• Nie Znaleziono Wyników

Byłem oskarżony i moja sprawa ciągnęła się przez dziesięć lat - Józef Sadurski - relacja świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Byłem oskarżony i moja sprawa ciągnęła się przez dziesięć lat - Józef Sadurski - relacja świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Sadurski

ur. 1927; Kębło

Tytuł fragmentu relacji Byłem oskarżony i moja sprawa ciągnęła się przez dziesięć lat Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, sprawa sądowa

Byłem oskarżony i moja sprawa ciągnęła się przez dziesięć lat

W pięćdziesiątym siódmym roku opuściłem elektromontaż. Denerwowało mnie to, że na każdym zebraniu przedsiębiorstwa, mówiono: „Nad panem wisi siekiera, nie zapominaj, bo masz sprawę, możesz być zamknięty”. Jak do tej sprawy doszło? Otóż w tym czasie dyrektorem elektromontażu był Edward Krawczyński, który robił nam różne nieprzyjemności. W każdym razie doszło do takich drobnych przefakturowań, ale to wynikało z bardzo głupich funkcjonujących wtedy zarządzeń. Ktoś wymyślił w administracji, że pewne materiały się wlicza do przerobu, inne nie. Dzisiaj takie rzeczy w ogóle nie mają miejsca, ale wtedy tak było. I rzekomo ja wstawiłem na drukarni niesłusznie centralę do przerobu, podczas gdy wstawiłem zupełnie słusznie. Problem był taki, że kupowaliśmy centralę telefoniczną w Warszawie, oni ją mieli w takich kawałkach, a nam trzeba było szybko tę centralę uruchomić, oni powiedzieli, że oni nam to sprzedadzą, ale tu znów te głupie zarządzenia - im z kolei nie wolno było sprzedawać w częściach, tylko gotowe centrale. Postawili warunek, że sprzedadzą, ale ja im podpiszę fakturę, że kupiłem gotową, więc podpisałem, bo co też miałem robić z kierownikiem budowy trzeba, a tu dopiero kilka miesięcy dwóch techników robiło, że by tę centralę uruchomić. Sprawa ciągnęła się w sądzie dziesięć lat. Pierwszy sędzia, starszy człowiek, który prowadził tę sprawę, popatrzył i od razu powiedział, że oddala sprawę. Jednak pan prokurator chciał się popisać, chciał pokazać, co on potrafi, ja dzisiaj nie potrafię powiedzieć, czemu ta sprawa się ciągnęła dziesięć lat. To było bardzo zabawne, bo każdy się znudził czytanymi oskarżeniami, więc graliśmy po prostu w karty, nas to nie interesowało. Sędzia też był tak znużony, że po prostu usypiał i czasami chrapał.

Pewnego dnia jak graliśmy na rozprawie w karty któryś z kolegów głośniej krzyknął „To nie twój, to mój bank!” Sędzia się obudził i zaczął grozić, a jeden z oskarżonych na to:

„Nie zamknie nas pan, bo nie ma gdzie, już wszystkie więzienia pełne”. Dowcip polegał na tym między innymi, że umawialiśmy się między sobą, że każdą kolejną sprawę zerwie inny kolega, a było nas jedenastu. Pamiętam, jeden kolega zapomniał i nie wymyślił nic, nie wiedział co zrobić. Te sprawy się odbywały albo w dzień, a często także późno wieczorem dwudziesta, dwudziesta pierwsza do dwudziestej drugiej nawet. Było już późno wieczór, naraz on krzyczy na rozprawie, że on zaraz w spodnie narobi, to sędzia mu pozwolił wyjść z woźnym. Tylko wyszedł dał dwadzieścia złotych woźnemu, pobiegł na Krakowskie, kupił pół litra spirytusu. W innych salach sądowych robili budowlani remont, więc on poleciał dał im pół litra, żeby przyszli na salę rozpraw i powiedzieli, że wchodzą z remontem. I ci robotnicy przyszli w takich zafajdanych butach gumowych: „Panie sędzio,

(2)

ja już muszę z brygadą tu wchodzić, nie można dalej sprawy prowadzić”. Sędzia musiał zerwać rozprawę. Kiedy przyszła moja kolej, miałem niemały problem, nie wiedziałem, co wymyśleć, ale skojarzyło mi się, że ten sędzia, który nas sądził ma kochankę w Operetce Lubelskiej. Przypomniałem sobie, że mam tam jedną koleżankę, która między innymi znała dobrze tego prokuratora. Przychodzę do niej i mówię – Z., mam taką sprawę, sędzia prowadzi naszą sprawę karną, trzeba zerwać rozprawę. Tu podobno jest dziewczyna, z którą ten sędzia flirtuje. A ta się bezczelnie śmieje, mówię - ty się nie śmiej, to poważna sprawa. „Śmieje się, bo to jestem ja. Nie martw się, sprawę masz załatwioną”.

Wróciłem na salę sądową, uspokoiłem kolegów. Oskarżenie czytali na zmianę inspektor z Najwyższej Izby Kontroli mówi i jakiś rzeczoznawca, nas to w sumie nie obchodziło, denerwowaliśmy się. Wtem wchodzi woźny i mówi: „Panie sędzio, jakaś pani przyszła”.

Sędzia się domyślił o co chodzi i znów się zwrócił do prokuratora: „Panie prokuratorze, z jakiego paragrafu zerwiemy dzisiaj sprawę?”. I po raz kolejny rozprawa została zerwana.

Cała sprawa skończyła się tak, że trzech nas dostało wyroki w zawieszeniu - po dwa lata, a reszta została zwolniona z winy. My złożyliśmy do Sądu Wojewódzkiego odwołanie, sędzia zobaczył tę grubą teczkę protokółów, które zbierały się przez dziesięć lat, przeczytał i powiedział: „Co za bałwan tyle lat prowadził tę sprawę?” Mój kolega nie wytrzymał i powiedziała nazwisko i sędziego, i prokuratora. Na koniec sędzia sprawę umorzył, kosztami obciążono skarb państwa.

Data i miejsce nagrania 2010-09-10, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Olimpia Przygocka

Redakcja Piotr Lasota, Olimpia Przygocka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam miałem też dosyć zabawną historię, wyszedłem na hol hotelu Huty Miedzi w Lublinie i jedna pani rozmawia po niemiecku, a ja jakoś tak siedzę jak ofiara losu, nie odzywam się i

Kilka lat temu ktoś nagrał taki film, że matka była związana z Urzędem Bezpieczeństwa i matka dowiedziała się, że syn robi nie to, co trzeba, i własnego syna wydała,

U nas pozostawały te piwa gorszej jakości między innymi te browary takie jak na Bernardyńskiej, co teraz Perła jest, podobnie tam Jeleń przy Kunickiego też. No natomiast

Słowa kluczowe Lublin, PRL, kultura w PRL, Trylogia, „Biały żagiel”, „Ballady o żołnierzu Bunderczuka”, „Lecą Żurawie, projekt historia zamknięta w mieszkaniu.. Były

Jednak o ile samo rozwiązanie mieszkania na LSM-ie, bo ja najpierw mieszkałem na LSM-ie, było bardzo sympatyczne, bo miałem nawet z łazienki okno na balkon, o tyle te szafki,

Tytuł fragmentu relacji Przyjaźń polsko-radziecka Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL. Słowa kluczowe Lublin, PRL,

Tytuł fragmentu relacji Nazwisko męża było przepustką Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL.. Słowa kluczowe Lublin, PRL, stan wojenny, Biała

Po jakichś kilkunastu minutach, kiedy już nadleciały nad Lublin usłyszałem huk jeden raz, drugi, tu bomby tu bomby, ale wciąż nie zdawałem sobie sprawy