Ilustrowany dodatek tygodniowy
» d z ie n n ik a z a c h o d n ie g o “
Katowice, 1 ? października 1948 » R 8 k 111
N r 41
ŚWIAT i ŻYCIE
Wszystkie zdjęcia: (z. Oatka
s i ę z i e m n i a k i c fo k o p c ó w / i p i w n i c
ś kończy jesienną prac
Wóz
już prawie pełen ziemniaków, które prosto z pola powędrują do wagonów i dostawione zostaną do miast, dla zaspokojenia zapotrzebo
wania ludności pracującej
N a d p o la m i s n u je się s r e b rz y s te p rz ę d z iw o „ba b ie fe o la ta “ i s in y d y m o g n is k , p o ro z p a la n y c h n a s k r a ja c h p ó l. J e s t b o w ie m je s ie ń — p r a c o w ita je s ie ń r o ln ik a , z b ie ra ją c e g o o s ta tn ie p lo n y .
P o ¡tycie, ję c z m ie n iu i p s z e n ic y , k o le j n a z ie m n ia k i, o b o k ch le b a p o d s ta w o w y p r o d u k t w y ż y w ie n ia n a js z e rs z y c h m as lu d n o ś c i.
T e g o ro c z n y z b ió r z ie m n ia k ó w , w z w ią z k u ze s p rz y ja ją c ą p o g o d ą , je s t ju ż n a u k o ń c z e n iu . P ra c a p r z y w y k o p ie b y ła d o s k o n a le z o rg a n iz o w a n a i p rz e p ro w a d z o n a p r a w ie w 80 p ro c e n ta c h p r z y p o m o c y m a s z y n . D o s p ra ś rn e g o p rz e p ro w a d z e n ia z b io r ó w p r z y c z y n iło się r ó w n ie ż p e łn e w y k o r z y s ta n ie p o m o c y s ą s ie d z k ie j o ra z p ra c a z m o b ili
z o w a n y c h b r y g a d o c h o tn ic z y c h i o d d z ia łó w „ S łu ż b y P o ls c e “ , k tó r e p o s p ie s z y ły z p o m o c ą r o ln ik o m .
Z b ió r z ie m n ia k ó w w b ie ż ą c y m r o k u je s t ś re d n i. Z re s z tą n a w e t p r z y n a jle p s z y c h z b io ra c h w o je w ó d z tw o ś lą s k o -d ą b r o w s k ie n ie b y ło n ig d y s a m o w y s ta rc z a ln e p o d t y m w z g lę d e m . N a d c h o d z ą w ie c
z
o ś ro d k ó w c z y s to r o ln ic z y c h w k r a j u t r a n s p o r ty z ie m n ia k ó w , k tó r e z a s p o k o ją w z u p e łn o ś c i z a p o trz e b o w a n ie p r a c u ją c e j lu d n o ś c i. B ą d ź m y w ię c s p o k o jn i — z ie m n ia k i z n a jd ą się w k a ż d e j p iw n ic y .■ ’ dy na jednych polach mechaniczne kopaczki wygrzebują ziemniaki, na innych ciągnięte przez traktory pługi zaorywują rżyska, przygotowując ziemię pod jesienny zasiew.
Można bez przesady powiedzieć, że wszędzie gdzie wre praca, spotyka się junaka ze Służby Polsce.
Wt»dzimy go
i tu ,przy zbiorze ziemnia ków, zapalającego papierosa od og niska.
W , ~
żywiciel kraju
—musi się jednak dobrze natrudzić, aby podołać spadającym na niego oboiuiązkom. Nie wykopuje już ziemniaków 'a,
boPolska. Ludowa dała
m udo dyspozycji maszyny, które ułatwiają pracę.
Z ro k una rok rośnie liczba ośrodków maszynowych na
arenie krajn i już w niedalekiej przyszłości
pracana ro li będzie całkowicie zmechanizowana, a przez to bardziej planowa i wydo.jna
>'■
»
Wecóaniczną kopaczką posuwają się zgięte postacie pracownic rolnych (z lewej), zbierających ziemniaki. Oto Jeszcze jeden kosz wspaniałych bulw (w Środku), Mkopcoiuanc (z prawej) aby przetrwać zimę w cieple kopca i z wiosną zapaść ponownie w ziemię, jako sadzeniaka
które znajdą się w piwnicach, atfco te! zenamą
ń
DODATEK TYGODNIOW Y „ D ZIE N N IK A ZACHODNIEGO“ NR 41 (ŚW IAT I 2Y C®
I% la marginesie powieści K arola Cmapha
Co to właściwie sq te salamandry?
Każdy przyzna, ie „Walka z
•alamandrami“ jest pasjonującą lekturą i niewątpliwie perypetie tej niesamowitej i fantastycznej historii o dziwacznych a tak stra
sznie mądrych plażach muszą u wszystkich czytelników powieści genialnego Czapka zwrócić uw a
gą, chociaż mimo woli, na — że się tak wyrazimy — „całokształt spraw salamandrowych".
Oczywiście jak to łatwo się do
myśleć, Czapkowi nie chodziło o same salamandry i nie o powieść typu przyrodniczego, tylko o pe
wną symboliką stosunków ogól
noludzkich. Bo rzecz prosta, sala
mandry i w ogóle plaży chyba najmniej slą nadawałyby do w o j
ny z ludźmi i do wyrabiania ta
kich arcymądrych historii, jakich dokonują w powieści.
Płazy bowiem dzisiaj, to gro
mada zwierzęca, będąca właści
wie już ną wymarciu 1 reprezen
tująca jedynie szczątkowe formy dawnych, licznych i potężnych gatunków. I czym jak czym, ale mądrością czy inteligencją nigdy się nie odznaczały i do dziś nie odznaczają. Bo cóż — w hierar
chii świata zwierzęcego .stanowią one raczej formę pośrednią. Na ich dobro można tylko powie
dzieć, że wykazują pierwsze
wśród kręgowców zaczątki przej
ścia od życia wodnego do stałego bytowania w wilgotnym środowi
sku na lądzie. Jest to ważny
szczegól w historii życia na ziemi, ale to Wszystko, Są wprawdzie mą
drzejsze od ryb, ale głupsze od gadów (o ile wolno się tak w yra
zić), a w każdym razie — biorąc rzecz biologicznie — stoją na do
syć prymitywnym, w porównaniu z wyższymi kręgowcami, stopniu rozwoju.
Przodkowie z Triasu
Czas świetności płazów Już da
wno przeminął. Dawniej nawet, niż świat.) gadziego, Mianowicie w Triasie, czyli w epoce geolo
gicznej pomiędzy Permem a Ju
rą, królowały one dosyć wszech
władnie, a ich gatunki opance
rzone, to znaczy osobniki o ciele, pokrytym potężnymi płytami ko
stnymi, musiały być nawet bar
dzo groźne dla otoczenia.
Wygląd miały straszliwy te wszystkie „Stegocephalia“, jak się je zwie dziś w zoologii, a już specjalnie taki „Mastodonsaurus giganteus“ o 5-metrowej długości potężnego cielska. Ten na pewno łatwo dałby sobie radę nawet z dzisiejszym słoniem. Mimo to je-
i d n a k u le g ły z a g ła d z ie , a p r a w d o -
| p o d o b n ie d o ic h W y tę p ie n ia p r z y - I c z y n iły s ię w d u ż y m s to p n iu g a
d z ie p o tw o r y , k t ó r e ju ż w T r ia s ie z a c z y n a ły s ię p a n o s z y ć n a lą d z ie i w w o d z ie , b y d o jś ć w J u rz e do s w e g o g ig a n ty c z n e g o a p o g e u m .
Cóż n a m d z is ia j z o s ta ło z p o tę ż n e j g r o m a d y p ła z ie j, ze „ S t e - g o c e p h a lió w “ i in n y c h c u d a c z n y c h , je ś li c h o d z i z a ró w n o o n a z w ę , ja k i o w y g lą d s tw o ró w ? B a rd z o ju ż n ie w ie le . W p r a w d z ie d u m n ie i s z u m n ie p ła z y d z ie lą s ię aż n a t r z y r z ę d y : b e z n o g ie , o g o n ia s te i b e z o g o n o w e ,
ale
r a p te m w t y m w s z y s tk im m ie szczą się t a k z g ru b s z a b io rą c , t y lk o w s z e la k ie ż a b y , a k s o io tle , o d - m ie ń c e ja s k in io w e , t r a s z k i i s a la m a n d r y .Nie wiadomo bliżej dlaczego o salamandrach niemal od niepa
miętnych czasów kursowały zaw
sze jakieś niesamowite historie.
Być może, że przyczyniał się do tego ich wygląd, jak każdy przy
zna, dosyć oryginalny. Ciało czar
ne, nakrapłane nieregularnymi żółtymi plamami, przedstawia rzadko na ogół spotykane
wprzy rodzie połączenie kolorów. Połą
czenie zresztą wcale estetyczne, chociaż prawdę powiedziawszy z uwagi na jego Jaskrawość mało
p rz y d a tn e w se n sie m im ik r y , c z y l i p rz y s to s o w a n ia się d o t ła o to c z e n ia . R a c z e j p ra w d o p o d o b n ie c h o d z iło b y t u t a j o s tra s z e n ie tą ja s k r a w o ś c ią b a r w e w e n tu a ln y c h w r o g ó w . N ie s te ty , n ie m o ż e m y się n a te n te m a t n ic z e g o s p e c ja ln e g o o d s a la m a n d e r d o w ie d z ie ć .
Paskudna opinia
Dość na tym, że salamandrę u- ważano za bardzo złośliwego i nie bezpiecznego p ł a z a , Którego dotknięcie parzy 1 wywołuje n aj
ro z m a its z e c h o ro b y , Jeszcze d o d z iś m o ż n a z n a le ź ć lu d z i (co g o r sza, s k ą d in ą d n a w e t in t e lig e n t n y c h ), k t ó r z y s a la m a n d r y b o ją się n a r ó w n i ze ż m iją , Z te g o t y t u łu b ie d n y p ła z , k t ó r y ż y w i się m a ł y m i ś lim a k a m i, r o b a k a m i i d r o b n y m i o w a d a m i, je s t często t ę p io n y , ja k ja k a ś n a jg o rs z a b e s tia .
N a s tę p n ie s tw ie rd z o n o , że s a la m a n d r a p o w s ta je z o g n ia i że z te g o p o w o d u o g ie ń j e j n ie s z k o d z i. P o t r a f i o n a p rz e d o s ta ć się p rz e z n a jw ię k s z e p ło m ie n ie i w y jś ć s ta m tą d je szcze „ w e s o ła I
oto-
Oto Jeden z odległych przodków salamandry „Mastodonsauru* głgan teus", Ten .pięciometrowej długości zwierzak żył sobie w okresie tria
su i chyba nie należał do najła godniejszych stworzeń.
A — B — ( — [ ) — h — 1 | — K — I s
To nie abecadło a — witaminy! l
■Podstawowym warunkiem ra
cjonalnego rozwoju organizmu jest właściwy sposób odżywiania Się.
Pokarmy, pobierane przez orga
nizm, podzielić możemy na orga
niczne 1 nieorganiczne. Pokarmy organiczne zawierają w swym Składzie węgiel, nieorganiczne są to różne sole mineralne I woda.
Pokarmy organiczne dzielą się na trzy zasadnicze grupy: ciała biał
kowate (np. białko jaja kurzego), węglowodany (cukier, krochmal) 1 tłuszcze (masło, słonina).
Od dawna już badania naukowe nad przemianą m aterii w orga
nizmach zwierzęcych dostarczały niezbite dowody stwierdzające, że oprócz wyżej wymienionych sub
stancji pokarmowych, organizm musi otrzymywać jeszcze w ią z k i uzupełniające, występujące w nie-
»mierni« małych Ilościach.
Właściwym twórcą nauki o tych
»wiązkach był znakomity uczony (Młaki, Kazimierz Funk.
Przeprowadzając w 1911 r. eks
perymenty nad chorobą beri.beri, Funk w ykrył specjalną substan
cję, której brak powoduje właśnie tę chorobę, a którą nazwał w ita
miną „B",
Termin „w itam ina“ został po
wszechnie przyjęty w nauce, jak również i drugi — „awitaminoza“
na oznaczenie choroby, spowodo
wanej brakiem lub niedostatecz
ną ilością tej lub innej witam iny w pokarmach.
Od czasu badań Funka nauka o witaminach rozrosła się potężnie, doprowadzając do wykrycia fak
tów o niebywałe) doniosłości.
leczą Ż y w i ą
Wyosobniono cały szereg w ita
min i stwierdzono, że są one nie tylko bezwzględnie koniecznymi substancjami uzupełniającymi w odżywianiu, lecz 1 pierwszorzęd
nymi środkami leczenia wielu chorób. Ustalono również Istnie
nie ścisłego związku pomiędzy w i
taminami a hormonami, czyli wydzielinami gruczołów dokrew- nyeh to jest gruczołów, których wydzieliny dostają się wprost do k rw i lub lim fy i odgrywają nie
zwykle ważną rolę w przebiegu zjawisk życiowych.
Dokładnie poznano dotychczas w itam iny A, B, C, D i E. Mało natomiast wiemy o witaminach H, K i P;
Witaminę A, rozpuszczalną w tłusdlfcach, mamy w zielonych H- ściach jarzyn (szpinak), w mar
chwi, kapuście, w owocach, jak:
morele, borówki, czereśnie, m ali
ny i śliwki, w tranie, maśle, żółt
ku jaj. Prócz tego znajduje się ona w nerkach i wątrobie.
B r a k t e j w it a m in y w p o k a r m a c h p o w o d u je z a b u rz e n ia w e w z ro ś c ie , o w rz o d z e n ia 1 z ro g o w a - c e n ia w o k u i in n y c h n a rz ą d a c h c ia ła i z m ia n y w b ło n a c h ś lu z o w y c h .
üle m a w ita m in
s ą
choroby
Witamina B jest nazwą ogólną całego szeregu związków che
micznych, rozpuszczalnych w wodzie. Spośród nich zbadano najdokładniej B I, B2 i Bfl. — Ta grupa w itam in zawiera w swym składzie azot. Są one we wszyst
kich świeżych roślinach oraz w szeregu narządów zwierzęcych.
Obfitują w nią drożdże 1 otręby (zwłaszcza ryżowe).
Choroba beri-beri, wywołana brakiem w itam iny „B “ , polega
jąca na schorzeniu centralnego systemu nerwowego szerzyła się
przeważnie w Japonii, z powodu odżywiania się ryżem polerowa
nym, a Więc pozbawionym łusek, które obfitują w tę witaminę.
Witamina C (kwas askorbino
wy) znajdują się w roślinach, a w większych Ilościach występuje w cytrynach, pomarańczach, pomi
dorach, burakach oraz w ziem
niakach. W ciele zwierząt w ita mina C znajduje się w wątrobie, nadnerczu i przysadce. — Ule
ga ona zepsuciu w wysokiej tem
peraturze, przy przystępie powie
trza i należy do tych witamin, które otrzymano syntetycznie (ce- blon, redoxon). Brak tej w itam iny powoduje chorobę zwaną szkor
butem (gnilcem). Zapadają na nią ludzie, pozbawieni przez dłuższy okres czasu owoców oraz świeżych jarzyn, a zmuszeni do jedzenia konserw.
P l a g a p i ą t e j c z ę ś c i ś w i a t a
Australia walczy z królikami
Cała historia zaczęła się m niej I K ró lik i w szybkim czasie przedo- więcej przed 160 laty, w tym bo
wiem czasie jakiś lekkomyślny Europejczyk przywiózł do A u
stra lii parę królików. Rozmnaża
ły się one szybko, ku zadowoleniu swych właścicieli, ale wkrótce człowiek przestał panować nad gryzoniami. W yrwały się one z racjonalnej hodowli, zaczęły żyć dziko i mnożyć się, mnożyć. W r.
1878 k ró lik i opanowały już prze
strzenie Nowej Południowej Wa
lii, Południowej Australii i Queens land. Zaczęła się walka człowieka z narastającą w zastraszający spo sób plagą. Doszło do tego, iż w Po
łudniowej Australii władze wyda
ły 84.000 dolarów, aby wznieść na przestrzeni 300 m il ciągnące' się ogrodzenie z siatki, głęboko wko
panej w ziemię, które miało zapo
biec opanowywaniu dalszych te
renów przez króliki. Powstał na
wet bardzo korzystny finansowo zawód łowców królików. W latach
¡883—1883 łowcy ci kosztowali rząd przeszło 2,5 miliona dolarów.
Niewiele to jednak pomagało, kró lik i mnożyły się i rozprzestrzenia-
_ rzeao- stały się na ogrodzony teren. Roz
poczęto wobec tego wznoszenie drugiego parkanu. Zaczął się w y ścig między ludźmi i królikam i.
Kto zwycięży? — Któ będzie pierwszy? — Czy prędzej stanie ściana z siatki, czy też k ró lik i przejdą granicę?
Wyścig wygrały k ró lik i. Poszły w głąb kraju. Powstała wobec te
go jeszcze jedna siatka, długości 700 m il, wokół w ielkich pól psze
nicznych. Koszt tych zabezpieczeń wyniósł około 1,5 m il. dolarów.
Wzdłuż siatek po dziś dzień jeż
dżą konne patrole i pilnują, by w ogrodzeniach nie było uszkodzeń.
Ale k ró lik i i tak mają swoje spo
soby i przedostają się przez p il
nie strzeżone „fortyfika cje".
Szkody, wyrządzane przez gry
zonie są olbrzymie. W samej ty l
ko Nowej Południowej W alii moż
na by hodować o 20 m il. owiec więcej, gdyby pastwiska nie były stale niszczone przez króliki. Wy
gryzają one najlepsze części ro
ślin, niszczą drzewa, jarzyny, wszystko, co rośnie. Tam, gdzie ły w dalszym ciągu. W niedługim przejdzie plaga królików, pozosta-
do czasie zbliżać się już zaczęły Zachodniej Australii.
Mieszkańcy tej części A ustralii zabezpieczyli Się przed króliczą
■plagą znów siatką, długości 1,140 m ii. Niew iele to jednak pomogło.
je pustynia,
Dokonano rozmaitych prób o.
brony przed królikam i, roz kladano trucizny, szerzono zabój
czą chorobę „myxometosls cuncu- li". Skutek zabiegów był n ik ły a
w dodatku niebezpieczny. Gnijące na powierzchni ziemi ciała k ró li
ków zatruwały powietrze i stawa
ły się źródłem zarazy wśród ludzi i zwierząt.
Podczas wojny walka z królika m i ustała. Nie było możliwości dalszego je j prowadzenia. Nie u- stały jednak łowy. Rozpoczęto na wielką skalę prowadzony eks
port mięsa i skórek króliczych.
Nie wpłynęło to jednak na zmniej szenie się ilości królików.
O b e c n ie
jednak wydaje się, że w walce tej ostatecznie zwycięży człowiek. Wynaleziono bowiem.o- statnio nowy gaz, tzw. „cynogaz", który okazał się niezwykle sku
teczny w walce ze szkodnikami.
Farmerzy przechodzą specjalne przeszkolenie, jak obchodzić się racjonalnie z nową bronią. Gaz wtłacza się do jam króliczych przy pomocy specjalnych pomp. Dzia
łanie „ cynogazu" jest piorunują
ce, k ró lik i giną momentalnie w swych norach. Ciała ich zostają pod ziemia i nie ma obaw 1 by stały się źródłem zarazy.
Walka jest już rozpoczęta. Pro
wadzi się
ją w ewszystkich częś
ciach Australii, jak dotychczas, z dffikonatymi wynikami. Chyba ju t teraz A u s tra lia oswobodzona zo
stanie z największej swej plagi.
' d )
Jedzm y ryby
Witamina D podobnie jak w ita mina A rozpuszcza się w tłusz
czach i częstokroć występuje w pokarmach razem z witaminą A.
Ludzie jej pozbawieni, chorują na krzywicę (rachityzm, chorobę an
gielską), powodowaną brakiem soli tnlneialnych w tkance kostnej oraz cierpią na próchnicę zębów.
Duże ilości w itam iny D zawie
rają glony morskie, spożywane przez ryby. Tym się prawdo
podobnie tłumaczy znaczna za
wartość tej w itam iny w tranie.
Znajduje się ona też w mleku, maśle, w żółtku ja j i drożdżach.
Zawartość je j w mleku i maśle możemy zwiększyć, poddając te produkty działaniu promieni u l
trafioletowych.
Witaminę E spotykamy w zielo
nych częściach roślin (sałata), w kiełkach zbóż, olejach roślinnych, w mleku, w mięsie. Nieobecność je j w organlżmlc powoduje zwy
rodnienie gruczołów płciowych męskich oraz częste poronienia, w związku z uszkodzeniami łożyska płodowego.
Witamina H występuje w mące kartoflanej, w nerkach, w wątro
bie wołu i świni. Brak tej w ita m iny prowadzi do schorzeń skór
nych.
Brak witaminy K powoduje schorzenia wątroby. Występuje ona w szpinaku, kalafiorach, po
midorach i wątrobie świni.
Z pobieżnego tego przeglądu występowania witamin w różnych pokarmach 1 ich zasadniczych wniosek, że
odmłodzona“, ja k notuje stary kronikarz. Niewątpliwie wiele salamander poniosło na prze
strzeni wieków z tego tytułu mę
czeńską śmierć w ogniu, jako że było zapewne dużo takich przed
stawicieli gatunku „homo sa
piens“, którzy chcieli się na w ła
sne oczy przekonać, jak to na
prawdę jest u salamander z tą wytrzymałością na płomienie.
No i rzecz prosta, salamandra, na równi zresztą z jaszczurką, była nieodłącznym składnikiem żywe
go inwentarza czarownic. Należa
ła ona stale do ingrediencji cza
rodziejskiego kotła, w którym go
towały się najrozmaitsze szatań
skie trucizny czy cudowne maści (patrz u Szekspira „Makbet1
„Ryszard I I I “ itd.). Inna rzecz, że aczkolwiek salamandra nie jest wcale trująca, to jednak zjedze
nie je j chyba nie powinno wywo
ływać stanu błogości, ani na pod
niebieniu, ani w żołądku. Cza
rownice zapewne o tym dobrze w iedziały, . .
Poza tym jeszcze salamandry bardzo nieprzychylnie odnosiły się do panien. Kilkaset lat temu uchodziło za pewnik naukowy twierdzenie, że panna w razie spotkania z salamandrą, w nie
długim czasie przestawała być panną.
Przypuszczać należy, że na tym tle panny popełniały wówczas liczne nadużycia. . .
w p ło m ie n ia c h s a la ru M 1!' r "-„0 et o zoną ta k ą d e w iz ą ': „ N u tris p„'l- e s tin g u o “ — co o z n a c **: ^jjcie t r z y m u ję j gaszę“ . 0 c * y,,n|e i c h o d z iło t u o p o d trz y m a j*®
g a sze nie o g n ia . W y ty k a ło b y _ z te g o, że s a la m a n d rz e Pr / ^4tiie' w a n o r ó w n ie ż w ła ś c iw o ś c i ' ^¡.
c a n ia o g n ia o ra z gaszeni» * ’ cgo b y j a k n a je d n e g o sk r0 p la z a , to tr o c h ę za ditzO .- - jeje
h e ra ld y c e W p o ls k ie j ...---
r ó w n ie ż h e rb
„Salamandra • „„
d łu g N ie s ie c k ie g o w y K ^ r L jii- t a k : „ W p o lu s r e b r n y m „¡¡jii"
d r a z ło ta w ś r ó d p io tn ie n j
^
s ty c h ; u s z c z y tu w h c iffliep a w i . . . “ f3l»
T a k w ię c s a la m a n d ra ou
b sr
w f a n t a z ji lu d z k ie j (często ** f(.tą
na
s w o ją szko d ę ) dość d u z * ^ a i d o d z iś je szcze Jąw postaci choćby symboli
art )»11
il:f" rn o w y c h , r o z m a ity c h — gj p o c z ą w s z y od k a lo r y fe r ó w , » c z y w s z y n a o b u w iu , k ¡¡o»
A
ty m c z a s e m te n z w ie rz a » ’ (J c z ą c y w ła ś c iw ie c y k l ro z W " ¡c|potężnej ongiś gromady w’ e- żyje sobie skromnie, żeruje K 0t- ważnie nocą, w okolicach N'fj.vV nych, bagnistych, tzn. w t* * „,,f
przC'
¿A" k tó rych n a jm m n ic j ludziom . ¿a.
szkadza. Jak w iem y * zoobw’ gi.
lam andry dzielą się na d « A ¡stt i u n ki: na salam andry Pla saja' (Salamandra maculata) i n* ?.
m a n d r y c z a rn e (S a la in a tto r tr a ) . T e d r u g ie są zn a c z n ie
y
sze. U nas n a t r a f ia się m a n d r y p rz e w a ż n ie w p»° jaz?g ó rs k ic h . J a k w s z y s tk ie p rz e c h o d z ą one r o z w ó j stop gje p o p rz e z la r w y i k ija n k i. j a(( # o s o b n ik i ż y ją w y łą c z n ie u»
0 życzliwość dla salamander
I n t e lig e n c ją , j a k to
j d i
*gi(
ozono, s a la m a n d ra s p e c j» ,n *9j|I,¡c n ie o d zn acza . J ę z y k m » p r z y r o ś n ię ty d o d o ln e j pif
9)
Trochę heraldyki
Z drugiej jednak strony sala
mandry cieszyły się, z uwagi na swoja rzekomą „ogniotrwalość", opinią na tyle szlachetną, iż figu
rowały nawet w herbach rycer
skich. I tak na przykład sławny król francuski Franciszek I, ten który po przegranej bitwie pod Pavlą powiedział, Iż „wszystko jest stracone, prócz honoru" — miał w herbie pięknie wijącą się
więc nawet gdyby chciał»’ ^ af(i
p o t r a f iła b y m ó w ić . T u wić®C
m.
C z a p e k p o p e łn i! m a łą ni®c ^ e lność z dziedziny fizjolog»’ " cpc nie zresztą świadomie, £
*dziło mu przecież o I» nt"Sście nie o ścisłe naukowe P°
do tematu.
Apozatem i eSZ<L aoit>
pada dodać, że żadna sal»”*
nie żyje dziś w morzu.
W każdym bądź razie »al der nawet po przeczytam« ’• si(
kl z salamandrami“ nie « obawiać, A gdy kto w czy Karkonoszach spotka z przedstawicielek „Sai»m „ j*
maculata" czy „atra“, to n* „-le"1 nic złego nie robi. Jest to 0 zwierzę z uwagi na
swój® ^ o- składające się ze szkoomjr po' wad/,Ich 1 ślimaczych, b!ir, żmcczne. Żadnych dla ć** „¿fi®
trujących gruczołów » * . is*
nie posiada, a ognia pa1’' ja k każdy z nas. No ł *
nami, czy kto chce wler*>
nic, to naprawdę b ujd a. • • .g p*
Poza tym salamandra P°r.
bardzo wolno 1 niezgrabmj p;a' i tak nam uciec nie potrą»/łAfei i tak nam uciec nie po*r"
leży się zatem wobec tej, podobizny zdobiły śareze
[eszaki rycerskie —* ryce d:
rycerskie
iżJntelmeńskie podejście
1 ich właściwości wynika
tylko taki system odżywiania się może być uważany za racjonalny i naukowo uzasadniony, który zaopatruje organizm w dostatecz
ną ilość różnych witamin,
Należyte uwzględnienie tego wniosku szczególnie jest ważne w dietetyce niemowląt i małych dzieci, (kip)
Zaczęło się od wieży Babel
Badacze starożytnej architektury twierdzą, że naista rsie śjuuubfót; fttui Uicyt/tiKj Łat (’U/tprusii|l /-u
wieże, poza b iblijną wieżą Babel,- m iały niewątpliwie * 0j oranie nhrnnne Webnrnio na to stara architektura azjata ^
również budowali wieże grecka i fenicka. Rzymianie
celów strategicznych. oU,e
Do największego rozkw itu doszło budowniewo utieźl w średniowieczu. Nie do pomyślenia były obiekty x? ar i urzp bez wieź, stosowano je powszechnie także w a r c h it e k t ^ kościelnej
iświeckiej. Wieża warownego zamku
wiecznego była dla załogi ostatnim miejscem obrony. 2 iłV lą zastosowania prochu strzelniczego wieże zamkowe str swe znaczenie.
Chrześcijańskie budownictwo kościelne stworzyło W c pó
łw ieków nieprzebrane bogactwo obiektów wieżycowych- i, czątek stanowią dzwonnice świątyń, stawiane jednak ° „ n{cS' nie
o dnawy kościelnej. Styl romański zdprowadza orsę ną całość kościoła i dzwonnicy. Do szczytowego rozwoje chitektonicznego dochodzi wieżycowe budownictwo ko$c w okresie gotyku.
Najpyźszą dziś wieżą na śmiecie jest stalowa konstc^^e E iffla w Paryżu, wznosząca się na wysokość 300 m.
- i . i --- Jł. -r*»--- 1 - __...
yfffyoPZiuA.
„mniejszymi" gigantami są: pomnik Waszyngtona w
Lrl»t>tonie (169,2 m.), ratusz w F ila d e lfii (167 m.), katedra ^ ju>
(161 m.), Tum kolońskl liczył 1 SC m. wysokości, a bazylik0 Piotra w Rzymie wznosi się na wysokość 143 m. ey
Warto wspontnieć także o wieżach pochyłych, nl%zie’
kłych tworach fantazji budowniczych. Słynna wieża rc r 0S- wybudowana w r. 1174. wykazuje u wierzchołka 4,3 ^ po' chylenia. Również w X I I wieku powstały w Bolonii
chyłe wieże: 83-metrowa Torre AsinęlH z 1,23 m. odcW ¡jł) i 47,5-metrowa Torre Garisenda z 2,4 m. odchylenia.
t
* 5 41 (ŚW IAT I ŻYCIE) DODATEK TYGODNIOW Y „ D ZIE N N IK A ZACHODNIEGO“ HI
mm
M i c h g g i S a ł t ą j h o w S z c z e i i r y n llu ftlr o w p tt J . G ie r c ia k ttw ik i
Opowieść o chłopie, który żywił dwóch generałów
p9J i ' ^yll dwaj generałowie, a wkrótWSŻ bylt t>ardi0 lekkomyślni, sit ]**.■“ * * woli mojej, a w «po
le^, , a,:1" niewyjaśniony — »na*
Cnil^ na be*lutine,1 wyspie.
Wi* " * 've *.Yeię spędzili generało
we u* in te n d e n tu rz e . tam eic w y c h o w a li 1 ze starzeli, i w B, 1<łc nU' P o jm o w a li, N ie w ia li h jp j .^ J p fp a ta iy c h stów, poza ta -
*’ »»godnie 2 rozporządze-
► V **
‘ vrze& nimi rozpościerało się morze . ..
ftietn
hijąc P o s y ła m n in ie js z y m , p o w o -
tr*éb^° ^ ^W i-d o w a n o , ja k o n ie p o - eiUe s i g e n era łó w Dostana na
BiU:
!r*ebj
ärtlervt„! o—— -»»«w H“™uu »1»
iie d lijj Zo?te wszy c y w ila m i, o- Cy p ‘ W' P e te rs b u rg u , p rz y u li
t » c z e s k ie j, ka ż d y z osobna:
t t i y j ™ * 1
®woją k u c h a rk ę i o trz y»ię . P ^ s ję . A le nag le z n a le źli 8tą i “ Ezludnej w ysp ie , z b u d z ili hyjjj* W ^ ą : obaj leżą pod w s p ó l- W0 _• t0CŁ™. O c zyw iście p o czą tko - tczrr,.'0 .rt^znj!rn le li niczego i poczęli gdy 7e sobą, ja k g d y b y n i- ftii gj ? “ !'Tn,y S6n, ekscelencjo, ś n ił
isie i ~ P o w ie d z ia ł p ie rw - iest^Tnera^: — » d aw ało m i się, że
11,3 bezludnej wyspie... •
P o w ie d s ia l to i — nagie, ja k n ie skoczy na ró w n e n o g i! 1 d ru g i ge
n e ra ł w y s k o c z y ł spod koca.
— Boże! Ge się stało? Gkigie je *
©tośmy? — k r z y k n ę li obęj n ie s w o - im głosem.
I ję li eię n a w z a je m obm acyw ać, ja k g d y b y s ta ło się to n ie w e śnie, a na ja w ie . Jednakże, m im o w sze l
k ic h , p ró b w m ó w ie n ia sobie, że to sen, m u s ie li » tw ie rd z ić , że t o — s m u tn a rzeczyw istość.
P rze d n im i rozp o ście ra ło się m o rze, za n,lri>i zaś leżała n ie w ie lk a w yse p ka , na k tó r e j b rzegu się obu
d z ili, a d a le j — m orze, m erze bez k re s u . R o z p ła k a li się g e n e ra ło w ie
— po ra z p ie rw s z y , odkąd z lik w i
dow ano in te n d e n tu rę .
O b e jrz e li się w z a je m n ie i s tw ie r d z ili, że o baj są ty lk o w n o cn ych koszulach, a na s zyi m a ją z a w ie szone o rd e ry .
— T era z b y się te k k a w y n a p ić !
— rz e k ł p ie rw s z y generał, a is w s p o m n ia ł, w ja k p rz y k r e j są s y tu a c ji 1 z a p ła k a ł po raz d ru g i.
— Cóż m y poczniem y? — p o w ie - d ’ ’ poprzez łz y je ś lib y taras d la p rz y k ła d u , napisać r a p o rt — ja k i b y ¡s tego b y ł pożytek?
—- Marni p o m y s ł — p o w ie d z ia ł d ru g i g e n era ł —- pan, ekscelencjo, p ó jd z ie na w schód, a ja na, zachód.
W ie czo rem s p o tk a m y się w ty m m ie js c u . B y ć może, z n a jd z ie m y coś
k o lw ie k .
P o czę li szukać gdzie w schód i zachód. P rz y p o m n ie li sobie, że n a c z e ln ik ongiś tłu m a c z y ł: je ś li p ra gniesz znaleźć wschód,! stań tw a rzą na północ, w ów czas po p ra w e j ręce będzie to, czego szukasz. Szu
k a li p ó łn o cy, o b ra c a li się i ta k i o- w a k , p ró b o w a li w s z y s tk ic h s tro n św ia ta , poniew&ż je d n a k całe swe ż y c ie s p ę d z ili w in te n d a n tu rs ó , nia m o g li znaleźć niczeigo.
— Z ró b m y ta k, ekscelencjo: pan p ó jd z ie na p ra w o , ja — na le w o ; ta k będzie n a jle p ie j! — p o w ie d z ia ł je d e n z n ic h , k tó r y oprócz in te n - d e n tu ry , s łu ż y ł jeszcze w szkole w o js k o w y c h k a n to n ia tó w , ja k o w y -
U A w asfc
59 1 ( Październikowy Kon-
ls Rozrywkowy i A u
torski
- Część I I I .
!-°GOo r y f HISTORYCZNY (uł. M . Oboza)
» 4 pkt
c
c 4
»S* WhSicwi f.lgury wpisać czterna- S t w h l t & o ic l* k tó r e u p a m ię tn iły f * "1 datam i w ż e o tsw le n iu z p o n iż -
’ 7/j4i l 72, 3/13»S. 4/1373 3/1988; 12/1Ma V,1«10' 9/ 1109’ 10 1 4 lł!
0»U,kowy I? ? ;,,13/ 11»1*, 14/1834, Rząd r,i'?,czony krzyżykami da
Id r0Jlwtązanie.
SZARADOWY - 2 p k t Wyt ,» . (Ut* »PART)
l^ J e nU»»zy,a z w a r te — trzeci*
.^dzac ! * * ~ d ru *»-
Tpatyt iSJ dfU*' *“ trMcl ra*
18 długa, n l* m ln 8(* nawet ehw i-
*4 Wety115**
t
U1*rż4. choć to nie h ‘ *»1 ^" A,<AORAMOWRA - 3 pkt.
S>U , tuł. 8886) \
ebcąi‘ ' : - - urobił ręce, Ca' ' ' • 0? a!ti14 «tary!Ce jpj tiągie, nie n0 męce!
H ił^ y ż s z y ' ' 'T ; 1 “ enyba etary,
<lę .b ttn iB X **f ** y k trte b a uzupel*
s9& m i' które składają Id 9«>yoh sześciu lite r.
y
Przynajm niej p o ls k i4kładowe« kaligrafii i dlatego był mądrzejszy.
Tak też uczyniono; jeden z nieb poazedł w prawo i widzi: rosną drzewa, o na nich przeróżne owo*
cc. General «próbował zerwać cho*
ckżby jedno jabłko, ale rosły tek
— No, 1 jek. ekscelencjo, czy zdo był pen co?
— Znale«ieńj tyłikó etery numer
„W ia d o m o ś c i M ó ś k io w s iliic li" i —
nie pozę tym!
położyli się generałowi#, n a kryli się wspólnym kocem, ale nie łatwo
[1826-—1889), genialny saty
ryk, Jeden z największych pisarzy rosyjskich. Najwybitniejsze pozycje w wielkiej spuściźnie literackiej Saliykowa — Szcze- dryna (stosunkowo mało znanej w Polsce) stanowią: „Guber- nłalne notatki“ (1858— 1857), „Pompadoury i pompadourkl"
(1863—1874), „Panowie z Taszkientu“ (1868—1872), a przede wszystkim „Historia jedne go miast»“ (1869—1870), „Panonie Goiowiewowie" (1875—1880), oraz „Bajki“.
Syn ziemiańskiej rodziny, wychowany pod wpływem prac wielkiego myśliciela Bielińskiego na postępowych ideach epo
ki, płynących przede wszystkim * Francji (socjalizm utopijny), Sałtykow — Szcstedryn stal się jednym z czołowych rewolu- cyjno-demokratycznych pisarzy, współpracując % Niekraso
wem i czołowymi ludźmi wieku. Ponad 40-letnia, różnorodna i niezwykle bogata Jego działalność literacka i publicystyczna skierowana jest przeciwko itdieologió klasy ziemiańskiej, przeciwko carskiej biurokracji, przeciwko wyzyskiwaczom.
Szczedryn walczy o prawo do życia dla chłopa, smaga ląc po
korę tych mas wobec eksploatacji, budząc w nich poczucie anormalności tego, co się dzieje
Zamieszczona poniżej „Bajka", stanowiąca złośliwą satyrę na biurokratów, napisana została w r. 1869.
w ysóko, że trzeb « b y ło w ła z ić na drzew o. S p ró b o w a ł — a le bez s k u ł k u , ty le , że p o d a rł koszulę. Potem n a p o tk a ł s tru m ie ń , a w s tru m ie n iu ry b , jaik w sadzawce w p a lik u p e te rs b u rs k im — choć rę k ą s ię g n ij.
— Ż eb y te k złapać te k ą ry b k ę i
7.
n ią na u lic ę Podjaczeską! — pom y ś la ł g e n e ra ł i tw a rz m u się w y d łu ż y ła z głodu.
P o te m b y ł las, a w losie! Ja rzą b k i gw iżdżą, c ie trz e w ie to k u ją , z a ją ce śm igają,.. ■
— Boże m ó j! I le tu ż a rc ia ! — po
m y ś la ł gen era ł i poczuł, że żibiefa m u się na m dłości.
Cóż -począć? M u s ia ł w ró c ić na u m ó w io n e m ie js c e z p u s ty m i rę k o m a. W raca, a tu d ru g i gen era ł ju ż czeka.
| „S p a rt" 85 p., St. Psarski. — 1.58;
p rzysłów ki złożone, zaczynające się na lite rę „ d “ 1 pisane razem?.
T e rm in nadsyłania rozwiązań po- w yżizych zadań upływ a dnia 5 lis to pada 1»48 r. Rozwiązania prosim y nadsyłać na k a rtka ch w y m ia ru k a rty pocztowej c z y li A G (10.5 x 34,8 cm), Podanie słów pomocniczych obowią
zuje. J
W ynik Konkursu Autorskiego
Po zliczeniu nadesłanych głosów okazało się, że 1) na zadanie N r 15 (logo a rytm o g ra f) padło głosów 3S 2) na zadanie N r 18 (a fytm , - kw a d ra t m agiczny) padło głosów 28, 3) na za
danie N r 8 (podwójna ciągówka) pa
dło głosów 28. Na N r 11 (Synteza krzyżów kow a) i 25 (Kom blnatka) pa
dło po 24 glosy.
Na podstawie powyższych w y n ik ó w przyznano nagrody autorskie:
1) ..H e lia " — Bragg „Ś w ia tło ; 2) „ESSE“ — Żerom ski „P rzed w io
śn ie ":
8) M . Oboza" — N ow aczyński „M ło dość C hopina".
W ynik 57 Konkursu Rozrywkowego
W szystkie zadania K on ku rsu rozw ią zak> 2 C zytelników , uzyskując po 83 p u n k ty i następujące nagr.ody:
1) A . C zerw iński, — „O w a w le k t po
ezji ro s y js k ie j";
2) „ L o t" , — B a rte l „G eom etria w y kreślon a ";
Dalsze nagrody przyznano wg ilo ści zdobytych p u n któ w :
8) R. K iw acz p. 234 — K rz y w ic k a „Ro dżina M arte n ó w ";
4) W. N o w ic k i p. 2*8 * - Kraszewski
„Pod b lachą";
5) R. F o lk le rs łti p. 218 — Brandys
„M ię d zy w o jn a m i";
8) .1. Dukwieżowa p. 214 — Kraszew
s ki „H r. Cosel";
7) E. P a m lcka p. 211 — Kraszewski ..B rO h l";.
8) O, M . p, 208 — F ilip o w icz „K r a - Iobraz niew zruszony";
9) T. W ilczyń ski p. 20K — GorklJ
„D zle o iń stw o";
10) ESKA p. 189 — T , T. Jeż „Szandor Kowacz“ ;
11) D. Nlcm cowa p. 188 — T. T . Jeż —
„Narzeczona Haram baszy";
12) Z. Bretsznajder p. 183 — G ałczyń
ski „Zaczarowana d o ro żka ";
18) ł . CZaporowska p. 182 — D a n iło w ski ..Z m in io n y c h d n i" i
14) L. R a tym irsk! p, 178 — K o tt „ M i
tologia 1 re a liz m 1*:
18) W. » u ja p. 173 — M in k ie w ic z „ K a zania i s k a rg i"!
1«) J, pąseił p. « 3 — 21. Kossak „G ród nad jeziorem**;
I ł ) KA D R p. 188 — Ważyk w y b ra n e ";
i8) n . M ichalak p. 1*9 — Pntsżyński
„M g r, W ie M p o u k i";
18) M, Józefowie* p. 186 ** a u la w łk i
„O statnia E u ro p a"!
20) a s t r a p. 16» **> Lee „spa ce r cy
n ik a ".
Poniżej podajem y p u n k ty któ re u lićzem y C zytelnikom na 58 Wrześnio
w y K o n ku rs R ozryw kow y:
A, Balińska - - 133; A . Moskala — 14»;
T, Ellaslewlcz — 144; Z! Kochanowski
— 12f,; W. Kluslew lcz — 128; Z. Ma- śllńska - 125; „K o le c * - 122; St. K u la — 120: K. Jaszczyszyn — 113; L.
Tw ardow ski — l i i i H,* Jeżewska — 10»; .7. D em bicki — 108; %. Socba — 103: W. Czuba — 1021 J. Śztum pf — Ki; Jotgo — »5; S. Ciehowskt, J. Czół
ka — 90; Jarosiński — 86; K , Suchy — 82; S. Z iętek — 90; J. Adam iak — 79;
E&SE — 79: M , Oboza — 78; ,7. T ure k
— 78; L , Siiemieńsk) — 72; „W H t" — 67; z , C zaplicki — M; . S fin k s " — 8«:
J, Buzaek! — 84; R. Przeezek — tft*, J. K rze m iński — 8*: J. Sadulski — M; w , Brzyńska — 37; T. N ow y — 49; n . Leszczyński — 48; „SO S" — 45: „B a ch a " — 44; A. Id zlo r — 43;
„H e lia " — 42! d r Baron W!, — 41;
k . Sóttykowska - - *9; Z. Sarnecki — 36; Z. M ężydio — 33; M, Bajońska — 32; .7. Z im h o l — 29!. A. Wenżel — 27;
W l. Sochacki — 27; M, Babsztyn - 27,
„D a n u ta " — 27: E. Haida — 23; A, S tru ż y k — 21; Wt. D w e rn ic k i — 21;
E. Hellm an — 20; W. HaJdUkow_a — 18; S tary Szaradzista — 17; Adaś 18;
K . Jarosz — l * : K . M 4c!ołek — 16;
3.
M ajew ski — 1«! H. « a tda — 15; Sz.
Niem entow skt — 14: Pasamontk — tź;
H. Czaus — 11, L, Koblerzyńeka — 7; A. G raniczny — 8.
*
Odpowiedź) R edakcji: is tn ie je 5 roz wiązań zadania N r *9 z 57 K onkursu:
5 4. 50 ” »5; 33 ą. 30 — »5; 65 +2«
— 85; 119 4- 12 = 121; 145 I® ’ *5' Ob. R. Hałd® pisze: „P roponuję, b y w przyszłości wszyscy autorzy, k tó ry c h zadani« zostaną ogłoszone, po
ś w ię cili dla dobra w szystkich uczest
n ik ó w K o n k u rtó w pięć m in u t " i przejrzenie swych zadań i w r«4a stwierdzenia niedokładności zawiado
m ili o tym R edakcję". Zw racam y się do C zytelników z Indentycznym ape
lem R. Brzeczek: D ziękujem y za po
zdrowienia i nawżajem zasyłamy, Sp«.rt: t v N r »1 zadanie N r 14 ma istotnie k ilk a rozwiązań rów nie do
b rych. Nieporozum ieniem w ydaje się
„stosowanie sprawdzianów z ubie
g łych k o n ku rsó w ". R. Hałda: D zięku
je m y za m ate ria ł. Wobec otrzym yw a nia przez nas dużej ilości m ate ria łu nie m ożem y zapewnić term inowego zamieszczenia. Co do poprawek IV/14 już nie zdążyliśm y podać. J. T u re k : ko n ku rs na krzyżów kę o najm niejszej ilości pól trw a. Specjalne głosowanie w g ru d n iu . W konkursach kw a rta ln ą Ilość nagród pozostaje ta samą. K u sze do zadań są w robocie, T E K A : Serdecznie w ita m y po w ró t do szran
kó w . J. K otlarczyks Zadanie dobra, pro sim y o dalsze Dodatnią stroną Jest użycie wyrazów polskich, a nie w ym yśln ych cudzoziemskich, Prosim y o propagowanie Rozrywek wśród ko- ldgów. Zróbcie współzawodnictwo.
E. lle llm a n : D ziękujem y za list, ży
czym y powodzenia w rozryw kach. .7.
M M u fc t P r it łłu k iw a n k a utożsam iliś
m y, w lo g o ś ry fie p r w m y *m tem ć słowa fo rio p 1 etatom KA DR. bardzo d ziękujem y za życzliwe uw agi !i pro sim y o mc w dawzym ciągu. W yda- je* sie żs oodawaMe ty lk o to tw ych zadań zBanaiizulc ja. K to nie ma cza
ku może opuścić trudniejsze bo punk ty nie giną, celem zam lBizczanli „C zy p o tra fisz" Jasi zachęcenie, do k o rz y stania a encyklopedii w bib lio te ka ch.
Zdajem y sobie sprawę, i* i n !elte*nl ty lk o je m ają. Z a Ą n ia opaiue na kwa dretaen m agicznych są tsw tm e tr u dne dla um ysłów h u m » tii« Y "-n v o h natom iast w z ftttd k ją Saęhwyt m ata- c ia ty k ó w . P rosim y o lis ty .
zasnąć n a erczo. T ra p i ic h m y ś l, loto za n ic h pensję będzie p o b ie ra ł, to zn ó w w id z ą w p ó łś n ie owoce, r y by, ja rz ą b k i, c ie trz e w ie , zające...
—• K tó ż b y p o m y ś la ł, ekscelencjo, że żyw ność lu d zka , w s ta n ie p ie r w o tn y m , ła ta , p ły w a i ro ś n ie na drzew ach? — p o w ie d z ia ł p ie rw s z y generał.
. . . i
ch ło pzaczął pracować...
— Tak — odpowiedział drugi — pf*ysn«nfi się szczerze, sądziłem db- tychcaaa, że bułki rodzą ©ię w tym Mtmyim stanie, w jakim r. rana po
daje *ię je do kawy.
— Tak więc, jeśli ktoś dla przy
kładu, pragnie ’ jeść kuropatwę, to powinien ją najpierw złowić, za
bić, oczyścić a pierza, usmażyć!...
Ale jak to wszystko »robić?
— Ale jak to »robić? — jaik echo powtórzył drugi generał.
Zamilkli i rew jeszcze usiłowali zasnąć, Ale głód przepędzał sen a powiek. Jarząbki, indyki, prosięta Wciąż nękały ich wzrok, takie so
czyste, leklko zarumienione, z ogó
reczkiem, z jarzynkami w occie, z sałatką.
— Zjadłbym teraz, wydaje mi
się,swój własny but! — powiedział pierwszy generał.
— Rękawiczki też bywają niezłe, ale muszą być długo używane*
— westchnął drugi.
Nagle obaj generałowie spojrzeli na siebie. W oczach zamigotał «!o- wieseoTjy ogień, zęby zadzwoniły, ż pierś! wyrwał się zdławiony krzyk.
Stopniowo podpełzali coraz bliżej i błyskawicznie rzucili się do wal
ki. Pbleciały włosy, rozległ się pisk 1 jęk! generał, który był wykładów cą kaligrafii, odgryzł koledze or
der t «zybko połknął. Ale widok krwi przywrócił im rozsądek.
— Na miłość Boską! — krzyknęli obaj — przecież w ten sposób my się na śmierć zagryziemy!
— 1 jakżeśmy się tu dostali? Jaki złoczyńca pozwolił sobie na ten ka
wał?
— Ekscelencjo, trzeba koniecznie odwrócić naszą uwagę od tej spra
wy jakąś rozmową, bo tu u nas aro dzi #ię morderstwo! — rzekł pierw
szy generał.
— Proszę, niech pan zacznie! — odpowiedział drugi.
— Jakie jest, dla przy kładu pań
skie zdanie: dlaczego słońce naj
pierw wschód*!, a potem ««chodzi?
Dlaczego nie dzieje się na odwrót?
— Dziwny z pena człowiek, eksce len ej o. przecież i pen wpierw w*te Je, idzie do intendemtury pisze, a potem wraca 1 kładzie się do łóike.
— Th nie Jmt taki® proste. Bo
m ożna1 tak uważać: wpierw
k ia -dę się do łó żka , p o te m są rciy, po
te m w staję...
— H m „, tak,., A ją m uszę w y znać, k ie d y s łu ż y łe m w c)eP ó rta - m oucie, zawsze te k m y ś la ła m : oto nadszedł ran e k, a potem będzie dzień, ś p o tem podadzą k o la c ję — i do łóżeczka!
A le w z m ia n k a o k o la c ji p o g rą ż y ła ic h z n o jyu w d e p re s ji i p rz e r
w a ła od ra z u rozm owę.
— P e w ie n le k a rz m ó w ił m i, że c z ło w ie k m oże przez d łu ższy czas ż y w ić się w ła s n y m i so k a m i — za
czął *n ó w p ie rw s z y generał.
— A to w ja k i sposób?
— A no, ta k . T e w łasne s o k i ja k o b y w y tw a rz a ją in n e s o k i, te z iko le i w y tw a rz a ją jeszcze ła n « i te k d a le j, aż w ko ń cu , s o ki z u p e ł
n ie się w y c z e rp u ją ...
— A w te d y?
— A w te d y trz e b a coś zjeść!..
— T fu !
J e d n y m sło w e m , o czym by gene
ra ło w ie n ie m ó w ili, w sp o m n ie n ie o je d z e n iu zawsze w y p ły w a ło , i to jeszcze b a rd z ie j za ostrzało głód.
P o s ta n o w ili w ię c p rz e rw a ć rozm o w ę i p rz y p o m n ia w s z y sobie znale
zio n y s ta ry n u m e r „W ia d o m o ś c i M o s k ie w s k ic h ", c h c iw ie z a b ra li się do le k tu ry .
„W czoraj
— c z y ta ł w zruszonym głosćm p ie rw s z y gen era ł — czci po-ciny ojciec naszej prastarej stolicy wydal uroczysty obiad. Stół nakry
to r przepychem niespotykanym, — na 100 osób. Płody wszystkich kra
jów wyznaczyły sobie rendez-vous na tym czarodziejskim bankiecie Była tu
: z ło taczeczuga
ibażant, syn
la só w ka u k a s k ic h , i ta k rz a d k ie u nas na p ó łn o cy, w m iesiąculutym, poziomki..."
— T fu , do liche.! czy n ie może pan, ekscelencjo, znaleźć innego p rze d m io tu ? — z a w o ła ł zrozpaczo
n y d ru g i g e n era ł i za b ra w szy k o ledze gazetę, p rz e c z y ta ł n a s tę p u ją cą w z m ia n k ę :
„Z Tuty donoszą: W dniu wczo
rajszym, w związku z tym, że miej
scowi rybacy złowili jesiotra (zda
rzenie, którego nie pamiętają Ha- wet najstarsi mieszkańcy miasta, zwłaszcza, że w jesiotrze rozpozna
no naczelnika policji B,) w miejsco wym klubie urządzono festiwal.
Bohatera dnia, który stal się przyczyną festiwalu, wniesiono na olbrzymim drewnianym półmisku, starannie obłożonego ogórkami i dzierżącego w pa'Sxczy nieco
z ie le n i.Doktór P., który w dniu tym przewodniczył, starannie baczył, by każdy z pości otrzymał swą porcję.
Sosy były różnorodne i nawet bar
dzo wybredne..."
—
Przepraszam , ekscelencjo, ł pan, »daje się, n ie je o t » b yt o s tro ż n y w w y b o rz e le k tu r y ! — p rz e rw a ł p ie rw s z y g e n e ra ł i
z
k o le i, zab ra w s z y gazetę koledze, prze czy
ta ł:
„Z Wiatki piszą: Jeden ze sta
rych mieszkańców
W ta tk iwynalazł
— H m ... chłopa... no ekąd go pań w eźm ie, chłopa, je ś li go n ig d z ie n ie ma?
— Jak to,
n ie m a chiwpa — ch ło p je s t wszędzie, w y s ta rc z y ty lk opo
szukać.
P e w n ie się gdzieś schow ał, s y m u lu je , u c h y la się od p ra c y !M y ś l ta do tego sto p n ia ic h oży
w iła , że obaj się z e rw a li i p o b ie g li szukać chłopa.
Długo błądzili po wyspie bez ża
dnego rezultatu, aż w końcu ostry zapach czarnego chlebaki barenier go kożucha wskazał im trop. Pocj drzewem spał potężny chłop, brzu
chem do góry, z pięścią podłożoną pod głowę, i w sposób bezczelny uchylał się od pracy. Generałowie
.. Ale się generałowie strachu na
łykali w czasie burzy . . . następujący oryginalny sposób go
towania zupy rybnej („uchy"): ży
wego miętusa należy wpierw wy- chłostać, gdy zaś, ze zgryzoty, wą
trobo jego się zwiększy..."
G e n e ra ło w ie o p u ś c ili g ło w y . W szystko, na co ty lk o n ie sp o jrze ć
— m ó w iło o je d z e n iu . W łasne ich m y ś li s p is k o w a ły p rz e c iw nim , ja k k o lw ie k n ie s ta ra li b y się on!
p rze p ę d zić obrazu b e fs z ty k u , obraz te n u p o rc z y w ie p o w ra c a ł.
I nagle generała, który był wy
kładowcą kaligrafii, nawiedziło nat chnienie,,,
— A
Jeślibyśm y, ekscelencjo, — w y k r z y k n ą ł » «apałem — a je ś li b yśm y z n a le ź li chłopa?— To znaczy, jak to... chłop«?
— No, ta k , chłopa,
prostego
c h ło pa... no, ta kie g o , ja k wszyscy c h ło p i. O n b y n a m zaraz i b u łe kprzy
niósł, 1 Jarząbków, l ryłh
. .. ubrali się w mundury, pojechali po pensje . ..
b y li o g ro m n ie ty m o b u rz e n i
— Śpisz, draniu! — rzucili się o- baj na niego — tu dwaj generało
wie już drugą dobę głodują, a ty palcem w bucie nie kiwniesz! Na
tychmiast — do roboty!
Chłop wstał: patrzy — a tu bar
dzo surowi generałowie. Chętni«
dałby drapaka, ale oni trzymali go rękami i nogami.
I chłop zaczął pracować.
Przede wszystkim wlazł na. drze
wo 1 zerwał generałom dwa tuziny najbardziej dojrzałych jabłek, « sobie wziął Jedno — kwaśne. Po
rył trochę w ziemi — i wydobył stamtąd kartofli, potem tak długo tarł dwa kawałki drzewa jeden o drugi, aż wydobył z nich iskrę i rozpalił ognisko. Potem z wład
nych włosów »robił sidła i pojmał jarząbka. Wreszcie tyle jedzenia usmażył na wolnym ogniu, że ge
nerałom przyszło nawet na myśl:
c-zy nie dać temu pasożytowi jedne go kęsa?
Spoglądali generałowie na tę chłopską pracę i radość rosła im w sercach. Zapomnieli już o tym, że wczoraj konali » głodu l myśleli:
oto, jak dobrze jest być genera
łem — wszędzie dasz sobie radę!
— Czy panowie generałowie są zadowoleni? —• zapytał chłop — próżniak.
— Zadowoleni,
p rz y ja c ie lu ,Wi
d z im y , że się starasz! — ¡.-odpowie-