*
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Warszawa,
Nr 4., kwiecień 1968 r.
■
TREŚĆ N U M ER U : NO W A K S IĄ Ż K A
„...PA N JE ST ”
CHCĘ W AM PO W IED ZIEĆ ...
CH W ALEBNE
Z M A R TW Y C H W STA N IE W SŁ U Ż B IE D LA P A N A ZBA W IEN IE
W JE ZU SIE C H R Y ST U SIE ZM AR Ł
D YR . A L E K SA N D E R ENHOLC T R Z Y C H LEBY
„M IE SZ K A J W JE Z U SIE ” (28) A U D Y C JE 53 i 54
K R O N IK A
W Y DA W N IC TW A K O ŚC IEL N E
M iesięcznik „C h rześcijan in ” w ysyłany je s t b ezp łatn ie; w y d aw an ie czasopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność C zytel
ników . W szelkie o fiary n a czasopism o w k ra ju , p ro sim y k iero w ać n a k o n to : Z jednoczony K ościół E w angeliczny: PKO W arszaw a, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p łaty na odw rocie b lan k ie tu . Ofia
ry w płacane za g ra n ic ą n ależy k ie ro w ać przez oddziały zagraniczne B anku P olska K asa O pieki, n a a d res P re z y d ium R ady Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego w W arszaw ie, ul. Za- g ó rn a 10.
W ydaw ca: P rezy d iu m R ady Z jed n o czonego K ościoła E w a n g eliczn eg o . R ed agu je K o leg iu m w n a stęp u ją cy m sk ład zie: J ó zef M rózek (Red. nacz.), M iec zy sła w K w iecień (sekr.), Z d zi
sła w R epsz i E dw ard C zajko. A d res R ed a k cji i A d m in istracji: W a rsza w a , ul. Zaerórna 10. T elefo n R ed a k cji: 29-52-61 (w ew n , 9). M a teria łó w n a d esła n y ch n ie zw ra ca sie.
R S W „ P r a s a ” . W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4500 egz. O b j. 2 a rk . Z a m . 400. N-59.
N O W A K S I Ą Ż K A
O s ta tn io c o ra z czę śc ie j w p r a s ie św ie c k ie j i w in n y c h p u b li k a c ja c h p o d a w a n e są in f o r m a c je n a t e m a t K o śc io łó w n ie r z y m s k o k a to lic k ic h w P o l
sce, w ty m ró w n ie ż o Z je d n o c z o n y m K o ś c ie le E w a n g e lic z n y m . N ie d a w n o z n o w u u k a z a ła się w d r u k u c ie k a w a p o z y c ja pjt. „ P a ń s tw o a n ie r z y m s k o - k a to lic k ie z w ią z k i w y z n a n io w e w P o ls c e L u d o w e j” p ió r a T o m a sz a L a n g e ra , k tó r y z a jm u je się r ó w n ie ż n a s z ą s p o łe c z n o śc ią k o ś c ie ln ą , r o z p a t r u j ą c g łó w n ie s p r a w y p r a w n o - u s t r o j o w e K o śc io ła . M im o , że u s tę p tr a k tu j ą c y 0 Z je d n o c z o n y m K o ś c ie le E w a n g e lic z n y m o p ra c o w a n y z o s ta ł p rz e w a ż n ie w o p a r c iu o n a s z e m a t e r i a ły , j a k n p . „ K a le n d a r z J u b ile u s z o w y ” i S t a t u t K o ś c io ła a u to r n ie z d o ła ł u n ik n ą ć k ilk u p o w a ż n y c h n ie ś c is ło ś c i i b łę d ó w . N a n ie k t ó r e z n ic h c h c e m y z w ró c ić u w a g ę .
A w ię c , w p r z y p is ie 61 n a sitr. 138 a u t o r p o d a je , że K o śc ió ł C h rz e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j w P o ls c e r o z p a d ł się n a d w a k ie r u n k i, n a Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h r z e ś c ija n i Z w ią z e k W o ln y c h C h rz e ś c ija n . J e s t to o czy w is te n ie p o r o z u m ie n ie , g d y ż Z w ią z e k (śc iśle j: Z je d n o c z e n ie ) W o lnych C h rz e ś c ija n n ie b y ł n ig d y u g r u p o w a n ie m z ie lo n o ś w ią tk o w y m . Z ie lo n o ś w ią tk o w c y w P o ls c e tw o r z y li od p o c z ą tk u d w a u g r u p o w a n ia , a m ia n o w ic ie K o śc ió ł C h r z e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j i Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h rz e ś c ija n . O ż a d n y m ro z ła m ie , je ż e li c h o d z i o t e d w a k ie r u n k i, n ie m o że b y ć m o w y , g d y ż — j a k z a z n a c z y łe m — b y ły to o d p o c z ą tk u d w a n ie z a le ż n e r u c h y e w a n g e lic z n e .
N a s tę p n ie , Z je d n o c z o n y K o ś c ió ł E w a n g e lic z n y n ie b y ł o rg a n iz a to r e m O g ó ln o p o ls k ie g o Z g r o m a d z e n ia C h rz e ś c ija ń s k ie g o , kitóre o d b y ło się d n ia 10 k w ie tn ia 1962 r o k u w S a li K a m e r a l n e j F il h a r m o n ii N a ro d o w e j w W a r sz a w ie . Z g ro m a d z e n ie to o rg a n iz o w a ła P o ls k a R a d a E k u m e n ic z n a .
N a z a k o ń c z e n ie T. L a n g e r p is z e : „ D z ię k i p r ę ż n e j o r g a n iz a c ji te n je d y n y w P o ls c e K o śc ió ł o u s t r o ju fe d e r a lis ty c z n y m p o r a f ił w c ią g u o s ie m n a s tu l a t s k u p ić s to s u n k o w o d u ż ą lic z b ę w ie r n y c h . Z w ię k s z a s y s te m a ty c z n ie lic z b ę d u c h o w n y c h , k s z ta łc ą c ic h w C h r z e ś c ija ń s k ie j A k a d e m ii T e o lo g ic z n e j. P r o w a d z i a t r a k c y j n ą d z ia ła ln o ś ć p r o p a g a n d o w ą i w y d a w n ic z ą , co n ie p o z o s ta je b ez w p ły w u n a w z r o s t lic z b y w y z n a w c ó w . P o s ia d a r e p r e z e n ta c j e n a te r e n ig w s z y s tk ic h w o je w ó d z tw i im iast w y d z ie lo n y c h P o ls k i, p r z y c z y m n a jw ię k s z ą lic z b ę w y z n a w c ó w s k u p ia n a te r e n i e w o je w ó d z tw a k a to w ic k ie g o , s ta n o w ią c e g o tr a d y c y j n i e n a jp o w a ż n ie js z ą b a z ę ru c h ó w e w a n g e lic z n y c h ... R ó w n o m ie rn e m n ie j w ię c e j ro z ło ż e n ie lic z b y w ie r n y c h n a t e r e n ie ró ż n y c h w o je w ó d z tw św ia d c z y , że K o śc ió ł te n p rz e z w y c ię ż y ł e w e n t u a l n e te n d e n c ją o d ś r o d k o w e z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h i ic h c ią ż e n ie do t r a d y c y jn y c h c e n tr ó w o d d z ia ły w a n ia p o s z c z e g ó ln y c h s k u p io n y c h w n im w y z n a ń . I s tn ie n ie te g o K o śc fo ła j e s t d o w o d e m , że id e a e k u m e n ic z n a m o że z n a le ź ć n a w e t t a k s p e c y f ic z n ą fo rm ę , j a k f e d e r a c ja p o k re w n y c h d o k tr y n a ln ie z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h . Z je d n o c z o n y K o śc ió ł E w a n g e lic z n y w P R L je s t K o ś c io łe m s a m o d z ie ln y m i n ie z a le ż n y m od ja k i e jk o l w i e k zag ran iczn ej^ z w ie rz c h n o ś c i czy to d u c h o w n e j, czy ś w ie c k ie j” .
D o p o w y ż sz e g o a k a p it u ró w n ie ż z a k r a d ł się z a s a d n ic z y b łą d . Z je d n o c z o n y K o śc ió ł E w a n g e lic z n y b y ł K o śc io łe m o u s t r o j u f e d e r a lis ty c z n y m z a le d w ie b a rd z o k r ó t k i o k r e s c zasu , w la t a c h 1947—1950. W te d y rz e c z y w iś c ie trz y , w c h o d z ą c e w je g o s k ła d , u g r u p o w a n ia e w a n g e lic z n e (Z w ią z e k E w a n g e lic z n y c h C h rz e ś c ija n , Z w ią z e k S ta n o w c z y c h C h rz e ś c ija n i Z je d n o c z e n ie W o ln y c h C h rz e ś c ija n ) tw o r z y ły f e d e r a c ję , p r z y czy m k a ż d y z w ią z e k p o s i a d a ł sw ó j z a r z ą d o r a z n ie j e d n o k r o t n ie d a le k o id ą c ą s a m o d z ie ln o ść . Z c h w ilą je d n a k ż e n a s t ą p ie n i a d ru g ie g o e ta p u in t e g r a c j i, g d y do Z je d n o c zonego K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o p r z y s tą p ił y w r o k u 1953 d w a d a lsz e u g r u p o w a n ia e w a n g e lic z n e (K o śció ł C h r z e ś c ija n W ia r y E w a n g e lic z n e j 1 Z je d n o c z e n ie K o śc io łó w C h ry s tu s o w y c h ) z lik w id o w a n o u s tr ó j f e d e r a li- s ty c z n y , a t y m s a m y m ro z w ią z a n o d a w n e z w ią z k i i ic h z a rz ą d y . O b e c n ie w ię c K o śc ió ł tw o r z y je d n o lity o rg a n iz m , k tó r y w c a ło ś c i r e p r e z e n tu je id e o lo g ię e w a n g e lic z n ą . A z a te m , g d y m o w a o Z je d n o c z o n y m K o śc ie le E w a n g e lic z n y m w P o ls c e , to n a le ż y m ie ć n a u w a d z e n ie „ f e d e r a c ję p o k re w n y c h d o k tr y n a ln ie z w ią z k ó w w y z n a n io w y c h ” lecz z la n ie się d a w n y c h p ię c iu n ie z a le ż n y c h u g r u p o w a ń w je d n ą całość.
W. W
j e s t “
ardzo trudno było ludziom poznać C hry
stusa po Jego Zm artw ychw staniu, w przem ienionym ciele. P rzypom nijm y s obie pokrótce wydarzenia związane ze Z m artw ych
wstaniem. Przeżycie Marii Magdaleny; oto sie
dzi nad grobem, w któ rym złożono Pana i plącze: „Wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli”. Po chwili ogląda się i spostrze
ga jakiegoś człowieka; i w ty m momencie Maria jest przekonana, że to ogrodnik. On zaś podchodzi bliżej, pociesza ją i rozmawia z nią. Maria patrzy na Niego, naw et odpo
wiada Mu, ale Go nie poznaje. Mówi: po
wiedz mi, gdzie położyłeś Pana, ja pójdę i wezm ę Go. Popatrzmy: przecież rozmauńa z Panem i w idzi Go, ałe nie poznaje! Dopiero, gdy Chrystus Pan powiedział do niej po im ie
niu: Mario! dopiero w ted y Go poznała i z m i
łością odpowiedziała na Jego słowo: „Rabbu- n i” co znaczy po hebrajsku: Panie m ój, na
uczycielu.
Drugi przykład. Dwaj uczniowie, z k tó rych jeden miał na im ę Kleofas (drugi może był Łukasz), po strasznych wydarzeniach wielkiego Piątku idą drogą z Jerozolim y do Emaus (Łk 23,13—35). Spotykają po drodze jakiegoś wędrowca, ale mają „zasłonięte” oczy i nie mogą w Nim poznać Chrystusa. Idą z Nim, patrzą na Niego, słuchają tego, co mówi, zadają pytania i odpowiadają Mu, lecz nie zuidzą w spotkanym człow ieku Chrystusa. Po
znali Go dopiero przy łam aniu chleba. W tedy dopiero, podczas wieczerzy poznali Boga, któ ry stał się człowiekiem i któ ry w zbudził z m artw ych naturę człowieczego ciała. Trudno bowiem było poznać Chrystusa, wpatrując się w Niego starym i, grzesznym i oczami, podczas gdy On posiadał już zm artujyćhw stałe, nowe, przemienione i uwiełbione ciało. To była w iel
ka tajemnica, zakryta naw et przed oczami Jego uczniów. C hrystus chciał jednakże, aby poznając Jego Z m artw ychw stanie, tę ta jem n i
cę, łudzie poznali i uwielbiali Wszechmocnego Boga i Syna Bożego.
Historia Tomasza jest identyczna prawie z dwoma poprzednimi. To nie tylko Tomasz,
lecz rękam i Tomasza cały świat pragnąłby dotknąć rany na ciele Zmartwychwstałego Pa
na, pragnąłby dotknąć Jego człowieczego ale zm artw ychw stałego ciała, zamęczonego przez ludzki grzech i rękam i ludzi. Chrystus Pan po sw ym Z m artw ychw staniu ze sw ej strony chciałby dać takie zm artw ychwstałe ciało każ
dem u człowiekowi. W ołi Bożej wychodzi więc naprzeciw u kryta tęsknota całej łudzkości, która była także tęsknotą i pragnieniem To
masza.
rzyp om n ijm y wreszcie sobie, jak bezo
wocne były w ysiłki i praca apostołów, gdy przynagleni głodem i prawdopodobnie z bra
ku jedzenia, poszli nad jezioro Genezaret, aby łowić ryby. W świetle porannej zorzy dostrze
gli jakiegoś Człowieka, On także wołał na nich i dopytyw ał się, czy mają coś do jedze
nia (por. Jan 21,5); nie poznali jednakże w T ym , z któ rym rozmawiali, Pana. Dopiero gdy na Jego rozkaz zarzucili sieci z prawej strony łodzi i pochwycili m nóstwo ryb, apostoł Jan, w nagłym olśnieniu przychodzącym z góry, dostrzgl w nieznajom ym Chrystusa i zawołał do Piotra: „ P a n j e s t” jak o ty m czytam y ive fragmencie Ewangelii (Jan 21,7—12): „Te
dy ów uczeń, którego m iłował Jezus, rzekł Piotrowi: P a n j e s t . Szym on Piotr więc, usłyszaw szy, że P a n j e s t , przepasał się szatą, był bowiem nagi, i rzucił się w morze;
drudzy zaś uczniowie przybyli w łodzi, bo b y
li niedaleko od lądu, m niej więcej na dwieś
cie łokci, ciągnąc sieć z rybami. A gdy wyszli na ląd, ujrzeli rozniecone ognisko, i rybę poło
żoną na nim, i chleb. R zekł im Jezus: P rzy
nieście kilka ryb, któreście teraz złowili. Po
szedł Szym on Piotr i wyciągnął sieć na ląd, pełną w ielkich ryb, których było sto pięćdzie
siąt trzy a chociaż ich tyle było, nie podarła się sieć. R zekł im Jezus: Pójdźcie i spożywaj
cie. A żaden z uczniów nie śmiał go pytać: Ty kto jesteś? Bo wiedzieli, że to Pan”.
Tak więc własna troska o ziem ski byt i po
w rót do ich poprzedniego zajęcia zawodowego były daremne; Z m artw ychw stały Chrystus
Pan, jako Ten, któ ry posiada moc nad w szyst
kim, zatroszczył się o ich życie i o ich potrze
by. I oto, nim zdobyli coś do zjedzenia, On Sam, w łasnym i rękam i, przygotował śniadanie i zaprosił ich up rzejm ym Słow em do posiłku:
„Pójdźcie i spożywajcie”. C zyż bouńem Ten, którem u dana jest w szelka moc na niebie i na ziemi, nie może cudownie zaspokoić fizy c z
nych potrzeb swoich uczniów ? C zyż On nie zaspakaja duchowych potrzeb człowieka? T en
że Pan pow ierzył uczniom swoim w now ym okresie łaski tak, jak kiedyś Pan Bóg M ojże
szowi i Jozuem u — pieczę nad całym światem.
C hrystus jest obecny przez Ducha Świętego, i jak za dni swego życia na ziem i prowadził, zachowywał, nauczał, wskazywał, udzielał m o
cy do życia i do czynienia cudów, tak jest te raz obecny ze sw ym i uczniami od dnia chwa
lebnego Zm artwychw stania.
Uczniowie bowiem należą do szczególnego rodzaju ludzi, w odróżnieniu od Izraela — lu
du Bożego Starego Testam entu i od pogan.
Uczniowie Pańscy są dziećmi Bożym i, m ający
m i zlecone w im ieniu Pańskim duszpasterstwo nad w szystkim i ludźm i na ziem i. Mają także sprawować pewną władzę nad w iernym i a za danie swoje mają w ypełnić we właściw y spo
sób. A b y więc przygotować uczniów do speł
nienia tego zadania, C hrystus Pan doświad
czał ich, stawiał pytania i egzaminował ich; w i
dzim y to na przykładzie apostoła Piotra (por.
Jan 21,15— 23).
T ^ oświadczenie to miało na celu sprawdze- nie, czy miłość Piotra wobec Pana była prawdziwa; C hrystus Pan pyta się Piotra, czy jego miłość jest większa od miłości własnej, czy jest większa niż miłość do krew nych i bli
skich, wreszcie czy jest większa od miłości in nych uczniów, którzy m iłowali Chrystusa Pa
na; wreszcie za trzecim razem zasmucił się Piotr, zdając sobie sprawę z tej próby, z tego doświadczenia, mając poznanie, że nie m iłuje Pana, tak jak On by pragnął i odpowiedział:
„Panie! T y w szystko wiesz, T y wiesz, że Cię m iłuję ...” -— odwołując się w ten sposób do w szechw iedzy Chrystusowej. I wówczas do
piero Pan pow ierzył m u pieczę nad gronem swoich wiernych, swoich dzieci. Albowiem nawet w ziem skim życiu, w yznaw cy C hrystu
sa Pana znajdują się pod opieką szczególnego rodzaju tak, jak to miało m iejsce w w ypadku Piotra, który w ięcej niż inni miłował Jezusa Chrystusa. Wiedział bowiem Pan, że z miłości do Niego samego, apostoł Piotr będzie się do
brze starał o powierzonych jego trosce ludzi.
W życiu Piotra miłość do Pana sprawiła to, że Duch Św ięty mógł opanować w szystkie ko
m órki jego duszy, jego całą istotę. T ym sa
rn, ym więc mógł Pan w yjaw ić Piotrowi tajem
nicę jego śmierci: „Gdyś był młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś;
lecz gdy się zestarzejesz wyciągniesz ręce swo
je, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, do
kąd nie chcesz. A to powiedział, dając znać, jaką śmiercią uw ielbi Boga. I powiedziawszy to, rzekł do niego: Pójdź za mną. A Piotr, obróciwszy się, ujrzał idącego za sobą ucznia, którego m iłował Jezus, a któ ry przy wiecze
rzy wsparł się o pierś Jezusa, i zapytał: Panie, któż jest ten, co cię wyda? A Piotr widząc go, rzekł do Jezusa: Panie, a co z tym ? R ze
cze m u Jezus: A gdybym zechciał, aby ten po
został, aż przyjdę, co ci do tego? T y chodź za mną! Więc rozeszła się wśród braci ta wieść, że uczeń ów nie umrze; wszakże Jezus nie po
wiedział, że nie um rze, lecz: A gdybym zech
ciał, aby ten pozostał, aż przyjdę, co ci do te go?” (wiersze: 18—23) .
T) iotr ży ł w całkow itej zależności od Pana;
rów nież apostoł Paweł wspominając swo
ją zależność od Pana m ów ił o sobie, że nie jest już sługą, lecz niew olnikiem i w ięźniem Pa
na. Zycie Piotra było poświęcone uwielbianiu Boga, ponieważ swoją wolę odnalazł w pełnie
niu woli Pana to było chwałą Piotra — ta go
towość do spełniania rozkazów Chrystusa.
Osobie tak blisko z Nim związanej, mógł Pan ty m sam ym objawić rodzaj i sposób śmierci;
albowiem naw et śmiercią miał Piotr uwielbić Pana. Przeciętnem u człowiekowi jest bardzo ciężko pogodzić się z m yślą o własnej śmierci, ale Pan w proroczym objawieniu ukazał Pio
trowi, że um rze śmiercią męczeńską, i w ten sposób uw ielbi imię Boże. Według starej trady
cji chrześcijańskiej apostoł Piotr poniósł śmierć m ęczeńską na krzyżu w czasie prześladowań za cesarza Nerona, w stolicy ówczesnego św ia
ta — w Rzym ie. Gdy zaś Piotr zapragnął do
wiedzieć się, jakie będzie odejście ulubionego ucznia Pańskiego Jana, Chrystus nie udzielił m u odpowiedzi. Albow iem Pan objawia ta
jem nicę śmierci tylko tej określonej osobie, która żyje w Jego bliskości; lecz ludziom obok żyjącym tego nie ujawnia (por.: „... co ci do tego? T y chodź za m ną!”, w. 22).
Kto więc w ierzy w Jezusa Chrystusa Zm ar
tw ychwstałego, i w Nim przebywa, posiada w sobie chleb żywota, posiada życie i choćby um arł fizycznie, nie um rze na wieki. Albo- uńem Pan powiada: „Ja żyję i w y żyć będzie
cie... Ja jestem Zm artw ychw stanie i życie, choćby kto umarł, żyć będzie”.
W ierzym y więc w żywego Boga i żywego człowieka, człowieka oryginalnego, nieszablo
nowego, którego dusza jest cenniejsza od ca
łego świata.
S ta n isła w K rak icw icz
4
Chcą wam powiedzieć
ż e C z ło w ie k z m a r t w y c h w s t a ł
Może kiedyś czytaliście o dawno minionych cywilizacjach; w książkach, w gablotach muzealnych pokazywano w am pam iątki po nich. Broń, naczynia, rzeźby, sprzęty, plany świątyń rekonstrukcje domów. Płaskorzeźby Azteków, złote maski greckie, malowidła z Knossos, zbutwiałe papirusy egipskie, groby etruskie, krzesło odkopane z wulkanicznych popiołów Pompei. Może te przedm ioty nic albo niewiele wam powiedziały; ziewnęliście nad ich m artw otą oprawioną w płaskość gabloty czy książki. A może pomyśleliście o ludziach 0 żywych ludzkich dłoniach, które kuły brąz 1 złotą blachę, w ypełniały papirusy znakami pisma, kładły barwy, dźwigały kamienie. O ludziach którzy rodzili się, uczyli mowy, m y
śleli, kochali, nienawidzili, walczyli. Widzieli to samo słońce, ten sam księżyc, ziemię i to samo niebo nocą, te same barw y, św iatła i cie
nie. Którzy tak samo czuli wilgoć wody i do
tknięcie w iatru, gryzący pot i zmęczenie. O lu dziach po których pozostała m artw a sztywność przedmiotów — trwalszych, niż ich życie; mo
cniejszych aniżeli ich miłość, większych niż ich myśl. Przedm iotów zachowanych przy
padkiem, jak ślad na śniegu.
Jeśli pomyśleliście o ludziach, może wydało się wam, że na pam iątki po nich patrzycie tak, jak um arli patrzą na rzeczy martwe. Mo
że wtedy zrozumieliście wołanie proroka Oze- asza: ,,...Z ręki grobu wybawię ich, od śmierci wykupię ich. O śmierci! będę śmiercią tw oją;
0 grobie! będę skażeniem twoim ...” (Ozeasz 13 w. 14).
Któżby uw ierzył słowom oszalałego proro
ka? Ale właśnie Ozeasz po to się urodził, aby te Słowa Pańskie zanieść do ludu opornego 1 twardego karku.
P ozostały imiona. Imiona w podręcznikach,
* imiona z egzaminów, katalogów m uzeal
nych i plakatów: Ajschylos, Sofokles, A rysto
teles, Leonardo da 'Vinci, Bram ante, Villon ...
Papierowe imiona. A czy pomyśleliście kiedyś o ludziach, żywych ludziach? Także i o tych, których naw et imiona przepadły? O mózgach, w których rodziła się myśl? Czy pomyśleliście o tym, gdzie jest sens?
Zestarzałeś się. Patrzysz na swoje ręce. P a
trzysz w lustrze na swoją tw arz — obcą
tw arz, tw arz jak kora umierającego drzewa — i pytasz: — czy to jestem ja? Tak, to jesteś ty. Młoda tw arz z albumu— to także jesteś ty. Tam ten już minął. Ale żadna z twoich tw arzy nie jest napraw dę tobą. Chyba, że człowiek jest tylko ziemią. A wówczas wszyst
kie tw oje tw arze są tylko prochem, cierpliwie przerzucanym przez czas, jak piasek na wy
dmuchowisku. A w tedy tw oja myśl i twoje czucie, tw oje dobro i tw oje zło — jednakowo daremne. I słońce i w iatr, i wszystko co cię otacza, i wszystkie barw y świata — bez sen
su.
Dziecko się narodziło. Kto wówczas myśli o śmierci? Ale ucieczką od myślenia o śmierci nic się nie zmieni. Jego poczęcie było uwięzie
niem przez śmierć, jego pierwszy krzyk — był krzykiem śmierci. Wybacz, aie taka jest naga i tw arda praw da. Można o niej nie m y
śleć. Można ją zakrzyczeć zabobonnym biciem w bębny, jaskraw ym i światłam i neonów, bielą najnowocześniejszej lodówki czy wspaniałą i lśniącą barw ą ostatniego modelu auta. Ale niestety, nie można jej przekreślić. Przyjdzie taki dzień, w którym tw oje dziecko zapyta:
p o c o? Co mu odpowiesz? Jeśliś sam nie od
nalazł sensu życia i śmierci, cokolwiek odpo
wiesz tw ojem u dziecku, będą to tylko twoje słowa. Cokolwiek odpowiesz — zostanie nie
pokój. Zawszę będzie coś krzyczeć w człowie
ku. Wszyscy podlegamy praw u śmierci, wszystkich nas czeka nieuchronna śmierć, ale co gorsze, śmierć nie tylko jako ta m aterialna konsekwencja m aterialnego istnienia, ale śmierć po stokroć gorsza, straszniejsza, śmierć wieczna. Śmierć, kiedy się nie umiera, ale przebyw a w śmierci i to w śmierci bez końca.
hcę wam powiedzieć, że ukrzyżowano Bo- ga. Chcę abyście zrozumieli o czym mó
wił św. Paweł: „... w śmierć Jego jesteśmy ochrzczeni”. W tam tym momencie, na Golgo
cie dokonało się Nowe Przym ierze. Przym ie
rze z człowiekiem przez śmierć. Poprzez śmierć zszedł Bóg po zbłąkanego — tak, jak schodzi się po skarb. Poprzez śmierć zszedł Ojciec. Co za miłość! Niepojęta!
Chcę wam powiedzieć, że Człowiek zm ar
twychwstał! i dokonało się wołanie Ozeasza:
„będę śm iercią twoją, o śmierci!” W Liście do 5
K oryntów Apostoł Paw eł pisze: „Połkniona jest śmierć w zwycięstwie. Gdzież jest o śmierci bodziec twój? Gdzież jest piekło zwy
cięstwo tw oje?” (1 Kor. 15,54— 55).
Chcę w am powiedzieć, że Człowiek zm ar
tw ychw stał! Pow stał sens życia jako takiego, ale o jakże odmiennej już treści. Pierw otna treść stw orzenia człowieka aby żył wiecznie, została przez tegoż człowieka dobrowolnie przekreślona. Teraz także przez prawdziwego Człowieka, Człowieka-Boga treść ta nabrała z pow rotem sensu. Nic nie przepadnie i nic nie jest daremne. Ocalone jest największe Imię Człowieka. Imię Jego Synostwa, imię życia.
Poprzez śmierć Swego Jednorodzonego Syna, zszedł Ojciec po zagubionych synów ludzkich,
synów Swoich, poprzez zm artwychwstanie w yrw ał ich ziemi, w yrw ał ich śmierci.
I stało się coś najważniejszego, odwrócono rzeczy nieodwracalne. Zniesiono brzemię grze
chu, napraw iono kalectwo zła, „... sinością Je
go jesteśm y uzdrow ieni”.
Chcę wam powiedzieć, że Człowiek, Pan nasz Jezus Chrystus, Zbawiciel twój i mój, Zbawiciel św iata zm artw ychw stał! Wie- rzysz-że tem u? A więc tak, iak On, nie umrzesz na wieki, nie pochłonie cię grób, śmierć, ziemia, żyje nasz P an i będą z Nim wiecznie życi ci którzy uw ierzyli ....
G u sta w Step h an
%AI ielkiego dzieła dokonał
* * nasz P an w tak krótkim czasie życia na ziemi ... I osta
tecznie stanął przed sądem niegodnych ludzi: Annasza, Kajfasza, H eroda i P iłata, a przy tym wszystkim był we wszelki sposób dręczony i bi
czowany i poprowadzony na haniebną śm ierć na krzyżu, na Golgocie. Zelżony i umę
czony w cierniowej koronie um iera dobrowolnie, tw ój Pan, Zbawiciel, Jezus Chrystus, władca św iata tego i przyszłe
go...! Zm arł n a krzyżu, pocho
w any przez starszych ludu — Nikodema i Józefa z A rym atei, a grób Jego opieczętowany został i strażą obsadzony. O cudzie nad cudami! W pierw szy dzień po sabacie, Jezus Chrystus Zm artwychwstał!
Anioł Pański rzekł do nie
wiast, ,które przyszły raniutko do ogrobu: „Nie lękajcie się;
Jezusa szukacie onego Naza- reńskiego, który był ukrzyżo
wany, w stał z m artw ych, nie masz Go tu, oto miejsce, gdzie Go było położono...”. ,
Posłuchajm y świadectwa o zm artw ychw staniu Jezusa.
N ajpierw Anioł Pański mówi o nim M arii M agdalenie, potem sam P an Jezus potw ierdza i (świadczy o Swoim zm ar
tw ychw staniu (Jan 20). M aria M agdalena tę wiadomość za
niosła Apostołom (Mar. 16,7—
- 1 4 ) .
Potem żołnierze pilnujący grobu, gdy oprzytom nieli ze strachu „Poszli do miasta, oz- najm ując przedniej szym ka
płanom wszystko, co się sta-
C H W A L E B N E ZMARTWYCHWSTANIE
ło...” (Mt. 28,11). Z pewnością oznajmili, że Ten, który był ukrzyżowany, w grobie Józefa z A rym atei pochowany i za
k ry ty kam ieniem opieczęto
w anym ,— Zm artw ychw stał!
Syn Człowieczy, Syn Boży, J e zus Chrystus, On N azareński
— Zm artw ychw stał!
Przebiegłość szatańska ukła
da plany, ażeby przeszkodzić zm artw ychw staniu, nie dopuś
cić do ujaw nienia praw dy i dlatego, jak mówi Ewangelia
„dali nie mało pieniędzy żoł
nierzom, mówiąc: Powiadajcie, iż uczniowie Jego, w nocy przyszedłszy, ukradli Go, gdyś
m y spali... (Mt. 28,13i.l5). Żoł
nierze wzięli zapłatę za kłam stwo, kapłani sami rozpow
szechniali kłam stw o i kłam stwem chcieli praw dę przy
kryć, by świat się nie do
wiedział, że Jezus C hrystus zm artw ychw stał. Jednak praw
da jest praw dą, nie da się za
kryć kłamstwem, naw et gdy jest dobrze zapłacone. , „Bo gniew Boży objaw ia s,ię z nie
ba przeciwko wszelkiej niepo- bożności i niesprawiedliwości
tych ludzi, którzy zatrzym ują praw dę Bożą w niespraw iedli
wości” (Rzym. 1,18).
W ciągu czterdziestu dni, w sposób nie budzący w ątpli
wości objawiał się Pan Jezus Swym uczniom po Swoim zm artw ychw staniu, w różnej porze dnia i w różnych m iejs
cach (por. Dz. Ap. 1,2—4; 1 Kor. 15,1—9). Uczniowie nie poszli za kłam stw em , ale da
wali świadectwo prawdzie, mówiąc: „My jesteśm y świad
kami zm artw ychw stania, któ
rzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zm artwychwstaniu. I roz
kazał nam, abyśmy kazali ludo
wi, i świadczyli, że On jest Onym postanowionym od Boga sędzią żywych i um arłych (Dz.
Ap, 10,39—42).
W arto jednak zaznaczyć, że już w początkach chrześci
jaństwa, w I wieku, pojawili się fałszywi prorocy i nauczy
ciele, którzy fałszywą argu
m entacją dowieść chcieli, że Chrystusa nie było, a o ile był, to nie pow stał z martwych.
Jed nak praw da o zm ar
tw ychw staniu Jezusa do na
szych dni przetrw ała, i dzień pam iątki Zmartwychwstania, jest świętą pieczęcią dla całego świata. Apostoł P io tr i Ja n są praw dom ów nym i świadkami zm artw ychw stania Chrystusa P ana a oni mówią: „Cośmy słyszeli od początku cośmy oczyma naszymi widzieli, i czego się ręce nasze dotykały...
to wam zwiastujemy...” (1 Ja na 1,1). Oni słyszeli, widzieli, i ręce ich dotykały Pana po Jego zm artw ychw staniu, i za tą praw dę życie oddali. Wieść
W służbie dla Pana
o zm artw ychw staniu Jezusa, jak płomieniem ognia objęła cały świat. Z Jerozolim y ta ra dosna nowina — nie zgaszona przez to rtu ry i śm ierć męczeń
ską — dotarła do wszystkich umysłów i kontynentów świa
ta.
Przez zm artw ychw stanie Chrystusa Pana, zm ar
twychwstają uczniowie —■ n a
rody n'a w szystkich kontynen
tach.... Nowa cywilizacja, no
wa moralność, uczucia m iło
sierdzia i poszanowania czło
wieka oraz godności ludzkiej, oto co przyniósł P an Jezus i Jego zm artw ychw stanie. Odtąd ojciec nie m a być despotą w rodzinie, a m atka upodloną niewolnicą, którą sprzedawano lub wypędzano z domu. Nowo
narodzone dzieci, słabe i nie- wydarzOne, nie w yrzuca się na pożarcie wilkom lub sęrcom.
Odtąd starzec nie jest zabija
ny z tego powodu, że jest sła
by, schorowany a przez to i nieużyteczny w społeczeń
stwie, pow staje opieka społecz
na, przyznaje się renty, eme
rytury, buduje szpitale i do
my starców. Zniesione zostało niewolnictwo.
Na całym świecie zabły
sło światło Golgoty od rado
snego dnia Zm artw ychw stania Chrystusa Pana. Dzisiaj, pod koniec XX wieku, Z m artw ych
wstały Jezus C hrystus ma m i
lionowa rzeszę w iernych świadków, którzy razem z Nim zmartwychwstali do nowego i chwalebnego życia na ziemi, a w przyszłości po iswoim zm ar
twychwstaniu w ejdą do chwa
lebnego życia wiecznego.
Drogi przyjacielu, bracie, to słowo do ciebie zostało skie
rowane, to mówi sam Jezus, 1 Zbawiciel tw ój: ... Jam iest zmartwychwstanie i żywot, kto we Mnie wierzy, choćby też umarł, żyć będzie... Przyim ij Jezusa, jako siwego Zbawiciela a weźmiesz żywot wieczny przez zm artw ychw stanie du
chowe, a potem i cielesne.
„Ocuć się, k tó ry śpisz (w grze
chach) pow stań od um arłych, a oświeci cię C hrystus” (Efez.
5,14).
Kazimierz Najmałowskl
W ostatnim czasie z łaski Bożej m iałam możliwość spot
kać kilku starszych Braci, któ
rzy od w ielu lat kroczą za P a
nem. „Jestem wdzięczny Bogu
— mówi B rat F red S te ttle r —- że On mi pomaga, aż do dziś.
Od czasu kiedy On m nie obrał za Swego sługę upłynęło 48 lat, ale do dziś m nie nie opuś
cił. P racę m oją potwierdza zna
kami, często brak mi czasu na to, aby odpowiedzieć listow nie tym , którzy piszą, że zna
leźli swego Zbawiciela przez Słowo Boże i broszurki”.
Dodać należy, że br. S tett- le r w latach 1925— 39 był ew angelistą na terenie Polski, między inym i w okolicach Płoc
ka. Do Szw ajcarii przybył z małżonką 16 'maja 1939 roku.
Od pierwszych dni począł gło
sić tam Słowo Boże w śród tych.
którzy potrzebują zbawienia.
,,Z bólem serca rozstaw ałem się ze zboram i w Polsce i z ty mi, którzy musieli pojechać w inne strony. Pragnieniem moim je st chociaż raz jeszcze odwie
dzić polskie zbory” .
Dziś br. S te ttle r prowadzi placówkę lite ra tu ry m isyjnej w Biel-M ett. Z ajm uje się rozsy
łaniem Biblii i broszur w 25 językach. W wolnym czasie obsługuje 9 zborów w kanto
nie Bern, a także od czasu do czasu prowadzi godziny biblij
ne dla sióstr szpitalnych.
„Jest m oją najlepszą chwilą, kiedy przebyw am w zgroma
dzeniu dzieci Bożych — pow ia
da inn y B rat — A leksander Ratz — nie zapomnę tych go
dzin m odlitwy, przeżytych w Polsce. Są one dla mnie do
„A on i p o szli i k a za li w szęd zie, a P a n im p om agał, a sło w o ich p o tw ie r d z a ł zn ak am i, k tó re im to w a r z y sz y ły ”.
M k 16,20
dziś posileniem... mieszkam i p racuję w H am burgu, po pracy idę na odpoczynek do zboru, gdzie m am y godziny modlitwy, studium biblijne, zgromadze
nie braci i inne podobne ze
brania. Zawsze wspominam braci: K. Wowrę i J. Mrózka, oni bowiem w pajali w nas w ia
rę, głosząc moc Ewangelii”-.
Br. A. Ratz obsługuje pla
cówki I zboru w Hamburgu.
B rat jego Georg do niedawna kaznodzieja zboru w H am bur
gu, ze wgzlędu na paraliż, któ
ry go dotknął w ubiegłym ro
ku, przebyw a w domu. „Moje serce —- mówi br. G. Ratz — rad u je się, że P an powołuje młodych braci, którzy uzupeł
niają nasze szeregi; chwała Bo
gu za to. Moim zadaniem teraz, jest trw ać w modlitwie za w a
mi m łodym i”. „Nie zapomnia
łem jeszcze polskich pieśni śpiewanych na nabożeństwach w wioskach w płockim — mó
wi br. Zygm unt Kugler. — Często b rakuje mi tych, któ
rzy głosili Ewangelię i nakła
niali serca do Chrystusa. Ra
duję się, że w młodości pozna
łem mojego Zbawiciela. W zbo
rze naszym bardzo mało jest młodzieży, zawsze proszę P a
na, aby On dał mi jeszcze oglądać chwile, jakie mieliśmy w Polsce, gdzie przede w szyst
kim młodzież w ielbiła i chwa
liła swego Stwórcę!
Łaska to Boża prawdziwie, że Pan Jezus nie opuszcza tych, którzy Mu oddali swe serca, i jest z nim i od pierwszych dni nawrócenia, aż po kres w ędrówki życiowej na ziemi.
J. K.
7
Zbawienie w
Jezusie
Chrystusie
T/T terna to jest mowa i wszelkiego przyję-
* * cia godna, iż Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby grzeszników zbawić, z których jam jest pierw szy — tak świadczy o Panu Jezusie i o sobie sam ym — Apostoł Paweł.
A czy ty, któ ry to czytasz teraz, wiesz już 0 tym , że Pan Jezus przyszedł, aby ciebie zbawić tak, właśnie ciebie. Jesteś zbawio
n ym człowiekiem? Masz w sercu, tam w e
wnątrz siebie, tę cichą, jakże błogą, świado
mość — zbaw iony jestem , Jezus jest m oim Zbawicielem, Panem, i m am u Niego miejsce, 1 teraz, i na wieczność! Możesz to w yznać już teraz? Jeśli tak — chwała Bogu naszemu! Ale jeśli nie, to co dalej? Może wiesz, a może nie, że „Zapłata za grzech — jest śmierć!”, a więc, że karą za grzech — jest potępienie.
Wieczne bytowanie w śmierci, w ciemności,
— bez Boga....
Dlatego tak wiele mówiło w śm iertelnych przeżyciach: „ciemność przede mną... idę w ciemność ... nie wiem , co ze m ną będzie... kto to może wiedzieć co nas czeka...”.
W yznajem y, m y chrześcijanie, że w ierzy
m y, iż Pan Jezus zm artw ychw stał, że siedzi na prawicy Boga Ojca”. A więc w yznajem y, że Pan Jezus żyje. W ierzysz ty, któ ry to czy
tasz, że Pan Jezus żyje? W ierzysz naprawdę?
Bo to jest tak: m y, z narodu nazywającego się chrześcijańskim niby jesteśm y chrześcijanami, a więc w ierzym y zdawałoby się — że Pan Je
zus żyje, i że jest Zbawicielem. Ale jeśli na
prawdę tak w ierzym y, to pow inniśm y liczyć się z Jego żyw ą obecnością, Jego słowem, Jego przykazaniem . A czy jest tak w życiu naszym?
T ym codziennym, nie od święta.
Apostoł Paweł mógł i musiał wydać świa
dectwo o Panu Jezusie, czuł i m usiał wydać
też świadectwo o sam ym sobie. To, które czy
taliśm y na początku tego rozważania. Św iad
czy Paweł, że Jezus jest Bogiem-Zbawicielem i że przyszedł tu na ziemię po to, aby zbawić grzeszników. Świadczy też Paweł o sobie i m ówi, że wśród tych grzeszników on sam jest na pierw szym miejscu, bo prześladował Zbór Boży i burzył go.
Jak to mogło, się stać, że z przodującego grzesznika, Paweł stał się przodującym Apos
tołem? K rótko mówiąc, to było tak, jak wedle duchowego prawa Bożego dzieje się i dziś, gdyż Słowo Boże i prawo jego — jest nie
zmienne. A to prawo podał Pan Jezus w ta kich słowach: „Zaprawdę, zaprawdę powia
dam ci: jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może widzieć Królestw a Bożego” (Jan 3,3).
Paweł był kiedyś Saulem. Gdy był Sau- lem, był człowiekiem w ykształconym w Pra
wie Bożym , był gorliw ym bardzo sługą Koś
cioła. Ałe Sauł nie znał i nie widział Boga, nie widział Królestwa Bożego. Był, jak sam 0 sobie powiedział: „w sprawiedliwości, która jest z zakonu — bez przygany”. A więc nie był we w łasnym m niem aniu grzesznikiem go
dn ym nagany. I nie tylko to, ale skutkiem te go stanowiska, tej kościelnej pobożności było, że „prześladował Zbór Boży i burzył go”. Gdy nie mógł prześladować Pana Jezusa, prześla
dował Jego uczniów, uważając ich wszystkich za fanatycznych sekciarzy blużniących Bogu 1 Kościołowi. W tej pobożności, ani m u na m yśl przyszło, że mógł być grzesznikiem nolaśnie w niej, a w sw ej gorliwości nie miał zapewne nawet czasu zastanawiać się nad sw ym stanem duchowym , któ ry oczywiście uważał za dobry.
Ałe stało się, że Saul na drodze swej po
bożności i gorliwej służby kościelnej spotkał się z Panem Jezusem . A gdy łaska Boża spra
wiła to, i światło Boże oświeciło go, wówczas to dopiero zobaczył samego siebie takim, jakim był naprawdę — że jest grzesznikiem!
Saul spotkał się ze zm artw ychw stałym Jezusem i uznał Go za swojego Pana i Zba
wiciela, a gdy się to stało, „nie radził się ciała i krw i”, to jest ani rozumowania ani uczuć, ani Kościoła którego był sługą, ale przyszedł do braci, których dotąd prześladował i wydał świadectwo o Panu Jezusie, że jest Zbawicie
lem grzeszników, w ydał też świadectwo i o so
bie, że jest w ielkim grzesznikiem , ałe grzesz- j nikiem zbawionym przez Jezusa Chrystusa.
I tak jak jed yn ym celem przyjścia na ziemię Syna Bożego było zbawienie człowieka od po
tępienia, tak i jego, , Pawła, jed yn ym sensem życia było oznajmienie kom u się- tylko da, że Pan Jezus przyszedł, aby zbawić grzeszników, i że skoro zbawił takiego grzesznika, jak Pa
weł, to i dla każdego innego też jest zbaw ie
nie od potępienia wiecznego, i że to zbawie
nie jest jedynie w Jezusie Chrystusie Panu
naszym „albowiem zaplata za grzech jest śmierć, ale dar z łaski Bożej jest żyw o t wieczny w Jezusie C hrystusie Panu naszym ” (Rzym 6,23).
To zbawienie przyjm ujesz, przyjm ując Pa
na Jezusa do serca i życia. P rzyjm u je się wiarą, która nie pochodzi z odziedziczenia po rodzicach, nie jest też owocem wychowania, ale darem Bożym , jak zbawienie, które całko
wicie jest dziełem Pana Jezusa, albowiem jak świadczył Paweł — „łaską jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie jest z was, dar to Boży jest, nie z uczynków , aby się kto nie chlubił...”
(Efez. 2,8).
Masz już zbawienie? Masz w sercu pokój z Bogiem? Wiesz, gdzie pójdziesz, gdy skończy się tw oje życie tu na ziem i? Jeśli ty, któ ry to czytasz, masz zbawienie i życie wieczne w Je
zusie C hrystusie Bogu zbawienia naszego, to chwała Zbawicielowi naszemu. Ale jeśli nie, to póki jeszcze czas łaski Bożej trwa, uciekaj od zguby, potępienia za grzechy twoje, ucie
kaj do Pana Jezusa Chrystusa, a On ci dopo
może, On ci odpuści grzechy, jeśli je uznajesz za grzech, On ci da wiarę, On ci da zbawie
nie, a to jest życie wieczne w Nim. Pójdź do Jezusa, dziś jeszcze czas...
brat Z d zisław
ZMARŁ
DYR. ALEKSANDER ENHOLC
W d n iu 16 lu te g o 1968 r o k u o d był się w W a rs z a w ie n a c m e n ta r z u ew a n g e lic k o - r e f o rm o w a n y m , p o grzeb ś. p. A le k s a n d r a E n h o lc a , d łu g o le tn ie g o d y r e k t o r a T o w a r z y stw a B ib lijn e g o , z n a n e g o sz e ro k im rzeszom w y z n a w c ó w c h r z e ś c ija ń skich K o ścio łó w w P o ls c e , w ty m w ielu b ra c io m i s io s tr o m i n a sz e g o K ościoła, d la k tó r y c h P is m o Ś w ię te je st p o k a rm e m d u c h o w y m n a k a ż d y dzień. A w ła ś n ie d z ię k i d z ia ła ln o ś c i i o fia rn e j p ra c y D y r e k to r a A le k s a n d ra E n h o lc a , lu d B oży w P o ls c e m iał m o żn o ść z a o p a tr y w a n ia się w Pism o Ś w ię te w k a ż d y m czasie.
D y re k to r E n h o lc u ro d z ił się 16 p a ź d z ie rn ik a 1892 ro k u , k s z ta łc ił się w W a rs z a w ie i tu p r a c o w a ł p rz e z 48 la t, c a łe s w o je ż y c ie p o ś w ię c i
w szy d z ie łu ro z p o w s z e c h n ia n ia P i sm a Ś w ię te g o . Z m a rł 13 lu te g o 196§
roku, p rz e ż y w sz y 75 la t,
P r a c ę w B r y ty js k im i Z a g r a n ic z n y m T o w a r z y s tw ie B ib lijn y m ro z p o c z ą ł w 1920 r o k u , k ie d y to d z ię k i J e g o w y s iłk o m n a s tą p iło w z n o w ie n ie p r z e r w a n e j p rz e z w o j n ę d z ia ła ln o ś c i T o w a r z y s tw a B i b l i j n eg o w W a rs z a w ie . Z o rg a n iz o w a ł w ó w c z a s p la c ó w k ę T o w a r z y s tw a , k tó r a m ie ś c iła się p o c z ą tk o w o p rz y u l. H o r te n s ji 3 a n a s tę p n ie p r z e n i e sio n a z o s ta ła do n o w e j s ie d z ib y w d o s k o n a le w y b r a n y m m ie js c u w A l.
J e r o z o lim s k ic h (róg u l. K ru c z e j).
D z ia ła ln o ść T o w a r z y s tw a B ib lij
n eg o w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m n ie b y ła ła tw a , g d y ż w p ły w y K o śc io ła p a n u ją c e g o s t a r a ły się o g r a n ic z y ć a n a w e t w rę c z u n ie m o ż liw ić ro z p o w s z e c h n ia n ie P is m a Ś w ię te g o w P o lsc e . D y r e k to r E n h o lc a n i n ie z a ła m y w a ł s ię p o d c ię ż a re m o b o w ią z k ó w , a n i n ie c o fa ł p rz e d t r u d n o śc ia m i. W sz e lk im i s p o s o b a m i n ie ty lk o r o z p o w s z e c h n ia ł P is m o Ś w ię te , a le ró w n ie ż s ta r a ł się p r o p a g o w a ć c z y ta n ie B ib lii w n a s z y m s p o łe c z e ń s tw ie n ie z n a ją c y m je j p r a w ie z u p e łn ie .
P r z e d s ta w ic ie le s ta rs z e g o p o k o le n ia , z w ła sz c z a w a r s z a w ia n ie , p a m i ę ta j ą n ie c o d z ie n n y w id o k u m ie s z czo n y c h w k ilk u m ie js c a c h n a s z e j sto lic y b a r w n y c h i ś w ie tln y c h t e k stó w b ib lijn y c h . M ięd zy in n y m i z w ra c a ł w n o c y u w a g ę t a k i n a p is n a P la c u T e a tr a ln y m , g d z ie m o g ły go c z y ta ć lic z n e rz e s z e b y w a lc ó w k ilk u ta m z n a jd u ją c y c h się te a tr ó w ,
k in a i z n a n e j r e s ta u r a c ji. N ie je d n eg o z a p e w n e te n ś w ie c ą c y n ocą te k s t b ib lijn y z a s ta n o w ił i p o b u d z ił d o r e f le k s ji.
G d y p rz y s z ły s tr a s z n e czasy d r u g ie j w o jn y ś w ia to w e j i o k u p a c ji h itle r o w s k ie j, D y r e k to r A le k s a n d e r E n h o lc n ie o p u śc ił sw ego p o s te r u n k u . Ś le d z o n y i n a c h o d z o n y p rz e z g e s ta p o , w z y w a n y n a s ły n n ą A l. S z u c h a , z a g ro ż o n y a re s z to w a
n ie m k a ż d e g o d n ia , p ra c y n ie p r z e r w a ł i z p o s te r u n k u n ie zszed ł.
W ie lk ą p o m o c ą M u i p o d tr z y m a n ie m b y ła M a łż o n k a w ie r n ie to w a rz y s z ą c a J e g o ży c iu i p ra c y .
D z ię k i w ie r n e j s łu ż b ie D y re k t o r a E n h o lc a lic z n e rz e s z e dziec i B o ży ch n ie b y ły p o z b a w io n e P is m a Ś w ię te g o i d z ię k i te m u m o g ły e w a n g e liz o w a ć i z a o p a try w a ć w S łow o B o że lic z n ie n a w r a c a ją c y c h się lu d z i.
P la c ó w k a T o w a r z y s tw a B ib lij
n eg o w A le ja c h Je ro z o lim s k ic h p r z e t r w a ła d o P o w s ta n ia W a rs z a w sk ie g o , k ie d y to d o m , w k tó r y m się m ie ś c iła u le g ł s p a le n iu i z n isz c z e n iu . A le d z iw n a rz e c z — p o m im o z r u jn o w a n ia d o m u , n a p is w id n ie j ą cy p rz y . w e jś c iu do lo k a lu T o w a rz y s tw a o c a la ł. I na te j u p io rn ej, c a łk o w ic ie z r u jn o w a n e j i sp alon ej u lic y , w ś ró d r e s z te k d o m ó w s t r a sz ą c y c h p u s ty m i o tw o ra m i w y s ta w i o k ie n , p rz e c h o d z ie ń c z y ta ł ze z d u m ie n ie m n a z a c h o w a n y m fr a g m e n - pie m u r u t a k i e J e z u s a :