• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1968, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1968, nr 4"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

*

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Warszawa,

Nr 4., kwiecień 1968 r.

TREŚĆ N U M ER U : NO W A K S IĄ Ż K A

„...PA N JE ST ”

CHCĘ W AM PO W IED ZIEĆ ...

CH W ALEBNE

Z M A R TW Y C H W STA N IE W SŁ U Ż B IE D LA P A N A ZBA W IEN IE

W JE ZU SIE C H R Y ST U SIE ZM AR Ł

D YR . A L E K SA N D E R ENHOLC T R Z Y C H LEBY

„M IE SZ K A J W JE Z U SIE ” (28) A U D Y C JE 53 i 54

K R O N IK A

W Y DA W N IC TW A K O ŚC IEL N E

M iesięcznik „C h rześcijan in ” w ysyłany je s t b ezp łatn ie; w y d aw an ie czasopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność C zytel­

ników . W szelkie o fiary n a czasopism o w k ra ju , p ro sim y k iero w ać n a k o n to : Z jednoczony K ościół E w angeliczny: PKO W arszaw a, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p łaty na odw rocie b lan k ie tu . Ofia­

ry w płacane za g ra n ic ą n ależy k ie ro ­ w ać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K asa O pieki, n a a d res P re z y ­ d ium R ady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, ul. Za- g ó rn a 10.

W ydaw ca: P rezy d iu m R ady Z jed n o ­ czonego K ościoła E w a n g eliczn eg o . R ed agu je K o leg iu m w n a stęp u ją cy m sk ład zie: J ó zef M rózek (Red. nacz.), M iec zy sła w K w iecień (sekr.), Z d zi­

sła w R epsz i E dw ard C zajko. A d res R ed a k cji i A d m in istracji: W a rsza ­ w a , ul. Zaerórna 10. T elefo n R ed a k ­ cji: 29-52-61 (w ew n , 9). M a teria łó w n a d esła n y ch n ie zw ra ca sie.

R S W „ P r a s a ” . W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4500 egz. O b j. 2 a rk . Z a m . 400. N-59.

N O W A K S I Ą Ż K A

O s ta tn io c o ra z czę śc ie j w p r a s ie św ie c k ie j i w in n y c h p u b li k a c ja c h p o ­ d a w a n e są in f o r m a c je n a t e m a t K o śc io łó w n ie r z y m s k o k a to lic k ic h w P o l­

sce, w ty m ró w n ie ż o Z je d n o c z o n y m K o ś c ie le E w a n g e lic z n y m . N ie d a w n o z n o w u u k a z a ła się w d r u k u c ie k a w a p o z y c ja pjt. „ P a ń s tw o a n ie r z y m s k o - k a to lic k ie z w ią z k i w y z n a n io w e w P o ls c e L u d o w e j” p ió r a T o m a sz a L a n ­ g e ra , k tó r y z a jm u je się r ó w n ie ż n a s z ą s p o łe c z n o śc ią k o ś c ie ln ą , r o z p a t r u j ą c g łó w n ie s p r a w y p r a w n o - u s t r o j o w e K o śc io ła . M im o , że u s tę p tr a k tu j ą c y 0 Z je d n o c z o n y m K o ś c ie le E w a n g e lic z n y m o p ra c o w a n y z o s ta ł p rz e w a ż n ie w o p a r c iu o n a s z e m a t e r i a ły , j a k n p . „ K a le n d a r z J u b ile u s z o w y ” i S t a t u t K o ś c io ła a u to r n ie z d o ła ł u n ik n ą ć k ilk u p o w a ż n y c h n ie ś c is ło ś c i i b łę d ó w . N a n ie k t ó r e z n ic h c h c e m y z w ró c ić u w a g ę .

A w ię c , w p r z y p is ie 61 n a sitr. 138 a u t o r p o d a je , że K o śc ió ł C h rz e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j w P o ls c e r o z p a d ł się n a d w a k ie r u n k i, n a Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h r z e ś c ija n i Z w ią z e k W o ln y c h C h rz e ś c ija n . J e s t to o czy ­ w is te n ie p o r o z u m ie n ie , g d y ż Z w ią z e k (śc iśle j: Z je d n o c z e n ie ) W o lnych C h rz e ś c ija n n ie b y ł n ig d y u g r u p o w a n ie m z ie lo n o ś w ią tk o w y m . Z ie lo n o ­ ś w ią tk o w c y w P o ls c e tw o r z y li od p o c z ą tk u d w a u g r u p o w a n ia , a m ia n o ­ w ic ie K o śc ió ł C h r z e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j i Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h rz e ś c ija n . O ż a d n y m ro z ła m ie , je ż e li c h o d z i o t e d w a k ie r u n k i, n ie m o że b y ć m o w y , g d y ż — j a k z a z n a c z y łe m — b y ły to o d p o c z ą tk u d w a n ie z a ­ le ż n e r u c h y e w a n g e lic z n e .

N a s tę p n ie , Z je d n o c z o n y K o ś c ió ł E w a n g e lic z n y n ie b y ł o rg a n iz a to r e m O g ó ln o p o ls k ie g o Z g r o m a d z e n ia C h rz e ś c ija ń s k ie g o , kitóre o d b y ło się d n ia 10 k w ie tn ia 1962 r o k u w S a li K a m e r a l n e j F il h a r m o n ii N a ro d o w e j w W a r ­ sz a w ie . Z g ro m a d z e n ie to o rg a n iz o w a ła P o ls k a R a d a E k u m e n ic z n a .

N a z a k o ń c z e n ie T. L a n g e r p is z e : „ D z ię k i p r ę ż n e j o r g a n iz a c ji te n je d y n y w P o ls c e K o śc ió ł o u s t r o ju fe d e r a lis ty c z n y m p o r a f ił w c ią g u o s ie m n a s tu l a t s k u p ić s to s u n k o w o d u ż ą lic z b ę w ie r n y c h . Z w ię k s z a s y s te m a ty c z n ie lic z b ę d u c h o w n y c h , k s z ta łc ą c ic h w C h r z e ś c ija ń s k ie j A k a d e m ii T e o lo g ic z ­ n e j. P r o w a d z i a t r a k c y j n ą d z ia ła ln o ś ć p r o p a g a n d o w ą i w y d a w n ic z ą , co n ie p o z o s ta je b ez w p ły w u n a w z r o s t lic z b y w y z n a w c ó w . P o s ia d a r e p r e z e n ta c j e n a te r e n ig w s z y s tk ic h w o je w ó d z tw i im iast w y d z ie lo n y c h P o ls k i, p r z y c z y m n a jw ię k s z ą lic z b ę w y z n a w c ó w s k u p ia n a te r e n i e w o je w ó d z tw a k a ­ to w ic k ie g o , s ta n o w ią c e g o tr a d y c y j n i e n a jp o w a ż n ie js z ą b a z ę ru c h ó w e w a n ­ g e lic z n y c h ... R ó w n o m ie rn e m n ie j w ię c e j ro z ło ż e n ie lic z b y w ie r n y c h n a t e r e n ie ró ż n y c h w o je w ó d z tw św ia d c z y , że K o śc ió ł te n p rz e z w y c ię ż y ł e w e n ­ t u a l n e te n d e n c ją o d ś r o d k o w e z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h i ic h c ią ż e n ie do t r a d y c y jn y c h c e n tr ó w o d d z ia ły w a n ia p o s z c z e g ó ln y c h s k u p io n y c h w n im w y z n a ń . I s tn ie n ie te g o K o śc fo ła j e s t d o w o d e m , że id e a e k u m e n ic z n a m o że z n a le ź ć n a w e t t a k s p e c y f ic z n ą fo rm ę , j a k f e d e r a c ja p o k re w n y c h d o k tr y ­ n a ln ie z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h . Z je d n o c z o n y K o śc ió ł E w a n g e lic z n y w P R L je s t K o ś c io łe m s a m o d z ie ln y m i n ie z a le ż n y m od ja k i e jk o l w i e k zag ran iczn ej^ z w ie rz c h n o ś c i czy to d u c h o w n e j, czy ś w ie c k ie j” .

D o p o w y ż sz e g o a k a p it u ró w n ie ż z a k r a d ł się z a s a d n ic z y b łą d . Z je d n o c z o n y K o śc ió ł E w a n g e lic z n y b y ł K o śc io łe m o u s t r o j u f e d e r a lis ty c z n y m z a le d w ie b a rd z o k r ó t k i o k r e s c zasu , w la t a c h 1947—1950. W te d y rz e c z y w iś c ie trz y , w c h o d z ą c e w je g o s k ła d , u g r u p o w a n ia e w a n g e lic z n e (Z w ią z e k E w a n g e ­ lic z n y c h C h rz e ś c ija n , Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h rz e ś c ija n i Z je d n o c z e n ie W o ln y c h C h rz e ś c ija n ) tw o r z y ły f e d e r a c ję , p r z y czy m k a ż d y z w ią z e k p o ­ s i a d a ł sw ó j z a r z ą d o r a z n ie j e d n o k r o t n ie d a le k o id ą c ą s a m o d z ie ln o ść . Z c h w ilą je d n a k ż e n a s t ą p ie n i a d ru g ie g o e ta p u in t e g r a c j i, g d y do Z je d n o ­ c zonego K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o p r z y s tą p ił y w r o k u 1953 d w a d a lsz e u g r u p o w a n ia e w a n g e lic z n e (K o śció ł C h r z e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j 1 Z je d n o c z e n ie K o śc io łó w C h ry s tu s o w y c h ) z lik w id o w a n o u s tr ó j f e d e r a li- s ty c z n y , a t y m s a m y m ro z w ią z a n o d a w n e z w ią z k i i ic h z a rz ą d y . O b e c n ie w ię c K o śc ió ł tw o r z y je d n o lity o rg a n iz m , k tó r y w c a ło ś c i r e p r e z e n tu je id e o lo g ię e w a n g e lic z n ą . A z a te m , g d y m o w a o Z je d n o c z o n y m K o śc ie le E w a n g e lic z n y m w P o ls c e , to n a le ż y m ie ć n a u w a d z e n ie „ f e d e r a c ję p o ­ k re w n y c h d o k tr y n a ln ie z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h ” lecz z la n ie się d a w n y c h p ię c iu n ie z a le ż n y c h u g r u p o w a ń w je d n ą całość.

W. W

(3)

j e s t “

ardzo trudno było ludziom poznać C hry­

stusa po Jego Zm artw ychw staniu, w przem ienionym ciele. P rzypom nijm y s obie pokrótce wydarzenia związane ze Z m artw ych ­

wstaniem. Przeżycie Marii Magdaleny; oto sie­

dzi nad grobem, w któ rym złożono Pana i plącze: „Wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli”. Po chwili ogląda się i spostrze­

ga jakiegoś człowieka; i w ty m momencie Maria jest przekonana, że to ogrodnik. On zaś podchodzi bliżej, pociesza ją i rozmawia z nią. Maria patrzy na Niego, naw et odpo­

wiada Mu, ale Go nie poznaje. Mówi: po­

wiedz mi, gdzie położyłeś Pana, ja pójdę i wezm ę Go. Popatrzmy: przecież rozmauńa z Panem i w idzi Go, ałe nie poznaje! Dopiero, gdy Chrystus Pan powiedział do niej po im ie­

niu: Mario! dopiero w ted y Go poznała i z m i­

łością odpowiedziała na Jego słowo: „Rabbu- n i” co znaczy po hebrajsku: Panie m ój, na­

uczycielu.

Drugi przykład. Dwaj uczniowie, z k tó ­ rych jeden miał na im ę Kleofas (drugi może był Łukasz), po strasznych wydarzeniach wielkiego Piątku idą drogą z Jerozolim y do Emaus (Łk 23,13—35). Spotykają po drodze jakiegoś wędrowca, ale mają „zasłonięte” oczy i nie mogą w Nim poznać Chrystusa. Idą z Nim, patrzą na Niego, słuchają tego, co mówi, zadają pytania i odpowiadają Mu, lecz nie zuidzą w spotkanym człow ieku Chrystusa. Po­

znali Go dopiero przy łam aniu chleba. W tedy dopiero, podczas wieczerzy poznali Boga, któ ­ ry stał się człowiekiem i któ ry w zbudził z m artw ych naturę człowieczego ciała. Trudno bowiem było poznać Chrystusa, wpatrując się w Niego starym i, grzesznym i oczami, podczas gdy On posiadał już zm artujyćhw stałe, nowe, przemienione i uwiełbione ciało. To była w iel­

ka tajemnica, zakryta naw et przed oczami Jego uczniów. C hrystus chciał jednakże, aby poznając Jego Z m artw ychw stanie, tę ta jem n i­

cę, łudzie poznali i uwielbiali Wszechmocnego Boga i Syna Bożego.

Historia Tomasza jest identyczna prawie z dwoma poprzednimi. To nie tylko Tomasz,

lecz rękam i Tomasza cały świat pragnąłby dotknąć rany na ciele Zmartwychwstałego Pa­

na, pragnąłby dotknąć Jego człowieczego ale zm artw ychw stałego ciała, zamęczonego przez ludzki grzech i rękam i ludzi. Chrystus Pan po sw ym Z m artw ychw staniu ze sw ej strony chciałby dać takie zm artw ychwstałe ciało każ­

dem u człowiekowi. W ołi Bożej wychodzi więc naprzeciw u kryta tęsknota całej łudzkości, która była także tęsknotą i pragnieniem To­

masza.

rzyp om n ijm y wreszcie sobie, jak bezo­

wocne były w ysiłki i praca apostołów, gdy przynagleni głodem i prawdopodobnie z bra­

ku jedzenia, poszli nad jezioro Genezaret, aby łowić ryby. W świetle porannej zorzy dostrze­

gli jakiegoś Człowieka, On także wołał na nich i dopytyw ał się, czy mają coś do jedze­

nia (por. Jan 21,5); nie poznali jednakże w T ym , z któ rym rozmawiali, Pana. Dopiero gdy na Jego rozkaz zarzucili sieci z prawej strony łodzi i pochwycili m nóstwo ryb, apostoł Jan, w nagłym olśnieniu przychodzącym z góry, dostrzgl w nieznajom ym Chrystusa i zawołał do Piotra: „ P a n j e s t” jak o ty m czytam y ive fragmencie Ewangelii (Jan 21,7—12): „Te­

dy ów uczeń, którego m iłował Jezus, rzekł Piotrowi: P a n j e s t . Szym on Piotr więc, usłyszaw szy, że P a n j e s t , przepasał się szatą, był bowiem nagi, i rzucił się w morze;

drudzy zaś uczniowie przybyli w łodzi, bo b y­

li niedaleko od lądu, m niej więcej na dwieś­

cie łokci, ciągnąc sieć z rybami. A gdy wyszli na ląd, ujrzeli rozniecone ognisko, i rybę poło­

żoną na nim, i chleb. R zekł im Jezus: P rzy­

nieście kilka ryb, któreście teraz złowili. Po­

szedł Szym on Piotr i wyciągnął sieć na ląd, pełną w ielkich ryb, których było sto pięćdzie­

siąt trzy a chociaż ich tyle było, nie podarła się sieć. R zekł im Jezus: Pójdźcie i spożywaj­

cie. A żaden z uczniów nie śmiał go pytać: Ty kto jesteś? Bo wiedzieli, że to Pan”.

Tak więc własna troska o ziem ski byt i po­

w rót do ich poprzedniego zajęcia zawodowego były daremne; Z m artw ychw stały Chrystus

(4)

Pan, jako Ten, któ ry posiada moc nad w szyst­

kim, zatroszczył się o ich życie i o ich potrze­

by. I oto, nim zdobyli coś do zjedzenia, On Sam, w łasnym i rękam i, przygotował śniadanie i zaprosił ich up rzejm ym Słow em do posiłku:

„Pójdźcie i spożywajcie”. C zyż bouńem Ten, którem u dana jest w szelka moc na niebie i na ziemi, nie może cudownie zaspokoić fizy c z­

nych potrzeb swoich uczniów ? C zyż On nie zaspakaja duchowych potrzeb człowieka? T en­

że Pan pow ierzył uczniom swoim w now ym okresie łaski tak, jak kiedyś Pan Bóg M ojże­

szowi i Jozuem u — pieczę nad całym światem.

C hrystus jest obecny przez Ducha Świętego, i jak za dni swego życia na ziem i prowadził, zachowywał, nauczał, wskazywał, udzielał m o­

cy do życia i do czynienia cudów, tak jest te ­ raz obecny ze sw ym i uczniami od dnia chwa­

lebnego Zm artwychw stania.

Uczniowie bowiem należą do szczególnego rodzaju ludzi, w odróżnieniu od Izraela — lu­

du Bożego Starego Testam entu i od pogan.

Uczniowie Pańscy są dziećmi Bożym i, m ający­

m i zlecone w im ieniu Pańskim duszpasterstwo nad w szystkim i ludźm i na ziem i. Mają także sprawować pewną władzę nad w iernym i a za ­ danie swoje mają w ypełnić we właściw y spo­

sób. A b y więc przygotować uczniów do speł­

nienia tego zadania, C hrystus Pan doświad­

czał ich, stawiał pytania i egzaminował ich; w i­

dzim y to na przykładzie apostoła Piotra (por.

Jan 21,15— 23).

T ^ oświadczenie to miało na celu sprawdze- nie, czy miłość Piotra wobec Pana była prawdziwa; C hrystus Pan pyta się Piotra, czy jego miłość jest większa od miłości własnej, czy jest większa niż miłość do krew nych i bli­

skich, wreszcie czy jest większa od miłości in ­ nych uczniów, którzy m iłowali Chrystusa Pa­

na; wreszcie za trzecim razem zasmucił się Piotr, zdając sobie sprawę z tej próby, z tego doświadczenia, mając poznanie, że nie m iłuje Pana, tak jak On by pragnął i odpowiedział:

„Panie! T y w szystko wiesz, T y wiesz, że Cię m iłuję ...” -— odwołując się w ten sposób do w szechw iedzy Chrystusowej. I wówczas do­

piero Pan pow ierzył m u pieczę nad gronem swoich wiernych, swoich dzieci. Albowiem nawet w ziem skim życiu, w yznaw cy C hrystu­

sa Pana znajdują się pod opieką szczególnego rodzaju tak, jak to miało m iejsce w w ypadku Piotra, który w ięcej niż inni miłował Jezusa Chrystusa. Wiedział bowiem Pan, że z miłości do Niego samego, apostoł Piotr będzie się do­

brze starał o powierzonych jego trosce ludzi.

W życiu Piotra miłość do Pana sprawiła to, że Duch Św ięty mógł opanować w szystkie ko­

m órki jego duszy, jego całą istotę. T ym sa­

rn, ym więc mógł Pan w yjaw ić Piotrowi tajem ­

nicę jego śmierci: „Gdyś był młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś;

lecz gdy się zestarzejesz wyciągniesz ręce swo­

je, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, do­

kąd nie chcesz. A to powiedział, dając znać, jaką śmiercią uw ielbi Boga. I powiedziawszy to, rzekł do niego: Pójdź za mną. A Piotr, obróciwszy się, ujrzał idącego za sobą ucznia, którego m iłował Jezus, a któ ry przy wiecze­

rzy wsparł się o pierś Jezusa, i zapytał: Panie, któż jest ten, co cię wyda? A Piotr widząc go, rzekł do Jezusa: Panie, a co z tym ? R ze­

cze m u Jezus: A gdybym zechciał, aby ten po­

został, aż przyjdę, co ci do tego? T y chodź za mną! Więc rozeszła się wśród braci ta wieść, że uczeń ów nie umrze; wszakże Jezus nie po­

wiedział, że nie um rze, lecz: A gdybym zech­

ciał, aby ten pozostał, aż przyjdę, co ci do te ­ go?” (wiersze: 18—23) .

T) iotr ży ł w całkow itej zależności od Pana;

rów nież apostoł Paweł wspominając swo­

ją zależność od Pana m ów ił o sobie, że nie jest już sługą, lecz niew olnikiem i w ięźniem Pa­

na. Zycie Piotra było poświęcone uwielbianiu Boga, ponieważ swoją wolę odnalazł w pełnie­

niu woli Pana to było chwałą Piotra — ta go­

towość do spełniania rozkazów Chrystusa.

Osobie tak blisko z Nim związanej, mógł Pan ty m sam ym objawić rodzaj i sposób śmierci;

albowiem naw et śmiercią miał Piotr uwielbić Pana. Przeciętnem u człowiekowi jest bardzo ciężko pogodzić się z m yślą o własnej śmierci, ale Pan w proroczym objawieniu ukazał Pio­

trowi, że um rze śmiercią męczeńską, i w ten sposób uw ielbi imię Boże. Według starej trady­

cji chrześcijańskiej apostoł Piotr poniósł śmierć m ęczeńską na krzyżu w czasie prześladowań za cesarza Nerona, w stolicy ówczesnego św ia­

ta — w Rzym ie. Gdy zaś Piotr zapragnął do­

wiedzieć się, jakie będzie odejście ulubionego ucznia Pańskiego Jana, Chrystus nie udzielił m u odpowiedzi. Albow iem Pan objawia ta­

jem nicę śmierci tylko tej określonej osobie, która żyje w Jego bliskości; lecz ludziom obok żyjącym tego nie ujawnia (por.: „... co ci do tego? T y chodź za m ną!”, w. 22).

Kto więc w ierzy w Jezusa Chrystusa Zm ar­

tw ychwstałego, i w Nim przebywa, posiada w sobie chleb żywota, posiada życie i choćby um arł fizycznie, nie um rze na wieki. Albo- uńem Pan powiada: „Ja żyję i w y żyć będzie­

cie... Ja jestem Zm artw ychw stanie i życie, choćby kto umarł, żyć będzie”.

W ierzym y więc w żywego Boga i żywego człowieka, człowieka oryginalnego, nieszablo­

nowego, którego dusza jest cenniejsza od ca­

łego świata.

S ta n isła w K rak icw icz

4

(5)

Chcą wam powiedzieć

ż e C z ło w ie k z m a r t w y c h w s t a ł

Może kiedyś czytaliście o dawno minionych cywilizacjach; w książkach, w gablotach muzealnych pokazywano w am pam iątki po nich. Broń, naczynia, rzeźby, sprzęty, plany świątyń rekonstrukcje domów. Płaskorzeźby Azteków, złote maski greckie, malowidła z Knossos, zbutwiałe papirusy egipskie, groby etruskie, krzesło odkopane z wulkanicznych popiołów Pompei. Może te przedm ioty nic albo niewiele wam powiedziały; ziewnęliście nad ich m artw otą oprawioną w płaskość gabloty czy książki. A może pomyśleliście o ludziach 0 żywych ludzkich dłoniach, które kuły brąz 1 złotą blachę, w ypełniały papirusy znakami pisma, kładły barwy, dźwigały kamienie. O ludziach którzy rodzili się, uczyli mowy, m y­

śleli, kochali, nienawidzili, walczyli. Widzieli to samo słońce, ten sam księżyc, ziemię i to samo niebo nocą, te same barw y, św iatła i cie­

nie. Którzy tak samo czuli wilgoć wody i do­

tknięcie w iatru, gryzący pot i zmęczenie. O lu ­ dziach po których pozostała m artw a sztywność przedmiotów — trwalszych, niż ich życie; mo­

cniejszych aniżeli ich miłość, większych niż ich myśl. Przedm iotów zachowanych przy­

padkiem, jak ślad na śniegu.

Jeśli pomyśleliście o ludziach, może wydało się wam, że na pam iątki po nich patrzycie tak, jak um arli patrzą na rzeczy martwe. Mo­

że wtedy zrozumieliście wołanie proroka Oze- asza: ,,...Z ręki grobu wybawię ich, od śmierci wykupię ich. O śmierci! będę śmiercią tw oją;

0 grobie! będę skażeniem twoim ...” (Ozeasz 13 w. 14).

Któżby uw ierzył słowom oszalałego proro­

ka? Ale właśnie Ozeasz po to się urodził, aby te Słowa Pańskie zanieść do ludu opornego 1 twardego karku.

P ozostały imiona. Imiona w podręcznikach,

* imiona z egzaminów, katalogów m uzeal­

nych i plakatów: Ajschylos, Sofokles, A rysto­

teles, Leonardo da 'Vinci, Bram ante, Villon ...

Papierowe imiona. A czy pomyśleliście kiedyś o ludziach, żywych ludziach? Także i o tych, których naw et imiona przepadły? O mózgach, w których rodziła się myśl? Czy pomyśleliście o tym, gdzie jest sens?

Zestarzałeś się. Patrzysz na swoje ręce. P a­

trzysz w lustrze na swoją tw arz — obcą

tw arz, tw arz jak kora umierającego drzewa — i pytasz: — czy to jestem ja? Tak, to jesteś ty. Młoda tw arz z albumu— to także jesteś ty. Tam ten już minął. Ale żadna z twoich tw arzy nie jest napraw dę tobą. Chyba, że człowiek jest tylko ziemią. A wówczas wszyst­

kie tw oje tw arze są tylko prochem, cierpliwie przerzucanym przez czas, jak piasek na wy­

dmuchowisku. A w tedy tw oja myśl i twoje czucie, tw oje dobro i tw oje zło — jednakowo daremne. I słońce i w iatr, i wszystko co cię otacza, i wszystkie barw y świata — bez sen­

su.

Dziecko się narodziło. Kto wówczas myśli o śmierci? Ale ucieczką od myślenia o śmierci nic się nie zmieni. Jego poczęcie było uwięzie­

niem przez śmierć, jego pierwszy krzyk — był krzykiem śmierci. Wybacz, aie taka jest naga i tw arda praw da. Można o niej nie m y­

śleć. Można ją zakrzyczeć zabobonnym biciem w bębny, jaskraw ym i światłam i neonów, bielą najnowocześniejszej lodówki czy wspaniałą i lśniącą barw ą ostatniego modelu auta. Ale niestety, nie można jej przekreślić. Przyjdzie taki dzień, w którym tw oje dziecko zapyta:

p o c o? Co mu odpowiesz? Jeśliś sam nie od­

nalazł sensu życia i śmierci, cokolwiek odpo­

wiesz tw ojem u dziecku, będą to tylko twoje słowa. Cokolwiek odpowiesz — zostanie nie­

pokój. Zawszę będzie coś krzyczeć w człowie­

ku. Wszyscy podlegamy praw u śmierci, wszystkich nas czeka nieuchronna śmierć, ale co gorsze, śmierć nie tylko jako ta m aterialna konsekwencja m aterialnego istnienia, ale śmierć po stokroć gorsza, straszniejsza, śmierć wieczna. Śmierć, kiedy się nie umiera, ale przebyw a w śmierci i to w śmierci bez końca.

hcę wam powiedzieć, że ukrzyżowano Bo- ga. Chcę abyście zrozumieli o czym mó­

wił św. Paweł: „... w śmierć Jego jesteśmy ochrzczeni”. W tam tym momencie, na Golgo­

cie dokonało się Nowe Przym ierze. Przym ie­

rze z człowiekiem przez śmierć. Poprzez śmierć zszedł Bóg po zbłąkanego — tak, jak schodzi się po skarb. Poprzez śmierć zszedł Ojciec. Co za miłość! Niepojęta!

Chcę wam powiedzieć, że Człowiek zm ar­

twychwstał! i dokonało się wołanie Ozeasza:

„będę śm iercią twoją, o śmierci!” W Liście do 5

(6)

K oryntów Apostoł Paw eł pisze: „Połkniona jest śmierć w zwycięstwie. Gdzież jest o śmierci bodziec twój? Gdzież jest piekło zwy­

cięstwo tw oje?” (1 Kor. 15,54— 55).

Chcę w am powiedzieć, że Człowiek zm ar­

tw ychw stał! Pow stał sens życia jako takiego, ale o jakże odmiennej już treści. Pierw otna treść stw orzenia człowieka aby żył wiecznie, została przez tegoż człowieka dobrowolnie przekreślona. Teraz także przez prawdziwego Człowieka, Człowieka-Boga treść ta nabrała z pow rotem sensu. Nic nie przepadnie i nic nie jest daremne. Ocalone jest największe Imię Człowieka. Imię Jego Synostwa, imię życia.

Poprzez śmierć Swego Jednorodzonego Syna, zszedł Ojciec po zagubionych synów ludzkich,

synów Swoich, poprzez zm artwychwstanie w yrw ał ich ziemi, w yrw ał ich śmierci.

I stało się coś najważniejszego, odwrócono rzeczy nieodwracalne. Zniesiono brzemię grze­

chu, napraw iono kalectwo zła, „... sinością Je­

go jesteśm y uzdrow ieni”.

Chcę wam powiedzieć, że Człowiek, Pan nasz Jezus Chrystus, Zbawiciel twój i mój, Zbawiciel św iata zm artw ychw stał! Wie- rzysz-że tem u? A więc tak, iak On, nie umrzesz na wieki, nie pochłonie cię grób, śmierć, ziemia, żyje nasz P an i będą z Nim wiecznie życi ci którzy uw ierzyli ....

G u sta w Step h an

%AI ielkiego dzieła dokonał

* * nasz P an w tak krótkim czasie życia na ziemi ... I osta­

tecznie stanął przed sądem niegodnych ludzi: Annasza, Kajfasza, H eroda i P iłata, a przy tym wszystkim był we wszelki sposób dręczony i bi­

czowany i poprowadzony na haniebną śm ierć na krzyżu, na Golgocie. Zelżony i umę­

czony w cierniowej koronie um iera dobrowolnie, tw ój Pan, Zbawiciel, Jezus Chrystus, władca św iata tego i przyszłe­

go...! Zm arł n a krzyżu, pocho­

w any przez starszych ludu — Nikodema i Józefa z A rym atei, a grób Jego opieczętowany został i strażą obsadzony. O cudzie nad cudami! W pierw ­ szy dzień po sabacie, Jezus Chrystus Zm artwychwstał!

Anioł Pański rzekł do nie­

wiast, ,które przyszły raniutko do ogrobu: „Nie lękajcie się;

Jezusa szukacie onego Naza- reńskiego, który był ukrzyżo­

wany, w stał z m artw ych, nie masz Go tu, oto miejsce, gdzie Go było położono...”. ,

Posłuchajm y świadectwa o zm artw ychw staniu Jezusa.

N ajpierw Anioł Pański mówi o nim M arii M agdalenie, potem sam P an Jezus potw ierdza i (świadczy o Swoim zm ar­

tw ychw staniu (Jan 20). M aria M agdalena tę wiadomość za­

niosła Apostołom (Mar. 16,7—

- 1 4 ) .

Potem żołnierze pilnujący grobu, gdy oprzytom nieli ze strachu „Poszli do miasta, oz- najm ując przedniej szym ka­

płanom wszystko, co się sta-

C H W A L E B N E ZMARTWYCHWSTANIE

ło...” (Mt. 28,11). Z pewnością oznajmili, że Ten, który był ukrzyżowany, w grobie Józefa z A rym atei pochowany i za­

k ry ty kam ieniem opieczęto­

w anym ,— Zm artw ychw stał!

Syn Człowieczy, Syn Boży, J e ­ zus Chrystus, On N azareński

— Zm artw ychw stał!

Przebiegłość szatańska ukła­

da plany, ażeby przeszkodzić zm artw ychw staniu, nie dopuś­

cić do ujaw nienia praw dy i dlatego, jak mówi Ewangelia

„dali nie mało pieniędzy żoł­

nierzom, mówiąc: Powiadajcie, iż uczniowie Jego, w nocy przyszedłszy, ukradli Go, gdyś­

m y spali... (Mt. 28,13i.l5). Żoł­

nierze wzięli zapłatę za kłam ­ stwo, kapłani sami rozpow­

szechniali kłam stw o i kłam ­ stwem chcieli praw dę przy­

kryć, by świat się nie do­

wiedział, że Jezus C hrystus zm artw ychw stał. Jednak praw ­

da jest praw dą, nie da się za­

kryć kłamstwem, naw et gdy jest dobrze zapłacone. , „Bo gniew Boży objaw ia s,ię z nie­

ba przeciwko wszelkiej niepo- bożności i niesprawiedliwości

tych ludzi, którzy zatrzym ują praw dę Bożą w niespraw iedli­

wości” (Rzym. 1,18).

W ciągu czterdziestu dni, w sposób nie budzący w ątpli­

wości objawiał się Pan Jezus Swym uczniom po Swoim zm artw ychw staniu, w różnej porze dnia i w różnych m iejs­

cach (por. Dz. Ap. 1,2—4; 1 Kor. 15,1—9). Uczniowie nie poszli za kłam stw em , ale da­

wali świadectwo prawdzie, mówiąc: „My jesteśm y świad­

kami zm artw ychw stania, któ­

rzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zm artwychwstaniu. I roz­

kazał nam, abyśmy kazali ludo­

wi, i świadczyli, że On jest Onym postanowionym od Boga sędzią żywych i um arłych (Dz.

Ap, 10,39—42).

W arto jednak zaznaczyć, że już w początkach chrześci­

jaństwa, w I wieku, pojawili się fałszywi prorocy i nauczy­

ciele, którzy fałszywą argu­

m entacją dowieść chcieli, że Chrystusa nie było, a o ile był, to nie pow stał z martwych.

Jed nak praw da o zm ar­

tw ychw staniu Jezusa do na­

szych dni przetrw ała, i dzień pam iątki Zmartwychwstania, jest świętą pieczęcią dla całego świata. Apostoł P io tr i Ja n są praw dom ów nym i świadkami zm artw ychw stania Chrystusa P ana a oni mówią: „Cośmy słyszeli od początku cośmy oczyma naszymi widzieli, i czego się ręce nasze dotykały...

to wam zwiastujemy...” (1 Ja ­ na 1,1). Oni słyszeli, widzieli, i ręce ich dotykały Pana po Jego zm artw ychw staniu, i za tą praw dę życie oddali. Wieść

(7)

W służbie dla Pana

o zm artw ychw staniu Jezusa, jak płomieniem ognia objęła cały świat. Z Jerozolim y ta ra ­ dosna nowina — nie zgaszona przez to rtu ry i śm ierć męczeń­

ską — dotarła do wszystkich umysłów i kontynentów świa­

ta.

Przez zm artw ychw stanie Chrystusa Pana, zm ar­

twychwstają uczniowie —■ n a­

rody n'a w szystkich kontynen­

tach.... Nowa cywilizacja, no­

wa moralność, uczucia m iło­

sierdzia i poszanowania czło­

wieka oraz godności ludzkiej, oto co przyniósł P an Jezus i Jego zm artw ychw stanie. Odtąd ojciec nie m a być despotą w rodzinie, a m atka upodloną niewolnicą, którą sprzedawano lub wypędzano z domu. Nowo­

narodzone dzieci, słabe i nie- wydarzOne, nie w yrzuca się na pożarcie wilkom lub sęrcom.

Odtąd starzec nie jest zabija­

ny z tego powodu, że jest sła­

by, schorowany a przez to i nieużyteczny w społeczeń­

stwie, pow staje opieka społecz­

na, przyznaje się renty, eme­

rytury, buduje szpitale i do­

my starców. Zniesione zostało niewolnictwo.

Na całym świecie zabły­

sło światło Golgoty od rado­

snego dnia Zm artw ychw stania Chrystusa Pana. Dzisiaj, pod koniec XX wieku, Z m artw ych­

wstały Jezus C hrystus ma m i­

lionowa rzeszę w iernych świadków, którzy razem z Nim zmartwychwstali do nowego i chwalebnego życia na ziemi, a w przyszłości po iswoim zm ar­

twychwstaniu w ejdą do chwa­

lebnego życia wiecznego.

Drogi przyjacielu, bracie, to słowo do ciebie zostało skie­

rowane, to mówi sam Jezus, 1 Zbawiciel tw ój: ... Jam iest zmartwychwstanie i żywot, kto we Mnie wierzy, choćby też umarł, żyć będzie... Przyim ij Jezusa, jako siwego Zbawiciela a weźmiesz żywot wieczny przez zm artw ychw stanie du­

chowe, a potem i cielesne.

„Ocuć się, k tó ry śpisz (w grze­

chach) pow stań od um arłych, a oświeci cię C hrystus” (Efez.

5,14).

Kazimierz Najmałowskl

W ostatnim czasie z łaski Bożej m iałam możliwość spot­

kać kilku starszych Braci, któ­

rzy od w ielu lat kroczą za P a­

nem. „Jestem wdzięczny Bogu

— mówi B rat F red S te ttle r —- że On mi pomaga, aż do dziś.

Od czasu kiedy On m nie obrał za Swego sługę upłynęło 48 lat, ale do dziś m nie nie opuś­

cił. P racę m oją potwierdza zna­

kami, często brak mi czasu na to, aby odpowiedzieć listow ­ nie tym , którzy piszą, że zna­

leźli swego Zbawiciela przez Słowo Boże i broszurki”.

Dodać należy, że br. S tett- le r w latach 1925— 39 był ew angelistą na terenie Polski, między inym i w okolicach Płoc­

ka. Do Szw ajcarii przybył z małżonką 16 'maja 1939 roku.

Od pierwszych dni począł gło­

sić tam Słowo Boże w śród tych.

którzy potrzebują zbawienia.

,,Z bólem serca rozstaw ałem się ze zboram i w Polsce i z ty ­ mi, którzy musieli pojechać w inne strony. Pragnieniem moim je st chociaż raz jeszcze odwie­

dzić polskie zbory” .

Dziś br. S te ttle r prowadzi placówkę lite ra tu ry m isyjnej w Biel-M ett. Z ajm uje się rozsy­

łaniem Biblii i broszur w 25 językach. W wolnym czasie obsługuje 9 zborów w kanto­

nie Bern, a także od czasu do czasu prowadzi godziny biblij­

ne dla sióstr szpitalnych.

„Jest m oją najlepszą chwilą, kiedy przebyw am w zgroma­

dzeniu dzieci Bożych — pow ia­

da inn y B rat — A leksander Ratz — nie zapomnę tych go­

dzin m odlitwy, przeżytych w Polsce. Są one dla mnie do

„A on i p o szli i k a za li w szęd zie, a P a n im p om agał, a sło w o ich p o tw ie r d z a ł zn ak am i, k tó re im to ­ w a r z y sz y ły ”.

M k 16,20

dziś posileniem... mieszkam i p racuję w H am burgu, po pracy idę na odpoczynek do zboru, gdzie m am y godziny modlitwy, studium biblijne, zgromadze­

nie braci i inne podobne ze­

brania. Zawsze wspominam braci: K. Wowrę i J. Mrózka, oni bowiem w pajali w nas w ia­

rę, głosząc moc Ewangelii”-.

Br. A. Ratz obsługuje pla­

cówki I zboru w Hamburgu.

B rat jego Georg do niedawna kaznodzieja zboru w H am bur­

gu, ze wgzlędu na paraliż, któ­

ry go dotknął w ubiegłym ro­

ku, przebyw a w domu. „Moje serce —- mówi br. G. Ratz — rad u je się, że P an powołuje młodych braci, którzy uzupeł­

niają nasze szeregi; chwała Bo­

gu za to. Moim zadaniem teraz, jest trw ać w modlitwie za w a­

mi m łodym i”. „Nie zapomnia­

łem jeszcze polskich pieśni śpiewanych na nabożeństwach w wioskach w płockim — mó­

wi br. Zygm unt Kugler. — Często b rakuje mi tych, któ­

rzy głosili Ewangelię i nakła­

niali serca do Chrystusa. Ra­

duję się, że w młodości pozna­

łem mojego Zbawiciela. W zbo­

rze naszym bardzo mało jest młodzieży, zawsze proszę P a­

na, aby On dał mi jeszcze oglądać chwile, jakie mieliśmy w Polsce, gdzie przede w szyst­

kim młodzież w ielbiła i chwa­

liła swego Stwórcę!

Łaska to Boża prawdziwie, że Pan Jezus nie opuszcza tych, którzy Mu oddali swe serca, i jest z nim i od pierwszych dni nawrócenia, aż po kres w ędrówki życiowej na ziemi.

J. K.

7

(8)

Zbawienie w

Jezusie

Chrystusie

T/T terna to jest mowa i wszelkiego przyję-

* * cia godna, iż Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby grzeszników zbawić, z których jam jest pierw szy — tak świadczy o Panu Jezusie i o sobie sam ym — Apostoł Paweł.

A czy ty, któ ry to czytasz teraz, wiesz już 0 tym , że Pan Jezus przyszedł, aby ciebie zbawić tak, właśnie ciebie. Jesteś zbawio­

n ym człowiekiem? Masz w sercu, tam w e­

wnątrz siebie, tę cichą, jakże błogą, świado­

mość — zbaw iony jestem , Jezus jest m oim Zbawicielem, Panem, i m am u Niego miejsce, 1 teraz, i na wieczność! Możesz to w yznać już teraz? Jeśli tak — chwała Bogu naszemu! Ale jeśli nie, to co dalej? Może wiesz, a może nie, że „Zapłata za grzech — jest śmierć!”, a więc, że karą za grzech — jest potępienie.

Wieczne bytowanie w śmierci, w ciemności,

— bez Boga....

Dlatego tak wiele mówiło w śm iertelnych przeżyciach: „ciemność przede mną... idę w ciemność ... nie wiem , co ze m ną będzie... kto to może wiedzieć co nas czeka...”.

W yznajem y, m y chrześcijanie, że w ierzy­

m y, iż Pan Jezus zm artw ychw stał, że siedzi na prawicy Boga Ojca”. A więc w yznajem y, że Pan Jezus żyje. W ierzysz ty, któ ry to czy­

tasz, że Pan Jezus żyje? W ierzysz naprawdę?

Bo to jest tak: m y, z narodu nazywającego się chrześcijańskim niby jesteśm y chrześcijanami, a więc w ierzym y zdawałoby się — że Pan Je­

zus żyje, i że jest Zbawicielem. Ale jeśli na­

prawdę tak w ierzym y, to pow inniśm y liczyć się z Jego żyw ą obecnością, Jego słowem, Jego przykazaniem . A czy jest tak w życiu naszym?

T ym codziennym, nie od święta.

Apostoł Paweł mógł i musiał wydać świa­

dectwo o Panu Jezusie, czuł i m usiał wydać

też świadectwo o sam ym sobie. To, które czy­

taliśm y na początku tego rozważania. Św iad­

czy Paweł, że Jezus jest Bogiem-Zbawicielem i że przyszedł tu na ziemię po to, aby zbawić grzeszników. Świadczy też Paweł o sobie i m ówi, że wśród tych grzeszników on sam jest na pierw szym miejscu, bo prześladował Zbór Boży i burzył go.

Jak to mogło, się stać, że z przodującego grzesznika, Paweł stał się przodującym Apos­

tołem? K rótko mówiąc, to było tak, jak wedle duchowego prawa Bożego dzieje się i dziś, gdyż Słowo Boże i prawo jego — jest nie­

zmienne. A to prawo podał Pan Jezus w ta ­ kich słowach: „Zaprawdę, zaprawdę powia­

dam ci: jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może widzieć Królestw a Bożego” (Jan 3,3).

Paweł był kiedyś Saulem. Gdy był Sau- lem, był człowiekiem w ykształconym w Pra­

wie Bożym , był gorliw ym bardzo sługą Koś­

cioła. Ałe Sauł nie znał i nie widział Boga, nie widział Królestwa Bożego. Był, jak sam 0 sobie powiedział: „w sprawiedliwości, która jest z zakonu — bez przygany”. A więc nie był we w łasnym m niem aniu grzesznikiem go­

dn ym nagany. I nie tylko to, ale skutkiem te ­ go stanowiska, tej kościelnej pobożności było, że „prześladował Zbór Boży i burzył go”. Gdy nie mógł prześladować Pana Jezusa, prześla­

dował Jego uczniów, uważając ich wszystkich za fanatycznych sekciarzy blużniących Bogu 1 Kościołowi. W tej pobożności, ani m u na m yśl przyszło, że mógł być grzesznikiem nolaśnie w niej, a w sw ej gorliwości nie miał zapewne nawet czasu zastanawiać się nad sw ym stanem duchowym , któ ry oczywiście uważał za dobry.

Ałe stało się, że Saul na drodze swej po­

bożności i gorliwej służby kościelnej spotkał się z Panem Jezusem . A gdy łaska Boża spra­

wiła to, i światło Boże oświeciło go, wówczas to dopiero zobaczył samego siebie takim, jakim był naprawdę — że jest grzesznikiem!

Saul spotkał się ze zm artw ychw stałym Jezusem i uznał Go za swojego Pana i Zba­

wiciela, a gdy się to stało, „nie radził się ciała i krw i”, to jest ani rozumowania ani uczuć, ani Kościoła którego był sługą, ale przyszedł do braci, których dotąd prześladował i wydał świadectwo o Panu Jezusie, że jest Zbawicie­

lem grzeszników, w ydał też świadectwo i o so­

bie, że jest w ielkim grzesznikiem , ałe grzesz- j nikiem zbawionym przez Jezusa Chrystusa.

I tak jak jed yn ym celem przyjścia na ziemię Syna Bożego było zbawienie człowieka od po­

tępienia, tak i jego, , Pawła, jed yn ym sensem życia było oznajmienie kom u się- tylko da, że Pan Jezus przyszedł, aby zbawić grzeszników, i że skoro zbawił takiego grzesznika, jak Pa­

weł, to i dla każdego innego też jest zbaw ie­

nie od potępienia wiecznego, i że to zbawie­

nie jest jedynie w Jezusie Chrystusie Panu

(9)

naszym „albowiem zaplata za grzech jest śmierć, ale dar z łaski Bożej jest żyw o t wieczny w Jezusie C hrystusie Panu naszym ” (Rzym 6,23).

To zbawienie przyjm ujesz, przyjm ując Pa­

na Jezusa do serca i życia. P rzyjm u je się wiarą, która nie pochodzi z odziedziczenia po rodzicach, nie jest też owocem wychowania, ale darem Bożym , jak zbawienie, które całko­

wicie jest dziełem Pana Jezusa, albowiem jak świadczył Paweł — „łaską jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie jest z was, dar to Boży jest, nie z uczynków , aby się kto nie chlubił...”

(Efez. 2,8).

Masz już zbawienie? Masz w sercu pokój z Bogiem? Wiesz, gdzie pójdziesz, gdy skończy się tw oje życie tu na ziem i? Jeśli ty, któ ry to czytasz, masz zbawienie i życie wieczne w Je­

zusie C hrystusie Bogu zbawienia naszego, to chwała Zbawicielowi naszemu. Ale jeśli nie, to póki jeszcze czas łaski Bożej trwa, uciekaj od zguby, potępienia za grzechy twoje, ucie­

kaj do Pana Jezusa Chrystusa, a On ci dopo­

może, On ci odpuści grzechy, jeśli je uznajesz za grzech, On ci da wiarę, On ci da zbawie­

nie, a to jest życie wieczne w Nim. Pójdź do Jezusa, dziś jeszcze czas...

brat Z d zisław

ZMARŁ

DYR. ALEKSANDER ENHOLC

W d n iu 16 lu te g o 1968 r o k u o d ­ był się w W a rs z a w ie n a c m e n ta r z u ew a n g e lic k o - r e f o rm o w a n y m , p o ­ grzeb ś. p. A le k s a n d r a E n h o lc a , d łu g o le tn ie g o d y r e k t o r a T o w a r z y ­ stw a B ib lijn e g o , z n a n e g o sz e ro k im rzeszom w y z n a w c ó w c h r z e ś c ija ń ­ skich K o ścio łó w w P o ls c e , w ty m w ielu b ra c io m i s io s tr o m i n a sz e g o K ościoła, d la k tó r y c h P is m o Ś w ię te je st p o k a rm e m d u c h o w y m n a k a ż d y dzień. A w ła ś n ie d z ię k i d z ia ła ln o ś c i i o fia rn e j p ra c y D y r e k to r a A le k ­ s a n d ra E n h o lc a , lu d B oży w P o ls c e m iał m o żn o ść z a o p a tr y w a n ia się w Pism o Ś w ię te w k a ż d y m czasie.

D y re k to r E n h o lc u ro d z ił się 16 p a ź d z ie rn ik a 1892 ro k u , k s z ta łc ił się w W a rs z a w ie i tu p r a c o w a ł p rz e z 48 la t, c a łe s w o je ż y c ie p o ś w ię c i­

w szy d z ie łu ro z p o w s z e c h n ia n ia P i ­ sm a Ś w ię te g o . Z m a rł 13 lu te g o 196§

roku, p rz e ż y w sz y 75 la t,

P r a c ę w B r y ty js k im i Z a g r a ­ n ic z n y m T o w a r z y s tw ie B ib lijn y m ro z p o c z ą ł w 1920 r o k u , k ie d y to d z ię k i J e g o w y s iłk o m n a s tą p iło w z n o w ie n ie p r z e r w a n e j p rz e z w o j ­ n ę d z ia ła ln o ś c i T o w a r z y s tw a B i b l i j ­ n eg o w W a rs z a w ie . Z o rg a n iz o w a ł w ó w c z a s p la c ó w k ę T o w a r z y s tw a , k tó r a m ie ś c iła się p o c z ą tk o w o p rz y u l. H o r te n s ji 3 a n a s tę p n ie p r z e n i e ­ sio n a z o s ta ła do n o w e j s ie d z ib y w d o s k o n a le w y b r a n y m m ie js c u w A l.

J e r o z o lim s k ic h (róg u l. K ru c z e j).

D z ia ła ln o ść T o w a r z y s tw a B ib lij­

n eg o w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m n ie b y ła ła tw a , g d y ż w p ły w y K o ­ śc io ła p a n u ją c e g o s t a r a ły się o g r a ­ n ic z y ć a n a w e t w rę c z u n ie m o ż liw ić ro z p o w s z e c h n ia n ie P is m a Ś w ię te g o w P o lsc e . D y r e k to r E n h o lc a n i n ie z a ła m y w a ł s ię p o d c ię ż a re m o b o ­ w ią z k ó w , a n i n ie c o fa ł p rz e d t r u d ­ n o śc ia m i. W sz e lk im i s p o s o b a m i n ie ty lk o r o z p o w s z e c h n ia ł P is m o Ś w ię ­ te , a le ró w n ie ż s ta r a ł się p r o p a g o ­ w a ć c z y ta n ie B ib lii w n a s z y m s p o ­ łe c z e ń s tw ie n ie z n a ją c y m je j p r a w ie z u p e łn ie .

P r z e d s ta w ic ie le s ta rs z e g o p o k o ­ le n ia , z w ła sz c z a w a r s z a w ia n ie , p a ­ m i ę ta j ą n ie c o d z ie n n y w id o k u m ie s z ­ czo n y c h w k ilk u m ie js c a c h n a s z e j sto lic y b a r w n y c h i ś w ie tln y c h t e k ­ stó w b ib lijn y c h . M ięd zy in n y m i z w ra c a ł w n o c y u w a g ę t a k i n a p is n a P la c u T e a tr a ln y m , g d z ie m o g ły go c z y ta ć lic z n e rz e s z e b y w a lc ó w k ilk u ta m z n a jd u ją c y c h się te a tr ó w ,

k in a i z n a n e j r e s ta u r a c ji. N ie je d ­ n eg o z a p e w n e te n ś w ie c ą c y n ocą te k s t b ib lijn y z a s ta n o w ił i p o b u d z ił d o r e f le k s ji.

G d y p rz y s z ły s tr a s z n e czasy d r u g ie j w o jn y ś w ia to w e j i o k u p a ­ c ji h itle r o w s k ie j, D y r e k to r A le k ­ s a n d e r E n h o lc n ie o p u śc ił sw ego p o s te r u n k u . Ś le d z o n y i n a c h o d z o n y p rz e z g e s ta p o , w z y w a n y n a s ły n n ą A l. S z u c h a , z a g ro ż o n y a re s z to w a ­

n ie m k a ż d e g o d n ia , p ra c y n ie p r z e r w a ł i z p o s te r u n k u n ie zszed ł.

W ie lk ą p o m o c ą M u i p o d tr z y m a ­ n ie m b y ła M a łż o n k a w ie r n ie to w a ­ rz y s z ą c a J e g o ży c iu i p ra c y .

D z ię k i w ie r n e j s łu ż b ie D y re k ­ t o r a E n h o lc a lic z n e rz e s z e dziec i B o ży ch n ie b y ły p o z b a w io n e P is m a Ś w ię te g o i d z ię k i te m u m o g ły e w a n ­ g e liz o w a ć i z a o p a try w a ć w S łow o B o że lic z n ie n a w r a c a ją c y c h się lu d z i.

P la c ó w k a T o w a r z y s tw a B ib lij­

n eg o w A le ja c h Je ro z o lim s k ic h p r z e t r w a ła d o P o w s ta n ia W a rs z a w ­ sk ie g o , k ie d y to d o m , w k tó r y m się m ie ś c iła u le g ł s p a le n iu i z n isz c z e ­ n iu . A le d z iw n a rz e c z — p o m im o z r u jn o w a n ia d o m u , n a p is w id n ie j ą ­ cy p rz y . w e jś c iu do lo k a lu T o w a ­ rz y s tw a o c a la ł. I na te j u p io rn ej, c a łk o w ic ie z r u jn o w a n e j i sp alon ej u lic y , w ś ró d r e s z te k d o m ó w s t r a ­ sz ą c y c h p u s ty m i o tw o ra m i w y s ta w i o k ie n , p rz e c h o d z ie ń c z y ta ł ze z d u ­ m ie n ie m n a z a c h o w a n y m fr a g m e n - pie m u r u t a k i e J e z u s a :

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kapitał ludzki jako czynnik stymulujący rozwój obszarów wiejskich Z punktu widzenia konkurencyjności wskazuje się na istotność wartości i uni- kalności kapitału ludzkiego,

K ult Baala zm ierzał między innym i do podkreślenia śmierci i zm artw ychw stania, gdyż Baal był bogiem wegetacji. Przysięga haj Jahwe posiada swój w ym iar

Tego typu postawa powinna więc przejawiać się w realizacji celu danej firmy (tj. powiększanie wartości, produktów, usług) rozwiniętej w stosownym horyzon- cie

Teologii powinniśmy uczyć „po ludzku” (wspierając braci i siostry – młodzież studencką, w przeżywaniu pięk- nych, ubogacających relacji życzliwości, szacunku, rodzinności

M im o to ludzie bardziej um iłow ali ciem ność aniżeli światło.. w Chrystusie Zm artw

Chrystus zatem jest przede wszystkim wzorem zm artw ychw stania (exem plum.. resurrectionis), które zaspokaja całkowicie ludzką tęsknotę za

W momencie zm artw ychw stania duch i m ateria zjednoczą się już definityw nie w sposób nierozerwalny, bo zm artw ychw stanie stanowić będzie ostateczne „tak” i

Sam pusty grób nie jest jeszcze dowodem zm artw ychw stania i w iary w zm artw ychw stanie nie zrodził.. Dokonuje tego zm artw ychw sta­ ły Chrystus, nad którym