie czasy, p a n i m oże ju ż n ic n ie n a p is a ć !“

R e p re z e n ta n t z n a k o m ite g o p rz e d w o je n n e g o n a k ła d c y te ż s ię o k a z a ł o s tro ż n y i t a k i sam p e s y m is ta . W k o ń c u z ja w ił się c z ło w ie k c a ł­

k ie m d o rze czn y i p r z y z w o ity , p rz e z w a n y

„ W s z y s tk o k u p ić “ , k tó re g o ro z m a c h b y ł zna cz­

n ie js z y n iż ś ro d k i, u le g łe n a s k u te k tęgo r o z ­ d ro b n ie n iu . I trz e b a p o w ie d z ie ć , że je ż e li o sta te czn ie u d a ło się N a łk o w s k ie j, z w ią z a ć k o ­ n ie c z k o ń c e m „W ę z łó w “ , s ta ło się to dlatego, że is tn ia ł p o d G ro d z is k ie m w e w s i A d a m o - w iz n a d o m e k n a le ż ą c y do p a ń s tw a Z a h rtó w , w ła ś c ic ie l a p te k i n a C h ło d n e j. T a m n a w s i, goszcząc za m n ó s tw e m n a w ro tó w , ś w ia d o m ie 1 p rz e m y ś ln ie napę dza na do ro b o ty , m o g ła N a łk o w s k a d o k o n a ć te j w y c z e rp u ją c e j p ra c y , a te c h n ic z n ie b io rą c z u p e łn ie z a g a d k o w e j, do k t ó r e j się u c ie k a p o w ie ś ć k le ją c . B o o d p o ­ w ie d n ie w ty m w y p a d k u je s t w ła ś n ie ta k ie

Z O F IA N A Ł K O W S K A

W Ę Z Ł Y

O x e ń s k i is to tn ie u c h y la ł się ju ż od życia, z n ie w o lo n y do tego p rze z sw ą n ie z w y k łą chorobę. P o le g a ła n a ty m , że s ły s z a ł n ie rz e ­ c z y w is te g ło s y i n ie rz e c z y w is te s ło w a , c ie r­

p ia ł m ia n o w ic ie n a ta k zw a n e o m a m y s łu ­ chow e. L e k a rz u w a ż a ł to za o d m ia n ę ła g o d n ą tego c ie rp ie n ia , p o c z y ty w a ł b o w ie m za o b ja w d o d a tn i, że O x e ń s k i o d ró ż n ia g ło s y n ie rz e ­ c z y w is te od p ra w d z iw y c h , że im n ie w ie rz y , z d a ją c sobie s p ra w ę z tego, iż są h a lu c y ­ na c ją .

Poza le k a rz e m B a ra z b y ł po dziś dzień je d y n y m c z ło w ie k ie m , k t ó r y o ty m w ie d z ia ł.

O x e ń s k i u m ia ł to u k r y ć p rz e d s yne m i p rz e d żoną. Ja kże ś w ie tn ie z a c h o w y w a ł p o z o ry , ja k d łu g o s trz e g ł p rz e d w s z y s tk im i s w e j ta k w y ­ m y ś ln e j, s w e j — m o ż n a p o w ie d z ie ć — ta k p i ­ k a n tn e j ta je m n ic y . N ie z d r a d z ił się n a w e t prze d s w y m s ta ry m p rz y ja c ie le m , W y s o k o ls k im .

T en w y s iłe k w y d a w a ł się n ie k ie d y B a ra - z o w i n a p ra w d ę b o h a te rs k i. C h w ila w zm o żo ­ nego w s p ó łc z u c ia , c h w ila słabości, k tó r ą z d o l­

n a je s t s p o w o d o w a ć p rz y ja ź ń , s p ra w iła , że i B a ra z w y z n a ł O x e ń s k ie m u rzecz, k tó r ą z w y k ł b y ł d o tą d p rz e m ilc z a ć . D o ty c z y ła jego o jc a , b y ła w s p o m n ie n ie m d a le k ie g o d z ie c iń ­ stw a . S ta n o w iła s e k re t p e w n y c h p o ra n k ó w , w k tó r e — n ic z y m do tego n ie p rz y m u s z o ­ n y — o jc ie c w s ta w a ł n a d łu g o p rz e d ś w ita ­ n ie m i c h y łk ie m , cich o, w y m y k a ł się z d o m u n a w ia d o m ą g ó rk ę za m ia s te m , p iaszczystą g ó rk ę , z a ro s łą p a r u b rz o z a m i. N i k t ta m ju ż p e w n ie tego sobie n ie p rz y p o m in a ł. Jed na m a tk a m o g ła p a m ię ta ć . A le g d y b y n a w e t m ó ­ w iła k ie d y o ty m , to w m ie js c u , gd zie te ra z p rz e b y w a ła , n a p e w n o n ie b ra n o tego n a serio.

T a k w ię c p r z y ja ź ń B a ra z a z O x e ń s k im p o ­ le g a ła n a z a u fa n iu , o p ie ra ła się n a p a k c ie w z a je m n e j d y s k re c ji. A o to . . . T a k .

*) Ciąg dalszy. P or. n r 13, 14, 15, 16, 17. 18, 19, 20 i 21 „O d ro d zen ia“ .

* * II

życia

w y ra ż e n ie . K s ią ż k a N a łk o w s k ie j p o w s ta je we w s z y s tk ic h m ie js c a c h na ra z. P uszcza się w szę­

dzie n a c a łe j p rz e s trz e n i ja k k ie łk i n a r o li.

Z a ry s p o w ie ś c i je s t d o k ła d n ie a u to rc e znany.

N a łk o w s k a m y ś li o n ie j w id z ą c całość. Za d zie ń na pisze stą d k a w a łe k , zo w ą d ; po tro szę z ró ż n y c h m ie js c , z ró ż n y c h ro z m ó w , w s z y s t­

k o dość b lis k ie o sta te czn e j s ty liz a c ji, ale z r o z d z ia łó w n ie po k o le i i w ogóle bez z w ią z k u z to k ie m o p o w ia d a n ia . A ż w re s z c ie p o w s ta je o d p o w ie d n ia g ó ra ty c h a k a p itó w , b ia ła c z u p ry n a paseczków ., I w k o ń c u je s t ic h dosyć. W te d y p o trz e b a p is a rc e s p o k o ju , i to n a czas d łu g i, b y m o g ła w z ią ć się do tr u d n e j s z tu k i sc a le n ia cząsteczek, z a la n ia lu k , czę­

sto zna cznych , oraz w y w ió r k o w a n ia całości, d la u z y s k a n ia o w e j c u d o w n e j, g ła d k ie j, je d n o ­ l i t e j p o w ie rz c h n i, ja k a w y s tę p u je u n ie j z a ­ wsze. T ę p ra c ę w y k o n a ła N a łk o w s k a w A d a - m o w iź n ie w ie lo m a p o b y ta m i w o s ta tn im p ó ł- to ra ro c z u p rz e d p o w s ta n ie m (ta m zresztą p rz e b y ła p o w s ta n ie ), w o w e j A d a m o w iź n ie , n ie w ż a d n y m la ty fu n d iu m , le cz c h ło p s k im g o s p o d a rs tw ie , do k tó re g o p. Z a h r t w ra c a ją c z f a r m a c ji sam p r z y k ła d a r ę k i. P rzez całe m ie siące p o k ó j N a łk o w s k ie j, ciasny, ale na k o ń c u k o ry ta rz a , u s ła n y b y ł p a p ie rk a m i; o b ­

c y m m ó w iło się, że to r a c h u n k i z t r a f ik i.

W ło d z im ie rz P ie trz a k p o w ia d a ł: „O n a pisze n a k a rtk a c h , ja k o ś je k r o i, z le p ia ś lin ą i m a p o w ie ś ć !“ T y lk o że to szło w p o w o ln y m te m ­ pie. D o p ie ro n a w io s n ę u b ie g łe g o r o k u coś, a ściśle m ó w ią c d w ie p ie rw s z e k a r t k i m ożna b y ło zobaczyć. A ra c z e j ty c h p ie rw s z y c h s tro n w y s łu c h a ć ! Z ja k ą tre m ą p rz e c z y ta ­

n y c h ! „ I to p a n i m a tre m ę , będąc N a łk o w ­ ską! D laczego?“ „ B o chcę n ią po zostać“ . T e k s t od p ie rw s z y c h s łó w r o b ił duże w ra ż e ­ n ie i zara zem p o w ia d a ł, że w a u to rc e „ C h o u ­ cas“ zaszła n o w a z m ia n a . U k a z y w a ł N a łk o w ­ ską bez p re c jo z ó w , s p o k o jn ą , z b la s k ie m u m y ś ln ie ściszonym , ab y c z y ta ją c y c h n ie ro z ­ praszać, g d yż te ra z w id o c z n ie b y ło b y to dla n ie j szczególnie n ie c ie r p liw ią c e z n o w u z w r a ­ cać u w a g ę s w o im — ja k ona m ó w i, a n ie co.

P ow ieść, z k t ó r e j w k o ń c u u b ie g łe g o r o k u b y ła do p o k a z a n ia lu d z io m ' p o ło w a , z d u m ie ­ w a ła jeszcze je d n y m . S to s u n k ie m do św ieżo z a m k n ię te j p rze szło ści. T e j sprze d w o jn y . K tó ż o d ga dł, że te n s to s u n e k zawsze c h ło d n y (w „T e re s ie H e n n n e rt“ czy w „ G r a n ic y “ ) s ta ­ n ie się aż ta k z im n y . M oże n a w e t sam ej N a ł­

k o w s k ie j d o p ie ro p is a n ie o ka za ło co m y ś li, co o sta te czn ie c z u je na te m a t o w e j e p o k i, w k t ó r e j

„ s ta r z y od eszli od sie b ie s a m y c h “ , a m ło d z i

„ g łu p ie li w .oczach“ . D a w n a je j p o b ła ż liw o ś ć d la lu d z i, k tó r y c h się zno siło , z n ik ła , , c ie k a ­ w ość do ic h osób z m ie n iła się w niechęć. T a k i je s t b ie g tw ó rc z o ś c i! W ro z m o w a c h , w ro z - trz ą s a n ia c h , o b ra c a ją c ja k ą ś s p ra w ę w g ło ­ w ie , p is a rz p a trz y , p rz y g lą d a się, i a b y n ie spłoszyć, n ie w y r o k u je . D o p ie ro k ie d y m a ukazać, k ie d y w d zie le zaczyn a w y w o ły w a ć , to ju ż w y w o łu je n a sąd, bo choć w s z y s tk o z ro z u m ia ł i p o w in ie n ro z u m ie ć , p ra w d ę w y ­ b r a ł t y lk o je dn ą.

Ż Y C I A

B a ra z zeszedł n a d ó ł z p ię c iu p ię te r w ą ską k la tk ą schodow ą, o ścianach, w y la k ie r o w a - n y c h n a k o lo r tu rk u s o w y . D ę b o w e d r z w i m ie s z k a ń i poręcze w y k ła d a n e b y ły b la c h ą św iecącą, ja k lu s tro . Z o g rz a n y c h m u ró w , w y d o s ta ł się na w ilg o tn e z im n o p o ra n k a s tyczn io w e g o . P o p ie la ty m ró z p r z y w a r ł s m u ­ g a m i ś n ie g u do c h o d n ik ó w , d rz e w a w z d łu ż u lic y M a rs z a łk o w s k ie j z w o ln a z a m ia ta ły ga - łę ź m i n ie b o m ętne , bez sło ń ca i bez c h m u r.

B a ra z s k rę c ił z b ra m y n a le w o i w n a ­ ro ż n y m k r a m ik u , od n ie c h ę tn e j, z m a rz n ię te j

k o b ie ty k u p ił sobie gazetę. R o z e jrz a ł się po je z d n i, p rz e p u ś c ił d w a tr a m w a je i w s k o c z y ł do p rz e je ż d ż a ją c e j t r ó jk i.

Czyste n o w e w n ę trz e w o z u o g a rn ę ło go s w y m cie p łe m . P asa żeró w b y ło n ie w ie lu , s k ó ­ rza n e p ę tle u c h w y tó w c h w ia ły się le k k o u s tro p u , b ły s z c z a ły w yczyszczone m osiężne o k u c ia , znane ogłoszenia k r e m u E lid a ro z ­ k ła d a ły w ra m k a c h n a d o k n a m i swe n u d n e o b ra z k i. B a ra z u s ia d ł n a w o ln y m m ie js c u p r z y o k n ie i s ię g n ą ł po gazetę. N a p rz e c iw k o s ie ­ dząca k o b ie ta p o p a trz y ła p y ta ją c o . O te j spóź­

n io n e j p o rz e p o ra n k a n i k t n a z b y t n ie spie­

s z y ł się do p ra c y . L u d z ie , n ie s ie n i bez w y ­ s iłk u i za p s i p ie n ią d z k u m ie js c o m s w y c h przeznaczeń, r o z p a r li się w y g o d n ie n a m ię k ­ k ic h , s k ó rą k r y t y c h sie d z e n ia c h i p rz e g lą d a li d z ie n n ik i. K o n d u k to r p o w ta r z a ł o b o ję tn ie :

„ K t o z p a ń s tw a n ie p o s ia d a b ile tu ? “ N i k t n ie u d z ie la ł m u o d p o w ie d z i n a to re to ry c z n e p y ­ ta n ie . B a ra z p rz e c z y ta ł od s tro n y p r a w e j k u le w e j w y w r ó c o n y m i w e r s a lik a m i w y d r u k o ­ w a n y t y t u ł n a gazecie, k tó r ą tr z y m a ł p rz e d sobą c z ło w ie k , sie dzą cy w n a s tę p n y m p rz e ­ d z ia le : O statnie w y p a d k i w H iszpanii.

R o z ło ż y ł s w ó j d z ie n n ik i d o w ie d z ia ł się o w z ię c iu B a rc e lo n y . W czo ra jsze w ia d o m o ś c i r a d io w e n a b ie r a ły w d r u k u w ię c e j c ia ła , o b ra s ta ły w szczegóły i k o m e n ta rz e . C z ło ­ w ie k p r z y b liż y ł do sie b ie ś w ia t, p rz e d łu ż y w ­

szy s w o je o rg a n a p e rc e p c ji o te le g ra f i r a ­ dio, p rz y ś p ie s z y ł go i zgęścił. W ra ż e n ie d a ­ le k ie j k lę s k i d z ia ła ło s iln ie , s ta w a ło się czym ś w ła s n y m . B a ra z ś le d z ił od d a w n a p rz e ­ bieg te j w o jn y d o m o w e j. D z iw n o m u b y ło , Że s p ra w y , ju ż ro z s trz y g n ię te m y ś lą , ju ż p rz e ­ sądzone w o lą , w y m a g a ją d łu g ic h , k r w a w y c h

la t, b y w e jś ć w życie. Ż e lu d z ie z t a k im m o ­ zo łe m p rz e d z ie ra ją się k u s w e j n ie u n ik n io n e j kon ie czności.

U c z u ł n ie p o k ó j. C ie p ło k a lo r y fe r ó w , g rz e ­ ją ce k o la n a , zapach ś w ie ż y c h rz e m ie n i, d y ­ s k re tn e ło m o ta n ie k ó ł n a s p o je n ia c h to ru , te n c a ły b e z p ie c z n y lu k s u s codziennego życia s to lic y r a z ił B ara za. I t u n ie m ó g ł znieść, ja k w m in is te r ia ln y c h p a ła c o w y c h salonach, n a d m ia r u w y g o d y . D la je g o w c ią ż p o w ś c ią ­ g a n e j, z n u d z o n e j s iły ta k u rz ą d z o n y ś w ia t b y ł z b y t m ię k k i i ż y c ie w n im z d a w a ło się z b y t u ła tw io n e . M ło d a k o b ie ta n a p rz e c iw k o siedząca, p a trz y ła n a nie g o s w y m p y ta ją c y m w z ro k ie m . I ta b y ła z b y t ła tw a , i t u w y s ta r ­ cz y ło p o w ie d z ie ć b y łe j a k ie sło w o, b y m óc sięgnąć po n ią rę k ą , b y ją „ w z ią ć “ .

W óz z a z g rz y ta ł n a za k rę c ie . P rzez zam gloną szybę B a ra z w y jr z a ł n a u lic ę , p o z n a ł s z y ld y z n a jo m e i w y s ta w y o b u s k le p ó w n a ro ż n y c h . Z ło ż y ł d z ie n n ik , w s u n ą ł go do k ie s z e n i f u t r a i na w ie lk ie sw e b ia łe ręce p o w o li w k ła d a ł rę k a w ic e . N ie ś p ie s z n y m k r o k ie m po szedł k u w y jś c iu . C h w ilę s ta ł n a p la tfo r m ie i n ie cze­

k a ją c , aż tr a m w a j z a trz y m a się n a p rz y s ta n ­ k u , zeszedł w b ie g u n a je z d n ię , je d n y m s tą p ­ n ię c ie m , je d n y m o d c h y le n ie m się w t y ł a m o rty z u ją c p ę d w ozu.

S zedł te ra z d u ż y m i k r o k a m i p rze z plac w s tro n ę n ie d a w n o od n o w io n e g o Ratusza. Ze ścisłością p e d a n ta s p ra w d z ił, że zeg ar w ie ż y w s k a z u je tę sam ą godzinę, co je g o m a ły , ze g a re k n a rę k u . B y ło t r z y n a d ziesią tą. P rzed szeroko rozłożo ną, b ia łą k o lu m n a d ą T e a tru W ie lk ie g o le ż a ł na s k w e ra c h n ie z n a c z n y b r u d n y śnieg.

D ra ż n iło go, że s p o ty k a w c ią ż ocza m i s p o j­

rz e n ia k o b ie t. N ie b y ł p ró ż n y , c a łk ie m p rz e ­ c iw n ie . M ia ł in n e a m b ic je . O w szem , w ie d z ia ł, to w s z y s tk o : du ża postać, ja s n a tw a rz , bez­

czelne oczy •— często o ty m słyszał. Jego sze­

r o k ie k ości, s z ty w n o ś ć ru c h ó w , k a r k , za ch o ­ dzący w y s o k o n a czaszkę — to zaw sze ś c ią ­ ga ło ic h uw ag ę, to n a n im w p e w ie n sposób z a c ią ż y ło od w czesnej m ło d o ś c i. T o go zob o­

w ią z y w a ło . M ia ł po w o dzen ie , ale u w a ż a ł, że je s t w z ły m g a tu n k u . N ie b y ł ta k i, n a ja k ie g o w y g lą d a ł. B y ł c ię ż k i i le n iw y , b y ł ra c z e j w y t r w a ły i u p a rty , n iż s iln y . O x e ń s k a z a rz u ­ cała m u n a w e t, że je s t s ła b y m c z ło w ie k ie m . S k r ę c ił w u lic ę B ie la ń s k ą , m in ą ł gm ach B a n k u P o ls k ie g o i b o k ie m c o fn ię ty , u k r y t y za p r z e jr z y s ty m i d rz e w a m i p a ła c y k R a d z i­

w iłłó w . Z a c z y n a ją c ą się t u egzotyczną d z ie l­

n ic ą ż y d o w s k ą doszedł do w ie lk ie g o b ia łe g o g m a c h u z c ię ż k im n a p is e m n a fr o n to n ie O s p ra w ie d liw o ś c i, d ź w ig a ją c e j R zeczpospo­

litą .

S tr a c ił t u dość dużo czasu, b y w re szcie w b ła h e j s p ra w ie i k u uciesze swego k lie n ta osiągnąć p a r u s ło w a m i g o rą c e j p e rs w a z ji, że zo s ta ła odroczona. W y s z e d ł z n im ra z e m do ro z le g łe j, b ia łe j p o c z e k a ln i. O d b ite od n is k ic h zaśn ie żonych d a c h ó w ś w ia tło w le w a ło się p rze z rz ą d o k ie n , w y c ię ty c h w p ó łn o c n e j ścianie. W y d a w a ło się t u ja ś n ie j, n iż na dw orze.

S ta li p rze z c h w ilę p r z y je d n y m z o k ie n . — D z ię k u ję , n ie pa lę , — p o w ie d z ia ł B a ra z z n ie ­ c ie r p liw io n y , g d y ta m te n po ra z d r u g i o tw ie ­ r a ł p rz e d n im p a p ie ro ś n ic ę . J u ż n ie je d n o ­ k r o tn ie m ó w ił m u , że n ie p a li i n ie p ije . zaw sze m u s ia ł się opędzać o d ja k ic h ś jego zaproszeń. K lie n t — n ie d u ż y , r u c h liw y , o k r ó t ­ k ie j tw a r z y i czole, n a s u n ię ty m n a oczy, — b y ł p e łe n w d zięczn ości, że się u d a ło . A le czegoś c h c ia ł jeszcze, o coś m u w c ią ż c h o d z iło . P o ­ w s tr z y m y w a ł się od śm ie chu , p a rs k a ją c n im je d n a k ż e o d czasu do czasu n a m y ś l o w y ­ d łu ż o n e j m in ie „p o w o d a “ . Jeszcze p o w ta rz a ł z n a c is k ie m a rg u m e n ty s w e j słuszności, od d a w n a B a ra z o w i znane i w te j c h w ili c a łk o ­ w ic ie ju ż n ie p o trz e b n e . D e n e rw o w a ł się też n a s tę p n y m te rm in e m o d ło ż o n e j s p ra w y . R o z­

m a w ia ją c B a ra z zaczął się p o s u w a ć w ra z z ta m ty m a le ją c z a rn y c h k a n d e la b ró w z k u ­ tego żelaza, w y o b ra ż a ją c y c h ciasno zw iązane ró z g i lik to r s k ie . N ie w ie lu łu d z i sie dzia ło w o c z e k iw a n iu n a ła w k a c h po d o k n a m i, in n i s ta li w se n n ych g ru p a c h , s n u li się p rze z k o ­ ry ta rz e . D r z w i od s a l o tw ie r a ły się n ie k ie d y w z y w a ło ś w ia d k ó w , s tro n y doczekaw szy swego lq su, op uszcza ły gm ach. B a ra z o w i b y ło go rąco w todze. C ie p łe p o d m u c h y k a lo r y f e ­ ró w , lś n ią c e b ia ło la k ie ro w a n e ścia ny, n ie ­ z liczo n e sale po siedzeń w z d łu ż w ie lk ic h k o ­ r y t a r z y ,— to z n ó w w y d a w a ło m u się z b y t b o ga tą ra m ą d la toczą cej się t u t a j do raźn ej, p o b ie ż n e j s p ra w ie d liw o ś c i. B y ł w re s z c ie czas, żeb y z a te le fo n o w a ć , i B a ra z po żeg na ł n a trę ta G d y z m ie rz a ł w s tro n ę k a b in y te le fo n ic z n e j, je d n e z d r z w i n a k o r y ta r z u r o z w a r ły się i w y ­ szedł z n ic h g ib k im k r o k ie m g e n e ra ł W yso- k o ls k i.

— P an g e n e ra ł tu ta j? — s p y ta ł B a ra z w e ­ soło, p o d d a ją c się zn a n e m u r y t u a ło w i je g o k o r ­ d ia ln y c h p o w ita ń . — D z ię k u ję , n ie p a lę , — p o ­ w t ó r z y ł jeszcze raz, g d y te n p o d s u n ą ł m u swe p a p ie ro s y w d u ż e j, p o k r y te j m o n o g ra m a m i p a p ie ro ś n ic y .

Z r o b iło m u ż y w ą p rz y k ro ś ć to s p o tk a n ie w c h w ili, g d y o to szedł u m a w ia ć się z c ó rk ą tego c z ło w ie k a n a p o p o łu d n ie do s w o je j g a r ­ s o n ie ry .

(C iąg dalszy w następnym nu m erze).

Cytaty

Powiązane dokumenty

dzo trudno było prowadzić Klub, mimo że wydawał się bardzo

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

„N ie chodzi nam tu ta j o stawanie po te j czy tam tej stropie w ocenie twórczości Żeromskiego, nie chodzi o mnożenie pochwał, czy zarzutów i oskarżeń,

Dzieje Polski odbywają się nie tylko nad Odrą i Nisą, ale w każdym słowie, które ugruntuje prawdę o ziemi sięgającej po Nisę i Odrę, i w każdej

Sprawa przez to jest ważna, ponieważ od świadomego swoich celów realizmu powieści Prusa zdaje się, być droga niedaleka do na­.. turalizmu, jako rzekomo

Może gmach uniwersyteckiej biblioteki, w której na pięt- nastowiecznym kodeksie zapisana jest polska pieśń: „Stałać się rzecz wielmi

Żart, humor tych czasów był wówczas w rękach najmodniejszych poetów, którzy uważali się za wrogów faszyzmu i w wielu wypadkach może istotnie nimi byli.. Ale

Sprawa jest już przesądzona i przedstawiciele władzy przestają się nią interesować.. Policjant