• Nie Znaleziono Wyników

ö O PRZEKŁADZIE POEZJI ERIKA LINDEGRENA N .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "ö O PRZEKŁADZIE POEZJI ERIKA LINDEGRENA N ."

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

A c ta S u e c o -P o lo n ic a n r 15 (2 0 0 8 -2 0 0 9 ) s. 3 3 -4 3

Pa u l in a Ro s iń s k a

N a r a t u n e k m e t a f o r z e .

O PRZEKŁADZIE POEZJI ERIKA LINDEGRENA

Tym, co przede wszystkim należy przekazać, jest uczucie, niem al zawsze skom pli­

kowane - je ś li to rom antyzm , m ożna to rów nie dobrze nazwać realizm em em ocjonal­

nym. To uczucie pow inno zostać w ypełnione myślami, a nie odw rotnie. Trzeba uwol­

nić „obraz” poetycki od jego podrzędnej, „ozdobnej” funkcji, niech stanie się głównym elem entem wiersza. Myśl pow inna myśleć w obrazach, a obrazy wytworzo­

ne przez uczucie (albo podśw iadom ość) powinny pochłaniać myśl - to zawsze kwestia w zajem nego oddziaływania. G dy w ten właśnie sposób myśl i uczucie (oraz wrażenia zmysłowe) spotkają się w obrazie i trwale przenikną się w zajemnie, pow stanie w naj­

lepszym razie wiersz noszący znam iona wizji.

(E rik Lindegren, 1946)

Powyższy cytat, p o ch o d zący z w ypow iedzi zam ieszczonej w „B o n n iers L itte rära M a g a sin ”, je s t uw ażany za m an ifest poetycki E rik a L in d e g ren a.

Z o s ta ł o n w p e łni zrealizow any w zbiorze m a n n en utan väg (wyd. szw.

1942, 1945; wyd. p o l. człow iek bez drogi, 1999), k tó ry za ra z em - p o b u rzli­

wej d eb acie - u z n a n o za najw ażniejsze d zieło szw edzkich „lat 40.” i z n a k o stateczn eg o zwycięstwa m o d ern iz m u . G łów ny w yróżnik to m ik u to n ie ­ u sta n n e n ap ięcie, za ró w n o na płaszczyźnie form y, ja k i treści. F o rm ę wy­

b ra ł a u to r szczególną - so n et, g a tu n e k silnie skonw encjonalizow any, o długiej tradycji i p o tra k to w a ł go m odernistycznie. P rze tw o rzo n a k o n ­ strukcja, tzw. ro zsad zo n y so n e t (s

ö

ndersprängd sonett), u tra c iła sztywny p o d z iał n a o b ra z i refleksję, p o z o sta ła je d n a k n ieu b łag an ie reg u larn a, składając się z c z te rn astu dwuwierszy. W rażenie to p o tę g u je n u m eracja utw orów , k tó ra rozryw a serię obrazó w n a czterdzieści k onstrukcyjnie identycznych fragm entów .

(2)

34

M arcia S

á

C av alcan te S ch u b ack w sw oim eseju o h e rm e n e u ty c e F.D .E.

S c h leierm ac h era o d w o łu je się do opozycji m iędzy je g o ro z u m ie n ie m zw iązku myśli i słow a a ujęciem w spółczesnym (S chuback, 2006, s. 15-36).

W edług S ch le ie rm a c h era m yślenie osiąga d o sk o n ało ść w m ow ie, w języku, a język z kolei to sposób, w jaki m yślenie się urzeczyw istnia. M yślenie je st językiem i nic m oże istnieć p o za nim . Późniejsze ujęcie o d ch o d zi od takiej relacji w zajem ności. M yślenie je st m ożliw e bez języka, co w iąże się z d o ­ zn an iem , iż słowa nie w ystarczają, by o d d a ć myśli. J e d n ą myśl m o żn a wy­

razić na w iele sposobów i o d w ro tn ie - je d e n śro d e k ek sp resji m oże odw o­

ływać się do różnych myśli. O b a te ujęcia, choć przeciw staw ne, zd ają się k o resp o n d o w ać z L in d eg rcn o w sk im sp o jrzen iem n a źró d ło , p ro ces i cel tw o rzen ia poetyckiego.

Z aczynając od now oczesnego - m odernistycznego, a jakże! - p rzekonania o niew yrażalności i niew ystarczalności języka, odw ołajm y się d o p o stu la tu a u to ra , by wyzwolić o b razo w an ie p o etyckie, by „m yśleć w o b ra z a c h ”, czy­

li bez języka, ro zu m ian eg o ja k o system zastany i skonw encjonalizow any.

S tąd b ierze się ow a zn a m ie n n a gęstość, n iep rzen ik n io n o ść m eta fo ry Lin- d eg ren a. N ie jest to już tylko A ry sto te le sow skie sk ró co n e p o ró w n an ie, nie je s t to też kolizja odległych św iatów , by szokując efek te m , trw onić zasko­

czenie odbiorcy. To raczej w ykorzystanie e le m e n tó w zastan eg o języka - je d n o ste k leksykalnych - i tw orzenie dla nich now ych siatek pow iązań. Ta now a syntaktyka, za p o m o c ą k tó rej a u to r p ró b u je o d d a ć rzeczywistość, je st w pisana w je g o utw ory, n iem niej to o d b io rca w ydobywa ją n a św iatło d zien n e i re k o n stru u je . Je st o n a p o p rz e z sw oją ro lę znaczen io tw ó rczą rów nie w ażna ja k elem en ty , k tó re w iąże w całość. O d b io rc a p o d e jm u je się rozszyfrow ania tekstu, lecz właściwy klucz n ie zo stan ie m u nigdy dany, a w iele ich p o trz e b a , b o o żadnym system ie czy m echaniczności p o w tó rzeń n ie m oże tu być mowy. Je d n o c z e śn ie i sam tw órca n a ra ż a się n a ryzyko.

Tak o m e ta fo rz e pisze A . O kopień-S ław ińska:

( ...) kiedy słowo pojawi się w kontekście zbudowanym z niezwykłych lub dziwnych połączeń leksykalnych - autom atyczność przyporządkow ań zostaje wyłączona, a roz­

poznanie znaczenia - zatrzym ane. Powstały wówczas impas semantyczny m oże być rozwiązany na dwa przeciwne sposoby: albo cale wyrażenie zostanie uznane za b ezsen­

sowne, niepopraw ne czy nieudolne i - odrzucone, albo też zostanie poddane sem an­

tycznej reinterpretacji i po raz pierwszy zrozum iane w swojej niezwykłej postaci.

A lternatyw a ta przedstaw ia ryzyko i szansę m etafory: ryzyko odrzucenia z p o m ó ­ w ieniem o bezsens, szansę - aktyw nego odbioru i narodzin nowego znaczenia.

(O kopień-Sław ińska, 2001, s. 149)

(3)

N a k o n iec w róćm y jeszcze do S c h le ierm a ch era i je g o rozw ażań o języ­

ku. M yślenie odbyw a się p o p rze z język i nie istnieje p o za nim , ale też ję- zyk je st jed n o cześn ie m yślenia urzeczyw istnieniem . Tak w ięc L in d eg re- nowskie tw orzenie języka na now o stanow i p ró b ę o d tw o rzen ia myśli. Tak jak zindyw idualizow any język p o d m io tu m yślącego funk cjo n u je w ram ach w spólnej mowy, najróżniejszych k o n tek stó w i historii, ta k zindyw idualizo­

wany głos poetycki a u to ra w ybrzm iew a w aurze uniw ersaln eg o dośw iad­

czen ia, to ta ln e g o przeżycia rzeczywistości. A to przecież p rogram ow y p o ­ stulat tw órców szw edzkich „lat 40.”.

P R Z E K Ł A D A JĄ C M E T A F O R Ę

- C Z Y L I P R A K T Y K A Z A M IA S T T E O R I I

N ic nie w ym aga o d tłu m ac za w iększej precyzji niż p rz e k ła d m etafory.

To tutaj dotyka się sam ego ją d ra sw oistości a u to ra - p isał M ilan K u n d era, postulując przezroczystość stylu tłum acza (K u n d e ra, 1998, s. 288ff). P rzez ową precyzję p isarz ro zu m ie, iż p rze k ład nie m oże być bardziej precyzyj­

ny sem antycznie niż sam a m eta fo ra , p o n iew aż w tedy z a tra ca o n a swój p o ­ ziom abstrakcji. Z a m ia st otw ierać się na w iele in te rp re ta cji - a chodzi tu o in te rp re ta cje odbiorcy p rz e k ła d u , nie tłu m acza - m e ta fo ra kurczy się i zniekształca. W ezw anie K u n d ery uw ażam za niezw ykle inspirujące, zwłaszcza w kon tek ście p rz e k ła d u p oezji E rik a L in d eg ren a , w k tó rej m e ­ tafora odgryw a rolę c e n traln ą . Precyzja w owym ujęciu to p rz e k ła d „now ej syntaktyki” p o ety w tak i sposób, by tej syntaktyki nie ujawnić. By gęstego nie rozrzedzać, a ciem n eg o nie rozjaśniać, poniew aż rów nie w ażne ja k ele ­ m enty m e tafo ry je st ow o zn aczen io tw ó rcze spoiw o, k tó re g o odkrycie sta­

nowi z a d a n ie dla czytelnika. W p ro cesie urzeczyw istniania m etafo ry tłu ­ macz jed y n ie pośredniczy, n ie m oże sam go dokonyw ać.

Tak w ięc precyzja, p rzetw a rzając p o jęcie K undery, będ zie dla m nie oznaczać w p rzek ład zie z asad ę p o zo staw ien ia m eta fo ry rów nie o tw artej na in te rp re ta cje ja k jej pierw o w zó r w oryginale. W sw oich rozw ażaniach o p ie ram się n a pierw szym sonecie ze zb io ru E rik a L in d e g re n a m a n n en utan v

ä

g i je g o dw óch p rz e k ła d a ch , z 1999 o ra z 2008 ro k u (o k reślę je tu odpow iednio ja k o A i B). D o trzecieg o p rz e k ła d u , z k tóry m polski czytel­

nik m iał chyba najw iększą szansę się zap o zn ać (p o ch o d zi o n z antologii poezji szw edzkiej p o d red . Z. Ł anow skiego, W sali zwierciadeł), b ę d ę o d ­ woływać się sporadycznie, poniew aż Z bigniew H e rb e rt posłużył się p rz e ­ kładem p o śre d n im z języka angielskiego.

Na r a t u n e k m etaforze. O przekładzie poezji Erika Lindegrena 35

(4)

1 (i speglarnas sal d

ä

r ej endast Narkissos tro n a r p

å

sin f rtvivlans pelare utan svindel

ö

diade evigheten m ed en grimas de obegr

ä n s a d e

m

ö

jligheternas land

i spe glarnas sal d en enda besm ittad snyftning

ä r

u n d k o m likgiltighetens korsade v

ä

rjor och f

ö

rvandlade lufte n till l

ö

fte o c h m ull s o m ra nn utefter stadens alla f

ö

nster

i speglarnas sal d

ä

r full

ä

ndningen stansas i p l

å

t

och b

ä

rs s o m en f

å

nge i sta n d ard b r

ö

stet

d

ä

r o rdet beg

å

r harakiri i krevadernas sken

och trum peten sm akar krossat porslin och d

ö

ende blod

i speglarnas sal d

ä

r en blir de mycket f

ö

r m

å

nga

och dock ville fall a som dagg i tidens g rav 1

A 1

(w sali lustrzanej gdzie nie tylko Narcyz na swej kolumnie rozpaczy tronuje bez

zawrotu głowy ssała wieczność ze skwaszoną miną krainy nieograniczonych możliwości w sali lustrzanej gdzie jedynie zarażone łkanie uniknęło skrzyżowanych szpad zobojętnienia przem ieniając powietrze w obietnice i pyl które opływały wszystkie okna m iasta w sali lustrzanej gdzie perfekcja sztancowana

jest na blasze i jak więzień niesiona we wzorcowej piersi gdzie słowo popełnia harakiri w blasku

eksplozji a trąbka sm akuje tłuczoną porcelanę

i konającą krew w sali lustrzanej gdzie jeden staje się

m nogością

a jednak jak rosa chce opadać w grobie czasu B 1

(w sali luster gdzie nie tylko Narcyz tronuje na słupie swej rozpaczy bez zawrotu

głowy wieczność karmi z grymasem nieograniczonych możliwości kraj

w sali luster gdzie jed n o tylko skażone łkanie umknęło skrzyżowanym szpadom obojętności i zmieniło powietrze w obietnicę i ziemię co po wszystkich w mieście spływała oknach w sali luster gdzie perfekcja sztancowana

jest w blasze i niesiona jak więzień w standardow ej piersi gdzie słowo w blasku wybuchów popełnia

harakiri a trąbka m a smak rozbitej porcelany

i umierającej krwi w sali luster gdzie jeden zbyt wieloma

się staje

a jednak chciał opaść jak rosa w grób czasu

1 Nawias zamyka się za sonetem II

(5)

Na ratunek m etaforze. O przekładzie poezji Erika Lindegrena 37

I S P E G L A R N A S SA L - C Z Y L I T A M , G D Z I E J E D E N Z B Y T W IE L O M A S IĘ ST A JE

D w a pierw sze so n ety m a n n en utan v

ä

g zostały u jęte w naw ias. Taki z a ­ bieg w y o d ręb n ia je i czyni w prow adzeniem , ro d zajem didaskaliów do ca­

łego zbioru. W te n sposób inicjująca pierwszy w ers i re g u larn ie p o w ta rz a ­ na m e ta fo ra „speg larn as sal” stanow i klucz do o d tw o rz en ia rzeczywistości, której doznaje p o d m io t liryczny. U żyta w prz ek ład zie A fra za „sala lu strza­

n a” z pew nością przyw odzi na myśl p o d o b n e asocjacje co „speglarnas sal” , z tą jed n ak różnicą, iż je st p o łą c z e n iem bardziej skonw encjonalizow anym i dlatego o d p o w iad ałab y raczej szw edzkiem u słowu „sp eg elsalen ”. Sala lu­

strzana ja k o pom ieszczenie re p re z en tac y jn e o zd o b io n e lustrem (lu stram i) m ogłoby p o p rzez skojarzenie z p ałace m czy zam k iem k o resp o n d o w ać z czasow nikiem „ tro n a ” (królow ać, tro n o w ać), je d n a k w ybór o d p o w ied n i­

ka „sala lu ste r” w p rzek ład zie B zn ajd u je głębsze u zasad n ien ie w całościo­

wym ujęciu treści w iersza.

Po pierw sze, fo rm a d o p ełn iacz a, z aró w n o w oryginale, ja k i w p rz e k ła ­ dzie, w y odrębnia w tej frazie lustra, ak cen tu jąc n iem al d osłow ną m ożli­

wość „p o sia d a n ia ” . D o p ełn iacz często w skazuje p o p ro stu n a to, iż coś przynależy d o w iększej całości, np. ram y lu ste r (sp eg larn as ra m a r) czy szkło lu ste r (sp eg larn as glas). L ecz tu ta j je st inaczej, to lu stra stanow ią część sali, chociaż g ram atycznie zw iązek te n zo stał odw rócony - lu stra

„p osiadają” salę, ta k ja k lu stra „ p o sia d a ją ” np. ram y. N ato m iast p rzym iot­

nik „lustrzany” u jaw nia jed y n ie cechę sali, czyniąc salę czło n em n a d rz ę d ­ nym w tym zw iązku frazeologicznym (ta k byłoby rów nież w p rzy p ad k u szw edzkiego słow a „sp eg elsa len ”). Ów p rzykład m oże w ydaw ać się dość karkołom ny, nie lekcew ażm y je d n a k znaczeniotw órczej funkcji gram atyki, której w agę w p rzek ład zie p o ezji p o d k reślał R o m a n Jak o b so n .

O d p o w ied n ik „sala lu s te r” b u d zi sko jarze n ie z g a b in etem lu ster, co z kolei k o re sp o n d u je z innym i e le m e n ta m i treści w iersza, a w ręcz stanow i ich logiczną p rzesłan k ę. Pierw szym z nich je st słow o „g rim as”, k tó re m a

w

języku

szwedzkim

i

polskim znaczenie dość ogólne - nienaturalny,

w y­

krzywio ny

wyraz twarzy, którego przyczyny mogą być

różne,

choć nigdy nic związane z pozytywnymi odczuciami: wstręt, zmęczenie, smutek, złośliwy śmiech

itd.

Tak

w ięc

odpowiednik „grymas” wpisuje się w ciąg skojarzeń

„sala luster", gabinet luster czy „lustra stają się cieknącą wodą”. Zwłaszcza

ta o statn ia fraza, w zięta z so n e tu

II,

p o d k re śla fałsz o b ra zu spow odow any niestałością, a w ręcz ru c h e m m a te rii sam eg o lustra. N iejasn a - ja k to w zw ierciadle - p o zo staje je d n a k przyczyna grym asu. Czy ta k faktycznie

(6)

38

wygląda w ieczność, czy też m oże to tylko jej (fałszywy?) o b raz - nie w ia­

d om o. O w ej niepew ności o d b io rca nie dośw iadczy w przy p ad k u w ersji

„w ieczność ze skw aszoną m in ą ” , k tó ra czyni grym as faktem , sugerując w d o d a tk u jeg o przyczynę. W ieczność m ianow icie „ssie n ieograniczonych m ożliw ości k ra j”. Tak w ięc m am y tu do czynienia ze zw iązkiem przyczyno­

w o-skutkow ym - reak c ją n a sm ak - który w oryginale nie jest rów nie oczy­

wisty. Tym bardziej że szwedzki czasow nik „d ia” o d n o si się zaró w n o d o p i­

cia m leka m atki, jak i d o k a rm ie n ia p o to m stw a w łasnym m lekiem . Z auw ażm y, że to d ru g ie zn aczen ie n a d a je wyżej w sp o m n ia n e m u poczuciu n ie sm a k u z u p ełn ie inny w ym iar, zw iązany raczej z o d czuciem psychicznym niż w rażen iem zm ysłowym.

K olejnym frag m en tem , jaki chciałabym pow iązać z kluczow ą m e ta fo rą sali lu ster, je st dw uw iersz piąty, gdzie m am y d o czynienia z opozycją id e ­ ału i m ultiplikacji, k tó ra ów id e a ł z a tra c a i fałszuje. W szw edzkim słowie

„ sta n d a rd b r

ö

s te t” człon „ s ta n d a rd ” oznacza pew n ą n o rm ę dla d a n e g o zja­

w iska, co w dużej m ierze o d p o w ia d a przym iotnikow i „w zorcow y” w p rz e ­ k ładzie A. O w o o k re ślen ie kryje w sobie rów nież n iu an s znaczeniow y, k tó ­ reg o w zorcow ości b rak u je, a m ianow icie, iż je st to w a ria n t w ystępujący zazwyczaj, a n aw et zbyt często. I tu chyba m o żn a uchwycić ró żn icę m iędzy polskim i o d p o w ied n ik am i „w zorcow y” i „stan d a rd o w y ” z p rz e k ła d u B.

Ten pierw szy w skazuje n a n orm atyw ność - id eał? - w zór d o naśladow ania, co w praw dzie w iąże się ze szw edzkim rzeczow nikiem „full

ä

n d n in g ” (p e r­

fekcja) z p o p rz e d n ie g o w ersu, ale z frazą „stansas i p l t” (sztancow ać

å

w blasze) już nie. O d p o w ie d n ik „stan d a rd o w y ” w pisuje się w lin e a rn e u ję ­ cie d eg rad acji doskonałości: p erfe k cja - re p ro d u k c ja w tan im surow cu - zam k n ięcie w stan d a rd o w y m „p o je m n ik u ” , bo najw yraźniej w tak i p rz e d ­ m io t zm ieniło się siedlisko duszy i serca p o d d a n e m ultiplikacji, m aso w e­

m u pow ielaniu w sali luster.

Z kluczow ą m e ta fo rą w sp ó łg ra rów nież sfo rm u ło w an ie z o sta tn ieg o dw uw iersza: „ d a r e n blir d e m ycket f

ö

r m

å

n g a ”. „ E n ”, czyli je d e n , p o je ­ dynczy byt - a w ięc m oże n aw et indyw iduum , a id ąc dalej tym tro p e m o so ­ b a - u leg a ro z d ro b n ie n iu n a w iele odbić lustrzanych, b o p rzecież to w sali lu ste r rzecz się dzieje. Być m oże są to obrazy fałszywe, zniekształcone, a być m oże je st to tylko zw yczajna m ultiplikacja, w każdym razie to, co p ie rw o tn e, indyw idualne, znika w dużej liczbie. Polski, nieco książkowy, o d p o w ied n ik „m n o g o ść”, użyty w p rz ek ład zie A, o d d a je te n fakt. W łaśn ie - fakt. N a to m ia st szw edzka fraz a „f

ö

r m

å

n g a ” ozn acza „zbyt w ielu ” , czyli je s t o k reślen iem w artościującym , o d n o si się do jak iejś norm y, k tó ra w tym p rzy p ad k u zo stała p rzek ro c zo n a . Tak w ięc nie c h o d zi tu bynajm niej o o b ­

(7)

fitość, lecz o nadmiar - zbędność? - k tó ry sta n e m obiektyw nym nie jest. Ta cecha zo stała pow ielonej jednostce p rzy p isan a z perspektyw y zew nętrznej oceny, została nabyta w sali luster.

I S P E G L A R N A S SA L - C Z Y L I TA M ,

G D Z I E O D W R A C A S IĘ N A T U R A L N Y P O R Z Ą D E K

D ru g a siatk a pow iązań, na k tó rą chciałam w tym kon tek ście zw rócić uwagę, nie stanow i aż ta k w yraźnego w zoru. Jej elem en ty są luźniej ze so­

bą sprzężone. Tym n iem niej wyczuwa się pew ien w spólny m ianow nik, choć trudno go p o d d a ć kategoryzacji rów nie je d n o zn a czn ej ja k ta z a p re z e n to ­ wana w p o p rzed n iej części. N azw ę go o d w ró cen iem n a tu ra ln e g o p o rz ą d ­ ku, negatyw ną p rzem ian ą, k tó ra niesie d efo rm ację i zniszczenie.

Pierwszym zn ak iem takiej p rzem ia n y je st szw edzki im iesłów „besm it- ta d ”. Polski o d p o w ied n ik w p rze k ład z ie A, zarażony, m a b a rd zo k o n k re t­

ne znaczenie p rz e n o szen ia ch o ró b - ja k najbardziej w zgodzie z d e fo rm a ­ cją i zniszczeniem - a tak że znaczen ie m etafo ry czn e, czyli p rzen o szen ie stanów uczuciow ych, często pozytywnych, takich ja k w esołość, en tu zjazm itp. N a to m ia st szw edzki czasow nik „ b e sm itta ” zaw iera w sobie niuans wpływu negatyw nego, a sięgając do daw niejszych zn aczeń odkryjem y, że odnosił się rów nież do b ra k u czystości, zwłaszcza w ko n tek ście m o raln o ści i religii. U żyty w p rzek ład zie

B

im iesłów „skażony” zaw iera w sobie ów pierw iastek „zanieczyszczenia” zaró w n o w sensie fizycznym, ja k i psychicz­

nym, przy czym k o n o ta c ja „u traty zd ro w ia”, czyli w yraźnego odejścia o d natu raln eg o stan u , zostaje zachow ana.

„Skażone łk a n ie ” staje się przyczyną kolejnej przem iany. Z m ie n ia o n o pow ietrze (lu ften ) - żywioł życiodajny i w szechogarniający - w „l

ö

fte och mull”. Jak że isto tn e p o d o b ień stw o fo netyczne tych dw óch szw edzkich słów, w skazujące n a n ie m a l z u p e łn ą n ie d o strzeg aln o ść - dosłow nie: nie- słyszalność - a k tu owej p rzem iany, n iestety ginie w polskim p rzek ład zie.

Z atrzym ajm y się je d n a k przy rzeczow niku „m u ll”, k tó re g o pierw szym zn a ­ czeniem je st „żyzna zie m ia ”, „p ró c h n ic a ” . Z a ró w n o ze w zględu n a fizycz­

ne cechy d e n o ta tu , ja k i k o n o ta c je stoi o n o w jaskraw ej sprzeczności ze słowem „pył” z p rz e k ła d u A. J e d n a k „ m u ll” - ab so lu tn ie w zgodzie ze sw o­

ją p ie rw o tn ą żyznością - m oże rów nież kojarzyć się ze śm iercią. „ E fte r d

ö

d en blir k ro p p e n till m ull”. P o śm ierci ciało zam ien ia się w ... n o w ła­

śnie, p ro c h ? Ta w yraźnie relig ijn a k o n o ta c ja urzeczyw istniałaby się w szw edzkim słow ie „ sto ft” . N a to m ia st tu chodzi nie tyle o m arn o ść, ile

Na ra tunek m etaforze. O przekładzie poezji Erika Lindegrena 39

(8)

40

0 n a tu ra ln y p o rz ą d e k rzeczy. S k ład an e d o ziem i ciało zam ien ia się w zie­

m ię. Słow o „ziem ia” nie w ystępuje we frazach p o d o b n y ch do szw edzkiego p rzykładu, k tó ry zacytow ałam pow yżej. J e d n a k istnieją związki frazeo lo ­ giczne „pójść d o zie m i” , „spocząć, leżeć w ziem i”, k tó ry ch zn aczen iem je st

„ u m rz eć” czy „nie żyć”. Słow o pył nie b u d zi podobnych skojarzeń. O p i­

sawszy te k o n o ta cje, d o d am , że rów nież cech fizycznych d e n o ta tu nic n a ­ leży tu lekcew ażyć. Pyl, z n atu ry d ro b n y i lekki, łatw o unosi się i m iesza z p o w ietrzem . W tym k o n tek ście ziem ia je st p o w ietrza przeciw ieństw em : czarna, gęsta, tłu sta i ciężka. P rz e m ia n a je d n e g o w d ru g ie to praw dziw e o d w ró cen ie n a tu ra ln e g o p o rz ąd k u .

O sta tn im ele m e n te m , na który chciałabym zw rócić uw agę, je st krew.

I znów m am y do czynienia z asp e k te m fizycznym, czy d o k ład n iej fizjolo­

gicznym , pierw iastkiem życiodajnym , k tó reg o siła w iąże się z ru ch em , k rą ­ żeniem , p ulsow aniem . W sonecie to nie u tra ta krwi p o w o d u je śm ierć, to sam a krew u m iera. Szw edzki czasow nik „ d

ö

” je st b a rd z o ogólny, odnosi się zaró w n o do ludzi, zw ierząt czy naw et roślin. Tak w ięc od b ieg a o n od p olskiego o d p o w ied n ik a „ u m ie ra ć ”, który użyty dla tych dw óch o statn ich kateg o rii zaw sze b ęd zie ok reśle n iem w artościującym (zam iast bardziej stosow nych: ginąć, zdychać, usychać). J e d n a k czasow nik te n je st o wiele b ardziej ogólny niż p o d n io słe i silnie p erso n ifik u jące „ k o n a ć ” z p rzek ła d u B. Przy tak im w arian cie holistyczność negatyw nej p rzem iany, ja k rów nież jej czysta fizyczność, z o staje u tra c o n a n a rzecz p ato su .

I S P E G L A R N A S SAL

- C Z Y L I W P R Z E S T R Z E N I D W U Z N A C Z N O Ś C I

W o statn iej części analizy chciałabym poruszyć kilka p ro b lem ó w p rz e ­ kładow ych w ynikających z dw uznaczności albo oryginału, albo polskiego o d p o w ied n ik a, n a ja k i zdecydow ał się tłum acz.

Pierw szy z nich w iąże się ze szw edzkim czasow nikiem „ d ia ”, który oznacza z aró w n o k arm ić p o to m stw o piersią, ja k i ssać m lek o m atki. P o n ie­

w aż k o n stru k c ja w o b u p rzy p a d k ach je st ta k a sa m a2, w łaściw e znaczenie w ynika z k o n tek stu : w zd a n iu „ m a m m a n d ia r u n g e n ” m am y d o czynienia

2 Nationalencyklopedins ordbok rozróżnia wprawdzie konstrukcje „att dia n

å

gon” jako karmić i „att dia” (bez dopełnienia) jak o pić m leko m atki, jednak w innych słownikach, np. Nu- svensk Ordbok av O lo f

Ö

stergren (1981) czy Svenski spr

å

kb ruk (2003), takiego rozróżnienia brak.

(9)

karm ie niem , a w zdaniu „ungen diar mamman" - z ssaniem mleka.

W tych dwóch przykładach relacja m iędzy podm iotem a obiektem czynno- ści jest oczywista. Le cz co zrobić, gdy owa relacja łączy dwie abstrakcje w ieczność” i „kraj nieograniczonych m ożliw ości”? Czy w ieczność karmi kraj. czy leż karmi się nim? W sali luster wszystko zdaje się m ożliw e, jest to rzeczywiście składnia lustrzana. Przydatną wskazówką byłaby pozycja w zdaniu. D la szw edzkiego n a tu ra ln e jest zd an ie rozpoczynające się od podm iotu, a i w polszczyźnie fraza „dziecko karm i m a tk a ”, ch o ć d o p u sz­

czalne, w ym aga szczególnego u zasad n ien ia . W owym przykładzie chodzi jed n ak nie tylko o to, k to kogo, ale i o jak o ść relacji. Czy - w tłum aczeniu na polski - p o d k reślam y daw an ie (k arm ić) czy b ra n ie (ssać w w ersji A, pić)? D y lem at owej jakości p o z o sta n ie chyba nierozw iązany, lecz kw estię podm iot/obiekt id ealn ie rozw iązał Z bigniew H e rb e rt:

i k a n n i3 pierś wieczności z grym asem na twarzy nieogarniętych możliwości kraj

(Łanowski, 1980, s. 148)

poświęcając fo rm ę czasu p rzeszłeg o n a rzecz zachow ania dw uznaczności kto kogo karm i, a to dzięki n a k ła d a n iu się fo rm słow a „ p ierś” w m ianow ­ niku i bierniku. Takie rozw iązanie zo stało zastosow ane rów nież w an alizo ­ wanym tu p rzek ład zie B. K w estią o tw a rtą po zo staje, czy ow a dw uznacz­

ność nie je st bard ziej ew id e n tn a dla nieszw edzkojęzycznego tłum acza, przyw iązującego o g ro m n ą wagę do m ak sym alnego „o d czy tan ia” fo rm g ra ­ matycznych, niż dla Szw eda. Tak więc precyzja p rz e k ła d u ja k o zachow anie otw artości m e tafo ry n a w iele zn a czeń m a też swoje p u łapki.

D rugi p roblem , n a który chciałabym zw rócić uw agę, wiąże się z frazą

„de o b eg r

ä

nsad e m

ö

jlig h ete rn as la n d ”. I w tym p rzypadku p o w o d em dw u­

znaczności je st częściowo gram atyka. „ L a n d ” m a trzy znaczenia: 1. kraj ( te ­ rytorium stanow iące pew ną całość, znajdujące się w pew nych granicach), ale i ziem ia, krain a, ja k np. we frazach „d et h eliga„

/

„f

ö

rlovade la n d e t” (zie­

mia św ięta/obiecana) czy „skuggornas la n d ” (k rain a cieni) - w k tó ry ch to kontekstach granice nie są isto tn e; 2. (wytyczony, ograniczony) ob szar z ie ­ mi upraw nej - to znaczenie ze w zględu na k o n tek st o d p ad a, ja k rów nież znaczenie „obszar po za m iastem , teren w iejski”; 3. ziem ia ja k o ląd stały.

Oprócz k o n tek stu , znaczenia 1. i 3. pozw ala o d różnić także fo rm a liczby mnogiej, o d pow iednio „l

ä

n d e r” i b ra k form y l. m n., jed n ak w analizow anej frazie ani k o n tek st, ani gram atyka nie są po m o cn e. W przek ład zie A tłu ­ Na r a tu n e k m etaforze. O przekładzie poezji Erika Lindegrena 41

3 Moja kursywa [P.R.].

(10)

42

m acz w ybrał odp o w ied n ik „krainy” - rzeczownik, k tó reg o związki frazeo lo ­ giczne często su g eru ją m ityczność, b rzm ienie fonetyczne - rozciągłość. S ło­

wo „k raj” w w ersji B je st ok reśle n ie m bardziej k o n k retn y m i m a wyraźny m a n k am en t. Z aw iera w sobie a sp ek t ograniczoności, n ad ając frazie „n ie­

ograniczonych możliwości k ra j” c h a ra k te r oksym oronu. Ów aspekt je st d o ­ d atkow o w zm ocniony przez starsze znaczenie słow a „kraw ędź, sk ra j”

i um ieszczenie w klauzuli, k tó re zm ierza do zachow ania podobieństw a brzm ieniow ego m iędzy oryginałem a przekładem . N a korzyść o d p o w ied n i­

ka „ k ra j” p rz e m a w ia p o d o b n y s to p ie ń k o n w e n cjo n alizacji fraz „de o b e g r

ä

n sad e m

ö

jlig h etern as la n d ” i „kraj nieograniczonych m ożliw ości”.

N a koniec jeszcze o pew nym przyim ku. „ U te fte r” ozn acza „w zdłuż” li­

nii/płaszczyzny, ja k ą tw orzą p o d a n e we frazie elem enty. U m ieszczając ów p rzyim ek w p rzestrze n i, słow niki p o d a ją w znakom itej w iększości przykła­

dy o d n o szące się d o płaszczyzny horyzontalnej, np. „ u te fte r stra n d en , v

ä

g e n ” (w zdłuż drogi, plaży), rzadziej zd arzają się o k reślen ia zw iązane z płaszczyzną pionow ą: np. „sv etten lackade u te fte r k in d e rn a ” (p o t spły­

w ał p o policzkach). D o m in a n ta zn aczeniow a przyim ka „ u te fte r” p rz e m a ­ w ia na korzyść czasow nika „opływ ać” w p rzek ład zie A, który k o n o tu je akt dziejący się w płaszczyźnie h o ry zo n taln ej, a w p o łączen iu z „p y łem ” daje w ręcz o b raz k a ta stro fy p o m p eja ń sk ich rozm iarów . J e d n a k „ u te fte r” w p o ­ łączeniu z czasow nikiem „ rin n a ” m oże też sugerow ać ru ch z góry n a dół, o d n o sząc się n aw et do zjaw isk przynależnych płaszczyźnie p oziom ej, jak np. rzeka. Taka zm ia n a p erspektyw y k o resp o n d o w ałab y z wyżej o pisaną p rz e m ia n ą p o w ietrza w ziem ię i o d w ró cen iem żywiołów. D laczego je d n a k p o e ta nie użył jed n o z n a c z n e g o przyim ka „ n erf

ö

r ” (po, z = w d ó ł)? „ Je d ­ n o zn aczn o ść” nie stanow i n iestety satysfakcjonującej odpow iedzi na to py­

tanie.

P R E C Y Z J A

- C Z Y L I Z O S T A W M Y D R Z W I O T W A R T E

R ozpoczynając m o je rozw ażania od „precyzji” w ujęciu M ilan a K unde- ry, nie zam ierzam czynić z niej p o jęcia teoretycznego czy swoistej m etody przek ład u m etafor. U w ażam je d n a k d ążenie d o zachow ania rów nego ory­

ginałow i p o zio m u abstrakcji za niezwykle istotne, zwłaszcza w przekładzie utw orów E rik a L in d eg ren a. W jeg o poetyckim języku przyczyny kolizji ze­

staw ianych e lem en tó w są rów nie w ażne ja k jej efekt. Ó w efekt, czyli zasko­

czenie, m a p o b u d za ć d o odkryw ania zasad rządzących n ow ą syntaktyką po-

(11)

ety, poniew aż to w łaśnie o n a, w pisana w wiersz, choć niew idoczna - a m o- że tylko n ieuśw iadam iana - kryje w sobie treść. In te rp re tu ją c m etafo rę

w rodzimym języku,szukam y w spólnego jądra, sięgam y w głąb, by o dnaleźć powiązanie, znaczeniotw órcze spoiwo. W arto więc postąpić podobnie w p rz e ­ kładzie i podjąć p ró b ę o d tw o rzen ia m etafory p o p rzez odnajdyw anie tego, co wspólne. P odążać d o źródeł p o to. by znaleźć w indyw idualnym glosie e lem e n ty uniw ersalne, w ykraczające p o z a o d ręb n o ść system ów języ k o ­ wych, nie zam ykać tekstu, lecz pozostaw ić go otw artym na różne in te rp re ­ tacje. Przy czym „ ró ż n e ” nie oznacza tu „wszystkie m ożliw e”, lecz takie, które dają się w pisać w konstrukcję utw oru.

P rzekład A: Jan u sz B. R oszkow ski, E rik Lindegren. Wiersze wybrane, S p ó łd zieln ia W ydaw nicza A n a g ram , W arszaw a, 1999.

P rzekład B: P au lin a R osińska, niepublikow any.

B IB L IO G R A F IA

Cavalcante Schuback, M.S. (2006). Lovta l till intet. Esser om filosofisk h ermeneutik. G länta

ä

Produktion, G öteborg

K undera, M. (1998). „E n m en in g ”. W: L. K leberg (red .), M ed andra ord. Texter om litterär översättning. N atur och Kultur, Stockholm , s. 285-300.

Lindegren, E. (1989). m annen utan väg. W: Dikter: 1940-1954. E tt urval. B onniers, Stoc­

kholm.

Lindegren, E. (1946). „Lyrisk m odernism - E n en q u ête” . W: Bonniers Litterra M agasin,

ä

s. 465.

Łanowski, Z. (red.) (1980). W sali zwierciadeł. Antologia poezji szwedzkiej (1928-1978). Po­

znań: W ydawnictwo Poznańskie.

Okopień-Sławińska, A. (2001). Sem antyka wypowiedzi poetyckiej. Kraków: Universitas.

Steiner, G. (2000). Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu. Kraków: U niversitas.

W asilewska-Chmura, M. „Czy to co niewyrażalne jest przektadalne?” . W: Nowa okolica p o ­ etów n r 3/1999, s. 76-83,

Wall, K.G. (1965). „M annen utan väg. K o m m en larer av en oinvigd” . W: L.O. Franzén (red.), 40-tals fö rfaltare. B okf

ö

rlaget A ldus/B onniers, Stockholm , s. 213ff.

Na ratunek m etaforze. O przekładzie poezji Erika Lindegrena 43

A lla tw n die 25 m ensis M artii 2009

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wiersz nie jest więc rozumiany przeze mnie jako tekst, a tym bardziej tekst poetycki, charakteryzujący się rytmiczną ekwiwalencją wersów, lecz inny od

Podstawową zaletą litery jest sposób jej od­ bierania: głosu się słucha, literę się czyta.. Ale „poezja pism a” narzuca czytelnikowi określone wymagania:

worden bij .één snelheid voor verschillende golfiengten de vertikale bewegingen, het dompen en stampen en het golfsignaal geregistreerd op een recorder De totale weerstand wordt

Dzieci przepisują jeden wers wiersza Literki, głośno czytają swoje wersy/fragmenty wiersza.. Wiem, jak zachować bezpieczeństwo w czasie wakacji – wypowiedzi na podstawie

Dzięki tej rozbudowanej marynistycznej metaforze opartej na dwu porów- naniach i subtelnej grze wersów fragment ten można odczytać dwojako: oto zleżały kilwater 61 niczym

Widocznie zachowali sobie czy przepisali 1 egzemplarz i uważali się za pierw szych właścicieli tekstu. Chciałabym, by i Pan, i Redakcja „Pam iętnika” wiedzieli,

Tak więc, dla danej formy kwadratowej g jest tylko jedna symetryczna forma dwuliniowa f spełniająca wzór (19).. Macierzą formy kwadratowej g nazywamy macierz symetrycznej

Widząc z daleka miasto upragnione, pokornie zbliżył się bosymi nogami, a przyjęty z czcią przez biskupa tegoż [mia- sta] Ungera, został wprowadzony do kościoła i, zalawszy się