• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXIII.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXIII."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

W arszawa, dnia 4 w rześnia 1904 r. Tom X X III.

TYGODNI K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM P R Z Y R OD N I C Z Y M,

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA*.

W W a rsz a w ie : rocznie rub. 8 , kwartalnie mb. 2.

Z p rz e sy łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5.

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor Wszechświata przyjmuje ze sprawami redakcyjnemi codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

TEO RY A N A U K O W A LA TA W CA . A N A L IZ A L A TA W C Ó W ZŁOŻONYCH

ORAZ IC H CZĘŚCI SKŁADOW YCH.

(w w y k ład z ie popularnym ).

I.

W num erach 17, 18 i 19 W szechśw iata r. u. poddaliśm y analizie w arunki lotu la­

taw ca zwykłego. Przyjęliśm y przytem , że lataw iec składa się z jednej płaszczyzny, k tórą nazyw am y „podtrzym ującą11. Lecz nie w szystkie lataw ce są rów nie niezłożonej kon- strukcyi. W ostatnich dziesiątkach ubiegłe­

go stulecia, g d y poczęto zastosowywać lataw ­ ce do badań naukow ych, badacze zwrócili uw agę n a zasadniczą wadę tego przyrządu:

wielką jego chwiejność. Bez widocznej p rzy ­ czyny zew nętrznej, lataw iec zw ykły co chwi­

la zmienia swe położenie w pow ietrzu, a za każdym silniejszym poryw em w iatru —na ­ chyla się ku poziomowi, lub biegnie w kie­

ru n k u zenitu, czasem znów w yw raca kozioł­

k a i spada na ziemię. M amy więc cztery ro ­ dzaje ruchów lataw ca: w płaszczyźnie rów ­ noległej do poziomu, w płaszczyźnie prosto­

padłej do pozionru, ru ch y w ahadłowe naoko­

ło podłużnej osi lataw ca, lub też naokoło je ­ go osi poziomej. W szelkie inne ruchy będą lcombinacyą ty ch czterech ruchów zasadni­

czych.

A by o ile możności zm niejszyć dwa pierw ­ sze rodzaje w ahań, do płaszczyzny pierw ot­

nej, k tó ra m a n a celu podtrzym yw anie la­

tawica w pow ietrzu, dodano dwie nowe płasz­

czyzny, które nazwiemy: kierującą oraz re­

gulującą. Płaszczyzna „k ieru jąca1' je st pro­

stopadłą do płaszczyzny „podtrzym ującej “, zostaje umieszczona w łożysku w iatru, czyli w kierunku osi podłużnej lataw ca i m a na celu ograniczenie odchylań się lataw ca w kie­

ru n k u w iatru; spełnia zatem mniej więcej takie zadanie, jakie stępka (kil) spełnia w łódce.

A by okazać pożyteczność płaszczyzny kie­

rującej, rozpatrzm y bliżej rolę tego organu.

Przypuśćm y, że (rys. 1) A B przedstaw ia przecięcie lataw ca płaszczyzną poziomą (np.

pisma), czyli OW będzie kierunkiem w iatru,

O F przedstaw ia sznur. Jeżeli z jakiegokol­

wiek powodu, n aprzykład bocznego poryw u w iatru (wiatr często zm ienia ja k szybkość ta k i kierunek) lataw iec przeszedłby do poło­

żenia A 'B \ ciśnienie w iatru, jako skierowane zawsze w kierunku prostopadłym do płasz­

czyzny m usi być przedstaw ione za pomocą strzałki ON'. W ypadkow a dw u sił ON' i OF wedle praw a równoległoboku odchyli jeszcze bardziej latawca, k tóry przybierze pozycyę

A "B '' taką, że ON" kierunek ciśnienia wia­

tru będzie leżał w przedłużeniu prostej F " O,

przedstaw iającej sznur, łączący lataw ca z

ziemią. Oczywistem jest, że w tem poloże-

(2)

562

W S Z E C H Ś W IA T A1® 86

n iu lataw ca siła jego nośna została znacznie

W

zmniejszona, gdyż płaszczyzna jego je s t b a r­

dziej nachylona do k ieru nku w iatru.

W yobraźm y sobie, że do podtrzym ującej płaszczyzny lataw ca przyłączyliśm y płasz­

czyznę kierującą, przedstaw ioną na rys. 2 -im przez GD. 0 ile lataw iec odchyli się od sw e­

go pierw otnego położenia A B do położenia

i

D

A s.

v '

Rys. 2.

A 'B ', ju ż pod wpływem i podczas tego ru ch u

rozw inie się ciśnienie na płaszczyznę GD (która przeszła w G D ’) w k ieru n k u strzałki

PQ, zmuszające lataw ca do pow rotu do p ier­

wotnej pozycyi.

R ów now aga więc podobnego lataw ca zło­

żonego je s t daleko stalsza, niż zw ykłego la­

taw ca, gdyż zabezpieczam y go w znacznej części od oscylacyi w płaszczyźnie rów nole­

głej do poziomu. P łaszczyzna kierująca m o­

że być przym ocow ana z ty łu lub z przodu płaszczyzny podtrzym ującej. 0 ile um iesz­

czamy ją z tyłu, zwykle dajem y dwie płasz­

czyzny kierujące: po jednej na każdym boku zew nętrznym płaszczyzny podtrzym ującej (rys. 3). L ataw iec H argravea, obecnie po-

4 5

3 c

Rys. 3.

wszechnie używ any w obserw atoryach me- teorologiczno-aeronautycznych, przedstaw ia w łaśnie ty p lataw ca, składającego się z kom- binacyi płaszczyzn podtrzym ujących oraz kierujących. Załączony rysu n ek (rys. 4) uw alnia od potrzeby bliższego opisu.

G dy płaszczyzna kierująca zostaje umiesz­

czona „przed 11 płaszczyzną podtrzym ującą,

^ \B'

Rys. 5.

sznur, łączący lataw ca z ziemią, należy um o­

cować na przedniej kraw ędzi płaszczyzny

(3)

Al' 36 W SZ EC H ŚW IA T

563 kierującej; w przeciwnym bowiem razie n a j­

mniejsze odchylenie lataw ca sprowadziłoby szybki jego upadek; o ile zaś sznur przym o­

cowany je s t w D albo w D ' (rys. 5), widocz­

ne jest, że a p arat autom atycznie wróci do ło­

żyska w iatru.

W niektórych lataw cach oba rodzaje płaszczyzn: kierująca i podtrzym ująca są skom binowane w ten sposób, że stanow ią jed ną całość—mówimy to o lataw cach „dwu- bocznych“. R ysunek 6 daje nam plan bu-

Rys. 6 .

dowy takiego latawca, a rysunek 7 przed­

staw ia pokrew ieństwo tego lataw ca z po­

przednio opisanem i. L ataw ca B A C (ry su ­ nek przedstaw ia przecięcie jego z płaszczyzną pisma) m ożna rozważać jako utworzonego

z dwu płaszczyzn B IJ i CE, które będą płasz­

czyznam i kierującem ioraz D E —płaszczyzną podtrzym ującą.

Ł atw o zdać sobie spraw ę z przyczyn w ię­

kszej stałości lataw ca dwubocznego. P rz y ­ puśćmy, że B A C (rys. 8 ) przedstaw ia prze­

cięcie lataw ca przez płaszczyznę papieru. J e ­ żeli z powodu poryw u w iatru lataw iec od-

S' c

S.

chyli się i przybierze położenie B 'A C ' , w te­

dy ciśnienie w iatru na płaszczyzną A B ', tw o ­

rzącą z kierunkiem w iatru m ały kąt, zm niej­

szy się, przeciwnie zaś— zwiększy się ciśnie- nienie na płaszczyznę A C ', praw ie prostopa­

dłą do kierunku w iatru. D w a te w pływ y sprow adzą pow rót lataw ca do pozycyi B A C , która będzie pozycyą rów now agi maximum.

Ja k o przykład lataw ca dwubocznego moż­

na przytoczyć lataw ce m alajskie (rys. 9), któ­

re tylko nazwę egzotyczną noszą, gdyż zo­

stały zbudowane przez badacza am erykań­

skiego, J . B. Milleta, n a zasadzie, badań przeprow adzonych nad lataw cam i japońskie- mi i chińskiemi, oraz lataw ca W . A. Eddye- go. L ataw ce te m ają następujące zalety: są bardzo lekkie i stałe, a więc m ogą być uży­

wane w razie bardzo słabych w iatrów; w ob- serw atoryach m eteorologicznych były w po­

wszechnym użyciu przed wynalezieniem la­

taw ca ty p u L. H argravea.

II.

Przechodzim y do rozpatrzenia jeszcze je ­ dnego narządu lataw ców złożonych, a m ia­

nowicie płaszczyzny „reguluj ącej“. J e s t ona niezbędna, o ile, pomimo zm iennych pory­

wów w iatru, chcemy utrzym ać lataw ca w równowadze stałej na pewnej określonej wy­

sokości. O ile płaszczyzny kierownicze za­

bezpieczają lataw ca w pew nym stopniu od ruchów w ahadłow ych oscylacyjnych, w płaszczyźnie równoległej do poziomu, a pro­

stopadłej do kierunku w iatru, o tyle płasz­

(4)

564

w s z e c h ś w i a t

JM® 36 czyzna regulująca m a na celu usunięcie lub

ograniczenie w ahań lataw ca w płaszczyźnie, prostopadłej do poziomu, a równoległej do kieru n k u w iatru.

Przypuśćm y, że A B (rys. 10) przedstaw ia oś lataw ca, nachylonego do poziomu A N pod

A

R ys. 10.

kątem a; um ocujm y na przodzie płaszczyzny podtrzym ującej płaszczyznę B C , tw orzącą k ą t ostry z płaszczyzną A B (kąt ten zależy od m ocy w iatru i w ym iarów płaszczyzny), a otrzym am y płaszczyznę regulującą. Jeżeli pod wpływem nagłego podm uchu w ia tru l a ­ taw iec zajm ie położenie A 'B 'C ', widocznem jest, że powiększone ciśnienie na płaszczyznę

B 'C spowoduje pow rót lataw ca do poprze­

dniego położenia A B C .

Pożyteczności płaszczyzny regulującej do­

w iodły doświadczenia inżyniera M. Oh, du H auvela oraz A. Eddyego. Pierw szy w roku 1878, zbudow ał lataw iec o pow ierzchni 32

m 2 i w adze 100 kg.

L ataw iec ten po wznie­

sieniu się na 100 m nad poziom ziemi zacho­

w ał rów now agę za pom ocą odpowiedniej płaszczyzny regulującej oraz sprężystej w ię­

zi, o której pom ówim y w dalszym ciągu n i­

niejszej rozpraw ki. Zastosow anie płaszczy­

zny regulującej widzim y rów nież w lataw cu A. Eddyego, k tó ry do lataw ca m alajskiego dodał z przodu tró jk ą tn ą lub czw orokątną płaszczyznę, pochyloną pod pew nym kątem do płaszczyzny podtrzym ującej (rys. 11 ).

I I I .

D w a powyżej opisane org an y lataw ców złożonych, chociaż zapew niają w wysokim

stopniu rów now agę latawców, nie usuw ają je d n a k w zupełności w ahań ich powierzchni;

lataw iec może jeszcze w ykonyw ać ruchy ob­

rotow e naokoło swych osi. A by usunąć te w ahania, należy zbadać ich przyczyny. Gdy w iatr ciśnie na dowolną powierzchnię, cząs­

teczki pow ietrza po uderzeniu o nią ślizgają się wzdłuż niej, a następnie w ysuw ają się z pod brzegów płaszczyzny; jak o rezultat ty c h ruchów należy uw ażać tw orzenie się wirów; nie są one widoczne dla oka badacza, lecz łatw o je zaobserwować, przesuw ając w wodzie deskę prostopadłą do poziomu, lub też badając rzekę w tem miejscu, gdzie w a rt­

ki p rąd w ody uderza o filary mostów lub t a ­ m y. W iry te tam u ją praw idłow e w ysuw a­

nie się cząsteczek pow ietrza poza brzegi la­

taw ca. Ze w iry podobne m ogą szkodliwie w płynąć n a rów now agę lataw ca i wywołać w ahania naokoło jego osi niezależnie od w a­

hań, pow stałych w skutek zmian w kierunku i szybkości w iatru, na to m am y dowody bez­

pośrednie w dośw iadczeniach ze spadochro­

nam i. G dy G arnerin, aeronau ta angielski, w ykonał w ro k u 1797 pierwszą próbę ze spa­

dochronem , spuszczając się z wysokości 1000 m, zlot jego w yw ołał okrzyki przerażenia z piersi licznych świadków jego dośwdadczeń.

S padochron tego żeglarza powietrznego nie posiadał otw oru u wierzchołka; powietrze pod ciśnieniem, w ysuw ając się poza brzegi spadochronu, tw orzyło w iry, a z tego powo­

d u ap a ra t w ykonyw ał w ahania o rozległym rozm achu (amplitudzie). W iadom o, że zao­

patrzenie spadochronu w odpowiedniej w iel­

kości otw ór usuw a praw ie w zupełności wa­

h ania, o któ ry ch mowa.

Szczególnie duże lataw ce posiadają wadę wielkiej chwiej ności: pow ietrze ściśnione, w y­

suw ając się niejednostajnie poprzez brzegi lataw ca, z pod jego płaszczyzny raz z praw ej, raz z lewej strony, w yw ołuje ciągłe w ahania naokoło jego osi. P rzypuśćm y jednak, że zapew nim y odpow iednie wyjście dla ściśnio- nego pow ietrza poprzez powierzchnię la ta ­ wca; usuniem y przez to samo w iry, a o trzy ­ m am y praw ie bezw zględną równowagę i nie­

ruchom ość lataw ca w pow ietrzu. Nasuwa się jeszcze jed n a w ątpliw ość, a m ianowicie obaw a osłabienia (przez utw orzenie otworu) zdolności nośnej naszego a p a ra tu . Lecz zna­

ne zjaw isko z dziedziny żeglugi z żaglowca­

(5)

J\o 36

W S Z E C H ŚW IA T

565 mi obala obawy, jakieby m ogły pow stać

w tym względzie. M ianowicie zaobserwo­

wano, że w razie użycia żagli z otworami, szybkość żaglowca je s t większa niż wtedy, gdy żagle są całe, przyczem jednocześnie usunięte zostają przykre wstrząśnienia, które są rezultatem tw orzenia się wirów pow ietrz­

nych pod powierzchnią żagli. Z powyższych względów zaopatrzono lataw ce w organy, które nazwano „kieszeniam i11. Z p u n k tu w i­

dzenia teoryi są to odpowiednie otwory, za­

pewniające wyjście ściśnionem u pow ietrzu z pod powierzchni lataw ca. L ataw ce tego rodzaju odznaczają się wielkiemi zaletami,

jako utrzym ujące się stale w pow ietrzu. L a ­ taw ce japońskie (rys. 12 ), z postaci p rzy po ­ m inające ptaki, przedstaw iają przykład za­

stosowania kieszeni. S kładają się one z płaszczyzny podtrzym uj ącej A B i dwu skrzy­

cie} lub kieszeni D i C, które zapew niają tym latawcom rów now agę stałą.

Rys. 13.

Ciekawem rów nież zastosowaniem kieszeni odznacza się lataw iec B iota, przedstaw iony

przez wynalazcę w Tow arzystw ie Aeronau- tycznem Francuskiem w r. 1880.

L ataw iec ten składa się z prostokąta w y­

dłużonego A B C D (rys. 13), którego bok A C mierzy 38 cm, a CD 30 cm, z boku posiada­

m y dwa stożki O i K , które są w łaśnie kie­

szeniami, zapewniaj ącemi ściśnionemu po­

w ietrzu ujście swobodne; w ym iary stożków' są następujące: średnica podstaw y 20 cm, głębokość 18 cm. Na przedłużeniu osi płasz­

czyzny znajduje się śruba o dwu skrzydłach mocno skręconych. W ym iary skrzydła: 15

cm długości, 3,5 cm szerokości. Śruba ta zo­

staje w praw iona w szybki ru ch obrotowy przez w iatr; przedstaw ia ona rodzaj płasz­

czyzny regulującej, gdyż podobna śruba działa jako gyroskop.

A parat ten wykazał wielką równowagę wobec szybkości w iatru od 6 do 15 m n a se­

kundę i wzniesienia do 2500 m.

Niemniej ważnem jest zastosowanie kiesze­

ni do lataw ca C. Joberta, znanego aeronauty francuskiego. Lataw iec te n szczególnie za­

sługuje na uwagę, ponieważ zastosow any zo­

stał do ratow ania okrętów, zagrożonych roz­

biciem.

Lataw iec Jo b e rta (rys. 14) składa się z płaszczyzny podtrzym ującej A B C D , nad k tó ­

rą umocowano kieszeń E F . Szkielet lataw ca budują z odpowiednio skręconej trzciny, któ­

ra tw orzy koło A E B oraz boki A C i B D płaszczyzny podtrzym ującej. Bok A C płasz­

czyzny m ierzy i y 2 średnicy stożka; ten ostat­

ni posiada w F otw ór ze średnicą rów ną i//10

przecięcia podstaw y. Od A B do I idzie więź

połączona jeszcze z punktem E . Od wierz­

(6)

56G

W S Z E C H Ś W IA T

JS6 36 chołków A i B idą sznury, zakończone p ier­

ścieniem G, do którego przym ocow ują linę ratu nk ow ą JT, jak ą chcem y posłać na okręt.

L ataw iec ten utrzym uje się stale w pow ie­

trz u i posuw a się praw ie z szybkością w ia­

tru . Pow ietrze, w ybiegające przez otw ór F , spotyka sprężyste blaszki m etalow e, um iesz­

czone w tym punkcie, i w praw ia je w szyb­

kie drganie; przenikliw e dźwięki, p o w stają­

ce w skutek tego, dają sygnał ratunkow y.

IV.

Po rozpatrzeniu różnych płaszczyzn, z k tó ­ rych składa się lataw iec, przechodzim y z ko­

lei do zbadania innych organów tego przy ­ rządu. Zaczniem y od zanalizow ania działa­

nia ogona.

W iększa część zw ykłych lataw ców zaopa­

trzo n a je s t w ten organ, k tó ry składa się z długiego sznurka oraz poprzecznie przym o­

cow anych do niego kaw ałków papieru lub płótna; te ostatnie umieszczone są w pew nych odstępach, a n a końcu szn u rka zawieszamy m niejszy lub większy ciężar.

L ataw iec zyskuje n a zaopatrzeniu go w ogon, co należy przypisać tej okoliczności, że l-o ogon ciężarem sw ym obniża środek ciężkości całego aparatu, a tem samem zape­

w nia m u stalszą równowagę, 2 -o w iatr dzia­

ła na ogon, jako na pew ną powierzchnię re ­ gulującą. W istocie pojedyńcze płaszczyzny kaw ałków płóciennych tw orzą w sumie ro ­ dzaj płaszczyzny regulującej i kierującej, umieszczonej tym razem w dolnej części la ­ taw ca, a nie górnej, ja k to było podane p o ­ przednio (patrz rys. 10). Ogon posiada tą przew agę nad płaszczyzną, że łatw o i co chwila zm ienia swe nachylenie stosownie do k ieru n k u i szybkości w iatru ; w ten sposób może zm niejszać w ahania lataw ca naokoło jego osi poziomej i nie pozw ala m u p rzew ra­

cać się i spadać głow ą na dół, co następuje o ile ogon je s t zalekki lub zakrótki.

Ogon je st to więc przew ażnie narząd reg u ­ lujący i z tego względu przez d ługi czas uważano go za niezbędny dla zapew nienia stałości rów now agi lataw ca, chociaż obecnie posiadam y dobre lataw ce złożone, obyw ające się bez ogona.

O tej roli ogona, jako organu, zapew niają­

cego rów now agę naszem u przyrządow i, m o­

żemy się przekonać z następującego dośw iad­

czenia z lataw cem E sterlin a (rys. 15). L ata-

B

wiec ten różni się od innych pod tym wzglę­

dem, że w punkcie D posiada sznurek DF.

Przym ocow ując koniec F w B , możemy po­

przeczny drążek trzcinow y D B napiąć na tyle, aby pow ierzchnia lataw ca m iała kształt dwuboku. W ty ch w arunkach lataw iec E s­

terlin a doskonale obywa się bez ogona.

O ile nie używ am y sznura D F , latawiec m usi być zaopatrzony w odpowiedni ogon.

Czy ciężar ogona zm niejsza wysokość wzlotu lataw ca, jest to kw estya, którą nale­

żałoby zbadać doświadczalnie.

E u ler tw ierdził, że latawiec, zaopatrzonj- w ogon o wadze równej 1/ s w agi całego apa­

ra tu , wzniesie się na wysokość dwa razy większą, niż tenże lataw iec pozbawiony ogo­

n a wobec jednej i tejże siły w iatru.

M arey Monge podzielał zdanie powyższe.

Nakoniec niektóre latawce, składające się jedynie z płaszczyzny podtrzym ującej, zosta­

ją zaopatrzone w uszy z papieru lub płótna;

służą one do usunięcia braków , w ypływ ają- cych z niedokładnego bocznego zrów nowa­

żenia lataw ca, a więc w dobrym aparacie nie pow inny m ieć n igd y zastosowania.

B . Orłowski.

(DN)

(7)

Ko 36 W SZ EC H ŚW IA T

567

O B IE G G R ZY B K Ó W DROŻDŻOW YCH W PR ZY R O D Z IE.

Szybki i bu jn y rozrost swój w ostatnich czasach m ikrobiologia zawdzięcza w olbrzy­

miej części wielkiej i utalentow anej pracy Em ila K iy sty n a H ansena. On to głównie, m iędzy innem i, stw orzył biologię drożdży, dając w r. 1881-ym klasyczną, rozpraw ę swą o obiegu tych drobnoustrojów w przyrodzie.

Poszukiw ania zostały w tedy w ykonane nad Saccharomyces apiculatus, m ałym cytryno- w atego kształtu, w ogrodach nadzwyczaj rozplenionym , w ytw arzaj ącym alkohol grzyb­

kiem, zupełnie zresztą niesłusznie noszącym swą nazwę rodzajową, gdyż bynajm niej nie w ytw arza typow ych dla Sacharom ycetów zarodników.

G rzybek ten, ja k w ykazały wym ienione wyżej badania, przebyw a zwykle na d ojrza­

łych owocach, słodkich i soczystych, skąd byw a strącany na ziemię przez deszcz lub w iatr, razem z owocami. Odwrotnie na drzew a i krzaki sam także powrócić nie mo­

że i znów jest m u w tem pom ocny w iatr, wznoszący go razem z kurzem w górę i osa­

dzający n a liściach i owocach. Trafiwszy na owoc odpowiedni, Sacchar. apicul. pączkuje natychm iast; inaczej w ysycha w krótce i g i­

nie. W roznoszeniu go w prost z owocu na owoc biorą żywy, w yłączny niemal udział p tak i i owady, szczególniej osy.

AYędrówka ta k a z owocu n a ziemię i z zie­

m i na owoc z pow rotem pow tarza się wielo­

krotnie w ciągu la ta i przeryw a się dopiero na zimę, k tó rą grzybek spędza w ziemi;

z wiosną obieg rozpoczyna się nanowo.

Opierając się na ty ch wynikach, H ansen w ygłosił zdanie, że obiegu podobnego doko­

nyw a nietylko jeden Sacchar. apicul.: trzeba go przyjąć i dla innych, mianowicie właści­

wych grzybków drożdżowych. Przypuszcze­

niu tem u wszakże przeczyły tw ierdzenia in ­ nych badaczów —P asteu ra, B refelda, Berle- sego, w edług któ ry ch właściwe Sacharom y­

cety, np. drożdże winne, zim ują albo w k a ­ nale pokarm ow ym zwierząt, głównie owa­

dów, albo w nawozie roślinożerczych, nigdy zaś w ziemi.

Je d n a k już wstępne badania H ansena i w spółpracowników jego wykazały, że zdanie autorów ty ch bynajm niej nie jest ścisłe;

Sacchar. właściwie bowiem mogą żyć w zie­

mi nie tylko przez jed en peryod zimowy, lecz naw et całe trzy lata, to jest przez czas znacznie dłuższy, niż potrzebny do zwykłego obiegu.

Nie rozstrzygało to wszakże w zupełności jeszcze pytania, czy ziemia je s t istotnie m iej­

scem zim owania drożdży właściwych, i to tem bardziej, gdy początkowo w tedy nie po­

tw ierdziło się przypuszczenie, że, ja k to jest w przypadku Sacchar. apicul., grzybków drożdżowych właściwych nie będzie można spotkać zupełnie, łub tylko w bardzo małej ilości, na dalszej odległości od drzew i krza­

ków. H ansen mianowicie znajdow ał je w ziemi w znacznej ilości także w miejscach bardzo od ogrodów odległych, tam , gdzie Sacchar. apicul. zupełnie już nie w ystępo­

wał. W obec tego koniecznie trzeba było przeprowadzić nowe badania.

doszukiw ania w tym kierunku są znacznie trudniejsze, niż nad Sacchar. apicul., k tóry z powodu charakterystycznego cytrynow ate- go k ształtu w każdej chwili daje się w ykryć za pomocą najzw yklejszego mikroskopu.

Sacharom ycety właściwe nie w yróżniają się w ty m stopniu postacią swoją i dla okre­

ślenia ich gatunków trzeba uciekać się do żm udnej m etody hodowli czystych. Oczeku­

jąc wciąż, że uda mu się znaleźć gatunek, pozwalający w skutek postaci swej na uży­

cie w analizie m etody prostszej, H ansen w y ­ konał badania ostatnie na niewielką stosun­

kowo skalę', przyczem prow adził je częścią w D anii, częścią w Alpach.

Poszukiw ania w okolicach K openhagi do­

prow adziły do wniosku, że Sacharom ycety właściwe dają się tam spotkać wszędzie i w każdej porze roku. D ania je st gęsto zaludniona i nadzwyczaj bogata w ogrody owocowe, które leżą bardzo blizko jeden drugiego; w skutek tego, drzew, na których owocach m ogą pączkować drożdże badane, jest ta k wiele, że z trudnością znaleść m o­

żna miejsce, gdzie poszukiw anie ścisłe nie w ykryłoby kom órek drożdżowych.

Dopiero znaczna ilość analiz pozwoliła

stwierdzić, że rzeczywiście ziemia ogrodów"

(8)

568

W S Z E C H Ś W IA T

JSB 36 je s t zawsze znacznie bogatsza w Sacharo-

m ycety, niż gleba miejsc innych, przyczem im dalej od ogrodów tem m niej drożdżaków w ziemi.

Daleko właściwszem m iejscem dla podo­

bnych bad ań są góry; w yniki otrzym ane tu ta j nie podlegają już żadnej wątpliwości:

Zm niejszaniu się ilości drzew i krzewów owocowych od podnóży k u szczytom w A l­

pach tow arzyszy w ybitnie coraz m niejsza zaw artość w glebie kom órek drożdżowych;

na wysokości, gdzie nie spotykam y ani jed n e­

go drzew a owocowego, analiza nie w y k ry ła n igdy w ziemi ani jednej kom órki Sacharo- mycetów.

Słuszności tw ierdzenia H ansenow skiego dowodzi zresztą nie tylko jed en ten fakt.

B ad ania w pobliżu laboratoryum w K open­

hadze, w ykonane zimą, potw ierdzają je ta k ­ że: kom órki Sacharom ycetów w łaściw ych w stanie żywym zimą m ożna spotkać w y ­ łącznie w ziemi; gdzieindziej w y stępu ją one tylko w yjątkow o. To samo zostało stw ier­

dzone przez cały szereg analiz i we W łoszech północnych, a więc w klim acie znacznie lżej­

szym i cieplejszym, niż duński.

W yjaśniło się przytem , czem u przypisać trzeba tak ogólne rozpow szechnienie S ach a­

rom ycetów w łaściw ych, co ta k długo nie po­

zwalało na pom yślne rozstrzygnięcie badane­

go pytania.

Oto, drożdżaki właściwe m ogą pączkow ać nie tylko przebyw ając na Owocach i żyw iąc się ich sokiem; może to m ieć miejsce także i w innych cieczach, szczególnie, p rzy n aj­

m niej dla niektórych rodzajów, w w yciągu z naw ozu końskiego. Do szerszego rozpo­

w szechnienia drobnoustrojów badanych p rzy ­ czynia się także i to, że rozm nażają się one zapom ocą zarodników w ew nętrznych zn a­

cznie trw alszych i daleko m niej w rażliw ych n a w ysychanie, niż Sacharom yces apicula- : tus, k tó ry nie tw orzy tak ich zarodników ' i k tó ry w ysychając ginie ju ż po 24 godzi­

nach. Trzeba zauważyć, że Sacharom ycety właściwe i pobyt w wodzie rów nież znoszą łatw iej.

Ad. Cz.

W I L L I A M C R O O K E S .

O D Z IA Ł A N IU EM ANACYI RA D U NA DY AM EN T J).

D yam enty, w ystaw ione n a działanie m a­

te ry i prom ienistej w daleko posuniętej próż­

ni, fosforyzują różnem i barw am i, a pod w pływ em długotrw ałego „bom bardow ania 44 przybierają barw ę ciemną, praw ie czarną.

N iektóre dyam enty czernieją w przeciągu k ilk u m inut, gdy inne w ym agają godziny lub naw et więcej 2). T o zczernienie o grani­

cza się do samej tylko powierzchni i, aczkol- { w iek nie daje się usunąć środkam i zwyczaj-

| nem i, to jed n a k znika odrazu, jeśli odpole-

| ru jem y kam ień proszkiem dyam entow ym . F a k t, że czarna plam a nie poddaje się zw yk­

ły m odczynnikom utleniającym zdaje się dowodzić, że nie zawdzięcza ona swego p o ­ chodzenia pokładow i w ęgla bezpostaciowego niem niej przeto może ona być grafitem , k tó ­ ry mocniej opiera się utlenieniu. Becąuerel w ykazał, że grafit zam ienia się n a kw as g ra ­ fitowy w skutek długotrw ałego traw ienia w ciepłej m ieszaninie chloranu potasu i mocnego kw asu azotowego, gdy tym czasem dyam ent, n aw et w postaci bardzo drobnego proszku, bezwzględnie nie ulega działaniu tej m ieszaniny.

N iektóre postaci grafitu rozpuszczają się w m ocnym kw asie azotowym; innym potrze­

ba do tego m ieszaniny bardzo stężonego kw asu azotowego z chloranem potasu; lecz n a w e t i tem u potężnem u środkowi utleniają­

cemu niektóre grafity opierają się dłużej, in ­ ne krócej. M oissan w ykazał, że odporność na działanie kw asu azotowego i chloranu potasu jest w stosunku prostym do tem pera­

tu ry , w której utw orzył się był grafit, ta k że tem p eratu rę tę ze znacznym stopniem

*) R zecz, o d cz y ta n a n a p osiedzeniu T o w a rz y s­

tw a K ró le w sk ie g o w d n iu 16 czerw ca 1 9 0 4 r.

2) N a odczycie m ianym w R oyal I n s titu tio n w d n iu 11 czerw ca 1 8 9 7 r., w ystaw iłem , w o b ec­

ności słuchaczów , p ła sk i k ry sz ta łe k d y am en tu n a b o m b a rd o w a n ie m a te ry i p rom ienistej n a p rz e c ią g około 5 m inut, p rzyczem p asek m etalow y z a k ry ­ w a ł część k am ien ia. P o w y jęc iu d y a m e n tu z r u r ­ ki i rzu c en iu je g o o b raz u n a ek ra n zapom ocą la ta rn i e le k try c z n e j, część pociem niała w y s tą p iła b ard z o w yraźn ie.

(9)

JM* 36

W S Z E C H ŚW IA T

569 pewności oceniać możemy na podstaw ie

odporności danego grafitu na działanie po­

wyższego czynnika.

W nosząc z długiego czasu, k tó ry je s t po­

trzebny do usunięcia z dyam entu powierzcho­

wnego zczernienia, g ra fit ten posiada ten sam stopień odporności, co grafit utw orzony w tem peraturze łuku elektrycznego.

P. M oissan zajął się dalszem zbadaniem kilku dyam entów , w który ch wyw ołałem zczernienie pow ierzchni przez bom bardow a­

nie cząsteczkowe in vacuo. W y n ik i tego badania ogłoszone zostały w Comptes ren- dus. P. Moissan grzał dyam ent do 60°

w m ieszaninie utleniającej chloranu p o tasu z kwasem azotow ym dym iącym . Działanie na pokład czarny jest bardzo powolne. T w o­

rzy się przytem tlenek g rafitu , k tó ry z po­

dniesieniem tem p eratury wydziela kw as pirografitow y; ten ostatni łatw o ulega zni­

szczeniu za spraw ą kw asu azotowego. Stąd w ynika, że odm ianą węgla, k tó ra p o k ryw ała dyam ent, b y ł grafit. Przeobrażenie d y a­

m entu w grafit w ym aga wysokiej tem pera"

tu ry łu k u elektrycznego. Im w yższa tem "

p e ra tu ra , do której podnosim y grafit, tem większa jego odporność na utlenienie. Mois­

san m niem a, że tem peratura, któ rą osiągała pow ierzchnia d yam entu w moich ru rk ach p rom ieniujących w ynosiła praw dopodobnie około 3600°.

Poniew aż prom ienie |3, pochodzące z radu, m ają własności, podobne do własności stru ­ m ienia katodalnego w rurk ach prom ieniują­

cych, przeto było rzeczą ciekawą zbadać czy prom ienie te będą m iały w pływ podobny i na dyam ent. Do doświadczenia w ybrano dwa dyainenty bingarskie A i B wagi 0,960 i 1,020 g , jednakiej na oko postaci i barw y, m ianowicie, bardzo blado-żółtej znane w ję ­ zyku technicznym pod m ianem „bezbarw­

ny c h ‘£. D yam ent A umieszczono w szufla­

dzie, położonej daleko od rad u i wogóle od jakiegokolw iek ciała radioaktyw nego. Dya- iń ent B umieszczono w pobliżu ru rk i k w a r­

cowej, zawierającoj około 15 mg czystego brom ku radu, zatopionego in vacuo. D y a­

m en t ten fosforyzow ał silnie i nie przesta­

w ał świecić przez cały czas doświadczenia.

Po dwu tygodniach dw a te dyam enty położono jed en obok drugiego i porównano.

Nie m ogłem do strzedz najm niejszej różnicy

w ich zabarwieniu. D yam ent B umieszczo­

no ponownie tuż przy rurce kwarcowej z r a ­ dem i przetrzym ano tak przez 6 tygodni. B a­

danie, przeprowadzone po upływie tego cza­

su, nie wykazało praw ie żadnej różnicy po­

między dwoma kamieniam i. Być może, że ten, k tó ry b ył umieszczony w pobliżu radu, m iał obecnie barw ę cokolwiek ciemniejszą;

atoli różnica była zbyt nieznaczna, aby mo­

żna było powiedzieć w tej mierze coś s ta ­ nowczego.

Teraz dyam ent B umieszczono w ew nątrz ru rk i z bromkiem radu w taki sposób, że sól otaczała go ze wszystkich stron; osądzono bowiem, że ekran kwarcowy m ógł przeszka­

dzać przechodzeniu emanacyi, m ających działać na dyam ent. D yam ent A trzym any był, jak i poprzednio, w oddaleniu od em a­

nacyi. Doświadczenie trw ało 78 dni, po- 1 czem dyam enty znów zostały poddane bada­

niu. Teraz można było zauważyć w ich barw ie różnicę wyraźną. D yam ent A posia­

dał pierw otną swą barw ę blado-żółtą; d y a­

m ent m iał w ygląd ciemniejszy z odcieniem niebieskawo-zielonym bez śladu odcienia żółtego.

Tym sposobem okazuje się, że posiadana przez em anacyje rad u zdolność przyciem nia­

nia ciał przezroczystych, z którem i wchodzą one w zetknięcie—zdolność bardzo w yraźna w przypadku szkła, słabsza w przypadku kw arcu — w ystępuje także i w przypadku dyam entu.

W dalszym cią^u doświadczenia ogrzano d yam ent B do 50° C w m ieszaninie najm o­

cniejszego kw asu azotowego z chloranem potasu i przetrzym ano go w tej m ieszaninie przez dni 10, odnaw iając ją codziennie. K u końcowi tego czasu dyam ent stracił ciemną barwę swej powierzchni i stał się tak samo błyszczącym i przezroczystym , ja k d y a ­ m ent B ale zmienił odcień żółty na blado- niebiesko-zielony.

A zatem, em anacye radu w yw ierają na dyam ent działanie podwójne. Prom ienie [3 (elektrony) sprow adzają ściemnienie po­

wierzchni, zam ieniając ją na grafit w sposób podobny (aczkolwiek w stopniu słabszym), ja k to czynią silniejsze elektrony strum ienia katodalnego. Trudniej atoli zrozumieć zm ia­

nę barw y w samej masie kam ienia wobec

tego, że zmianę tę w yw ołują emanacye, któ-

(10)

570

W S Z E C H Ś W IA T

J\]ó 36 ry m zagradza drogę najcieńsza naw et błon­

ica m ateryi stałej, ja k np. kaw ałek cienkiego papieru. Można tu się spodziewać działania powierzchniowego, ale nie działania, p rze­

nikającego przez całą grubość dyam entu.

Co do mnie, sądzę, że zm iana barw y je s t

j

skutkiem w tórnym ; w obecności rad u dya- m en t fosforyzuje nadzwyczaj silnie i nie przestaje świecić przez cały czas doświad- I czenia. S tan ciągłego d rgania, w którym

j

utrzym yw any b y ł dyam ent przez wiele ty- ! godni, m ógł sprow adzić zm ianę w ew nętrzną k tó ra u jaw niła się jak o zm iana barw y.

Zaiste, nietrudno przypuścić, że może tu w yniknąć działanie chemiczne zarówno ja k fizyczne. Jeżeli kolor żółty zawdzięcza swe pochodzenie soli żelazowej, to odtlenienie tłum aczyłoby w zupełności zm ianę b arw y na blado-niebiesko-zieloną.

T a zm iana koloru może m ieć znaczenie z p u n k tu widzenia handlowego; jeśli bowiem długotrw ałe działanie rad u na kam ienie

„bezbarw ne 11 zdolne jest nadać im barw ę określoną, to ceny ich jako kam ieni „am a­

torskich “ pow inny pójść znacznie w górę.

Dodatek z d. 16 czerwca li)04. Po 10 dnio- 1

wem ogrzew aniu w wyżej wymienionej m ieszaninie, oba dyam enty włożono razem do ru rk i szklanej i zostawiono przez dni 25, w yjm ując od czasu do czasu z ru rk i. N astęp­

nie położono je razem w zupełnej ciemności na płytce uczulonej na przeciąg doby. Po w yw ołaniu dyam ent B utw orzył na płytce silny obraz, g d y tym czasem w m iejscu, gdzie leżał A , m ożna było dostrzedz zaledwie nik ły znaczek.

Celem ostatecznego upew nienia się po ­ wtórzono doświadczenie pozostaw iając znów dyam enty w zetknięciu z p ły tk ą, ale tylko przez 5 godzin. Po w yw ołaniu ujrzano w y­

raźny obraz dyam entu B aczkolwiek nie ta k czarny, ja k za pierw szym razem.

F a k t, że dyam ent B b ył silnie ra d io a k ty ­ w ny w tedy, gdy od chwili oddalenia ra d u upłynęło dni 35, z k tó ry ch 10 ogrzew ano kam ień w m ieszaninie, aż nadto w y starczają­

cej do rozpuszczenia zew nętrznej powłoki g ra fitu —dowodzi, mojem zdaniem , że rad io ­ aktyw ność nie je s t bynajm niej zjaw iskiem prostem . Polega ona nie tylko na przylega­

niu wydzielonych przez rad elektronów lub

em anacyi do pow ierzchni ciała sąsiedniego, I ale zarazem ogarnia w arstw y, położone głę­

boko pod powierzchnią, i tak samo ja k zm ia­

n a barw y, jest, praw dopodobnie, ściśle zwią­

zana z silną fosforescencyą, którą okazywał kam ień podczas swego 78-dniowego pobytu wśród brom ku radu.

(Cliem. News.) Tłum . 8. B.

O P O 1,1,S P E R M I I N O R M A L N E J I H O D O W L I C IA Ł E K N A S IE N N Y C H .

N a p rze k ro ja ch ja j niedo jrzały ch obfitujących w żółtko, np. ja j sk o ru p iak ó w , często zauw ażam y I w sam em żó łtk u liczne ją d ra , k tó re b ęd ąc znacz­

n ie m niejszem i od p ę c h erzy k a zarodkow ego nie m ogą b y ć za n iego p rz y ję te . Zauw ażono p o d o b ­ n e ją d r a m eroćytyczne w ja ja c h n ie d o jrzały ch N e b a lia w p ierw szy ch sta d y a c h re d u k c ja chro-

j m a ty n o w ej; ją d r a te są zw jdile p ostaci w ydłużonej, I ja jo w a te j, p o sia d ają zrąb ćhrom atynow y skupiony i je d n o lu b d w a ją d e rk a . W ięk sz o ść ty c h ją d e r m a w y g lą d n orm alny, n ie k tó re je d n a k o k az u ją

j ś la d y d eg e n e ra c y i k ary o lity cz n ej, któ rej tow a-

| rzy sz y w akuolizacya i w ydzielanie ziarn ek chro- m atynow ych.

W ją d ra c h ty c h nie zauw ażono dotychczas po­

d z ia łu p o średniego, lecz dość często obserw ow ano n ie w ą tp liw e oznaki podziału b ezpośredniego.

P ochodzenie ty c h ją d e r w y k az u ją n astęp u jące fa k ty o b serw ow ane przez p. A lfonsa L ab b eg o } w ja ja c h dziesięcionogich.

J e ż e li u trw a lim y ja jn ik ra k a 10-cionogiego (Maia lu b C arcinus) w k ilk a godzin po k o p u la c ji, zau­

w ażym y n a p rze k ro ja ch , że cały ja jn ik n ap ełn io ­ n y j e s t plem nikam i n a różnych sta d y a c h dew ag i- n a c ji. J a j a są przepełnione plem nikam i i w żó łt­

k u w id z im j w szelkie p rze jśc ia od plem ników do ją d e r m e ro c jty c z n jc h . N ie k tó re p le m n ik i po d ­ le g a ją zanikow i, inne zaś p rzem ieniają się w j ą ­ d ra . Co zaś dotyczę s a m jc h ją d e r m erocytycz- n j c h , to je d n e z nich w j d a j ą się norm alnem i, a in n e p o d le g ają kary o lizie (h jp e rtr o fii w odnicz- k o w ej, d e g e n e ra c y i ziarnkow ej).

W około ty c h ją d e r , ja k o też w około z a n ik a ją ­ cy c h ciałek n asien n y ch , cy toplazm a j e s t gęstsza.

W n ie k tó ry ch p rz jp a d k a c h obok n o rm a ln jc h ją d e r , m ożna zauw ażyć diplozom y. P o d ziału m i- to tjc z n e g o nie zauw ażono, zato zaś często spo- s tr z e g a m j d ziałk o w an ie am itotyczne.

Z w ra c a ją c u w a g ę n a b a d a n ia R tic k e rta i in ­ n y c h n a d S elach ii, T eleo stei, A n u ra i R e p tilia, m o ż e m j tw ie rd z ić , że ją d r a m e ro c jty c z n e p o ­ w s ta ją z p o lisp erm ii norm alnej. L ecz w tem m iejscu p o w in n iś m j zastrzed z się, że n iew szy st- k ie p le m n ik i p rz e o b ra ż a ją się w ją d r a m erocy- ty c zn e : w iększość ciałek n a s ie n n y c h zostaje po

(11)

•Na 36

W SZ E C H ŚW IA T

571

chłonięta przez cytoplazm ę ja ja (badania Iw anco- w a n ad H o lo th u ria i n a d T rem atodes); rów nież n ie w szy stk ie ją d r a m orooytyczne o siąg ają w żółt­

k u ja ja sw ą postać o stateczną, znaczna bow iem ich ilość p o d le g a d e g e n e ra c ja k a ry o lity cz n ej.

Możemy sform ułow ać to , cośm j' dotychczas rzekli w n a s tę p u ją c y sposób:

a) ciałka nasienne, k tó re p rze n ik n ęły do ja ja niedo jrzałeg o zo stają p ochłonięte przez je g o cyto­

plazm ę i p o d le g a ją fagocytozie, b y ć może, d la te ­ go, że to k sy n y ja ja nie zostały jeszcze zobojętnio­

ne przez su b sta n c y ę ją d ro w e , w ydzielane tylk o podczas d o jrze w an ia ja ja .

b) p lem niki zaś, k tó re o p arły się niszczącym w pływ om cytoplazm y z n a jd u ją W żółtku ja ja su b stan cy ę pożyw ne, k tó ry c h obecność d aje im możność p rze k szta łc en ia się w ją d r a m erocytyćz^

ne. P rz y p u szc ze n ia nasze p o tw ierd zają: p rze d o ­ staw an ie się plem ników do ja j n iedojrzałych, obfitujących w żółtko, skom plikow ana droga, k tó rą p rz e b y w a ją plem niki p oszukując lepszych w aru n k ó w do p rzeo b ra żen ia się, w pływ sam ego żółtka, poniew aż w ja ja c h nie posiadających zupełnie żółtka, lu b w m ałej ty lk o ilości, polisper- m ia w yw ołuje je d y n ie zjaw isk a teratologiczne.

T e d an e w y k az ały , że j e s t teo rety czn ie m ożeb- nem w yhod o w an ie ciałek n asiennych, co też i zo­

sta ło uskutecznionem .

K u ltu ry n a b ia łk u nie u dało się otrzym ać. H o ­ dow le zaś n a le c y ty n ie d a ły m ożność otrzym ać te przem ian y plem ników , ja k ie o d b y w ają się w ja ju . L e c y ty n a , n ależycie stery lizo w an a, zosta­

ła rozsm arow ana cienko n a sz k iełk u przedm ioto- wem, k tó re n astęp n ie w staw iono do te rm o statu , utrzy m u jąceg o te m p e ra tu rę 2 8 ° — 3 0 ° O. N a tem podłożu um ieszczono m ałe ilości sp erm y różnych zw ierząt (m yszy, żaby, ow adów ). P o upły w ie ś — 1 godzin y zauw ażono zmianj^ w p lem nikach.

O gonek plem nika zanikł, g łó w k a podległa h ypertrofii i przem ieniła się w k u lis te lub ja jo w a ­ te ją d ro . W je d n y m p rz y p a d k u spostrzeżono k sz tałto w an ie się g w ia z d y (aste r) obok ją d ra , I co p o tw ie rd z ało b y b y p o te zę K ostan eck ieg o , że plem nik w nosi ze sobą p ie rw ia stk i cytoplazm aty- czne. W d ru g im razie obserw ow ano działkow a- n ie am itotyczne.

B e zw ą tp ien ia d alsze d o św ia d cz en ia d ad zą j e ­ szcze ciekaw sze re z u lta ty . J u ż obecnie możemy przypuścić, że ciałko nasienne, w y ję te z pod niszczących w p ływ ów cytoplazm y ja ja n ie d o jrz a ­ łego i karyro ta k tj'z m u w cytoplazm ie d ojrzałej, j e s t w sta n ie p rz e k szta łc ać się n a le cy ty n ie w ją d ro sp erm aty czn e.

A w ięc, na podłożu zw yczajnem , bez żadnego p o d k ła d u organizow anego, plem nik może rozw ijać się i p rzekształcać.

(C. R . t. 13 9 ) F . l i

KORESPONDENCYA W S Z E C H Ś W IA T A .

VI m ięd zyn aro d o w y kongres zoologów w B ernie.

W poniedziałek 15 b. m. w sali posiedzeń p a r ­ lam en tu zw iązkow ego n astąp iło otw arcie k o n g re ­ su. P o w yborze prezy d y u m , oraz oznaczeniu te rm in u i m iejsca n astępnego k o ngresu, w ypow ie­

dzieli w yk ład y : 1) prof. B lan c h ard z P a ry ż a , o zoologii i m edycynie; 2) prof. A. L a n g z Z u rj'- chu, o szw ajcarskim p o przedniku D arw in a (A.

M oritzi z C huru 1 8 0 6 — 1 8 5 0 , któ reg o ze w zglę­

du na w ielkie znaczenie i oryrginalność poglądów sta w ia n a rów ni z L am arckiem ).

T egoż oraz n astęp n y c h d n i o d b y ły się posie­

dzenia sekcyjne. S ekcyj było 7; w e w szy stk ich sekcyach o d byw ały się w y k ła d y rów nocześnie.

Ogółem było około 67 w y k ład ó w se k cy jn y c h i 8 ogólnych (łącznie z w ykładam i B lan c h ard a i L a n ­ ga)-

Z ostaw iając obszerniejsze streszczenie w ażniej­

szych w y kładów n a później, p ra g n ę obecnie w y ­ liczyć n ie k tó re z nich.

S ek cy a I: Zoologia ogólna. E . A. G oldi (P ara):

S tegom yia fasciata, m oskit przenoszący żółtą feb rę i obecny sta n n a u k i o tej chorobie. (A u to r do- choctei do w niosku, że żółta fe b ra nie rozpow szech­

nia się przez zaro d k i przenoszone przez S tego- m yję (jak to j e s t np. z A nopheles, przenoszącym m alaryę), lecz że tru ją c a w łasność ja d u (toksyna) z gruczołów S tegom yi je s t w łaściw ą p rzy czy n ą tej choroby). — P la tę (Berlin): M utacya w św ietle faktów zoologicznych (przew ażnie w y stę p u je p rz e ­ ciw te o ry i d e Y riesa). — P e te rso h n (Revel): Z na­

czenie organów rozrodczych d la pow staw an ia g a­

tu nków . — V ejdow ski (P rag a) d em onstrow ał ją d ra w b a k te rj'a c h .— M inot (Boston): O sta rz e n iu i od­

m ładzaniu się kom órek. — Spem ann (W tirzburg):

O tw orzeniu się soczew ki i o pierw o tn y ch kom ór kach soczew ki. — G odlew ski E . [jun.] (K raków ):

O w p ły w ie sy stem u nerw ow ego na zjaw isk a re ­ gen eracy i. (A utor p rzy p isu je w ielkie znaczenie system ow i nerw ow em u podczas reg e n eracy i; m iej­

sca, w k tó ry c h system n erw o w y je s t zniszczony, nie re g e n e ru ją się, przedew szystkiem reg e n eru je się sam system nerw ow y). — M aas (Monachium):

S tu d y a m echaniczno-rozw ojow e n a d gąbkam i.

S ek cy a I I : S j^stem atyka kręgow ców . M ertens:

O bob rach w E lb ie . — W o ltersd o rff: O try to n ie B lasii (jako p ro d u k cie k rz j7żow ania T rito n m ar- m oratus i T rito n cristatus). — B orodin ( P e te r s ­ b u rg ): H isto ry a n a tu ra ln a śledzi z m orza K a s p ij­

skiego. — O sborn (N ow y-Y ork): P ochodzenie ko ­ nia. — A rnold (P e tersb u rg ): D o biologii śledzia słodkow odnego k asp ijsk ie g o i w iele innych.

S ek cy a I I I : A natom ia i e m b iy o lc g ia k ręg o w ­ ców. v. W ijh e: O rozw oju sz k ie le tu czaszki u spo- d o u s tjc h (z dem onstracyam i). — B u rc k h a rd (Ba- zylea): O re k o n stru k c y i kręgow ców kop>alnych.

— H erriso n (B altim ore): N ow e p oszukiw ania i spo-

(12)

572

W S Z E C H Ś W IA T strzeżen ia n a d rozw ojem nerw ów obw odow ych

u k ręgow ców (tw ierdzi, że w łó k n a nerw o w e po ­ w s ta ją ja k o w y ro s tk i kom órek zw ojow ych; osłon­

k a S chw anna nie m a nic w spólnego z gen ezą włó- k ie n k a osiow ego). — S tra sse r (B ern): 0 pneum a- tyczności kości p ta k ó w — i w iele innych.

S e k cy a IV : B ezkręgow ce (z w y ją tk ie m sta w o ­ nogów ). M eyer E . (Kazań): R ozw ażanie te o re ­ ty c z n e n a d p ierw szym początkiem sy ste m u w o­

d n eg o u sz k a rłu p n i (porów nyw a i w y p ro w a d za s y ­ stem w odny sz k arłu p n i z w oreczków d y afrag m a - tycznych u T erebelloidów ). — S ale n sk y (P e te r s ­ b u rg ): O tw o rzen iu się w tó rn ej ja m y ciała u la r­

w y E c h iu ru s a .— S alen sk y : O m orfologii org an ó w j

sercow ych u A p p en d ic u la rii. — S im ro t (Lipsk):

P och o d zen ie głow onogów .— F u h rm a n n : O tasiem - . cach rozdzielnopłciow ych. — P izo n : N ow e o b ser- w ac y e n a d m echanizm em k rą ż e n ia u osłonie i in. J

S ek cy a V: S taw onogi. F o re l: N ow e sp o strz e ­ żenia biologiczne n a d m ró w k am i.—-v. B u tte l-R e - epel: Socyologiczne i biologiczne d an e o p a ń - ; stw a ch pszczół i m rów ek. — v. L in d e (Bonn): ! W p ły w zm niejszenia tle n u podczas życia poczw a- r e k n a u k sz tałto w an ie m otyli (zm niejszeniu ilości tle n u do o d d y ch an ie p o czw arek o d p o w iad a u m o­

ty li zw iększenie p ig m e n tu czarn eg o i zm niejsze­

nie k oloru czerw onego) i inne.

S ek cy a V I: Zoologia stosow ana. P u d ji (Tokio):

P rz y c z y n e k do te c h n ik i m ik ro sk o p ijn ej (różne u le p sze n ia).— J e n tin g : I d e a ł m uzeum p rz y ro d n i­

czego. — F ie ld : dem o n stro w ał u rzą d zen ie „C onsi- lium b ib lio g ra p h ic u m “— i inne.

S ek cy a V II : Z oogeografia. G oldi (P a ra ): „N ova zoolo g ica"— now e k rę g o w c e z o kolicy A m azonki.

(Z g ru p y ,.H a p p a lid a e “ (m ałpy now ego św ia ta) znaleziono 5 g atu n k ó w , k tó re po części są n a d ­ zw yczaj rz a d k ie , po części zu p e łn ie n ie zn a n e).—

S tin g elin (Olten): Na.sze d zisiejsze w iadom ości o sy ste m a ty c e i rozm ieszczeniu geograficznem p łe - sznic (Cladocera). — W asm ann: F ilo g e n e ty c z ­ ne p rze k szta łc en ie się zachodnio in d y js k ic h gości m rów ek w gości te rm itó w — i w iele innych.

P o w ielu odczytach n astęp o w a ła b ardzo oży­

w iona d y sk u sy a .

P ró c z pow yższych, było jeszcze w ygłoszonych 8 w3'k ła d ó w ogólnych przez S a le n sk y ego, O sbor- na, K lein sch m id ta, S arasin a i E m e ry e g o .

W k o n g re sie b rało u d ział 4 2 0 u czestn ik ó w , z różnych stro n św ia ta p rz y b y ły c h , a w tej lic z ­ b ie w ielu p rz e d sta w ic ie li in s ty tu c y j n a u k o w y c h z różnych p ań stw .

K o n g res urozm aicały liczne z a b aw y i w y ciecz­

ki. K oniec k o n g re su zakończyła w y cieczk a do G enew y 20 b . m.

N astęp n y k o n g res m a się o d b y ć w B o sto n ie | (A m eryka P ó ł.) za trz y la ta.

W. Gądsikiewicz.

K R O N IK A NA U K O W A .

— Z aćm ien ia słońca w r . 1 905-ym . W ro ­ k u p rzy sz ły m o d b ęd ą się d w a zaćm ienia słońca, o brączkow e oraz całkow ite.

O brączkow e p rz y p a d a n a 6 y m arca, a będzie w idzialne n a b rze g ach południow o-w schodnich A fry k i, n a południow ej połow ie M a d ag a sk aru , na p o łudniow ej części O ceanu In d y jsk ie g o , w A u ­ s tra lii, w N ow ej Z elan d y i, w południow o-w schod- n ie j połow ie In d y j w schodnich i n a A n tark ty c z- nem m orzu L odow atem .

Z aćm ienie ca łk o w ite odbędzie się 30-go sie rp ­ n ia '). P a s w id zialn o ści obejm uje: w schodnią po ­ łow ę A m ery k i Północnej,- północną część O ceanu A tla n ty c k ie g o , północną połow ę A fry k i, E u ro p ę , A zyę zachodnią oraz ark ty c z n e o bszary b ie g u ­ now e.

Bliższe szczegóły o sam ych zaćm ieniach oraz 0 p rzy g o to w y w an y c h o bserw acyach podam y w sw oim czasie.

m. h. h.

— D z ie w ią ty s a te lita S a tu rn a (Phoebe).

W r. 1 8 9 9 -y m w yszła ze sta cy i h arw a rd z k ie j j w A re ą u ib a w P e r u w iadom ość o o d k ry ciu , za pom ocą w ielk ieg o te le sk o p u B ru ce a, d ziew iątego sa te lity S a tu rn a , k tó re g o nazw ano ,?P h o e b e a . W e d łu g O kó ln ik a JMa 6 7 , K ielsk ie j Z en tra lste lle , k sięży c te n , p rzez w ielu uw ażany za apokryficzny, znow u b y ł o bserw ow any w A re q u ib ie ; o b se rw a - cy e i ich opracow anie ogłoszone zostaną w je d n y m z n a jb liż szy c h tom ów R oczników h arw a rd z k ic h . 3 -g o sie rp n ia, now y k się ży c znajdow ał się o 1 0 ,5 ' p ra w ie w p ro s t n a w schód o d S a tu rn a , odległość zm niejsza się o 0 ,5 ' dziennie. W k ażdym raz ie nie m ożna o g lą d ać te g o sa te lity in a cz ej, ja k przez n a jp o tęż n ie jsze lu n ety .

to. h. h.

— N ow e s p e k tro s k o p ijn e g w ia zd y p od w ój­

ne. W o b se rw a to ry u m im. L ow ella w F la g s ta ff w A ryzonie zdejm uje się re g u la rn ie , za pomocą

j w sp an iałe g o a p a ra tu , w id m a gw iazd sta ły c h . U ja ­ w niło to W ahania w lin iac h p ięciu gw iazd, są to w ięc sp e k tro sk o p ijn e g w iaz d y podw ójne. Są to a A n d ro m ed y , a W a g i,

a

Skorpiona, j Ł u cz n ik a 1 e K oziorożca. W a W a g i linie w y stę p u ją n ie ­ k ie d y podw ojone, a p rze to tow arzy sz je j je s t ró w ­ nież ja s n ą gw iazdą.

(N atu r. R n d .) to. h. h.

— R ów now aga e le k try c z n a słońca. S. A r- rh e n iu s w y p o w iad a w ty m przedm ioćie p o g lą d

J) P rzez p ro stą p o m y łk ę w spom nieliśm y w j\]o 2 9 -y m naszego pism a, id ą c zresztą, za czerw co­

w y m zeszytem P o p u la r Science M onthly i ang.

N a tu rę J\« 1 8 0 7 , o zaćm ieniu całkow item słońca w m a ju r. 1 9 0 5-go; oczyw iście, szczególik te n nie I d o ty k a b y n a jm n ie j tre śc i całej n o ta tk i.

(13)

Al2 36

W SZ EC H ŚW IA T

573

n a stęp u jący . W ie le fak tó w przem aw ia za tem , że d ro b n e k ro p elk i, b ę d ą ce w ynikiem procesu sk ra p la n ia się w atm osferze słonecznej są w p rz e ­ w ażnej części n aładow ane elektrycznością odjem ną.

W s k u te k odpychania, w y w ieran eg o przez ta k zw ane ciśnienie prom ieniow ania, k ro p elk i te w y b ie g a ją ze słońca i, p a d a ją c n a inne ciała n ie ­ b iesk ie, n a d a ją ich atm osferom ła d u n e k odjem ny.

G d y b y słońce rzucało ty lk o n a w szy stk ie stro n y ta k ie k ro p e lk i odjem ne, nic w zam ian za to n ie otrzym ując, to ła d u n e k je g o d o d atn i m u siałb y w zrastać nieograniczenie. A to li te n ła d u n ek słońca w p ły w a ze sw ej stro n y n a d ro g i w y sy ła ­ nych przez nie cząsteczek odjem nych, za k rzy w ia te d ro g i i sp ra w ia w reszcie to, że znaczna część k ro p ele k pow raca znow u do sw ego źródła; prócz te g o słońce p rzy c iąg a i c h w y ta pew ną lic zb ę cząsteczek, w y rzu can y ch przez inne św ia ty . W te n sposób przez w y ró w n y w an ie się s tr a t i zysków urzeczy w istn ia sią zjaw isko ró w now agi e le k try c z ­ nej.

(R. g. d. S.) S. B .

— B a c ilk is m e th y lic u s . P a n T . K a ta y a m a (P u li. College of A g ric u ltu re T okyo, t. V I, 1 9 0 4 , No 2) stw ie rd z ił, że B acillus m eth y licu s, n ie d a ­ wno opisany, p rzez 0 . L oew a, j e s t ogólnie rozpo­

w szechniony: d a je się on w y k ry ć n a głębokości 65 cm, zarów no w ziemi, ja k w w odzie (rzecznej i m orskiej). B liższe zb a d an ie w łasności tego d ro ­ b n o u stro ju w ykazało, że spożyw a on z łatw ością k w aśn y hum inian am onu i ro zw ija się b u jn ie w roztw orze w odnym peptonu, przyczem zjaw iska g n ic ia nie zachodzą. B acillus m e th y lic u s n ie w y ­ tw arz a, d alej, in w e rta z y (cu k ie r trzecin o w y zo­

sta je spożyty bez u p rze d n iej in w ersy i), a ta k ż e d ia sta z y , podpuszczki i u reazy . W o ln eg o azotu nie asy m ilu je i może się rozw ijać ty lk o w środo­

w isk u zaw ierającem tle n , czyli należy do ta k z w.

.tlenow ców.

(B ot. C e n tra lb la tt.) Ad. Cz.

— W p ły w n ie k tó ry c h c ia ł na przebieg a s y - m ila c y i u ro ś lin podwodnych. P rz y pom ocy s ta re j m etody liczenia p ęcherzyków gazu w y d zie­

lanego, p. O. T re b o u s (F lo rę 1 9 0 3 , t. 92, s tr. 49) z b a d a ł w pływ n ie k tó r y c h ' ciał n a asy m iłaey ę u E lo d e a canadensis, przyczem w a ru n k i ośw ietlen ia b y ły zaw sze stałe.

O kazało się, ż e so le o bojętne, rozpuszczające się w w odzie, o sła b ia ją znacznie proces b ad an y , w części w sk u te k d ziała n ia osm otycznego: K N 0 3 d z ia ła szkodliw ie ju ż w stę że n iu do 0 ,1 ^ . P laz - m oliza działa czas dłuższy ujem nie.

T ru cizn y (sole m etalów ciężkich, alk alo id y , an aesth etica), n a w e t w najw iększem rozcieńcze­

niu, asym ilacyi n ie p o budzają; w łasność tę posia­

d a ją zato k w a sy rozcieńczone, w liczam y w to i k w as w ęglow y.

R oślin a w ym ieniona w yżej znosi obecność w środow isku bard zo m ałej ilości a ld e h y d u m rów ­

kow ego '(0 ,0 0 0 5 —0 ,0 0 1 $ ), nie w y tw arza z niego je d n a k m ączki.

(Bot. Z eit.) Ad. Cz.

— N e rw y ro ś lin . L. P e tr i (Nuovo G iorn. b ot.

ita l. X I. 1 9 0 4 . str. 7 0 — 72) b a d a ją c budow ę fib ry łarn ą, opisaną w kom órkach korzeni A llium cepa przez B. N em eca (p atrz W szech św iat. 19 0 3 s tr . 3 6 9 .) zastosow ał w poszukiw aniach sw oich m etodę barw ien ia, k tó rej użył A p a th y d la w y k ry ­ cia bud o w y w łókien n erw ow ych zw ierzęcych, (W szechśw iat. 1 9 0 1 str. 5 9 4 ). N a p re p a ra ta c h ta k ą d ro g ą otrzym anych (u trw a lan ie zapomocą i su b lim atu , zanurzenie w ch lo rk u złota i aldehydzie

| m rów kow ym , w y sta w ien ie po w yjęciu na działanie św ia tła l-ozproszonego) fib ry le b ad an e za b arw iały się d o b itn ie w zupełnie ta k i sam sposób, ja k w b adaniach A p ath eg o i uczniów jeg o , w łókien - k a w kom órkach nerw ow ych u zierząt.

D ow odzi to po k rew ień stw a, niem al iden ty czn o ­ ści, tych utw orów u roślin i zw ierząt i p opiera dość niedw uznacznie hypo teżę Nem eca, w edług k tó re j, w łó k ien k a b ad a n e u ro ślin słu żą ta k ż e do p rzew odnictw a p odniet.

(Bot. C e n tra llb la tt.) Ad. Cz.

— ^Rozmnażanie się C e ra tiu m h iru n d in elia.

j W ś ró d rod zin y P e rid in e a e , k tó rą b o ta n icy od

j la t 2 0 zaliczają do św ia ta roślinnego, nie zauw a- I żono doty ch czas rozm nażania się zapom ocą ko- pulacyi. N iedaw no udało się p. Z ederbatierow i zaobserw ow ać p rze b ieg te g o procesu u C eratium hiru n d in elia, g a tu n k u nadzw yczaj rozpow szechnio­

n eg o wT jeziorach alp ejsk ich . T rz e b a tu p rzy p o ­ mnieć, że P e rid in e a e należą do organizm ów je d n o -

j kom órkow ych, posiadających bło n ę drzew nikow ą, k tó ra tw o rzy rodzaj pancerza z d w iem a brózdam i, poprzeczną i podłużną. P an ce rz te n u C eratium je s t zaopatrzony w trz y ro g o w a te w ydłużenia, b ró zd a zaś podłużna, raczej zagłębienie, zn a jd u je się w takim sto su n k u do b ró z d y poprzecznej, opasującej ukośnie kom órkę, ja k k lam ra do p ask a D w a osobniki .Ceratium podczas k opulacyi sta ją po d k ątem 180° je d e n do d ru g ie g o i wpiszą na d elik atn y m w y ro s tk u kopu lacy jn y m , łączącym zw rócone do siebie brzu szn e ich stro n y . K aż d y osobnik w y sy ła ze sw ej b ró zd y podłużnej w y ro ­ ste k plazm aty czn y , oba te w y ro s tk i łączą się, przyczem tre ś ć kom órki je d n e g o z osobników p rze p ły w a do w y ro stk a d ru g ieg o i zlew a się z je g o zaw artością. W je d n y m p rz y p a d k u za u ­ ważono k opulacyę m iędzy osobnikam i zw rócone- mi do sie b ie zaledw ie pod k ątem 90°.

P ro d u k te m kopulacyi j e s t zygospora, podobna do p o w stającej w te n sam sposób u C onjugatae.

Z y g o sp o ry ta k ie w y stęp o w ały k ilk a k ro tn ie w fo r­

m ie podłużnej; dało to Z ed e rb a u ero w i pow ód do przypuszczenia, że ro zw ija ją się one w dalszym ciąg u w u tw o ry , zw ane „ cy stam i “ , nie posiada w szakże żadnych bliższych d an y c h co do tego.

B ardzo praw dopodobnem w y d aje się p rzy p u sz­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Utwór, zgodnie z estetyką epoki, ma cechy charakterystyczne dla różnych rodzajów i gatunków literackich.Dominują cechy tradycyjnego, antycznego eposu, ale pojawiają się

3. Wykorzystanie podejścia procesowego w kształtowaniu jakości usług – aczkolwiek ograniczanie jakości usług w sektorze TSL jedynie do poziomu tak zwanych standardów

T o też znalazły się rychło jednostki energi­ czne, które ud ały się do lasów, twmrząc drobne ogniska organiza- cyi partyzanckiej... now czą przew agę,

Turcja z 4 grudnia 2003 roku ETPCz stwierdza, iż wspieranie systemu prawnego opartego na szariacie pod rządami EKPCz jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.. Wielka Brytania z

Składa się ono z 3 gałęzi: Zgromadzeń Misjonarzy i Misjo­ narek Krwi Chrystusa oraz świeckiej Wspólnoty Krwi Chrystusa.. Struktura książki jest

Voor het opnemen van ponskrachten zijn ter plaatse van de betonnen kolommen in de kantoren deuvelstrips ingestort, waardoor er geen kolomverzwaringen nodig zijn detail B... Deuvels

Nie ma potrzeby w tym miejscu przedstawiać dobrze znanych losów relacji Illusa z Zenonem. Wydaje się natomiast, że na użytek tego tekstu trzeba nieco miejsca

Lista nr 2 Biotehnologia, sem.II, studia niestacjonarne I stopnia,