• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy 1928.04.26, R. 2, nr 17

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy 1928.04.26, R. 2, nr 17"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKUN 1DZIATIDH

* w-- -

He 17 Czwartek, dnia 26 kwietnia 1928 r.Rok II

Ptaszek w klatce.

Czego trzeba ci ptaszyno Biedna, zadumana, Że piosenki tak nie nucisz

Jak dawniej co rana ?

Wszak ci nie brak tu niczego Nie znasz przecie głodu?

Masz i gniazdo tutaj w klatce, Nie boisz się chłodu,

Przez okienko widzisz w dali jasny błękit nieba,

Las dębowy, łąki kwietne, Czego ' ci potrzeba ? Ej dziecino! życie smutno

Upływa w niewoli, Za swobodą, za wolnością

Serce zawsze boli...

Trudno śpiewać tu radośnie, Gdy mię klatka więzi, Jak śpiewało się co rana

W gaju na gałęzi.

Trudno cieszyć się tern jadłem,

Danem mi obficie,

Gdy w tęsknocie za wolnością Upływa mi życie.

Czego trzeba mi tu jeszcze Ty pytasz z zdziwieniem ? Tam zostało moje gniazdo

Pod kaliny cieniem.

Tam się budził promyk słońca W każde wczesne rano — Wiatr kołysał mię co wieczór,

Rosą mię kąpano...

Jam swobodnie tam wzlatała Na skrzydłach wysoko, 1 widokiem pól rozległych

Cieszyła swe oko!

Tu mi ciasno, tu mi smutno Choć mam dosyć chleba, Ach ! dziecino, ty nie pytaj,

Czego mi potrzeba?

Tomek.

Tomek nadewszystko w świecie lubił książki, a szczególnie te, które opisywały nadzwyczajne przygody na morzu. Bujną fantazję chłopca pociągała wizja przesuwających się na hory­

zoncie okrętów tyle razy widzianych w Gdyni i na płótnie ekra­

nu. W uszach mu drgały słowa komendy z kapitańskiego most­

ku i choć nie umiał jeszcze ułamków, owej zmory biednych

sztubaków, orjentował się bajecznie w olinowaniu brygu. Jego

(2)

- 66 -

nadzwyczajne zdolności w tym kierunku bynajmniej nie zachwy­

cały mamusi, za to tatuś potrząsał głową i uśmiechał się przekornie.

— Cóż chcesz? Chłopiec ma rodzinne zamiłowania. Tylko patrzeć jak zemknie potajemnie do Pucka i zostanie marynarzem jak Antoś. Antoś był mamusinym bratem i przedmiotem naj­

gorętszego uwielbienia swego małego siostrzeńca. Był „wilkiem morskim", porucznikiem na torpedowcu polskiej marynarki wojennej.

Kiedy przyjeżdżał na urlop do Warszawy, chłopca ogarniał szał, jak mówiła mamusia, i mógł nie spać i nie jeść byleby tylko mógł słuchać opow ieści o życiu i przygodach na „Jaskółce", o podróżach i portach zagranicznych, a nadewszystko o morzu.

Właśnie wczoraj wuj Antoś zawitał do Warszawy — nie­

stety Tom ek jeszcze go n e mógł zobaczyć, bo pociąg przyszedł w nocy, a rano znów chłopiec musiał iść do „budy". Ale był też niezwykle roztargniony dnia tego i na geografji pomylił Australję z Afryką, a na francuskiem działy się niezwykłe rze­

czy czasownikiem „avoir".

Po powrocie do domu tornister poleciał w kąt, aż jęknął biedaczek, a Tomek zawisł na szyi wuja.

— Udusisz mnie chłopcze i nic ci nie opowiem, a mam nowinę dla ciebie.

— Jaką nowinę? — oczy chłopca zabłysły.

— Otóż taką, że tym razem nie przyjechałem sam, ale w towarzytswie. Przywiozłem... no zgadnij kogo?

— Jacka!

— Tak. Będziesz gojmógł poznać i nagadać się z nim do woli.

— Jacek był marynarzem sternikiem na „Jaskółce”. Ale przedtem zanim jeszcze Polska powstała służył na francuskim parowcu handlowym i odbył niezliczoną ilość podróży. A ile

miał przygód, tego na wołowej skórze nie zliczyć.

Raz wybuchł pożar w okręcie, kiedy to Jacek mało nie stracił życia, ratując zagrożony okręt. Kiedyś znów napadli na okręt chińscy piraci i kto wie czy uszedłby ktokolwiek z życiem, gdyby nie Jacek, który wylał pomiędzy dżonki chińskie naftę i zapaliwszy ją wzniecił szalony popłoch i Zmusił chińczyków do odwrotu. Zawsze odważny i gotów na najbardziej ryzykowne przedsięwzięcia, był również roztropnym i umizł w razie potrze­

by „iść po rozum dc głowy”. Zaś od czasu gdy ocalił życie Antosiowi, ratując go z wiru na który ten natrafił w kąpieli, datowała się wielka przyjaźń sternika z porucznikiem. Oczy­

wiście Tomek brał w niej udział i w każdym liście do wuja pam ętał o Jacku. A teraz ten bohater jest w Warszawie.

— A oto i on! — powiedział wuj.

We drzwiach salonu stanęła wysoka postać marynarza- Twarz opalona na bronzowo od wichrów i słońca, wesołe 1 sprytne niebieskie oczy,' grube rysy i szeroka krecha przez pra­

wy policzek oto obraz Jacka Chłopiec podskoczył doń, a wuj

kładąc rękę na ramieniu Jacka, powiedział.

(3)

_ 67 -

— Patrz stary, to jest m łodzieniec, który chodzi do szkoły, ale chce w szystko rzucić i iść z nam i na torpedow iec. Cóż ty na to?

A no to dobrze. W eźm iem y go panie poruczniku! A le co um ie robić? Bo u nas w szyscy, czy to oficer, czy m arynarz m uszą pracow ać — a cóż kaw aler potrafi?

— Ja?— Tom ek pom yślał chw ilę i odpow iedział niepew nie:

— różne rzeczy.

— Bo chłopiec okrętowy — m ów ił Jacek m rugając poro­

zum iewaw czo do w uja A ntosia — m usi um ieć m yć pokład, szorow ać kuchenne statki, obierać kartofle, skrobać m archew , czyścić buty oficerom , a przedew szystkiem rano o szóstej w sta­

w ać i być bez m ruczenia posłusznym każdem u rozkazow i. . N o i cóż jedziem y do Pucka?

A le Tom ek m ilczał. Toż on krzyw ił się, że m usi o ósm ej zryw ać się z łóżka, niedbale odrabiał lekcje i tak niechętnie spełniał rozkazy rodziców . N ie um iał nic z tego, co um iał zw y­

kły chłopiec okrętow y. W styd opanow ał duszę chłopca. W styd i chęć popraw y. Podniósł głow ę nagłym postanowieniem .

— N ie, ja tego w szystkiego nie um iem , ale chcę się nau­

czyć. Będę się pilnie uczył i skończę szkolę m arynarki, jak w uj A ntoś, a potem pójdę na torpedow iec. I będę zaw sze po­

słuszny rozkazom .

— Toś zuch! — pow iedział w uj A ntoś — A dotrzym aj

tylko sw ej obietnicy! •

* *

Przyrzeczenia Tom ek dotrzym ał. O d paru lat uczy się bar dzo pilnie, jest grzeczny i posłuszny i z niecierpliw ością oczeku­

je chw ili, gdy zostanie w ysłany do szkoły m orskiej w Tczew ie.

Rozwiązanie zagadek z Hr. 16

nadesłali : Jadw iga Lubińska W . Pułkow o, Józef Lubiński — W . Pułkow o, Zygm unt Rze- czew ski — W ąbrzeźno, Józef Sroka — Zieleń, W ikor Cze- czka — W ąbrzeźno, Józef Szw iec

— C zaple, G ertruda Feierstei- nów na — Łabędź, Zofja Plo- nów na — Łabędź.

HOOK JiOC X1>C>C 2JC

X L i ś c i k i X

&OOOOC * >c >oooc^

W ąbrzeźno, dnia 23. iV. 28 r.

Niech będzie pochw alony Jezus Chrystus.

K . O! O śm ielam się .napisać do K ochanego O piekuna, poraź pierw­

szy. U rodziłem się 3 sierpnia 1918 roku. Chodzę do klasy Ilia szkoły pow szechnej m ęskiej- Po św iętach W ielkanocnych zacząłem chodzić na naukę i m yślę, że będę przyję­

ty w tym roku do pierw szej spo­

wiedzi i kom unji św iętej. M am dw ie siostry i czterech braci, a ja jestem najmłodszym . „Głos W ąbrzeski11 abonujem y od założenia pisma- Do listu m ego dołączam rozw iązanie zagadki z nr. 16, ale nie w em , czy jest trafne. Kończę m ój list i poz­

draw iam Kochanego Opiekuna i w szy­

stkich, którzy do niego piszą Z pow ażaniem

Zygm unt Rzeczew ski Zięleń, dnia 22. IV. 28 r K . 0! I ja ośm ielam się napi.

sać list do kochanego O piekuna D ziatwy. M am lat 11, chodzę do szkoły w Zieleniu do IV 'oddziału.

Uczy m nie pan nauczyciel Jączko-

w ski, który w obec nas jest bardzo

dobry. M oi rodzice abonują „Głos

(4)

Wąbrzeski^ parę lat. Gazeta przy­

chodzi trzy razy tygodniowo, tj. we wtorek, czwartek i sobotę. W tych dniach u nas będzie Misja święta, na którą przygotuje ksiądz proboszcz mieszkańców naszej parafji. Misja św. odbędzie się 28 kwietnia i bę­

dzie trwać do 4 maja. Zagadkę roz­

wiązałem, lecznic wiem, czy będzie trafna. Pozdrawiam kochanego Opie­

kuna i ws>zystkidh, którzy czytają Opiekuna Dziatwy

Józef'Srok

j.

Czy i ty uczęszczać będziesz na nauki misyjne? Sądzę, że tak, al­

bowiem misją św. potrzebna jest ka­

żdemu katolikowi. Opisz mi — jak misja wypadła, kto wygłaszał ka­

zania i td. O.

Żabka i mucha.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jakże się biały, niewinny kwiatek obawiał, żeby które z dzieci nie dostało się w ręce tych niegodziwych chwastów.. — Dziś będą chrzciny, uwijmy sobie wianki i

Szkoda pereł, które leżą w mórz toni, Szkoda uczuć, które młodość roztrwoni.., Szkoda marzeń, co się w ciemność rozproszą, Szkoda ofiar, które nie są rozkoszą...?.

jak lilijka i główka zwolna pochyliła się nad klęcznikiem Przybiegły siostry, schylają się nad Imeldą i przekonują się że małe, czyste serduszko bić już

Żołnierze założyli mu na duże palce od rąk cienkie, wżynające się w ciało nowrózki i powiesili go za nie na drzewie Ostre sznury wżynały się coraz głębiej w ciało,

— Oj siano, siano, siano, kwiecie drogi, Gdy się na ciebie kładzie Bóg ubogi, Szczęśliwa łąko! któraś temu sianu Stać się kazała na pościółkę Panu,.. — Szczęśliwa

Mistrz ceremonji był bardzo zdziwiony zachowaniem się mądrego człowieka, nie pytał jednak o nic i w milczeniu za­.. prowadził go do pałacu, gdzie wszyscy, — sam władca, jego

Gdy tak powoli posuwaliśmy się naprzód, jeden z chłopców rzekł po cichu, jakby się czegoś obawiał: „Rzeka ta nazywa się Urep i wpierw jej wcale nie było“.. —

Pracował tu dawniej gorliwy misjonarz Erdweg, lecz od czasu gdy legł na „polu chwały", — gdyż takiem jest pole misyjne, — opiekuje się tern okręgiem niezmordowany..