184 R E C E N Z J E
Jóizef S z y m a ń s k i , Nauki pom ocnicze historii, Uniwersytet
M arii C urie-Skłodow skiej w Lublinie, Lublin 1968, s. 451.
K om órkow a do pew nego stopnia budow a nauk pom ocniczych sprawia, że autor każdego szerszego tematycznie opracowania w większej chyba mierze, niż to ma m iejsce w innych dziedzinach historii, w ybrać musi jedną z dwu koncepcji. P ierw sza, dostosowana do potrzeb dydaktycznych, dopasowana do programu studiów, prow adziłaby do książki niezmiernie potrzebnej, odciążającej w yk ładow ców i stu dentów, ujm ow ałaby dyscypliny o najw iększych walorach m etodycznych, pożytecz ne w kształceniu, nie zawsze najbardziej pasjonujące badaczy, do książki, która tak jak w ykład uniwersytecki nie m ogłaby pretendow ać do tytułu summa scien -
tiarum auxiliarum. Druga dawać mus-iałaby dzieło m niej skryptowe, służące bardziej
naukow ym niż dydaktycznym potrzebom. Dobrze, jeśli oba cele są honorowane, nie sposób chyba obu w jednym m iejscu spełnić.
Z okładki, form y zewnętrznej i wstępu do pracy Józefa S z y m a ń s k i e g o
wynika wyraźnie zamiar dydaktyczny: „...prezentowana publikacja powstała w pierw szym rzędzie z myślą o eksternach...” , „...publikacja w zasadzie odpowiadać ma program ow i studiów uniwersyteckich...” (s. 7). Jak dalece potwierdza to przegląd treści? Książka prócz wiadom ości wstępnych zawiera rozdziałów 13, a to: paleogra- fia, dyplom atyka, chronologia, .sfragistyka, heraldyka, genealogia, m etrologia, nu mizmatyka, geografia historyczna, nauka o archiwach, prasoznawstwo, dem ogra fia historyczna, statystyka historyczna. U chylając się tu od dyskusji na temat za kresu nauk pom ocniczych i ich treści w ogóle, łatw o zauważyć, że jest to w sto sunku do aktualnego programu dydaktycznego i zbyt dużo, i zbyt mało —· może
to sygnał dla autora, a może dla programu. Tak np. dem ografia historyczna i sta tystyka historyczna wykładane są obecnie jako osobny przedm iot, nie przewiduje ich program nauk pom ocniczych. Szymański jednak uwzględnia je w swym skryp cie. Jeśli w ięc już, to dlaczego tylko te?
Jak w iadom o program y studiów zmieniane są niezw ykle często, nie byłoby w ięc rzeczą niepokojącą, gdyby skrypt w ykazyw ał w stosunku do program u tylko nad wyżki. Brak jest jednak rozdziałów pośw ięconych sprawom znajdującym w p ro gramach dydaktycznych sw oje m iejsce, a w ięc np. m etod w ydaw nictw źródłow ych (bardzo pożyteczne dydaktycznie i przeważnie niedoceniane), elementów- m uzeal nictwa, elem entów bibliologii i in. D aje się odczuć pom inięcie lub tylko zam arko- wanie problem ów związanych z takimi źródłami jak pamiętnik, ankieta, korespon dencja prywatna, dokum entacja mechaniczna itp. Spraw iedliw ość każe dostrzec niekiedy fragm enty tych dziedzin w innych rozdziałach. B yć może też ów adres p olecający książkę eksternom również w jakim ś stopniu wyjaśnia różnice między skryptem a program em dydaktycznym .
W ydaje się jednak, że nie tylko tu należy szukać czynników determ inujących zakres skryptu. W ynika on taikże chyba z ogólnych założeń w yznaw anych przez autora, a przedstawionych na s. 10— 11. W e wstępie postanawia on ze w zględu na program studiów zamieścić „ob ok nauk zdecydow anie m ediew istycznych również niektóre nauki, a nieraz właściw ie m etody pom ocnicze nowożytne, aczkolwiek byłby już czas traktować je oddzielnie” . C hciałoby się m ieć nadzieję, że deklaracja taka oznacza gościnę udzieloną współobyw atelow i, a nie .cudzoziemcowi.
K ładąc jednak plan m iędzy zasługi autora, tym większe że stan nauk p om oc n iczych historii nowożytnej w niejednym jest niezadow alający, zauważmy, iż reali zacja bywa różna w różnych częściach skryptu. Już jeden z pierw szych rozdziałów , „P aleografia” , niepokoi z tego powodu sw oim tytułem. W dodatku autor na s. 22 przeciw stawia paleografii neografię tak jak liternictw o poligraficzne, grafologię i różne inne um iejętności. W brew jednak takiemu przeciw stawieniu osobnego roz działu o neografii brak, a w rozdziale o paleografii znaleźć można pewne, niezm ier
R E C E N Z J E
1 8 5
nie wszakże skąpe in form acje o piśmie ostatnich dwu stuleci (na s. 50). W sumie- czytelnik poznaje (co ważne) narzędzia pisarskie średniowiecza, ale nie dowiaduje się, kiedy zaczęto pisać stalówką; ma obraz ważnych zmian pisma łacińskiego, ale nie w ie czym tłum aczyć znaczne przecież różnice -między dzisiejszym .pism em r o s y j skim a pism em przew ażającej części dziewiętnastowiecznej dokum entacji urzędo w ej K rólestw a Polskiego. Potrzeby dydaktyczne w zakresie nauk pom ocniczych historii now ożytnej i najnowszej zbyt skąpo są też zaspokajane w rozdziale o dy plom atyce i w innych jeszcze m iejscach skryptu. W iększą, niekiedy dużą repre zentację ma problem atyka nowożytna, m. in. w rozdziałach pośw ięconych chrono logii, m etrologii, prasoznawstwu. Zdaje się więc, że do ulepszenia dzieła przyczy niłaby się większa konsekw encja: albo należyte uwzględnienie potrzeb nauk p o m ocniczych historii now ożytnej i najnowszej, albo poprzestanie w yłącznie na m e -
diew istycznych i zaznaczenie tego w tytule.
W taik zakreślonych ■— może niezupełnie zgodnie z naturalnymi — granicach
autor podał wiedzę bardzo w ielką, św iadom ość jej objętości jak i doświadczenie dydaktyczne kazały mu w yodrębnić niektóre części tekstu inną czcionką i przezna czyć je „do studiowania!,, a nie do nauczenia” . Dzięki temu skrypt stał się bardziej1 elastyczny, przydatniejszy przy repetycjach, zachęcający do pogłębienia w ia d o mości. Sprzyja temu także znaczna bibliografia dołączona do każdego rozdziału, a zaw ierająca prace polskie i obce. Przy całej swej przydatności nie zawsze jest ona równom ierna, niekiedy uwzględnia p ozy cje z roku 1967, niekiedy nie w ykracza poza rok 1963, choć są rzeczy nowsze; skrom niej niż inne prezentuje literaturę an gielską; w każdym jednak razie długo pełnić będzie rolę pożytecznej pom ocy.
T rochę podobnie przedstawia się i treść. W części zgodna jest z aktualnym stanem nauki, niekiedy jednak prezentuje twierdzenia dyskusyjne lub nie n ajn ow sze. P rzykłady: znane projek ty num erycznej k lasyfikacji pisma wspom niane na s. 43 były już krytykowane, czy warto w ięc pozostaw iać je tu bez komentarza, nie- w spom inając o krytyce, której argumenty były niezmiernie pouczające. W innym m iejscu autor stw ierdzając słusznie, że przedstawiona na s. 69 'terminologia d yp lo m atyczna nie jest precyzyjna, nie wziął jednak pod uwagę niektórych nowszych dyskusji i p rop ozy cji w tej dziedzinie pow stałych m iędzy innym i w związku z roz w ojem m etod w ydaw nictw źródeł. Nauka o archiwach nie doczekała się przedsta wienia w edle najnowszego słowa, choć w literaturze na końcu rozdziału jest kilka- prac nowych. Stąd także pom inięcie niektórych współczesnych form dokum entacji i m etod archiwalnych stanow iących przedm iot nowszej literatury ( S c h e l l e n b e r g , L e e s c h , P r a ž a k , B a u t i e r i in.), czego nie usprawiedliwia zastrzeże nie zamieszczone w e wstępie, odnoszą się ow e m etody bow iem rów nież do źródeł wcześniejszych.
Nie w iadom o także czy i w sprawie dla całego skryptu w iele znaczącej, m ia now icie w sprawie określenia przedmiotu źródłoznawstwa i relacji p ojęć źródło znawstwo — nauki pom ocnicze (s. 13), pewnej niejasności stylu całej strony przypi sać należy tezę, że źródłoznawstwo „n iew iele jak dotąd troszczy się o sprecyzo wanie w łaściw ych m etod badaw czych” , czy też szukać tu należy skutków pom inię cia niektórych prac nowszych. Odpow iedzi na tę wątpliw ość, różnej w różnych m iejscach, udziela treść poszczególnych rozdziałów niekiedy zaw ierających tak charakterystyczne właśnie dla nowoczesnego źródłoznawstwa przykłady m etod (np. w rozdziale o metrologii). W rozdziale o dyplom atyce autor szczęśliwie unika prze
w agi form alizm u tak zwykle tutaj częstego i zajm uje się także m. in. recepcją do kumentu w Polsce, m iejscam i dotyka właśnie kwestii źródłoznawczych. Dobrze b y łoby, gdyby i pod tym względem skrypt był bardziej jednolity. W sumie jednak lepiej zaprezentowano erudycję niż współczesne m etody nauk pom ocniczych.
W okresie pow ojennym ukazało się kilka skryptów nauk pom ocniczych historii. W roku 1946 encyklopedię nauk pom ocniczych w yłącznie średniow iecznych w ydał
186 R E C E N Z J E
W ładysław S e m k o w i c z , w roku 1948 wyszedł w III wydaniu skrypt A. G i e y s z t o r a opracow any przy współudziale St. H e r b s t a , zaw ierający w iele mate riału przydatnego również dla historyka czasów nowożytnych, w roku 1957 ,,Nauki pom ocnicze historii w raz z archiw istyką” w ydali P a ń k ó w n a i P e r z a n o w s k i . Ta ostatnia pozycja skrom niejsza objętościow o i o m niejszym zakresie nie przerw ała m ocnym głosem ciszy panującej w państwie encyklopedii nauk p om oc niczych. Autor książki tu om aw ianej wszedł w ięc na ścieżkę w istocie zarastającą od lat dwudziestu, nic przeto dziwnego, że spełnienie zamierzonego celu napoty kało większe przeszkody niż zazwyczaj.
W arto to zauważyć nie dlatego, aby upraszać o łagodność w ocenie, lecz po to aby podkreślić, że mimo tych trudności ukazała się książka o takich walorach. N iektóre z nich w yliczono obok w ątpliw ości. Tu dodać trzeba dalsze. Zgodnie z za miarem służenia pom ocą studiującym eksternistycznie autor uwzględnił interes te go czytelnika i przez to, że podał sporo wiadom ości przydatnych dla h:storyka-re- gionalisty. W łaśnie regionaliści często trafiają się wśród eksternów.
Choć techniki m ałej poligrafii dość często jeszcze dają u nas niezadowalające wyniki, autor zdołał w sw ym skrypcie zamieścić i ilustracje paleograficzne, i w y kresy w rozdziałach o statystyce i dem ografii, i schematy klasyfikujące kancela rie, i· nawet podobizny herbów. W niektórych przypadkach nie tylko ułatwiają one zrozumienie tekstu, ale wnoszą samoistny pożyteczny materiał.
Choć skrypt dotyczy wielu dyscyplin, niekiedy dość autonomicznych,, autor ustrzegł się szczęśliwie nadmiernej przewagi k tórejkolw iek z nich i utrzymał roz działy w w ielkościach dość harm onijnych. Ułatwił w ten sposób nie tylko korzy stanie ze skryptu, ale i w yrobienie poglądu na budowę nauk pom ocniczych.
W ykład prow adzony jest przystępnie, chyba trafi do przekonania studentowi, m oże tylko niekiedy, jak na ow ej stronie 13, przydałaby się nieco większa k larow ność stylu.
Normalną drogą doskonalenia pom ocy tego rodzaju są kolejne poprawiane w y
dania. Ponieważ pierw sze w ydanie pracy Szymańskiego — jak słychać ■— przyjęte
zostało wśród zainteresowanych przychylnie, spodziew ać się należy, że nie ominą autora trudy w ydań następnych. Jak się zdaje otrzymaliśm y książkę, która uła tw iać będzie w ykładow com w ykłady, a studentom naukę.
Ireneusz Ihnatowicz
Leon Tadeusz B ł a s z c z y k , Ze studiów nad senatem rzym skim
w okresie sychyłku republiki, Łódzkie T ow arzystw o Naukowe, Prace
W ydziału II,·· nr 58, Łódź 1965, s. 99.
Praca niniejsza poświęcona jest dwu zagadnieniom: kryzysowi senatu w św ie tle pism Cycerona i Sallustiusza z lat 58— 43 p.n.e. oraz zagadnieniu senatores p e-
darii. Rozważania swe autor rozpoczyna od nakreślenia politycznego stanowiska
Cycerona *. Zakładając pewne uproszczenia autor charakteryzuje program politycz ny Cycerona jako początkow o w rogi w obec nobilów, później zgodnie z forsowaną przez niego ideą concordia ordinum — kom prom isowy. Podstawow ym założeniem program u odbudow y republiki były rządy „solidnych obyw ateli” , od których C y- cero wym agał nie tylko posiadania odpowiedniego majątku, ale i odpowiednich k w alifik acji moralnych. P rojekty reform zm ierzały w ięc w kierunku zachowania instytucji senatu przy jednocześnie wzm ożonej selekcji m oralnej senatorów.
Poszcze-1 Z o b s z e r n e j li t e r a t u r y d o t y c z ą c e j p o g l ą d ó w C y c e r o n a p o r . E. C o s t a , c i c e r o n e g i u r e - c o n s u l t o , B o lo g n a 1927, s. 323— 353; M . G e 1 z e r, R E V I I, 830^1090; K . K u m a n i e c k i , C y c e r o n i j e g o w s p ó ł c z e ś n i W a r s z a w a 1959 s. ,11— 18, 340— 353, i p a s s im ; I. B i e ż u ń s k a - M a l o w i s t , L e s p o i n t s d e v u e d e C ic é r o n s u r le s t â c h e s e t le s d e v o i r s d e l ’h o m m e d ’é t a t , A c t a s e s s i o n i s c i c e r o n i a n a e 1957, W a r s z a w a 1960, s. 37— 50; A . M i c h e l , R h é t o r i q u e e t p h i l o s o p h i e c h e z C ic é r o n , P a r is I960, s. 665— 707 ( b ib l i o g r a f i a ) .