• Nie Znaleziono Wyników

W SZECHŚW IAT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W SZECHŚW IAT"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Z alecono do biblio tek nau czy cielsk ich i lic ea ln y c h pism em M in istra O św iaty n r IV/Oc-2734/47

W ydano z pom ocą fin a n so w ą P o lsk ie j A k ad em ii N auk

T re ść zeszytu 6 (2186)

Ż u r o w s k i W., D ziki S u s scrofa L ...121 S t o p a R., M ow a s z y m p a n s a ... 124 P a p a t e o d o r u A. i D., E le k tro w n ie atom ow e — przyszłością gospodarki

czy zagrożeniem n a tu ra ln e g o śro d o w isk a b io lo g ic z n e g o ...126 K o z ł o w s k a A., K la s y fik a c ja w iru só w r o ś l i n n y c h ... 129 M e r g e n t a l e r J., Czy n a u tilo id y re je s tr u ją odległość K siężyca . . . . 130 G o m ó ł k a B., S te fa n C h a rd o n de R ieule ja k o p re k u rs o r fizjologii roślin

w P o l s c e ... 132 D robiazgi p rzy ro d n icze

N ow a in w e n ta ry z a c ja pól śnieżnych w T a tra c h (A. W iśliński) . . . 133 P roces sym biotycznej a d a p ta c ji am eb i b a k te rii (B. Szabuniew icz) . . 134 Ł osie w w oj. rad o m sk im (L. P o m a r n a c k i ) ... 135 Czy u d a się odtw orzyć w y m a rłe g a tu n k i z w ie rząt (M. R yszkiew icz) . . 136 M im etyzm u ig liczniow atych (T. B a r o w ic z ) ...137 R o z m a i t o ś c i ... 138 R ecenzje

M. J a s n o w s k i , A, P a ł c z y ń s k i : N asza p rzy ro d a. W ojew ództw o w ro c ła w sk ie, legnickie, je len io g ó rsk ie, w a łb rz y sk ie (K. R. M azurski) 140 In te rc e llu la r Ju n c tio n s a n d S ynapses (A. J ą s i ń s k i ) ...141 D. A. E d e : A n In tro d u c tio n to D ev e lo p m e n tal Biology (A. Ja siń sk i) . 141 K ro n ik a n au k o w a

V Szkoła S peleologiczna a now e n u r ty b a d a ń k ra s u (Z. W ójcik) . . 142

III. PO LA ŚN IEŻN E pod R y sam i przy p ró szo n e św ieżym pu ch em (28 sie rp ień 1978).

S p i s p l a n s z

I. GRU BO D ZIÓ B p rz y p isk lęta ch . Fot. W. P u ch alsk i

II. GRA B C arpinus betulus. P uszcza B iałow ieska. Fot. J. H ereźn iak III. PO LA ŚN IEŻN E pod R y sam i przy p ró szo n e św ieżym pu ch em (2

Fot. A. W iśliński

IV. NAD NIDĄ. Fot. J. M ałecki

O k ł a d k a : S a la m a n d ra p la m ista S a lam andra salam andra. F ot. J. Z em brzuski

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K ÓW IM. K O P E R N I K A

(Rok założenia 1875)

CZERW IEC 1979 ZESZYT 6 (2186)

W IR G IL IU SZ ŻUROW SKI (Popielno)

D ZIKI (Sus scrofa L.)

Dzik w Polsce je st najpopularniejszym ga­

tunkiem grubej zw ierzyny. Z racji liczeoności, rozprzestrzenienia i obowiązujących dla tego gatunku sposobów polowania jest dostępny dla szerokich rzesz naszych myśliwych. W ostat­

nich latach stan liczebny tego gatunku u trzy ­ m uje się w ilości około 60 tys. sztuk, z ten ­ dencjam i w zrostu populacji. Spośród grubych zw ierząt łow nych jest gatunkiem stosunkowo najbardziej (równomiernie rozprzestrzenionym , stąd też w ynika powszechne zainteresow anie m yśliwych tym gatunkiem i wysokie jego po­

zyskanie. Rocznie w ostatnich latach 'pozysku­

je się w Polsce około 40 tys. sztuk dzików.

W ekonomice naszej gospodarki łowieckiej stanowi niebagatelną pozycję. Jest jednak ga­

tunkiem budzącym najw iększe kontrow ersje.

Poważny bowiem cień na jego rolę w gospo­

darce łowieckiej rzucają szkody wyrządzane przez dziki w gospodarce rolnej. Szkody te niestety, w m iarę w zrostu populacji i jedno­

cześnie intensyfikacji rolnictw a, rosną niepo­

m iernie szybko. W ypłacane rolnikom z tego ty tu łu odszkodowania przez M inisterstw o Leś-

Egz. ofc. £ 1 1

nictw a i Polski Związek Łowiecki przekro­

czyły 400 milionów zł rocznie. Nie jest jednak wskazana nadm ierna redukcja dzików, speł­

niają one bowiem w gospodarce leśnej bardzo ważną i pożyteczną rolę. Poza spulchnianiem gleby i umożliwianiem samosiewów, dziki sku­

tecznie ograniczają możliwość gradacji wielu szkodników drzew. Pełnią także służbę sani­

tarn ą lasu zjadając padlinę, łowiąc zwierzęta chore i okaleczone. Ta ostatnia rola jest waż­

na w naszych lasach pozbawionych dużych drapieżników.

W arto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że dzik jest jedynym żyjącym protoplastą euro­

pejskich gatunków zw ierząt udomowionych.

P rzetrw anie i intensyw ny rozwój populacja dzika zawdzięcza swej ogromnej plastyczności, zdolności adaptow ania się do szybko zm ienia­

jących się w arunków środowiska, a chyba też zaistniałym na przestrzeni wieków krzyżow a­

niom ze świniam i domowymi.

Rola dzika w przyrodzie i w gospodarce człowieka wymaga w ypracowania racjonalnych metod gospodarzenia populacją w taki sposób,

(4)

122

by możliwe było utrzym anie wysokiej liczeb­

ności populacji, przy zachowaniu intensyw ne­

go pozyskania i znośnych gospodarczo szkód w polach upraw nych. Wiele prac i badań po­

święcono na w ypracow anie takiego m odelu go­

spodarzenia populacją dzików. U podłoża tych rozw iązań znaleźć się m usiała doskonała zna­

jomość biologii i etologii tych zw ierząt.

W arto zatem przedstaw ić chyba stan wiedzy o ty m gatunku. Wiedzę tę w ogromnej m ierze zdobyto na podstaw ie obserw acji zw ierząt, czynionych przez m yśliw ych-przyrodników . Na przestrzeni la t wiedza ta była konsekw ent­

nie uzupełniana, nie postawiono jed n ak kropki nad „ i” bowiem ze zm ianą w arunków środo­

wiska zm ieniać się zaczęła rów nież i etologia tego plastycznego gatunku. Ja k widziano dzi­

ka i możliwości eksploatacji populacji w cza­

sach, kiedy zaczęto tw orzyć podstaw y racjo­

nalnego łowiectwa, obrazuje nam poetycki podręcznik W incentego Pola, w ydany w Po­

znaniu w 1870 roku. Rok Myśliwca tegoż au­

tora to kom pendium wiedzy bystrego obser­

w atora i znaw cy przyrody, narzucające nor­

m y etyczne i gospodarcze łow iectw a w ynika­

jące z biologii zw ierząt łownych. D latego też potrzebne w ydaje się tu zacytow anie frag ­ m entów dotyczących dzika:

„S ty c ze ń : U dzików kończy się w ty m mie­

siącu czas rui, na sam ury * już się nie poluje...

Dzika mięso złe w tym czasie, a w archlaki zbiedniały od zimy.

Luty: Dla dzików nie m inął jeszcze czas rui.

Łowami rozstrzelone i w cudze lasy zagnane sam u ry fu k ają się jeszcze do połowy lutego.

Stado trzym a się w gąszczu i w ielkich m ro­

wisk po iesie.

Marzec: O dyńce i wycinek odstrzelił się od stada i ry je się w gęstw iny, a sam ury szukają w podszytych ostępach 'bezpiecznego dla sie­

bie barłogu. Takroczne w archlaki zbiedniały do reszty od zimna i słoty więc na dziki po­

low ania nie ma.

Kwiecień: Odyniec z w ycinkiem ry je za sło­

dyczką ipo gąszczach i nikogo nie szuka, a w archlaki chodzą osobnym stadem , a sam ury leżą już po ostępach w barłogu.

Maj: Odyńce, takoroczne w archlaki i jałow e lochy trzy m ają się stadem , a stare sam ury m ają ju ż m oręgow ate prosięta i ry ją po sołot- w inach za słodyczką.

Czerwiec: Dziki trzy m ają się i w ty m czasie ciągle gąszczów, ale sam ura wywiodła już z barłogu 8 do 10 m orągich w archląt.

Lipiec: Samuiry trz y m a ją się w ty m czasie z w archlakam i w gaistyćh, zw artych sk ra j­

nych lasach. S ta ry dzik poczyna się zbliżać do hu rtu , k tó ry się kupą trzym a i w polach nie­

kiedy wielkie robi szkody, m ianow icie nocą.

Stąd też są okolice, gdzie z ognistą obławą (to je st z płonącym i wiciami i snopami n a ty ­ kach) poluje się już w tym czasie na dziki, przejm ując obławą łan przez nie zajęty i spę­

dzając je na pow rót do lasu. Zuchw ałe ustę­

pują tylko z trudnością, a że się wolno i sta­

dem cofają, stąd je st tego rodzaju polowanie

łatw iejsze od innych na dziki, a częstokroć bardzo wdzięczne.

Sierpień: Dziki trzy m ają się gąszczów, ale w lasach skrajnych, które o upraw ne łan y g ra­

niczą. W czasie gorącym szukają w leśnych błotach barłogu. Wodzące sam ury chodzą jesz­

cze z w archlakam i z osobna. Jałow e loszki, podśw inki i w ycinki trzy m ają się h u rtu . S tary odyniec Chodzi jeszcze z osobna, ale wpada już niekiedy na chwilę do stada.

Wrzesień: S tada dzików przeszły po Skończo­

ny ch żniwach na wielkie lasy i leżą po bagni­

stych słotwinach.

Październik: Dziki idą na żołądź w dąbrow y i na bukiew w buczyny. Młode w archlaki po­

rastają bardzo sporo, a podśw inki o drugie tyle. S am ury odżyw iają się po odkarm ieniu warchlaków, h u rt jałow y pęcznieje, a stare dziki n abierają zuchwałości i siły. U dzików poczynają się fukać sam ury i lochy jałowe.

Listopad: Listopad to właściwy czas na polo­

wania na dziki, które teraz na żołędzi i bukw i spęczniałe, chłodzą się po bagnistych sołotwi- nach i szczeć ocierają o korę drzew, bo doło­

żone dostają św iądu w skórze. Stąd też łatw o w tym czasie objechać ich barłóg i po korze drzew upatrzyć gdzie się ta rły ”.

Chociaż obrazow e opisy Pola, oddające tra f­

ne obserw acje z biologii dzika, w ogromnej m ierze są nadal aktualne, w ym agają jednak uzupełnień. W iele bowiem zmieniło się i w środow isku i w sam ym zachowaniu się dzików i poglądach n a eksploatację tego gatunku.

S kurczyły się kom pleksy leśne, a przede w szystkim zm ienił się ch arakter lasu w prze­

w ażającej części na m onokultury szpilkowe.

Skurczyła się zatem zasobność k arm y dziczej w lesie, choć z drugiej strony pojawiło się wiele miejsc, gąszczów sosnowych czy św ier­

kow ych p rzydatnych na ostoje czarnego zwie­

rza. W polu wzrosło bogactwo upraw, a w pro­

wadzana coraz powszechniej w ostatnich dzie­

siątkach la t kukurydza stw orzyła dogodne w arunki osłonowe i żerowe, umożliwiające dzikom wielomiesięczne przebyw anie wśród upraw polowych bez -powrotu do lasu. Stw o­

rzyła także dogodne w arunki dla intensyw ne­

go przem ieszczania się dzików na znaczne od­

ległości.

Te nowe w arunki ekologiczne w płynęły na bardzo in ten sy w n y przyrost populacji; od cza­

sów W incentego Pola ilość dzików na naszych ziem iach wzrosła co najm niej dw ukrotnie.

S tąd i konieczność intensyw nego pozyskiwa­

nia, a zatem i znacznego rozciągnięcia sezonu polow ań w czasie.

A ktualnie około 58% naszych lasów stano­

wią bory, w któ rych poza okresam i gradacji szkodników drzew, zasobność żeru dla dzika je st skąpa. Stąd też znaczny w zrost tendencji do m igracji okresowych. P rzy tego rodzaju lasach dziki znacznie intensyw niej korzystają z upraw polowych i okresowo zaw artość k a r­

m y roślinnej z pól w żołądkach odstrzelonych dzików dochodzi do 90%. W okresach gradacji owadów szkodliwych w lasach następują prze­

mieszczenia i skupianie się dzików na tych

(5)

123

terenach. Podobnie przy wysypię, dębiny lub buczyny w ystępują znaczne wędrówki dzików i skupianie się ich w owocujących drzewo­

stanach.

N orm alnie jednak w atahy dzików, ja k i po­

jedynki trzy m ają się zw ykle określonych po­

wierzchni, których wielkość zależy od zamoż­

ności żerowej i spokoju w łowisku. Największy areał osobniczy m ają odyńce i wycinki. N aj­

m niejszy lochy prowadzące, k tórych areał po­

większa się w m iarę w zrostu warchlaków i ich zapotrzebowania na karm ę. Jed n ak areały zaj­

mowane przez lochy prow adzące zwykle n a­

leżą do najzasobniejszych w karm ę w danej okolicy. W ciągu roku areały osobnicze ule­

gają znacznym wahaniom. N ajw iększe są póź­

ną jesiendą, kiedy zw ierzęta żerują najbardziej intensyw nie. Nocne w ędrówki dzików za k ar­

mą dochodzić mogą do 10 km. A reały osob­

nicze wiosną i latem są znacznie mniejsze, a w zimie przy dużych opadach śniegu mogą być ograniczone do 0,5— 2,5 km 2.

Dzik je st zwierzęciem wszystkożernym i skład jego pokarm u może być bardzo uroz­

maicony. Ogólnie dorosły dzik potrzebuje na dobę około 1,5 kg żeru treściwego i 3 kg obję­

tościowego. W okresie zimy dzik potrafi znieść naw et dłuższe okresy głodu dzięki zapasom odłożonego jesienią tłuszczu w ewnętrznego i podskórnego. G rom adne życie dzików, zwła­

szcza w okresie zimy, ułatw ia zdobywanie po­

karm u zwierzętom słabszym — warchlakom i przelatkom , zwłaszcza w okresach kiedy zie­

mia jest już zam arznięta i rycie jej wymaga znacznej siły. Trzeba bowiem pamiętać, że 2/3 pokarm u dzik znajduje w górnej w arstw ie gleby i w ściółce, a tylko 1/3 zbiera na ziemi.

Dziki m ają doskonale rozw inięte zm ysły jak węch, słuch, dotyk, smak, natom iast słaby m ają wzrok. Zm ysły odgryw ają ogromną rolę w unikaniu niebezpieczeństw, a także są b ar­

dzo pomocne w zdobyw aniu pokarmu. Za po­

mocą węchu i dotyku dziki bezbłędnie wy­

szukują ziarna ciężkonasiennych w ściółce, a także potrafią polować na małe gryzonie w yszukując je w norach na znacznych głębo­

kościach.

Dziki zaszyw ają się na dzienny spoczynek w gąszcze spokojne i bezpieczne. Do spoczyn­

ku zarówno w lecie, jak i zimie przygotow ują sobie barłogi. W atahy dzików zalegają na spo­

czynek gromadnie, a zwłaszcza zimą układają się obok siebie w zajem nie się grzejąc. Wycinki i odyńce, a czasem jałow e sam ury zalegają osobno, naw et w tedy kiedy przebyw ają w sta­

dzie. Ich legowiska zn ajdują się nie opodal spoczynku w atahy. P ojedynki przy wyborze miejsca spoczynku dają dowody znacznej inte­

ligencji. Zalegają w m iejscach najm niej spo­

dziewanych, często bardzo blisko dróg, do b a r­

łogu podchodzą zataczając pętlę, tak że trudno jest je niespodziewanie zaskoczyć idąc ich śla­

dem. Dziki z w yjątkiem okresu huczki, a cza­

sem prowadzenia młodych, pędzą nocny tryb życia, dnie spędzając w gąszczach w barło­

gach. Dziki bardzo chętnie korzystają z ką­

pielisk i babrzysk błotnych, gdzie pozbawiają

i*

się pasożytów zew nętrznych skóry. Ranione osobniki tracą gorączkę i leczą się korzystając z błot borowinowych i torfowych. Z babrzysk błotnych dziki korzystają przez wiosnę, lato i jesień, na południu Polski czasem też zimą.

Dziki są zw ierzętam i stadnym i, żyją gro­

madnie w watahach, których skład w ciągu roku ulega znacznym zmianom. Od w atah od­

bijają się tylko odyńce, wycinki i czasem ja ­ łowe, stare lochy. N ajm niejszą watahę stanow i wiosną rodzina składająca się z lochy i jej przychówku. Kiedy młode m ają już 6—8 ty ­ godni, w atahy powiększają się zwykle przez połączenie 2 lub więcej prowadzących loch.

N ajstarsza z loch obejm uje prow adzenie wa­

tahy. Tam gdzie stan loch jest duży, z areału przez nie zajętego w ypierane są zwykle inne dziki, zwłaszcza odyńce i wycinki, k tó re szu­

kają spokojniejszych miejsc. Do w atah złożo­

nych z prowadzących loch zwykle jesienią do­

łączają słabsze przelatki i wycinki. Natom iast na okres huczki dochodzą do nich odyńce i silne przelatki. Zimowa w ataha dzików m a zatem bardzo urozmaicony skład i może liczyć naw et powyżej 40 osobników. W ataha trzym a się miejsc zasobnych w karm ę. Zimą, tam gdzie w ystępują duże drapieżniki jak wilk czy ryś, potrafi się skutecznie bronić przed ich napaścią.

Dość często, tam gdzie nie ma presji dużych drapieżników, przelatki w zimie tworzą w łas­

ne w atahy, do których czasem dołączają się jałow e lochy i słabe wycinki. Wycinki wiosną zwykle oddzielają się od w atah i zaczynają samotne życie. Czasem też podobnie postępują silne przelatki.

Okres huczki u dzików może trw ać bardzo długo i zależy w znacznej m ierze od zasob­

ności żeru w środowisku oraz od spokoju.

Przew ażnie trw a od listopada do lutego. Przy niedostatku karm y, częstym niepokojeniu zwierząt, lub przy bardzo ostrych i długich zimach huczka może odbywać się w lutym , marcu, a naw et w kw ietniu. U dzików wy­

stępuje bardzo silny dobór naturalny. Odyńce walczą ze sobą i słabsze samce nie są do­

puszczane do rozrodu. W zależności od prze­

biegu huczki pierwsze porody u dzików m ają miejsce w lutym i na początku marca. Mogą się przeciągać do maja, czerwca. Ciąża u dzi­

ków trw a około 133— 140 dni. Ciężarne lochy na tydzień lub dwa przed porodem odłączają się od w atahy i przygotow ują barłogi do po­

rodu. Zw ykle w gąszczach niedostępnych młodników, w miejscach bardzo spokojnych.

Barłóg budow any jest z chrustu, traw i ściółki, 0 ścianach dochodzących do wysokości 50 cm.

Lochy, w zależności od wieku, rodzą 2 do 13 m łodych pasiaków, średnio około sześciu.

Przez m niej więcej dwa tygodnie młode po­

zostają w barłogu. Lochy są bardzo troskli­

wymi m atkam i, dbają o utrzym anie ciepła w gnieździe, karm ią małe 5—6 razy na dobę.

Tygodniowe w archlaki są już ruchliw e i żwa­

we. Miesięczne zaczynają opuszczać barłóg 1 wędrować za m atką. W razie niebezpieczeń­

stw a w arują nieruchomo, kryjąc się skutecz-

(6)

124

nie w ru n i leśnej. Starsze, w wieku około 3 miesięcy, w takich przypadkach nieruchom ieją stojąc w zaroślach. Młode ssą m atkę od 2,5 do 3,5 miesiąca, jednak dw utygodniow e zaczy­

nają się już interesow ać karm ą żerującej m at­

ki, a miesięczne ko rzystają z jej stałego po­

karm u. Po drugim m iesiącu życia ubarw ienie pasiaków zaczyna stopniowo zanikać. W w ieku 5—6 miesięcy w archlaki m ają już suknię jed ­ nolitą z czerw onobrunatnym lub rdzaw ym od­

cieniem.

S tra ty wśród urodzonych w archlaków są znaczne. Do w ieku trzech miesięcy ginie około 20% prosiąt, a w ciągu pierw szych siedm iu m iesięcy około 50%. Mimo tych s tra t przyrost populacji dzików je st znaczny, a w latach ła ­ godnych zim i obfitości żeru bardzo duży.

Dlatego też konsekw entne redukow anie po­

głowia, drogą racjonalnych odstrzałów, ma istotne znaczenie dla utrzym ania szkód w po­

lach w granicach gospodarczo znośnych. N aj­

większe szkody w k u ltu rach rolnych czynią dziki od m aja do września. Szkody te w ogrom nej masie w yrządzane są przez szybko rosnącą młodzież, której zapotrzebow anie na karm ę jest duże. Muszą one pokryć je w ciągu bardzo krótkich letnich nocy.

Poznana biologia dzików i ich behaw ior dały podstawę do nowoczesnego ustaw ienia gospodarki łowieckiej tego gatunku. W grę wchodzi tu w prow adzenie letniego dokarm ia­

nia dzików w lesie, by odciągnąć je od poszu­

kiw ania k arm y w polach, ale głównie k ształ­

tow anie odpowiedniej stru k tu ry populacji dro­

gą celowych odstrzałów. Polow ania na dziki muszą się zatem rozpoczynać wcześnie i głów­

nym przedm iotem polowań muszą być prze- latk i i w archlaki. Intensyw ność pozyskania za­

leżeć w inna od przyrostu zrealizowanego (tego, który winien być pozyskany) i prowadzić do uzyskania obsady dzików od 10 do 20 sztuk na 1000 ha lasów. Obsada ta w inna składać

się w przew ażającej m ierze z dzików doro­

słych, będących w w ieku produkcyjnym . W in­

na zawierać przew agę samców nad samicami.

Takie stado podstawowe z racji swego beha­

wior u b y tu je głównie w lesie, w znacznym rozproszeniu, co ogranicza do m inim um szko­

d y w upraw ach polowych. Przyczynia się też do lepszej pen etracji lasu, podnosi znaczenie dzika w środowisku leśnym, a jednocześnie stw arza rokrocznie możliwość wysokiej pro­

dukcji młodzieży.

W prawidłowo utrzy m an ej populacji dzików, w której większość stanow ią osobniki dorosłe, p rzyrost zrealizow any winien wynosić od 100 do 150% stan u wiosennego dzików w łowisku.

Pozyskanie zatem winno obejmować powyżej 60% warchlaków, do 30% przelatków , a tylko 10% dzików dorosłych — w tym 5% loch, w m iarę możności starych i jałow ych i 5% odyń- ców kończących swój optym alny rozwój. Jest to idealne ustaw ienie dziczego problem u, w a­

ru n k u jące wysoką produkcję z łowiska, speł­

nianie pożytecznej biologicznej roli przez ga­

tun ek w lesie i utrzym anie na znośnym po­

ziomie szkód w upraw ach polowych.

Oczywiście taka gospodarka populacją w y­

m aga odpowiedniego wyszkolenia m yśliwych i urządzenia łowiska. A le tylko tak ie rozw ią­

zanie może nam gw arantow ać atrak cy jn ą obecność dzika w naszych lasach przez wiele następnych dziesięcioleci.

* O b ja ś n ie n ia te r m in ó w um ytych w n in . a rty k u ł® : S a m u r a = lo c h a — s a m ic a d z ik a .

W a r c h l a k v — m ło d y d z ik w p ie rw s z y m r o k u po u ro d z e n iu . O d y n ie c — s t a r y d z ik s a m ie c — s a m o tn ik .

W y c in e k ■= o d c in e k — sa m ie c , d z ik d w u - lu b tr z y le tn i.

H u r t — sta d o .

H u c z k a — lo c h a n ie , o k r e s g o d o w y u d z ik a . P r z e l a t e k — je d n o r o c z n y w a r c h la k .

RO M A N S TO PA (K raków )

MOWA SZYMPANSA

Od d a w n a zauw ażono, że szy m p an s (P a n tro g lo d y- tes) m a zdolność w y ra ż a n ia sw y ch dozn ań em o cjo n a l­

n y ch za pom ocą w y d a w a n ia dźw ięków . Je d n a k ż e k il­

k a k ro tn ie p o d ejm o w an e p ró b y w e jśc ia z nim w k o n ­ ta k t m o w n y całkow icie zaw odziły. O sta tn io p ró b a t a ­ k a p ow iodła się pp. G a rd e n e r w USA, jed n ak o w o ż n ie d ro g ą ję z y k a głosowego, ale d ro g ą ję zy k a gestów . Po 22 m ie sią ca ch n ie zw y k le c ie rp liw e j i uciążliw ej p ro ce d u ry , d o p ro w a d zili oni 8-14-m iesięczną m a łp ę W ashoe do ro zu m ien ia i u ży w a n ia ta k ic h gestów , j a ­ kie zostały ju ż d aw n ie j u sta lo n e d la am ery k a ń sk ic h szkół d la g łu c h o n iem y ch w p o sta ci tzw . A SL (A m e ­ rican S ig n Language).

A oto re z u lta ty do ja k ic h doszli pp. G a rd e n e r: O p a ­ n o w an ie pierw szego g estu lu b m igu trw a ło 7 m ie się ­

cy, d a lsz a n a u k a p o stę p o w a ła znacznie szybciej, bo po 22 m ie sią c a c h W ashoe u ży w a ła ju ż 34 m igów , a po 40 w ła d a ła 92 m igam i. P ierw szy gest znaczył " p rz y jść ” . O czyw iście te n m ig był je j n a rz u c o n y , n a to m ia s t w to ­ k u uczen ia p o tra fiła się zdobyć n a sam o d zieln e ł ą ­ czenie m igów d la w y ra ż e n ia p o trze b n y ch je j pojęć.

T a k im n p . je j w y n a la z k ie m było połączenie m igów :

"o tw o rzy ć”, ”je ś ć ” , ”p ić ” i oznaczało "lodów kę” . In n e połączen ie: ” d ać ” + ” W ashoe ” + ” ła sk o ta ć ” znaczyło

” pro szę m ię p o ła sk o ta ć ”.

N a u k a o d b y w a ła się n a jp ie r w n a U n iw ersy te cie Ne- v a d a , później n a U n iw ersy te cie O klah o m a, gdzie n a ­ uczycielem b y ł w y tra w n y p ra k ty k w te j dziedzinie P o u ts. P rz y k o ń cu stu d ió w , po k ilk u la ta c h uczeni ch cieli zbadać, czy W ashoe p o tra fi p rze k azy w a ć sw oje

(7)

125

um iejętn o ści in n y m szym pansom , w zględnie czy bę­

dzie k om unikow ać się n a m igi z szym pansam i zn a­

jący m i języ k gestów . I tu ta k ż e osiągnięto p e ł­

n y sukces. K iedy ją um ieszczono na w ysepce, gdzie znalazła się w to w a rz y stw ie około tu z in a innych szym pansów , k tó ry c h p ie rw e j nauczono ję zy k a ges­

tów , w ów czas bez n a jm n ie js z e j tru d n o śc i w eszła z n i­

m i w k o n ta k t m ow ny, m .in. z a p rasz ała ich "chodź, popieść”.

Z p u n k tu w idzenia językoznaw cy n ie je st to je d ­ n a k pełn y język, b ra k m u k ilk u p o dstaw ow ych cech języka głosow ego, np. nie p o sia d a podw ójnego w zor­

cow ania (dźw ięki i w yrazy), n ie stanow i sy stem u o t­

w artego, a rac zej u k ła d za m k n ię ty nie p odlegający dalszem u rozw ojow i itd.

Dlaczego szy m p an s n ie p o tra fi się nauczyć m owy ludzkiej? M ożna tu w ym ienić d w ie przyczyny. Po pierw sze, ja k k o lw ie k p rzy p o w ierzchow nym oglądzie o rg an y m ow ne sz y m p an sa n ie w iele się ró ż n ią od o r­

ganów człow ieka, to je d n a k n a w e t owe nieznaczne różnice d e c y d u ją o niezdolności szy m p an sa do p ro d u ­ k o w an ia ta k su b te ln y c h tw o ró w , ja k im i są dźw ięki

m ow y lu d zk iej. W y starczy p o ró w n a ć re n tg e n o g ra m ję ­ zyka, u sta w ie n ie o raz w za jem n e p ro p o rc je poszcze­

gólnych o rg an ó w m ow y, a b y stw ierd zić, ja k w ielką rolę w ich w za je m n y m u k ła d zie o degrał chód d w u ­ nożny i w y p ro sto w a n a p o sta w a. D ru g a p rzyczyna tk w i w b ra k u k o o rd y n ac ji ru ch ó w o rganów m ow y oraz b ra k u ścisłego, su b teln eg o p o w iąz an ia m iędzy ośrod­

kam i zm ysło w o -ru ch o w y m i w m ózgu a m ięśn iam i po­

w o d u jąc y m i ru c h y o rg an ó w m ow y. Ze ta k ie p o w iąza­

n ie z g ru b sza istn ie je , o ty m św iad czy zdolność szym ­ p a n sa do p ro d u k o w a n ia różn y ch k rzyków czy haseł.

Obok sam ogłosek, zróżn ico w an y ch je d n a k ty lk o w dw ie pozycje: p rze d n ią a(e) i ty ln ą o(u), w y stę p u ją tam rów nież spółgłoski g ardłow e, ja k

1) zw a rte m ięk k o p o d n ieb ien n e

k (g, gh, kh ) — 1 dźw ięk

2) szczelinow e i zw artoszczelinow e

h, x k x ' — 3 dźw ięki

(polskie ch, szczelinow a m iękkopodniebienna)

3) nosow e m , t] — 2 dźw ięki

4) m laski (w argow y, zębow y i boczny) — 3 dźw ięki S tan o w i to raz em 11 p rotodźw ięków , czyli dźw ięków w p rzy b liżen iu podob n y ch do w y d a w a n y c h przez czło­

w ieka.

Ich an alizę p rz e p ro w ad z iła B lan ch e L ea rn e d , k tó ra ja k o niezw ykle u zdolniony m uzykolog n a p isa ła razem ze znak o m ity m b adaczem m a łp Y erkesem książkę C him p a n zee In telig en ce and Its Vocal E xpressions.

M ożna by te m u m a te ria ło w i zarzucić, że je s t p rz e s ta ­ r z a ł y — k sią żk a w y szła w r. 1925— iniestety n ie m a nic now szego, a że p. L e a rn e d m ia ła sp e c ja ln e zdolności ch w y ta n ia i z a p isy w a n ia n u t, tego dow odem może być fa k t, że pod w ó jn y to n (double tone) zan o to w an y przez n ią został p o tw ie rd z o n y przez a p a r a tu r ę now oczesną (sp ek tro g raf dźw iękow y). Ze w zględu n a nieznajom ość fo n ety k i p. L ea rn e d p o słu g iw a ła się n o ta c ją dźw ięków zgodną ze zw ykłą p iso w n ią an g ielsk ą, co je d n a k d a się przełożyć n a sym bole fonetyczne. W p raw dzie a u to rk a z a n o to w ała 32 " w y ra z y ” m ow y szym pansa, to je d n a k po g ru n to w n e j a n a liz ie fonetycznej i se m an ­ tycznej okazało się, że ty c h w y ra zó w je st tylko 23.

Po ty c h u w a g a c h w stę p n y c h p rze jd źm y do om ów ie­

n ia ow ych 23 haseł lu b k rz y k ó w d w ojga sz y m p an siąt C him a i P anzee. O tóż n a jp ie r w w y ła n ia ją się k rzy k i zw iązane z jedzeniem lu b piciem . Być może, że po ­

m ocne tu było, p rze ciw sta w ian ie się p o k arm ó w m i­

łych, przy jem n y ch , k tó ry m spontanicznie tow arzyszyły krzy k i z zespołem dźw iękow ym przy jem n y m , a w ięc spółgłoskow y elem ent k(g, gh, k h ) lu b w argow y + sa ­ m ogłoska ty p u przedniego a (e ) — p ok arm o m niem iłym , odrzu can y m przez organizm szym pansa, k tó ry m to w a ­ rzyszyły zespoły dźw iękow e n iep rz y jem n e, a w ięc x , k x ' rj + sam ogłoska ty p u tylnego o(u). Owe k rzy k i to ­ w arzyszące pokarm om m iły m są w yznaczane przez fi­

zjologię, k tó ra sym ptom y dźw iękow e przeżyć p rz y ­ jem n y ch um ieszcza n a styku ty łu języka z p odniebie­

niem m iękkim , ja k zw a rte k, (g, kh, gh); na w arg ac h (m°); lub w reszcie — o ile chodzi n ie o p o d n ie ty p o ­ karm ow e, a le o oddychanie — w sw obodnym p rz e j­

ściu oddechu przez k a n a ł oddechow y (k rtan io w e szcze­

linow e h). T a sam a fizjologia w yznacza sym ptom om dźw iękow ym tow arzyszącym w rażeniom sm akow ym nie p rz y jem n y m szczelinę m iędzy p odniebieniem m ięk ­ k im a ty łe m języka x (charczenie z grubsza podobne do naszego ch), zw arcie w ela rn e z rezonansem noso­

w ym ?] lub w reszcie zw artoszczelinow ą w y rzu to w ą k x ' .

Zgodnie z ty m sam ogłoski ty p u a (e) będą stan o w i­

ły sym ptom w ra że n ia dodatniego, akceptow anego przez organizm , będą one w yrazem d ążenia w przód, ku m iłej podniecie, podczas gdy sam ogłoski, ty ln e ty ­ pu o (u) b ęd ą w y razem cofania się, ucieczki od n ie ­ m iłego bodźca, w zględnie będą w yrazem chęci w y rz u ­ cenia, pozbycia się przy k rej po d n iety sm akow ej — w szakże język pr?y ich w y m aw ianiu rów nież cofa się ku tyłow i.

P ozornie przeciw staw ia się ta k iem u u jęciu sam ak t poły k an ia: tu trzeb a je d n a k odróżnić fazę w stę p n ą, w któ rej głód czy prośba o po k arm w yznaczają odnoś­

nym hasłom lu b k rzykom sam ogłoskę ty ln ą o (u), od fazy końcow ej, w k tó rej zadow oleniu z w ypicia czy nasycenia tow arzyszy sam ogłoska p rze d n ia a (e). M o­

żem y ją obserw ow ać i u naszych dzieci, kiedy po w y­

piciu czegoś dobrego głaszczą się po b rzu c h u i d a ją zadow oleniu dźw iękow y w yraz m ru cząc ad, a w ięc sam ogłoskę ty p u przedniego.

Zobaczm y te ra z czy m a te ria ł m ow ny p. L earnod da się u jąć w w yżej podane zasady:

1. K rzyki połączone z pożyw ieniem — 5 krzyków o zespole dźw iękow ym k (g, kh, gh) + a o dpow ia­

d a ją pow yższym zasadom , a ich zróżnicow anie, w y­

n ik łe z różnych sy tu a cji jedzenia lub czekania n a po­

k a rm o d b ija się w tonie, k tó ry w zasadzie od zw ier­

ciedla em ocjonalny c h a ra k te r przeżycia: ton w znoszą­

cy się w y ra ża żądanie, dom aganie się, a ton o p a d a ją ­ cy prośbę, życzenie, w reszcie ton w ysoki n ie je st tu tonem a la rm u , ale raczej radości, zadow olenia. C ie­

kaw a rzecz, że m otyw owocu, a w ięc pożyw ienia u lu ­ bionego przez szym pansa, w y k azu je dźw ięk w arg o ­ w y m z tonem opadającym . T ak ą sam ą sy tu a cję o b serw u jem y w północnej g ru p ie buszm eńszczyzny, gdzie m znaczy jeść owoce, a w yraz pochodny m a z tonem n isk im znaczy ”daw a ć” .

2. S y g n ały ostrzegaw cze w y k az u ją w p ra w d zie ele­

m e n t spółgłoskow y g (k), a le d o k ła d n a an aliza fo n e­

tyczna pozw ala przypuszczać, że chodziło tu o g in- je k ty w n e (ń in je k ty w n e, tj. g w y m aw ia n e p rzy ob­

niżonej k rtan i), będące sym ptom em strac h u , lub o k x ', k tó re m a za cel spłoszyć, w y straszy ć p rze ciw n i­

ka; niski to n sam ogłoski w pierw szy m w y p ad k u pod­

k re śla m o m en t strac h u , w d ru g im aaś stanow i sym ­ ptom cichego alarm u .

(8)

126

3. E le m en t w arg o w y m stanow i w y raz p rz y ja z n e ­ go p o w ita n ia, (w y stęp u je on też u o ra n g u ta n a w po­

staci głośnych cm okań). D rugi sposób p o w ita n ia je st w łaściw ie sym ptom em głośnego, h ałaśliw eg o a la rm u (rw ah posiada ton w ysoki) n a w idok kogoś niepożą­

danego lu b w ręcz niebezpiecznego. Na to w sk az u je zarów no elem e n t spółgłoskow y w p ostaci szczelino­

w ej m ię k k o p o d n ie b ien n e j x , ja k i w *, k tó re p ow stało z o(u), a w ięc o bydw a sym ptom y p rzeżycia n ie m i­

łego. P o tw ierd za to opis sy tu a c ji: było to m ianow icie p o w ita n ie k o la c ji przez C him a, k tó ry był p o dniecony i b ardzo głodny, a w ięc w ręcz niezadow olony. A nglik k w itu je ta k ą sy tu a c ję pow iedzeniem : „A h u n g ry m an is an a n g ry m a n ” (G łodny człow iek to człow iek zły).

4. W k rz y k u lu b w o ła n iu szym pansa o r a tu n e k nie m a zdecydow anej b a rw y uczuciow ej, ja k k o lw iek p ełn i on o k reślo n ą fu n k c ję w życiu szym pansa, m a go w y ­ p row adzić z sy tu a c ji o sam o tn ien ia, za g u b ie n ia się w puszczy tro p ik a ln e j czy sa w a n n ie i p rzy w ró cić n a m i­

łe, p rz y je m n e łono społeczności szym pansiej. J e s t to te d y rodzaj a la rm u , stąd n ajen e rg ic zn iej sza, p o c h ła ­ n ia ją c a n ajw ięc ej e n e rg ii a rty k u la c y jn e j spółgłoska w y rzu to w a k x i sam ogłoska o p atrz o n a w ysokim tonem a la rm u a. N ie je s t to je d n a k a c h a ra k te ry z u ją c e do­

d atn ie, p o zytyw ne przeżycia, ale a jako sam ogłoska bez żadnej m o d u la cji p rz e strz e n i rezonansow ej — sy­

tu a c ja w y m ag a n aty ch m iasto w e j re a k c ji szym pansów z n a jd u ją c y c h się w zasięgu donośności tego dźw ięku, toteż zro z u m iały się sta je jego spontaniczny, żyw io­

łow y c h a ra k te r.

5. N aw o ły w an ie sk iero w an e do p a r tn e ra odm iennej płci odznacza się żyw iołow ością d o d atn ią, w y rażo n ą sam ogłoską ty p u p rzedniego oraz p o d w ó jn y m i to n am i odleg ły m i o ja k ie ś trz y oktaw y, a p ro d u k o w a n y m i przez 2 w y b rz u sz e n ia w k a n a le głosow ym .

6. Spółgłoska m w y m a w ia n a z to n em o p ad a ją cy m je st o d zw iercied len iem m acierzy ń sk iej m iłości. U szym pansów z n a jd u je ona w y ra z w g ru n to w n y m p rz e ­ sz u k iw an iu w łosów , zw łaszcza n a głow ie, a b y się up ew n ić czy n ie m a ta m insektów .

7. K rzy k i w y ra ż a ją c e ból i niezadow olenie, P. L e a r- ned zanotow ała szereg k rzyków tego ro d z a ju w y d a ­ w an y przez szym pansicę P anzee, kiedy C him po zbud o w an iu 3 g niazd n a w ierzch o łk u brzozy n a k ła ­ n ia ł ją, aby ro b iła to sam o, a gd y P an zee n ie w y ­ k az y w ała ochoty sz tu rc h ał i p o p y ch a ł ją bezlitośnie.

W szystkie te głosow e re a k c je u h u h P an zee c h a ra k ­ te ry z u ją się sam ogłoskam i ty p u tylnego o (u), z w y ­ ją tk ie m zespołu dźw iękow ego k x '- a i- a h , w k tó ry m p o ja w ia się dw u g ło sk a ty p u p rzedniego ai. S y tu ac ja,

* w = polsk ie f.

w “k tó re j te n k rzy k się w y łonił, w sk az u je je d n ak , że b y ł to ból raczej zew n ętrzn y , choć dotkliw y, m ian o ­ w icie, gdy P anzee z n a jd o w ała się n a drzew ie, C him ch w y cił ją za nogę i z a w isn ą ł cały m ciężarem na t e j­

że nodze. Je śli ból je st p ły tk i, zew n ętrzn y , w ów czas fizjologicznym jego sym ptom em będzie sam ogłoska ty p u przedniego. N a odw rót, m , należące n a ogół do sym ptom ów w ra ż e ń m iły ch , może w p ew nych sy tu a ­ c ja c h c h a rak te ry z o w a ć przeżycia n ie p rz y jem n e, oczy­

w iście w po łączen iu z m im ik ą i g esty k u la cją , w sk a­

z u jąc ą n a p rzeżycia u je m n e (w argi w ydęte).

M am y te d y m z to n em niskim (w argi w ydęte) jako sy m p to m n iezadow olenia. Szlochanie w y ra ża zespół dźw iękow y x o —x w a , p rzy czym x ó je s t w y m aw ian e w dechem , a x w a w ydechem . W yżej w y m ienione uh ja k o sym ptom bólu, m oże także w połączeniu tró j- zgłoskow ym u -u h -u h z w znoszącym się to n em być w y ra ze m p ro śb y czy p ro te stu , a b y szym pansa nie zo­

sta w ia ć sam ego, a w ięc w sy tu a cji n ie m iłe j, p rzy k re j.

T u należy ta k ż e h u h u ja k o w y ra z zm ęczenia, se n ­ ności.

Gd ha je s t re a k c ją głosow ą szy m p an sa n a w idok m e ch a n ik a z p o b ru d zo n y m u b ran ie m i tw arzą. Otóż tu - * ta j trz e b a p rzy p u ścić, że sam ogłoska a w y ra ża p ie r­

w o tn ie spontaniczną, żyw iołow ą re a k c ję n a p rzy k re w ra ż e n ia w ęchow e, gdyż b ru d oznacza u szym pansa p rz e d e w szy stk im odchody (por. w yżej a w k rzy k u o ratu n e k ).

8. Śm iech, oczyw iście szczery, n a tu ra ln y będzie m ia ł sam ogłoskę ty p u przedniego ja k o przeżycie ty ­ pow o pozytyw ne, stą d w ięc szym pans śm ieje się k x ’ a h k x ’ah z to n e m w ysokim , a dopiero je śli to je st śm iec h nieszczery, u d aw a n y , w ów czas p o ja w ia się sa ­ m ogłoska t y p u ty ln eg o k x ’uh k x ’u h z to n e m n is ­ kim . (Por. u d a n y , nieszczery śm iech chłopców w Szko­

le ja k o re a k c ja na dow cip nielu b ian eg o nauczyciela).

9. Tzw. groom ing, tj. p rze szu k iw a n ie sobie n a w z a ­ je m o w łosienia celem w y k ry c ia in sektów je st oczyw i­

ście czynnością p rzy ja zn ą , m iłą, a w ięc zrozum iałe tu je s t użycie m la sk u w argow ego. Ł ączy się to z m la s­

kiem zębow ym , gdyż m a łp y m a ją zw yczaj zjadać ow e in sek ty .

10. N iek tó re m ałp y w y ra ż a ją chęć ła sk o ta n ia m la ­ skiem zębow ym , k tó ry w połączeniu z odnośnym g e­

ste m je st sym ptom em przeżyć m iłych. Ja k o m iłe p rz e ­ życie w y p a d a określić ta k ż e coś now ego, ciekaw ego, a w ięc ró w n ież zrozum iałe je s t tu użycie m la sk u zę­

bow ego. M lask te n je st w ty m w y p ad k u sk ró tem g e­

stu ręk i, sięgającej po now o n a p o ty k a n y przed m io t celem zb a d an ia, oczyw iście, czy da się zjeść. W szakże ta k sam o ro b ią nasze dzieci.

ANNA i D IM IT R IO S P A P A TE O D O R U (K raków )

ELEKTROW NIE ATOM OW E — PRZYSZŁOŚCIĄ GOSPODARKI CZY ZAGRO ŻENIEM N A TU RALNEG O ŚRODOW ISKA BIOLOGICZNEGO

B u rzliw y rozw ój te c h n ik i i stale zw ięk szająca się w o d u je sta ły w zro st zap o trzeb o w an ia n a energię. Do- liczba ludności oraz p o stę p u ją cy od początku X IX tych czaso w y m zasobom p a liw grozi w yczerpanie, w iek u szybki i n ie o d w ra c a ln y proces u rb a n iz a c ji po- Ś w iato w e zasoby w ęgla k am iennego i b ru n atn e g o , ro -

(9)

127 py n afto w e j, gazu ziem nego i e n e rg ii wód ocenia się

n a 37,5X1015 MW h. Je śli w 1953 r. roczne zużycie energii n a św iecie w yniosło — 4,5X1010 M W h, to w 1975 r. w ynosiło ju ż 8X 1010 M W h. D latego zastąpienie dotychczasow ych, tra d y c y jn y c h źródeł e n e rg ii now ym i

— zw łaszcza en erg ią n u k le a rn ą — je st po p ro stu ko­

niecznością.

E lek tro w n ie ją d ro w e w y k az u ją w iele cech k orzyst­

nych z p u n k tu w idzenia o ch ro n y środow iska n a tu ­ ralnego. Nie e m itu ją spalin, ty m sam ym nie zanieczy­

szczają atm o sfery , z a jm u ją m n ie jsz ą p ow ierzchnię i nie m a ją h ałaśliw y ch u rzą d zeń do naw ęg lan ia. Z p r a ­ cą elek tro w n i ją d ro w y c h w iąże się je d n a k ryzyko sk a­

żeń ra d io a k ty w n y ch środow iska w p rzy p a d k u aw arii.

R ozbudow a en e rg ety k i ją d ro w e j stw a rz a d la środow i­

ska n atu ra ln e g o zagrożenie w p ostaci dużej ilości od­

p adów ra d io a k ty w n y ch , g ro m adzących się głów nie w zak ład ach p rzeró b k i p aliw a jądrow ego. Ż ad n a m etoda p rzeróbki czy sk ła d o w an ia nie m oże całkow icie zlikw i­

dow ać radioaktyw ności. Ilość w y p ro d u k o w an y ch do dziś odpadów rad io a k ty w n y c h szacuje się 2 X 10s Ci, zaś około ro k u 2000 będzie w yn o siła 3X lO n Ci. N a j­

bardziej niebezpiecznym i su b sta n c ja m i w y d a ją się cez-137 i stront-90, k tó re w środow isku przem ieszcza­

ją się w zam k n ię ty m „łań c u ch u ekologicznym ”. Z a ­ rów no Cs-137, ja k i Sr-90 w y m y w an e są z atm osfery o padam i deszczow ym i, tw o rząc p y ł opadow y. Szcze­

gólnie du że ilości Sr-90 i Cs-137 w y stę p u ją w okresie w iosennym . W iąże się to z je d n e j stro n y z n ie sta b il­

nością atm o sfery w w yniku coraz silniejszej a k ty w n o ­ ści słońca, z dru g iej zaś z p rz y p a d a ją c y m w tym cza­

sie zw iększonym sp a lan iem w ęgla. W strato sfe rze is­

tn ie ją p rą d y , k tó re sp ro w ad za ją pył ra d io a k ty w n y n a Ziem ię w ciągu m iesięcy i to nie ro zp rasz ają c go ró w n o m iern ie po całej jej pow ierzchni, lecz głów nie n a te re n ie północnej strefy u m ia rk o w a n ej. Z am iesz­

k u je ta m około 80% ludności św iata.

Ż yjący w strefie ark ty c zn e j Eskim osi i L apończy­

cy byli silniej n ap ro m ie n io w a n i niż m ieszkańcy s tre ­ fy u m iark o w an ej choć ilość p y łu o p ad a ją ca w A rk ty ­ ce by ła dziesięciokrotnie m n ie jsz a niż w północnej strefie u m ia rk o w a n ej. P rzyczyną tego je st szczególna budow a ła ń cu c h a biologicznego n a te re n a c h ark ty c z- nych, gdzie porosty, inaczej niż tra w a , a b s o rb u ją pył w p ro st z po w ietrza, a nie za p o śred n ic tw em gleby, gdzie m oże się on rozproszyć. S tąd in te n sy w n e p ro ­ m ieniow anie d o sta je się do ciał k a rib u i reniferów , k tó re żyw ią się w łaśn ie p o ro stam i, a n a s tę p n ie t r a ­ fia do organizm ów Eskim osów i L apończyków z m ię­

sem tych zw ierząt, stan o w iący ch głów ny po k arm m ie­

szkańców.

Istn ie ją trzy źró d ła zanieczyszczenia środow iska p ro d u k tam i p ro m ieniotw órczym i, k tó re p rz e n ik a ją do p ow ietrza i ziem i oraz do w ód słodkich i słonych:

pierw szym są w ody u ży w a n e do oziębiania rea k to ró w jąd ro w y ch . W ody te m ogą się stać prom ieniotw órcze i skażać rzeki, do k tó ry c h zostały odprow adzone.

D rugim źródłem są o dpady rad io a k ty w n e. Trzecim zaś są eksplozje atom ow e w atm osferże, w w yniku k tó ry ch u w a ln ia ją się duże ilości ciał rad io a k ty w n y ch , k tó re p o w o d u ją skażenie n a olbrzym ich po w ierzch ­ niach.

M orze coraz częściej sta je się obiektem naszego za­

in te reso w an ia. B iologow ie u p a tru ją w n im ogrom na rez erw y białk a, geolodzy . zasoby ro zm a ity c h su ro w ­ ców,' a 'e n e r g e ty c y w idzą w n im źródło energii. Przy:

w y tw a rz a n iu e n e rg ii ją d ro w e j p o w sta ją izotopy ra d io ­

ak ty w n e, k tó re stanow ią p o te n cja ln e niebezpieczeń­

stw o, gdy dostan ą się do mórz. M orze zaś je st szcze­

gólnie n ara żo n e n a skażenia, gdyż stanow i idealne m iejsce o d prow adzania znacznych ilości odpadów o niskim stopniu radioaktyw ności. Poza tym , brzegi je ­ go są najdogodniejszym m iejscem do budow y elek tro ­ w ni atom ow ych w ym agających znacznych ilości w ody chłodniczej. O dpady z elek tro w n i o silnym p ro m ie­

niow an iu są m agazynow ane w specjaln y ch zb io rn i­

kach w sta n ie ciekłym . Jednakże ta k ie zbiorniki są dogodne je d y n ie p rzy k ró tk im okresie m agazynow a­

nia. P ow szechnie uw aża się, że odpady pro m ien io tw ó r­

cze pow inny być przed odprow adzeniem zestalone. Nie istn ieją dotychczas możliwftści całkow itego rozłożenia składników o d ługim okresie połow icznego rozpadu.

D latego konieczne je st ro zk ład an ie ich na drodze tra n sm u ta c ji jąd ro w y ch do p ro d u k tó w m niej niebez­

piecznych, albo też „pozbyw ania się” ich po zestale­

niu. B ierze się pod uw agę głów nie trzy m iejsca „poz­

b yw ania się” odpadów rad io a k ty w n y ch : pow ierzchnia dna oceanów , form acje geologiczne pod pow ierzchnią lądu oraz pod dn em oceanu. „G rab arze atom ow i”

uw ażają, że je st to n ajlep szy sposób pozbyw ania się niebezpiecznych produktów .

O dpady rad io a k ty w n e w w odzie są ró w nom iernie rozpuszczane. N iektóre z n ich u le g ają k o n ce n trac ji, w zględnie aku m u lacji. Roznoszone są przez p rąd y m orskie poziom e i pionow e. S u b stan c je n u k le a rn e łą ­ czą się także ze sk ład n ik am i w ody m orskiej, tw orząc nierozpuszczalne związki. W reszcie m ogą zostać w chło­

nięte przez organizm y m orskie i u le g ają roznoszeniu podczas poziom ych i pionow ych w ędrów ek tych o rg a­

nizm ów . . :

Poza p rocesam i rozcieńczenia su b stan cji ra d io a k ty ­ w nych, istn ie ją procesy ponow nej k o n ce n trac ji jak:

sedym entacja, ad so rp c ja lu b a k u m u la c ja różnych su b ­ stan cji rad io a k ty w n y ch przez organizm y m orskie.

A k u m u lacja izotopów ra d io a k ty w n y ch przez o rganiz­

m y w odne n a stę p u je bezpośrednio z w ody m orskiej albo z pokarm ów , k tó ry m i się żyw ią, a w ięc w o b rę­

bie ła ń cu c h a pokarm ow ego (tab. 1). T ak ja k w p rz y ­ p ad k u pestycydów , zw iązki te grom adzą się w n a j­

prostszych organizm ach, a n astęp n ie przechodzą do odżyw iających się n im i zw ierząt w yższych. Zjaw isko to pojaw ia się szczególnie w y raźn ie w środow isku m orskim . Z w ierzęta (m orskie) w odne zdolne są do m agazynow ania su b sta n c ji bardzo n a w e t rozproszo­

nych. N iektóre ry b y k o n c e n tru ją fosfor 2500000-krót- n ie w stosunku do jego zaw artości w wodzie; w idło- nogi k o n c e n tru ją d w u tle n ek krzem u 1300-krotnie; nie-, k tóre m ięczaki k o n c e n tru ją m iedź 4300-krotnie, a fluor 6900-krotnie.

O kres • połow icznego rozpadu strontu-90 w ynosi 25 lat, w y starcza to ab y p ie rw ia ste k ten g rom adził się w żyw ych organizm ach. P ierw iastek te n podobnie ja k w ap ń osadza się w kościach. Z naczne stężenie stro n ­ tu-90 o d kryto w ro ślin a ch w odnych. W A nglii np.

p o m iary dokonane w P ly m o u th w ykazały, że glony m orskie k o n c e n tru ją te n izotop od 20 (A sco p h y llu m nodosum.) do 40 razy (Fucus serra tu s), tj. w ięcej niż w ynosi jego stężenie w w odzie m orskiej. W S tan ach Zjednoczonych glony w rzece K o lum bii (do k tó rej od­

chodzą ścieki z ośrodka jądrow ego w H anford) w y­

k a z u ją k o n c e n tra c ję .20 000 do 30 000 X. razy : w yższą od w ody. Małże, słodkow odne z a w ie ra ją 100. r a z y .. więcej jodu prom ieniotw órczego, ńiż środow isko. Spraw a. ;ta dotyczy rów nież , ryb. m orskich, k tó re s w o j ą w ęd ró w k ą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poszukując odpowiedzi na postawione powyżej pytania, Canale i  Swain zauważyli, iż pojęcie kompetencji komunikacyjnej jest dość często stosowane jako odwołujące się

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, przełom w 1989 roku, PRL, przemiany ekonomiczne i społeczne, nowa gospodarka, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Balcerowicz,

W rezultacie północnoamerykańscy badacze postrzegani są jako pionierzy, dynamiczni propagatorzy oraz autorytety w zakresie kształcenia myślenia kry- tycznego.

[r]

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli"1. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

M a to szczególne znaczenie dla tekstologii, ponieważ niektóre teksty są tak obszerne i złożone kompozycyjnie, że jako całości z trudem poddają się

Niewykluczone jednak, że znajdzie się garstka ludzi, którzy zechcą uwolnić się od owego dylematu w taki sam sposób, jaki znajdujemy w Człowieku-Bogu i odwołując się do

Jednak zasadnicze treści odnoszą się do osoby Aleksandra Wielkiego, który przekonany o swej sile i uniesiony pychą ogłasza się panem świata i synem Jowisza