• Nie Znaleziono Wyników

W SZECHŚW IAT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W SZECHŚW IAT"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

W SZ E C H ŚW IA T

P I S M O P R Z Y R O D N IC Z E -

O R G A N P O L S K I E G O T-WA P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

ROCZNIK 1947, ZESZYT 7

»

REDAKTOR: Z. GRODZIŃSKI

A ' ' •

KOMITET REDAKCYJNY:

K. MAŚLANKIEWICZ, WŁ. MICHALSKI, ST. SK O W R O N , D. SZYMKIEWICZ, J. TOKARSKI

Z ZASIŁKU WYDZIAŁU NAUKI MINISTERSTWA OŚW IA TY

\ .

K R A K Ó W 19.47

(2)

K u r y ł o w i c z W.: Groza wojny biologicznej ...

S o l t a n A.: Co to jest energia atomowa ...

M e d w e c k a-K o r n a ś A.: Rozsiewanie roślin przez mrówki M o n n e L.: O strukturze i funkcji cytoplazmy ...

K a u f m a 11 L.: Rola genu w kształtowaniu o rg a n izm u ...

*

Wi e l c y p r z y r o d n i c y : ... ...

str. 193

211 202 207

1%

214 Karol Linneusz

Z n a s z e j p r z y r o d y : ... ...

Bielinek kapustnik

D r o b i a z g i p r z y r o d n i c z e : ...

Jak młode torbacze dostają się do torby lęgowej.

„ 216

217

Z badań nad biologią wielorybów.

Sensacyjne odkrycie zoologiczne.

Nieco o faunie wysp.

Borsuk w centrum Warszawy.

Plankton w morzach arktyeznyćh.

P r z e g l ą d w y d a w n i c t w : „ 222

T. Majewski — Miód pszczeli.

K. Demel — Biologia ryb Bałtyku.

M. Siedlecki — Ryby morskie.

E. Passendorfer — Bogactwa kopalne ziem polskich.

Biblioteczka Powszechnych W ykładów Uniwersytetu M. Kopernika.

J. Zwierzycki — Złoża surowców mineralnych na Dolnym Śląsku w oświetleniu gospodarczym.

B. Szabuniewicz — Zarys fizjologii człowieka.

C. F. A. Pantin — Notes on microscopical techniąue for zoologists.

K o m u n i k a t : „ 224

A dres R edakcji i A d m in is tra c ji:

R e d a k c j a : Z. G ro d z iń sk i — Z akład anatom ii porów naw czej U. J . K raków , św . A n n y 6. — Telefon 566-92.

A d m i n i s t r a c j a : B r. K o k o sz y ń sk a — K raków , P odw ale 1.

(3)

P IS M O p r z y r o d n i c z e :

O R G A N P O L S K I E G O T - W A P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

R ocznik 1947 Z eszyt 7 (1771)

W. KURYŁOW ICZ

G ROZA W O JN Y B IO LO G IC ZN EJ J) Dopiero w dw a lata po ukończeniu wojrfy

p rzenikają do prasy fachowej i popularnej pewne bardzo ciekawe i niezm iernie ważne wiadomości. Chodzi o przygotowania i prace zw iązane z m ożliwościami w ojny biologicz­

nej. Prace te, ja k zapew nia am erykańska prasa, m iały n a oku jedynie cele obronne i zostały sprowokowane ustalonym i przez am erykański wywiad, przygotowaniam i niem ieckimi.

Z zaleceń prezydenta Roosevelta czynniki wojskowe zorganizowały badania na bardzo dużą skalę. Z-początkiem r. 1942 zatrudniono około 5.500 fachówców-biologów, w lym 1.500 lekarzy i przyrodników i 4.000 perso­

nelu technicznego Program badań został ustalony i przekazany wojskowej służbie w ojny chemicznej (Arm y’s Chemical War.- fare Service), obecnie zw anej korpusem che­

m icznym (Chemical Corps). Badania skon­

centrow ano w ośrodku Camp Detrick, n ie­

daleko Frederick, Md. Powstały tu najw ięk ­ sze pracow nie biologiczne jakie kiedykol­

wiek zbudowano, które zajęły się- pracam i

*) Z a g a d n ie n ia w o jn y biologicznej o m ów ione są w o b szern y m a rty k u le w «Problem ach», n r 8/9 1947 r.

doświadczalnymi, zw iązanym i bezpośrednio z możliwościami biologicznej wojny. Obok Camp Detfick utworzono dalsze centra b a­

dawcze. W Vigo, Ind. pow stały zakłady m a­

sowej produkcji broni biologicznej, a w P a- scaguola, Miss. i Dugway, Utah ośrodki dla polowych prób tej am unicji. M arynarka Sta­

nów Zjedn. stw orzyła w łasny ośrodek b a ­ dawczy w kalifornijskim uniwersytecie w Berkeley — NAMRU N r 1 (Navy Medical Research Unit N r 1). W ośrodku tym pro­

wadzono bad an ia nad m ożliwościam i wojny bakteriologicznej, w szczególności — jak podaje p rasa — «nad pew ną chorobą za­

kaźną, której n a razie nie m ożna ujaw nić, a która jest od wieków znana i zab ija n a j­

silniej*. Można się domyślać, że b adania te dotyczyły dżum y lub grypy. Jak zapew niają pracownicy tych ośrodków, zwłaszcza p ra ­ cownicy Camp Detrick, w całych Stanach

Zjednoczonych nie było bardziej niebez­

piecznej pracy, chyba w Los Alamos, skła­

dzie bomb atom owych. Mimo zachowani i m aksym alnej ostrożności, z grupy 220 ro ­ botników zatrudnionych w Camp Detrick, 60 zakaziło się.

Ogólny program pracy tych ośrodków

streszczał się w edług prasy wojskowej

(4)

w ustaleniu w arunków w których «drobno­

ustroje zyskują najw iększą zjadliwóść, dzięki specjalnym sposobom ich hodow ania n a doborowych podłożach. Zjadliw óść tę określano n a obiektach zwierzęcych i roślin­

nych, przy czym starano się poznać w a­

runki, sprzyjające m ożliw ie najdłuższem u utrzym aniu tej zjadliw ości. Ustalono ilości drobnoustrojów potrzebnych do w yw ołania zakażenia w najrozm aitszych w arunkach, okresy w ylęgania rozm aitych chorób za­

kaźnych po sztucznym zakażeniu, w spół­

działanie pew nych związków chem icznych w pływ ających n a drobnoustroje, ozy tok­

syny w sposób potęgujący ich chorobotw ór­

cze działanie®.

W szystkie te b ad an ia były przeprow a­

dzone w oparciu o najnow sze zdobycze bio­

logii i techniki. Na ten m om ent położono najw iększy nacisk i to zadecydowało w d u ­ żej m ierze o osiągniętych w ynikach. Do­

dać należy, że sam a idea w przągnięcia czyn­

ników biologicznych do w ałki z człowiekiem nie jest nowa, nowe są tylko sposoby jej realizacji.

K ierując się opinią doradcy D epartam entu W ojny dla spraw w ojny biologicznej G. W . Mercka, że «tylko szybkie zakończenie w ojny zapobiegnie użyciu środków syntetycznych, które n ie uszkadzając życia ludzkiego, czy zwierzęcego zniszczą św iat roślinny i uczy­

nią go niezdatnym do użytkow ania*, przy­

stąpiono też do b adań n a dużą skalę nad tym i w łaśnie zw iązkam i chem icznym i. Są to tak zwane «regulatory wzrostu» h a m u ­ jące w roślinach ich funkcje wzrostowe, najczęściej wzrost tylko niektórych' tkanek roślinnych, co w w yniku pow oduje znisz­

czenie całej rośliny. T akich now ych zw iąz­

ków syntetycznych w yprodukow ano ponad 2.000. W śród nich z n a jd u je się znana już dziś substancja 2,4-D (kw as dw uchlorofe- noksyoctowy) o w ybiórczym działaniu na rośliny szerokolistne, czy podobna w dzia­

łan iu substancja 2, 4, 5-T (kw as trójchloro- fenoksyoctowy). Naukow cy zajm u jący się tą dziedziną zagadnień są zdania, że przeiz krytyczne ulżycie zespołu tak ich połączeń m ożnaby kontrolow ać i regulow ać wzrost całego św iata roślinnego kuli ziem skiej. P o­

dobną kontrolę m ożna dziś roztoczyć nad św iatem owadów, dzięki poznaniu znako­

mitego środka owadobójczego DDT (di- chloro-difenylo-trójchloroetanu) i jego licz­

nych pochodnych.

Najgroźniej przedstaw iają się w yniki b a ­ dań nad możliwościami użycia czynników bakteryjnych, względnie ich toksyn do za­

b ija n ia ludzi, iziwierząt, czy roślin. Rola dro­

bnoustrojów i ich toksyn nasuw a wojnie biologicznej nieskończone możliwości. Mogą być one w ykorzystane do zab ijania bezpo­

średniego, m ogą wywoływać śmierć po prze­

byciu choroby, względnie powodować pow ­ stanie samej tylko choroby zakaźnej. Przez użycie czynników o m ałej .zaraźliwości m oż­

n a atak um iejscaw iać dowolnie, lub od­

w rotnie wywołać epidemię, czy pandem ię przez użycie drobnoustrojów pow odujących pow staw anie silnie zaraźliwych chorób.

Przez zastosowanie nowych środków tech­

nicznych, sztucznych nośników -aerosoli “) m ożna rozprowadzać zarazki, czy ich tok­

syny w sztucznych m głach, drogą po ­ w ietrzną, tru d n ą do kontroli. Dalsze p e r­

spektywy w ojny biologicznej to środki skie­

row ane przeciw św iatu zwierzęcemu i ro ­ ślinnem u. Użycie takiego rodzaju broni zm usiłoby nas do obrony obu tych światów^.

Groźbę sztucznego wprzęgnięcia drobno­

ustrojów do w alki z człowiekiem, św iatem zwierzęcym i roślinnym pow iększają: nie- widzialność tej broni, łatwość jej w ytw arza­

n ia i stosowania. Broni tej nie m ożna zmo­

nopolizować, tak ja k bom by atom owej. Su­

rowiec do jej w yrobu jest dostępny dla każ­

dego, a jej wyrób w ym aga raczej pom ysło­

wości, aniżeli kapitału. B adania m ogą być prowadzone w m ałych naw et pracow niach, a użycie biologicznej broni rnoż być doko­

nan e przez m ałą grupę ludzi. Siła niszcząca takiej broni jest bardzo duża. Jeśli dla przy­

kładu weźmiemy toksynę jad u kiełbasia­

nego ( Clostr. botulinum ), którą udało się

*) «C hm ury* albo «migła» ae ro so lo w a w y tw a ­

rz a n e są n a jc z ę śc ie j z zaw iesin olejów , k tó re w y ­

d m u c h u je się p o d w ysokim ciśn ien iem p rz e z d e ­

lik a tn e sita. A erosole p o s ia d a ją dziś sz e ro k i z a ­

k re s z a sto so w a n ia : w lo tn ic tw ie ja k o sztu czn e z a ­

słony, w w alce z o w a d a m i ja k o n o śn ik i D D T itd.

(5)

W S Z E C H Ś W I A T 195 w Camp Detrick otrzym ać po raz pierwszy

w stanie krystalicznym , to 1 mg tej sub­

stancji zaw iera około 30,000.000 n a jm n ie j­

szych dawek śmiertelnych mysich. 25 gr tego jad u posiada moc 900 bilionów m in i­

m alnych dawek śmiertelnych mysich, co jest ekw iw alentem dla 180 milionów ludzi.

Czy potrafim y się technicznie przeciw sta­

wić broni bakteriologicznej? Częściowo tylko. Publiczna Służba Zdrowia potrafi ograniczać, a niekiedy całkowicie opanowy­

wać i zwalczać epidemie przenoszone przez pasożyty, pokarm y i wodę. Nie um iemy nie­

stety dostatecznie skutecznie walczyć z cho­

robam i zakaźnym i, przenoszonymi przez powietrze. Tę drogę «kropelkowego* zaka­

żenia udaje się uwielokrotnić przez zastoso­

w anie sztucznych nośników bakteryjnych — aerosoli. Na nich m ożna przenosić n a jm n ie j- szie, a zarazem najgroźniejsze dla człowieka, zw ierząt i roślin drobnoustroje, zarazki przęsączalne.

Ja k zapobiec tym groźnym m ożliw o­

ściom? Dotychczas nie znam y prostych, obronnych środków technicznych przeciwko takim m etodom niszczenia.

O pinia publiczna, często naw et opinia fa ­ chowców jest zbyt powolna, aby zdać sobie spraw ę z istotnego niebezpieczeństwa w ojny biologicznej, grożącej zagładą cywilizacji.

Broń biologiczna może się stać bronią, każ­

dego narodu. Należy więc szukać rozw iąza­

nia tego p roblem u n a drodze porozum ienia zbiorowego. Chcąc się obronić przed skut­

kam i w ojny biologicznej, należy jej u n i­

knąć.

Nie można nie poddać się pewnym reflek­

sjom. Czy zespołowa praca biologów, w w y­

niku której ustalono nowe możliwości n i­

szczenia człowieka, podobnie jak zespołowa praca fizyków n a d niszczącym działaniem

energii atomowej oznacza postęp? Z punktu widzenia nauki tak. Ze społecznego punktu widzenia napewno nie jest postępem. Czy uczonemu wolno w strzym ywać postęp nau k i z obawy przed aspołecznym wyzy­

skaniem jego odkrycia? Czy są nauki dobre i złe? Bakteriologia, podobnie jak i fizyka nie jest nauką dobrą, ani złą. Bomba a to ­ mowa nie zrobiła z fizyki nuklearnej nauki złej, an i m edycyna praktyczna n ie izrobi z biologii nauki dobrej. Stosowalność nauk, ich społeczny czy aspołeczny kierunek n a ­ daje człowiek, nie zawsze dla dobra czło­

wieka, nie zawsze niezależnie od rasy, reh - gii, czy politycznej opinii. Czy nauce należy wyznaczać granice, czy pozostawić jej roz­

wój samej sobie? W ydaje się, że postęp nauki będzie zależał od jej wolności, od wolności naukowców, od swobody w ym iany m yśli i wiedzy. Kto pracuje n a d człowie­

kiem, skoro zdawałoby się, że n auka p ra ­ cuje dla człowieka, lub przeciw niem u? Czy powołani są do tego socjologowie, historycy, psychologowie i psychiatrzy? Te p y tan ia n a ­ suw ają się dziś każdem u uczonemu. «Nauka i życie w świecie», «N auka i cywilizacja*,

«Etyka naukowa» to tylko niektóre z rozwa - żań jednego tylko z współczesnych kongre­

sów naukowych, n ad drogami, jakim i pójść pow inna współczesna nauka.

Te m oralizatorskie refleksje mogą się w y­

dać cynicznie m yślącem u homo sapiens n a ­ iwne, skoro dotychczasowe doświadczenia nie mogą nas napełnić otuchą i opty­

mizmem. Musimy porzucić ten sposób m y­

ślenia, jeśli chcemy uniknąć zagłady w raź z cywilizacją. Patrzym y z trw ogą w p rzy ­ szłość. Strach nie doprowadzi nas jedn ak do rozw iązania spiętrzonych trudności, jeśii rozwój m oralny człowieka nie będzie się do­

konyw ał równolegle z jego rozw ojem m a ­

terialnym .

(6)

A. S O Ł T Ą N 1)

CO TO JE S T E N E R G IA A TO M O W A ? W iele ju ż pow iedziano i napisano o tzw.

broni atomowej. N atom iast dużo m niej zaj - icow ano się w yjaśnieniem istoty nowego źródła energii jak im stała się od niedaw na energia atom ow a oraz om ówieniem jej za­

stosowań w czasie pokoju. Stanowić to bę­

dzie przedm iot niniejszego artykułu, przy czym główny nacisk położymy n a w y jaśn ie­

nie, n a czym w ogóle energia atom owa po­

lega.

A więc przede w szystkim trzeba sobie zdać sprawę, że ściśle mówiąc, słow a «ener- gia atom owa* m a ją znaczenie obszerniejsze niż to, które im w języku potocznym obe­

cnie przypisujem y. E n ergia atom owa z n i ­ czy bowiem dosłownie: energia, zaw arta w atomie. Otóż od w ielu ju ż lat u m ie ją lu ­ dzie nie tylko w ykorzystyw ać w niektórych w ypadkach energię zaw artą w atom ach, lecz co więcej, .zagadnienia z tym zw iązane są teoretycznie dość dobrze opanow ane. Zilu strujem y to przykładem . Atom w ęgla i atom tlenu, znajd u jące się w znacznej odległości od siebie, po siad ają w iększy zapas energii niż te sam e dwa atom y połączone wr czą­

steczkę tlenku węgla. Połączenie ich, które następuje przy sp alaniu węgla, m usi więc być zw iązane z w ydzieleniem pew nej ilości energii: jeśli sp alan iu ulegnie większa ilość atom ów węgla, n a d m ia r energii o d n ajd zie­

my w postaci w ydzielanego ciepła. Nie b y ­ łoby błędem powiedzieć, że uzyskane ciepło pow stało z energii atom owej węgla i tlenu.

Podobnie, atom np. rtęci, uderzony pracz szybko p oruszającą się cząstkę, może pobrać część jej energii kinetycznej, przez co w e­

w nętrzny jego zapas energii zostanie zw ięk­

szony, ząś n adw yżka ta będzie w następstw ie oddana otoczeniu w postaci prom ieniow ania w idzialnego lub niew idzialnego. Przez p e­

w ien czas atom rtęci posiadał zatem więcej energii niż n orm alny atom tego p ierw iastka;

*) A u to r b y ł, ja k o je d e n z n ie lic z n y c h fizy k ó w , o b ecn y p o d c z a s d o św ia d c z e ń z b o m b ą ato m o w ą na B ikini.

i tu znów m ożnaby powiedzieć, że była t>.“

energia atomowa.

To co obecnie rozum iem y pod powyższym term inem m a jednak znaczenie węższe; jest to energia, która jest zaw arta nie w całym atomie, lecz w jego m ałej, za to bardzo istotnej części: w jądrze atomowym.

1. JADRO ATOMU

Nie m a tu m iejsca n a krótki naw et prze­

gląd metod, które doprowadziły do pozna­

nia podstaw owych cech jądra. M usimy się ograniczyć do pobieżnego przypom nienia tych cech atom u i jego jądra, n a które bę­

dziemy się m usieli powoływać w dalszym ciągu artykułu.

Ja k wiadom o ładunki elektryczne nie są podzielne nieograniczenie. N ajm niejszy, n ie ­ podzielny ju ż ładunek nazyw am y ład u n ­ kiem elem entarnym ; wartość jego wynosi 1,6.10—19 coulombów. Istnieje duża różnica m iędzy n a tu rą elektryczności dodatniej i ujem nej, różnica która przez wiele wie ków nie w ydaw ała się istotną. Polega ona n a tym, że ładunki elem entarne ujem ne, zwane elektronam i ujem nym i, m ogą w ystę­

pować niezależnie od m aterii i przez to m oż­

naby je nazwać elektrycznością czystą; zaś ładunkiem elem entarnym elektryczności do­

datniej są bądź elektrony dodatnie, analo­

giczne do ujem nych, bądź jeden ze składni­

ków właściwej m aterii, proton, czyli jądro najlżejszego atom u — wodoru. Ponieważ elektron dodatni, przez połączenie z u jem ­ nym , ulega andhilacji, zaś tych ostatnich jest znacznie więcej, przeto obserwować go m ożna w przypadkach raczej w yjątkow ych.

Elektryczność dodatnia stanow i więc w pew ­ nym sensie jeden ze składników m aterii.

Oba elektrony są to cząstki bardzo lekkie, m asa ich wynosi 1/1840 m asy protonu.

Jąd ro atom u, które zn ajd uje się w jego środku jest naład o w aną dodatnio cząstką niezm iernie m ałych rozm iarów naw et w po­

ró w nan iu z rozm iaram i atom owym i; śred­

(7)

W S Z E C H Ś W I A T 197 nica jego nie przekracza 1/10000 średnicy

atom u; posiada ono mimo to m asę znaczną, rów ną praw ie całej masie atomu, albowiem w skład tego ostatniego wchodzą obok j ą ­ dra jedynie lekkie otaczające je elektrony.

W atom ie niezjonizowanym , czyli elektrycz­

nie obojętnym,, ładunek dodatni jądra, który oznaczamy Ze, gdzie e jest ładunkiem ele­

m entarnym dodatnim a Z liczbą całkowitą dodatnią, jest oczywiście równy, lecz po­

siada znak przeciwny niż ładunek — Ze otaczających jądro elektronów. Liczbę Z w yrażającą z jednej strony ładunek jąd ra

nym i różnym i symbolami chemicznymi, tj. , posiadającym i różne Z. Natom iast różnice te są praw ie niedostrzegalne dla atomów, m ających to samo Z, oznaczonych więc tym sam ym symbolem chemicznym, lecz posia­

dającym różne masy. Jak wiadomo, więk­

szość pierwiastków jest m ieszaniną atomów o różnych m asach, które w skali jednostek ciężaru atomowego w yrażają się w przybli­

żeniu liczbami całkowitymi. Atomy o róż­

nych masach, tworzące dany pierwiastek, nazywamy jego izotopami. Istnienie izoto­

pów znane już jest dawno, natom iast roz-

Ryc. 1. Zakłady fabryczne w Oak Ridge Tenn., w ydzielające z uranu naturalnego jego izotop o ciężarze atom ow ym 235.

atom u w jednostkach e, z drugiej — liczbę elektronów w atomie, nazyw am y jego liczbą atomową.

J e s t o n a r ó w n a k o l e j n e m u n u ­ m e r o w i p i e r w i a s t k a w u k ł a d z i e p e r i o d y c z n y m M e n d e l e j e w a .

W łasności chemiczne atomu, jego em isja i absorbcja (jeśli chodzi o prom ieniow anie widzlialne, podczerwone, nadfiolkowe oraz roentgenowskie) zależą niem al jedynie od liczby elektronów ątom u Z, tj. od ładunku jąd ra, nie zaś od jego masy. W związku z tym w ybitne różnice chemiczne i optyczne w ystępują między pierw iastkam i oznaczo-

dzielenie izotopów jednego pierw iastka, w siziczególności jeśli chodzi o większe ich ilości, nastręcza poważne trudności tech­

niczne i na większą skalę zostało dokonane dopiero podczas drugiej wielkiej wojny.

O ile dla chem ika lub optyka izotopy je d ­

nego pierw iastka są praw ie identyczne,

o tyle z punktu w idzenia budowy ją d ra sta ­

now ią one układy zupełnie odm ienne. J ą ­

der atom owych różnych jest zatem znacznie

więcej niż pierw iastków li konieczne jest

wprowadzenie specjalnych oznaczeń dla j ą ­

der, by to zróżnicowanie uwzględnić. Jądro

atomowe pierw iastka, którego symbol che-

(8)

m iczny jest — Q, liczba atom owa — Z, cię­

żar atom owy zaokrąglony do najbliższej liczby całkow itej — A, oznaczać będziemy:

przy czym w wielu w ypadkach symbol ten będziem y traktow ać po prostu jak o m asę odpowiedniego jąd ra, w yrażoną w takich lub innych jednostkach.

A teraz w yjaśn im y dlaczego energia, która w ystępuje w b ilansach energetycznych prze­

m ia n jądrow ych (cizyli to co .w ła śn ie n azy ­ w am y energią atom ow ą) dopiero niedaw no stała się przedm iotem b a d a ń i prób zasto­

sow ań praktycznych w odróżnieniu od po­

zostałej energii, zaw artej w atom ie, którą jest np. energia chem iczna lub tp. Powody po tem u są dw a: jeden to m ałe rozm iary jąd ra, które rzecz pro sta u tru d n ia ją jego b a ­ dania; drugi — to olbrzym ie energie, które w chodzą w grę przy przem ianach ją d ro ­ w ych d które w w ielu w ypadkach p rzek ra­

czają setki m ilionów razy energie uw alniane lub pochłaniane w reakcjach chemicznych.

B adania eksperym entalne ją d ra atomowego w ym agały p rzede w szystkim opracow ania nowych metod, któreby zapew niły możność stosow ania tych w ielkich energii; zostało to

• osiągnięte dopiero w ciągu ostatniego p ię t­

nastolecia.

Chociaż energie, o których będziemy m ó­

w ić są znaczne, jednakże w zastosow aniu do zjaw isk elem entarnych, m ierzone w zw y­

kłych jednostkach pracy fizyki m akroskopo­

wej, ja k erg, joule, k alo ria itp., będą się w y­

rażać liczbam i bardzo m ałym i podobnie jak m asa atom u podaw ana w gram ach. W obec tego do zjaw isk atom ow ych lepiej stosować jednostki m niejsze, m ianow icie elektrono- wolty, które oznaczać będziem y eV i które definiujem y jako pracę, w ykonaną pnzez pole elektryczne przy przeniesieniu ładunku elem entarnego wzdłuż spadku potencjału 1 volta. 1 eV = 1,6 . 1 0 -12 erga.

P osiadam y obecnie ju ż dość pew ne dane tyczące składników ją d ra atomowego; skład ­ n ik am i tym i są: ju ż ra z w ym ieniony pro ­ ton, obdarzony elem entarnym ładunkiem dodatnim i posiadający ciężar atom owy

m ało różny od jedności, oraz cząstka po­

zbaw iona ładunku, o ciężarze atomowym zbliżonym do jedności. Jest n ią neutron, w ykryty w 1931 roku. Jeśli zastosujem y do niego symbolikę tak ą ja k do jąd e r atom o­

wych i um ów im y się, że «chemicznym»

synlbolem neutronu jest litera n, wówczas neutron oznaczać m usim y ón. Ją d ra o licz­

bie atom owej Z i ciężarze atom owym A (za­

okrąglonym do najbliższej liczby całkow i­

tej) m usi oczywiście posiadać Z protonów, które m u n a d a ją ładunek Ze; resztę skład­

ników ją d ra stanow ią neutrony w ilości A —Z.

2. ZASADA ZACHOWANIA ŁADUNKU I ZASADA ZACHOWANIA ENERGII Te dwie zasady dobrze znane z fizyki m a- krosokopowej w ydają się dotychczas dokła­

dnie spełnione rów nież w elem entarnych układach jakim i są ją d ra atomowe. Sfor­

m ułu jm y je tu ta j zaczynając od zasady z a ­ chow ania ładunku elektrycznego.

Z m iana (tj. przyrost lub ubytek) całko­

witego ładu nk u zawartego w pew nej obję­

tości (rozum iem y pod tym sum ę «alge­

braiczną® ładunków z uw zględnieniem obu znaków) rów na jest ładunkow i, który prze­

p łynął przez powierzchnię ograniczającą tę objętość (tj. w płynął do w nętrza lub w y­

p łyn ął n a zewnątrz). W przypadku gdy przepływ nie istnieje, ładunek nie ulega zm ianie, stąd nazw a postulatu: zasada za­

chow ania ładunku. Możnaby ją wyrazić inaczej: jeśli elektryczność zostaje w jakim ś obsizarze wytworzona, to zawsze zjaw ia się o na w postaci dwóch ładunków rów nych lecz przeciwnego znaku. T ak przyzw ycza­

jen i jesteśm y do tej zasady, że w ydaje się ona niem al oczywista i dalszych w yjaśnień nie wym aga.

Z asada zachow ania energii może być sfor ­ m ułow ana w sposób następujący: zasób energii u k ładu odosobnionego jest w ielko­

ścią niezależną od przem ian, które w tym układzie n astępu ją. Może ona ulec zm ianie tylko wtedy, gdy układ* przestanie być odo­

sobniony i gdy m u energia będzie z ze­

w nątrz dostarczona lub przezeń n a zew nątrz

oddana.

(9)

W S Z E C H Ś W I A T 199 W przypadku przem ian jądrow ych ko ­

nieczna jest następująca uwaga. Energie, o których będziemy mówić, są bardzo duże, dynam ika newtonowska izaś jest tylko p rzy ­ bliżeniem słusznym dla energii dostatecz­

nie małych, m usim y tu więc stosować dy­

nam ikę relaktyw istyczną, ważną dla wszel­

kich energii.

Prow adzi ona do postulatu równoważno­

ści m asy i energii wyrażonego wzorem E in ­ steina

E = mc2,

gdzie E jest całkow itą energią układu, m — jego m asą, zaś c — współczynnikiem pro-

3. WARUNKI RÓWNOWAGI JĄDRA ATOMOWEGO

Dobrze wiemy, że anaozna większość istniejących w przyrodzie atomów, a zatem i ich jąder, pozostaje w stanie niezm iennym od m iliardów lat. T a trw ałość jąd e r m usi być zw iązana z faktem, że czynniki zew­

nętrzne na nie oddziaływ ujące są zbyt słabe by wyprowadzić ją d ra ze stanu równowagi, w którym się znajdują. Stanowi równowagi, jak zawsze, odpowiada m inim um energii.

By sobie to uprzytom nić, wyobraźmy so­

bie wahadło. E nergia jego jest najm niejsza gdy się ono nie waha, tj. gdy energia kine-

Ryc. 2. Zakłady w Pasco W ash. produkujące pluton o ciężarze atom ow ym 239.

porcjonalności rów nym prędkości światła (w próżni), wynoszącym w układzie CGS 3 .1 0 '° cm/s. Znajomość m asy układu po­

zwala obliczyć całkow itą energię w nim za­

w artą, czego uczynić nie m ożna opierając się n a fizyce niereletywistycznej.

Równoważność m asy i energii daje moż­

ność w y rażania energii w jednostkach masy i odwrotnie. I tak jednostka ciężaru atom o­

wego (czyli w przybliżeniu m asa protonu lub neutronu) jest równoważna 9 ,3 .1 0S eV, m asa elektronu — 500.000 eV.

tyczna wynosi zero (u jem n a być nie może) a potencjalna również m a wartość n a j­

m niejszą. Otóż właśnie w takich w arunkach (tj. gdy w ahadło jest w spoczynku) z n a j­

duje się ono w równowadze.

Stan m inim alnej energii jest, w m yśl tego cośmy powiedzieli poprzednio, stanem m ini- m alnej masy. A więc ją d ro atom owe trw ałe posiada m asę mniejs<zą od m asy jakiegokol­

wiek układu, któryby mógł powstać z tego ją d ra bez udziału czynników zewnętrznych.

Jeśli ten w arunek nie jest spełniony, jądro

(10)

jest nietrw ałe i nazyw am y je p ro m ien io ­ twórczym. Pierw iastki promieniotwórcze posiadają więc ją d ra o m asie większej niż m asa układu, który może z ją d ra sam orzut­

nie powstać.

Do takich przem ian należy rozdzielenie ją d ra prom ieniotwórczego n a dwie części, np. dobrze znane w yrzucenie cząstki a, b ę­

dącej ja k wiadomo jąd rem atom ow ym helu o ciężarze atom ow ym 4. Masa ją d ra m usi być większa przed rozpadem od sum y m as cząstki « i powstałego po rozpadzie jądra, przy czym nadw yżka m asy od n ajd u je się w postaci energii kinetycznej produktów rozpadu.

In n ą przem ianą w ystępującą w jądrach prom ieniotw órczych byw a proces polegający n a sam orzutnej przem ianie w jąd rze p ro ­ tonu na neutron lub odwrotnie. Zgodnie z zasadą .zachowania ład u n k u zostaje w tym procesie w ytw orzony elektron dodatni lub ujem ny, zw any najczęściej prom ieniem (3.

T u znów m asa ją d ra przed przem ianą jest większa od sum y m as nowego ją d ra i elek­

tronu.

• W przypadku obu przem ian a i (3 izdarza się nieraz, że część nadw yżki energii (m asy) o której m ów iliśm y zostaje w yprom ienio- w an a na zew nątrz w postaci fal elektrom a­

gnetycznych, zw anych prom ieniam i y.

Ciał prom ieniotw órczych, tj. p o sia d a ją ­ cych ją d ra nie spełniające w arunków rów ­ nowagi, istnieje w przyrodzie niewiele. Na drodze laboratoryjnej m ożna jed n ak w y­

tw arzać ją d ra nietrw ałe: o trzym an a w ten sposób prom ieniotwórczość nazyw a się sztuczną.

4. R O ZSZC ZEPIEN IE CIĘŻKICH JĄDER Obok przem ian w ym ienionych w u stę­

pie poprzednim istnieje jeszcze jed n a m ożli­

wość rozpadu w przypadku ją d e r n a jc ię ż ­ szych. Masa ich bow iem jest dość znacznie w iększa od sum y m as dwóch ją d e r o zbli­

żonych do siebie liczbach atom ow ych (a więc i m asach), z których dane jądro ciężkie mogłoby być utworzone. Rozpad ten zw any rozszczepieniem rządzony jest tym i

sam ym i praw am i co inne zjaw iska prom ie­

niotwórcze z tą jed nak różnicą, że możemy go w każdej chw ili wywołać wprow adzając dodatkowy neutron do ją d ra ciężkiego ato­

m u, co na ogół nie przedstaw ia specjalnych trudności. Jest rzeczą niezm iernie doniosłą, że rozpadowi tqm u n a dwie w pnziybliżeniu równe' części towarzyszy em isja neutronów.

Pow staje w ten sposób możliwość podtrzy­

m ania zjaw iska rozszczepiania w większej m asie pierw iastka ciężkiego dzięki tem u że w tórne neutrony służyć będą do dalszego w yw oływ ania następnych rozszczepień. W y ­ m aga to oczywiście dostatecznej ilości ciała rozszczepialnego, by uw alniane neutrony tylko w m ałej liczbie uciekały n a zewnątrz izaś większość ich była w chłaniana przez ją d ra sąsiednie dotychczas nie rozszcze­

pione.

Energia jądrow a, która się przy tym u w a l­

nia w postaci energii kinetycznej produktów rozszczepienia, jest rzędu 2 . 108 eV. Mówiąc językiem fizyki m akroskopowej, wydziela się podczas tej reakcji olbrzym ia ilość cie­

pła. Reakcja przebiegająca w sposób gw ał­

tow ny stanow i potężny wybuch i n a tym oparta jest zasada bom by atomowej.

Należy podkreślić, że produkty rozszcze­

pienia są pierw iastkam i prom ieniotw órczy­

mi, w ysyłającym i prom ienie (3 i y-

Pow iedzieliśm y, że główna różnica między zwykłą przem ianą prom ieniotwórczą z je d ­ nej i rozszczepieniem ciężkich ją d e r z d ru ­ giej strony polega n a tym, że to ostatnie m o­

żemy dowolnie wywoływać, podczas gdy na tam te dotychczas żadnego w pływ u nie m a ­ my. W ten sposób rozszczepienie jest obe­

cnie jedynym przypadkiem , w którym m o­

żemy wyzyskać energię atom ową z n a jd u ­ jąc ą się w nielicznych istniejących jądrach nietrw ałych. Nie bez znaczenia też jest fakt, że energie w ystępujące przy rozszczepieniu są w yjątkow o wielkie, naw et w porów naniu z energiam i innych przem ian jądrow ych.

I ta k np. ł g radu, który rozpadając się w y­

syła cząstki a w ilości 3,7 . 1010 n a sekundę, oddaje w postaci ciepła otoczeniu energię rów now ażną z grubsza 10~8 g n a r o k ; pod­

czas gdy gram ciała rozszczepialnego od­

d aje energię równoważną 10—3 g i to p rak-

(11)

W S Z E C H ś W I A T 201 tycznie w c z a s i e d o w o l n i e k r ó t ­

k i m (rzędu m ikrosekundy w przypadku wybuchu).

5. NA JW A ŻN IEJSZE JĄDRA ROZSZCZE­

PIALNE

Istnieją tylko trzy jąd ra atomowe, w któ­

rych rozszczepienie może występować w po­

staci reakcji łańcuchowej samorzutnie się podtrzym ującej.

Jednym z nich jest izotop u ranu 235 U, w ystępujący w zwykłym uranie w koncen­

tracji 1/140. Oddzielanie izotopów jest, jak wspomnieliśmy, niezm iernie uciążliwe.

D rugim jest 239 j Pu, czyli jądro sztucznie wytwarzanego pierwiastka, plutonu, pow- stającego iz izotopu u ran u 238 U przy re-

J ^

akcjach, których tylko początkowe i koń­

cowe produkty są uwidocznione po obu stro­

nach poniższego rów nania 238 , , 239

92 U 4 - 0 " = 94 Pu + 2 e (e oznacza elektron ujem ny)

Bez wchodzenia w szczegóły powiemy, że reakcja prow adząca do w ytworzenia p lu ­ tonu przebiega sam orzutnie z wydzieleniem ogromnych ilości ciepła w układach zw a­

nych stosami, złożonych ze zwykłego uranu (a więc zawierającego również ten Izotop, o którym m ówiliśmy poprzednio, co jest w a­

runkiem koniecznym) oraz a pewnych do­

datkowych substancji ja k grafit, tzw. ciężka woda lub inne.

W reszcie trzecim jądrem jest 233 U,który można w ytw arzać w takichże stosach z toru według schem atu

W obu w ypisanych wyżej rów naniach ła ­ two sprawdzić, że sum a ładunków, odpow ia­

dających początkowemu i końcowemu sta­

dium każdej reakcji, nie ulega zmianie, zgo­

dnie z zasadą zachow ania ładunku. Energia

wydzielona podczas reakcji wydaje się być równa zeru, gdyż sum y m as przed reakcją i po niej są jednakow e (przy zaniedbaniu m asy elektronu jako bardzo m ałej). Tak jednak nie jest: ciężary atomowe wypisane u góry symboli chemicznych są zaokrąglone do najbliższej liczby całkowitej, w rzeczy­

wistości jednak się od liczb całkowitych róż­

nią. Niewielka nadw yżka m asy z lewej strony każdej równości od najduje się w po­

staci wydzielonego ciepła.

6. MOŻLIWE ZASTOSOWANIA Znaczna energia cieplna pow stająca przy łańcuchowej reakcji rozszczepienia wym ie­

nionych trzech jąd er atomowych może być z pewnością wyzyskana nie tylko przy w y­

buchu, gdy proces odbywa się gwałtownie, lecz również drogą procesu powolnego od­

powiednio uregulowanego. Znajdujem y Lu więc możność m agazynow ania znacznych energii w stosunkowo m ałych m asach: 1 kg plutonu ulegający rozszczepieniu daje tyle ciepła ile spalenie przeszło 10.000 tonn wę­

gla. W przypadkach gdy specjalnie zależy n a tym, by zapas paliw a był możliwie lekki, znaleźć może zastosowanie jedna z trzech wym ienionych substancji. Jako przykład za­

cytujm y statki transoceaniczne, które do­

tychczas, w yruszając w drogę m uszą być zawsze silnie obciążone znacznym zapasem m azutu lub innego paliw a; albo jeszcze bardziej — przyszłe rakiety m iędzyplane­

tarne, których lekkość jest specjalnie ważna.

Pewne zastrzeżenie należy tu jednak uczy­

nić: podczas przebiegu rozszczepienia w y­

syłane neutrony i prom ienie y w ym agają specjalnych osłon, zabezpieczających ob ­ sługę. Osłony te m uszą być grube i ciężkie przez co dodatkowo obciążają całe urządze­

nie. Wresizcie zwróćmy uwagę na to, że koszt 1 kalorii wytworzonej na drodze wykorzy­

stania rozszczepienia jąd e r atom owych jest, przynajm niej dotąd, znacznie wyższy od kosztu takiejże ilości ciepła, powstałego przy spalaniu np. węgla.

Innym źródłem energii cieplnej są stosy, o których w spom inaliśm y w ustępie po­

przednim. Produkują one ciała rozszcze­

(12)

pialne i, n iejako w postaci produktu ubocz­

nego, dostarczają nam ciepła. Techniczne próby jego w ykorzystania n a większą skalę już się rozpoczęły.

Innego typu zastosowanie znajdzie roz­

szczepienie przez wykorzystanie produktów pnzy nim pow stających, które ja k m ów i­

liśm y są ciałam i prom ieniotwórczym i d a­

jącym i prom ienie (3 i y. Niektóre z tych ciał m ożna w ytw arzać w stosach w ilościach sięgających kilogram ów ; są one przew ażnie znacznie aktyw niejsze niż rad i w iele in ­ nych pierw iastków prom ieniotwórczych.

Otwiera to szerokie horyzonty nie tylko przed m edycyną, rozporządzającą dotych­

czas kosztownymi i względnie słabym i źró­

dłam i prom ieni y, lecz i przed w ielu innym i naukam i przyrodniczym i.

7. CZY ISTN IEJĄ INNE ŹRÓDŁA EN ERG II ATOMOW EJ?

Nie tylko istnieją, ale ciągle z n ich korzy­

stam y: energia słoneczna pochodzi w łaśnie z reakcji jądrow ych zupełnie innego typu.

Są one zjaw iskam i wręcz przeciw nym i opi­

sanem u wyżej rozszczepieniu: jeśli jakieś jąd ro jest lżejsze niż sum a m as dwóch in ­ nych jąder, z których ono mogłoby powstać, wówczas istnieje możliwość pow stania jego przez połączenie się tych ją d e r z wydziele­

niem większej lub m niejszej ilości energii

np. w postaci prom ieniow ania y, które w końcu przez absorbcję zam ienia się na ciepło. Jedną z ważniejszych reakcji takich jest przem iana której znów tylko począt­

kowe i końcowe stadium uwidocznim y 4',H + 2e = jHe.

Jak widzim y, polega ona n a połączeniu się 4 protonów przy jednoczesnym zniknię­

ciu 2 elektronów ujem nych przez co pow­

staje cząstka «• E nergia w yprom ieniow ana wynosi 3,2. 107 eV i jest równoważna n a d ­ wyżce masy, którą posiadają cząstki w sta ­ nie początkowym (lewa strona rów nania) n ad m asą produktu końcowego (praw a strona).

Znaczne siły odpychania elektrycznego m iędzy jąd ram i atom owym i przeciw sta­

w iają się połączeniu jąder; może ono n a ­ stąpić wtedy, gdy energia zderzeń jąd e r jest dostatecznlie Wielka, m ówiąc inaczej: gdy tem pera tur a jest dostatecznie wysoka.

W odpowiednich tem peraturach reakcja podtrzym uje się autom atycznie aż do w y­

czerpania produktów mogących dawać opi­

saną syntezę.

W ydaje się prawdopodobne, że w dalszej przyszłości ludzkość potrafi wyzyskać ener­

gię atomową, w ydzielaną nie tylko w z ja ­ w isku rozszczepienia, lecz również w re ­ akcjach, prowadzących do syntezy jąder atomowych.

A. MEDWECKA-KORNAŚ

R O Z SIE W A N IE R O ŚLIN PR ZE Z M R Ó W K I') W śród roślin, których owoce czy nasiona

rozprzestrzeniane są przez zwierzęta, dużą grupę stanow ią rośliny rozsiewane przez m rów ki, tak zwane m yrm ekochory. W y ka­

zu ją one wszystkie szereg bardzo interesu­

jących cech, zharm onizow anych z tym w ła­

śnie sposobem rozsiew ania.

Są to rośliny zielne, rosnące przew ażnie w lasach lub zbiorow iskach ruderalnycli. Ich

J) O ro z s ie w a n iu ro ś lin p rz e z w ia tr i p ta k i p i­

sałam w n u m e rz e 2, ro c z n ik a 1946 W szech św iata.

diaspory (czyli części, które odryw ają się od rośliny i służą do jej rozprzestrzeniania, jak nasiona, owoce itp.) są stosunkowo duże (2—3 m m długie) i ciężkie (5—20 m g) 2). Na powierzchni m ają zazwyczaj jasn y i miękki wyrostek, tak zwany elajosom, zbudowany z cienkościennych komórek, zaw ierających obficie tłuszcz, a niekiedy także skrobię

2) W śró d ro ś lin o in n y m sposobie ro zsiew an ia,

zw łaszcza w ia tro sie w n y c h sp o ty k a m y d ia sp o ry

z n aczn ie lżejsze (0,1—0,5 mg, w s k ra jn y c h w y p a d ­

k a c h zaledw ie 0,002 m g).

(13)

W S Z E C H Ś W I A T 203 i białko (rys. 1). Początkowo przypuszczano,

że elajosorn m a znaczenie odżywcze dla ro­

snącego zarodka, jednak bliższe obserwacje wykazały, że jest on «przeznaczony» dla mrówek. Badacz szwedzki R. S e r n a n d e r

posypywał mrówkom wymieszane diaspory rozm aitych roślin i notował, które z nich i po jakim czasie zostawały sprzątnięte. Z a­

łączona tabelka ilustruje jedno z jego licz­

nych doświadczeń:

P o z o s t a ł 0 d i a s p o r

Godzina 16*8 17°o 17°* 1704 17„e 17°8 17“ 17'4 17.6

D ąb ró w k a ro zło g o w a [Ajuga reptans)

z elajo so m em 10 10 9 5 2 1 1 1 0

B odziszek k o sm a ty (G eranium m ollej

bez elajosom u 10 10 10 10 10 10 10 9 9

R esed a m a ła (R eseda P hyteu m a )

z e lajo so m em 10 8 7 5 4 3 2 1 0

Ja k widać, w tych wypadkach mrówki w ybierają diaspory z elajosomami, a na po­

zbawione elajosom u nie zw racają praw ie zupełnie uwagi.

Zebrane nasiona znoszą mrówki do m ro ­ wiska, z jad ają elajosom, a nieuszkodzone dzięki tw ardej łupinie nasiennej czy owo­

cowej diaspory w raz z innym i odpadkami w yrzucają n a zewnątrz i w ten sposób roz­

siew ają. Na tak zwanych śm ietnikach m ró­

w e k 3) w idywano nieraz całe sterty w yrzu­

conych nasion. W zdłuż ich dróg i w pobliżu m row isk rośnie zwykle dużo myrm ekocho- rów.

Ponieważ m rów ki najbardziej czynne są z w iosną i z początkiem lata, rośliny rozsie­

w ane przez nie m uszą wydawać owoce b a r­

dzo wcześnie. Kw itną też rzeczywiście jedne iz pierwszych, a tempo dojrzew ania owoców jest u nich nadzwyczaj szybkie. Materiałów odżywczych potrzebnych do tak intensy­

wnego rozw oju dostarczają często zielone, powiększone i asym ilujące kielichy lub pod- kwiatki.

Aby diaspory mogły być zabierane przez mrówki, m uszą leżeć na ziemi lub znajdo­

wać się tuż ponad nią. Toteż rośliny m y r- mekochoryczne m a ją zwykle łodygi roze­

słane względnie kładące się po przekw itnię­

ciu na ziemię (rys. 2). W szystkie te w łaści­

wości stoją niew ątpliw ie w służbie rozprze­

strzeniania przez mrówki.

3) M iejsca, gdzie m ró w k i w y rz u c a ją o d p a d k i z m ro w isk a.

Rozpatrzmy teraz kilka przykładów. Jako pierwszy posłużyć nam może przylaszczka czyli trojanek trzyłatowy (Hepatica triloba).

T a powszechnie znana, m odro kw itnąca wczesną wiosną (m arzec-kw iecień) roślina tworzy często kobierce w lasach liściastych i w zaroślach. Po przekwitnięciu, gdy płatki korony opadną, zielone działki kielicha roz­

rastają się i asym ilują. Dzięki tem u owoce

Rys. 1. B u d o w a anatom ,iczna elajosom u ja sk ó ł­

czego ziela (C helidoniurn m ajus). A — w idok z boku, B — p rz e k ró j p o p rz e c z n y ; w idoczne cienkościenne k o m ó rk i elajosom u (e) z k ro p e l­

k a m i tłuszczu i c h ro n ią c e n asien ie gruha łu­

pina (ł).

(14)

Rys. 3. Przylaszczka (Ile p a lic a triloba). A — r o ­ ślina kw itn ąca i ow ocu jąca; w id oczn e p rzegi­

nające się ku ziem i szypułki z d ojrzew ającym i ow ockam i. B — ow ocostan otoczony p ow ięk ­ szonym asym ilującym kielichem . C — p ojedyn ­

czy ow ocek z elajosom em (e).

dojrzew ają bardzo szybko (m aj-czerw iec).

Są to dość duże kosm ate niełupki, których trzomeczek w ykształcony jest w postaci ela- josom u. W czasie owocowania wzniesione dotychczas szypułki p rzeg in ają się i pokła­

dają na ziemi tak, że m rów ki z łatwością mogą zabierać i roznosić owoce (rys. 3).

Przebiśnieg lub śnieżyczka (G alanthus n i­

lu dis), najpopularniejszy z naszych zw iastu­

nów wiosny, jest również rozsiew any przez

Rys. 4. Śnieżyczka (G alanthus nivalis). A — ro ­ ślina kwitnąca, B — oderw ana torebka z na­

sionam i, C — n a sien ie z ęlajosonem ^e). B, C wg. S e r n a n d e r a .

mrówki. Owocem jest tu kulista torebka.

W czasie jej dojrzew ania cała łodyga w iot- czeje, kładzie się n a ziemi i bardzo szybko ginie. Często zielone, niedojrzałe jeszcze to­

rebki leżą poodryw ane wokół rośliny m acie­

rzystej. Gdy otworzą się, u w aln iają opatrzone dużym elajosom em nasiona. Równocześnie zsychają liście tak, że z początkiem lata cała roślina przepada bez śladu (rys. 4).

U niektórych roślin m rówkosiewnych ela-

Rys 2.' Śniedek baldaszkow aty (O rn ith o g a lu m u m b ella tu m ): roślina kw itnąca (A) i ow ocu ­

jąca (B).

(15)

W S Z E C H Ś W I A T 205 josom nie wykształca się, a rolę jego od­

grywa przepojona tłuszczem zewnętrzna część łupiny nasiennej. Tak jest u rosnącego masowo w naszych lasach bukowych, zw ła­

szcza karpackich, czosnku niedźwiedziego (A lliu m ursinum ) czy u występującego w zaroślach, zbożach i ogrodach śniedka ( Ornithogalum nułans i O. umbellatum, rys. 6 A).

Cechy charakterystyczne roślin mrówko- siewnych w ystępują szczególnie wyraźnie przy porów naniu ich ;z pokrewnymi gatun­

kam i o in ny m sposobie rozsiewania. P rzy­

kładem mogą lu być dwa gatunki naszych zawilców: pospolity myrmekochoryczny za­

wilec gajowy (Anem one nemorosa) i rzad­

szy od niego wiatrosiew ny zawilec leśny (A nem one silueslris) (rys. 5).

Z a w i l e c g a j o w y (mrówkosiewny) Owoc z elajosomem.

Szypułka w czasie dojrzewania owoców w dół przegięta, bardzo słabo zdrewniała, nie wydłużona.

Liście n a łodydze poniżej dojrzewającego owocostanu silnie powiększone.

K w itnienie III—V.

D ojrzew anie owoców IV—V.

Z a w i l e c l e ś n y (wiatrosiewny) Owoc bez elajosomu, pokryty długim p u ­ chem.

Szypułka w czasie dojrzew ania owoców wzniesiona, bardzo silnie wydłużona i szty­

w na dzięki zdrewnieniu.

Liście na łodydze poniżej owocostanu nie powiększone.

K w itnienie IV—VI.

Dojrzew anie owoców V II—VIII.

F lora nasza liczy dość dużo roślin m ró- wkosiewnych. Jedne z nich m ają podobnie ja k przylaszczka owoce z elajosomami, u in­

nych podobnie jak u śnieżyczki elajosom w ystępuje wprost na nasieniu. Do pierwszej grupy należy m iędzy innym i: jaskier ziar- nopłon (R anunculus ficarici), pięciornik biały (Potentilla alba), milek wiosenny (Adonis uernalis), dąbrówka rozłogowa i kosmata

(A juga reptans i A. genenensis), m iodunka (Pulm onaria), żywokost (S ym p h y tu m ), j a ­ snota (Lam ium ), gajowiec żółty (Galeobclo- lon luteum), do drugiej zaś k osina tka owło­

siona (Luzula pilosa), różne gatunki złoci (Gagea), kokoryczy (Corydalis), fiołków (Viola np. Viold odorata), oszloch dwulistny (Scilla bifolia), łuskiew nik różowy (Lathraea sąuamaria), możylinek trójnerw owy (Moeh- ringia trineruia), rezeda (Reseda odorata).

'* eT j T\ :Lr>j’sl

Rys. 5. Owocostan i pojedynuczy ow ocek za­

w ilca leśnego (A n e m o n e siluestris — A) i za­

w ilca gajow ego (A n em o n e n em orosa — B).

W budowie diaspory u roślin m rówkosiew­

ny eh panuje duża różnorodność. Niekiedy elajosom nie jest częścią nasienia lub owocu, lecz powstaje z innych organów ro­

śliny jak na przykład szypułek (tak jest u leńca — Thesium ), pęclierzykowatych podkwiatków (niektóre turzyce np., Carex digitata). U pospolitej w lasach liściastych traw y perłówki zwisłej (Melica nutans) cały płony kw iatek w kiosku przekształca się w elajosom (rys. 6).

Rośliny «używają» często kilku sposobów rozsiewania równocześnie. Tak jest i u pew­

nych myrmekochorów, których diaspory przenosi najpierw , w iatr (np. bław atek — Centaurea cyanus) lub w ystrzeliw uje roślina m acierzysta przy gwałtownym pękaniu owo­

ców' (liczne fiołki i wilczomlecze — Euphorbia, szczyr trw ały — Mercurialis pe- rennis) a później zbierają z ziemi mrówki i przenoszą dalej.

W krajach śródziemnom orskich żyją b a r­

dzo ciekawe mrówki z rodzaju Messor i po­

(16)

krewne, które odżyw iają się nasionam i, ob­

fitującym i w skrobię, przede wszystkim ziarnam i traw. Chociaż w spom ina o nich już w Biblii S a 1 o m o n, biologia tych m rówek była do niedaw na tajem nicą. Do­

piero ostatnio poznano sposób, w ja k i prze­

rab ia ją one znoszone zewsząd do m row iska

Rys. 6. T ypy diaspor m y r m e k o ch or y c z n y c h : A — śniedek zw isły (Ornithogalum nutans),

B — kosm atka ow łosion a (Luzula pilosa), C — kokorycz pusta (Corydalis cava), D — n ieza­

pom inajka sk ąpok w iatow a (Myosotis sparsi- flora), E — jasnota plam ista (Lamium macu- latum), F — len ieć alpejski (Thesium alpinum),

G — turzyca górska (Carex montana), H — per- łów k a zw isła (Melica nutans), e — elajosom .

nasiona. Okazało się, że n ajp ierw «młócą»

je, w yłuskując z plew, a potem przem ieniają ich skrobię w cukier przy pomocy w ydzielin gruczołów ślinow ych (rys. 7). Cała ta skom ­ plikow ana przeróbka potrzebna jest dlatego, że m rów ki nie m ogą pobierać pokarm u sta ­ łego, lecz w yłącznie płynny. Z iarno ulega przy tym rzecz prosta zupełnem u zniszcze­

niu. Mimo to m rów ki z rodzaju Messor od­

g ryw ają kolosalną rolę w rozsiew aniu ro ­ ślin, gdyż ogromne ilości nasion gubią w czasie transportu. Dzieje się to tak reg u ­ larnie, że daw niej posądzano am erykańską m rówkę Pogonom yrm ex, której try b życia jest podobny do trybu życia rodzaju Messor,

^

iż sieje celowo w sąsiedztw ie m row isk tr a ­ wy, których nasionam i się żywi (głównie z rodzaju Aristida). Przy bliższym zbadaniu okazało się jednak, że te rzekom e ogródki w yrastają z nasion zgubionych przez robot­

nice w czasie transportu.

N atom iast w Ameryce tropikalnej, w dżungli n a d Amazonką, w ystępują zbio­

row iska roślin, które w zupełności zasłu­

g ują na nazwę ogrodów mrówek. Są to kule, umieszczone wysoko na drzewach (do 30 m ponad ziem ią), dochodzące do wielkości dyni, złożone z próchnicy, przetkanej p ląta ­ n in ą korzeni i gęsto porośnięte specyficzną roślinnością (rys. 8). Spośród w ystępują­

cych tu 14 gatunków roślin, które należą głównie do rodzin obrazkowatych (Araceae), anasow atych (Bromeliciceae), Gesneriaceae i kaktusow atych (Cactaceae), tylko dwa zna­

leziono także w innych zbiorowiskach. Re­

szta przyw iązana jest ściśle do tych w iszą­

cych ogrodów, które stanow ią gniazda dwóch rodzajów m rówek: Camponotus i Azteca.

Bardzo interesujące jest zakładanie takich gniazd. Robotnice znoszą na upatrzoną ga­

łąź drobne cząstki próchnicy i um ieszczają w niej przytrainsportowane równocześnie diaspory. W m iarę rozw oju m łodych rośli­

nek donoszą ustaw icznie glebę, a równocze­

śnie użyźniają ją swym i ekskrem entami.

Rośliny występujące w takich wiszących ogrodach m ają w porów naniu z innym i ro ­ snącym i na drzewach, a rozsiewanym i prze-

Rys. 7. M rówki z rodzaju Messor m łócące ziarna traw (A) i żujące ich treść (B).

w ażnie przez ptaki, nasiona i owoce o wiele m niejsze i lżejsze, dostosowane do tra n ­

sportu przez mrówki.

M yrmekochoria jest w k rajach tropikal­

nych zjaw iskiem praw dopodobnie bardzo

rozpowszechnionym, lecz wciąż jeszcze mało

(17)

W S Z E C H Ś W I A T 207

Rys. 8, O gród m ró w ek C am ponotus fe m o ra tu s z okolic Ma n a os w B razylii, złożony z Strep to - c a ly x a n g u stifo liu s (Brom eliaceae), A n th u riu m sc o lo p e n d rin u m (Araceae), P ep e ro m ia n em a to - stachija (P iperaceae), C odonanthe Uleana (Ge-

sneriaceae).

Rys. 9. K aw ałek p ęd u D ischidia R afflesiana z trz e m a liśćm i n o rm a ln y m i i jed n y m dzban-

kow atym .

zbadanym . N ajskrajniejszym jej przykła­

dem jest w ystępująca na Jaw ie Dischidia Rafflesiana (Asclepiadaceae) (rys. 9). N a­

siona jej oprócz elajosomu opatrzone są p u ­ chem i w ędrują początkowo z wiatrem.

Upadłszy n a gałąź czy pień, kiełkują w pra­

wdzie, lecz wkrótce potem gliną. Jedynie wtedy, gdy m ałe mrówki z gatunku Irydo- niyrm ex myrmecodiae zaciągną je do swych mrowisk w szczelinach kory, rozw ijają się normalnie. Dorosła roślina m a część liści przekształconych w dzbankowate twory, wew nątrz których m ieszkają m rówki. Dis­

chidia jest więc nie tylko rośliną m yrm eko- choryczną, lecz także w ykazuje dość częste pod zw rotnikam i zjawisko tzw. m yrm eko- filii, tzn. dostarcza mrówkom m ieszkania w swych częściach wegetatywnych.

Mrówki odgryw ają więc bardzo ważną rolę w rozsiewaniu roślin. Mamy tu do czy­

nienia ze zjaw iskiem współżycia z którego obie strony odnoszą korzyści: mrówki zn aj­

d ują pokarm , a w zam ian za to przenoszą nasiona roślin często n a duże odległości.

Możemy przy tym wyróżnić trzy stopnie co­

raz to ściślejszej zależności wzajem nej.

1) Mrówki zbierają nasiona i z ja d a ją je — rozsiewają jedynie przez przypadkowe zgu­

bienie (Messor i nasiona traw ), 2) mrówki zjadają elajosom a odrzucają nasienie, które przez to nie straciło zdolności kiełkowania, 3) mrówki znoszą nasiona n a określone miejsce po to, by kiełkowały tam i rosły (ogrody m rówek tropikalnych).

L. MONNfi

<

O STRUKTURZE I FU N K CJI CYTOPLAZMY Komórka jest bryłką protoplazmy, skła­

dającą się z ją d ra i cytoplaizmy. Proto­

plazm a jest m aterialnym podkładem życia.

Zjaw iska życia zn ajd u ją swoje w ytłum a­

czenie w procesach odbyw ających się w protoplażmie. B adania n a d cytoplazmą poczyniły znaczne postępy w ciągu lat wo­

jennych i w artykule tym będą omówione niektóre aktualne zagadnienia z tego za­

kresu.

Białka, kwasy nukleinowe, lipoidy, woda i niektóre substancje m ineralne są składni­

kam i chemicznym i protoplazmy. Proto­

plazm a nie jest bezładną m ieszaniną roz­

m aitych związków chemicznych. Jest ona zorganizowanym i skom plikowanym zespo­

łem niezliczonych związków chemicznych.

Protoplazm a posiada strukturę grubszą, w i­

dzialną w zw yczajnym m ikroskopie i stru k ­ turę delikatniejszą, o której inform uje nas mikroskop polaryzacyjny, elektronowy, a n a ­ liza chemiczna i inne metody. Drobiny ga-

z ó a v

i cieczy są chaotycznie rozrzucone. N a­

tomiast kryształy są zespołami drobin p ra ­ widłowo rozmieszczonych w przestrzeni.

Pod tym względem protoplazm a przypo­

(18)

m ina kryształy. Drobiny składników che­

m icznych protoplazm y są uszykow ane w p e­

wien określony sposób podobnie ja k w k ry ­ ształach. W niosek ten w ysnuw am y z faktu, że zarówno kryształy, ja k i protoplażm a- są dwójłomne. Protoplażm a zn ajd u je się je d ­ nakowoż w stanie półpłynnym i dlatego jej drobiny m ają daleko większą swobodę r u ­ chu niż drobiny kryształów. Dwójłomność protoplazm y daje się wykazać przy pomocy m ikroskopu poi ary za cy j -n ego.

Dwójłomność żywych m ięśni, rzęsek, w i­

tek, główek i ogonów plem ników oraz n e r­

wów znana jest od dawna. N atom iast dw ój­

łomność rozm aitych składników cy topi a zmy, błony jądrow ej, jąd erek i chrom osom ów zo­

stała dokładnie zbadana dopiero w ostat­

nich łatach. W pew nych w ypadkach dw ój­

łomność tych składników daje się wykazać w żywych nieuszkodzonych komórkach.

W innych zaś w ypadkach dwójłomność ta daje się wykazać, z rozm aitych przyczyn, dopiero po zastosow aniu pew nych zabiegów eksperym entalnych lub dopiero po zabiciu komórki.

Składnikam i cytoplazm y w szystkich ko­

m órek są: kora, cytoplazm a zasadnicza, rni- tochondria i ap a ra t Golgi’ego. Cytoplazma kom órek roślinnych zaw iera ponadto pla- stydy, do których zaliczają się też i ciałka zieleni.

Lipoidy, które z n a jd u ją się zarówno w cy- toplaźmie, ja k i w jądrze, są w korze cyto­

plazmy najsiln iej skoncentrowane. Ze z ja ­ w iska dwójłonmości kory żywych ja j je ­ żowców możemy wywnioskować, że pałecz- kowate drobiny lipoidów zorientow ane są prostopadle do pow ierzchni kory. Lipoidy te stanow ią jakgdyby palisadę. Kora za­

wiera jednakow oż też i białka. Nitkowate drobiny białkowe, nie są tak ja k lipoidy zo­

rientow ane prostopadle, lecz równolegle do powierzchni kory we wszystkich k ieru n ­ kach. Kora utw orzona jest z n aprzem ianle- głych blaszek białkow ych i lipoidowych.

Kora ja j jeżowców m a grubość 1 u (=0,001 m m ). Nie jest jeszcze rzeczą roz­

strzygniętą, czy kora jest identyczna z se­

lektyw nie przepuszczalną błoną plazm a- tyczną. Możliwym jest, że tylko zewnętrzna

w arstw a tej kory jest odpowiednikiem w y­

mienionej błony.

F ak t występowania lipoidów w korze i w cytoplaźmie zasadniczej tłumaczy znane zjawisko, że komórka może wchłonąć w iel­

kie ilości substancji rozpuszczalnych w l i ­ poidach bez w ykonania jakiejkolw iek pracy.

Substancje te, które sam orzutnie gromadzą się w komórkach, są przew ażnie trujące.

Substancje nierozpuszczalne w lipoidach lecizs rozpuszczalne w wodzie, do których n a ­ leżą najw ażniejsze substancje pokarmowe, nie w n ikają w ten sposób do komórek. Ko­

m órka m usi wykonać pracę, aby te substan­

cje pobrać. Energia jest potrzebna do wchłonięcia tych substancji. Struktura błony plazm a tycznej komórek pobudzonych chwilowo się zmienia i dlatego substancje nierozpuszczalne w lipoidach, a niezbędnie

Ryc. 1. D w ójłom ność w iązki w łókien plazma- tycznych.

potrzebne do życia, są pobierane w m iarę potrzeby.

Problem struktury protoplazmy, nad któ­

rym od daw na dyskutowano, dziś jest w za­

sadzie rozwiązany. Cytoplazma m a stru k ­ turę włóknistą. W ynika to z analizy zjaw isk dwójłomnośc.i i z faktu, że drobiny białkowe są nitkow ate. Cytoplazma zasadnicza komó­

rek niezróżnicowanych na ogół nie w yka­

zuje dwójłomności w w arunkach norm al­

nych, gdyż włókniste jej składniki u sta ­ wione są we wszystkich kierunkach. Po­

nadto pojedyncze włókna są zbyt cienkie, aby ich dwójłomność mogła być wykazana.

Cytoplazma zasadnicza żywych komórek staje się dw ójłcm na, gdy włókna jej zo­

staną zorientowane w pewnym określonym

kierunku na skutek centryfugow ania. Ja ja

w ten sposób potraktow ane nie ulegają

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przedmiotem badañ by³a zale¿noœæ lokalnej, regionalnej i generalnej, horyzontalnej zmiennoœci wy- branych parametrów technologiczno-chemicznych wêgla w stanie roboczym

Bocian biały pod względem przyrodniczym jest dobrze zbadany, gdyż od dawna notowano jego gniazda, daty przylotu i odlotu, ilość młodych w gnieździe oraz

wiska zm ieniać się zaczęła rów nież i etologia tego plastycznego gatunku. U dzików poczynają się fukać sam ury i lochy jałowe. Skurczyła się zatem

now ane przez roślinność, dlatego też szybko ulegają przemieszczaniu. Czasem jednak zdarza się, że naw ei i w w arunkach pustynnych .mogą one być częściowo

Przy zmianach zachodzących w organizacji kościelnej (np. zmiana parafii) problem łużyckojęzycznej ludności ewangeli- ckiej w ogóle nie jest dziś brany pod

dyspozycja przywileju dla rycerza Przybysława z roku 1271 nie wzbudza w zasadzie podejrzeń, poza podwójnym zwolnieniem od przewodu, to jednak końcowa jej część

Podczas „Długiego snu” obowiązują zasady wariantów „Idź na całość!” (pre- miowany jest gracz, który zgromadził w swoim śnie wyłącznie krainy z 9 kruka- mi) i „Wiem,

W ramach Promocji Abonent, który wybrał Promocyjny Plan Cenowy JA+ 59,99, JA+ 69,99+, JA+ 79,99, JA+ 89,99+ zleca aktywację usługi „Nielimitowany Internet LTE”, która pozwala