• Nie Znaleziono Wyników

Pszczoły były wielką pasją i miłością mojego taty - Elżbieta Kowalczyk - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pszczoły były wielką pasją i miłością mojego taty - Elżbieta Kowalczyk - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ELŻBIETA KOWALCZYK

ur. 1947; Kamienna Góra

Miejsce i czas wydarzeń Klementowice, współczesność

Słowa kluczowe Projekt "Pszczelarstwo na Lubelszczyźnie. Nieopisana historia - Rzeczpospolita Pszczelarska", dzieciństwo, ojciec pzczelarz, pasja pszczelarska, śmierć ojca, choroba ojca, wypadek w pasiece

Pszczoły były wielką pasją i miłością mojego taty

Nie zajmowałam się pszczelarstwem przez długie lata. Z miłości do mojego taty byłam jego [czynną] pomocnicą. [Tato] wymagał tej pomocy, [bo] zawsze był bardzo chory. Pszczoły były jego wielką pasją, jego miłością. Teraz uważam, że [były] nie tylko pasją, ale wręcz misją, którą niektórzy ludzie mają do spełnienia z racji roli, jaką [pszczoły] pełnią dla środowiska, dla ochrony bioróżnorodności i dla ludzi, dla całych społeczeństw. W większości nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dopiero jak [tato]

odszedł, po jego śmierci nie umiałam sobie wyobrazić rzeczywistości bez pszczół, bez zapachu wosku, bez miodu. I jakoś pomału (właściwie nie pomału, [bo] jak się za coś biorę, to biorę byka za rogi) stały się wielką miłością mojego życia i [moim] celem jako takim.

Miałam ogromny respekt do mojego taty. Mogłam zawsze powiedzieć tylko: „Tak, tatusiu”. Innej odpowiedzi nie było, chociaż już byłam dorosłą kobietą, po studiach, miałam dzieci. Latałam, zdejmowałam i zakładałam mu daszki. Chociaż mnie pszczoły nie interesowały. Jeszcze nie wiedziałam, że to jest we krwi, ale miałam wielką miłość i respekt do ojca. Jak się czasem zapytałam: „Dlaczego ta węza tutaj?

A dlaczego w drugim ulu?”, [to] tak mnie zmierzył spojrzeniem, [że] najchętniej wlazłabym pod ul, chociaż już gabarytowo nie dało by się tego uczynić. Kładłam po sobie uszy i już o nic nie pytałam, tylko wykonywałam polecenia. Tata nie poszedł do ula, jeśli nie natarł sobie rąk melisą. To bardzo uspokajało pszczoły.

Jak ojciec umierał, uśmiechnął się do mnie promiennie i powiedział: „Powiem ci, jak jest z tymi pszczołami”. I powiedział mi tylko jedno zdanie: „Przy ulu trzeba myśleć”.

To jest cała prawda o pszczołach, ponieważ nie ma sytuacji, która by się powieliła.

Związane jest to z okolicznościami, z analizą każdej sytuacji. Dlatego pszczelarze w większości [są] inteligentnymi ludźmi, którzy potrafią wyciągać wnioski i radzą sobie z tym wszystkim, pomimo braku studiów, papierów czy dyplomów. Zdanie

(2)

wypowiedziane przez mojego tatę było bardzo mądre i uważam, że oddaje meritum sprawy. Zawsze [je] mówię młodym pszczelarzom, z którymi mam do czynienia.

Byłam już [mężatką], ale jeszcze dzielnie pomagałam tacie przy karmieniu. Lubiłam się kłaść na dużym dwurodzinnym ulu na dachu (miał płaski dach) i gapić się w niebo. Jak się już nadźwigałam wiader, nakarmiłam pszczoły, to się oczywiście położyłam na dachu i jak zwykle poświęciłam się jakimś wrażeniom emocjonalnym i estetycznym, bo niebo jest przepiękne jesienią, szczególnie tutaj, [gdzie] jest granica tektoniczna między Wyżyną Lubelską a Polesiem. Jak się wyjdzie na górkę, to jest zupełnie inny świat. Tam a tu. Tamtędy prowadził trakt rzymski. Moja kuzynka, robiąc coś w ziemi, znalazła piękną złotą monetę. Ja swojego złotego kolczyka, którego zrzuciłam, jak jeszcze nosiłam kapelusz, nie mogę znaleźć. Może za tysiąc lat [ktoś go znajdzie]. I ten ul się na mnie wywrócił. Dobrze, że ojciec sobie skojarzył, że mnie długo nie ma, bo bym się z niego nie wygmerała. Pomógł mi się jakoś wygramolić.

Dostałam takie wciry, że koniec świata. I zżądlona, musiałam jeszcze złożyć bez dymu obie rodziny. Wykonałam [to] posłusznie bez szemrania.

Tata był bardzo bezwzględny. Jeździliśmy do Niezabitowa na lipę czy na grykę.

Przygotowywałam pszczoły do wędrówki. Kiedyś zrobiłam to niedbale. W trakcie podróży w samochodzie pszczoły zaczęły się wydostawać i żądlić. Ojciec kazał mi zatkać otwór ręką. I ja, biedna, całą drogę do Niezabitowa musiałam trzymać rękę. To były takie czasy. Posłuszeństwu [wobec ojca] zawdzięczam życie. Przechodząc przez tory na stację, ryknął do mnie: „Stop”. Ja się zatrzymałam jak wryta. Przeleciał pociąg. Byłam dorosłą kobietą, matką dzieci. Gdybym nie [została] wdrożona do bezwzględnego posłuszeństwa, [to] bym [już] nie żyła.

Data i miejsce nagrania 2016-07-13, Klementowice

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Maria Buczkowska

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

To jest bardzo fajne i wszystkim życzę (niezależnie od.. tego, ile mają lat), żeby nie rozpamiętywali przeszłości, nie skupiali się na [niej], żeby nie bali się

Wiem z doświadczenia wielu innych osób, które nie wychowały się nad rzeką, że do tej pory nie umieją pływać i w ogóle boją się wody.. Pewnie to zostaje już na całe życie,

Rodzina pszczela jako całość, jako organizm, jest doskonała.. Pszczoły nie ewoluowały od stu pięćdziesięciu

Myślę, że pszczoły stały się bardzo medialne, [tylko] my pszczelarze nie umiemy tego wykorzystać.. Ludzie mają już potąd polityki, tych wszystkich problemów,

Powinno go być pięćdziesiąt razy więcej, żebyśmy żyli trzysta lat (mamy powiedziane, że możemy [żyć] z trzycyfrowym wynikiem; nie wiem, czy dziewięćset dziewięćdziesiąt

Przeciętny obywatel nie jest świadomy, że to, co pszczelarz zyskuje (nawet w drodze eksploatacji rodziny czy opieki nad nimi), [czyli] miód czy inne [pszczele] produkty,

Jako tak zwany człowiek uzdolniony już miał maturę, ale nie mógł pójść do pracy, bo matka z rodziny kułaków, ojciec akowiec, który uciekł - bo w dokumentach było cały czas,

Słyszeliśmy od dawna, że ma być jakieś osiedle gdzieś na Czechowie, i rzeczywiście, aż brat zrobił zdjęcie, bo nie mogliśmy uwierzyć, bo tak nie przyglądaliśmy