• Nie Znaleziono Wyników

Wilde, Nietzsche i sentymentalne związki z męskim ciałęm

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wilde, Nietzsche i sentymentalne związki z męskim ciałęm"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Eve Kosofsky Sedgwick

Wilde, Nietzsche i sentymentalne

związki z męskim ciałęm

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (137), 86-102

2012

(2)

8

6

W ilde, Nietzsche

i sentymentalne związki z męskim ciałem1

Sentymentalny/antysentymentalny

Pewnego w ieczoru w Ith ac a, gdzieś w połow ie lat 70., nastaw iw szy rad io na stację country, tra fiła m w sam środek piosenki, której n igdy w cześniej nie słysza­ łam . N iew iarygodnie p ię k n y m ęski głos, w któ ry m z tru d e m rozp o zn ałam W il- lie ’ego N elsona, śpiewał:

I p r z e c h a d z a s ię z e m n ą i r o z m a w ia ze m n ą I m ó w i, ż e d o n ie g o n a le ż ę A n a sz e j w s p ó ln e j r a d o ś c i, g d y ta m c z e k a liś m y , N i e p o z n a n ig d y n ik t. M ó w i, a d ź w ię k je g o g ło s u J e st ta k s ło d k i, ż e p ta k i p r z y c is z a ją śp ie w . I m e lo d ia , k tó r ą m i o fia r o w a ł T ę tn i g łę b o k o w m y m s er c u . I p r z e c h a d z a s ię z e m n ą i r o z m a w ia ze m n ą I m ó w i, ż e d o n ie g o n a le ż ę . A n a sz e j w s p ó ln e j r a d o ś c i, g d y ta m c z e k a liś m y , N i e p o z n a n ig d y n ik t.

1 N i n i e j s z y te k s t to fr a g m e n t r o z d z ia łu z a ty tu ło w a n e g o W ilde, N ie tzs c h e , a n d the

s e n tim e n ta l rela tio n s o f th e m a le body z k s ią ż k i E. K o s o fs k y S e d g w ic k T h e epistem ology o f th e closet, C a lif o r n ia U n iv e r s it y P r e ss , B e r k e le y - L o s A n g e le s 1 9 9 0 , s. 1 4 1 -1 5 7 .

F r a g m e n t z n a jd u je s ię r ó w n ie ż w a n t o lo g ii: C a m p . Q u eer aesth etics a n d the p e rfo r m in g

subject. A rea d e r, e d . F. C le t o , E d in b u r g h U n iv e r s it y P r e ss, E d in b u r g h 199 9 .

(3)

C h c ę z o s ta ć w o g r o d z ie z n im r a ze m , C h o ć w o k ó ł ju ż z m ie r z c h z a p a d a , A le p r o p o n u je m i d r o g ę p e łn ą c ie r n i G ło s e m , k tó ry m m n ie w o ł a ...

To m nie pow aliło. Już w cześniej słyszałam wiele piosenek W illie’ego N elsona o W aylonie Jenningsie, któ re zawsze o d b ierałam jako p iosenki m iłosne - nie zd a­ jąc sobie sprawy, że isto tn ie n im i były. N ic zatem - an i radiostacja nadająca p rze­ boje, an i żadna inna - nie przygotow ało m n ie na piosenkę, w której m iłość i zm y­ słowość m iędzy dwom a m ężczyznam i byłaby w yrażana ta k otwarcie.

D ekadę później w „New York R eview ” n ap o tk ała m arty k u ł J.M. C am erona na te m at religijnego kiczu. Kicz ten, jak pow iada autor, „stawia nas p rze d pow ażnym pro b lem em teologicznym i odnosi się do czegoś niestosow nego w naszej k u ltu rz e, daleko w ykraczając poza form alne granice teolo g ii”2:

K ic z c h c e z a g a r n ą ć n ie ty lk o z ło to w ło s e M a d o n n y , p o s ą g i z n ie w ie ś c ia łe g o J e z u sa c z y s ło d ­ k ie o b r a z k i D z ie c ią t k a J e z u s. S ię g a ta k ż e p o m u z y k ę , s ło w a lit u r g ii i h y m n ó w . O to p r z y ­ k ła d : W c h o d z ę sa m d o o g r o d u , G d y je s z c z e r o sa o k r y w a p ła t k i róż. A d o m y c h u s z u D o b ie g a g ło s; O b ja w ia s ię S y n B o g a I p r z e c h a d z a się ze m n ą i r o z m a w ia z e m n ą , I m ó w i, ż e d o n ie g o n a le ż ę . A n a sz e j w s p ó ln e j r a d o ś c i, g d y ta m c z e k a liś m y , N i e p o z n a n ig d y n ik t.3

W edług C am erona należy nie tylko

o p is a ć [ . .. ] r z e c z [ . .. ] ja k o s e n t y m e n t a ln ą , a le ta k ż e p o k a z a ć , c z y m o n a n a p r a w d ę jest: s tr a sz n ą d e g r a d a c ją r e lig ii. T o n ie ty lk o w c i e l e n i e fa łs z u i b r a k u w a r to ś c i, a le r ó w n ie ż rod zaj r e lig ijn e j g a la r e tk i, k tó ra z a tr u w a ź r ó d ła p r z e ż y ć r e lig ijn y c h . J a k b y w iz e r u n e k J e z u sa z o s t a ł u w ie c z n io n y w p ę k n ię t y m , p r z e b a r w io n y m , z n ie k s z t a łc a j ą c y m lu s tr z e z l u ­ n a p a r k u .4

Pozwolę sobie wskazać dwa m ożliw e źródła ostentacyjnej odrazy C am erona: jedno, tem atyczne, dotyczące p r z e d m i o t u sen ty m en talizm u , i drugie, g ram a­ tyczne - dotyczące r e l a c j i , jakie tu zachodzą. Jeśli chodzi o tem at, m uszę się

2 J.M . C a m e r o n , o d p o w ie d ź n a lis t w z w ią z k u z r e c e n z ją c y to w a n ą p o n iż e j („ N e w Y ork R e v ie w o f B o o k s 3 3 ” 2 9 .0 5 .1 9 8 6 , s. 5 6 -5 7 ) .

3 J.M . C a m e r o n H is to ric a l J e s u s , „ N e w Y ork R e v ie w o f B o o k s 3 3 ” 1 3 .0 2 .1 9 8 6 , s. 21 (r e c e n z ja k s ią ż k i J. P e lik a n a J e s u s th ro u g h th e centuries. H is p la c e in the h isto ry o f

c u ltu r e ).

(4)

8

8

zastanow ić, czy szczególna erotyczna pierw szoplanow ość m ęskiego ciała, która spraw iła, że piosenka była dla m n ie ta k ekscytująca, n ie jest pow iązana z n a p ię t­ now aniem tych w ersów jako senty m en taln y ch i kiczow atych. W spom niałam już o kłopotliw ym centrum : tw orzą je - w obrębie hom ofobicznej ekonom ii m ęskiego spojrzenia - coraz liczniejsze w izeru n k i Jezusa, któ re C am eron o p atru je określe­ n ie m „zniew ieściałe” . Ten skandal m oże w yjaśnić, dlaczego C am erona zaniepoko­ ił hym n, ale zostawia nas z py tan iem o uw arunkow ania sentym entalizm u, a zwłasz­ cza jego zw iązek z płcią: jeśli, jak nas uczono, sen ty m en talizm zbiega się te m a­ tycznie z tym , co kobiece, z m iejscem kobiet, to dlaczego jego przejaw em jest pierw ­ szoplanow a m ę s k a sylwetka?

Jeśli rzeczywiście, a tak ą chcę postaw ić hipotezę, ucieleśniona m ęska postać jest znaczącym tem atycznym w yróżnikiem potężnych i lekcew ażonych w X X w ie­ k u kategorii: kiczu i sen ty m en talizm u , to tylko niejed n o zn aczn e użycie pierw szej osoby („I m ówi, że do niego należę”) - pierw szej osoby, któ ra m ogłaby być twoją babcią, ale rów nież W illie’m N elsonem , a naw et zniesm aczonym profesorem re li­ gioznaw stw a z uniw ersytetu w T oronto - n ad a je ta k n ie p rz y jem n y posm ak p łc io ­ wej oślizgłości te m u kaw ałkow i religijnej „g a la re tk i”, przepływ ającej przez splu- gaw iony i zbezczeszczony przełyk p an a J.M . C am erona. Płciowo n iejednoznaczna albo niem ożliw a pierw sza osoba - należąca, na przykład, do kogoś m artw ego albo um ierającego - to zwykłe i, przy n ajm n iej dla m nie, szczególnie skuteczne senty­ m e n taln e znaki. D ostaję gęsiej skórki, gdy „Ona w czarnej woalce przez w zgórza p rzechodzi / I odw iedza mój grób, gdy pośród nocy w iatr zaw odzi”; w ybucham płaczem , słysząc „Rocky, jeszcze n igdy d o tą d nie u m ie ra ła m ”5, albo czytając listy p isane do ukochanego spow iednika przez siedem nastolatków , którzy ta k m łodo zginęli w kraksie sam ochodow ej podczas w ypadu tu ż po szkole. Być m oże rzeczy­ w iście locus classicus tej dźwiękowo i gatunkow o niepokojącej, jednocześnie p ro ­ stodusznej i nieszczerej form y pierw szej osoby, której inne w ersje m ożna o dna­ leźć w szkolnych m agazynach literac k ich - to b allad a, która kończy B illy ’ego B u d ­

da M elville’a:

B ó g w ie , k o m u w u d z ia le p r z y p a d n ie w g ó r ę m n ie p o d n ie ś ć , K to b ę d z ie tą „ p o d n o ś n ic ą ”? N i e , n ie , to c h y b a z łu d a , W z r o k m i się m ą c i, te n s e n c h y b a , m o ż e s ię z b u d z ić ud a. T o p o r e k je s t p r z y p a sie ? W s z y s tk o u n ie s ie w o d a ? W e r b e l n a g r o g z a w o ła , a s z k la n k i B ill n ie poda? L e c z D o n a ld - te n o b ie c a ł p r z y b u r c ie b lis k o sta n ą ć ,

S ło w a z b a lla d y R o c k y R o y d e n a D ic k e y a L ip s c o m b a (z n a n e g o ja k o D ic k e y L e e ). Para lu d z i - b e z im ie n n a o n a (n a z y w a n a p ie s z c z o t liw ie B a b y ) i o n , R o c k y - p r z e c h o d z i p r z e z k o le jn e s ta d ia ż y cia : k o c h a ją s ię p o raz p ie r w sz y , m a ją d z ie c k o , o n a d o w ia d u je s ię , ż e je s t ś m ie r t e l n ie c h o r a , R o c k y z o s ta je sa m z c ó r e c z k ą . P rzed k a ż d y m „ p r o g ie m ” o n a zw ra c a się d o R o c k y ’e g o sło w a m i: „ R o ck y , I ’v e n e v e r b e e n in lo v e b e fo r e , d o n ’t k n o w i f I c a n d o i t ” („ R o c k y , n ig d y n ie b y ła m z a k o c h a n a , n ie w ie m , c z y p o t r a f ię ”); „ I’v e n e v e r h a d a b a b y b e fo r e [ . . . ] ”; „ I’v e n e v e r h a d to d ie b e fo r e [ . . . ] ”; R o c k y z a k a ż d y m r a z e m u s p o k a ja ją s ło w a m i m iło ś c i. (P rz y p . red .).

(5)

B y m d ło ń p r z y ja z n ą je s z c z e u ś c is n ą ł, n im z a to n ę . L e c z w t e d y b ę d ę m a rtw y , a w ię c n a d z ie j e p ło n n e . P a m ię ta m , W a lij c z y k a - T a ff z w a ł s ię - ta k s p u s z c z a n o , P o lic z k i m ia ł ja k p ą k i k w ia tk a z a r ó ż o w io n e .

L e c z m n ie w h a m a k u c is n ą i s p u s z c z ą w d ó ł g łę b o k o , N a c a łe s ą ż n ie w m o r z e , g d z ie b ę d z ie s e n i sp o k ó j. C z u ję ja k to s ię sk r a d a . S t r a ż n ik u , g d z ie je s te śc ie ? Z lu ź n ij c ie te ła ń c u s z k i, te n w p r z e g u b m i s ię w p ija . I p c h n ij c ie m n ie p o r z ą d n ie . W r e s z c ie

C h c ę s p a ć , o ś liz łe z ie ls k o w o k ó ł m n ie s ię o w ija .6

To zręczne pobud zen ie am biw alencji, zawsze p o ten cjaln ie obecnej w gram atycz­ nej pierw szej osobie, w skazuje na zakres znaczeń se n ty m e n talizm u - n ie jako spe­ cyficznego te m a tu czy p rze d m io tu , lecz stru k tu ry relacji. Zwłaszcza tych, które tw orzą, zaw iązyw any przez autora bądź publiczność, spektakl - najczęściej wtedy, gdy dyskredytujący i lekceważący ep itet „sen ty m en ta ln y ” opisuje to, co na scenie. Sentym entalny, czyli nieszczery, m anipulacyjny, zastępczy, chorobliwy, sprytny, kiczowaty, zwodniczy.

Z acznijm y od kw estii zaw artości tem atycznej. We w spółczesnej krytyce fem i­ nistycznej, zwłaszcza dotyczącej XIX-wiecznej am erykańskiej prozy kobiet, m ie­ liśm y do czynienia ze św iadom ą re h a b ilita cją kateg o rii sentym entalizm u: to, co sen ty m en taln e było w cześniej postrzegane jako degradujący kod nazyw ający k o ­ biece ciała i domowe oraz „rep ro d u k cy jn e” ich zaangażow anie w spraw y urodzeń, socjalizacji, choroby i śm ierci7. A rgum entow ano, że dew aluacja znaczenia tego, co sen ty m en taln e odpow iadała dew aluacji w ielu aspektów specyficznie kobiecego dośw iadczenia i kobiecej kultury. W ta k im u jęciu sentym entalne, d okładnie tak sam o jak życie kobiet, zostaje ulokow ane w sferze pryw atnej i dom owej, m a tylko niejaw ny czy n ieb ezp o śred n i zw iązek z fak ta m i ekonom icznym i p ro d u k cji p rze­ mysłowej, i w n ajbardziej w idoczny sposób zostaje skojarzone z zajęciam i „rep ro ­ d u kcyjnym i” : n aro d z in am i, socjalizacją, chorobą i śm iercią. N ajściślej zaś doty­ czy pracy n a d tw orzeniem relacji m ięd zy lu d zk ich i w yrażaniem em ocji. O d kiedy wpływowy p ro jek t fem inistyczny w w ersji p o p u larn ej zdołał odwrócić (przypisa­ ne przez k u ltu rę wysoką i ideologię rynkową) negatyw ne w artościow anie tych do­ św iadczeń, preferen cji i u m iejętności, p róba odw rócenia negatyw nego stosunku do se n ty m en talizm u stała się n a tu ra ln ą konsekw encją.

Sensow nie byłoby rów nież p otraktow ać p o d o b n ą re h a b ilita c ję s e n ty m e n ta li­ zm u jako w ażny p ro je k t gejow ski - toczący się n ie m al przez stu lecie p o d n ie je d ­ ną, w tym i „kam pow ą” nazw ą. O czywiście, gejowska re h a b ilita c ja se n ty m e n ta ­ liz m u w yrasta z innego podłoża n iż fem in isty czn a, bo w ynika z in n y c h dośw iad­

6 H . M e l v ille B i lly B u d d , p r z e ł. B. Z ie liń s k i, P IW , W a r sz a w a 1 9 6 6 , s. 1 3 7 -1 3 8 . W ie r s z w tłu m a c z e n i u L u d m iły M a r ja ń s k ie j.

7 Z o b . J.P. T o m p k in s S e n sa tio n a l design. T h e c u ltu r a l w o r k o f A m e r ic a n fic tio n ,

(6)

06

czeń. C h ło p ak z O hio, k tó ry w piosence Somewhere over the rainbow8 ro zpoznaje h y m n m ałej ojczyzny, swego w łasnego k ra ju , którego nazw a n ig d y nie została głośno w ypow iedziana, k o n stru u je now y ro m an s ro d z in n y za pom ocą now ych pojęć. D la dorosłego, k tó ry m się staje, sens w artości p rzy p isa n y ch dom enie „pry­ w atn o ści”, a szczególnie u m ie ję tn o ścio m zw iązanym z tw o rzen iem re la cji m ię ­ d zy lu d zk ic h i z w łasną ek sp resją, n ie w ą tp liw ie w tym sam ym sto p n iu połączy się ze szczególną h isto rią u krycia, zagrożenia i ucieczki, co z życiem ro d zin n y m . B ardzo szczególny zw iązek m ęskiej h o m o se k su aln o ści z trag iczn ą „śm iercią za m ło d u ” to świeża spraw a, ale sposób jej a rty k u la c ji jest głęboko osadzony w w ie­ k ach h o m o erotyczno-hom ofobicznej in te rte k stu a ln o śc i9. P odw aliny były g oto­ we już daw no - zarów no dla gejow skiego se n ty m e n ta liz m u , jak i, m oże b ard z iej, dla se n ty m e n taln e g o p rze jęc ia ho m o sek su aln o ści m ęskiej jako sp e k ta k lu przez szerszą k u ltu rę .

D ow odziłam w cześniej, że k o n stru k c je now oczesnej zach o d n iej m ęskiej to ż­ sam ości h om oseksualnej nie są p rzede w szystkim „esencjonalnie gejow skie”; p rze­ ciw nie (a p rzy n a jm n ie j także): są one, jako odpow iedź i w ypow iedź, b lisk o - choć zarazem p o k rę tn ie - zw iązane z n iesp ó jn o śc iam i zaw artym i implicite w now oczes­ nej m ęskiej h e t e r o seksualności. Idąc tym tro p em , w iele m ożna b y pow iedzieć na te m a t m ęskiego n ie h o m o se k su aln e g o u ża la n ia się n a d sobą; ro ztk liw ien ie to, w ytw arzane i rozw ijane zw łaszcza przez w spółczesne społeczeństw o a m ery k ań ­ skie, osiągnęło niebyw ale w ysoki p o zio m 10. W pływ tego zjaw iska na n aszą p o li­ tykę w ew nętrzną, m iędzynarodow ą i na nasze in terw en cje jest p rzem o żn y (przy­ p o m n ijm y tu łzy w oczach O livera N o rth a 11). W b ard z iej pryw atnej sferze p rz e ­ jawy tego m ęskiego ro ztk liw ien ia często odnoszone są do (chyba je d n ak p rze ce­ n ian y ch ) k u ltu ro w y ch efektów fem in izm u i w iązane - jako apel o u sp ra w ie d li­ w ienie - z a k ta m i p rzem ocy zw łaszcza wobec k obiet. N a p rzy k ła d znacząca część m ęskiej przem ocy wobec żon p o zostających w sep aracji, wobec byłych żon, b y ­

8 R o d z a j n ie o f i c j a ln e g o g e jo w s k ie g o h y m n u . N a jb a r d z ie j z n a n a w e rsja tej b a lla d y w w y k o n a n iu J u d y G a r la n d p o c h o d z i z m u s ic a lu C z a r n o k s ię ż n ik z O z na p o d s ta w ie k s ią ż k i o ty m s a m y m ty t u le . P io s e n k a w y r a ż a d z ie c ię c ą n a d z ie ję , ż e „ N ie b o ” m a g ic z n ie „ o tw o r z y d r z w i” d o m ie js c a , g d z ie „ k ło p o ty r o z p u s z c z ą s ię ja k c y tr y n o w e d r o p s y ” . W e rs „ S o m e w h e r e o v e r th e r a in b o w ” b y ł w y p o w ia d a n y , g d y D o r o tk a m ia ła z o s ta ć z a m k n ię t a w p a ła c u C z a r n o k s ię ż n ik a . P r z y p . tłu m .

9 M o ż n a n a p r z y k ła d z w r ó c ić u w a g ę z a r ó w n o n a A c h ille s a i P a tr o k lo sa , W e r g ilia ń s k ic h p a ste r zy , D a w id a i J o n a ta n a , ik o n o g r a f ię ś w ię t e g o S e b a s tia n a , e le g ij n ą p o e z ję M ilt o n a , T e n n y s o n a , W h it m a n a i H o u s m a n a , ja k i n a lis tę z g o n ó w w k s ią ż c e V. R u s so C ellu lo id closet.

10 N a z n a c z e n i e te g o f e n o m e n u z w r ó c ił m o ją u w a g ę e sej N . H e r tz a M e d u s a ’s h ead. M a le

h y ste ria u n d e r p o litic a l p ressu re (d z iś z a w a r ty w k s ią ż c e T h e e n d o f line. E ssa ys on p sy c h o a n a ly sis a n d the su b lim e, C o lu m b ia U n iv e r s it y P r e ss, N e w Y ork 1 9 8 5 ).

11 J e d n a z k lu c z o w y c h p o s ta c i w a d m in is tr a c j i p r e z y d e n ta R o n a ld a R e a g a n a , u c z e s t n ik w o jn y w W ie tn a m ie , z a m ie s z a n y w a fe r ę Ira n - C o n tr a s . (P rz y p . tłu m . na p o d s ta w ie W ik i p e d ii.) .

(7)

łych dziew czyn lu b ko b iet na p ro g u sam odzielności, w ydaje się sankcjonow ana, sterow ana i odzw ierciedlana przez setki k siążek i filmów, w k tó ry ch przem oc to ekspresja osobowości „w rażliw ca”, n ie zaś w yraz osobowości m acho. (To jeden z pow odów, dla k tó ry c h k o b ie ty d en e rw u ją się, słysząc od h e te ro se k su a ln y c h m ężczyzn, że w darze od fe m in iz m u otrzy m ali „pozw olenie na p ła c z ”). Społe­ czeństw o jest tym k arm io n e n ie m al przym usow o (wystarczy spojrzeć na różne arty k u ły „N ew York T im e sa ”, stro n y sportow e dow olnej gazety, pow ieści w ester­ nowe, „m ęską” m uzykę country, opowieści o u m ierającym ojcu i jego synu w „New Y orkerze” czy jakikolw iek in n y g a tu n e k p isa n y z m yślą o m ę sk im odbiorcy). Je d ­ n a k to ogólnonarodow e serw ow anie m ęskiego ro ztk liw ien ia w istocie n ig d y nie jest nazyw ane lu b p oddaw ane p o d dyskusję jako fakt k u ltu ro w y czy polityczny; w yłącznym p rz e d m io te m an a liz są m aczyzm i ryw alizacja albo d o m n ie m a n a ła ­ godność. „R eżim ” m ęskiego h etero sek su aln e g o u ża la n ia się n a d sobą, ulokow a­ n y m ięd zy w stydem i bezw stydem , jak k ażda „p u b licz n a ta je m n ic a ” działa p ro ­ jekcyjnie. P rojekcje te o p ie ra ją się na m e ch a n izm ie kozła ofiarnego. N ie byłoby zask ak u jące, gdyby głów nym ich celem , k tó ry m d o tą d zaw sze b yły kobiety, oka­ zali się h o m o se k su aliśc i - ro z p u stn e i se n ty m e n ta ln e d o d a tk i zn iepraw ionego se n ty m e n talizm u .

Święte łzy heteroseksualnego m ężczyzny - rzadkie i cenne, dla których, jak pow inniśm y w ierzyć, godnym k o n k u re n te m m ogą być jedynie lacrimae Christi - stanow ią specjalność religijnego kiczu. Jak i urok m ogą m ieć - w p o rów naniu z ta ­ kim bezinteresow nym chryzm o (płynem cielesnym ) - nazbyt przew idyw alne łzy kobiet, gejów i ludzi, którzy zawsze płaczą dla jakiejś przyczyny? N ietzsche pyta z pogardą: „Cóż [...] znaczy w spółcierpienie tych, którzy sam i cierp ią!”; ale, w yjaś­ nia dalej, „m ąż, który po trafi przeprow adzić swą spraw ę, przeforsow ać swe p o sta­ now ienie, m yślom dochować w ierność, kobietę zatrzym ać, zuchw alca ukarać i rz u ­ cić na ziem ię [...], k rótko m ów iąc, m ąż, który z n a tu ry jest panem - gdy więc tak i m ąż w spółcierpi, no, t a k i e w spółcierpienie jest coś w arte!” (Poza dobrem, s. 219)12. W X X w ieku zarówno k u ltu ra wysoka, jak i m asowa zatw ierdziły trafność tego osądu, w żadnym w ypadku nie pow strzym ując litości „takiego m ęża” n ad sobą. Płacz - łzy sam otne, łzy na deszczu, nieb iesk i aksam it m okry od m ych łez13, łzy

12 C y ta ty z p ra c N ie t z s c h e g o p o c h o d z ą z n a s tę p u ją c y c h w y d a ń : F. N ie t z s c h e

P o z a d o b rem , w: t e g o ż P o z a dobrem i złe m . P r e lu d iu m do filo z o fii p r zy sz ło ś c i,

p r z e k ł. i w s t ę p G. S o w iń s k i, W y d a w n ic tw o A , K r a k ó w 2 0 0 1 ; F. N ie t z s c h e E cce

h o m o , w: t e g o ż E cce hom o. J a k się staje - k im się s ta je , p r z e ł. L. S ta ff, p o s ł. S. Ł o je k ,

W y d a w n ic t w o Z ie lo n a S o w a , K r a k ó w 2 0 0 4 ; F. N ie t z s c h e Z g en ea lo g ii, w: te g o ż

Z g en ea lo g ii m oralności. P ism o p o le m ic z n e , p r z eł. L . S ta ff, p o s ł. J. H a r tm a n ,

W y d a w n ic t w o Z ie lo n a S o w a , K r a k ó w 2 0 0 3 ; F. N ie t z s c h e Z a r a tu s tr a , w: te g o ż

To r z e k ł Z a r a tu s tr a . K s ią ż k a d la w sz y stk ic h i d la n ik o g o , p r z eł. S. L is ie c k a , Z . J a sk u ła ,

p o s ł. M .P . M a r k o w sk i, P IW , W a r sz a w a 1999; F. N ie t z s c h e A n t y c h r y s t, w: te g o ż

A n ty c h r y s t. P r z e m ia n y w sz y stk ic h w a rto ś c i, p r z eł. L. S ta ff, „ D z ie ł a F r y d [er y k a ]

N i e t z s c h e g o ”, t. 7, W a r sz a w a 19 1 7 . C y t a t y są lo k a liz o w a n e w te k ś c ie - w n a w ia s a c h p o d a n o ty t u ły p rac i n u m e r y stro n .

(8)

9

2

k lau n a, m oże klau n a od o k rutnej K atarzyny14, k lau n a Reda S keletona15, którego łzy oczyszczają każdy pod rzęd n y show, błazna przypom inającego N o rm an a M a- ilera albo H arolda Blooma, których łzy...

W spółczesne w izeru n k i zaw dzięczają część swej m ocy skojarzeniom z rolą k o ­ biety ch arakterystyczną dla XIX-w iecznego se ntym entalizm u; now ością jest jed­ n ak czynnik, który d ram atyzuje ich trw anie i ekspansję. „Z m iana biegów ” przy­ p adła na okres od lat 80. X IX w ieku do początku I w ojny światowej. S tan d a rd o ­ wym przy k ład em se n ty m e n talizm u p rzestaje być w tedy kobieta jako taka, a zastę­ p uje ją ciało mężczyzny. M ężczyzna ten, jak k a p ita n V ere16, fizycznie d ram a ty zu ­ je, u c i e l e ś n i a dla p u b liczności - która zarów no go p ragnie, jak i k atartycznie się z n im id en ty fik u je - w alkę m ęskiej tożsam ości z u czuciam i i fizycznym i styg- m a tam i stereotypow o przypisyw anym i tem u , co kobiece. N ietzsche mówi: „U su­ rowych m ężów czułość jest czym ś w stydliw ym i - m y w nioskujem y: dlatego - d ro ­ gocennym ” (Poza dobrem, s. 100)17. To m ęskie ciało n ie jest już określane jako topos se n ty m e n talizm u - zgodny ze w zorem , jak iem u w połowie X IX w ieku p o d ­ legały dom , kobiece ciało i kobiece z a tru d n ien ia. Nowe relacje, jakie zaw iązują się m iędzy p rzed staw ian iem i percepcją m ęskiego ciała, w łącznie z u jęciam i antysen- tym en taln y m i, zdają się u ru ch am iać sen ty m en talizm jako trop.

Jak teraz od kw estii sen ty m en talizm u przejść do N ietzschego i p y ta ń w ynika­ jących z le k tu ry W ild e’a? Gore Vidal zaczyna swój niedaw ny esej o W ildzie p y ta­ niem : „Czy trzeba m ieć serce z kam ienia, by czytać Balladę o więzieniu w Reading bez śm iechu?” 18. P u n k t wyjścia okazuje się wysoce nieokreślony. G dzie szukać

13 A u to r k a n a w ią z u je tu d o n ie z lic z o n y c h p io s e n e k , w k tó r y c h m o w a o „ s a m o tn y c h ł z a c h ” c z y „ p ła c z u n a d e s z c z u ”. T a k ie p io s e n k i ś p ie w a li J a c k ie W ils o n (L o n ely

te a rd ro p s), B ry n A d a m s , W i llie N e ls o n , A -H A , T h e E v e r ly B ro th e rs. (P rz y p . red .).

14 C a th y ’s C lo w n to p io s e n k a z e s p o łu T h e E v e r ly B r o th e r s . Jej b o h a te r e m je s t c h ło p a k ,

k tó r y w y z n a je d z ie w c z y n i e , że n ie c h c e w ię c e j jej m ił o ś c i i p o c a łu n k ó w , p o n ie w a ż w s z y s c y m ó w ią na n ie g o „ B ła z e n o d K a s i” . D a le j c h ło p a k s tw ie rd za : „ M u s z ę w r e s z c ie s ta n ą ć p r o s t o / M ę ż c z y z n a n ie je s t o d p e ł z a n i a / A k to z r o z u m ie , że k ł a m i e s z / I k to k ła m stw a o d p u ś c i / N i e je s t ju ż m ę ż c z y z n ą ”. (P rz y p . red .).

15 R e d S k e le t o n , ak tor, k tó r y w la ta c h 1 9 5 1 -1 9 7 1 p r o w a d z ił „T h e R e d S k e lt o n S h o w ”, p r o g r a m r o zr y w k o w y , n a p o ły t e le tu r n ie j , n a p o ły h u m o r y s t y c z n y k o m e n ta r z d o a k tu a ln y c h w y d a r z e ń . (P rz y p . red .).

16 B o h a te r p o w ie ś c i H . M e l v i l l e ’a B i lly B u d d . (P rz y p . tłu m .).

17 W p o ls k im t łu m a c z e n i u N ie t z s c h e g o z m ie n iłe m o g ó ln i e j s z e s fo r m u ło w a n ie „ lu d z i e ” n a z g o d n e z d u c h e m o r y g in a łu i w y m o w ą te k s tu S e d g w ic k „ m ę ż o w ie ” . (P rz y p . tłu m .).

18 G . V id a l A g o o d m a n a n d a p e rfe c t p la y , „ T im e s L ite r a r y S u p p le m e n t ” 2 -8 .1 0 .1 9 8 7 , s. 10 6 3 (r e c e n z ja k s ią ż k i R . E llm a n n a O scar W ild e).

Z d a n ie m ty m V id a l p a r a fr a z o w a ł s ły n n ą o p in ię w y p o w ie d z ia n ą p r z e z W ild e ’a p o le k tu r z e p o w ie ś c i C h . D ic k e n s a M a g a z y n osobliw ości (z n a n e j r ó w n ie ż p o d ty t u łe m

M a ła N e ll): „T rzeba m ie ć ser c e z k a m ie n ia , ż e b y c z y ta ją c o p is ś m ie r c i M a łe j N e l l n ie

(9)

kom icznej relacji łączącej tę uwagę z analogiczną, któ rą sam W ilde uczynił na te m at śm ierci M ałej N ell w iek wcześniej? Kw estia h isto ry c zn a /te m aty c zn a zosta­ ła zarysow ana powyżej: podczas gdy w w ieku X IX w izerunek k obiety - jej dom o­ w ych cierp ień bąd ź jej śm ierci - zajm ow ał najsilniejsze, sym ptom atyczne, lecz zarazem chyba kru ch e i zm ienne m iejsce w sen ty m en taln y m im a g in a riu m k u ltu ­ row ym klasy średniej, w n astęp n y m stu leciu - stuleciu zainaugurow anym m iędzy in n y m i przez W ild e’a - m iejsce to zajm uje w ojownicze m ęskie sam oustanow ie- nie. W Balladzie o więzieniu w Reading W ilde sytuuje w łasny w izerunek pom iędzy m ężczyzną m ordującym kobietę i U krzyżow anym (albo nawet: w łasny w izerunek up o d ab n ia do n ic h obu). Precyzyjna kom pozycja u ru ch a m ia odpow iedni m echa­ n izm - dzięki n ie m u w iększość czytelników już wie, jak wejść w krąg sentym en­ talnego:

O , i l e ż c ię ż e j c ie r p ie ć w ła s n ą w in ę , G d y c u d z a w in a t e ż ja k o g ie ń p a li, G d y c z ł o w i e k m u s i c z u ć s ię ja k m o r d e r c a ,

C h o ć b y m o r d e r cz e j sa m n ie u ż y ł sta li; B y ły w ię c n a s z e ł z y ja k o łó w c ię ż k ie ,

C h o c ia ż n ie m y ś m y ta m tą k r e w p r z e la li. [.··] 0 ja k że ja sn o n a js tr a s z liw s z e r z e c z y S ą d o s tr z e g a ln e w r o je n ia k r y szta le! K a ż d y z n a s w id z ia ł ś lis k i s z n u r k o n o p n y J u ż u t w ie r d z o n y u b e lk i s c z e r n ia łe j, 1 k a ż d y s ły s z a ł, ja k p o d ręk ą kata

W k r z y k p r z e s z ły s ło w a m o d litw ą n a b r z m ia łe . O g r o m n ie s z c z ę ś c ia i d z ik i e g o ż a lu ,

K tó r y sk a z a ń c a d u s z ę ta k r o z d z ie r a ł, K tó r y z e ń w r e s z c ie te n g o r z k i k r z y k w y r w a ł,

N a j le p ie j c h y b a ja p o ją łe m teraz: B o k to ż y ł w ię c e j n iż je d n y m ż y c ie m ,

W ię c e j n iż je d e n raz m u s i u m ie r a ć .19

P om yślm y o pokrew nych, poryw ających w ersach z Cowpera:

Z g in ę liś m y , k a ż d y sa m , L e c z ja w g r o ź n ie j s z y m m o r z u , W c h ło n ię t y w g łę b s z ą to ń N i ż o n 20

p o w ie d z ie ć : „T rzeba m ie ć ser c e z k a m ie n ia , ż e b y n ie ś m ia ć s ię n a p o g r z e b ie k la u n a ”. (P rz y p . red .).

19 O. W ild e B a l la d a o w ię z ie n iu w R e a d in g , p r z e k ł. i p o s ł. A . W ło d e k , W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 1 9 7 6 , s. 2 9 i 3 9 -4 1 .

20 W. C o w p e r T h e C a s ta w a y , w. 6 4 -6 6 , w: C o m p lete p o e tic a l w o rk s o f W illia m C o w p e r ,

(10)

9

4

- i p o d o b n y ch se n ty m e n ta ln y c h zn a k ac h (zastępow anie, e m p a tia , ta jem n icz o zm ienna narrac ja zm arłego, heroiczne roztkliw ienie). Z n ak i te n ad a ją w ierszom niedobre podobieństw o do m ęskiej, władczej i n ie u sta n n ej au to p rezen tacji, jakiej dokonuje na przy k ład „p a te rfam ilia s” R am say u V irginii Woolf.

Jednakże au to r Więzienia w Reading jest rów nież tw órcą Ernesta w mieście i J a c ­

ka na wsi czy „pana B u n b u ry ” . B ohaterow ie ci szukają więcej niż jednego życia,

a naw et więcej n iż jednej śm ierci, by nie w spom nieć o w ielości chrztów. Skłon­ ność ta przydaje im jed n ak zabaw nej beztro sk i wobec ta k ich aspektów tożsam o­ ści, jak nazw isko ojca; zap o m in ają o n im tak skutecznie, że m uszą je spraw dzać na liście A rm ii Z baw ienia: „L ady B racknell, n ie chciałbym być szczególnie w ścibski, ale czy m ogłaby m n ie p a n i poinform ow ać, k im jestem ?” (Ernest w mieście, s. 181). Jednocześnie precyzyjna gram atyczna m atryca naw et najb ard ziej anarchizujące- go W ild e’owskiego dow cipu zawsze, jak chodzi o tryb sam ookreślenia, ciąży ku pierw szej osobie liczby pojedynczej ro d za ju m ęskiego. „N ikt nie jest doskonały. Sam jestem szczególnie w rażliw y na przeciąg i” . „U m iem się oprzeć w szystkiem u z w yjątkiem p o k u s” . „N ie m am niczego do oclenia z w yjątkiem swego g en iu szu ” . K onstruow anie m ęskiej postaci, choć o parte na absurdzie, an i na jotę nie p rze sta­ je w tym projekcie należeć do k u ltu ry centralnej. M ożna sądzić, że to w łaśnie szcze­ rość, z jaką W ilde p o trafi ulokować m ęską postać w ce n tru m swego pisarskiego placu boju , um ożliw ia m u tak w ybuchow e działania.

De profundis i Ballada o więzieniu w Reading sprzyjają le k tu rze przew rażliw io­

nej; m oc ta - w cale nie zam ierzam sugerować, że oba teksty nie p o trafią wywoły­ wać autentycznych dreszczy - m oże być zbieżna z tem atycznym w yborem , który się w każdym z n ic h dokonał: m ęskie ciało, odpow iednio obram ow ane i w yekspo­ now ane, zostaje usytuow ane w w yrazistym kontekście ciała C hrystusa. Jedno z od­ czytań Portretu Doriana Graya powie n am to samo: zejście z poziom u w zniosłej i sw obodnej gry w obszar sen ty m e n talizm u jest pow iązane z opraw ieniem w ram ę i zaw ieszeniem na ścianie obrazu pięknego m ęskiego ciała jako w izualnego znaku zastępczej pokuty.

Ś rodkiem okręgu sentym entalnego zagrożenia w utw orach W ild e’a m u si być w izerunek ukrzyżow anego m ężczyzny. F akt te n wcale nie zdziw iłby N ietzschego. O plótł on przecież w łasną opowieść o pow szechnym zepsuciu ro d zaju ludzkiego wokół tego sam ego p u n k tu centralnego - w yeksponow anego m ęskiego ciała. W zw iązku z tym jego refleksje odnosiły się nie do głębokiego sensu ukrzyżow ania czy cech ukrzyżow anego, ale do rzekom o nieodw racalnych relacji ustanaw ianych przez masowe reakcje na ten obraz - do litości, pożądania, życia zastępczego i k łam ­ liwości.

N iew ątpliw ie, zdolność N ietzschego do odnow ienia opisu relacji tw orzących się wokół krzyża w ynikała z zastosow ania fo rtelu O dyseusza. Ślepy na zbiorow e w patrzen ie w ce n traln ą , wysoko um ieszczoną postać, głuchy na aurę głosu po k o ­ nującego dystans wieków, N ietzsche (podobnie jak cierpiący na galaretkofobię J.M. C am eron) w rozpraw ie z chrześcijaństw em zaw ierza pozostałym trze m zm ysłom : sm akowi, dotykow i, zapachow i - tym , które zakład ają najm n iejszy dystans, tym ,

(11)

które desygnuje fra n cu sk i czasow nik sentir. Przede w szystkim zaw ierza nosowi: „Ja pierw szy praw dę odkryłem przez to, że pierw szy kłam stw o jako kłam stw o od­ czułem - z w ą c h a ł e m . . . G eniusz mój tkw i w n ozdrzach” (Ecce homo, s. 74). M ając „niesam ow itą wrażliw ość in sty n k tu schludności, ta k że bliskość - co mówię? - najgłębsze w nętrze, «jelita» każdej duszy fizjologicznie odczuw am - w ę s z ę ” (Ecce

homo, s. 17), zauw aża „zupełny b ra k psychologicznej schludności u k a p ła n a ” (An­ tychryst, s. 80); jest też w stanie „ n o s e m p o c z u ć , co za n ie ch lu jn e bractw o sta­

nęło przez to [chrześcijaństwo] u góry” (Antychryst, s. 98-99). N ajw iększe m dłości w ywołuje w n im bliskość, w jaką spektakl cierp ien ia wciąga lu d z i w spółczujących: „litość na zaw ołanie cuchnie m o tło ch em ” (Ecce homo, s. 13). W zjaw isku tym N ie ­ tzsche w idzi źródło n iem al każdej cechy świata przez siebie zam ieszkiw anego. „Kto m a nie tylko nos do w ęszenia, lecz także oczy i uszy, poczuje praw ie w szędzie, gdzie tylko dziś stąpi, coś jakby atm osferę dom u w ariatów [...], a w szystko tak m ałe, tak skryte, ta k nieuczciw e, ta k słodkaw e [...]. Tu śm ierdzi pow ietrze od ta j­ ności i rzeczy nienazw anych”21 (Z genealogii, s. 95).

Z atem N ietzsche jest psychologiem , k tóry przyw rócił zapach sentym entalizm o­ wi. I zrobił to tym sam ym gestem , k tó ry m rzeczy cuchnące i zjełczałe włączył w do­ m enę urazy (the rank and the rancid into rancor). N ajbardziej in sp iru ją ca psycholo­ giczna koncepcja N ietzschego polegała na u m ieszczeniu m e ch a n izm u rodzącego zawiść i zak łam an ie - n ad e r tajem niczo nazw anego ressentiment, choć re-wącha- nie, re-lizanie czy re-m acanie byłoby rów nie odpow iednie, co „re-czucie” - w sa­ m ym c e n tru m opisu tak ich , pow szechnie wówczas uznaw anych cnót, jak m iłość, dobra wola, spraw iedliw ość, poczucie solidarności, egalitaryzm , skrom ność, w spół­ czucie. Ressentiment był dla N ietzschego istotą chrześcijaństw a, a co za tym idzie - całej now oczesnej psychologii („nigdy nie było żadnej innej psychologii oprócz k ościelnej”22); geniusz jego nozdrzy w ielokrotnie odkrywa w tych pozornie p ro ­ stych i przejrzystych bodźcach skom plikow ane i ruchom e w arstw y złożone na p rze­ m ia n z p rag n ie n ia w ielkości i rozkoszy oraz ze zwróconej k u sobie pogardy i z al­ tru iz m u . C iśnienie h isto rii spraw iło, że w arstw y przeferm entow ały w rodzaj kom ­ p o stu pełnego w ew nętrznych sprzeczności i d ekonstrukcyjnej pracy, c h a rak te ry ­ stycznej dla N ietzschego. P refiks re- w słowie ressentiment oznacza p rze strzeń de­ generacji i zastępczego życia: m nogość w arstw rozum ieć należy jako podw ojenie

(redoublings) indyw idualnych motywów, zaś nieoryginalność w arstw - jako o dbi­

cie (reflexes) zew nętrznych bodźców. W następstw ie ukrzyżow ania pow stał senty­ m e n taln y błąd: wolę m ocy w iernych i ich zm ysłowość nazw ano litością. Błąd ten stał się m odelem całej klasy em ocji i więzi, których N ietzsche był zaaw ansow a­ nym analitykiem :

21 „C i n ie u d a n i: c o za s z la c h e tn a w y m o w a z u s t ic h p ły n ie ! C o za c u k r z e n ie , s z la m ia s t e , p o k o r n e p o d d a n ie s ię p ły w a w ic h o c z a c h !” (Z g en ea lo g ii, s. 9 5 ). 22 W p a r a fr a z ie G. D e l e u z e ’a i F. G u a t te r ie g o A n ti-O e d ip u s . C a p ita lism a n d

s c h izo p h re n ia , tr a n s. R . H u r le y , M . S e e m , H .R . L a n e , V ik in g P r e ss, N e w Y ork 1 9 7 7 ,

(12)

9

6

P r o b le m a t w a r to ś c i lit o ś c i i m o r a ln o ś c i lit o ś c i (je s te m p r z e c iw n ik ie m h a n ie b n e g o w s p ó ł­ c z e s n e g o z m ię k c z e n ia u c z u ć 23) w y d a je m i s ię n a jp ie r w c z y m ś w y o s o b n io n y m , z n a k ie m p y ta n ia d la s ie b ie . K to j e d n a k raz tu u t k n ie , tu p y ta ć s ię n a u cz y , te m u p r z y d a r z y s ię , c o m n ie s ię p rz y d a r zy ło : o g r o m n y n o w y w id n o k r ą g o tw o r z y , m o ż liw o ś ć c h w y c i g o ja k z a ­ w r ó t g ło w y , w y s k o c z ą w s z y s t k ie r o d z a je n ie u f n o ś c i, p o d e jr z e n ia , s tr a c h u , w ia r a w m o r a l­ n o ś ć , w e w s z e lk ą m o r a ln o ś ć , w e w s z e lk i m o r a ł z a c h w ie j e s ię [ . .. ] . (Z g en ea lo g ii, s. 9)

W m yśli N ietzschego sentym entalność - o tyle, o ile nakłada się na ressentiment w stru k tu rze , któ rą długo p rze d n am i nazw ano resen ty m en taln o ścią - rep rez en ­ tu je typ nowoczesnej em ocji: należy ją rozum ieć jako życie zastępcze i fałszywe przedstaw ienie, ale rów nież jako uczucie, które dotyka do żywego obraźliw ą b li­ skością.

Bezpośredni/zastępczy; sztuka/kicz

K iedy defin iu jem y to, co sen ty m en taln e, kw estia „zastępow ania czegoś czym ś” jest nie do przecenienia. K ariera sen ty m e n talizm u jest sk ą d in ąd dość dziwna: od k ateg o rii cenionej etycznie i estetycznie u schyłku X V III w ieku, do zjaw iska, k tó ­ re w w ieku X X k o n o tu je nie tylko żałosną słabość, lecz sam ą zasadę zła; od swo­ bodnej cyrkulacji m iędzy płciam i u początków istnienia, poprzez fem inocentryczną w ersję w epoce w iktoriańskiej, aż po w arian t X X-w ieczny z jego złożonym i, lecz w yrazistym i o d n iesien iam i do ciała m ęskiego. K ariera ta odsłania kilka łatw ych do w yartykułow ania spójności, lecz naw et te nieliczne, jak w idzieliśm y, nie doty­ czą m a te rii tem atycznej. Spójność zdaje się raczej tkw ić w n a tu rz e „inw estycji” w idza w tę m aterię.

W w ieku X V III podstaw ow ą i najczęściej odtw arzaną sceną sen ty m en taln ą był oczyszczający „potop łez”. N aw et jeśli uczestnicy w zględnie (napraw dę w zględ­ nie) łatw o przyjm ow ali za pew nik bezinteresow ność i dobroczynność spotkania, w ram a ch którego w idz „w spółczuł” cierp ien io m osoby oglądanej, każdy psycho­ logiczny i filozoficzny pro jek t ta m ty c h czasów dostarczał argum entów do kw e­ stionow ania, a naw et dyskredytow ania tej coraz m niej oczywistej w ięzi24. N ajczę­ ściej w skazywano, że pozycja sentym entalnego obserw atora c h ro n i p rze d dostrze­ ganiem różnic m a teria ln y ch (m ieszczanin płaczący na w idok biedy) czy różnic w praw ach seksualnych (m ężczyzna m dlejący z cichej rozkoszy na w idok zagrożo­ nej kobiecej cnoty). Jednocześnie m a teria ln y czy seksualny wyzysk m ógł być n a ­ wet u trw alany i n ap ęd zan y przez tę n ieuchw ytną satysfakcję obserw atora, która staw ała się przyczyną kolejnych odsłon. W każdym razie m ilcząca i n iew ytłum a­

23 W a n g ie ls k im tłu m a c z e n i u fr a g m e n t w n a w ia s ie b r z m i: „ J e ste m p r z e c iw n ik ie m n a s z e g o w s p ó łc z e s n e g o s e n ty m e n t a l iz m u w tej k w e s t ii”. (P rz y p . tłu m .).

24 N a te n te m a t zo b .: D . M a r s h a ll T h e su rp risin g e ffe ct o f sy m p a th y . M a r iv a u x , D id e ro t,

R o u s e a u , a n d M a r y S h e lle y , U n iv e r s it y o f C h ic a g o P r e ss , C h ic a g o 1 989; J. C a p la n F r a m e d n a rra tiv e s. D id e r o t’s genealogy o f th e beholder, U n iv e r s it y o f M in n e s o ta P r e ss,

(13)

czalna identyfikacja sentym entalnego obserw atora z osobą cierpiącą w ydaje się p u n k te m łączącym n o b ilitu ją ce i degradujące sensy „sen ty m en taln eg o ” . Z p e r­ spektyw y w idza fałszywie przedstaw ić sobie ch a rak te r albo m iejsce przew idziane­ go przez spektakl uczestnictw a - przedstaw ić sobie pożąd an ie jako litość, Scha­

denfreude jako w spółczucie, zazdrość jako d ezaprobatę - znaczyłoby odegrać k lu ­

czowe p rzy p a d k i se n ty m en talizm u w najgorszym jego sensie. A w m ia rę upływ u czasu p rzy p a d k i te staw ały się d efin icją całego pojęcia. L ubieżny, chorobliwy, m arzycielski, snobistyczny25, sprytny, zw odniczy - w szystkie te określenia stają się su b k ateg o riam i „sentym entalnego” do tego stopnia, że każde z n ic h pociąga za sobą u k ry ty pow ód (albo: rozszerzenie, w skazówkę), by identyfikow ać się poprzez p atrzen ie. Jak N ietzsche m ówi o R enanie (z któ ry m w iele go łączy): „nie zn am nic w strętniejszego n a d ta k i «obiektywny» fotel, takiego w oniejącego gagatka, rozko­ szującego się te atrem h isto rii, pół klechę, pół satyra [...]. [T]acy «widzowie» roz­ goryczają m nie przeciw w idow isku więcej jeszcze niż w idow isko” (Z genealogii, s. 121).

W ynika z tego, że opis scen czy naw et tekstów jako z istoty „sen ty m en taln y ch ” (albo lubieżnych, chorobliw ych etc.) jest ogrom nie p ro b lem atyczny - i to nie ty l­ ko dlatego, że opisy takie m ają zazwyczaj ch a rak te r bezapelacyjny: epitet „senty­ m e n taln y ” z a w s z e jest w n ich zapisany nieusuw alnym atram entem . Czyż chw iej­ ne p odkategorie „sentym entalnego” nie działają m niej jako statyczna siatka w spół­ rzędnych pozw alających obrysować płaski tekst, a bard ziej jak pociski, których zachow anie zależy całkow icie od kąta i siły w ystrzału? W p o p rze d n im rozdziale rozw ażałam „światow ość” jako atrybut: jego siła nie zależy od stałego p rzy p o rzą d ­ kow ania jakiejś osobie czy tekstow i, lecz od zdolności w yznaczania łańcucha p u n k ­ tów w idzenia, zapew niających w zrost uprzyw ilejow ania i m ilczącej obecności. [...]

„S en ty m en taln e” i jego złe podkategorie działają w analogiczny sposób. Same w sobie opisują relacje zastępczości - zaś atrybutyw na k arie ra każdego z p rzy m io t­ ników jest rów nież h isto rią zastępow ania. N a p rzykład dobrze w iadom o, że u P rou­ sta łatw o zidentyfikow ać postacie snobistyczne, poniew aż jako jedyne p o trafią one rozpoznać snobizm u innych - i w zw iązku z tym jako jedyne go potępiają. O m a­ wiać snobizm i przypisyw ać go innym , jak pokazuje René G irard , p o trafią tylko snobi - w tej m a te rii m ają zawsze rację, wyjąwszy m om ent, gdy sam i się go w ypie­ rają. To sam o m ożna pow iedzieć o fenom enie „tego, co se n ty m e n taln e” - w całości i w różnych jego przejaw ach, ta k ich jak lubieżność czy chorobliw ość. H oni soit qui

mal y pense (H ańba tem u , k to w idzi w tym coś złego) - to zarów no hasło, jak i stru k ­

tu ra ln a zasada przypisyw ania kom uś sentym entalności. Czy nie ta k rozw ija się

„ S n o b is t y c z n y ” o c z y w iś c ie n ie w s e n s ie z w y k łe g o u p o d o b a n ia d o s p o łe c z n y c h w y ż y n , le c z w p e łn i e j s z y m , G ir a r d o w sk im s e n s ie , d la k tó r e g o f u n d a m e n t a ln ą z a sa d ą je s t u w a g a G r o u c h o M a rx a : „ N ie m ó g łb y m n a le ż e ć d o ż a d n e g o k lu b u , k tó ry m ia łb y m n ie za c z ł o n k a ” . N ie ja w n e u s u w a n ie (p o z y c ji) „ja” s p r a w ia , ż e r ela cje

s n o b is ty c z n e są ta k u ż y te c z n y m m o d e le m d o z r o z u m ie n ia r e la c ji s e n ty m e n t a ln y c h . Z o b .: R . G ir a r d P r a w d a p o w ie śc io w a , k ła m s tw o r o m a n ty c z n e , p r z el. K. K ot,

W y d a w n ic tw o K R , W a r sz a w a 2 0 0 1 .

1

(14)

9

8

łań cu ch atry b u cji pozorow any zw ięzłością, gdy N ietzsche w ykrzykuje: „O uczu­ ciowi obłudnicy, lubieżcy! B rak w am niew inności w pożąd an iu , i dlatego p ożąda­ n ie spotw arzacie!” (Zaratustra, s. 160)? Czy n ie ta k N ietzsche k o n stru u je m ilczącą relację lubieżnego w spółudziału, p rzypisując lubieżność om awianej przez siebie K siędze Praw M anu?

Ł a tw o o d g a d n ą ć : m a o n o p r a w d z iw ą f il o z o f ię p o z a so b ą , w s o b i e [ . .. ] - n a w e t n a jw y ­ b r e d n ie js z y p s y c h o lo g tu s ię p o ż y w i. [ ...] W s z y s tk ie rze c z y , k tó re c h r z e ś c ija ń s tw o o b r z u ­ ca sw e m b e z d e n n e m p r o s ta c tw e m , n a p r z y k ła d p ło d z e n i e , k o b ie t ę , m a łż e ń s tw o , tr a k tu je s ię tu p o w a ż n ie , z c z c ią , z m iło ś c ią , z a u fa n ie m . J a k ż e m o ż n a w ła ś c iw ie d a w a ć w r ęk ę d z i e ­ c io m i k o b ie t o m k s ią ż k ę , k tó ra z a w ie r a te n ik c z e m n e sło w a : „ d la u w a r o w a n ia s ię w s z e te - c z e ń s tw a n ie c h k a ż d y m a s w o ją w ła s n ą ż o n ę , a k a ż d a n ie c h m a s w e g o w ła s n e g o m ę ż a . le p ie j w sta n m a łż e ń s k i w s t ą p ić n iż u p a le n ie c i e r p ie ć ”. I w o l n o ż b y ć c h r z e ś c ija n in e m , d o p ó k i p o w s ta n ie c z ło w ie k a je s t s c h r y s t ia n iz o w a n e , to je s t z b r u d z o n e p o j ę c ie m i m - m a c u l a t a c o n c e p t i o? N i e z n a m k s ią ż k i, w k tó rej b y p o w ie d z ia n o k o b ie c ie ta k w i e ­ le d e lik a t n y c h i d o b r o t liw y c h rze c z y , ja k w k s ię d z e p r a w M a n u ; c i s ta r z y s iw i b r o d a c z e i ś w ię c i m a ją rodzaj g r z e c z n o ś c i w z g lę d e m k o b ie t, b y ć m o ż e n ie p r z e w y ż s z o n y . „ U sta k o b ie t - n a p is a n o ta m w je d n y m m ie j s c u - p ie r s i d z ie w c z ę c e , m o d litw a d z ie c k a , d y m o fia r n y , są z a w s z e c z y s t e ”. W in n e m m ie js c u : „ n ie m a n ic c z y s ts z e g o n a d ś w ia tło sło ń c a , c ie ń krow y, p o w ie tr z e , w o d ę , o g ie ń i o d d e c h d z ie w c z y n y ” . O s ta tn i u s tę p - m o ż e te ż k ła m ­ s tw o ś w ię te ! - „ w sz y s tk ie o tw o r y c ia ła p o w y ż e j p ę p k a są c z y s te , w s z y s tk ie p o n iż e j są n i e ­ c z y s te . T y lk o u d z ie w c z y n y je s t c a łe c ia ło c z y s t e ”. (A n ty c h r y st, s. 8 8 -8 9 )

Ż art V idala z W ild e’a - „Czy trzeba m ieć serce z k a m i e n i a . ” - należy, jak się w ydaje, do tej samej struktury. W ilde w ykorzystał ogrom ny retoryczny ładu n ek , by zyskać p u n k t w grze toczonej z sen ty m en talizm em D ickensa. D ow cip Vidala m iał polegać na tym , że W ilde w swym późniejszym życiu (gdy straszna m achina państw ow ej k ary dop ełn iła dzieła zniszczenia praw dy i finezyjnej w rażliwości) rozw inął skłonność do tej samej strasznej przywary. Ale m oże pro b lem w tym , że n i e n a l e ż y czynić ro zróżnienia m iędzy sen ty m en talizm em i jego potępieniem . W tedy jed n ak p rzed m io tem ż a rtu staje się Gore Vidal; jego n ad m iern a czujność wobec cudzych potknięć w p ro sto lin ijn o ści m yślenia m oże sugerow ać, że on sam, jak m ów ią, jest niepew ny swego. Tak p o stę p u ją jedynie ci, którzy - p o d a tn i na zastępcze im p u lsy - skłonni są do życia cudzym życiem; ci, którzy są odpow iednio w yposażeni, by wykryć je w p isa n iu albo byciu innych; ale rów nież ci, którzy z w ielu pow odów skłaniają się k u tem u , by czuć zaniepokojenie ich obecnością.

G dy użyłam dom yślnego zaim ka „o n i” we frazie „jak to m ów ią”, zdecydow a­ n ie m ia ła m na m yśli „m y” . A by darow ać kolejne głębinow e k o n stru k cje w tej p a r­ tii arg u m en tacji i nie przechodzić przez nieskończoną liczbę insynuujących od­ czytań „in n y ch ” pisarzy, n iech w olno m i będzie przełam ać tradycję bezosobowego p isania i zejść na ziem ię; w yznam , szybko i z praw dziw ym poczuciem winy, że sama te nieciekaw e cechy p osiadam - i to w sporym n atężen iu , zwłaszcza se n ty m e n ta­ lizm , zdrożność i chorobliw e zainteresow ania. (Wobec m in im aln ie m ałej szansy sceptycyzm u, jaki m ógłby spotkać to w yznanie, m ogę zaoferować dow ód p o d a tn o ­ ści - czy też: eksperckich u p raw n ień - na w zruszenie; dowód w prow adziłam do

(15)

p arafrazy Esther R acine’a26; choć rzecz w p isa n iu spraw iła m i dużo przyjem ności, m oże jed n ak wydać się dziw na i, niew ykluczone, retorycznie skuteczna ze w zglę­ du na pew ne odchylenie od m ojej własnej osi identyfikacji. Jak sarkastycznie ujął to mój przyjaciel, k tó rem u te n fragm ent się nie podobał: nie chodzi o to, że ryzy­ ku ję coming-out, ale że pokazuję bardzo w yraźnie w łasne m esjanistyczne fantazje). Oczywiście, takie ro zu m ien ie „sen ty m en taln o ści” spraw ia kłopot zarówno fe­ m inistycznem u, jak i gejow skiem u projektow i reh a b ilita cji tego, co se n ty m e n tal­ ne. N ie chodzi tylko o to, że słów dostępnych do zdyskredytow ania w spom nia­ nych form tro sk i i ekspresji nie da się po p ro stu odrzucić - są bow iem zbyt su b te l­ ne, szczegółowe, opisowo p rzy d a tn e i retorycznie silne (choć i to o czym ś św iad­ czy). W iększym pro b lem em jest to, że odkąd w tej stru k tu rz e antysentym ental- ność sam a stała się źródłem i sposobem ekspresji now oczesnych relacji sentym en­ talnych, wejście w dyskurs se n tym entalności w dow olnym pu n k cie i dla dow olne­ go celu niem al n ie u ch ro n n ie zostanie przechw ycone przez system atry b u cji o p ar­ ty na m echanizm ie kozła ofiarnego.

Próba skonstruow ania obrony p rzed powyższym argum entem dała m i niepoko­ jąco jasny dowód siły owego m echanizm u. Jeśli w eźm iem y p od uwagę „pożądanie”, zbyt łatw o będzie wyobrazić sobie słaby opór wobec próby reh ab ilitacji sentym en­ talności. Balistyczna siła przyporządkow ań sentym entalizm u jest dziś tak wielka, że zaskakująco tru d n o przychodzi m i m yślenie o jakim ś analitycznym czy przewar- tościow ującym projekcie, w którym odczytanie rehab ilitu jące nie osiągnęłoby k u l­ m inacji w akcie potępiającego zdem askow ania „prawdziw ego” (i dużo bardziej nie­ bezpiecznego) sentym entalizm u u autora wcześniej niekojarzonego z tym pojęciem . Byłoby to zbieżne z pew ną, tru d n ą do uniknięcia, trajek to rią uniw ersalizującego rozum ienia hom o/heteroseksualizm u - pism a Irigaray o hom (m )o-seksualności27 to locus classicus tej trajektorii, choć myśl fem inistyczna nie m a na nią m onopolu; zgodnie z tym rozum ieniem autorytarne reżim y czy hom ofobiczne m askulinistycz- ne k u ltu ry m ożna oskarżyć, w ykazując, że są b a r d z i e j h o m o s e k s u a l n e niż k u ltura gejowska28. A każda z tych trajektorii dowodowych prowadzi prosto do okrop­ nych kom unałów na tem at faszyzmu. W przypadku N ietzschego i W ilde’a n ajła­ twiej dostępną - praw ie nieo d p artą - ścieżką argum entacji byłoby, najpierw , użycie jawnie hom oseksualnego W ilde’a jako koniecznej i prawdziwej figury „dobrej” wersji sentym entalności; następnie należałoby udow odnić, że rzekom o heteroseksualny i antysentym entalny N ietzsche - jak W ilde, a może nawet znacznie aktywniej niż W ilde, bo nieśw iadom ie, czego im plikacje m ożna pokazać w jego pism ach i m yśli - był „napraw dę” hom oseksualny i „napraw dę” sentym entalny.

26 E. K o s o fs k y S e d g w ic k E p iste m o lo g y o f th e closet, s. 7 5 -7 8 . (P rz y p . tłu m .).

27 Fr. l ’h o m (m )o -se x u a lité , s to s u ję t łu m a c z e n i e A g a ty A r a s z k ie w ic z . Z o b .: L. Irig a r a y

R y n e k k o b ie t, p r z eł. A . A r a s z k ie w ic z , „ P r z e g lą d F ilo z o f ic z n o - L i t e r a c k i” 2 0 0 3 n r 1.

(P rz y p . tłu m .).

28 Tę k w e s tię a n a liz u je C . O w e n s w a r ty k u le O u tla w s. G a y m e n in fe m in is m , w: M e n in

fe m in is m , e d . A . J a r d in e , P. S m it h , M e t h u e n , N e w Y ork 1 9 8 7 , s. 2 1 9 -2 3 2 .

6

(16)

00

1

D laczego pow inniśm y w ybrać tru d n ie jsz y w arian t, bez w chodzenia na ścieżkę, która z konieczności prow adzi do obnażenia dom niem anego faszystowskiego p re ­ k ursora jako p r a w d z i w e g o hom oseksualisty, a zwłaszcza jako p r a w d z i w e ­ g o sentym entalisty? P róbuję un ik n ąć tej ścieżki dem askacji z czterech powodów. Po pierw sze, rzecz oczywista, N ietzsche, jak W h itm a n , to pisarz przebiegły i n ie ­ uchw ytny - źle postąpi, kto na jego sam oniew iedzę postaw i p ien iąd ze z hipoteki. Po drugie, taka trajek to ria argum entacyjna zakłada z góry, że m am y na p odorę­ dziu sta b iln ą i in te lig ib iln ą definicję „prawdziw ej hom oseksualności” i „praw dzi­ wej sen ty m en taln o ści”, podczas gdy mój historyczny wywód zasadza się na czymś dokładnie odw rotnym : że w om aw ianym okresie definicje te nie są an i historycz­ nie stabilne, an i w ew nętrznie spójne. Po trzecie, retoryczna i analityczna moc tej arg u m en tacji jest ew identnie uzależniona od skrajnej, now oczesnej, kulturow ej dew aluacji obu k ategorii - tego, co hom oseksualne i tego, co sen ty m en taln e - a za­ leżność ta pow inna raczej wywoływać dyskom fort, choć liczne pism a sam ego N ie ­ tzschego m ożna uznać za w spółw inne tejże fatalnej dew aluacji. Po czw arte i o stat­ nie, najb ard ziej produktyw ne p ytanie, jakie m ożem y zadać odnośnie definicyj­ nych kw estii, m u si brzm ieć, jak sądzę, nie: „jakie jest praw dziw e znaczenie, d o ­ kład n e zastosow anie tych etykiet?”, lecz raczej: „jakie relacje ustanaw ia ich n a ło ­ żenie?”. Po ta k im p y ta n iu w szelki analityczny dystans, k tó ry chcielibyśm y u sta ­ nowić, tra c i na w artości, poniew aż w idzim y, że nasz wywód m iał spełnić się w ak­ cie nazw ania.

Być m oże kateg o rie „kicz” i „k a m p ” p o d p o w iad ają, jak pow staw anie now o­ czesnych tożsam ości gejow skich od d ziałało na zm ian ę w yobrażeń obejm ujących silne relacje w śród p u b lic zn o ści. E ty k ie tk a k iczu podw aja agresyw ną m oc e p ite ­ tu „ s e n ty m e n ta ln y ” : z jednej stro n y - po p rzez p ro k lam ację w olności u żytkow ni­ ka e p ite tu od zakaźnego tow arzystw a kiczow atych obiektów ; z d rugiej - p oprzez założenie, że istn ie je praw dziw y k o n s u m e n t k i c z u , czy też, by użyć słyn­ nego sform ułow ania H erm a n a B rocha, „a m a to r k ic z u ”29. A m ato r kiczu jest oso­ bą, k tó ra n ig d y nie używa słowa „kicz”; w yobrażona pod atn o ść am ato ra k iczu na m a n ip u la c je ze stro n y kiczow atych obiektów i p ro d u ce n tó w k ic zu jest g ładka i całkow icie b ezk ry ty czn a. A m ato r k ic zu jest p o strze g an y albo jako d o k ład n y sobow tór rów nie nieośw ieconego p ro d u c e n ta kiczu, albo jako n aiw n iac ze k b e z ­ b ro n n y wobec jego cynicznych m a n ip u la c ji. In n y m i słowy, w yobrażony p ro d u ­ cen t kiczu zn a jd u je się a l b o na odrażająco n isk im p oziom ie św iadom ości am a­ tora kiczu, a l b o na p rze k ra cza ją cy m p o p rz e d n i i p o te n c ja ln ie groźnym , w yso­ k im p oziom ie św iadom ości człow ieka, k tó ry p o tra fi rozpoznać kicz, gdy tylko go zobaczy. W ogrom nie w ojow niczym świecie k iczu i jego rozp o zn aw an ia n ie ma p o średniczącego p o zio m u św iadom ości; z k onieczności jest więc praw dą, że n a ­ czelnym sk a n d ale m , p o d rz ą d a m i a try b u c ji k ic zu , p o zo staje s tru k tu ra „złego

29 H . B ro c h K ilk a u w a g o k ic z u , w: t e g o ż K ilk a u w a g o k ic z u i in n e eseje,

p r z eł. D . B o r k o w sk a , J. G a r e w ic z , R . T u r cz y n , C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 9 8 , s. 116. W a n g ie ls k im t łu m a c z e n iu : „ k it s c h - m a n ” .

(17)

w pływ u”, zgodnie z k tó ry m „ s w ó j z a w s z e r o z p o z n a s w e g o ”, a k a ż d y o biekt p o d p ad a ją cy p o d p y ta n ie „czy to kicz?”, n aty c h m ia st z a m i e n i a s i ę w kicz; sk a n d al ów m oże wywoływać chęć se p arac ji bąd ź cynizm - i nic ciekaw ­ szego p o n a d to.

N ato m iast kam p zdaje się proponow ać dużo b ardziej rad o sn ą 30 i p rz e stro n ­ niejszą perspektyw ę. P raw dą m oże być, jak sugerow ał R obert D aw idoff, że typowy gest k am p u jest czymś nadzw yczajnie prostym ; to m om ent, w któ ry m kon su m en t k u ltu ry czyni szalone przypuszczenie: „A jeśli ten, kto to zrobił, też był gejem ?”31. Inaczej niż w p rzy p a d k u atry b u cji kiczu, system rozpoznaw ania k am p u nie pyta: „Jaka zdegenerow ana istota m ogłaby być odpow iednią w idow nią dla tego sp ek ta­ klu ?” . Z am iast tego pyta a g d y b y / a j e ś l i : „A jeśli odpow iednią p u b lic zn o ­ ścią byłbym w łaśnie j a?”. A gdyby, na przykład, oporne, ukośne, n iebezpośrednie „inw estow anie” uw agi i przyjem ności, które jestem zdolny w nieść do tego spekta­ klu, napraw dę przystaw ało do opornej, ukośnej, niebezpośredniej „inw estycji” czło­ w ieka czy też ludzi, którzy go stworzyli? A co by było, idźm y dalej, gdyby in n i ludzie, których nie zn am czy nie rozpoznaję, m ogli ów spektakl oglądać z tej sa­ mej „perw ersyjnej” perspektyw y? Inaczej niż system atry b u cji kiczu, wrażliwość na rozp o zn an ie k a m p u zawsze w idzi p rze strzen ie i p ra k ty k i tw orzenia k u ltu ry w perspektyw ie odbiorczej i w projekcyjnej fan ta zji (projekcyjnej, choć n ie rz a d ­ ko praw dziw ej). Jest szczodry, poniew aż przyznaje (inaczej niż kicz), że percepcja jest siłą rzeczy także krea cją32; niech więc nie dziwi, że w k u ltu rz e ta k ławo przy­ pisującej kom uś sentym entalizm k am p p o trafi objąć spraw y w ielkiej d elikatności i sk u tk i działan ia władzy.

N ie jest zatem m ożliw a an i całościowa reh a b ilita cja, an i ogólna krytyka re p re ­ zentatyw nych znaczeń tego, co „sen ty m en ta ln e”, „an ty se n ty m e n taln e” czy „resen- ty m e n ta ln e ” . Są to retoryczne - czyli relacyjne - figury ukrycia, odchylenia, zastę­ pow ania i ponow nego nazyw ania; ich etyczne znaczenia m ogą być analizow ane tylko w m nogich sytuacjach p isan ia i odczytyw ania. C hociaż każdą z n ic h m ożna nazwać form ą złej wiary, każdą m ożna też rozpatryw ać jako figurę niepoham ow a­ nego p rag n ie n ia i tw órczej inw encji - figurę jawnej, n igdy n ieu zn an ej woli, by pochw ycić i pow ielić ból albo rozkosz drugiego człow ieka. „D o b ro ” - zauw aża

30 L ub: „ b a r d z ie j g e jo w s k ą ” . O r y g in a ln e „ g a y e r ” z d a je s ię g r a ć na d w u z n a c z n o ś c i. (P rz y p . tłu m .).

31 W r o z m o w ie p r y w a tn e j z 1 9 8 6 r o k u . O c z y w iś c ie d y s k u s je n a te m a t k a m p u r o z r o s ły s ię p o w y d a n iu N o ta te k o k a m p ie S u sa n S o n ta g (w: A g a in s t in te r p re ta tio n

a n d o th e r essays, Farrar, S tr a u s& G ir o u x , N e w Y ork 1 9 6 6 ). J e d n ą z p ra c, k tó re

n a jle p ie j r e z o n u ją z w y e k s p o n o w a n ą w tej k s ią ż c e k w e s tią „ja w n ej ta j e m n ic y ”, je s t p ra ca P h ilip a C o r e ’a C a m p . T h e lie th a t tells th e tr u th , D e l i l a h B o o k s, N e w Y ork 1984. „ K A M P je s t ta m , g d z ie g o w s t a w is z . K A M P je s t w o k u o b s e r w a to r k i, z w ła s z c z a je ś li ta je s t te n te g o ” . P h . C o r e „ C A M P R U L E S ”, w: te g o ż C a m p . , s. 7 (p r z e ł. B .W .).

10

1

(18)

10

2

N ietzsche, choć jego afekt jest tu dość enigm atyczny - „już nie jest dobre, gdy przejdzie w usta sąsiad a”33.

P rzełożył Błażej Warkocki P rzekład p rzejrzał i popraw ił Przemysław Czapliński

Abstract

Eve KOSOFSKY SEDGW ICK

Wilde, Nietzsche and the sentimental relations of the male body The article is an excerpt from the book, in which Sedgwick discusses the role hidden meaning of male homosexuality plays in the fundamental distinctions of Western culture of the turn of 19th century. The author analyses selected texts by Wilde and Nietzsche with references to Anglo-Saxon culture of the 20th century. Camp is framed here as a response to the denigration of the category of sentimentality and to the arbitrariness of accusation of kitsch. Camp allows to avoid the epistemological trap set by the category of kitsch. One needs to be prone to kitsch in order to like it in a natural way, so everything depends on the observer and, at the same time, serves as an evidence in his/her (dis)favour. Camp disturbs this mechanism, breaks the elitism of the perspective of the anti-consumer of kitsch, de- essentialises subjectivity of the receiver and widens the range of possible styles of reception of (popular) culture.

33 A fe k t je s t b a r d z ie j e n ig m a t y c z n y w tłu m a c z e n i u S ta n is ła w a W y r z y k o w sk ie g o (n iż G r z e g o r z a S o w iń s k ie g o ) , sk ą d z a c z e r p n ię to c y ta t: F. N ie t z s c h e P o z a dobrem i z łe m , p r z eł. S. W y r z y k o w sk i, „ D z ie ł a F r y d [er y k a ] N i e t z s c h e g o ”, W a r s z a w a -K r a k ó w 1 9 1 2 , s. 62. (P rz y p . tłu m .).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Brak zainteresowania twórcą i dziełem zdumiewa jeszcze bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że w rodzimej Serbii pozycja Nenadicia jako lite- rata została już

W przypadku europejskiej części Rosji jednostką administracyjną, która w największym stopniu zmniejszyła swe zaludnienie po rozpadzie ZSRR jest obwód pskowski, a

Wydaje się jednak, że uczestnicy badania nie mają sprecyzowanej wizji swojej przyszłości w Polsce – zezwolenie na pobyt jest postrzegane jako coś pożytecznego dla ich

Obrońca sformułował zażalenie, jednak zaadresował je do Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia zamiast do Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków,

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział

1LHFR LQQ\P WHPDW\F]QLH L SUREOHPRZR ILOPHP UDG]LHFNLP ]

A po tym wymiale, jak ja taką właśnie maszynę zastosowałem do przeróbki, to gdy [gruda marglu] została zmielona, to wtedy ona się wymieszała już w całej cegle i taka

Zakładamy jednak, że nie komunikują się oni ze sobą, zatem Bogumił nie musi się przejmować taką